Ze świata nieruchomości - strona 122

Podsumowanie sytuacji na rynku powierzchni magazynowych w Polsce w I połowie 2009 r.

Choć pierwsze sześć miesięcy tego roku przyniosło znaczny wzrost nowej podaży powierzchni magazynowej w Polsce, należy pamiętać, iż były to głównie projekty rozpoczęte jeszcze w ubiegłym roku.

Obecnie deweloperzy wyhamowali aktywność i realizują głównie obiekty na potrzeby konkretnych najemców tzw. built-to-suit. W związku z tym do końca roku możemy liczyć jedynie na nieznaczny wzrost zasobów nowoczesnych powierzchni magazynowych.

Drugi kwartał okazał się nieco lepszy od pierwszego pod względem najmu powierzchni, zatem można mieć nadzieję, że najemcy stopniowo będą powracać do negocjacji. Potrzeba jednak nieco więcej czasu, by stwierdzić, czy zaobserwowana poprawa jest chwilowa, czy daje początek nowemu trendowi na rynku.

Komentarze ekspertów Colliers International


Zdaniem Macieja Chmielewskiego, Partnera i Dyrektora Działu Powierzchni Przemysłowych i Magazynowych w Colliers International po stosunkowo mało obiecującym przełomie roku, w drugim kwartale poprawiły się nastroje i wzrosło zainteresowanie najemców, co oczywiście przełożyło się na wzrost aktywności rynkowej. “Obecna sytuacja pozwala mieć nadzieję na to, że kolejne miesiące będą coraz lepsze, jednakże na jednoznaczną prognozę na najbliższe półrocze jest jeszcze za wcześnie.” – mówi Maciej Chmielewski i dodaje: ”Niesłabnącym zainteresowaniem wśród najemców wciąż cieszy się Warszawa, co przejawia się jej wysokim udziałem w całkowitym wolumenie transakcji najmu podpisanych w pierwszej połowie bieżącego roku. Myślę, że taka sytuacja utrzyma się, gdyż mimo wzrostu znaczenia rynków regionalnych - Śląska, Poznania czy Polski Centralnej, wiele firm wciąż woli lokować swoje operacje magazynowe właśnie w rejonie Warszawy.”

„Stawki czynszu w ostatnim czasie nie uległy znaczącej zmianie i przynajmniej przez jakiś czas powinny utrzymać się na niezmienionym poziomie. W niektórych lokalizacjach, gdzie jest dużo wolnej powierzchni, którą rynkowi ciężko będzie wchłonąć w najbliższych miesiącach, może się zdarzyć, że deweloperzy zorientowani na znalezienie najemców zdecydują się na oferowanie bardzo konkurencyjnych stawek czynszu.” – mówi Tomasz Kasperowicz, Dyrektor Działu Powierzchni Przemysłowych i Magazynowych w Colliers International.

„Ostatnie miesiące nie były zbyt łaskawe dla rynku powierzchni magazynowych. Na szczęście widać pierwsze pozytywne sygnały w obszarze finansowania nieruchomości i choć droga przed nami jest jeszcze długa, to wydaje się, że rynek powinien ustabilizować się w ciągu najbliższych 12-18 miesięcy.” – dodaje Tomasz Kasperowicz.

Colliers International

inwestycje.pl

Podsumowanie sytuacji na rynku powierzchni magazynowych w Polsce w I połowie 2009 r.

Choć pierwsze sześć miesięcy tego roku przyniosło znaczny wzrost nowej podaży powierzchni magazynowej w Polsce, należy pamiętać, iż były to głównie projekty rozpoczęte jeszcze w ubiegłym roku.

Obecnie deweloperzy wyhamowali aktywność i realizują głównie obiekty na potrzeby konkretnych najemców tzw. built-to-suit. W związku z tym do końca roku możemy liczyć jedynie na nieznaczny wzrost zasobów nowoczesnych powierzchni magazynowych.

Drugi kwartał okazał się nieco lepszy od pierwszego pod względem najmu powierzchni, zatem można mieć nadzieję, że najemcy stopniowo będą powracać do negocjacji. Potrzeba jednak nieco więcej czasu, by stwierdzić, czy zaobserwowana poprawa jest chwilowa, czy daje początek nowemu trendowi na rynku.

Komentarze ekspertów Colliers International


Zdaniem Macieja Chmielewskiego, Partnera i Dyrektora Działu Powierzchni Przemysłowych i Magazynowych w Colliers International po stosunkowo mało obiecującym przełomie roku, w drugim kwartale poprawiły się nastroje i wzrosło zainteresowanie najemców, co oczywiście przełożyło się na wzrost aktywności rynkowej. “Obecna sytuacja pozwala mieć nadzieję na to, że kolejne miesiące będą coraz lepsze, jednakże na jednoznaczną prognozę na najbliższe półrocze jest jeszcze za wcześnie.” – mówi Maciej Chmielewski i dodaje: ”Niesłabnącym zainteresowaniem wśród najemców wciąż cieszy się Warszawa, co przejawia się jej wysokim udziałem w całkowitym wolumenie transakcji najmu podpisanych w pierwszej połowie bieżącego roku. Myślę, że taka sytuacja utrzyma się, gdyż mimo wzrostu znaczenia rynków regionalnych - Śląska, Poznania czy Polski Centralnej, wiele firm wciąż woli lokować swoje operacje magazynowe właśnie w rejonie Warszawy.”

„Stawki czynszu w ostatnim czasie nie uległy znaczącej zmianie i przynajmniej przez jakiś czas powinny utrzymać się na niezmienionym poziomie. W niektórych lokalizacjach, gdzie jest dużo wolnej powierzchni, którą rynkowi ciężko będzie wchłonąć w najbliższych miesiącach, może się zdarzyć, że deweloperzy zorientowani na znalezienie najemców zdecydują się na oferowanie bardzo konkurencyjnych stawek czynszu.” – mówi Tomasz Kasperowicz, Dyrektor Działu Powierzchni Przemysłowych i Magazynowych w Colliers International.

„Ostatnie miesiące nie były zbyt łaskawe dla rynku powierzchni magazynowych. Na szczęście widać pierwsze pozytywne sygnały w obszarze finansowania nieruchomości i choć droga przed nami jest jeszcze długa, to wydaje się, że rynek powinien ustabilizować się w ciągu najbliższych 12-18 miesięcy.” – dodaje Tomasz Kasperowicz.

Colliers International

inwestycje.pl

Mieszkanie - kto da więcej?

Mieszkanie po raz pierwszy, po raz drugi, po raz trzeci... Sprzedane! Już na jesieni niektórzy polscy deweloperzy wystawią mieszkania na aukcjach. Aukcje tego typu są szczególnie popularne m.in. w Stanach Zjednoczonych. O tym, czy mają szanse przyjąć się również w Polsce, mówi Ewa Perkowska - specjalista ds. nieruchomości firmy Budimex Nieruchomości.

Przepis na aukcje wydaje się być prosty: deweloper wystawia na licytacji nieruchomość po atrakcyjnej cenie - nawet do 40% niższej niż standardowa. Licytacja odbywa się na prawach zwykłej aukcji, tyle że w obecności notariusza, który już na miejscu potwierdza nabycie nieruchomości. Warunkiem przystąpienia do aukcji jest wpłacenie opłaty notarialnej, która podlega zwrotowi w razie jej przegrania.

Według Ewy Perkowskiej, specjalisty z firmy Budimex Nieruchomości, powodzenie takich aukcji na polskim rynku nieruchomości będzie zależało od kilku czynników.

    * Wiedza. Potencjalni klienci mogą początkowo bać się takiej formy zakupu, dlatego należy zacząć od szerokiej akcji informacyjnej mającej na celu wyjaśnienie, czym jest aukcja i jakie prawa nią rządzą.
    * Przejrzystość. Aukcja musi być przejrzysta, dlatego należy szczegółowo dopracować procedurę jej prowadzenia. Wtedy dla wszystkich jej uczestników będzie jasne, że podczas aukcji na jakich zasadach dochodzi do transakcji.
    * Oferta. Klienci będą brali udział w aukcjach dopiero wtedy, kiedy oferta licytowanych nieruchomości będzie bogata. Dodatkowo, lista mieszkań powinna być dużo wcześniej upubliczniona, co pozwoli zainteresowanym obejrzeć licytowane nieruchomości i sprawdzić je pod względem formalnym.

- Analiza przebiegu pierwszych aukcji pozwoli nam na spokojną ocenę, czy ten kanał dystrybucji ma szansę przyjąć się w Polsce. Dopiero wtedy podejmiemy decyzję o przystąpieniu do tej formy sprzedaży - mówi Ewa Perkowska z firmy Budimex Nieruchomości.

A czy zdobędą one popularność? - W tej kwestii decydujący głos będą mieli nabywcy. Być może za kilka lat mieszkania będzie można kupić od dewelopera na portalach aukcyjnych - dodaje Ewa Perkowska.

BUDIMEX

inwestycje.pl

Mieszkanie - kto da więcej?

Mieszkanie po raz pierwszy, po raz drugi, po raz trzeci... Sprzedane! Już na jesieni niektórzy polscy deweloperzy wystawią mieszkania na aukcjach. Aukcje tego typu są szczególnie popularne m.in. w Stanach Zjednoczonych. O tym, czy mają szanse przyjąć się również w Polsce, mówi Ewa Perkowska - specjalista ds. nieruchomości firmy Budimex Nieruchomości.

Przepis na aukcje wydaje się być prosty: deweloper wystawia na licytacji nieruchomość po atrakcyjnej cenie - nawet do 40% niższej niż standardowa. Licytacja odbywa się na prawach zwykłej aukcji, tyle że w obecności notariusza, który już na miejscu potwierdza nabycie nieruchomości. Warunkiem przystąpienia do aukcji jest wpłacenie opłaty notarialnej, która podlega zwrotowi w razie jej przegrania.

Według Ewy Perkowskiej, specjalisty z firmy Budimex Nieruchomości, powodzenie takich aukcji na polskim rynku nieruchomości będzie zależało od kilku czynników.

    * Wiedza. Potencjalni klienci mogą początkowo bać się takiej formy zakupu, dlatego należy zacząć od szerokiej akcji informacyjnej mającej na celu wyjaśnienie, czym jest aukcja i jakie prawa nią rządzą.
    * Przejrzystość. Aukcja musi być przejrzysta, dlatego należy szczegółowo dopracować procedurę jej prowadzenia. Wtedy dla wszystkich jej uczestników będzie jasne, że podczas aukcji na jakich zasadach dochodzi do transakcji.
    * Oferta. Klienci będą brali udział w aukcjach dopiero wtedy, kiedy oferta licytowanych nieruchomości będzie bogata. Dodatkowo, lista mieszkań powinna być dużo wcześniej upubliczniona, co pozwoli zainteresowanym obejrzeć licytowane nieruchomości i sprawdzić je pod względem formalnym.

- Analiza przebiegu pierwszych aukcji pozwoli nam na spokojną ocenę, czy ten kanał dystrybucji ma szansę przyjąć się w Polsce. Dopiero wtedy podejmiemy decyzję o przystąpieniu do tej formy sprzedaży - mówi Ewa Perkowska z firmy Budimex Nieruchomości.

A czy zdobędą one popularność? - W tej kwestii decydujący głos będą mieli nabywcy. Być może za kilka lat mieszkania będzie można kupić od dewelopera na portalach aukcyjnych - dodaje Ewa Perkowska.

BUDIMEX

inwestycje.pl

W Łodzi otwarto centrum usługowe Fujitsu

21 lipca br. odbyło się oficjalne otwarcie Centrum Usług Informatycznych Fujitsu Services. Jest to największa tegoroczna inwestycja zagraniczna w Łodzi. Na uroczystość przybyli przedstawiciele Fujitsu z Niemiec, Wielkiej Brytanii i Portugalii, gdzie działają już podobne centra. Obecny był też Sławomir Majman – Prezes Zarządu PAIiIZ S.A.

Firma działa w Łodzi od początku bieżącego roku i obecnie zatrudnia 60 osób. W ciągu trzech lat planuje pozyskać 450 nowych pracowników płynnie posługujących się językami obcymi.

Fujitsu jest jedną z największych firm branży komputerowej na świecie. Jej łódzki oddział, Fujitsu Services zajmuje się technicznym wsparciem klienta. Firma, zgodnie ze strategią rozwoju klastra w Łodzi, należy do priorytetowego dla miasta sektora IT i BPO (Business Proces Offshoring – usług okołobiznesowych). Pierwszym tego typu projektem inwestycyjnym w Łodzi było centrum finansowo-księgowe Philipsa. Fujitsu Services otworzyło w Łodzi swoje drugie w Europie, obok Lizbony, centrum obsługi klienta.

- Klienci będą mogli zadzwonić do naszego centrum telefonicznego, jeśli będą mieć jakieś problemy z oprogramowaniem – wyjaśniła Honorata Broniarz z Fujitsu Services. - Nasi klienci to osoby z sektora usług finansowych, ubezpieczeń, agencje prasowe, linie lotnicze, sklepy.

Paul Tasker, Marek Cieślak, Sławomir Majman, Włodzimierz Tomaszewski, Benno Zollner, Teresa Białecka-Krawczyk.

Prace nad pozyskaniem projektu dla Łodzi, wspieranego przez PAIiIZ oraz ŁSSE, trwały od października 2007 r. Dave Deane, dyrektor zarządzający łódzkiego ośrodka Fujitsu, powiedział, że Łódź jest doskonałym miejscem do inwestowania. Potwierdza to decyzja o kolejnym przedsięwzięciu koncernu w tym mieście. Łódź oferuje również konkurencyjne koszty prowadzenia działalności i umożliwia świadczenie usług równolegle z dotychczasowym centrum Fujitsu działającym w Lizbonie.

Fujitsu już rekrutuje nowych pracowników do pracy w centrum, które będzie obsługiwać klientów z Europy Środkowej, Wschodniej i ze Skandynawii. Pracę w nim ma znaleźć około 520 osób. Celem firmy jest uruchomienie pracy w trybie zmianowym, tak aby zapewnić całodobową obsługę klientów. Podczas rekrutacji sprawdzana jest znajomość języków obcych, głównie niemieckiego, czeskiego, duńskiego oraz specjalistyczna wiedza z dziedziny obsługi komputera i Internetu.

PAIiIZ

inwestycje.pl

W Łodzi otwarto centrum usługowe Fujitsu

21 lipca br. odbyło się oficjalne otwarcie Centrum Usług Informatycznych Fujitsu Services. Jest to największa tegoroczna inwestycja zagraniczna w Łodzi. Na uroczystość przybyli przedstawiciele Fujitsu z Niemiec, Wielkiej Brytanii i Portugalii, gdzie działają już podobne centra. Obecny był też Sławomir Majman – Prezes Zarządu PAIiIZ S.A.

Firma działa w Łodzi od początku bieżącego roku i obecnie zatrudnia 60 osób. W ciągu trzech lat planuje pozyskać 450 nowych pracowników płynnie posługujących się językami obcymi.

Fujitsu jest jedną z największych firm branży komputerowej na świecie. Jej łódzki oddział, Fujitsu Services zajmuje się technicznym wsparciem klienta. Firma, zgodnie ze strategią rozwoju klastra w Łodzi, należy do priorytetowego dla miasta sektora IT i BPO (Business Proces Offshoring – usług okołobiznesowych). Pierwszym tego typu projektem inwestycyjnym w Łodzi było centrum finansowo-księgowe Philipsa. Fujitsu Services otworzyło w Łodzi swoje drugie w Europie, obok Lizbony, centrum obsługi klienta.

- Klienci będą mogli zadzwonić do naszego centrum telefonicznego, jeśli będą mieć jakieś problemy z oprogramowaniem – wyjaśniła Honorata Broniarz z Fujitsu Services. - Nasi klienci to osoby z sektora usług finansowych, ubezpieczeń, agencje prasowe, linie lotnicze, sklepy.

Paul Tasker, Marek Cieślak, Sławomir Majman, Włodzimierz Tomaszewski, Benno Zollner, Teresa Białecka-Krawczyk.

Prace nad pozyskaniem projektu dla Łodzi, wspieranego przez PAIiIZ oraz ŁSSE, trwały od października 2007 r. Dave Deane, dyrektor zarządzający łódzkiego ośrodka Fujitsu, powiedział, że Łódź jest doskonałym miejscem do inwestowania. Potwierdza to decyzja o kolejnym przedsięwzięciu koncernu w tym mieście. Łódź oferuje również konkurencyjne koszty prowadzenia działalności i umożliwia świadczenie usług równolegle z dotychczasowym centrum Fujitsu działającym w Lizbonie.

Fujitsu już rekrutuje nowych pracowników do pracy w centrum, które będzie obsługiwać klientów z Europy Środkowej, Wschodniej i ze Skandynawii. Pracę w nim ma znaleźć około 520 osób. Celem firmy jest uruchomienie pracy w trybie zmianowym, tak aby zapewnić całodobową obsługę klientów. Podczas rekrutacji sprawdzana jest znajomość języków obcych, głównie niemieckiego, czeskiego, duńskiego oraz specjalistyczna wiedza z dziedziny obsługi komputera i Internetu.

PAIiIZ

inwestycje.pl

Wicepremierzy Polski i Czech o skutecznej współpracy gospodarczej

Współpraca na forum Unii Europejskiej oraz w sektorze energetycznym to główne tematy omawiane podczas spotkania wicepremiera, ministra gospodarki Waldemara Pawlaka z wicepremierem, ministrem spraw zagranicznych Czech Janem Kohoutem. Rozmowy odbyły się 30 lipca br. w Warszawie.

Wicepremier Pawlak docenił efektywną współpracę polsko-czeską. – Dzięki temu, żemamy podobne poglądy, w wielu sprawach możemy podejmować skuteczne inicjatywy – podkreślił. – Przykładem tego jest owocna współpraca nad pakietem klimatycznym – dodał.

Minister gospodarki zaznaczył, że szczególnie korzystne może być współdziałanie obu krajów w dziedzinie bezpieczeństwa energetycznego. – Popieram wszelkie inicjatywy, także regionalne, które uniezależnią Europę od dostaw surowców energetycznych i zapewnią dostęp do alternatywnych źródeł energii - powiedział. – Mam tu na myśli m.in. budowę połączeń energetycznych między naszymi krajami – dodał.

Wicepremier Jan Kohout podkreślił, że czeski rząd będzie wspierał działania na rzecz dywersyfikacji źródeł energii w UE. - Jesteśmy otwarci na współpracą m.in. w dziedzinie energetyki jądrowej – zaznaczył. – Możemy zaoferować Polsce wsparcie w zakresie kształcenia kadr i współpracę instytucji naukowych – dodał.

Wicepremier Kohout zaznaczył, że czeski koncern CEZ jest zainteresowany udziałem w prywatyzacji przedsiębiorstw sektora energetycznego w Polsce.

Wiceszef polskiego rządu poinformował, że w ramach rządowego projektu prywatyzacji resort gospodarki pracuje nad upowszechnieniem własności pracowniczo-menedżerskiej.Chcemy, aby pracownicy mięli swój udział we własności firm, tak by nie liczyć we tej kwestii tylko na inwestorów branżowych czy finansowych – wyjaśnił.

Czeski minister zaoferował także pomoc i wymianę doświadczeń w związku z przygotowaniami Polski do Prezydencji w Unii Europejskiej.

W spotkaniu uczestniczyli również m.in.: ambasador Polski w Pradze Jan Pastwa, ambasador Czech w Polsce Jan Sechter, oraz przedstawiciele polskiego Ministerstwa Gospodarki i czeskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych

Czechy są jednym z najważniejszych partnerów gospodarczych Polski.
Pod względem eksportu nasi południowi sąsiedzi zajmują 5 miejsce. Z kolei Polska jest 3 partnerem gospodarczym Czech.

W 2008 r. polsko-czeskie obroty handlowe osiągnęły wartość ponad 11 mld euro i wykazują wysokie, dodatnie saldo. Najczęściej importujemy do Czech metale, produkty mineralne, maszyny i urządzenia, produkty przemysłu chemicznego oraz tworzywa sztuczne. Coraz większy udział mają produkty spożywcze. W imporcie z Czech dominują: metale i wyroby z nich, maszyny i urządzenia, pojazdy, tworzywa sztuczne i wyroby przemysłu chemicznego.

Źródło: Ministerstwo Gospodarki

inwestycje.pl

Wicepremierzy Polski i Czech o skutecznej współpracy gospodarczej

Współpraca na forum Unii Europejskiej oraz w sektorze energetycznym to główne tematy omawiane podczas spotkania wicepremiera, ministra gospodarki Waldemara Pawlaka z wicepremierem, ministrem spraw zagranicznych Czech Janem Kohoutem. Rozmowy odbyły się 30 lipca br. w Warszawie.

Wicepremier Pawlak docenił efektywną współpracę polsko-czeską. – Dzięki temu, żemamy podobne poglądy, w wielu sprawach możemy podejmować skuteczne inicjatywy – podkreślił. – Przykładem tego jest owocna współpraca nad pakietem klimatycznym – dodał.

Minister gospodarki zaznaczył, że szczególnie korzystne może być współdziałanie obu krajów w dziedzinie bezpieczeństwa energetycznego. – Popieram wszelkie inicjatywy, także regionalne, które uniezależnią Europę od dostaw surowców energetycznych i zapewnią dostęp do alternatywnych źródeł energii - powiedział. – Mam tu na myśli m.in. budowę połączeń energetycznych między naszymi krajami – dodał.

Wicepremier Jan Kohout podkreślił, że czeski rząd będzie wspierał działania na rzecz dywersyfikacji źródeł energii w UE. - Jesteśmy otwarci na współpracą m.in. w dziedzinie energetyki jądrowej – zaznaczył. – Możemy zaoferować Polsce wsparcie w zakresie kształcenia kadr i współpracę instytucji naukowych – dodał.

Wicepremier Kohout zaznaczył, że czeski koncern CEZ jest zainteresowany udziałem w prywatyzacji przedsiębiorstw sektora energetycznego w Polsce.

Wiceszef polskiego rządu poinformował, że w ramach rządowego projektu prywatyzacji resort gospodarki pracuje nad upowszechnieniem własności pracowniczo-menedżerskiej.Chcemy, aby pracownicy mięli swój udział we własności firm, tak by nie liczyć we tej kwestii tylko na inwestorów branżowych czy finansowych – wyjaśnił.

Czeski minister zaoferował także pomoc i wymianę doświadczeń w związku z przygotowaniami Polski do Prezydencji w Unii Europejskiej.

W spotkaniu uczestniczyli również m.in.: ambasador Polski w Pradze Jan Pastwa, ambasador Czech w Polsce Jan Sechter, oraz przedstawiciele polskiego Ministerstwa Gospodarki i czeskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych

Czechy są jednym z najważniejszych partnerów gospodarczych Polski.
Pod względem eksportu nasi południowi sąsiedzi zajmują 5 miejsce. Z kolei Polska jest 3 partnerem gospodarczym Czech.

W 2008 r. polsko-czeskie obroty handlowe osiągnęły wartość ponad 11 mld euro i wykazują wysokie, dodatnie saldo. Najczęściej importujemy do Czech metale, produkty mineralne, maszyny i urządzenia, produkty przemysłu chemicznego oraz tworzywa sztuczne. Coraz większy udział mają produkty spożywcze. W imporcie z Czech dominują: metale i wyroby z nich, maszyny i urządzenia, pojazdy, tworzywa sztuczne i wyroby przemysłu chemicznego.

Źródło: Ministerstwo Gospodarki

inwestycje.pl

Polska wciąż atrakcyjna dla inwestorów

Czas kryzysu zweryfikował atrakcyjność gospodarek na świecie. Według badania UNCTAD wśród krajów, które nie uległy skutkom globalnego załamania gospodarczego jest Polska plasująca się w pierwszej piętnastce najlepszych krajów dla bezpośrednich inwestycji zagranicznych.

Światowa organizacja UNCTAD 22 lipca br. opublikowała coroczną ankietę „World  Investment Prospects Survey 2009-2011”. W tegorocznym badaniu Polska znalazła się w czołówce państw najbardziej atrakcyjnych dla inwestycji zagranicznych. Wśród 15 najlepiej ocenionych krajów pod względem czynników sprzyjających rozwojowi BIZ, Polska jest jedynym reprezentantem Europy Środkowo-Wschodniej. Z Europy Zachodniej najwyższe oceny otrzymały Niemcy, Francja i Wielka Brytania.

Na ogólną ocenę kraju pod względem atrakcyjności inwestycyjnej składało się 13 kategorii. W kilku z nich Polska zdobyła wysokie noty i zdecydowanie przekroczyła wyniki średniej światowej. Respondenci najlepiej ocenili wielkość i skalę wzrostu polskiego rynku. W tych kategoriach wysokie miejsca otrzymały również  państwa BRIC, Indonezja, Niemcy, Wietnam i Tajlandia. Ankietowani docenili również polski system zachęt inwestycyjnych oraz dostęp do zagranicznych rynków.

rankingu na najbardziej atrakcyjne miejsce do inwestowania, wśród 30 najczęściej wymienianych krajów, jedynie Polska i Czechy reprezentowały nowe państwa członkowskie UE. Polska zajęła bardzo wysokie 11 miejsce.

Coroczna ankieta UNCTAD została przeprowadzona w pierwszej połowie br.  Wzięło w niej udział 241 korporacji transnarodowych. (UNCTAD/ PAIiIZ)

Źródło: PAIiIZ

interia.pl

Polska wciąż atrakcyjna dla inwestorów

Czas kryzysu zweryfikował atrakcyjność gospodarek na świecie. Według badania UNCTAD wśród krajów, które nie uległy skutkom globalnego załamania gospodarczego jest Polska plasująca się w pierwszej piętnastce najlepszych krajów dla bezpośrednich inwestycji zagranicznych.

Światowa organizacja UNCTAD 22 lipca br. opublikowała coroczną ankietę „World  Investment Prospects Survey 2009-2011”. W tegorocznym badaniu Polska znalazła się w czołówce państw najbardziej atrakcyjnych dla inwestycji zagranicznych. Wśród 15 najlepiej ocenionych krajów pod względem czynników sprzyjających rozwojowi BIZ, Polska jest jedynym reprezentantem Europy Środkowo-Wschodniej. Z Europy Zachodniej najwyższe oceny otrzymały Niemcy, Francja i Wielka Brytania.

Na ogólną ocenę kraju pod względem atrakcyjności inwestycyjnej składało się 13 kategorii. W kilku z nich Polska zdobyła wysokie noty i zdecydowanie przekroczyła wyniki średniej światowej. Respondenci najlepiej ocenili wielkość i skalę wzrostu polskiego rynku. W tych kategoriach wysokie miejsca otrzymały również  państwa BRIC, Indonezja, Niemcy, Wietnam i Tajlandia. Ankietowani docenili również polski system zachęt inwestycyjnych oraz dostęp do zagranicznych rynków.

rankingu na najbardziej atrakcyjne miejsce do inwestowania, wśród 30 najczęściej wymienianych krajów, jedynie Polska i Czechy reprezentowały nowe państwa członkowskie UE. Polska zajęła bardzo wysokie 11 miejsce.

Coroczna ankieta UNCTAD została przeprowadzona w pierwszej połowie br.  Wzięło w niej udział 241 korporacji transnarodowych. (UNCTAD/ PAIiIZ)

Źródło: PAIiIZ

interia.pl

Umowa z syndykiem ratuje ulgę

Na początku maja krakowski sąd ogłosił upadłość firmy budowlanej Leopard. Pod koniec czerwca tak samo skończyła się działalność spółdzielni Dom 2000 Brzeziny. Dla klientów deweloperów ich upadłość oznacza tylko jedno: kłopoty. Umowy przedwstępne nie gwarantują im prawa do nabycia mieszkania. Mieszkanie może sprzedać syndyk.

Jednak okazuje się, że syndyka nie można zmusić do podpisania właściwego aktu notarialnego, nawet jeśli cena została zapłacona w 100 proc. Dla osób, które na mieszkanie zaciągnęły kredyt i liczyły na ulgę odsetkową, oznacza to utratę prawa do odliczenia. Tylko podpisanie umowy ostatecznej sprzedaży pozwala na rozpoczęcie odliczania odsetek. W innych przypadkach nawet jeśli uda się odzyskać pieniądze wpłacone na mieszkanie, na odzyskanie ulgi szans nie ma.

