Ze świata nieruchomości - strona 121

Nieruchomości komercyjne. Inwestorzy zagraniczni wracają

Największy popyt jest w Wielkiej Brytanii. Inwestorów interesują przede wszystkim biurowce.
Jak wynika z najnowszego raportu firmy Cushman & Wakefield wolumen inwestycji na najważniejszych rynkach zachodnich w II kwartale  wzrósł o 2,5 proc. w porównaniu z pierwszymi trzema miesiącami roku. Powód - większa aktywność  zagranicznych nabywców (wzrost o prawie 16 proc.).

 

Jednak obroty na poziomie 11,97 mld euro stanowiły tylko 41 proc. średniej za 2008 r. i zaledwie 19 proc. średniej z najlepszego okresu dla rynku w 2007 r.

- Dane z rynku są lepsze niż na początku roku - mówi Michael Rhydderch, Szef Grupy Międzynarodowych Rynków Kapitałowych w Europie w firmie Cushman & Wakefield.

 

- Utrzymuje się zasadnicza rozbieżność pomiędzy tym, czego chce wielu kupujących, a tym, co jest dostępne. Jednak do powrotu na rynek coraz większej liczby podmiotów zachęcają najwyższe w historii stopy kapitalizacji - dodaje Rhydderch.

Pomimo wzrostu różnicy pomiędzy stopami kapitalizacji inwestorzy w Europie Wschodniej nadal wykazują bardzo ograniczoną aktywność. We wszystkich sektorach inwestorzy w bardzo dużym stopniu wciąż koncentrują się na najważniejszych rynkach Europy Zachodniej, a popyt jest najsilniejszy na rynkach takich jak Wielka Brytania, na których odnotowano największe korekty cen.

- Jednak nie jest to powszechny trend. Nie obserwujemy go na przykład ani w Hiszpanii ani na wielu rynkach skandynawskich, gdzie pomimo zmiany stóp kapitalizacji powyżej średniej większe zainteresowanie w ostatnich miesiącach nie przełożyło się jeszcze na transakcje, ponieważ inwestorzy czekają na dowody stabilizacji cen - podkreślają autorzy raportu.

Obiekty biurowe były głównym beneficjentem dotychczasowego wzrostu aktywności - w stosunku do I kwartału wolumen transakcji wzrósł o 30 proc. W przypadku nieruchomości handlowych utrzymał się na niezmienionym poziomie a dla obiektów przemysłowych obniżył się o 26 proc.. Udział zagranicznych nabywców w aktywności wyniósł 32,5 proc. i zmniejszył się w porównaniu z poziomem 43 proc. odnotowanym w 2008 r., ale wzrósł w porównaniu z pierwszym kwartałem (28,7 proc.).

 

Źródło:money.pl

Nieruchomości komercyjne. Inwestorzy zagraniczni wracają

Największy popyt jest w Wielkiej Brytanii. Inwestorów interesują przede wszystkim biurowce.
Jak wynika z najnowszego raportu firmy Cushman & Wakefield wolumen inwestycji na najważniejszych rynkach zachodnich w II kwartale  wzrósł o 2,5 proc. w porównaniu z pierwszymi trzema miesiącami roku. Powód - większa aktywność  zagranicznych nabywców (wzrost o prawie 16 proc.).

 

Jednak obroty na poziomie 11,97 mld euro stanowiły tylko 41 proc. średniej za 2008 r. i zaledwie 19 proc. średniej z najlepszego okresu dla rynku w 2007 r.

- Dane z rynku są lepsze niż na początku roku - mówi Michael Rhydderch, Szef Grupy Międzynarodowych Rynków Kapitałowych w Europie w firmie Cushman & Wakefield.

 

- Utrzymuje się zasadnicza rozbieżność pomiędzy tym, czego chce wielu kupujących, a tym, co jest dostępne. Jednak do powrotu na rynek coraz większej liczby podmiotów zachęcają najwyższe w historii stopy kapitalizacji - dodaje Rhydderch.

Pomimo wzrostu różnicy pomiędzy stopami kapitalizacji inwestorzy w Europie Wschodniej nadal wykazują bardzo ograniczoną aktywność. We wszystkich sektorach inwestorzy w bardzo dużym stopniu wciąż koncentrują się na najważniejszych rynkach Europy Zachodniej, a popyt jest najsilniejszy na rynkach takich jak Wielka Brytania, na których odnotowano największe korekty cen.

- Jednak nie jest to powszechny trend. Nie obserwujemy go na przykład ani w Hiszpanii ani na wielu rynkach skandynawskich, gdzie pomimo zmiany stóp kapitalizacji powyżej średniej większe zainteresowanie w ostatnich miesiącach nie przełożyło się jeszcze na transakcje, ponieważ inwestorzy czekają na dowody stabilizacji cen - podkreślają autorzy raportu.

Obiekty biurowe były głównym beneficjentem dotychczasowego wzrostu aktywności - w stosunku do I kwartału wolumen transakcji wzrósł o 30 proc. W przypadku nieruchomości handlowych utrzymał się na niezmienionym poziomie a dla obiektów przemysłowych obniżył się o 26 proc.. Udział zagranicznych nabywców w aktywności wyniósł 32,5 proc. i zmniejszył się w porównaniu z poziomem 43 proc. odnotowanym w 2008 r., ale wzrósł w porównaniu z pierwszym kwartałem (28,7 proc.).

 

Źródło:money.pl

Ceny domów w górę. Odbicie już na dobre?

Z analiz Halifax - jednego z największych pożyczkodawców hipotecznych - wynika, że sytuacja w nieruchomościach w Wielkiej Brytanii poprawia się.
O najnowszych danych donosi serwis BBC. Wynika z nich, że ceny między majem a lipcem były o 0,8 proc. wyższe niż w poprzednich trzech miesiącach. To pierwsza taka sytuacja od załamania w branży nieruchomości w październiku 2007 roku.

 

- Popyt na domy urósł. Ale trzeba pamiętać, że odbił się od bardzo niskich poziomów - mówi Martin Ellis z Halifax.

Z danych firmy Nationwide też wynika, że ceny domów w lipcu rosły. Obie firmy pozostają jednak bardzo ostrożne i nie chcą mówić o tym, czy tendencja wzrostowa utrzyma się przez dłuższy czas.

Firma budowlana Taylor Wimpey także wskazuje na poprawę sytuacji. Po raz pierwszy od sześciu miesięcy sprzedaż dewelopera urosła, a ceny przestały spadać. Portfel zamówień firmy jest aż o 67 proc. większy niż przed rokiem.

Potwierdza to fakt, że indeks PMI wskazujący koniunkturę w branży budowlanej w lipcu urósł do 47 punktów i zbliżył się do granicy wskazującej na wzrost branży.

 

Źródło:money.pl

Ceny domów w górę. Odbicie już na dobre?

Z analiz Halifax - jednego z największych pożyczkodawców hipotecznych - wynika, że sytuacja w nieruchomościach w Wielkiej Brytanii poprawia się.
O najnowszych danych donosi serwis BBC. Wynika z nich, że ceny między majem a lipcem były o 0,8 proc. wyższe niż w poprzednich trzech miesiącach. To pierwsza taka sytuacja od załamania w branży nieruchomości w październiku 2007 roku.

 

- Popyt na domy urósł. Ale trzeba pamiętać, że odbił się od bardzo niskich poziomów - mówi Martin Ellis z Halifax.

Z danych firmy Nationwide też wynika, że ceny domów w lipcu rosły. Obie firmy pozostają jednak bardzo ostrożne i nie chcą mówić o tym, czy tendencja wzrostowa utrzyma się przez dłuższy czas.

Firma budowlana Taylor Wimpey także wskazuje na poprawę sytuacji. Po raz pierwszy od sześciu miesięcy sprzedaż dewelopera urosła, a ceny przestały spadać. Portfel zamówień firmy jest aż o 67 proc. większy niż przed rokiem.

Potwierdza to fakt, że indeks PMI wskazujący koniunkturę w branży budowlanej w lipcu urósł do 47 punktów i zbliżył się do granicy wskazującej na wzrost branży.

 

Źródło:money.pl

Fannie Mae znów potrzebuje miliardów

Po ostatnich miliardowych stratach znacjonalizowanej we wrześniu amerykańskiej instytucji gwarantującej kredyty hipoteczne, Fannie Mae potrzebuje ponownie pomocy ze strony państwa.

To już ósma z kolei kwartalna strata Fannie Mae. Instytucja zdana jest ponownie na finansowy zastrzyk ze strony państwa. W drugim kwartale strata netto wyniosła 14,8 mld dolarów. W tym samym okresie ubiegłego roku strata netto wyniosła tylko 2,3 mld dolarów. W pierwszych trzech miesiącach bieżącego roku bilansowego straty Fannie Mae urosły do 23,2 miliardów.

Fannie Mae zamierza prosić państwo o wsparcie finansowe wysokości 10,7 miliardów. Będzie to już trzeci z kolei zastrzyk finansowy. Tym samym przyznane już instytucji państwowe wsparcie urośnie do 44,9 mld dolarów.

Fannie Mae oraz przynoszący również duże straty bliźniaczy Freddie Mac odpowiadają za co drugi kredyt hipoteczny w USA. Aby zapobiec całkowitej zapaści na rynku kredytów hipotecznych, rząd USA znacjonalizował obie instytucje we wrześniu ubiegłego roku. W razie potrzeby państwo jest w stanie zagwarantować obu instytucjom pomoc wysokości 200 mld dolarów.

 

Źródło:inwestycje.pl

Fannie Mae znów potrzebuje miliardów

Po ostatnich miliardowych stratach znacjonalizowanej we wrześniu amerykańskiej instytucji gwarantującej kredyty hipoteczne, Fannie Mae potrzebuje ponownie pomocy ze strony państwa.

To już ósma z kolei kwartalna strata Fannie Mae. Instytucja zdana jest ponownie na finansowy zastrzyk ze strony państwa. W drugim kwartale strata netto wyniosła 14,8 mld dolarów. W tym samym okresie ubiegłego roku strata netto wyniosła tylko 2,3 mld dolarów. W pierwszych trzech miesiącach bieżącego roku bilansowego straty Fannie Mae urosły do 23,2 miliardów.

Fannie Mae zamierza prosić państwo o wsparcie finansowe wysokości 10,7 miliardów. Będzie to już trzeci z kolei zastrzyk finansowy. Tym samym przyznane już instytucji państwowe wsparcie urośnie do 44,9 mld dolarów.

Fannie Mae oraz przynoszący również duże straty bliźniaczy Freddie Mac odpowiadają za co drugi kredyt hipoteczny w USA. Aby zapobiec całkowitej zapaści na rynku kredytów hipotecznych, rząd USA znacjonalizował obie instytucje we wrześniu ubiegłego roku. W razie potrzeby państwo jest w stanie zagwarantować obu instytucjom pomoc wysokości 200 mld dolarów.

 

Źródło:inwestycje.pl

Nieruchomości: Ceny transakcyjne trzymają poziom

W lipcu nie doszło do istotnego pogorszenia nastrojów na rynku mieszkaniowym, choć spodziewaliśmy się go od trzeciego kwartału. Liczba transakcji, choć nieco niższa niż w czerwcu, wciąż jest wysoka, wyższa niż przed rokiem.
Głównym czynnikiem zachęcającym do zawierania transakcji na rynku mieszkaniowym jest spadek ceny. Z porównania transakcji przeprowadzonych przez klientów Open Finance i Home Broker wynika, że ceny wciąż pozostają niższe o ok. 10 proc. niż przed rokiem w czterech największych miastach Polski. Wyjątkiem jest Kraków ze spadkiem cen o 3 proc., jednak ten rynek znajduje się w innej fazie cyklu koniunkturalnego (spadek cen był tam wcześniej najszybszy i najgłębszy).

W sukurs kupującym nie idą jednak banki, które w drugim kwartale wciąż zaostrzały kryteria przyznawania kredytów hipotecznych, choć już nie tak dotkliwie jak w poprzednich miesiącach. Sądząc po ożywieniu rynku, obecna oferta banków nie jest przeszkodą w zawieraniu transakcji (spora część z nich finansowana jest gotówką).

Można więc sądzić, że ewentualny dalszy spadek cen mieszkań o 10-15 proc. znacznie ożywiłby rynek, jednakże jest to również powód, dla którego w obecnej sytuacji brak podstaw do oczekiwania takiego stanu rynku. Sprzedający widzą zainteresowanie popytu już przy obecnych cenach (transakcyjnych – nie ofertowych), stąd trudno oczekiwać, by mieli nadal obniżać ceny.
 

W rzeczy samej – porównując ceny z marca i lipca – w większości miast odnotowaliśmy stabilizację cen lub ich niewielki wzrost (za wyjątkiem Warszawy ze spadkiem o 0,2 proc.). W porównaniu do sytuacji z początku roku (najsłabszego okresu pod względem liczby zawieranych transakcji) ceny znacząco spadły w Poznaniu i Warszawie, gdzie obserwujemy pewne opóźnienie w cyklu cenowym, nie zmieniły się istotnie w Gdańsku i Wrocławiu, wzrosły za to w Krakowie. Mediana cen w stolicy małopolski jest już wyraźnie wyższa niż w takich miastach jak Wrocław, Poznań czy Gdańsk, jednocześnie wyraźnie niższa niż w Warszawie, co w pewien sposób odzwierciedla stereotypowe oceny co do atrakcyjności poszczególnych miast względem siebie.
 
 

KOMENTARZ I PROGNOZA

W kolejnych kwartałach banki nie planują znaczącego zaostrzenia kryteriów udzielania kredytów hipotecznych, za to spodziewają się wyraźnie zwiększonego popytu (wg ankiety NBP). Realizacja tych oczekiwań oznaczałaby także wzrost popytu na same nieruchomości – pod tym istotnym warunkiem, że banki sprostają wyższemu popytowi. Nie jest to wykluczone, bo umacniający się złoty poprawia siłę kapitałową banków i uwalnia część płynności. Jednocześnie w przeciwnym kierunku działać będzie oczekiwany wzrost bezrobocia i rosnący portfel tzw. złych kredytów, który wymusi utrzymanie ostrożnego podejścia do kredytów hipotecznych w większości banków. Biorąc powyższe pod uwagę, po okresie tradycyjnego spowolnienia w okresie wakacji (w sierpniu i wrześniu), spodziewamy się utrzymania umiarkowanie pozytywnych nastrojów rynkowych w końcówce roku, co przejawiać się może w ponownie rosnącej liczbie transakcji i względnej stabilności cen. W szczególności porównanie liczby transakcji w stosunku rocznym może w końcówce roku wypaść imponująco, bowiem w listopadzie i grudniu 2008 r. rynek mieszkaniowy praktycznie zamarł.

Emil Szweda, Bernard Waszczyk 
Open Finance
Współpraca: Home Broker
Źródło:
inwestycje.pl

Nieruchomości: Ceny transakcyjne trzymają poziom

W lipcu nie doszło do istotnego pogorszenia nastrojów na rynku mieszkaniowym, choć spodziewaliśmy się go od trzeciego kwartału. Liczba transakcji, choć nieco niższa niż w czerwcu, wciąż jest wysoka, wyższa niż przed rokiem.
Głównym czynnikiem zachęcającym do zawierania transakcji na rynku mieszkaniowym jest spadek ceny. Z porównania transakcji przeprowadzonych przez klientów Open Finance i Home Broker wynika, że ceny wciąż pozostają niższe o ok. 10 proc. niż przed rokiem w czterech największych miastach Polski. Wyjątkiem jest Kraków ze spadkiem cen o 3 proc., jednak ten rynek znajduje się w innej fazie cyklu koniunkturalnego (spadek cen był tam wcześniej najszybszy i najgłębszy).

W sukurs kupującym nie idą jednak banki, które w drugim kwartale wciąż zaostrzały kryteria przyznawania kredytów hipotecznych, choć już nie tak dotkliwie jak w poprzednich miesiącach. Sądząc po ożywieniu rynku, obecna oferta banków nie jest przeszkodą w zawieraniu transakcji (spora część z nich finansowana jest gotówką).

Można więc sądzić, że ewentualny dalszy spadek cen mieszkań o 10-15 proc. znacznie ożywiłby rynek, jednakże jest to również powód, dla którego w obecnej sytuacji brak podstaw do oczekiwania takiego stanu rynku. Sprzedający widzą zainteresowanie popytu już przy obecnych cenach (transakcyjnych – nie ofertowych), stąd trudno oczekiwać, by mieli nadal obniżać ceny.
 

W rzeczy samej – porównując ceny z marca i lipca – w większości miast odnotowaliśmy stabilizację cen lub ich niewielki wzrost (za wyjątkiem Warszawy ze spadkiem o 0,2 proc.). W porównaniu do sytuacji z początku roku (najsłabszego okresu pod względem liczby zawieranych transakcji) ceny znacząco spadły w Poznaniu i Warszawie, gdzie obserwujemy pewne opóźnienie w cyklu cenowym, nie zmieniły się istotnie w Gdańsku i Wrocławiu, wzrosły za to w Krakowie. Mediana cen w stolicy małopolski jest już wyraźnie wyższa niż w takich miastach jak Wrocław, Poznań czy Gdańsk, jednocześnie wyraźnie niższa niż w Warszawie, co w pewien sposób odzwierciedla stereotypowe oceny co do atrakcyjności poszczególnych miast względem siebie.
 
 

KOMENTARZ I PROGNOZA

W kolejnych kwartałach banki nie planują znaczącego zaostrzenia kryteriów udzielania kredytów hipotecznych, za to spodziewają się wyraźnie zwiększonego popytu (wg ankiety NBP). Realizacja tych oczekiwań oznaczałaby także wzrost popytu na same nieruchomości – pod tym istotnym warunkiem, że banki sprostają wyższemu popytowi. Nie jest to wykluczone, bo umacniający się złoty poprawia siłę kapitałową banków i uwalnia część płynności. Jednocześnie w przeciwnym kierunku działać będzie oczekiwany wzrost bezrobocia i rosnący portfel tzw. złych kredytów, który wymusi utrzymanie ostrożnego podejścia do kredytów hipotecznych w większości banków. Biorąc powyższe pod uwagę, po okresie tradycyjnego spowolnienia w okresie wakacji (w sierpniu i wrześniu), spodziewamy się utrzymania umiarkowanie pozytywnych nastrojów rynkowych w końcówce roku, co przejawiać się może w ponownie rosnącej liczbie transakcji i względnej stabilności cen. W szczególności porównanie liczby transakcji w stosunku rocznym może w końcówce roku wypaść imponująco, bowiem w listopadzie i grudniu 2008 r. rynek mieszkaniowy praktycznie zamarł.

Emil Szweda, Bernard Waszczyk 
Open Finance
Współpraca: Home Broker
Źródło:
inwestycje.pl

Nieruchomości: Najwięcej tanich mieszkań w Poznaniu

Sezon wakacyjny jest z reguły czasem zastoju na rynku nieruchomości. Jednak w Home Broker zanotowaliśmy w lipcu 20-proc. wzrost liczby zawieranych transakcji względem czerwca. Taka sytuacja spowodowana jest tym, że ceny mieszkań osiągnęły względnie niski poziom.

Od kilku miesięcy obserwujemy na rynku nieruchomości spore ożywienie. Mimo iż kredyty hipoteczne są nadal trudno dostępne, duża część osób, która wstrzymywała się z zakupem mieszkań z powodu wysokich cen, teraz decyduje się na zakup. Możliwość znalezienia ciekawej oferty w przystępnej cenie przyciąga również inwestorów, którzy w ostatnim czasie raczej nie byli zainteresowani rynkiem nieruchomości.

Postanowiliśmy sprawdzić, jaki procentowy udział w aktualnej ofercie Home Broker stanowią mieszkania w cenach poniżej średniej ceny transakcyjnej (na podstawie cen transakcyjnych z lipca 2009 r.).

Poniższa tabela pokazuje, że najwięcej takich mieszkań znajdziemy w Poznaniu. W ciągu ostatniego roku ceny spadły tu o prawie 10 proc., a deweloperzy oraz osoby sprzedające mieszkania na rynku wtórnym chętnie obniżają ich ceny, aby dokonać transakcji. W Poznaniu jest również największy wybór mieszkań, które kwalifikują się do skorzystania z dofinansowania ze skarbu państwa w ramach programu „Rodzina na swoim”.
 
We Wrocławiu i Krakowie mieszkań w cenach poniżej średniej ceny za mkw. jest już znacznie mniej. W tych miastach dużą część ofert stanowią mieszkania w najlepszych lokalizacjach, jednocześnie w najwyższych cenach. Podobnie sytuacja wygląda w Warszawie i Gdańsku, gdzie atrakcyjnych cenowo lokali nie znajdziemy za wiele.

Pamiętajmy jednak, że są to średnie ceny transakcyjne, czyli te osiągnięte niejednokrotnie po długich negocjacjach. Jeżeli do tych kwot dodalibyśmy ok. 10-20 proc., czyli tyle, ile można w tej chwili wynegocjować od ceny początkowej, okaże się, że „tanich” mieszkań znajdziemy w ofercie zdecydowanie więcej.  

Aleksandra Szarek
specjalista rynku nieruchomości Home Broker

inwestycje.pl

Nieruchomości: Najwięcej tanich mieszkań w Poznaniu

Sezon wakacyjny jest z reguły czasem zastoju na rynku nieruchomości. Jednak w Home Broker zanotowaliśmy w lipcu 20-proc. wzrost liczby zawieranych transakcji względem czerwca. Taka sytuacja spowodowana jest tym, że ceny mieszkań osiągnęły względnie niski poziom.

Od kilku miesięcy obserwujemy na rynku nieruchomości spore ożywienie. Mimo iż kredyty hipoteczne są nadal trudno dostępne, duża część osób, która wstrzymywała się z zakupem mieszkań z powodu wysokich cen, teraz decyduje się na zakup. Możliwość znalezienia ciekawej oferty w przystępnej cenie przyciąga również inwestorów, którzy w ostatnim czasie raczej nie byli zainteresowani rynkiem nieruchomości.

Postanowiliśmy sprawdzić, jaki procentowy udział w aktualnej ofercie Home Broker stanowią mieszkania w cenach poniżej średniej ceny transakcyjnej (na podstawie cen transakcyjnych z lipca 2009 r.).

Poniższa tabela pokazuje, że najwięcej takich mieszkań znajdziemy w Poznaniu. W ciągu ostatniego roku ceny spadły tu o prawie 10 proc., a deweloperzy oraz osoby sprzedające mieszkania na rynku wtórnym chętnie obniżają ich ceny, aby dokonać transakcji. W Poznaniu jest również największy wybór mieszkań, które kwalifikują się do skorzystania z dofinansowania ze skarbu państwa w ramach programu „Rodzina na swoim”.
 
We Wrocławiu i Krakowie mieszkań w cenach poniżej średniej ceny za mkw. jest już znacznie mniej. W tych miastach dużą część ofert stanowią mieszkania w najlepszych lokalizacjach, jednocześnie w najwyższych cenach. Podobnie sytuacja wygląda w Warszawie i Gdańsku, gdzie atrakcyjnych cenowo lokali nie znajdziemy za wiele.

Pamiętajmy jednak, że są to średnie ceny transakcyjne, czyli te osiągnięte niejednokrotnie po długich negocjacjach. Jeżeli do tych kwot dodalibyśmy ok. 10-20 proc., czyli tyle, ile można w tej chwili wynegocjować od ceny początkowej, okaże się, że „tanich” mieszkań znajdziemy w ofercie zdecydowanie więcej.  

Aleksandra Szarek
specjalista rynku nieruchomości Home Broker

inwestycje.pl

Walka z szarą strefą na rynku wynajmu mieszkań

Wakacyjny okres jest specyficzny dla rynku nieruchomości. Po wiosennym ożywieniu zawieranych jest zdecydowanie mniej transakcji kupna-sprzedaży. Również na rynku wynajmu mieszkań panuje spokój. Ale to wcale nie oznacza, że nic się na nim nie dzieje.

W tym tygodniu rząd przyjął zgłoszoną przez ministra infrastruktury nową stawkę zryczałtowanego podatku od wynajmu mieszkań. Niższy podatek ma skłonić wynajmujących do zaprzestania procederu "omijania" obowiązujących przepisów i tym samym do ograniczenia szarej strefy. Czy tak się stanie?

Obecnie obowiązują dwie stawki podatku: 8,5 proc. - do kwoty stanowiącej równowartość 4000 euro i 20 proc. - po przekroczeniu tej kwoty. Nowe przepisy zakładają, że od 1 stycznia 2010 roku osoby fizyczne będą płaciły niższą, ujednoliconą stawkę podatku ryczałtowego - 8,5 proc . Wcześniej zakładano jeszcze niższą kwotę - 5 proc . Na jakie oszczędności mogą liczyć właściciele mieszkań?

Przykład 1. Zryczałtowany podatek dochodowy dla wynajmowanego mieszkania o powierzchni 50 mkw. przy miesięcznym przychodzie z najmu w wysokości 2500 PLN

Właściciel 50-metrowego mieszkania o czynszu miesięcznym w wysokości 2500 PLN uzyskuje 30 000 PLN przychodu rocznie. Przy obecnych stawkach podatkowych musi zapłacić podatek w wysokości 4446,35 PLN rocznie, co daje 370,53 PLN w skali miesiąca. Tym samym jego miesięczny dochód po opodatkowaniu wyniesie 2129,47 PLN. W myśl nowych przepisów właściciel zapłaci o 1896,35 PLN podatku rocznie mniej, co miesięcznie daje oszczędność w wysokości 158,03 PLN. Dla podatników obniżenie stawki podatkowej zawsze jest informacją pozytywną, nawet jeśli oszczędności z tego tytułu nie są zbyt duże. Czy jednak nowa propozycja nakłoni do przestrzegania obowiązujących przepisów przez tych wynajmujących, którzy do tej pory je omijali?

 

Projekt ustawy na nowo wprowadza pojęcie najmu okazjonalnego. Będzie mógł go stosować właściciel mieszkania, będący osobą fizyczną, który nie prowadzi działalności gospodarczej związanej z wynajmowaniem lokali. Umowa najmu okazjonalnego ma być zawierana maksymalnie na 10 lat. Najemca będzie musiał notarialnie poświadczyć, że wyprowadzi się z zajmowanego mieszkania w razie nieprzestrzegania warunków umowy. Jednocześnie będzie musiał wskazać w umowie inny lokal, w którym zamieszka w przypadku eksmisji. Notarialne poświadczenie ma zapobiec wpisywaniu do umowy fikcyjnego adresu.

Obecne przepisy dość mocno chronią najemców przez eksmisją. Wynajmującym bardzo trudno jest pozbyć się lokatorów, którzy są uciążliwi albo zalegają z czynszem. Najem okazjonalny sprawi, że łatwiej będzie można usunąć niechcianego lokatora. Jednak aby skorzystać z nowych przepisów właściciel będzie musiał zgłosić fakt zawarcia umowy w urzędzie skarbowym. To z kolei będzie skutkowało koniecznością zapłacenia podatku, którego wielu wynajmujących dziś unika. Tym samym zwiększy się liczba legalnie wynajmowanych lokali i rynek stanie się bardziej przejrzysty.

