W 1970 r. a więc u zarania epoki gierkowskiej na jednego mieszkańca przypadało zaledwie 13 metrów kwadratowych lokalu. Obecnie - Wg Małego Rocznika Statystycznego GUS z 2016 roku- na jedną osobę w naszym kraju przypada 27 metrów kwadratowych powierzchni (stan na 2015 r.). Wielkość ta sukcesywnie rośnie. W 2005 roku na jednego mieszkańca przypadało 23,2 mkw. Oznacza to, że w ciągu 10 lat wielkość naszych mieszkań na osobę wzrosła o 16 procent, natomiast od czasów PRL wartość ta zwiększyła się o 107 proc.
Tak więc żyjemy zdecydowanie wygodniej, niż w epoce „słusznie minionej”. Mimo to daleko nam do komfortu obywateli Europy Zachodniej. Przykładowo: na statystycznego mieszkańca Danii przypadają 53 metry powierzchni użytkowej, Austrii i Luksemburga – 52 m. Dalej jest Szwecja i Niemcy (ponad 40) oraz Finlandia i Hiszpania (ponad 35).
Z danych europejskiej agencji statystycznej ponad 44 proc. Polaków mieszka w przeludnieniu (dane z 2014 r.) Wśród państw unijnych gorzej jest tylko w Rumunii i na Węgrzech. Te dane znajdują potwierdzenie w licznie pokoi na mieszkańca. Średnia dla Unii Europejskiej wynosi 1,5 pokoju na osobę. W najlepszej sytuacji są mieszkańcy Belgii, gdzie na jedną osobę przypada 2,4 pokoju. Bardzo dobre warunki mieszkaniowe są także na Cyprze (2,1) i w Finlandii (2). Polska ex aequo z Bułgarią i Słowacją plasuje się na końcu. Na jednego mieszkańca tych państw przypada jeden pokój w mieszkaniu.
Stać nas na więcej
Dobra wiadomość natomiast dotyczy naszej siły nabywczej na rynku mieszkaniowym. Tzw. Indeks Dostępności Mieszkaniowej – wskaźnik umieszczany w raportach Amron Sarfin dla Związku Banków Polskich. Indeks pokazuje kwartalne zmiany w dostępności mieszkania dla przykładowej rodziny składającej się z dwóch pracujących osób i dziecka starszego. Jest to miernik, uwzględniający szereg czynników, takich jak: ceny nieruchomości, stopy procentowe, średnie dochody rodziny czy też poziom kosztów utrzymania. Wartość indeksu powyżej 100 punktów oznacza, że rodzinę stać na kupno mieszkania, opłacenie rat i utrzymanie się.
Co prawda ostatnie wyniki (z III kw. 2016) są nieco gorsze niż z początku minionego roku, kiedy padł rekord wartości indeksu, to jednak cały czas pozostaje on na najwyższym poziomie od początku badań, a więc od 2005 r. Wartość 100 punktów oznacza możliwość regulowania przez modelową rodzinę rat wynikających z zobowiązania kredytowego. Obecnie wartość indeksu wynosi 192 pkt.
Dobre informacje dostarcza też NBP. Przy obecnych cenach mieszkań i wysokości zarobków przeciętnego Polaka ze średniej pensji stać na 0,86 mkw. własnego mieszkania. Choć wielkość ta nie powala, wzrost jest niebagatelny, bowiem jeszcze w 2007 roku z jednej pensji mogliśmy kupić przeciętnie zaledwie 0,49 mkw. Oznacza to, że przez 10 lat dostępność mieszkań wyrażona relacją ceny mkw. do wysokości zarobków wzrosła aż o 75 proc.! Na niektórych lokalnych rynkach z przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia można kupić już nawet ponad metr kwadratowy lokalu. Tak jest choćby w Łodzi.
Czy wzrost siły nabywczej Polaków oznacza renesans większych metrażów mieszkaniowych i poprawę wygody naszego życia? Niestety nie. Co prawda stać nas na więcej metrów kwadratowych, ale równocześnie pogarszają się warunki kredytowania. Do tego wraca do nas inflacja, która w dłuższej perspektywie może przełożyć się na wzrost stóp procentowych, a więc rat kredytów. Do negatywnych czynników należy dodać też zbliżający się koniec programu MDM. W związku z tym nie będzie boomu na duże mieszkania. Polacy tradycyjnie już gustują w przeciętnych jak na nasze warunki metrażach, czyli około 45 – 55 mkw.
Monika Prądzyńska
Dział Analiz WGN