Wiele osób pod koniec 2006 roku zaciągało kredyt na inwestycje z bardzo długim terminem realizacji. Chodziło o to, żeby zdążyć przed likwidacją ulgi odsetkowej. Osoby, które w latach 2002-2006 zaciągnęły kredyty (pożyczki) mieszkaniowe, mają prawo do korzystania z ulgi po jej likwidacji. Ulga polega na odliczeniu od dochodu odsetek od zaciągniętego kredytu na cele mieszkaniowe.

- Podatnicy zachowali prawo do kontynuacji ulgi nie dłużej niż do końca roku 2027 - przypomina Piotr Trybała, partner w kancelarii KPT Doradcy Podatkowi. Ponieważ o nabyciu prawa do odliczenia decydowała data podpisania kredytu, podatnicy nie przejmowali się, że mieszkanie zostanie ukończone w latach późniejszych. Problem zaczął się wraz z nadejściem kryzysu.

Aleksandra Tarka

interia.pl

Umowa z syndykiem ratuje ulgę

Na początku maja krakowski sąd ogłosił upadłość firmy budowlanej Leopard. Pod koniec czerwca tak samo skończyła się działalność spółdzielni Dom 2000 Brzeziny. Dla klientów deweloperów ich upadłość oznacza tylko jedno: kłopoty. Umowy przedwstępne nie gwarantują im prawa do nabycia mieszkania. Mieszkanie może sprzedać syndyk.

Jednak okazuje się, że syndyka nie można zmusić do podpisania właściwego aktu notarialnego, nawet jeśli cena została zapłacona w 100 proc. Dla osób, które na mieszkanie zaciągnęły kredyt i liczyły na ulgę odsetkową, oznacza to utratę prawa do odliczenia. Tylko podpisanie umowy ostatecznej sprzedaży pozwala na rozpoczęcie odliczania odsetek. W innych przypadkach nawet jeśli uda się odzyskać pieniądze wpłacone na mieszkanie, na odzyskanie ulgi szans nie ma.

Wiele osób pod koniec 2006 roku zaciągało kredyt na inwestycje z bardzo długim terminem realizacji. Chodziło o to, żeby zdążyć przed likwidacją ulgi odsetkowej. Osoby, które w latach 2002-2006 zaciągnęły kredyty (pożyczki) mieszkaniowe, mają prawo do korzystania z ulgi po jej likwidacji. Ulga polega na odliczeniu od dochodu odsetek od zaciągniętego kredytu na cele mieszkaniowe.

- Podatnicy zachowali prawo do kontynuacji ulgi nie dłużej niż do końca roku 2027 - przypomina Piotr Trybała, partner w kancelarii KPT Doradcy Podatkowi. Ponieważ o nabyciu prawa do odliczenia decydowała data podpisania kredytu, podatnicy nie przejmowali się, że mieszkanie zostanie ukończone w latach późniejszych. Problem zaczął się wraz z nadejściem kryzysu.

Aleksandra Tarka

interia.pl

PPP w nieruchomościach

Nie od dziś wiadomo, że dobra współpraca przynosi dorodne owoce. Kiedy jednak proponuje się współdziałanie podmiotu publicznego z podmiotem prywatnym w zakresie różnych przedsięwzięć, entuzjazmu raczej nie widać.

Partnerstwo publiczno-prywatne funkcjonuje już w wielu rozwiniętych krajach. U nas jednak wciąż uważane jest za niekonwencjonalną metodę finansowania projektów. Potrzeby mamy ogromne, środków na ich realizację wciąż bardzo mało. Może więc najwyższa pora przekonać się do współpracy i rozwijać ideę PPP w ważnych dziedzinach życia społeczno-gospodarczego?

Dyskusja na temat stanu finansów publicznych w Polsce trwa właściwie nieustannie. Ostatnio, w obliczu kryzysu światowego, jest szczególnie gorliwa. Już teraz wiemy, że dochody będą dużo niższe niż zaplanowano. Deficyt budżetu państwa na koniec maja 2009r. wyniósł 16,4 mld zł, co stanowi 90,2 proc. deficytu zaplanowanego w tegorocznej ustawie budżetowej. Istnieje coraz większe niebezpieczeństwo przekroczenia tzw. drugiego progu ostrożnościowego co mogłoby skutkować zdecydowanym ograniczeniem wydatków. To z kolei może wstrzymać rozpoczęte inwestycje i zagrozić wielu planowanym inicjatywom. A przed nami przecież ważne wydarzenie - organizacja Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej.

Stan infrastruktury w Polsce jest niezbyt zadowalający. Braki w tym zakresie są charakterystyczne dla krajów należących dawniej do grupy państw socjalistycznych. Dodatkowo, ze względu na niewłaściwe zarządzanie, urządzenia infrastrukturalne odznaczają się dużym zużyciem. Potrzeby są więc bardzo duże i nie sposób, by ich finansowanie w całości udźwignął budżet państwa. A przeciąganie w czasie realizacji dość pilnych projektów odbija się bardzo negatywnie na całym kraju. Tak więc dziś mamy sytuację, w której wybiera się inwestycje, które muszą zostać zrealizowane natychmiast ze względu na organizację jakiegoś wydarzenia bądź ze względów bezpieczeństwa. Inne, choć również ważne, zadania zostają odłożone i tym sposobem nawarstwiają się problemy związane z ogólnie pojętą infrastrukturą.

Partnerstwo publiczno-prywatne zazwyczaj stosowane jest w obszarze energetyki, komunikacji oraz w sektorze wodno-sanitarnym. Idea ta może być jednak z powodzeniem wykorzystana także w budownictwie mieszkaniowym. Samorządy gminne, na które nałożony został obowiązek zapewnienia lokali socjalnych i lokali zamiennych, a także zaspokajania potrzeb mieszkaniowych gospodarstw domowych o niskich dochodach, z powodu braku środków budżetowych bądź przeznaczania ich na inne cele bardzo często nie są w stanie wywiązać się z tego zadania publicznego. Samorządy rozwiązują problem mieszkaniowy uboższej bądź dotkniętej zdarzeniami losowymi warstwy społeczeństwa w sposób doraźny. Długa lista oczekiwań na mieszkania socjalne oraz udzielanie schronienia w hotelach na czas remontu lub znalezienia odpowiedniego mieszkania gospodarstwom domowym, które utraciły swój lokal wskutek katastrofalnych wydarzeń jest na porządku dziennym.

Sposobem na odciążenie gminnego budżetu i jednoczesną realizację budownictwa mieszkaniowego może być zastosowanie wspólnego (publiczno-prywatnego) zamierzenia inwestycyjnego. Wkładem partnera prywatnego (dewelopera) byłaby gotówka, stanowiąca wkład własny przedsięwzięcia, oraz wszelkie prace związane z procesem inwestycyjnym, natomiast gmina wniosłaby aport rzeczowy w postaci uzbrojonego terenu. Każda ze stron ma inne interesy na względzie, więc bardzo ważne jest wypracowanie modelu korzystnego dla obu stron. Idea ta ma tym większą szansę na wpisanie się w polskie warunki, im więcej będzie dobrych przykładów współpracy osiągniętych w ramach PPP. A to będzie możliwe przede wszystkim wtedy, jeśli pokonana zostanie wzajemna nieufność przedstawicieli świata gospodarczego i władz publicznych. Dobre chęci to już połowa sukcesu.

Małgorzata Kędzierska-Urbaniak

interia.pl

PPP w nieruchomościach

Nie od dziś wiadomo, że dobra współpraca przynosi dorodne owoce. Kiedy jednak proponuje się współdziałanie podmiotu publicznego z podmiotem prywatnym w zakresie różnych przedsięwzięć, entuzjazmu raczej nie widać.

Partnerstwo publiczno-prywatne funkcjonuje już w wielu rozwiniętych krajach. U nas jednak wciąż uważane jest za niekonwencjonalną metodę finansowania projektów. Potrzeby mamy ogromne, środków na ich realizację wciąż bardzo mało. Może więc najwyższa pora przekonać się do współpracy i rozwijać ideę PPP w ważnych dziedzinach życia społeczno-gospodarczego?

Dyskusja na temat stanu finansów publicznych w Polsce trwa właściwie nieustannie. Ostatnio, w obliczu kryzysu światowego, jest szczególnie gorliwa. Już teraz wiemy, że dochody będą dużo niższe niż zaplanowano. Deficyt budżetu państwa na koniec maja 2009r. wyniósł 16,4 mld zł, co stanowi 90,2 proc. deficytu zaplanowanego w tegorocznej ustawie budżetowej. Istnieje coraz większe niebezpieczeństwo przekroczenia tzw. drugiego progu ostrożnościowego co mogłoby skutkować zdecydowanym ograniczeniem wydatków. To z kolei może wstrzymać rozpoczęte inwestycje i zagrozić wielu planowanym inicjatywom. A przed nami przecież ważne wydarzenie - organizacja Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej.

Stan infrastruktury w Polsce jest niezbyt zadowalający. Braki w tym zakresie są charakterystyczne dla krajów należących dawniej do grupy państw socjalistycznych. Dodatkowo, ze względu na niewłaściwe zarządzanie, urządzenia infrastrukturalne odznaczają się dużym zużyciem. Potrzeby są więc bardzo duże i nie sposób, by ich finansowanie w całości udźwignął budżet państwa. A przeciąganie w czasie realizacji dość pilnych projektów odbija się bardzo negatywnie na całym kraju. Tak więc dziś mamy sytuację, w której wybiera się inwestycje, które muszą zostać zrealizowane natychmiast ze względu na organizację jakiegoś wydarzenia bądź ze względów bezpieczeństwa. Inne, choć również ważne, zadania zostają odłożone i tym sposobem nawarstwiają się problemy związane z ogólnie pojętą infrastrukturą.

Partnerstwo publiczno-prywatne zazwyczaj stosowane jest w obszarze energetyki, komunikacji oraz w sektorze wodno-sanitarnym. Idea ta może być jednak z powodzeniem wykorzystana także w budownictwie mieszkaniowym. Samorządy gminne, na które nałożony został obowiązek zapewnienia lokali socjalnych i lokali zamiennych, a także zaspokajania potrzeb mieszkaniowych gospodarstw domowych o niskich dochodach, z powodu braku środków budżetowych bądź przeznaczania ich na inne cele bardzo często nie są w stanie wywiązać się z tego zadania publicznego. Samorządy rozwiązują problem mieszkaniowy uboższej bądź dotkniętej zdarzeniami losowymi warstwy społeczeństwa w sposób doraźny. Długa lista oczekiwań na mieszkania socjalne oraz udzielanie schronienia w hotelach na czas remontu lub znalezienia odpowiedniego mieszkania gospodarstwom domowym, które utraciły swój lokal wskutek katastrofalnych wydarzeń jest na porządku dziennym.

Sposobem na odciążenie gminnego budżetu i jednoczesną realizację budownictwa mieszkaniowego może być zastosowanie wspólnego (publiczno-prywatnego) zamierzenia inwestycyjnego. Wkładem partnera prywatnego (dewelopera) byłaby gotówka, stanowiąca wkład własny przedsięwzięcia, oraz wszelkie prace związane z procesem inwestycyjnym, natomiast gmina wniosłaby aport rzeczowy w postaci uzbrojonego terenu. Każda ze stron ma inne interesy na względzie, więc bardzo ważne jest wypracowanie modelu korzystnego dla obu stron. Idea ta ma tym większą szansę na wpisanie się w polskie warunki, im więcej będzie dobrych przykładów współpracy osiągniętych w ramach PPP. A to będzie możliwe przede wszystkim wtedy, jeśli pokonana zostanie wzajemna nieufność przedstawicieli świata gospodarczego i władz publicznych. Dobre chęci to już połowa sukcesu.

Małgorzata Kędzierska-Urbaniak

interia.pl

Poprawa na amerykańskim rynku nieruchomości

Wiele wskazuje na to, że na amerykańskim rynku nieruchomości mamy do czynienia z ożywieniem. Nie tylko spada dynamika deprecjacji cen domów i mieszkań w ujęciu rok do roku, ale również wzrasta liczba sprzedanych domów na rynku wtórnym.

W czerwcu wyniosła ona 384 tys., wobec 346 tys. w maju. Poprawa w sektorze nieruchomości będzie miała kluczowe znaczenie dla ożywienia gospodarczego, albowiem poprawi bilanse banków, w kontekście jakości udzielonych kredytów hipotecznych.

Zaufanie konsumentów wciąż słabe

We wtorek poznaliśmy odczyt indeksu zaufania konsumentów - Conference Board. Odczyt na poziomie 46,6 pkt. był znacząco gorszy od oczekiwań, które wynosiły 49 pkt. Tak słabe nastroje konsumenckie to efekt pogarszającej się sytuacji na rynku pracy, na co wskazywał w ostatnich wypowiedziach szef FED Ben Bernanke. Poprawa zaufania będzie kluczowa dla stymulacji tak konsumpcyjnej gospodarki jak amerykańska.

Mieszane dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku

W środku tygodnia poznaliśmy wartość zamówień na dobra trwałego użytku. Odczyt za czerwiec wyniósł -2,5 proc. m/m, wobec wzrostu o 1,3 proc. m/m w maju. Pomimo, iż spadek jest znaczący, to spowodowany był przede wszystkim malejącym popytem na środki transportu. Po wykluczeniu ich wpływu wskaźnik okazał się być sporo wyższym od prognoz.

Coraz więcej bezrobotnych

W Stanach Zjednoczonych rośnie liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Czwartkowy odczyt za ostatni tydzień wyniósł 584 tys., wobec 570 tys. prognozowanych. Rynek pracy staje się zatem coraz większą bolączką amerykańskiej gospodarki. Podobny problem ma również strefa euro. Opublikowana w piątek stopa bezrobocia na poziomie 9,4 proc., pomimo iż niższa od prognoz, to i tak jest najwyższa od 10 lat.

Deflacja w strefie euro

W piątek poznaliśmy wartość inflacji CPI w strefie euro. Jej spadek był większy od oczekiwań i wyniósł -0,6 proc. Deflacja tego poziomu zwiększa znacząco prawdopodobieństwo ponownej obniżki stóp procentowych Europejskiego Banku Centralnego. Dane nie wpłynęły jednak znacząco na główną parę walutową, albowiem taki scenariusz był już przez rynek brany pod uwagę.

Odczyt dynamiki PKB w USA

W piątek opublikowana została najistotniejsza dana makro tego tygodnia. Anualizowana dynamika PKB za II kwartał wyniosła -1 proc. Rynek oczekiwał odczytu na poziomie -1,5 proc. Bardzo mocno zrewidowana została jednak dynamika PKB za I kwartał z -5,5 proc. do -6,4 proc., co rzuca na publikację zupełnie inne światło. Widać ewidentnie, że gospodarka amerykańska przeżywała ciężkie chwile, jednak aktualnie jest dynamika spadku wyraźnie się zmniejsza. To zaś kiedy recesja dobiegnie końca pozostaje wciąż sprawą otwartą.

Korekta na głównej parze walutowej

Wyczekiwana przez analityków korekta w końcu nastąpiła i w największym stopniu dotknęła główną parę walutową. W piątek o godzinie 15.50 kurs EUR/USD wynosił 1,4143, wobec zeszłotygodniowego zamknięcia na 1,4200. Zachowanie pary w przyszłym tygodniu powinno odzwierciedlać nastroje inwestorów na rynkach kapitałowych. Jeśli optymizm powróci, to w krótkim czasie powinniśmy zbliżyć się do tak poważnych poziomów oporu jak 1,4300.

Stopy procentowe NBP bez zmian

W środę po dwudniowym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej zdecydowano o pozostawieniu stóp procentowych na niezmienionym poziomie. Stopa referencyjna NBP kolejny miesiąc wynosi 3,5 proc. Taka decyzja była oczekiwana przez rynek. Większą wagę należy zatem przywiązywać do wypowiedzi członków RPP w wywiadach po posiedzeniu. Zdaniem Mariana Nogi nie ma już pola do dalszych obniżek stóp, ze względu na fakt, iż inflacja znajduje się na granicy górnego ograniczenia widełek celu inflacyjnego. Podobny charakter miała wypowiedź Andrzeja Sławińskiego, według którego gospodarka Polski znajduje się w kluczowym momencie i w kolejnych kwartałach należy spodziewać się poprawy. Tym samym zmniejsza się potrzeba stymulowania jej poprzez dalsze obniżki stóp.

Lekkie umocnienie złotego

Ten tydzień po raz kolejny przyniósł umocnienie naszej waluty, jednak nie tak znaczące jak poprzednio. Wystąpiła bowiem w środku tygodnia niewielka korekta wzrostowa na obu głównych parach złotowych. Ostatecznie w piątek o godzinie 15:50 kursy EUR/PLN i USD/PLN wynosiły kolejno 4,1568 i 2,9370, wobec zeszłotygodniowego zamknięcia na 4,1875 i 2,9476.

Andrzej Sowiński

interia.pl

Poprawa na amerykańskim rynku nieruchomości

Wiele wskazuje na to, że na amerykańskim rynku nieruchomości mamy do czynienia z ożywieniem. Nie tylko spada dynamika deprecjacji cen domów i mieszkań w ujęciu rok do roku, ale również wzrasta liczba sprzedanych domów na rynku wtórnym.

W czerwcu wyniosła ona 384 tys., wobec 346 tys. w maju. Poprawa w sektorze nieruchomości będzie miała kluczowe znaczenie dla ożywienia gospodarczego, albowiem poprawi bilanse banków, w kontekście jakości udzielonych kredytów hipotecznych.

Zaufanie konsumentów wciąż słabe

We wtorek poznaliśmy odczyt indeksu zaufania konsumentów - Conference Board. Odczyt na poziomie 46,6 pkt. był znacząco gorszy od oczekiwań, które wynosiły 49 pkt. Tak słabe nastroje konsumenckie to efekt pogarszającej się sytuacji na rynku pracy, na co wskazywał w ostatnich wypowiedziach szef FED Ben Bernanke. Poprawa zaufania będzie kluczowa dla stymulacji tak konsumpcyjnej gospodarki jak amerykańska.

Mieszane dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku

W środku tygodnia poznaliśmy wartość zamówień na dobra trwałego użytku. Odczyt za czerwiec wyniósł -2,5 proc. m/m, wobec wzrostu o 1,3 proc. m/m w maju. Pomimo, iż spadek jest znaczący, to spowodowany był przede wszystkim malejącym popytem na środki transportu. Po wykluczeniu ich wpływu wskaźnik okazał się być sporo wyższym od prognoz.

Coraz więcej bezrobotnych

W Stanach Zjednoczonych rośnie liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Czwartkowy odczyt za ostatni tydzień wyniósł 584 tys., wobec 570 tys. prognozowanych. Rynek pracy staje się zatem coraz większą bolączką amerykańskiej gospodarki. Podobny problem ma również strefa euro. Opublikowana w piątek stopa bezrobocia na poziomie 9,4 proc., pomimo iż niższa od prognoz, to i tak jest najwyższa od 10 lat.

Deflacja w strefie euro

W piątek poznaliśmy wartość inflacji CPI w strefie euro. Jej spadek był większy od oczekiwań i wyniósł -0,6 proc. Deflacja tego poziomu zwiększa znacząco prawdopodobieństwo ponownej obniżki stóp procentowych Europejskiego Banku Centralnego. Dane nie wpłynęły jednak znacząco na główną parę walutową, albowiem taki scenariusz był już przez rynek brany pod uwagę.

Odczyt dynamiki PKB w USA

W piątek opublikowana została najistotniejsza dana makro tego tygodnia. Anualizowana dynamika PKB za II kwartał wyniosła -1 proc. Rynek oczekiwał odczytu na poziomie -1,5 proc. Bardzo mocno zrewidowana została jednak dynamika PKB za I kwartał z -5,5 proc. do -6,4 proc., co rzuca na publikację zupełnie inne światło. Widać ewidentnie, że gospodarka amerykańska przeżywała ciężkie chwile, jednak aktualnie jest dynamika spadku wyraźnie się zmniejsza. To zaś kiedy recesja dobiegnie końca pozostaje wciąż sprawą otwartą.

Korekta na głównej parze walutowej

Wyczekiwana przez analityków korekta w końcu nastąpiła i w największym stopniu dotknęła główną parę walutową. W piątek o godzinie 15.50 kurs EUR/USD wynosił 1,4143, wobec zeszłotygodniowego zamknięcia na 1,4200. Zachowanie pary w przyszłym tygodniu powinno odzwierciedlać nastroje inwestorów na rynkach kapitałowych. Jeśli optymizm powróci, to w krótkim czasie powinniśmy zbliżyć się do tak poważnych poziomów oporu jak 1,4300.

Stopy procentowe NBP bez zmian

W środę po dwudniowym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej zdecydowano o pozostawieniu stóp procentowych na niezmienionym poziomie. Stopa referencyjna NBP kolejny miesiąc wynosi 3,5 proc. Taka decyzja była oczekiwana przez rynek. Większą wagę należy zatem przywiązywać do wypowiedzi członków RPP w wywiadach po posiedzeniu. Zdaniem Mariana Nogi nie ma już pola do dalszych obniżek stóp, ze względu na fakt, iż inflacja znajduje się na granicy górnego ograniczenia widełek celu inflacyjnego. Podobny charakter miała wypowiedź Andrzeja Sławińskiego, według którego gospodarka Polski znajduje się w kluczowym momencie i w kolejnych kwartałach należy spodziewać się poprawy. Tym samym zmniejsza się potrzeba stymulowania jej poprzez dalsze obniżki stóp.

Lekkie umocnienie złotego

Ten tydzień po raz kolejny przyniósł umocnienie naszej waluty, jednak nie tak znaczące jak poprzednio. Wystąpiła bowiem w środku tygodnia niewielka korekta wzrostowa na obu głównych parach złotowych. Ostatecznie w piątek o godzinie 15:50 kursy EUR/PLN i USD/PLN wynosiły kolejno 4,1568 i 2,9370, wobec zeszłotygodniowego zamknięcia na 4,1875 i 2,9476.

Andrzej Sowiński

interia.pl

Ogrodzeni przepisami

Z reguły budowa ogrodzenia nie wymaga ani uzyskania pozwolenia, ani też zgłoszenia. Nie oznacza to jednak, że nie obowiązują nas żadne zasady i mamy pełną swobodę. W tym przypadku należy przestrzegać przepisów prawa budowlanego, nie naruszając jednocześnie tzw. prawa sąsiedzkiego.
Do budowy ogrodzenia na pewno nie będzie nam potrzebne żadne pozwolenie. Nieco inaczej sytuacja wygląda w przypadku zgłoszenia. Istnieją bowiem dwa wyjątki, o których warto pamiętać.

Zgłoszenie zamiaru budowy będzie niezbędne, jeśli ogrodzenie, po pierwsze - znajduje się od strony dróg, ulic, placów, torów kolejowych i innych miejsc publicznych, oraz po drugie - jest wyższe nie 2,20 m. W pozostałych sytuacjach trzeba będzie stosować się do przepisów zawartych w prawie budowlanym i cywilnym. Zgłoszenia nie wymaga również wzniesienie ogrodzenia tymczasowego, czyli takiego, które stanowi jedynie zabezpieczenie posesji na okres prac budowlanych.

Zgłoszenie budowy składamy właściwemu organowi administracji architektoniczno-budowlanej: staroście lub wojewodzie. Należy tu określić rodzaj, zakres i sposób wykonywania prac oraz dokładny termin ich rozpoczęcia. Niezbędne będzie również zgromadzenie odpowiednich dokumentów.

Do zgłoszenia należy dołączyć oświadczenie o prawie do dysponowania nieruchomością na cele budowlane oraz szkic lub rysunek przebiegu ogrodzenia. Jeżeli złożona dokumentacja będzie niekompletna, wówczas właściwy organ, w drodze postanowienia, nakłada na zgłaszającego obowiązek uzupełnienia jej w określonym terminie. W przypadku nieskompletowania dokumentów wojewoda lub starosta wnosi sprzeciw, a to w praktyce oznacza brak możliwości rozpoczęcia jakichkolwiek prac.

Właściwy organ ma prawo do sprzeciwu również wtedy, gdy zgłoszenie dotyczy budowy lub wykonywania robót budowlanych objętych obowiązkiem uzyskania pozwolenia, bądź też gdy budowa lub wykonywanie robót budowlanych objętych zgłoszeniem narusza ustalenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.

Zgłoszenia należy dokonać przed terminem rozpoczęcia prac budowlanych. Jeżeli w ciągu 30 dni od dnia doręczenia dokumentu właściwy organ nie wniesie - w drodze decyzji - sprzeciwu, można przystąpić do budowy, jednak nie później niż po upływie dwóch lat.

Prawo budowlane

Budowa ogrodzenia powinna być zgodna z przepisami prawa budowlanego. Tu znajdują się dokładne wymagania, których trzeba przestrzegać. Jest ich co najmniej kilka.

Żadne ogrodzenie, bez względu na to, czy dotyczy posesji prywatnej, czy publicznej, nie może stanowić zagrożenia dla osób trzecich. W związku z tym na wysokości niższej niż 1,8 m zabronione jest umieszczanie na nim ostro zakończonych elementów, np. drutu kolczastego, potłuczonego szkła lub gwoździ.

Ogrodzenie powinno być także ażurowe, co najmniej powyżej 60 cm od poziomu terenu. Ten przepis nie ma zastosowania, jeśli konieczność budowy innego płotu wynika z ustaleń miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego albo wymagań ochrony akustycznej lub warunków użytkowania działki.

Łączna powierzchnia prześwitów (otworów), umożliwiająca naturalny przepływ powietrza, powinna wynosić co najmniej 25% powierzchni ażurowej części ogrodzenia między słupami.
W przypadku każdego rodzaju ogrodzeń obowiązuje jedna zasada, jeśli chodzi o bramy i furtki. Muszą one otwierać się do wewnątrz działki, tak aby nie stwarzały zagrożenia dla ruchu pojazdów czy też pieszych. Szerokość bramy powinna wynosić co najmniej 240 cm, zaś furtki - co najmniej 90 cm. Trzeba pamiętać, że na drodze pożarowej szerokości te regulują odrębne przepisy bezpieczeństwa pożarowego.

Na terenie danej gminy mogą, ale nie muszą, bo nie dotyczy to wszystkich terenów, obowiązywać dodatkowe ograniczenia dotyczące budowy ogrodzeń. Są one zawarte w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego. Mogą nakazywać np. wykonanie ogrodzenia z określonego materiału, czy też pozostawienie otworów w ogrodzeniu w celu umożliwienia wędrówek jeżom i innym drobnym zwierzętom.

Prawo cywilne

Przed rozpoczęciem prac - oprócz prawa budowlanego - trzeba wziąć pod uwagę także przepisy prawa cywilnego. Regulują one relacje między sąsiadami i mają zapobiegać ewentualnym konfliktom. Odnoszą się m.in. do ogrodzeń znajdujących się na granicy działek i służących do wspólnego użytku.

Ogrodzenie powinno zostać wzniesione w taki sposób, aby nie zakłócało korzystania z sąsiednich nieruchomości. Zgodnie z art. 144 Kodeksu cywilnego właściciel nieruchomości powinien powstrzymywać się od działań, które by zakłócały korzystanie z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę, wynikającą ze społeczno-gospodarczego przeznaczenia nieruchomości i stosunków miejscowych.

W praktyce oznacza to mniej więcej tyle, że jeśli sąsiad wybuduje płot, który np. zasłania nam światło i nie chce tego dobrowolnie zmienić, to prawo nas chroni. Możemy wystąpić na drogę postępowania sądowego. Trzeba jednak pamiętać, że przed sądem swoje roszczenia trzeba będzie udowodnić.

Niezwykle istotną kwestią z punktu widzenia naszego budżetu jest kwestia współfinansowania ogrodzenia, a więc samego wzniesienia i późniejszego utrzymania. Można je wybudować we własnym zakresie lub też dojść do porozumienia z właścicielami graniczących z naszą posesją nieruchomości.

Błędne jest twierdzenie, że sąsiad ma obowiązek wspólnego ponoszenia kosztów budowy czy też odbudowy ogrodzenia. Niestety, nie ma i warto o tym pamiętać. Przepisy Kodeksu cywilnego nakładają na sąsiadów jedynie obowiązek wspólnego ponoszenia kosztów utrzymania już wybudowanego ogrodzenia.

