Ze świata nieruchomości - strona 124

Nieruchomości: Trend spadkowy wyraźnie wyhamował

Nieznaczne zmiany cen mieszkań wystawionych do sprzedaży w największych polskich miastach w czerwcu pozwalają twierdzić, że obserwowany od wielu miesięcy trend spadkowy wyraźnie wyhamował. Wg analizy serwisu Oferty.net w ubiegłym miesiącu w 9 z 17 badanych miast wahania średnich stawek nie przekroczyły 1%. Jak twierdzi analityk serwisu - Marcin Drogomirecki - może to zwiastować nadejście trwałej stabilizacji cen na rynku mieszkaniowym.

Spośród pozostałych 8 miast największe spadki zanotował Kraków i Bydgoszcz - po 2,3%. O ponad 2% wzrosły w tym samym czasie średnie ceny ofertowe mieszkań w Sopocie (2,2%) i Gdyni (2,3%).
W największych aglomeracjach - Gdańsku, Gdyni, Katowicach, Krakowie, Łodzi i Poznaniu, w których podczas boomu mieszkaniowego ceny wzrosły najbardziej, ostatnie półtora roku przyniosło zdecydowane, ponad 10-procentowe redukcje cen.

Najwięcej, tj. aż o 12,5% spadły średnie ceny mieszkań w Krakowie. O ponad 12% niższe są również ceny w stolicy Górnego Śląska.

Wyjątkiem wśród największych aglomeracji jest Warszawa - ceny w stolicy są obecnie niższe od tych ze stycznia 2008 r. tylko o nieco ponad 7%.

CORAZ TRUDNIEJ O KREDYT
Od poprzedniego raportu Oferty.net i Open Finance stopa trzymiesięcznego WIBOR-u spadła o 41 punktów bazowych do 4,21 procent. Spadki rozpoczęły się 25 czerwca br., kiedy to trzymiesięczny WIBOR wyniósł 4,48 proc. (a dzień wcześniej było to 4,62 proc.). Jest to naturalnie efektem czerwcowejobniżki stóp procentowych o 25 pb do poziomu 3,50 proc. w przypadku głównej stopy referencyjnej.

Według analityków Open Finance jest bardzo prawdopodobne, że na kolejne zmiany trzeba będzie zaczekać do jesieni, gdy pojawią się dane dotyczące PKB za drugi kwartał 2009 roku. Do końca roku spodziewamy się jeszcze jednej obniżki stóp, co powinno WIBOR3M sprowadzić do poziomu około 4,1.

W stosunku do poprzedniego miesiąca dzięki spadkom stóp obniżyły się raty już zaciągniętych złotowych kredytów hipotecznych. Rata 30-letniego kredytu hipotecznego na kwotę 100 tys. zł spadła o 25-28 zł, w zależności od wysokości marży banku. (szczegóły w tabeli)

Ale jednocześnie w ostatnich miesiącach niektóre banki podniosły marże nowoudzielanych kredytów nawet o 1,5-2 pkt proc., co przekłada się na wzrost wysokości raty o kilkanaście procent - wynika z danych Open Finance. W lipcu odnotowujemy więc poprawę sytuacji kredytobiorców posiadających już kredyt w złotych i pogorszenie dla tych, którzy dopiero chcieliby go zaciągnąć.

SPADAJĄ RATY KREDYTÓW W CHF

Wśród ofert kredytów we franku szwajcarskim zaszło ostatnio mniej zmian, w ciągu miesiąca trzymiesięczny LIBOR dla franka szwajcarskiego spadł o 2 pb, taka zmiana nie wpływa znacząco na wysokość raty kredytu. Ważniejsze dla osób już posiadających kredyt we franku szwajcarskim jest to, że w ostatnim miesiącu kurs CHF spadł z 3 zł do 2,81. To ponad 6 proc., co w zależności od banku (różne kursy kupna i sprzedaży) i wysokości oraz okresu kredytu powinno dać miesięczną ratę kredytu niższą o 120-140 złotych.

Wydaje się, że to skutek z jednej strony prób Narodowego Banku Szwajcarii (SNB) na osłabienie kursu franka, a z drugiej - umacniania złotego wobec wszystkich innych walut. Jest to prawdopodobnie spowodowane chęcią kupienia polskich obligacji przez zagranicznych inwestorów. Poza tym praktycznie wszystkie wskaźniki makro są w Polsce obiektywnie lepsze niż w większości krajów Europy, zwłaszcza zachodniej.

CO DALEJ Z KREDYTAMI?
Ze względu na oczekiwany wzrost bezrobocia istnieje duże prawdopodobieństwo, że jesienią o kredyt hipoteczny może być jeszcze trudniej. Wprawdzie sytuacja na rynkach wydaje się stabilizować, lecz bankom kryzys może jeszcze długo odbijać się czkawką. Jeśli złoty znów zacznie się osłabiać, banki będą potrzebowały zabezpieczenia dla swoich portfeli kredytów walutowych i po raz kolejny mogą zaostrzyć politykę.

LIPIEC - NAJLEPSZY CZAS NA WYNAJEM MIESZKANIA
Koniec roku akademickiego i początek sezonu urlopowego to tradycyjnie najlepszy moment na poszukiwanie mieszkania do wynajęcia - wybór jest największy gdyż wiele lokali zwalnianych jest przez studentów, którzy wyjeżdżają na wakacje do swoich rodzinnych miejscowości.

Tego lata osoby planujące wynająć dla siebie lokum są w szczególnie korzystnej sytuacji - zmniejszony ruch na rynku sprzedaży mieszkań spowodował niespotykany w ostatnich latach wzrost podaży ofert najmu. Właściciele mający problem ze znalezieniem kupca skłonnego zapłacić oczekiwaną przez nich cenę podejmują próby osiągnięcia zysku przynajmniej w postaci czynszu z najmu swojego mieszkania.

Znaczna przewaga podaży nad popytem przekłada się wprost na spadek cen. Trend ten widać bardzo wyraźnie na przykładzie stawek za wynajem najpopularniejszych lokali - kawalerek. Jeszcze pół roku temu - w grudniu 2008 średni koszt wynajęcia kawalerki w Warszawie kształtował się na poziomie 1770 PLN. Obecnie jest on niższy o ponad 5% i wynosi 1671 PLN. I choć wśród ofert można znaleźć duże, komfortowo wyposażone mieszkania jednopokojowe w cenach przekraczających 2000 PLN/mies. to jednak blisko 40% ofert stanowią lokale w standardzie popularnym, w cenie do 1500 PLN/mies.

Zdaniem Marcina Drogomireckiego z serwisu Oferty.net o wysokości czynszu decydują przede wszystkim dwa czynniki - lokalizacja oraz standard lokalu. Z tego powodu najwyższe stawki - pow. 1700 PLN/mies. obowiązują też w Wilanowie, w którym gros ofert to nowocześnie wykończone mieszkania o relatywnie dużych powierzchniach, w nowym budownictwie, w Śródmieściu, na Ursynowie oraz na Mokotowie.

Najtańsze oferty znaleźć można w oddalonej od centrum Wesołej (1200 PLN/mies.) i na Białołęce (1360 PLN/mies.).

 

Raport przygotowany przez Oferty.net i Open Finance

gk

inwestycje.pl

Nieruchomości: Trend spadkowy wyraźnie wyhamował

Nieznaczne zmiany cen mieszkań wystawionych do sprzedaży w największych polskich miastach w czerwcu pozwalają twierdzić, że obserwowany od wielu miesięcy trend spadkowy wyraźnie wyhamował. Wg analizy serwisu Oferty.net w ubiegłym miesiącu w 9 z 17 badanych miast wahania średnich stawek nie przekroczyły 1%. Jak twierdzi analityk serwisu - Marcin Drogomirecki - może to zwiastować nadejście trwałej stabilizacji cen na rynku mieszkaniowym.

Spośród pozostałych 8 miast największe spadki zanotował Kraków i Bydgoszcz - po 2,3%. O ponad 2% wzrosły w tym samym czasie średnie ceny ofertowe mieszkań w Sopocie (2,2%) i Gdyni (2,3%).
W największych aglomeracjach - Gdańsku, Gdyni, Katowicach, Krakowie, Łodzi i Poznaniu, w których podczas boomu mieszkaniowego ceny wzrosły najbardziej, ostatnie półtora roku przyniosło zdecydowane, ponad 10-procentowe redukcje cen.

Najwięcej, tj. aż o 12,5% spadły średnie ceny mieszkań w Krakowie. O ponad 12% niższe są również ceny w stolicy Górnego Śląska.

Wyjątkiem wśród największych aglomeracji jest Warszawa - ceny w stolicy są obecnie niższe od tych ze stycznia 2008 r. tylko o nieco ponad 7%.

CORAZ TRUDNIEJ O KREDYT
Od poprzedniego raportu Oferty.net i Open Finance stopa trzymiesięcznego WIBOR-u spadła o 41 punktów bazowych do 4,21 procent. Spadki rozpoczęły się 25 czerwca br., kiedy to trzymiesięczny WIBOR wyniósł 4,48 proc. (a dzień wcześniej było to 4,62 proc.). Jest to naturalnie efektem czerwcowejobniżki stóp procentowych o 25 pb do poziomu 3,50 proc. w przypadku głównej stopy referencyjnej.

Według analityków Open Finance jest bardzo prawdopodobne, że na kolejne zmiany trzeba będzie zaczekać do jesieni, gdy pojawią się dane dotyczące PKB za drugi kwartał 2009 roku. Do końca roku spodziewamy się jeszcze jednej obniżki stóp, co powinno WIBOR3M sprowadzić do poziomu około 4,1.

W stosunku do poprzedniego miesiąca dzięki spadkom stóp obniżyły się raty już zaciągniętych złotowych kredytów hipotecznych. Rata 30-letniego kredytu hipotecznego na kwotę 100 tys. zł spadła o 25-28 zł, w zależności od wysokości marży banku. (szczegóły w tabeli)

Ale jednocześnie w ostatnich miesiącach niektóre banki podniosły marże nowoudzielanych kredytów nawet o 1,5-2 pkt proc., co przekłada się na wzrost wysokości raty o kilkanaście procent - wynika z danych Open Finance. W lipcu odnotowujemy więc poprawę sytuacji kredytobiorców posiadających już kredyt w złotych i pogorszenie dla tych, którzy dopiero chcieliby go zaciągnąć.

SPADAJĄ RATY KREDYTÓW W CHF

Wśród ofert kredytów we franku szwajcarskim zaszło ostatnio mniej zmian, w ciągu miesiąca trzymiesięczny LIBOR dla franka szwajcarskiego spadł o 2 pb, taka zmiana nie wpływa znacząco na wysokość raty kredytu. Ważniejsze dla osób już posiadających kredyt we franku szwajcarskim jest to, że w ostatnim miesiącu kurs CHF spadł z 3 zł do 2,81. To ponad 6 proc., co w zależności od banku (różne kursy kupna i sprzedaży) i wysokości oraz okresu kredytu powinno dać miesięczną ratę kredytu niższą o 120-140 złotych.

Wydaje się, że to skutek z jednej strony prób Narodowego Banku Szwajcarii (SNB) na osłabienie kursu franka, a z drugiej - umacniania złotego wobec wszystkich innych walut. Jest to prawdopodobnie spowodowane chęcią kupienia polskich obligacji przez zagranicznych inwestorów. Poza tym praktycznie wszystkie wskaźniki makro są w Polsce obiektywnie lepsze niż w większości krajów Europy, zwłaszcza zachodniej.

CO DALEJ Z KREDYTAMI?
Ze względu na oczekiwany wzrost bezrobocia istnieje duże prawdopodobieństwo, że jesienią o kredyt hipoteczny może być jeszcze trudniej. Wprawdzie sytuacja na rynkach wydaje się stabilizować, lecz bankom kryzys może jeszcze długo odbijać się czkawką. Jeśli złoty znów zacznie się osłabiać, banki będą potrzebowały zabezpieczenia dla swoich portfeli kredytów walutowych i po raz kolejny mogą zaostrzyć politykę.

LIPIEC - NAJLEPSZY CZAS NA WYNAJEM MIESZKANIA
Koniec roku akademickiego i początek sezonu urlopowego to tradycyjnie najlepszy moment na poszukiwanie mieszkania do wynajęcia - wybór jest największy gdyż wiele lokali zwalnianych jest przez studentów, którzy wyjeżdżają na wakacje do swoich rodzinnych miejscowości.

Tego lata osoby planujące wynająć dla siebie lokum są w szczególnie korzystnej sytuacji - zmniejszony ruch na rynku sprzedaży mieszkań spowodował niespotykany w ostatnich latach wzrost podaży ofert najmu. Właściciele mający problem ze znalezieniem kupca skłonnego zapłacić oczekiwaną przez nich cenę podejmują próby osiągnięcia zysku przynajmniej w postaci czynszu z najmu swojego mieszkania.

Znaczna przewaga podaży nad popytem przekłada się wprost na spadek cen. Trend ten widać bardzo wyraźnie na przykładzie stawek za wynajem najpopularniejszych lokali - kawalerek. Jeszcze pół roku temu - w grudniu 2008 średni koszt wynajęcia kawalerki w Warszawie kształtował się na poziomie 1770 PLN. Obecnie jest on niższy o ponad 5% i wynosi 1671 PLN. I choć wśród ofert można znaleźć duże, komfortowo wyposażone mieszkania jednopokojowe w cenach przekraczających 2000 PLN/mies. to jednak blisko 40% ofert stanowią lokale w standardzie popularnym, w cenie do 1500 PLN/mies.

Zdaniem Marcina Drogomireckiego z serwisu Oferty.net o wysokości czynszu decydują przede wszystkim dwa czynniki - lokalizacja oraz standard lokalu. Z tego powodu najwyższe stawki - pow. 1700 PLN/mies. obowiązują też w Wilanowie, w którym gros ofert to nowocześnie wykończone mieszkania o relatywnie dużych powierzchniach, w nowym budownictwie, w Śródmieściu, na Ursynowie oraz na Mokotowie.

Najtańsze oferty znaleźć można w oddalonej od centrum Wesołej (1200 PLN/mies.) i na Białołęce (1360 PLN/mies.).

 

Raport przygotowany przez Oferty.net i Open Finance

gk

inwestycje.pl

Nieruchomości podmiejskie - ucieczka od zgiełku miasta

Zakup nieruchomości w okolicy dużych miast, takich jak Warszawa, Wrocław czy Kraków jest dobrą alternatywą dla osób, których nie stać na zakup mieszkania w mieście. Może być też znakomitym rozwiązaniem dla tych, którzy szukają ciszy, spokoju i więcej przestrzeni.

Jeszcze kilka lat temu przeprowadzka poza miasto była bardzo popularna, ale dotyczyło to głównie domów. Niskie ceny gruntów zachęcały do budowy zarówno inwestorów indywidualnych jak i deweloperów. Z czasem jednak, kiedy mieszkania w miastach zaczęły gwałtownie drożeć powodzeniem zaczęły cieszyć się te w inwestycjach podmiejskich. Mieszkania w takich miejscowościach jak Piaseczno pod Warszawą czy Smolec pod Wrocławiem były bardzo atrakcyjne cenowo w stosunku do tych w mieście. Sytuacja taka sprawiła, że w okolicach miast powstały i wciąż powstają duże osiedla mieszkaniowe. Ich ceny nadal są konkurencyjne w stosunku do tych miejskich i są dobrym rozwiązaniem dla tych, którzy nie dysponują dużą zdolnością kredytową.

Co zatem (oprócz atrakcyjnych cen) przyciąga kupujących w okolice dużych miast? Na pewno kameralny charakter. Z uwagi na tańszy grunt oraz plan zagospodarowania terenu budynki tam powstające są niewielkie, kilkupiętrowe. Próżno szukać wysokościowców, które coraz częściej wyrastają w mieście. Osoby, które lubią zgiełk metropolii zapewne nigdy nie przeprowadzą się np. do Zielonki, nawet jeżeli cena mieszkania będzie dwukrotnie niższa niż w Warszawie. Spokój i cisza małych miejscowości zachęci ludzi starszych oraz rodziny z małymi dziećmi. Ważne jednak, żeby w miejscach tych rozbudowana była infrastruktura (szkoły, przychodnie, poczty, apteki), ponieważ bez tego mieszkanie z dala od miasta może być uciążliwe. 

Dużą zaletą jest też bliskość terenów zielonych. W miastach możemy korzystać z licznych parków, natomiast poza nimi mamy do dyspozycji parki krajobrazowe czy też lasy. To na pewno zachęci osoby, które zmęczone są spalinami i codziennym zgiełkiem.  

Decydując się na zakup mieszkania na obrzeżach lub wręcz w dalszej okolicy musimy zwrócić uwagę przede wszystkim na czas dojazdu, bo i tak większość z nas pracuje w mieście. Tutaj niestety jest problem, ponieważ pomimo obietnic nasze drogi ciągle są w nienajlepszym stanie. Ponieważ wiele osób wyprowadziło się za miasto tworzą się korki, które powodują, że dojazd do pracy może zająć grubo ponad godzinę. Sytuacja ta zniechęca wiele osób, które poszukują mieszkań na obrzeżach metropolii. Istotne jest też, jak wygląda komunikacja (autobusy, kolej).

Często jednak osoby, które nie dysponują odpowiednimi środkami lub nie mają wystarczającej zdolności kredytowej a chcą zamieszkać we własnym ,,M’’ decyduje się na zakup, nawet w najmniej atrakcyjnej lokalizacji. Porównując ich ceny ze średnimi cenami mieszkań w miastach zauważymy sporą różnicę. Na przykład w Warszawie średnia cena mieszkania to ok. 8 tys. PLN. Jeżeli jednak poszukamy trochę dalej możemy znaleźć na przykład inwestycję jednego z czołowych polskich deweloperów w okolicy Ożarowa Mazowieckiego, gdzie wszystkie mieszkania kosztują  mniej niż 6 tys. zł/mkw. To naprawdę atrakcyjna cena biorąc pod uwagę fakt, że projekt zlokalizowany jest bardzo blisko granicy miasta.

Innym podwarszawskim przykładem jest osiedle powstające w Pruszkowie, gdzie możemy znaleźć mieszkanie za mniej niż 5 tys. zł/mkw. Jest to rozsądna cena, zwłaszcza z uwagi na całkiem niezły dojazd oraz infrastrukturę. Jednak w najbliższej okolicy nie będziemy mogli się cieszyć zielenią.   

Jeżeli chodzi o inne miasta to wybór nieruchomości na obrzeżach jest równie duży, a nawet większy niż w stolicy. Jest to spowodowane tym, że miasta te są mniej rozbudowane (są też po prostu mniejsze) a odległości do mniejszych miejscowości nie są tak duże. Jednym z miejsc pod Wrocławiem, które w ostatnich latach  mocno się rozwinęło jest Smolec. Ceny mieszkań w tamtejszych inwestycjach zaczynają się już od ok. 5 tys. zł/mkw., a odległość od miasta to niespełna 3km. Jeżeli jednak szukamy czegoś jeszcze tańszego możemy wybrać dalszą Oławę (27km.). Tam deweloperzy oferują nam mieszkania już od 4 tys. zł/mkw.

Podobną kwotę zapłacimy za mieszkanie w Krzeszowicach pod Krakowem. Jeżeli jednak interesuje nas coś bliżej centrum tego miasta możemy wybrać Zielonki. Tutaj za mieszkanie zapłacimy ok. 6 tys. zł/mkw.

Przykładów tych inwestycji można podawać wiele. Obecna sytuacja na rynku nieruchomości odcisnęła swoje piętno również na rynku podmiejskim, co sprawiło, że deweloperzy chętniej  obniżają swoje ceny. Podobnie sytuacja wygląda również na rynku wtórnym. To powoduje, że zakup mieszkania pod miastem staje jeszcze bardziej atrakcyjny.

Aleksandra Szarek
Specjalista Rynku Nieruchomości
Home Broker

gk

inwestycje.pl

Nieruchomości podmiejskie - ucieczka od zgiełku miasta

Zakup nieruchomości w okolicy dużych miast, takich jak Warszawa, Wrocław czy Kraków jest dobrą alternatywą dla osób, których nie stać na zakup mieszkania w mieście. Może być też znakomitym rozwiązaniem dla tych, którzy szukają ciszy, spokoju i więcej przestrzeni.

Jeszcze kilka lat temu przeprowadzka poza miasto była bardzo popularna, ale dotyczyło to głównie domów. Niskie ceny gruntów zachęcały do budowy zarówno inwestorów indywidualnych jak i deweloperów. Z czasem jednak, kiedy mieszkania w miastach zaczęły gwałtownie drożeć powodzeniem zaczęły cieszyć się te w inwestycjach podmiejskich. Mieszkania w takich miejscowościach jak Piaseczno pod Warszawą czy Smolec pod Wrocławiem były bardzo atrakcyjne cenowo w stosunku do tych w mieście. Sytuacja taka sprawiła, że w okolicach miast powstały i wciąż powstają duże osiedla mieszkaniowe. Ich ceny nadal są konkurencyjne w stosunku do tych miejskich i są dobrym rozwiązaniem dla tych, którzy nie dysponują dużą zdolnością kredytową.

Co zatem (oprócz atrakcyjnych cen) przyciąga kupujących w okolice dużych miast? Na pewno kameralny charakter. Z uwagi na tańszy grunt oraz plan zagospodarowania terenu budynki tam powstające są niewielkie, kilkupiętrowe. Próżno szukać wysokościowców, które coraz częściej wyrastają w mieście. Osoby, które lubią zgiełk metropolii zapewne nigdy nie przeprowadzą się np. do Zielonki, nawet jeżeli cena mieszkania będzie dwukrotnie niższa niż w Warszawie. Spokój i cisza małych miejscowości zachęci ludzi starszych oraz rodziny z małymi dziećmi. Ważne jednak, żeby w miejscach tych rozbudowana była infrastruktura (szkoły, przychodnie, poczty, apteki), ponieważ bez tego mieszkanie z dala od miasta może być uciążliwe. 

Dużą zaletą jest też bliskość terenów zielonych. W miastach możemy korzystać z licznych parków, natomiast poza nimi mamy do dyspozycji parki krajobrazowe czy też lasy. To na pewno zachęci osoby, które zmęczone są spalinami i codziennym zgiełkiem.  

Decydując się na zakup mieszkania na obrzeżach lub wręcz w dalszej okolicy musimy zwrócić uwagę przede wszystkim na czas dojazdu, bo i tak większość z nas pracuje w mieście. Tutaj niestety jest problem, ponieważ pomimo obietnic nasze drogi ciągle są w nienajlepszym stanie. Ponieważ wiele osób wyprowadziło się za miasto tworzą się korki, które powodują, że dojazd do pracy może zająć grubo ponad godzinę. Sytuacja ta zniechęca wiele osób, które poszukują mieszkań na obrzeżach metropolii. Istotne jest też, jak wygląda komunikacja (autobusy, kolej).

Często jednak osoby, które nie dysponują odpowiednimi środkami lub nie mają wystarczającej zdolności kredytowej a chcą zamieszkać we własnym ,,M’’ decyduje się na zakup, nawet w najmniej atrakcyjnej lokalizacji. Porównując ich ceny ze średnimi cenami mieszkań w miastach zauważymy sporą różnicę. Na przykład w Warszawie średnia cena mieszkania to ok. 8 tys. PLN. Jeżeli jednak poszukamy trochę dalej możemy znaleźć na przykład inwestycję jednego z czołowych polskich deweloperów w okolicy Ożarowa Mazowieckiego, gdzie wszystkie mieszkania kosztują  mniej niż 6 tys. zł/mkw. To naprawdę atrakcyjna cena biorąc pod uwagę fakt, że projekt zlokalizowany jest bardzo blisko granicy miasta.

Innym podwarszawskim przykładem jest osiedle powstające w Pruszkowie, gdzie możemy znaleźć mieszkanie za mniej niż 5 tys. zł/mkw. Jest to rozsądna cena, zwłaszcza z uwagi na całkiem niezły dojazd oraz infrastrukturę. Jednak w najbliższej okolicy nie będziemy mogli się cieszyć zielenią.   

Jeżeli chodzi o inne miasta to wybór nieruchomości na obrzeżach jest równie duży, a nawet większy niż w stolicy. Jest to spowodowane tym, że miasta te są mniej rozbudowane (są też po prostu mniejsze) a odległości do mniejszych miejscowości nie są tak duże. Jednym z miejsc pod Wrocławiem, które w ostatnich latach  mocno się rozwinęło jest Smolec. Ceny mieszkań w tamtejszych inwestycjach zaczynają się już od ok. 5 tys. zł/mkw., a odległość od miasta to niespełna 3km. Jeżeli jednak szukamy czegoś jeszcze tańszego możemy wybrać dalszą Oławę (27km.). Tam deweloperzy oferują nam mieszkania już od 4 tys. zł/mkw.

Podobną kwotę zapłacimy za mieszkanie w Krzeszowicach pod Krakowem. Jeżeli jednak interesuje nas coś bliżej centrum tego miasta możemy wybrać Zielonki. Tutaj za mieszkanie zapłacimy ok. 6 tys. zł/mkw.

Przykładów tych inwestycji można podawać wiele. Obecna sytuacja na rynku nieruchomości odcisnęła swoje piętno również na rynku podmiejskim, co sprawiło, że deweloperzy chętniej  obniżają swoje ceny. Podobnie sytuacja wygląda również na rynku wtórnym. To powoduje, że zakup mieszkania pod miastem staje jeszcze bardziej atrakcyjny.

Aleksandra Szarek
Specjalista Rynku Nieruchomości
Home Broker

gk

inwestycje.pl

Sezon na okazje w funduszach inwestycyjnych

Korzystne zmiany na rynkach surowcowych oraz wzrost cen akcji małych i średnich przedsiębiorstw zachęcają do ponownego inwestowania w fundusze. Wybór, uzależniony od indywidualnych preferencji inwestora, nie jest jednak prosty. Zarządzający Union Investment TFI przedstawiają krótkie zestawienie najbardziej obiecujących funduszy na najbliższe 6-12 miesięcy.

Pierwszy z nich to subfundusz UniKorona Pieniężny, przeznaczony dla inwestorów ceniących sobie pewność i bezpieczeństwo, a jednocześnie zainteresowanych inwestycjami o wysokiej płynności oraz zdywersyfikowanym portfelem gotówkowym. UniKorona Pieniężny inwestujący w bony skarbowe, krótkoterminowe lokaty bankowe oraz dłużne papiery wartościowe, charakteryzuje się niskim stopniem ryzyka. – Niewielkie wahania wartości rynkowej portfela subfunduszu UniKorona Pieniężny w porównaniu do rynku akcji oraz rynku obligacji jest bezpieczną propozycja inwestycyjną. Zapewnia ochronę realnej wartości inwestycji przy zachowaniu dużej płynności  – mówi Dariusz Lasek, Dyrektor inwestycyjny ds. Papierów Dłużnych Union Investment TFI.

Funduszem o rentowności lokaty z natychmiastową płynnością jest specjalistyczny fundusz otwarty UniWIBIDSFIO, skierowany do inwestorów instytucjonalnych. Zgodnie z przewidywaniami zarządzających Union Investment TFI, dzięki utrzymującemu się wysokiemu poziomowi rynkowych stóp procentowych w Polsce w porównaniu do strefy euro oraz innych krajów wysokorozwiniętych, fundusz ten w ciągu najbliższych sześciu miesięcy osiągnie wymierne stopy zwrotu. Potwierdzają to wyniki z inwestycji w subfundusz UniWIBIDSFIO, które były wyższe od rentowności lokat opartych o oprocentowanie 1-miesięcznego WIBID-u, zarówno w średnim jak i w krótkim okresie.

Wzrost cen surowców zwiększa obecnie atrakcyjność spółek z tego sektora na rynkach wschodzących. Subfundusz UniAkcje: Nowa Europa inwestując głównie w spółki takich krajów jak Rosja, Polska, Czechy, czy Węgry daje możliwość wysokich zysków w czasie wychodzenia światowej gospodarki z recesji. – Oczekiwane umocnienie się walut krajów regionu emerging markets, prawdopodobnie także przyczyni się do wzrostów cen akcji. Inwestorzy mogą w konsekwencji tego w perspektywie 9-12 miesięcy, osiągnąć atrakcyjną stopę zwrotu – mówi Ryszard Rusak, Dyrektor inwestycyjny ds. Akcji Union Investment TFI. 

Drugi obiecujący subfundusz akcyjny, typowany przez zarządzających Union Investment TFI, to UniAkcje Małych i Średnich Spółek, który w bieżącym roku wraz z innymi funduszami małych i średnich spółek należy do liderów wzrostów pośród funduszy akcyjnych. Powodem takiej sytuacji jest wzrost cen tej kategorii przedsiębiorstw, które w okresie odbicia najbardziej odreagowujących wcześniejsze spadki. – Świadczą o tym indeksy sWIG80 i mWIG40, które od początku roku wzrosły odpowiednio o 36 proc. i 17,08 proc., podczas gdy WIG20 odnotował niewielki, 4,5 proc. wzrost – wyjaśnia Ryszard Rusak.

Union Investment TFI

as

inwestycje.pl

Sezon na okazje w funduszach inwestycyjnych

Korzystne zmiany na rynkach surowcowych oraz wzrost cen akcji małych i średnich przedsiębiorstw zachęcają do ponownego inwestowania w fundusze. Wybór, uzależniony od indywidualnych preferencji inwestora, nie jest jednak prosty. Zarządzający Union Investment TFI przedstawiają krótkie zestawienie najbardziej obiecujących funduszy na najbliższe 6-12 miesięcy.

Pierwszy z nich to subfundusz UniKorona Pieniężny, przeznaczony dla inwestorów ceniących sobie pewność i bezpieczeństwo, a jednocześnie zainteresowanych inwestycjami o wysokiej płynności oraz zdywersyfikowanym portfelem gotówkowym. UniKorona Pieniężny inwestujący w bony skarbowe, krótkoterminowe lokaty bankowe oraz dłużne papiery wartościowe, charakteryzuje się niskim stopniem ryzyka. – Niewielkie wahania wartości rynkowej portfela subfunduszu UniKorona Pieniężny w porównaniu do rynku akcji oraz rynku obligacji jest bezpieczną propozycja inwestycyjną. Zapewnia ochronę realnej wartości inwestycji przy zachowaniu dużej płynności  – mówi Dariusz Lasek, Dyrektor inwestycyjny ds. Papierów Dłużnych Union Investment TFI.

Funduszem o rentowności lokaty z natychmiastową płynnością jest specjalistyczny fundusz otwarty UniWIBIDSFIO, skierowany do inwestorów instytucjonalnych. Zgodnie z przewidywaniami zarządzających Union Investment TFI, dzięki utrzymującemu się wysokiemu poziomowi rynkowych stóp procentowych w Polsce w porównaniu do strefy euro oraz innych krajów wysokorozwiniętych, fundusz ten w ciągu najbliższych sześciu miesięcy osiągnie wymierne stopy zwrotu. Potwierdzają to wyniki z inwestycji w subfundusz UniWIBIDSFIO, które były wyższe od rentowności lokat opartych o oprocentowanie 1-miesięcznego WIBID-u, zarówno w średnim jak i w krótkim okresie.

Wzrost cen surowców zwiększa obecnie atrakcyjność spółek z tego sektora na rynkach wschodzących. Subfundusz UniAkcje: Nowa Europa inwestując głównie w spółki takich krajów jak Rosja, Polska, Czechy, czy Węgry daje możliwość wysokich zysków w czasie wychodzenia światowej gospodarki z recesji. – Oczekiwane umocnienie się walut krajów regionu emerging markets, prawdopodobnie także przyczyni się do wzrostów cen akcji. Inwestorzy mogą w konsekwencji tego w perspektywie 9-12 miesięcy, osiągnąć atrakcyjną stopę zwrotu – mówi Ryszard Rusak, Dyrektor inwestycyjny ds. Akcji Union Investment TFI. 

Drugi obiecujący subfundusz akcyjny, typowany przez zarządzających Union Investment TFI, to UniAkcje Małych i Średnich Spółek, który w bieżącym roku wraz z innymi funduszami małych i średnich spółek należy do liderów wzrostów pośród funduszy akcyjnych. Powodem takiej sytuacji jest wzrost cen tej kategorii przedsiębiorstw, które w okresie odbicia najbardziej odreagowujących wcześniejsze spadki. – Świadczą o tym indeksy sWIG80 i mWIG40, które od początku roku wzrosły odpowiednio o 36 proc. i 17,08 proc., podczas gdy WIG20 odnotował niewielki, 4,5 proc. wzrost – wyjaśnia Ryszard Rusak.

