Centra, galerie i parki ciągle jeszcze w Polsce rosną jak grzyby po deszczu, choć rynek się kurczy. Ciągle też dla wielu ludzi stanowią dowód doganiania Zachodu w konsumpcyjnym stylu życia, tymczasem sam Zachód już galeriami się przejada. Tam świątynie konsumpcji straciły już dawno swój nimb – co więcej – niejednokrotnie pozostają po nich ponure wielkie gmachy. W USA portretowaniem rozsianych po kraju, opuszczonych galerii zajmował się swego czasu fotograf Nicolas Eckhart. Fotografie prezentują przygnębiający widok. Po dawnym kolorowym wystroju, neonach i barwnych logo firm, nie ma śladu.

Ale przykłady czasem spektakularnych degradacji znajdziemy również w innych miejscach świata. W Bangkoku, w Tajlandii, w opuszczonym centrum handlowym The New World Mall rozmnożyły się karpie i sumy. Jak to możliwe? Obiekt stracił dach, a deszcze napełniły wnętrza wodą, co z kolei przyciągnęło komary. By zapobiec ich pladze, ludzie wpuścili do galeriowych „jeziorek” ryby, a te szybko się tam zadomowiły na stałe i zaczęły rozmnażać.
W duże obiekty handlowe w USA uderzył przede wszystkim kryzys z 2008 roku. Liczbę zamkniętych centrów w tym kraju szacuje się na 1200. Puste molochy handlu przyczyniają się do dezurbanizacji całych dzielnic. Te się wyludniają i dziczeją. Odnotowano także przykłady wzrostu przestępczości. Stany Zjednoczone to bardzo jaskrawy przykład pęknięcia koniunktury na handel w wielkich obiektach. W stosunkowo krótki czasie w ubiegłym wieku ten kraj nasycił się centrami, jak żaden inny na świecie.

Czy środowisko naturalne ‘pochłonie” dawne świątynie handlu? Niekoniecznie. Za Oceanem znaleziono na to sposób. Jeden z deweloperów przerobił upadłe centrum Arcade w Providence koło Bostonu na tanie mieszkania pod wynajem. Lokale mają najczęściej po około 20 – 40 mkw. i są oferowane w opcji „pod klucz”. Dodatkowo deweloper zaaranżował szereg powierzchni i charakterze publiczno – usługowym – m.in. świetlicę czy pralnię. Oczywiście najemcy mogą skorzystać z parkingu podziemnego.


Aranżacja mieszkań w galerii nie okazała się wcale bardzo kosztochłonna. Wg informacji prasowych na ten temat inwestor wyłożył na nią około 8 mln dolarów i twierdzi, że mieszkania (czynsz ok. 500 USD) rozchodzą się jak świeże bułeczki.

Czy taki sam scenariusz czeka polski rynek centrów handlowych? Bardzo prawdopodobna jest odpowiedź twierdząca. Na razie tylko nie znamy horyzontu czasowego, gdy i u nas dla opuszczonych galerii trzeba będzie znaleźć jakieś przeznaczenie.

Nasz kraj robi się powoli za ciasny na kolejne centra handlowe i galerie. W niektórych miastach wskaźnik nasycenia przekracza znacznie średni poziom dla Europy Zachodniej. Wynosi on nieco ponad 260 mkw. na 1000 mieszkańców. U nas jest to ponad 240 mkw. (dane JLL), ale przykładowo we Wrocławiu i Poznaniu nasycenie wynosi ponad 600 metrów kwadratowych na 1000 osób i jest najwyższe spośród dużych aglomeracji w Polsce. Wyniki znacznie powyżej średniej pod względem nasycenia dotyczą jednak praktycznie każdego z wiodących rynków, a więc również Krakowa, Łodzi, Trójmiasta, Katowic czy też Warszawy.

Z tego faktu zdają sobie oczywiście sprawę deweloperzy. Silna konkurencja w metropoliach pcha inwestorów do realizacji projektów na mniejszych rynkach. Trend ten trwa od około dwóch lat. Co buduje się w mniejszych ośrodkach? Inwestorzy stawiają przede wszystkim na centra handlowe stosunkowo niewielkie, parki i mini- galerie handlowe do 10 tys. mkw. Popularne są tego typu obiekty komercyjne łączone z dworcami kolejowymi czy autobusowymi. Małe miasta nie przedstawiają jednak takiego potencjału, jak największe rynki. Wystarczy jeden średniej wielkości obiekt handlowy typu galeria, by nasycić takimi powierzchniami całe miasteczko. Nieuniknione jest więc, że i u nas przynajmniej niektóre świątynie handlu będą musiały znaleźć nowe przeznaczenie…

Marcin Moneta
Dział Analiz WGN