Przewidziany w art. 154 § 2 Kodeksu cywilnego obowiązek ponoszenia kosztów urządzeń znajdujących się w granicy gruntów sąsiadujących nie obejmuje kosztów utrzymania lub wybudowania nowego urządzenia (uchwała SN z 24 stycznia 2002 r. III CZP 75/2001). W przypadku budowy ogrodzeń najlepszym rozwiązaniem jest dogadanie się z sąsiadami. Unikniemy wówczas nie tylko kosztów, ale i czasu.


(współpraca i konsultacja merytoryczna: prawnik, Dariusz KOSTYRA, serwis prawny www.eporady24.pl.)

money.pl

Ogrodzeni przepisami

Z reguły budowa ogrodzenia nie wymaga ani uzyskania pozwolenia, ani też zgłoszenia. Nie oznacza to jednak, że nie obowiązują nas żadne zasady i mamy pełną swobodę. W tym przypadku należy przestrzegać przepisów prawa budowlanego, nie naruszając jednocześnie tzw. prawa sąsiedzkiego.
Do budowy ogrodzenia na pewno nie będzie nam potrzebne żadne pozwolenie. Nieco inaczej sytuacja wygląda w przypadku zgłoszenia. Istnieją bowiem dwa wyjątki, o których warto pamiętać.

Zgłoszenie zamiaru budowy będzie niezbędne, jeśli ogrodzenie, po pierwsze - znajduje się od strony dróg, ulic, placów, torów kolejowych i innych miejsc publicznych, oraz po drugie - jest wyższe nie 2,20 m. W pozostałych sytuacjach trzeba będzie stosować się do przepisów zawartych w prawie budowlanym i cywilnym. Zgłoszenia nie wymaga również wzniesienie ogrodzenia tymczasowego, czyli takiego, które stanowi jedynie zabezpieczenie posesji na okres prac budowlanych.

Zgłoszenie budowy składamy właściwemu organowi administracji architektoniczno-budowlanej: staroście lub wojewodzie. Należy tu określić rodzaj, zakres i sposób wykonywania prac oraz dokładny termin ich rozpoczęcia. Niezbędne będzie również zgromadzenie odpowiednich dokumentów.

Do zgłoszenia należy dołączyć oświadczenie o prawie do dysponowania nieruchomością na cele budowlane oraz szkic lub rysunek przebiegu ogrodzenia. Jeżeli złożona dokumentacja będzie niekompletna, wówczas właściwy organ, w drodze postanowienia, nakłada na zgłaszającego obowiązek uzupełnienia jej w określonym terminie. W przypadku nieskompletowania dokumentów wojewoda lub starosta wnosi sprzeciw, a to w praktyce oznacza brak możliwości rozpoczęcia jakichkolwiek prac.

Właściwy organ ma prawo do sprzeciwu również wtedy, gdy zgłoszenie dotyczy budowy lub wykonywania robót budowlanych objętych obowiązkiem uzyskania pozwolenia, bądź też gdy budowa lub wykonywanie robót budowlanych objętych zgłoszeniem narusza ustalenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.

Zgłoszenia należy dokonać przed terminem rozpoczęcia prac budowlanych. Jeżeli w ciągu 30 dni od dnia doręczenia dokumentu właściwy organ nie wniesie - w drodze decyzji - sprzeciwu, można przystąpić do budowy, jednak nie później niż po upływie dwóch lat.

Prawo budowlane

Budowa ogrodzenia powinna być zgodna z przepisami prawa budowlanego. Tu znajdują się dokładne wymagania, których trzeba przestrzegać. Jest ich co najmniej kilka.

Żadne ogrodzenie, bez względu na to, czy dotyczy posesji prywatnej, czy publicznej, nie może stanowić zagrożenia dla osób trzecich. W związku z tym na wysokości niższej niż 1,8 m zabronione jest umieszczanie na nim ostro zakończonych elementów, np. drutu kolczastego, potłuczonego szkła lub gwoździ.

Ogrodzenie powinno być także ażurowe, co najmniej powyżej 60 cm od poziomu terenu. Ten przepis nie ma zastosowania, jeśli konieczność budowy innego płotu wynika z ustaleń miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego albo wymagań ochrony akustycznej lub warunków użytkowania działki.

Łączna powierzchnia prześwitów (otworów), umożliwiająca naturalny przepływ powietrza, powinna wynosić co najmniej 25% powierzchni ażurowej części ogrodzenia między słupami.
W przypadku każdego rodzaju ogrodzeń obowiązuje jedna zasada, jeśli chodzi o bramy i furtki. Muszą one otwierać się do wewnątrz działki, tak aby nie stwarzały zagrożenia dla ruchu pojazdów czy też pieszych. Szerokość bramy powinna wynosić co najmniej 240 cm, zaś furtki - co najmniej 90 cm. Trzeba pamiętać, że na drodze pożarowej szerokości te regulują odrębne przepisy bezpieczeństwa pożarowego.

Na terenie danej gminy mogą, ale nie muszą, bo nie dotyczy to wszystkich terenów, obowiązywać dodatkowe ograniczenia dotyczące budowy ogrodzeń. Są one zawarte w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego. Mogą nakazywać np. wykonanie ogrodzenia z określonego materiału, czy też pozostawienie otworów w ogrodzeniu w celu umożliwienia wędrówek jeżom i innym drobnym zwierzętom.

Prawo cywilne

Przed rozpoczęciem prac - oprócz prawa budowlanego - trzeba wziąć pod uwagę także przepisy prawa cywilnego. Regulują one relacje między sąsiadami i mają zapobiegać ewentualnym konfliktom. Odnoszą się m.in. do ogrodzeń znajdujących się na granicy działek i służących do wspólnego użytku.

Ogrodzenie powinno zostać wzniesione w taki sposób, aby nie zakłócało korzystania z sąsiednich nieruchomości. Zgodnie z art. 144 Kodeksu cywilnego właściciel nieruchomości powinien powstrzymywać się od działań, które by zakłócały korzystanie z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę, wynikającą ze społeczno-gospodarczego przeznaczenia nieruchomości i stosunków miejscowych.

W praktyce oznacza to mniej więcej tyle, że jeśli sąsiad wybuduje płot, który np. zasłania nam światło i nie chce tego dobrowolnie zmienić, to prawo nas chroni. Możemy wystąpić na drogę postępowania sądowego. Trzeba jednak pamiętać, że przed sądem swoje roszczenia trzeba będzie udowodnić.

Niezwykle istotną kwestią z punktu widzenia naszego budżetu jest kwestia współfinansowania ogrodzenia, a więc samego wzniesienia i późniejszego utrzymania. Można je wybudować we własnym zakresie lub też dojść do porozumienia z właścicielami graniczących z naszą posesją nieruchomości.

Błędne jest twierdzenie, że sąsiad ma obowiązek wspólnego ponoszenia kosztów budowy czy też odbudowy ogrodzenia. Niestety, nie ma i warto o tym pamiętać. Przepisy Kodeksu cywilnego nakładają na sąsiadów jedynie obowiązek wspólnego ponoszenia kosztów utrzymania już wybudowanego ogrodzenia.

Przewidziany w art. 154 § 2 Kodeksu cywilnego obowiązek ponoszenia kosztów urządzeń znajdujących się w granicy gruntów sąsiadujących nie obejmuje kosztów utrzymania lub wybudowania nowego urządzenia (uchwała SN z 24 stycznia 2002 r. III CZP 75/2001). W przypadku budowy ogrodzeń najlepszym rozwiązaniem jest dogadanie się z sąsiadami. Unikniemy wówczas nie tylko kosztów, ale i czasu.


(współpraca i konsultacja merytoryczna: prawnik, Dariusz KOSTYRA, serwis prawny www.eporady24.pl.)

money.pl

Przybywa luksusowych hoteli. Branża ma się dobrze

W drugim kwartale 2009 w Polsce otwartych zostało pięć nowych, cztero- i pięciogwiazdkowych obiektów.

Jak podkreślają analitycy firmy doradczej Cushman & Wakefield dużym wydarzeniem była pierwsza w tym roku transakcja sprzedaży prestiżowego hotelu w Polsce. Jej przedmiotem był pięciogwiazdkowy Hotel Radisson Blu w Krakowie. To obiekt istniejący od 5 lat.

Wykorzystanie pokoi w hotelach wzrosło w stosunku do pierwszego kwartału. Zdaniem analityków C & W można było się tego  spodziewać, ponieważ maj i czerwiec są zwykle najlepszymi miesiącami pierwszej połowy roku dla obiektów hotelowych.

Kryteria przyznawania przez banki środków na finansowanie inwestycji hotelowych nie uległy zmianie, banki nadal nie rezygnują z wysokich wymogów stawianych potencjalnym kredytobiorcom.

 We Wrocławiu otwarty został stylowy 121 pokojowy Hotel Monopol (sieć Likus) i jest to dopiero trzeci - po Hotelu Sofitel i Radisson Blu - pięciogwiazdkowiec w tym mieście.

Łódź natomiast doczekała się pierwszego hotelu czterogwiazdkowego, 278-pokojowego Hotelu Andels zlokalizowanego na terenie centrum Manufaktura. Warto dodać, że jest to czwarty hotel zarządzany przez VienneInternational pod marką Andels, w tym drugi w Polsce (po Krakowie).

Gdańsk wzbogacił się o dwa hotele - pięciogwiazdkowy, 134-pokojowy Hotel Radisson Blu (piąty obiekt tej marki w Polsce) i czterogwiazdkowy hotel Qubus ze 110 pokojami.
W Krakowie otwarto pierwszy Hotel Park Inn w Polsce należący, podobnie jak marka Radisson Blu, do grupy Rezidor.Krakowski Park Inn oferuje 152 pokoje o standardzie 4-gwiazdkowym.

- Wszystkie wymienione hotele poza wysokim standardem wyróżniają się bardzo interesująca architekturą i w znakomity sposób podnoszą jakość podaży miejsc noclegowych w głównych miastach Polski. Pod względem nowo oddawanych inwestycji hotelowych w tyle pozostaje Poznań, szczególnie w kontekście rozgrywania meczów Euro 2012 w tym mieście - komentują eksperci C & W.

 

money.pl

Przybywa luksusowych hoteli. Branża ma się dobrze

W drugim kwartale 2009 w Polsce otwartych zostało pięć nowych, cztero- i pięciogwiazdkowych obiektów.

Jak podkreślają analitycy firmy doradczej Cushman & Wakefield dużym wydarzeniem była pierwsza w tym roku transakcja sprzedaży prestiżowego hotelu w Polsce. Jej przedmiotem był pięciogwiazdkowy Hotel Radisson Blu w Krakowie. To obiekt istniejący od 5 lat.

Wykorzystanie pokoi w hotelach wzrosło w stosunku do pierwszego kwartału. Zdaniem analityków C & W można było się tego  spodziewać, ponieważ maj i czerwiec są zwykle najlepszymi miesiącami pierwszej połowy roku dla obiektów hotelowych.

Kryteria przyznawania przez banki środków na finansowanie inwestycji hotelowych nie uległy zmianie, banki nadal nie rezygnują z wysokich wymogów stawianych potencjalnym kredytobiorcom.

 We Wrocławiu otwarty został stylowy 121 pokojowy Hotel Monopol (sieć Likus) i jest to dopiero trzeci - po Hotelu Sofitel i Radisson Blu - pięciogwiazdkowiec w tym mieście.

Łódź natomiast doczekała się pierwszego hotelu czterogwiazdkowego, 278-pokojowego Hotelu Andels zlokalizowanego na terenie centrum Manufaktura. Warto dodać, że jest to czwarty hotel zarządzany przez VienneInternational pod marką Andels, w tym drugi w Polsce (po Krakowie).

Gdańsk wzbogacił się o dwa hotele - pięciogwiazdkowy, 134-pokojowy Hotel Radisson Blu (piąty obiekt tej marki w Polsce) i czterogwiazdkowy hotel Qubus ze 110 pokojami.
W Krakowie otwarto pierwszy Hotel Park Inn w Polsce należący, podobnie jak marka Radisson Blu, do grupy Rezidor.Krakowski Park Inn oferuje 152 pokoje o standardzie 4-gwiazdkowym.

- Wszystkie wymienione hotele poza wysokim standardem wyróżniają się bardzo interesująca architekturą i w znakomity sposób podnoszą jakość podaży miejsc noclegowych w głównych miastach Polski. Pod względem nowo oddawanych inwestycji hotelowych w tyle pozostaje Poznań, szczególnie w kontekście rozgrywania meczów Euro 2012 w tym mieście - komentują eksperci C & W.

 

money.pl

Jak bezpiecznie wynająć mieszkanie?

Każdego roku w Polsce odnotowuje się kilkanaście tysięcy przypadków posługiwania się skradzionymi lub sfałszowanymi dokumentami.

 -Część przestępstw dokonywanych jest przy okazji przeprowadzania transakcji na rynku nieruchomości. Osoby dokonujące operacji na rynku wynajmu szczególnie narażone są na różnego rodzaju nieprawidłowości - podkreślają eksperci biura nieruchomości Metrohouse.

Ich zdaniem właściciele wystawionych do wynajmu mieszkań ponoszą znacznie większe - od poszukujących lokalu do wynajęcia - ryzyko związane z zawarciem transakcji. - Nieznajomość prawa, warunków rynkowych, sposobów zabezpieczenia przed nieuczciwym kontrahentem - to wszystko potęguje obawy związane z wynajmem - czytamy w analizie Metrohouse.

 

Sprawdzenie wiarygodności potencjalnego najemcy, z którym zamierzamy podpisać umowę najmu jest tylko pozornie proste. Nigdy nie można mieć 100 proc. pewności, że osoba, która będzie wynajmować nasze mieszkanie lub dom będzie terminowym płatnikiem czynszu i będzie wykorzystywać lokal na cele zgodne z umową stosując się do zasad porządku domowego.

Aby uczynić transakcję wynajmu pewniejszą, warto zapoznać się z wybranymi zasadami bezpiecznego wynajmu:

1. Przy podpisaniu umowy poproś potencjalnego najemcę o wylegitymowanie się dwoma rodzajami dokumentów, np. dowodem osobistym i prawem jazdy/paszportem. Niby prosta czynność, a znacznie zmniejsza ryzyko posługiwania się fałszywym dokumentem.

2. Zadawaj mnóstwo pytań. Jeśli masz wątpliwości, zapytaj przyszłego najemcę o sytuację materialną, lub poproś o zaświadczenie o wysokości zarobków. Wynajem mieszkania jest rodzajem biznesu, nie możesz sobie pozwolić na potencjalnie niewypłacalnego kontrahenta. Warto sprawdzić kontrahenta w bazach BiK i BiG.

3. Obawiasz się, że najemca nie będzie należycie dbał o mieszkanie? W umowie zapewnij sobie prawo do inspekcji nieruchomości. Nie możesz bez zgody najemcy wejść do wynajmowanej nieruchomości, ale okazją do bieżącego nadzorowania jego stanu mogą być comiesięczne wizyty, w trakcie których najemca będzie regulował bieżące należności.

4. Aby zlikwidować ryzyko powstania zaległości w płatnościach za czynsz odprowadzany do wspólnoty mieszkaniowej lub spółdzielni oraz opłaty za bieżącą eksploatację mediów, w umowie zagwarantuj sobie płatność wszystkich tych należności wraz z czynszem wynajmu.

5. Kaucja stanowi podstawowe zabezpieczenie przy wynajmie mieszkania/domu. Jej wysokość nie powinna być niższa niż wartość jednomiesięcznego czynszu. Kaucję pobierz w momencie przekazania nieruchomości najemcy.

6. Podstawą wydania nieruchomości jest protokół zdawczo-odbiorczy. W protokole dokładnie opisz stan techniczny nieruchomości, jej wyposażenie. Dodatkowo możesz zrobić zdjęcia, zarchiwizować je na płycie CD i załączyć do protokołu.

7. W umowie wymagaj płatności czynszu w odstępach miesięcznych. Jeśli zgodzisz się pobierać należny czynsz w rzadszych odstępach czasu, maleją twoje szanse na sprawne odzyskanie należnych kwot.

8. Nie unikaj odprowadzania podatku za wynajem nieruchomości. Przy ewentualnych  kwestiach spornych z najemcą nie będziesz mieć oporów, by skierować sprawę do sądu.

9. Możesz podpisać umowę w formie aktu notarialnego, co jest gwarancją, że najemca dobrowolnie podda się egzekucji komorniczej.

10. Pamiętaj o ubezpieczeniu rzeczy znajdujących się w mieszkaniu.

11. Często konflikty pomiędzy stronami są następstwem źle skonstruowanej umowy, na bazie przypadkowego szablonu, który nie zabezpiecza w należytym stopniu żadnej ze stron. Przed jej podpisaniem poradź się specjalisty: prawnika lub pośrednika.

12. Po rozmowie z potencjalnym najemcą mnożą Ci się wątpliwości? Jeśli najemca nie przekonuje Cię po pierwszym spotkaniu, za każdym razem nie będziesz pewien najemcy. Może w takiej odstąpić od umowy?

Jednak nawet najbardziej szczegółowe porady mogą nie uchronić przed popełnieniem błędu przy transakcji wynajmu mieszkania, jeśli będzie się przestrzegać podstawowych zasad bezpieczeństwa przy określaniu warunków umowy.

 

money.pl

Jak bezpiecznie wynająć mieszkanie?

Każdego roku w Polsce odnotowuje się kilkanaście tysięcy przypadków posługiwania się skradzionymi lub sfałszowanymi dokumentami.

 -Część przestępstw dokonywanych jest przy okazji przeprowadzania transakcji na rynku nieruchomości. Osoby dokonujące operacji na rynku wynajmu szczególnie narażone są na różnego rodzaju nieprawidłowości - podkreślają eksperci biura nieruchomości Metrohouse.

Ich zdaniem właściciele wystawionych do wynajmu mieszkań ponoszą znacznie większe - od poszukujących lokalu do wynajęcia - ryzyko związane z zawarciem transakcji. - Nieznajomość prawa, warunków rynkowych, sposobów zabezpieczenia przed nieuczciwym kontrahentem - to wszystko potęguje obawy związane z wynajmem - czytamy w analizie Metrohouse.

 

Sprawdzenie wiarygodności potencjalnego najemcy, z którym zamierzamy podpisać umowę najmu jest tylko pozornie proste. Nigdy nie można mieć 100 proc. pewności, że osoba, która będzie wynajmować nasze mieszkanie lub dom będzie terminowym płatnikiem czynszu i będzie wykorzystywać lokal na cele zgodne z umową stosując się do zasad porządku domowego.

Aby uczynić transakcję wynajmu pewniejszą, warto zapoznać się z wybranymi zasadami bezpiecznego wynajmu:

1. Przy podpisaniu umowy poproś potencjalnego najemcę o wylegitymowanie się dwoma rodzajami dokumentów, np. dowodem osobistym i prawem jazdy/paszportem. Niby prosta czynność, a znacznie zmniejsza ryzyko posługiwania się fałszywym dokumentem.

2. Zadawaj mnóstwo pytań. Jeśli masz wątpliwości, zapytaj przyszłego najemcę o sytuację materialną, lub poproś o zaświadczenie o wysokości zarobków. Wynajem mieszkania jest rodzajem biznesu, nie możesz sobie pozwolić na potencjalnie niewypłacalnego kontrahenta. Warto sprawdzić kontrahenta w bazach BiK i BiG.

3. Obawiasz się, że najemca nie będzie należycie dbał o mieszkanie? W umowie zapewnij sobie prawo do inspekcji nieruchomości. Nie możesz bez zgody najemcy wejść do wynajmowanej nieruchomości, ale okazją do bieżącego nadzorowania jego stanu mogą być comiesięczne wizyty, w trakcie których najemca będzie regulował bieżące należności.

4. Aby zlikwidować ryzyko powstania zaległości w płatnościach za czynsz odprowadzany do wspólnoty mieszkaniowej lub spółdzielni oraz opłaty za bieżącą eksploatację mediów, w umowie zagwarantuj sobie płatność wszystkich tych należności wraz z czynszem wynajmu.

5. Kaucja stanowi podstawowe zabezpieczenie przy wynajmie mieszkania/domu. Jej wysokość nie powinna być niższa niż wartość jednomiesięcznego czynszu. Kaucję pobierz w momencie przekazania nieruchomości najemcy.

6. Podstawą wydania nieruchomości jest protokół zdawczo-odbiorczy. W protokole dokładnie opisz stan techniczny nieruchomości, jej wyposażenie. Dodatkowo możesz zrobić zdjęcia, zarchiwizować je na płycie CD i załączyć do protokołu.

7. W umowie wymagaj płatności czynszu w odstępach miesięcznych. Jeśli zgodzisz się pobierać należny czynsz w rzadszych odstępach czasu, maleją twoje szanse na sprawne odzyskanie należnych kwot.

8. Nie unikaj odprowadzania podatku za wynajem nieruchomości. Przy ewentualnych  kwestiach spornych z najemcą nie będziesz mieć oporów, by skierować sprawę do sądu.

9. Możesz podpisać umowę w formie aktu notarialnego, co jest gwarancją, że najemca dobrowolnie podda się egzekucji komorniczej.

10. Pamiętaj o ubezpieczeniu rzeczy znajdujących się w mieszkaniu.

11. Często konflikty pomiędzy stronami są następstwem źle skonstruowanej umowy, na bazie przypadkowego szablonu, który nie zabezpiecza w należytym stopniu żadnej ze stron. Przed jej podpisaniem poradź się specjalisty: prawnika lub pośrednika.

12. Po rozmowie z potencjalnym najemcą mnożą Ci się wątpliwości? Jeśli najemca nie przekonuje Cię po pierwszym spotkaniu, za każdym razem nie będziesz pewien najemcy. Może w takiej odstąpić od umowy?

Jednak nawet najbardziej szczegółowe porady mogą nie uchronić przed popełnieniem błędu przy transakcji wynajmu mieszkania, jeśli będzie się przestrzegać podstawowych zasad bezpieczeństwa przy określaniu warunków umowy.

 

money.pl

Polska preferowanym rynkiem

W globalnym świecie finansów, każdy kraj przeżywa kiedyś swoje 5 minut sławy. Wydaje się, że właśnie nadszedł czas dla Polski. Już od jakiegoś czasu złoty jest najsilniejszy w regionie, a warszawski parkiet dynamiką swoich wzrostów potrafi przyćmić nawet Moskwę. Niedoważany dotąd w portfelach funduszy zagranicznych nadwiślański kraj doczekał się nawet obszernego artykułu (oczywiście o optymistycznej wymowie) na serwisie Bloomberg’a.

Wczoraj sesja w Warszawie zaczęła się sporym, bo ponad 1-procentowym wzrostem. Nastroje były dobre, ale nic nie zapowiadało paniki kupna, którą obserwowaliśmy pod koniec notowań. Można szukać powodów na siłę, ale mija się to z celem. Trzeba bowiem pamiętać o dłuższym horyzoncie czasowym, który faworyzuje stronę popytową. Nie mogą więc dziwić wybryki byków, które niepodzielnie dominują na parkiecie i nie chcą oddać pola niedźwiedziom.

Zakończenie wzrostem o prawie 5 proc. przy silnym złotym i bardzo dobrze zachowujących się parkietach w Czechach i na Węgrzech wyraźnie wskazuje na kapitał zagraniczny jako czynnik sprawczy. Fundusze grają na wzrosty, a ich ulubionym krajem stała się Polska. Coraz więcej osób zaczyna wierzyć w „sukces” naszego kraju w postaci uniknięcia recesji. Mamy największy i najsilniejszy rynek wewnętrzny w regionie, a ostatnio publikowane bardzo dobre dane z Niemiec również nas wspierają. Niedawne brzydkie kaczątko wyrosło na pięknego łabędzia. Żeby jednak nie popadać w samozachwyt powiedzieć trzeba sobie szczerze, że każda historia ma swój początek, jak i niestety koniec. Tymczasem warto jednak korzystać z dobrej auty jaka owiała nasz kraj.

Za wielką wodą sesja również była bardzo udana. Zresztą rewelacyjny początek notowań był przyczyną sprawczą byczej końcówki europejskich sesji. Wiele mówiło się na temat cotygodniowych danych o wnioskach o zasiłek dla bezrobotnych. Publikacja względnie zbliżona do prognoz była gorsza niż tydzień wcześniej, ale pamiętać trzeba, że na niezłe dane z ostatnich tygodni przemożny wpływ miały współczynniki korygujące sezonowość, które poniekąd zaniżały obraz. Teraz bez tej sztucznej pomocy ilość wniosków nie wzrosła znacznie, co wyraźnie wskazuję na poprawiające się perspektywy rynku pracy.

Wspomnieć również trzeba o wynikach spółek, które wspierały kupujących. Motorola czy MasterCard opublikowały wyniki lepsze od prognoz. Rynek szybko zapomniał o nienajlepszym raporcie ExxonMobil i wzrósł o ponad 1 proc. Letnia zwyżka trwa więc w najlepsze, a pomaga jej koniec miesiąca. Warto przystroić trochę okna, by zachęcić inwestorów do kolejnych wpłat środków do funduszy.

Komentarz przygotował
Łukasz Bugaj
Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi

inwestycje.pl

Polska preferowanym rynkiem

W globalnym świecie finansów, każdy kraj przeżywa kiedyś swoje 5 minut sławy. Wydaje się, że właśnie nadszedł czas dla Polski. Już od jakiegoś czasu złoty jest najsilniejszy w regionie, a warszawski parkiet dynamiką swoich wzrostów potrafi przyćmić nawet Moskwę. Niedoważany dotąd w portfelach funduszy zagranicznych nadwiślański kraj doczekał się nawet obszernego artykułu (oczywiście o optymistycznej wymowie) na serwisie Bloomberg’a.

Wczoraj sesja w Warszawie zaczęła się sporym, bo ponad 1-procentowym wzrostem. Nastroje były dobre, ale nic nie zapowiadało paniki kupna, którą obserwowaliśmy pod koniec notowań. Można szukać powodów na siłę, ale mija się to z celem. Trzeba bowiem pamiętać o dłuższym horyzoncie czasowym, który faworyzuje stronę popytową. Nie mogą więc dziwić wybryki byków, które niepodzielnie dominują na parkiecie i nie chcą oddać pola niedźwiedziom.

Zakończenie wzrostem o prawie 5 proc. przy silnym złotym i bardzo dobrze zachowujących się parkietach w Czechach i na Węgrzech wyraźnie wskazuje na kapitał zagraniczny jako czynnik sprawczy. Fundusze grają na wzrosty, a ich ulubionym krajem stała się Polska. Coraz więcej osób zaczyna wierzyć w „sukces” naszego kraju w postaci uniknięcia recesji. Mamy największy i najsilniejszy rynek wewnętrzny w regionie, a ostatnio publikowane bardzo dobre dane z Niemiec również nas wspierają. Niedawne brzydkie kaczątko wyrosło na pięknego łabędzia. Żeby jednak nie popadać w samozachwyt powiedzieć trzeba sobie szczerze, że każda historia ma swój początek, jak i niestety koniec. Tymczasem warto jednak korzystać z dobrej auty jaka owiała nasz kraj.

Za wielką wodą sesja również była bardzo udana. Zresztą rewelacyjny początek notowań był przyczyną sprawczą byczej końcówki europejskich sesji. Wiele mówiło się na temat cotygodniowych danych o wnioskach o zasiłek dla bezrobotnych. Publikacja względnie zbliżona do prognoz była gorsza niż tydzień wcześniej, ale pamiętać trzeba, że na niezłe dane z ostatnich tygodni przemożny wpływ miały współczynniki korygujące sezonowość, które poniekąd zaniżały obraz. Teraz bez tej sztucznej pomocy ilość wniosków nie wzrosła znacznie, co wyraźnie wskazuję na poprawiające się perspektywy rynku pracy.

Wspomnieć również trzeba o wynikach spółek, które wspierały kupujących. Motorola czy MasterCard opublikowały wyniki lepsze od prognoz. Rynek szybko zapomniał o nienajlepszym raporcie ExxonMobil i wzrósł o ponad 1 proc. Letnia zwyżka trwa więc w najlepsze, a pomaga jej koniec miesiąca. Warto przystroić trochę okna, by zachęcić inwestorów do kolejnych wpłat środków do funduszy.