Union Investment TFI

as

inwestycje.pl

Światowe giełdy najwyżej od początku roku

DZIEŃ NA RYNKACH

W czwartek indeksy w Europie rosły dziewiątą sesję z rzędu, a główne wskaźniki na Wall Street znalazły się najwyżej od początku roku. Mniej niż czterech miesięcy potrzebował indeks DJIA, by od lokalnych dołków z początku marca powrócić na poziom z początku roku i zakończyć ostatnią sesję o ok. 39 proc. wyżej. W czwartek Dow Jones Industrial Average przebił okrągły poziom 9000 pkt., a również w tym tygodniu S&P 500 osiągnął tegoroczne szczyty. Trzeci miesiąc z rzędu wzrosła aktywność na wtórnym rynku nieruchomości, co sugeruje, że po blisko dwóch latach ciągłych spadków zbliża się stabilizacja. Z drugiej strony, musimy pamiętać, że ceny domów są przeciętnie o ponad 15 proc. niższe niż przed rokiem, a większa ilość kupujących wynika z faktu, że pod komorniczy młotek trafiają coraz bardziej atrakcyjne nieruchomości.

Wzrostowa seria w Europie trwa bez przerwy już dziewięć sesji - od 11 lipca indeks DJ Stoxx 600 wzrósł 11 proc.

W piątek w Azji przeważały w dalszym ciągu optymistyczne nastroje, jedynie chiński indeks B-Shares Shanghai tuż przed otwarciem notowań na Starym Kontynencie znajdował się na niewielkim minusie. Lokalnym sygnałem poprawy warunków gospodarczych był wzrost PKB Korei Południowej o 2,3 proc. w ujęciu kwartalnym. To wynik wdrażania jednego z największych programów pomocowych na świecie (mierzonych w stosunku do PKB), ale mimo to szef banku centralnego do optymistów nie dołączył i uważa, że wewnętrzny popyt będzie się nadal kurczyć, ponieważ sytuacja na rynku pracy wciąż się pogarsza. W piątek informację o dynamice PKB podadzą Brytyjczycy, ekonomiści spodziewają się spadku powyżej 5 proc. r/r.

W czwartek wieczorem politycy z Kalifornii debatowali nad poprawioną wersją budżetu, który miał się zamknąć deficytem na poziomie 26 mld USD. Aby pokryć znacznie niższe niż przed rokiem wpływy z podatków dokonano cięć na kwotę 15 mld USD, a kolejne 4 mld USD pochodzić będzie z lokalnych samorządów oraz zwiększenia wydobycia ropy z pobliskich szeflów. Kłóci się to, co prawda z jednym z głównych haseł wyborczych prezydenta Obamy, który zamierza uniezależnić USA od ropy poprzez zwiększenie udziału alternatywnych źródeł energii, lecz w krótkiej perspektywie priorytetem dla niemal wszystkich stanów jest zapobieganie wzrostowi bezrobocia i dalszym spadkom cen nieruchomości. A łatwo o to nie będzie, bo np. wczoraj Toyota poinformowała o planach zamknięcia ostatniej czynnej fabryki położonej w Kalifornii. Inwestorów rozczarowały ponadto wyniki kwartalne największego producenta oprogramowania na świecie, firmy Microsoft oraz sklepu internetowego Amazon.com.


KOMENTARZ PRZYGOTOWAŁ
Łukasz Wróbel, analityk Open Finance

inwestycje.pl

Światowe giełdy najwyżej od początku roku

DZIEŃ NA RYNKACH

W czwartek indeksy w Europie rosły dziewiątą sesję z rzędu, a główne wskaźniki na Wall Street znalazły się najwyżej od początku roku. Mniej niż czterech miesięcy potrzebował indeks DJIA, by od lokalnych dołków z początku marca powrócić na poziom z początku roku i zakończyć ostatnią sesję o ok. 39 proc. wyżej. W czwartek Dow Jones Industrial Average przebił okrągły poziom 9000 pkt., a również w tym tygodniu S&P 500 osiągnął tegoroczne szczyty. Trzeci miesiąc z rzędu wzrosła aktywność na wtórnym rynku nieruchomości, co sugeruje, że po blisko dwóch latach ciągłych spadków zbliża się stabilizacja. Z drugiej strony, musimy pamiętać, że ceny domów są przeciętnie o ponad 15 proc. niższe niż przed rokiem, a większa ilość kupujących wynika z faktu, że pod komorniczy młotek trafiają coraz bardziej atrakcyjne nieruchomości.

Wzrostowa seria w Europie trwa bez przerwy już dziewięć sesji - od 11 lipca indeks DJ Stoxx 600 wzrósł 11 proc.

W piątek w Azji przeważały w dalszym ciągu optymistyczne nastroje, jedynie chiński indeks B-Shares Shanghai tuż przed otwarciem notowań na Starym Kontynencie znajdował się na niewielkim minusie. Lokalnym sygnałem poprawy warunków gospodarczych był wzrost PKB Korei Południowej o 2,3 proc. w ujęciu kwartalnym. To wynik wdrażania jednego z największych programów pomocowych na świecie (mierzonych w stosunku do PKB), ale mimo to szef banku centralnego do optymistów nie dołączył i uważa, że wewnętrzny popyt będzie się nadal kurczyć, ponieważ sytuacja na rynku pracy wciąż się pogarsza. W piątek informację o dynamice PKB podadzą Brytyjczycy, ekonomiści spodziewają się spadku powyżej 5 proc. r/r.

W czwartek wieczorem politycy z Kalifornii debatowali nad poprawioną wersją budżetu, który miał się zamknąć deficytem na poziomie 26 mld USD. Aby pokryć znacznie niższe niż przed rokiem wpływy z podatków dokonano cięć na kwotę 15 mld USD, a kolejne 4 mld USD pochodzić będzie z lokalnych samorządów oraz zwiększenia wydobycia ropy z pobliskich szeflów. Kłóci się to, co prawda z jednym z głównych haseł wyborczych prezydenta Obamy, który zamierza uniezależnić USA od ropy poprzez zwiększenie udziału alternatywnych źródeł energii, lecz w krótkiej perspektywie priorytetem dla niemal wszystkich stanów jest zapobieganie wzrostowi bezrobocia i dalszym spadkom cen nieruchomości. A łatwo o to nie będzie, bo np. wczoraj Toyota poinformowała o planach zamknięcia ostatniej czynnej fabryki położonej w Kalifornii. Inwestorów rozczarowały ponadto wyniki kwartalne największego producenta oprogramowania na świecie, firmy Microsoft oraz sklepu internetowego Amazon.com.


KOMENTARZ PRZYGOTOWAŁ
Łukasz Wróbel, analityk Open Finance

inwestycje.pl

NBP: Inflacji oczekujemy umiarkowanej

Dzisiejszą stopę inflacji Polacy oceniają jako niższą niż w roku ubiegłym. Także oczekiwania inflacyjne w ostatnich miesiącach spadły i kształtują się około celu inflacyjnego. Tak uważają i tego oczekują zarówno gospodarstwa domowe, jak i analitycy – mówi dr Michał Brzoza–Brzezina w rozmowie z NBPnews.pl na temat badań oczekiwań inflacyjnych, których wyniki opublikowane zostały w czerwcowym „Raporcie o inflacji – czerwiec 2009”.

NBPnews.pl, Eryk Kazanowski: W opublikowanym w czerwcu „Raporcie o inflacji – czerwiec 2009” w pierwszym rozdziale, opisującym przebieg zjawiska wzrostu i spadku cen, jeden z podrozdziałów został w całości poświęcony „oczekiwaniom inflacyjnym” analityków i konsumentów. O czym „mówią” lub miarą czego są „oczekiwania inflacyjne” i dlaczego mają takie znacznie?

dr Michał Brzoza-Brzezina*: Informacje o oczekiwaniach inflacyjnych pojawiają się w „Raportach o inflacji” już od wielu lat, a to dlatego, że są bardzo ważne zarówno dla banku centralnego i prowadzonej polityki pieniężnej, jak i dla ekonomistów.

Oczekiwania inflacyjne mówią o kilku rzeczach. Po pierwsze są pewnym miernikiem zaufania podmiotów do banku centralnego i do tego, że bank centralny realizuje politykę pieniężną tak, że jest w stanie kontrolować inflację pomimo różnych wahań cen. Z różnymi wstrząsami mamy do czynienia permanentnie, coś drożeje a coś tanieje. Niektóre wstrząsy mają charakter egzogeniczny wobec polskiej gospodarki, tak jak wzrost cen surowców. Jeśli oczekiwania inflacyjne są bliskie celowi inflacyjnemu, oznacza to, że podmioty wierzą, że bank centralny potrafi i będzie inflację do celu inflacyjnego sprowadzał.
Po drugie, oczekiwania inflacyjne są ważne, bo mogą dość łatwo przekładać się na przyszłą inflację na zasadzie samospełniającej się przepowiedni. Wyższe lub niższe oczekiwania inflacyjne mogą przełożyć się odpowiednio na wyższą lub niższą inflację. Jeśli jestem producentem i spodziewam się, że inni wytwórcy będą podnosili ceny, to mi również jest łatwiej podnieść ceny. Z kolei, jeśli jestem pracownikiem i uważam, że ceny wzrosną, to jestem bardziej skłonny do negocjowania dla siebie podwyżki wynagrodzenia, żeby jej wartość realna (siła nabywcza wynagrodzenia) nie spadła. Wyższe wynagrodzenia to wyższe koszty produkcji, a wyższe koszty produkcji to wyższe ceny. To właśnie nazywa się spiralą cenowo płacową.

– NBP bada dwa typy oczekiwań inflacyjnych – analityków i gospodarstw domowych. Czym one się różnią i które z nich są ważniejsze?

– Analitycy to profesjonaliści, których głównym zadaniem jest prognozowanie zmiennych makroekonomicznych, w tym inflacji. Dla nas ich oczekiwania są miarą zaufania rynków finansowych do tego co robi NBP. To ważne, co mówią ekonomiści, ale z punktu widzenia banku centralnego, ważniejsze są opinie gospodarstw domowych. Odgrywają one aktywną rolę zarówno w procesie kształtowania płac (wynagrodzeń), jak i częściowo cen. Oczekiwania gospodarstw mają zdecydowanie adaptacyjny charakter, tzn. podążają w ślad za bieżącą inflacją, ale nie jest to wyłącznie polska specyfika. No i oczywiście bardzo ważne są oczekiwania inflacyjne przedsiębiorców.

Oczekiwania analityków i gospodarstw domowych różnią się też sposobem pomiaru. Oczekiwania inflacyjne analityków mierzone są bezpośrednio, tzn. kilkudziesięciu analityków pyta się, jaka jest oczekiwana przez nich za rok inflacja. Trudniej mierzy się oczekiwania gospodarstw domowych, bo nie są to profesjonaliści, często słabo znają rzeczywistość makroekonomiczną. Aby więc próby nie skończyły się porażką, oczekiwania gospodarstw mierzy się je pośrednio, tzn. zadaje się prostsze pytania typu: czy pańskim zdaniem inflacja w ciągu najbliższego roku wzrośnie, spadnie, nie zmieni się. A następnie przy pomocy metod statystycznych, przelicza się odpowiedzi jakościowe na ilościową miarę i uzyskuje się oczekiwaną stopę inflacji.

– Jak Polacy oceniają dzisiejszą stopę inflacji?

– Podobnie jak w przypadku oczekiwań na to pytanie nie posiadamy odpowiedzi wprost, zadajemy bowiem uproszczone pytania. Procedura statystyczna pozwala na tej podstawie oszacować ilościową miarę postrzeganej inflacji. Ta kształtuje się obecnie znacznie niżej niż przed rokiem.

– Czy na podstawie badań oczekiwań inflacyjnych można również stwierdzić, podwyżek których towarów (artykułów) najbardziej obawiają się Polacy w najbliższym czasie?

– Nie, nie zadajemy tak szczegółowych pytań. Zresztą z punktu widzenia polityki pieniężnej nie ma to większego znaczenia, jako że bank centralny nie jest w stanie oddziaływać na ceny względne, a jedynie na ogólny poziom cen.

– Kiedy i jak zmieniają się oczekiwania inflacyjne?

– Jeśli chodzi o podmioty to w dużym stopniu podążają one za bieżącą inflacją. Bieżąca wyższa inflacja oznacza wyższe oczekiwania inflacyjne i na odwrót. Wyjątkiem są takie momenty, kiedy wzrost lub spadek inflacji są mocno nagłośnione w mediach. Takim klasycznym przykładem było wstąpienie Polski do UE, kiedy już kilka miesięcy wcześniej w mediach opisywało się, że cukier zdrożeje. Oczekiwania inflacyjne gwałtownie poszły w górę a Polacy ruszyli do sklepów, tym samym przyczyniając się do wzrostu cen..Ludzie jeszcze nie zobaczyli tej wyższej inflacji, ale już jej oczekiwali, bo się o niej dużo mówiło.

– To troche tak, jak z przystąpieniem Polski do strefy euro i wzrostem cen?

– Tak, potencjalne podwyżki cen po wstąpieniu do Polski do strefy euro są dobrą ilustracją mechanizmu. To prawdopodobnie będzie tak, że tuż przed przyjęciem euro inflacja bieżąca będzie ustabilizowana i dość niska, a może nawet będzie spadać. Ale konsumenci będą oczekiwali, że w momencie wymiany złotego na euro ceny wzrosną, więc i oczekiwania inflacyjne będą szły w górę. Rolą banku centralnego jest, aby do tego nie dopuścić, żeby uspokoić i dać wyraźny sygnał, że ta inflacja nie wzrośnie albo wzrośnie nieznacznie. Bo takie były doświadczenia innych krajów, a w podwyżkach cen było więcej psychologii niż realnych wzrostów.

– Jakie ważne wydarzenia gospodarcze lub polityczne mają wpływ na postrzeganie cen przez ludzi? Np. wybory parlamentarne?

– W Polsce na szczęście cykl gospodarczy oddzielił się od cyklu politycznego, co w dużym stopniu jest zasługą tego, że bank centralny jest niezależny i nikt nie obawia się, że po wygranych wyborach zostanie natychmiast zdymisjonowany Prezes i zatrudniony ktoś, kto będzie chętnie nakręcał popyt, po to, żeby wesprzeć politykę gospodarczą rządu. Być może w krótkim okresie nawet by się to sprawdzało, ale w dłuższej perspektywie przyniosłoby opłakane skutki i skończylibyśmy z galopującą inflacją.

*Michał Brzoza-Brzezina – doktor nauk ekonomicznych, jest dyrektorem Biura Badań Stosowanych w Instytucie Ekonomicznym NBP. Absolwent Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, adiunkt w Katedrze Polityki Pieniężnej SGH. Jest autorem wielu opracowań z zakresu teorii pieniądza i polityki pieniężnej.


Eryk Kazanowski

Copyright by Serwis Informacyjny NBPnews.pl
inwestycje.pl

NBP: Inflacji oczekujemy umiarkowanej

Dzisiejszą stopę inflacji Polacy oceniają jako niższą niż w roku ubiegłym. Także oczekiwania inflacyjne w ostatnich miesiącach spadły i kształtują się około celu inflacyjnego. Tak uważają i tego oczekują zarówno gospodarstwa domowe, jak i analitycy – mówi dr Michał Brzoza–Brzezina w rozmowie z NBPnews.pl na temat badań oczekiwań inflacyjnych, których wyniki opublikowane zostały w czerwcowym „Raporcie o inflacji – czerwiec 2009”.

NBPnews.pl, Eryk Kazanowski: W opublikowanym w czerwcu „Raporcie o inflacji – czerwiec 2009” w pierwszym rozdziale, opisującym przebieg zjawiska wzrostu i spadku cen, jeden z podrozdziałów został w całości poświęcony „oczekiwaniom inflacyjnym” analityków i konsumentów. O czym „mówią” lub miarą czego są „oczekiwania inflacyjne” i dlaczego mają takie znacznie?

dr Michał Brzoza-Brzezina*: Informacje o oczekiwaniach inflacyjnych pojawiają się w „Raportach o inflacji” już od wielu lat, a to dlatego, że są bardzo ważne zarówno dla banku centralnego i prowadzonej polityki pieniężnej, jak i dla ekonomistów.

Oczekiwania inflacyjne mówią o kilku rzeczach. Po pierwsze są pewnym miernikiem zaufania podmiotów do banku centralnego i do tego, że bank centralny realizuje politykę pieniężną tak, że jest w stanie kontrolować inflację pomimo różnych wahań cen. Z różnymi wstrząsami mamy do czynienia permanentnie, coś drożeje a coś tanieje. Niektóre wstrząsy mają charakter egzogeniczny wobec polskiej gospodarki, tak jak wzrost cen surowców. Jeśli oczekiwania inflacyjne są bliskie celowi inflacyjnemu, oznacza to, że podmioty wierzą, że bank centralny potrafi i będzie inflację do celu inflacyjnego sprowadzał.
Po drugie, oczekiwania inflacyjne są ważne, bo mogą dość łatwo przekładać się na przyszłą inflację na zasadzie samospełniającej się przepowiedni. Wyższe lub niższe oczekiwania inflacyjne mogą przełożyć się odpowiednio na wyższą lub niższą inflację. Jeśli jestem producentem i spodziewam się, że inni wytwórcy będą podnosili ceny, to mi również jest łatwiej podnieść ceny. Z kolei, jeśli jestem pracownikiem i uważam, że ceny wzrosną, to jestem bardziej skłonny do negocjowania dla siebie podwyżki wynagrodzenia, żeby jej wartość realna (siła nabywcza wynagrodzenia) nie spadła. Wyższe wynagrodzenia to wyższe koszty produkcji, a wyższe koszty produkcji to wyższe ceny. To właśnie nazywa się spiralą cenowo płacową.

– NBP bada dwa typy oczekiwań inflacyjnych – analityków i gospodarstw domowych. Czym one się różnią i które z nich są ważniejsze?

– Analitycy to profesjonaliści, których głównym zadaniem jest prognozowanie zmiennych makroekonomicznych, w tym inflacji. Dla nas ich oczekiwania są miarą zaufania rynków finansowych do tego co robi NBP. To ważne, co mówią ekonomiści, ale z punktu widzenia banku centralnego, ważniejsze są opinie gospodarstw domowych. Odgrywają one aktywną rolę zarówno w procesie kształtowania płac (wynagrodzeń), jak i częściowo cen. Oczekiwania gospodarstw mają zdecydowanie adaptacyjny charakter, tzn. podążają w ślad za bieżącą inflacją, ale nie jest to wyłącznie polska specyfika. No i oczywiście bardzo ważne są oczekiwania inflacyjne przedsiębiorców.

Oczekiwania analityków i gospodarstw domowych różnią się też sposobem pomiaru. Oczekiwania inflacyjne analityków mierzone są bezpośrednio, tzn. kilkudziesięciu analityków pyta się, jaka jest oczekiwana przez nich za rok inflacja. Trudniej mierzy się oczekiwania gospodarstw domowych, bo nie są to profesjonaliści, często słabo znają rzeczywistość makroekonomiczną. Aby więc próby nie skończyły się porażką, oczekiwania gospodarstw mierzy się je pośrednio, tzn. zadaje się prostsze pytania typu: czy pańskim zdaniem inflacja w ciągu najbliższego roku wzrośnie, spadnie, nie zmieni się. A następnie przy pomocy metod statystycznych, przelicza się odpowiedzi jakościowe na ilościową miarę i uzyskuje się oczekiwaną stopę inflacji.

– Jak Polacy oceniają dzisiejszą stopę inflacji?

– Podobnie jak w przypadku oczekiwań na to pytanie nie posiadamy odpowiedzi wprost, zadajemy bowiem uproszczone pytania. Procedura statystyczna pozwala na tej podstawie oszacować ilościową miarę postrzeganej inflacji. Ta kształtuje się obecnie znacznie niżej niż przed rokiem.

– Czy na podstawie badań oczekiwań inflacyjnych można również stwierdzić, podwyżek których towarów (artykułów) najbardziej obawiają się Polacy w najbliższym czasie?

– Nie, nie zadajemy tak szczegółowych pytań. Zresztą z punktu widzenia polityki pieniężnej nie ma to większego znaczenia, jako że bank centralny nie jest w stanie oddziaływać na ceny względne, a jedynie na ogólny poziom cen.

– Kiedy i jak zmieniają się oczekiwania inflacyjne?

– Jeśli chodzi o podmioty to w dużym stopniu podążają one za bieżącą inflacją. Bieżąca wyższa inflacja oznacza wyższe oczekiwania inflacyjne i na odwrót. Wyjątkiem są takie momenty, kiedy wzrost lub spadek inflacji są mocno nagłośnione w mediach. Takim klasycznym przykładem było wstąpienie Polski do UE, kiedy już kilka miesięcy wcześniej w mediach opisywało się, że cukier zdrożeje. Oczekiwania inflacyjne gwałtownie poszły w górę a Polacy ruszyli do sklepów, tym samym przyczyniając się do wzrostu cen..Ludzie jeszcze nie zobaczyli tej wyższej inflacji, ale już jej oczekiwali, bo się o niej dużo mówiło.

– To troche tak, jak z przystąpieniem Polski do strefy euro i wzrostem cen?

– Tak, potencjalne podwyżki cen po wstąpieniu do Polski do strefy euro są dobrą ilustracją mechanizmu. To prawdopodobnie będzie tak, że tuż przed przyjęciem euro inflacja bieżąca będzie ustabilizowana i dość niska, a może nawet będzie spadać. Ale konsumenci będą oczekiwali, że w momencie wymiany złotego na euro ceny wzrosną, więc i oczekiwania inflacyjne będą szły w górę. Rolą banku centralnego jest, aby do tego nie dopuścić, żeby uspokoić i dać wyraźny sygnał, że ta inflacja nie wzrośnie albo wzrośnie nieznacznie. Bo takie były doświadczenia innych krajów, a w podwyżkach cen było więcej psychologii niż realnych wzrostów.

– Jakie ważne wydarzenia gospodarcze lub polityczne mają wpływ na postrzeganie cen przez ludzi? Np. wybory parlamentarne?

– W Polsce na szczęście cykl gospodarczy oddzielił się od cyklu politycznego, co w dużym stopniu jest zasługą tego, że bank centralny jest niezależny i nikt nie obawia się, że po wygranych wyborach zostanie natychmiast zdymisjonowany Prezes i zatrudniony ktoś, kto będzie chętnie nakręcał popyt, po to, żeby wesprzeć politykę gospodarczą rządu. Być może w krótkim okresie nawet by się to sprawdzało, ale w dłuższej perspektywie przyniosłoby opłakane skutki i skończylibyśmy z galopującą inflacją.

*Michał Brzoza-Brzezina – doktor nauk ekonomicznych, jest dyrektorem Biura Badań Stosowanych w Instytucie Ekonomicznym NBP. Absolwent Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, adiunkt w Katedrze Polityki Pieniężnej SGH. Jest autorem wielu opracowań z zakresu teorii pieniądza i polityki pieniężnej.


Eryk Kazanowski

Copyright by Serwis Informacyjny NBPnews.pl
inwestycje.pl

Klasyfikacja materiałów

Parlament Europejski w głosowaniu przyjął rezolucję legislacyjną dotyczącą nowelizacji dyrektywy w zakresie etykietowania produktów i informowania o zużyciu energii produktów oraz innych zasobów.

Znakowanie energetyczne unijną etykietą jest dotychczas stosowane przede wszystkich na sprzęcie RTV i AGD, czyli na materiałach i produktach, które mają bezpośredni wpływ na zużycie energii. Obecnie obowiązuje siedem klas oznaczeń produktów, od klasy A najbardziej energetycznie wydajnej, zielonej, do klasy G najbardziej pochłaniającej energię, czerwonej.

Przyjęta rezolucja oznacza rozszerzenie dyrektywy o produkty związane z energią, w tym materiały budowlane, które dotychczas nie były etykietowane. Teraz gama oznaczonych produktów będzie poszerzona o te, które nie zużywają energii, lecz przyczyniają się do znacznych oszczędności w jej zużyciu, np. okna, ramy, drzwi. Pełną listę materiałów i produktów budowlanych powinniśmy poznać w sześć miesięcy po wejściu w życie niniejszej dyrektywy.

Nowelizacja prawa w zakresie klasyfikacji energetycznej jest sprzężona z pozostałymi środkami ustawodawczymi, które istnieją już od 1992 r. Jest to m.in. dyrektywa w sprawie wymagań dotyczących efektywności energetycznej nowych wodnych kotłów grzewczych opalanych paliwami ciekłymi lub gazowymi; dyrektywa w sprawie wymagań efektywności energetycznej chłodziarek, chłodziarko-zamrażarek i zamrażarek typu domowego; dyrektywa sprawności energetycznej stabilizatorów oświetlenia jarzeniowego; dyrektywa eko-projektu dla produktów wykorzystujących energię; oraz dyrektywy dotyczącej charakterystyki energetycznej budynków. Ta ostatnia również jest nowelizowana, celem nowelizacji jest obniżenie do 2020 r. zużycia energii przez UE o 20%.

- Kluczową sprawą jest zmiana obowiązującego prawa wraz z postępem technologicznym i innowacyjnym produktów. – mówi Robert Pierzchała Dyrektor Marketingu ARCHETON Sp. z o.o. - Unowocześnione przepisy nie tylko pozwolą klientowi zaoszczędzić, ale przede wszystkim zdrowiej żyć w otaczającym nas środowisku. W UE 40% całkowitej energii zużywane jest w budynkach, stąd tak ważna jest synergia działań.

Przewidywane są również ulgi podatkowe dla osób stosujących produkty o wysokiej efektywności energetycznej, oraz dla producentów, wytwarzających i promujących tego typu produkty. Świadectwo klasyfikacji energetycznej będzie ważne 3-5 lat, co pozwoli na przegląd etykiet pod względem tempa wprowadzanych innowacji i postępu technologicznego. Ponadto instytucje publiczne przy organizowanych przetargach mają stosować kryterium klasyfikacji energetycznej zamawianych produktów.

Źródło: Archeton Sp. z o.o.

Klasyfikacja materiałów

Parlament Europejski w głosowaniu przyjął rezolucję legislacyjną dotyczącą nowelizacji dyrektywy w zakresie etykietowania produktów i informowania o zużyciu energii produktów oraz innych zasobów.

Znakowanie energetyczne unijną etykietą jest dotychczas stosowane przede wszystkich na sprzęcie RTV i AGD, czyli na materiałach i produktach, które mają bezpośredni wpływ na zużycie energii. Obecnie obowiązuje siedem klas oznaczeń produktów, od klasy A najbardziej energetycznie wydajnej, zielonej, do klasy G najbardziej pochłaniającej energię, czerwonej.

Przyjęta rezolucja oznacza rozszerzenie dyrektywy o produkty związane z energią, w tym materiały budowlane, które dotychczas nie były etykietowane. Teraz gama oznaczonych produktów będzie poszerzona o te, które nie zużywają energii, lecz przyczyniają się do znacznych oszczędności w jej zużyciu, np. okna, ramy, drzwi. Pełną listę materiałów i produktów budowlanych powinniśmy poznać w sześć miesięcy po wejściu w życie niniejszej dyrektywy.

Nowelizacja prawa w zakresie klasyfikacji energetycznej jest sprzężona z pozostałymi środkami ustawodawczymi, które istnieją już od 1992 r. Jest to m.in. dyrektywa w sprawie wymagań dotyczących efektywności energetycznej nowych wodnych kotłów grzewczych opalanych paliwami ciekłymi lub gazowymi; dyrektywa w sprawie wymagań efektywności energetycznej chłodziarek, chłodziarko-zamrażarek i zamrażarek typu domowego; dyrektywa sprawności energetycznej stabilizatorów oświetlenia jarzeniowego; dyrektywa eko-projektu dla produktów wykorzystujących energię; oraz dyrektywy dotyczącej charakterystyki energetycznej budynków. Ta ostatnia również jest nowelizowana, celem nowelizacji jest obniżenie do 2020 r. zużycia energii przez UE o 20%.

- Kluczową sprawą jest zmiana obowiązującego prawa wraz z postępem technologicznym i innowacyjnym produktów. – mówi Robert Pierzchała Dyrektor Marketingu ARCHETON Sp. z o.o. - Unowocześnione przepisy nie tylko pozwolą klientowi zaoszczędzić, ale przede wszystkim zdrowiej żyć w otaczającym nas środowisku. W UE 40% całkowitej energii zużywane jest w budynkach, stąd tak ważna jest synergia działań.

Przewidywane są również ulgi podatkowe dla osób stosujących produkty o wysokiej efektywności energetycznej, oraz dla producentów, wytwarzających i promujących tego typu produkty. Świadectwo klasyfikacji energetycznej będzie ważne 3-5 lat, co pozwoli na przegląd etykiet pod względem tempa wprowadzanych innowacji i postępu technologicznego. Ponadto instytucje publiczne przy organizowanych przetargach mają stosować kryterium klasyfikacji energetycznej zamawianych produktów.

Źródło: Archeton Sp. z o.o.

Nowe wymagania akustyczne

Z dniem 7 lipca br. weszła w życie nowelizacja Warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie z dnia 12 marca 2009 r. (Dz.U. nr 56 poz. 461, rok 2009). Wymagania ochrony przed hałasem zostały poszerzone o zakres ochrony przed nadmiernym pogłosem. W zakresie tym ujęto również wymaganie uzyskania odpowiedniej zrozumiałości informacji, w tym szczególnie ważne - zrozumiałości akustycznych systemów bezpieczeństwa.

Nowelizacja w paragrafie 323 przewiduje konieczność ochrony przed hałasem pogłosowym w pomieszczeniach, będącej elementem kompleksowej ochrony użytkowników budynków przed hałasem. Ustawodawca wymienił obiekty i pomieszczenia, w których jest wymagana ochrona użytkowników przed tym rodzajem hałasu w celu eliminacji jego wpływu na komunikację z wykorzystaniem dźwięku. W pomieszczeniach budynków użyteczności publicznej, których funkcja jest związana z odbiorem mowy lub innych pożądanych sygnałów akustycznych, należy stosować odpowiednie rozwiązania budowlane i dodatkowe adaptacje akustyczne. Działanie to ma zapewnić uzyskanie w pomieszczeniach odpowiednich warunków akustycznych - wyeliminować wpływ hałasu, w tym hałasu pogłosowego, na przekazywany dźwięk i zawartą w nim informację. Sposób wypełnienia tego zapisu, w postaci wskazania konkretnych wymagań parametrycznych, znalazł się w paragrafie 326 p.5. W pomieszczeniach należy stosować materiały o potwierdzonych własnościach pochłaniania dźwięku, wyznaczonych zgodnie z Polską Normą.

Niestety co do zdefiniowania parametrów użytkowych, zapisy rozporządzenia są ogólnikowe i nie wskazują konkretnych wartości czasu pogłosu, czy wskaźnika zrozumiałości w powiązaniu z rodzajem budynku i funkcją pomieszczenia tak jak to ma miejsce np. w zakresie wymagań względem izolacyjności cieplnej, odporności ogniowej, czy izolacyjności akustycznej. Ustawodawca odsyła do odrębnych przepisów, w których należy poszukiwać konkretnych wymagań względem parametru użytkowego.

Aktualnie w odrębnych przepisach nie ma wskazań co do wymagań takich parametrów jak zrozumiałość, czy czas pogłosu. Natomiast normy posiadające takie wskazania, jak norma PN-EN ISO 9921 Ergonomia - Ocena porozumiewania się mową, czy norma PN-EN ISO 7731 Ergonomia - Sygnały bezpieczeństwa dla obszarów publicznych i obszarów pracy - Dźwiękowe sygnały bezpieczeństwa nie zostały przywołane ani w przepisach budowlanych, ani w ochronie przeciwpożarowej, ani w specyficznych wymaganiach dla obiektów np. w rozporządzeniu ministra ds. gospodarki definiującym wymagania dla obiektów hotelowych (Dz.U. 2006 nr 22 poz. 169).

Generalnie w sytuacji wieloletniego definiowania warunków akustycznych w budynkach, norma mogłaby być wskazana jako źródło wiedzy o wymaganiach względem parametrów użytkowych pomieszczeń z zakresu ochrony przed hałasem pogłosowym. Norma dotycząca warunków pogłosowych powinna stanowić arkusz 4 do pakietu norm PN-B-02151 Akustyka budowlana. Ochrona przed hałasem w budynkach.

Daleko idące zmiany systemu normalizacji, jakie mają zostać wdrożone do końca 2009 roku, zwiększają budującym państwo obywatelskie Polakom dostęp do normalizacji europejskiej i krajowej. Nowy system normalizacji przewidujący udział większej liczby uczestników procesu normalizacyjnego jawi się jako system nader demokratycznego tworzenia wymagań technicznych w budownictwie, w tym szczególnie wymagań parametrów użytkowych ważnych dla klientów środowiska projektantów i wykonawców budowlanych. Łatwość, z jaką można stać się członkiem komitetu reprezentantów środowiska inwestorów obiektów, oraz demokratyczne głosowanie nad tekstem normy jest ważnym czynnikiem tworzenia państwa obywatelskiego, w którym obywatele mają wpływ na stanowienia zasad rynkowej współpracy w tej części życia gospodarczego.

