Przedziwnie zachował się rynek walutowy na koniec roku. Nastąpiła cudowna stabilizacja kursu euro, a dług nie przekroczył progów oszczędnościowych. A wydarzyło się to przez tajemniczą interwencję, do której nikt nie chce się przyznać.
Na kilka minut przed ogłoszeniem kursu, po którym wyliczony będzie dług publiczny, na rynku zamarły transakcje. Cena euro wyniosła więc 4,41. Inwestorzy podejrzewają, że Bank Gospodarstwa Krajowego, kierowany przez resort finansów, założył tajemnicze konto inwestorskie za granicą, a potem wykorzystał je do spowodowania zamieszania na rynku. Oficjalnie resort mówi jednak, że nie ma nic z tym wspólnego.
A dzięki tej magicznej transakcji udało się utrzymać dług publiczny poniżej 54 proc. PKB, czyli nie trzeba będzie ciąć wydatków.