Komentarz przygotował
Łukasz Bugaj
Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi

inwestycje.pl

Prezydent podpisał ustawę antykryzysową

Prezydent podpisał rządową ustawę o łagodzeniu skutków kryzysu dla pracowników i przedsiębiorców. To element pakietu antykryzysowego. Lech Kaczyński ma nadzieje, że ustawa będzie hamowała bezrobocie. Jak podkreślił, główną przesłanką podpisu była ochrona miejsc pracy.

Lech Kaczyński wyraził opinię, że wzrost bezrobocia na wielką skalę jest jednym z największych zagrożeń dla naszego kraju. Rząd dobrze ocenił decyzję prezydenta. Zdaniem ministra w Kancelarii Premiera Michała Boniego, dzięki podpisowi Lecha Kaczyńskiego, można mieć przekonanie, że istnieje możliwość wspólnego znalezienia dobrego rozwiązania dla pracowników i gospodarki w dobie kryzysu - mówił minister. Michał Boni podkreślił, że ustawa tworzy dobre zabezpieczenie polskiego rynku pracy w drugim półroczu. Jak zaznaczył, polska gospodarka jest w dość dobrej kondycji, ale trzeba przeciwdziałać potencjalnym zagrożeniom. Również posłowie rządowej koalicji ucieszyli się z decyzji prezydenta. Wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski z PO liczy, że takich gestów ze strony prezydenta będzie więcej.

Podkreślił, że mimo złośliwego komentarza, Lech Kaczyński wsparł rząd w walce z kryzysem. Poseł PSL Eugeniusz Kłopotek mówi, że zaczyna dostrzegać "przemianę" prezydenta i coraz więcej znaków dobrej woli. Jego zdaniem, im bliżej do wyborów, tym prezydent działa nieco szerzej, niż na potrzeby własnego zaplecza politycznego. Również z aprobatą decyzję prezydenta przyjęła Konfederacja Pracodawców Polskich. Dariusz Witkowski z KPP podkreślił, że prezydent, podpisując ustawę, wyszedł naprzeciw oczekiwaniom pracowników i pracodawców. Dariusz Witkowski zwrócił uwagę, że ustawa ma wiele słabości, które zgłaszali partnerzy społeczni w ramach prac Komisji Trójstronnej. Na przykład ustalenie 25-procentowego progu spadku obrotów roku do roku dla przedsiębiorstw, które będą mogły korzystać ze wsparcia. Natomiast ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan Jeremi Mordasewicz uważa, że dzięki rządowej ustawie antykryzysowej Polska uratuje około 200 tysięcy miejsc pracy. Prezydent, składając dziś pod nią podpis, wyraził nadzieję, że zahamuje ona bezrobocie. Jeremi Mordasewicz powiedział IAR, że teraz, w dobie kryzysu, fala zwolnień będzie mniejsza dzięki ustawie. A wszystko dlatego, że pracodawcy będą mogli inaczej gospodarować czasem pracy. Ekonomista Piotr Bielski uważa, że ustawa antykryzysowa może pomóc przedsiębiorstwom w przetrwaniu spowolnienia gospodarczego. Prezydent podpisał przygotowaną przez rząd ustawę o łagodzeniu skutków kryzysu dla pracowników i przedsiębiorców. Ekonomista zwraca jednak uwagę, że ustawa nie jest złotym środkiem, który uzdrowi polską gospodarkę. Ustawa wprowadza między innymi dłuższe okresy rozliczeniowe, elastyczny czas pracy i ograniczenia w stosowaniu umów na czas określony. Przewiduje również pomoc dla przedsiębiorców, którzy przechodzili trudności finansowe. Chodzi o tych, których obroty spadły o co najmniej 25 procent w ciągu 3 miesięcy po 1 lipca 2008 roku, w porównaniu z rocznym okresem poprzedzającym ten czas.

IAR

js

inwestycje.pl

Prezydent podpisał ustawę antykryzysową

Prezydent podpisał rządową ustawę o łagodzeniu skutków kryzysu dla pracowników i przedsiębiorców. To element pakietu antykryzysowego. Lech Kaczyński ma nadzieje, że ustawa będzie hamowała bezrobocie. Jak podkreślił, główną przesłanką podpisu była ochrona miejsc pracy.

Lech Kaczyński wyraził opinię, że wzrost bezrobocia na wielką skalę jest jednym z największych zagrożeń dla naszego kraju. Rząd dobrze ocenił decyzję prezydenta. Zdaniem ministra w Kancelarii Premiera Michała Boniego, dzięki podpisowi Lecha Kaczyńskiego, można mieć przekonanie, że istnieje możliwość wspólnego znalezienia dobrego rozwiązania dla pracowników i gospodarki w dobie kryzysu - mówił minister. Michał Boni podkreślił, że ustawa tworzy dobre zabezpieczenie polskiego rynku pracy w drugim półroczu. Jak zaznaczył, polska gospodarka jest w dość dobrej kondycji, ale trzeba przeciwdziałać potencjalnym zagrożeniom. Również posłowie rządowej koalicji ucieszyli się z decyzji prezydenta. Wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski z PO liczy, że takich gestów ze strony prezydenta będzie więcej.

Podkreślił, że mimo złośliwego komentarza, Lech Kaczyński wsparł rząd w walce z kryzysem. Poseł PSL Eugeniusz Kłopotek mówi, że zaczyna dostrzegać "przemianę" prezydenta i coraz więcej znaków dobrej woli. Jego zdaniem, im bliżej do wyborów, tym prezydent działa nieco szerzej, niż na potrzeby własnego zaplecza politycznego. Również z aprobatą decyzję prezydenta przyjęła Konfederacja Pracodawców Polskich. Dariusz Witkowski z KPP podkreślił, że prezydent, podpisując ustawę, wyszedł naprzeciw oczekiwaniom pracowników i pracodawców. Dariusz Witkowski zwrócił uwagę, że ustawa ma wiele słabości, które zgłaszali partnerzy społeczni w ramach prac Komisji Trójstronnej. Na przykład ustalenie 25-procentowego progu spadku obrotów roku do roku dla przedsiębiorstw, które będą mogły korzystać ze wsparcia. Natomiast ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan Jeremi Mordasewicz uważa, że dzięki rządowej ustawie antykryzysowej Polska uratuje około 200 tysięcy miejsc pracy. Prezydent, składając dziś pod nią podpis, wyraził nadzieję, że zahamuje ona bezrobocie. Jeremi Mordasewicz powiedział IAR, że teraz, w dobie kryzysu, fala zwolnień będzie mniejsza dzięki ustawie. A wszystko dlatego, że pracodawcy będą mogli inaczej gospodarować czasem pracy. Ekonomista Piotr Bielski uważa, że ustawa antykryzysowa może pomóc przedsiębiorstwom w przetrwaniu spowolnienia gospodarczego. Prezydent podpisał przygotowaną przez rząd ustawę o łagodzeniu skutków kryzysu dla pracowników i przedsiębiorców. Ekonomista zwraca jednak uwagę, że ustawa nie jest złotym środkiem, który uzdrowi polską gospodarkę. Ustawa wprowadza między innymi dłuższe okresy rozliczeniowe, elastyczny czas pracy i ograniczenia w stosowaniu umów na czas określony. Przewiduje również pomoc dla przedsiębiorców, którzy przechodzili trudności finansowe. Chodzi o tych, których obroty spadły o co najmniej 25 procent w ciągu 3 miesięcy po 1 lipca 2008 roku, w porównaniu z rocznym okresem poprzedzającym ten czas.

IAR

js

inwestycje.pl

Dom Development: Sprzedaż lepsza od założeń

Sprzedaż mieszkań w Dom Development w ostatnich miesiącach jest istotnie wyższa od założeń, na rynku mieszkaniowym widać pewne ożywienie. Jesienią spółka będzie podejmować decyzje o rozpoczynaniu nowych projektów - poinformował PAP Jarosław Szanajca, prezes Dom Development.

- Stopniowo rynek się podnosi, nasza sprzedaż idzie w sposób istotnie wyższy niż założony. Bardzo szybko wyprzedają się dobre mieszkania, mamy coraz mniejszą ofertę i to samo widzimy u innych deweloperów - powiedział PAP Szanajca. - Nie podjęliśmy jeszcze decyzji o rozpoczęciu nowych projektów. Takie decyzje będziemy podejmować jesienią - dodał.

Szanajca poinformował, że rezygnacje klientów z kupionych wcześniej mieszkań są w normie i mają dla spółki marginalne znaczenie. Stwierdził, że nie należy oczekiwać poprawy wyników finansowych Dom Development w najbliższym czasie.

- Publikowane wyniki pokazują historyczną sytuację, trzeba przyjąć, że w najbliższym czasie wyniki nie będą się polepszać, a raczej pogarszać - powiedział. Zdaniem prezesa ogólna sytuacja na rynku deweloperskim poprawia się.

- Obraz rynku się poprawia, ale trzeba zaznaczyć, że nadal bardzo słabo funkcjonuje rynek kredytów hipotecznych. Sprawia to, że za wcześnie jest, aby mówić o zdecydowanym odbiciu rynku - powiedział. -Ceny mieszkań przestały już spadać - dodał.

 

interia.pl

Dom Development: Sprzedaż lepsza od założeń

Sprzedaż mieszkań w Dom Development w ostatnich miesiącach jest istotnie wyższa od założeń, na rynku mieszkaniowym widać pewne ożywienie. Jesienią spółka będzie podejmować decyzje o rozpoczynaniu nowych projektów - poinformował PAP Jarosław Szanajca, prezes Dom Development.

- Stopniowo rynek się podnosi, nasza sprzedaż idzie w sposób istotnie wyższy niż założony. Bardzo szybko wyprzedają się dobre mieszkania, mamy coraz mniejszą ofertę i to samo widzimy u innych deweloperów - powiedział PAP Szanajca. - Nie podjęliśmy jeszcze decyzji o rozpoczęciu nowych projektów. Takie decyzje będziemy podejmować jesienią - dodał.

Szanajca poinformował, że rezygnacje klientów z kupionych wcześniej mieszkań są w normie i mają dla spółki marginalne znaczenie. Stwierdził, że nie należy oczekiwać poprawy wyników finansowych Dom Development w najbliższym czasie.

- Publikowane wyniki pokazują historyczną sytuację, trzeba przyjąć, że w najbliższym czasie wyniki nie będą się polepszać, a raczej pogarszać - powiedział. Zdaniem prezesa ogólna sytuacja na rynku deweloperskim poprawia się.

- Obraz rynku się poprawia, ale trzeba zaznaczyć, że nadal bardzo słabo funkcjonuje rynek kredytów hipotecznych. Sprawia to, że za wcześnie jest, aby mówić o zdecydowanym odbiciu rynku - powiedział. -Ceny mieszkań przestały już spadać - dodał.

 

interia.pl

PPP w nieruchomościach

Nie od dziś wiadomo, że dobra współpraca przynosi dorodne owoce. Kiedy jednak proponuje się współdziałanie podmiotu publicznego z podmiotem prywatnym w zakresie różnych przedsięwzięć, entuzjazmu raczej nie widać.

Partnerstwo publiczno-prywatne funkcjonuje już w wielu rozwiniętych krajach. U nas jednak wciąż uważane jest za niekonwencjonalną metodę finansowania projektów. Potrzeby mamy ogromne, środków na ich realizację wciąż bardzo mało. Może więc najwyższa pora przekonać się do współpracy i rozwijać ideę PPP w ważnych dziedzinach życia społeczno-gospodarczego?

Dyskusja na temat stanu finansów publicznych w Polsce trwa właściwie nieustannie. Ostatnio, w obliczu kryzysu światowego, jest szczególnie gorliwa. Już teraz wiemy, że dochody będą dużo niższe niż zaplanowano. Deficyt budżetu państwa na koniec maja 2009r. wyniósł 16,4 mld zł, co stanowi 90,2 proc. deficytu zaplanowanego w tegorocznej ustawie budżetowej. Istnieje coraz większe niebezpieczeństwo przekroczenia tzw. drugiego progu ostrożnościowego co mogłoby skutkować zdecydowanym ograniczeniem wydatków. To z kolei może wstrzymać rozpoczęte inwestycje i zagrozić wielu planowanym inicjatywom. A przed nami przecież ważne wydarzenie - organizacja Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej.

Stan infrastruktury w Polsce jest niezbyt zadowalający. Braki w tym zakresie są charakterystyczne dla krajów należących dawniej do grupy państw socjalistycznych. Dodatkowo, ze względu na niewłaściwe zarządzanie, urządzenia infrastrukturalne odznaczają się dużym zużyciem. Potrzeby są więc bardzo duże i nie sposób, by ich finansowanie w całości udźwignął budżet państwa. A przeciąganie w czasie realizacji dość pilnych projektów odbija się bardzo negatywnie na całym kraju. Tak więc dziś mamy sytuację, w której wybiera się inwestycje, które muszą zostać zrealizowane natychmiast ze względu na organizację jakiegoś wydarzenia bądź ze względów bezpieczeństwa. Inne, choć również ważne, zadania zostają odłożone i tym sposobem nawarstwiają się problemy związane z ogólnie pojętą infrastrukturą.

Partnerstwo publiczno-prywatne zazwyczaj stosowane jest w obszarze energetyki, komunikacji oraz w sektorze wodno-sanitarnym. Idea ta może być jednak z powodzeniem wykorzystana także w budownictwie mieszkaniowym. Samorządy gminne, na które nałożony został obowiązek zapewnienia lokali socjalnych i lokali zamiennych, a także zaspokajania potrzeb mieszkaniowych gospodarstw domowych o niskich dochodach, z powodu braku środków budżetowych bądź przeznaczania ich na inne cele bardzo często nie są w stanie wywiązać się z tego zadania publicznego. Samorządy rozwiązują problem mieszkaniowy uboższej bądź dotkniętej zdarzeniami losowymi warstwy społeczeństwa w sposób doraźny. Długa lista oczekiwań na mieszkania socjalne oraz udzielanie schronienia w hotelach na czas remontu lub znalezienia odpowiedniego mieszkania gospodarstwom domowym, które utraciły swój lokal wskutek katastrofalnych wydarzeń jest na porządku dziennym.

Sposobem na odciążenie gminnego budżetu i jednoczesną realizację budownictwa mieszkaniowego może być zastosowanie wspólnego (publiczno-prywatnego) zamierzenia inwestycyjnego. Wkładem partnera prywatnego (dewelopera) byłaby gotówka, stanowiąca wkład własny przedsięwzięcia, oraz wszelkie prace związane z procesem inwestycyjnym, natomiast gmina wniosłaby aport rzeczowy w postaci uzbrojonego terenu. Każda ze stron ma inne interesy na względzie, więc bardzo ważne jest wypracowanie modelu korzystnego dla obu stron. Idea ta ma tym większą szansę na wpisanie się w polskie warunki, im więcej będzie dobrych przykładów współpracy osiągniętych w ramach PPP. A to będzie możliwe przede wszystkim wtedy, jeśli pokonana zostanie wzajemna nieufność przedstawicieli świata gospodarczego i władz publicznych. Dobre chęci to już połowa sukcesu.

Małgorzata Kędzierska-Urbaniak

interia.pl

PPP w nieruchomościach

Nie od dziś wiadomo, że dobra współpraca przynosi dorodne owoce. Kiedy jednak proponuje się współdziałanie podmiotu publicznego z podmiotem prywatnym w zakresie różnych przedsięwzięć, entuzjazmu raczej nie widać.

Partnerstwo publiczno-prywatne funkcjonuje już w wielu rozwiniętych krajach. U nas jednak wciąż uważane jest za niekonwencjonalną metodę finansowania projektów. Potrzeby mamy ogromne, środków na ich realizację wciąż bardzo mało. Może więc najwyższa pora przekonać się do współpracy i rozwijać ideę PPP w ważnych dziedzinach życia społeczno-gospodarczego?

Dyskusja na temat stanu finansów publicznych w Polsce trwa właściwie nieustannie. Ostatnio, w obliczu kryzysu światowego, jest szczególnie gorliwa. Już teraz wiemy, że dochody będą dużo niższe niż zaplanowano. Deficyt budżetu państwa na koniec maja 2009r. wyniósł 16,4 mld zł, co stanowi 90,2 proc. deficytu zaplanowanego w tegorocznej ustawie budżetowej. Istnieje coraz większe niebezpieczeństwo przekroczenia tzw. drugiego progu ostrożnościowego co mogłoby skutkować zdecydowanym ograniczeniem wydatków. To z kolei może wstrzymać rozpoczęte inwestycje i zagrozić wielu planowanym inicjatywom. A przed nami przecież ważne wydarzenie - organizacja Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej.

Stan infrastruktury w Polsce jest niezbyt zadowalający. Braki w tym zakresie są charakterystyczne dla krajów należących dawniej do grupy państw socjalistycznych. Dodatkowo, ze względu na niewłaściwe zarządzanie, urządzenia infrastrukturalne odznaczają się dużym zużyciem. Potrzeby są więc bardzo duże i nie sposób, by ich finansowanie w całości udźwignął budżet państwa. A przeciąganie w czasie realizacji dość pilnych projektów odbija się bardzo negatywnie na całym kraju. Tak więc dziś mamy sytuację, w której wybiera się inwestycje, które muszą zostać zrealizowane natychmiast ze względu na organizację jakiegoś wydarzenia bądź ze względów bezpieczeństwa. Inne, choć również ważne, zadania zostają odłożone i tym sposobem nawarstwiają się problemy związane z ogólnie pojętą infrastrukturą.

Partnerstwo publiczno-prywatne zazwyczaj stosowane jest w obszarze energetyki, komunikacji oraz w sektorze wodno-sanitarnym. Idea ta może być jednak z powodzeniem wykorzystana także w budownictwie mieszkaniowym. Samorządy gminne, na które nałożony został obowiązek zapewnienia lokali socjalnych i lokali zamiennych, a także zaspokajania potrzeb mieszkaniowych gospodarstw domowych o niskich dochodach, z powodu braku środków budżetowych bądź przeznaczania ich na inne cele bardzo często nie są w stanie wywiązać się z tego zadania publicznego. Samorządy rozwiązują problem mieszkaniowy uboższej bądź dotkniętej zdarzeniami losowymi warstwy społeczeństwa w sposób doraźny. Długa lista oczekiwań na mieszkania socjalne oraz udzielanie schronienia w hotelach na czas remontu lub znalezienia odpowiedniego mieszkania gospodarstwom domowym, które utraciły swój lokal wskutek katastrofalnych wydarzeń jest na porządku dziennym.

Sposobem na odciążenie gminnego budżetu i jednoczesną realizację budownictwa mieszkaniowego może być zastosowanie wspólnego (publiczno-prywatnego) zamierzenia inwestycyjnego. Wkładem partnera prywatnego (dewelopera) byłaby gotówka, stanowiąca wkład własny przedsięwzięcia, oraz wszelkie prace związane z procesem inwestycyjnym, natomiast gmina wniosłaby aport rzeczowy w postaci uzbrojonego terenu. Każda ze stron ma inne interesy na względzie, więc bardzo ważne jest wypracowanie modelu korzystnego dla obu stron. Idea ta ma tym większą szansę na wpisanie się w polskie warunki, im więcej będzie dobrych przykładów współpracy osiągniętych w ramach PPP. A to będzie możliwe przede wszystkim wtedy, jeśli pokonana zostanie wzajemna nieufność przedstawicieli świata gospodarczego i władz publicznych. Dobre chęci to już połowa sukcesu.

Małgorzata Kędzierska-Urbaniak

interia.pl

Polacy mają większy apetyt na ryzyko

Rośnie skłonność Polaków do podejmowania ryzyka - to najważniejszy wniosek płynący z badania preferencji inwestycyjnych, prowadzonego cyklicznie przez Expandera. W akcje lub fundusze akcji przeciętny Polak gotowy jest zainwestować dziś 21,9 proc. swojego portfela, aż o 4,9 pkt proc. więcej niż w III kw. 2008 r.

Największą pozycją w deklarowanym "portfelu Kowalskiego", zbudowanym na podstawie badania preferencji inwestycyjnych, są lokaty i fundusze rynku pieniężnego (23,5 proc.). Na drugim miejscu znalazły się akcje i fundusze akcji (21,9 proc.), a na trzecim - instrumenty zabezpieczające przed spadkami, np. produkty strukturyzowane. Na nie przypada 17 proc. Kolejne pozycje to obligacje i fundusze obligacji (13,5 proc.), fundusze surowcowe (12,6 proc.). Najmniejszy udział, 11,5 proc., mają fundusze nieruchomości.

Badanie preferencji inwestycyjnych Polaków zostało przeprowadzone w dniach 15-24 czerwca 2009 r. w oddziałach Expandera w całej Polsce. Uzyskano 861 poprawnie wypełnionych ankiet. Była to czwarta edycja badania.

Więcej optymizmu po wzrostach na giełdzie

Cieplejsze spojrzenie na agresywne formy inwestowania ma zapewne związek z rosnącym optymizmem na rynkach finansowych i coraz silniejszym przekonaniem, że kryzys gospodarczy udało się przezwyciężyć. Z tego powodu niższe jest też zainteresowanie instrumentami chroniącymi przed przeceną akcji.

Obok samej struktury portfela ważne są również roszady, jakie nastąpiły w niej w porównaniu z poprzednim badaniem, które zostało przeprowadzone w III kwartale 2008 r. Dwie najistotniejsze z nich to:

* wzrost o 4,9 pkt proc. udziału akcji i funduszy akcji

* niemal identyczny spadek (o 5 pkt proc.) udziału instrumentów chroniących przed spadkami.

Nieco więcej przeciętny Polak jest gotów zainwestować w fundusze surowcowe (wzrost o 1,6 pkt proc.) i analogicznie mniej w lokaty bankowe i fundusze rynku pieniężnego (spadek o 1,5 pkt proc.).

Kowalski jest konserwatywny

W sumie w instrumenty o najniższym ryzyku utraty wartości kapitału (lokaty bankowe, fundusze pieniężnego oraz instrumenty chroniące przed spadkami) przeciętny Polak ulokowałby dziś 40,5 proc. portfela wobec 47 proc. w III kw. 2008 r. To dosyć znacząca zmiana. Jeśli dodamy do tego stosunkowo bezpieczne obligacje i fundusze obligacji, to łączny udział wszystkich trzech klas aktywów wyniesie 54 proc. wobec 61 proc. w III kwartale 2008 r.

Portfel o takiej strukturze można określić mianem portfela umiarkowanego ryzyka. Jeżeli jednak uwzględnimy dosyć niską średnią wieku badanych (83,8 proc. ankietowanych stanowiły osoby w wieku 20-40 lat), to możemy przyjąć, że portfel "Kowalskiego" jest konserwatywny.

 

Więcej inwestorów o agresywnym nastawieniu

Odsetek ankietowanych, którzy w ogóle nie zainwestowaliby dziś w akcje lub fundusze akcji wynosi 33,4 proc. W III kwartale całkowitą niechęć do podejmowania ryzyka związanego z rynkiem akcji wykazało aż 39,2 proc. badanych. Odsetek osób gotowych zainwestować w tę klasę aktywów do 40 proc. swojego portfela nie zmienił się. Zwiększył się natomiast udział badanych o bardziej agresywnym nastawieniu inwestycyjnym, tzn. gotowych ulokować w akcjach i funduszach akcji zarówno 41-80 proc., jak i ponad 80 proc. swoich oszczędności. Udział tych ostatnich jest obecnie najwyższy od blisko dwóch lat.

Można przypuszczać, że za wzrostem skłonności do podejmowania ryzyka stoją głównie bardziej obeznane ze specyfiką rynków finansowych osoby, mające doświadczenie w inwestowaniu. By widzieć sens bardziej agresywnego inwestowania trzeba być w miarę na bieżąco z wydarzeniami w naszej oraz światowej gospodarce i być przekonanym, że uda się już niedługo przezwyciężyć globalny kryzys. Raczej trudno sobie wyobrazić, aby wzrost skłonności do ryzyka był udziałem osób, które niedawno poniosły w funduszach duże straty. Od ustanowienia przez giełdę dołka upłynął zbyt krótki czas, by "zaleczyć rany" po bessie.

Mniej chętnych na lokaty

Na drugim biegunie mamy z kolei wzrost odsetka badanych, którzy nie widzą sensu w lokowaniu jakiejkolwiek części swoich oszczędności w banku lub funduszu pieniężnym. Udział takich osób wzrósł do 31 proc. z 25,4 proc. w poprzednim badaniu. Z kolei odsetek badanych, którzy chcą oszczędzać na lokatach bankowych lub w funduszach pieniężnych obniżył się o 5,6 pkt. proc. Wpływ na te wyniki, poza poprawą nastrojów inwestycyjnych, miał stopniowy spadek w tym roku oprocentowania lokat bankowych. Według danych Expandera średnie oprocentowanie 12-miesięcznych lokat na kwotę 5 tys. zł spadło z 5,96 proc. w styczniu br. do 4,68 w lipcu. Jednocześnie straty poniesione przez niektóre fundusze pieniężne w drugim kwartale mogły skutkować zniechęceniem do takich inwestycji.

Ograniczenie skłonności do bezpiecznego inwestowania potwierdza też spadek zainteresowania instrumentami z ochroną kapitału. Mogą to być tzw. produkty strukturyzowane, bądź niektóre fundusze inwestycyjne. Ich podstawową cechą jest ochrona prze stratami z jednoczesnym potencjałem osiągnięcia ponadprzeciętnego zysku. Obecnie aż 41,1 proc. badanych uważa, że takich produktów w ogóle nie warto mieć w portfelu (wzrost o prawie 10 pkt. proc. w stosunku do poprzedniego badania). Wyraźnie zmniejszył się za to odsetek ankietowanych będących zdania, że w instrumenty ochronne warto zainwestować znaczącą część portfela (41-80 proc. lub 81-100 proc.).

Badanie preferencji, a nie przepływów

Badanie preferencji inwestycyjnych Polaków bazuje jedynie na ich deklaracjach dotyczących struktury portfeli. Tak wyraźnie zwiększonego apetytu na ryzyko, jak w naszym badaniu, nie widać w faktycznych przepływach kapitału w krajowych funduszach inwestycyjnych czy w zakresie depozytów bankowych. Pomijając przetasowania w grupie Aviva Commercial Union, fundusze akcji polskich pozyskały przez ostatnich siedem miesięcy blisko 300 mln zł. Większość tych środków napłynęła jednak w I kwartale, kiedy nastroje na giełdzie były bardzo słabe.

W styczniu szerokim strumieniem płynęły pieniądze do funduszy krajowych papierów dłużnych, ale potem już przeważały wypłaty. Największy odpływ był w tym czasie udziałem funduszy stabilnego wzrostu oraz mieszanych. W każdym z ostatnich 7 miesięcy traciły środki. Słabo radziły sobie też podmioty gotówkowe i pieniężne (szczególnie w styczniu i marcu tego roku). Dla nich konkurencją były wysokooprocentowane lokaty bankowe. Cieniem na ich postrzeganiu kładły się też nietrafione inwestycje w niektórych podmiotach, przysparzające strat inwestorom.

Wzrost skłonności do podejmowania ryzyka w badaniu preferencji może być zapowiedzią przyszłych strumieni kapitału, o ile korzystne tendencje na rynku akcji utrzymają się. Punktem przełomowym może stać się zmiana z ujemnych na dodatnie 12-miesięcznych stóp zwrotu funduszy polskich akcji, które teraz wynoszą średnio minus 16,5 proc.

 

Katarzyna Siwek, Krzysztof Stępień, Jerzy Węglarz

interia.pl

Polacy mają większy apetyt na ryzyko

Rośnie skłonność Polaków do podejmowania ryzyka - to najważniejszy wniosek płynący z badania preferencji inwestycyjnych, prowadzonego cyklicznie przez Expandera. W akcje lub fundusze akcji przeciętny Polak gotowy jest zainwestować dziś 21,9 proc. swojego portfela, aż o 4,9 pkt proc. więcej niż w III kw. 2008 r.