Małgorzata Kędzierska-Urbaniak

interia.pl

Walka z szarą strefą na rynku wynajmu mieszkań

Wakacyjny okres jest specyficzny dla rynku nieruchomości. Po wiosennym ożywieniu zawieranych jest zdecydowanie mniej transakcji kupna-sprzedaży. Również na rynku wynajmu mieszkań panuje spokój. Ale to wcale nie oznacza, że nic się na nim nie dzieje.

W tym tygodniu rząd przyjął zgłoszoną przez ministra infrastruktury nową stawkę zryczałtowanego podatku od wynajmu mieszkań. Niższy podatek ma skłonić wynajmujących do zaprzestania procederu "omijania" obowiązujących przepisów i tym samym do ograniczenia szarej strefy. Czy tak się stanie?

Obecnie obowiązują dwie stawki podatku: 8,5 proc. - do kwoty stanowiącej równowartość 4000 euro i 20 proc. - po przekroczeniu tej kwoty. Nowe przepisy zakładają, że od 1 stycznia 2010 roku osoby fizyczne będą płaciły niższą, ujednoliconą stawkę podatku ryczałtowego - 8,5 proc . Wcześniej zakładano jeszcze niższą kwotę - 5 proc . Na jakie oszczędności mogą liczyć właściciele mieszkań?

Przykład 1. Zryczałtowany podatek dochodowy dla wynajmowanego mieszkania o powierzchni 50 mkw. przy miesięcznym przychodzie z najmu w wysokości 2500 PLN

Właściciel 50-metrowego mieszkania o czynszu miesięcznym w wysokości 2500 PLN uzyskuje 30 000 PLN przychodu rocznie. Przy obecnych stawkach podatkowych musi zapłacić podatek w wysokości 4446,35 PLN rocznie, co daje 370,53 PLN w skali miesiąca. Tym samym jego miesięczny dochód po opodatkowaniu wyniesie 2129,47 PLN. W myśl nowych przepisów właściciel zapłaci o 1896,35 PLN podatku rocznie mniej, co miesięcznie daje oszczędność w wysokości 158,03 PLN. Dla podatników obniżenie stawki podatkowej zawsze jest informacją pozytywną, nawet jeśli oszczędności z tego tytułu nie są zbyt duże. Czy jednak nowa propozycja nakłoni do przestrzegania obowiązujących przepisów przez tych wynajmujących, którzy do tej pory je omijali?

 

Projekt ustawy na nowo wprowadza pojęcie najmu okazjonalnego. Będzie mógł go stosować właściciel mieszkania, będący osobą fizyczną, który nie prowadzi działalności gospodarczej związanej z wynajmowaniem lokali. Umowa najmu okazjonalnego ma być zawierana maksymalnie na 10 lat. Najemca będzie musiał notarialnie poświadczyć, że wyprowadzi się z zajmowanego mieszkania w razie nieprzestrzegania warunków umowy. Jednocześnie będzie musiał wskazać w umowie inny lokal, w którym zamieszka w przypadku eksmisji. Notarialne poświadczenie ma zapobiec wpisywaniu do umowy fikcyjnego adresu.

Obecne przepisy dość mocno chronią najemców przez eksmisją. Wynajmującym bardzo trudno jest pozbyć się lokatorów, którzy są uciążliwi albo zalegają z czynszem. Najem okazjonalny sprawi, że łatwiej będzie można usunąć niechcianego lokatora. Jednak aby skorzystać z nowych przepisów właściciel będzie musiał zgłosić fakt zawarcia umowy w urzędzie skarbowym. To z kolei będzie skutkowało koniecznością zapłacenia podatku, którego wielu wynajmujących dziś unika. Tym samym zwiększy się liczba legalnie wynajmowanych lokali i rynek stanie się bardziej przejrzysty.

Małgorzata Kędzierska-Urbaniak

interia.pl

Dobre wyniki spółek

Największe spółki budowlane z warszawskiej giełdy zarobiły w II kwartale 2009 r. o 28 proc. więcej niż przed rokiem – poinformowała Gazeta Prawna. Na korzyść sektora działają kontrakty zawarte w czasach boomu budowlanego.
Dobre wyniki osiągnęły przede wszystkim duże spółki, specjalizujące się w generalnym wykonawstwie kontraktów budowlanych, które zawierają umowy na okresy dłuższe niż mniejsze firmy z sektora. Ta druga grupa firm - czytamy dalej w dzienniku - wcześniej będzie musiała zmierzyć się z coraz mniej korzystną sytuacją na rynku budowlanym. Według analityków DI BRE pogorszenie w II kwartale zauważalne będzie m.in. w wynikach niektórych mniejszych spółek realizujących inwestycje w segmencie przemysłowym.

Mimo że jeszcze w tym roku firmy budowlane zanotują bardzo dobre wyniki, analitycy radzą bardzo ostrożne podejście do sektora. W przyszłym roku trudno będzie im powtórzyć wyniki z roku 2009. Poza tym akcje spółek nie należą do najtańszych. Utrzymująca się dobra sytuacja szczególnie w budownictwie infrastrukturalnym spowodowała, że w czasie m.in. tegorocznych spadków kursy firm związanych z tym segmentem zachowywały się lepiej niż rynek – zauważa gazeta.

Źródło: Gazeta Prawna

Dobre wyniki spółek

Największe spółki budowlane z warszawskiej giełdy zarobiły w II kwartale 2009 r. o 28 proc. więcej niż przed rokiem – poinformowała Gazeta Prawna. Na korzyść sektora działają kontrakty zawarte w czasach boomu budowlanego.
Dobre wyniki osiągnęły przede wszystkim duże spółki, specjalizujące się w generalnym wykonawstwie kontraktów budowlanych, które zawierają umowy na okresy dłuższe niż mniejsze firmy z sektora. Ta druga grupa firm - czytamy dalej w dzienniku - wcześniej będzie musiała zmierzyć się z coraz mniej korzystną sytuacją na rynku budowlanym. Według analityków DI BRE pogorszenie w II kwartale zauważalne będzie m.in. w wynikach niektórych mniejszych spółek realizujących inwestycje w segmencie przemysłowym.

Mimo że jeszcze w tym roku firmy budowlane zanotują bardzo dobre wyniki, analitycy radzą bardzo ostrożne podejście do sektora. W przyszłym roku trudno będzie im powtórzyć wyniki z roku 2009. Poza tym akcje spółek nie należą do najtańszych. Utrzymująca się dobra sytuacja szczególnie w budownictwie infrastrukturalnym spowodowała, że w czasie m.in. tegorocznych spadków kursy firm związanych z tym segmentem zachowywały się lepiej niż rynek – zauważa gazeta.

Źródło: Gazeta Prawna

Finansowanie inwestycji mieszkaniowych w Polsce

REAS przeprowadził badanie sposobu finansowania inwestycji wielorodzinnych budowanych i sprzedawanych w sześciu głównych polskich miastach.

Zmiana polityki kredytowania inwestycji deweloperskich przez banki, która nastąpiła w Polsce w IV kwartale 2008 roku istotnie wpłynęła na sytuację firm w całym sektorze. Wobec zahamowania sprzedaży i braku zainteresowania zakupami ze strony funduszy typu private equity wsparcie kredytami bankowymi było i jest dla wielu firm nadzieją na rozwiązanie problemu braku płynności.

W dyskusjach ekspertów, w tym także bankowców, na temat sytuacji w sektorze pojawiają się bardzo zróżnicowane opinie dotyczące obecnej skali finansowania bankowego dla firm deweloperskich. Dominuje w nich przekonanie, że firmy korzystające z kredytów są w zdecydowanej mniejszości.  Aby zweryfikować te opinie, firma REAS przeprowadziła w maju 2009 r. badanie sposobu finansowania inwestycji wielorodzinnych budowanych i sprzedawanych w sześciu głównych polskich miastach: Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu, Łodzi oraz Trójmieście.

Badanie obala mit o bardzo niskiej liczbie przedsięwzięć mieszkaniowych realizowanych z udziałem finansowania bankowego. Spośród wielorodzinnych inwestycji mieszkaniowych, znajdujących się w realizacji w maju 2009 r. większość (55%) jest budowana z udziałem finansowania kredytem bankowym. Odsetek ten będzie jeszcze wyższy, jeżeli weźmiemy pod uwagę liczbę mieszkań oraz wartość realizowanych inwestycji, gdyż przy pomocy kredytu bankowego finansowane są inwestycje większe oraz oferowane w wyższych cenach niż przeciętne dla rynku. Dla przykładu udział procentowy liczby mieszkań w inwestycjach współfinansowanych przez banki wynosi w skali wszystkich badanych miast 69%.

Uderzająca jest różnica w podejściu do kwestii finansowania pomiędzy Krakowem i Poznaniem. Poznań jest miastem o najwyższym odsetku inwestycji korzystających z finansowania bankowego: 73%. Sytuacja w Poznaniu jest skrajnie różna od tej w Krakowie. Można postawić hipotezę, że po dość trudnej sytuacji w okresie 2002-2004 inwestorzy poznańscy ostrożniej planują swoje przedsięwzięcia i starają się unikać rozpoczynania inwestycji bez zapewnionego finansowania bankowego. W Krakowie aż 68% (80) analizowanych inwestycji budowanych jest bez udziału kredytów.

Zdecydowanym liderem pod względem liczby udzielonych kredytów inwestycyjnych jest PKO BP, który kredytuje 33% spośród tych analizowanych inwestycji, w których w badaniu udzielono odpowiedzi o nazwę banku. Znajdujący się na drugim miejscu BZ WBK udzielił przeszło dwukrotnie mniej kredytów (14%). Na kolejnych pozycjach znalazły się BRE Bank Hipoteczny (6,3%), Pekao SA (6%), Bank Millennium (5,5%) i Raiffeisen Bank Polska (5%).

Wyniki badania potwierdzają wcześniejsze hipotezy, że jeśli restrykcyjna polityka banków w odniesieniu do deweloperów utrzyma się w najbliższych kilku kwartałach, zahamowanie nowych inwestycji będzie miało także długotrwały charakter. - mówi Kazimierz Kirejczyk, Prezes REAS

REAS

gk

Finansowanie inwestycji mieszkaniowych w Polsce

REAS przeprowadził badanie sposobu finansowania inwestycji wielorodzinnych budowanych i sprzedawanych w sześciu głównych polskich miastach.

Zmiana polityki kredytowania inwestycji deweloperskich przez banki, która nastąpiła w Polsce w IV kwartale 2008 roku istotnie wpłynęła na sytuację firm w całym sektorze. Wobec zahamowania sprzedaży i braku zainteresowania zakupami ze strony funduszy typu private equity wsparcie kredytami bankowymi było i jest dla wielu firm nadzieją na rozwiązanie problemu braku płynności.

W dyskusjach ekspertów, w tym także bankowców, na temat sytuacji w sektorze pojawiają się bardzo zróżnicowane opinie dotyczące obecnej skali finansowania bankowego dla firm deweloperskich. Dominuje w nich przekonanie, że firmy korzystające z kredytów są w zdecydowanej mniejszości.  Aby zweryfikować te opinie, firma REAS przeprowadziła w maju 2009 r. badanie sposobu finansowania inwestycji wielorodzinnych budowanych i sprzedawanych w sześciu głównych polskich miastach: Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu, Łodzi oraz Trójmieście.

Badanie obala mit o bardzo niskiej liczbie przedsięwzięć mieszkaniowych realizowanych z udziałem finansowania bankowego. Spośród wielorodzinnych inwestycji mieszkaniowych, znajdujących się w realizacji w maju 2009 r. większość (55%) jest budowana z udziałem finansowania kredytem bankowym. Odsetek ten będzie jeszcze wyższy, jeżeli weźmiemy pod uwagę liczbę mieszkań oraz wartość realizowanych inwestycji, gdyż przy pomocy kredytu bankowego finansowane są inwestycje większe oraz oferowane w wyższych cenach niż przeciętne dla rynku. Dla przykładu udział procentowy liczby mieszkań w inwestycjach współfinansowanych przez banki wynosi w skali wszystkich badanych miast 69%.

Uderzająca jest różnica w podejściu do kwestii finansowania pomiędzy Krakowem i Poznaniem. Poznań jest miastem o najwyższym odsetku inwestycji korzystających z finansowania bankowego: 73%. Sytuacja w Poznaniu jest skrajnie różna od tej w Krakowie. Można postawić hipotezę, że po dość trudnej sytuacji w okresie 2002-2004 inwestorzy poznańscy ostrożniej planują swoje przedsięwzięcia i starają się unikać rozpoczynania inwestycji bez zapewnionego finansowania bankowego. W Krakowie aż 68% (80) analizowanych inwestycji budowanych jest bez udziału kredytów.

Zdecydowanym liderem pod względem liczby udzielonych kredytów inwestycyjnych jest PKO BP, który kredytuje 33% spośród tych analizowanych inwestycji, w których w badaniu udzielono odpowiedzi o nazwę banku. Znajdujący się na drugim miejscu BZ WBK udzielił przeszło dwukrotnie mniej kredytów (14%). Na kolejnych pozycjach znalazły się BRE Bank Hipoteczny (6,3%), Pekao SA (6%), Bank Millennium (5,5%) i Raiffeisen Bank Polska (5%).

Wyniki badania potwierdzają wcześniejsze hipotezy, że jeśli restrykcyjna polityka banków w odniesieniu do deweloperów utrzyma się w najbliższych kilku kwartałach, zahamowanie nowych inwestycji będzie miało także długotrwały charakter. - mówi Kazimierz Kirejczyk, Prezes REAS

REAS

gk

Gdy firma buduje dom

Budowa domu jednorodzinnego to zwykle długotrwały i skomplikowany proces. Dlatego też regułą jest, że prywatni inwestorzy powierzają tego rodzaju zadanie firmie budowlanej, od której oczekują wykonania obiektu zgodnie z umową, projektem i sztuką budowlaną. Nierzadko jednak efekt końcowy odstaje od oczekiwań. Wówczas przydaje się wiedza na temat praw inwestora wynikających z tzw. rękojmi za wady wykonanego obiektu.

Wynagrodzenie za rezultat

Przez umowę o roboty budowlane wykonawca zobowiązuje się do oddania przewidzianego w umowie obiektu, wykonanego zgodnie z projektem i zasadami wiedzy technicznej. Z kolei inwestor zobowiązuje się do dokonania wymaganych przez właściwe przepisy czynności związanych z przygotowaniem robót, w szczególności do przekazania terenu budowy i dostarczenia projektu, oraz do odebrania obiektu i zapłaty umówionego wynagrodzenia. Umowa ta jest odmianą umowy o dzieło, czego dowodem jest choćby odesłanie do odpowiedniego stosowania przepisów m.in. w zakresie rękojmi za wady (art. 656 § 1 K.c.).

Umowę o roboty budowlane zaliczamy do umów rezultatu. W związku z tym dla inwestora (zamawiającego) nie tyle istotny jest wysiłek oraz starania wykonawcy zmierzające do wybudowania czy remontu obiektu lub jego części, ile efekt końcowy. Zwykle dopiero w razie osiągnięcia przez wykonawcę celu określonego w umowie, inwestor ma obowiązek taki obiekt odebrać i zapłacić umówione wynagrodzenie. Jednak w braku odmiennego postanowienia umowy inwestor obowiązany jest na żądanie wykonawcy przyjmować wykonane roboty częściowo, w miarę ich ukończenia, za zapłatą odpowiedniej części wynagrodzenia (art. 654 K.c.). Mniej korzystnym dla inwestora rozwiązaniem jest rozłożenie wynagrodzenia na raty, których wymagalność nie zależy od postępów prac, lecz tylko od upływu czasu (terminów).
 
O wykonaniu robót rodzącym obowiązek zapłaty wynagrodzenia, można mówić wtedy, gdy zostały one wykonane zgodnie z umową i zasadami budowlanymi i nie wykazują wad istotnych.

Wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach z dnia 17 lutego 2000 r., sygn. akt I ACa 1027/99

Przed zakończeniem robót

Inspektor nie musi oczekiwać do odbioru końcowego, by wytknąć drugiej stronie uchybienia. Jeżeli przyjmujący zamówienie wykonywa dzieło w sposób wadliwy albo sprzeczny z umową, zamawiający może wezwać go do zmiany sposobu wykonania i wyznaczyć mu w tym celu odpowiedni termin. Uprawnienie takie przewiduje art. 636 § 1 K.c. W braku odpowiedniej wiedzy i doświadczenia zadanie to może realizować powołany przez niego inspektor nadzoru inwestorskiego. Po bezskutecznym upływie wyznaczonego terminu zamawiający może od umowy odstąpić albo powierzyć poprawienie lub dalsze wykonanie dzieła innej osobie na koszt i niebezpieczeństwo przyjmującego zamówienie.

Odbiór robót

Odbiór robót jest elementem przełomowym w stosunkach pomiędzy stronami umowy o roboty budowlane. Z jednej strony potwierdza bowiem wykonanie zobowiązania i otwiera wykonawcy prawo do żądania wynagrodzenia, bądź wskazuje na jego niewykonanie lub nienależyte wykonanie w całości lub w części wobec istnienia wad i rodzi odpowiedzialność za wady ujawnione przy odbiorze. Z drugiej natomiast wyznacza początek biegu terminów rękojmi za wady oraz terminów przedawnienia roszczeń wynikających z niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania.

Jeżeli wykonawca zgłosił zakończenie robót budowlanych, inwestor obowiązany jest dokonać ich odbioru (por. wyrok Sąd Najwyższego z dnia 5 marca 1997 r., sygn. akt II CKN 28/97). W protokole z tej czynności, stanowiącym pokwitowanie spełnienia świadczenia i podstawę dokonania rozliczeń stron, niezbędne jest zawarcie ustaleń poczynionych m.in. co do jakości wykonanych robót, w tym ewentualny wykaz wszystkich ujawnionych wad wraz z ewentualnymi terminami ich usunięcia lub oświadczeniem inwestora o wyborze innego uprawnienia przysługującego mu z tytułu odpowiedzialności wykonawcy za wady ujawnione przy odbiorze.

Warto też pamiętać, że gdy zamawiający z przyczyn leżących po jego stronie uchybia obowiązkowi odbioru robót, następują skutki zwłoki po jego stronie. Takie zachowanie zamawiającego pozostaje więc bez wpływu na roszczenie wykonawcy, który uprawniony jest do żądania wynagrodzenia, a roszczenie jego staje się wymagalne z chwilą, w której po spełnieniu obowiązków przez wykonawcę, odbiór winien nastąpić.

Istotny jest rodzaj wady

Z istoty umowy o roboty budowlane wynika, że wykonawca odpowiada za techniczny rezultat swoich prac. Zamawiający, dochodząc uprawnień z tytułu rękojmi za wady obiektu, musi mieć jednak na względzie to, czy wady dadzą, czy nie dadzą się usunąć. Jeśli wada ma charakter usuwalny, inwestor może żądać jej usunięcia. Przy czym powinien wyznaczyć wykonawcy odpowiedni termin z zastrzeżeniem, że po jego bezskutecznym upływie naprawy nie przyjmie. Natomiast jeżeli wady usunąć się nie da, inwestor może bądź od umowy odstąpić, bądź żądać odpowiedniego obniżenia wynagrodzenia. Tak samo może uczynić, gdy wykonawca nie usunął wady w terminie lub gdy z okoliczności wynika, że nie zdoła jej usunąć w odpowiednim czasie. Powyższe uprawnienia wynikają z art. 637 K.c.

Wybór pomiędzy odstąpieniem od umowy a obniżeniem wynagrodzenia nie jest jednak dowolny. Zależy bowiem od tego, czy dana wada jest istotna. Jeżeli tak, to inwestor (zamawiający) może od umowy odstąpić. W przeciwnym razie pozostaje mu żądanie obniżenia wynagrodzenia. Istotną jest taka wada, która wyłącza normalne korzystanie z obiektu zgodnie z celem zawartej umowy o roboty budowlane albo odbiera mu cechy właściwe danemu obiektowi (zarówno funkcjonalne, jak i estetyczne), istotnie zmniejszając wartość wykonanego obiektu.
 
WAŻNE!
Uprawnienia z tytułu rękojmi za wady budynku wygasają w stosunku do wszystkich wykonawców po upływie 3 lat od dnia dokonania odbioru końcowego.

Jeżeli inwestor korzysta z któregoś z tych dwóch uprawnień, czyli odstąpienia od umowy albo obniżenia wynagrodzenia, może także żądać naprawienia szkody poniesionej wskutek istnienia wady.

Podstawa prawna: ustawa z dnia 23.04.1964 r. - Kodeks cywilny (Dz. U. nr 16, poz. 93 ze zm.).


Autor: Tomasz Konieczny
Gazeta Podatkowa Nr 582 z dnia 2009-08-06

Gdy firma buduje dom

Budowa domu jednorodzinnego to zwykle długotrwały i skomplikowany proces. Dlatego też regułą jest, że prywatni inwestorzy powierzają tego rodzaju zadanie firmie budowlanej, od której oczekują wykonania obiektu zgodnie z umową, projektem i sztuką budowlaną. Nierzadko jednak efekt końcowy odstaje od oczekiwań. Wówczas przydaje się wiedza na temat praw inwestora wynikających z tzw. rękojmi za wady wykonanego obiektu.

Wynagrodzenie za rezultat

Przez umowę o roboty budowlane wykonawca zobowiązuje się do oddania przewidzianego w umowie obiektu, wykonanego zgodnie z projektem i zasadami wiedzy technicznej. Z kolei inwestor zobowiązuje się do dokonania wymaganych przez właściwe przepisy czynności związanych z przygotowaniem robót, w szczególności do przekazania terenu budowy i dostarczenia projektu, oraz do odebrania obiektu i zapłaty umówionego wynagrodzenia. Umowa ta jest odmianą umowy o dzieło, czego dowodem jest choćby odesłanie do odpowiedniego stosowania przepisów m.in. w zakresie rękojmi za wady (art. 656 § 1 K.c.).

Umowę o roboty budowlane zaliczamy do umów rezultatu. W związku z tym dla inwestora (zamawiającego) nie tyle istotny jest wysiłek oraz starania wykonawcy zmierzające do wybudowania czy remontu obiektu lub jego części, ile efekt końcowy. Zwykle dopiero w razie osiągnięcia przez wykonawcę celu określonego w umowie, inwestor ma obowiązek taki obiekt odebrać i zapłacić umówione wynagrodzenie. Jednak w braku odmiennego postanowienia umowy inwestor obowiązany jest na żądanie wykonawcy przyjmować wykonane roboty częściowo, w miarę ich ukończenia, za zapłatą odpowiedniej części wynagrodzenia (art. 654 K.c.). Mniej korzystnym dla inwestora rozwiązaniem jest rozłożenie wynagrodzenia na raty, których wymagalność nie zależy od postępów prac, lecz tylko od upływu czasu (terminów).
 
O wykonaniu robót rodzącym obowiązek zapłaty wynagrodzenia, można mówić wtedy, gdy zostały one wykonane zgodnie z umową i zasadami budowlanymi i nie wykazują wad istotnych.

Wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach z dnia 17 lutego 2000 r., sygn. akt I ACa 1027/99

Przed zakończeniem robót

Inspektor nie musi oczekiwać do odbioru końcowego, by wytknąć drugiej stronie uchybienia. Jeżeli przyjmujący zamówienie wykonywa dzieło w sposób wadliwy albo sprzeczny z umową, zamawiający może wezwać go do zmiany sposobu wykonania i wyznaczyć mu w tym celu odpowiedni termin. Uprawnienie takie przewiduje art. 636 § 1 K.c. W braku odpowiedniej wiedzy i doświadczenia zadanie to może realizować powołany przez niego inspektor nadzoru inwestorskiego. Po bezskutecznym upływie wyznaczonego terminu zamawiający może od umowy odstąpić albo powierzyć poprawienie lub dalsze wykonanie dzieła innej osobie na koszt i niebezpieczeństwo przyjmującego zamówienie.

Odbiór robót

Odbiór robót jest elementem przełomowym w stosunkach pomiędzy stronami umowy o roboty budowlane. Z jednej strony potwierdza bowiem wykonanie zobowiązania i otwiera wykonawcy prawo do żądania wynagrodzenia, bądź wskazuje na jego niewykonanie lub nienależyte wykonanie w całości lub w części wobec istnienia wad i rodzi odpowiedzialność za wady ujawnione przy odbiorze. Z drugiej natomiast wyznacza początek biegu terminów rękojmi za wady oraz terminów przedawnienia roszczeń wynikających z niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania.

Jeżeli wykonawca zgłosił zakończenie robót budowlanych, inwestor obowiązany jest dokonać ich odbioru (por. wyrok Sąd Najwyższego z dnia 5 marca 1997 r., sygn. akt II CKN 28/97). W protokole z tej czynności, stanowiącym pokwitowanie spełnienia świadczenia i podstawę dokonania rozliczeń stron, niezbędne jest zawarcie ustaleń poczynionych m.in. co do jakości wykonanych robót, w tym ewentualny wykaz wszystkich ujawnionych wad wraz z ewentualnymi terminami ich usunięcia lub oświadczeniem inwestora o wyborze innego uprawnienia przysługującego mu z tytułu odpowiedzialności wykonawcy za wady ujawnione przy odbiorze.

Warto też pamiętać, że gdy zamawiający z przyczyn leżących po jego stronie uchybia obowiązkowi odbioru robót, następują skutki zwłoki po jego stronie. Takie zachowanie zamawiającego pozostaje więc bez wpływu na roszczenie wykonawcy, który uprawniony jest do żądania wynagrodzenia, a roszczenie jego staje się wymagalne z chwilą, w której po spełnieniu obowiązków przez wykonawcę, odbiór winien nastąpić.

Istotny jest rodzaj wady

Z istoty umowy o roboty budowlane wynika, że wykonawca odpowiada za techniczny rezultat swoich prac. Zamawiający, dochodząc uprawnień z tytułu rękojmi za wady obiektu, musi mieć jednak na względzie to, czy wady dadzą, czy nie dadzą się usunąć. Jeśli wada ma charakter usuwalny, inwestor może żądać jej usunięcia. Przy czym powinien wyznaczyć wykonawcy odpowiedni termin z zastrzeżeniem, że po jego bezskutecznym upływie naprawy nie przyjmie. Natomiast jeżeli wady usunąć się nie da, inwestor może bądź od umowy odstąpić, bądź żądać odpowiedniego obniżenia wynagrodzenia. Tak samo może uczynić, gdy wykonawca nie usunął wady w terminie lub gdy z okoliczności wynika, że nie zdoła jej usunąć w odpowiednim czasie. Powyższe uprawnienia wynikają z art. 637 K.c.

Wybór pomiędzy odstąpieniem od umowy a obniżeniem wynagrodzenia nie jest jednak dowolny. Zależy bowiem od tego, czy dana wada jest istotna. Jeżeli tak, to inwestor (zamawiający) może od umowy odstąpić. W przeciwnym razie pozostaje mu żądanie obniżenia wynagrodzenia. Istotną jest taka wada, która wyłącza normalne korzystanie z obiektu zgodnie z celem zawartej umowy o roboty budowlane albo odbiera mu cechy właściwe danemu obiektowi (zarówno funkcjonalne, jak i estetyczne), istotnie zmniejszając wartość wykonanego obiektu.
 
WAŻNE!
Uprawnienia z tytułu rękojmi za wady budynku wygasają w stosunku do wszystkich wykonawców po upływie 3 lat od dnia dokonania odbioru końcowego.

Jeżeli inwestor korzysta z któregoś z tych dwóch uprawnień, czyli odstąpienia od umowy albo obniżenia wynagrodzenia, może także żądać naprawienia szkody poniesionej wskutek istnienia wady.

