Mieszkanie Plus ma dostarczyć tanie lokale o kosztach budowy poniżej 3000 zł za metr i ze średnimi stawkami najmu wynoszącymi od 10 do 20 zł. Będzie też opcja dojścia do własności, przy wynajmie od państwa, wtedy stawki będą nieco wyższe (12 – 24 zł).
Oferta ma być przede wszystkim skierowana do osób gorzej uposażonych i rodzin wielodzietnych, choć z wynajmu od państwa ma mieć możliwość skorzystania każdy. Przy braku wystarczającej liczby miejsc decydowały będą: wysokość dochodów i sytuacja rodzinna.
Do tego pozostałymi filarami programu mają być: wsparcie dla budownictwa społecznego oraz stworzenie atrakcyjnego systemu oszczędzania na mieszkanie, poprzez indywidualne konta mieszkaniowe z premią coroczną za oszczędzone pieniądze. Docelowo ma powstać kilkadziesiąt tysięcy mieszkań.
Wszystko po to, by zniwelować deficyt mieszkaniowy w Polsce. Obecnie brakuje około 460 tys. lokali. Nasz kraj jest też poniżej średniej europejskiej, jeśli chodzi o liczbę mieszkań na tysiąc osób. U nas jest to 360 lokali, podczas gdy średnia w Europie jest o około 100 lokali wyższa.
Oferta, która ma zastąpić MDM, wydaje się przede wszystkim odpowiedzią na braki mieszkaniowe na tzw. prowincji. Ludzie żyjący w mniejszych ośrodkach są do tej pory w praktyce pozbawieni wsparcia. Z MDM mogli korzystać w nikłym zakresie – głównie dlatego, że deweloperzy w małych miastach prawie nie budują. Ewentualnie w grę wchodzą projekty spółdzielcze, TBS, czy od małych lokalnych deweloperów, ale zdecydowanie poniżej zapotrzebowania. Przykładowo: w mieście Pelplin, które przystąpiło do nowego programu, w zeszłym roku oddano do użytku tylko sześć mieszkań! Takie dane dostarcza GUS. Państwo w tej lokalizacji chce natomiast zbudować 160 czynszówek, co dla małego miasta mogłoby oznaczać mieszkaniową rewolucję.
Z kolei na wiodących rynkach, nawet jeśli państwo rzuciłoby duży zasób mieszkań, wydaje się mało reale, by ta oferta mogła być zagrożeniem dla budownictwa deweloperskiego. Także właściciele mieszkań pod wynajem nie mają powodów do obaw. W miastach typu Warszawa, Wrocław, Kraków, Poznań zapotrzebowanie na kwatery ciągle jest bardzo duże, ostatnio wzmacniane pracownikami z zagranicy. Jest mało realne, by oferta Mieszkania Plus mogła uderzyć w rynek.
Inaczej rzecz się ma na prowincji, co pokazuje przywołany wcześniej przykład Pelplina. Czy więc wynajmujący w małych ośrodkach powinni się obawiać państwowej konkurencji? Na pewno – jeśli uda się dotrzymać zapowiedzi – czynsze będą konkurencyjne. Z danych ofertowych WGN wynika, że najczęściej średnie stawki na rynku prywatnym obecnie są powyżej górnej zapowiadanej granicy czynszowej lokali od państwa – czyli 20 zł/ mkw., co przy dostarczeniu ich dużej liczby, może skutkować presją na obniżki stawek.
Przykładowo: w objętym programem Wałbrzychu, średnie stawki najmu wynoszą obecnie około 23 – 25 zł/ mkw. Około 20 zł za metr miesięcznie trzeba płacić za wynajem w Chrzanowie, w Grudziądzu czy Tarnowie. Wśród ogłoszeń spotyka się oczywiście i czynsze niższe – kilkanaście złotych za metr, ale dotyczą one zazwyczaj lokali w gorszej kondycji technicznej lub w nieatrakcyjnym położeniu.
Problem państwowej konkurencji o tyle jest istotny, że często właściciele ratują się wynajem, nie mając możliwości sprzedaży mieszkań kupionych na kredyt w czasie górki cenowej z lat 2007 – 2008. Dla takich osób wynajem to jakaś deska ratunku, by regulować zobowiązanie, a przy tym mieć możliwość realizacji kolejnych planów mieszkaniowych. Czy jednak obawy okażą się uzasadnione? Wszystko zależy od skali programu i realizacji zapowiedzi.
Monika Prądzyńska
Dział Analiz WGN