Autorem pierwszego tweeta był założyciel serwisu, Jack Dorsey. Skrót “twttr” chyba się nie przyjął, ale cała reszta – owszem. Tweety, które są prostym i zwięzłym zapisem chwili w 140 znakach, przez siedem lat stały się ważnym elementem krajobrazu medialnego.
W 2007 roku pojawiły się pierwsze retweety (czyli po raz pierwszy “przekazano” tweety dalej) i hashtagi (czyli oznaczanie tematu znaczkiem #). W 2009 roku to właśnie z Twittera świat dowiedział się, że do rzeki Hudson spadł samolot. Potem serwis jeszcze wiele razy stawał się źródłem newsów – np. podczas tsunami w Japonii, Arabskiej Wiosny czy nawet powodzi w 2010 roku w Polsce.
Tweetować zaczęli wszyscy ważni ludzie: celebryci, politycy, dziennikarze. Ci ostatni siedzą zresztą na Twitterze nie tylko po to, by informować, ale też by wiedzieć wszystko szybciej niż inni. W zeszłym roku konta na Twitterze założyli papież Benedykt XVI i polski premier Donald Tusk. Ważny mecz, inauguracja prezydentury w USA, premiera popularnego serialu – to wszystko jest masowo komentowane na Twitterze na żywo. W Polsce na razie to się sprawdza głównie w przypadku wydarzeń sportowych (wtedy mój timeline – czyli to, co Twitter miał przed Facebookiem – staje się jednym wielkim “goool”). Nie wykluczam, że istnieje jakiś świat równoległy, w którym z równym zapałem komentowane są na żywo odcinki “M jak miłość” – ale staram się nie zaprzątać tym głowy.
Z oficjalnych danych wynika, że Twitter ma 200 mln aktywnych użytkowników, którzy każdego dnia piszą 400 mln tweetów. Polski rekord to niecałe 2 mln real users według Gemiusa. Polacy przespali moment, kiedy zaczynał się szał na mikroblogi i do dziś nie mogą przekonać się do Twittera.
Dziwi mnie to, bo żadnego serwisu społecznościowego nie lubię tak jak Twittera. Przede wszystkim jest szybki i prosty – traktuję go trochę jak dodatkowego RSS-a. Nie ma niepotrzebnych udziwnień, nikt mi nie dyktuje, które informacje są ważniejsze, a które mniej ważne. Nikt nie papla bez sensu – limit 140 znaków jest moim zdaniem wystarczający, żeby przekazać każdą informację. Bardzo często po raz pierwszy widzę ważną wiadomość właśnie na Twitterze, a dopiero potem pojawia się ona na portalach i w TV.
A i pogadać jest z kim – na Twitterze nie brakuje świetnych ludzi, i nie mówię tu tylko o celebrytach i dziennikarzach. Nowe osoby, które piszą ciekawie, dzięki retweetom i #FF (Follow Friday – polecanie osób, które warto obserwować) szybko “robią karierę” i zaczynają być śledzone przez setki, a nawet tysiące użytkowników. Żeby jednak zostać zauważonym przez innych, trzeba samemu wyjść z inicjatywą – zacząć śledzić innych i rozmawiać z nimi.