Podstawa prawna: ustawa z dnia 23.04.1964 r. - Kodeks cywilny (Dz. U. nr 16, poz. 93 ze zm.).


Autor: Tomasz Konieczny
Gazeta Podatkowa Nr 582 z dnia 2009-08-06

Legalizacja samowoli budowlanej

Obiekt będący samowolą budowlaną można zalegalizować. Trzeba jednak spełnić szereg formalności. Najbardziej dotkliwy jest obowiązek zapłacenia wysokiej opłaty legalizacyjnej. Niespełnienie wymaganych dla legalizacji warunków spowoduje wydanie decyzji o rozbiórce samowoli.
Jakie budynki traktowane są jako samowola budowlana?

Jako samowola budowlana traktowany jest obiekt będący w budowie lub wybudowany bez wymaganego pozwolenia na budowę. Jeśli na zrealizowanie danego obiektu nie było potrzebne pozwolenie na budowę, lecz wystarczało zgłoszenie w starostwie zamiaru rozpoczęcia prac, samowolą będzie obiekt wybudowany bez wymaganego zgłoszenia bądź pomimo wniesienia sprzeciwu przez starostę.

Czy każdy budynek wybudowany bez wymaganego pozwolenia na budowę można zalegalizować?

Nie. Wybudowany lub będący jeszcze w budowie obiekt, co do którego nie uzyskano pozwolenia na budowę, można zalegalizować, jeśli budowa spełnia łącznie następujące warunki:

1) jest zgodna z przepisami o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, a w szczególności ustaleniami obowiązującego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego albo ustaleniami ostatecznej decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu - w przypadku braku obowiązującego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego;

2) nie narusza przepisów, w tym techniczno-budowlanych, w zakresie uniemożliwiającym doprowadzenie obiektu budowlanego lub jego części do stanu zgodnego z prawem.

Czy zalegalizowanie samowoli budowlanej będzie możliwe, jeśli organy nadzoru budowlanego same ustalą, że dany obiekt jest samowolą?

Tak. Nie ma znaczenia, kto zainicjował postępowanie dotyczące samowoli budowlanej. Organ w razie ustalenia, że dany obiekt jest samowolą budowlaną, w pierwszej kolejności ma obowiązek umożliwić zalegalizowanie obiektu. Jeśli inwestor spełnia warunki wymagane dla legalizacji i przedstawi wymagane dokumenty, może uniknąć decyzji o rozbiórce samowoli budowlanej. Po ustaleniu wysokości opłaty legalizacyjnej zostanie wtedy wydana decyzja o zatwierdzeniu projektu budowlanego, a jeśli budowa nie została jeszcze zakończona - także o pozwoleniu na wznowienie robót. W decyzji nakłada się obowiązek uzyskania decyzji o pozwoleniu na użytkowanie.

Trzeba się jednak liczyć z tym, że jeśli warunki do zalegalizowania samowoli nie zostaną spełnione, organ będzie musiał wydać decyzję o rozbiórce obiektu.

Jakie dokumenty są potrzebne do zalegalizowania budynku wybudowanego bez pozwolenia na budowę?


W wydanym postanowieniu organ nałoży obowiązek przedstawienia w wyznaczonym terminie następujących dokumentów niezbędnych do legalizacji obiektu wybudowanego bez wymaganego pozwolenia na budowę:

1) zaświadczenia wójta, burmistrza albo prezydenta miasta o zgodności budowy z ustaleniami obowiązującego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego albo ostatecznej decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu - w przypadku braku obowiązującego planu zagospodarowania przestrzennego,

2) czterech egzemplarzy projektu budowlanego wraz z opiniami, uzgodnieniami, pozwoleniami i innymi dokumentami wymaganymi przepisami szczególnymi oraz zaświadczeniem potwierdzającym uprawnienia budowlane projektanta budynku, oświadczeniem o posiadanym prawie do dysponowania nieruchomością na cele budowlane, a w przypadku niektórych obiektów - bardziej szczegółowych dokumentów.

Przedłożenie tych dokumentów traktowane jest jak wniosek o zatwierdzenie projektu budowlanego i pozwolenie na wznowienie robót budowlanych, jeżeli budowa nie została zakończona. Niedostarczenie dokumentacji w wyznaczonym terminie spowoduje wydanie decyzji o rozbiórce samowoli.

Po dostarczeniu dokumentów inspektor nadzoru sprawdza zgodność projektu zagospodarowania działki lub terenu z przepisami o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, w szczególności z ustaleniami obowiązującego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Badana jest też kompletność projektu budowlanego i posiadanie wymaganych opinii, uzgodnień, pozwoleń i sprawdzeń, a także czy projekt budowlany został wykonany przez osobę posiadającą wymagane uprawnienia budowlane.

Ile kosztuje zalegalizowanie samowoli budowlanej?

Przed wydaniem decyzji o zatwierdzeniu projektu budowlanego ustalana jest w drodze postanowienia wysokość opłaty legalizacyjnej.
 Współczynniki (k) oraz (w) dla poszczególnych rodzajów obiektów podane są w tabeli stanowiącej załącznik do Prawa budowlanego. Opłata legalizacyjna za budynek mieszkalny jednorodzinny wynosi 50.000 zł, za dom letniskowy lub garaż do dwóch stanowisk - 25.000 zł. W przypadku obiektów handlowych czy usługowych opłata będzie tym wyższa, im większa kubatura obiektu. Opłaty legalizacyjne są tak wysokie, że bardziej opłacalne w konkretnym przypadku może się okazać rozebranie samowoli.

Niższe są opłaty legalizacyjne dla tych obiektów, na których wybudowanie nie jest potrzebne pozwolenie na budowę, lecz wystarcza zgłoszenie zamiaru rozpoczęcia prac. W zależności od rodzaju obiektu oplata wynosi 2.500 zł lub 5.000 zł.

Jeśli wszystkie wymogi postawione przez inspektora zostaną spełnione, wydawana jest decyzja o zatwierdzeniu projektu budowlanego (i pozwoleniu na wznowienie robót, jeśli budowa nie została jeszcze zakończona).

Podstawa prawna: ustawa z dnia 7.07.1994 r. - Prawo budowlane (Dz. U. z 2006 r. nr 156, poz. 1118 ze zm.).


Autor: Andrzej Janowski
Gazeta Podatkowa Nr 582 z dnia 2009-08-06

Legalizacja samowoli budowlanej

Obiekt będący samowolą budowlaną można zalegalizować. Trzeba jednak spełnić szereg formalności. Najbardziej dotkliwy jest obowiązek zapłacenia wysokiej opłaty legalizacyjnej. Niespełnienie wymaganych dla legalizacji warunków spowoduje wydanie decyzji o rozbiórce samowoli.
Jakie budynki traktowane są jako samowola budowlana?

Jako samowola budowlana traktowany jest obiekt będący w budowie lub wybudowany bez wymaganego pozwolenia na budowę. Jeśli na zrealizowanie danego obiektu nie było potrzebne pozwolenie na budowę, lecz wystarczało zgłoszenie w starostwie zamiaru rozpoczęcia prac, samowolą będzie obiekt wybudowany bez wymaganego zgłoszenia bądź pomimo wniesienia sprzeciwu przez starostę.

Czy każdy budynek wybudowany bez wymaganego pozwolenia na budowę można zalegalizować?

Nie. Wybudowany lub będący jeszcze w budowie obiekt, co do którego nie uzyskano pozwolenia na budowę, można zalegalizować, jeśli budowa spełnia łącznie następujące warunki:

1) jest zgodna z przepisami o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, a w szczególności ustaleniami obowiązującego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego albo ustaleniami ostatecznej decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu - w przypadku braku obowiązującego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego;

2) nie narusza przepisów, w tym techniczno-budowlanych, w zakresie uniemożliwiającym doprowadzenie obiektu budowlanego lub jego części do stanu zgodnego z prawem.

Czy zalegalizowanie samowoli budowlanej będzie możliwe, jeśli organy nadzoru budowlanego same ustalą, że dany obiekt jest samowolą?

Tak. Nie ma znaczenia, kto zainicjował postępowanie dotyczące samowoli budowlanej. Organ w razie ustalenia, że dany obiekt jest samowolą budowlaną, w pierwszej kolejności ma obowiązek umożliwić zalegalizowanie obiektu. Jeśli inwestor spełnia warunki wymagane dla legalizacji i przedstawi wymagane dokumenty, może uniknąć decyzji o rozbiórce samowoli budowlanej. Po ustaleniu wysokości opłaty legalizacyjnej zostanie wtedy wydana decyzja o zatwierdzeniu projektu budowlanego, a jeśli budowa nie została jeszcze zakończona - także o pozwoleniu na wznowienie robót. W decyzji nakłada się obowiązek uzyskania decyzji o pozwoleniu na użytkowanie.

Trzeba się jednak liczyć z tym, że jeśli warunki do zalegalizowania samowoli nie zostaną spełnione, organ będzie musiał wydać decyzję o rozbiórce obiektu.

Jakie dokumenty są potrzebne do zalegalizowania budynku wybudowanego bez pozwolenia na budowę?


W wydanym postanowieniu organ nałoży obowiązek przedstawienia w wyznaczonym terminie następujących dokumentów niezbędnych do legalizacji obiektu wybudowanego bez wymaganego pozwolenia na budowę:

1) zaświadczenia wójta, burmistrza albo prezydenta miasta o zgodności budowy z ustaleniami obowiązującego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego albo ostatecznej decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu - w przypadku braku obowiązującego planu zagospodarowania przestrzennego,

2) czterech egzemplarzy projektu budowlanego wraz z opiniami, uzgodnieniami, pozwoleniami i innymi dokumentami wymaganymi przepisami szczególnymi oraz zaświadczeniem potwierdzającym uprawnienia budowlane projektanta budynku, oświadczeniem o posiadanym prawie do dysponowania nieruchomością na cele budowlane, a w przypadku niektórych obiektów - bardziej szczegółowych dokumentów.

Przedłożenie tych dokumentów traktowane jest jak wniosek o zatwierdzenie projektu budowlanego i pozwolenie na wznowienie robót budowlanych, jeżeli budowa nie została zakończona. Niedostarczenie dokumentacji w wyznaczonym terminie spowoduje wydanie decyzji o rozbiórce samowoli.

Po dostarczeniu dokumentów inspektor nadzoru sprawdza zgodność projektu zagospodarowania działki lub terenu z przepisami o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, w szczególności z ustaleniami obowiązującego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Badana jest też kompletność projektu budowlanego i posiadanie wymaganych opinii, uzgodnień, pozwoleń i sprawdzeń, a także czy projekt budowlany został wykonany przez osobę posiadającą wymagane uprawnienia budowlane.

Ile kosztuje zalegalizowanie samowoli budowlanej?

Przed wydaniem decyzji o zatwierdzeniu projektu budowlanego ustalana jest w drodze postanowienia wysokość opłaty legalizacyjnej.
 Współczynniki (k) oraz (w) dla poszczególnych rodzajów obiektów podane są w tabeli stanowiącej załącznik do Prawa budowlanego. Opłata legalizacyjna za budynek mieszkalny jednorodzinny wynosi 50.000 zł, za dom letniskowy lub garaż do dwóch stanowisk - 25.000 zł. W przypadku obiektów handlowych czy usługowych opłata będzie tym wyższa, im większa kubatura obiektu. Opłaty legalizacyjne są tak wysokie, że bardziej opłacalne w konkretnym przypadku może się okazać rozebranie samowoli.

Niższe są opłaty legalizacyjne dla tych obiektów, na których wybudowanie nie jest potrzebne pozwolenie na budowę, lecz wystarcza zgłoszenie zamiaru rozpoczęcia prac. W zależności od rodzaju obiektu oplata wynosi 2.500 zł lub 5.000 zł.

Jeśli wszystkie wymogi postawione przez inspektora zostaną spełnione, wydawana jest decyzja o zatwierdzeniu projektu budowlanego (i pozwoleniu na wznowienie robót, jeśli budowa nie została jeszcze zakończona).

Podstawa prawna: ustawa z dnia 7.07.1994 r. - Prawo budowlane (Dz. U. z 2006 r. nr 156, poz. 1118 ze zm.).


Autor: Andrzej Janowski
Gazeta Podatkowa Nr 582 z dnia 2009-08-06

Nieruchomości: Walka z szarą strefą na rynku wynajmu mieszkań

Wakacyjny okres jest specyficzny dla rynku nieruchomości. Po wiosennym ożywieniu zawieranych jest zdecydowanie mniej transakcji kupna-sprzedaży. Również na rynku wynajmu mieszkań panuje spokój. Ale to wcale nie oznacza, że nic się na nim nie dzieje. W tym tygodniu rząd przyjął zgłoszoną przez ministra infrastruktury nową stawkę zryczałtowanego podatku od wynajmu mieszkań. Niższy podatek ma skłonić wynajmujących do zaprzestania procederu „omijania” obowiązujących przepisów i tym samym do ograniczenia szarej strefy. Czy tak się stanie?

Obecnie obowiązują dwie stawki podatku: 8,5% - do kwoty stanowiącej równowartość 4000 euro i 20% - po przekroczeniu tej kwoty. Nowe przepisy zakładają, że od 1 stycznia 2010 roku osoby fizyczne będą płaciły niższą, ujednoliconą stawkę podatku ryczałtowego – 8,5%. Wcześniej zakładano jeszcze niższą kwotę – 5%. Na jakie oszczędności mogą liczyć właściciele mieszkań?

Właściciel 50-metrowego mieszkania o czynszu miesięcznym w wysokości 2500 PLN uzyskuje 30 000 PLN przychodu rocznie. Pryz obecnych stawkach podatkowych musi zapłacić podatek w wysokości 4446,35 PLN rocznie, co daje 370,53 PLN w skali miesiąca. Tym samym jego miesięczny dochód po opodatkowaniu wyniesie 2129,47 PLN. W myśl nowych przepisów właściciel zapłaci o 1896,35 PLN podatku rocznie mniej, co miesięcznie daje oszczędność w wysokości 158,03 PLN. Dla podatników obniżenie stawki podatkowej zawsze jest informacją pozytywną, nawet jeśli oszczędności z tego tytułu nie są zbyt duże. Czy jednak nowa propozycja nakłoni do przestrzegania obowiązujących przepisów przez tych wynajmujących, którzy do tej pory je omijali?

Projekt ustawy na nowo wprowadza pojęcie najmu okazjonalnego. Będzie mógł go stosować właściciel mieszkania, będący osobą fizyczną, który nie prowadzi działalności gospodarczej związanej z wynajmowaniem lokali. Umowa najmu okazjonalnego ma być zawierana maksymalnie na 10 lat. Najemca będzie musiał notarialnie poświadczyć, że wyprowadzi się z zajmowanego mieszkania w razie nieprzestrzegania warunków umowy. Jednocześnie będzie musiał wskazać w umowie inny lokal, w którym zamieszka w przypadku eksmisji. Notarialne poświadczenie ma zapobiec wpisywaniu do umowy fikcyjnego adresu.
Obecne przepisy dość mocno chronią najemców przez eksmisją. Wynajmującym bardzo trudno jest pozbyć się lokatorów, którzy są uciążliwi albo zalegają z czynszem. Najem okazjonalny sprawi, że łatwiej będzie można usunąć niechcianego lokatora. Jednak aby skorzystać z nowych przepisów właściciel będzie musiał zgłosić fakt zawarcia umowy w urzędzie skarbowym. To z kolei będzie skutkowało koniecznością zapłacenia podatku, którego wielu wynajmujących dziś unika. Tym samym zwiększy się liczba legalnie wynajmowanych lokali i rynek stanie się bardziej przejrzysty.
 

Małgorzata Kędzierska-Urbaniak
Analityk rynku nieruchomości
Wynajem.pl


Nieruchomości: Walka z szarą strefą na rynku wynajmu mieszkań

Wakacyjny okres jest specyficzny dla rynku nieruchomości. Po wiosennym ożywieniu zawieranych jest zdecydowanie mniej transakcji kupna-sprzedaży. Również na rynku wynajmu mieszkań panuje spokój. Ale to wcale nie oznacza, że nic się na nim nie dzieje. W tym tygodniu rząd przyjął zgłoszoną przez ministra infrastruktury nową stawkę zryczałtowanego podatku od wynajmu mieszkań. Niższy podatek ma skłonić wynajmujących do zaprzestania procederu „omijania” obowiązujących przepisów i tym samym do ograniczenia szarej strefy. Czy tak się stanie?

Obecnie obowiązują dwie stawki podatku: 8,5% - do kwoty stanowiącej równowartość 4000 euro i 20% - po przekroczeniu tej kwoty. Nowe przepisy zakładają, że od 1 stycznia 2010 roku osoby fizyczne będą płaciły niższą, ujednoliconą stawkę podatku ryczałtowego – 8,5%. Wcześniej zakładano jeszcze niższą kwotę – 5%. Na jakie oszczędności mogą liczyć właściciele mieszkań?

Właściciel 50-metrowego mieszkania o czynszu miesięcznym w wysokości 2500 PLN uzyskuje 30 000 PLN przychodu rocznie. Pryz obecnych stawkach podatkowych musi zapłacić podatek w wysokości 4446,35 PLN rocznie, co daje 370,53 PLN w skali miesiąca. Tym samym jego miesięczny dochód po opodatkowaniu wyniesie 2129,47 PLN. W myśl nowych przepisów właściciel zapłaci o 1896,35 PLN podatku rocznie mniej, co miesięcznie daje oszczędność w wysokości 158,03 PLN. Dla podatników obniżenie stawki podatkowej zawsze jest informacją pozytywną, nawet jeśli oszczędności z tego tytułu nie są zbyt duże. Czy jednak nowa propozycja nakłoni do przestrzegania obowiązujących przepisów przez tych wynajmujących, którzy do tej pory je omijali?

Projekt ustawy na nowo wprowadza pojęcie najmu okazjonalnego. Będzie mógł go stosować właściciel mieszkania, będący osobą fizyczną, który nie prowadzi działalności gospodarczej związanej z wynajmowaniem lokali. Umowa najmu okazjonalnego ma być zawierana maksymalnie na 10 lat. Najemca będzie musiał notarialnie poświadczyć, że wyprowadzi się z zajmowanego mieszkania w razie nieprzestrzegania warunków umowy. Jednocześnie będzie musiał wskazać w umowie inny lokal, w którym zamieszka w przypadku eksmisji. Notarialne poświadczenie ma zapobiec wpisywaniu do umowy fikcyjnego adresu.
Obecne przepisy dość mocno chronią najemców przez eksmisją. Wynajmującym bardzo trudno jest pozbyć się lokatorów, którzy są uciążliwi albo zalegają z czynszem. Najem okazjonalny sprawi, że łatwiej będzie można usunąć niechcianego lokatora. Jednak aby skorzystać z nowych przepisów właściciel będzie musiał zgłosić fakt zawarcia umowy w urzędzie skarbowym. To z kolei będzie skutkowało koniecznością zapłacenia podatku, którego wielu wynajmujących dziś unika. Tym samym zwiększy się liczba legalnie wynajmowanych lokali i rynek stanie się bardziej przejrzysty.
 

Małgorzata Kędzierska-Urbaniak
Analityk rynku nieruchomości
Wynajem.pl


Na GPW niewielkie wzrosty głównych indeksów w czwartek po południu

W czwartek po południu główne indeksy warszawskiej GPW rosły, ale nieznacznie. Według analityków, fatalna końcówka wczorajszej sesji zdecydowanie zepsuła nastroje na warszawskim rynku.

"Wczorajsza sesja zadziała jak kubeł zimnej wody. Po spadkach w środę, widać dziś, że rynek nie ma wcale ochoty na silniejsze odbicie" - powiedział makler Domu Maklerskiego BZ WBK Tomasz Leśniewski. Jego zdaniem, jeśli dzisiejsza sesja skończy się minusie, to może to sygnalizować możliwość mocniejszej korekty w najbliższych dniach.

"Sygnały ostrzegawcze widać było już wcześniej, a wczorajszy dzień mógł zmienić optykę wielu inwestorów"
- podkreślił Leśniewski. On sam uważa, że obecne fundamenty nie usprawiedliwiają obecnych - stosunkowo wysokich - poziomów indeksów.

"Dyskontujemy świetlaną przyszłość, która jednak może wcale szybko nie nastąpić.

Dotyczy to również poszczególnych sektorów" - ocenił Leśniewski.

Przed sesją wyniki finansowe przedstawił m.in. BRE Bank, którego akcje rosły dziś przed godziną 14:00 o ponad 2%. Spółka miała 15,66 mln zł skonsolidowanego zysku netto z działalności kontynuowanej przypisanego akcjonariuszom jednostki dominującej w I poł. 2009 roku wobec 547,24 mln zł zysku rok wcześniej.

Z kolei spółka telekomunikacyjna Netia miała 8,25 mln zł skonsolidowanej straty netto przypisanej akcjonariuszom jednostki dominującej w II kw. Przed 14:00 akcje spółki spadały o ok. 0,2%. Firma podała również, że w całym roku osiągnie lepszy wynik EBITDA od spodziewanego wcześniej.

Około godz. 14:00 indeks WIG20 rósł o 0,73% do 2 076,94 pkt a WIG o 0,66% do 34 905,84 pkt. Obroty na rynku akcji przekroczyły poziom 850 mln zł.

ISB

inwestycje.pl

Na GPW niewielkie wzrosty głównych indeksów w czwartek po południu

W czwartek po południu główne indeksy warszawskiej GPW rosły, ale nieznacznie. Według analityków, fatalna końcówka wczorajszej sesji zdecydowanie zepsuła nastroje na warszawskim rynku.

"Wczorajsza sesja zadziała jak kubeł zimnej wody. Po spadkach w środę, widać dziś, że rynek nie ma wcale ochoty na silniejsze odbicie" - powiedział makler Domu Maklerskiego BZ WBK Tomasz Leśniewski. Jego zdaniem, jeśli dzisiejsza sesja skończy się minusie, to może to sygnalizować możliwość mocniejszej korekty w najbliższych dniach.

"Sygnały ostrzegawcze widać było już wcześniej, a wczorajszy dzień mógł zmienić optykę wielu inwestorów"
- podkreślił Leśniewski. On sam uważa, że obecne fundamenty nie usprawiedliwiają obecnych - stosunkowo wysokich - poziomów indeksów.

"Dyskontujemy świetlaną przyszłość, która jednak może wcale szybko nie nastąpić.

Dotyczy to również poszczególnych sektorów" - ocenił Leśniewski.

Przed sesją wyniki finansowe przedstawił m.in. BRE Bank, którego akcje rosły dziś przed godziną 14:00 o ponad 2%. Spółka miała 15,66 mln zł skonsolidowanego zysku netto z działalności kontynuowanej przypisanego akcjonariuszom jednostki dominującej w I poł. 2009 roku wobec 547,24 mln zł zysku rok wcześniej.

Z kolei spółka telekomunikacyjna Netia miała 8,25 mln zł skonsolidowanej straty netto przypisanej akcjonariuszom jednostki dominującej w II kw. Przed 14:00 akcje spółki spadały o ok. 0,2%. Firma podała również, że w całym roku osiągnie lepszy wynik EBITDA od spodziewanego wcześniej.

Około godz. 14:00 indeks WIG20 rósł o 0,73% do 2 076,94 pkt a WIG o 0,66% do 34 905,84 pkt. Obroty na rynku akcji przekroczyły poziom 850 mln zł.

ISB

inwestycje.pl

Spekulanci znów biorą na cel złotego?

Możliwe, że zaczęła się gra na umocnienie złotego - uważa wicepremier Waldemar Pawlak. Ekonomiści wątpią w tę teorię.

Czy szybko umacniający się złoty to efekt mimo wszystko nie najgorszej sytuacji w gospodarce? W Salonie Politycznym Trójki minister gospodarki przestrzegał wczoraj, że w grę wchodzić może coś więcej. - Niektóre banki nagle ostatnio zaczęły bardzo pozytywnie wypowiadać się o sytuacji finansowej Polski - mówił Pawlak. Jego zdaniem zaczęła się gra na umocnienie złotego.

Lutowy dołek to efekt spekulacji?

Niemal dokładnie rok temu złoty był najsilniejszy wobec euro w tym tysiącleciu (podobne poziomy rynki walutowe obserwowały trzynaście lat temu). 29 lipca 2008 na rynku walutowym Forex za jedno euro zapłacić trzeba było 3,199 złotego.

Jednak w tym momencie trend się załamał. W ciągu pół roku polska waluta straciła 50 procent do euro, osiągając 16 lutego poziom 4,902. Co skończyło się interwencją rządu na rynku walutowym, słownymi interwencjami Narodowego Banku Polskiego i zapowiedzią skoordynowanych działań banków centralnych regionu. Pokłosiem jest trwającą do dziś awanturą związaną z opcjami walutowymi oraz  oskarżeniami o spekulacje na rynku walutowym pod adresem choćby Goldman Sachs.

Średnie kursy walut NBP dołek zanotowały 18 lutego. Za dolara trzeba było zapłacić wówczas o prawie 37 procent więcej niż obecnie, euro było droższe o blisko 20, a frank szwajcarski o ponad 23 procent, a jego cena najwyższa w historii. Trwające od pół roku umocnienie znów jednak wywołuje podejrzenia o spekulacje.

Bank centralny może bronić złotego przez miesiąc

Czy tym razem scenariusz może być podobny, z tym, że wymierzony dla odmiany w eksporterów?

- Nie można wykluczyć, że za takimi ruchami kryje się strategia inwestycyjna dużych graczy, ale to raczej mało prawdopodobne - mówi Money.pl profesor Dariusz Filar z Rady Polityki Pieniężnej. - To naturalne, że inwestorzy wchodzą na te rynki na których mogą zarobić. Kupują te waluty, które są perspektywiczne.

Filar zapewnia również, że w przypadku potwierdzenia się tezy o ataku spekulantów, Narodowy Bank Polski, nauczony doświadczeniem sytuacji z początku roku, ma narzędzia, które pozwolą mu skutecznie interweniować.

Jak w lutym ustalił Money.pl, bank centralny na początku roku miał aktywa rezerwowe na poziomie 204,7 mld złotych. Taka kwota pozwoli w razie potrzeby bronić kursu złotego przez miesiąc.

 

money.pl

Spekulanci znów biorą na cel złotego?

Możliwe, że zaczęła się gra na umocnienie złotego - uważa wicepremier Waldemar Pawlak. Ekonomiści wątpią w tę teorię.

Czy szybko umacniający się złoty to efekt mimo wszystko nie najgorszej sytuacji w gospodarce? W Salonie Politycznym Trójki minister gospodarki przestrzegał wczoraj, że w grę wchodzić może coś więcej. - Niektóre banki nagle ostatnio zaczęły bardzo pozytywnie wypowiadać się o sytuacji finansowej Polski - mówił Pawlak. Jego zdaniem zaczęła się gra na umocnienie złotego.

Lutowy dołek to efekt spekulacji?

Niemal dokładnie rok temu złoty był najsilniejszy wobec euro w tym tysiącleciu (podobne poziomy rynki walutowe obserwowały trzynaście lat temu). 29 lipca 2008 na rynku walutowym Forex za jedno euro zapłacić trzeba było 3,199 złotego.

