MIESZKANIA
O poprawie koniunktury może świadczyć wzrost liczby nowo rozpoczynanych inwestycji (o 2,6 tys. więcej rok do roku). Rośnie zwłaszcza budownictwo deweloperskie w największych miastach, co by oznaczało, że rzeczywiście nastroje w branży są lepsze. Zwiększyła się również liczba pozwoleń na budowę – o 4,1 tys. rok do roku.

W raporcie NBP zaznaczono również, że po drugiej połowie 2013 roku, gdy wyraźnie wzrosła sprzedaż i po końcówce roku, kiedy była ona wspomagana wycofaniem kredytów na 100 proc. wartości nieruchomości, dobre wyniki sprzedażowe jeśli chodzi o mieszkania udało się utrzymać również w pierwszej połowie 2014. Nie można jednak mówić o wyraźnym dalszym wzroście sprzedaży, a raczej o jej stabilizacji, bowiem jak czytam dalej we wnioskach z raportu – po tym jak deweloperzy wprowadzili zwiększoną liczbę inwestycji „na największych rynkach obserwowano wzrost liczby nie sprzedanych kontraktów na budowę mieszkań."

A więc mamy do czynienia z popytem jeśli chodzi o mieszkania, który – owszem – jest lepszy niż jeszcze w pierwszej połowie 2013 roku i w okresie dołka 2011 – 2012, ale nie ma mowy – przynajmniej na razie – o dalszej dynamicznie wzrastającej sprzedaży, o czym przekonali się deweloperzy, którzy rzucając większą liczbę ofert na rynek pozostali z większym odsetkiem lokali niesprzedanych, jeśli mamy na myśli mieszkania z rynku pierwotnego.

Na fakt, że popyt wcale dynamicznie nie rośnie, może wskazywać też poziom cen za mieszkania. Te właściwie się nie zmieniają. Od kilku już kwartałów ruchy cenowe za mieszkania są nieznaczne. Nie odgrywają większego znaczenia. W drugim kwartale ceny transakcyjne mieszkań na rynkach pierwotnych i wtórnych 7 największych miast były stabilne – podaje NBP. Obserwowano niewielki wzrost cen mieszkań na rynkach pierwotnych 9 pozostałych miast stolic województw. Z kolei w Warszawie, po wzrostach w 2013 r.,  dominuje obecnie raczej stabilizacja cen transakcyjnych na rynku pierwotnym oraz niewielki spadek jeśli chodzi o mieszkania na rynku wtórnym.



KREDYTY HIPOTECZNE
Wydawałoby się, że ożywienie, o którym mówią deweloperzy, powinno mieć swoje odbicie w danych o kredytach hipotecznych, tymczasem wyraźnych wzrostów w liczbie i wartości udzielonych kredytów nie widać. Owszem – niewielkie wzrosty są, ale nie odbiegają one zasadniczo od poziomów z drugiej połowy 2013 roku. Przypomnijmy, że mamy do czynienia z bardzo atrakcyjnymi obecnie warunkami kredytowania – historycznie niskimi stopami procentowymi i ciągle jeszcze niskim poziomem wymagalnego wkładu własnego. Wszystko to, jak i rządowy program dopłat MDM, powinny generować popyt na kredyty hipoteczne, tymczasem dane są rozczarowujące. W drugim kwartale wartość udzielonych kredytów była na poziomie 8,6 mld zł i nie odbiegała od wyników z II poł. 2013.

Jak napisano w raporcie NBP: liczba nowych umów na kredyty mieszkaniowe zwiększyła się nieco, jednak akcja kredytowa mierzona faktycznymi wypłatami kredytów utrzymuje się na stabilnym poziomie - zarówno w skali całego kraju, jak też na największych rynkach.

NIERUCHOMOŚCI KOMERCYJNE
Wnioski NBP dotyczące tego rynku zgadzają się z innymi raportami i opiniami obserwatorów. Jeśli chodzi o powierzchnie biurowe w niektórych dużych miastach (zwłaszcza w Warszawie) można już mówić o powoli rosnącej nadpodaży, która będzie skutkować zwiększonym poziomem pustostanów (nawet do 20 proc.). Obecnie realizowanych jest kilka dużych projektów biurowych w stolicy, co wpłynie na ten efekt.
Z kolei jeśli chodzi o powierzchnie handlowo - usługowe również widać nasycenie rynku, zwłaszcza w dużych miastach, co powoduje kumulację nowych inwestycji w mniejszych ośrodkach. Oba te segmenty biurowy i handlowy są teraz we władzy najemców, którzy mają większą możliwość wywierania presji na niższe czynsze.

PODSUMOWANIE
Wnioski, jakie można wyciągnąć z raportu NBP za drugi kwartał tego roku są takie, że obecne ożywienie jeśli chodzi o nowe mieszkania albo ma dużo „płytszy” charakter, niż powszechnie się oczekuje, albo żadnego ożywienia nie ma i mamy do czynienia jedynie z przejściową, lekką poprawą koniunktury. Na pewno nieporównywalna z obecną sytuacją jest ta z okresu 2007 – 2008, czyli boomu jeśli chodzi o kredyty mieszkaniowe, jak i dynamicznego wzrostu cen za mieszkania. Wydaje się raczej, że zasadne jest określanie obecnej sytuacji na rynku jako stabilizacji, w której – przynajmniej na razie - nie widać silnego trendu wzrostowego.

Monika Prądzyńska
Dział Analiz WGN