Ten zastój spowodował jednak w Polsce zjawisko znane na Zachodzie: home staging, czyli poprawianie mieszkania specjalnie z myślą o sprzedaży.  Praktycznie już w każdym większym mieście można znaleźć osoby, które specjalizują się w szybkiej kosmetyce mieszkaniowej. W czasie boomu mieszkaniowego szybko sprzedawało się praktycznie wszystko, co tylko pojawiło się na rynku. To eldorado już się jednak skończyło i klienci są znacznie bardziej wybredni przy poszukiwaniu mieszkania. Duża część mieszkań, które trafiają do sprzedaży, to rynek wtórny, często są to lokale urządzane przed kilkunastoma laty czy nawet przed kilkoma dekadami i nie prezentują się za dobrze. Efektem tego spowolnienia jest rozwój firm świadczących usługi home stagingu. Agencje wykonują zlecenia bezpośrednio dla właścicieli mieszkań na sprzedaż, rzadziej są to mieszkania na wynajem lub sprzedawane przez agencje nieruchomości. Wszystkie mają podobną ofertę: projekt zmian kosztuje 200–300 zł, drobne przeróbki, jak odświeżenie mebli, drzwi, odmalowanie lub tapetowanie ścian, to koszt od kilkuset do 2–3 tys. zł. Większe remonty, np. wymiana mebli kuchennych, naprawy w łazience, zamykają się w przypadku mieszkań w cenie do 10 tys. zł. Z zasady cena renowacji mieszkania nie powinna przekroczyć 1 proc. wartości nieruchomości. Dzięki temu to naprawdę jest inwestycja, a nie dodatkowy wydatek dla właściciela mieszkania.
Pojawiają się również pierwsze oferty wynajmu mebli na czas szukania kupca, ale to wciąż są pojedyncze przypadki. Home stagerzy, którzy niemal w całości rekrutują się spośród architektów lub architektów wnętrz, przekonują, że często wystarczą drobne zmiany w mieszkaniu, by zachęcić kupca. Właściwie jest kilka podstawowych zasad. Po pierwsze, lokal powinien być zneutralizowany, czyli taki, by spodobał się potencjalnie każdemu: bez ostrych kolorów, kontrowersyjnych ozdób. Po drugie, jasne, dobrze oświetlone i niezagracone wnętrza dają efekt optycznego powiększenia. Ojczyzną home stagingu są Stany Zjednoczone, gdzie rozwinięty jest rynek sprzedaży i wynajmu nieruchomości. Według amerykańskich badań dzięki kosmetycznym zabiegom czas sprzedaży mieszkań skraca się przeciętnie o 40 proc., a cena zakupu nieruchomości rośnie o 10 proc. Te wyniki pochodzą jednak sprzed amerykańskiego kryzysu na rynku nieruchomości.