Jednak w tym momencie trend się załamał. W ciągu pół roku polska waluta straciła 50 procent do euro, osiągając 16 lutego poziom 4,902. Co skończyło się interwencją rządu na rynku walutowym, słownymi interwencjami Narodowego Banku Polskiego i zapowiedzią skoordynowanych działań banków centralnych regionu. Pokłosiem jest trwającą do dziś awanturą związaną z opcjami walutowymi oraz  oskarżeniami o spekulacje na rynku walutowym pod adresem choćby Goldman Sachs.

Średnie kursy walut NBP dołek zanotowały 18 lutego. Za dolara trzeba było zapłacić wówczas o prawie 37 procent więcej niż obecnie, euro było droższe o blisko 20, a frank szwajcarski o ponad 23 procent, a jego cena najwyższa w historii. Trwające od pół roku umocnienie znów jednak wywołuje podejrzenia o spekulacje.

Bank centralny może bronić złotego przez miesiąc

Czy tym razem scenariusz może być podobny, z tym, że wymierzony dla odmiany w eksporterów?

- Nie można wykluczyć, że za takimi ruchami kryje się strategia inwestycyjna dużych graczy, ale to raczej mało prawdopodobne - mówi Money.pl profesor Dariusz Filar z Rady Polityki Pieniężnej. - To naturalne, że inwestorzy wchodzą na te rynki na których mogą zarobić. Kupują te waluty, które są perspektywiczne.

Filar zapewnia również, że w przypadku potwierdzenia się tezy o ataku spekulantów, Narodowy Bank Polski, nauczony doświadczeniem sytuacji z początku roku, ma narzędzia, które pozwolą mu skutecznie interweniować.

Jak w lutym ustalił Money.pl, bank centralny na początku roku miał aktywa rezerwowe na poziomie 204,7 mld złotych. Taka kwota pozwoli w razie potrzeby bronić kursu złotego przez miesiąc.

 

money.pl

Bruksela skoryguje prognozy. Polska jednak na plusie?

Komisja Europejska prawdopodobnie zmieni swoje prognozy i uzna, że w tym roku PKB Polski nie tylko nie zmniejszy się, ale nawet lekko wzrośnie.

Według  Dziennika oficjalnie Komisja nie chce się jeszcze przyznać do błędu w majowych prognozach, a jej rzeczniczka ds. ekonomicznych, Amelia Torres stwierdziła, że do czasu publikacji prognoz nie poda żadnych liczb.

Jednak proszący o zachowanie anonimowości eksperci Komisji, którzy zajmują się bezpośrednio opracowywaniem analiz gospodarczych, przyznają, że szacując w maju 1,4 proc. spadek PKB w Polsce w tym roku popełnili błąd.

- Ten wynik zostanie teraz zasadniczo poprawiony w górę, do około 0 proc., a być może nawet niewielkiego plusa - powiedział Dz ekspert KE.

Komisja opublikuje nowe prognozy dla siedmiu największych gospodarek Unii, wśród których jest też Polska, w połowie września.

Dziennik przypomina, że tym razem weźmie pod uwagę oficjalne dane za I i II kwartał tego roku, a te pokazują, że nasz kraj mimo wszystko zdołał utrzymać wzrost gospodarczy.

Eksperci komisji przyznają także, zdaniem gazety, że to nie oni, ale krytykujący ich w maju minister finansów Jacek Rostowski miał rację i prawidłowo oceniał stan polskiej gospodarki.

- Nie doceniliśmy niektórych atutów strukturalnych polskiej gospodarki. Osłabienie złotego bardzo pomogło ograniczyć spadek eksportu, a zmniejszenie w 2008 r. podatków pozwoliło podtrzymać wewnętrzny popyt. Mniejszy, niż sądziliśmy, był też wzrost bezrobocia - tłumaczą przedstawiciele KE.

  (PAP)
money.pl

Bruksela skoryguje prognozy. Polska jednak na plusie?

Komisja Europejska prawdopodobnie zmieni swoje prognozy i uzna, że w tym roku PKB Polski nie tylko nie zmniejszy się, ale nawet lekko wzrośnie.

Według  Dziennika oficjalnie Komisja nie chce się jeszcze przyznać do błędu w majowych prognozach, a jej rzeczniczka ds. ekonomicznych, Amelia Torres stwierdziła, że do czasu publikacji prognoz nie poda żadnych liczb.

Jednak proszący o zachowanie anonimowości eksperci Komisji, którzy zajmują się bezpośrednio opracowywaniem analiz gospodarczych, przyznają, że szacując w maju 1,4 proc. spadek PKB w Polsce w tym roku popełnili błąd.

- Ten wynik zostanie teraz zasadniczo poprawiony w górę, do około 0 proc., a być może nawet niewielkiego plusa - powiedział Dz ekspert KE.

Komisja opublikuje nowe prognozy dla siedmiu największych gospodarek Unii, wśród których jest też Polska, w połowie września.

Dziennik przypomina, że tym razem weźmie pod uwagę oficjalne dane za I i II kwartał tego roku, a te pokazują, że nasz kraj mimo wszystko zdołał utrzymać wzrost gospodarczy.

Eksperci komisji przyznają także, zdaniem gazety, że to nie oni, ale krytykujący ich w maju minister finansów Jacek Rostowski miał rację i prawidłowo oceniał stan polskiej gospodarki.

- Nie doceniliśmy niektórych atutów strukturalnych polskiej gospodarki. Osłabienie złotego bardzo pomogło ograniczyć spadek eksportu, a zmniejszenie w 2008 r. podatków pozwoliło podtrzymać wewnętrzny popyt. Mniejszy, niż sądziliśmy, był też wzrost bezrobocia - tłumaczą przedstawiciele KE.

  (PAP)
money.pl

Spółdzielnie pogrążają się w długach lokatorów

W prawie 60 proc. spółdzielni mieszkaniowych w Polsce zaległości czynszowe sięgają 10 proc. rocznych wpływów z opłat, zaś dla co czwartej spółdzielni dług stanowi od 15 do 20 proc. wpływów spółdzielni - wynika z analiz przeprowadzonych w lipcu przez InfoMonitor Biuro Informacji Gospodarczej.

- W okresie letnim zawsze zaległości wzrastają, bo pierwszeństwo daje się potrzebom urlopowym. Są spółdzielnie, które przez dobrą działalność perswazyjną, dobrą organizację mają zadłużenie w skali 2-3 proc. rocznego wymiaru opłat, ale zdarzają się przypadki, gdzie sięga ono 40 proc. - mówi Ryszard Jajszczyk, dyrektor Biura Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych RP.

W liczącej 31 tys. członków Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej zaległości czynszowe jeszcze na początku tego roku wynosiły 12,1 mln zł. Z kolei lokatorzy Poznańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej jeszcze niedawno byli jej winni około 3,5 mln zł. Praktycznie w każdej spółdzielni, która ma przynajmniej tysiąc członków, długi trzeba liczyć zawsze w milionach zł. Rekordziści, nawet w małych miastach, są winni średnio 30-40 tys. zł.

Jak podaje InfoMonitor, zdecydowana grupa dłużników zwleka z płatnościami od 2 do 3 miesięcy. W co piątej spółdzielni zaległości sięgają od 4 do 6 miesięcy, a w co dziesiątej nawet do roku lub powyżej. - Część spółdzielców nie może regulować terminowo swoich zobowiązań, bo rzeczywiście ma kłopoty finansowe. Reszta ma długi, bo jest im tak po prostu wygodnie. Wiedzą, że spółdzielnia i tak od razu nie zmusi ich do płacenia - mówi Ryszard Jajszczyk.

Adam Makosz

interia.pl

Spółdzielnie pogrążają się w długach lokatorów

W prawie 60 proc. spółdzielni mieszkaniowych w Polsce zaległości czynszowe sięgają 10 proc. rocznych wpływów z opłat, zaś dla co czwartej spółdzielni dług stanowi od 15 do 20 proc. wpływów spółdzielni - wynika z analiz przeprowadzonych w lipcu przez InfoMonitor Biuro Informacji Gospodarczej.

- W okresie letnim zawsze zaległości wzrastają, bo pierwszeństwo daje się potrzebom urlopowym. Są spółdzielnie, które przez dobrą działalność perswazyjną, dobrą organizację mają zadłużenie w skali 2-3 proc. rocznego wymiaru opłat, ale zdarzają się przypadki, gdzie sięga ono 40 proc. - mówi Ryszard Jajszczyk, dyrektor Biura Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych RP.

W liczącej 31 tys. członków Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej zaległości czynszowe jeszcze na początku tego roku wynosiły 12,1 mln zł. Z kolei lokatorzy Poznańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej jeszcze niedawno byli jej winni około 3,5 mln zł. Praktycznie w każdej spółdzielni, która ma przynajmniej tysiąc członków, długi trzeba liczyć zawsze w milionach zł. Rekordziści, nawet w małych miastach, są winni średnio 30-40 tys. zł.

Jak podaje InfoMonitor, zdecydowana grupa dłużników zwleka z płatnościami od 2 do 3 miesięcy. W co piątej spółdzielni zaległości sięgają od 4 do 6 miesięcy, a w co dziesiątej nawet do roku lub powyżej. - Część spółdzielców nie może regulować terminowo swoich zobowiązań, bo rzeczywiście ma kłopoty finansowe. Reszta ma długi, bo jest im tak po prostu wygodnie. Wiedzą, że spółdzielnia i tak od razu nie zmusi ich do płacenia - mówi Ryszard Jajszczyk.

Adam Makosz

interia.pl

Odszkodowanie musi umożliwić odbudowę firmy

Odszkodowanie za wywłaszczoną nieruchomość musi być ekwiwalentne, a więc dawać osobie wywłaszczonej możliwość odtworzenia mienia przejętego przez państwo. Dziś tak nie jest. Mają temu zaradzić propozycje posłów koalicji, którzy przedłożyli w Sejmie projekt nowelizacji ustawy o gospodarce nieruchomościami (u. o g. n.).

- Prawo powinno stwarzać możliwość odtworzenia sytuacji majątkowej, jaką właściciel nieruchomości miał przed wywłaszczeniem - podkreślają autorzy nowelizacji. Ich intencje wychodzą naprzeciw oczekiwaniom przedsiębiorców, którzy obecnie mają kłopoty z otrzymaniem odszkodowania wystarczającego na odtworzenie ich firm.

- W przypadku gruntu niezabudowanego odszkodowanie musi wystarczyć na nabycie gruntu o podobnych cechach. Gdy działka jest z budynkiem mieszkalnym, pieniądze powinny pozwolić na zakup zabudowanej nieruchomości - tłumaczy prawnik Marek Gruchalski z kancelarii Nowakowski i Wspólnicy.

Inaczej jest, gdy wywłaszczenie dotyczy przedsiębiorstwa. W takiej sytuacji kwota odszkodowania powinna pozwolić przedsiębiorcy na uruchomienie firmy w innym miejscu, wyjaśnia prawnik. - Oznacza to konieczność odtworzenia budynków, infrastruktury, instalacji technologiczno-technicznych. Przepisy nie są jednak precyzyjne - uzupełnia Marek Gruchalski. Dziś nie jest stosowana zasada słusznego odszkodowania, którą formułuje art. 21 ust. 2 konstytucji. Dobrze, że pojawiła się inicjatywa poselska, dodaje prawnik.

Jerzy Kowalski

interia.pl

Odszkodowanie musi umożliwić odbudowę firmy

Odszkodowanie za wywłaszczoną nieruchomość musi być ekwiwalentne, a więc dawać osobie wywłaszczonej możliwość odtworzenia mienia przejętego przez państwo. Dziś tak nie jest. Mają temu zaradzić propozycje posłów koalicji, którzy przedłożyli w Sejmie projekt nowelizacji ustawy o gospodarce nieruchomościami (u. o g. n.).

- Prawo powinno stwarzać możliwość odtworzenia sytuacji majątkowej, jaką właściciel nieruchomości miał przed wywłaszczeniem - podkreślają autorzy nowelizacji. Ich intencje wychodzą naprzeciw oczekiwaniom przedsiębiorców, którzy obecnie mają kłopoty z otrzymaniem odszkodowania wystarczającego na odtworzenie ich firm.

- W przypadku gruntu niezabudowanego odszkodowanie musi wystarczyć na nabycie gruntu o podobnych cechach. Gdy działka jest z budynkiem mieszkalnym, pieniądze powinny pozwolić na zakup zabudowanej nieruchomości - tłumaczy prawnik Marek Gruchalski z kancelarii Nowakowski i Wspólnicy.

Inaczej jest, gdy wywłaszczenie dotyczy przedsiębiorstwa. W takiej sytuacji kwota odszkodowania powinna pozwolić przedsiębiorcy na uruchomienie firmy w innym miejscu, wyjaśnia prawnik. - Oznacza to konieczność odtworzenia budynków, infrastruktury, instalacji technologiczno-technicznych. Przepisy nie są jednak precyzyjne - uzupełnia Marek Gruchalski. Dziś nie jest stosowana zasada słusznego odszkodowania, którą formułuje art. 21 ust. 2 konstytucji. Dobrze, że pojawiła się inicjatywa poselska, dodaje prawnik.

Jerzy Kowalski

interia.pl

Polnord wybuduje w Sopocie

Polnord planuje w IV kwartale 2009 roku rozpocząć w Sopocie budowę kompleksu o powierzchni użytkowej 9 600 metrów kw., na który będzie się składać 160 mieszkań. Spółka ma wyłączność na negocjacje z władzami Gdańska zagospodarowania 2,3 hektarowej działki nad Motławą - podał Polnord w komunikacie prasowym.

Sprzedaż mieszkań w sopockim projekcie ma się rozpocząć w II kwartale 2010 roku, a termin oddania inwestycji to rok 2011.

Inwestycja będzie się składać z czterech budynków, trzech nowo wybudowanych i jednego zabytkowego poddanego rewitalizacji.

Polnord został przez władze Gdańska wybrany do III etapu negocjacji w sprawie zagospodarowania północnego cypla Wyspy Spichrzów i uzyskał wyłączność na przeprowadzenie negocjacji z miastem w zakresie szczegółowych warunków realizacji przedsięwzięcia.

"Według wstępnych założeń powstanie tu kompleks mieszkaniowo-usługowy o powierzchni użytkowej 50 tys. metrów kw. z elementami funkcji społecznych" - napisano w komunikacie.

"Inwestorem będzie spółka, powołana w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego przez miasto Gdańsk i Polnord. Miasto wniesie do spółki aportem grunt, Polnord zobowiąże się do wybudowania muzeum oraz infrastruktury technicznej (drogi, instalacje). Polnord zobowiąże się też do zapewnienia finansowania zewnętrznego inwestycji" - dodano.

Harmonogram przedsięwzięcia zakłada, że do listopada doprecyzowane zostaną warunki współpracy, w drugiej połowie listopada ma zostać podpisana umowa przedwstępna. Od tego momentu Polnord będzie miał cztery miesiące na sporządzenie koncepcji urbanistyczno-architektonicznej. Miasto oceni ją w ciągu następnych dwóch miesięcy. W ciągu 14 dni od przyjęcia tej koncepcji nastąpi podpisanie umowy.

źródło informacji: PAP

interia.pl

Polnord wybuduje w Sopocie

Polnord planuje w IV kwartale 2009 roku rozpocząć w Sopocie budowę kompleksu o powierzchni użytkowej 9 600 metrów kw., na który będzie się składać 160 mieszkań. Spółka ma wyłączność na negocjacje z władzami Gdańska zagospodarowania 2,3 hektarowej działki nad Motławą - podał Polnord w komunikacie prasowym.

Sprzedaż mieszkań w sopockim projekcie ma się rozpocząć w II kwartale 2010 roku, a termin oddania inwestycji to rok 2011.

Inwestycja będzie się składać z czterech budynków, trzech nowo wybudowanych i jednego zabytkowego poddanego rewitalizacji.

Polnord został przez władze Gdańska wybrany do III etapu negocjacji w sprawie zagospodarowania północnego cypla Wyspy Spichrzów i uzyskał wyłączność na przeprowadzenie negocjacji z miastem w zakresie szczegółowych warunków realizacji przedsięwzięcia.

"Według wstępnych założeń powstanie tu kompleks mieszkaniowo-usługowy o powierzchni użytkowej 50 tys. metrów kw. z elementami funkcji społecznych" - napisano w komunikacie.

"Inwestorem będzie spółka, powołana w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego przez miasto Gdańsk i Polnord. Miasto wniesie do spółki aportem grunt, Polnord zobowiąże się do wybudowania muzeum oraz infrastruktury technicznej (drogi, instalacje). Polnord zobowiąże się też do zapewnienia finansowania zewnętrznego inwestycji" - dodano.

Harmonogram przedsięwzięcia zakłada, że do listopada doprecyzowane zostaną warunki współpracy, w drugiej połowie listopada ma zostać podpisana umowa przedwstępna. Od tego momentu Polnord będzie miał cztery miesiące na sporządzenie koncepcji urbanistyczno-architektonicznej. Miasto oceni ją w ciągu następnych dwóch miesięcy. W ciągu 14 dni od przyjęcia tej koncepcji nastąpi podpisanie umowy.

źródło informacji: PAP

interia.pl

Czynsze potaniały już 20 procent

Przybywa nowych powierzchni biurowych a czynsze wciąż spadają - wynika z najnowszego kwartalnego raportu firmy CB Richard Ellis "Warsaw Office Market View - Rynek powierzchni biurowych w Warszawie, 2 kwartał 2009". Raport opisuje popyt, podaż, czynsze, stopy zwrotu z inwestycji oraz trendy panujące na rynku powierzchni biurowej w Warszawie.

Pogorszenie sytuacji gospodarczej ma negatywny wpływ na sytuację na rynku nieruchomości. Popyt na powierzchnie biurowe na warszawskim rynku w pierwszej połowie 2009 zmniejszył się znacznie i osiągnął poziom 109.000 mkw. Oznacza to prawie 55 proc. spadek w porównaniu do tego samego okresu w roku 2008. Duży udział w podpisanych umowach najmu stanowią renegocjacje. Popyt generowany jest głównie przez firmy mniej narażone na skutki spowolnienia gospodarczego. Wielkość przeciętnej umowy najmu obniżyła się o 30 proc. do 810 mkw., podczas gdy w 2008 roku wynosiła średnio 1.167 mkw.

W pierwszej połowie 2009 roku oddano do użytku 174.000 mkw. powierzchni biurowej, w wyniku czego całkowite jej zasoby w Warszawie wzrosły do 3,15 mln mkw. Zaledwie trzy z dwunastu ukończonych projektów zlokalizowane są w centrum miasta. Aktywność budowlana na rynku biurowym wyraźnie zmalała. Według naszych szacunków, w wyniku ograniczenia finansowania oraz niższego popytu, rozpoczęcie budowy około 600.000 mkw. powierzchni biurowych planowanych na lata 2009 i 2010, zostało wstrzymane.

- Ze względu na kryzys panujący na światowych rynkach finansowych i zaostrzające się kryteria finansowania projektów, inwestorzy ostrożnie podchodzą do nowych inwestycji. Spadający popyt na powierzchnie biurowe wpłynie na rozwój rynku biurowego w Warszawie. Z drugiej strony coraz powszechniejsze staje się zjawisko podnajmowania powierzchni przez jej obecnych najemców. Szacujemy, że obecnie około 50.000 mkw. jest oferowane na rynku. Firmy poszukujące powierzchni mogą więc wybierać z szerokiego wachlarza ofert w istniejących i dobrze zlokalizowanych budynkach, zamiast czekać na ukończenie projektów w budowie. - powiedziała Olga Drela, analityk działu badań rynku i analiz w firmie CB Richard Ellis.

Współczynnik powierzchni niewynajętych w Warszawie wzrósł do 6 proc. w porównaniu z odnotowanym poziomem 3 proc. pod koniec 2008 roku i 4,5 proc. na koniec pierwszego kwartału.

Trend spadkowy czynszów w Warszawie utrzymuje się. Stawki wywoławcze czynszów w najlepszych lokalizacjach w Centrum spadły do 23 - 24 EUR/m kw./miesiąc, poza Centrum ustabilizowały się na poziomie 15 - 16 EUR/m kw./miesiąc. Czynsze efektywne są około 20 proc. niższe.

Rozwój rynku inwestycyjnego jest wciąż ograniczony przez globalny kryzys finansowy. W pierwszej połowie 2009 roku w Warszawie zawarto tylko 3 transakcje, których przedmiotem były projekty biurowe. Stopy kapitalizacji za najlepsze obiekty szacowane są na poziomie 6,75 proc. i przewiduje się, że w najbliższej przyszłości utrzymają się w okolicach 7 proc.

 

INTERIA.PL/materiały prasowe

Czynsze potaniały już 20 procent

Przybywa nowych powierzchni biurowych a czynsze wciąż spadają - wynika z najnowszego kwartalnego raportu firmy CB Richard Ellis "Warsaw Office Market View - Rynek powierzchni biurowych w Warszawie, 2 kwartał 2009". Raport opisuje popyt, podaż, czynsze, stopy zwrotu z inwestycji oraz trendy panujące na rynku powierzchni biurowej w Warszawie.

Pogorszenie sytuacji gospodarczej ma negatywny wpływ na sytuację na rynku nieruchomości. Popyt na powierzchnie biurowe na warszawskim rynku w pierwszej połowie 2009 zmniejszył się znacznie i osiągnął poziom 109.000 mkw. Oznacza to prawie 55 proc. spadek w porównaniu do tego samego okresu w roku 2008. Duży udział w podpisanych umowach najmu stanowią renegocjacje. Popyt generowany jest głównie przez firmy mniej narażone na skutki spowolnienia gospodarczego. Wielkość przeciętnej umowy najmu obniżyła się o 30 proc. do 810 mkw., podczas gdy w 2008 roku wynosiła średnio 1.167 mkw.

W pierwszej połowie 2009 roku oddano do użytku 174.000 mkw. powierzchni biurowej, w wyniku czego całkowite jej zasoby w Warszawie wzrosły do 3,15 mln mkw. Zaledwie trzy z dwunastu ukończonych projektów zlokalizowane są w centrum miasta. Aktywność budowlana na rynku biurowym wyraźnie zmalała. Według naszych szacunków, w wyniku ograniczenia finansowania oraz niższego popytu, rozpoczęcie budowy około 600.000 mkw. powierzchni biurowych planowanych na lata 2009 i 2010, zostało wstrzymane.

- Ze względu na kryzys panujący na światowych rynkach finansowych i zaostrzające się kryteria finansowania projektów, inwestorzy ostrożnie podchodzą do nowych inwestycji. Spadający popyt na powierzchnie biurowe wpłynie na rozwój rynku biurowego w Warszawie. Z drugiej strony coraz powszechniejsze staje się zjawisko podnajmowania powierzchni przez jej obecnych najemców. Szacujemy, że obecnie około 50.000 mkw. jest oferowane na rynku. Firmy poszukujące powierzchni mogą więc wybierać z szerokiego wachlarza ofert w istniejących i dobrze zlokalizowanych budynkach, zamiast czekać na ukończenie projektów w budowie. - powiedziała Olga Drela, analityk działu badań rynku i analiz w firmie CB Richard Ellis.

Współczynnik powierzchni niewynajętych w Warszawie wzrósł do 6 proc. w porównaniu z odnotowanym poziomem 3 proc. pod koniec 2008 roku i 4,5 proc. na koniec pierwszego kwartału.

Trend spadkowy czynszów w Warszawie utrzymuje się. Stawki wywoławcze czynszów w najlepszych lokalizacjach w Centrum spadły do 23 - 24 EUR/m kw./miesiąc, poza Centrum ustabilizowały się na poziomie 15 - 16 EUR/m kw./miesiąc. Czynsze efektywne są około 20 proc. niższe.

Rozwój rynku inwestycyjnego jest wciąż ograniczony przez globalny kryzys finansowy. W pierwszej połowie 2009 roku w Warszawie zawarto tylko 3 transakcje, których przedmiotem były projekty biurowe. Stopy kapitalizacji za najlepsze obiekty szacowane są na poziomie 6,75 proc. i przewiduje się, że w najbliższej przyszłości utrzymają się w okolicach 7 proc.

 

INTERIA.PL/materiały prasowe

W czasie wakacji popularność „Rodziny na swoim” nie słabnie

W pierwszym z wakacyjnych miesięcy z programu skorzystało 3405 osób zaciągając preferencyjne kredyty mieszkaniowe na łączną kwotę ponad 605,4 mln zł. Dla porównania - w czerwcu było ich o 300 mniej.

Popularność programu zdecydowanie wzrosła wraz z początkiem 2009 r., kiedy weszła w życie nowelizacja Ustawy o finansowym wsparciu rodzin w nabywaniu własnego mieszkania, która reguluje program „Rodzina na swoim". Wprowadzone zmiany znacząco zwiększyły dostępność preferencyjnego kredytu.

Od początku roku w ramach „Rodziny na swoim" udzielono już blisko 16 tys. kredytów na łączną kwotę ponad 2,7 mld zł.

Przygotowane pod koniec 2008 r. szacunki zakładały, że w 2009 r. udzielonych będzie ok. 18 tys. kredytów na łączną kwotę 2,2 mld zł. Olbrzymia popularność programu nie oznacza jednak, że zabraknie pieniędzy na dopłaty. Na 2009 r. w zarządzanym przez BGK Funduszu Dopłat, zaplanowano kwotę 80 mln na dopłaty w ramach programu "Rodzina na swoim". Od początku roku wypłacono jednak z niego ok. 24 mln zł. Obecnie Bank jest w trakcie przygotowywania dla Ministerstwa Infrastruktury korekty planu dotyczącego funkcjonowania programu „Rodzina na swoim" w 2009 r.

Niezależnie od decyzji o przyznaniu dodatkowych środków przez Ministerstwo Infrastruktury, Bank jest w przypadku wyczerpania środków w Funduszu Dopłat, ustawowo zobowiązany do udzielania dopłat do oprocentowania kredytów ze środków własnych. Osoby zainteresowane kredytem mogą być więc pewne, że program "Rodzina na Swoim" nie przestanie funkcjonować.

Kredyt w ramach programu „Rodzina na swoim" jest obecnie dostępny w 12 bankach, które podpisały umowę z BGK. Są to:  Alior Bank, Bank BPH, Bank PKO BP, Bank Pekao, Bank Pocztowy, Bank Polskiej Spółdzielczości, Dombank Hipoteczny Oddział Getin Bank, Gospodarczy Bank Wielkopolski, Mazowiecki Bank Regionalny, Noble Bank, Pekao Bank Hipoteczny, a od 3 sierpnia również Bank Handlowy.

Bank Gospodarstwa Krajowego

gk

inwestycje.pl

W czasie wakacji popularność „Rodziny na swoim” nie słabnie

W pierwszym z wakacyjnych miesięcy z programu skorzystało 3405 osób zaciągając preferencyjne kredyty mieszkaniowe na łączną kwotę ponad 605,4 mln zł. Dla porównania - w czerwcu było ich o 300 mniej.

Popularność programu zdecydowanie wzrosła wraz z początkiem 2009 r., kiedy weszła w życie nowelizacja Ustawy o finansowym wsparciu rodzin w nabywaniu własnego mieszkania, która reguluje program „Rodzina na swoim". Wprowadzone zmiany znacząco zwiększyły dostępność preferencyjnego kredytu.

Od początku roku w ramach „Rodziny na swoim" udzielono już blisko 16 tys. kredytów na łączną kwotę ponad 2,7 mld zł.

