Wskaźnik sprzedaży domów na rynku wtórnym, tylko w lipcu, wzrósł o 7,2% w porównaniu z poprzednim miesiącem. Jest to największy wzrost od roku 1999 i zarazem czwarty miesiąc z rzędu kiedy notujemy przyrost. Również, w porównaniu z ubiegłym rokiem sprzedaż wzrosła o 5%. Jest to pierwszy wzrost tego wskaźnika od listopada 2005 roku.
Niskie ceny i bardzo atrakcyjne kredyty zachęcają do kupna. Kupujący wracają na rynek, ale nabywają szczególnie nieruchomości tanie. Wielu potencjalnych sprzedawców domów droższych czeka aż rynek się ustabilizuje i ceny zaczną wzrastać.

Zwiększony ruch na rynku wtórnym zawdzięczamy również agresywnej polityce rządowej, która oferuje dla kupujących pierwszy raz kredyt podatkowy w wysokości 8 tysięcy dolarów.

Program ten wygasa z końcem listopada, chyba ze Kongres go przedłuży.

Innym ważnym wskaźnikiem, że rynek nieruchomości, albo już osiągnął “dołek”, albo jest blisko, jest tzw. indeks cenowy domów, który zanotował pierwszy wzrost od przeszło trzech lat. Ceny nieruchomości w 20 największych metropoliach Stanów Zjednoczonych wzrosły po raz pierwszy od 2006 roku. Aczkolwiek w skali rocznej ceny te były o 15% niższe niż w lipcu ubiegłego roku. Wielu analityków przestrzega, że nie należy popadać w euforię, bo w dalszym ciągu istnieje wiele niewiadomych i przeszkód na drodze pełnej odnowy. Ceny w dalszym ciągu spadają w wielu rejonach, a bezrobocie i liczba odbieranych domów przez banki wzrasta w szybkim tempie.

Sprzedaż nowych domów w lipcu wzrosła o przeszło 9,6%. Jest to czwarty z rzędu  rekordowy miesiąc i raczej mało kto się spodziewał aż tak dobrych wyników na rynku pierwotnym. Wskaźnik sprzedaży w tym sektorze wzrósł o 30% w porównaniu z  najgorszym miesiącem, jakim był styczeń bieżącego roku. Jednak wskaźnik ten nie osiągnął jeszcze poziomu sprzed 4 lat i jest o 1% niższy niż w roku 2005. Wzmożona aktywność na rynku pierwotnym napawa dużym optymizmem, przywraca zaufanie wśród deweloperów i budowniczych, mnożą się nowe projekty, nowe przedsięwzięcia, a co najważniejsze powstają nowe miejsca pracy, co jest niezbędne, aby utrzymać jakakolwiek odnowę na rynku. 

Ktoś kiedyś powiedział: “Widzę światło w tunelu…tylko nie jestem pewien, czy to prawdziwe światło, czy tylko pędzący pociąg towarowy”. Wielu znawców i ekspertów rynku nieruchomości w Stanach Zjednoczonych podkreśla i przestrzega, że proces odrodzenia będzie długi i trudny.
Wraz ze wzrostem bezrobocia ceny domów mogą w dalszym ciągu spadać w wielu regionach, a liczba domów odbieranych przez banki (foreclosures) będzie dalej rosnąć. Tylko w lipcu br. w całych Stanach przeszło 30% wszystkich transakcji kupna/sprzedaży stanowiły “foreclosures”. W niektórych rejonach, jak np. na Florydzie, w Nevadzie, Arizonie czy Kalifornii wskaźnik ten był o wiele wyższy. W Las Vegas w miesiącu lipcu 73% wszystkich sprzedaży stanowiły transakcje nieruchomości, których właścicielami były banki. W obecnej chwili ponad 1,8 miliona właścicieli domów zalega ze spłatami  kredytów i w każdej chwili mogą zostać bez dachu nad głową. Przewiduje się, że w najbliższych miesiącach następny milion dołączy do ich szeregów. Sytuacja ta powoduje, że ceny nieruchomości w tych rejonach dalej spadają. Średnia cena domu jednorodzinnengo w lipcu bieżącego roku wynosiła 178 tysięcy dolarów, 15% spadek w porównaniu z rokiem ubiegłym.

Aby utrzymać to “mementum” rynek nieruchomości najprawdopodobniej będzie potrzebował kolejnego pakietu stymulującego ze strony rządu. Do kongresu wpłynął projekt nowej ustawy, która by nie tylko przedłużyła obecny kredyt podatkowy dla kupujących po raz pierwszy, ale kredyt ten byłby podniesiony do 15 tysięcy dolarów i byłby dostępny dla wszystkich kupujących. Ustawa ta ma szerokie  poparcie w amerykańskim Kongresie, jak również w administracji Prezydenta Obamy. Uważam, że zarówno Kongres, jak i Prezydent nie pozwolą, aby obecna zwiększona aktywność na rynku nieruchomości została w jakikolwiek sposób zahamowana przez niewłaściwe kroki lub brak proaktywnej polityki ze strony rządu amerykańskiego.

John Budz
Realty Executives
USA