Villa powstała w holenderskiej wsi Kamperland i jest częścią rządowego planu, mającego na celu odtwarzanie i działanie na rzecz ekologicznych obszarów całego kraju. Teren pod zabudowę Villi wydzielono ze szczególnie chronionego obszaru – żyje tu niezwykle dużo gatunków flory i fauny, podlegającej ochronie. W zamian za wydanie zgody na zabudowę tego obszaru, holenderski rząd nakazał inwestorowi przywrócenie wartości przyrodniczych temu terenowi, które zostało zniszczone przez rolnicze działania człowieka. Zgodę wydano w 2006 roku.

Działka o powierzchni 25 ha została przekopana, posadzono na niej 71 tys drzew (to jeden z warunków wydania zgody na zabudowę), a także wykopano ponad 70 tys metrów sześciennych ziemi na staw, nad którym góruje Villa Kogelhof. Jak mówi sam twórca projektu, architektom zależało na utrzymaniu „niezależności” budynku, który osadzony jest przecież na pustkowiu.

Sam design budynku budzi kontrowersje, dla jednych jest zwyczajnie nudny, innym przypomina rzeźbę. Budynek wzniesiony jest kilkanaście metrów nad powierzchnią tafli stawu, oparty jest na dwóch słupach w kształcie litery V z jednej strony oraz na betonowym, szerokim słupie wraz z drzwiami wejściowymi z drugiej strony. Sama część mieszkalna to oszklony prostopadłościan. Powierzchnia użytkowa nieruchomości to 700 m2, zlokalizowanych na dwóch poziomach. Wnętrze jest raczej jedną, wielką, otwartą przestrzenią. Tylko niektóre pomieszczenia zostały oddzielone taflą mlecznego szkła, takie jak choćby łazienka czy kuchnia. Podłogi zostały pokryte żywicą epoksydową, zaś meble pochodzą od takich znanych marek, jak Eileen Gray czy Le Corbusiera.

Poniżej lustra stawu znajduje się znajd do podziemnego garażu, gdzie znajduje się parking dla sześciu samochodów i ciągnika.

Wieś Kamperland, gdzie wybudowano ten obiekt, znajduje się na mało zamieszkanej wyspie (mieszka tu tylko ok. 2 tys osób). Tereny wyspy to głównie farmy wiatrowe i pola uprawne. I tutaj przechodzimy do ekologicznej części nieruchomości. Dom wyposażony jest we własny wiatrak, który zaopatruje dom w energię, śmieci poddawane są recyklingowi, ciepłą wodę uzyskuje się dzięki piecowi na biomase. Sama konstrukcja budynku sprawia też, że budynek jest bardziej przyjazny środowisku – chodzi przede wszystkim o zastosowanie odpowiednich materiałów. Szklana elewacja złożona jest z dwóch warstw- zewnętrzna to szkło, a wewnętrzna to materiał odbijający światło. Między tymi dwiema warstwami tworzy się duża ilość ciepła, którego głównym producentem jest słońce. Ciepło rozprowadzone jest po całym budynku dzięki specjalnemu systemowi wentylacji.

Kłopotliwa wydaje się być szklana elewacja, która teoretycznie pozbawia mieszkańców intymności. Dom stoi jednak w centrum ogromnej, 25 hektarowej działki, do którego jedzie się ok. 10 minut. Nie zachodzi więc obawa, że mieszkańcy zostaną narażeni na wścibskie tłumy gapiów.

Wszystkie powyższe atuty tej nieruchomości sprawiły, że projekt jest laureatem wielu światowych nagród architektonicznych. Projekt uzyskał również nominację do prestiżowej nagrody Mies van der Rohe Award 2015, gdzie przegrał jedynie z projektem...Filharmonii Szczecińskiej (co dla nas, Polaków, z pewnością jest dużym wyróżnieniem).

Villa Hogelhof jest również inspiracją dla wielu innych architektów, między innymi dla Polaka Roberta Skitka, który wziął pod lupę projekt holenderskiej willi, a następnie, przyznał na swoim architektonicznym blogu, że projekt Ruitera jest dla niego impulsem do stworzenia polskiego odpowiednika ultra ekologicznej i technologicznej willi. Projekt rzeczywiście zachwyca nie tylko jakością, ale przede wszystkim pomysłem na rekultywację terenów, zatem pozostaje tylko liczyć, że w przyszłości takich inwestycji będzie dużo więcej.

Katarzyna Surma, redaktor wgn.pl