Ważne jest to, że tworzenie wymagań jakości użytkowej budynków w postaci normy jest konsensusem społecznym wypracowanym w demokratycznym poszanowaniu interesów różnych grup społecznych. Natomiast wpisywanie wymagań użytkowych bezpośrednio do rozporządzenia na bazie zleconego jednej firmie projektu aktu trąci myszką w rozwijającej się Europie obywatelskiej. Niesłuchanie potrzeb Europejczyków przez polityków i niewprowadzanie partycypacji społecznej w stanowieniu prawa już od lat skutkuje spadkiem zainteresowania wyborami. Jak widać, normalizacja europejska jest jedną z niewielu dziedzin w zjednoczonej Europie, w której to szeroka partycypacja społeczna europejczyków jest podstawą działania.

System normalizacji w Polsce działa od lat również w zakresie ochrony przed hałasem w budownictwie. Wspomniana wcześniej norma określająca warunki pogłosowe, powstać jako kontynuacja ponad 20 letniej tradycji regulacji wymagań użytkowych z zakresu akustyki w architekturze, jawi się jako dobre rozwiązanie definiowania wymagań ochrony przed hałasem i uzyskania odpowiedniej zrozumiałości w pomieszczeniach, gdzie ma znaczenie przekaz słowny i jego odpowiedniej jakości odbiór. W procesie stanowienia normy wszyscy uczestnicy procesu inwestycyjnego będą mogli brać udział i zgłaszać swoje zastrzeżenia. Ministrowi Infrastruktury pozostanie tylko decyzja, czy zaakceptować wypracowany demokratycznie obywatelski konsensus wymagań technicznych, czy nie.

Aktualnie dla prac Komitetu Technicznego 253 ds. Akustyki w Architekturze przy Polskim Komitecie Normalizacyjnym jest przygotowywany projekt “normy pogłosowej” tworzony przez zespół pięciu podmiotów. Całość prac, tj. opracowanie i ustanowienie normy, będzie finansowana ze środków pozabudżetowych, co oznacza, że podatnicy nie będą obciążani kosztami opracowywania projektu warunków technicznych. Jednak mają oni pełne prawo do zgłaszania uwag podczas ankiety powszechnej projektu normy.

 

mgr inż. wibroakustyk Jacek Danielewski
członek KT 253 ds. Akustyki Architektonicznej

Opracowanie merytoryczne: Marta Hawrylak
dom.pl

Nowe wymagania akustyczne

Z dniem 7 lipca br. weszła w życie nowelizacja Warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie z dnia 12 marca 2009 r. (Dz.U. nr 56 poz. 461, rok 2009). Wymagania ochrony przed hałasem zostały poszerzone o zakres ochrony przed nadmiernym pogłosem. W zakresie tym ujęto również wymaganie uzyskania odpowiedniej zrozumiałości informacji, w tym szczególnie ważne - zrozumiałości akustycznych systemów bezpieczeństwa.

Nowelizacja w paragrafie 323 przewiduje konieczność ochrony przed hałasem pogłosowym w pomieszczeniach, będącej elementem kompleksowej ochrony użytkowników budynków przed hałasem. Ustawodawca wymienił obiekty i pomieszczenia, w których jest wymagana ochrona użytkowników przed tym rodzajem hałasu w celu eliminacji jego wpływu na komunikację z wykorzystaniem dźwięku. W pomieszczeniach budynków użyteczności publicznej, których funkcja jest związana z odbiorem mowy lub innych pożądanych sygnałów akustycznych, należy stosować odpowiednie rozwiązania budowlane i dodatkowe adaptacje akustyczne. Działanie to ma zapewnić uzyskanie w pomieszczeniach odpowiednich warunków akustycznych - wyeliminować wpływ hałasu, w tym hałasu pogłosowego, na przekazywany dźwięk i zawartą w nim informację. Sposób wypełnienia tego zapisu, w postaci wskazania konkretnych wymagań parametrycznych, znalazł się w paragrafie 326 p.5. W pomieszczeniach należy stosować materiały o potwierdzonych własnościach pochłaniania dźwięku, wyznaczonych zgodnie z Polską Normą.

Niestety co do zdefiniowania parametrów użytkowych, zapisy rozporządzenia są ogólnikowe i nie wskazują konkretnych wartości czasu pogłosu, czy wskaźnika zrozumiałości w powiązaniu z rodzajem budynku i funkcją pomieszczenia tak jak to ma miejsce np. w zakresie wymagań względem izolacyjności cieplnej, odporności ogniowej, czy izolacyjności akustycznej. Ustawodawca odsyła do odrębnych przepisów, w których należy poszukiwać konkretnych wymagań względem parametru użytkowego.

Aktualnie w odrębnych przepisach nie ma wskazań co do wymagań takich parametrów jak zrozumiałość, czy czas pogłosu. Natomiast normy posiadające takie wskazania, jak norma PN-EN ISO 9921 Ergonomia - Ocena porozumiewania się mową, czy norma PN-EN ISO 7731 Ergonomia - Sygnały bezpieczeństwa dla obszarów publicznych i obszarów pracy - Dźwiękowe sygnały bezpieczeństwa nie zostały przywołane ani w przepisach budowlanych, ani w ochronie przeciwpożarowej, ani w specyficznych wymaganiach dla obiektów np. w rozporządzeniu ministra ds. gospodarki definiującym wymagania dla obiektów hotelowych (Dz.U. 2006 nr 22 poz. 169).

Generalnie w sytuacji wieloletniego definiowania warunków akustycznych w budynkach, norma mogłaby być wskazana jako źródło wiedzy o wymaganiach względem parametrów użytkowych pomieszczeń z zakresu ochrony przed hałasem pogłosowym. Norma dotycząca warunków pogłosowych powinna stanowić arkusz 4 do pakietu norm PN-B-02151 Akustyka budowlana. Ochrona przed hałasem w budynkach.

Daleko idące zmiany systemu normalizacji, jakie mają zostać wdrożone do końca 2009 roku, zwiększają budującym państwo obywatelskie Polakom dostęp do normalizacji europejskiej i krajowej. Nowy system normalizacji przewidujący udział większej liczby uczestników procesu normalizacyjnego jawi się jako system nader demokratycznego tworzenia wymagań technicznych w budownictwie, w tym szczególnie wymagań parametrów użytkowych ważnych dla klientów środowiska projektantów i wykonawców budowlanych. Łatwość, z jaką można stać się członkiem komitetu reprezentantów środowiska inwestorów obiektów, oraz demokratyczne głosowanie nad tekstem normy jest ważnym czynnikiem tworzenia państwa obywatelskiego, w którym obywatele mają wpływ na stanowienia zasad rynkowej współpracy w tej części życia gospodarczego.

Ważne jest to, że tworzenie wymagań jakości użytkowej budynków w postaci normy jest konsensusem społecznym wypracowanym w demokratycznym poszanowaniu interesów różnych grup społecznych. Natomiast wpisywanie wymagań użytkowych bezpośrednio do rozporządzenia na bazie zleconego jednej firmie projektu aktu trąci myszką w rozwijającej się Europie obywatelskiej. Niesłuchanie potrzeb Europejczyków przez polityków i niewprowadzanie partycypacji społecznej w stanowieniu prawa już od lat skutkuje spadkiem zainteresowania wyborami. Jak widać, normalizacja europejska jest jedną z niewielu dziedzin w zjednoczonej Europie, w której to szeroka partycypacja społeczna europejczyków jest podstawą działania.

System normalizacji w Polsce działa od lat również w zakresie ochrony przed hałasem w budownictwie. Wspomniana wcześniej norma określająca warunki pogłosowe, powstać jako kontynuacja ponad 20 letniej tradycji regulacji wymagań użytkowych z zakresu akustyki w architekturze, jawi się jako dobre rozwiązanie definiowania wymagań ochrony przed hałasem i uzyskania odpowiedniej zrozumiałości w pomieszczeniach, gdzie ma znaczenie przekaz słowny i jego odpowiedniej jakości odbiór. W procesie stanowienia normy wszyscy uczestnicy procesu inwestycyjnego będą mogli brać udział i zgłaszać swoje zastrzeżenia. Ministrowi Infrastruktury pozostanie tylko decyzja, czy zaakceptować wypracowany demokratycznie obywatelski konsensus wymagań technicznych, czy nie.

Aktualnie dla prac Komitetu Technicznego 253 ds. Akustyki w Architekturze przy Polskim Komitecie Normalizacyjnym jest przygotowywany projekt “normy pogłosowej” tworzony przez zespół pięciu podmiotów. Całość prac, tj. opracowanie i ustanowienie normy, będzie finansowana ze środków pozabudżetowych, co oznacza, że podatnicy nie będą obciążani kosztami opracowywania projektu warunków technicznych. Jednak mają oni pełne prawo do zgłaszania uwag podczas ankiety powszechnej projektu normy.

 

mgr inż. wibroakustyk Jacek Danielewski
członek KT 253 ds. Akustyki Architektonicznej

Opracowanie merytoryczne: Marta Hawrylak
dom.pl

Spadek cen materiałów budowlanych

Inwestor indywidualny na budowie domu może zaoszczędzić nawet 1/3 kosztów w porównaniu do lat ubiegłych. Wg danych GUS w przeciągu pięciu miesięcy br. spadek cen materiałów budowlanych stopniowo wyhamowuje, więc ten sezon budowlany może okazać się niezwykle korzystny dla realizacji inwestycji.

Na przestrzeni 2 lat najbardziej potaniał styropian, spadły znacząco również ceny niektórych materiałów zbrojeniowych, dachówki, cegły, bloczków silikatowych oraz betonu.

- Prognozujemy, że sytuacja na rynku materiałów budowlanych stopniowo się ustabilizuje powodując nieznaczne obniżki cen. – mówi Robert Pierzchała Dyrektor Marketingu ARCHETON Sp. z o.o. – Obecnie konkurencja cenowa będzie stymulować budownictwo jednorodzinne. Tanie materiały i tanie wykonawstwo. Wykonawcy, deweloperzy już nie dyktują warunków finansowych.

Wciąż jest utrzymana względna stabilność budownictwa indywidualnego, mimo spadku udzielonych pozwoleń na budowę i rozpoczętych budów w stosunku do roku poprzedniego. Wartość dodana brutto w budownictwie w porównaniu z analogicznym okresem 2008 roku wzrosła odpowiednio o 3,4 %. Sytuacja z miesiąca na miesiąc poprawia się. Wartość dodana brutto w budownictwie w I kwartale 2009 r. zmieniła się o +0,5 %. Biura projektowe odnotowują stały wzrost sprzedaży gotowych projektów domów.

Dla firm branży budowlanej głównym czynnikiem utrudniającym prowadzenie działalności jest konkurencja ze strony innych firm (60% badanych przedsiębiorców w maju br., 48% w maju roku 2008). Idący za tym ogólny spadek popytu oraz trudności w uzyskaniu kredytu przyczyniają się do postępującego spadku cen, co jest też niezwykle pożądaną sytuacją dla potencjalnych klientów.

Nastroje branży budowlanej stopniowo się poprawiają w stosunku do minionych miesięcy. Najbardziej zagrożone czują się małe przedsiębiorstwa. Jest również odczuwalny wolniejszy spadek zamówień. Wpływa na to zarówno sytuacja na rynku finansowym jak i sezon budowlany, w którym nie występuje już niedobór pracowników.

- Stabilność firmy i jej elastyczność to teraz najbardziej pożądane elementy w obsłudze inwestora – dodaje Anna Macina specjalista do spraw marketingu ARCHETON Sp. z o.o. – Warto zweryfikować obsługę klienta w czasach kryzysu. Klient każdą złotówkę ogląda dwa razy, zanim ją wyda. Jesteśmy przykładem firmy, która niezależnie od zawirowań na rynkach finansowych zawsze dbała o klienta i budowała z nim więzi. Ci, którzy inwestorem zajmowali się zwykle z doskoku teraz na tym tracą.

Dla wielu osób niskie ceny to „okazja”, która jest bodźcem do rozpoczęcia inwestycji. Z początkiem każdego roku wiele firm podnosi ceny. Ci, którzy tego nie uczynili poniekąd zapewnili sobie konkurencyjność na rynku jednocześnie intensyfikując pozyskiwanie nowych zleceń.

Źródło: Archeton Sp. z o.o.

Spadek cen materiałów budowlanych

Inwestor indywidualny na budowie domu może zaoszczędzić nawet 1/3 kosztów w porównaniu do lat ubiegłych. Wg danych GUS w przeciągu pięciu miesięcy br. spadek cen materiałów budowlanych stopniowo wyhamowuje, więc ten sezon budowlany może okazać się niezwykle korzystny dla realizacji inwestycji.

Na przestrzeni 2 lat najbardziej potaniał styropian, spadły znacząco również ceny niektórych materiałów zbrojeniowych, dachówki, cegły, bloczków silikatowych oraz betonu.

- Prognozujemy, że sytuacja na rynku materiałów budowlanych stopniowo się ustabilizuje powodując nieznaczne obniżki cen. – mówi Robert Pierzchała Dyrektor Marketingu ARCHETON Sp. z o.o. – Obecnie konkurencja cenowa będzie stymulować budownictwo jednorodzinne. Tanie materiały i tanie wykonawstwo. Wykonawcy, deweloperzy już nie dyktują warunków finansowych.

Wciąż jest utrzymana względna stabilność budownictwa indywidualnego, mimo spadku udzielonych pozwoleń na budowę i rozpoczętych budów w stosunku do roku poprzedniego. Wartość dodana brutto w budownictwie w porównaniu z analogicznym okresem 2008 roku wzrosła odpowiednio o 3,4 %. Sytuacja z miesiąca na miesiąc poprawia się. Wartość dodana brutto w budownictwie w I kwartale 2009 r. zmieniła się o +0,5 %. Biura projektowe odnotowują stały wzrost sprzedaży gotowych projektów domów.

Dla firm branży budowlanej głównym czynnikiem utrudniającym prowadzenie działalności jest konkurencja ze strony innych firm (60% badanych przedsiębiorców w maju br., 48% w maju roku 2008). Idący za tym ogólny spadek popytu oraz trudności w uzyskaniu kredytu przyczyniają się do postępującego spadku cen, co jest też niezwykle pożądaną sytuacją dla potencjalnych klientów.

Nastroje branży budowlanej stopniowo się poprawiają w stosunku do minionych miesięcy. Najbardziej zagrożone czują się małe przedsiębiorstwa. Jest również odczuwalny wolniejszy spadek zamówień. Wpływa na to zarówno sytuacja na rynku finansowym jak i sezon budowlany, w którym nie występuje już niedobór pracowników.

- Stabilność firmy i jej elastyczność to teraz najbardziej pożądane elementy w obsłudze inwestora – dodaje Anna Macina specjalista do spraw marketingu ARCHETON Sp. z o.o. – Warto zweryfikować obsługę klienta w czasach kryzysu. Klient każdą złotówkę ogląda dwa razy, zanim ją wyda. Jesteśmy przykładem firmy, która niezależnie od zawirowań na rynkach finansowych zawsze dbała o klienta i budowała z nim więzi. Ci, którzy inwestorem zajmowali się zwykle z doskoku teraz na tym tracą.

Dla wielu osób niskie ceny to „okazja”, która jest bodźcem do rozpoczęcia inwestycji. Z początkiem każdego roku wiele firm podnosi ceny. Ci, którzy tego nie uczynili poniekąd zapewnili sobie konkurencyjność na rynku jednocześnie intensyfikując pozyskiwanie nowych zleceń.

Źródło: Archeton Sp. z o.o.

Nowe jedno i dwudniowe lokaty internetowe eBGŻ

Oferta Banku BGŻ została poszerzona o nowe jedno i dwudniowe Lokaty eBGŻ. Ich oprocentowanie, niezależnie od zdeponowanej kwoty wynosi 5 proc. w skali roku (w przypadku terminów od 1 – 7 dni).

W przypadku, gdy kwota odsetek od lokaty wyniesie nie więcej niż 2,49 zł, podatek od odsetek nie zostanie pobrany. Oprocentowanie depozytu w wysokości 5 proc., od którego nie zostanie pobrany podatek, odpowiada oprocentowaniu 6,2 proc. na lokacie z podatkiem.
 
Lokaty eBGŻ mogą być otwierane na dowolny okres w przedziale od 1 do 29 dni.  Krótkoterminowe  Lokaty eBGŻ można założyć wyłącznie przez Internet, po zalogowaniu się do systemu bankowości elektronicznej Banku BGŻ. Minimalna kwota wymagana do otwarcia lokaty to 500 zł. Więcej o ofercie depozytowej Banku na www.bgz.pl w zakładce Dla Ciebie.

BGŻ

as

inwestycje.pl

Nowe jedno i dwudniowe lokaty internetowe eBGŻ

Oferta Banku BGŻ została poszerzona o nowe jedno i dwudniowe Lokaty eBGŻ. Ich oprocentowanie, niezależnie od zdeponowanej kwoty wynosi 5 proc. w skali roku (w przypadku terminów od 1 – 7 dni).

W przypadku, gdy kwota odsetek od lokaty wyniesie nie więcej niż 2,49 zł, podatek od odsetek nie zostanie pobrany. Oprocentowanie depozytu w wysokości 5 proc., od którego nie zostanie pobrany podatek, odpowiada oprocentowaniu 6,2 proc. na lokacie z podatkiem.
 
Lokaty eBGŻ mogą być otwierane na dowolny okres w przedziale od 1 do 29 dni.  Krótkoterminowe  Lokaty eBGŻ można założyć wyłącznie przez Internet, po zalogowaniu się do systemu bankowości elektronicznej Banku BGŻ. Minimalna kwota wymagana do otwarcia lokaty to 500 zł. Więcej o ofercie depozytowej Banku na www.bgz.pl w zakładce Dla Ciebie.

BGŻ

as

inwestycje.pl

Wynajem tanieje. Gdzie najmocniej?

Na rynku najmu w II kwartale utrzymał się trend rozpoczęty pod koniec roku 2008.

Stawki ofertowe spadły w Warszawie, Krakowie, Poznaniu oraz Trójmieście. Skala korekty jest jednak nieco mniejsza niż w I kwartale 2009. Podobnie jak w pierwszym kwartale stawki spadały we wszystkich analizowanych miastach poza Wrocławiem.

Najmniejsza korekta miała miejsce w Warszawie, co w połączeniu ze spadkiem cen mieszkań nie wpłynęło w znaczący sposób na uzyskiwane stopy kapitalizacji. Najsłabiej wypadł Poznań, gdzie od początku roku średnie stawki najmu spadły o 17 proc..

 

Sezon wakacyjny nie jest najlepszym okresem dla posiadaczy mieszkań. Proporcje popytu i podaży zmieniają się na korzyść osób poszukujących lokalu. Sytuacja powinna wrócić do normy wraz  z końcem wakacji, gdy na rynku ponownie pojawią się studenci. Wtedy można spodziewać się również odwrócenia trendu spadkowego.

Warszawa

Ceny ofertowe na rynku najmu w Warszawie w drugim kwartale 2009 spadły o 4 proc. a w ciągu ostatniego półrocza o 8 proc.. Jest to jednocześnie najmniejsza korekta spośród wszystkich rozpatrywanych miast.

Obecnie średnia stawka najmu wynosi 46 zł/mkw. miesięcznie, a za wynajem dwupokojowego mieszkania należy zapłacić około 2,3 tys. zł. Struktura popytu i podaży pozostaje bez większych zmian, jednak niekorzystny sezon odbija się na poziomie stawek czynszowych.

Ciągle prawie połowa oferowanych mieszkań to lokale 2 - pokojowe. Do 10 proc. wzrósł udział kawalerek. Prawie 50 proc. rynkowej podaży pochodzi z Mokotowa oraz Śródmieścia.
Atrakcyjność inwestycyjna stołecznego rynku najmu praktycznie nie uległa zmianie. Spadkowi stawek najmu towarzyszył spadek cen mieszkań, w konsekwencji średnia stopa kapitalizacji dla rynku najmu pozostała na podobnym poziomie (ok. 6,2 proc.).

Kraków

Wynajem mieszkania potaniał również w Krakowie. Średnie stawki ofertowe spadły o 1 zł/mkw. (-3 proc.). Obecnie miesięczny koszt wynajęcia mieszkania dwupokojowego w przyzwoitej lokalizacji to około 1700 złotych. W skali roku 2009 korekta cen najmu mieszkań wyniosła 3 zł/mkw. (-8 proc.).

Prawie połowa ofert to mieszkania dwupokojowe (48 proc.), kawalerki i lokale 3 - pokojowe stanowią około 47 proc. podaży.

Ze względu na jednoczesną stabilizację cen na rynku nieruchomości oraz spadek cen najmu w Krakowie rentowność wynajmu mieszkania spadła. Obecnie średnia stopa kapitalizacji dla rynku najmu wynosi około 5,9 proc..

Wrocław

Silny spadek cen najmu w pierwszym kwartale bieżącego roku nie przełożył się w długoterminową korektę. Średnie stawki w II kwartale 2009 utrzymywały się na poziomie zbliżonym do pierwszych miesięcy roku (38 zł/mkw.).

Najbardziej popularne, 2 - pokojowe mieszkania, stanowią około 47 proc. podaży. Aż 35 proc. przypada na lokale trzypokojowe. Udział kawalerek na wrocławskim rynku najmu nie przekracza 10 proc..

Dwie dzielnice, Krzyki i Stare Miasto, generują ponad 60 proc. podaży.
Stabilizacji na rynku najmu we Wrocławiu towarzyszyła niewielka korekta cen mieszkań. W konsekwencji rentowność wynajmu mieszkania nieco wzrosła, obecnie średnia stopa kapitalizacji dla rynku najmu wynosi około 7,1 proc. (6,9 proc. w I kwartale 2009).

Poznań

Podobnie jak w I kwartale 2009 stolica Wielkopolski była liderem spadków. Średnie ceny ofertowe na rynku najmu spadły o 2 zł/mkw. (-6 proc.). W skali całego półrocza przecena sięgnęła 17 proc.. Obecnie miesięczny koszt wynajęcia lokalu 2 - pokojowego to około 1500 złotych (1800 złotych w IV kwartale 2008).

Poznański rynek zdominowany jest przez mieszkania 2 - pokojowe (ponad 50 proc. podaży). Udział kawalerek oraz lokali 3 - pokojowych to odpowiednio 17 i 26 proc.. Dzielnice, które dają największe możliwości wyboru to Rataje, Grunwald i Centrum (łącznie prawie 50 proc. ofert).

Korekta cenowa na rynku mieszkaniowym w Poznaniu jest mniej dynamiczna niż spadek cen na rynku najmu, co przekłada się na niższa rentowność wynajmu mieszkania. W ciągu ostatnich trzech miesięcy średnia stopa kapitalizacji dla rynku najmu spadła do 6,3 proc. (korekta o 0,3 proc.).

Trójmiasto

Drugi kwartał 2009 roku był przedłużeniem trendu spadkowego z pierwszych trzech miesięcy. Średnie ceny najmu w Trójmieście spadły o 6 proc. do poziomu 34 zł/mkw. W porównaniu do IV kwartału 2008 ceny ofertowe spadły o około 11 proc..

Stabilne ceny na rynku mieszkaniowym oraz stosunkowo silna przecena na rynku najmu negatywnie wpłynęły na rentowność wynajmu mieszkania w Trójmieście, średnia stopa kapitalizacji spadła w ciągu kwartału o ok. 0,3 proc..

 

 

Żródło:money.pl

Wynajem tanieje. Gdzie najmocniej?

Na rynku najmu w II kwartale utrzymał się trend rozpoczęty pod koniec roku 2008.

Stawki ofertowe spadły w Warszawie, Krakowie, Poznaniu oraz Trójmieście. Skala korekty jest jednak nieco mniejsza niż w I kwartale 2009. Podobnie jak w pierwszym kwartale stawki spadały we wszystkich analizowanych miastach poza Wrocławiem.

Najmniejsza korekta miała miejsce w Warszawie, co w połączeniu ze spadkiem cen mieszkań nie wpłynęło w znaczący sposób na uzyskiwane stopy kapitalizacji. Najsłabiej wypadł Poznań, gdzie od początku roku średnie stawki najmu spadły o 17 proc..

 

Sezon wakacyjny nie jest najlepszym okresem dla posiadaczy mieszkań. Proporcje popytu i podaży zmieniają się na korzyść osób poszukujących lokalu. Sytuacja powinna wrócić do normy wraz  z końcem wakacji, gdy na rynku ponownie pojawią się studenci. Wtedy można spodziewać się również odwrócenia trendu spadkowego.

Warszawa

Ceny ofertowe na rynku najmu w Warszawie w drugim kwartale 2009 spadły o 4 proc. a w ciągu ostatniego półrocza o 8 proc.. Jest to jednocześnie najmniejsza korekta spośród wszystkich rozpatrywanych miast.

Obecnie średnia stawka najmu wynosi 46 zł/mkw. miesięcznie, a za wynajem dwupokojowego mieszkania należy zapłacić około 2,3 tys. zł. Struktura popytu i podaży pozostaje bez większych zmian, jednak niekorzystny sezon odbija się na poziomie stawek czynszowych.

Ciągle prawie połowa oferowanych mieszkań to lokale 2 - pokojowe. Do 10 proc. wzrósł udział kawalerek. Prawie 50 proc. rynkowej podaży pochodzi z Mokotowa oraz Śródmieścia.
Atrakcyjność inwestycyjna stołecznego rynku najmu praktycznie nie uległa zmianie. Spadkowi stawek najmu towarzyszył spadek cen mieszkań, w konsekwencji średnia stopa kapitalizacji dla rynku najmu pozostała na podobnym poziomie (ok. 6,2 proc.).

Kraków

Wynajem mieszkania potaniał również w Krakowie. Średnie stawki ofertowe spadły o 1 zł/mkw. (-3 proc.). Obecnie miesięczny koszt wynajęcia mieszkania dwupokojowego w przyzwoitej lokalizacji to około 1700 złotych. W skali roku 2009 korekta cen najmu mieszkań wyniosła 3 zł/mkw. (-8 proc.).

Prawie połowa ofert to mieszkania dwupokojowe (48 proc.), kawalerki i lokale 3 - pokojowe stanowią około 47 proc. podaży.

Ze względu na jednoczesną stabilizację cen na rynku nieruchomości oraz spadek cen najmu w Krakowie rentowność wynajmu mieszkania spadła. Obecnie średnia stopa kapitalizacji dla rynku najmu wynosi około 5,9 proc..

Wrocław

Silny spadek cen najmu w pierwszym kwartale bieżącego roku nie przełożył się w długoterminową korektę. Średnie stawki w II kwartale 2009 utrzymywały się na poziomie zbliżonym do pierwszych miesięcy roku (38 zł/mkw.).

Najbardziej popularne, 2 - pokojowe mieszkania, stanowią około 47 proc. podaży. Aż 35 proc. przypada na lokale trzypokojowe. Udział kawalerek na wrocławskim rynku najmu nie przekracza 10 proc..

Dwie dzielnice, Krzyki i Stare Miasto, generują ponad 60 proc. podaży.
Stabilizacji na rynku najmu we Wrocławiu towarzyszyła niewielka korekta cen mieszkań. W konsekwencji rentowność wynajmu mieszkania nieco wzrosła, obecnie średnia stopa kapitalizacji dla rynku najmu wynosi około 7,1 proc. (6,9 proc. w I kwartale 2009).

Poznań

Podobnie jak w I kwartale 2009 stolica Wielkopolski była liderem spadków. Średnie ceny ofertowe na rynku najmu spadły o 2 zł/mkw. (-6 proc.). W skali całego półrocza przecena sięgnęła 17 proc.. Obecnie miesięczny koszt wynajęcia lokalu 2 - pokojowego to około 1500 złotych (1800 złotych w IV kwartale 2008).

Poznański rynek zdominowany jest przez mieszkania 2 - pokojowe (ponad 50 proc. podaży). Udział kawalerek oraz lokali 3 - pokojowych to odpowiednio 17 i 26 proc.. Dzielnice, które dają największe możliwości wyboru to Rataje, Grunwald i Centrum (łącznie prawie 50 proc. ofert).

Korekta cenowa na rynku mieszkaniowym w Poznaniu jest mniej dynamiczna niż spadek cen na rynku najmu, co przekłada się na niższa rentowność wynajmu mieszkania. W ciągu ostatnich trzech miesięcy średnia stopa kapitalizacji dla rynku najmu spadła do 6,3 proc. (korekta o 0,3 proc.).

Trójmiasto

Drugi kwartał 2009 roku był przedłużeniem trendu spadkowego z pierwszych trzech miesięcy. Średnie ceny najmu w Trójmieście spadły o 6 proc. do poziomu 34 zł/mkw. W porównaniu do IV kwartału 2008 ceny ofertowe spadły o około 11 proc..

Stabilne ceny na rynku mieszkaniowym oraz stosunkowo silna przecena na rynku najmu negatywnie wpłynęły na rentowność wynajmu mieszkania w Trójmieście, średnia stopa kapitalizacji spadła w ciągu kwartału o ok. 0,3 proc..

 

 

Żródło:money.pl

Spółdzielnie mają kłopoty

66 proc. spółdzielni mieszkaniowych ma problem z terminowym wpłatami od lokatorów i najemców lokali - wynika z danych Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor. W większość przypadków opóźnienie wynosi mniej niż trzy miesiące, ale w niektórych spółdzielniach sięga nawet roku.

InfoMonitor przeprowadził badania w dniach 30 czerwca-10 lipca metodą internetową i za pomocą wywiadów telefonicznych na grupie 200 spółdzielni w cały kraju.

Ponad połowa spółdzielni (58 proc.) wskazała, że nieterminowe opłata czynszu stanowi dla nich niedobór w wysokości 10 proc. wszystkich wpływów, a dla co czwartej (28 proc.) 15-20 proc. wpływów. 21 proc. ankietowanych ma kłopoty z powodu opóźnienia z opłatą czynszu przez najemców lokali
usługowo-handlowych. Zaległości te także stanowią 10 proc. wpływów spółdzielni.

W przypadku co ósmej spółdzielni (12,3 proc.) skumulowane zadłużenia z tytułu należności od lokatorów i najemców lokali wynosi co najmniej 20 proc. wpływów.

Badanie wykazało, że średni czas zwłoki w opłatach czynszu przez lokatorów nie przekracza 3 miesięcy (55 proc.), w co piątej spółdzielni wynosi od 4-6 miesięcy, a w co dziesiątej nawet sięga roku.

Większość spółdzielni (ok. 65 proc.) uważa, że opóźnienia w płatnościach mają mały wpływ na ich płynność finansową. Jednak co piąta z tego powodu przesuwa termin wykonania remontów, a ok. 15 proc. odnotowuje wyższe koszty funkcjonowania. 

Źródło:wp.pl

Spółdzielnie mają kłopoty

66 proc. spółdzielni mieszkaniowych ma problem z terminowym wpłatami od lokatorów i najemców lokali - wynika z danych Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor. W większość przypadków opóźnienie wynosi mniej niż trzy miesiące, ale w niektórych spółdzielniach sięga nawet roku.

InfoMonitor przeprowadził badania w dniach 30 czerwca-10 lipca metodą internetową i za pomocą wywiadów telefonicznych na grupie 200 spółdzielni w cały kraju.

Ponad połowa spółdzielni (58 proc.) wskazała, że nieterminowe opłata czynszu stanowi dla nich niedobór w wysokości 10 proc. wszystkich wpływów, a dla co czwartej (28 proc.) 15-20 proc. wpływów. 21 proc. ankietowanych ma kłopoty z powodu opóźnienia z opłatą czynszu przez najemców lokali
usługowo-handlowych. Zaległości te także stanowią 10 proc. wpływów spółdzielni.

W przypadku co ósmej spółdzielni (12,3 proc.) skumulowane zadłużenia z tytułu należności od lokatorów i najemców lokali wynosi co najmniej 20 proc. wpływów.

Badanie wykazało, że średni czas zwłoki w opłatach czynszu przez lokatorów nie przekracza 3 miesięcy (55 proc.), w co piątej spółdzielni wynosi od 4-6 miesięcy, a w co dziesiątej nawet sięga roku.

Większość spółdzielni (ok. 65 proc.) uważa, że opóźnienia w płatnościach mają mały wpływ na ich płynność finansową. Jednak co piąta z tego powodu przesuwa termin wykonania remontów, a ok. 15 proc. odnotowuje wyższe koszty funkcjonowania. 

Źródło:wp.pl

100 tys. mieszkań w 5 lat

Sto tysięcy mieszkań, przede wszystkim dla tych, których obecnie nie stać na nie, obiecuje zbudować włoski rząd w ciągu najbliższych pięciu lat.

We wtorek, wraz ze złożeniem podpisu przez premiera Silvio Berlusconiego pod rządowym dekretem, oficjalnie zainaugurowano realizację projektu o nazwie Program Dom.

Wcześniej rozporządzenie w tej sprawie zaaprobowała komisja państwo-regiony, a także komitet ekonomiczny Rady Ministrów.