Największą pozycją w deklarowanym "portfelu Kowalskiego", zbudowanym na podstawie badania preferencji inwestycyjnych, są lokaty i fundusze rynku pieniężnego (23,5 proc.). Na drugim miejscu znalazły się akcje i fundusze akcji (21,9 proc.), a na trzecim - instrumenty zabezpieczające przed spadkami, np. produkty strukturyzowane. Na nie przypada 17 proc. Kolejne pozycje to obligacje i fundusze obligacji (13,5 proc.), fundusze surowcowe (12,6 proc.). Najmniejszy udział, 11,5 proc., mają fundusze nieruchomości.

Badanie preferencji inwestycyjnych Polaków zostało przeprowadzone w dniach 15-24 czerwca 2009 r. w oddziałach Expandera w całej Polsce. Uzyskano 861 poprawnie wypełnionych ankiet. Była to czwarta edycja badania.

Więcej optymizmu po wzrostach na giełdzie

Cieplejsze spojrzenie na agresywne formy inwestowania ma zapewne związek z rosnącym optymizmem na rynkach finansowych i coraz silniejszym przekonaniem, że kryzys gospodarczy udało się przezwyciężyć. Z tego powodu niższe jest też zainteresowanie instrumentami chroniącymi przed przeceną akcji.

Obok samej struktury portfela ważne są również roszady, jakie nastąpiły w niej w porównaniu z poprzednim badaniem, które zostało przeprowadzone w III kwartale 2008 r. Dwie najistotniejsze z nich to:

* wzrost o 4,9 pkt proc. udziału akcji i funduszy akcji

* niemal identyczny spadek (o 5 pkt proc.) udziału instrumentów chroniących przed spadkami.

Nieco więcej przeciętny Polak jest gotów zainwestować w fundusze surowcowe (wzrost o 1,6 pkt proc.) i analogicznie mniej w lokaty bankowe i fundusze rynku pieniężnego (spadek o 1,5 pkt proc.).

Kowalski jest konserwatywny

W sumie w instrumenty o najniższym ryzyku utraty wartości kapitału (lokaty bankowe, fundusze pieniężnego oraz instrumenty chroniące przed spadkami) przeciętny Polak ulokowałby dziś 40,5 proc. portfela wobec 47 proc. w III kw. 2008 r. To dosyć znacząca zmiana. Jeśli dodamy do tego stosunkowo bezpieczne obligacje i fundusze obligacji, to łączny udział wszystkich trzech klas aktywów wyniesie 54 proc. wobec 61 proc. w III kwartale 2008 r.

Portfel o takiej strukturze można określić mianem portfela umiarkowanego ryzyka. Jeżeli jednak uwzględnimy dosyć niską średnią wieku badanych (83,8 proc. ankietowanych stanowiły osoby w wieku 20-40 lat), to możemy przyjąć, że portfel "Kowalskiego" jest konserwatywny.

 

Więcej inwestorów o agresywnym nastawieniu

Odsetek ankietowanych, którzy w ogóle nie zainwestowaliby dziś w akcje lub fundusze akcji wynosi 33,4 proc. W III kwartale całkowitą niechęć do podejmowania ryzyka związanego z rynkiem akcji wykazało aż 39,2 proc. badanych. Odsetek osób gotowych zainwestować w tę klasę aktywów do 40 proc. swojego portfela nie zmienił się. Zwiększył się natomiast udział badanych o bardziej agresywnym nastawieniu inwestycyjnym, tzn. gotowych ulokować w akcjach i funduszach akcji zarówno 41-80 proc., jak i ponad 80 proc. swoich oszczędności. Udział tych ostatnich jest obecnie najwyższy od blisko dwóch lat.

Można przypuszczać, że za wzrostem skłonności do podejmowania ryzyka stoją głównie bardziej obeznane ze specyfiką rynków finansowych osoby, mające doświadczenie w inwestowaniu. By widzieć sens bardziej agresywnego inwestowania trzeba być w miarę na bieżąco z wydarzeniami w naszej oraz światowej gospodarce i być przekonanym, że uda się już niedługo przezwyciężyć globalny kryzys. Raczej trudno sobie wyobrazić, aby wzrost skłonności do ryzyka był udziałem osób, które niedawno poniosły w funduszach duże straty. Od ustanowienia przez giełdę dołka upłynął zbyt krótki czas, by "zaleczyć rany" po bessie.

Mniej chętnych na lokaty

Na drugim biegunie mamy z kolei wzrost odsetka badanych, którzy nie widzą sensu w lokowaniu jakiejkolwiek części swoich oszczędności w banku lub funduszu pieniężnym. Udział takich osób wzrósł do 31 proc. z 25,4 proc. w poprzednim badaniu. Z kolei odsetek badanych, którzy chcą oszczędzać na lokatach bankowych lub w funduszach pieniężnych obniżył się o 5,6 pkt. proc. Wpływ na te wyniki, poza poprawą nastrojów inwestycyjnych, miał stopniowy spadek w tym roku oprocentowania lokat bankowych. Według danych Expandera średnie oprocentowanie 12-miesięcznych lokat na kwotę 5 tys. zł spadło z 5,96 proc. w styczniu br. do 4,68 w lipcu. Jednocześnie straty poniesione przez niektóre fundusze pieniężne w drugim kwartale mogły skutkować zniechęceniem do takich inwestycji.

Ograniczenie skłonności do bezpiecznego inwestowania potwierdza też spadek zainteresowania instrumentami z ochroną kapitału. Mogą to być tzw. produkty strukturyzowane, bądź niektóre fundusze inwestycyjne. Ich podstawową cechą jest ochrona prze stratami z jednoczesnym potencjałem osiągnięcia ponadprzeciętnego zysku. Obecnie aż 41,1 proc. badanych uważa, że takich produktów w ogóle nie warto mieć w portfelu (wzrost o prawie 10 pkt. proc. w stosunku do poprzedniego badania). Wyraźnie zmniejszył się za to odsetek ankietowanych będących zdania, że w instrumenty ochronne warto zainwestować znaczącą część portfela (41-80 proc. lub 81-100 proc.).

Badanie preferencji, a nie przepływów

Badanie preferencji inwestycyjnych Polaków bazuje jedynie na ich deklaracjach dotyczących struktury portfeli. Tak wyraźnie zwiększonego apetytu na ryzyko, jak w naszym badaniu, nie widać w faktycznych przepływach kapitału w krajowych funduszach inwestycyjnych czy w zakresie depozytów bankowych. Pomijając przetasowania w grupie Aviva Commercial Union, fundusze akcji polskich pozyskały przez ostatnich siedem miesięcy blisko 300 mln zł. Większość tych środków napłynęła jednak w I kwartale, kiedy nastroje na giełdzie były bardzo słabe.

W styczniu szerokim strumieniem płynęły pieniądze do funduszy krajowych papierów dłużnych, ale potem już przeważały wypłaty. Największy odpływ był w tym czasie udziałem funduszy stabilnego wzrostu oraz mieszanych. W każdym z ostatnich 7 miesięcy traciły środki. Słabo radziły sobie też podmioty gotówkowe i pieniężne (szczególnie w styczniu i marcu tego roku). Dla nich konkurencją były wysokooprocentowane lokaty bankowe. Cieniem na ich postrzeganiu kładły się też nietrafione inwestycje w niektórych podmiotach, przysparzające strat inwestorom.

Wzrost skłonności do podejmowania ryzyka w badaniu preferencji może być zapowiedzią przyszłych strumieni kapitału, o ile korzystne tendencje na rynku akcji utrzymają się. Punktem przełomowym może stać się zmiana z ujemnych na dodatnie 12-miesięcznych stóp zwrotu funduszy polskich akcji, które teraz wynoszą średnio minus 16,5 proc.

 

Katarzyna Siwek, Krzysztof Stępień, Jerzy Węglarz

interia.pl

Wkład własny bez podatku!

Premie gwarancyjne oraz odsetki od środków pieniężnych zgromadzonych na książeczkach mieszkaniowych nie są objęte podatkiem dochodowym.

Książeczki mieszkaniowe są jednym z niewielu rodzajów produktów oszczędnościowych, z których uzyskiwane przez jej posiadacza dochody są zwolnione z podatku od dochodów kapitałowych.

Zwolnienie od podatku dochodowego odsetek i premii gwarancyjnych od środków gromadzonych na książeczce mieszkaniowej zawarte jest w art. 52a ust. 1 pkt 5 ustawy o PIT (t.j. Dz.U. z 2000 r. nr 14, poz. 176 z późn. zm.). Przepis jednoznacznie zwalnia z podatku dochodowego odsetki i premie gwarancyjne od wkładów zgromadzonych na książeczkach mieszkaniowych.

- Uregulowanie to oznacza, że wypłaty środków zgromadzonych na książeczkach mieszkaniowych będą wolne od PIT. Zwalnia się z podatku zarówno odsetki naliczone od tych środków, jak i wypłatę premii gwarancyjnej - tłumaczy Jaroslaw Ursyn-Szantyr, doradca podatkowy, właściciel JUS Kancelarii Prawa Podatkowego z siedzibą we Wrocławiu.

Premia gwarancyjna jest państwowym dodatkiem do oszczędności zgromadzonych na książeczce mieszkaniowej. Przysługuje do książeczek mieszkaniowych wydanych przed 24 października 1990 r. z wkładem utrzymywanym przez co najmniej pięć lat. Jest dostępna dla osób, które zakupiły nowe mieszkanie u dewelopera lub w spółdzielni, a także dla osób, które zakupiły mieszkanie używane.

Oferowane książeczki mieszkaniowe Powszechnej Kasy Oszczędności nie przyniosły jej posiadaczom oczekiwanych korzyści. Jej kontynuacją są książeczki mieszkaniowe PKO BP z premią gwarancyjną skonstruowane na podstawie realiów rynkowych. W aktualnej ofercie banku PKO BP pozostają również oszczędnościowe książeczki mieszkaniowe, które w praktyce mają formę depozytu pieniężnego z terminami oszczędzania: 12, 24 lub 36 miesięcy.

Taki rachunek książeczki mieszkaniowej może służyć do gromadzenia środków pieniężnych przeznaczonych na uzupełnienie wymaganego wkładu finansowego, w celu zaciągnięcia kredytu mieszkaniowego. Istotne jest to, że odsetki dopisywane do środków pieniężnych gromadzonych na takiej książeczce, w odróżnieniu od standardowych depozytów bankowych, są wolne od 19-proc. podatku od dochodów kapitałowych.

Ważne!

Premię gwarancyjną można otrzymać w momencie likwidacji książeczki mieszkaniowej, jeżeli jej posiadacz poniósł pewne nakłady mieszkaniowe

Przemysław Molik

interia.pl

Wkład własny bez podatku!

Premie gwarancyjne oraz odsetki od środków pieniężnych zgromadzonych na książeczkach mieszkaniowych nie są objęte podatkiem dochodowym.

Książeczki mieszkaniowe są jednym z niewielu rodzajów produktów oszczędnościowych, z których uzyskiwane przez jej posiadacza dochody są zwolnione z podatku od dochodów kapitałowych.

Zwolnienie od podatku dochodowego odsetek i premii gwarancyjnych od środków gromadzonych na książeczce mieszkaniowej zawarte jest w art. 52a ust. 1 pkt 5 ustawy o PIT (t.j. Dz.U. z 2000 r. nr 14, poz. 176 z późn. zm.). Przepis jednoznacznie zwalnia z podatku dochodowego odsetki i premie gwarancyjne od wkładów zgromadzonych na książeczkach mieszkaniowych.

- Uregulowanie to oznacza, że wypłaty środków zgromadzonych na książeczkach mieszkaniowych będą wolne od PIT. Zwalnia się z podatku zarówno odsetki naliczone od tych środków, jak i wypłatę premii gwarancyjnej - tłumaczy Jaroslaw Ursyn-Szantyr, doradca podatkowy, właściciel JUS Kancelarii Prawa Podatkowego z siedzibą we Wrocławiu.

Premia gwarancyjna jest państwowym dodatkiem do oszczędności zgromadzonych na książeczce mieszkaniowej. Przysługuje do książeczek mieszkaniowych wydanych przed 24 października 1990 r. z wkładem utrzymywanym przez co najmniej pięć lat. Jest dostępna dla osób, które zakupiły nowe mieszkanie u dewelopera lub w spółdzielni, a także dla osób, które zakupiły mieszkanie używane.

Oferowane książeczki mieszkaniowe Powszechnej Kasy Oszczędności nie przyniosły jej posiadaczom oczekiwanych korzyści. Jej kontynuacją są książeczki mieszkaniowe PKO BP z premią gwarancyjną skonstruowane na podstawie realiów rynkowych. W aktualnej ofercie banku PKO BP pozostają również oszczędnościowe książeczki mieszkaniowe, które w praktyce mają formę depozytu pieniężnego z terminami oszczędzania: 12, 24 lub 36 miesięcy.

Taki rachunek książeczki mieszkaniowej może służyć do gromadzenia środków pieniężnych przeznaczonych na uzupełnienie wymaganego wkładu finansowego, w celu zaciągnięcia kredytu mieszkaniowego. Istotne jest to, że odsetki dopisywane do środków pieniężnych gromadzonych na takiej książeczce, w odróżnieniu od standardowych depozytów bankowych, są wolne od 19-proc. podatku od dochodów kapitałowych.

Ważne!

Premię gwarancyjną można otrzymać w momencie likwidacji książeczki mieszkaniowej, jeżeli jej posiadacz poniósł pewne nakłady mieszkaniowe

Przemysław Molik

interia.pl

Zaniżone stopy procentowe

Jedynie jedna czwarta najważniejszych państw na świecie prowadzi luźniejszą politykę monetarną niż Polska. Świadczy o tym poziom realnych stóp procentowych, czyli uwzględniających tempo zmian cen w gospodarce. W przebadanych przez Expandera 39 państwach wynoszą przeciętnie 1 proc., u nas - 0 proc.

Poziom realnych, a nie nominalnych, stóp procentowych wyznacza stopień restrykcyjności polityki pieniężnej i determinację władz monetarnych w zwalczaniu inflacji. Dlatego przez długie lata polską specyfiką było utrzymywanie wyraźnie dodatnich realnych kosztów pieniądza. Nawet po tym, jak udało się inflację zbić do poziomów występujących w rozwiniętych krajach, nasze stopy procentowe pozostawały wyraźnie wyższe od tempa zmian cen. W okresie od początku 2003 r. do maja 2009 r. różnica sięgała przeciętnie 2,7 pkt proc. Chodziło o to, by utrwalić niską inflację.

Polityka monetarna łagodnieje

Obecny rok stoi pod znakiem odchodzenia od takiej polityki. Przyczyną tego jest nasilające się w naszym kraju spowolnienie gospodarcze. Z jednej strony, środek ciężkości polityki pieniężnej przesuwa ono (podobnie zresztą, jak na całym świecie) w stronę wzrostu gospodarczego, a nie walki z inflacją, z drugiej - samo osłabienie koniunktury gospodarczej skłania do oczekiwania na spadek tempa wzrostu cen w gospodarce. W dojrzałych krajach w tle działań władz monetarnych pojawia się wręcz obawa przed deflacją. Zresztą w wielu rozwiniętych krajach już się pojawiła. W lipcu zagościła w Niemczech, wcześniej w Kanadzie, Szwecji, Singapurze, Japonii, Szwajcarii, Hiszpanii, Irlandii, Tajlandii, czy Stanach Zjednoczonych.

Na razie jest to efekt przede wszystkim silnego spadku cen paliw i żywności. Oddziaływanie tych czynników właśnie powinno zacząć słabnąć ze względu na tzw. efekt bazy (ceny żywności i paliw zaczęły iść mocno w dół od połowy minionego roku, więc z każdym miesiącem roczna dynamika spadku będzie się zmniejszać, jeśli w tym roku ceny nie będą w takim samym stopniu iść w dół). Wtedy dopiero okaże się, jak poważne jest zagrożenie utrwaleniem się zjawisk deflacyjnych. To zaś będzie dawało wyobrażenie o skali skuteczności polityki banków centralnych, które zdecydowały się na radykalne poluzowanie polityki monetarnej, w zakresie ożywienia gospodarczego. Pojawiająca się deflacja w sporym stopniu ogranicza wpływ taniego pieniądza na gospodarki. Niskie stopy procentowe są natomiast korzystne dla sektora finansowego, który ma możliwość taniego pozyskiwania środków. W tym kontekście kluczowe staje się pytanie, czy znajdą się jednak chętni na kredyty, nawet jeśli banki będą mogły i chciały na większą skalę ich udzielać.

Sytuacja zacznie się zmieniać

Aktualnie realne stopy procentowe wspierają więc takie gospodarki, jak polska, rosyjska, bułgarska, koreańska, norweska, litewska, czy ukraińska, gdzie koszt pieniądza jest zerowy lub ujemny, a mają ograniczony wpływ w takich krajach, jak Chiny, Irlandia, Tajlandia, Węgry, Hiszpania, Turcja, czy Stany Zjednoczone, gdzie stopy procentowe przewyższają inflację. Nic więc dziwnego, że w tej drugiej grupie państw mamy wiele przykładów innych działań, mających pomóc gospodarkom. Chodzi w szczególności o programy stymulacyjne rządów (dobry przykład to Chiny), czy "drukowanie" pieniędzy przez władze monetarne (USA).

Ta sytuacja może zacząć się zmieniać w kolejnych miesiącach, jeśli sprawdzą się podstawowe scenariusze na przyszłość. Dla naszego kraju zakładają stopniowy spadek inflacji, dla państw dojrzałych jej wzrost. Oznaczać to będzie wzrost restrykcyjności polityki pieniężnej w Polsce (przy niezmienionych stopach procentowych) i jej luzowanie w krajach rozwiniętych. To zaś oznaczałoby dodatkowe wyzwania dla naszej gospodarki i szanse dla tych z państw dojrzałych.

Stopy oficjalnie a rynkowe

Można szacować, że w wyniku obecnej polityki monetarnej w naszym kraju stopy procentowe są zaniżone i to bez wątpienia biorą pod uwagę inwestorzy na rynku międzybankowym i papierów skarbowych. W efekcie rynkowe stopy procentowe wyraźnie odbiegają od oficjalnych. Nie ma tu co liczyć na istotne zmniejszenie się różnicy, przynajmniej do momentu aż inflacja znajdzie się poniżej celu władz monetarnych, czyli 2,5 proc. To wszystko oznacza zaś, że kredytobiorcy nie powinni w najbliższym czasie liczyć na istotne obniżenie kosztów obsługi długów. Natomiast w przypadku zobowiązań walutowych ciężar rat głównie zależeć będzie od kondycji złotego.

W jego przypadku od różnic w oficjalnych stopach procentowych ważniejsze są dysproporcje rynkowych kosztów pieniądza, jak również postrzegania przez globalnych inwestorów bardziej agresywnych inwestycji, w tym walut i papierów skarbowych z rynków wschodzących. W ostatnich miesiącach ogromne różnice stopniowo się zacierały (malała atrakcyjność bardziej ryzykownych aktywów), ale nie na tyle, by wykluczyć utrzymanie tej tendencji w przyszłości. Kluczem jest tu skala globalnego ożywienia gospodarczego i zrealizowanie się scenariusza, w którym przewodzić mu będą państwa rozwijające się.

Krzysztof Stępień

interia.pl

Zaniżone stopy procentowe

Jedynie jedna czwarta najważniejszych państw na świecie prowadzi luźniejszą politykę monetarną niż Polska. Świadczy o tym poziom realnych stóp procentowych, czyli uwzględniających tempo zmian cen w gospodarce. W przebadanych przez Expandera 39 państwach wynoszą przeciętnie 1 proc., u nas - 0 proc.

Poziom realnych, a nie nominalnych, stóp procentowych wyznacza stopień restrykcyjności polityki pieniężnej i determinację władz monetarnych w zwalczaniu inflacji. Dlatego przez długie lata polską specyfiką było utrzymywanie wyraźnie dodatnich realnych kosztów pieniądza. Nawet po tym, jak udało się inflację zbić do poziomów występujących w rozwiniętych krajach, nasze stopy procentowe pozostawały wyraźnie wyższe od tempa zmian cen. W okresie od początku 2003 r. do maja 2009 r. różnica sięgała przeciętnie 2,7 pkt proc. Chodziło o to, by utrwalić niską inflację.

Polityka monetarna łagodnieje

Obecny rok stoi pod znakiem odchodzenia od takiej polityki. Przyczyną tego jest nasilające się w naszym kraju spowolnienie gospodarcze. Z jednej strony, środek ciężkości polityki pieniężnej przesuwa ono (podobnie zresztą, jak na całym świecie) w stronę wzrostu gospodarczego, a nie walki z inflacją, z drugiej - samo osłabienie koniunktury gospodarczej skłania do oczekiwania na spadek tempa wzrostu cen w gospodarce. W dojrzałych krajach w tle działań władz monetarnych pojawia się wręcz obawa przed deflacją. Zresztą w wielu rozwiniętych krajach już się pojawiła. W lipcu zagościła w Niemczech, wcześniej w Kanadzie, Szwecji, Singapurze, Japonii, Szwajcarii, Hiszpanii, Irlandii, Tajlandii, czy Stanach Zjednoczonych.

Na razie jest to efekt przede wszystkim silnego spadku cen paliw i żywności. Oddziaływanie tych czynników właśnie powinno zacząć słabnąć ze względu na tzw. efekt bazy (ceny żywności i paliw zaczęły iść mocno w dół od połowy minionego roku, więc z każdym miesiącem roczna dynamika spadku będzie się zmniejszać, jeśli w tym roku ceny nie będą w takim samym stopniu iść w dół). Wtedy dopiero okaże się, jak poważne jest zagrożenie utrwaleniem się zjawisk deflacyjnych. To zaś będzie dawało wyobrażenie o skali skuteczności polityki banków centralnych, które zdecydowały się na radykalne poluzowanie polityki monetarnej, w zakresie ożywienia gospodarczego. Pojawiająca się deflacja w sporym stopniu ogranicza wpływ taniego pieniądza na gospodarki. Niskie stopy procentowe są natomiast korzystne dla sektora finansowego, który ma możliwość taniego pozyskiwania środków. W tym kontekście kluczowe staje się pytanie, czy znajdą się jednak chętni na kredyty, nawet jeśli banki będą mogły i chciały na większą skalę ich udzielać.

Sytuacja zacznie się zmieniać

Aktualnie realne stopy procentowe wspierają więc takie gospodarki, jak polska, rosyjska, bułgarska, koreańska, norweska, litewska, czy ukraińska, gdzie koszt pieniądza jest zerowy lub ujemny, a mają ograniczony wpływ w takich krajach, jak Chiny, Irlandia, Tajlandia, Węgry, Hiszpania, Turcja, czy Stany Zjednoczone, gdzie stopy procentowe przewyższają inflację. Nic więc dziwnego, że w tej drugiej grupie państw mamy wiele przykładów innych działań, mających pomóc gospodarkom. Chodzi w szczególności o programy stymulacyjne rządów (dobry przykład to Chiny), czy "drukowanie" pieniędzy przez władze monetarne (USA).

Ta sytuacja może zacząć się zmieniać w kolejnych miesiącach, jeśli sprawdzą się podstawowe scenariusze na przyszłość. Dla naszego kraju zakładają stopniowy spadek inflacji, dla państw dojrzałych jej wzrost. Oznaczać to będzie wzrost restrykcyjności polityki pieniężnej w Polsce (przy niezmienionych stopach procentowych) i jej luzowanie w krajach rozwiniętych. To zaś oznaczałoby dodatkowe wyzwania dla naszej gospodarki i szanse dla tych z państw dojrzałych.

Stopy oficjalnie a rynkowe

Można szacować, że w wyniku obecnej polityki monetarnej w naszym kraju stopy procentowe są zaniżone i to bez wątpienia biorą pod uwagę inwestorzy na rynku międzybankowym i papierów skarbowych. W efekcie rynkowe stopy procentowe wyraźnie odbiegają od oficjalnych. Nie ma tu co liczyć na istotne zmniejszenie się różnicy, przynajmniej do momentu aż inflacja znajdzie się poniżej celu władz monetarnych, czyli 2,5 proc. To wszystko oznacza zaś, że kredytobiorcy nie powinni w najbliższym czasie liczyć na istotne obniżenie kosztów obsługi długów. Natomiast w przypadku zobowiązań walutowych ciężar rat głównie zależeć będzie od kondycji złotego.

W jego przypadku od różnic w oficjalnych stopach procentowych ważniejsze są dysproporcje rynkowych kosztów pieniądza, jak również postrzegania przez globalnych inwestorów bardziej agresywnych inwestycji, w tym walut i papierów skarbowych z rynków wschodzących. W ostatnich miesiącach ogromne różnice stopniowo się zacierały (malała atrakcyjność bardziej ryzykownych aktywów), ale nie na tyle, by wykluczyć utrzymanie tej tendencji w przyszłości. Kluczem jest tu skala globalnego ożywienia gospodarczego i zrealizowanie się scenariusza, w którym przewodzić mu będą państwa rozwijające się.

Krzysztof Stępień

interia.pl

Powierzchnie handlowe w Polsce mogą wzrosnąć o 615 tys. m kw w 2009 r.

Jones Lang La Salle (JLLS) szacuje, że w całym 2009 r. zostanie oddanych do użytku 615 000 m kw powierzchni najmu nowych centrów handlowych. Firma przewiduje, że powierzchnia najmu w roku 2010 wzrośnie o kolejne 510.000 m kw.

W pierwszej połowie 2009 r. 45 proc. (275.000 m kw) powierzchni najmu zostało oddane do użytku. JLLS w swoim raporcie podał, że część z planowanych obiektów na rok 2010 nie weszła jeszcze w fazę budowy i ich oddanie do użytku może przesunąć się na 2011 rok, zaś inwestycje w 260.000 m kw powierzchni najmu zostały wstrzymane.

Badania JLLS pokazują, że wartość transakcji na rynku obiektów handlowych mierzona od stycznia do lipca 2009 roku wyniosła 20 mln euro (2008 r. zamknął się kwotą 406 mln euro, 2006 r. - 2,5 mld euro).

JLLS ocenia, że proces negocjacji pomiędzy stronami znacząco się wydłużył, a warunki satysfakcjonujące dla obu stron są trudniej osiągalne.

Dodatkowo na rynku pojawi się wiele pustych lokali, dlatego większa dostępność powierzchni handlowej wymusi zmniejszenie się stawek czynszowych w ciągu kolejnych 12-18 miesięcy.

- Obniżka czynszów nie będzie dotyczyć jednak najlepszych obiektów, które mogą pochwalić się kilkuletnią historią wysokodochodowej działalności [...] - powiedziała na wtorkowej konferencji prasowej Anna Bartoszewicz-Wnuk, szefowa działu analiz JLLS.

JLLS podał, że w I połowie tego roku liczba klientów centrów handlowych wzrosła o 1,1 proc. w porównaniu z analogicznym okresem poprzedniego roku.

Prognoza na najbliższy rok to m.in. powrót do nadal atrakcyjnych i bezpiecznych głównych aglomeracji miejskich, fuzje i przejęcia - szczególnie w sektorze odzieżowym, wzrost znaczenia zarządzania nieruchomościami oraz zwiększona aktywność najemców oferujących produkty ze średniej i niższej półki.

- Rokowania rynku powierzchni handlowej w Polsce są dobre, a ostatnie dane dotyczące wzrostu PKB czy sprzedaży detalicznej nie potwierdzają obaw związanych z zagrożeniem załamania sprzedaży i recesji w Polsce - uważa Bartoszewicz-Wnuk.

 

 

interia.pl

Powierzchnie handlowe w Polsce mogą wzrosnąć o 615 tys. m kw w 2009 r.

Jones Lang La Salle (JLLS) szacuje, że w całym 2009 r. zostanie oddanych do użytku 615 000 m kw powierzchni najmu nowych centrów handlowych. Firma przewiduje, że powierzchnia najmu w roku 2010 wzrośnie o kolejne 510.000 m kw.

W pierwszej połowie 2009 r. 45 proc. (275.000 m kw) powierzchni najmu zostało oddane do użytku. JLLS w swoim raporcie podał, że część z planowanych obiektów na rok 2010 nie weszła jeszcze w fazę budowy i ich oddanie do użytku może przesunąć się na 2011 rok, zaś inwestycje w 260.000 m kw powierzchni najmu zostały wstrzymane.

Badania JLLS pokazują, że wartość transakcji na rynku obiektów handlowych mierzona od stycznia do lipca 2009 roku wyniosła 20 mln euro (2008 r. zamknął się kwotą 406 mln euro, 2006 r. - 2,5 mld euro).

