W styczniu bank pożyczył prawie 1 mld zł na kupno nieruchomości. Konkurenci mówią, że dużo sprzedaje dzięki niskim cenom. To tylko część prawdy.
Nadzieje pokładane przez banki w Rodzinie na Swoim, obliczone na to, że klienci ruszą po kredyty, żeby skorzystać z dopłat do odsetek, zanim program wygaśnie z końcem 2012 r., okazały się w dużej części płonne. Po bardzo słabym listopadzie, kiedy sprzedaż hipotek wpadła do historycznego dołka nienotowanego od 2009 r., w grudniu rynek zaliczył jeszcze głębszy dół. Banki udzieliły kredytów za 2,68 mld zł. PKO BP, który ma największą fabrykę hipotek w kraju, pożyczył na kupno własnego lokum najmniej od czerwca 2012 r. Produkcja spadła w trzech spośród sześciu czołowych dostawców hipotek.
Po grudniowej depresji w styczniu, zwykle jednym z najsłabszych miesięcy, rynek lekko się otrząsnął i sprzedaż wzrosła do 2,7 mld zł. To swoiste podzwonne po Rodzinie na Swoim, ponieważ banki wypłacały kredyty objęte programem dopłat na podstawie wniosków złożonych do końca 2012 r. Nigdzie nie odbiło się to takim echem jak w PKO BP. Bank obłowił się przy okazji eksmisji Rodziny na Swoim, bijąc w styczniu rekord sprzedaży ostatnich 12 miesięcy. Co trzeci kredyt, jaki trafił na rynek, pochodził z fabryki hipotek PKO BP. Łącznie prawie miliard złotych. Styczeń był rekordowy również w Pekao, choć tutaj mamy do czynienia z najsłabszym miesiącem od początku 2012 r. Po raz pierwszy sprzedaż w banku spadła poniżej 400 mln zł. — Styczeń jest sezonowo słabszym miesiącem. Dołek dodatkowo pogłębiło wyłączenie programu Rodzina na Swoim — tłumaczy nieoficjalnie bank. Sukces sprzedażowy zależy w największej mierze od dostępności produktu. Składa się na nią kilka czynników: zasady, na jakich bank liczy zdolność kredytową, źródła dochodów, jakie akceptuje, czy wymaga wkładu własnego oraz jakie nieruchomości kredytuje. Dopiero w następnej kolejności znajduje się cena.