Ryzykiem, które dosyć często występuje w przypadku remontów przed sprzedażą jest niewłaściwe oszacowanie nakładów, które chcemy ponieść w stosunku do ceny, którą chcemy uzyskać. Z jednej strony więc stawia się na remont minimum, czyli tak naprawdę odświeżenie i zamaskowanie mankamentów. Takie mieszkania są z reguły niedoinwestowane. Sprzedający liczy, że malując ściany, wymieniając starą armaturę łazienkową, na nową, ale tanią, uda mu się znacznie podnieść wartość mieszkania. Przykładowo – inwestujemy 5 – 8 tys. zł, a oczekujemy później ceny wyższej o 40 tys. zł. Jest to de facto oparte wyłącznie na nadziei, że uda nam się znaleźć naiwnego klienta. Takie oczekiwanie może być płonne, a wtedy remont nie przyniesie oczekiwanego skutku.

Według Analityków WGN lepiej więc zainwestować środki adekwatne do ceny, którą chcemy uzyskać. Jeśli oczekujemy wyraźnego wzrostu wartości nieruchomości, powinniśmy wyraźnie w nią zainwestować – decydując się na lepszej klasy materiały wykończeniowe itp. Należy przy tym pamiętać, że niektóre rozwiązania dziś są już standardem. Przykład  to plastikowe okna. Obecnie nikt nie uzna, że podnoszą one wartość nieruchomości. Jest to po prostu standard. Ewentualna zmiana więc będzie jedynie „podciągnięciem” mieszkania do poziomu przeciętnego. Będąc już przy oknach - obecnie coraz częściej wraca się do okien drewnianych – postrzeganych za bardziej prestiżowe, ekologiczne, zdrowsze.

W przypadku poważniejszego remontu jednak również istnieje ryzyko – tym razem przeinwestowania. Pamiętajmy, że elementy wyposażenia takie jak np. nowe meble, wysokiej klasy sprzęt AGD nie są brane pod uwagę przy operacie szacunkowym, dokonywanym na zlecenie banku. Należy też uważać na stylistykę wykończeń i starać się ją wypośrodkować, tak by nie przeszarżować z ekstrawagancją. Nawet bowiem jeśli będą one wykonane z drogich materiałów, klientowi mogą się po prostu nie podobać. Może mieć inny pomysł na nieruchomość i nie będzie zainteresowany „wliczaniem” wymiany kafelek do ceny.

Co natomiast z pewnością będzie się wliczać? Wszelkie „twarde” zmiany remontowe, które realnie poprawiają stan techniczny mieszkania i jego funkcjonalność. Warto więc „wylegitymować się” przed klientem np. świeżo przeprowadzonym remontem z wymienioną instalacją elektryczną czy hydrauliką.

Takie inwestycje jak np. podwieszenie balkonu mogą również znacznie podnieść wartość mieszkania. Szacuje się, że mieszkania posiadające balkony są nawet o 20 tys. złotych droższe, od tych, które ich nie mają. Na realną wartość pozytywnie wpływa także posiadanie piwnicy, miejsca parkingowego w garażu podziemnym, ,komórki lokatorskiej itp.

Na pewno na wartość nieruchomości wpływa też stan budynku. Jeśli zależy nam na dobrej sprzedaży, powinniśmy dużo wcześniej monitorować konieczne remonty, modernizacje w spółdzielni mieszkaniowej, czy we wspólnocie.

Wspomniane wcześniej ryzyko przeinwestowania wiąże się z sytuacją, w której właściciel niewłaściwie skalkuluje wpływ pozostałych czynników na wycenę nieruchomości. Pamiętajmy o tym, że stan techniczny i standard to tylko jeden z nich. Najważniejszym jest natomiast lokalizacja. Jeśli więc mamy super apartament, ale zlokalizowany na peryferiach Warszawy, nie będziemy mogli oczekiwać tej samej ceny, co na Mokotowie czy Śródmieściu.

Wkładanie pieniędzy w mieszkanie powinno uwzględniać te czynniki. Musimy pamiętać też, że jeśli zrobimy z naszej nieruchomości najdroższą w dzielnicy, która nie cieszy się zainteresowaniem zamożnych klientów, bo jest uważana za nieatrakcyjną, będzie nam trudno znaleźć kupca i koniec końców możemy być zmuszeni do „zejścia” z ceny. Należy więc z głową wypośrodkować wpływ wszelkich czynników i odpowiednio do nich dopasować nakłady finansowe, równocześnie „celując” w realną cenę, którą możemy uzyskać.

Monika Prądzyńska, WGN