"Rząd dotrzymał swej wyborczej obietnicy" - oświadczył minister infrastruktury Altero Matteoli. "Ambitny plan budownictwa mieszkaniowego przyniesie pozytywne rezultaty społeczne dzięki zwiększeniu liczby miejsc pracy w całym kraju" - dodał.

Minister poinformował, że na razie rząd wyłożył na ten cel 200 milionów euro, a suma ta zostanie zwiększona do 550 milionów. Ogółem według szacunków gabinetu Berlusconiego inwestycje w budownictwo w ramach tego projektu wyniosą 3 miliardy euro.

Plan przewiduje budowę mieszkań przeznaczonych do sprzedaży, a także kwaterunkowych, oraz ułatwienia w dostępie do funduszy i ulgi podatkowe.

Program jest skierowany przede wszystkim do młodych ludzi, lokatorów eksmitowanych z dotychczasowych domów i do legalnych imigrantów, mieszkających we Włoszech od co najmniej 10 lat, a w tym samym regionie - od 5 lat.

Rządowe plany nie przekonały jednak potężnej włoskiej Unii Lokatorów, według której są to obietnice bez pokrycia. "Słyszeliśmy wiele zapowiedzi, ale musimy jeszcze zobaczyć chociaż jeden dom z przystępnym czynszem" - oświadczył szef Unii Franco Chiriaco.

Sylwia Wysocka

sw/ mc/
wp.pl

100 tys. mieszkań w 5 lat

Sto tysięcy mieszkań, przede wszystkim dla tych, których obecnie nie stać na nie, obiecuje zbudować włoski rząd w ciągu najbliższych pięciu lat.

We wtorek, wraz ze złożeniem podpisu przez premiera Silvio Berlusconiego pod rządowym dekretem, oficjalnie zainaugurowano realizację projektu o nazwie Program Dom.

Wcześniej rozporządzenie w tej sprawie zaaprobowała komisja państwo-regiony, a także komitet ekonomiczny Rady Ministrów.

"Rząd dotrzymał swej wyborczej obietnicy" - oświadczył minister infrastruktury Altero Matteoli. "Ambitny plan budownictwa mieszkaniowego przyniesie pozytywne rezultaty społeczne dzięki zwiększeniu liczby miejsc pracy w całym kraju" - dodał.

Minister poinformował, że na razie rząd wyłożył na ten cel 200 milionów euro, a suma ta zostanie zwiększona do 550 milionów. Ogółem według szacunków gabinetu Berlusconiego inwestycje w budownictwo w ramach tego projektu wyniosą 3 miliardy euro.

Plan przewiduje budowę mieszkań przeznaczonych do sprzedaży, a także kwaterunkowych, oraz ułatwienia w dostępie do funduszy i ulgi podatkowe.

Program jest skierowany przede wszystkim do młodych ludzi, lokatorów eksmitowanych z dotychczasowych domów i do legalnych imigrantów, mieszkających we Włoszech od co najmniej 10 lat, a w tym samym regionie - od 5 lat.

Rządowe plany nie przekonały jednak potężnej włoskiej Unii Lokatorów, według której są to obietnice bez pokrycia. "Słyszeliśmy wiele zapowiedzi, ale musimy jeszcze zobaczyć chociaż jeden dom z przystępnym czynszem" - oświadczył szef Unii Franco Chiriaco.

Sylwia Wysocka

sw/ mc/
wp.pl

Z kamerą wśród ludzi

Coraz więcej wspólnot mieszkaniowych chce podłączenia do miejskiego monitoringu. Gdy są kamery, jest mniej przestępstw - pisze "Życie Warszawy".

Ludzie widzą, że są pozytywne efekty, i czują się dzięki temu bezpieczniej - tłumaczy Ewa Gawor, dyrektor Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego, do którego trafiają prośby. - Szkoda tylko, że środków na nowe kamery nie mamy zbyt wiele. Na lata 2009 i 2010 przeznaczono na to tylko 5 mln zł.
Miasto za te pieniądze zainstaluje monitoring w 28 punktach. Kamery staną na Żoliborzu (m.in. na placu Wilsona), Woli (ul. Twarda), Pradze-Północ (ul. Kawęczyńska, ul. Ząbkowska, okolice cerkwi przy al. Solidarności) oraz na Bielanach i Bemowie. - Za kolejne 5 mln zł już na jesieni staną dodatkowe kamery w Pasażu Wiecha oraz na czterech mostach: Poniatowskiego, Świętokrzyskim, Gdańskim i Śląsko-Dąbrowskim - dodaje Ewa Gawor.

Statystyki policyjne mówią o mniejszej liczbie przestępstw na terenach w bezpośrednim sąsiedztwie kamer. W całym mieście zainstalowanych jest 400 obrotowych kamer, podpiętych do systemu miejskiego monitoringu. Według szacunków stołecznej policji, wszystkich kamer umieszczonych na zewnątrz budynków (przed sklepami, bankami, na osiedlach) jest ponad pięć tysięcy - podaje "ŻW".

 

Źródło: interia.pl

PAP

Z kamerą wśród ludzi

Coraz więcej wspólnot mieszkaniowych chce podłączenia do miejskiego monitoringu. Gdy są kamery, jest mniej przestępstw - pisze "Życie Warszawy".

Ludzie widzą, że są pozytywne efekty, i czują się dzięki temu bezpieczniej - tłumaczy Ewa Gawor, dyrektor Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego, do którego trafiają prośby. - Szkoda tylko, że środków na nowe kamery nie mamy zbyt wiele. Na lata 2009 i 2010 przeznaczono na to tylko 5 mln zł.
Miasto za te pieniądze zainstaluje monitoring w 28 punktach. Kamery staną na Żoliborzu (m.in. na placu Wilsona), Woli (ul. Twarda), Pradze-Północ (ul. Kawęczyńska, ul. Ząbkowska, okolice cerkwi przy al. Solidarności) oraz na Bielanach i Bemowie. - Za kolejne 5 mln zł już na jesieni staną dodatkowe kamery w Pasażu Wiecha oraz na czterech mostach: Poniatowskiego, Świętokrzyskim, Gdańskim i Śląsko-Dąbrowskim - dodaje Ewa Gawor.

Statystyki policyjne mówią o mniejszej liczbie przestępstw na terenach w bezpośrednim sąsiedztwie kamer. W całym mieście zainstalowanych jest 400 obrotowych kamer, podpiętych do systemu miejskiego monitoringu. Według szacunków stołecznej policji, wszystkich kamer umieszczonych na zewnątrz budynków (przed sklepami, bankami, na osiedlach) jest ponad pięć tysięcy - podaje "ŻW".

 

Źródło: interia.pl

PAP

Niemcy: będzie podatek od zamożności?

Renomowany Niemiecki Instytut Badań nad Gospodarką (DIW) zaleca władzom w Berlinie przywrócenie podatku od zamożności oraz znaczną podwyżkę podatków od gruntu - informuje w środę dziennik "Financial Times Deutschland", powołując się na niepublikowany jeszcze raport instytutu.

Według eksperta DIW Stefana Bacha dzięki takim krokom niemiecki fiskus mógłby zyskać dodatkowo 25 mld euro rocznie.

Jak zauważa dziennik, instytut nieoczekiwanie wspiera zatem argumentację szefa postkomunistycznej partii Lewica Oskara Lafontaine'a, który od lat twierdzi, że opodatkowanie majątku w Niemczech jest zbyt małe w porównaniu do innych państw.

Choć niemiecka chadecja i liberałowie - którzy według sondaży będą rządzić w Niemczech po wrześniowych wyborach - obiecują zmniejszenie ciężarów podatkowych, to wielu ekonomistów uważa, że podatki będzie trzeba podwyższyć, by choć częściowo ograniczyć ogromne zadłużenie państwa, będące wynikiem recesji i programów antykryzysowych.

Według najnowszych szacunków na koniec roku zadłużenie Niemiec wzrośnie do 1,7 biliona euro.

DIW wskazuje, że wpływy budżetu pochodzące z opodatkowania majątku stanowią jedynie 0,9 proc. PKB; to mniej niż połowa średnich wpływów z tego tytułu osiąganych przez najważniejsze kraje uprzemysłowione. W Wielkiej Brytanii odsetek ten sięga ponad 4 proc., a we Francji i USA - ponad 3 proc. - pisze "FTD".

Według ekspertów berlińskiego instytutu podatek od zamożności (zniesiony w Niemczech w 1997 r.), obliczany od wartości netto majątku, przyczyniłby się do zmniejszenia różnic socjalnych. Przy stawce podatkowej na poziomie 1 proc. i kwocie wolnej od podatku w wys. 500 tys. euro wpływy do kasy państwa wyniosłyby od 16 do 21 mld euro rocznie.

Źródło:onet.pl

PAP

Niemcy: będzie podatek od zamożności?

Renomowany Niemiecki Instytut Badań nad Gospodarką (DIW) zaleca władzom w Berlinie przywrócenie podatku od zamożności oraz znaczną podwyżkę podatków od gruntu - informuje w środę dziennik "Financial Times Deutschland", powołując się na niepublikowany jeszcze raport instytutu.

Według eksperta DIW Stefana Bacha dzięki takim krokom niemiecki fiskus mógłby zyskać dodatkowo 25 mld euro rocznie.

Jak zauważa dziennik, instytut nieoczekiwanie wspiera zatem argumentację szefa postkomunistycznej partii Lewica Oskara Lafontaine'a, który od lat twierdzi, że opodatkowanie majątku w Niemczech jest zbyt małe w porównaniu do innych państw.

Choć niemiecka chadecja i liberałowie - którzy według sondaży będą rządzić w Niemczech po wrześniowych wyborach - obiecują zmniejszenie ciężarów podatkowych, to wielu ekonomistów uważa, że podatki będzie trzeba podwyższyć, by choć częściowo ograniczyć ogromne zadłużenie państwa, będące wynikiem recesji i programów antykryzysowych.

Według najnowszych szacunków na koniec roku zadłużenie Niemiec wzrośnie do 1,7 biliona euro.

DIW wskazuje, że wpływy budżetu pochodzące z opodatkowania majątku stanowią jedynie 0,9 proc. PKB; to mniej niż połowa średnich wpływów z tego tytułu osiąganych przez najważniejsze kraje uprzemysłowione. W Wielkiej Brytanii odsetek ten sięga ponad 4 proc., a we Francji i USA - ponad 3 proc. - pisze "FTD".

Według ekspertów berlińskiego instytutu podatek od zamożności (zniesiony w Niemczech w 1997 r.), obliczany od wartości netto majątku, przyczyniłby się do zmniejszenia różnic socjalnych. Przy stawce podatkowej na poziomie 1 proc. i kwocie wolnej od podatku w wys. 500 tys. euro wpływy do kasy państwa wyniosłyby od 16 do 21 mld euro rocznie.

Źródło:onet.pl

PAP

Pozytywna decyzja ws. stoczni Gdańsk

Komisja Europejska zatwierdziła w środę pomoc przyznaną stoczni Gdańsk od czasu wejścia Polski do UE i planowaną w przyszłości, w łącznej wysokości 251 mln euro, akceptując ostatecznie plan restrukturyzacji tego zakładu. Pozytywna decyzja oznacza, że pomoc została uznana za legalną, stocznia Gdańsk nie będzie musiała jej zwracać i nie grozi jej upadłość. Negocjacje KE z polskim rządem trwały pięć lat.

"Była to jedna z najdłuższych i najtrudniejszych spraw, z jakimi przyszło mi się zetknąć, ale jestem bardzo zadowolona, że udało nam się znaleźć konstruktywne rozwiązanie dla tego wyjątkowego miejsca i ludzi, którzy tam pracują. Włożyliśmy wiele pracy, aby zagwarantować rentowność stoczni na długie lata. Rzeczywista restrukturyzacja jest jedynym sposobem na zapewnienie stoczniowcom stabilnych miejsc pracy" - powiedziała unijna komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes.

Na zatwierdzoną przez KE pomoc składają się: już przyznane 94 mln euro, dalsze 35 mln euro na finansowanie restrukturyzacji stoczni oraz gwarancje na produkcję udzielone przez Korporację Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych o nominalnej wartości 122 mln euro (80 mln euro już przekazane i 42 mln euro na lata 2009-2012). Decyzja nie obejmuje pomocy państwa w wysokości 36 mln euro, jaką stocznia otrzymała przed przystąpieniem Polski do UE. W ramach rekompensaty przyznanej pomocy stocznia będzie musiała ograniczyć moce produkcyjne, do końca roku zamykając drugą z trzech pochylni (jedna już jest wyłączona). Maksymalna wielkość rocznej produkcji nie może przekroczyć 100 tys. skompensowanego tonażu brutto.

Źródło: onet.pl

PAP

Pozytywna decyzja ws. stoczni Gdańsk

Komisja Europejska zatwierdziła w środę pomoc przyznaną stoczni Gdańsk od czasu wejścia Polski do UE i planowaną w przyszłości, w łącznej wysokości 251 mln euro, akceptując ostatecznie plan restrukturyzacji tego zakładu. Pozytywna decyzja oznacza, że pomoc została uznana za legalną, stocznia Gdańsk nie będzie musiała jej zwracać i nie grozi jej upadłość. Negocjacje KE z polskim rządem trwały pięć lat.

"Była to jedna z najdłuższych i najtrudniejszych spraw, z jakimi przyszło mi się zetknąć, ale jestem bardzo zadowolona, że udało nam się znaleźć konstruktywne rozwiązanie dla tego wyjątkowego miejsca i ludzi, którzy tam pracują. Włożyliśmy wiele pracy, aby zagwarantować rentowność stoczni na długie lata. Rzeczywista restrukturyzacja jest jedynym sposobem na zapewnienie stoczniowcom stabilnych miejsc pracy" - powiedziała unijna komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes.

Na zatwierdzoną przez KE pomoc składają się: już przyznane 94 mln euro, dalsze 35 mln euro na finansowanie restrukturyzacji stoczni oraz gwarancje na produkcję udzielone przez Korporację Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych o nominalnej wartości 122 mln euro (80 mln euro już przekazane i 42 mln euro na lata 2009-2012). Decyzja nie obejmuje pomocy państwa w wysokości 36 mln euro, jaką stocznia otrzymała przed przystąpieniem Polski do UE. W ramach rekompensaty przyznanej pomocy stocznia będzie musiała ograniczyć moce produkcyjne, do końca roku zamykając drugą z trzech pochylni (jedna już jest wyłączona). Maksymalna wielkość rocznej produkcji nie może przekroczyć 100 tys. skompensowanego tonażu brutto.

Źródło: onet.pl

PAP

Private equity – inwestycyjna winnica

Każdy inwestor choć raz słyszał, iż przedsięwzięcie którego się podejmuje powinno mieć długoterminowy charakter. Jeżeli mowa o tych bardziej ryzykownych, wówczas to w zasadzie jedyne rozsądne rozwiązanie. Jest jednak rodzina inwestycji, gdzie zasada ta uwypuklona jest do granic możliwości, a zaangażowanie przy komponowaniu portfela porównywalne jest do tego związanego z prowadzeniem winnicy.

Private equity to grupa inwestycji wchodząca w skład rozbudowanej rodziny tych o alternatywnym wymiarze, zatem możliwie nisko skorelowanej z szerokim rynkiem aktywów, takich jak akcje czy obligacje. Są stosunkowo powszechnym zjawiskiem, jednak w niezwykle wąskim środowisku, dlatego warto zarysować rzeczywisty obraz tej klasy, by zalety zaangażowania na tym rynku dotarły do szerszej społeczności inwestorów.

Private equity to pojęcie skojarzone z instrumentami trzymanymi z dala od publicznych rynków, jednak nie wyklucza to możliwości obrotu nimi.

Idea private equity sprowadza się do udostępniania kapitału przedsiębiorstwom w początkowych stadiach rozwoju lub bazujących na innowacyjnych produktach bądź usługach. Wspólnym mianownikiem jest tu rozkład udziałów w spółce, który z oczywistych względów obejmuje wąskie grono. Czasami jest to wynikiem wręcz konieczności, gdyż upowszechnianie informacji na przykład o „ukrytym życiu spółki” w ramach publicznych rynków, gdzie jest to obligatoryjne, okazuje się zbyt ryzykowne – kluczowe dane mogą po prostu poznać wszyscy. Forma finansowania należy do najdroższych, gdyż inwestor kupuje w zasadzie jedynie koncepcje i potencjał. W rzeczywisty świecie to niewiele znaczy.

Winnica

Podejmując się prowadzenia winnicy dysponujemy kawałkiem ziemi, lecz w przeciwieństwie do tradycyjnej formy rolnictwa, po dokonaniu decyzji nie mamy dużego pola manewru. W ramach koniunkturalnych decyzji swobodnie możemy z roku na rok zmieniać uprawy, biorąc pod uwagę wszelkie odmiany zboża. Decydując się na winnicę, wiążemy się z nią na długie lata, bez względu na kaprysy pogody, ceny wina itp. Podejmujemy często walkę z żywiołami i naturalną rzeczą są lata dobre, jak i te gorsze.

Wchodząc na rynek private equity „kupujemy ziemię” z zamiarem budowania „winnicy” i bez względu na to, jakie lata przed nami, gwałtowne ruchy, nawet zawahanie przy niektórych decyzjach, jest niezwykle kosztowne. To gra dla najbardziej cierpliwych, dla ludzi o mocnych nerwach i jeżeli spełnimy kilka dodatkowych kryteriów, może to być gra niezwykle opłacalna. Producent wina nigdy nie wie, co czeka go przed kolejnym winobraniem, lecz wie, że kaprysy natury można jedynie w niewielkim stopniu ograniczyć, lecz gdy „wiatr wieje w żagle”, równie wiele skupienia wymaga wykorzystanie dobrych warunków. Na bieżąco pielęgnujemy dobre inwestycje usuwając te „objęte chorobą”. Później możemy odnotowywać „roczniki” tych dobrych… Analogii jest mnóstwo, a jedynym impulsem do gorącej dyskusji może być pytanie, co lepiej smakuje: wino, czy pieniądze.

Jak produkowane jest „wino”?

Filarami rynku private equity są inwestycyjne wehikuły, konstrukcyjnie podobne do funduszy hedge. To spółki, które przyjmują formę z ograniczoną odpowiedzialnością prawną w różnego typu jurysdykcjach. Do „głównego partnera” (zarządzającego funduszem) dołączają „partnerzy” (inwestorzy). Partnerzy dostarczają kapitał, natomiast „mózg operacji” zarządza tymi środkami. W zdecydowanej większości funduszy private equity zarządzający również obejmuje solidną porcję udziałów – to wzmacnia zaufanie inwestorów. Już na tym etapie widać, iż z racji konstrukcji organizacyjno – prawnej, nie ma mowy o swobodzie wchodzenia/wychodzenia z rynku podobnej do tradycyjnych funduszy inwestycyjnych. Partnerzy mają silnie ograniczony lub zablokowany wpływ na operacyjną działalność funduszu. Decyzje o zaangażowaniu w dany projekt podejmowane są przez głównego partnera.

Fundusz private equity tworzony jest najczęściej na 10 -15 lat, podczas których zarządzający ma okazję zaprezentować, a raczej udowodnić swoje umiejętności. Prze ponad dekadę wycofanie środków jest mocno utrudnione, a niemal na pewno sporo kosztuje umorzenie udziałów w pierwszych 3 latach trwania funduszu. Selekcja partnerów odbywa się w naturalny sposób, oparty o kilka kryteriów. Mile widziani są inwestorzy zasobni w środki oraz nastawieni na długoterminową alokację. W pierwszej kolejności rozpatruje się zatem fundusze emerytalne, banki. Później inne instytucje finansowe oraz zasobnych inwestorów indywidualnych. W ten sposób eliminowane jest zagrożenie zmienności bazy kapitałowej do finansowania projektów w ramach funduszy. Dostęp szerszego grona inwestorów tylko z pozoru jest zablokowany, gdyż można uzyskać dostęp do funduszu funduszy lub po prostu nabyć udziały funduszu private equity na giełdzie akcji. Nie ma przeciwwskazań, by fundusz był spółką publiczną, a emitując akcje jednorazowo, nie ma zagrożenia niebezpiecznej zmienności po stronie pasywów.

W ramach życia funduszy private equity wyróżnić można dwie zasadnicze fazy. Pierwsza z nich trwająca 4-7 lat polega na wyizolowaniu spółek słabszych niż przypuszczano i wyeliminowanie ich z portfela. Wówczas więcej środków przeznaczane jest na finansowanie projektów najlepszych. Zbieżne jest to z dość powszechnym cyklem życia przedsiębiorstwa, gdzie w fazie zalążkowej (właśnie ok. 5 lat) wdrażane są plany w rzeczywistość i po tym okresie można stwierdzić, czy efekty są na tyle zadowalające, by rozbudowywać projekt i czerpać z niego zasadnicze korzyści.

Bardzo ciekawe jest zjawisko, gdzie środki funduszu pozyskiwane są w stylu „just-in-time”. Fundusz niejako wzywa inwestora, który zadeklarował chęć uczestnictwa w funduszu w momencie, gdy kandydat/kandydaci do portfela zostali „namierzeni”. To podkreśla jak subtelna jest struktura funduszu private equity i jak bardzo liczy się budowanie dobrych relacji między głównym partnerem a inwestorami.

Opłaty są zbliżone do tych pobieranych w segmencie funduszy hedge. Za zarządzanie w cyklu rocznym pobierane jest od 1,0 – 2,5% w zależności o wielkości funduszu. Dość wyraźną granicą, po której prowizja za zarządzanie istotnie spada jest 200 milionów dolarów. Za wygenerowane zyski pobierane jest najczęściej 20% ich wielkości. Czasami progiem, od którego naliczana jest prowizja od zysków jest ustalona wcześniej (lecz niezagwarantowana) stopa zwrotu.

Trochę o samych „winogronach”

Venture Capital (VC) to najpopularniejsza forma finansowania w ramach grupy funduszy private equity. Dotyczy ona nawiązywania współpracy ze spółką w najwcześniejszych stadiach rozwoju, stąd również nazwy „seed capital” itp. W zasadzie nie polega to na kupowaniu biznesplanów – spółka musi istnieć. W celu jej „rozruszania” udostępniany jest potężny kapitał, a ludzie z funduszu umieszczani są w organach zarządczych spółki. Taki jest koszt często realizacji marzeń. Nie oznacza to jednak odsunięcia założycieli na bok. Budowany jest sojusz o wspólnych wyznacznikach, dlatego mimo bardzo wyraźnego wpływu ludzi z zewnątrz, firma nie traci swej duszy – to zresztą jest w interesie inwestorów. Najgorszą rzeczą jest stłumienie know-how założycieli, które w zasadzie fundusz private equity kupuje.

Venture Capital to poza lewarowanymi transakcjami najbardziej ryzykowne inwestycje. W ramach VC kupuje się w zasadzie patenty, koncepcje, plany, które w bardzo niewielkim stopniu miały okazję uzyskać namacalną postać. Znaczne premie występują w przypadku tych inwestycji ze względu na niezwykle małą płynność oraz trudności w wycenie. Warto podkreślić, iż miarodajną wartość uzyskuje się dopiero w momencie zamknięcia inwestycji. Nie ma tu mowy o wycenie w cyklu godzinowym, czy dziennym jak na regulowanych rynkach – wartość nadają eksperci o potężnym bagażu doświadczeń. Tak samo jest na rynkach inwestycji emocjonalnych – znawca szacuje wartość obrazu, czy antycznej rzeźby. Jest tak również na rynku nieruchomości. Transakcja określa cenę, lecz z racji zaledwie kilku takich w „życiu” danej inwestycji, czas „pomiędzy” wiąże się z wielkimi anomaliami cenowymi. Nieprzypadkowo jedna z definicji private equity wskazuje, iż to rynek papierów wartościowych oparty o proces negocjacji (Bance).

Wspomniany wcześniej podział na dwie fazy dotyczy w szczególności inwestycji z grupy VC. Przez pierwsze 4-7 lat plany są urzeczywistniane, a później następuje decyzja, co dalej. VC to przedsięwzięcia innowacyjne, gdzie wdrażana jest nowa technologia, co dopiero po wielu latach ukazuje swą realną wartość. Co jakiś czas weryfikuje się perspektywy projektu, dlatego ze względu na długi czas trwania funduszu lepiej zainteresować się wieloma już na początku, by w drugiej fazie, nawet tracąc na eliminowaniu najsłabszych, móc skoncentrować się na tych, które po doinwestowaniu zrekompensują je i przyniosą oczekiwany dochód. Tak samo działają koncerny farmaceutyczne, które żądają bardzo wysokich cen za wprowadzone do obrotu leki, gdyż poniosły gigantyczne wręcz koszty przy projektach, które po prostu nie wypaliły. To naturalny proces, by innowacja trwała. Tak działają fundusze VC. Godne odnotowania jest to, że w dobie tak rozpowszechnionego stosowania dźwigni finansowej, projekty VC finansowane są gotówką. Ryzyko transakcji lewarowanych w tego typu procesie jest zbyt wysokie.

Lewar natomiast bardzo chętnie (jest to wręcz wskazane) stosowany jest przy różnego typu wykupach. Tu o wiele częściej nie ma mowy o przyjaznym partnerstwie na linii fundusz – obiekt inwestycji. Wrogie przejęcia są niemal tak samo powszechne jak te o przyjaznym charakterze. Wspólnym mianownikiem jest silna dźwignia finansowa. To jedyna metoda, by nieco przyspieszyć zwrot z inwestycji. Ryzyko jednak jest adekwatne. W przypadku wykupów zasady funduszy private equity są naciągane, gdyż zdarzają się transakcje lewarowanego wykupu (levereged buyout – LBO) w kontekście spółek publicznych. Premia jednak z tytułu ograniczonego kręgu w przypadku prywatnych przedsiębiorstw jest na tyle zachęcająca, że to na tym segmencie skupiona jest większość transakcji (pod względem zagregowanej wartości sprawa nie jest już tak klarowna). Wykupy tego typu są charakterystyczne dla dojrzałych spółek. Dla tych w fazie zalążkowej wystarczy gotówka. Oczywiście wykup nie oznacza, iż lewar jest niezbędny, jednak emocje i potencjalne zyski skupiły uwagę szczególnie na LBO właśnie. Proces ten w najprostszym ujęciu polega na zaciągnięciu długu (najczęściej emisja obligacji o ratingu na poziomie spekulacyjnym), który po dokonaniu transakcji spłacany jest strumieniami pieniężnymi generowanymi przez obiekt wykupu (zyski spółki przejmowanej). Obligacje te to przy okazji również ciekawa okazja dla szerszego grona inwestorów. Ich zabezpieczeniem są najczęściej aktywa przejmowanej spółki.

VC oraz LBO to podstawowe koncepcje w ramach funduszy private equity. Innym wariantem może być angażowanie się w prywatne spółki o ugruntowanej pozycji na rynku, gdzie tym „przełomem” jest jej upublicznienie, lecz z racji marginalnego znaczenia pominąłem tą sferę. Wieloletnia już tradycja dla koncepcji private equity nakreśliła podział, gdzie VC kojarzony jest z fazami wzrostu gospodarczego, a LBO popularny jest na rynkach słabych, gdzie łatwo można znaleźć silnie niedoszacowaną spółkę. Obecny kryzys kredytowy jest hybrydą niekorzystnych zjawisk dla obu rodzajów, co podkreślone zostanie nieco dalej.

Dolina łez

Choć powyższy śródtytuł może budzić negatywne skojarzenia dla inwestowania w fundusze private equity, jest to aspekt, który podkreśla konieczność bycia cierpliwym. „Dolina łez” jest również swego rodzaju sprawdzianem i weryfikuje, czy inwestor posiada mocne nerwy. Nazwa pochodzi o wykresów, które obrazują silnie negatywne przepływy pieniężne i stopy zwrotu w pierwszych fazach inwestycji. Dla VC to nawet 6-7 lat, dla LBO zazwyczaj krócej, lecz to zjawisko immanentne przy inwestycjach private equity. Po tej fazie okazuje się dopiero, które przedsięwzięcia są dochodowe. „Dolina łez” przekształca się zatem w coś na kształt powyginanej nieco litery „J”, stąd również często mowa o „efekcie J-curve”, gdzie w pierwszej fazie zjawisko ma negatywny charakter, by później po tej „obowiązkowej korekcie” iść „właściwym szlakiem”.

Private equity dziś i jutro

Fundusze private equity zaliczane są do alternatywnych klas inwestycji, lecz już utożsamianie tej rodziny z pojęciem „klasy” jest pewną nieścisłością. Klasa inwestycji dysponuje podobną charakterystyką profilu ryzyka i dochodu swoich elementów. Fundusze private equity ze względu na swą różnorodność są raczej samotnymi łowcami niż stadem. Oczywiście znaczny wzrost konkurencji na przestrzeni wielu lat czyni pokrywanie się danej ekspozycji w portfelu coraz częstszym zjawiskiem, niemniej odległość w rozkładzie wyników najgorszych i najlepszych sięga 20-30%. Tak nie wygląda zwarta klasa inwestycji.

Kluczem do dobrej inwestycji w fundusz private equity, poza cierpliwością i opanowaniem, jest odnalezienie dobrego zarządzającego. W nurcie nowoczesnej teorii portfelowej dobór klas odbywa się nieco po omacku, gdzie to charakterystyka danej inwestycji przez pryzmat głównie korelacji wskazuje jej miejsce w całym portfelu. Należy jednak pamiętać, że historycznie udowodniona wyraźna niezależność wyników funduszy private equity wzięła się z talentu zarządzających, którzy potrafili i potrafią wyławiać zwycięzców. To nie było inwestowanie „w ciemno”.

Obecnie każdy segment rynku finansowego przeżywa kryzys. To swego rodzaju katharsis, gdzie przy okazji w ramach darwinistycznej walki pozostaną najsilniejsi. Kryzys kredytowy, który przełożył się na zsynchronizowaną recesję w trzech głównych obszarach gospodarczych świata (USA, strefa euro, Japonia) zaburzył podział, który sugerował, że recesja to dobry moment dla transakcji LBO. Te wymagają finansowania długiem, a dostęp do niego nie jest obecnie łatwy. Nie zmienia to faktu, iż gotówka krąży, a wiele z funduszy private equity ma na tyle silne bilanse, by w tych trudnych czasach wspierać się lewarem. Walka o przetrwanie jest niezwykle silna i dlatego też trudno upatrywać koniec segmentu funduszy private equity. Dziś warto dokonywać perspektywicznych transakcji. W filmie „Dobry rok” (Ridley Scott) w niezwykły sposób zarysowano kontrast pomiędzy londyńskim pędem za pieniądzem a sielankowym nastrojem w winnicy na południu Francji. Trzymając się symboli, wedle których radość z wytwarzania wina można przełożyć na budowanie portfela inwestycji wymagającego takiej samej wytrwałości, może można połączyć te światy? Z pewnością warto spróbować.

InwestycjeAlternatywne.pl

as



Private equity – inwestycyjna winnica

Każdy inwestor choć raz słyszał, iż przedsięwzięcie którego się podejmuje powinno mieć długoterminowy charakter. Jeżeli mowa o tych bardziej ryzykownych, wówczas to w zasadzie jedyne rozsądne rozwiązanie. Jest jednak rodzina inwestycji, gdzie zasada ta uwypuklona jest do granic możliwości, a zaangażowanie przy komponowaniu portfela porównywalne jest do tego związanego z prowadzeniem winnicy.

Private equity to grupa inwestycji wchodząca w skład rozbudowanej rodziny tych o alternatywnym wymiarze, zatem możliwie nisko skorelowanej z szerokim rynkiem aktywów, takich jak akcje czy obligacje. Są stosunkowo powszechnym zjawiskiem, jednak w niezwykle wąskim środowisku, dlatego warto zarysować rzeczywisty obraz tej klasy, by zalety zaangażowania na tym rynku dotarły do szerszej społeczności inwestorów.

Private equity to pojęcie skojarzone z instrumentami trzymanymi z dala od publicznych rynków, jednak nie wyklucza to możliwości obrotu nimi.

Idea private equity sprowadza się do udostępniania kapitału przedsiębiorstwom w początkowych stadiach rozwoju lub bazujących na innowacyjnych produktach bądź usługach. Wspólnym mianownikiem jest tu rozkład udziałów w spółce, który z oczywistych względów obejmuje wąskie grono. Czasami jest to wynikiem wręcz konieczności, gdyż upowszechnianie informacji na przykład o „ukrytym życiu spółki” w ramach publicznych rynków, gdzie jest to obligatoryjne, okazuje się zbyt ryzykowne – kluczowe dane mogą po prostu poznać wszyscy. Forma finansowania należy do najdroższych, gdyż inwestor kupuje w zasadzie jedynie koncepcje i potencjał. W rzeczywisty świecie to niewiele znaczy.

