Zaskakujące informacje dostarczył ostatni raport Amron Sarfin dla Związku Banków Polskich – za IV kw. 2015 roku. Okazuje się, że w minionym roku o  100 proc. wzrósł odsetek udzielonych kredytów hipotecznych na niskie kwoty, z bardzo wysokim wkładem własnym kredytobiorców – powyżej 70 proc. wartości mieszkania. Jeszcze w 2014 roku takich kredytów w całej puli było tylko 3,74 proc. W ubiegłym roku odsetek ten wyniósł już 7, 64 proc.

Skąd taki wykładniczy wzrost? Eksperci wskazują na klientów inwestycyjnych, którzy decydują się lokować swoje pieniądze w nieruchomościach, ponieważ kusi ich wysoka rentowność najmu, chcą skorzystać z niskich stóp procentowych i są równocześnie rozczarowani niskim oprocentowaniem lokat czy obligacji.

Równolegle jednak można zauważyć także inny trend. Powoli, ale jednak spada udział kredytów z najniższym wkładem własnym – nieprzekraczającym 20 proc. wartości nieruchomości. W ubiegłym roku w całej puli takich kredytów było  49,12 proc. Wynik ten jest najwyższy od 2011 roku. Co prawda odsetek kredytów z najniższym wkładem spada powoli, ale jednak spada. W roku 2014 wyniósł on 50,07 proc., a rok wcześniej blisko 53 proc.

Czy takie dane mogą wskazywać na to, że lepiej radzimy sobie z wymogiem rosnącego wkładu?
Jednoznaczna odpowiedź będzie trudna do udzielenia, a prawdziwy „test” w tym zakresie czeka klientów oraz banki w roku przyszłym, kiedy starając się o kredyt trzeba będzie obligatoryjnie wyłożyć z własnej kieszeni 20 proc. wartości nieruchomości. Kredytobiorca, chcący kupić 60 metrowe mieszkanie w dużym mieście, będzie musiał dysponować środkami na  poziomie około 60 tysięcy złotych.
Z pewnością dla sporej grupy potencjalnych klientów taka kwota może okazać się nie do przeskoczenia, co z kolei może uderzyć w popyt na kredyty, a więc równocześnie na mieszkania. Z drugiej jednak strony sytuacja, z którą mamy do czynienia obecnie, pokazuje że jednak nie musi być aż tak strasznie. Przypomnijmy, że na mocy rekomendacji S Komisji Nadzoru Finansowego od stycznia 2016 starając się o kredyt trzeba dysponować 15 proc. wkładem. Tak jest przynajmniej w teorii, bowiem w praktyce nadal można jeszcze kredytować się na 90 proc. wartości nieruchomości pod warunkiem dodatkowego zabezpieczenia w postaci ubezpieczenia niskiego wkładu czy też czasowo podwyższonej marży kredytowej.

Co więcej – zgodnie ze stanowiskiem KNF – wkładem własnym nie musi być gotówka. W praktyce, w zależności od polityki przyjętej przez bank, mogą nim być każde udokumentowane aktywa. KNF wspomina o środkach gromadzonych w ramach IKE lub IKEZ ale również chodzi o obligacje, akcje, wartość działki (przy budowie domu), wykończenia, środków wpłaconych w ramach umowy przedwstępnej itp.



Istotne w tym zakresie są również planowane przez rząd zmiany i nowy program, który ma zastąpić Mieszkanie dla Młodych.
Narodowy Program Mieszkaniowy z elementem w postaci kas oszczędnościowo – budowlanych. Szczegółowe projekty w tej sprawie mamy poznać w kwietniu, a nowy program wejdzie w życie z początkiem przyszłego roku. Założenie funkcjonowania kas jest takie, by premiować oszczędzanie. Środki gromadzone w jednym banku mogłyby pozwolić uzyskać kredyt na lepszych warunkach i spełnić wymogi co do wysokości wkładu. Rządowy pomysł zakłada, że minimalny okres oszczędzania wyniósłby 4 lata. Premia za odkładanie wynosiłaby natomiast 15 proc. zgromadzonych w danym roku środków.

Szczegóły dotyczące Narodowego Programu Mieszkaniowego mamy poznać w kwietniu, natomiast miałby on wejść w życie w przyszłym roku. Jego elementem ma być formuła oszczędzania na wkład własny w postaci kas oszczędnościowo – budowlanych, systemu znanego już w Europie Zachodniej. Założenie funkcjonowania kas jest takie, by premiować oszczędzanie. Środki gromadzone w jednym banku mogłyby pozwolić uzyskać kredyt na lepszych warunkach i spełnić wymogi co do wysokości wkładu. Rządowy pomysł zakłada, że minimalny okres oszczędzania wyniósłby 4 lata. Premia za odkładanie wynosiłaby natomiast 15 proc. zgromadzonych w danym roku środków.

Na koniec jeszcze kilka zdań o oszczędzaniu Polaków. Miniony rok był w tym zakresie wyjątkowo dobry. Z danych opublikowanych niedawno przez „Rzeczpospolitą’ wynika, że na koniec ubiegłego roku suma środków zgromadzonych w gotówce, w bankach, obligacjach, funduszach oraz akcjach wyniosła 1 bln 104 mld zł, co stanowi wzrost o około 6 proc. względem roku 2014.
Nasze oszczędności rosną, mimo że warunków do oszczędzania nie ma zbyt dobrych. Nie zachęca do niego bardzo niskie oprocentowanie lokat i obligacji. Również niespecjalnie zachwyca sytuacja na giełdzie. W tym kontekście problemem jest fakt, że choć nasze oszczędności rosną – niestety bardzo często pieniądze nie ‘pracują” tak jak powinny. W większości przypadków ludzie odkładają na zwykłych nieoprocentowanych rachunkach bankowych.


Monika Prądzyńska
Dział Analiz WGN