BGK jest zadowolony z dotychczasowego zainteresowania MDM-em i rzeczywiście, wydaje się, że nie jest to tylko propaganda sukcesu, bowiem MDM rozwija się szybciej niż wcześniejsza „Rodzina na Swoim”.
Pierwszy program pomocowy wystartował w styczniu 2007 roku, jednak był to start bardzo powolny. W ramach Rodziny na Swoim pierwsze kredyty pojawiły się dopiero po 4 miesiącach od uruchomienia programu. Warto zaznaczyć, że przez cały pierwszy rok działania, udzielono tylko 4000 tysięcy kredytów. Jeśli więc przyłożyć do tego blisko 2000 wniosków o wsparcie w ramach MDM, to rzeczywiście różnica w dynamice jest zauważalna.
Warto zaznaczyć, że z tegorocznej puli 600 mln zł na wsparcie dla kredytobiorców, złożone wnioski są już o wartości 43 mln zł. Wszystko więc wskazuje na to, że start MDM nie okazał się falstartem. Wniosek, którym można to tłumaczyć, niekoniecznie wiąże się z lepszymi warunkami samego programu, niż wcześniejszej „Rodziny na Swoim. Raczej dobre początki należy wiązać z tym, że klienci „nauczyli się” już korzystać z państwowej pomocy. Ta weszła im w świadomość i teraz jest częściej i szybciej wykorzystywana, niż w przypadku pionierskiej „Rodziny na Swoim”.
„Rozkład” popularności MDM –u pokazuje jednak, że na sprawę niebagatelny wpływ mają widełki cenowe programu (wkrótce będą nowe) i dostępność mieszkań. Tam gdzie limity cenowe są najwyższe, tam też więcej kupujących.
Tendencja, o której mowa, była widoczna już w styczniu i potwierdziła się także w lutym. MDM bryluje przede wszystkim w Wielkopolsce, co zresztą zrozumiałe, biorąc pod uwagę dosyć wysoki, jak na stawki w Poznaniu, limit cenowy MDM. Na początku lutego wniosków z tego regionu było ponad 200. Przypomnijmy, że w Poznaniu limit ceny metra kwadratowego nowego mieszkania ze wsparciem wynosi 5600 zł, a średnia cenowa jest na podobnym poziomie. Podobnie przedstawia się sytuacja w Gdańsku i to też automatycznie ma przełożenie w statystykach BGK, bowiem pomorskie to drugie pod względem liczby wniosków o MDM województwo w Polsce. Na trzecim miejscu uplasowało się Mazowsze, a spośród największych rynków dopiero czwarty jest Dolny Śląsk, a szósta Małopolska – co łatwo wytłumaczyć właśnie widełkami cenowymi. We Wrocławiu w ramach MDM można kupić mieszkanie maksymalnie do kwoty 4770 zł, podczas gdy przeciętne ceny wynoszą około 5800 – 6000 zł. Podobnie ma się sytuacja z Krakowem.
Oczywiście, wkrótce możemy znaleźć się w zupełnie nowej rzeczywistości cenowej, bowiem w II kwartale roku będą już obowiązywały nowe limity, miejmy nadzieję – poprawiające dostępność mieszkań.
Ta z pewnością już byłaby większa, gdyby państwo nie odcięło od udziału w MDM całego rynku wtórnego mieszkań. Poprawiłaby się zarówno liczebność, jak i – często – jakość lokali ze wsparciem. Obecnie – przynajmniej na razie – w związku z niskimi limitami cen mieszkań i zawężeniem wyłącznie do rynku pierwotnego, niejednokrotnie potencjalny uczestnik programu będzie skazany na poszukiwanie lokali w segmencie tanim, co często wiąże się z gorszą jakością, oraz w peryferyjnych lokalizacjach.
Strona rządowa przekonuje, że zawężenie obszaru MDM wyłącznie do rynku pierwotnego miało na celu nie tylko wsparcie kupujących, ale też poprawę koniunktury w budownictwie, czyli pośrednio w całej gospodarce.
Jak informuje BGK – przez 5 lat od 2014 do 2018 roku. Potencjalnie program wygeneruje około 30 mld zł możliwych inwestycji, przy maksymalnej łącznej kwocie dofinansowania na poziomie 3,5 mld zł. Banki skredytują w ramach MDM zakup ok. 25 tys. mieszkań rocznie.
Marcin Moneta
Dział Analiz WGN