W pierwszym kwartale tego roku, jak podaje NBP, średnia cen transakcyjnych z rynku wtórnego dla Warszawy, Wrocławia, Gdańska, Krakowa, Gdyni i Łodzi wynosiła 5500 zł za metr. Takie ceny obowiązywały, jak podaje zestawienie, na przełomie 2006 i 2007 roku. Później już było tylko drożej, aż do szczytu górki cenowej przypadającego na początek 2008 roku, kiedy średnie ceny wynosiły blisko 7000 zł/ m kw. Potem mieszkania zaczęły tanieć i skutkiem jest obecny powrót do stawek sprzed zwyżki cenowej i nadmuchanej bańki na rynku.

Czy należy się spodziewać dalszych spadków cen? To raczej wątpliwe, biorąc pod uwagę, że mieszkaniówka zaliczyła już wyraźne odbicie. Dotyczy to zwłaszcza rynku pierwotnego, ale poprawia się również sprzedaż mieszkań używanych. Klienci korzystają z ciągle tanich kredytów. Sytuacja ta jednak nie będzie trwać wiecznie – już rosną marże bankowe, a stopy procentowe mogą wzrosnąć na początku przyszłego roku. Dlatego jeśli jeszcze tanio kupić mieszkanie, to może właśnie teraz.

Jak szukać okazji? Dobrym rozwiązaniem może być poszukiwanie wśród tzw. mieszkań do remontu. Oczywiście taki lokal będzie wymagał nakładów, ale może się okazać np. że nie będą one tak duże, jak duży może być wzrost wartości takiej nieruchomości. Mieszkania do remontu są tymczasem znacznie tańsze od nieruchomości sprzedawanych w rynkowych stawkach.

Przykładowo – w Warszawie takie mieszkania można kupić w WGN obecnie już za 6000 – 6500 zł od metra, gdzie średnia cenowa dla stolicy wynosi około 7500 zł. Nie chodzi też o lokalizacje peryferyjne – przewijają się za to takie dzielnice jak Wola, czy Żoliborz.

W Poznaniu mieszkania kwalifikowane jako „do remontu” są obecnie w WGN w cenach nawet 3500 zł od metra kwadratowego. Chodzi o wielką płytę i taką lokalizację jak Rataje. Stawki, o których mowa są o około 2000 zł za metr niższe od obecnych średnich cenowych dla Poznania. W Gdańsku – przykładową ofertą – może być mieszkanie do remontu w Oliwie, wycenione na 5700 zł, czyli o około 700 zł mniej od stawek przeciętnych dla tego rynku.

Oprócz poszukiwania mieszkań do remontu, można próbować celować w lokale na przykład w kamienicach. Takie nieruchomości, podobnie jak wielka płyta, częściej są wyceniane niżej, ale też jeśli kamienica np. doczeka się remontu, wartość tego typu mieszkań znacznie wzrasta.

Tak więc, warto zastanowić się nad kamienicą, o ile np. w perspektywie będzie jej rewitalizacja itp. (warto przed kupnem porozmawiać ze wspólnotą).

We Wrocławiu obecnie w WGN można znaleźć mieszkanie w przedwojennej kamienicy na Kozanowie, w cenie 4700 zł od metra. Jednak nie brak także i ofert ze Śródmieścia, gdzie lokale w kamienicach były wyceniane nawet na 4000 zł i mniej, czyli o ponad 2000 zł niżej od cen średnich. Z kolei w Warszawie – na Pradze – Północ można znaleźć oferty mieszkań w kamienicach po około 6200 zł za metr, a więc o 1300 zł mniej, niż płaci się przeciętnie.

Tradycyjnie są też przecenione nieruchomości w blokach z czasów PRL. W każdej wielkomiejskiej lokalizacji budownictwo z wielkiej płyty będzie przynajmniej o około 10 procent tańsze. Czy są to oferty nieatrakcyjne? Niekoniecznie – warto zastanowić się nad lokalizacją, sprawdzić stan techniczny budynku i mieszkania. Należy pamiętać, że wielka płyta przechodziła na polskich osiedlach dużo remontów i ociepleń. Dostawiano balkony, wymieniano węzły ciepłownicze itp. Oferta z bloków wcale więc nie musi być automatycznie uznana za nieatrakcyjną. Wszystko zależy gdzie, w jakim stanie i za ile. Bloki pozostają nadal najpopularniejszymi mieszkaniami na rynku wtórnym i na razie ten trend się nie zmieni.

Co do cen w poszczególnych miastach – wśród rynków wymienionych w zestawieniach cenowych NBP, na pewno najtańsza będzie Łódź. W tym mieście obecnie w WGN mieszkania można kupić w przeciętnej cenie 3500 zł od metra, jednak nie brak i ofert wycenianych nawet poniżej 3000 zł za metr, niejednokrotnie chodzi o nawet centralne lokalizacje.

Poza tańszymi rynkami warto też szukać w miejscach oddalonych od centrów miast, choć tam za niższą cenę zapłacimy gorszą lokalizacją. Nie musi być to jednak wada jeśli np. osiedle ma dobre połączenie z centrum, bądź okolica zyska na wartości poprzez np. planowaną dużą inwestycję.

Przyczynkiem do obecnego wyszukiwania okazji na rynku na pewno będzie fakt, że oprócz ciągle jeszcze niskich cen, obecnie można wziąć kredyt na 95 procent wartości nieruchomości. Już w przyszłym roku będzie to 90 procent, co oznacza, że dla przeciętnego 60 metrowego mieszkania z rynku wtórnego trzeba będzie wyłożyć 10 proc., czyli około 33 tysięcy złotych wkładu własnego.