Osoby, które decydują się na zaciągnięcie kredytu często odczuwają przy tym duży stres. Kredyt jest im potrzebny na zakup nieruchomości, sfinansowanie działalności firmy, zakup samochodu czy innej rzeczy, czy na spłatę innych zobowiązań. Decyzję o tym, że wezmą kredyt w banku, podejmują w sytuacji, kiedy nie ma innych możliwych rozwiązań na pozyskanie pieniędzy. Z tego też względu osobom takim bardzo zależy na tym, aby decyzja kredytowa była pozytywna i aby bank udzielił im kredyt gotówkowy albo kredyt hipoteczny.

Liczne sondaże pokazują jednak, że osoby ubiegające się o kredyt w banku popełniają pewien poważny błąd. Około 80 procent kredytobiorców nie czyta wnikliwie umów bankowych. Kiedy bank wyda im pozytywną decyzję kredytową, klienci banków przeglądają najczęściej pobieżnie umowę, weryfikując jedynie poprawność swoich danych, numer konta bankowego, kwotę oraz ustalone raty kredytu. Pozostałe zapisy często są przez kredytobiorców pomijane. Takie postępowanie może być wynikiem silnego stresu i chęci jak najszybszego otrzymania gotówki do ręki lub na wskazane konto bankowe. Kredytobiorcy wieżą, że banki to uczciwe instytucje finansowe, którym zależy na dobrej opinii i dalszych poleceniach przez zadowolonych kredytobiorców. W praktyce okazuje się jednak, że czasami banki zawierają w swoich umowach kredytowych niedozwolone klauzule.

Rejestr klauzuli niedozwolonych, który został opracowany przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, zawiera spis niedozwolonych klauzul, które nie powinny znaleźć się w umowie podpisywanej pomiędzy bankiem a klientem. Dotyczą one opłat za wezwania do zapłaty, tzw. monity, oraz inne działania windykacyjne, jakie są stosowane przez niektóre banki. Najczęściej bowiem, podpisując umowę kredytową, klient banku zobowiązuje się na przykład do uiszczenia na rzecz banku opłaty za wysyłanie monitów wzywających do zapłaty, opłaty za wystawienie bankowego tytułu egzekucyjnego, opłacenia kosztów windykacji terenowej a także na pokrycie kosztów pozyskania danych, tzw. opłaty administracyjnej. Niejednokrotnie są to bardzo wysokie kwoty, od około 10 złotych do ponad 100 złotych.

Częstym zabiegiem, jaki niegdyś stosowały banki, było zmienianie (najczęściej oczywiście zwiększanie) oprocentowania w sytuacji, kiedy parametry finansowe w kraju, w którym zaciągnięty został kredyt, zmieniają się. W takiej sytuacji banki nie mają bowiem możliwości dokonania zmiany wysokości oprocentowania, opierając się wyłącznie na zmianach wskaźników w danym kraju.

Są to tylko przykładowe działania banków, które zostały uznane za niedozwolone. Niemniej jednak wciąż zdarza się, że niedozwolone klauzule trafiają do umów bankowych. Większość klientów takiego banku najprawdopodobniej nie wczytuje się wówczas w zapisy umowy, i – składając swój podpis – zgadza się z wszelkimi zapisami umowy. To rzecz jasna może skutkować kilkoma opłatami dodatkowymi, które doliczane będą najczęściej w sytuacji, kiedy kredytobiorca nie będzie dopilnowywał regularnego spłacania kredytu, według ustalonego harmonogramu spłaty. Niemniej jednak istnieją oczywiście kredytobiorcy, którzy dopatrzą się w umowie niedozwolonych zapisów. Co w takiej sytuacji? Rzecz jasna klient banku zawsze ma możliwość negocjacji warunków umowy o kredyt bankowy. Bardzo często banki są skore do dokonywania zmian w standardowych umowach. Rzecz jasna kredytobiorca może również zgłosić nieprawidłowości w umowach do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który zweryfikuje poprawność zapisów w umowie.

Magdalena Paluch
Dział Analiz WGN