Prawdziwa bomba kredytowa była w latach 2003-2008, gdzie Polacy masowo brali kredyty w obcych walutach, szczególnie we franku szwajcarskim. Po ostatnich przebojach z frankiem w roli głównej, podążając za nakazem Komisji Nadzoru Finansowego, banki wycofały się z oferowania kredytów walutowych. A to nie jedyny rygor, jaki narzuciła KNF. Podwyższono również limity wkładu własnego, który trzeba posiadać przy ubieganiu się o kredyt hipoteczny. Jeszcze w 2013 roku można było uzyskać kredyt bez posiadania wkładu własnego. W 2014 roku wymagany był już pięcioprocentowy wkład, a w 2015 banki oczekują dziesięciu procent. Docelowo, wkład własny ma wzrosnąć do dwudziestu procent w 2017 roku. Analitycy przewidują również podwyżki stóp procentowych. Zatem, nie dość, że niedługo coraz trudniej będzie można uzyskać kredyt hipoteczny, to jeszcze będzie on dużo droższy.

Warto na wstępie zaznaczyć, że w Polsce forma kredytu hipotecznego na trochę inny wymiar, niż na przykład w Stanach Zjednoczonych. W Polsce, jeśli nie spłacimy kredytu, to nie dość, że tracimy mieszkanie, to jeszcze odpowiadamy przed wierzycielem całym naszym majątkiem, a także przyszłymi dochodami,. Związane jest to z faktem, że w Polsce przyjęło się kredyt na cele mieszkaniowe mylnie określać mianem kredytu hipotecznego. Odmiennie jest w wyżej wymienionych Stanach Zjednoczonych, gdzie funkcjonuje klasyczna forma kredytu hipotecznego – w momencie zaprzestania spłacania kredytu, dłużnik traci nieruchomość, ale nic więcej. Dla lepszego odbioru, omawiany kredyt „hipoteczny”, jest oczywiście kredytem na cele mieszkaniowe.

Specjaliści podkreślają, że przy wyborze konkretnego kredytu, warto zwrócić uwagę, czy oparty jest on o stała stopę oprocentowania, przynajmniej przez większą część okresu kredytowego. Daje to realną szansę na określenie, ile będzie wynosiła rata za 5, czy 15 lat. Harmonogram spłat rat uzależniony jest od wysokości stóp procentowych i zmienia się zazwyczaj raz na kwartał. Gdy stopa maleje, maleje nasza rata, natomiast gdy stopa rośnie, to rośnie również wysokość raty, czasem nawet o połowę na przełomie kilku kwartałów.

Istotny jest również okres, na który kredyt ma być zaciągnięty. W Polsce ponad połowa kredytów przyznawana jest na okres od 25 do 35 lat. Przed podpisaniem takie zobowiązania, należy przeanalizować, bo nam się bardziej opłaca. Przy dłuższym okresie kredytowania, miesięczna rata jest niższa, ale koszt kredytu jest wyższy (czyli zysk banku). Nabiera to znaczenia w momencie, w którym rosną stopy procentowe – rata kredytu rośnie, a tym samym i zysk banku.

Referencyjna wysokość oprocentowania kredytów, określana jest średnią arytmetyczną wielkością oprocentowania podawane przez największe banki działające na rynku, w skrócie nazywana WIBOR. To jeden z najważniejszych parametrów, określający wysokość kwoty spłacanego kredytu. Do tego doliczana jest marża kredytu, najlepiej – przyzwoita marża. Chodzi tu o fakt, że powinna mieć stałą wartość przez cały okres kredytowania. Niskie marże oferowane przez banki (zwłaszcza te, których wartość wynosi poniżej 1 %) to zazwyczaj haczyk stosowany przez banki. Przecież marża to zarobek dla banku, a to musi mieć swoje odbicie w cenie. Jeśli bank oferuje niską marżę, to rekompensuje sobie zarobek w inny sposób, na przykład obligatoryjnymi ubezpieczeniami lub dużymi kosztami prowadzenia rachunku.

And last but not the least. Uczciwa współpraca na linii klient-bank. Pomijając już rolę UOKiK w całej procedurze kredytowej, żaden wiarygodny bank nie będzie stosował w swoich umowach klauzul niedozwolonych, w obrocie prawnym nazywanych abuzywnymi. Nie będzie też zmuszał swojego klienta do podpisania kilkunastu aneksów do umowy, jeśli, przykładowo, wartość nieruchomości spadnie, grożać, że w razie braku podpisu, wypowie umowę kredytową. Codzienną praktyką już jest karanie kredytobiorców za drobne spóźnienia w spłatach rat, zamiast nawiązania kontaktu. A należy pamiętać, że jest to nie tylko czarny pijar dla banku (w końcu to umowa kredytowa to umowa wzajemnego zaufania), ale również działania na własną szkodę – bank mniej straci na wakacjach kredytowych niż przymusowej egzekucji.

Monika Prądzyńska, Dział Analiz WGN