To był najważniejszy punkt wczorajszych obrad zarządu PZPN. To, co miało być wizytówką kadencji Grzegorza Laty, jego następcy przekreślili. - Uznaliśmy, że nie będziemy realizować budowy nowej siedziby związku w miejscu i na warunkach uzgodnionych przez poprzednie władze - powiedział nowy prezes Zbigniew Boniek. - Mamy w tej sprawie opinie prawne, stwierdzające jednoznacznie, że jest to nieopłacalne. Nasze obawy potwierdziła firma Ernst & Young. Ernst & Young przygotował dla dziennikarzy prezentację "Ocena wykonalności planowanej inwestycji biurowej przy ulicy Wilanowskiej", ale ostatecznie jej nie przedstawiono. Boniek uznał, że mogłoby to być zbyt drastyczne, choć nie powiedział tego wprost. Podał jedynie informację, że teren pod planowaną siedzibę kosztował 130 procent więcej, niż wynosi w Warszawie średnia cena metra gruntu. Spytany, czy w świetle takich faktów złożył doniesienie do prokuratury, udzielił odpowiedzi wymijającej: - Każdy może popełnić błąd. Siedziba PZPN miała powstać w dzielnicy Wilanów, gdzie ceny gruntu są jednymi z najwyższych w stolicy. W dodatku budynek miał być usytuowany w miejscu wykluczającym podjechanie tam autokarem. - To jest szukanie dziury w całym. Obecna siedziba znajduje się przy ulicy Bitwy Warszawskiej 1920 roku, gdzie dojazd jest świetny, ale nigdy nie podjechał tam żaden autokar, bo nie ma takiej potrzeby. Autokar z piłkarzami jedzie na stadion, a nie do PZPN - powiedział "Rz" były prezes Grzegorz Lato. Ponieważ  PZPN poniósł koszty związane z kupnem działki i projektem siedziby, można mówić o wymiernych stratach. - Wolę stracić palec niż całą rękę - powiedział Boniek. - Usiądziemy z Warbudem, który miał budować biura w Wilanowie, i mam nadzieję, że jakoś dojdziemy do porozumienia. Nie jest powiedziane, że Warbud nie będzie realizował innego naszego projektu. Na razie biura przy Bitwy Warszawskiej mamy wynajęte do końca roku 2014, mamy więc dwa lata na podjęcie decyzji i ewentualne rozpoczęcie prac nad realizacją inwestycji. O nowej lokalizacji siedziby podczas obrad zarządu oficjalnie nie rozmawiano. Jak dowiedziała się "Rz", związek bierze pod uwagę wydzierżawienie lub kupno pawilonu znajdującego się obok Stadionu Narodowego, gdzie swoje biura ma Narodowe Centrum Sportu. Kiedy Stadion Dziesięciolecia pełnił swoje sportowe funkcje, mieściły się tam szatnie, w których rozbierali się najlepsi piłkarze świata - od Pelego przez Franza Beckenbauera po Kazimierza Deynę i Bońka właśnie. Taki wariant wydaje się prawdopodobny, ponieważ wraz z wyborem Bońka na prezesa zmieniły się radykalnie stosunki między najważniejszymi podmiotami w tej grze. PZPN z czasów Grzegorza Laty walczył z Ministerstwem Sportu, a Boniek z nim współpracuje, chwaląc sobie (z wzajemnością) kontakty z minister Joanną Muchą. Trzecim ogniwem jest spółka Pl.2012, która po przekształceniu w operatora Stadionu Narodowego Pl.2012 + gra z PZPN w tej samej drużynie. Wcześniej było to niemożliwe. Pl.2012 był uważany przez związek i zawiązaną przez UEFA spółkę, na czele której stał wiceprezes PZPN Adam Olkowicz, jako przedłużenie ministerstwa postrzeganego wrogo. Teraz zgoda powinna budować dosłownie i w przenośni. Boniek przyznał, że rozmawiał na temat siedziby z minister Muchą, a sytuację sondował też oficjalnie wiceprezes Marek Koźmiński. Zarząd postanowił, że od 1 stycznia roku 2014 roku z koszulek reprezentantów Polski zniknie logo PZPN. Pozostanie ono na wszystkich drukach, biletach, materiałach propagandowych i reklamowych, dresach, ale nie na koszulkach. Na nich będzie jedynie godło narodowe. Miejsce zwolnionego z funkcji dyrektora technicznego PZPN Jerzego Engela zajął Stefan Majewski. - Nic do Jurka nie mam - mówił Zbigniew Boniek. - Wspólnie z Michałem Listkiewiczem przyjmowałem go do pracy jako selekcjonera. Ale wiele się od tamtej pory zmieniło. Pracują nowi ludzie, jest nowy wiceprezes do spraw sportowych Roman Kosecki, więc chcemy, aby był też nowy dyrektor. Jurek dobrze się zasłużył, doczekał się również uznania w UEFA, gdzie jest członkiem prestiżowej Komisji Technicznej.