Wg Głównego Urzędu Statystycznego deflacja była w Polsce przez 28 miesięcy – od lipca 2014. Największy spadek cen został odnotowany w lutym 2015, gdy wyniósł on – 1,6 proc. , ale czas niskich cen odchodzi w przeszłość. W listopadzie 2016 ceny towarów i usług konsumpcyjnych wzrosły w ujęciu miesięcznym o 0,1 proc. Choć w skali roku się nie zmieniły, wynik ten wskazuje na to, że trend się odwraca.

Wg projekcji inflacji opracowanej przez Instytut Ekonomiczny Narodowego Banku Polskiego w przyszłym roku ma wynieść ona 1,3 proc. (takie też założenia przyjął rząd do przyszłorocznego budżetu) a w roku 2018 – 1,5 proc.

Dane o inflacji to zła wiadomość dla spłacających kredyty mieszkaniowe. Najprawdopodobniej nie będzie kolejnego cięcia stóp procentowych, a więc tańszych kredytów i niższych rat zobowiązań już zaciągniętych. W tym roku Rada Polityki Pieniężnej przymierzała się do dodatkowej obniżki stóp procentowych, ale ostatecznie nie zdecydowała się na taki krok. W związku z powrotem inflacji jest bardzo mało prawdopodobne, by zdecydowała się w przyszłym roku.

Na pocieszenie jednak należy zaznaczyć, że sprawa nie oznacza, że raty będą wyższe (chyba, że wzrosną marże). Wielu ekspertów spodziewa się, że RPP przez cały 2017 r. pozostawi stopy procentowe bez zmian, a więc na najniższym historycznie poziomie – 1,5 proc. dla głównej stopy referencyjnej. Jednak w kolejnych latach - jeśli inflacja będzie rosnąć – do góry mogą pójść również stopy procentowe.

Na ten czas powinni przygotować się właściciele mieszkań kupionych na kredyt. Dla wielu przyzwyczajonych do niskiego oprocentowania, podwyżka stóp procentowych do poziomu sprzed serii cięć, może być finansową terapią szokową. Dlatego w okresie niskich stóp dobrze jest gromadzić środki, tworzyć poduszkę finansową na wypadek wzrostu oprocentowania, czy też zbierać kapitał, by nadpłacić kredyt. Zasada jest prosta: im głębsze cięcia stóp procentowych, tym szybciej później będą one rosły.

Oczywiście informacja o inflacji nie jest dobra dla spłacających kredyty, choć z danych NBP wynika, że ciągle wpływami z najmu można pokrywać miesięczne raty zobowiązania kredytowego. Ewentualny wzrost stóp procentowych w przyszłości uderzyłby też w popyt na mieszkania, a ten będzie zagrożony już w przyszłym roku, w związku z kończeniem się środków z MDM oraz rosnącym, wymaganym wkładem własnym kredytów.

Niższy popyt na mieszkania to zła wiadomość, dla tych którzy liczą na odbicie cen. Chodzi przede wszystkim o właścicieli nieruchomości, którzy kupowali w niekorzystnym okresie – gdy mieszkania były drogie, czyli na tzw. górce cenowej z lat 2006 – 2008. Od tamtego czasu ceny poszły mocno w dół – o kilkadziesiąt procent. Wielu obecnych właścicieli nieruchomości nie ma szansy ich sprzedać, by spłacić pozostałe zobowiązanie kredytowe. Są więc przywiązani do swego mieszkania.

Niestety ceny nieruchomości w Polsce nie rosną dynamicznie. Minęło 10 lat od czasu górki cenowej, ale stawki nadal nie wróciły do tamtych poziomów. Wg Eurostatu Polska jest na ósmym miejscu od końca wśród krajów unijnych pod względem wzrostu cen mieszkań w porównaniu z poziomem z 2010 r. Od tego okresu średnio w Unii mieszkania podrożały o nieco ponad 5 proc. U nas wciąż są o 4,5% niższe.

 

Monika Prądzyńska
Dział Analiz WGN