Winnica

Podejmując się prowadzenia winnicy dysponujemy kawałkiem ziemi, lecz w przeciwieństwie do tradycyjnej formy rolnictwa, po dokonaniu decyzji nie mamy dużego pola manewru. W ramach koniunkturalnych decyzji swobodnie możemy z roku na rok zmieniać uprawy, biorąc pod uwagę wszelkie odmiany zboża. Decydując się na winnicę, wiążemy się z nią na długie lata, bez względu na kaprysy pogody, ceny wina itp. Podejmujemy często walkę z żywiołami i naturalną rzeczą są lata dobre, jak i te gorsze.

Wchodząc na rynek private equity „kupujemy ziemię” z zamiarem budowania „winnicy” i bez względu na to, jakie lata przed nami, gwałtowne ruchy, nawet zawahanie przy niektórych decyzjach, jest niezwykle kosztowne. To gra dla najbardziej cierpliwych, dla ludzi o mocnych nerwach i jeżeli spełnimy kilka dodatkowych kryteriów, może to być gra niezwykle opłacalna. Producent wina nigdy nie wie, co czeka go przed kolejnym winobraniem, lecz wie, że kaprysy natury można jedynie w niewielkim stopniu ograniczyć, lecz gdy „wiatr wieje w żagle”, równie wiele skupienia wymaga wykorzystanie dobrych warunków. Na bieżąco pielęgnujemy dobre inwestycje usuwając te „objęte chorobą”. Później możemy odnotowywać „roczniki” tych dobrych… Analogii jest mnóstwo, a jedynym impulsem do gorącej dyskusji może być pytanie, co lepiej smakuje: wino, czy pieniądze.

Jak produkowane jest „wino”?

Filarami rynku private equity są inwestycyjne wehikuły, konstrukcyjnie podobne do funduszy hedge. To spółki, które przyjmują formę z ograniczoną odpowiedzialnością prawną w różnego typu jurysdykcjach. Do „głównego partnera” (zarządzającego funduszem) dołączają „partnerzy” (inwestorzy). Partnerzy dostarczają kapitał, natomiast „mózg operacji” zarządza tymi środkami. W zdecydowanej większości funduszy private equity zarządzający również obejmuje solidną porcję udziałów – to wzmacnia zaufanie inwestorów. Już na tym etapie widać, iż z racji konstrukcji organizacyjno – prawnej, nie ma mowy o swobodzie wchodzenia/wychodzenia z rynku podobnej do tradycyjnych funduszy inwestycyjnych. Partnerzy mają silnie ograniczony lub zablokowany wpływ na operacyjną działalność funduszu. Decyzje o zaangażowaniu w dany projekt podejmowane są przez głównego partnera.

Fundusz private equity tworzony jest najczęściej na 10 -15 lat, podczas których zarządzający ma okazję zaprezentować, a raczej udowodnić swoje umiejętności. Prze ponad dekadę wycofanie środków jest mocno utrudnione, a niemal na pewno sporo kosztuje umorzenie udziałów w pierwszych 3 latach trwania funduszu. Selekcja partnerów odbywa się w naturalny sposób, oparty o kilka kryteriów. Mile widziani są inwestorzy zasobni w środki oraz nastawieni na długoterminową alokację. W pierwszej kolejności rozpatruje się zatem fundusze emerytalne, banki. Później inne instytucje finansowe oraz zasobnych inwestorów indywidualnych. W ten sposób eliminowane jest zagrożenie zmienności bazy kapitałowej do finansowania projektów w ramach funduszy. Dostęp szerszego grona inwestorów tylko z pozoru jest zablokowany, gdyż można uzyskać dostęp do funduszu funduszy lub po prostu nabyć udziały funduszu private equity na giełdzie akcji. Nie ma przeciwwskazań, by fundusz był spółką publiczną, a emitując akcje jednorazowo, nie ma zagrożenia niebezpiecznej zmienności po stronie pasywów.

W ramach życia funduszy private equity wyróżnić można dwie zasadnicze fazy. Pierwsza z nich trwająca 4-7 lat polega na wyizolowaniu spółek słabszych niż przypuszczano i wyeliminowanie ich z portfela. Wówczas więcej środków przeznaczane jest na finansowanie projektów najlepszych. Zbieżne jest to z dość powszechnym cyklem życia przedsiębiorstwa, gdzie w fazie zalążkowej (właśnie ok. 5 lat) wdrażane są plany w rzeczywistość i po tym okresie można stwierdzić, czy efekty są na tyle zadowalające, by rozbudowywać projekt i czerpać z niego zasadnicze korzyści.

Bardzo ciekawe jest zjawisko, gdzie środki funduszu pozyskiwane są w stylu „just-in-time”. Fundusz niejako wzywa inwestora, który zadeklarował chęć uczestnictwa w funduszu w momencie, gdy kandydat/kandydaci do portfela zostali „namierzeni”. To podkreśla jak subtelna jest struktura funduszu private equity i jak bardzo liczy się budowanie dobrych relacji między głównym partnerem a inwestorami.

Opłaty są zbliżone do tych pobieranych w segmencie funduszy hedge. Za zarządzanie w cyklu rocznym pobierane jest od 1,0 – 2,5% w zależności o wielkości funduszu. Dość wyraźną granicą, po której prowizja za zarządzanie istotnie spada jest 200 milionów dolarów. Za wygenerowane zyski pobierane jest najczęściej 20% ich wielkości. Czasami progiem, od którego naliczana jest prowizja od zysków jest ustalona wcześniej (lecz niezagwarantowana) stopa zwrotu.

Trochę o samych „winogronach”

Venture Capital (VC) to najpopularniejsza forma finansowania w ramach grupy funduszy private equity. Dotyczy ona nawiązywania współpracy ze spółką w najwcześniejszych stadiach rozwoju, stąd również nazwy „seed capital” itp. W zasadzie nie polega to na kupowaniu biznesplanów – spółka musi istnieć. W celu jej „rozruszania” udostępniany jest potężny kapitał, a ludzie z funduszu umieszczani są w organach zarządczych spółki. Taki jest koszt często realizacji marzeń. Nie oznacza to jednak odsunięcia założycieli na bok. Budowany jest sojusz o wspólnych wyznacznikach, dlatego mimo bardzo wyraźnego wpływu ludzi z zewnątrz, firma nie traci swej duszy – to zresztą jest w interesie inwestorów. Najgorszą rzeczą jest stłumienie know-how założycieli, które w zasadzie fundusz private equity kupuje.

Venture Capital to poza lewarowanymi transakcjami najbardziej ryzykowne inwestycje. W ramach VC kupuje się w zasadzie patenty, koncepcje, plany, które w bardzo niewielkim stopniu miały okazję uzyskać namacalną postać. Znaczne premie występują w przypadku tych inwestycji ze względu na niezwykle małą płynność oraz trudności w wycenie. Warto podkreślić, iż miarodajną wartość uzyskuje się dopiero w momencie zamknięcia inwestycji. Nie ma tu mowy o wycenie w cyklu godzinowym, czy dziennym jak na regulowanych rynkach – wartość nadają eksperci o potężnym bagażu doświadczeń. Tak samo jest na rynkach inwestycji emocjonalnych – znawca szacuje wartość obrazu, czy antycznej rzeźby. Jest tak również na rynku nieruchomości. Transakcja określa cenę, lecz z racji zaledwie kilku takich w „życiu” danej inwestycji, czas „pomiędzy” wiąże się z wielkimi anomaliami cenowymi. Nieprzypadkowo jedna z definicji private equity wskazuje, iż to rynek papierów wartościowych oparty o proces negocjacji (Bance).

Wspomniany wcześniej podział na dwie fazy dotyczy w szczególności inwestycji z grupy VC. Przez pierwsze 4-7 lat plany są urzeczywistniane, a później następuje decyzja, co dalej. VC to przedsięwzięcia innowacyjne, gdzie wdrażana jest nowa technologia, co dopiero po wielu latach ukazuje swą realną wartość. Co jakiś czas weryfikuje się perspektywy projektu, dlatego ze względu na długi czas trwania funduszu lepiej zainteresować się wieloma już na początku, by w drugiej fazie, nawet tracąc na eliminowaniu najsłabszych, móc skoncentrować się na tych, które po doinwestowaniu zrekompensują je i przyniosą oczekiwany dochód. Tak samo działają koncerny farmaceutyczne, które żądają bardzo wysokich cen za wprowadzone do obrotu leki, gdyż poniosły gigantyczne wręcz koszty przy projektach, które po prostu nie wypaliły. To naturalny proces, by innowacja trwała. Tak działają fundusze VC. Godne odnotowania jest to, że w dobie tak rozpowszechnionego stosowania dźwigni finansowej, projekty VC finansowane są gotówką. Ryzyko transakcji lewarowanych w tego typu procesie jest zbyt wysokie.

Lewar natomiast bardzo chętnie (jest to wręcz wskazane) stosowany jest przy różnego typu wykupach. Tu o wiele częściej nie ma mowy o przyjaznym partnerstwie na linii fundusz – obiekt inwestycji. Wrogie przejęcia są niemal tak samo powszechne jak te o przyjaznym charakterze. Wspólnym mianownikiem jest silna dźwignia finansowa. To jedyna metoda, by nieco przyspieszyć zwrot z inwestycji. Ryzyko jednak jest adekwatne. W przypadku wykupów zasady funduszy private equity są naciągane, gdyż zdarzają się transakcje lewarowanego wykupu (levereged buyout – LBO) w kontekście spółek publicznych. Premia jednak z tytułu ograniczonego kręgu w przypadku prywatnych przedsiębiorstw jest na tyle zachęcająca, że to na tym segmencie skupiona jest większość transakcji (pod względem zagregowanej wartości sprawa nie jest już tak klarowna). Wykupy tego typu są charakterystyczne dla dojrzałych spółek. Dla tych w fazie zalążkowej wystarczy gotówka. Oczywiście wykup nie oznacza, iż lewar jest niezbędny, jednak emocje i potencjalne zyski skupiły uwagę szczególnie na LBO właśnie. Proces ten w najprostszym ujęciu polega na zaciągnięciu długu (najczęściej emisja obligacji o ratingu na poziomie spekulacyjnym), który po dokonaniu transakcji spłacany jest strumieniami pieniężnymi generowanymi przez obiekt wykupu (zyski spółki przejmowanej). Obligacje te to przy okazji również ciekawa okazja dla szerszego grona inwestorów. Ich zabezpieczeniem są najczęściej aktywa przejmowanej spółki.

VC oraz LBO to podstawowe koncepcje w ramach funduszy private equity. Innym wariantem może być angażowanie się w prywatne spółki o ugruntowanej pozycji na rynku, gdzie tym „przełomem” jest jej upublicznienie, lecz z racji marginalnego znaczenia pominąłem tą sferę. Wieloletnia już tradycja dla koncepcji private equity nakreśliła podział, gdzie VC kojarzony jest z fazami wzrostu gospodarczego, a LBO popularny jest na rynkach słabych, gdzie łatwo można znaleźć silnie niedoszacowaną spółkę. Obecny kryzys kredytowy jest hybrydą niekorzystnych zjawisk dla obu rodzajów, co podkreślone zostanie nieco dalej.

Dolina łez

Choć powyższy śródtytuł może budzić negatywne skojarzenia dla inwestowania w fundusze private equity, jest to aspekt, który podkreśla konieczność bycia cierpliwym. „Dolina łez” jest również swego rodzaju sprawdzianem i weryfikuje, czy inwestor posiada mocne nerwy. Nazwa pochodzi o wykresów, które obrazują silnie negatywne przepływy pieniężne i stopy zwrotu w pierwszych fazach inwestycji. Dla VC to nawet 6-7 lat, dla LBO zazwyczaj krócej, lecz to zjawisko immanentne przy inwestycjach private equity. Po tej fazie okazuje się dopiero, które przedsięwzięcia są dochodowe. „Dolina łez” przekształca się zatem w coś na kształt powyginanej nieco litery „J”, stąd również często mowa o „efekcie J-curve”, gdzie w pierwszej fazie zjawisko ma negatywny charakter, by później po tej „obowiązkowej korekcie” iść „właściwym szlakiem”.

Private equity dziś i jutro

Fundusze private equity zaliczane są do alternatywnych klas inwestycji, lecz już utożsamianie tej rodziny z pojęciem „klasy” jest pewną nieścisłością. Klasa inwestycji dysponuje podobną charakterystyką profilu ryzyka i dochodu swoich elementów. Fundusze private equity ze względu na swą różnorodność są raczej samotnymi łowcami niż stadem. Oczywiście znaczny wzrost konkurencji na przestrzeni wielu lat czyni pokrywanie się danej ekspozycji w portfelu coraz częstszym zjawiskiem, niemniej odległość w rozkładzie wyników najgorszych i najlepszych sięga 20-30%. Tak nie wygląda zwarta klasa inwestycji.

Kluczem do dobrej inwestycji w fundusz private equity, poza cierpliwością i opanowaniem, jest odnalezienie dobrego zarządzającego. W nurcie nowoczesnej teorii portfelowej dobór klas odbywa się nieco po omacku, gdzie to charakterystyka danej inwestycji przez pryzmat głównie korelacji wskazuje jej miejsce w całym portfelu. Należy jednak pamiętać, że historycznie udowodniona wyraźna niezależność wyników funduszy private equity wzięła się z talentu zarządzających, którzy potrafili i potrafią wyławiać zwycięzców. To nie było inwestowanie „w ciemno”.

Obecnie każdy segment rynku finansowego przeżywa kryzys. To swego rodzaju katharsis, gdzie przy okazji w ramach darwinistycznej walki pozostaną najsilniejsi. Kryzys kredytowy, który przełożył się na zsynchronizowaną recesję w trzech głównych obszarach gospodarczych świata (USA, strefa euro, Japonia) zaburzył podział, który sugerował, że recesja to dobry moment dla transakcji LBO. Te wymagają finansowania długiem, a dostęp do niego nie jest obecnie łatwy. Nie zmienia to faktu, iż gotówka krąży, a wiele z funduszy private equity ma na tyle silne bilanse, by w tych trudnych czasach wspierać się lewarem. Walka o przetrwanie jest niezwykle silna i dlatego też trudno upatrywać koniec segmentu funduszy private equity. Dziś warto dokonywać perspektywicznych transakcji. W filmie „Dobry rok” (Ridley Scott) w niezwykły sposób zarysowano kontrast pomiędzy londyńskim pędem za pieniądzem a sielankowym nastrojem w winnicy na południu Francji. Trzymając się symboli, wedle których radość z wytwarzania wina można przełożyć na budowanie portfela inwestycji wymagającego takiej samej wytrwałości, może można połączyć te światy? Z pewnością warto spróbować.

InwestycjeAlternatywne.pl

as



Nieruchomości: Zatrzymać energię w domu

Parlament Europejski pracuje nad nowelizacją dyrektywy w sprawie charakterystyki energetycznej budynków. Proponowane zmiany przewidują m.in. poprawę efektywności energetycznej w budynkach, a także inwestycje w energooszczędne budownictwo. Nowelizację dyrektywy komentuje Tomasz Franczewski, specjalista ds. technologii budownictwa firmy Budimex-Dromex S.A.

Wszystkie budynki, zarówno mieszkaniowe jak i biurowe, tracą energię cieplną. Wielkość strat jest uzależniona od sposobu użytkowania budynku, a także od rodzaju i jakości materiałów, które zostały użyte do jego konstrukcji. Straty energii cieplnej następują głównie przez ściany zewnętrzne, okna, dach i stropy piwnicy. W zależności od sposobu wentylacji, straty energii mogą w przybliżeniu wynieść nawet 30% (szczegółowe dane w tabeli poniżej). Dzięki kompleksowej modernizacji budynku można zaoszczędzić do ok. 40-45% energii, co bezpośrednio przełoży się na redukcję kosztów eksploatacji nieruchomości.

Wdrożenie zmian, które są zaproponowane w nowelizacji dyrektywy będzie wymagało dużych nakładów finansowych. W perspektywie wielu lat przyniosą one jednak oszczędności, które zrekompensują wydatki na modernizację. Takie działania powinny być jednak wsparte poprzez zachęty dla potencjalnych inwestorów w postaci nisko oprocentowanych kredytów lub ulg podatkowych premiujących zastosowanie nowoczesnych i efektywnych rozwiązań.

Tomasz Franczewski
Budimex-Dromex S.A.

gk

inwestycje.pl

Nieruchomości: Zatrzymać energię w domu

Parlament Europejski pracuje nad nowelizacją dyrektywy w sprawie charakterystyki energetycznej budynków. Proponowane zmiany przewidują m.in. poprawę efektywności energetycznej w budynkach, a także inwestycje w energooszczędne budownictwo. Nowelizację dyrektywy komentuje Tomasz Franczewski, specjalista ds. technologii budownictwa firmy Budimex-Dromex S.A.

Wszystkie budynki, zarówno mieszkaniowe jak i biurowe, tracą energię cieplną. Wielkość strat jest uzależniona od sposobu użytkowania budynku, a także od rodzaju i jakości materiałów, które zostały użyte do jego konstrukcji. Straty energii cieplnej następują głównie przez ściany zewnętrzne, okna, dach i stropy piwnicy. W zależności od sposobu wentylacji, straty energii mogą w przybliżeniu wynieść nawet 30% (szczegółowe dane w tabeli poniżej). Dzięki kompleksowej modernizacji budynku można zaoszczędzić do ok. 40-45% energii, co bezpośrednio przełoży się na redukcję kosztów eksploatacji nieruchomości.

Wdrożenie zmian, które są zaproponowane w nowelizacji dyrektywy będzie wymagało dużych nakładów finansowych. W perspektywie wielu lat przyniosą one jednak oszczędności, które zrekompensują wydatki na modernizację. Takie działania powinny być jednak wsparte poprzez zachęty dla potencjalnych inwestorów w postaci nisko oprocentowanych kredytów lub ulg podatkowych premiujących zastosowanie nowoczesnych i efektywnych rozwiązań.

Tomasz Franczewski
Budimex-Dromex S.A.

gk

inwestycje.pl

Wysokie kwalifikacje w branży nieruchomości poszukiwane

Według kwartalnych analiz, przeprowadzanych przez Bank BGŻ, rynek nieruchomości w Polsce dostosowuje się do spowolnienia gospodarczego. Zmiany wdrażają także pracodawcy, którzy w ramach optymalizacji pracy decydują się na nowe procesy rekrutacyjne i redukują zatrudnienie w firmie na rzecz wyspecjalizowanych pracowników.

Mimo trudnej sytuacji rynkowej deweloperzy, spółdzielnie mieszkaniowe i firmy budowlane wciąż poszukują wyspecjalizowanych i wykształconych pracowników w sektorze budowlanym, mieszkaniowym i nieruchomości. Polityka szybkiego ograniczania kosztów przewiduje nie tylko redukcję pensji i selekcję kadry pracowniczej, ale także zatrudnienie nowych, wysoko wykwalifikowanych inżynierów, zarządców nieruchomości, czy specjalistów od wyceny.

Z danych GUS wynika, że bezrobocie rejestrowane w maju wyniosło 10,8% i było o 0,2% niższe niż w kwietniu. Badania Urzędu pokazują spadek bezrobocia we wszystkich województwach w Polsce, także w branży nieruchomości, w której liczba ofert pracy i aplikacji wciąż rośnie.

Polskim pracodawcom brakuje pracowników wyspecjalizowanych w pośrednictwie w obrocie nieruchomościami, profesjonalnym zarządzaniu czy wycenie nieruchomości. Dlatego nawet w czasie kryzysu, kiedy redukcja zatrudnienia jest nieunikniona, zapotrzebowanie na osoby o wysokich kwalifikacjach i bogatym doświadczeniu stale rośnie. Rynek rozwija się dynamicznie, co wymaga stałego podnoszenia kwalifikacji. – mówi mgr Elżbieta Bacińska, wykładowca Wyższej Szkoły Ekonomiczno – Informatycznej w Warszawie.

Zapotrzebowanie na pracowników o określonych umiejętnościach bezpośrednio wpływa na rynek szkolnictwa wyższego. Uczelnie, co roku, uruchamiają nowe kierunku studiów, dostosowując się do potrzeb gospodarki. Liczba zainteresowanych studiami podyplomowymi w dziedzinie nieruchomości systematycznie wzrasta. Przy współpracy z przedsiębiorstwami z całej Polski opracowujemy nowe kierunki, które pozwolą spełnić oczekiwania przyszłych pracodawców, a także zwiększą konkurencyjność naszych specjalistów na zagranicznych rynkach. Największą popularnością cieszą się: Zarządzanie nieruchomościami, Wycena nieruchomości oraz Pośrednictwo w obrocie nieruchomościami.- mówi Paweł Bożyk, rektor Wyższej Szkoły Ekonomiczno – Informatycznej w Warszawie, która od kilku lat specjalizuje się w organizacji studiów podyplomowych w zakresie nieruchomości.

Studenci, ucząc się od doświadczonych praktyków – specjalistów z branży, poznają nie tylko odpowiednie akty prawne, normujące gospodarkę nieruchomościami, ale także odbywają praktyki zawodowe. Te dla pośredników i zarządców trwają 6 miesięcy i w ciągu 200 godzin studenci odbywają warsztaty, ćwiczenia, wykłady oraz wizytacje nieruchomości, natomiast praktyka dla rzeczoznawców majątkowych trwa 12 miesięcy.

Po zaliczeniu egzaminów i  uzyskaniu licencji zawodowych osoby mogą ubiegać się o pracę w administracji państwowej, samorządowej, budownictwie, Agencji Nieruchomości Rolnych oraz Agencji Mienia Wojskowego. Najczęściej jednak absolwenci tych kierunków zakładają własne przedsiębiorstwa, które specjalizują się w consultingu, doradztwie, usługach pośrednictwa nieruchomościami. Zarobki absolwentów Zarządzania nieruchomościami, Wyceny nieruchomości oraz Pośrednictwa w obrocie nieruchomościami zależą od miejsca i formy zatrudnienia. Więcej zarabiają Ci, którzy pracują na własny rachunek, w swojej firmie. Mogą się kształtować od 1500 do parunastu tysięcy miesięcznie.– mówi Marta Walendziak z Centrum Studiów Podyplomowych WSE-I.

Obecna sytuacja na rynku pracy daje duże możliwości zatrudnienia w branży nieruchomości, nawet w obliczu recesji gospodarczej. Współpracując z pracodawcami z całej Polski dostajemy informacje o zapotrzebowaniu na wysoko wykwalifikowanych specjalistów, w szczególności doradców na rynku nieruchomości, doradców zarządzania ryzykiem, zarządców, pośredników w obrocie nieruchomościami, audytorów energetycznych – osób uprawnionych do sporządzania świadectw energetycznych. Dlatego największą szanse mają profesjonaliści, dysponujący ugruntowaną wiedzą teoretyczną i praktyczną – zapewnia mgr Elżbieta Bacińska.
 
Wyższa Szkoła Informatyczno-Ekonomiczna w Warszawie

gk

inwestycje.pl

Wysokie kwalifikacje w branży nieruchomości poszukiwane

Według kwartalnych analiz, przeprowadzanych przez Bank BGŻ, rynek nieruchomości w Polsce dostosowuje się do spowolnienia gospodarczego. Zmiany wdrażają także pracodawcy, którzy w ramach optymalizacji pracy decydują się na nowe procesy rekrutacyjne i redukują zatrudnienie w firmie na rzecz wyspecjalizowanych pracowników.

Mimo trudnej sytuacji rynkowej deweloperzy, spółdzielnie mieszkaniowe i firmy budowlane wciąż poszukują wyspecjalizowanych i wykształconych pracowników w sektorze budowlanym, mieszkaniowym i nieruchomości. Polityka szybkiego ograniczania kosztów przewiduje nie tylko redukcję pensji i selekcję kadry pracowniczej, ale także zatrudnienie nowych, wysoko wykwalifikowanych inżynierów, zarządców nieruchomości, czy specjalistów od wyceny.

Z danych GUS wynika, że bezrobocie rejestrowane w maju wyniosło 10,8% i było o 0,2% niższe niż w kwietniu. Badania Urzędu pokazują spadek bezrobocia we wszystkich województwach w Polsce, także w branży nieruchomości, w której liczba ofert pracy i aplikacji wciąż rośnie.

Polskim pracodawcom brakuje pracowników wyspecjalizowanych w pośrednictwie w obrocie nieruchomościami, profesjonalnym zarządzaniu czy wycenie nieruchomości. Dlatego nawet w czasie kryzysu, kiedy redukcja zatrudnienia jest nieunikniona, zapotrzebowanie na osoby o wysokich kwalifikacjach i bogatym doświadczeniu stale rośnie. Rynek rozwija się dynamicznie, co wymaga stałego podnoszenia kwalifikacji. – mówi mgr Elżbieta Bacińska, wykładowca Wyższej Szkoły Ekonomiczno – Informatycznej w Warszawie.

Zapotrzebowanie na pracowników o określonych umiejętnościach bezpośrednio wpływa na rynek szkolnictwa wyższego. Uczelnie, co roku, uruchamiają nowe kierunku studiów, dostosowując się do potrzeb gospodarki. Liczba zainteresowanych studiami podyplomowymi w dziedzinie nieruchomości systematycznie wzrasta. Przy współpracy z przedsiębiorstwami z całej Polski opracowujemy nowe kierunki, które pozwolą spełnić oczekiwania przyszłych pracodawców, a także zwiększą konkurencyjność naszych specjalistów na zagranicznych rynkach. Największą popularnością cieszą się: Zarządzanie nieruchomościami, Wycena nieruchomości oraz Pośrednictwo w obrocie nieruchomościami.- mówi Paweł Bożyk, rektor Wyższej Szkoły Ekonomiczno – Informatycznej w Warszawie, która od kilku lat specjalizuje się w organizacji studiów podyplomowych w zakresie nieruchomości.

Studenci, ucząc się od doświadczonych praktyków – specjalistów z branży, poznają nie tylko odpowiednie akty prawne, normujące gospodarkę nieruchomościami, ale także odbywają praktyki zawodowe. Te dla pośredników i zarządców trwają 6 miesięcy i w ciągu 200 godzin studenci odbywają warsztaty, ćwiczenia, wykłady oraz wizytacje nieruchomości, natomiast praktyka dla rzeczoznawców majątkowych trwa 12 miesięcy.

Po zaliczeniu egzaminów i  uzyskaniu licencji zawodowych osoby mogą ubiegać się o pracę w administracji państwowej, samorządowej, budownictwie, Agencji Nieruchomości Rolnych oraz Agencji Mienia Wojskowego. Najczęściej jednak absolwenci tych kierunków zakładają własne przedsiębiorstwa, które specjalizują się w consultingu, doradztwie, usługach pośrednictwa nieruchomościami. Zarobki absolwentów Zarządzania nieruchomościami, Wyceny nieruchomości oraz Pośrednictwa w obrocie nieruchomościami zależą od miejsca i formy zatrudnienia. Więcej zarabiają Ci, którzy pracują na własny rachunek, w swojej firmie. Mogą się kształtować od 1500 do parunastu tysięcy miesięcznie.– mówi Marta Walendziak z Centrum Studiów Podyplomowych WSE-I.

Obecna sytuacja na rynku pracy daje duże możliwości zatrudnienia w branży nieruchomości, nawet w obliczu recesji gospodarczej. Współpracując z pracodawcami z całej Polski dostajemy informacje o zapotrzebowaniu na wysoko wykwalifikowanych specjalistów, w szczególności doradców na rynku nieruchomości, doradców zarządzania ryzykiem, zarządców, pośredników w obrocie nieruchomościami, audytorów energetycznych – osób uprawnionych do sporządzania świadectw energetycznych. Dlatego największą szanse mają profesjonaliści, dysponujący ugruntowaną wiedzą teoretyczną i praktyczną – zapewnia mgr Elżbieta Bacińska.
 
Wyższa Szkoła Informatyczno-Ekonomiczna w Warszawie

gk

inwestycje.pl

Polski rynek nieruchomości biurowych-II kwartał 2009

Po spowolnieniu, jakie rozpoczęło się pod koniec 2008 roku, II kwartał2009 r. należy podsumować bardziej optymistycznie. Spadki czynszów izwiększenie liczby zachęt dla najemców zaowocowały lekkim wzrostemwolumenu transakcji najmu w stosunku do I kw. Wciąż jednak problemyzwiązane z zabezpieczeniem finasowym projektu sprawiają, że wieleplanowanych inwestycji zostało wstrzymanych. Na rynku rośnie liczbabiur oferowanych do podnajmu przez najemców, którzy w poszukiwaniuoszczędności, redukują wynajmowaną przez siebie powierzchnię. Wkrótkim okresie oczekuje się dalszego nieznacznego wzrostuwspółczynnika powierzchni niewynajętej; czynsze pozostaną w lekkimtrendzie spadkowym.

TRENDY W PODAŻY
Na skutek bardziej rygorystycznej polityki kredytowej banków, które wymagają wysokiego poziomu kapitału własnego oraz wynajęcia nawet od 40% do 80% powierzchni w projekcie, jak również trudnej sytuacji gospodarczej i niskiego popytu, część projektów została wstrzymana.

W celu zmniejszenia ryzyka, niektóre z nich są przeprojektowywane(zwiększenie liczby etapów projektowych). W I1 kw. 2009 w Warszawie,dostarczono ponad 86.000 mkw. nowoczesnej powierzchni biurowej(m.in. Deloitte House, Cristal Park, Trinity Park III). Większość tych obiektów była już jednak wynajęta dużo wcześniej (umowy pre-let).

TRENDY W POPYCIE
Spadek czynszów zaowocował zwiększeniem popytu; wolumen transakcji w Warszawie w II kw. wyniósł około 62.000 mkw. i był nieco wyższy niż w ubiegłym kwartale. Już od połowy 1 kw. obserwowano wzrost aktywności najemców, którzy korzystają ze spadku czynszów i większej puli zachęt pozaczynszowych. Trend ten jest jednak ograniczany powszechną polityką oszczędności firm, prowadzącą do zmniejszenia zapotrzebowania najemców na powierzchnię biurową oraz wzrostu zainteresowania renegocjowaniem warunków istniejących umów najmu.Preferowane obecnie lokalizacje to coraz częściej parki biurowe położone w strefach pozacentralnych, które oferują najemcom zdecydowanie niższe stawki czynszowe.

PROGNOZA
Obecnie budowane obiekty są już w dużej mierze wynajęte. Przewiduje się, że podaż powierzchni biurowej od ok. II poł. 2010 będzie niska. W konsekwencji, w okresie poprawy koniunktury może zabraknąć dostępnej powierzchni biurowej, co może skutkować nagłym wzrostem stawek czynszowych. Dlatego też, już dzisiaj widoczne jest stałe zainteresowanie umowami pre-lease (szczególnie w przypadku najemców poszukujących możliwości na redukcję kosztów, których umowy najmu kończą się za kilka lat). W perspektywie krótkoterminowej współczynnik pustostanów będzie jeszcze rósł (na rynku warszawskim osiągnął on ok. 5%), natomiast czynsze efektywne będą spadać. W związku z taką sytuacją spadek podaży powinien w końcu zrównoważyć spadek popytu. W dłuższym okresie obserwowane dzisiaj ograniczenie inwestycji może nawet skutkować odwróceniem obecnego trendu rynkowego.

Cushman & Wakefield Polska

gk

inwestycje.pl

Polski rynek nieruchomości biurowych-II kwartał 2009

Po spowolnieniu, jakie rozpoczęło się pod koniec 2008 roku, II kwartał2009 r. należy podsumować bardziej optymistycznie. Spadki czynszów izwiększenie liczby zachęt dla najemców zaowocowały lekkim wzrostemwolumenu transakcji najmu w stosunku do I kw. Wciąż jednak problemyzwiązane z zabezpieczeniem finasowym projektu sprawiają, że wieleplanowanych inwestycji zostało wstrzymanych. Na rynku rośnie liczbabiur oferowanych do podnajmu przez najemców, którzy w poszukiwaniuoszczędności, redukują wynajmowaną przez siebie powierzchnię. Wkrótkim okresie oczekuje się dalszego nieznacznego wzrostuwspółczynnika powierzchni niewynajętej; czynsze pozostaną w lekkimtrendzie spadkowym.

TRENDY W PODAŻY
Na skutek bardziej rygorystycznej polityki kredytowej banków, które wymagają wysokiego poziomu kapitału własnego oraz wynajęcia nawet od 40% do 80% powierzchni w projekcie, jak również trudnej sytuacji gospodarczej i niskiego popytu, część projektów została wstrzymana.

W celu zmniejszenia ryzyka, niektóre z nich są przeprojektowywane(zwiększenie liczby etapów projektowych). W I1 kw. 2009 w Warszawie,dostarczono ponad 86.000 mkw. nowoczesnej powierzchni biurowej(m.in. Deloitte House, Cristal Park, Trinity Park III). Większość tych obiektów była już jednak wynajęta dużo wcześniej (umowy pre-let).

