Dysponentem bankowych środków w wysokości 600 mln zł – przekazanych do Funduszu – jest Bank Gospodarstwa Krajowego. Na pomoc z tych pieniędzy mogą liczyć trzy zasadnicze grupy kredytobiorców:
1) osoby, które straciły pracę (warunkiem jest status bezrobotnego w urzędzie pracy, utrata pracy nie może być wynikiem samodzielnego zwolnienia ani dyscyplinarki. Jeśli ktoś jest ubezpieczony od utraty pracy, wsparcie będzie mogło mu przysługiwać dopiero po zakończeniu wypłat z tytułu ubezpieczenia)
2) osoby, którym opłacenie rat kredytowych pochłania 60 proc. dochodów gospodarstwa domowego (do wniosku o wsparcie należy dołączyć zaświadczenie o zarobkach)
3) kredytobiorcy/ gospodarstwa domowe, którzy po spłacie zobowiązania kwalifikowaliby się do świadczeń pomocy społecznej (aktualne limity dochodu wynoszą 461 zł w przypadku gospodarstwa jednoosobowego, i 316 zł na jednego członka gospodarstwa w przypadku gospodarstwa wieloosobowego).
Tacy kredytobiorcy mogą liczyć – po złożeniu wniosku wraz z załącznikami i pozytywnym rozpatrzeniu go w terminie 30 dni – nawet na półtoraroczne wakacje kredytowe. W tym czasie ze środków funduszu będą pokrywane raty kredytu do wysokości 1500 zł miesięcznie.
Jeśli wysokość raty przekracza tę kwotę, nadwyżkę będzie musiał pokryć kredytobiorca.
Wsparcie podlega zwrotowi, jednak bez odsetek. Każdy, kto otrzyma środki, będzie musiał zacząć spłacanie w miesiącu po tym, w którym miną dwa lata od otrzymania ostatniej transzy. Na spłacenie całej pożyczki/pomocy będzie miał 8 lat. W tym czasie, co miesiąc będzie spłacał swoje zobowiązanie w równych ratach. BGK może – na wniosek kredytobiorcy - odroczyć termin spłaty lub rozłożyć go na dodatkowe raty. Powodem ku temu może być m.in. bezrobocie kredytobiorcy, bądź utrzymująca się trudna sytuacja finansowa.
Otrzymanie pomocy jest obwarowane szeregiem dodatkowych zastrzeżeń. Oprócz formy utraty pracy, na środki nie będą mogły liczyć osoby, które kupiły mieszkanie na kredyt, posiadając już inną nieruchomość – mieszkanie lub dom jednorodzinny. To samo zastrzeżenie dotyczy też spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu, lub prawo do domu jednorodzinnego lub lokalu mieszkalnego budowanych w celu przeniesienia ich własności na rzecz członków.
Nie będzie też szansy uzyskać środki pomocowe, w sytuacji gdy właściciel mieszkania, wynajmuje inny lokal. Krytycy programu wskazują, że w ten sposób z pomocy zostanie wyłączona być może całkiem spora grupa osób, które wynajmując próbują sobie radzić z trudną sytuacją. Osoby „duszone” przez kredyt szukają tańszego mieszkania na wynajem, a swoje również oddają najemcom.
Zastrzeżenie poczynione przez ustawodawcę jest jednak celowe pod tym względem, że gdyby go nie było, bardzo łatwo byłoby wyciągnąć środki od BGK. Wystarczyłoby „wynająć” mieszkanie np. u rodziców, czyli praktycznie bez kosztów, jednocześnie swój lokal wynajmując i przyjmując pomoc.
Należy tutaj jednak koniecznie zaznaczyć, że środki z Funduszu nie są przekazywane do ręki beneficjentowi, a trafiają na konto banku, w którym ma on kredyt.
Skąd pochodzą pieniądze, które mają wspomóc kredytobiorców na zakręcie?
Są to w 100 procentach środki banków, które „zrzucają się” na fundusz proporcjonalnie do wielkości posiadanego portfela kredytów mieszkaniowych z opóźnieniami w spłacie przekraczającymi 90 dni.
Choć brzmi to bardzo chwalebnie, rzeczywistość jest mniej podniosła, bowiem właśnie wpłaty do Funduszu są jedną z przyczyn podniesienia z początkiem roku marż kredytowych w większości największych banków.
Czy pomoc w obecnej formie zda egzamin? Z pewnością jest to lepsze rozwiązanie, niż brak jakiegokolwiek rozwiązania. Krytycy wskazują jednak, że w znikomym stopniu skierowane będzie ono do najbardziej aktywnej grupy kredytobiorców, czyli frankowiczów.
Osoby te raczej spłacają raty kredytowe w terminie. Ich problemem natomiast jest niezbywalność nieruchomości i wysokość zobowiązania, która po skokach helweckiej waluty często znacznie przekracza cenę zakupu mieszkania – mimo wielu lat spłacania kredytu.
Z danych Komisji Nadzoru Finansowego za okres od I do IX 2015 wynika, że wartość kredytów zagrożonych wynosi 75 mld zł (ich udział w portfelu kredytowym wynosi 7 proc.). Co prawda KNF określa jakość portfela kredytowego banków jako stabilną, to jednak podkreśla zdecydowany wzrost wartość zagrożonych kredytów mieszkaniowych – rok do roku o 1,3 mld zł co stanowi wzrost o blisko 12 proc. Wg KNF przyrost byłby wyższy, gdyby nie sprzedaż części portfela kredytów zagrożonych. Komisja podkreśla, że silny wzrost stanu kredytów zagrożonych wynikał m.in. z osłabienia PLN względem CHF. Mimo wszystko jakość portfela mierzona stanem i udziałem kredytów opóźnionych w spłacie powyżej 30 dni pozostała względnie stabilna (stan tych kredytów zwiększył się o 0,5mld zł, a ich udział w portfelu nie zmienił się i wynosił 3,1%)
O coraz gorszej kondycji polskich kredytobiorców pośrednio świadczą jednak też dane dotyczące egzekucji komorniczych. Z informacji Krajowej Izby Komorniczej wynika, że od 2012 roku do początku 2015 liczba sprzedaży nieruchomości w trybie licytacji wzrosła nieomal o 100 proc. W 2012 r. wyniosła ona ponad 5,5 tys., a na koniec 2014 r. sprzedano już 9 513 nieruchomości.
Marcin Moneta, Dział Analiz WGN