Odpowiedź na tytułowe pytanie nie jest prosta: choć w ostatnich latach ceny wyraźnie spadają, to jednocześnie wzrasta oprocentowanie kredytów hipotecznych.
Wyliczenia Domu Kredytowego Notus pokazują, że gra na zwłokę opłacała się tylko w niektórych miastach Polski. Rządowy program „Rodzina na Swoim” przez wiele lat stymulował rynek mieszkaniowy i kredytowy. W okresie jego obowiązywania, czyli w latach 2007 – 2012 udzielono ponad 181 tysięcy kredytów z dopłatą, na łączną kwotę prawie 33 mld złotych. W tym czasie ceny mieszkań poszybowały w górę osiągając swoje maksima w latach 2008-2009, a później nastąpiła korekta cen i uległy one zauważalnemu obniżeniu.
Dla wielu osób możliwość uzyskania wsparcia, nawet za cenę droższego mieszkania, przemawiała na korzyść decyzji o zakupie własnych czterech kątów. Teraz, po zakończeniu programu i właśnie w świetle niższych cen mieszkań i domów nasuwa się pytanie, czy zaciągnięcie kredytu z dopłatą było rzeczywiście opłacalne, czy lepiej było poczekać na spadek cen nieruchomości?
Analizie poddany został przypadek zakupu w latach 2010-2013 mieszkania o powierzchni 60 metrów kwadratowych w 9 największych polskich miastach. W każdej z lokalizacji ceny nieruchomości uległy obniżeniu i w tym przypadku niewątpliwie zyskały osoby, które z zakupem mieszkania czekały do obecnego roku. W przypadku dalszych obniżek cen, korzyść w tym zakresie może być jeszcze większa. Jednak porównując opłacalność transakcji, warto także zwrócić uwagę na koszty kredytu. Klienci zwlekający z zakupem do 2013 roku, zaciągnęli lub będą dopiero zaciągać znacznie droższe kredyty. Z jednej strony nie mogą liczyć już na dopłaty do odsetek przez pierwsze 8 lat trwania kredytu, co oznacza, że koszt finansowania będzie wyższy o kilkadziesiąt tysięcy złotych. Z drugiej strony dzisiejsze warunki cenowe są mniej korzystne, niż kilka czy kilkanaście miesięcy temu.