TRENDY W POPYCIE
Spadek czynszów zaowocował zwiększeniem popytu; wolumen transakcji w Warszawie w II kw. wyniósł około 62.000 mkw. i był nieco wyższy niż w ubiegłym kwartale. Już od połowy 1 kw. obserwowano wzrost aktywności najemców, którzy korzystają ze spadku czynszów i większej puli zachęt pozaczynszowych. Trend ten jest jednak ograniczany powszechną polityką oszczędności firm, prowadzącą do zmniejszenia zapotrzebowania najemców na powierzchnię biurową oraz wzrostu zainteresowania renegocjowaniem warunków istniejących umów najmu.Preferowane obecnie lokalizacje to coraz częściej parki biurowe położone w strefach pozacentralnych, które oferują najemcom zdecydowanie niższe stawki czynszowe.

PROGNOZA
Obecnie budowane obiekty są już w dużej mierze wynajęte. Przewiduje się, że podaż powierzchni biurowej od ok. II poł. 2010 będzie niska. W konsekwencji, w okresie poprawy koniunktury może zabraknąć dostępnej powierzchni biurowej, co może skutkować nagłym wzrostem stawek czynszowych. Dlatego też, już dzisiaj widoczne jest stałe zainteresowanie umowami pre-lease (szczególnie w przypadku najemców poszukujących możliwości na redukcję kosztów, których umowy najmu kończą się za kilka lat). W perspektywie krótkoterminowej współczynnik pustostanów będzie jeszcze rósł (na rynku warszawskim osiągnął on ok. 5%), natomiast czynsze efektywne będą spadać. W związku z taką sytuacją spadek podaży powinien w końcu zrównoważyć spadek popytu. W dłuższym okresie obserwowane dzisiaj ograniczenie inwestycji może nawet skutkować odwróceniem obecnego trendu rynkowego.

Cushman & Wakefield Polska

gk

inwestycje.pl

Zarządca tylko z umową

Nieruchomość, której dotyczy przedmiotowa sprawa, stanowi tzw. małą wspólnotę mieszkaniową. Skarżący są współwłaścicielami lokalu wyodrębnionego i posiadają udział w nieruchomości wynoszący 15,60%. Pozostałe udziały w nieruchomości należą do innych osób fizycznych - właścicieli pozostałych 5 lokali mieszkalnych. Zarządca nieruchomości, prowadzący działalność gospodarcza pod nazwa "Zarząd i Administracja Nieruchomości", wykonywał od października 2002 r. czynności związane z administrowaniem przedmiotowa nieruchomością. Działał na podstawie pełnomocnictw udzielonych przez współwłaścicieli nieruchomości posiadających łącznie 43,12% udziałów. Skarżący nie udzielili zarządcy nieruchomości żadnych pełnomocnictw do działania w ich imieniu w sprawach dotyczących przedmiotowej nieruchomości.

Wnoszący skargę zarzucili zarządcy nieruchomości m.in. że nie zawarł umowy o zarządzanie ze wszystkimi właścicielami lokali mieszkalnych w nieruchomości oraz wykonywał czynności zarządzania w stosunku do całej nieruchomości i pobierał z tego tytułu wynagrodzenie, pomimo umocowania tylko od właścicieli legitymujących się udziałem w nieruchomości wynoszącym 43,12%. Komisja Odpowiedzialności Zawodowej przeprowadziła postępowanie wyjaśniające w przedstawionej przez skarżących sprawie i ustaliła, że do sprawowania zarządu przedmiotowa nieruchomością (mała wspólnota mieszkaniowa) maja zastosowanie przepisy Kodeksu cywilnego. Do wykonywania czynności zwykłego zarządu rzeczą wspólna, zgodnie z dyspozycja art. 201 Kodeksu cywilnego, potrzebna jest zgoda większości współwłaścicieli. Taka zgoda zarządca nie dysponował.

W trakcie postępowania zarządca nieruchomości oświadczył, że cyt. "... wyłącznie administrowałem nieruchomością w ramach zwykłego zarządu działając na zlecenie jako pełnomocnik osób, które tego pełnomocnictwa mi udzieliły, a nie zarządzałem nieruchomością.(...) Zarząd nieruchomością sprawowali sami współwłaściciele, a ja tylko administrowałem nieruchomością". Natomiast z dokumentacji sprawy wynikało, że zarządca nieruchomości kierował do skarżących liczna korespondencje, w tym wezwania do zapłaty wynagrodzenia za świadczone przez niego usługi.

Komisja Odpowiedzialności Zawodowej, oceniając działania zarządcy nieruchomości w sprawie opisanej przez skarżących, podkreśliła, że zgodnie z art. 184 ust. 1 ustawy o gospodarce nieruchomościami zarządzanie nieruchomościami jest działalnością zawodową wykonywana przez zarządców nieruchomości na zasadach określonych w ustawie. Przepis art. 185 ust. 1 ww. ustawy, zalicza bieżące administrowanie nieruchomością do czynności zarządzania nieruchomością. Natomiast art. 185 ust. 2 ustawy o gospodarce nieruchomościami zobowiązuje zarządcę nieruchomości do zawarcia umowy o zarządzanie nieruchomością w formie pisemnej przy wykonywaniu czynności zawodowych. Żadne unormowania prawne, nie zwalniają zarządcy nieruchomości od stosowania podstawowych zasad wykonywania zawodu zarządcy nieruchomości, określonych w rozdziale 3 ustawy o gospodarce nieruchomościami.

Tak wiec w przedmiotowym przypadku (wykonywanie czynności zarządzania cała nieruchomością w imieniu wszystkich właścicieli lokali mieszkalnych) zarządca nieruchomości był zobowiązany do zawarcia umowy o zarządzanie nieruchomością ze wszystkimi właścicielami. Zatem Komisja Odpowiedzialności Zawodowej uznała zarzuty postawione zarządcy za uzasadnione i wobec braku zawarcia umowy o zarządzanie nieruchomością oraz nieuprawnionego żądania wynagrodzenia za świadczone usługi za zasadne i wystąpiła z wnioskiem o udzielenie zarządcy z tytułu odpowiedzialności zawodowej kary określonej w art. 188 ust. 2 pkt 2 ustawy o gospodarce nieruchomościami, tj. kary nagany.

Na marginesie Komisja Odpowiedzialności Zawodowej zaznaczyła, że możliwe jest przyjęcie, iż zarządca nieruchomości w podobnym stanie faktycznym może wykonywać czynności zarządzania tylko na podstawie pełnomocnictw udzielonych przez część właścicieli lokali. Działać wówczas powinien wyłącznie w granicach swojego umocowania, w tym wszelkie rozliczenia oraz żądania finansowe dotyczące zarządu częścią wspólna nieruchomości, powinien kierować do swoich mocodawców, a nie do pozostałych właścicieli lokali mieszkalnych, którzy nie udzielili mu stosownego umocowania.

Źródło: interia.pl

Zarządca tylko z umową

Nieruchomość, której dotyczy przedmiotowa sprawa, stanowi tzw. małą wspólnotę mieszkaniową. Skarżący są współwłaścicielami lokalu wyodrębnionego i posiadają udział w nieruchomości wynoszący 15,60%. Pozostałe udziały w nieruchomości należą do innych osób fizycznych - właścicieli pozostałych 5 lokali mieszkalnych. Zarządca nieruchomości, prowadzący działalność gospodarcza pod nazwa "Zarząd i Administracja Nieruchomości", wykonywał od października 2002 r. czynności związane z administrowaniem przedmiotowa nieruchomością. Działał na podstawie pełnomocnictw udzielonych przez współwłaścicieli nieruchomości posiadających łącznie 43,12% udziałów. Skarżący nie udzielili zarządcy nieruchomości żadnych pełnomocnictw do działania w ich imieniu w sprawach dotyczących przedmiotowej nieruchomości.

Wnoszący skargę zarzucili zarządcy nieruchomości m.in. że nie zawarł umowy o zarządzanie ze wszystkimi właścicielami lokali mieszkalnych w nieruchomości oraz wykonywał czynności zarządzania w stosunku do całej nieruchomości i pobierał z tego tytułu wynagrodzenie, pomimo umocowania tylko od właścicieli legitymujących się udziałem w nieruchomości wynoszącym 43,12%. Komisja Odpowiedzialności Zawodowej przeprowadziła postępowanie wyjaśniające w przedstawionej przez skarżących sprawie i ustaliła, że do sprawowania zarządu przedmiotowa nieruchomością (mała wspólnota mieszkaniowa) maja zastosowanie przepisy Kodeksu cywilnego. Do wykonywania czynności zwykłego zarządu rzeczą wspólna, zgodnie z dyspozycja art. 201 Kodeksu cywilnego, potrzebna jest zgoda większości współwłaścicieli. Taka zgoda zarządca nie dysponował.

W trakcie postępowania zarządca nieruchomości oświadczył, że cyt. "... wyłącznie administrowałem nieruchomością w ramach zwykłego zarządu działając na zlecenie jako pełnomocnik osób, które tego pełnomocnictwa mi udzieliły, a nie zarządzałem nieruchomością.(...) Zarząd nieruchomością sprawowali sami współwłaściciele, a ja tylko administrowałem nieruchomością". Natomiast z dokumentacji sprawy wynikało, że zarządca nieruchomości kierował do skarżących liczna korespondencje, w tym wezwania do zapłaty wynagrodzenia za świadczone przez niego usługi.

Komisja Odpowiedzialności Zawodowej, oceniając działania zarządcy nieruchomości w sprawie opisanej przez skarżących, podkreśliła, że zgodnie z art. 184 ust. 1 ustawy o gospodarce nieruchomościami zarządzanie nieruchomościami jest działalnością zawodową wykonywana przez zarządców nieruchomości na zasadach określonych w ustawie. Przepis art. 185 ust. 1 ww. ustawy, zalicza bieżące administrowanie nieruchomością do czynności zarządzania nieruchomością. Natomiast art. 185 ust. 2 ustawy o gospodarce nieruchomościami zobowiązuje zarządcę nieruchomości do zawarcia umowy o zarządzanie nieruchomością w formie pisemnej przy wykonywaniu czynności zawodowych. Żadne unormowania prawne, nie zwalniają zarządcy nieruchomości od stosowania podstawowych zasad wykonywania zawodu zarządcy nieruchomości, określonych w rozdziale 3 ustawy o gospodarce nieruchomościami.

Tak wiec w przedmiotowym przypadku (wykonywanie czynności zarządzania cała nieruchomością w imieniu wszystkich właścicieli lokali mieszkalnych) zarządca nieruchomości był zobowiązany do zawarcia umowy o zarządzanie nieruchomością ze wszystkimi właścicielami. Zatem Komisja Odpowiedzialności Zawodowej uznała zarzuty postawione zarządcy za uzasadnione i wobec braku zawarcia umowy o zarządzanie nieruchomością oraz nieuprawnionego żądania wynagrodzenia za świadczone usługi za zasadne i wystąpiła z wnioskiem o udzielenie zarządcy z tytułu odpowiedzialności zawodowej kary określonej w art. 188 ust. 2 pkt 2 ustawy o gospodarce nieruchomościami, tj. kary nagany.

Na marginesie Komisja Odpowiedzialności Zawodowej zaznaczyła, że możliwe jest przyjęcie, iż zarządca nieruchomości w podobnym stanie faktycznym może wykonywać czynności zarządzania tylko na podstawie pełnomocnictw udzielonych przez część właścicieli lokali. Działać wówczas powinien wyłącznie w granicach swojego umocowania, w tym wszelkie rozliczenia oraz żądania finansowe dotyczące zarządu częścią wspólna nieruchomości, powinien kierować do swoich mocodawców, a nie do pozostałych właścicieli lokali mieszkalnych, którzy nie udzielili mu stosownego umocowania.

Źródło: interia.pl

Konserwacja klimatyzatora a wydajność jego pracy

Klimatyzator, jako urządzenie nieustannie filtrujące powietrze w pomieszczeniach zamkniętych, wymaga regularnej konserwacji, aby mógł zachować swoją wydajność i właściwie nam służył
Nowoczesna i złożona konstrukcja klimatyzatora dobrej jakości gwarantuje sprawność funkcji i bezawaryjność tylko wtedy, gdy zadbamy zarówno o jego serwisowanie, ale także sami cyklicznie będziemy wykonywali proste zabiegi konserwatorskie.

Zaniedbany klimatyzator szkodzi

Tylko drożny klimatyzator spełnia właściwie swoją rolę. Wydajność jego pracy uzależniona jest od stanu technicznego urządzenia. - Brak regularnej konserwacji powoduje, że klimatyzator, który pochłaniał zanieczyszczenia i mikrocząstki kurzu, bakterii, grzybów, będzie je ponownie wprowadzał do obiegu powietrza w pomieszczeniu. Takie działanie klimatyzatora będzie nie tylko sprzeczne z jego właściwą funkcją, ale przede wszystkim może odbić się na zdrowiu osób przebywających w klimatyzowanym wnętrzu - mówi Maciej Leonhard z firmy LARS.

Ciężka praca klimatyzatora

Funkcją pracy klimatyzatora jest eliminacja z pomieszczenia szkodliwych dla organizmu drobnoustrojów. Konstrukcja urządzenia klimatyzacyjnego opiera się na wmontowanej turbinie, która kieruje przepływem strumienia powietrza. Pobierane z pomieszczenia powietrze przechodzi przez parownik, który obniża jego temperaturę. Wszelkie zanieczyszczenia odkładają się w przewodach wentylacyjnych oraz na łopatach turbiny i parowniku. Ich nadmiar powoduje, spadek siły ciągu turbiny i osłabienie funkcji chłodzącej parownika. Wentylacja, sprowadzająca się do odprowadzania „zużytego”, pełnego drobnoustrojów powietrza, skutecznie oczyszcza pomieszczenie, jednak wszelkie usunięte zanieczyszczenia osadzają się w przewodach kierujących nawiewem.

Niedrożna wentylacja pochłania więcej energii

Obniżona sprawność zatkanego klimatyzatora wydłuża proces chłodzenia powietrza i skutkuje dodatkowym poborem energii. Ponadto, na wewnętrznych filtrach klimatyzatora również osadzają się wszelkie zanieczyszczenia, które mogą doprowadzić do całkowitego zablokowania jego drożności. W konsekwencji, objawem zatkania urządzenia jest nieprzyjemny zapach oraz widoczne skraplanie wody z otworów klimatyzacji.

Klimatyzacja w dobrych rękach

Za fachową konserwację klimatyzatora odpowiada serwis. Regularne prace konserwatorskie obejmują oczyszczenie filtrów z kurzu, bakterii, grzybów i wszelkich drobnoustrojów. Specjalistyczna firma zapewni także kontrolę pracy turbiny, odkażenie parownika i wyczyszczenie agregatu skraplacza.

Jako użytkownicy klimatyzacji, również jesteśmy w stanie sami zadbać o widoczne, zewnętrzne elementy klimatyzatora, takie jak wloty wentylacyjne, poprzez mycie ich raz w miesiącu wodą ze środkiem czyszczącym (np. mydłem).
- Wbrew pozorom dbanie o stan klimatyzacji np. w biurach jest niestety problemem. Zanim wezwany zostanie serwis, zwykle jest już za późno, tylko na profilaktyczny przegląd. A przecież proste zabiegi konserwacyjne wcale nie muszą sprawiać nikomu większych trudności. Mogą jednak pomóc zabezpieczyć klimatyzator i nie dopuścić do zaburzenia pracy jego mechanizmu na dłużej – dodaje Leonhard.

Klimatyzator gotowy do sezonu

Wydajność chłodnicza i grzewcza klimatyzatora związana jest z częstotliwością jego pracy. Klimatyzacja pracująca w sezonie letnim narażona jest na obciążenia związane z wysoką temperaturą. Przeglądów warto dokonywać przed okresem intensywnego korzystania z urządzenia, dzięki czemu zapewnimy precyzyjną pracę mechanizmu klimatyzacji, uzyskując oczekiwany komfort cieplny w pomieszczeniu.
Klimatyzator spełni swoje funkcję tylko wtedy, gdy pozostanie utrzymany we właściwym stanie technicznym.

Materiały: LARS Fujiaire
Opracowanie: Redakcja

money.pl

Konserwacja klimatyzatora a wydajność jego pracy

Klimatyzator, jako urządzenie nieustannie filtrujące powietrze w pomieszczeniach zamkniętych, wymaga regularnej konserwacji, aby mógł zachować swoją wydajność i właściwie nam służył
Nowoczesna i złożona konstrukcja klimatyzatora dobrej jakości gwarantuje sprawność funkcji i bezawaryjność tylko wtedy, gdy zadbamy zarówno o jego serwisowanie, ale także sami cyklicznie będziemy wykonywali proste zabiegi konserwatorskie.

Zaniedbany klimatyzator szkodzi

Tylko drożny klimatyzator spełnia właściwie swoją rolę. Wydajność jego pracy uzależniona jest od stanu technicznego urządzenia. - Brak regularnej konserwacji powoduje, że klimatyzator, który pochłaniał zanieczyszczenia i mikrocząstki kurzu, bakterii, grzybów, będzie je ponownie wprowadzał do obiegu powietrza w pomieszczeniu. Takie działanie klimatyzatora będzie nie tylko sprzeczne z jego właściwą funkcją, ale przede wszystkim może odbić się na zdrowiu osób przebywających w klimatyzowanym wnętrzu - mówi Maciej Leonhard z firmy LARS.

Ciężka praca klimatyzatora

Funkcją pracy klimatyzatora jest eliminacja z pomieszczenia szkodliwych dla organizmu drobnoustrojów. Konstrukcja urządzenia klimatyzacyjnego opiera się na wmontowanej turbinie, która kieruje przepływem strumienia powietrza. Pobierane z pomieszczenia powietrze przechodzi przez parownik, który obniża jego temperaturę. Wszelkie zanieczyszczenia odkładają się w przewodach wentylacyjnych oraz na łopatach turbiny i parowniku. Ich nadmiar powoduje, spadek siły ciągu turbiny i osłabienie funkcji chłodzącej parownika. Wentylacja, sprowadzająca się do odprowadzania „zużytego”, pełnego drobnoustrojów powietrza, skutecznie oczyszcza pomieszczenie, jednak wszelkie usunięte zanieczyszczenia osadzają się w przewodach kierujących nawiewem.

Niedrożna wentylacja pochłania więcej energii

Obniżona sprawność zatkanego klimatyzatora wydłuża proces chłodzenia powietrza i skutkuje dodatkowym poborem energii. Ponadto, na wewnętrznych filtrach klimatyzatora również osadzają się wszelkie zanieczyszczenia, które mogą doprowadzić do całkowitego zablokowania jego drożności. W konsekwencji, objawem zatkania urządzenia jest nieprzyjemny zapach oraz widoczne skraplanie wody z otworów klimatyzacji.

Klimatyzacja w dobrych rękach

Za fachową konserwację klimatyzatora odpowiada serwis. Regularne prace konserwatorskie obejmują oczyszczenie filtrów z kurzu, bakterii, grzybów i wszelkich drobnoustrojów. Specjalistyczna firma zapewni także kontrolę pracy turbiny, odkażenie parownika i wyczyszczenie agregatu skraplacza.

Jako użytkownicy klimatyzacji, również jesteśmy w stanie sami zadbać o widoczne, zewnętrzne elementy klimatyzatora, takie jak wloty wentylacyjne, poprzez mycie ich raz w miesiącu wodą ze środkiem czyszczącym (np. mydłem).
- Wbrew pozorom dbanie o stan klimatyzacji np. w biurach jest niestety problemem. Zanim wezwany zostanie serwis, zwykle jest już za późno, tylko na profilaktyczny przegląd. A przecież proste zabiegi konserwacyjne wcale nie muszą sprawiać nikomu większych trudności. Mogą jednak pomóc zabezpieczyć klimatyzator i nie dopuścić do zaburzenia pracy jego mechanizmu na dłużej – dodaje Leonhard.

Klimatyzator gotowy do sezonu

Wydajność chłodnicza i grzewcza klimatyzatora związana jest z częstotliwością jego pracy. Klimatyzacja pracująca w sezonie letnim narażona jest na obciążenia związane z wysoką temperaturą. Przeglądów warto dokonywać przed okresem intensywnego korzystania z urządzenia, dzięki czemu zapewnimy precyzyjną pracę mechanizmu klimatyzacji, uzyskując oczekiwany komfort cieplny w pomieszczeniu.
Klimatyzator spełni swoje funkcję tylko wtedy, gdy pozostanie utrzymany we właściwym stanie technicznym.

Materiały: LARS Fujiaire
Opracowanie: Redakcja

money.pl

Morfeusz – nowa linia kostek brukowych

Morfeusz oznacza kształt i z nim związana była kapryśna natura bóstwa – przybierał kształt ludzki i ozdabiał sny człowieka swoją obecnością. Był natchnieniem poetów, roztaczając wokół czarowny blask. Stąd jego imieniem została nazwana jedna z kolekcji ekskluzywnej, szlachetnie płukanej kostki brukowej firmy AWBUD.

Do wyboru mamy dwie grubości kostki brukowej Morfeusz firmy AWBUD – standardowe 6 cm oraz na zamówienie 8 cm. To wytrzymałe, zapewniające stabilność rozwiązania. Większa grubość - 8 cm - dodatkowo jest gwarancją powierzchni odpowiedniej dla częstego ruchu cięższych pojazdów.

 

Źródło:onet.pl

Morfeusz – nowa linia kostek brukowych

Morfeusz oznacza kształt i z nim związana była kapryśna natura bóstwa – przybierał kształt ludzki i ozdabiał sny człowieka swoją obecnością. Był natchnieniem poetów, roztaczając wokół czarowny blask. Stąd jego imieniem została nazwana jedna z kolekcji ekskluzywnej, szlachetnie płukanej kostki brukowej firmy AWBUD.

Do wyboru mamy dwie grubości kostki brukowej Morfeusz firmy AWBUD – standardowe 6 cm oraz na zamówienie 8 cm. To wytrzymałe, zapewniające stabilność rozwiązania. Większa grubość - 8 cm - dodatkowo jest gwarancją powierzchni odpowiedniej dla częstego ruchu cięższych pojazdów.

 

Źródło:onet.pl

Deweloperzy kupują ziemię. Zarobią za 1,5 roku?

Firmy deweloperskie zbierają gotówkę, by przygotować się do gigantycznych zakupów. Chcą kupić ziemię teraz gdy jest tania.
Jak donosi The Wall Street Journal Polska to dlatego giełdowy Polnord ma zamiar wyemitować 1,2 mln akcji, by dostać za nie ponad 30 mln zł. Emisje szykuje też agencja nieruchomości AD Drągowski. Zakupy zapowiada również Gant.

 

Co się stało, że spółki, które dotąd zwijały inwestycje, nagle wyciągają ręce po gotówkę? - Analitycy uważają, że firmy chcą po prostu wykorzystać spadek cen gruntów nawet o 20 - 30 proc. - czytamy w dzienniku.

- Teraz mamy bardzo dobry okres do kupowania nowych terenów pod przyszłe budowy. Jesteśmy zainteresowani wszystkim, co jest atrakcyjne. Już się rozglądamy po rynku - mówi Bożena Wawrzewska, rzecznik Polnordu. Firma poszukuje terenów przede wszystkim w Trójmieście i na Śląsku.

Deweloperów chwali Paweł Grząbka, prezes firmy doradczej CEE Property Group. Jego zdaniem ceny działek osiągnęły dno, a to znaczy, że nadeszła pora na zakupy. - Cenowa bessa potrwa jeszcze około roku. W tym czasie warto więc kupować" - mówi Grząbka.

Jego zdaniem ci, którzy teraz ruszą, trafią na powrót hossy za około 1,5 roku. Samo przygotowanie działki pod projekt i uzyskanie zezwoleń administracyjnych zabiera co najmniej 6 miesięcy - wyjaśnia Grząbka.

Źródło:money.pl

Deweloperzy kupują ziemię. Zarobią za 1,5 roku?

Firmy deweloperskie zbierają gotówkę, by przygotować się do gigantycznych zakupów. Chcą kupić ziemię teraz gdy jest tania.
Jak donosi The Wall Street Journal Polska to dlatego giełdowy Polnord ma zamiar wyemitować 1,2 mln akcji, by dostać za nie ponad 30 mln zł. Emisje szykuje też agencja nieruchomości AD Drągowski. Zakupy zapowiada również Gant.

 

Co się stało, że spółki, które dotąd zwijały inwestycje, nagle wyciągają ręce po gotówkę? - Analitycy uważają, że firmy chcą po prostu wykorzystać spadek cen gruntów nawet o 20 - 30 proc. - czytamy w dzienniku.

- Teraz mamy bardzo dobry okres do kupowania nowych terenów pod przyszłe budowy. Jesteśmy zainteresowani wszystkim, co jest atrakcyjne. Już się rozglądamy po rynku - mówi Bożena Wawrzewska, rzecznik Polnordu. Firma poszukuje terenów przede wszystkim w Trójmieście i na Śląsku.

Deweloperów chwali Paweł Grząbka, prezes firmy doradczej CEE Property Group. Jego zdaniem ceny działek osiągnęły dno, a to znaczy, że nadeszła pora na zakupy. - Cenowa bessa potrwa jeszcze około roku. W tym czasie warto więc kupować" - mówi Grząbka.

Jego zdaniem ci, którzy teraz ruszą, trafią na powrót hossy za około 1,5 roku. Samo przygotowanie działki pod projekt i uzyskanie zezwoleń administracyjnych zabiera co najmniej 6 miesięcy - wyjaśnia Grząbka.

Źródło:money.pl

Złoto może sporo podrożeć

Mimo coraz lepszych informacji ze światowych rynków, ceny złota znów pną się w górę - pisze "Polska". Tylko w ostatnim tygodniu cena uncji podrożała o ponad 30 dolarów. Dziennik wyjaśnia, że trzeba za nią obecnie zapłacić ponad 950 dolarów, w jeszcze w listopadzie uncja złota kosztowała nieco ponad 720 dolarów.

Według ekspertów, kto w ostatnich miesiącach ulokował pieniądze z złocie, zyskał ponad 40 procent. Na giełdzie tymczasem straciłby, średnio jedną piątą. Jak czytamy w "Polsce", złoto to najlepszy sposób na zabezpieczenie się przed skutkami inflacji. Kryzys zwiększył popyt na złoto, które uchodzi za bezpieczną lokatę w trudnych czasach.

Według prognoz, w grudniu za uncję trzeba będzie zapłacić ponad 1,1 tysiąca dolarów.

"Polska" wyjaśnia, że na cenę kruszca będą miały wpływ decyzje Chin, które postanowiły zamienić część dolarowych rezerw na złoto.

Specjaliści tłumaczą na łamach dziennika, że na złocie można sporo zarobić, ale trzeba uzbroić się w cierpliwość. Chyba że zainwestujemy w monety kolekcjonerskie, wtedy nawet w krótkim czasie można pomnożyć swój kapitał kilkukrotnie.

Eksperci odradzają teraz inwestowanie w biżuterię. Dziennik wyjaśnia, że taką lokatę trudno jest spieniężyć, zwłaszcza w czasie kryzysu, nie gwarantuje ona też zysku.

 

źródło:onet.pl

Złoto może sporo podrożeć

Mimo coraz lepszych informacji ze światowych rynków, ceny złota znów pną się w górę - pisze "Polska". Tylko w ostatnim tygodniu cena uncji podrożała o ponad 30 dolarów. Dziennik wyjaśnia, że trzeba za nią obecnie zapłacić ponad 950 dolarów, w jeszcze w listopadzie uncja złota kosztowała nieco ponad 720 dolarów.

Według ekspertów, kto w ostatnich miesiącach ulokował pieniądze z złocie, zyskał ponad 40 procent. Na giełdzie tymczasem straciłby, średnio jedną piątą. Jak czytamy w "Polsce", złoto to najlepszy sposób na zabezpieczenie się przed skutkami inflacji. Kryzys zwiększył popyt na złoto, które uchodzi za bezpieczną lokatę w trudnych czasach.

Według prognoz, w grudniu za uncję trzeba będzie zapłacić ponad 1,1 tysiąca dolarów.

"Polska" wyjaśnia, że na cenę kruszca będą miały wpływ decyzje Chin, które postanowiły zamienić część dolarowych rezerw na złoto.

Specjaliści tłumaczą na łamach dziennika, że na złocie można sporo zarobić, ale trzeba uzbroić się w cierpliwość. Chyba że zainwestujemy w monety kolekcjonerskie, wtedy nawet w krótkim czasie można pomnożyć swój kapitał kilkukrotnie.

Eksperci odradzają teraz inwestowanie w biżuterię. Dziennik wyjaśnia, że taką lokatę trudno jest spieniężyć, zwłaszcza w czasie kryzysu, nie gwarantuje ona też zysku.

 

źródło:onet.pl

O czym pamiętać przy zakupie mieszkania z rynku pierwotnego?

Oferty mieszkaniowe możemy wybierać zarówno z rynku pierwotnego, jak i wtórnego. Każda opcja ma oczywiście swoje zalety, jak i wady. Przewagą mieszkań z rynku pierwotnego jest to, że kupujemy je jako zupełnie nowe i sami możemy od początku sami urządzać lokum. Nic dziwnego, że wiele osób decyduje się na zakup własnego M od dewelopera. Warto zapoznać się z kilkoma wskazówkami, dzięki którym zakup mieszkania będzie nie tylko łatwiejszy, ale przede wszystkim bezpieczniejszy.

Pośpiech przy zakupie mieszkania jest jedną z najgorszych rzeczy. Warto sprawdzić oferty deweloperów, a następnie umówić się na spotkanie w firmie i zapoznać się ze szczegółami inwestycji. Bardzo dobrym rozwiązaniem są targi mieszkaniowe. Zazwyczaj organizuje się je w większych polskich miastach wiosną i jesienią  W jednym miejscu możemy spotkać się z przedstawicielami wielu firm i zapytać o wszystkie szczegóły.

Często deweloperzy przy takiej okazji stosują dodatkowe promocje. Jeśli zależy nam na czasie, to możemy skorzystać z usługi firmy doradczej. Jest to więc idealna propozycja dla zabieganych osób, ale także dla tych, którzy nie potrafią się odnaleźć w gąszczu ofert.

Duża konkurencja sprawia, że marketing odgrywa coraz ważniejszą rolę w firmach deweloperskich. Trzeba więc zachować wyjątkową ostrożność. W tej marketingowej otoczce  powinniśmy przede wszystkim zwracać uwagę na podstawowe parametry mieszkania, jego otoczenie i perspektywę rozbudowy. Jest to szczególnie ważne, gdy decydujemy się na zakup lokalu w jeszcze niewybudowanym budynku mieszkalnym. Wtedy nasza czujność powinna być dwukrotnie większa. Inwestycja może przepięknie wyglądać na folderach, ale w rzeczywistości może odbiegać od założeń projektu. Trzeba uzyskać jak najwięcej szczegółów i poprosić o jak największą ilość dokumentów. To pomoże nam choć częściowo zweryfikować inwestycję dewelopera.

Przy zakupie mieszkania z rynku pierwotnego konieczne jest sprawdzenie wiarygodności dewelopera. Trzeba zdobyć o nim jak najwięcej informacji, dowiedzieć się o już zrealizowanych inwestycjach, poprosić o wgląd do dokumentów dotyczących interesującego nas mieszkania. Jeśli deweloper nie ma nic do ukrycia, to chętnie pokaże nam wszelkie zaświadczenia. Nie powinniśmy absolutnie mieć przy tym wyrzutów sumienia – mieszkanie jest najdroższym dobrem, jakie kupujemy w swoim życiu i powinniśmy wiedzieć o nim wszystko.

Gdy już wybierzemy konkretną ofertę, to następnym krokiem będzie podpisanie umowy. Efektem pisemnego porozumienia Kupującego ze Sprzedającym jest przeniesienie własności mieszkania w zamian za określone środki finansowe. I to duże środki finansowe. Najlepiej byłoby, aby umowa została zawarta w formie aktu notarialnego. Warto poprosić o wzór umowy i przeanalizować na spokojnie w domu jej zapisy. Klient powinien być równoprawną stroną transakcji. W wielu przypadkach zapisy są jednak korzystniejsze dla firm deweloperskich. Umowa deweloperska jest umową nienazwaną i sposób jej zawierania niestety nie jest nigdzie uregulowany. Musimy więc pamiętać, by umowa byłą jak najbardziej szczegółowa. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów publikuje na swojej stronie niedozwolone klauzule umowne. W tym dokumencie znajdziemy przykłady niezgodnych z prawem zapisów. Jeśli w umowie znajdziemy którykolwiek z nich, to możemy porozmawiać z deweloperem i dokonać zmian w umowie.

O mieszkaniu z rynku pierwotnego wiele można dowiedzieć się poznając samego inwestora. Doświadczenie w zakresie budowy i sprzedaży mieszkań, dobra kondycja finansowa, jakość poprzednich projektów czy certyfikaty – to kilka elementów świadczących o wiarygodności firmy. Nawet jeśli zdarzą się jakieś nieprawidłowości, to firmie o ugruntowanej pozycji będzie zależało na jak najszybszym ich usunięciu. Przede wszystkim należy więc uzyskać jak najwięcej informacji o deweloperze oraz samej inwestycji, a także zadbać o najbardziej bezpieczną formę umowy – akt notarialny. Najważniejsze jest jednak to, by nie śpieszyć się z podjęciem decyzji o zakupie konkretnego mieszkania.

