Polacy rezygnują z zadłużania się na rzecz zakupu własnego mieszkania. Nie pomagają w tym rekordowo niskie stopy procentowe oraz stabilne ceny mieszkań. W minionym roku nie pomogła nawet perspektywa wycofania z rynku kredytów na 95 proc. wartości nieruchomości.
„Rok 2014 był najsłabszym okresem dla sektora hipotecznego od roku 2005. Zarówno liczba (174 tys.) kredytów udzielonych w roku 2014, jak i ich wartość (36,8 mld zł)  zamknęły się wynikiem słabszym nawet od tego uzyskanego w kryzysowym roku 2009 (189 tys. kredytów na łączną kwotę 39 mld zł).  Niskie oprocentowanie kredytów złotowych i atrakcyjne ceny nieruchomości, nie były w stanie nakłonić potencjalnych nabywców mieszkań do zaciągnięcia długoterminowego zobowiązania hipotecznego”  – napisano w raporcie dla ZBP.

W ostatnim kwartale minionego roku zawarto niecałe 43 tys. umów kredytowych (wg raportu Amron – Sarfin dla Związku Banków Polskich) , czyli o 1,5 proc. mniej w porównaniu do wcześniejszego kwartału. Wartość zawartych umów wyniosła 9,1 mld zł, co również było wynikiem gorszym (o 0,77 proc.). W porównaniu do analogicznego okresu ubiegłego roku (IV kw. 2014 r./ IV kw. 2013 r.), wartość udzielonych kredytów spadła o 9,61%, natomiast  ich liczba o 5,33%.

Jak więc to się dzieje, że mimo złych danych z rynku kredytowego, deweloperzy ogłaszają, że 2014 był najlepszym rokiem od wielu lat, a mieszkania sprzedawały się świetnie? Ciężko na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć. Na pewno motorem sprzedaży nie był program MDM, którego udział w rynku okazał się daleko niewystarczający, a wykorzystanie środków na 2014 nie przekroczyło nawet połowy.

Wg bankowców popyt na mieszkania ratowali inwestorzy, którzy albo kupowali za gotówkę, albo wycofywali środki z lokat czy innych instrumentów finansowych i inwestowali je w mieszkania z myślą o rynku najmu, który – zwłaszcza w Warszawie – daje szansę na większe stopy zwrotu.
Co ciekawe – obecnie statystyczny Kowalski może sobie pozwolić na mieszkanie dużo bardziej niż jeszcze rok temu. Tak przynajmniej wynika z Indeksu Dostępności Mieszkaniowej (IDM) M3. Pokazuje on kwartalne zmiany w dostępności mieszkania dla przykładowej rodziny składającej się z dwóch pracujących osób i dziecka starszego.  W ostatnim kw. 2014 dostępność była najwyższa od 2006 roku. Złożyło się na to m.in. najniższe w historii oprocentowanie kredytów (spadek o blisko 6 proc. – realne oprocentowanie kredytów na koniec roku wynosiło 5 proc.), nieznaczny spadek cen nieruchomości (w największych miastach o 1,15 proc. w 2014),  do tego znacznie wzrosły dochody – w porównaniu do wcześniejszych kwartałów o ponad 4,2 proc. Nieznacznie spadły też koszty utrzymania. Wszystko to przełożyło się na wzrost wartości IDM aż o 13,75 proc. I mimo to, nie przełożyło się to na większe zainteresowanie kredytami.

Jak zadłużaliśmy się na koniec 2014 roku? Jak już mówiliśmy – w rozruszaniu rynku kredytowego nie pomogła nawet perspektywa wycofania kredytów na 95 proc. wartości nieruchomości. Co prawda pod koniec roku chętniej z nich korzystaliśmy, ale większego „szturmu na banki” nie było. Od października  do grudnia 2014 roku nastąpił wzrost (o 1,77 p.p.) nowo udzielonych kredytów o wskaźniku LtV powyżej 80%. Kredyty te stanowiły 48,90% wszystkich udzielonych w badanym kwartale. W tym samym okresie nastąpił spadek udziału kredytów o wskaźniku LtV na poziomie  od 50 do 80% – również o 1,77 p.p.

Jeśli chodzi o czas trwania umowy - zdecydowanie najczęściej kredytowaliśmy się na najdłuższy możliwy okres, czyli od 25 do 35 lat. W IV kw. 2014 takich kredytów było 63 proc. Przeciętny Polak zadłużał się w złotówkach na 206 tys. zł. Najchętniej braliśmy kredyty w wysokości od 100 do 200 tys. zł (34 proc.) oraz od 200 do 300 tys. (22 proc.). Kredyty powyżej 500 tys. zł stanowiły zaledwie 5 proc. udzielonych, a te powyżej miliona złotych – 0,5 proc.

Co czeka rynek kredytów hipotecznych w 2015 roku? Bankowcy nie są optymistami. Wg ZBP bez zmian systemowych i postulowanego uruchomienia oszczędnościowych kas budowlanych, które premiowałyby wieloletnie oszczędzanie na mieszkanie, problemy mieszkaniowe Polaków będą rosły, co przełoży się m.in. na dodatkową falę emigracji.

W tym roku nie widać symptomów zmian na rynku kredytowym. Stopy procentowe już są najniższe w historii i dalsza obniżka i tak nie przełoży się na rozkręcenie akcji kredytowej. Niewiele pomoże też uatrakcyjnienie programu MDM, z którego korzystają ludzie już w większości zdecydowani zaciągnąć kredyt. Dodatkowo bodźcem hamującym akcję kredytową będzie wzrost do 10 proc. minimalnego wkładu własnego, co zastopuje w chęci kupna wielu ludzi, którzy nie mają kapitału. Wiele więc wskazuje na to, że bez wyraźnej poprawy koniunktury w całej gospodarce, tegoroczne wyniki nie będą zasadniczo różnić się od tych z 2014 r.

Marcin Moneta, Dział Analiz WGN