Zapowiedzi rządu są krokiem w kierunku realizacji postulatów od dawna zgłaszanych m.in. przez Związek Banków Polskich. Jednym z podstawowych ograniczeń w dostępie do nieruchomości w naszym kraju są bardzo skłonne aktywa finansowe ludności. Trzeba po prostu gromadzić kapitał i oszczędzać, na czym mieliby korzystać wszyscy: klienci mogliby uzyskiwać tańsze i niższe kredyty, banki miałyby gwarancję w postaci wysokich wkładów własnych itp.
System kas budowlanych znany jest świetnie na Zachodzie (m.in. w Niemczech – Bausparkassen), ale i w krajach naszego regionu.
Polega na stosowaniu zachęt do oszczędzania. Tak więc osoba, która gromadzi środki w kasie dostaje coroczną premię budowlaną, w wysokości uzależnionej od wysokości zaoszczędzonych środków, zasilającą rachunek oszczędnościowy.
Uzyskane środki miałyby wiele zastosowań – na kupno mieszkania, na wkład własny kredytu, na remont/wykończenie, jednak zaoszczędzony kapitał niekoniecznie musiałby być przypisany wyłącznie do mieszkaniówki. Chodzi o promowanie oszczędzania jako takiego. Przykładowo: w niemieckich kasach premiuje się dopłatami również oszczędzanie na cele emerytalne. W Austrii można uzyskać dopłatę państwa oszczędzając na cele edukacyjne i zdrowotne. Podobnie jest na Słowacji.
Przymiarki, a nawet projekt ustawy w sprawie kas, pojawił się już w Sejmie ubiegłej kadencji. Jest też projekt ZBP, wg którego kasy miałyby być instytucjami działającymi w oparciu o prawo bankowe. Miałyby formę spółki akcyjnej, z kapitałem zakładowym nie mniejszym niż 5 mln euro. Podlegałyby KNF i BGK.
Kasy udzielałyby kredytów po włożeniu przez klienta wkładu oszczędnościowego. Klientom kas państwo udzielałoby premii mieszkaniowej w wysokości 15 proc. zgromadzonych w danym roku środków. ZBP proponuje, by też by wysokość oprocentowania wkładu oszczędnościowego i kredytu byłaby stała, a wysokość oprocentowania kredytu nie mogłaby być wyższa od oprocentowania wkładu o więcej niż 3 punkty proc.
Jak będzie wyglądał system kas wg projektu rządowego? Mamy go poznać w ciągu kilku miesięcy.
Na razie osoby, szukające wsparcia na rynku mieszkaniowym, muszą się zadowolić programem MDM. Wiadomo już, że Mieszkanie Dla Młodych nie będzie przedłużone po 2018 roku.
Perspektywa dla potencjalnych beneficjentów, którzy chcieli kupić mieszkanie w tym roku, jednak nie jest wesoła. Wiele wskazuje na to, że środków na 2016 zabraknie już wiosną. Wszystko dlatego, że po zmianach w MDM, od września 2015 zainteresowanie programem gigantycznie wzrosło. Każdy kolejny miesiąc przynosi rekordowe wypłaty. W grudniu 2015 został pobity kolejny rekord – 152 mln zł przyznanych środków (z tego 141 mln z tegorocznej puli). Wynik ten jest pięciokrotnie wyższy od kwot przyznawanych przed nowelizacją ustawy o MDM.
Już teraz wyczerpano połowę puli (730 mln) na 2016 rok. Co dalej, po tym jak środki się wyczerpią? Wg Banku Gospodarstwa Krajowego obawy są mimo wszystko na wyrost, bowiem zawsze na początku roku zainteresowanie dopłatami nieco maleje, więc pieniędzy powinno wystarczyć.
Jeśli jednak nie wystarczy program będzie musiał znacznie zwolnić. Klienci będą musieli decydować się na transakcje z datą zapłaty w 2017 roku. Pozostanie więc raczej rynek pierwotny. Ciężej będzie kupić mieszkanie na rynku wtórnym, finalizując transakcję dopiero rok później.
Marcin Moneta, Dział Analiz WGN