Niestety, brak możliwości zakupu lub budowy domów, a w przypadku mieszkań, tych z rynku wtórnego – tak skutek okrojonego programu rządowego wsparcia dla nabywców nieruchomości.
Ministerstwo Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej zdementowało przypuszczenia, zgodnie z którymi w nowym programie dopłat miałyby być zniesione limity ceny, po jakich nabywane mogą być nieruchomości. Wciąż więc tak jak programie „Rodzina na swoim” ograniczona ma być górna granica ceny, jaką będzie można zapłacić za nowe lokum. Plus jest jednak taki, że jeżeli komuś uda się kupić mieszkanie tańsze niż limit, to dopłatę dostanie do ceny mieszkania wynikającej z limitu. Przykładowo, jeżeli w Warszawie program „Mieszkanie dla młodych” pozwoli na zakup lokalu o cenie nieprzekraczającej 290 tys. zł (5,8 tys. zł za metr), a komuś uda się kupić lokal za 200 tys. zł (4 tys. zł za mkw.), to dostanie dopłatę na poziomie minimum dziesięciu procent liczonych od 290 tys. zł. Pamiętajmy jednak, że program jest dopiero na etapie koncepcji. Przed nami jeszcze konsultacje społeczne i międzyresortowe, a potem cały proces legislacyjny. Nie ma więc pewności czy, kiedy i w jakim ostatecznie kształcie wejdzie w życie zapowiadany program dopłat. Co najmniej przez pół roku nabywcy mieszkań nie będą więc mieli dostępu do żadnego państwowego wsparcia. Bez wątpienia w nowym programie dopłaty będą niższe. Gdyby w Warszawie potencjalny beneficjent kupił 50-metrowe mieszkanie za cenę 289,5 tys. zł, to w mógłby liczyć na pieniądze z budżetu w kwocie od 28,9 tys. zł (dla singli i rodzin bezdzietnych) do 57,9 tys. zł (dla rodzin z dziećmi, które doczekają się w nowym mieszkaniu trzeciej pociechy). W przypadku programu „Rodzina na swoim” rodzina (nawet bezdzietna) może liczyć na dopłatę w wysokości około 75,6 tys. zł. Jest to najbardziej dobitny przykład, który pokazuje, że bezdzietne rodziny będą w nowym programie mogły liczyć na mniej niż w obecnym.