Restauracje, kawiarnie, puby, dyskoteki itp. w weekendy mogą być czynne do północy. W nich wałbrzyszanie najpóźniej do trzeciej nad ranem będą mogli się bawić jedynie na zamkniętych imprezach (wesela, studniówki itp.). Radni uznali, że w ten sposób poprawią bezpieczeństwo osób mieszkających w sąsiedztwie sklepów i lokali rozrywkowych. W zeszłym roku podobny pomysł miały władze Wrocławia, zakazując sprzedaży alkoholu w sklepach w ścisłym centrum po 21. Ale wojewoda uznał, że należałoby wówczas zakazać również sprzedaży w restauracjach i pubach. Wałbrzych wyciągnął z tego wnioski. Radykalny projekt wyszedł z wałbrzyskiego ratusza, a prezydent miasta Roman Szełemej jest zaskoczony reakcją sklepikarzy, bo społeczne konsultacje (m.in z Federacją Konsumentów i organizacjami przedsiębiorców) trwały kilka miesięcy i nikt nie protestował. – Urzędnicy nie chcą przecież zrobić na złość przedsiębiorcom – zaznacza. Prezydent tłumaczy, że źródłem takiego rozwiązania były liczne skargi mieszkańców na burdy, pijackie awantury i hałas w okolicy sklepów nocnych, pubów czy dyskotek. – Problem dotyczy kilkudziesięciu placówek. Nie chodzi o wprowadzanie prohibicji – zapewnia Szełemej. – Alkohol nadal będzie można kupić np. na stacjach benzynowych. Radny Lubiński przewiduje, że wódkę będą teraz przywozić taksówkarze z Tesco, które mieści się w Szczawnie-Zdroju, za administracyjnymi rogatkami Wałbrzycha,  ale de facto scalonym z nim w jeden organizm. – Padną za to niewielkie sklepy, które z supermarketami mogły konkurować, tylko handlując w nocy – zauważa. – W ten sposób Wałbrzych umocni pozycję Dolnego Śląska jako lidera w ogólnopolskim rankingu plajtujących przedsiębiorców. Szełemej zapowiada, że w przyszłym tygodniu zorganizuje spotkanie właścicieli sklepów i restauratorów z udziałem policji. – Przepis można jeszcze zmienić – zaznacza. – Zastanowimy się, jak pogodzić wolność gospodarczą z koniecznością zapewnienia mieszkańcom bezpieczeństwa i spokoju. Prezydent liczy na ewentualną deklarację policji, że zwróci ona szczególną uwagę na te miejsca przy patrolowaniu miasta w nocy. Wyklucza raczej, by zajęła się tym straż miejska. 
– Zaraz rozpoczęłaby się dyskusja o zwiększanie kosztów dla pilnowania sklepów nocnych – wyjaśnia.