Zdaniem prezesa PSE Operator, podczas zbliżającej się zimy w Polsce może zostać pobity rekord szczytowego zapotrzebowania na prąd. Mogłoby do tego dojść w sytuacji nadzwyczajnej, jeśli bardzo niskie temperatury utrzymywałyby się przez dłuższy czas, a źródła wytwórcze prądu charakteryzowałyby się wysoką awaryjnością.
Przed rokiem w jeden z dni lutego wskaźnik zbliżył się do 26 tys. MW. To w zasadzie wyczerpuje możliwości polskiej energetyki. Gdy przekroczona zostanie ta bariera, prądu może zabraknąć Taką sytuację wykorzystać próbują Niemcy i Czesi żądając od Polaków niezwykle wysokich opłat za energię. PSE Operator próbuje więc znaleźć inne wyjście - szuka firmy, która za pieniądze zredukuje moc na polecenia zarządcy systemu. "Przetarg na tak zwane ujemne megawaty cieszy się sporym zainteresowaniem"
Zapewnia, że zarządca polskiego systemu przesyłowego jest dobrze przygotowany do nadciągającej zimy, ale przyznaje, że kłopoty mogą się pojawić. – W przypadku wystąpienia sytuacji ekstremalnych, np. w związku z utrzymywaniem się bardzo niskich temperatur i wysokiej awaryjności źródeł wytwórczych może dojść do przekroczenie minimalnego wymaganego poziomu bieżących rezerw mocy – ocenia.
Jeśli spółce, która odpowiada za bezpieczne dostawy energii dla gospodarki i 15 mln polskich domów, nie uda się szybko uzupełnić brakującej energii za granicą lub zmniejszyć zapotrzebowania w dużych zakładach jak huty czy kopalnie, jako pierwsi prądu zostaną pozbawieni odbiorcy indywidualni. – Wprowadzanie ograniczeń w poborze energii elektrycznej przez odbiorców końcowych jest traktowane jako ostateczność – zastrzega prezes