W poświątecznym handlu notowania argentyńskiej waluty na nieregulowanym rynku znalazły się aż 41 proc. poniżej oficjalnego kursu. Przyczyna pogłębiającej się ucieczki krajowych inwestorów do dolara to inflacja. Tempo wzrostu cen przekroczyło 25 proc. za sprawą polityki banku centralnego, który drukuje peso, aby pokryć deficyt budżetowy. Kolejne posunięcia rządu zmierzające do zatrzymania ucieczki kapitału tylko dolewają oliwy do ognia.
Odkąd w październiku 2011 r. Cristina Fernandez de Kirchner ponownie wygrała wybory prezydenckie, zabroniła kupowania obcych walut w celach inwestycyjnych. W marcu doszły do tego kolejne restrykcje. Wśród najboleśniejszych znalazło się ograniczenie inwestycji krajowych funduszy w aktywa zagraniczne oraz nakazanie towarzystwom ubezpieczeniowym likwidacji części aktywów zagranicznych i zainwestowania kapitału w projekty wspierane przez rząd.
W ciągu ostatnich 12 miesięcy rezerwy walutowe kraju skurczyły się łącznie już o 13 proc., a prawdopodobieństwo niewypłacalności, na jakie wskazują notowania kontraktów CDS, skoczyło do 90 proc., co oznacza, że koszt zabezpieczenia krajowego długu jest najwyższy na świecie. Tymczasem, jak wynika z danych zgromadzonych przez Bloomberga, ekonomiści obstawiają, że peso do końca roku osłabi się do dolara o kolejne 13 proc., co oznacza najgorsze perspektywy ze wszystkich walut.