Bank Gospodarstwa Krajowego przekonuje, że nowy rządowy program rozwija się bardzo dynamicznie. Do 13 lutego klienci zainteresowani wsparciem przy kupnie mieszkania na rynku pierwotnym złożyli już ponad 1,9 tys. wniosków na łączną kwotę oczekiwanego wsparcia w wysokości prawie 43 mln zł. Do 20 lutego br. Bank Gospodarstwa Krajowego dokona kolejnych wypłat dla 14 beneficjentów na łączną kwotę ponad 289 tys. zł.
BGK jest zadowolony z dotychczasowego zainteresowania MDM-em i rzeczywiście, wydaje się, że nie jest to tylko propaganda sukcesu, bowiem MDM rozwija się szybciej niż wcześniejsza „Rodzina na Swoim”.

Pierwszy program pomocowy wystartował w styczniu 2007 roku, jednak był to start bardzo powolny. W ramach Rodziny na Swoim pierwsze kredyty pojawiły się dopiero po 4 miesiącach od uruchomienia programu. Warto zaznaczyć, że przez cały pierwszy rok działania, udzielono tylko 4000 tysięcy kredytów. Jeśli więc przyłożyć do tego blisko 2000 wniosków o wsparcie w ramach MDM, to rzeczywiście różnica w dynamice jest zauważalna.
Warto zaznaczyć, że z tegorocznej puli 600 mln zł na wsparcie dla kredytobiorców, złożone wnioski są już o wartości 43 mln zł. Wszystko więc wskazuje na to, że start MDM nie okazał się falstartem. Wniosek, którym można to tłumaczyć, niekoniecznie wiąże się z lepszymi warunkami samego programu, niż wcześniejszej „Rodziny na Swoim. Raczej dobre początki należy wiązać z tym, że klienci „nauczyli się” już korzystać z państwowej pomocy. Ta weszła im w świadomość i teraz jest częściej i szybciej wykorzystywana, niż w przypadku pionierskiej „Rodziny na Swoim”.



„Rozkład” popularności MDM –u pokazuje jednak, że na sprawę niebagatelny wpływ mają widełki cenowe programu (wkrótce będą nowe) i dostępność mieszkań. Tam gdzie limity cenowe są najwyższe, tam też więcej kupujących.
Tendencja, o której mowa, była widoczna już w styczniu i potwierdziła się także w lutym. MDM bryluje przede wszystkim w Wielkopolsce, co zresztą zrozumiałe, biorąc pod uwagę dosyć wysoki, jak na stawki w Poznaniu, limit cenowy MDM. Na początku lutego wniosków z tego regionu było ponad 200. Przypomnijmy, że w Poznaniu limit ceny metra kwadratowego nowego mieszkania ze wsparciem wynosi 5600 zł, a średnia cenowa jest na podobnym poziomie. Podobnie przedstawia się sytuacja w Gdańsku i to też automatycznie ma przełożenie w statystykach BGK, bowiem pomorskie to drugie pod względem liczby wniosków o MDM województwo w Polsce. Na trzecim miejscu uplasowało się Mazowsze, a spośród największych rynków dopiero czwarty jest Dolny Śląsk, a szósta Małopolska – co łatwo wytłumaczyć właśnie widełkami cenowymi. We Wrocławiu w ramach MDM można kupić mieszkanie maksymalnie do kwoty 4770 zł, podczas gdy przeciętne ceny wynoszą około 5800 – 6000 zł. Podobnie ma się sytuacja z Krakowem.
Oczywiście, wkrótce możemy znaleźć się w zupełnie nowej rzeczywistości cenowej, bowiem w II kwartale roku będą już obowiązywały nowe limity, miejmy nadzieję – poprawiające dostępność mieszkań.

Ta z pewnością już byłaby większa, gdyby państwo nie odcięło od udziału w MDM całego rynku wtórnego mieszkań. Poprawiłaby się zarówno liczebność, jak i – często – jakość lokali ze wsparciem. Obecnie – przynajmniej na razie – w związku z niskimi limitami cen mieszkań i zawężeniem wyłącznie do rynku pierwotnego, niejednokrotnie potencjalny uczestnik programu będzie skazany na poszukiwanie lokali w segmencie tanim, co często wiąże się z gorszą jakością, oraz w peryferyjnych lokalizacjach.

Strona rządowa przekonuje, że zawężenie obszaru MDM wyłącznie do rynku pierwotnego miało na celu nie tylko wsparcie kupujących, ale też poprawę koniunktury w budownictwie, czyli pośrednio w całej gospodarce.

Jak informuje BGK – przez 5 lat od 2014 do 2018 roku. Potencjalnie program wygeneruje około 30 mld zł możliwych inwestycji, przy maksymalnej łącznej kwocie dofinansowania na poziomie 3,5 mld zł. Banki skredytują w ramach MDM zakup ok. 25 tys. mieszkań rocznie.

Marcin Moneta
Dział Analiz WGN