Przygotowane pod koniec 2008 r. szacunki zakładały, że w 2009 r. udzielonych będzie ok. 18 tys. kredytów na łączną kwotę 2,2 mld zł. Olbrzymia popularność programu nie oznacza jednak, że zabraknie pieniędzy na dopłaty. Na 2009 r. w zarządzanym przez BGK Funduszu Dopłat, zaplanowano kwotę 80 mln na dopłaty w ramach programu "Rodzina na swoim". Od początku roku wypłacono jednak z niego ok. 24 mln zł. Obecnie Bank jest w trakcie przygotowywania dla Ministerstwa Infrastruktury korekty planu dotyczącego funkcjonowania programu „Rodzina na swoim" w 2009 r.

Niezależnie od decyzji o przyznaniu dodatkowych środków przez Ministerstwo Infrastruktury, Bank jest w przypadku wyczerpania środków w Funduszu Dopłat, ustawowo zobowiązany do udzielania dopłat do oprocentowania kredytów ze środków własnych. Osoby zainteresowane kredytem mogą być więc pewne, że program "Rodzina na Swoim" nie przestanie funkcjonować.

Kredyt w ramach programu „Rodzina na swoim" jest obecnie dostępny w 12 bankach, które podpisały umowę z BGK. Są to:  Alior Bank, Bank BPH, Bank PKO BP, Bank Pekao, Bank Pocztowy, Bank Polskiej Spółdzielczości, Dombank Hipoteczny Oddział Getin Bank, Gospodarczy Bank Wielkopolski, Mazowiecki Bank Regionalny, Noble Bank, Pekao Bank Hipoteczny, a od 3 sierpnia również Bank Handlowy.

Bank Gospodarstwa Krajowego

gk

inwestycje.pl

Rewolucja na rynku nieruchomości

Mija rok od załamania się rynku nieruchomości. To, że ostatnich kilkanaście miesięcy nie były najprostszym okresem w historii rynku nieruchomości, jest powszechnie wiadome. Rynek najpierw zupełnie zamarł, następnie jednak poświęcił wiele tygodni na wypracowanie skutecznych metod przełamania złej passy.

Cała branża odrobiła jednak lekcję. Widać już pierwsze efekty jej wytężonej pracy. – Całkowicie zmieniliśmy swój sposób współpracy z Inwestorami – mówi Szymon Kurjański, właściciel firmy Twój Drugi Dom, pierwszego w Polsce biura wyspecjalizowanego wyłącznie w sprzedaży nieruchomości wakacyjnych. – Dziś  nie możemy być już tylko punktem przecięcia się podaży z popytem. Obecnie Inwestor wymaga od nas znacznie więcej.

Postanowił więc połączyć przyjemne z pożytecznym. Firma nie tylko sprawdza transakcje dokonywane przez swoich klientów od strony formalno-prawnej, ale idzie o wiele dalej. – Proponujemy naszym Inwestorom weekendowy pobyt w czterogwiazdkowym hotelu SPA & Wellness, podczas którego - pomiędzy zabiegami – przedstawiamy im kolejne możliwości dokonania intratnej inwestycji. Oczywiście weekend taki jest dla naszych Inwestorów całkowicie bezpłatny! Inwestujemy w klienta, zanim on sam dokona inwestycji – tłumaczy Szymon Kurjański.

Działanie takie wydaje się być w pełni uzasadnione, zwłaszcza w przypadku rynku Drugich Domów. Inwestorem zainteresowanym nieruchomościami wakacyjnymi kierują zupełnie inne motywy niż w przypadku np. „mieszkaniówki”. Nie szuka on przecież domu na pokolenia, ale mającej się szybko zwrócić inwestycji. Dodatkowo ceni również fakt, że będzie mógł tam pojechać z rodziną, aby wypocząć „u siebie”.

Swoje plany zweryfikowała więc też część deweloperów. – To prawda. Widać, że część nowych inwestycji to zupełnie inny model współpracy z klientem. Metr kwadratowy oddanego pod klucz apartamentu nad morzem kosztuje nawet 1.600zł! – dopowiada S. Kurjański.

Jednak czy zmiany te wystarczą, aby przekonać inwestorów do tłumnego powrotu na rynek? Część inwestorów woli przeczekać zawieruchę i wstrzymać się z wydatkami jeszcze kilka miesięcy. Istnieje jednak spora grupa, która czekała na takie właśnie okazje. Kurjański – Ostatni rok nie był łatwy, ale w chwili obecnej na brak pracy nie narzekamy...

 

TwojDrugiDom.pl

gk

inwestycje.pl

Rewolucja na rynku nieruchomości

Mija rok od załamania się rynku nieruchomości. To, że ostatnich kilkanaście miesięcy nie były najprostszym okresem w historii rynku nieruchomości, jest powszechnie wiadome. Rynek najpierw zupełnie zamarł, następnie jednak poświęcił wiele tygodni na wypracowanie skutecznych metod przełamania złej passy.

Cała branża odrobiła jednak lekcję. Widać już pierwsze efekty jej wytężonej pracy. – Całkowicie zmieniliśmy swój sposób współpracy z Inwestorami – mówi Szymon Kurjański, właściciel firmy Twój Drugi Dom, pierwszego w Polsce biura wyspecjalizowanego wyłącznie w sprzedaży nieruchomości wakacyjnych. – Dziś  nie możemy być już tylko punktem przecięcia się podaży z popytem. Obecnie Inwestor wymaga od nas znacznie więcej.

Postanowił więc połączyć przyjemne z pożytecznym. Firma nie tylko sprawdza transakcje dokonywane przez swoich klientów od strony formalno-prawnej, ale idzie o wiele dalej. – Proponujemy naszym Inwestorom weekendowy pobyt w czterogwiazdkowym hotelu SPA & Wellness, podczas którego - pomiędzy zabiegami – przedstawiamy im kolejne możliwości dokonania intratnej inwestycji. Oczywiście weekend taki jest dla naszych Inwestorów całkowicie bezpłatny! Inwestujemy w klienta, zanim on sam dokona inwestycji – tłumaczy Szymon Kurjański.

Działanie takie wydaje się być w pełni uzasadnione, zwłaszcza w przypadku rynku Drugich Domów. Inwestorem zainteresowanym nieruchomościami wakacyjnymi kierują zupełnie inne motywy niż w przypadku np. „mieszkaniówki”. Nie szuka on przecież domu na pokolenia, ale mającej się szybko zwrócić inwestycji. Dodatkowo ceni również fakt, że będzie mógł tam pojechać z rodziną, aby wypocząć „u siebie”.

Swoje plany zweryfikowała więc też część deweloperów. – To prawda. Widać, że część nowych inwestycji to zupełnie inny model współpracy z klientem. Metr kwadratowy oddanego pod klucz apartamentu nad morzem kosztuje nawet 1.600zł! – dopowiada S. Kurjański.

Jednak czy zmiany te wystarczą, aby przekonać inwestorów do tłumnego powrotu na rynek? Część inwestorów woli przeczekać zawieruchę i wstrzymać się z wydatkami jeszcze kilka miesięcy. Istnieje jednak spora grupa, która czekała na takie właśnie okazje. Kurjański – Ostatni rok nie był łatwy, ale w chwili obecnej na brak pracy nie narzekamy...

 

TwojDrugiDom.pl

gk

inwestycje.pl

Nowelizacja ustawy o ochronie praw lokatorów

Rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy o ochronie praw lokatorów. Zmiany przedłożył minister infrastruktury. Nowe przepisy zakładają, że od 1 stycznia przyszłego roku właściciele mieszkań, którzy zdecydują się na wynajęcie, zapłacą 8,5-procentowy podatek od przychodów z najmu.

Obecnie podatek w takiej wysokości płacą jedynie osoby, których przychody z najmu nie przekraczają równowartości 4 tysięcy euro. Natomiast po przekroczeniu tej kwoty, podatek wzrasta do 20 proc. W nowych przepisach uregulowano także kwestie tak zwanego najmu okazjonalnego. Będzie mógł go stosować właściciel mieszkania będący osobą fizyczną, który nie prowadzi działalności gospodarczej związanej z wynajmowaniem lokali. Taka umowa ma być zawierana na okres do 10-ciu lat. Właściciel, który będzie chciał skorzystać z przepisów dotyczących najmu okazjonalnego, będzie musiał zgłosić zawarcie umowy w urzędzie skarbowym. Te rozwiązania mają doprowadzić do zmniejszenia szarej strefy na rynku wynajmu mieszkań i zwiększenia liczby legalnie wynajmowanych lokali.

inwestycje.pl

Nowelizacja ustawy o ochronie praw lokatorów

Rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy o ochronie praw lokatorów. Zmiany przedłożył minister infrastruktury. Nowe przepisy zakładają, że od 1 stycznia przyszłego roku właściciele mieszkań, którzy zdecydują się na wynajęcie, zapłacą 8,5-procentowy podatek od przychodów z najmu.

Obecnie podatek w takiej wysokości płacą jedynie osoby, których przychody z najmu nie przekraczają równowartości 4 tysięcy euro. Natomiast po przekroczeniu tej kwoty, podatek wzrasta do 20 proc. W nowych przepisach uregulowano także kwestie tak zwanego najmu okazjonalnego. Będzie mógł go stosować właściciel mieszkania będący osobą fizyczną, który nie prowadzi działalności gospodarczej związanej z wynajmowaniem lokali. Taka umowa ma być zawierana na okres do 10-ciu lat. Właściciel, który będzie chciał skorzystać z przepisów dotyczących najmu okazjonalnego, będzie musiał zgłosić zawarcie umowy w urzędzie skarbowym. Te rozwiązania mają doprowadzić do zmniejszenia szarej strefy na rynku wynajmu mieszkań i zwiększenia liczby legalnie wynajmowanych lokali.

inwestycje.pl

Aktualności z rynku inwestycji w nieruchomości komercyjne w Europie

OZNAKI STABILNOŚCI NA NIEZRÓWNOWAŻONYM RYNKU

•    W II kw. obroty ustabilizowały się na poziomie 11,97 mld euro, co stanowi wzrost o 2,5% w porównaniu z I kw.
•    Obroty za pierwsze półrocze wyniosły 23,6 mld euro i były niższe o 66% w porównaniu z analogicznym okresem 2008 r.
•    Stopy kapitalizacji za najlepsze obiekty wzrosły od poprzedniego kwartału o zaledwie 7 punktów bazowych (pb), co stanowi najmniejszy kwartalny wzrost od końca 2007 r.
•    Sytuacja na rynkach najmu jest nadal bardzo niekorzystna w wyniku spadku czynszów w 26 z 32 badanych krajów.
•    Jednak tempo spadku czynszów nieco spadło. Czynsze w najlepszych lokalizacjach odnotowały spadek o 1,9% w stosunku do poprzedniego kwartału, tj. o połowę mniej niż w pierwszych 3 miesiącach roku.
•    Wzrostowi popytu wśród inwestorów nie towarzyszy rosnąca podaż - przynajmniej odpowiedniej powierzchni.
•    Niemniej jednak obserwuje się ożywienie na rynku i w drugim półroczu przewiduje się wzrost aktywności.
•    W Polsce wolumen inwestycji w II kw. wzrósł znacznie, tj. o 165% w porównaniu z pierwszymi 3 miesiącami roku, ale tylko dzięki kilku transakcjom.

Aktywność inwestycyjna

Wolumen inwestycji na najważniejszych rynkach zachodnich w II kw. wzrósł o 2,5% w porównaniu z pierwszymi 3 miesiącami roku wskutek większej aktywności ze strony zagranicznych nabywców (wzrost o prawie 16%). Jednak obroty na poziomie 11,97 mld euro stanowiły tylko 41% średniej za 2008 r. i zaledwie 19% średniej z najlepszego okresu dla rynku w 2007 r. Tej wzmożonej aktywności towarzyszyły bardziej stabilne stopy kapitalizacji: średnia dla wszystkich sektorów w Europie wzrosła tylko o 7 pb w porównaniu z 28 pb w pierwszym kwartale.

„Dane z rynku są lepsze niż na początku roku” – stwierdził Michael Rhydderch, Szef Grupy Międzynarodowych Rynków Kapitałowych w Europie w firmie Cushman & Wakefield. „Utrzymuje się zasadnicza rozbieżność pomiędzy tym, czego chce wielu kupujących, a tym, co jest dostępne. Jednak do powrotu na rynek coraz większej liczby podmiotów zachęcają najwyższe w historii stopy kapitalizacji”.

Średnie stopy kapitalizacji za najlepsze obiekty w Europie wynoszą obecnie 7,52%, przy czym stopy kapitalizacji w Europie Zachodniej (bez Wielkiej Brytanii) wynoszą średnio 6,65% wobec 6,97% w Wielkiej Brytanii, 8,63% w Europie Środkowej i 12,86% na rynkach wschodnich. Różnica pomiędzy stopami kapitalizacji na Zachodzie i Wschodzie wynosi 621 pb wobec 423 pb rok temu. Pomimo wzrostu różnicy pomiędzy stopami kapitalizacji inwestorzy w Europie Wschodniej nadal wykazują bardzo ograniczoną aktywność. We wszystkich sektorach inwestorzy w bardzo dużym stopniu wciąż koncentrują się na najważniejszych rynkach Europy Zachodniej, a popyt jest najsilniejszy na rynkach takich jak Wielka Brytania, na których odnotowano największe korekty cen. Jednak nie jest to powszechny trend. Nie obserwujemy go na przykład ani w Hiszpanii ani na wielu rynkach skandynawskich, gdzie pomimo zmiany stóp kapitalizacji powyżej średniej większe zainteresowanie w ostatnich miesiącach nie przełożyło się jeszcze na transakcje, ponieważ inwestorzy czekają na dowody stabilizacji cen.

„Obecnie popyt jest większy niż na początku roku. W pierwszych miesiącach bieżącego roku aktywność na wielu rynkach generowali prawie wyłącznie inwestorzy krajowi, ale w ostatnim kwartale odnotowano wzrost popytu ze strony zagranicznych instytucji i inwestorów prywatnych” – dodaje Michael Rhydderch. „Więcej niemieckich otwartych funduszy inwestycyjnych wznowiło działalność i znowu dokonuje zakupów, a niektóre z tzw. opportunity funds również są gotowe wejść na rynek po długim okresie wyczekiwania w ostatnich 2 latach”.

„Nadal dominują inwestorzy kapitałowi i mimo, że rynki zobowiązań dłużnych zaczynają ponownie stopniowo się otwierać, zdobycie finansowania wiąże się z dużymi kosztami i jest utrudnione. Wpływa to szczególnie na większe działki, przy czym stopy kapitalizacji z nieruchomości wycenianych na ponad 100 mln euro prawdopodobnie utrzymają się przez pewien czas na stabilnym poziomie”
– wyjaśnia Michael Rhydderch.

Obiekty biurowe były głównym beneficjentem dotychczasowego wzrostu aktywności – w stosunku do I kw. wolumen transakcji wzrósł o 30%; w przypadku nieruchomości handlowych utrzymał się na niezmienionym poziomie a dla obiektów przemysłowych obniżył się o 26%. Udział zagranicznych nabywców w aktywności wyniósł 32,5% i zmniejszył się w porównaniu z poziomem 43% odnotowanym w 2008 r., ale wzrósł w porównaniu z pierwszym kwartałem (28,7%).

Trendy wyników


W całej Europie stopy kapitalizacji za najlepsze obiekty wzrosły w II kw. zaledwie o 7 pb, co stanowi najmniejszy kwartalny wzrost od ostatnich trzech miesięcy 2007 r. We wszystkich sektorach odnotowano wzrost stabilności, ale największy w przypadku nieruchomości handlowych (wzrost o 4 pb). Odzwierciedla to większą wiarę w mniejsze ryzyko związane z sektorem nieruchomości handlowych, wskutek czego wielu właścicieli niechętnie zawiera transakcje sprzedaży. W przypadku obiektów biurowych wzrost wyniósł 7 pb, natomiast w sektorze nieruchomości przemysłowych odnotowano znacznie większą zmianę o 15 pb. Od początku kryzysu kredytowego wzrost stóp kapitalizacji za najlepsze obiekty we wszystkich sektorach wyniósł 146 pb, przy czym największy wystąpił dla nieruchomości przemysłowych (180 pb), a następnie biurowych (168 pb) i handlowych (106 pb).

Średni wzrost stóp kapitalizacji w całej Europie ograniczyły spadki na niektórych rynkach, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii (we wszystkich sektorach) i Norwegii (biura), ale na szeregu innych rynków stopy kapitalizacji ustabilizowały się, począwszy od rynków wschodzących takich jak Rosja i Turcja, a skończywszy na bardziej dojrzałych rynkach takich jak Szwecja i Niemcy. Rynkami, które odnotowały największy wzrost, były jednak regiony wschodnie, w tym Bułgaria, kraje nadbałtyckie i Ukraina (zob. wykres 5). W Europie Środkowej i Wschodniej wzrost był generalnie większy niż na Zachodzie (17 pb w porównaniu z 6 pb), ale był on jednak wciąż niewielki w porównaniu ze średnim wzrostem o 100 pb w każdym z poprzednich 2 kwartałów.

Na rynku najmu rosnąca podaż i słaby popyt nadal przyczyniały się do spadku czynszów, który wyniósł łącznie 6,9% w porównaniu z czerwcem ubiegłego roku. Jednak na większości rynków i w większości sektorów osłabło tempo spadków w porównaniu z pierwszymi miesiącami roku: stawki czynszów kwartalnie obniżyły się o 1,9% w porównaniu z 3,8% w I kw. Liderami spadków są nadal czynsze w obiektach biurowych przy spadku w skali roku w porównaniu z poprzednim kwartałem o 10,9% wobec 5,6% dla nieruchomości handlowych i 4,4% dla obiektów przemysłowych.

Przy spadku czynszów w takim tempie wolniejszy wzrost stóp kapitalizacji nie wpłynął na wartości kapitałowe, które obniżyły się o 19,4% w skali roku (wzrost z -18,3% w roku do marca). Jednak w skali kwartalnej odnotowano poprawę: wartości obniżyły się o 2,9% w porównaniu ze spadkiem o 7,4% w I kw. i był to najmniejszy kwartalny spadek w ciągu roku.


Prognoza

„Wygląda na to, że banki są gotowe raczej stopniowo ograniczać ryzyko niż pozbywać się aktywów za każdą cenę. Dlatego też osoby liczące na lawinę wyprzedaży mogą czuć się nadal rozczarowane” – zasugerował David Hutchings, Szef Europejskiego Działu Badań w Cushman & Wakefield. Jednak wobec silnie rosnącego popytu, powolny wzrost podaży wskutek likwidacji pozycji przez inwestorów i banki powinien doprowadzić do większej aktywności w drugim półroczu. C&W obecnie szacuje łączne obroty w bieżącym roku na 65 mld euro. „Dominować będą nieruchomości biurowe, ale wobec niechęci wielu inwestorów do podejmowania ryzyka można spodziewać się ożywienia aktywności na rynku nieruchomości handlowych. Jednocześnie rynek nieruchomości przemysłowych wykazuje niewielką aktywność. Jednak niektórzy inwestorzy z pewnością wykazują zbyt duży pesymizm, zważywszy na oferowane stopy kapitalizacji i możliwość zwiększonego popytu ze strony najemców w wyniku ożywienia gospodarczego pobudzanego przez handel oraz presję firm dążących do zapewnienia sobie najnowocześniejszych obiektów logistycznych”.

W kwestii równowagi na rynku Michael  Rhydderch powiedział: „Niewątpliwie pojawiają się świetne okazje do zakupu nieruchomości o wysokiej jakości w długim okresie, ale jest ich zbyt mało w porównaniu z liczbą poszukujących inwestorów. Ponadto wiele dostępnych obiektów nadal oferuje zbyt małe stopy kapitalizacji, które rekompensowałyby nabywcom postrzegane przez nich ryzyko. Jednocześnie niektóre nieruchomości gorszej jakości są wciąż w dużym stopniu niesprzedawalne i sytuacja ta szybko się nie zmieni”.

David Hutchings przyznaje: „Zrozumiałe jest oczekiwanie, że stopy kapitalizacji przewyższą wartość godziwą, ale tak się nie dzieje. Dostępna podaż wysokiej jakości jest nadal dość ograniczona i wobec niższych stóp procentowych wielu inwestorów (w tym ich banki) woli zatrzymać nieruchomości wysokiej jakości przy obecnych stopach kapitalizacji. W świetle oferowanych alternatyw jest to zrozumiałe w przypadku aktywów wyższej jakości, ale dla znacznej części pozostałego rynku słabość rynku najmu, brak kredytów dla większych i mniej bezpiecznych aktywów oraz trudności z refinansowaniem mogą oznaczać dalszy wzrost stóp kapitalizacji. Z tego względu pomimo wyraźnego postępu korekty wycen i stabilizacji cen w ostatnich miesiącach, naszym zdaniem, korekta jeszcze się nie zakończyła”.

Wartości kapitałowe obniżyły się o 21% w Europie, przy czym w Wielkiej Brytanii o 40%, a w pozostałych krajach Europy Zachodniej o 16%. David Hutchings stwierdził: „Naszym zdaniem, wartości najlepszych nieruchomości w Wielkiej Brytanii nie będą już dalej spadać, ale inne rynki mogą odnotowywać dalsze spadki o 10-15% w zależności od stopnia niezbędnej korekty czynszów. Jednak inwestorzy nie powinni skupiać uwagi tylko na stawkach czynszów – przychody i ich pewność są znacznie ważniejsze niż teoretyczna wartość wynajmu. Pod tym względem wskaźniki wynajętej powierzchni są bardzo ważne, ale warunki akceptowane przez wynajmujących, takie jak krótsze okresy najmu lub klauzule zezwalające na wcześniejsze zakończenie najmu, mogą również wpływać na kształtowanie się cen”.

„Z uwagi na głębszą korektę cen i możliwe wcześniejsze ożywienie gospodarcze Wielka Brytania nadal oferuje najlepsze możliwości w Europie” – stwierdził Michael Rhydderch. „Jednak wobec rozpoczynającej się korekty stóp kapitalizacji i coraz bardziej zaciętej rywalizacji o niewielką podaż obiektów wysokiej jakości, szybko rośnie zainteresowanie innymi rynkami. Francją interesują się inwestorzy niechętni do podejmowania ryzyka, a Polską – inwestorzy pragnący większych zysków. Naszym zdaniem, wzrost aktywności może również mieć miejsce w Skandynawii ze względu na stabilność rynków, prognozowane ożywienie gospodarcze i lepsze ceny”.

Cushman & Wakefield

gk

inwestycje.pl

Aktualności z rynku inwestycji w nieruchomości komercyjne w Europie

OZNAKI STABILNOŚCI NA NIEZRÓWNOWAŻONYM RYNKU

•    W II kw. obroty ustabilizowały się na poziomie 11,97 mld euro, co stanowi wzrost o 2,5% w porównaniu z I kw.
•    Obroty za pierwsze półrocze wyniosły 23,6 mld euro i były niższe o 66% w porównaniu z analogicznym okresem 2008 r.
•    Stopy kapitalizacji za najlepsze obiekty wzrosły od poprzedniego kwartału o zaledwie 7 punktów bazowych (pb), co stanowi najmniejszy kwartalny wzrost od końca 2007 r.
•    Sytuacja na rynkach najmu jest nadal bardzo niekorzystna w wyniku spadku czynszów w 26 z 32 badanych krajów.
•    Jednak tempo spadku czynszów nieco spadło. Czynsze w najlepszych lokalizacjach odnotowały spadek o 1,9% w stosunku do poprzedniego kwartału, tj. o połowę mniej niż w pierwszych 3 miesiącach roku.
•    Wzrostowi popytu wśród inwestorów nie towarzyszy rosnąca podaż - przynajmniej odpowiedniej powierzchni.
•    Niemniej jednak obserwuje się ożywienie na rynku i w drugim półroczu przewiduje się wzrost aktywności.
•    W Polsce wolumen inwestycji w II kw. wzrósł znacznie, tj. o 165% w porównaniu z pierwszymi 3 miesiącami roku, ale tylko dzięki kilku transakcjom.

Aktywność inwestycyjna

Wolumen inwestycji na najważniejszych rynkach zachodnich w II kw. wzrósł o 2,5% w porównaniu z pierwszymi 3 miesiącami roku wskutek większej aktywności ze strony zagranicznych nabywców (wzrost o prawie 16%). Jednak obroty na poziomie 11,97 mld euro stanowiły tylko 41% średniej za 2008 r. i zaledwie 19% średniej z najlepszego okresu dla rynku w 2007 r. Tej wzmożonej aktywności towarzyszyły bardziej stabilne stopy kapitalizacji: średnia dla wszystkich sektorów w Europie wzrosła tylko o 7 pb w porównaniu z 28 pb w pierwszym kwartale.

„Dane z rynku są lepsze niż na początku roku” – stwierdził Michael Rhydderch, Szef Grupy Międzynarodowych Rynków Kapitałowych w Europie w firmie Cushman & Wakefield. „Utrzymuje się zasadnicza rozbieżność pomiędzy tym, czego chce wielu kupujących, a tym, co jest dostępne. Jednak do powrotu na rynek coraz większej liczby podmiotów zachęcają najwyższe w historii stopy kapitalizacji”.

Średnie stopy kapitalizacji za najlepsze obiekty w Europie wynoszą obecnie 7,52%, przy czym stopy kapitalizacji w Europie Zachodniej (bez Wielkiej Brytanii) wynoszą średnio 6,65% wobec 6,97% w Wielkiej Brytanii, 8,63% w Europie Środkowej i 12,86% na rynkach wschodnich. Różnica pomiędzy stopami kapitalizacji na Zachodzie i Wschodzie wynosi 621 pb wobec 423 pb rok temu. Pomimo wzrostu różnicy pomiędzy stopami kapitalizacji inwestorzy w Europie Wschodniej nadal wykazują bardzo ograniczoną aktywność. We wszystkich sektorach inwestorzy w bardzo dużym stopniu wciąż koncentrują się na najważniejszych rynkach Europy Zachodniej, a popyt jest najsilniejszy na rynkach takich jak Wielka Brytania, na których odnotowano największe korekty cen. Jednak nie jest to powszechny trend. Nie obserwujemy go na przykład ani w Hiszpanii ani na wielu rynkach skandynawskich, gdzie pomimo zmiany stóp kapitalizacji powyżej średniej większe zainteresowanie w ostatnich miesiącach nie przełożyło się jeszcze na transakcje, ponieważ inwestorzy czekają na dowody stabilizacji cen.

„Obecnie popyt jest większy niż na początku roku. W pierwszych miesiącach bieżącego roku aktywność na wielu rynkach generowali prawie wyłącznie inwestorzy krajowi, ale w ostatnim kwartale odnotowano wzrost popytu ze strony zagranicznych instytucji i inwestorów prywatnych” – dodaje Michael Rhydderch. „Więcej niemieckich otwartych funduszy inwestycyjnych wznowiło działalność i znowu dokonuje zakupów, a niektóre z tzw. opportunity funds również są gotowe wejść na rynek po długim okresie wyczekiwania w ostatnich 2 latach”.

