Jeśli te prognozy się sprawdzą, będzie to pierwszy rok od czterech lat, kiedy tendencja wzrostowa wyhamuje. Jest cały szereg prognoz, które wskazującą na możliwe obniżki cen ropy naftowej na światowych giełdach. Najprawdopodobniej złoty będzie raczej mocniejszy niż słabszy, czyli ponownie mamy spełnione przesłanki ku temu, by ceny paliw przynajmniej nie rosły, a ten obecny poziom utrzyma się na przestrzeni całego roku 2013.
Już pierwsze dni nowego roku przyniosły spadki detalicznych cen benzyny i diesla średnio o 2 gr na litrze. Benzyna Pb95 kosztuje teraz średnio 5,43 zł za litr, olej napędowy - 5,52 zł za litr. W porównaniu z cenami sprzed roku za litr Pb95 zł płacimy średnio 6 gr mniej, a za olej napędowy - o 10 groszy, wynika z raportu przygotowanego przez analityków BM Reflex.
Tradycyjnie już droższy od benzyny - o kilka groszy - pozostać powinien olej napędowy, i to nie tylko w Polsce, ale praktycznie w całej UE. Wynika to z pewnych zaszłości. W połowie lat 90. UE postanowiła promować olej napędowy. I o ile wówczas zdecydowana większość pojazdów osobowych czy dostawczych to były pojazdy benzynowe, o tyle obecnie są one zasilane olejem napędowym. W związku z tym brakuje oleju napędowego, trzeba go sprowadzać, a jednocześnie jest nadmiar benzyn. Naturalna jest więc tendencja do podwyższania cen oleju, a obniżania benzyny - wyjaśnia dyrektor generalny POPiHN. Analitycy szacują, że w tym tygodniu cena oleju napędowego nie powinna przekroczyć 5,45-5,55 zł za litr.
Gdyby te przewidywania okazały się słuszne, to byłby to pierwszy rok od czterech lat, w którym mielibyśmy do czynienia nie tylko z zahamowaniem wzrostu cen paliw, ale może także z ich spadkiem. Wszystko za sprawą kolejnej fali spowolnienia gospodarczego: gorsza koniunktura zmniejszy popyt na paliwa, a ten zmusi z kolei stacje do obniżek. To scenariusz bardzo prawdopodobny, bo według szacunków Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego sprzedaż benzyny po trzech kwartałach ub.r. już spadła o 4 proc., a diesla - 7,5 proc.