Nie ma dobrych wieści z rynku kredytowego. Teoretycznie w związku ze zmianami w bankowej rekomendacji S i obowiązkiem posiadania wkładu własnego przy zaciąganiu zobowiązania, kredyty powinny być tańsze. Tymczasem jest odwrotnie – od początku roku marże banków idą w górę.
Eksperci wskazują na kilka istotnych czynników wpływających na taki stan rzeczy. Obecnie średnie marże przy kredycie na 95 proc. wartości nieruchomości wynoszą około 2 procent. Jeśli kredytobiorca wyłoży 25 proc. wkładu własnego, wtedy przeciętna marża będzie oscylowała wokół 1,75 proc. Jak więc widzimy taniej jest dopiero wtedy, gdy wyłożymy o wiele więcej własnej gotówki, niż wymagane w tym roku 5 proc. Jest to za mało, by w znaczący sposób zmniejszyło się ryzyko finansowania ze strony banków. To oczywiście też mało, by znacznie podnieść zdolność kredytową klienta.
Dlatego jeśli liczymy na niską marżę, szybciej się jej doczekamy przychodząc do banku z kwotą stanowiącą przynajmniej 10 procent wkładu własnego.Nieznacznie, ale jednak wzrosło też oprocentowanie. Co prawda –
stopy procentowe pozostają ciągle na historycznie niskimi poziomie, ale stawka WIBOR lekko podskoczyła (WIBOR 3M w grudniu z 2,65 do 2,71 proc.).
Niestety podwyżek marż nie da się tłumaczyć jedynie niskim wkładem własnym, czy lekkim wzrostem WIBOR. Wszystko wskazuje na to, że banki szukają po prostu dodatkowych źródeł dochodów, w związku z planowanym wprowadzeniem tzw. rekomendacji U, która ograniczy czerpanie wpływów z ubezpieczeń kredytów.
Komisja Nadzoru Finansowego zaobserwowała nieprawidłowości i nadużycia w tym zakresie, dlatego właśnie pojawił się projekt rekomendacji U. M.in. nadzorowi finansowemu nie spodobało się, że często
banki występowały w dwóch rolach – ubezpieczającego i pośrednika ubezpieczonych. Ponadto zwrócono uwagę na fakt, że często klienci nie byli właściwie i rzetelnie informowani o ubezpieczeniach, a te niewystarczająco zabezpieczały ich interesy. Ponadto często zdarza się tak, że ubezpieczony kredytobiorca de facto nie jest stroną
ubezpieczenia. Niejednokrotnie, na mocy umowy między bankiem a towarzystwem ubezpieczeniowym, ubezpieczyciel obejmuje grupową ochroną kredytobiorców. W tym przypadku bank występuje w roli pośrednika ubezpieczeniowego i pobiera prowizję od towarzystwa. Ponieważ często prowizja jest tym wyższa im niższa szkodowość ubezpieczenia, bankowi nie zależy na zapewnieniu bezpieczeństwa klientów, a w roli pośredników tylko one mogą dochodzić świadczeń od ubezpieczyciela. W takiej sytuacji ubezpieczenie jest dla klienta nic nie warte, stanowi po prostu kolejny
koszt kredytu i nie zabezpiecza jego bezpieczeństwa.
Dlatego też projekt rekomendacji U zakłada unormowanie kwestii ubezpieczeń. Przede wszystkim to klient ma móc wybrać, u jakiego towarzystwa chce być ubezpieczony.
Bank ma tylko podać kryteria wynikające z wymaganego zakresu ochrony ubezpieczeniowej. Bank nie może też ograniczać woli klienta jeśli ten chce być indywidualnie ubezpieczony i nie powinien go przymuszać do wyboru ubezpieczeń grupowych, gdzie bank występuje jako ubezpieczający. Musi też wyraźnie określić, czy występuje w roli pośrednika ubezpieczeniowego czy ubezpieczającego. KNF oczywiście kładzie również nacisk na pełne informowanie o zasadach
ubezpieczenia, przedstawianie klientowi całościowej umowy w tej sprawie.
Banki powinny posiadać też regulaminy procedury postępowania w przypadku ubezpieczeń, w ramach których ubezpieczyciel może występować z roszczeniem regresowym do klienta banku.
Mają też zapewnić możliwość dochodzenia roszczeń wynikającego z ubezpieczenia dla rodziny, bądź spadkobierców ubezpieczonego, czy wreszcie dla nich samych.
Jak więc widzimy nadzór finansowy wytrącił bankom oręż w postaci dowolnego i często arbitralnego ‘narzucania” klientom określonych ubezpieczeń. Możliwość wyboru ze strony ubezpieczonego stawia pod znakiem zapytania ewentualne prowizje banków współpracujących z określonym towarzystwem ubezpieczeniowym.
Eksperci, którzy obserwują
rynek kredytów, właśnie w rekomendacji U i chęci powetowania sobie „strat’ z tytułu unormowania ubezpieczeń zawieranych wraz z kredytami widzą skłonność banków do obecnego podnoszenia marż kredytowych. Część ekspertów widzi w tym także skłonność do „powetowania” sobie spadku wpływów z tytułu tzw. opłat interchange, czyli transakcji kartami płatniczymi. Opłaty na mocy ustawy, która weszła w życie z początkiem stycznia spadły z 0,8-1,3 proc., w zależności od rodzaju karty i organizacji kartowej, do 0,5 proc. wartości transakcji. Prowizje z tytułu transakcji kartami stanowiły istotny element przychodów operacyjnych wielu banków, a nawet miały wpływ na zysk netto. Zgodnie z nową ustawą, która co prawda ustanowiła półroczny okres przejściowy na dostosowanie się do nowych przepisów, opłaty interchange spadły nawet o ponad 50 proc.
Obserwatorzy rynku uważają, że wzrost marż
kredytów jest właśnie podyktowany chęcią „odrobienia” mniejszych wpływów z tego tytułu, a także spodziewanego spadku poziomu prowizji z tytułu ubezpieczeń dla kredytobiorców.
Monika Prądzyńska / Dział Analiz WGN