JLLS ocenia, że proces negocjacji pomiędzy stronami znacząco się wydłużył, a warunki satysfakcjonujące dla obu stron są trudniej osiągalne.

Dodatkowo na rynku pojawi się wiele pustych lokali, dlatego większa dostępność powierzchni handlowej wymusi zmniejszenie się stawek czynszowych w ciągu kolejnych 12-18 miesięcy.

- Obniżka czynszów nie będzie dotyczyć jednak najlepszych obiektów, które mogą pochwalić się kilkuletnią historią wysokodochodowej działalności [...] - powiedziała na wtorkowej konferencji prasowej Anna Bartoszewicz-Wnuk, szefowa działu analiz JLLS.

JLLS podał, że w I połowie tego roku liczba klientów centrów handlowych wzrosła o 1,1 proc. w porównaniu z analogicznym okresem poprzedniego roku.

Prognoza na najbliższy rok to m.in. powrót do nadal atrakcyjnych i bezpiecznych głównych aglomeracji miejskich, fuzje i przejęcia - szczególnie w sektorze odzieżowym, wzrost znaczenia zarządzania nieruchomościami oraz zwiększona aktywność najemców oferujących produkty ze średniej i niższej półki.

- Rokowania rynku powierzchni handlowej w Polsce są dobre, a ostatnie dane dotyczące wzrostu PKB czy sprzedaży detalicznej nie potwierdzają obaw związanych z zagrożeniem załamania sprzedaży i recesji w Polsce - uważa Bartoszewicz-Wnuk.

 

 

interia.pl

Ceny nieruchomości w USA drgnęły w górę

Wiadomość o pierwszym od trzech lat wzroście cen nieruchomości w dwudziestu największych metropoliach USA nie przekonała inwestorów do kontynuowania zakupów na rynkach akcji.

Ceny nieruchomości w USA wzrosły jedynie w ujęciu miesiąca i to zaledwie o 0,5 proc. W odniesieniu do czerwca 2008 r. odnotowano spadek o 17,1 proc., co również wskazuje na hamowanie trwającego od trzech lat trendu, gdyż dane sprzed miesiąca mówiły o przecenie nieruchomości o 18,1 proc. r/r. Jeśli połączymy przełamanie długoterminowej tendencji z lekkim wzrostem aktywności na rynku wtórnym i pierwotnym, argumenty za stabilizacją sytuacji na kluczowym dla gospodarki amerykańskiej rynku nieruchomości, nabierają wiarygodności. Oczywiście strona przeciwna może od razu przytoczyć garść faktów mówiących, że obserwowane drgnięcie ma jedynie śladowy wymiar i jest naturalną przerwą w trendzie spadkowym, a liczba nieruchomości przejmowanych przez banki ze względu na nieterminowe regulowanie zobowiązań przez kredytobiorców nieprzerwanie rośnie.

We wtorek inwestorzy w Europie i USA niezbyt skłonni byli do nabywania akcji. Indeksy spadały głównie pod ciężarem spółek z sektora surowców i energii, które podążały za osuwającymi się o ponad 2 proc. cenami ropy naftowej i miedzi. Można mówić także, że amerykańscy konsumenci z coraz większymi obawami patrzą w przyszłość, co zobrazował indeks Conference Board, ale jeśli ktoś mniej więcej orientuje się w jakim kierunku podążają w USA zmiany na rynku pracy, nie powinien być tym faktem zaskoczony.

Wyniki finansowe największego niemieckiego banku, Deutsche Bank'u, okazały się lepsze od szacunków ekspertów, ale nie znaczy to, że zostały przyjęte pozytywnie przez rynek. Zysk netto banku wyniósł w II kw. 2009 r. 1,09 mld EUR wobec ok. 650 mld EUR przed rokiem (wzrost o 68 proc.), lecz akcje banku taniały o ponad 10 proc., ponieważ znacznie więcej pieniędzy niż oczekiwali analitycy bank odłożył na poczet przyszłych strat z tytułu złych kredytów.

Na GPW indeks WIG20 spadł o 2 proc., ale nieco mniejsze od przeciętnych obroty nie potwierdzają jeszcze całkowicie przełamania trendu wzrostowego. Zysk netto Banku Millennium w II kw. 2009 r. był większy niż szacowali przedstawiciele 10 biur maklerskich - bank zarobił 8,9 mln PLN, analitycy oczekiwali straty na poziomie 0,8 mln PLN. Akcje tego banku przeceniono o ponad 5 proc., kiepsko radziły sobie również inne banki - papiery PKO BP potaniały o 4,7 proc., a BZ WBK stracił na wartości 2,9 proc. Udaną passę przerwał również złoty, który po południu tracił wobec głównych walut nieco mniej niż 1 proc.

Łukasz Wróbel

interia.pl

Ceny nieruchomości w USA drgnęły w górę

Wiadomość o pierwszym od trzech lat wzroście cen nieruchomości w dwudziestu największych metropoliach USA nie przekonała inwestorów do kontynuowania zakupów na rynkach akcji.

Ceny nieruchomości w USA wzrosły jedynie w ujęciu miesiąca i to zaledwie o 0,5 proc. W odniesieniu do czerwca 2008 r. odnotowano spadek o 17,1 proc., co również wskazuje na hamowanie trwającego od trzech lat trendu, gdyż dane sprzed miesiąca mówiły o przecenie nieruchomości o 18,1 proc. r/r. Jeśli połączymy przełamanie długoterminowej tendencji z lekkim wzrostem aktywności na rynku wtórnym i pierwotnym, argumenty za stabilizacją sytuacji na kluczowym dla gospodarki amerykańskiej rynku nieruchomości, nabierają wiarygodności. Oczywiście strona przeciwna może od razu przytoczyć garść faktów mówiących, że obserwowane drgnięcie ma jedynie śladowy wymiar i jest naturalną przerwą w trendzie spadkowym, a liczba nieruchomości przejmowanych przez banki ze względu na nieterminowe regulowanie zobowiązań przez kredytobiorców nieprzerwanie rośnie.

We wtorek inwestorzy w Europie i USA niezbyt skłonni byli do nabywania akcji. Indeksy spadały głównie pod ciężarem spółek z sektora surowców i energii, które podążały za osuwającymi się o ponad 2 proc. cenami ropy naftowej i miedzi. Można mówić także, że amerykańscy konsumenci z coraz większymi obawami patrzą w przyszłość, co zobrazował indeks Conference Board, ale jeśli ktoś mniej więcej orientuje się w jakim kierunku podążają w USA zmiany na rynku pracy, nie powinien być tym faktem zaskoczony.

Wyniki finansowe największego niemieckiego banku, Deutsche Bank'u, okazały się lepsze od szacunków ekspertów, ale nie znaczy to, że zostały przyjęte pozytywnie przez rynek. Zysk netto banku wyniósł w II kw. 2009 r. 1,09 mld EUR wobec ok. 650 mld EUR przed rokiem (wzrost o 68 proc.), lecz akcje banku taniały o ponad 10 proc., ponieważ znacznie więcej pieniędzy niż oczekiwali analitycy bank odłożył na poczet przyszłych strat z tytułu złych kredytów.

Na GPW indeks WIG20 spadł o 2 proc., ale nieco mniejsze od przeciętnych obroty nie potwierdzają jeszcze całkowicie przełamania trendu wzrostowego. Zysk netto Banku Millennium w II kw. 2009 r. był większy niż szacowali przedstawiciele 10 biur maklerskich - bank zarobił 8,9 mln PLN, analitycy oczekiwali straty na poziomie 0,8 mln PLN. Akcje tego banku przeceniono o ponad 5 proc., kiepsko radziły sobie również inne banki - papiery PKO BP potaniały o 4,7 proc., a BZ WBK stracił na wartości 2,9 proc. Udaną passę przerwał również złoty, który po południu tracił wobec głównych walut nieco mniej niż 1 proc.

Łukasz Wróbel

interia.pl

Tańsze mieszkanie dla żaka

Studenckie biuro kwater "Chata Żaka", które działa w Krakowie, odbiera liczne telefony od właścicieli mieszkań, zaniepokojonych brakiem odzewu na ich oferty, informuje "Dziennik Polski".

W tym roku wynajmujący skłonni są do negocjacji cen. Ci, którzy twardo utrzymują stawki sprzed roku nie znajdują najemców. Według analityków rynku nieruchomości w Krakowie kawalerki są obecnie tańsze o 10,3 proc., mieszkania 2-pokojowe o 6,3 proc., a 3-pokojowe o 5,7 proc. w stosunku do ub. roku.

W tym roku kawalerki można znaleźć w Krakowie już od 600 zł (w opcji z ogrzewaniem elektrycznym) do około 1000. Nieco mniej niż w ub. roku kosztuje również wynajem mieszkania dwupokojowego. W dzielnicy Krowodrza, bardzo atrakcyjnej dla studentów ze względu na bliskość wielu uczelni, takie lokum można wynająć już za 1400 zł. Podobne mieszkanie w Nowej Hucie można znaleźć za 1000 zł.

Najtaniej jest w Prokocimiu i Nowej Hucie, gdzie pokój na stancji krakowski żak może wynająć nawet za 350 zł.

 

interia.pl

Tańsze mieszkanie dla żaka

Studenckie biuro kwater "Chata Żaka", które działa w Krakowie, odbiera liczne telefony od właścicieli mieszkań, zaniepokojonych brakiem odzewu na ich oferty, informuje "Dziennik Polski".

W tym roku wynajmujący skłonni są do negocjacji cen. Ci, którzy twardo utrzymują stawki sprzed roku nie znajdują najemców. Według analityków rynku nieruchomości w Krakowie kawalerki są obecnie tańsze o 10,3 proc., mieszkania 2-pokojowe o 6,3 proc., a 3-pokojowe o 5,7 proc. w stosunku do ub. roku.

W tym roku kawalerki można znaleźć w Krakowie już od 600 zł (w opcji z ogrzewaniem elektrycznym) do około 1000. Nieco mniej niż w ub. roku kosztuje również wynajem mieszkania dwupokojowego. W dzielnicy Krowodrza, bardzo atrakcyjnej dla studentów ze względu na bliskość wielu uczelni, takie lokum można wynająć już za 1400 zł. Podobne mieszkanie w Nowej Hucie można znaleźć za 1000 zł.

Najtaniej jest w Prokocimiu i Nowej Hucie, gdzie pokój na stancji krakowski żak może wynająć nawet za 350 zł.

 

interia.pl

Ważny obowiązek zarządcy

Licencjonowani zarządcy nieruchomości mają obowiązek przekazania organom wykonawczym gminy, właściwej ze względu na miejsce położenia nieruchomości, danych dotyczących czynszów najmu lokali mieszkalnych nienależących do publicznego zasobu mieszkaniowego. Oznacza to, że obowiązek dotyczy wszystkich licencjonowanych zarządców nieruchomości zarządzających wynajmowanymi lokalami mieszkalnymi stanowiącymi głównie własność osób fizycznych.

Zarządca nieruchomości przekazuje dane w powiązaniu z lokalizacją, wiekiem budynku i jego stanem technicznym oraz powierzchnią użytkową lokalu i jego standardem, wynikające z umów najmu lokali mieszkalnych położonych w zarządzanych przez niego budynkach w terminach i według wzoru określonych w rozporządzeniu ministra infrastruktury z dnia 27 grudnia 2007 r. w sprawie określenia danych dotyczących czynszów najmu lokali mieszkalnych nienależących do publicznego zasobu mieszkaniowego, położonych na obszarze gminy lub jego części.

Dane dotyczące czynszów zarządca przekazuje za okresy półroczne danego roku kalendarzowego urzędowi gminy właściwemu ze względu na miejsce położenia nieruchomości w terminie do końca lipca danego roku (za I półrocze) i do końca stycznia roku następnego (za drugie półrocze). Gmina następnie sporządza zestawienie danych przekazanych przez zarządców nieruchomości. Może ona w zestawieniu wykorzystać również dane własne, dane przekazane przez właścicieli i lokatorów oraz organizacje ich zrzeszające, a także dane pochodzące z innych źródeł.

Gmina w wojewódzkim dzienniku urzędowym co roku, w terminie do końca pierwszego kwartału roku następnego, ogłasza zestawienie danych dotyczących czynszów najmu lokali mieszkalnych nienależących do publicznego zasobu mieszkaniowego, położonych na jej obszarze lub części. Zestawienie danych dotyczących czynszów za półrocze danego roku, a zatem za I półrocze 2009 r. gmina może udostępnić na stronach internetowych urzędu gminy. Zarządca nieruchomości niewypełniający tego obowiązku podlega odpowiedzialności zawodowej.

 

interia.pl

Ważny obowiązek zarządcy

Licencjonowani zarządcy nieruchomości mają obowiązek przekazania organom wykonawczym gminy, właściwej ze względu na miejsce położenia nieruchomości, danych dotyczących czynszów najmu lokali mieszkalnych nienależących do publicznego zasobu mieszkaniowego. Oznacza to, że obowiązek dotyczy wszystkich licencjonowanych zarządców nieruchomości zarządzających wynajmowanymi lokalami mieszkalnymi stanowiącymi głównie własność osób fizycznych.

Zarządca nieruchomości przekazuje dane w powiązaniu z lokalizacją, wiekiem budynku i jego stanem technicznym oraz powierzchnią użytkową lokalu i jego standardem, wynikające z umów najmu lokali mieszkalnych położonych w zarządzanych przez niego budynkach w terminach i według wzoru określonych w rozporządzeniu ministra infrastruktury z dnia 27 grudnia 2007 r. w sprawie określenia danych dotyczących czynszów najmu lokali mieszkalnych nienależących do publicznego zasobu mieszkaniowego, położonych na obszarze gminy lub jego części.

Dane dotyczące czynszów zarządca przekazuje za okresy półroczne danego roku kalendarzowego urzędowi gminy właściwemu ze względu na miejsce położenia nieruchomości w terminie do końca lipca danego roku (za I półrocze) i do końca stycznia roku następnego (za drugie półrocze). Gmina następnie sporządza zestawienie danych przekazanych przez zarządców nieruchomości. Może ona w zestawieniu wykorzystać również dane własne, dane przekazane przez właścicieli i lokatorów oraz organizacje ich zrzeszające, a także dane pochodzące z innych źródeł.

Gmina w wojewódzkim dzienniku urzędowym co roku, w terminie do końca pierwszego kwartału roku następnego, ogłasza zestawienie danych dotyczących czynszów najmu lokali mieszkalnych nienależących do publicznego zasobu mieszkaniowego, położonych na jej obszarze lub części. Zestawienie danych dotyczących czynszów za półrocze danego roku, a zatem za I półrocze 2009 r. gmina może udostępnić na stronach internetowych urzędu gminy. Zarządca nieruchomości niewypełniający tego obowiązku podlega odpowiedzialności zawodowej.

 

interia.pl

Pieniądze na nadzór konieczne

Rozmawiamy z Robertem Dziwińskim, głównym inspektorem nadzoru budowlanego. Z raportu NIK na temat legalizacji samowoli budowlanych rysuje się obraz nieudolnego nadzoru budowlanego, który wydając decyzje legalizacyjne, narusza prawo. Jakie są przyczyny nieprawidłowości?

 -Zgadzamy się z wnioskami przedstawionymi przez NIK, zwłaszcza że ponad połowa ustaleń NIK pochodzi z naszych protokołów kontrolnych. Nie jest więc tak, że jesteśmy zaskoczeni tymi wynikami kontroli. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że w okresie kontroli nadzór budowlany przeprowadził kilkanaście tysięcy postępowań w sprawie samowoli budowlanych. Na podstawie kontroli NIK nie można więc wyciągnąć wniosków, że nadzór budowlany w sprawie legalizacji samowoli budowlanych generalnie działa źle. W trakcie prowadzenia kontroli NIK zmieniły się przepisy dotyczące określania stawki opłaty legalizacyjnej. Nie chcę oczywiście podważać ustaleń NIK, bowiem w pełni się z nimi zgadzam, ale zmiana tych przepisów mogła wpłynąć na ich wynik.

Skąd więc tyle nieprawidłowości?

- Niestety inspektorom nadzoru budowlanego bardzo często nie podobają się przepisy o legalizacji samowoli budowlanych. W Polsce każdy wie najlepiej, jak powinno być stanowione i stosowane prawo. Podobnie jest też z inspektorami nadzoru, którzy czasami zapominają, że są funkcjonariuszami publicznymi i zaczynają interpretować przepisy według własnego uznania, czego absolutnie nie wolno im robić. Nie jest jednak tak, że nadzór w każdym przypadku nie przestrzega prawa. W latach 2005-2008, kiedy prowadzona była kontrola NIK, nadzór budowlany wydał 13 tys. 921 nakazów rozbiórki. W tym czasie przeprowadzono ponad 5 tys. procedur egzekucyjnych i doprowadzono do ponad 8 tys. rozbiórek samowoli budowlanych.

Rozmawiał Arkadiusz Jaraszek

interia.pl

Pieniądze na nadzór konieczne

Rozmawiamy z Robertem Dziwińskim, głównym inspektorem nadzoru budowlanego. Z raportu NIK na temat legalizacji samowoli budowlanych rysuje się obraz nieudolnego nadzoru budowlanego, który wydając decyzje legalizacyjne, narusza prawo. Jakie są przyczyny nieprawidłowości?

 -Zgadzamy się z wnioskami przedstawionymi przez NIK, zwłaszcza że ponad połowa ustaleń NIK pochodzi z naszych protokołów kontrolnych. Nie jest więc tak, że jesteśmy zaskoczeni tymi wynikami kontroli. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że w okresie kontroli nadzór budowlany przeprowadził kilkanaście tysięcy postępowań w sprawie samowoli budowlanych. Na podstawie kontroli NIK nie można więc wyciągnąć wniosków, że nadzór budowlany w sprawie legalizacji samowoli budowlanych generalnie działa źle. W trakcie prowadzenia kontroli NIK zmieniły się przepisy dotyczące określania stawki opłaty legalizacyjnej. Nie chcę oczywiście podważać ustaleń NIK, bowiem w pełni się z nimi zgadzam, ale zmiana tych przepisów mogła wpłynąć na ich wynik.

Skąd więc tyle nieprawidłowości?

- Niestety inspektorom nadzoru budowlanego bardzo często nie podobają się przepisy o legalizacji samowoli budowlanych. W Polsce każdy wie najlepiej, jak powinno być stanowione i stosowane prawo. Podobnie jest też z inspektorami nadzoru, którzy czasami zapominają, że są funkcjonariuszami publicznymi i zaczynają interpretować przepisy według własnego uznania, czego absolutnie nie wolno im robić. Nie jest jednak tak, że nadzór w każdym przypadku nie przestrzega prawa. W latach 2005-2008, kiedy prowadzona była kontrola NIK, nadzór budowlany wydał 13 tys. 921 nakazów rozbiórki. W tym czasie przeprowadzono ponad 5 tys. procedur egzekucyjnych i doprowadzono do ponad 8 tys. rozbiórek samowoli budowlanych.

Rozmawiał Arkadiusz Jaraszek

interia.pl

Prywatyzacja ksiąg wieczystych

Prywatyzacja wydziałów ksiąg wieczystych skróciłaby okres oczekiwania na wpis. Wydziały ksiąg wieczystych rozstrzygałyby tylko sprawy skomplikowane i sporne.

Aby usprawnić postępowanie wieczystoksięgowe, sędziowie opowiadają się za prywatyzacją wydziałów ksiąg wieczystych lub oddaniem ich w ręce administracji rządowej - czytamy w Gazecie Prawnej. Dziś bowiem, pomimo informatyzacji ksiąg wieczystych, nie działają one prawidłowo. Rzecznik praw obywatelskich zwracał ostatnio uwagę, że dziś na wpis trzeba czekać wiele miesięcy, a w niektórych wypadkach prawie rok.

Jak podaje dziennik, jednym z pomysłów na prywatyzację wydziałów ksiąg wieczystych jest przekazanie ich prywatnym przedsiębiorcom. Za dzierżawienie sieci państwo pobierałoby odpowiednie opłaty (tak jak jest na przykład w Norwegii). Prywatne przedsiębiorstwo prowadzące księgi wieczyste dokonywałoby tylko wpisów w sprawach bezspornyc. Wszelkie spory dotyczące wpisów w księgach wieczystych oraz skargi na odmowę lub dokonanie wpisu rozpoznawałyby sądy powszechne - dodaje Gazeta Prawna. Osoby zatrudniane przy wykonywaniu czynności związanych z wpisami do ksiąg wieczystych musiałyby posiadać stosowne kwalifikacje.

Obawy co do przekazania ksiąg wieczystych prywatnym przedsiębiorcom ma jednak resort sprawiedliwości, ponieważ wpis w księdze wieczystej ma charakter orzeczenia organu sądowego.

Opracowanie merytoryczne: Marta Hawrylak
dom.pl

Prywatyzacja ksiąg wieczystych

Prywatyzacja wydziałów ksiąg wieczystych skróciłaby okres oczekiwania na wpis. Wydziały ksiąg wieczystych rozstrzygałyby tylko sprawy skomplikowane i sporne.

Aby usprawnić postępowanie wieczystoksięgowe, sędziowie opowiadają się za prywatyzacją wydziałów ksiąg wieczystych lub oddaniem ich w ręce administracji rządowej - czytamy w Gazecie Prawnej. Dziś bowiem, pomimo informatyzacji ksiąg wieczystych, nie działają one prawidłowo. Rzecznik praw obywatelskich zwracał ostatnio uwagę, że dziś na wpis trzeba czekać wiele miesięcy, a w niektórych wypadkach prawie rok.

Jak podaje dziennik, jednym z pomysłów na prywatyzację wydziałów ksiąg wieczystych jest przekazanie ich prywatnym przedsiębiorcom. Za dzierżawienie sieci państwo pobierałoby odpowiednie opłaty (tak jak jest na przykład w Norwegii). Prywatne przedsiębiorstwo prowadzące księgi wieczyste dokonywałoby tylko wpisów w sprawach bezspornyc. Wszelkie spory dotyczące wpisów w księgach wieczystych oraz skargi na odmowę lub dokonanie wpisu rozpoznawałyby sądy powszechne - dodaje Gazeta Prawna. Osoby zatrudniane przy wykonywaniu czynności związanych z wpisami do ksiąg wieczystych musiałyby posiadać stosowne kwalifikacje.

Obawy co do przekazania ksiąg wieczystych prywatnym przedsiębiorcom ma jednak resort sprawiedliwości, ponieważ wpis w księdze wieczystej ma charakter orzeczenia organu sądowego.

Opracowanie merytoryczne: Marta Hawrylak
dom.pl

Nieruchomości: Sposób na chłodny dom latem

W letnie gorące dni schronienia przed upałem szukamy w pomieszczeniach zamkniętych. Istnieje wiele możliwości chłodzenia wnętrza domu, jednak najbardziej efektywne są rozwiązania techniczne. Ma je w swojej ofercie inwestor zastępczy ES Polska.

Popularnym rozwiązaniem stosowanym w celu obniżenia temperatury w domu jest zainstalowanie gruntowego wymiennika ciepła. Urządzenie to zapewnia dopływ świeżego powietrza do wnętrza domu, schładza i osusza powietrze, co znacznie poprawia komfort domowników w upalny dzień. Powietrze zewnętrzne ochładzane jest w wymienniku gruntowym i dostarczane do wnętrza domu systemem kanałów nawiewnych.

Jednak aby wykorzystać pełen potencjał gruntowego wymiennika ciepła najlepiej jest zainstalować go z rekuperatorem, czyli centralą wentylacyjną z odzyskiem ciepła. Sam rekuperator jest coraz częściej stosowany w celu zwiększenia cyrkulacji powietrza w coraz bardziej energooszczędnych, dobrze zaizolowanych domach. Rekuperator z gruntowym wymiennikiem ciepła to jak do tej pory najbardziej efektywne i opłacalne rozwiązanie obniżające temperaturę w domu. Stąd ogromne zainteresowanie tą technologią  w budowanych przez nas domach – mówi Sławomir Chmura, menedżer budowy w ES Polska, inwestora zastępczego budującego domy pod klucz.

Gdy temperatura powietrza osiągnie 30˚C rekuperator z gruntowym wymiennikiem ciepła jest w stanie obniżyć ją do 18˚C. Oczywiście, aby w pełni wykorzystać możliwości urządzenia należy upewnić się, że wszystkie okna są zamknięte. W przeciwnym razie gorące powietrze będzie wdmuchiwane do środka  – komentuje Chmura.

Innym rozwiązaniem może być montaż instalacji klimatyzacyjnej. Najbardziej popularne na polskim rynku są obecnie klimatyzacje typu split. Składają się one z dwóch połączonych ze sobą jednostek – wewnętrzna schładza powietrze w pomieszczeniu, druga zewnętrzna odprowadza ciepło na zewnątrz. Urządzenie to zwiększa komfort termiczny i obniża wilgotność powietrza. Niektóre klimatyzatory dodatkowo czyszczą i jonizują powietrze. Możemy zaobserwować rosnącą modę na klimatyzację. Dla wielu osób barierą jest jednak jej stosunkowo wysoki koszt – mówi Sławomir Chmura.

Zdecydowanie najtańszym rozwiązaniem jest klimatyzator mobilny, zwany również przenośnym. Urządzenie pobiera ciepłe powietrze z pomieszczenia i za pomocą rury usuwa je na zewnątrz. Wadą jest mała moc chłodząca i dość głośna praca. Natomiast zaletą - możliwość przenoszenia z miejsca na miejsce.

Rozwiązania techniczne zdecydowanie najbardziej sprawdzają się w obniżaniu temperatury panującej we wnętrzu domu. Jednak przed upałem można się również ustrzec metodami naturalnymi. Przede wszystkim należy unikać dużych powierzchni przeszklonych budynku od strony południowej (południowo-zachodniego umiejscowienia domu), jako że słońce świeci tu najmocniej. Intensywnieniu nasłonecznieniu pomieszczeń może również zapobiec posadzenie drzew wokół domu. Z kolei funkcję osłony okna przed promieniami słonecznymi najlepiej spełniają rolety zewnętrzne oraz żaluzje wewnątrzokienne.

 

ES Polska

gk

inwestycje.pl

Nieruchomości: Sposób na chłodny dom latem

W letnie gorące dni schronienia przed upałem szukamy w pomieszczeniach zamkniętych. Istnieje wiele możliwości chłodzenia wnętrza domu, jednak najbardziej efektywne są rozwiązania techniczne. Ma je w swojej ofercie inwestor zastępczy ES Polska.

Popularnym rozwiązaniem stosowanym w celu obniżenia temperatury w domu jest zainstalowanie gruntowego wymiennika ciepła. Urządzenie to zapewnia dopływ świeżego powietrza do wnętrza domu, schładza i osusza powietrze, co znacznie poprawia komfort domowników w upalny dzień. Powietrze zewnętrzne ochładzane jest w wymienniku gruntowym i dostarczane do wnętrza domu systemem kanałów nawiewnych.

Jednak aby wykorzystać pełen potencjał gruntowego wymiennika ciepła najlepiej jest zainstalować go z rekuperatorem, czyli centralą wentylacyjną z odzyskiem ciepła. Sam rekuperator jest coraz częściej stosowany w celu zwiększenia cyrkulacji powietrza w coraz bardziej energooszczędnych, dobrze zaizolowanych domach. Rekuperator z gruntowym wymiennikiem ciepła to jak do tej pory najbardziej efektywne i opłacalne rozwiązanie obniżające temperaturę w domu. Stąd ogromne zainteresowanie tą technologią  w budowanych przez nas domach – mówi Sławomir Chmura, menedżer budowy w ES Polska, inwestora zastępczego budującego domy pod klucz.

Gdy temperatura powietrza osiągnie 30˚C rekuperator z gruntowym wymiennikiem ciepła jest w stanie obniżyć ją do 18˚C. Oczywiście, aby w pełni wykorzystać możliwości urządzenia należy upewnić się, że wszystkie okna są zamknięte. W przeciwnym razie gorące powietrze będzie wdmuchiwane do środka  – komentuje Chmura.

