Rząd chce znieść limit wieku dla uczestników MDM – do tej pory by z niego skorzystać trzeba było mieć mniej niż 35 lat. W przypadku małżeństw – przynajmniej jeden ze współmałżonków musiał być młodszy niż ustawowy wiek. Po proponowanych zmianach ta zasada ma już nie obowiązywać, ale tylko dla rodzin z przynajmniej trójką lub więcej dzieci.
Dla takich rodzin (lub osób samotnie wychowujących przynajmniej troje dzieci) adresowana jest również kolejna – jedna z bardziej kontrowersyjnych zmian. Będzie można starać się o wsparcie w MDM, mimo, że jest się już właścicielem mieszkania. Przestanie obowiązywać zasada, zgodnie z którą lokal kupiony w MDM ma być pierwszym własnościowym dla kredytobiorcy.
Rząd, który najwyraźniej mocno przejął się faktem, że dziś głównym motorem napędowym MDM są single (w zeszłym roku na 14 tys. umów z MDM, tylko niecałe 40 dotyczyło rodzin z trójką i więcej dzieci) proponuje też większe wsparcie dla rodzin z dziećmi – podstawą do jego naliczenia będzie nie 50 mkw. mieszkania, jak obecnie – a 65 mkw. Osoby i rodziny z dwójką dzieci będą mogły otrzymywać dofinansowanie wkładu własnego w wysokości 20 proc. wartości odtworzeniowej (obecnie jest 15 proc.), natomiast w przypadku trójki dzieci i więcej – dopłata wyniosłaby 30 proc. (obecnie jest 15 proc.).
Ma się również zwiększyć pula dostępnych mieszkań poprzez objęcie programem także budownictwa spółdzielczego oraz tych nieruchomości, które są wynikiem przebudowy, dobudowy, adaptacji kolejnej części. Ustawodawca chce też, by do umowy kredytowej, jeśli uczestnik programu nie ma wystarczającej zdolności, mógł przystąpić dowolny „dodatkowy kredytobiorca”, o ile oczywiście wyrazi zgodę. Obecnie mogą być to tylko członkowie najbliższej rodziny.
Co się natomiast zasadniczo nie zmienia w MDM? Sam sposób naliczania i rodzaj wsparcia (dopłata do wkładu własnego, mieszkania objęte limitami cenowymi, brak weryfikacji uczestników w oparciu o zarobki itp.) oraz brak objęcia programem mieszkaniowego rynku wtórnego. Można powiedzieć co prawda, że zmiana zgodnie z którą nieruchomości po adaptacji będą mogły być sprzedawane w ramach MDM, jest pewną furtką dla rynku wtórnego, ale wydaje się raczej, że to jest również raczej ukłon do deweloperów, którzy zajmują się takimi inwestycjami.
Brak w MDM rynku wtórnego to brak nieruchomości bardzo często tańszych nawet od mieszkań mieszczących się w limitach programu. W małych miastach Mieszkanie dla Młodych de facto jest fikcją, bowiem deweloperzy albo nie budują tam wcale, albo bardzo mało.
Kontrowersyjne jest też przyznanie wsparcia rodzinom (owszem – przynajmniej z trójką dzieci) dla których mieszkanie w MDM nie musi być pierwszym własnościowym. Rodzi się pytanie, czy tacy kredytobiorcy wyposażeni już we „własne m” powinni być wspierani z państwowych pieniędzy, by mogli sobie kupić kolejne, czy też powinni wziąć udział po prostu w normalnej grze rynkowej i np. sprzedać swoje mieszkanie?
Oczywiście – szczytne jest to, że wsparciem rząd obdarza rodziny z dziećmi – ale niewiele zmienia się w kwestii dostępności kredytów dla naprawdę nisko zarabiających, a w dodatku z dziećmi. Ratunkiem dla nich miały być m.in. tanie państwowe czynszówki na wynajem - już wiadomo, że wcale nie będą one tanie.
Przypomnijmy, że obecnie na barkach samorządów leży ciężar udostępnienia takim osobom mieszkań socjalnych. Nic się więc nie zmienia dla ludzi z niską zdolnością kredytową. Co prawda – wg nowych zapisów – poszerzy się grono ewentualnych dodatkowych kredytobiorców, ale wydaje się to daleko niewystarczające.
Wątpliwe jest też przekonanie rządu, że dużo większe dopłaty w dużej skali skłonią rodziny z dziećmi do kupowania mieszkań na kredyt. Być może taki efekt uda się wywołać u ludzi, którzy już mają mieszkanie i chętnie zamienią je na większe korzystając z państwowych pieniędzy. Wątpliwe jednak, czy rzeczywiście są to ci najbardziej potrzebujący.
Genowefa Marciczkiewicz WGN Nieruchomości