Szacunki obejmują grunty pod zabudowę biurową, handlową, mieszkaniową i przemysłową. Na działki pod zabudowę biurową i mieszkaniową inwestorzy wydali niemal 85 proc. środków, z czego większość w granicach Warszawy. Nieruchomości pod biura i w mniejszym stopniu pod powierzchnie handlowe intensywnie zaczęli szukać m.in. deweloperzy działający wcześniej w innych segmentach rynku, głównie mieszkaniowym. – To efekt wejścia w życie ustawy deweloperskiej, która ograniczyła deweloperom dostęp do pieniędzy klientów, lecz także ograniczonego dostępu do finansowania nowych inwestycji, restrykcyjnej polityki kredytowej banków oraz dobrych wskaźników i prognoz dla rynku biurowego – wskazuje specjalista z Colliers. Tomasz Trzósło z firmy doradczej Jones Lang LaSalle przyznaje, że w długim terminie wejście na rynek biurowy ma potencjał, bo popyt na takie powierzchnie powinien rosnąć. – Ale jeśli ktoś rozpatruje realizację inwestycji w tym segmencie w ciągu 2–3 lat, jego ryzyko bardzo rośnie. Spowolnienie gospodarcze nie będzie sprzyjało wzrostowi popytu na nowe biura, a deweloperzy obecni na rynku mogą w tym czasie potencjalnie oddać do użytku dużo nowych inwestycji – mówi specjalista Jones Lang LaSalle. Sami deweloperzy mieszkaniowi oceniają, że branża w nadchodzących miesiącach będzie bardzo ostrożnie podchodziła do zakupu gruntów pod typowe inwestycje mieszkaniowe m.in. z powodu sytuacji gospodarczej i obaw o pogorszenie kondycji tego rynku. – Poza tym duzi deweloperzy w wielu przypadkach mają już zapewnione znaczące banki ziemi – mówi Wojciech Okoński, prezes Robyga. Ta spółka w Gdańsku ma np. grunty pod zabudowę na najbliższe 7–8 lat, a nowych będzie szukać w stolicy. Jak wskazuje specjalista, wzrost wartości transakcji to efekt głównie regularnego spadku cen gruntów w całej Polsce, bez względu na sektor. – Bez tego transakcji byłoby o ok. 30–40 proc. mniej – ocenia specjalista Colliers. I podaje kilka przykładów. W Warszawie, poza centrum, średnia cena ziemi pod zabudowę użytkowo-mieszkaniową była w 2012 r. o 8 proc. niższa niż w 2011 r., a w Katowicach o 7 proc. Ziemia pod biurowce najbardziej staniała właśnie w Katowicach, bo o 12 proc., w Trójmieście – o 10 proc. i we Wrocławiu – o 11 proc. Na rynku nieruchomości handlowych w tym roku łączna wartość sfinalizowanych transakcji może wynieść 0,75–1 mld euro. Oznaczałoby to wynik gorszy przynajmniej o 100 mln euro w porównaniu z 2012 r. oraz o ponad 300 mln euro w porównaniu z 2011 r. – szacują analitycy międzynarodowej agencji nieruchomości Jones Lang LaSalle. Nabywcami tego typu obiektów są zwykle międzynarodowe fundusze inwestycyjne. Jak wskazują specjaliści, wartość transakcji się zmniejszy, bo w najbliższych latach na sprzedaż nie będą wystawiane najlepsze obiekty handlowe (chodzi o najdroższe centra o stopie kapitalizacji nieprzekraczającej 6 proc., a więc zwracające się w ciągu mniej więcej 17 lat – to długo, ale w ich wypadku ryzyko inwestycyjne jest bardzo niskie). Kilka z nich zmieniło właściciela w ubiegłym roku. Dotyczy to np. Złotych Tarasów w Warszawie czy łódzkiej Manufaktury. Do kupienia pozostały tańsze obiekty, które są obarczone większym ryzykiem inwestycyjnym. – Mowa o takich, gdzie trzeba poczynić pewne nakłady finansowe na remonty czy też gdzie kończą się umowy najmu – tłumaczy Magdalena Frątczak, dyrektor działu powierzchni handlowych w CBRE.