„Nadal dominują inwestorzy kapitałowi i mimo, że rynki zobowiązań dłużnych zaczynają ponownie stopniowo się otwierać, zdobycie finansowania wiąże się z dużymi kosztami i jest utrudnione. Wpływa to szczególnie na większe działki, przy czym stopy kapitalizacji z nieruchomości wycenianych na ponad 100 mln euro prawdopodobnie utrzymają się przez pewien czas na stabilnym poziomie”
– wyjaśnia Michael Rhydderch.

Obiekty biurowe były głównym beneficjentem dotychczasowego wzrostu aktywności – w stosunku do I kw. wolumen transakcji wzrósł o 30%; w przypadku nieruchomości handlowych utrzymał się na niezmienionym poziomie a dla obiektów przemysłowych obniżył się o 26%. Udział zagranicznych nabywców w aktywności wyniósł 32,5% i zmniejszył się w porównaniu z poziomem 43% odnotowanym w 2008 r., ale wzrósł w porównaniu z pierwszym kwartałem (28,7%).

Trendy wyników


W całej Europie stopy kapitalizacji za najlepsze obiekty wzrosły w II kw. zaledwie o 7 pb, co stanowi najmniejszy kwartalny wzrost od ostatnich trzech miesięcy 2007 r. We wszystkich sektorach odnotowano wzrost stabilności, ale największy w przypadku nieruchomości handlowych (wzrost o 4 pb). Odzwierciedla to większą wiarę w mniejsze ryzyko związane z sektorem nieruchomości handlowych, wskutek czego wielu właścicieli niechętnie zawiera transakcje sprzedaży. W przypadku obiektów biurowych wzrost wyniósł 7 pb, natomiast w sektorze nieruchomości przemysłowych odnotowano znacznie większą zmianę o 15 pb. Od początku kryzysu kredytowego wzrost stóp kapitalizacji za najlepsze obiekty we wszystkich sektorach wyniósł 146 pb, przy czym największy wystąpił dla nieruchomości przemysłowych (180 pb), a następnie biurowych (168 pb) i handlowych (106 pb).

Średni wzrost stóp kapitalizacji w całej Europie ograniczyły spadki na niektórych rynkach, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii (we wszystkich sektorach) i Norwegii (biura), ale na szeregu innych rynków stopy kapitalizacji ustabilizowały się, począwszy od rynków wschodzących takich jak Rosja i Turcja, a skończywszy na bardziej dojrzałych rynkach takich jak Szwecja i Niemcy. Rynkami, które odnotowały największy wzrost, były jednak regiony wschodnie, w tym Bułgaria, kraje nadbałtyckie i Ukraina (zob. wykres 5). W Europie Środkowej i Wschodniej wzrost był generalnie większy niż na Zachodzie (17 pb w porównaniu z 6 pb), ale był on jednak wciąż niewielki w porównaniu ze średnim wzrostem o 100 pb w każdym z poprzednich 2 kwartałów.

Na rynku najmu rosnąca podaż i słaby popyt nadal przyczyniały się do spadku czynszów, który wyniósł łącznie 6,9% w porównaniu z czerwcem ubiegłego roku. Jednak na większości rynków i w większości sektorów osłabło tempo spadków w porównaniu z pierwszymi miesiącami roku: stawki czynszów kwartalnie obniżyły się o 1,9% w porównaniu z 3,8% w I kw. Liderami spadków są nadal czynsze w obiektach biurowych przy spadku w skali roku w porównaniu z poprzednim kwartałem o 10,9% wobec 5,6% dla nieruchomości handlowych i 4,4% dla obiektów przemysłowych.

Przy spadku czynszów w takim tempie wolniejszy wzrost stóp kapitalizacji nie wpłynął na wartości kapitałowe, które obniżyły się o 19,4% w skali roku (wzrost z -18,3% w roku do marca). Jednak w skali kwartalnej odnotowano poprawę: wartości obniżyły się o 2,9% w porównaniu ze spadkiem o 7,4% w I kw. i był to najmniejszy kwartalny spadek w ciągu roku.


Prognoza

„Wygląda na to, że banki są gotowe raczej stopniowo ograniczać ryzyko niż pozbywać się aktywów za każdą cenę. Dlatego też osoby liczące na lawinę wyprzedaży mogą czuć się nadal rozczarowane” – zasugerował David Hutchings, Szef Europejskiego Działu Badań w Cushman & Wakefield. Jednak wobec silnie rosnącego popytu, powolny wzrost podaży wskutek likwidacji pozycji przez inwestorów i banki powinien doprowadzić do większej aktywności w drugim półroczu. C&W obecnie szacuje łączne obroty w bieżącym roku na 65 mld euro. „Dominować będą nieruchomości biurowe, ale wobec niechęci wielu inwestorów do podejmowania ryzyka można spodziewać się ożywienia aktywności na rynku nieruchomości handlowych. Jednocześnie rynek nieruchomości przemysłowych wykazuje niewielką aktywność. Jednak niektórzy inwestorzy z pewnością wykazują zbyt duży pesymizm, zważywszy na oferowane stopy kapitalizacji i możliwość zwiększonego popytu ze strony najemców w wyniku ożywienia gospodarczego pobudzanego przez handel oraz presję firm dążących do zapewnienia sobie najnowocześniejszych obiektów logistycznych”.

W kwestii równowagi na rynku Michael  Rhydderch powiedział: „Niewątpliwie pojawiają się świetne okazje do zakupu nieruchomości o wysokiej jakości w długim okresie, ale jest ich zbyt mało w porównaniu z liczbą poszukujących inwestorów. Ponadto wiele dostępnych obiektów nadal oferuje zbyt małe stopy kapitalizacji, które rekompensowałyby nabywcom postrzegane przez nich ryzyko. Jednocześnie niektóre nieruchomości gorszej jakości są wciąż w dużym stopniu niesprzedawalne i sytuacja ta szybko się nie zmieni”.

David Hutchings przyznaje: „Zrozumiałe jest oczekiwanie, że stopy kapitalizacji przewyższą wartość godziwą, ale tak się nie dzieje. Dostępna podaż wysokiej jakości jest nadal dość ograniczona i wobec niższych stóp procentowych wielu inwestorów (w tym ich banki) woli zatrzymać nieruchomości wysokiej jakości przy obecnych stopach kapitalizacji. W świetle oferowanych alternatyw jest to zrozumiałe w przypadku aktywów wyższej jakości, ale dla znacznej części pozostałego rynku słabość rynku najmu, brak kredytów dla większych i mniej bezpiecznych aktywów oraz trudności z refinansowaniem mogą oznaczać dalszy wzrost stóp kapitalizacji. Z tego względu pomimo wyraźnego postępu korekty wycen i stabilizacji cen w ostatnich miesiącach, naszym zdaniem, korekta jeszcze się nie zakończyła”.

Wartości kapitałowe obniżyły się o 21% w Europie, przy czym w Wielkiej Brytanii o 40%, a w pozostałych krajach Europy Zachodniej o 16%. David Hutchings stwierdził: „Naszym zdaniem, wartości najlepszych nieruchomości w Wielkiej Brytanii nie będą już dalej spadać, ale inne rynki mogą odnotowywać dalsze spadki o 10-15% w zależności od stopnia niezbędnej korekty czynszów. Jednak inwestorzy nie powinni skupiać uwagi tylko na stawkach czynszów – przychody i ich pewność są znacznie ważniejsze niż teoretyczna wartość wynajmu. Pod tym względem wskaźniki wynajętej powierzchni są bardzo ważne, ale warunki akceptowane przez wynajmujących, takie jak krótsze okresy najmu lub klauzule zezwalające na wcześniejsze zakończenie najmu, mogą również wpływać na kształtowanie się cen”.

„Z uwagi na głębszą korektę cen i możliwe wcześniejsze ożywienie gospodarcze Wielka Brytania nadal oferuje najlepsze możliwości w Europie” – stwierdził Michael Rhydderch. „Jednak wobec rozpoczynającej się korekty stóp kapitalizacji i coraz bardziej zaciętej rywalizacji o niewielką podaż obiektów wysokiej jakości, szybko rośnie zainteresowanie innymi rynkami. Francją interesują się inwestorzy niechętni do podejmowania ryzyka, a Polską – inwestorzy pragnący większych zysków. Naszym zdaniem, wzrost aktywności może również mieć miejsce w Skandynawii ze względu na stabilność rynków, prognozowane ożywienie gospodarcze i lepsze ceny”.

Cushman & Wakefield

gk

inwestycje.pl

Coraz wyraźniejsze odbicie na rynku nieruchomości w USA

WYDARZENIE DNIA

Mimo spadku dochodów Amerykanów (w czerwcu o 1,3 proc.), indeks liczby transakcji sprzedaży domów wzrósł w Stanach po raz piąty z rzędu, co nie zdarzyło się od sześciu lat. Spadek dochodów Amerykanów choć największy od czterech lat nie zrobił większego wrażenia, ponieważ w maju wzrósł dokładnie o 1,3 proc. za sprawą jednorazowego zasilenia kont Amerykanów przez administrację Obamy. W czerwcu tego efektu już nie było stąd spadek przychodów. Wzrosły za to wydatki - o 0,4 proc., ale także tylko pozornie. Uwzględniając inflację otrzymujemy spadek wydatków o 0,1 proc.

W zasadzie łączenie tych informacji z danymi o wzroście liczby umów sprzedaży domów (jest ich o 6,7 proc. więcej niż przed rokiem) nie ma dużej wartości. Sam wzrost liczby transakcji jest jednak budujący - po pierwsze ułatwia wycenę niektórych aktywów powiązanych z rynkiem nieruchomości, po drugie daje nadzieję na ożywienie tego sektora.

Warto zwrócić uwagę na pewną analogię do rynku polskiego - liczba transakcji rośnie, choć kredyty hipoteczne nadal są trudno dostępne (zarówno w USA, jak i u nas). Decydującym czynnikiem jest więc cena (domy w Stanach są tańsze o 17 proc. niż przed rokiem) nieruchomości, a nie dostępność czy oprocentowanie kredytów, co dotyczy także naszego rynku (gdzie również liczba transakcji rośnie od początku roku).

GPW nie była tymi danymi zainteresowana w najmniejszym stopniu. Przez cały dzień obserwowaliśmy płytką i beznamiętną korektę, która rozegrała się w przedziale 30 pkt dla WIG20. Nic więc dziwnego, że niewielka zmienność nie przyciągnęła uwagi inwestorów - obroty podliczono na 1,4 mld PLN. Największe transakcje przeprowadzano papierami Pekao, który ogłosił lepsze niż się spodziewano wyniki za I półrocze. Notowania akcji banku spadły jednak o 4,5 proc. rzekomo za sprawą plotek o możliwej sprzedaży resztówki akcji banku przez skarb państwa (ma ok. 4 proc. akcji). Plan ich sprzedaży nie jest jednak niczym nowym i jest przypominany za każdym razem, ilekroć minister skarbu mówi o przyspieszeniu prywatyzacyjnym.

Złoty umocnił się rano, później sporo tracił, a na koniec dnia odrobił część strat. W efekcie jego notowania nie różnią się istotnie od wczorajszego zamknięcia, a wahania formy możemy przypisać realizacji zysków przez część inwestorów (znamienne, że towarzyszy temu eksplozja opinii o długoterminowym trendzie wzrostowym złotego, choć ten trwa ledwie od miesiąca.

Notowania surowców czy indeksów giełdowych giełd zachodnich także przechodziły dziś nieznaczną korektę, która była tyleż pożądana, co stosunkowo trudno uzasadnić jej pojawienie się akurat w tym dniu i o takiej sile. Bezpieczniej wspomnieć o realizacji zysków.


KOMENTARZ PRZYGOTOWAŁ
Emil Szweda, analityk Open Finance

inwestycje.pl

Coraz wyraźniejsze odbicie na rynku nieruchomości w USA

WYDARZENIE DNIA

Mimo spadku dochodów Amerykanów (w czerwcu o 1,3 proc.), indeks liczby transakcji sprzedaży domów wzrósł w Stanach po raz piąty z rzędu, co nie zdarzyło się od sześciu lat. Spadek dochodów Amerykanów choć największy od czterech lat nie zrobił większego wrażenia, ponieważ w maju wzrósł dokładnie o 1,3 proc. za sprawą jednorazowego zasilenia kont Amerykanów przez administrację Obamy. W czerwcu tego efektu już nie było stąd spadek przychodów. Wzrosły za to wydatki - o 0,4 proc., ale także tylko pozornie. Uwzględniając inflację otrzymujemy spadek wydatków o 0,1 proc.

W zasadzie łączenie tych informacji z danymi o wzroście liczby umów sprzedaży domów (jest ich o 6,7 proc. więcej niż przed rokiem) nie ma dużej wartości. Sam wzrost liczby transakcji jest jednak budujący - po pierwsze ułatwia wycenę niektórych aktywów powiązanych z rynkiem nieruchomości, po drugie daje nadzieję na ożywienie tego sektora.

Warto zwrócić uwagę na pewną analogię do rynku polskiego - liczba transakcji rośnie, choć kredyty hipoteczne nadal są trudno dostępne (zarówno w USA, jak i u nas). Decydującym czynnikiem jest więc cena (domy w Stanach są tańsze o 17 proc. niż przed rokiem) nieruchomości, a nie dostępność czy oprocentowanie kredytów, co dotyczy także naszego rynku (gdzie również liczba transakcji rośnie od początku roku).

GPW nie była tymi danymi zainteresowana w najmniejszym stopniu. Przez cały dzień obserwowaliśmy płytką i beznamiętną korektę, która rozegrała się w przedziale 30 pkt dla WIG20. Nic więc dziwnego, że niewielka zmienność nie przyciągnęła uwagi inwestorów - obroty podliczono na 1,4 mld PLN. Największe transakcje przeprowadzano papierami Pekao, który ogłosił lepsze niż się spodziewano wyniki za I półrocze. Notowania akcji banku spadły jednak o 4,5 proc. rzekomo za sprawą plotek o możliwej sprzedaży resztówki akcji banku przez skarb państwa (ma ok. 4 proc. akcji). Plan ich sprzedaży nie jest jednak niczym nowym i jest przypominany za każdym razem, ilekroć minister skarbu mówi o przyspieszeniu prywatyzacyjnym.

Złoty umocnił się rano, później sporo tracił, a na koniec dnia odrobił część strat. W efekcie jego notowania nie różnią się istotnie od wczorajszego zamknięcia, a wahania formy możemy przypisać realizacji zysków przez część inwestorów (znamienne, że towarzyszy temu eksplozja opinii o długoterminowym trendzie wzrostowym złotego, choć ten trwa ledwie od miesiąca.

Notowania surowców czy indeksów giełdowych giełd zachodnich także przechodziły dziś nieznaczną korektę, która była tyleż pożądana, co stosunkowo trudno uzasadnić jej pojawienie się akurat w tym dniu i o takiej sile. Bezpieczniej wspomnieć o realizacji zysków.


KOMENTARZ PRZYGOTOWAŁ
Emil Szweda, analityk Open Finance

inwestycje.pl

Wzrost cen nieruchomości na Wyspach

W lipcu indeks Halifax House Price, odzwierciedlający zmiany cen mieszkań i domów w Wielkiej Brytanii, wzrósł o 1,01 proc. w relacji miesięcznej, wobec prognozowanego wzrostu o 0,6 proc. i wobec spadku o 0,5 proc. miesiąc wcześniej. W relacji rocznej indeks ten spadł o 12,1 proc.

Kurs GBP/USD nie zareagował na te dane. O godzinie 8:03 funt testował poziom 1,6909 dolara wobec 1,6911 tuż przed publikacją danych. Para ta od piątkowego wieczoru konsoliduje się w przedziale, który na wykresie godzinowym można od dołu zamknąć poziomem 1,6897 dolara, a od góry 1,6995. Wybicie z tej konsolidacji, niezależnie od kierunku tego wybicia, będzie skutkować ruchem przynajmniej o 100 pipsów.

Potencjalnym impulsem, który sprowokowałby wybicie dołem, może być ewentualna realizacja zysków na giełdach.

Popytowym impulsem natomiast mogą być licznie dziś publikowane dane makroekonomiczne (zarówno z UK, jak i Europy i USA), które raczej będą lepsze, niż gorsze od prognoz.


Marcin R. Kiepas
X-Trade Brokers DM

inwestycje.pl

Wzrost cen nieruchomości na Wyspach

W lipcu indeks Halifax House Price, odzwierciedlający zmiany cen mieszkań i domów w Wielkiej Brytanii, wzrósł o 1,01 proc. w relacji miesięcznej, wobec prognozowanego wzrostu o 0,6 proc. i wobec spadku o 0,5 proc. miesiąc wcześniej. W relacji rocznej indeks ten spadł o 12,1 proc.

Kurs GBP/USD nie zareagował na te dane. O godzinie 8:03 funt testował poziom 1,6909 dolara wobec 1,6911 tuż przed publikacją danych. Para ta od piątkowego wieczoru konsoliduje się w przedziale, który na wykresie godzinowym można od dołu zamknąć poziomem 1,6897 dolara, a od góry 1,6995. Wybicie z tej konsolidacji, niezależnie od kierunku tego wybicia, będzie skutkować ruchem przynajmniej o 100 pipsów.

Potencjalnym impulsem, który sprowokowałby wybicie dołem, może być ewentualna realizacja zysków na giełdach.

Popytowym impulsem natomiast mogą być licznie dziś publikowane dane makroekonomiczne (zarówno z UK, jak i Europy i USA), które raczej będą lepsze, niż gorsze od prognoz.


Marcin R. Kiepas
X-Trade Brokers DM

inwestycje.pl

Rośnie suma zagrożonych kredytów

Dziś wchodzi w życie ustawa o pomocy państwa w spłacie kredytów mieszkaniowych udzielonych osobom, które utraciły pracę. Pomogą tracącym pracę, ale czy uchronią banki przed toksycznymi długami?

Minister pracy Jolanta Fedak (na zdjęciu) podpisze umowę z BGK, który będzie koordynował wypłacanie pieniędzy. Pomoc może być przyznana kredytobiorcy, który po dniu 1 lipca 2008 roku utracił zatrudnienie lub został zmuszony do zakończenia działalności gospodarczej i zarejestrował się jako bezrobotny.

Wnioski o wsparcie należy składać do dnia 31 grudnia 2010 roku w powiatowym urzędzie pracy, w którym kandydat jest zarejestrowany jako bezrobotny.

Dotychczas Polacy najlepiej spłacali właśnie kredyty hipoteczne. O wiele gorzej jest z regulowaniem zobowiązań konsumpcyjnych. Jednak zagrożeniem dla kredytów na własne M jest pogorszenie kondycji gospodarki i możliwy wzrost krajowego bezrobocia.

Złe kredyty - nieustanny wzrost

Według NBP łączna kwota zagrożonych kredytów w bankach wzrosła przez pół roku o niemal 4 mld zł do blisko 17 mld zł. To może być tylko przygrywka. Niedawno w Dzienniku Jan Krzysztof Bielecki, prezes Pekao, twierdził, że wartość pożyczek konsumpcyjnych, które mogą nie zostać spłacone, może sięgnąć aż 45 mld zł.

Infomonitor, który liczy wielkość przeterminowanych powyżej 60 dni kredytów i pożyczek szacuje je obecnie na blisko 10 mld zł. Kłopoty z tego powodu ma 1,36 mln Polaków.

Hipoteczne rekordy przechodzą do historii

Według opublikowanych pod koniec lipca danych Narodowego Banku Polskiego jeszcze w czerwcu 2009 łączne zobowiązania Polaków wobec banków biły rekordy wzrostu, głównie przez drożejącego franka - właśnie w tej walucie Polacy zaciągnęli najwięcej kredytów mieszkaniowych. A największą pulę zobowiązań polskich gospodarstw domowych wobec banków stanowią właśnie kredyty mieszkaniowe

Na koniec pierwszego półrocza 2009 zobowiązania sięgnęły niemal 400 mld zł, ale obecnie polska waluta umacnia się w coraz szybszym tempie. W efekcie w najbliższych miesiącach należy spodziewać się wyraźnego spadku wartości tych kredytów. Tym bardziej, że banki bardzo niechętnie ich udzielają i trudno oczekiwać, aby w najbliższych miesiącach doszło do dynamicznego wzrostu akcji kredytowej.

Dotychczas kasandryczne wizje o rosnącej liczbie osób, które masowo przestaną je spłacać nie sprawdziły się. Jednak ryzyko wciąż istnieje i jest przede wszystkim związane z możliwym wzrostem bezrobocia.

Analitycy oceniają, że największa fala zwolnień wciąż jest przed nami. Czarne scenariusze zakładają, że kłopoty z pracą może mieć łącznie nawet 500 tys. osób.

Karty kredytowe - nowa bomba zegarowa?

Specjalistów coraz bardziej martwi szybko rosnące zadłużenie na kartach kredytowych. Wielu Polaków w ten sposób podtrzymuje poziom konsumpcji sprzed kryzysu finansowego. Jednocześnie dochodzi niejednokrotnie do kuriozalnej wręcz sytuacji, w której klient nie zdaje sobie sprawy, że musi spłacić obciążenie na karcie.

Dynamika wzrostu zobowiązań na kartach kredytowych jest w tym roku taka sama jak w okresie najlepszej prosperity na przełomie 2007 i 2008 roku. Co miesiąc wielkość kredytów z tego tytułu rośnie o 200 - 300 mln zł.

Karty nie służą do długoterminowego zadłużenia, ale do szybkich płatności, które należy regulować w terminie. Kto o tym nie pamięta wpada na minę, związaną z tym, że karty kredytowe to najbardziej kosztowna forma kredytu. Szacunki mówią, że aż 600 tys. zadłużonych osób stara się, by dostać pożyczkę na spłatę wcześniej zaciągniętych kredytów konsumpcyjnych.

 

 

Źródło:money.pl

Rośnie suma zagrożonych kredytów

Dziś wchodzi w życie ustawa o pomocy państwa w spłacie kredytów mieszkaniowych udzielonych osobom, które utraciły pracę. Pomogą tracącym pracę, ale czy uchronią banki przed toksycznymi długami?

Minister pracy Jolanta Fedak (na zdjęciu) podpisze umowę z BGK, który będzie koordynował wypłacanie pieniędzy. Pomoc może być przyznana kredytobiorcy, który po dniu 1 lipca 2008 roku utracił zatrudnienie lub został zmuszony do zakończenia działalności gospodarczej i zarejestrował się jako bezrobotny.

Wnioski o wsparcie należy składać do dnia 31 grudnia 2010 roku w powiatowym urzędzie pracy, w którym kandydat jest zarejestrowany jako bezrobotny.

Dotychczas Polacy najlepiej spłacali właśnie kredyty hipoteczne. O wiele gorzej jest z regulowaniem zobowiązań konsumpcyjnych. Jednak zagrożeniem dla kredytów na własne M jest pogorszenie kondycji gospodarki i możliwy wzrost krajowego bezrobocia.

Złe kredyty - nieustanny wzrost

Według NBP łączna kwota zagrożonych kredytów w bankach wzrosła przez pół roku o niemal 4 mld zł do blisko 17 mld zł. To może być tylko przygrywka. Niedawno w Dzienniku Jan Krzysztof Bielecki, prezes Pekao, twierdził, że wartość pożyczek konsumpcyjnych, które mogą nie zostać spłacone, może sięgnąć aż 45 mld zł.

Infomonitor, który liczy wielkość przeterminowanych powyżej 60 dni kredytów i pożyczek szacuje je obecnie na blisko 10 mld zł. Kłopoty z tego powodu ma 1,36 mln Polaków.

Hipoteczne rekordy przechodzą do historii

Według opublikowanych pod koniec lipca danych Narodowego Banku Polskiego jeszcze w czerwcu 2009 łączne zobowiązania Polaków wobec banków biły rekordy wzrostu, głównie przez drożejącego franka - właśnie w tej walucie Polacy zaciągnęli najwięcej kredytów mieszkaniowych. A największą pulę zobowiązań polskich gospodarstw domowych wobec banków stanowią właśnie kredyty mieszkaniowe

Na koniec pierwszego półrocza 2009 zobowiązania sięgnęły niemal 400 mld zł, ale obecnie polska waluta umacnia się w coraz szybszym tempie. W efekcie w najbliższych miesiącach należy spodziewać się wyraźnego spadku wartości tych kredytów. Tym bardziej, że banki bardzo niechętnie ich udzielają i trudno oczekiwać, aby w najbliższych miesiącach doszło do dynamicznego wzrostu akcji kredytowej.

Dotychczas kasandryczne wizje o rosnącej liczbie osób, które masowo przestaną je spłacać nie sprawdziły się. Jednak ryzyko wciąż istnieje i jest przede wszystkim związane z możliwym wzrostem bezrobocia.

Analitycy oceniają, że największa fala zwolnień wciąż jest przed nami. Czarne scenariusze zakładają, że kłopoty z pracą może mieć łącznie nawet 500 tys. osób.

Karty kredytowe - nowa bomba zegarowa?

Specjalistów coraz bardziej martwi szybko rosnące zadłużenie na kartach kredytowych. Wielu Polaków w ten sposób podtrzymuje poziom konsumpcji sprzed kryzysu finansowego. Jednocześnie dochodzi niejednokrotnie do kuriozalnej wręcz sytuacji, w której klient nie zdaje sobie sprawy, że musi spłacić obciążenie na karcie.

Dynamika wzrostu zobowiązań na kartach kredytowych jest w tym roku taka sama jak w okresie najlepszej prosperity na przełomie 2007 i 2008 roku. Co miesiąc wielkość kredytów z tego tytułu rośnie o 200 - 300 mln zł.

Karty nie służą do długoterminowego zadłużenia, ale do szybkich płatności, które należy regulować w terminie. Kto o tym nie pamięta wpada na minę, związaną z tym, że karty kredytowe to najbardziej kosztowna forma kredytu. Szacunki mówią, że aż 600 tys. zadłużonych osób stara się, by dostać pożyczkę na spłatę wcześniej zaciągniętych kredytów konsumpcyjnych.

 

 

Źródło:money.pl

Ziemia w cenie

Właściciele Banku Ziemi chcą doradzać w całej Polsce. Firma zajmuje się kompleksowym doradztwem w zakresie obrotu ziemią i w ramach działalności pomaga klientom znaleźć atrakcyjne grunty. Aktualnie Bank Ziemi pozyskuje nowe oferty na terenie województwa warmińsko-mazurskiego. Siedziba firmy mieści się w Olsztynie.

- W związku z zainteresowaniem klientów z innych województw, postanowiliśmy zaprosić do współpracy biura nieruchomości z wszystkich regionów Polski – mówi Bartek Jankowski, współwłaściciel Banku Ziemi. - Chcemy założyć sieć biur, które funkcjonowałyby w większych miastach. Przyszłym partnerom gwarantujemy wyłączność terytorialną.

Zdaniem przedstawicieli firmy lokaty i inwestycje na giełdzie nie są tak dochodowe jak inwestycja w grunty rolne. W tym właśnie pomysłodawcy stworzenia sieci upatrują swojej szansy. Liczą, że klienci dostrzegą możliwość zarobienia na kupnie a następnie sprzedaży konkretnych gruntów.

Bank Ziemi oczekuje, że stworzy sieć, do której będą przystępowały osoby w wieku 26-65 lat, z wykształceniem wyższym lub średnim, prowadzące własną firmę w zakresie pośrednictwa obrotu nieruchomościami. Dla dawcy licencji ważne jest, aby w biurze nieruchomości znajdował się specjalista od obrotu ziemią.