Innym rozwiązaniem może być montaż instalacji klimatyzacyjnej. Najbardziej popularne na polskim rynku są obecnie klimatyzacje typu split. Składają się one z dwóch połączonych ze sobą jednostek – wewnętrzna schładza powietrze w pomieszczeniu, druga zewnętrzna odprowadza ciepło na zewnątrz. Urządzenie to zwiększa komfort termiczny i obniża wilgotność powietrza. Niektóre klimatyzatory dodatkowo czyszczą i jonizują powietrze. Możemy zaobserwować rosnącą modę na klimatyzację. Dla wielu osób barierą jest jednak jej stosunkowo wysoki koszt – mówi Sławomir Chmura.

Zdecydowanie najtańszym rozwiązaniem jest klimatyzator mobilny, zwany również przenośnym. Urządzenie pobiera ciepłe powietrze z pomieszczenia i za pomocą rury usuwa je na zewnątrz. Wadą jest mała moc chłodząca i dość głośna praca. Natomiast zaletą - możliwość przenoszenia z miejsca na miejsce.

Rozwiązania techniczne zdecydowanie najbardziej sprawdzają się w obniżaniu temperatury panującej we wnętrzu domu. Jednak przed upałem można się również ustrzec metodami naturalnymi. Przede wszystkim należy unikać dużych powierzchni przeszklonych budynku od strony południowej (południowo-zachodniego umiejscowienia domu), jako że słońce świeci tu najmocniej. Intensywnieniu nasłonecznieniu pomieszczeń może również zapobiec posadzenie drzew wokół domu. Z kolei funkcję osłony okna przed promieniami słonecznymi najlepiej spełniają rolety zewnętrzne oraz żaluzje wewnątrzokienne.

 

ES Polska

gk

inwestycje.pl

Rosną ceny domów na Wyspach

W lipcu ceny domów w Wielkiej Brytanii wzrosły o 1,3 proc. w relacji miesięcznej i spadły o 6,2 proc. w relacji rocznej, wynika z raportu przygotowanego przez Nationwide Building Society. Dane pozytywnie zaskoczyły. Oczekiwano bowiem odpowiednio wzrostu cen o 0,2 proc. i spadku o 7,7 proc., po tym jak miesiąc wcześniej wzrosły one o 1 proc. miesiąc do miesiąca i spadły o 9,3 proc. rok do roku.

Lepsze od oczekiwań dane nie sprowokowały jednak zdecydowanej reakcji brytyjskiej waluty. O godzinie 8:07 kurs GBP/USD kształtował się na poziomie 1,6428 dolara. W kolejnych godzinach funt może zyskiwać do dolara. Trwająca od kilku dni obrona amerykańskiego rynku akcji przed silną realizacją zysków, może utwierdzić inwestorów w przekonaniu, że korekty wzrostów jeszcze teraz nie będzie. To natomiast będzie zachęcać do kupna akcji, poprawiając jednocześnie klimat inwestycyjny na świecie i negatywnie wpływając na dolara.

Marcin R.

Kiepas
X-Trade Brokers DM S.A.
inwestycje.pl

Rosną ceny domów na Wyspach

W lipcu ceny domów w Wielkiej Brytanii wzrosły o 1,3 proc. w relacji miesięcznej i spadły o 6,2 proc. w relacji rocznej, wynika z raportu przygotowanego przez Nationwide Building Society. Dane pozytywnie zaskoczyły. Oczekiwano bowiem odpowiednio wzrostu cen o 0,2 proc. i spadku o 7,7 proc., po tym jak miesiąc wcześniej wzrosły one o 1 proc. miesiąc do miesiąca i spadły o 9,3 proc. rok do roku.

Lepsze od oczekiwań dane nie sprowokowały jednak zdecydowanej reakcji brytyjskiej waluty. O godzinie 8:07 kurs GBP/USD kształtował się na poziomie 1,6428 dolara. W kolejnych godzinach funt może zyskiwać do dolara. Trwająca od kilku dni obrona amerykańskiego rynku akcji przed silną realizacją zysków, może utwierdzić inwestorów w przekonaniu, że korekty wzrostów jeszcze teraz nie będzie. To natomiast będzie zachęcać do kupna akcji, poprawiając jednocześnie klimat inwestycyjny na świecie i negatywnie wpływając na dolara.

Marcin R.

Kiepas
X-Trade Brokers DM S.A.
inwestycje.pl

Jak dobrać niebanalny kolor okien?

Chcąc osiągnąć jak najlepszy efekt dekoracyjny, a sobie zapewnić dobre samopoczucie powinniśmy dobierać stolarkę idealnie dopasowaną kolorystycznie do charakteru naszych domostw.
Tak, aby odpowiednim odcieniem i barwą, jak element układanki, pasowała do elewacji, pokrycia dachu, cokołu, rynien, elementów wyposażenia pomieszczeń a także w odpowiednim połączeniu ze światłem optycznie powiększała wnętrze. Ważne również, aby odpowiadała naszym naturalnym upodobaniom kolorystycznym. Dziś, dzięki bogatej ofercie producentów, staje się to możliwe. Obecnie najszerszą standardową paletę kolorystyczną oferuje krakowski OknoPlus. Jedenaście standardowych barw okien w ofercie firmy OknoPlus: macore, złoty dąb, mahoń, orzech, dąb bagienny, daglezja miedziana, cheyenne, meranti, montana, tiama i vermont sprawia, że wybór koloru stolarki staje się nie lada wyzwaniem, a jednocześnie pozwala na osiągnięcie maksymalnego efektu dekoracyjnego. Ponieważ wybór stolarki to decyzja na lata, powinna być dobrze przemyślana i uwzględniać kilka kluczowych parametrów. Jakich?

Natura na tapecie

Stawiając na właściwy kolor okna powinniśmy zadbać nie tylko o to, aby był modny, ale również aby aktualność jego modowej funkcji nie minęła wraz z sezonem. Dlatego właśnie warto postawić na okna w kolorach brązu, przypominające nie tylko barwą, ale i fakturą prawdziwe drewno. Jak mówi Izabela Tryba, dyrektor handlowy z firmy OknoPlus Po barwy drewnopodobne w stolarce okiennej sięga wciąż największa ilość inwestorów. Jest to odpowiedź na obecne trendy powrotu do natury, stylu ekologicznego, który wprowadza do naszego życia równowagę i harmonię, jak i gwarancja wiecznej popularności. Ponieważ uznawane są za ponadczasowe, nie musimy się martwić, że przestaną być modne, i że za kilka lat będzie czekała nas kosztowna wymiana. Z tego powodu firma OknoPlus w lipcu rozszerzyła standardową paletę sześciu kolorów okien o pięć barw w różnych odcieniach brązu: cheyenne, meranti, montana, tiama i vermont. Ich powstanie inspirowane było naturą – gatunkami drzew oraz charakterem klimatu wybranych stanów w USA.

 

Odcień – ważna sprawa

Porządek w barwach, pogodzenie kontrastów, równowaga kolorów ciemnych i jasnych to definicja kolorystycznej harmonii przestrzeni. Dlatego tak ważny jest nie tylko wybór właściwego koloru, ale również jego odcienia. Czasami nawet nieznaczne różnice barw mogą zdziałać cuda, jeżeli chodzi o całościowy efekt. Aby dokonać najlepszego wyboru z bogatej palety odcieni, weźmy pod uwagę zarówno elementy otoczenia okna, jak i wpływ gry koloru i światła na wielkość przestrzeni. Pamiętajmy również, iż umiejętne zastosowanie barw może podkreślić zalety konstrukcji i ukryć jej wady. Kolor okien od strony zewnętrznej powinien więc harmonizować lub nawiązywać poprzez udany kontrast do barw pozostałych elementów budynku: elewacji, pokrycia dachu, cokołu, rynien. Co ważne, nie powinien odbiegać również od stylu i konstrukcji domu. I tak w oknach o jasnych barwach lepiej widoczne są wszystkie, nawet drobne podziały, a do tego jasne szprosy mniej zacieniają wnętrze, niż ciemne. Odcienie ciemnobrązowe lub mahoniowe, dobrane kolorem do dachówki, wyglądają efektownie na tle jasnych lub białych ścian. Z kolei barwy pokrywające okna wewnątrz naszych pomieszczeń, powinny odcieniem pasować lub kontrastować z kolorem parapetów, schodów, podłogi i mebli. Dla osiągnięcia maksymalnej harmonii przestrzeni, w ofercie wielu producentów, w tym firmy OknoPlus, dostępne są okna o barwach zróżnicowanych od strony zewnętrznej i wewnętrznej. Pozwala to na wiele niezależnych kompilacji kolorystycznych i nie ogranicza swobody wyboru,, mówi Izabela Tryba, dyrektor handlowy firmy OknoPlus.

Kiedy przeanalizujemy już elementy otoczenia naszych okien, powinniśmy skoncentrować się na świetle. Choć wydaje się to niemożliwe, odpowiednia gra koloru i światła pozwoli nam stworzyć pozory większego wnętrza, a to, o ile nie mieszkamy w zamku, efekt bardzo pożądany. I tak, stosując pewne uproszczenie przyjmuje się, że jasne barwy odbijają światło, nadając wnętrzu wrażenie przestronności. Dlatego też dobrze jest stosować je we wnętrzach mniejszych. Doskonale sprawdzą się tutaj kolor montana albo złoty dąb, dostępne w ofercie firmy OknoPlus. Jeżeli jednak zdecydujemy się na zastosowanie barw ciemnych, to pomoże nam to uzyskać w takim wnętrzu wrażenie intymności. Ciemne, nasycone kolory pochłaniają więcej światła i przy gorszych warunkach oświetleniowych wydają się jeszcze ciemniejsze. Dlatego też najlepiej prezentują się w jasnych, nasłonecznionych wnętrzach, gdzie naturalne światło wydobywa ich naturę. Dla wielbicieli takiego efektu polecane są, dostępne w ofercie OknoPlus, okna w kolorach orzech, dąb bagienny, tiama i meranti.

Jaki Pan taki kram

Nawet najlepiej dopasowane kolorystycznie okna mogą nas nie usatysfakcjonować, jeżeli przy ich wyborze nie będziemy kierowali się własnymi upodobaniami i estetycznymi oczekiwaniami. Dlatego też, wybierając odpowiednią dla naszego domu czy mieszkania tonację kolorystyczną, pamiętajmy też o wadze swojego dobrego samopoczucia. Ostatecznie to ten argument powinien przeważać za naszym wyborem. Bo kolor ma magiczną moc, która może zarówno pobudzać nas do działania, jak i działać destruktywnie. A nasze okna mają być nie tylko wizytówką naszego domu ale również dobrego samopoczucia.

Źródło: GutPR


dom.money.pl

Jak dobrać niebanalny kolor okien?

Chcąc osiągnąć jak najlepszy efekt dekoracyjny, a sobie zapewnić dobre samopoczucie powinniśmy dobierać stolarkę idealnie dopasowaną kolorystycznie do charakteru naszych domostw.
Tak, aby odpowiednim odcieniem i barwą, jak element układanki, pasowała do elewacji, pokrycia dachu, cokołu, rynien, elementów wyposażenia pomieszczeń a także w odpowiednim połączeniu ze światłem optycznie powiększała wnętrze. Ważne również, aby odpowiadała naszym naturalnym upodobaniom kolorystycznym. Dziś, dzięki bogatej ofercie producentów, staje się to możliwe. Obecnie najszerszą standardową paletę kolorystyczną oferuje krakowski OknoPlus. Jedenaście standardowych barw okien w ofercie firmy OknoPlus: macore, złoty dąb, mahoń, orzech, dąb bagienny, daglezja miedziana, cheyenne, meranti, montana, tiama i vermont sprawia, że wybór koloru stolarki staje się nie lada wyzwaniem, a jednocześnie pozwala na osiągnięcie maksymalnego efektu dekoracyjnego. Ponieważ wybór stolarki to decyzja na lata, powinna być dobrze przemyślana i uwzględniać kilka kluczowych parametrów. Jakich?

Natura na tapecie

Stawiając na właściwy kolor okna powinniśmy zadbać nie tylko o to, aby był modny, ale również aby aktualność jego modowej funkcji nie minęła wraz z sezonem. Dlatego właśnie warto postawić na okna w kolorach brązu, przypominające nie tylko barwą, ale i fakturą prawdziwe drewno. Jak mówi Izabela Tryba, dyrektor handlowy z firmy OknoPlus Po barwy drewnopodobne w stolarce okiennej sięga wciąż największa ilość inwestorów. Jest to odpowiedź na obecne trendy powrotu do natury, stylu ekologicznego, który wprowadza do naszego życia równowagę i harmonię, jak i gwarancja wiecznej popularności. Ponieważ uznawane są za ponadczasowe, nie musimy się martwić, że przestaną być modne, i że za kilka lat będzie czekała nas kosztowna wymiana. Z tego powodu firma OknoPlus w lipcu rozszerzyła standardową paletę sześciu kolorów okien o pięć barw w różnych odcieniach brązu: cheyenne, meranti, montana, tiama i vermont. Ich powstanie inspirowane było naturą – gatunkami drzew oraz charakterem klimatu wybranych stanów w USA.

 

Odcień – ważna sprawa

Porządek w barwach, pogodzenie kontrastów, równowaga kolorów ciemnych i jasnych to definicja kolorystycznej harmonii przestrzeni. Dlatego tak ważny jest nie tylko wybór właściwego koloru, ale również jego odcienia. Czasami nawet nieznaczne różnice barw mogą zdziałać cuda, jeżeli chodzi o całościowy efekt. Aby dokonać najlepszego wyboru z bogatej palety odcieni, weźmy pod uwagę zarówno elementy otoczenia okna, jak i wpływ gry koloru i światła na wielkość przestrzeni. Pamiętajmy również, iż umiejętne zastosowanie barw może podkreślić zalety konstrukcji i ukryć jej wady. Kolor okien od strony zewnętrznej powinien więc harmonizować lub nawiązywać poprzez udany kontrast do barw pozostałych elementów budynku: elewacji, pokrycia dachu, cokołu, rynien. Co ważne, nie powinien odbiegać również od stylu i konstrukcji domu. I tak w oknach o jasnych barwach lepiej widoczne są wszystkie, nawet drobne podziały, a do tego jasne szprosy mniej zacieniają wnętrze, niż ciemne. Odcienie ciemnobrązowe lub mahoniowe, dobrane kolorem do dachówki, wyglądają efektownie na tle jasnych lub białych ścian. Z kolei barwy pokrywające okna wewnątrz naszych pomieszczeń, powinny odcieniem pasować lub kontrastować z kolorem parapetów, schodów, podłogi i mebli. Dla osiągnięcia maksymalnej harmonii przestrzeni, w ofercie wielu producentów, w tym firmy OknoPlus, dostępne są okna o barwach zróżnicowanych od strony zewnętrznej i wewnętrznej. Pozwala to na wiele niezależnych kompilacji kolorystycznych i nie ogranicza swobody wyboru,, mówi Izabela Tryba, dyrektor handlowy firmy OknoPlus.

Kiedy przeanalizujemy już elementy otoczenia naszych okien, powinniśmy skoncentrować się na świetle. Choć wydaje się to niemożliwe, odpowiednia gra koloru i światła pozwoli nam stworzyć pozory większego wnętrza, a to, o ile nie mieszkamy w zamku, efekt bardzo pożądany. I tak, stosując pewne uproszczenie przyjmuje się, że jasne barwy odbijają światło, nadając wnętrzu wrażenie przestronności. Dlatego też dobrze jest stosować je we wnętrzach mniejszych. Doskonale sprawdzą się tutaj kolor montana albo złoty dąb, dostępne w ofercie firmy OknoPlus. Jeżeli jednak zdecydujemy się na zastosowanie barw ciemnych, to pomoże nam to uzyskać w takim wnętrzu wrażenie intymności. Ciemne, nasycone kolory pochłaniają więcej światła i przy gorszych warunkach oświetleniowych wydają się jeszcze ciemniejsze. Dlatego też najlepiej prezentują się w jasnych, nasłonecznionych wnętrzach, gdzie naturalne światło wydobywa ich naturę. Dla wielbicieli takiego efektu polecane są, dostępne w ofercie OknoPlus, okna w kolorach orzech, dąb bagienny, tiama i meranti.

Jaki Pan taki kram

Nawet najlepiej dopasowane kolorystycznie okna mogą nas nie usatysfakcjonować, jeżeli przy ich wyborze nie będziemy kierowali się własnymi upodobaniami i estetycznymi oczekiwaniami. Dlatego też, wybierając odpowiednią dla naszego domu czy mieszkania tonację kolorystyczną, pamiętajmy też o wadze swojego dobrego samopoczucia. Ostatecznie to ten argument powinien przeważać za naszym wyborem. Bo kolor ma magiczną moc, która może zarówno pobudzać nas do działania, jak i działać destruktywnie. A nasze okna mają być nie tylko wizytówką naszego domu ale również dobrego samopoczucia.

Źródło: GutPR


dom.money.pl

Z polskiego rynku znikną cztery banki

Hiszpański Santander i amerykańska grupa AIG porozumiały się wczoraj w sprawie połączenia banków w Polsce. To czwarta szykowana w ostatnim czasie fuzja w polskiej bankowości.

W nowej spółce Hiszpanie będą mieli 70, a AIG 30 proc. Jeśli na połączenie zgodzi się Komisja Nadzoru Finansowego, nowy bank będzie miał 250 placówek i obsługiwał 1,5 mln klientów. Szczególnie mocny będzie w kredytach samochodowych (czym zajmuje się obecny Santander Consumer Bank) oraz w pożyczkach gotówkowych i ratalnych (specjalność AIG Banku Polska). Stojąca jesienią 2008 roku na krawędzi bankructwa amerykańska grupa AIG od kilku miesięcy szukała nabywcy na bank w Polsce. Wydawało się, że AIG Bank Polska padnie łupem PKO BP. Do transakcji nie doszło, a największy rodzimy detalista wycofał ofertę. Stąd alians Amerykanów z Santanderem.

Co połączenie oznacza dla klientów obu banków?

– Jedyną korzyścią wydaje się zwiększenie sieci placówek. Znacznie wyraźniejsze są niebezpieczeństwa: koncentracja niesie za sobą osłabienie konkurencji i pokusę mocniejszego drenowania klientów – ocenia Marcin Mazurek, analityk firmy Intelache Research.

Zmniejszy się liczba banków. Teraz są w Polsce 53 banki komercyjne i 22 oddziały banków zagranicznych.

Fortis i Dominet

Najbardziej zaawansowane jest połączenie banków kontrolowanych przez belgijski Fortis – Dominet Banku i Fortis Banku Polska. Już w najbliższy weekend wszyscy klienci Dominetu zostaną przeniesieni do Fortisu. W związku z tym wszystkie oddziały Dominetu będą zamknięte w najbliższą sobotę i poniedziałek. Oddziały Fortisu będą zamknięte tylko w poniedziałek. W tym czasie nie będą też działać systemy transakcyjne obu banków.

– Nie oznacza to jednak, że klienci będą odcięci od swoich pieniędzy. W tym czasie będą mogli bez przeszkód płacić kartami płatniczymi i wypłacać pieniądze z bankomatów – zapewnia Jaromir Pelczarski, wiceprezes Fortis Banku odpowiedzialny za operacje wewnętrzne.

Bank BPH i GE Money

Dzisiaj plany połączenia i szczegóły przyszłej strategii kontrolowanych przez siebie banków – BPH i GE Money – ma przedstawić amerykański koncern General Electric. Fuzja, początkowo planowana na początek tego roku, z powodu globalnego kryzysu finansowego została przesunięta na III kwartał 2009 r. Jeszcze przed rokiem przedstawiciele GE oraz szef Banku BPH (to właśnie ten bank będzie podmiotem przejmującym) Józef Wancer planowali szybką odbudowę pozycji BPH – celowali w piątkę największych banków w kraju. Ten do niedawna trzeci co do wielkości bank w Polsce, po podziale i stracie na rzecz Pekao większości swoich placówek i klientów spadł bowiem do drugiej ligi bankowej. Jednak odbudowa potęgi BPH może okazać się nie taka łatwa. Z powodu kryzysu i wyhamowania wzrostu działalności, GE Money i Bank BPH zastopowały inwestycje w sieć sprzedaży oraz zapowiedziały zwolnienie jeszcze przed fuzją prawie 1,8 tys. pracowników obu banków.

Getin i Noble

W pierwszą piątkę celują też dwa banki kontrolowane przez wrocławskiego biznesmena Leszka Czarneckiego. Połączenie Getin Banku i Noble Banku ma się dokonać do końca roku. Z operacyjnego punktu widzenia klienci obu instytucji nie powinni odczuć efektów fuzji. Zachowane zostaną bowiem odrębne szyldy banków: Noble dla zamożnych klientów oraz Getinu dla klientów detalicznych.


Jacek Iskra

onet.pl

Z polskiego rynku znikną cztery banki

Hiszpański Santander i amerykańska grupa AIG porozumiały się wczoraj w sprawie połączenia banków w Polsce. To czwarta szykowana w ostatnim czasie fuzja w polskiej bankowości.

W nowej spółce Hiszpanie będą mieli 70, a AIG 30 proc. Jeśli na połączenie zgodzi się Komisja Nadzoru Finansowego, nowy bank będzie miał 250 placówek i obsługiwał 1,5 mln klientów. Szczególnie mocny będzie w kredytach samochodowych (czym zajmuje się obecny Santander Consumer Bank) oraz w pożyczkach gotówkowych i ratalnych (specjalność AIG Banku Polska). Stojąca jesienią 2008 roku na krawędzi bankructwa amerykańska grupa AIG od kilku miesięcy szukała nabywcy na bank w Polsce. Wydawało się, że AIG Bank Polska padnie łupem PKO BP. Do transakcji nie doszło, a największy rodzimy detalista wycofał ofertę. Stąd alians Amerykanów z Santanderem.

Co połączenie oznacza dla klientów obu banków?

– Jedyną korzyścią wydaje się zwiększenie sieci placówek. Znacznie wyraźniejsze są niebezpieczeństwa: koncentracja niesie za sobą osłabienie konkurencji i pokusę mocniejszego drenowania klientów – ocenia Marcin Mazurek, analityk firmy Intelache Research.

Zmniejszy się liczba banków. Teraz są w Polsce 53 banki komercyjne i 22 oddziały banków zagranicznych.

Fortis i Dominet

Najbardziej zaawansowane jest połączenie banków kontrolowanych przez belgijski Fortis – Dominet Banku i Fortis Banku Polska. Już w najbliższy weekend wszyscy klienci Dominetu zostaną przeniesieni do Fortisu. W związku z tym wszystkie oddziały Dominetu będą zamknięte w najbliższą sobotę i poniedziałek. Oddziały Fortisu będą zamknięte tylko w poniedziałek. W tym czasie nie będą też działać systemy transakcyjne obu banków.

– Nie oznacza to jednak, że klienci będą odcięci od swoich pieniędzy. W tym czasie będą mogli bez przeszkód płacić kartami płatniczymi i wypłacać pieniądze z bankomatów – zapewnia Jaromir Pelczarski, wiceprezes Fortis Banku odpowiedzialny za operacje wewnętrzne.

Bank BPH i GE Money

Dzisiaj plany połączenia i szczegóły przyszłej strategii kontrolowanych przez siebie banków – BPH i GE Money – ma przedstawić amerykański koncern General Electric. Fuzja, początkowo planowana na początek tego roku, z powodu globalnego kryzysu finansowego została przesunięta na III kwartał 2009 r. Jeszcze przed rokiem przedstawiciele GE oraz szef Banku BPH (to właśnie ten bank będzie podmiotem przejmującym) Józef Wancer planowali szybką odbudowę pozycji BPH – celowali w piątkę największych banków w kraju. Ten do niedawna trzeci co do wielkości bank w Polsce, po podziale i stracie na rzecz Pekao większości swoich placówek i klientów spadł bowiem do drugiej ligi bankowej. Jednak odbudowa potęgi BPH może okazać się nie taka łatwa. Z powodu kryzysu i wyhamowania wzrostu działalności, GE Money i Bank BPH zastopowały inwestycje w sieć sprzedaży oraz zapowiedziały zwolnienie jeszcze przed fuzją prawie 1,8 tys. pracowników obu banków.

Getin i Noble

W pierwszą piątkę celują też dwa banki kontrolowane przez wrocławskiego biznesmena Leszka Czarneckiego. Połączenie Getin Banku i Noble Banku ma się dokonać do końca roku. Z operacyjnego punktu widzenia klienci obu instytucji nie powinni odczuć efektów fuzji. Zachowane zostaną bowiem odrębne szyldy banków: Noble dla zamożnych klientów oraz Getinu dla klientów detalicznych.


Jacek Iskra

onet.pl

Sprzedaż mieszkań rośnie

Notowany obecnie na rynku wzrost sprzedaży mieszkań to efekt znacznych obniżek cen oraz coraz szerszego korzystania z kredytu z rządową dopłatą.

Kredyty

Ze stabilizacją rynku kredytów mieszkaniowych mamy do czynienia już od kilku miesięcy. Dotyczy ona zarówno marży jak i ilości udzielanych kredytów. Optymizmem powiało, kiedy na początku lipca banki obniżyły oprocentowanie nowych kredytów, tak w złotych, jak i we frankach oraz euro. Z analiz firmy Expander wynika, że jest to spowodowane głównie spadkiem stawek bazowych, bowiem marże nie uległy istotnym zmianom. Choć nic nie zapowiada przełomowych zmian, to analitycy są zgodni, że najgorszy okres jeśli chodzi o dostępność kredytów miał miejsce na przełomie 2008 i 2009 roku.

W wielu bankach ciągle można zaciągać kredyt na 100 proc. wartości mieszkania. Uzyskanie go jest jednak trudne. Najciekawszą dla kredytobiorców pożyczkę we frankach ma obecnie w swojej ofercie siedem banków. Kredytów w tej walucie na całość wartości nieruchomości udzielają zaś tylko trzy z nich: Deutsche Bank, mBank i Multibank. Wymaga to jednak spełnienia dodatkowych warunków, dotyczących dochodu i ubezpieczenia wkładu własnego, a także posiadania przez kredytobiorcę o 20 proc. wyższej zdolności kredytowej w stosunku do zdolności dla kredytu w złotych. Średnia wartość kredytu w złotówkach, jaki może dostać obecnie 4-osobowa rodzina z dochodem 3,5 tys. złotych netto wyniosła w czerwcu tego roku w 26 analizowanych przez Expander bankach 206 tys. zł.

Furorę robi natomiast obecnie kredyt z państwową dopłatą. W ramach programu „Rodzina na swoim” tylko w czerwcu udzielono ponad 3,1 tys. kredytów na łączną kwotę ponad 555 mln zł, podczas gdy w całym I kw. pożyczkę zaciągnęło 4,2 tys. osób. W relacji do I kw. br., w II kw. ich ilość niemal podwoiła się i wyniosła 8,25 tys. Od początku funkcjonowania programu (24.01.2007) kredytów zaciągnięto ogółem ponad 23 tys. Popularność tej pożyczki potwierdza Teresa Witkowska, dyrektor Sprzedaży w RED Real Estate Development. - Prawie wszyscy klienci, którzy trafiają do naszego biura sprzedaży na osiedlu Alpha w Ursusie planują zaciągnięcie kredytu z rządową dopłatą. Są to przeważnie młode małżeństwa lub ludzie planujący wspólne życie. I słusznie. Chcą wykorzystać możliwość i nie płacić przez 8 lat połowy odsetek. Sprzyja temu też to, że na każde mieszkanie w naszej ofercie można zaciągnąć kredyt w ramach programu „Rodzina na swoim” - mówi.      

Spadki cen 

Powszechne korzystanie z kredytu z dopłatą państwa to jedna z przyczyn ożywienia sprzedaży mieszkań w II kw. br. Tradycyjnie jest on też najlepszym w roku okresem dla branży. Drugi powód intensyfikacji obrotu to spadek cen lokali. Z zestawienia transakcji dokonywanych przez klientów Open Finance i Home Broker wynika, że  w połowie tego roku nastąpił spadek średniej ceny metra kwadratowego w Krakowie, Gdańsku, Poznaniu i Wrocławiu do poziomu poniżej 6 tys. zł, a w Warszawie ich wartość spadła poniżej 8 tys. zł. Atrakcyjniejsze ceny lokali mają na pewno także wpływ na decyzje podejmowane przez nabywców. Firma Home Broker zarejestrowała w czerwcu 25 proc. wzrost liczby transakcji w porównaniu do maja. Z jej wyliczeń wynika, że coraz więcej mieszkań sprzedaje się już od stycznia. Raport Open Finance dotyczący cen transakcyjnych mówi, że w ciągu ostatniego roku nastąpił 8-14 proc. spadek cen mieszkań w zależności od miasta.