Małgorzata Kędzierska-Urbaniak
Analityk rynku nieruchomości
Wynajem.pl

O czym pamiętać przy zakupie mieszkania z rynku pierwotnego?

Oferty mieszkaniowe możemy wybierać zarówno z rynku pierwotnego, jak i wtórnego. Każda opcja ma oczywiście swoje zalety, jak i wady. Przewagą mieszkań z rynku pierwotnego jest to, że kupujemy je jako zupełnie nowe i sami możemy od początku sami urządzać lokum. Nic dziwnego, że wiele osób decyduje się na zakup własnego M od dewelopera. Warto zapoznać się z kilkoma wskazówkami, dzięki którym zakup mieszkania będzie nie tylko łatwiejszy, ale przede wszystkim bezpieczniejszy.

Pośpiech przy zakupie mieszkania jest jedną z najgorszych rzeczy. Warto sprawdzić oferty deweloperów, a następnie umówić się na spotkanie w firmie i zapoznać się ze szczegółami inwestycji. Bardzo dobrym rozwiązaniem są targi mieszkaniowe. Zazwyczaj organizuje się je w większych polskich miastach wiosną i jesienią  W jednym miejscu możemy spotkać się z przedstawicielami wielu firm i zapytać o wszystkie szczegóły.

Często deweloperzy przy takiej okazji stosują dodatkowe promocje. Jeśli zależy nam na czasie, to możemy skorzystać z usługi firmy doradczej. Jest to więc idealna propozycja dla zabieganych osób, ale także dla tych, którzy nie potrafią się odnaleźć w gąszczu ofert.

Duża konkurencja sprawia, że marketing odgrywa coraz ważniejszą rolę w firmach deweloperskich. Trzeba więc zachować wyjątkową ostrożność. W tej marketingowej otoczce  powinniśmy przede wszystkim zwracać uwagę na podstawowe parametry mieszkania, jego otoczenie i perspektywę rozbudowy. Jest to szczególnie ważne, gdy decydujemy się na zakup lokalu w jeszcze niewybudowanym budynku mieszkalnym. Wtedy nasza czujność powinna być dwukrotnie większa. Inwestycja może przepięknie wyglądać na folderach, ale w rzeczywistości może odbiegać od założeń projektu. Trzeba uzyskać jak najwięcej szczegółów i poprosić o jak największą ilość dokumentów. To pomoże nam choć częściowo zweryfikować inwestycję dewelopera.

Przy zakupie mieszkania z rynku pierwotnego konieczne jest sprawdzenie wiarygodności dewelopera. Trzeba zdobyć o nim jak najwięcej informacji, dowiedzieć się o już zrealizowanych inwestycjach, poprosić o wgląd do dokumentów dotyczących interesującego nas mieszkania. Jeśli deweloper nie ma nic do ukrycia, to chętnie pokaże nam wszelkie zaświadczenia. Nie powinniśmy absolutnie mieć przy tym wyrzutów sumienia – mieszkanie jest najdroższym dobrem, jakie kupujemy w swoim życiu i powinniśmy wiedzieć o nim wszystko.

Gdy już wybierzemy konkretną ofertę, to następnym krokiem będzie podpisanie umowy. Efektem pisemnego porozumienia Kupującego ze Sprzedającym jest przeniesienie własności mieszkania w zamian za określone środki finansowe. I to duże środki finansowe. Najlepiej byłoby, aby umowa została zawarta w formie aktu notarialnego. Warto poprosić o wzór umowy i przeanalizować na spokojnie w domu jej zapisy. Klient powinien być równoprawną stroną transakcji. W wielu przypadkach zapisy są jednak korzystniejsze dla firm deweloperskich. Umowa deweloperska jest umową nienazwaną i sposób jej zawierania niestety nie jest nigdzie uregulowany. Musimy więc pamiętać, by umowa byłą jak najbardziej szczegółowa. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów publikuje na swojej stronie niedozwolone klauzule umowne. W tym dokumencie znajdziemy przykłady niezgodnych z prawem zapisów. Jeśli w umowie znajdziemy którykolwiek z nich, to możemy porozmawiać z deweloperem i dokonać zmian w umowie.

O mieszkaniu z rynku pierwotnego wiele można dowiedzieć się poznając samego inwestora. Doświadczenie w zakresie budowy i sprzedaży mieszkań, dobra kondycja finansowa, jakość poprzednich projektów czy certyfikaty – to kilka elementów świadczących o wiarygodności firmy. Nawet jeśli zdarzą się jakieś nieprawidłowości, to firmie o ugruntowanej pozycji będzie zależało na jak najszybszym ich usunięciu. Przede wszystkim należy więc uzyskać jak najwięcej informacji o deweloperze oraz samej inwestycji, a także zadbać o najbardziej bezpieczną formę umowy – akt notarialny. Najważniejsze jest jednak to, by nie śpieszyć się z podjęciem decyzji o zakupie konkretnego mieszkania.

Małgorzata Kędzierska-Urbaniak
Analityk rynku nieruchomości
Wynajem.pl

Centrum Haffnera już otwarte

Po trzech latach budowy otwarto w sobotę w Sopocie Centrum Haffnera, składające się m.in. z luksusowego hotelu, największego w Trójmieście centrum konferencyjnego, zespołu handlowo-usługowego oraz multikina. Inwestycja kosztowała 100 mln euro.

Obiekt o łącznej powierzchni 51 tys. metrów kwadratowych położony jest obok wejścia na sopockie molo.

W skład Centrum Haffnera wchodzą m.in. pięciogwiazdkowy hotel Sheraton, największe centrum konferencyjne w Trójmieście z wielofunkcyjną salą na 624 osoby, multikino z sześcioma salami na ponad 1050 miejsc.

W ramach budowy Centrum Haffnera powstał też tunel dla samochodów pod ul. Bohaterów Monte Cassino prowadzącą na molo oraz ponad 400 miejsc parkingowych.

Centrum Haffnera zbudowała spółka o tej samej nazwie, utworzona przez PKO BP (49,5 proc. udziałów, bank ten udzielił kredytu na inwestycję), miasto Sopot (32 proc. udziałów, samorząd wniósł w aporcie grunty o wartości 28 mln zł) oraz spółkę NDI SA (18 proc. udziałów, deweloper Centrum Haffnera).

Jak powiedział PAP wiceprezes spółki Centrum Haffnera Tomasz Tabeau do oddania w Centrum Haffnera pozostało jeszcze SPA&Wellness wraz z winiarnią, barem i restauracją, które ma być gotowe w sierpniu.

Oprócz tego na początek 2010 r. planowane jest jeszcze w Centrum Haffnera otwarcie Państwowej Galerii Sztuki z salami wystawowymi na trzech poziomach, punktu Informacji Turystycznej, pijalni wody mineralnej oraz punktu widokowego. Właścicielem tych wszystkich miejsc będzie miasto Sopot. Dodatkowo, co roku z tytułu podatku od nieruchomości z Centrum Haffnera do budżetu samorządu wpływać będzie ponad milion złotych.

Wejście miasta Sopot w spółkę Centrum Haffnera krytykowała część miejskich radnych zarzucając m.in. władzom kurortu, że za tanio wyceniono ziemię stanowiącą aport. Dochodzenie ws. prawidłowości inwestycji, po kontroli CBA, prowadzi Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku.

 

źródło:interia.pl

Centrum Haffnera już otwarte

Po trzech latach budowy otwarto w sobotę w Sopocie Centrum Haffnera, składające się m.in. z luksusowego hotelu, największego w Trójmieście centrum konferencyjnego, zespołu handlowo-usługowego oraz multikina. Inwestycja kosztowała 100 mln euro.

Obiekt o łącznej powierzchni 51 tys. metrów kwadratowych położony jest obok wejścia na sopockie molo.

W skład Centrum Haffnera wchodzą m.in. pięciogwiazdkowy hotel Sheraton, największe centrum konferencyjne w Trójmieście z wielofunkcyjną salą na 624 osoby, multikino z sześcioma salami na ponad 1050 miejsc.

W ramach budowy Centrum Haffnera powstał też tunel dla samochodów pod ul. Bohaterów Monte Cassino prowadzącą na molo oraz ponad 400 miejsc parkingowych.

Centrum Haffnera zbudowała spółka o tej samej nazwie, utworzona przez PKO BP (49,5 proc. udziałów, bank ten udzielił kredytu na inwestycję), miasto Sopot (32 proc. udziałów, samorząd wniósł w aporcie grunty o wartości 28 mln zł) oraz spółkę NDI SA (18 proc. udziałów, deweloper Centrum Haffnera).

Jak powiedział PAP wiceprezes spółki Centrum Haffnera Tomasz Tabeau do oddania w Centrum Haffnera pozostało jeszcze SPA&Wellness wraz z winiarnią, barem i restauracją, które ma być gotowe w sierpniu.

Oprócz tego na początek 2010 r. planowane jest jeszcze w Centrum Haffnera otwarcie Państwowej Galerii Sztuki z salami wystawowymi na trzech poziomach, punktu Informacji Turystycznej, pijalni wody mineralnej oraz punktu widokowego. Właścicielem tych wszystkich miejsc będzie miasto Sopot. Dodatkowo, co roku z tytułu podatku od nieruchomości z Centrum Haffnera do budżetu samorządu wpływać będzie ponad milion złotych.

Wejście miasta Sopot w spółkę Centrum Haffnera krytykowała część miejskich radnych zarzucając m.in. władzom kurortu, że za tanio wyceniono ziemię stanowiącą aport. Dochodzenie ws. prawidłowości inwestycji, po kontroli CBA, prowadzi Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku.

 

źródło:interia.pl

Za podatki pójdziesz do więzienia

Przedsiębiorca budowlany za kupowanie fikcyjnych faktur został skazany przez sąd na bezwzględną karę pobawienia wolności na 1 rok i 10 miesięcy. To tylko jeden przypadek z woj. kujawsko-pomorskiego. Podobnych w całej Polsce jest więcej.

Rocznie w zależności od regionu kraju podobnych wyroków zapada nawet kilkanaście. Jednak większość z nich jest orzekana w zawieszeniu. Do kar pozbawienia wolności dochodzą jeszcze sankcje finansowe, i to bardzo wysokie. Takie wnioski płyną z sondy GP przeprowadzonej w urzędach kontroli skarbowej (UKS).

Inspektorzy kontroli skarbowej, działając jako finansowy organ postępowania przygotowawczego, wszczynają śledztwo o przestępstwa skarbowe wobec podejrzanych podatników. Po zamknięciu śledztwa i wykryciu nieprawidłowości sprawa trafia do prokuratury, a następnie do sądu.

Inspektorzy prowadzący śledztwo muszą zebrać pełen materiał dowodowy, udowodnić celowe działanie oskarżonego oraz wykazać jego winę umyślną tłumaczy Bogusław Jóźwik z UKS w Szczecinie.
Dodaje, że na terenie działalności Urzędu Kontroli Skarbowej w Szczecinie (woj. zachodniopomorskie) były jednostkowe przypadki orzeczenia przez sądy kary bezwzględnego pozbawienia wolności na podstawie ustaleń kontroli skarbowej.

W Warszawie w 2008 roku łącznie zapadło osiem wyroków skazujących na karę pozbawienia wolności, natomiast w I półroczu 2009 r. zapadły trzy tego rodzaju orzeczenia.

W jakich sytuacjach sąd stosuje nadzwyczajne obostrzenie kary przy przestępstwach skarbowych? Jakie czynniki bierze pod uwagę sąd, wydając wyrok? Co jest jednym z warunków skazania sprawcy przestępstwa na karę pozbawienia wolności?

Ewa Matyszewska

Gazeta Prawna

Za podatki pójdziesz do więzienia

Przedsiębiorca budowlany za kupowanie fikcyjnych faktur został skazany przez sąd na bezwzględną karę pobawienia wolności na 1 rok i 10 miesięcy. To tylko jeden przypadek z woj. kujawsko-pomorskiego. Podobnych w całej Polsce jest więcej.

Rocznie w zależności od regionu kraju podobnych wyroków zapada nawet kilkanaście. Jednak większość z nich jest orzekana w zawieszeniu. Do kar pozbawienia wolności dochodzą jeszcze sankcje finansowe, i to bardzo wysokie. Takie wnioski płyną z sondy GP przeprowadzonej w urzędach kontroli skarbowej (UKS).

Inspektorzy kontroli skarbowej, działając jako finansowy organ postępowania przygotowawczego, wszczynają śledztwo o przestępstwa skarbowe wobec podejrzanych podatników. Po zamknięciu śledztwa i wykryciu nieprawidłowości sprawa trafia do prokuratury, a następnie do sądu.

Inspektorzy prowadzący śledztwo muszą zebrać pełen materiał dowodowy, udowodnić celowe działanie oskarżonego oraz wykazać jego winę umyślną tłumaczy Bogusław Jóźwik z UKS w Szczecinie.
Dodaje, że na terenie działalności Urzędu Kontroli Skarbowej w Szczecinie (woj. zachodniopomorskie) były jednostkowe przypadki orzeczenia przez sądy kary bezwzględnego pozbawienia wolności na podstawie ustaleń kontroli skarbowej.

W Warszawie w 2008 roku łącznie zapadło osiem wyroków skazujących na karę pozbawienia wolności, natomiast w I półroczu 2009 r. zapadły trzy tego rodzaju orzeczenia.

W jakich sytuacjach sąd stosuje nadzwyczajne obostrzenie kary przy przestępstwach skarbowych? Jakie czynniki bierze pod uwagę sąd, wydając wyrok? Co jest jednym z warunków skazania sprawcy przestępstwa na karę pozbawienia wolności?

Ewa Matyszewska

Gazeta Prawna

Szklana bryła stanie na Rynku w Bydgoszczy

Budynek ze szkła, stali i szlachetnego kamienia z dominującą, przeszkloną salą obrad. Przed nią - podziemne wejście do muzeum, a na rynku - estetyczne lodowisko. To zwycięski projekt młodego biura architektonicznego GM Architekci w konkursie na odbudowę zachodniej pierzei bydgoskiego rynku.

W skład jury pod przewodnictwem prof. Konrada Kucza-Kuczyńskiego weszło 11 osób. Nad wyborem najlepszej spośród 52 nadesłanych prac obradowali trzy dni. Przyznali trzy nagrody i trzy wyróżnienia.

 GM Architekci wygrali 200 tys. zł. Szymon Muszyński, szef biura: - To dla nas szczególna nagroda, bo wszyscy członkowie zespołu pochodzą z Bydgoszczy. 

 Budynek będzie cały ze szkła, stali i szlachetnego kamienia. Dominującym elementem stanie się przeszklona sala obrad. Przed nią - podziemne wejście do muzeum, a na rynku - estetyczne lodowisko. Podział elewacji na pięć części nawiązuje do przedwojennego układu kamienic. W miejscu kościoła pojezuickiego mieści się przeszklona na całej powierzchni sala obrad na 350 osób. Na jej dachu - taras widokowy dostępny dla wszystkich. Pod nią - w fundamentach świątyni - muzeum. W środkowej części rynku architekci wydzielili kwadrat. Zimą ma być tu lodowisko. Latem - cienkie lustro wody. W płycie rynku umieścili chaotycznie rozrzucone lampy. Z góry wyglądają jak luźno puszczone bierki. Mają symbolizować pomordowanych przez hitlerowców. 

Jurorzy w zaleceniach pokonkursowych zapisali kilka zastrzeżeń do projektu. Uważają, że autorzy zbyt mocno wyeksponowali krwawą historię miejsca. - Nie deprecjonując tego, co się wydarzyło na Starym Rynku, uważamy, że przeszłość nie powinna dominować nad współczesnością - mówi prof. Kucza-Kuczyński.

Ratusz zapowiada, że praca GM Architekci będzie realizowana

Czytaj więcej 

 

Aleksandra Lewińska

Gazeta Wyborcza Bydgoszcz

 

Szklana bryła stanie na Rynku w Bydgoszczy

Budynek ze szkła, stali i szlachetnego kamienia z dominującą, przeszkloną salą obrad. Przed nią - podziemne wejście do muzeum, a na rynku - estetyczne lodowisko. To zwycięski projekt młodego biura architektonicznego GM Architekci w konkursie na odbudowę zachodniej pierzei bydgoskiego rynku.

W skład jury pod przewodnictwem prof. Konrada Kucza-Kuczyńskiego weszło 11 osób. Nad wyborem najlepszej spośród 52 nadesłanych prac obradowali trzy dni. Przyznali trzy nagrody i trzy wyróżnienia.

 GM Architekci wygrali 200 tys. zł. Szymon Muszyński, szef biura: - To dla nas szczególna nagroda, bo wszyscy członkowie zespołu pochodzą z Bydgoszczy. 

 Budynek będzie cały ze szkła, stali i szlachetnego kamienia. Dominującym elementem stanie się przeszklona sala obrad. Przed nią - podziemne wejście do muzeum, a na rynku - estetyczne lodowisko. Podział elewacji na pięć części nawiązuje do przedwojennego układu kamienic. W miejscu kościoła pojezuickiego mieści się przeszklona na całej powierzchni sala obrad na 350 osób. Na jej dachu - taras widokowy dostępny dla wszystkich. Pod nią - w fundamentach świątyni - muzeum. W środkowej części rynku architekci wydzielili kwadrat. Zimą ma być tu lodowisko. Latem - cienkie lustro wody. W płycie rynku umieścili chaotycznie rozrzucone lampy. Z góry wyglądają jak luźno puszczone bierki. Mają symbolizować pomordowanych przez hitlerowców. 

Jurorzy w zaleceniach pokonkursowych zapisali kilka zastrzeżeń do projektu. Uważają, że autorzy zbyt mocno wyeksponowali krwawą historię miejsca. - Nie deprecjonując tego, co się wydarzyło na Starym Rynku, uważamy, że przeszłość nie powinna dominować nad współczesnością - mówi prof. Kucza-Kuczyński.

Ratusz zapowiada, że praca GM Architekci będzie realizowana

Czytaj więcej 

 

Aleksandra Lewińska

Gazeta Wyborcza Bydgoszcz

 

Miasto Sprawiedliwości w Barcelonie

Właśnie zakończyła się budowa największego na świecie kompleksu sądowego - City of Justice Barcelona. Robi wrażenie nie tylko skalą, ale wyrafinowaną architekturą spod ręki Davida Chipperfielda

Barceloński wymiar sprawiedliwości dotychczas zajmował siedemnaście budynków porozrzucanych po dwóch miastach, także w sąsiadującym L'Hospitalet de Llobregat, będącym de facto olbrzymim przedmieściem stolicy Katalonii. Władze miasta podjęły przed kilku laty odważną decyzję o skomasowaniu wszystkich wydziałów prawnych, sądów w jednym kompleksie, co ma przynieść w przyszłości spore oszczędności.

 W 2002 roku odbył się zamknięty konkurs na City of Justice - Miasto Sprawiedliwości. Miało ono zająć teren, który opuściło wojsko, mieszczący głównie koszary. Ostatecznie zwyciężyła praca Davida Chipperfielda, którego wspomagało lokalne biuro b720. Dziś po 7 latach od konkursu można oglądać wyniki ich pracy.

 Z dala od ścisłego centrum wyrosło 11 betonowych wież. Chipperfield postanowił bowiem skomplikowany program funkcjonalny umieścić w różnych blokach, które tworzą kompozycję swobodnie poustawianych prostopadłościanów.

 Sześć bloków rozmieszczono wokół niższego od nich, przeszklonego holu. Natomiast wieże leżące w zachodniej części kompleksu stają przy placu obsadzonym drzewami. Całość tworzy prawdziwe miasto w mieście.

 Architektura tak skomplikowanego i dużego zespołu dąży do maksymalnej prostoty. Detale zredukowano do najprostszych form, by uzyskać wrażenie jednolitości oraz nowoczesnej monumentalności. Bloki mają betonowe fasady w formie siatek ze smukłymi, wydłużonymi oczkami, w których umieszczono okna. Wszystkie elewacje są identyczne. Jedynie kolor betonu wyróżnia poszczególne bloki.

Wejście do kompleksu prowadzi przez przeszklony hol. Ten zadaszony plac rozprowadza do wszystkich najważniejszych budynków. Schody ruchome, windy pozwalają przemieszczać się po różnych poziomach masom ludzi. Od momentu otwarcia codziennie przez hol przechodzi 12 tysięcy osób!

 Rdzenie komunikacji pionowej w każdym bloku umieszczono od strony przeszklonego holu. Rozdzielono jednak wejścia i komunikację dla petentów oraz pracowników. Cały układ funkcjonalny City of Justice jest więc dziecinie prosty. To wielka zasługa architektów, że skomplikowany program sądów i ich wydziałów ujęli w klarownej i czytelnej formie.

 Betonowe fasady tchną spokojem i elegancją. Zarazem ten rodzaj konstrukcji pozwolił na szybkie wznoszenie budynków. Ponieważ fasady nie są tylko osłoną, ale również konstrukcją. Beton wylewano na budowie. Średnio jedna kondygnacja była gotowa w dwa tygodnie. Potem budowa szła dalej w górę.

 Wieże różnią się wysokością i szerokością - ich wymiary zdeterminowała funkcja danego bloku. Najwyższe budynki mają 14 kondygnacji, najniższe 4. Pod całym kompleksem znalazł się parking podziemny. Powstały też 2 wieże komercyjne z biurami oraz sklepami. W budowie jest jeszcze budynek socjalny dla pracowników Miasta Sprawiedliwości.

 City of Justice stworzyło kawałek miasta w zdegradowanej części przedmieść Barcelony. W zasadzie nie odwołuje się do kontekstu miejsca - ale stwarza go dla siebie od podstaw.

City of Justice w liczbach:

 

Koszt budowy: 240 milionów euro (koszt budowy 1 metra kw. - 1000 euro)
Czas budowy: 58 miesięcy
Liczba okien: 11666
Suma zużytego betonu: 96500 metrów sześciennych (w tym 9500 metrów sześciennych na fasady)
Liczba architektów/asystentów architektów pracujących nad projektem: 130
Liczba rysunków projektowych: 10000
Liczba dni spędzonych nad projektem: 3677
Liczba wykonawców: 5 firm
Liczba robotników: 1200
Liczba dźwigów na budowie: 14

 

 

wolf

 gazetadom.pl

Miasto Sprawiedliwości w Barcelonie

Właśnie zakończyła się budowa największego na świecie kompleksu sądowego - City of Justice Barcelona. Robi wrażenie nie tylko skalą, ale wyrafinowaną architekturą spod ręki Davida Chipperfielda

Barceloński wymiar sprawiedliwości dotychczas zajmował siedemnaście budynków porozrzucanych po dwóch miastach, także w sąsiadującym L'Hospitalet de Llobregat, będącym de facto olbrzymim przedmieściem stolicy Katalonii. Władze miasta podjęły przed kilku laty odważną decyzję o skomasowaniu wszystkich wydziałów prawnych, sądów w jednym kompleksie, co ma przynieść w przyszłości spore oszczędności.

 W 2002 roku odbył się zamknięty konkurs na City of Justice - Miasto Sprawiedliwości. Miało ono zająć teren, który opuściło wojsko, mieszczący głównie koszary. Ostatecznie zwyciężyła praca Davida Chipperfielda, którego wspomagało lokalne biuro b720. Dziś po 7 latach od konkursu można oglądać wyniki ich pracy.

 Z dala od ścisłego centrum wyrosło 11 betonowych wież. Chipperfield postanowił bowiem skomplikowany program funkcjonalny umieścić w różnych blokach, które tworzą kompozycję swobodnie poustawianych prostopadłościanów.

 Sześć bloków rozmieszczono wokół niższego od nich, przeszklonego holu. Natomiast wieże leżące w zachodniej części kompleksu stają przy placu obsadzonym drzewami. Całość tworzy prawdziwe miasto w mieście.

 Architektura tak skomplikowanego i dużego zespołu dąży do maksymalnej prostoty. Detale zredukowano do najprostszych form, by uzyskać wrażenie jednolitości oraz nowoczesnej monumentalności. Bloki mają betonowe fasady w formie siatek ze smukłymi, wydłużonymi oczkami, w których umieszczono okna. Wszystkie elewacje są identyczne. Jedynie kolor betonu wyróżnia poszczególne bloki.

Wejście do kompleksu prowadzi przez przeszklony hol. Ten zadaszony plac rozprowadza do wszystkich najważniejszych budynków. Schody ruchome, windy pozwalają przemieszczać się po różnych poziomach masom ludzi. Od momentu otwarcia codziennie przez hol przechodzi 12 tysięcy osób!

 Rdzenie komunikacji pionowej w każdym bloku umieszczono od strony przeszklonego holu. Rozdzielono jednak wejścia i komunikację dla petentów oraz pracowników. Cały układ funkcjonalny City of Justice jest więc dziecinie prosty. To wielka zasługa architektów, że skomplikowany program sądów i ich wydziałów ujęli w klarownej i czytelnej formie.

 Betonowe fasady tchną spokojem i elegancją. Zarazem ten rodzaj konstrukcji pozwolił na szybkie wznoszenie budynków. Ponieważ fasady nie są tylko osłoną, ale również konstrukcją. Beton wylewano na budowie. Średnio jedna kondygnacja była gotowa w dwa tygodnie. Potem budowa szła dalej w górę.

 Wieże różnią się wysokością i szerokością - ich wymiary zdeterminowała funkcja danego bloku. Najwyższe budynki mają 14 kondygnacji, najniższe 4. Pod całym kompleksem znalazł się parking podziemny. Powstały też 2 wieże komercyjne z biurami oraz sklepami. W budowie jest jeszcze budynek socjalny dla pracowników Miasta Sprawiedliwości.

 City of Justice stworzyło kawałek miasta w zdegradowanej części przedmieść Barcelony. W zasadzie nie odwołuje się do kontekstu miejsca - ale stwarza go dla siebie od podstaw.

City of Justice w liczbach:

 

Koszt budowy: 240 milionów euro (koszt budowy 1 metra kw. - 1000 euro)
Czas budowy: 58 miesięcy
Liczba okien: 11666
Suma zużytego betonu: 96500 metrów sześciennych (w tym 9500 metrów sześciennych na fasady)
Liczba architektów/asystentów architektów pracujących nad projektem: 130
Liczba rysunków projektowych: 10000
Liczba dni spędzonych nad projektem: 3677
Liczba wykonawców: 5 firm
Liczba robotników: 1200
Liczba dźwigów na budowie: 14

 

 

wolf

 gazetadom.pl

Jak uratować dom przed zalaniem

Na wielką powódź, którą ostatnio zalała setki domów na Podkarpaciu, nie ma siły. A jednak wielu podtopień spowodowanych gwałtownymi ulewami można było uniknąć. Zastanów się, co możesz zrobić, by w przyszłości nie dotknęło cię takie nieszczęście

W Kamieńcu Wrocławskim nie wylała żadna rzeka, a mimo to kilkanaście domów zostało podtopionych. Dlaczego? Bo zatkana była kanalizacja burzowa. Po ulewach w centrum wsi utworzyło się wielkie jezioro. Strażacy przez prawie trzy doby próbowali usunąć z jezdni stojącą wodę - bezskutecznie. Zalanych piwnic i parterów domów było w naszym kraju dużo więcej.

Wskutek zmian klimatycznych musimy się liczyć z tym, że różnego rodzaju anomalie pogodowe, np. obfite i długotrwałe opady, będą się u nas zdarzały coraz częściej. Oczywiście, obrona przed wezbranymi rzekami nie jest zadaniem dla pojedynczego obywatela broniącego swego dobytku. A jednak warto zastanowić się, w jaki sposób możemy choćby w części zminimalizować skutki takiego żywiołu.

Pamiętaj! Nawet niewielka ilość wody wdzierająca się do budynku wyrządza poważne szkody. Dlatego, jeśli przepowiadane są obfite opady deszczu, nie lekceważ takich ostrzeżeń. Bardzo czujni powinni być zwłaszcza właściciele domów wolno stojących.

Nie oglądaj się na administrację budynku ani lokalne władze samorządowe. Odpowiednie zabezpieczenie domu czy położonych na parterach mieszkań w blokach nie wymaga zbyt dużo pracy i wysiłku. A może cię uchronić przed ogromnymi stratami.

Przede wszystkim upewnij się, czy budynek stoi na obszarze zagrożonym wylewami rzek, czy też w miejscu, w którym jest możliwe wyłącznie lokalne podtopienie spowodowane oberwaniem chmury.

W tym pierwszym przypadku postaw wysoką podmurówkę pod ogrodzeniem. Będzie to bariera, która dość skutecznie zabezpieczy posesję przed niewielkim wylewem najbliższej rzeczki. Jeśli teren jest rozległy, w podmurówce zrób przejścia dla małych zwierząt. Te przejścia oznakuj, aby wiedzieć w razie powodzi, gdzie rzucić uprzednio przygotowany worek z piaskiem.

Na małych gospodarskich posesjach przejścia nie są konieczne, co znacznie ułatwi powstrzymanie wody. W obu przypadkach podmurówka pod ogrodzenie powinna być wysoka na mniej więcej 40 cm. Tyle wystarczy, gdyż na naprawdę wielką wodę nic nie pomoże. Zapytasz: a co z bramą i furtką? Tu przygotowujemy worki z piaskiem i jak tylko rzeka zacznie przebierać, układamy niewielką tamę.

Podmurówka plus worki zabezpiecza przed tym, co zdarza się najczęściej, czyli zalaniem piwnic oraz parteru budynku. Jeśli podmurówka pod ogrodzenie już jest, ale zbyt niska, zabezpiecz sam budynek.

Po pierwsze, okna do piwnic muszą się szczelnie zamykać i oczywiście najlepiej, gdy są co najmniej 20-30 cm nad gruntem. Drzwi wejściowe, o ile nie są na podwyższonym ganku, zabezpiecz uprzednio przygotowanymi woreczkami z piaskiem. To proste i skuteczne powstrzymanie wody do 30-40 cm. Warto też sprawdzić, czy wokół budynku nie ma innych otworów umożliwiających przedostanie się wody do piwnic i parteru. Mogą to być na przykład kratki wentylacyjne do piwnicy czy pomieszczeń gospodarczych, które warto wyposażyć w szczelne drzwiczki zamykane profilaktycznie, gdy rzeka zacznie niepokojąco podnosić swój poziom.

Gdy grozi ci jedynie podtopienie będące skutkiem gwałtownej ulewy, zadbaj o dobre odprowadzenie wody z posesji. Przy naprawdę wielkich opadach znaczna część wody może pochodzić z twojego własnego dachu. Gdy nie ma odpływu, zaleje ona piwnicę i niżej położone miejsca.

Wiele budynków jest położonych w miejscach, gdzie podglebie jest gliniaste i nieprzepuszczalne dla wody. Po opadach podłoże może więc wchłonąć jedynie niewielkie jej ilości. Należy więc zadbać zawczasu o dobry drenaż oraz odprowadzanie zalegającej wody. Można to wykonać nawet samemu, korzystając jedynie z porady specjalisty. Kłopotliwe do zabezpieczenia są garaże po budynkiem. Tu jedynie dobry refleks i na czas ułożone worki z piaskiem mogą zabezpieczyć przed poważnymi kłopotami.

Ogólnie rzecz biorąc, na terenach, gdzie występują częste burze czy gwałtowne opady (sprawdźmy to w internecie), odpowiednio przygotowany budynek jest sobie w stanie poradzić nawet z dość wysokim stanem wody. Tym bardziej że jeśli nie pochodzi ona z wylewu rzeki, to woda z oberwania chmury dość szybko się rozpływa. Ale czy nawet po kolejnym zalaniu ktoś przygotował sobie kilka worków z piaskiem? Czy zastanowił się, co poprawić, aby taka sytuacja nie powtórzyła się w przyszłości? To zdarza się wyjątkowo. Spraw więc, aby w krew weszła ci jedna ze cnót - przezorność.

Mieszkańcy bloków mają niewielkie możliwości działania - moją jedynie naciskać na administrację budynku, aby usunęła wszelkie nieprawidłowości, np. dotyczące odprowadzenia wody, drożności studzienek ściekowych itd. Samodzielnie możesz zamknąć okna do piwnic. Jeśli mieszkasz na poddaszu, upewnij się, czy zamknięte są okna dachowe.

W nowoczesnych budynkach z garażami podziemnymi wymuś na administratorze budynku, aby przed sezonem wiosenno-letnim oczyścił kanały i studzienki odprowadzające wodę. Przypomnij sobie, jak wyglądała sytuacja podczas ostatnich obfitych opadów, i o ile wystąpiły wówczas podtopienia - czy administrator usunął ich przyczyny. Może warto przygotować kilka worków z piaskiem, które spokojnie mogą czekać w kącie na kolejną ulewę. Ułoży je szybko nawet jedna osoba, oszczędzając nie tylko kłopotu, ale też wspólnych pieniędzy.





