"Gdzie nie ma kary, tam nie ma miary" – tak brzmi jedno z przysłów polskich. Choć prawda ta ma szersze potwierdzenie w życiu – w przypadku sędziów Sądu Najwyższego nie daje wiary. A jednak media chcą tego dowieść.
Jakiś czas temu, media donosiły o korupcji i kupowaniu korzystnych wyroków w Sądzie Najwyższym Doniesieniom tym zaprzeczył oficjalnie pierwszy Prezes Sądu Najwyższego. Dzisiejszy Dziennik.pl pisze, powołując się na "Gazetę Polską Codziennie", o konkretnej korupcyjnej sprawie w SN a dokładnie załatwianiu kasacji, która miała kosztować 2 miliony złotych. Jak podkreśla gazeta, gdyby te doniesienia miały się potwierdzić, to byłby to największy skandal sądowy w Polsce. Według "Gazety Polskiej Codziennie" dwóch milionów złotych żądali prawnicy za pozytywne rozstrzygnięcie skargi kasacyjnej w Sądzie Najwyższym. Chodziło o sprawę biznesmena, który przegrał proces sądowy o zapłatę 17 mln zł na rzecz swojego wspólnika. Prawnicy, którzy byli z biznesmenem w kontakcie, dali mu propozycję nie do odrzucenia zaproponowali "załatwienie sprawy". Ale miało to jego kosztować 2 mln zł. Pośrednikiem pomiędzy prawnikami a sędziami Sądu Najwyższego był sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego, który według gazety, odszedł niedawno w stan spoczynku. We wrześniu 2009 roku, po wybuchu afery hazardowej, mecenas powyższy i radca prawny zażądali od biznesmena Józefa Matkowskiego 2 mln zł, grożąc przy tym, że jeśli nie zapłaci, to jego skarga kasacyjna zostanie odrzucona. Józef Matkowski pieniędzy nie dał i 14 października 2009 roku Sąd Najwyższy odrzucił wniesiony wniosek o kasację wyroku.