RED Real Estate Development

as

inwestycje.pl
 

Sprzedaż mieszkań rośnie

Notowany obecnie na rynku wzrost sprzedaży mieszkań to efekt znacznych obniżek cen oraz coraz szerszego korzystania z kredytu z rządową dopłatą.

Kredyty

Ze stabilizacją rynku kredytów mieszkaniowych mamy do czynienia już od kilku miesięcy. Dotyczy ona zarówno marży jak i ilości udzielanych kredytów. Optymizmem powiało, kiedy na początku lipca banki obniżyły oprocentowanie nowych kredytów, tak w złotych, jak i we frankach oraz euro. Z analiz firmy Expander wynika, że jest to spowodowane głównie spadkiem stawek bazowych, bowiem marże nie uległy istotnym zmianom. Choć nic nie zapowiada przełomowych zmian, to analitycy są zgodni, że najgorszy okres jeśli chodzi o dostępność kredytów miał miejsce na przełomie 2008 i 2009 roku.

W wielu bankach ciągle można zaciągać kredyt na 100 proc. wartości mieszkania. Uzyskanie go jest jednak trudne. Najciekawszą dla kredytobiorców pożyczkę we frankach ma obecnie w swojej ofercie siedem banków. Kredytów w tej walucie na całość wartości nieruchomości udzielają zaś tylko trzy z nich: Deutsche Bank, mBank i Multibank. Wymaga to jednak spełnienia dodatkowych warunków, dotyczących dochodu i ubezpieczenia wkładu własnego, a także posiadania przez kredytobiorcę o 20 proc. wyższej zdolności kredytowej w stosunku do zdolności dla kredytu w złotych. Średnia wartość kredytu w złotówkach, jaki może dostać obecnie 4-osobowa rodzina z dochodem 3,5 tys. złotych netto wyniosła w czerwcu tego roku w 26 analizowanych przez Expander bankach 206 tys. zł.

Furorę robi natomiast obecnie kredyt z państwową dopłatą. W ramach programu „Rodzina na swoim” tylko w czerwcu udzielono ponad 3,1 tys. kredytów na łączną kwotę ponad 555 mln zł, podczas gdy w całym I kw. pożyczkę zaciągnęło 4,2 tys. osób. W relacji do I kw. br., w II kw. ich ilość niemal podwoiła się i wyniosła 8,25 tys. Od początku funkcjonowania programu (24.01.2007) kredytów zaciągnięto ogółem ponad 23 tys. Popularność tej pożyczki potwierdza Teresa Witkowska, dyrektor Sprzedaży w RED Real Estate Development. - Prawie wszyscy klienci, którzy trafiają do naszego biura sprzedaży na osiedlu Alpha w Ursusie planują zaciągnięcie kredytu z rządową dopłatą. Są to przeważnie młode małżeństwa lub ludzie planujący wspólne życie. I słusznie. Chcą wykorzystać możliwość i nie płacić przez 8 lat połowy odsetek. Sprzyja temu też to, że na każde mieszkanie w naszej ofercie można zaciągnąć kredyt w ramach programu „Rodzina na swoim” - mówi.      

Spadki cen 

Powszechne korzystanie z kredytu z dopłatą państwa to jedna z przyczyn ożywienia sprzedaży mieszkań w II kw. br. Tradycyjnie jest on też najlepszym w roku okresem dla branży. Drugi powód intensyfikacji obrotu to spadek cen lokali. Z zestawienia transakcji dokonywanych przez klientów Open Finance i Home Broker wynika, że  w połowie tego roku nastąpił spadek średniej ceny metra kwadratowego w Krakowie, Gdańsku, Poznaniu i Wrocławiu do poziomu poniżej 6 tys. zł, a w Warszawie ich wartość spadła poniżej 8 tys. zł. Atrakcyjniejsze ceny lokali mają na pewno także wpływ na decyzje podejmowane przez nabywców. Firma Home Broker zarejestrowała w czerwcu 25 proc. wzrost liczby transakcji w porównaniu do maja. Z jej wyliczeń wynika, że coraz więcej mieszkań sprzedaje się już od stycznia. Raport Open Finance dotyczący cen transakcyjnych mówi, że w ciągu ostatniego roku nastąpił 8-14 proc. spadek cen mieszkań w zależności od miasta.

RED Real Estate Development

as

inwestycje.pl
 

Nieruchomości: Dynamiczny rozwój rynku małej architektury

Szacuje się, że wzrost na rynku małej architektury w Polsce w 2009 r. wyniósł 44.4% w stosunku do roku poprzedniego (co stanowi 229,2 mln zł). Zanotowano przyrost z 516 mln zł. do 745,2 mln zł.

-Głównym bodźcem dla inwestycji jest nasze członkostwo w Unii Europejskiej. Samorządy lokalne pozyskują fundusze unijne na małą architekturę i to właśnie na rynku publicznym najwyraźniej widać dynamiczny wzrost - komentuje Arkadiusz Rzepa, prezes Anti S.A. – 90 procent przez nas wykonywanych zleceń pochodzi właśnie z samorządów lokalnych. Na ten rok Anti S.A. ma już zakontraktowane prace o wartości 32 mln zł. – dodaje Arkadiusz Rzepa.


Wartość rynku małej architektury to około 10% całości wydatków samorządów, w ramach Wieloletnich Planów Inwestycyjnych. W 2008r. wydatki te wzrosły z 191,9 mln (2008r.) do 408,1 mln (2009r.). Rynek małej architektury, to również 2% wydatków na każdą inwestycję w zakresie budownictwa mieszkaniowego, obiektów handlowych, biurowych lub użyteczności publicznej.

- Mimo, że obserwujemy dynamiczny wzrost, to daleko nam do sytuacji jaka ma miejsce w innych krajach. Mała architektura znana jest za granicą jako Hard Landscaping i stanowi tam gigantyczny sektor. Prognoza dla branży w USA zapowiada coroczny wzrost w wysokości 5,9 procent, aż do 2013 roku. - mówi prezes Anti S.A.

 - Nasz rynek powinien pójść za tym przykładem. Polskie prognozy pokazują około dziesięcioprocentowy przyrost na przyszły rok. Sądzę, że mamy duże możliwości rozwoju, mimo że w naszym kraju obserwujemy duże rozdrobnienie firm świadczących usługi małej architektury. Na rynku są tylko dwie firmy, będące w stanie kompleksowo realizować duże zlecenia
– dodaje Arkadiusz Rzepa.

Anti S.A.

gk

inwestycje.pl

Nieruchomości: Dynamiczny rozwój rynku małej architektury

Szacuje się, że wzrost na rynku małej architektury w Polsce w 2009 r. wyniósł 44.4% w stosunku do roku poprzedniego (co stanowi 229,2 mln zł). Zanotowano przyrost z 516 mln zł. do 745,2 mln zł.

-Głównym bodźcem dla inwestycji jest nasze członkostwo w Unii Europejskiej. Samorządy lokalne pozyskują fundusze unijne na małą architekturę i to właśnie na rynku publicznym najwyraźniej widać dynamiczny wzrost - komentuje Arkadiusz Rzepa, prezes Anti S.A. – 90 procent przez nas wykonywanych zleceń pochodzi właśnie z samorządów lokalnych. Na ten rok Anti S.A. ma już zakontraktowane prace o wartości 32 mln zł. – dodaje Arkadiusz Rzepa.


Wartość rynku małej architektury to około 10% całości wydatków samorządów, w ramach Wieloletnich Planów Inwestycyjnych. W 2008r. wydatki te wzrosły z 191,9 mln (2008r.) do 408,1 mln (2009r.). Rynek małej architektury, to również 2% wydatków na każdą inwestycję w zakresie budownictwa mieszkaniowego, obiektów handlowych, biurowych lub użyteczności publicznej.

- Mimo, że obserwujemy dynamiczny wzrost, to daleko nam do sytuacji jaka ma miejsce w innych krajach. Mała architektura znana jest za granicą jako Hard Landscaping i stanowi tam gigantyczny sektor. Prognoza dla branży w USA zapowiada coroczny wzrost w wysokości 5,9 procent, aż do 2013 roku. - mówi prezes Anti S.A.

 - Nasz rynek powinien pójść za tym przykładem. Polskie prognozy pokazują około dziesięcioprocentowy przyrost na przyszły rok. Sądzę, że mamy duże możliwości rozwoju, mimo że w naszym kraju obserwujemy duże rozdrobnienie firm świadczących usługi małej architektury. Na rynku są tylko dwie firmy, będące w stanie kompleksowo realizować duże zlecenia
– dodaje Arkadiusz Rzepa.

Anti S.A.

gk

inwestycje.pl

Nieruchomości: Jakość przyniesie zysk

Analizy rynku wskazują, że mimo zastoju na rynku nieruchomości zainteresowanie luksusowymi mieszkaniami nie maleje. Apartamenty okazał się być odporne na obserwowany w sektorze nieruchomości trendy.

-Budownictwo apartamentowe to bardzo wąski segment, o stosunkowo niewielkiej podaży. Produkt ten kierowany jest do grupy docelowej, która jest odporna na wahania koniunktury- zauważa Ewa Perkowska, dyrektor handlowy firmy Budimex Nieruchomości. Bez względu na sytuację ekonomiczną są osoby, które za luksusową nieruchomość w prestiżowej lokalizacji są w stanie zapłacić duże pieniądze także w czasach gospodarczej dekoniunktury. Dla tych klientów cena jest na drugim planie. -Inwestowanie w dobra luksusowe ma sens bez względu na ogólną kondycję rynku- wyjaśnia Ewa Perkowska z Budimexu Nieruchomości. W długotrwałej perspektywie inwestor zyska.

Jak wybrać?

Inwestując w apartamenty należy zwracać uwagę na czynniki, które pozwalają odróżnić je od mieszkań o tzw. podwyższonym standardzie. Dość często próbuje się je sprzedać jako apartamenty. Dostrzeżenie różnic, a co za tym idzie prestiżu nieruchomości, jest stosunkowo proste, warto mieć na uwadze następujące czynniki charakteryzujące apartament:

- Wyjątkowa lokalizacja (np. widok na park, jezioro, dobre połączenie komunikacyjnie z centrum miasta),

-  Bardzo wysoki standard wykończenia,

-  Wysokość pomieszczeń (3,10m),

- Wysokiej jakości materiały wykończeniowe (także w częściach wspólnych budynku),

- Unikatowe i gwarantujące pełne bezpieczeństwo zaawansowane rozwiązania technologiczne (np. system wideofonów),

- Klimatyzacja,

- Ogrody zimowe,

- Podgrzewane tarasy.


BUDIMEX

gk

inwestycje.pl

Nieruchomości: Jakość przyniesie zysk

Analizy rynku wskazują, że mimo zastoju na rynku nieruchomości zainteresowanie luksusowymi mieszkaniami nie maleje. Apartamenty okazał się być odporne na obserwowany w sektorze nieruchomości trendy.

-Budownictwo apartamentowe to bardzo wąski segment, o stosunkowo niewielkiej podaży. Produkt ten kierowany jest do grupy docelowej, która jest odporna na wahania koniunktury- zauważa Ewa Perkowska, dyrektor handlowy firmy Budimex Nieruchomości. Bez względu na sytuację ekonomiczną są osoby, które za luksusową nieruchomość w prestiżowej lokalizacji są w stanie zapłacić duże pieniądze także w czasach gospodarczej dekoniunktury. Dla tych klientów cena jest na drugim planie. -Inwestowanie w dobra luksusowe ma sens bez względu na ogólną kondycję rynku- wyjaśnia Ewa Perkowska z Budimexu Nieruchomości. W długotrwałej perspektywie inwestor zyska.

Jak wybrać?

Inwestując w apartamenty należy zwracać uwagę na czynniki, które pozwalają odróżnić je od mieszkań o tzw. podwyższonym standardzie. Dość często próbuje się je sprzedać jako apartamenty. Dostrzeżenie różnic, a co za tym idzie prestiżu nieruchomości, jest stosunkowo proste, warto mieć na uwadze następujące czynniki charakteryzujące apartament:

- Wyjątkowa lokalizacja (np. widok na park, jezioro, dobre połączenie komunikacyjnie z centrum miasta),

-  Bardzo wysoki standard wykończenia,

-  Wysokość pomieszczeń (3,10m),

- Wysokiej jakości materiały wykończeniowe (także w częściach wspólnych budynku),

- Unikatowe i gwarantujące pełne bezpieczeństwo zaawansowane rozwiązania technologiczne (np. system wideofonów),

- Klimatyzacja,

- Ogrody zimowe,

- Podgrzewane tarasy.


BUDIMEX

gk

inwestycje.pl

Mniejszy od prognoz spadek rocznej dynamik cen na rynku nieruchomości

W maju ceny nieruchomości w 10 największych amerykańskich metropoliach wzrosły o 0,4 proc. W relacji miesięcznej i spadły o 16,8 proc. w relacji rocznej. W przypadku 20 największych metropolii zmiany te sięgnęły odpowiednio 0,5 proc. i -17,1 proc.

W obu przypadkach dane były lepsze od prognoz. Dane nie miały jednak większego wpływu na notowania EUR/USD. O godzinie 15:06 para ta testowała poziom 1,3325 dolara, wobec 1,3330 tuż przed danymi.

Dziś potencjalny wpływ na notowania EUR/USD może mieć, zaplanowana na godzinę 16-tą, publikacja indeksu zaufania amerykańskich konsumentów (prognoza: 50 pkt.). W dalszym ciągu taki wpływ będzie miał też zachowanie Wall Street. Zdecydowana realizacja zysków może sprowadzić notowania eurodolara poniżej 1,042 dolara. Umiarkowana korekta pozwoli wrócić do 1,4250-1,4260 dolara.

Marcin R. Kiepas
X-Trade Brokers DM S.A.

 

inwestycje.pl

Mniejszy od prognoz spadek rocznej dynamik cen na rynku nieruchomości

W maju ceny nieruchomości w 10 największych amerykańskich metropoliach wzrosły o 0,4 proc. W relacji miesięcznej i spadły o 16,8 proc. w relacji rocznej. W przypadku 20 największych metropolii zmiany te sięgnęły odpowiednio 0,5 proc. i -17,1 proc.

W obu przypadkach dane były lepsze od prognoz. Dane nie miały jednak większego wpływu na notowania EUR/USD. O godzinie 15:06 para ta testowała poziom 1,3325 dolara, wobec 1,3330 tuż przed danymi.

Dziś potencjalny wpływ na notowania EUR/USD może mieć, zaplanowana na godzinę 16-tą, publikacja indeksu zaufania amerykańskich konsumentów (prognoza: 50 pkt.). W dalszym ciągu taki wpływ będzie miał też zachowanie Wall Street. Zdecydowana realizacja zysków może sprowadzić notowania eurodolara poniżej 1,042 dolara. Umiarkowana korekta pozwoli wrócić do 1,4250-1,4260 dolara.

Marcin R. Kiepas
X-Trade Brokers DM S.A.

 

inwestycje.pl

Kary powyżej 5% wartości lokalu jednak zgodne z prawem?

Ostatnie analizy prawne wykazują zasadność stosowania przez deweloperów kar umownych za odstąpienie od umowy z winy konsumenta w wysokości 5 i więcej procent. I jak twierdzą sami deweloperzy, zapisy te zabezpieczają interesy klientów.

Jeszcze kilka miesięcy temu kwestia dopuszczalnej wysokości kar umownych, jakie mogą być skutecznie zastrzegane w umowach deweloperskich na wypadek ich niewykonania z winy konsumenta, wydawała się jasna. Zapisy o karach powyżej 5% interpretowane były przez Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów jako sprzeczne z dobrymi obyczajami i rażąco naruszające interesy konsumenta, a w konsekwencji niedozwolone i niewiążące konsumenta. Najczęstsze argumenty w sprawie wysokich kar umownych to np. okoliczność, że pozywani deweloperzy nie udowodnili ani nawet nie uprawdopodobnili, że wysokość kary nie odbiega od wielkości szkody poniesionej przez dewelopera. Dodatkowo, zwracano uwagę na to, że lokale, które wracają do dewelopera, można sprzedać osobom trzecim za podobną cenę.

„Jednakże w obecnej sytuacji rynkowej wiele przemawia za dopuszczeniem kar umownych na poziomie nawet kilkunastu procent wartości lokalu, gdyż dziś deweloper łatwiej będzie mógł udowodnić, że traci więcej niż jeszcze rok temu, choćby z powodu trudności wynikających z powtórnej sprzedaży lokalu.” - mówi Andrzej Szmigiel, radca prawny z kancelarii „Piwońska, Szmigiel Kancelaria Radców Prawnych”. „Należy również pamiętać, że deweloperzy mogą zacząć wykorzystywać fakt, że umowa deweloperska stanowi umowę wzajemną, co, w przypadku jej niewykonania, pozwali im na dochodzenie odszkodowania w pełnej wysokości. Ten sprytny wybieg może spowodować, że rekompensacie podlegać będzie także szkoda powstała w skutek utraconego przez dewelopera zysku.” - dodaje. A że zasady odpowiedzialności odszkodowawczej dotyczą każdej ze stron umowy deweloperskiej, to nabywca może zostać obarczany odpowiedzialnością za szkodę powstałą nie tylko w wyniku utraconego zysku, która wynieść może ok. 15% wartości lokalu, ale także - uszczerbku dewelopera w postaci faktycznie poniesionych strat.

Wszystko bowiem wskazuje na to, że dotychczasowa linia orzecznicza SOKiK w Warszawie oraz stanowisko UOKiK powinny zostać szybko zrewidowane, ponieważ obecna interpretacja naraża konsumentów na znacznie wyższe, niż kwota wynikająca z zastrzeżonej kary umownej, odszkodowanie z tytułu niewykonania przez nich umowy deweloperskiej. Skutek jest więc przeciwny do zamierzonego przez SOKiK i UOKiK.


Andrzej Szmigiel, Monika Piwońska
Piwońska, Szmigiel Kancelaria Radców Prawnych

inwestycje.pl



Kary powyżej 5% wartości lokalu jednak zgodne z prawem?

Ostatnie analizy prawne wykazują zasadność stosowania przez deweloperów kar umownych za odstąpienie od umowy z winy konsumenta w wysokości 5 i więcej procent. I jak twierdzą sami deweloperzy, zapisy te zabezpieczają interesy klientów.

Jeszcze kilka miesięcy temu kwestia dopuszczalnej wysokości kar umownych, jakie mogą być skutecznie zastrzegane w umowach deweloperskich na wypadek ich niewykonania z winy konsumenta, wydawała się jasna. Zapisy o karach powyżej 5% interpretowane były przez Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów jako sprzeczne z dobrymi obyczajami i rażąco naruszające interesy konsumenta, a w konsekwencji niedozwolone i niewiążące konsumenta. Najczęstsze argumenty w sprawie wysokich kar umownych to np. okoliczność, że pozywani deweloperzy nie udowodnili ani nawet nie uprawdopodobnili, że wysokość kary nie odbiega od wielkości szkody poniesionej przez dewelopera. Dodatkowo, zwracano uwagę na to, że lokale, które wracają do dewelopera, można sprzedać osobom trzecim za podobną cenę.

„Jednakże w obecnej sytuacji rynkowej wiele przemawia za dopuszczeniem kar umownych na poziomie nawet kilkunastu procent wartości lokalu, gdyż dziś deweloper łatwiej będzie mógł udowodnić, że traci więcej niż jeszcze rok temu, choćby z powodu trudności wynikających z powtórnej sprzedaży lokalu.” - mówi Andrzej Szmigiel, radca prawny z kancelarii „Piwońska, Szmigiel Kancelaria Radców Prawnych”. „Należy również pamiętać, że deweloperzy mogą zacząć wykorzystywać fakt, że umowa deweloperska stanowi umowę wzajemną, co, w przypadku jej niewykonania, pozwali im na dochodzenie odszkodowania w pełnej wysokości. Ten sprytny wybieg może spowodować, że rekompensacie podlegać będzie także szkoda powstała w skutek utraconego przez dewelopera zysku.” - dodaje. A że zasady odpowiedzialności odszkodowawczej dotyczą każdej ze stron umowy deweloperskiej, to nabywca może zostać obarczany odpowiedzialnością za szkodę powstałą nie tylko w wyniku utraconego zysku, która wynieść może ok. 15% wartości lokalu, ale także - uszczerbku dewelopera w postaci faktycznie poniesionych strat.

Wszystko bowiem wskazuje na to, że dotychczasowa linia orzecznicza SOKiK w Warszawie oraz stanowisko UOKiK powinny zostać szybko zrewidowane, ponieważ obecna interpretacja naraża konsumentów na znacznie wyższe, niż kwota wynikająca z zastrzeżonej kary umownej, odszkodowanie z tytułu niewykonania przez nich umowy deweloperskiej. Skutek jest więc przeciwny do zamierzonego przez SOKiK i UOKiK.


Andrzej Szmigiel, Monika Piwońska
Piwońska, Szmigiel Kancelaria Radców Prawnych

inwestycje.pl



Zadłużenie społdzielni mieszkaniowych

Aż 2/3 spółdzielni mieszkaniowych zgłosiło problem zadłużenia lokatorów, lub najemców lokali handlowo-usługowych - wynika z badania, przeprowadzonego na zlecenie info Monitora, oraz Centrum Informacji Gospodarczej.

W blisko 1/5 przypadków zadłużenie dotyczy obu tych grup równocześnie. Z badania wynika, że w przypadku 40 procent spółdzielni średni czas zwłoki w płatnościach wynosi około 2-3 miesięcy. W przypadku co piątego zadłużonego ten czas wynosi od 4 do 6 miesięcy. Wszystkie zbadane spółdzielnie deklarują, ze w celu egzekwowania należności w pierwszej kolejności wysyłają pisemne wezwanie do zapłaty, 90 procent w ostateczności występuje na drogę sądową. Połowa stara się wcześniej rozwiązać sprawę polubownie, organizując rozmowy i spotkania dłużników z zarządem. Badanie przeprowadzono w dniach 30 czerwca - 10 lipca przez Instytut Badania Opinii Publicznej Homo Homini na zlecenie InfroMonitora. Zostało przeprowadzone metodą internetową na terenie 16 województw, z uwzględnieniem liczebnego rozłożenia badanych jednostek na terenie całego kraju.

 

Źródło:inwestycje.pl

Zadłużenie społdzielni mieszkaniowych

Aż 2/3 spółdzielni mieszkaniowych zgłosiło problem zadłużenia lokatorów, lub najemców lokali handlowo-usługowych - wynika z badania, przeprowadzonego na zlecenie info Monitora, oraz Centrum Informacji Gospodarczej.

W blisko 1/5 przypadków zadłużenie dotyczy obu tych grup równocześnie. Z badania wynika, że w przypadku 40 procent spółdzielni średni czas zwłoki w płatnościach wynosi około 2-3 miesięcy. W przypadku co piątego zadłużonego ten czas wynosi od 4 do 6 miesięcy. Wszystkie zbadane spółdzielnie deklarują, ze w celu egzekwowania należności w pierwszej kolejności wysyłają pisemne wezwanie do zapłaty, 90 procent w ostateczności występuje na drogę sądową. Połowa stara się wcześniej rozwiązać sprawę polubownie, organizując rozmowy i spotkania dłużników z zarządem. Badanie przeprowadzono w dniach 30 czerwca - 10 lipca przez Instytut Badania Opinii Publicznej Homo Homini na zlecenie InfroMonitora. Zostało przeprowadzone metodą internetową na terenie 16 województw, z uwzględnieniem liczebnego rozłożenia badanych jednostek na terenie całego kraju.

 

Źródło:inwestycje.pl

Ulga mieszkaniowa jest należna tylko od zamiany mieszkań

Ulga mieszkaniowa w PIT nie ma zastosowania przy zamianie nieruchomości innych niż mieszkaniowe.

Właściciele działek dokonali ich zamiany na prawo użytkowania wieczystego działki oraz prawo własności działki zabudowanej magazynem. Przychód z zamiany przeznaczyli na realizację własnych celów mieszkaniowych, czyli zakupili mieszkanie, by skorzystać z ulgi mieszkaniowej z art. 21 ust. 1 pkt 32 lit. a) ustawy o PIT (obowiązującej przy zakupie nieruchomości do końca 2006 roku).

Organy podatkowe uznały, że zwolnienie nie przysługuje, ponieważ dotyczy ono tylko sytuacji, gdy ma miejsce zamiana nieruchomości mieszkalnych, a nie tych o innym charakterze. Fakt, że podatnicy złożyli oświadczenie o przeznaczeniu przychodu na cele mieszkaniowe i spełnili ten warunek, nie ma znaczenia przy niespełnieniu przewidzianych przesłanek. Podatnicy odwołali się od tej decyzji.

Dyrektor Izby Skarbowej podtrzymał stanowisko organu I instancji. Stwierdził, że nie budzi wątpliwości fakt, że nieruchomości, których zamiany dokonano, nie miały charakteru mieszkalnego.

W skardze do WSA podatnicy oprócz zarzutu naruszenia przepisów przywołali również wykładnię historyczną i systemową, wskazując na przeoczenie ustawodawcy jako przyczynę braku wyraźnego zastosowania ulgi do sytuacji zamiany nieruchomości niemieszkalnych.

Sąd, oddalając skargę, wskazał, iż ustawodawca wprowadził zwolnienie, z którego podatnik może skorzystać w dwóch sytuacjach: sprzedaży i zamianie nieruchomości. W przypadku drugiej sytuacji podatnik skorzysta ze zwolnienia tylko wtedy, gdy zamiana obejmuje wskazane w ustawie nieruchomości. Sąd stwierdził, że ulga nie przysługuje w przypadku zamiany nieruchomości innych niż mieszkaniowe.

Łukasz Winkowski
Gazeta Prawna

wp.pl

Ulga mieszkaniowa jest należna tylko od zamiany mieszkań

Ulga mieszkaniowa w PIT nie ma zastosowania przy zamianie nieruchomości innych niż mieszkaniowe.

Właściciele działek dokonali ich zamiany na prawo użytkowania wieczystego działki oraz prawo własności działki zabudowanej magazynem. Przychód z zamiany przeznaczyli na realizację własnych celów mieszkaniowych, czyli zakupili mieszkanie, by skorzystać z ulgi mieszkaniowej z art. 21 ust. 1 pkt 32 lit. a) ustawy o PIT (obowiązującej przy zakupie nieruchomości do końca 2006 roku).

Organy podatkowe uznały, że zwolnienie nie przysługuje, ponieważ dotyczy ono tylko sytuacji, gdy ma miejsce zamiana nieruchomości mieszkalnych, a nie tych o innym charakterze. Fakt, że podatnicy złożyli oświadczenie o przeznaczeniu przychodu na cele mieszkaniowe i spełnili ten warunek, nie ma znaczenia przy niespełnieniu przewidzianych przesłanek. Podatnicy odwołali się od tej decyzji.

Dyrektor Izby Skarbowej podtrzymał stanowisko organu I instancji. Stwierdził, że nie budzi wątpliwości fakt, że nieruchomości, których zamiany dokonano, nie miały charakteru mieszkalnego.

W skardze do WSA podatnicy oprócz zarzutu naruszenia przepisów przywołali również wykładnię historyczną i systemową, wskazując na przeoczenie ustawodawcy jako przyczynę braku wyraźnego zastosowania ulgi do sytuacji zamiany nieruchomości niemieszkalnych.

Sąd, oddalając skargę, wskazał, iż ustawodawca wprowadził zwolnienie, z którego podatnik może skorzystać w dwóch sytuacjach: sprzedaży i zamianie nieruchomości. W przypadku drugiej sytuacji podatnik skorzysta ze zwolnienia tylko wtedy, gdy zamiana obejmuje wskazane w ustawie nieruchomości. Sąd stwierdził, że ulga nie przysługuje w przypadku zamiany nieruchomości innych niż mieszkaniowe.

Łukasz Winkowski
Gazeta Prawna

wp.pl

Sprawdź najnowsze oferty w serwisie

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,5

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies