Przedsiębiorstwa wodociągowe znów kilku-procentowo odchudzą nasze portfele.
Podwyżki, które zaplanowali będą bardzo zróżnicowane w poszczególnych miejscowościach. Wciąż wiele firm wodnych jest deficytowych. Ktoś przecież musi za to zapłacić. Obecnie metr sześcienny wody i ścieków kosztuje od 5,05 zł w Warce koło Warszawy do 48,48 zł w gminie Białogard koło Kołobrzegu – wynika z danych portalu www.cena-wody.pl. Różnice są gigantyczne, bo prawie dziesięciokrotne. Przy czym we wspomnianym Białogardzie gospodarstwa domowe płacą 16,85 zł za m3, a resztę po prostu płaci gmina. Tak dużego regionalnego zróżnicowania cen nie ma w przypadku żadnego innego produktu. To między innymi efekt wcześniejszych oraz tegorocznych podwyżek, które w 2012 r. najczęściej wyniosły od 7 do nawet 30 procent. Okazało się jednak, że w wielu przypadkach podwyżki te były wciąż niewystarczające, ponieważ nadal bardzo dużo średnich i wielkich firm wodociągowych jest deficytowych. Jak wynika z danych GUS, w pierwszym półroczu wśród 150 przedsiębiorstw pobierających i uzdatniających wodę oraz dostarczających ją do odbiorców aż 59 z nich (jest to 39,3 procent) miało ujemną rentowność. Jest to efekt między innymi tego, że przedsiębiorstwa czasem nie mogą uzyskać zgody gmin na zgłoszone podwyżki, choć na ogół są one kształtowane na takim poziomie, żeby dzięki nim firmy mogły uzyskać tylko nieco wyższy niż zerowy wynik finansowy. Po odrzuceniu taryf mają 90 dni na ich poprawienie. Jeśli w tym czasie następuje na przykład zmniejszenie przychodów i wzrost kosztów, to wtedy pojawiają się straty.