Orzeczenie wydane przez Sąd Najwyższy tworzy nowy mechanizm niekorzystny dla sektora bankowego, który uważa, że podjęcie takich działań jest nieuzasadnione. W orzeczeniu, po raz pierwszy, uznano, że klauzula indeksacyjna narusza interesy klienta, wobec czego przestaje obowiązywać.

Do tej pory obowiązywała wykładnia na podstawie, której nawet jeśli w umowie jest klauzula niedozwolona, to kredyt nie przestaje być indeksowany. Wyeliminowanie indeksowania oznacza, że spłacany przez klientów kredyt będzie w złotówkach, a rata będzie obliczana w oparciu marżę banku oraz stawkę LIBOR, która od kilku lat jest ujemna.

„Ustalenie w umowach kredytowych formuły oprocentowania, w myśl której stawki LIBOR dla waluty (np. euro) będą służyły do obliczania oprocentowania w złotym, jest błędne, nieuzasadnione ekonomicznie, powoduje i jednocześnie sankcjonuje fikcję ekonomiczną i prawną. Jest tak dlatego, że koszt pieniądza, który odzwierciedlony jest w stawce LIBOR EUR, jest właściwy tylko i wyłącznie dla euro, a tym samym nie jest odpowiedni dla innych walut” - komentuje Marek Kempny ekonomista, członek zarząd kilku banków.

Jednak z takiej argumentacji nie podziela środowisko frankowiczów. Prezes Stowarzyszenia "Stop Bankowemu Bezprawiu" zaznacza, że kredyty frankowe po prostu nigdy frankowymi nie były.

„Orzeczenie SN jest zgodne z opinią rzecznika TSUE. Taka sama linia orzecznicza jest w wyrokach TSUE od lat, nie spodziewaliśmy się zatem niczego innego. W praktyce to oznacza, że kredyty będą musiały być od początku liczone jako kredyty złotówkowe, ale oparte o LIBOR i marżę. Jest to rozwiązanie korzystniejsze dla klienta. Sądy nie patrzą na to, jakie produkty są na rynku, tylko na to, co jest zgodne z prawem. Sąd musi usunąć zapis niedozwolony, jeśli taki jest. Natomiast pozostała część umowy, jeśli jest uczciwa, pozostaje bez zmian.

Nie ma znaczenia, czy taki produkt byłby na rynku. Bank miał szansę dostosować się do parametrów. Skoro tego banki nie zrobiły, to teraz otrzymują sankcję. Od dobrych 20 lat wiadomo w UE, że instytucje finansowe, nie mogą sobie zapewniać tak dużej przewagi w umowach, w stosunku do konsumentów” - wyjaśnia Arkadziusz Szcześniak prezes SBB.