Świadczą o tym symptomy. Z raportu REAS za II kw. 2017 wynika, że – choć nie było możliwe w danym okresie kupno mieszkania z dopłatami MDM (pula na 2017 została już dawno wykorzystana), to na głównych rynkach firmy deweloperskie sprzedały ponad 17 tys. mieszkań, co jest wynikiem o blisko 17 proc. lepszym niż w tym samym okresie roku poprzedniego.

Te dane mogą wskazywać na to, że choć Mieszkanie dla Młodych niewątpliwie jest ważnym motorem popytu na mieszkania, „nie zdoła” on zahamować rozpędzonej koniunktury. A z taką mamy do czynienia od 2014 roku. Od tego czasu, po odbiciu na rynku mieszkaniowym, popyt na nieruchomości, a wraz z nim podaż szybko zaczęły rosnąć. Obecnie eksperci nie mają wątpliwości, że mamy do czynienia z drugą hossą w mieszkaniówce – po pierwszym z okresu 2006 – 2008.

Mieszkania sprzedają się rewelacyjnie. Firmy deweloperskie pobijają rekordy sprzedażowe. Z danych REAS wynika, że w zeszłym roku w największych miastach sprzedano ponad 65 tys. lokali (dane REAS). Był to wynik o 20 procent lepszy, niż rok wcześniej.

Wraz z popytem bardzo dynamicznie rośnie podaż. W zeszłym roku deweloperzy dostarczyli ponad 78 tysięcy mieszkań, co jest wynikiem aż o ponad 25 proc. wyższym niż rok wcześniej. Jeśli chodzi o liczbę uzyskanych pozwoleń na budowę – tych było o blisko 10 proc. więcej.
Należy tu zaznaczyć, że to właśnie rekordowo wysoka podaż, „odpowiada” za to, że – w odróżnieniu od lat 2006- 2008, czyli pierwszej hossy mieszkaniowej, tym razem ceny mieszkań pozostają stabilne. Na głównych rynkach stawki rosną bardzo powoli, nie przekraczając 100 – 200 zł w skali roku.

Główne motory koniunktury

Z danych z raportu Amron – Sarfin dla Związku Banków Polskich za I kw. 2017 wynika, że od początku funkcjonowania MDM, kredyty udzielone w ramach programu stanowiły 12,35% ogólnej akcji kredytowej pod względem wartości oraz 15,35% pod względem liczby nowych kredytów.

O tym, że wpływ Mieszkania dla Młodych na rynek był wyczuwalny świadczą ruchy cen. Analiza cen na lokalnych rynkach pokazuje, że zmieniały się one w tym samym kierunku, co limity cenowe programu. Tak więc - jeśli limity rosły, średnie ceny mieszkań rosły. Jeśli limity były obniżane, średnie ceny na lokalnych rynkach spadały.

Eksperci jednak wskazują, że główny mechanizm, który napędza obecną hossę znajduje się gdzie indziej. Są nim oczywiście rekordowo niskie stopy procentowe. Przypomnijmy, że podstawowa stopa referencyjna NBP wynosi już od ponad 2 lat 1,5 proc. Stopy procentowe pozostają na najniższym poziomie w historii. Kredyty są więc rekordowo tanie.

Inwestorzy, którzy dotychczas trzymali środki na lokatach bankowych, obecnie chętnie rozglądają się za innymi formami inwestowania. Obecnie skłaniają się ku rynkowi najmu. Dobre stopy zwrotu z wynajmu mieszkań (na poziomie 5 – 6 proc. w dużych miastach) zachęcają do zakupów. Z danych NBP wynika, że w I kw. 2017 zarówno udział zakupów gotówkowych, jak i ich wartość sukcesywnie rośnie. W pierwszym kwartale tego roku wyniosła ona ponad 4,36 mld zł. W ciągu 4 lat wzrosła aż o 175 proc.

Warto również zaznaczyć, że nie bez znaczenia dla popytu są też dobre wyniki ogólnogospodarcze , w szczególności rekordowo niskie bezrobocie, które skłaniają klientów rynku mieszkaniowego do odważniejszych i długofalowych decyzji.

Jak długo będą na hossę pozytywnie oddziaływać wyżej wymienione czynniki? Dla osób spłacających kredyty i inwestorów na rynku najmu, dobrą wiadomością są z pewnością sygnały dobiegające z Rady Polityki Pieniężnej. RPP w lipcu 2017 zdecydowała się pozostawić stopy procentowe na niezmienionym poziomie. Co więcej z zapowiedzi prezesa NBP wynika, że stopy procentowe mogą pozostać niezmienione nawet do końca 2018 roku.

 

Marcin Moneta