Przypomnijmy, 15 stycznia 2015 roku Szwajcarski Bank Centralny ogłosił, że uwalnia swoją walutę, powodując tym samym niemałe zamieszanie na światowych rynkach. Przed 15 stycznia SNB utrzymywał sztywny kurs franka, co oznaczało, że 1 euro mogło kosztować nie mniej niż 1,20 franka. Uwolnienie waluty spowodowało gwałtowny wzrost wartości franka względem złotego i właśnie wtedy zobaczyliśmy magiczne 5,19 zł za 1 CHF, mimo że dzień wcześniej kosztował on „tylko” 3,57 zł. I w tym właśnie dniu w Polsce, grupa składająca się z 550 tys osób zadłużonych we franku szwajcarskim znalazła się w centrum uwagi.
Ministerstwo Gospodarki zaproponowało rozwiązania w postaci, m.in. wydłużenia „wakacji kredytowych” nawet do 3 lat, choć obecnie banki przewidują taki okres zawieszenia spłat od miesiąca do roku czasu.
Kontrowersyjnym założeniem ustawy jest procedura przewalutowania kredytu na złotówki, a następnie wartość przeliczonego w złotówkach kredytu ma być porównana z analogicznym kredytem, ale od początku zaciągniętego w złotówkach. 90 % wartości różnicy miałoby być umarzane na korzyść kredytobiorcy, choć w pierwotnej wersji ustawy mowa była tylko o 50 %. I to pierwotne założenie wydawałoby się być rozsądnym rozwiązaniem, rozkładając wartość strat po równo między obie strony umowy. Abstrahując od tego, że banki sporo zarobiły na kredytach udzielonych we frankach szwajcarskich (bo przecież o to chodzi), to nie ma żadnego moralnego prawa, które pozwalałoby karać kredytodawców za zaistniałą sytuację i obciążać ich odpowiedzialnością.
Entuzjaści tego ustawowego rozwiązania uważają, że banki są po części winne obecnej sytuacji kredytobiorców, ponieważ nie informowały w sposób dostateczny swoich klientów o ryzyku związanym z zadłużeniem w obcej walucie, w tym, we franku szwajcarskim.
Analitycy Działu Kredytowego WGN zgodnie twierdzą, że ustawa w obecnej formie nakazuje bankom subwencjonować konkretną grupę odbiorców, a to, docelowo, oddziaływać będzie na wszystkich obecnych i przyszłych kredytobiorców. Specjaliści z Komisji Nadzoru Finansowego obliczyli, że na takich subwencjach banki stracą nawet do 22 mld złotych (a co za tym idzie, także i budżet państwa). Jak podaje Krzysztof Kalicki, przy zastosowaniu mnożnika 8 (relacja kredytu do kapitału) całkowita strata może wynieść nawet 160 mld złotych. Należy się spodziewać również coraz większych problemów z uzyskaniem kredytów w przyszłości, bo przecież banki dużo ostrożniej będą podchodziły do pożyczania pieniędzy na inwestycje, nie tylko te nieruchomościowe. A to z pewnością spowolni rozwój sektora gospodarczego.
Jak wynika z opinii Komisji Nadzoru Finansowego, sytuacja, w której bank umarza ułamek kredytu może nastąpić tylko w sytuacji, w której kredytobiorca nie jest w stanie spłacać rat, a wartość kredytu jest wyższa niż wartość mieszkania.
Należy zadać sobie pytanie, czy możliwym jest działanie takiej ustawy przy stosowaniu jednej z głównych zasad państwa demokratycznego „lex retro non agit”. Łacińska paremia zakazująca stosowania prawa wstecz to wręcz fundament polskiego ustawodawstwa, a mimo to, ustawa o frankowiczach jest jej zaprzeczeniem. Prócz wyżej wymienionych skutków wejścia ustawy w życie w obecnej formie, należy również spojrzeć na problem długofalowo. Jak przewidują analitycy WGN, sytuacja szeroko odbije się na giełdzie, na której braknie i kapitału, i inwestorów. Koniec końców, brak jednego i drugiego będzie oznaczało, że nie będzie z czego subsydiować deficytu budżetowego, a wtedy rząd uderzy w nasze kieszenie podnosząc podatki.
Opinia publiczna obecnie jest zgodna co do tego, że projekt ustawy, który obecnie znajduje się w Senacie, wróci z powrotem na etap prac sejmowych.
Nie oznacza to jednak, że frankowicze zostają kompletnie bez pomocy. Banki na bieżąco przeprowadzają restrukturyzacje kredytów, bo dla obu stron, zarówno kredytobiorców, jak i kredytodawców, ta opcja jest korzystna. Procedura ta pozwala dostosować warunki kredytu do obecnych możliwości finansowych spłacającego, dzięki czemu, banki odzyskują swoją należność bez potrzeby przeprowadzania działań egzekucyjnych. Mowa tu przede wszystkim o zmianach terminów, wydłużeniu okresu kredytowania, czy zmianie wysokości rat. Również Związek Banków Polskich nie pozostał obojętny na sytuacje kredytobiorców zadłużonych w obcych walutach, stworzył on specjalny program pomocowy dla tych, którzy spełniają odpowiednie warunki socjalne.
Katarzyna Surma, redaktor wgn.pl