Źródło: GazetaDom.pl

Jak uratować dom przed zalaniem

Na wielką powódź, którą ostatnio zalała setki domów na Podkarpaciu, nie ma siły. A jednak wielu podtopień spowodowanych gwałtownymi ulewami można było uniknąć. Zastanów się, co możesz zrobić, by w przyszłości nie dotknęło cię takie nieszczęście

W Kamieńcu Wrocławskim nie wylała żadna rzeka, a mimo to kilkanaście domów zostało podtopionych. Dlaczego? Bo zatkana była kanalizacja burzowa. Po ulewach w centrum wsi utworzyło się wielkie jezioro. Strażacy przez prawie trzy doby próbowali usunąć z jezdni stojącą wodę - bezskutecznie. Zalanych piwnic i parterów domów było w naszym kraju dużo więcej.

Wskutek zmian klimatycznych musimy się liczyć z tym, że różnego rodzaju anomalie pogodowe, np. obfite i długotrwałe opady, będą się u nas zdarzały coraz częściej. Oczywiście, obrona przed wezbranymi rzekami nie jest zadaniem dla pojedynczego obywatela broniącego swego dobytku. A jednak warto zastanowić się, w jaki sposób możemy choćby w części zminimalizować skutki takiego żywiołu.

Pamiętaj! Nawet niewielka ilość wody wdzierająca się do budynku wyrządza poważne szkody. Dlatego, jeśli przepowiadane są obfite opady deszczu, nie lekceważ takich ostrzeżeń. Bardzo czujni powinni być zwłaszcza właściciele domów wolno stojących.

Nie oglądaj się na administrację budynku ani lokalne władze samorządowe. Odpowiednie zabezpieczenie domu czy położonych na parterach mieszkań w blokach nie wymaga zbyt dużo pracy i wysiłku. A może cię uchronić przed ogromnymi stratami.

Przede wszystkim upewnij się, czy budynek stoi na obszarze zagrożonym wylewami rzek, czy też w miejscu, w którym jest możliwe wyłącznie lokalne podtopienie spowodowane oberwaniem chmury.

W tym pierwszym przypadku postaw wysoką podmurówkę pod ogrodzeniem. Będzie to bariera, która dość skutecznie zabezpieczy posesję przed niewielkim wylewem najbliższej rzeczki. Jeśli teren jest rozległy, w podmurówce zrób przejścia dla małych zwierząt. Te przejścia oznakuj, aby wiedzieć w razie powodzi, gdzie rzucić uprzednio przygotowany worek z piaskiem.

Na małych gospodarskich posesjach przejścia nie są konieczne, co znacznie ułatwi powstrzymanie wody. W obu przypadkach podmurówka pod ogrodzenie powinna być wysoka na mniej więcej 40 cm. Tyle wystarczy, gdyż na naprawdę wielką wodę nic nie pomoże. Zapytasz: a co z bramą i furtką? Tu przygotowujemy worki z piaskiem i jak tylko rzeka zacznie przebierać, układamy niewielką tamę.

Podmurówka plus worki zabezpiecza przed tym, co zdarza się najczęściej, czyli zalaniem piwnic oraz parteru budynku. Jeśli podmurówka pod ogrodzenie już jest, ale zbyt niska, zabezpiecz sam budynek.

Po pierwsze, okna do piwnic muszą się szczelnie zamykać i oczywiście najlepiej, gdy są co najmniej 20-30 cm nad gruntem. Drzwi wejściowe, o ile nie są na podwyższonym ganku, zabezpiecz uprzednio przygotowanymi woreczkami z piaskiem. To proste i skuteczne powstrzymanie wody do 30-40 cm. Warto też sprawdzić, czy wokół budynku nie ma innych otworów umożliwiających przedostanie się wody do piwnic i parteru. Mogą to być na przykład kratki wentylacyjne do piwnicy czy pomieszczeń gospodarczych, które warto wyposażyć w szczelne drzwiczki zamykane profilaktycznie, gdy rzeka zacznie niepokojąco podnosić swój poziom.

Gdy grozi ci jedynie podtopienie będące skutkiem gwałtownej ulewy, zadbaj o dobre odprowadzenie wody z posesji. Przy naprawdę wielkich opadach znaczna część wody może pochodzić z twojego własnego dachu. Gdy nie ma odpływu, zaleje ona piwnicę i niżej położone miejsca.

Wiele budynków jest położonych w miejscach, gdzie podglebie jest gliniaste i nieprzepuszczalne dla wody. Po opadach podłoże może więc wchłonąć jedynie niewielkie jej ilości. Należy więc zadbać zawczasu o dobry drenaż oraz odprowadzanie zalegającej wody. Można to wykonać nawet samemu, korzystając jedynie z porady specjalisty. Kłopotliwe do zabezpieczenia są garaże po budynkiem. Tu jedynie dobry refleks i na czas ułożone worki z piaskiem mogą zabezpieczyć przed poważnymi kłopotami.

Ogólnie rzecz biorąc, na terenach, gdzie występują częste burze czy gwałtowne opady (sprawdźmy to w internecie), odpowiednio przygotowany budynek jest sobie w stanie poradzić nawet z dość wysokim stanem wody. Tym bardziej że jeśli nie pochodzi ona z wylewu rzeki, to woda z oberwania chmury dość szybko się rozpływa. Ale czy nawet po kolejnym zalaniu ktoś przygotował sobie kilka worków z piaskiem? Czy zastanowił się, co poprawić, aby taka sytuacja nie powtórzyła się w przyszłości? To zdarza się wyjątkowo. Spraw więc, aby w krew weszła ci jedna ze cnót - przezorność.

Mieszkańcy bloków mają niewielkie możliwości działania - moją jedynie naciskać na administrację budynku, aby usunęła wszelkie nieprawidłowości, np. dotyczące odprowadzenia wody, drożności studzienek ściekowych itd. Samodzielnie możesz zamknąć okna do piwnic. Jeśli mieszkasz na poddaszu, upewnij się, czy zamknięte są okna dachowe.

W nowoczesnych budynkach z garażami podziemnymi wymuś na administratorze budynku, aby przed sezonem wiosenno-letnim oczyścił kanały i studzienki odprowadzające wodę. Przypomnij sobie, jak wyglądała sytuacja podczas ostatnich obfitych opadów, i o ile wystąpiły wówczas podtopienia - czy administrator usunął ich przyczyny. Może warto przygotować kilka worków z piaskiem, które spokojnie mogą czekać w kącie na kolejną ulewę. Ułoży je szybko nawet jedna osoba, oszczędzając nie tylko kłopotu, ale też wspólnych pieniędzy.





Źródło: GazetaDom.pl

Trybunał zastopował rozdawnictwo mieszkań

Lokatorzy z byłych zakładowych czynszówek, które przejęły nieodpłatnie spółdzielnie, nie dostaną swoich mieszkań na własność za darmo

Trybunał Konstytucyjny (TK) uchylił w środę stosowny przepis w ustawie o spółdzielniach mieszkaniowych. Nie tylko ten. Na wniosek posłów Lewicy sędziowie uznali za niekonstytucyjne rozwiązanie, które miało udobruchać tych spółdzielców, którzy nie załapali się na superkorzystne zasady wykupu mieszkań. Spółdzielnie miały umorzyć należności wyłącznie tym lokatorom, którzy nie zdążyli spłacić pełnych kosztów z tytułu wykupu, bo te mieli rozłożone na raty. Teraz ci lokatorzy najprawdopodobniej będą musieli dopłacić brakującą kwotę. W grę mogą wchodzić nawet dziesiątki tysięcy złotych!

Dodajmy, że z najbardziej kontrowersyjnym przepisem, który zakładał wykup mieszkań lokatorskich w spółdzielniach "za złotówkę", TK rozprawił się w grudniu 2008 r. Przepis ten ma jednak obowiązywać do końca tego roku.

W ostatnim tygodniu TK wziął pod lupę aż 13 przepisów. Zakwestionował cztery. Działaczy spółdzielni najbardziej rozczarowało to, że sędziowie nie uchylili przepisu nakazującego zarządom prowadzenie odrębnie dla każdej nieruchomości ewidencji i rozliczenia przychodów oraz kosztów. Teoretycznie mieszkańcy powinni więc łożyć wyłącznie na swój blok. Jednak do tej pory zarządy obchodziły ten wymóg. Dyrektor Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych RP Ryszard Jajszczyk twierdzi, że teraz prezesi zaczną rygorystycznie stosować ten przepis. - Np. jeśli kilku lokatorów nie zapłaci rachunków, pozostali w bloku będą musieli ich sfinansować, żeby nie mieć np. odciętej wody - mówi.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Trybunał zastopował rozdawnictwo mieszkań

Lokatorzy z byłych zakładowych czynszówek, które przejęły nieodpłatnie spółdzielnie, nie dostaną swoich mieszkań na własność za darmo

Trybunał Konstytucyjny (TK) uchylił w środę stosowny przepis w ustawie o spółdzielniach mieszkaniowych. Nie tylko ten. Na wniosek posłów Lewicy sędziowie uznali za niekonstytucyjne rozwiązanie, które miało udobruchać tych spółdzielców, którzy nie załapali się na superkorzystne zasady wykupu mieszkań. Spółdzielnie miały umorzyć należności wyłącznie tym lokatorom, którzy nie zdążyli spłacić pełnych kosztów z tytułu wykupu, bo te mieli rozłożone na raty. Teraz ci lokatorzy najprawdopodobniej będą musieli dopłacić brakującą kwotę. W grę mogą wchodzić nawet dziesiątki tysięcy złotych!

Dodajmy, że z najbardziej kontrowersyjnym przepisem, który zakładał wykup mieszkań lokatorskich w spółdzielniach "za złotówkę", TK rozprawił się w grudniu 2008 r. Przepis ten ma jednak obowiązywać do końca tego roku.

W ostatnim tygodniu TK wziął pod lupę aż 13 przepisów. Zakwestionował cztery. Działaczy spółdzielni najbardziej rozczarowało to, że sędziowie nie uchylili przepisu nakazującego zarządom prowadzenie odrębnie dla każdej nieruchomości ewidencji i rozliczenia przychodów oraz kosztów. Teoretycznie mieszkańcy powinni więc łożyć wyłącznie na swój blok. Jednak do tej pory zarządy obchodziły ten wymóg. Dyrektor Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych RP Ryszard Jajszczyk twierdzi, że teraz prezesi zaczną rygorystycznie stosować ten przepis. - Np. jeśli kilku lokatorów nie zapłaci rachunków, pozostali w bloku będą musieli ich sfinansować, żeby nie mieć np. odciętej wody - mówi.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Zanim kupisz mieszkanie

Przewagą mieszkań z rynku pierwotnego jest to, że kupujemy zupełnie nowy lokal i możemy go od początku sami urządzać. Najprawdopodobniej też przez najbliższe lata nie będziemy musieli inwestować w remont budynku. Nic dziwnego, że wiele osób decyduje się na zakup własnego M od dewelopera. Warto zapoznać się z kilkoma wskazówkami, dzięki którym zakup mieszkania będzie nie tylko łatwiejszy, ale przede wszystkim bezpieczniejszy.

Pośpiech przy zakupie mieszkania jest jedną z najgorszych rzeczy. Warto sprawdzić oferty deweloperów, a następnie umówić się na spotkanie w firmie i zapoznać się ze szczegółami inwestycji. Bardzo dobrym rozwiązaniem są targi mieszkaniowe. Zazwyczaj organizuje się je w większych polskich miastach wiosną i jesienią. W jednym miejscu możemy spotkać się z przedstawicielami wielu firm i zapytać o wszystkie szczegóły. Często deweloperzy przy takiej okazji stosują dodatkowe promocje.

Jeśli zależy nam na czasie, to możemy skorzystać z usługi firmy doradczej. Jest to więc idealna propozycja dla zabieganych osób, ale także dla tych, którzy nie potrafią się odnaleźć w gąszczu ofert.

Duża konkurencja sprawia, że marketing odgrywa coraz ważniejszą rolę w firmach deweloperskich. Trzeba więc zachować wyjątkową ostrożność. W tej marketingowej otoczce powinniśmy przede wszystkim zwracać uwagę na podstawowe parametry mieszkania, jego otoczenie i perspektywę  rozbudowy. Jest to szczególnie ważne, gdy decydujemy się na zakup lokalu w jeszcze niewybudowanym budynku mieszkalnym. Wtedy nasza czujność powinna być dwukrotnie większa. Inwestycja może przepięknie wyglądać na folderach, a w rzeczywistości - odbiegać od założeń projektu.

Trzeba uzyskać jak najwięcej szczegółów i poprosić o jak największą ilość dokumentów. To pomoże nam choć częściowo zweryfikować inwestycję dewelopera. Jednak teraz nie musimy już kupować mieszkania na etapie "dziury w ziemi", gotowych mieszkań jest pod dostatkiem.

Przy zakupie mieszkania z rynku pierwotnego konieczne jest sprawdzenie wiarygodności dewelopera. Trzeba zdobyć o nim jak najwięcej informacji, dowiedzieć się wszystkiego na temat już zrealizowanych inwestycji, poprosić o wgląd do dokumentów, dotyczących interesującego nas mieszkania. Jeśli deweloper nie ma nic do ukrycia, to chętnie pokaże nam wszelkie zaświadczenia. Nie powinniśmy mieć przy tym wyrzutów sumienia – mieszkanie jest najdroższym dobrem, jakie kupujemy w swoim życiu i powinniśmy wiedzieć o nim wszystko.

Gdy już wybierzemy konkretną ofertę, następnym krokiem będzie podpisanie umowy. Efektem pisemnego porozumienia kupującego ze sprzedającym jest przeniesienie własności mieszkania w zamian za określone środki finansowe. I to duże środki finansowe. Najlepiej i najbezpieczniej byłoby, aby umowa została zawarta w formie aktu notarialnego. Warto poprosić o wzór umowy i przeanalizować na spokojnie w domu jej zapisy. Klient powinien być równoprawną stroną transakcji. W wielu przypadkach zapisy są jednak korzystniejsze dla firm deweloperskich.

Umowa deweloperska jest umową nienazwaną i sposób jej zawierania niestety nie jest nigdzie uregulowany. Musimy więc pamiętać, by umowa byłą jak najbardziej szczegółowa. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów publikuje na swojej stronie niedozwolone klauzule umowne. W tym dokumencie znajdziemy przykłady niezgodnych z prawem zapisów. Jeśli w umowie znajdziemy którykolwiek z nich, to możemy porozmawiać z deweloperem i dokonać zmian w umowie.

W przypadku zawarcia umowy przedwstępnej, a dzieje się tak np. gdy kupujemy mieszkanie na etapie "dziury w ziemi" lub gdy staramy się o kredyt w banku, pamiętajmy, żeby sprawdzić czy znalazły się tam ważne zapisy. Takie jak:

- oświadczenie dewelopera, że jest właścicielem gruntu i ma pozwolenie na budowę;
- szczegółowa lokalizacja budynku (numer księgi wieczystej działki, dokładne usytuowanie mieszkania, balkonu i garażu w budynku)
- cena mieszkania, tak zapisana by nie było już żadnych wątpliwości ile naprawdę zapłacisz
- dokładny termin ukończenia inwestycji
- dokładana data przeniesienia własności (wybudowanie mieszkania nie oznacza bowiem, że od razu można iść do notariusza,by zawrzeć umowę końcową, deweloper musi jeszcze dopełnić formalności leżących po jego stronie)
- wysokość kary grożącej za wycofanie się z umowy (nie powinna być wyższa niż od tej, która grozi deweloperowi za rezygnację z umowy)

O mieszkaniu z rynku pierwotnego wiele można dowiedzieć się poznając samego inwestora. Doświadczenie w zakresie budowy i sprzedaży mieszkań, dobra kondycja finansowa, jakość poprzednich projektów czy certyfikaty – to kilka elementów świadczących o wiarygodności firmy. Nawet jeśli zdarzą się jakieś nieprawidłowości, to firmie o ugruntowanej pozycji będzie zależało na jak najszybszym ich usunięciu. Przede wszystkim należy więc uzyskać jak najwięcej informacji o deweloperze oraz samej inwestycji, a także zadbać o najbardziej bezpieczną formę umowy – akt notarialny. Najważniejsze jest jednak to, by nie śpieszyć się z podjęciem decyzji o zakupie konkretnego mieszkania.

 

źródło: wynajem.pl/wp.pl

Zanim kupisz mieszkanie

Przewagą mieszkań z rynku pierwotnego jest to, że kupujemy zupełnie nowy lokal i możemy go od początku sami urządzać. Najprawdopodobniej też przez najbliższe lata nie będziemy musieli inwestować w remont budynku. Nic dziwnego, że wiele osób decyduje się na zakup własnego M od dewelopera. Warto zapoznać się z kilkoma wskazówkami, dzięki którym zakup mieszkania będzie nie tylko łatwiejszy, ale przede wszystkim bezpieczniejszy.

Pośpiech przy zakupie mieszkania jest jedną z najgorszych rzeczy. Warto sprawdzić oferty deweloperów, a następnie umówić się na spotkanie w firmie i zapoznać się ze szczegółami inwestycji. Bardzo dobrym rozwiązaniem są targi mieszkaniowe. Zazwyczaj organizuje się je w większych polskich miastach wiosną i jesienią. W jednym miejscu możemy spotkać się z przedstawicielami wielu firm i zapytać o wszystkie szczegóły. Często deweloperzy przy takiej okazji stosują dodatkowe promocje.

Jeśli zależy nam na czasie, to możemy skorzystać z usługi firmy doradczej. Jest to więc idealna propozycja dla zabieganych osób, ale także dla tych, którzy nie potrafią się odnaleźć w gąszczu ofert.

Duża konkurencja sprawia, że marketing odgrywa coraz ważniejszą rolę w firmach deweloperskich. Trzeba więc zachować wyjątkową ostrożność. W tej marketingowej otoczce powinniśmy przede wszystkim zwracać uwagę na podstawowe parametry mieszkania, jego otoczenie i perspektywę  rozbudowy. Jest to szczególnie ważne, gdy decydujemy się na zakup lokalu w jeszcze niewybudowanym budynku mieszkalnym. Wtedy nasza czujność powinna być dwukrotnie większa. Inwestycja może przepięknie wyglądać na folderach, a w rzeczywistości - odbiegać od założeń projektu.

Trzeba uzyskać jak najwięcej szczegółów i poprosić o jak największą ilość dokumentów. To pomoże nam choć częściowo zweryfikować inwestycję dewelopera. Jednak teraz nie musimy już kupować mieszkania na etapie "dziury w ziemi", gotowych mieszkań jest pod dostatkiem.

Przy zakupie mieszkania z rynku pierwotnego konieczne jest sprawdzenie wiarygodności dewelopera. Trzeba zdobyć o nim jak najwięcej informacji, dowiedzieć się wszystkiego na temat już zrealizowanych inwestycji, poprosić o wgląd do dokumentów, dotyczących interesującego nas mieszkania. Jeśli deweloper nie ma nic do ukrycia, to chętnie pokaże nam wszelkie zaświadczenia. Nie powinniśmy mieć przy tym wyrzutów sumienia – mieszkanie jest najdroższym dobrem, jakie kupujemy w swoim życiu i powinniśmy wiedzieć o nim wszystko.

Gdy już wybierzemy konkretną ofertę, następnym krokiem będzie podpisanie umowy. Efektem pisemnego porozumienia kupującego ze sprzedającym jest przeniesienie własności mieszkania w zamian za określone środki finansowe. I to duże środki finansowe. Najlepiej i najbezpieczniej byłoby, aby umowa została zawarta w formie aktu notarialnego. Warto poprosić o wzór umowy i przeanalizować na spokojnie w domu jej zapisy. Klient powinien być równoprawną stroną transakcji. W wielu przypadkach zapisy są jednak korzystniejsze dla firm deweloperskich.

Umowa deweloperska jest umową nienazwaną i sposób jej zawierania niestety nie jest nigdzie uregulowany. Musimy więc pamiętać, by umowa byłą jak najbardziej szczegółowa. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów publikuje na swojej stronie niedozwolone klauzule umowne. W tym dokumencie znajdziemy przykłady niezgodnych z prawem zapisów. Jeśli w umowie znajdziemy którykolwiek z nich, to możemy porozmawiać z deweloperem i dokonać zmian w umowie.

W przypadku zawarcia umowy przedwstępnej, a dzieje się tak np. gdy kupujemy mieszkanie na etapie "dziury w ziemi" lub gdy staramy się o kredyt w banku, pamiętajmy, żeby sprawdzić czy znalazły się tam ważne zapisy. Takie jak:

- oświadczenie dewelopera, że jest właścicielem gruntu i ma pozwolenie na budowę;
- szczegółowa lokalizacja budynku (numer księgi wieczystej działki, dokładne usytuowanie mieszkania, balkonu i garażu w budynku)
- cena mieszkania, tak zapisana by nie było już żadnych wątpliwości ile naprawdę zapłacisz
- dokładny termin ukończenia inwestycji
- dokładana data przeniesienia własności (wybudowanie mieszkania nie oznacza bowiem, że od razu można iść do notariusza,by zawrzeć umowę końcową, deweloper musi jeszcze dopełnić formalności leżących po jego stronie)
- wysokość kary grożącej za wycofanie się z umowy (nie powinna być wyższa niż od tej, która grozi deweloperowi za rezygnację z umowy)

O mieszkaniu z rynku pierwotnego wiele można dowiedzieć się poznając samego inwestora. Doświadczenie w zakresie budowy i sprzedaży mieszkań, dobra kondycja finansowa, jakość poprzednich projektów czy certyfikaty – to kilka elementów świadczących o wiarygodności firmy. Nawet jeśli zdarzą się jakieś nieprawidłowości, to firmie o ugruntowanej pozycji będzie zależało na jak najszybszym ich usunięciu. Przede wszystkim należy więc uzyskać jak najwięcej informacji o deweloperze oraz samej inwestycji, a także zadbać o najbardziej bezpieczną formę umowy – akt notarialny. Najważniejsze jest jednak to, by nie śpieszyć się z podjęciem decyzji o zakupie konkretnego mieszkania.

 

źródło: wynajem.pl/wp.pl

Rostowski: Nasze cudowne błędy

To musi być cud: prowadząc rzekomo błędną politykę, mamy gospodarkę bardziej odporną na kryzys niż gdzie indziej, mówi "Gazecie Wyborczej" Jacek Rostowski i w obszernym wywiadzie wyjaśnia tajniki owego "cudu".

Minister finansów odsłania kulisy starań rządu o pozyskanie przychylności prezydenta dla zamierzonych reform. - "Od współodpowiedzialności za przyszłość pan prezydent nie ucieknie. Dlatego chcemy wiedzieć, jakie są zamiary prezydenta, bo jego doradcy mówią, że wszystkie nasze ustawy będą wetowane", mówi Rostowski.

Onet.pl

Rostowski: Nasze cudowne błędy

To musi być cud: prowadząc rzekomo błędną politykę, mamy gospodarkę bardziej odporną na kryzys niż gdzie indziej, mówi "Gazecie Wyborczej" Jacek Rostowski i w obszernym wywiadzie wyjaśnia tajniki owego "cudu".

Minister finansów odsłania kulisy starań rządu o pozyskanie przychylności prezydenta dla zamierzonych reform. - "Od współodpowiedzialności za przyszłość pan prezydent nie ucieknie. Dlatego chcemy wiedzieć, jakie są zamiary prezydenta, bo jego doradcy mówią, że wszystkie nasze ustawy będą wetowane", mówi Rostowski.

Onet.pl

Frank słaby, raty w dół

Frank szwajcarski będzie taniał, a pod koniec roku będziemy za niego płacić 2 złote 60 groszy - przewiduje "Dziennik". To dobra wiadomości dla spłacających kredyt we frankach szwajcarskich. Złoty od kilku tygodni się umacnia, więc raty znacząco spadają - dla tych większych kredytów nawet o 100 złotych.

Według "Dziennika", kredyty mieszkaniowe we frankach ma ponad milion Polaków. Frank zaczął tracić na wartości w drugiej połowie czerwca. Od tamtej pory - jak wyliczyli eksperci z firmy doradczej Expander - w stosunku do złotego potaniał prawie o 7 procent.

Krzysztof Rybiński, były wiceprezes Narodowego Banku Polskiego, wyjaśnia, że na wzmocnienie wartości złotego wpływ ma poprawa sytuacji gospodarczej na całym świecie. Do tego Polska ma opinię kraju, który dość dobrze radzi sobie z recesją. To sprawiło, że duże instytucje finansowe znowu zaczęły u nas inwestować.

"Dziennik" zauważa, że na to, iż wielu Polaków płaci niższe raty, spory wpływ ma również Narodowy Bank Szwajcarii, który sprzedając duże ilości swojej waluty osłabia ją. Wysoki kurs franka doprowadził bowiem do tego, że towary i usługi szwajcarskich firm są coraz mniej atrakcyjne dla zagranicznych kontrahentów.

źródło:onet.pl

Frank słaby, raty w dół

Frank szwajcarski będzie taniał, a pod koniec roku będziemy za niego płacić 2 złote 60 groszy - przewiduje "Dziennik". To dobra wiadomości dla spłacających kredyt we frankach szwajcarskich. Złoty od kilku tygodni się umacnia, więc raty znacząco spadają - dla tych większych kredytów nawet o 100 złotych.

Według "Dziennika", kredyty mieszkaniowe we frankach ma ponad milion Polaków. Frank zaczął tracić na wartości w drugiej połowie czerwca. Od tamtej pory - jak wyliczyli eksperci z firmy doradczej Expander - w stosunku do złotego potaniał prawie o 7 procent.

Krzysztof Rybiński, były wiceprezes Narodowego Banku Polskiego, wyjaśnia, że na wzmocnienie wartości złotego wpływ ma poprawa sytuacji gospodarczej na całym świecie. Do tego Polska ma opinię kraju, który dość dobrze radzi sobie z recesją. To sprawiło, że duże instytucje finansowe znowu zaczęły u nas inwestować.

"Dziennik" zauważa, że na to, iż wielu Polaków płaci niższe raty, spory wpływ ma również Narodowy Bank Szwajcarii, który sprzedając duże ilości swojej waluty osłabia ją. Wysoki kurs franka doprowadził bowiem do tego, że towary i usługi szwajcarskich firm są coraz mniej atrakcyjne dla zagranicznych kontrahentów.

źródło:onet.pl

Zanim zaczniesz budować, sprawdź uwarunkowania środowiskowe

Przedsiębiorca, który chce rozpocząć inwestycję, może stanąć przed koniecznością uzyskania dodatkowo tzw. decyzji środowiskowej. Tak będzie w sytuacji, gdy realizacja inwestycji, mogących znacząco oddziaływać na środowisko, o których mowa w art. 51, ust. 1, pkt 1 i 2 ustawy o prawie ochrony środowiska, oraz inwestycji mogących znacząco oddziaływać na obszar Natura 2000, będzie dopuszczalna po jej uzyskaniu.
Trwa to niekiedy dłużej niż sam projekt budowlany, a postępowanie w sprawie jej uzyskania jest odmienne dla inwestycji, dla których sporządzenie raportu o oddziaływaniu na środowisko jest obligatoryjne i może być wymagane. Szczegółowe zasady kwalifikacji inwestycji do jednej z wymienionych kategorii znajdują się w Rozporządzeniu Rady Ministrów z 9 listopada 2004 r. w sprawie określenia rodzajów przedsięwzięć mogących znacząco oddziaływać na środowisko oraz szczegółowych uwarunkowań związanych z kwalifikowaniem przedsięwzięcia do sporządzenia raportu o oddziaływaniu na środowisko (DzU Nr 257, poz. 2573 z późniejszymi zmianami).
 
Decyzja środowiskowa poprzedza najczęściej wydanie decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu. Charakterystyka inwestycji, będąca załącznikiem do wniosku o wydanie decyzji środowiskowej dla inwestycji, dla których sporządzenie raportu może być wymagane, powinna zawierać informacje w szczególności o rodzaju, skali i usytuowaniu przedsięwzięcia, powierzchni zajmowanej nieruchomości, a także obiektu budowlanego oraz dotychczasowym sposobie ich wykorzystywania i pokryciu szatą roślinną, rozwiązaniach chroniących środowisko. Decyzje o środowiskowych uwarunkowaniach zgody na realizację przedsięwzięcia nie rodzą praw do terenu inwestycji oraz nie naruszają praw własności i uprawnień osób trzecich, a wnioskodawcy, który nie uzyskał praw do terenu, nie przysługuje roszczenie o zwrot nakładów poniesionych w związku z otrzymaną decyzją.
 
Inwestor przed rozpoczęciem inwestycji budowlanej powinien zapoznać się z informacjami dostępnymi na stronie Ministerstwa Środowiska w zakresie danych o obszarach zakwalifikowanych do obszarów 2000, gdyż najczęściej to przedmiotowa decyzja będzie zawsze tu wymagana. Natura 2000 to forma ochrony wymagana przez Unię Europejską, toteż szczególnie starannie trzeba opracować raporty środowiskowe, które korzystają ze środowiskowych.
 

Dla inwestora w procesie budowlanym ogromne znaczenie odgrywa czas, w którym zamierza on zakończyć budowę. Musi się jednak liczyć z tym, że oceny oddziaływania na środowisko nie można przeprowadzić natychmiast. Ważne, aby skorzystać z pomocy fachowców z dziedzin objętych raportem, co pozwoli na uniknięcie niepotrzebnych opóźnień i braków w dokumentacji lub uwag.

 

Źródło: KRN.pl

Zanim zaczniesz budować, sprawdź uwarunkowania środowiskowe

Przedsiębiorca, który chce rozpocząć inwestycję, może stanąć przed koniecznością uzyskania dodatkowo tzw. decyzji środowiskowej. Tak będzie w sytuacji, gdy realizacja inwestycji, mogących znacząco oddziaływać na środowisko, o których mowa w art. 51, ust. 1, pkt 1 i 2 ustawy o prawie ochrony środowiska, oraz inwestycji mogących znacząco oddziaływać na obszar Natura 2000, będzie dopuszczalna po jej uzyskaniu.
Trwa to niekiedy dłużej niż sam projekt budowlany, a postępowanie w sprawie jej uzyskania jest odmienne dla inwestycji, dla których sporządzenie raportu o oddziaływaniu na środowisko jest obligatoryjne i może być wymagane. Szczegółowe zasady kwalifikacji inwestycji do jednej z wymienionych kategorii znajdują się w Rozporządzeniu Rady Ministrów z 9 listopada 2004 r. w sprawie określenia rodzajów przedsięwzięć mogących znacząco oddziaływać na środowisko oraz szczegółowych uwarunkowań związanych z kwalifikowaniem przedsięwzięcia do sporządzenia raportu o oddziaływaniu na środowisko (DzU Nr 257, poz. 2573 z późniejszymi zmianami).
 
Decyzja środowiskowa poprzedza najczęściej wydanie decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu. Charakterystyka inwestycji, będąca załącznikiem do wniosku o wydanie decyzji środowiskowej dla inwestycji, dla których sporządzenie raportu może być wymagane, powinna zawierać informacje w szczególności o rodzaju, skali i usytuowaniu przedsięwzięcia, powierzchni zajmowanej nieruchomości, a także obiektu budowlanego oraz dotychczasowym sposobie ich wykorzystywania i pokryciu szatą roślinną, rozwiązaniach chroniących środowisko. Decyzje o środowiskowych uwarunkowaniach zgody na realizację przedsięwzięcia nie rodzą praw do terenu inwestycji oraz nie naruszają praw własności i uprawnień osób trzecich, a wnioskodawcy, który nie uzyskał praw do terenu, nie przysługuje roszczenie o zwrot nakładów poniesionych w związku z otrzymaną decyzją.
 
Inwestor przed rozpoczęciem inwestycji budowlanej powinien zapoznać się z informacjami dostępnymi na stronie Ministerstwa Środowiska w zakresie danych o obszarach zakwalifikowanych do obszarów 2000, gdyż najczęściej to przedmiotowa decyzja będzie zawsze tu wymagana. Natura 2000 to forma ochrony wymagana przez Unię Europejską, toteż szczególnie starannie trzeba opracować raporty środowiskowe, które korzystają ze środowiskowych.
 

Dla inwestora w procesie budowlanym ogromne znaczenie odgrywa czas, w którym zamierza on zakończyć budowę. Musi się jednak liczyć z tym, że oceny oddziaływania na środowisko nie można przeprowadzić natychmiast. Ważne, aby skorzystać z pomocy fachowców z dziedzin objętych raportem, co pozwoli na uniknięcie niepotrzebnych opóźnień i braków w dokumentacji lub uwag.

 

Źródło: KRN.pl

Sprawdź najnowsze oferty w serwisie

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,5

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies