Ostatnio sporo raportów makroekonomicznych z USA zaskakuje bardzo pozytywnie.
Żaden z nich nie przyniósł jednak aż takiej niespodzianki, jak ten o sytuacji na rynku nieruchomości we wrześniu. Po wielu miesiącach systematycznej poprawy w zeszłym miesiącu wręcz skokowo wzrosła liczba nowych budów domów oraz pozwoleń na budowy. Czy rynek nieruchomości może ożywić amerykańską gospodarkę i jak powinni traktować go inwestorzy? Dzięki polityce Alana Greenspana, poprzedniego szefa Fedu, był on przez kilka lat istotnym motorem wzrostu gospodarczego. Przyspieszenie nastąpiło w 2003 r., ale w odróżnieniu od wielu sytuacji z przeszłości było ono raczej stopniowe. Znacznie wyraźniej rynek ożywiał się w latach 70. i 80. Rekordowo silne ożywienie nastąpiło w drugiej połowie 1982 r., kiedy w ciągu pięciu kwartałów rynek nieruchomości podniósł realny PKB aż o 7 proc. Trzeba zaznaczyć jednak, że odbyło się to przy wsparciu Fedu — stopy procentowe zostały obniżone wtedy aż o 10 pkt proc..Podobnie było w latach 1970 i 1976 — duże cykle obniżek stóp sprawiały, że rynek nieruchomości znacząco podnosił PKB. Później było już mniej spektakularnie, w 1993 r. mimo obniżenia stóp o 7 pkt proc. rynek nieruchomości dołożył już „tylko” 3 proc. PKB w sześć kwartałów. Ogólnie jednak widać wyraźnie, że cykl rozluźnienia polityki pieniężnej wpływał pozytywnie na rynek nieruchomości, a przez to na całą gospodarkę. Jak to się miało do sytuacji na rynku akcji? Najbardziej wyraźny sygnał inwestorzy dostali w 1970 r. — wtedy w drugiej połowie roku rozpoczęła się silna hossa. W latach 1982 i 2003 rynek akcji był już po pierwszym silnym odbiciu od dołka, ale inwestorów mimo wszystko czekały jeszcze długie okresy zwyżek cen akcji. Na początku lat 90. w USA w ogóle nie było bessy, więc poprawa sytuacji gospodarczej w 1993 r. była jedynie pewnym potwierdzeniem, które mogło skłonić inwestorów do podążenia za trendem. Wyjątkiem był rok 1976, kiedy poprawa była już w pełni zdyskontowana i potraktowanie tych danych jako sygnału kupna oznaczało wejście w rynek w okolicy szczytu. Warto pamiętać, że mimo zauważalnej poprawy w tym roku poziomy notowane w danych o nowych budowach w większości przypadków z przeszłości byłyby dnem kryzysu. Zatem dobre dane musiałyby być początkiem silnego trendu, co po przegrzaniu rynku w poprzedniej dekadzie nie jest takie pewne. Rynek nieruchomości pomoże gospodarce, ale raczej nie będzie motorem ożywienia. Ponadto z pewnością nie jesteśmy po pierwszej fazie odbicia na rynkach akcji, zatem przypadek z 1976 r. powinien być dla inwestorów ostrzeżeniem.