Jak pokazał opublikowany wczoraj odczyt indeksu Case’a-Shillera, ceny nieruchomości w dwudziestu największych metropoliach amerykańskich skoczyły w styczniu o 8,1 proc. Choć większość komentatorów zgadza się, że ożywienie w branży jest już faktem, to jednak pojawiają się pierwsze głosy ostrzegające przed bańką spekulacyjną. Uwagę zwracają silne zwyżki cen w Phoenix czy Las Vegas, gdzie w kryzysie nieruchomości potaniały o połowę. Szał zakupów zapanował taż na Florydzie, a zwłaszcza w Kalifornii. - Ludzie wyszarpują sobie oferty z rąk. Takiego czegoś nie widziałem od lat 80-tych – komentował na antenie publicznego radia Południowej Kalifornii Jeff Gundlach, znany jako „Król obligacji”.
Jak ocenia zamieszkujący od lat w Kalifornii specjalista, mania inwestycyjna to skutek niskiej liczby rozpoczynanych budów i wysiłków Fedu, których celem jest utrzymanie niskich stóp procentowych.