Jednorazowa opłata za przystąpienie wynosi 250 zł, miesięczna opłata licencyjna jest niezależna od osiąganych obrotów i wynosi również 250 zł. Dodatkowo partner ponosi miesięczny koszt w wysokości 50 zł. Środki te przeznaczone są na pozycjonowanie serwisów internetowych Banku Ziemi. Firma oferuje w zamian know-how, zwiększenie dotychczasowych obrotów biura, doradztwo oraz telefoniczny serwis obsługi partnerów. Jednym z celem stworzenia sieci jest współpraca regionalnych biur w sytuacji, kiedy zgłaszają się do nich klienci poszukujący gruntów poza terenem działania konkretnego doradcy ds. obrotu ziemią.

 

(dw)

franchising.pl

Ziemia w cenie

Właściciele Banku Ziemi chcą doradzać w całej Polsce. Firma zajmuje się kompleksowym doradztwem w zakresie obrotu ziemią i w ramach działalności pomaga klientom znaleźć atrakcyjne grunty. Aktualnie Bank Ziemi pozyskuje nowe oferty na terenie województwa warmińsko-mazurskiego. Siedziba firmy mieści się w Olsztynie.

- W związku z zainteresowaniem klientów z innych województw, postanowiliśmy zaprosić do współpracy biura nieruchomości z wszystkich regionów Polski – mówi Bartek Jankowski, współwłaściciel Banku Ziemi. - Chcemy założyć sieć biur, które funkcjonowałyby w większych miastach. Przyszłym partnerom gwarantujemy wyłączność terytorialną.

Zdaniem przedstawicieli firmy lokaty i inwestycje na giełdzie nie są tak dochodowe jak inwestycja w grunty rolne. W tym właśnie pomysłodawcy stworzenia sieci upatrują swojej szansy. Liczą, że klienci dostrzegą możliwość zarobienia na kupnie a następnie sprzedaży konkretnych gruntów.

Bank Ziemi oczekuje, że stworzy sieć, do której będą przystępowały osoby w wieku 26-65 lat, z wykształceniem wyższym lub średnim, prowadzące własną firmę w zakresie pośrednictwa obrotu nieruchomościami. Dla dawcy licencji ważne jest, aby w biurze nieruchomości znajdował się specjalista od obrotu ziemią.

Jednorazowa opłata za przystąpienie wynosi 250 zł, miesięczna opłata licencyjna jest niezależna od osiąganych obrotów i wynosi również 250 zł. Dodatkowo partner ponosi miesięczny koszt w wysokości 50 zł. Środki te przeznaczone są na pozycjonowanie serwisów internetowych Banku Ziemi. Firma oferuje w zamian know-how, zwiększenie dotychczasowych obrotów biura, doradztwo oraz telefoniczny serwis obsługi partnerów. Jednym z celem stworzenia sieci jest współpraca regionalnych biur w sytuacji, kiedy zgłaszają się do nich klienci poszukujący gruntów poza terenem działania konkretnego doradcy ds. obrotu ziemią.

 

(dw)

franchising.pl

Dom w starym stylu

Ściany z cegieł, zaciszna weranda i okiennice, a w środku kominek i piękne stare meble – to wszystko sprawia, że dom nabiera wyjątkowego, ponadczasowego charakteru.

Panująca od kilku lat moda na nowoczesny, surowy styl w urządzaniu wnętrz, spowodowała, że wielu ludzi zatęskniło za klimatem starego babcinego domu. Takiego, w którym panuje ciepła, przyjazna atmosfera, gdzie niekoniecznie króluje sterylny ład, za to znajdują w nim swoje miejsce rodzinne pamiątki i zdjęcia, a herbatę z konfiturą pije się ze starej przedwojennej porcelany. W takim domu zamiast najnowszych mebli systemowych, można podziwiać stary kredens po cioci albo rozsiąść się wygodnie w ulubionym fotelu dziadka, sprawdzając na starym zegarze, czy aby czas nie upływa zbyt szybko. Jednak samo wnętrze to nie wszystko. Zapowiedzią tych wszystkich wspaniałości jest zwykle to, co widzimy na zewnątrz. Architektura i cały wygląd budynku podpowiadają, co znajduje się w środku i wspólnie tworzą niepowtarzalną atmosferę „domu z duszą”.

Potrzebny wyjątkowy klimat

- Tak naprawdę nigdy nie lubiliśmy mieszkania w bloku – mówi Barbara Wojciechowska z Wrocławia. – Mimo że nie należało do najmniejszych i żyło się nam tam dość wygodnie, brakowało tu tego „czegoś”, co tworzy niepowtarzalny klimat i potrzebę pozostania tam na zawsze. Dlatego też pewnej zimy, kiedy zatęskniliśmy za ciepłem ognia w kominku, podjęliśmy wspólną, rodzinną decyzję o tym, że zamienimy mieszkanie na dom. Co do tego, jak będzie urządzony, nikt raczej nie miał wątpliwości. Od lat bowiem, nasz wielki podziw i szacunek wzbudzały stare przedmioty i meble, które otrzymywaliśmy w prezencie od starszych członków naszej rodziny. Kilka miesięcy później kupiliśmy dom w stanie surowym i zabraliśmy się za jego wykańczanie. Jego ostateczny wygląd: elewacja z klinkieru, która wygląda jak stary mur, mimo, że jest zupełnie nowa, zaciszny ganek i piękne okiennice, daje nam dużo radości i satysfakcji.

Modna cegła

Dzisiejszy rynek materiałów wykończeniowych oferuje wiele możliwości jeśli chodzi o wybór elewacji. Może to być zarówno najbardziej popularny tynk, jak również elewacja z ceramiki budowlanej. Na to drugie rozwiązanie zwykle decydują się osoby bardziej wymagające, stawiające na trwałość i oryginalny wygląd budynku. Do dyspozycji inwestorów są tu cegły klinkierowe i licowe w wielu odcieniach brązu, czerwieni czy żółci. Dzięki temu dom może zyskać dowolnie wybrany przez nas niepowtarzalny charakter i styl.

- Elewacja wykonana z tych materiałów utrzymuje swój piękny wygląd przez wiele lat, bez konieczności malowania ani wykonywania żadnych zabiegów konserwacyjnych, których zwykle wymaga elewacja tynkowa – mówi Norbert Myszczyszyn, właściciel firmy budowlanej z Wrocławia. - Do tego brudzi się nieporównywalnie wolniej niż ściany pokryte np. tynkiem strukturalnym. Nie ma też problemu związanego ze starzeniem się tynku, jego wietrzeniem i odpadaniem. Co prawda po wielu latach cegła pokrywa się patyną, jednak jej usunięcie nie jest uciążliwe, ani kosztowne. Warto wziąć to pod uwagę, gdyż budując dom, robimy to z myślą o wieloletnim użytkowaniu.

Nie można też pominąć dużej wytrzymałości mechanicznej, odporności na ogień, mróz, korozję biologiczną, chemiczną oraz glony, grzyby i mchy wywołujące alergie. Zastosowanie klinkieru czy cegieł licowych sprzyja także stworzeniu dobrego klimatu w domu. Zimą nie jest zbyt chłodno, a latem za gorąco. Ten typ elewacji stanowi bowiem doskonałą termoizolację. Ma więc niewątpliwie duży wpływ na samopoczucie domowników.

Okna jak z bajki

Jednak elewacja to nie wszystko. Warto też zastanowić się nad właściwym doborem okien, aby wygląd naszego domu naprawdę cieszył oczy domowników. Na rynku dostępne są obecnie różnorodne wzory i kolory. Można też wybierać pomiędzy oknami plastikowymi, a drewnianymi.

- Mimo że produkowane obecnie okna drewniane są naprawdę piękne i trwałe, większość naszych klientów decyduje się na plastikowe – mówi Tomasz Napiórkowski, właściciel salonu okien i drzwi z Wrocławia. – Są one po prostu dużo tańsze. Poza tym nie muszą być już tylko białe. Ostatnio najczęściej zamawiane są okna w różnych kolorach i fakturach drewna np. orzecha, dębu czy buku. Mogą być też wewnątrz białe, a na zewnątrz mieć wygląd drewnianych. Ta wersja cieszy się w ostatnim czasie największą popularnością.

Zamiast rolet

Wiele osób decydujących się na stworzenie własnego „domu z duszą” rezygnuje z zabezpieczenia swojego domu tradycyjnymi roletami antywłamaniowymi. Decydują się za to na okiennice, które jakiś czas temu wyszły z mody, a teraz znów stają się popularne.

W ostatnich dziesięcioleciach prawie o nich zapomniano. W latach 90. triumfowały żaluzje i rolety. Wróciły jednak do łask na fali zainteresowania tradycyjną architekturą domów jednorodzinnych. Poza tym, okiennice tworzą dodatkową barierę przed ucieczką ciepła z mieszkania, chronią okna przed podmuchami zimnego i porywistego wiatru. Z tego też względu bardziej przydają się nocą i w zimie. Okiennice zabezpieczają również dom przed wejściem nieproszonych gości, gdy domownicy śpią lub gdy ich nie ma. Stanowią także barierę akustyczną. Mimo że wszystkie te zadania doskonale spełniają zewnętrzne rolety okienne, to niewątpliwie brakuje im uroku okiennic. Tam gdzie styl domu nawiązuje do tradycji, okiennice zdają swój estetyczny egzamin dużo lepiej. Coraz częściej można je też spotkać w ofercie producentów stolarki okiennej ze wszystkich dostępnych na rynku materiałów: drewna, PCV i aluminium.

Niezwykła całość

Na ogólny wygląd domu duży wpływ ma jego dach. Osoby o mniejszych możliwościach finansowych mogą zdecydować się na pokrycie go niedrogą blachodachówką lub dachówką cementową. Jednak nie będzie to tak piękne i funkcjonalne, jak zadaszenie wykonane z dachówki ceramicznej.

Dach ceramiczny przeżywa ostatnio swój renesans – mówi Lidia Misiuna, kierownik Działu Marketingu firmy Röben ze Środy Śląskiej – Z pewnością nie bez znaczenia jest jego niesamowity urok, zwłaszcza, że dachówki można wybierać spośród ogromnej ilości kształtów, kolorów i odcieni. Poza tym, dach pokryty dachówką gwarantuje naprawdę zdrowe i naturalne budownictwo, będące dobrodziejstwem dla mieszkańców domu.

Projektując swój wymarzony dom, warto więc tak skomponować wszystkie elementy jego wystroju, aby nie tylko tworzyły doskonale dobraną całość i niezwykłą atmosferę, ale również były jak najbardziej funkcjonalne. Z pewnością jest to możliwe przy urządzaniu domu, w którym na wiele lat ma zapanować niezwykle ciepły i przyjazny klimat.

Źródło: Röben
dom.pl

Dom w starym stylu

Ściany z cegieł, zaciszna weranda i okiennice, a w środku kominek i piękne stare meble – to wszystko sprawia, że dom nabiera wyjątkowego, ponadczasowego charakteru.

Panująca od kilku lat moda na nowoczesny, surowy styl w urządzaniu wnętrz, spowodowała, że wielu ludzi zatęskniło za klimatem starego babcinego domu. Takiego, w którym panuje ciepła, przyjazna atmosfera, gdzie niekoniecznie króluje sterylny ład, za to znajdują w nim swoje miejsce rodzinne pamiątki i zdjęcia, a herbatę z konfiturą pije się ze starej przedwojennej porcelany. W takim domu zamiast najnowszych mebli systemowych, można podziwiać stary kredens po cioci albo rozsiąść się wygodnie w ulubionym fotelu dziadka, sprawdzając na starym zegarze, czy aby czas nie upływa zbyt szybko. Jednak samo wnętrze to nie wszystko. Zapowiedzią tych wszystkich wspaniałości jest zwykle to, co widzimy na zewnątrz. Architektura i cały wygląd budynku podpowiadają, co znajduje się w środku i wspólnie tworzą niepowtarzalną atmosferę „domu z duszą”.

Potrzebny wyjątkowy klimat

- Tak naprawdę nigdy nie lubiliśmy mieszkania w bloku – mówi Barbara Wojciechowska z Wrocławia. – Mimo że nie należało do najmniejszych i żyło się nam tam dość wygodnie, brakowało tu tego „czegoś”, co tworzy niepowtarzalny klimat i potrzebę pozostania tam na zawsze. Dlatego też pewnej zimy, kiedy zatęskniliśmy za ciepłem ognia w kominku, podjęliśmy wspólną, rodzinną decyzję o tym, że zamienimy mieszkanie na dom. Co do tego, jak będzie urządzony, nikt raczej nie miał wątpliwości. Od lat bowiem, nasz wielki podziw i szacunek wzbudzały stare przedmioty i meble, które otrzymywaliśmy w prezencie od starszych członków naszej rodziny. Kilka miesięcy później kupiliśmy dom w stanie surowym i zabraliśmy się za jego wykańczanie. Jego ostateczny wygląd: elewacja z klinkieru, która wygląda jak stary mur, mimo, że jest zupełnie nowa, zaciszny ganek i piękne okiennice, daje nam dużo radości i satysfakcji.

Modna cegła

Dzisiejszy rynek materiałów wykończeniowych oferuje wiele możliwości jeśli chodzi o wybór elewacji. Może to być zarówno najbardziej popularny tynk, jak również elewacja z ceramiki budowlanej. Na to drugie rozwiązanie zwykle decydują się osoby bardziej wymagające, stawiające na trwałość i oryginalny wygląd budynku. Do dyspozycji inwestorów są tu cegły klinkierowe i licowe w wielu odcieniach brązu, czerwieni czy żółci. Dzięki temu dom może zyskać dowolnie wybrany przez nas niepowtarzalny charakter i styl.

- Elewacja wykonana z tych materiałów utrzymuje swój piękny wygląd przez wiele lat, bez konieczności malowania ani wykonywania żadnych zabiegów konserwacyjnych, których zwykle wymaga elewacja tynkowa – mówi Norbert Myszczyszyn, właściciel firmy budowlanej z Wrocławia. - Do tego brudzi się nieporównywalnie wolniej niż ściany pokryte np. tynkiem strukturalnym. Nie ma też problemu związanego ze starzeniem się tynku, jego wietrzeniem i odpadaniem. Co prawda po wielu latach cegła pokrywa się patyną, jednak jej usunięcie nie jest uciążliwe, ani kosztowne. Warto wziąć to pod uwagę, gdyż budując dom, robimy to z myślą o wieloletnim użytkowaniu.

Nie można też pominąć dużej wytrzymałości mechanicznej, odporności na ogień, mróz, korozję biologiczną, chemiczną oraz glony, grzyby i mchy wywołujące alergie. Zastosowanie klinkieru czy cegieł licowych sprzyja także stworzeniu dobrego klimatu w domu. Zimą nie jest zbyt chłodno, a latem za gorąco. Ten typ elewacji stanowi bowiem doskonałą termoizolację. Ma więc niewątpliwie duży wpływ na samopoczucie domowników.

Okna jak z bajki

Jednak elewacja to nie wszystko. Warto też zastanowić się nad właściwym doborem okien, aby wygląd naszego domu naprawdę cieszył oczy domowników. Na rynku dostępne są obecnie różnorodne wzory i kolory. Można też wybierać pomiędzy oknami plastikowymi, a drewnianymi.

- Mimo że produkowane obecnie okna drewniane są naprawdę piękne i trwałe, większość naszych klientów decyduje się na plastikowe – mówi Tomasz Napiórkowski, właściciel salonu okien i drzwi z Wrocławia. – Są one po prostu dużo tańsze. Poza tym nie muszą być już tylko białe. Ostatnio najczęściej zamawiane są okna w różnych kolorach i fakturach drewna np. orzecha, dębu czy buku. Mogą być też wewnątrz białe, a na zewnątrz mieć wygląd drewnianych. Ta wersja cieszy się w ostatnim czasie największą popularnością.

Zamiast rolet

Wiele osób decydujących się na stworzenie własnego „domu z duszą” rezygnuje z zabezpieczenia swojego domu tradycyjnymi roletami antywłamaniowymi. Decydują się za to na okiennice, które jakiś czas temu wyszły z mody, a teraz znów stają się popularne.

W ostatnich dziesięcioleciach prawie o nich zapomniano. W latach 90. triumfowały żaluzje i rolety. Wróciły jednak do łask na fali zainteresowania tradycyjną architekturą domów jednorodzinnych. Poza tym, okiennice tworzą dodatkową barierę przed ucieczką ciepła z mieszkania, chronią okna przed podmuchami zimnego i porywistego wiatru. Z tego też względu bardziej przydają się nocą i w zimie. Okiennice zabezpieczają również dom przed wejściem nieproszonych gości, gdy domownicy śpią lub gdy ich nie ma. Stanowią także barierę akustyczną. Mimo że wszystkie te zadania doskonale spełniają zewnętrzne rolety okienne, to niewątpliwie brakuje im uroku okiennic. Tam gdzie styl domu nawiązuje do tradycji, okiennice zdają swój estetyczny egzamin dużo lepiej. Coraz częściej można je też spotkać w ofercie producentów stolarki okiennej ze wszystkich dostępnych na rynku materiałów: drewna, PCV i aluminium.

Niezwykła całość

Na ogólny wygląd domu duży wpływ ma jego dach. Osoby o mniejszych możliwościach finansowych mogą zdecydować się na pokrycie go niedrogą blachodachówką lub dachówką cementową. Jednak nie będzie to tak piękne i funkcjonalne, jak zadaszenie wykonane z dachówki ceramicznej.

Dach ceramiczny przeżywa ostatnio swój renesans – mówi Lidia Misiuna, kierownik Działu Marketingu firmy Röben ze Środy Śląskiej – Z pewnością nie bez znaczenia jest jego niesamowity urok, zwłaszcza, że dachówki można wybierać spośród ogromnej ilości kształtów, kolorów i odcieni. Poza tym, dach pokryty dachówką gwarantuje naprawdę zdrowe i naturalne budownictwo, będące dobrodziejstwem dla mieszkańców domu.

Projektując swój wymarzony dom, warto więc tak skomponować wszystkie elementy jego wystroju, aby nie tylko tworzyły doskonale dobraną całość i niezwykłą atmosferę, ale również były jak najbardziej funkcjonalne. Z pewnością jest to możliwe przy urządzaniu domu, w którym na wiele lat ma zapanować niezwykle ciepły i przyjazny klimat.

Źródło: Röben
dom.pl

Banki spółdzielcze szukają kapitału

Choć pomysł banków spółdzielczych trudno nazwać rewolucją, z pewnością zmieni obraz polskiej bankowości. Chodzi o możliwość emisji przez te banki obligacji i bankowych papierów wartościowych.

Emisja obligacji bankowych oraz pozostałych bankowych papierów wartościowych ma umożliwić bankom spółdzielczym pozyskanie środków, które mogą zostać zaliczone do funduszy własnych. Oczywiście pod warunkiem uzyskania zgody Komisji Nadzoru Finansowego. Na razie banki spółdzielcze, zgodnie z obowiązującym prawem, takich papierów emitować nie mogą. W obecnym stanie prawnym banki nie mają również prawa zaciągania zobowiązań z tytułu emisji papierów wartościowych.

Jerzy Różyński, prezes Krajowego Związku Banków Spółdzielczych uważa, że takie ograniczenia są bezzasadne. Tym bardziej, że przyjęcie przygotowanej już ustawy może mieć istotne znaczenie w przypadku konieczności szybkiego zwiększenia funduszy własnych przez banki spółdzielcze. – A biorąc pod uwagę spółdzielczy charakter tych instytucji musimy sobie zdać sprawę z ograniczonych możliwości pozyskania kapitału w krótkim okresie – wyjaśnia Jerzy Różyński.

Zmiana prawa dotyczącego banków spółdzielczych jeszcze mocniej niż dotychczas pomoże im konkurować z bankami komercyjnymi. Sami spółdzielcy nie ukrywają, że właśnie z tym przeciwnikiem chcą się mierzyć. Szczególnie w czasach recesji, kiedy o rynek można walczyć najskuteczniej – szczególnie jeśli ma się do tego narzędzia.

Nie chcą prosić państwa

Bankowy papier wartościowy służy gromadzeniu przez banki środków pieniężnych w złotych lub w innej walucie wymienialnej, zaś jego treść obejmuje wartość nominalną, zobowiązanie banku do naliczenia określonego oprocentowania według ustalonej wcześniej stopy procentowej oraz dokonania wypłaty określonej kwoty w określonym w dokumencie terminie osobie uprawnionej. Zgodnie z prawną definicją taki papier powinien również zawierać oznaczenie posiadacza papieru wartościowego, jeśli jest to papier imienny, bądź adnotację, że jest dokumentem wystawionym na okaziciela, zasady przenoszenia praw wynikających z papieru wartościowego, numer i datę emisji oraz podpisy osób upoważnionych do składania oświadczeń w zakresie praw i obowiązków majątkowych banku.

Owe papiery wartościowe są także instrumentem wsparcia, którego emisja może być gwarantowana przez Skarb Państwa, co ma pomagać w utrzymaniu przez bank norm płynności. I choć prawo bankowe pozwalało wszystkim bankom korzystać w pełni z dobrodziejstw tych instrumentów spółdzielcy byli spod tego prawa wyjęci. Nawet mimo tego, że inna ustawa zezwalała wszystkim innym podmiotom prowadzącym działalność gospodarczą i posiadającym osobowość prawną na emisję swoich obligacji. Banki spółdzielcze już od dawna zwracały uwagę na to, że zmiany w prawie dopuszczające je do grupy instytucji mogących wypuszczać obligacje pozwoliłyby im na zwiększanie funduszy własnych w ramach pożyczek podporządkowanych.

Proszę zwrócić uwagę na to, że banki spółdzielcze ani razu nie zwracały się z prośbą o pomoc do państwa – mówi Jerzy Różyński. – Po prostu nie potrzebujemy takiej pomocy. Dajemy sobie radę sami, w przeciwieństwie do banków z kapitałem zachodnim. Wynika to przede wszystkim z naszego konserwatyzmu. Nie prowadziliśmy usług bankowości inwestycyjnej. Co więcej, mimo obecnej recesji mamy 15-20 mld zł nadwyżki depozytów nad kredytami. To z kolei pozwala nam na rozważanie rozwinięcia akcji kredytowej, co może być potrzebne w związku z jej zauważalnym zatrzymaniem w przypadku banków komercyjnych. Do tego dochodzi nasza wysoka jakość ekspozycji kredytowej. Mimo recesji w pierwszym kwartale br. żaden bank spółdzielczy nie odnotował straty. Może się jednak okazać, że nasze banki będą zmuszone powiększyć swój kapitał. A ponieważ nie jesteśmy spółkami akcyjnymi jedyną, najprostszą i najskuteczniejszą metodą pozyskania dużych środków, które będziemy mogli zaliczać do kapitałów własnych, wydaje się emisja obligacji.

Globalne poparcie

KZBS pozyskał pozytywne opinie na temat zgodności projektu ustawy od wielu instytucji, w tym m.in. od Biura Analiz Sejmowych.

Czynności bankowe (…) jak i czynności, o których mowa w art. 6 ust. 1 Prawa bankowego należą do ogólnej kategorii usług wykonywanych przez instytucje kredytowe, podlegających wzajemnemu uznaniu zgodnie z załącznikiem I do dyrektywy. Szczegółowe określenie czynności uznawanych w państwie członkowskim za zastrzeżone dla banków pozostawione jest prawu krajowemu, zaś konkretny bank uprawniony jest do wykonywania czynności określonych w licencji wydanej przez właściwy organ państwa członkowskiego” – pisze Michał Królikowski, dyrektor BAS.

Prawo Unii Europejskiej nie zawiera regulacji dotyczących odrębnego zakresu czynności bankowych, które mogą wykonywać banki spółdzielcze, w odróżnieniu od banków prowadzonych w innych formach własności, pozostawiając określenie zakresu tych czynności prawu krajowemu. Projekt ustawy rozszerza katalog czynności bankowych, które mogą wykonywać banki spółdzielcze, za zgodą banku zrzeszającego, o emisję bankowych papierów wartościowych. Zaciąganie zobowiązań związanych z emisją papierów wartościowych jest jedną z działalności, którą banki mogą wykonywać obok czynności bankowych”. Biuro konkluduje, że nadanie bankom spółdzielczym prawa do wykonywania tych czynności nie będzie stanowiło naruszenia prawa Unii Europejskiej.

Uwag do projektu ustawy nie zgłasza również Narodowy Bank Polski, nie ukrywając, że kibicuje bankom spółdzielczym w zdobywaniu coraz poważniejszej pozycji na rynku bankowym w Polsce. Jedynie Komisja Nadzoru Finansowego w swojej opinii – choć generalnie pozytywnej – dzieli się w piśmie do Kancelarii Sejmu wątpliwościami.

Zastrzeżenia KNF

I tak KNF zauważa, że „propozycja rozszerzenia dopuszczalnego zakresu działalności banków spółdzielczych o czynność emitowania bankowych papierów wartościowych nie budzi zastrzeżeń” – i opiniuje: „Wymóg uzyskania zgody banku zrzeszającego na wykonywanie tej czynności oraz zezwolenia Komisji Nadzoru Finansowego na zmianę stanu polegającą na rozszerzeniu wykonywanych przez bank czynności, ograniczają ryzyko banku związane z wykonywaniem tej czynności”. Choć już druga proponowana w ustawie zmiana – dotycząca poszerzenia zakresu działalności banków „o możliwość zaciągania przez banki spółdzielcze zobowiązań związanych z emisją papierów wartościowych, ze względu na bezpieczeństwo gromadzonych w bankach środków budzi pewne zastrzeżenia”. A to dlatego, że zaciąganie zobowiązań związanych z emisją papierów wartościowych dotyczy m.in. takich czynności banku, jak działanie jako agent emisji, subemitent usługowy, subemitent inwestycyjny, subunderwriter, bank reprezentant czy powiernik.

Jak wyjaśnia komisja, Ustawa o ofercie publicznej i warunkach wprowadzania instrumentów finansowych do zorganizowanego systemu obrotu rozróżnia subemitenta usługowego od inwestycyjnego. Ten pierwszy to podmiot będący stroną zawartej z emitentem albo wprowadzającym umowę, w której podmiot zobowiązuje się do nabycia na własny rachunek całości lub części papierów wartościowych danej emisji, oferowanych wyłącznie temu podmiotowi, w celu dalszego zbywania w ofercie publicznej, na które nie złożono zapisów w terminie ich przyjmowania. W czym tkwi problem? Otóż zdaniem KNF wykonywanie tego typu czynności może wiązać się z istotnymi obciążeniami finansowymi dla banku i w związku z tym powodować duże ryzyko.

Nie taki diabeł straszny

Takich niebezpieczeństw ze strony bankowości spółdzielczej nie dostrzegają jednak ani Krajowa Izba Biegłych Rewidentów („KIBR nie zgłasza uwag do projektu”), ani Krajowa Rada Spółdzielcza.

Ta ostatnia tłumaczy wręcz, że „wprowadzenie zmian polegających na nadaniu bankom spółdzielczym – za zgodą banku zrzeszającego – uprawnień do emitowania bankowych papierów wartościowych stanowi istotną i korzystną zmianę z punktu widzenia banków spółdzielczych”. Bowiem nie do końca sprawiedliwe jest, że choć BS-y są bankami w pełnym tego słowa znaczeniu, nie mają możliwości pozyskiwania środków tak, jak banki komercyjne i państwowe. – Zwiększenie zakresu czynności, jaką będą mogły wykonywać banki spółdzielcze będzie miało szerszy wymiar – przekonuje w korespondencji do Sejmu RP dr Jerzy Jankowski, przewodniczący Zgromadzenia Ogólnego Krajowej Rady Spółdzielczej. – Usługi dotyczące zaciągania zobowiązań związanych z emisją papierów wartościowych nie tworzą katalogu zamkniętego, a praktyka rynku papierów wartościowych prowadzi do rozwoju form takich usług.

