Rodzina na Swoim była programem pomocowym na rynku mieszkaniowym, realizowanym w latach 2007 – 2012. Inaczej niż w przypadku Mieszkania dla Młodych, dopłaty nie dotyczyły wkładu własnego, a części odsetkowych rat kredytu. Beneficjenci mogli liczyć na obniżone raty przez 8 lat. To oznacza, że pierwsi uczestnicy programu od niedawna płacą „na czysto”, czyli całość.
Eksperci przyznają, że taki stan rzeczy może dewastować domowe finanse, zwłaszcza jeśli ktoś nie przygotowywał się do końca dopłat. Szacuje się, że rata automatycznie rośnie nawet o 40 proc. Co prawda – w pierwszych latach funkcjonowania RnS kredyty brane w tej formule nie były duże, ale później już sytuacja się zmieniła.
Na razie pierwszych beneficjentów RnS chronią najniższe w historii stopy procentowe NBP. Wg orientacyjnych obliczeń, przy kredycie na poziomie około 100 tys. zł zaciągniętym w 2007 roku, wzrost raty po wygaśnięciu dopłat jest rzędu nieco ponad 100 zł, jednak – tak jak powiedzieliśmy – ewentualne tsunami związane z rodzinami na swoim może w nas uderzyć za kilka lat, zwłaszcza, że prawdopodobnie trend się odwróci i będziemy mieli do czynienia z serią podwyżek stóp procentowych.
Zapowiedzi podwyżek stóp mieliśmy już kilka, na razie jednak ten scenariusz nie został zrealizowany. Niestety, wbrew sygnałom z kręgów rządowych, nie doszło też do kolejnej obniżki stóp. Od dłuższego czasu podstawowa stopa referencyjna wynosi więc 1,5 proc. Ostatnią decyzję utrzymującą stopy na dotychczasowym poziomie podjęła Rada Polityki Pieniężnej we wrześniu bieżącego roku.
Kiedy to się może zmienić? Sytuacja nie jest do końca jasna. Rada przyjęła postawę wyczekującą. Gorsze dane makroekonomiczne mogą być pretekstem do dalszej obniżki stóp, ale to rodzi obawy o wiarygodność i pozycję ratingową Polski oraz kondycję złotego. Z kolei szacuje się, że cel inflacyjny może zostać osiągnięty dopiero w 2018 roku, co by sugerowało, że niskie stopy jeszcze jakiś czas z nami pozostaną.
Jednak ewentualna zmiana cyklu i seria wzrostów mogłaby oznaczać finansową tragedię dla tysięcy kredytobiorców w RnS. Jeśli wskaźnik WIBOR osiągnąłby 5 proc. , czyli poziom sprzed zaledwie 3 lat (obecnie jest to 1,72 proc. - WIBOR 3M), to przeciętna rata wynosząca około 900 zł dla kredytu na poziomie 250 tys. zł, wzrosłaby aż o ponad 600 zł, czyli powyżej 60 proc. Oczywiście taki scenariusz jest możliwy, ale raczej mało realne by stało się to nagle – przynajmniej dla kredytobiorców w RnS z 2009 roku. Jeśli w przyszłym roku rozpocznie się cykl podwyżek stóp, to do takiego poziomu obciążenia posiadacze kredytów będą „dochodzić” stopniowo. Gorzej z tymi, którzy kredytowali się ze wsparciem RnS w kolejnych latach, zwłaszcza, że kredytujący się w latach 2008 – 2009 mogli kupować naprawdę drogie mieszkania. Było to 140 proc. wskaźnika przeliczeniowego.
O ile lata 2007 – 2008 były jeszcze „rozruchowe” pod względem liczby beneficjentów RnS - w pierwszych 12 miesiącach było ich zaledwie nieco ponad 4 tysiące, a w kolejnych 6 tysięcy – o tyle ewentualne tsunami kredytowe rodzin, które mogą jednak przestać być na swoim, czeka nas od przyszłego roku, kiedy to pozbawieni dotacji zostaną kredytujący się ze wsparciem RnS z roku 2009. Wtedy to z kredytów RnS skorzystało ponad 30 tys. beneficjentów. Później ich liczba rosła do rekordowego roku 2011, gdy w RnS kredytowało się ponad 50 tys. osób, rok później było ich ponad 45 tys.
Sytuacja tych kredytobiorców powinna być pewną przestrogą dla wszystkich. Jeszcze korzystamy z niskich stóp, czyli małych rat. Jednak, by nie przeżyć „szoku” finansowego, warto ten czas spożytkować. Błędem jest przejadanie nadwyżki, czyli różnicy w racie. Lepiej te pieniądze odłożyć bądź zainwestować, tak by dysponować poduszką finansową na okres, gdy raty będą rosły.
Monika Prądzyńska
Dział Analiz WGN