Gwałtowne osłabienie waluty jest jak zastrzyk adrenaliny. Zwykle działa gwałtownie, ale krótko. Pobudza gospodarkę i eksport, jednak w dłuższej perspektywie lepiej, gdy waluta jest silniejsza.
Złoty jest słaby, bo rynki finansowe nie wierzą w zdolność polityków do wypracowania skutecznego planu ratowania strefy euro. To powoduje ucieczkę kapitału portfelowego z rynków wschodzących. W efekcie tylko w ciągu ostatniego kwartału złoty osłabił się o 13 proc. do euro i aż 22,5 proc. do dolara.
W kontekście spodziewanego spowolnienia gospodarczego w II połowie roku niski kurs złotego wydaje się korzystny. Zyskują polscy producenci, rentowność eksportu rośnie, a zagraniczne towary są wypierane z naszych półek. Rynki trochę nam pomagają. To osłabienie złotego ułatwia eksport, pozwoli utrzymać miejsca pracy w Polsce, jest naturalnym stabilizatorem.