Niedawno kantory internetowe rosły jak grzyby po deszczu.
Teraz niektóre znikają, także dlatego, że banki chcą odzyskać pole. Od 2011 r., kiedy weszła w życie tzw. ustawa antyspreadowa, umożliwiająca posiadaczom kredytów walutowych spłacanie rat nie tylko w złotych, internetowe kantory przyciągały klientów jak magnes. Nic dziwnego, bo oferowały konkurencyjne kursy walut, wygodę i szybkość obsługi. Dzisiaj na rynku funkcjonuje około 30 kantorów internetowych. Ale niektóre zaczynają odpadać z gry. Niedawno, zaledwie po roku od startu, działalność zakończyła platforma wymiany walut GOCash, należąca do DM TMS Brokers. W tym samym czasie o ograniczeniu działalności poinformowała Giełda Walut. Zdaniem Pawła Majtkowskiego, głównego analityka Expandera, przyczyną może być fakt, że obecnie na tym rynku panuje bardzo duża konkurencja. Kantorom internetowym w drogę zaczynają wchodzić banki. Co prawda platformy internetowe w niektórych bankach działają dłużej niż niezależne kantory internetowe (np. R-Dealer Raiffeisena od 2009 r.), ale widać też zupełnie nowe inicjatywy. — Banki wyczuły po prostu biznes — twierdzi Marcin Krasoń z Open Finance. Jego zdaniem, bankowy kantor posiada wszystkie zalety niezależnych kantorów online, ale nie ma ich wad. Okazuje się, że społecznościowa platforma wymiany walut wygrywa zawody cenowe. Wszelkie rankingi i porównania najlepszych kantorów internetowych, które można znaleźć w Internecie nic tutaj nie pomogą. W przeciwieństwie do tradycyjnych kantorów internetowych, dzięki społecznościowej platformie wymiany walut można zaoszczędzić na prawdę duże pieniądze. Nic więc dziwnego, że korzysta z niej większość świadomych kredytobiorców.