Od szczytu górki cenowej w 2007 – 2008 roku bardziej staniały mieszkania używane niż nowe. W „najdroższym” dla rynku pierwotnego I kw. 2008 (dane NBP) nowe mieszkania w głównych miastach (Warszawa, Wrocław, Kraków, Gdańsk, Gdynia, Poznań, Łódź) kosztowały średnio 7300 zł/ mkw. Obecnie jest to 6400. A więc w ciągu 7 lat ceny na rynku pierwotnym spadły o około 12 proc.

Na rynku wtórnym szczyt górki cenowej przypadał na III kw. 2007, gdy średnia dla wyżej wymienionych miast wynosiła 6960 zł. Obecnie jest 5620 zł/mkw. Oznacza to, że mieszkania używane staniały średnio o około 20 proc.

Na wszystkich największych rynkach, włącznie z Krakowem i Warszawą są dziś tańsze od nowych. Konkurencyjność cenowa przejawia się jednak również w tym, że często okazują się tańsze od tych oferowanych w ramach MDM.

Przykładem może być Poznań, gdzie średnie ofertowe ceny mieszkań używanych (dane NBP) wynoszą około 4900 zł/ mkw., tymczasem limity MDM są na poziomie 5900 zł. W Gdańsku średnia cen transakcyjnych z rynku wtórnego to obecnie 5000 zł, tymczasem nowy limit MDM wynosi 5300 zł.
Czy klienci zdecydują się zapłacić nieco więcej (różnicę częściowo pokryje państwowa dopłata) by cieszyć się z mieszkania nowego, do którego dopłacą jeszcze kilkadziesiąt tysięcy złotych, by je wykończyć?

Oczywiście wszystko zależy od tego jaka jest specyfika rynku. MDM na pewno ma większe szanse tam, gdzie pula mieszkań do wyboru jest duża i chodzi o lepsze lokalizacje. Za takie mieszkania trzeba jednak sporo zapłacić. We wspomnianym wcześniej Poznaniu limit MDM jest na poziomie średniej cenowej z rynku pierwotnego, tymczasem poznański rynek wtórny oferuje mieszkania w bardzo dobrych centralnych lokalizacjach, w cenach często nie przekraczających 5000 zł za metr.

Największa przecena na rynku wtórnym dotknęła przede wszystkim budownictwa z wielkiej płyty. Za takie mieszkania płaci się przeciętnie o około 10 proc. mniej niż wynosi lokalna średnia dla rynku wtórnego. Polacy jednak wcale nie odwrócili się od bloków. Dzięki niskim cenom jest to alternatywa dla ludzi z gorszą zdolnością kredytową, ale też potencjalnie atrakcyjna lokalizacja nawet dla lepiej uposażonych, którzy wybierając między blokiem a nowym osiedlem w ramach MDM, za to na peryferiach miasta, często wybiorą właśnie blok.


Przewagą rynku wtórnego jest również prostota transakcji. Nie trzeba kupować ‘dziury w ziemi” i być niepewnym finalnego skutku oraz bezpieczeństwa inwestycji. Co więcej, nie trzeba mieć też dodatkowych kilkudziesięciu tysięcy złotych na wykończenie mieszkania. Oczywiście przy założeniu, że kupujemy lokal w dobrym stanie.

Na koniec warto zaznaczyć, że dysproporcja cenowa między rynkiem wtórnym a pierwotnym zaczęła rosnąć, odkąd skończył się program „Rodzina na swoim” a rynek wtórny nie został uwzględniony w  programie MDM. Jego twórcy liczyli, że w ten sposób „zachęcą” do kupowania mieszkań nowych z dopłatą, a tymczasem póki co efekt okazuje się w dużej mierze odwrotny. Rynek wtórny stał się tańszy nawet wobec MDM i jest wobec niego silną konkurencją.

Marcin Moneta, Dział Analiz WGN