Branża informatyczna stale zyskuje na znaczeniu. Co prawda szacunki co do wielkości polskiego sektora IT się różnią (jedni wskazują na przychody w 2018 na poziomie 65 mld zł, inni uważają, że to bliżej 32 mld zł) jednak wszyscy są zgodni co do tendencji wzrostowej. Potencjał na dalszy rozwój dostrzega także rynek. W czerwcu 2019 zainicjowano nowy indeks na GPW, czyli WIGTech, w którego skład wchodzi 41 spółek technologicznych z branż obejmujących biotechnologię, gry, telekomunikację, nowe technologie oraz najliczniej reprezentowaną informatykę, w liczbie 23 spółek.
Pomimo optymizmu w rodzimym IT, dane o finansach firm wskazują na rosnący problem zaległego zadłużenia. Jak podaje Rejestr Dłużników BIG InfoMonitor oraz Biuro Informacji Kredytowej, suma niespłaconych zobowiązań firm informatycznych na koniec II kw. 2019 wynosi 209,5 mln zł. Jeśli chodzi o średnie zaległości, to na jedną firmę z branży przypada 69,5 tys. zł. W porównaniu do roku 2018 (kiedy niespłacone zadłużenie wynosiło 169,2 mln zł), kwota zaległych zobowiązań wzrosła o jedną czwartą, ale w ujęciu ostatnich dwóch lat podwoiła się.
Średnie zadłużenie wobec czerwca 2018 zwiększyło się o jedną dziesiątą, a w porównaniu z połową 2017 r. niemal o połowę. Problem zaległych zobowiązań dotyczy obecnie 3016 firm, czyli w ujęciu procentowym to 2,4 proc. całego sektora komputerowego. To o 339 podmiotów więcej niż rok wcześniej i o 1000 i więcej niż dwa lata temu.
„Zaległe zadłużenie dotyczy 2,4 proc. firm sektora IT. To znacznie mniej niż średnia dla gospodarki, w której na koniec II kw. 2019 widzieliśmy w bazach BIG InfoMonitor oraz BIK 6,2 proc. niesolidnych przedsiębiorstw. Udział problematycznych partnerów biznesowych z branży IT od kilku lat oscyluje w granicach 2 proc., ale w związku z tym, że cały czas przybywa nowych przedsięwzięć działających w obszarze IT, wzrosła też liczba niesolidnych dłużników z tej branży. Jej finansowa kondycja nie jest pozbawiona problemów. Rozwój często niesie ze sobą ofiary, nierzadko niestety po stronie partnerów biznesowych, którzy nie otrzymują płatności na czas od zaabsorbowanych sobą podmiotów”- komentuje Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor.
Najwyższa ogólna kwota zadłużenia przypada na podmioty zajmujące się oprogramowaniem aż 106 mln zł. Firmy te stanowią połowę wszystkich z zaległościami: 1583 z 3016 firm. Nie jest to zaskakujące, bo jest to najliczniejsza grupa firm z obszaru usług IT.
W przeliczeniu na jedną firmę największe średnie zadłużenie mają natomiast podmioty zajmujące się działalnością doradczą w zakresie technologii informatycznych i komputerowych – to średnio 80 tys. zł. Jeśli brać pod uwagę odsetek podmiotów z zaległościami to najwięcej (4,5 proc.) jest wśród firm oferujących działalność usługową w zakresie technologii informatycznych i komputerowych, czyli wszelkiego rodzaju twórców treści, obrazu i dźwięku oraz firmy dystrybuujące.
Źródło: BIG InfoMonitor, BIK
Co prawda rynek informatyczny odpowiada dziś za około 8 proc. PKB, jednak jak wskazują eksperci, jego rozwój jest zbyt powolny. Aby nadążyć za ogólnym wzrostem gospodarczym Polski, branża powinna rosnąć nawet trzy razy szybciej. Gdzie leży największy potencjał do wzrostów?
Głównym obszarem rozwoju IT jest popularyzacja rozwiązań w chmurze. Są one coraz częściej wykorzystywane, szczególnie w sektorach, gdzie kluczową rolę odgrywają dane. Jednak wiele polskich firm ma obawy co do bezpieczeństwa tego rozwiązania, co może przekładać się na zbyt powolny rozwój informatyki. Dodatkowo wzrost hamuje niski stopień innowacyjności polskiej gospodarki. Jak wskazują najnowsze dane GUS w latach 2016-2018 aktywność innowacyjną wykazało tylko 26,1 proc. przedsiębiorstw przemysłowych oraz 21 proc. przedsiębiorstw usługowych. Alternatywą dla firm informatycznych jest więc szukanie klientów za granicą, najczęściej w Niemczech, USA czy Wielkiej Brytanii.
Kluczowe dla wzrostu poszczególnych podmiotów jest efekt skali, czyli posiadanie dużego i szerokiego portfolio prowadzonych projektów oraz odpowiednie finansowanie. Projekty IT są często bardzo kosztowne, co dla firmy oznacza zablokowanie środków w kapitale obrotowym. Zachowanie odpowiedniej płynności jest więc podstawą sukcesu. Promuje to największe firmy i to właśnie liderzy napędzają rynek – 50 największych firm z branży odpowiada za nawet do trzech czwartych wszystkich przychodów.
Mniejsze podmioty dostrzegają przewagę głównych graczy i coraz częściej podejmują z nimi współpracę. W tym celu powstała np. organizacja Software Development Association Poland (SoDA), która zrzesza firmy IT i pozwala na wspólną realizację zamówień czy dzielenie się pracownikami. Wszystko po to, aby sprostać wymaganiom klientów (głównie zagranicznych), którzy oczekują szybkiej i kompleksowej usługi.
Jedną z największych barier w rozwoju IT jest zbyt mała liczba pracowników. Dziś w sektorze zatrudnionych jest szacunkowo nawet 400 tys. osób i co roku przybywa na nim średnio ponad 20 tys. nowych specjalistów. To jednak wciąż za mało by zaspokoić potrzeby rynku. Najwięcej wakatów czeka na programistów i twórców aplikacji.
Rynek jest na tyle chłonny, że dziś około połowy pracowników IT nie posiada wykształcenia technicznego. Wystarczy kurs (np. bootcamp programistyczny) lub wykazanie się praktycznymi umiejętnościami. Przy niedoborach rąk do pracy ścieżka kariery umożliwia dziś bardzo szybkie awanse. Te przekładają się na wyższe zarobki. Najlepsi eksperci dostają pensje przekraczające 15 tys. zł brutto, a stawki stale rosną. Czy oznacza to początek bańki płacowej? Na szczęście zdaniem większości raczej nie grozi nam powtórka z roku 2000, kiedy płace w firmach technologicznych rosły w postępie geometrycznym, by potem gwałtownie spaść.
„Oznacza to, że firmy IT powinny przygotować się na dalsze wzrosty kosztów. Aby im sprostać należy zadbać o odpowiedni poziom rozwoju biznesu i płynność finansową, tak by rozwój nie odbywał się kosztem dostawców czekających miesiącami na płatność za usługi czy towar”– podkreśla Sławomir Grzelczak.
źródło: BIK