Jego zdaniem bezpieczeństwo w emisji papierów wartościowych gwarantuje poszczególnym bankom spółdzielczym wymóg posiadania zgody banku zrzeszającego. Ów wymóg bowiem może ograniczać działalność konkretnego banku do tych form, którym dana jednostka będzie mogła sprostać.

Paweł Pietkun

Gazeta Bankowa

inwestycje.pl

Banki spółdzielcze szukają kapitału

Choć pomysł banków spółdzielczych trudno nazwać rewolucją, z pewnością zmieni obraz polskiej bankowości. Chodzi o możliwość emisji przez te banki obligacji i bankowych papierów wartościowych.

Emisja obligacji bankowych oraz pozostałych bankowych papierów wartościowych ma umożliwić bankom spółdzielczym pozyskanie środków, które mogą zostać zaliczone do funduszy własnych. Oczywiście pod warunkiem uzyskania zgody Komisji Nadzoru Finansowego. Na razie banki spółdzielcze, zgodnie z obowiązującym prawem, takich papierów emitować nie mogą. W obecnym stanie prawnym banki nie mają również prawa zaciągania zobowiązań z tytułu emisji papierów wartościowych.

Jerzy Różyński, prezes Krajowego Związku Banków Spółdzielczych uważa, że takie ograniczenia są bezzasadne. Tym bardziej, że przyjęcie przygotowanej już ustawy może mieć istotne znaczenie w przypadku konieczności szybkiego zwiększenia funduszy własnych przez banki spółdzielcze. – A biorąc pod uwagę spółdzielczy charakter tych instytucji musimy sobie zdać sprawę z ograniczonych możliwości pozyskania kapitału w krótkim okresie – wyjaśnia Jerzy Różyński.

Zmiana prawa dotyczącego banków spółdzielczych jeszcze mocniej niż dotychczas pomoże im konkurować z bankami komercyjnymi. Sami spółdzielcy nie ukrywają, że właśnie z tym przeciwnikiem chcą się mierzyć. Szczególnie w czasach recesji, kiedy o rynek można walczyć najskuteczniej – szczególnie jeśli ma się do tego narzędzia.

Nie chcą prosić państwa

Bankowy papier wartościowy służy gromadzeniu przez banki środków pieniężnych w złotych lub w innej walucie wymienialnej, zaś jego treść obejmuje wartość nominalną, zobowiązanie banku do naliczenia określonego oprocentowania według ustalonej wcześniej stopy procentowej oraz dokonania wypłaty określonej kwoty w określonym w dokumencie terminie osobie uprawnionej. Zgodnie z prawną definicją taki papier powinien również zawierać oznaczenie posiadacza papieru wartościowego, jeśli jest to papier imienny, bądź adnotację, że jest dokumentem wystawionym na okaziciela, zasady przenoszenia praw wynikających z papieru wartościowego, numer i datę emisji oraz podpisy osób upoważnionych do składania oświadczeń w zakresie praw i obowiązków majątkowych banku.

Owe papiery wartościowe są także instrumentem wsparcia, którego emisja może być gwarantowana przez Skarb Państwa, co ma pomagać w utrzymaniu przez bank norm płynności. I choć prawo bankowe pozwalało wszystkim bankom korzystać w pełni z dobrodziejstw tych instrumentów spółdzielcy byli spod tego prawa wyjęci. Nawet mimo tego, że inna ustawa zezwalała wszystkim innym podmiotom prowadzącym działalność gospodarczą i posiadającym osobowość prawną na emisję swoich obligacji. Banki spółdzielcze już od dawna zwracały uwagę na to, że zmiany w prawie dopuszczające je do grupy instytucji mogących wypuszczać obligacje pozwoliłyby im na zwiększanie funduszy własnych w ramach pożyczek podporządkowanych.

Proszę zwrócić uwagę na to, że banki spółdzielcze ani razu nie zwracały się z prośbą o pomoc do państwa – mówi Jerzy Różyński. – Po prostu nie potrzebujemy takiej pomocy. Dajemy sobie radę sami, w przeciwieństwie do banków z kapitałem zachodnim. Wynika to przede wszystkim z naszego konserwatyzmu. Nie prowadziliśmy usług bankowości inwestycyjnej. Co więcej, mimo obecnej recesji mamy 15-20 mld zł nadwyżki depozytów nad kredytami. To z kolei pozwala nam na rozważanie rozwinięcia akcji kredytowej, co może być potrzebne w związku z jej zauważalnym zatrzymaniem w przypadku banków komercyjnych. Do tego dochodzi nasza wysoka jakość ekspozycji kredytowej. Mimo recesji w pierwszym kwartale br. żaden bank spółdzielczy nie odnotował straty. Może się jednak okazać, że nasze banki będą zmuszone powiększyć swój kapitał. A ponieważ nie jesteśmy spółkami akcyjnymi jedyną, najprostszą i najskuteczniejszą metodą pozyskania dużych środków, które będziemy mogli zaliczać do kapitałów własnych, wydaje się emisja obligacji.

Globalne poparcie

KZBS pozyskał pozytywne opinie na temat zgodności projektu ustawy od wielu instytucji, w tym m.in. od Biura Analiz Sejmowych.

Czynności bankowe (…) jak i czynności, o których mowa w art. 6 ust. 1 Prawa bankowego należą do ogólnej kategorii usług wykonywanych przez instytucje kredytowe, podlegających wzajemnemu uznaniu zgodnie z załącznikiem I do dyrektywy. Szczegółowe określenie czynności uznawanych w państwie członkowskim za zastrzeżone dla banków pozostawione jest prawu krajowemu, zaś konkretny bank uprawniony jest do wykonywania czynności określonych w licencji wydanej przez właściwy organ państwa członkowskiego” – pisze Michał Królikowski, dyrektor BAS.

Prawo Unii Europejskiej nie zawiera regulacji dotyczących odrębnego zakresu czynności bankowych, które mogą wykonywać banki spółdzielcze, w odróżnieniu od banków prowadzonych w innych formach własności, pozostawiając określenie zakresu tych czynności prawu krajowemu. Projekt ustawy rozszerza katalog czynności bankowych, które mogą wykonywać banki spółdzielcze, za zgodą banku zrzeszającego, o emisję bankowych papierów wartościowych. Zaciąganie zobowiązań związanych z emisją papierów wartościowych jest jedną z działalności, którą banki mogą wykonywać obok czynności bankowych”. Biuro konkluduje, że nadanie bankom spółdzielczym prawa do wykonywania tych czynności nie będzie stanowiło naruszenia prawa Unii Europejskiej.

Uwag do projektu ustawy nie zgłasza również Narodowy Bank Polski, nie ukrywając, że kibicuje bankom spółdzielczym w zdobywaniu coraz poważniejszej pozycji na rynku bankowym w Polsce. Jedynie Komisja Nadzoru Finansowego w swojej opinii – choć generalnie pozytywnej – dzieli się w piśmie do Kancelarii Sejmu wątpliwościami.

Zastrzeżenia KNF

I tak KNF zauważa, że „propozycja rozszerzenia dopuszczalnego zakresu działalności banków spółdzielczych o czynność emitowania bankowych papierów wartościowych nie budzi zastrzeżeń” – i opiniuje: „Wymóg uzyskania zgody banku zrzeszającego na wykonywanie tej czynności oraz zezwolenia Komisji Nadzoru Finansowego na zmianę stanu polegającą na rozszerzeniu wykonywanych przez bank czynności, ograniczają ryzyko banku związane z wykonywaniem tej czynności”. Choć już druga proponowana w ustawie zmiana – dotycząca poszerzenia zakresu działalności banków „o możliwość zaciągania przez banki spółdzielcze zobowiązań związanych z emisją papierów wartościowych, ze względu na bezpieczeństwo gromadzonych w bankach środków budzi pewne zastrzeżenia”. A to dlatego, że zaciąganie zobowiązań związanych z emisją papierów wartościowych dotyczy m.in. takich czynności banku, jak działanie jako agent emisji, subemitent usługowy, subemitent inwestycyjny, subunderwriter, bank reprezentant czy powiernik.

Jak wyjaśnia komisja, Ustawa o ofercie publicznej i warunkach wprowadzania instrumentów finansowych do zorganizowanego systemu obrotu rozróżnia subemitenta usługowego od inwestycyjnego. Ten pierwszy to podmiot będący stroną zawartej z emitentem albo wprowadzającym umowę, w której podmiot zobowiązuje się do nabycia na własny rachunek całości lub części papierów wartościowych danej emisji, oferowanych wyłącznie temu podmiotowi, w celu dalszego zbywania w ofercie publicznej, na które nie złożono zapisów w terminie ich przyjmowania. W czym tkwi problem? Otóż zdaniem KNF wykonywanie tego typu czynności może wiązać się z istotnymi obciążeniami finansowymi dla banku i w związku z tym powodować duże ryzyko.

Nie taki diabeł straszny

Takich niebezpieczeństw ze strony bankowości spółdzielczej nie dostrzegają jednak ani Krajowa Izba Biegłych Rewidentów („KIBR nie zgłasza uwag do projektu”), ani Krajowa Rada Spółdzielcza.

Ta ostatnia tłumaczy wręcz, że „wprowadzenie zmian polegających na nadaniu bankom spółdzielczym – za zgodą banku zrzeszającego – uprawnień do emitowania bankowych papierów wartościowych stanowi istotną i korzystną zmianę z punktu widzenia banków spółdzielczych”. Bowiem nie do końca sprawiedliwe jest, że choć BS-y są bankami w pełnym tego słowa znaczeniu, nie mają możliwości pozyskiwania środków tak, jak banki komercyjne i państwowe. – Zwiększenie zakresu czynności, jaką będą mogły wykonywać banki spółdzielcze będzie miało szerszy wymiar – przekonuje w korespondencji do Sejmu RP dr Jerzy Jankowski, przewodniczący Zgromadzenia Ogólnego Krajowej Rady Spółdzielczej. – Usługi dotyczące zaciągania zobowiązań związanych z emisją papierów wartościowych nie tworzą katalogu zamkniętego, a praktyka rynku papierów wartościowych prowadzi do rozwoju form takich usług.

Jego zdaniem bezpieczeństwo w emisji papierów wartościowych gwarantuje poszczególnym bankom spółdzielczym wymóg posiadania zgody banku zrzeszającego. Ów wymóg bowiem może ograniczać działalność konkretnego banku do tych form, którym dana jednostka będzie mogła sprostać.

Paweł Pietkun

Gazeta Bankowa

inwestycje.pl

Nowe szanse dla wąskich działek

Nowelizacja ma za zadanie przede wszystkich dostosować prawo krajowe do norm europejskich nie tylko w zakresie usytuowania budynku, ale także w zakresie bezpieczeństwa przeciwpożarowego oraz wykonania instalacji telekomunikacyjnych.

- Długie, wąskie działki to zmora wielu inwestorów budujących dom. Parcela o wymiarach 13 na 60 m ma 7,8 ara. Wydaje się całkiem spora, ale zbudowanie na niej wygodnego, wolno stojącego domu, z zachowaniem wymaganych przepisami odległości od granicy było dotychczas praktycznie niemożliwe lub możliwe jedynie dla zwolenników eksperymentalnych rozwiązań architektonicznych – mówi architekt Justyna Zemanek firmy ARCHETON Sp. z o.o.

Wg nowych przepisów będzie można zbudować dom w odległości 1,5 m od granicy lub bezpośrednio przy niej, jeśli szerokość działki wynosi mniej niż 16 m i jednocześnie, jeśli na to zezwala decyzja o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu.

 

Dom można będzie postawić nawet w granicy, jeśli tylko jego część znajdująca się w pasie o szerokości 3 m wzdłuż granicy będzie miała długość i wysokość nie większą niż istniejący bądź projektowany budynek sąsiada. Ponadto mniejszą niż dotąd należy zachować odległość (1,5 m) od granicy takich elementów budynku jak schody, tarasy okapy dachów.

Rozbudowa domu będzie możliwa w odległości mniejszej niż 4 metry dla jego części leżącej w pasie o szerokości 3 m wzdłuż granicy, o ile nie będzie przekraczać rozmiarami budynku sąsiada. Nadbudowę takiego budynku będzie możliwa o nie więcej niż jedną kondygnację.

Również garaż będzie można wybudować bezpośrednio przy granicy działki, ale o długości nie większej niż 5,5 m i o wysokości mniejszej niż 3 m.

- Wiele wąskich działek, których nie brak na terenach miejskich zyska nową szansę wykorzystania pod budownictwo jednorodzinne. I nie tylko – wiele projektów, które dotąd zarezerwowane były wyłącznie dla rozległych parcel, będzie mogło stanąć w gęstszej zabudowie. – dodaje architekt Justyna Zemanek.

Źródło: www.archeton.pl

money.pl

Nowe szanse dla wąskich działek

Nowelizacja ma za zadanie przede wszystkich dostosować prawo krajowe do norm europejskich nie tylko w zakresie usytuowania budynku, ale także w zakresie bezpieczeństwa przeciwpożarowego oraz wykonania instalacji telekomunikacyjnych.

- Długie, wąskie działki to zmora wielu inwestorów budujących dom. Parcela o wymiarach 13 na 60 m ma 7,8 ara. Wydaje się całkiem spora, ale zbudowanie na niej wygodnego, wolno stojącego domu, z zachowaniem wymaganych przepisami odległości od granicy było dotychczas praktycznie niemożliwe lub możliwe jedynie dla zwolenników eksperymentalnych rozwiązań architektonicznych – mówi architekt Justyna Zemanek firmy ARCHETON Sp. z o.o.

Wg nowych przepisów będzie można zbudować dom w odległości 1,5 m od granicy lub bezpośrednio przy niej, jeśli szerokość działki wynosi mniej niż 16 m i jednocześnie, jeśli na to zezwala decyzja o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu.

 

Dom można będzie postawić nawet w granicy, jeśli tylko jego część znajdująca się w pasie o szerokości 3 m wzdłuż granicy będzie miała długość i wysokość nie większą niż istniejący bądź projektowany budynek sąsiada. Ponadto mniejszą niż dotąd należy zachować odległość (1,5 m) od granicy takich elementów budynku jak schody, tarasy okapy dachów.

Rozbudowa domu będzie możliwa w odległości mniejszej niż 4 metry dla jego części leżącej w pasie o szerokości 3 m wzdłuż granicy, o ile nie będzie przekraczać rozmiarami budynku sąsiada. Nadbudowę takiego budynku będzie możliwa o nie więcej niż jedną kondygnację.

Również garaż będzie można wybudować bezpośrednio przy granicy działki, ale o długości nie większej niż 5,5 m i o wysokości mniejszej niż 3 m.

- Wiele wąskich działek, których nie brak na terenach miejskich zyska nową szansę wykorzystania pod budownictwo jednorodzinne. I nie tylko – wiele projektów, które dotąd zarezerwowane były wyłącznie dla rozległych parcel, będzie mogło stanąć w gęstszej zabudowie. – dodaje architekt Justyna Zemanek.

Źródło: www.archeton.pl

money.pl

Dopłaty do kredytów. Już w tym tygodniu

Od środy rząd zacznie dopłacać do kredytów mieszkaniowych tym, którzy utracili pracę. Będą mogli dostawać nawet 1200 zł miesięcznie.
Jak przypomina Gazeta Wyborcza ustawa w sprawie dopłat wejdzie w życie 5 sierpnia. Rząd szacuje, że pomocy może potrzebować nawet 45 tys. kredytobiorców.

 

- Żeby dostać dopłatę, trzeba bowiem spełnić wiele warunków. Np. nie przysługuje tym, którzy mają więcej niż jedno mieszkanie lub dom - także lokatorskie w spółdzielni lub nawet wynajęte na wolnym rynku. Z kolei ci kredytobiorcy, którzy ubezpieczyli się od ryzyka utraty pracy, w pierwszej kolejności muszą korzystać ze świadczeń ubezpieczyciela - czytamy w dzienniku.

Jak podkreśla Gazeta Wyborcza nikt nie dostanie pieniędzy do ręki. Na konto banku, który udzielił kredytu, przeleje je Bank Gospodarstwa Krajowego - pieniądze przekaże mu Fundusz Pracy.

Źródło: money.pl

Dopłaty do kredytów. Już w tym tygodniu

Od środy rząd zacznie dopłacać do kredytów mieszkaniowych tym, którzy utracili pracę. Będą mogli dostawać nawet 1200 zł miesięcznie.
Jak przypomina Gazeta Wyborcza ustawa w sprawie dopłat wejdzie w życie 5 sierpnia. Rząd szacuje, że pomocy może potrzebować nawet 45 tys. kredytobiorców.

 

- Żeby dostać dopłatę, trzeba bowiem spełnić wiele warunków. Np. nie przysługuje tym, którzy mają więcej niż jedno mieszkanie lub dom - także lokatorskie w spółdzielni lub nawet wynajęte na wolnym rynku. Z kolei ci kredytobiorcy, którzy ubezpieczyli się od ryzyka utraty pracy, w pierwszej kolejności muszą korzystać ze świadczeń ubezpieczyciela - czytamy w dzienniku.

Jak podkreśla Gazeta Wyborcza nikt nie dostanie pieniędzy do ręki. Na konto banku, który udzielił kredytu, przeleje je Bank Gospodarstwa Krajowego - pieniądze przekaże mu Fundusz Pracy.

Źródło: money.pl

Gospodarka odbija się od dna. Ropa coraz droższa

Ceny ropy naftowej utrzymują się powyżej 70 USD za baryłkę na fali optymizmu, że gospodarka światowa wychodzi z recesji.
Wskaźnik aktywności w przemyśle amerykańskim wzrósł w lipcu do 48,9 pkt z 44,8 pkt w poprzednim miesiącu, a indeks Standard & Poors's 500 wzrósł powyżej 1000 pkt po raz pierwszy od listopada zeszłego roku.

- Te pozytywne sygnały sugerują, że gospodarka odbija się - powiedział Anthony Numan, analityk Mitsubishi Corp. - To tłumaczy, dlaczego ceny ropy naftowej również rosną - dodał.

Baryłka lekkiej ropy WTI na NYMEX w Nowym Jorku w dostawach na wrzesień zdrożała we wtorek rano czasu europejskiego w handlu elektronicznym o 2,13 USD, czyli 3,1 proc., do 71,58 USD.

 

źródło: money.pl

Gospodarka odbija się od dna. Ropa coraz droższa

Ceny ropy naftowej utrzymują się powyżej 70 USD za baryłkę na fali optymizmu, że gospodarka światowa wychodzi z recesji.
Wskaźnik aktywności w przemyśle amerykańskim wzrósł w lipcu do 48,9 pkt z 44,8 pkt w poprzednim miesiącu, a indeks Standard & Poors's 500 wzrósł powyżej 1000 pkt po raz pierwszy od listopada zeszłego roku.

- Te pozytywne sygnały sugerują, że gospodarka odbija się - powiedział Anthony Numan, analityk Mitsubishi Corp. - To tłumaczy, dlaczego ceny ropy naftowej również rosną - dodał.

Baryłka lekkiej ropy WTI na NYMEX w Nowym Jorku w dostawach na wrzesień zdrożała we wtorek rano czasu europejskiego w handlu elektronicznym o 2,13 USD, czyli 3,1 proc., do 71,58 USD.

 

źródło: money.pl

Właściciele wynajmujący mieszkania zapłacą 8,5% podatku

Rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy o ochronie praw lokatorów. Zmiany przedłożył minister infrastruktury. Nowe przepisy zakładają, że od 1 stycznia przyszłego roku właściciele mieszkań, którzy zdecydują się na wynajęcie, zapłacą 8,5-procentowy podatek od przychodów z najmu.

Obecnie podatek w takiej wysokości płacą jedynie osoby, których przychody z najmu nie przekraczają równowartości 4 tysięcy euro. Natomiast po przekroczeniu tej kwoty, podatek wzrasta do 20 proc.

W nowych przepisach uregulowano także kwestie tak zwanego najmu okazjonalnego. Będzie mógł go stosować właściciel mieszkania będący osobą fizyczną, który nie prowadzi działalności gospodarczej związanej z wynajmowaniem lokali. Taka umowa ma być zawierana na okres do 10-ciu lat. Właściciel, który będzie chciał skorzystać z przepisów dotyczących najmu okazjonalnego, będzie musiał zgłosić zawarcie umowy w urzędzie skarbowym.

Te rozwiązania mają doprowadzić do zmniejszenia szarej strefy na rynku wynajmu mieszkań i zwiększenia liczby legalnie wynajmowanych lokali.

onet.pl

Właściciele wynajmujący mieszkania zapłacą 8,5% podatku

Rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy o ochronie praw lokatorów. Zmiany przedłożył minister infrastruktury. Nowe przepisy zakładają, że od 1 stycznia przyszłego roku właściciele mieszkań, którzy zdecydują się na wynajęcie, zapłacą 8,5-procentowy podatek od przychodów z najmu.

Obecnie podatek w takiej wysokości płacą jedynie osoby, których przychody z najmu nie przekraczają równowartości 4 tysięcy euro. Natomiast po przekroczeniu tej kwoty, podatek wzrasta do 20 proc.

W nowych przepisach uregulowano także kwestie tak zwanego najmu okazjonalnego. Będzie mógł go stosować właściciel mieszkania będący osobą fizyczną, który nie prowadzi działalności gospodarczej związanej z wynajmowaniem lokali. Taka umowa ma być zawierana na okres do 10-ciu lat. Właściciel, który będzie chciał skorzystać z przepisów dotyczących najmu okazjonalnego, będzie musiał zgłosić zawarcie umowy w urzędzie skarbowym.

Te rozwiązania mają doprowadzić do zmniejszenia szarej strefy na rynku wynajmu mieszkań i zwiększenia liczby legalnie wynajmowanych lokali.

onet.pl

Banki ostrzegają. Będzie jeszcze trudniej o kredyty

Zaostrzenie polityki ma dotyczyć wszystkich rodzajów kredytów - wynika z ankiety NBP.

- Po obniżce rezerwy obowiązkowej oczekujemy czegoś w zamian, oczekujemy że banki rozpoczną zwiększanie swojej akcji kredytowej - mówił pod koniec maja prezes NBP Sławomir Skrzypek. Oczekiwania się na razie nie sprawdzają.

Największe banki, ankietowane przez Narodowy Bank Polski, spodziewają się w III kwartale dalszego zaostrzenia polityki kredytowej. Już w drugim kwartale 2009 ponownie zaostrzyły politykę kredytową względem kredytów mieszkaniowych

- Główną przesłanką zaostrzenia polityki kredytowej była niepewność co do przyszłego stanu koniunktury. Mniejsza grupa banków uzasadniła zaostrzenie polityki kredytowej niekorzystnymi prognozami rozwoju sytuacji na rynku mieszkaniowym - podaje NBP.

Niemal co czwarty bank spodziewa się, że zaostrzenie polityki dla kredytów mieszkaniowych na tym się nie skończy, ale będzie ono już jednak nieznaczne - czytamy w raporcie.

40 procent ankietowanych banków liczy się z ostrzejszymi kryteriami dotyczącymi kredytów konsumpcyjnych. W II kwartale tego roku zaostrzyło je już 8 na 10 banków. - Banki najczęściej decydowały się na podniesienie marż kredytowych. Częściej na typowych kredytach niż na kredytach o podwyższonym ryzyku. Zaostrzono również pozostałe warunki kredytu. 16 procent banków zwiększyło pozaodsetkowe koszty kredytu - wynika z raportu.

Firmom też będzie trudniej

Ponieważ banki odnotowały  wzrost udziału kredytów zagrożonych w portfelu kredytów dla przedsiębiorstw, również i w tym segmencie trzeba się spodziewać zaostrzenia ich polityki.

- Zaostrzenie to ma dotyczyć wszystkich rodzajów kredytów dla przedsiębiorstw, przy czym nieco więcej banków planuje zaostrzenie polityki kredytowej wobec MŚP niż wobec dużych przedsiębiorstw - podaje NBP.

Narodowy Bank Polski na przełomie czerwca i lipca 2009 roku ankietował banki, których łączny udział należności od przedsiębiorstw i gospodarstw domowych w portfelu sektora bankowego wynosi 83,9 procent

(PAP)

money.pl

Banki ostrzegają. Będzie jeszcze trudniej o kredyty

Zaostrzenie polityki ma dotyczyć wszystkich rodzajów kredytów - wynika z ankiety NBP.

- Po obniżce rezerwy obowiązkowej oczekujemy czegoś w zamian, oczekujemy że banki rozpoczną zwiększanie swojej akcji kredytowej - mówił pod koniec maja prezes NBP Sławomir Skrzypek. Oczekiwania się na razie nie sprawdzają.

Największe banki, ankietowane przez Narodowy Bank Polski, spodziewają się w III kwartale dalszego zaostrzenia polityki kredytowej. Już w drugim kwartale 2009 ponownie zaostrzyły politykę kredytową względem kredytów mieszkaniowych

- Główną przesłanką zaostrzenia polityki kredytowej była niepewność co do przyszłego stanu koniunktury. Mniejsza grupa banków uzasadniła zaostrzenie polityki kredytowej niekorzystnymi prognozami rozwoju sytuacji na rynku mieszkaniowym - podaje NBP.

Niemal co czwarty bank spodziewa się, że zaostrzenie polityki dla kredytów mieszkaniowych na tym się nie skończy, ale będzie ono już jednak nieznaczne - czytamy w raporcie.

40 procent ankietowanych banków liczy się z ostrzejszymi kryteriami dotyczącymi kredytów konsumpcyjnych. W II kwartale tego roku zaostrzyło je już 8 na 10 banków. - Banki najczęściej decydowały się na podniesienie marż kredytowych. Częściej na typowych kredytach niż na kredytach o podwyższonym ryzyku. Zaostrzono również pozostałe warunki kredytu. 16 procent banków zwiększyło pozaodsetkowe koszty kredytu - wynika z raportu.

Firmom też będzie trudniej

Ponieważ banki odnotowały  wzrost udziału kredytów zagrożonych w portfelu kredytów dla przedsiębiorstw, również i w tym segmencie trzeba się spodziewać zaostrzenia ich polityki.

- Zaostrzenie to ma dotyczyć wszystkich rodzajów kredytów dla przedsiębiorstw, przy czym nieco więcej banków planuje zaostrzenie polityki kredytowej wobec MŚP niż wobec dużych przedsiębiorstw - podaje NBP.

Narodowy Bank Polski na przełomie czerwca i lipca 2009 roku ankietował banki, których łączny udział należności od przedsiębiorstw i gospodarstw domowych w portfelu sektora bankowego wynosi 83,9 procent

(PAP)

money.pl

Budowa bliźniaka

Inwestor będzie mógł wybudować dłuższy i wyższy bliźniak niż budynek sąsiada – podaje Gazeta Prawna. Obecnie ściany takich obiektów muszą się ze sobą dokładnie pokrywać.

Łatwiej będzie można zbudować tzw. bliźniak, czyli dom przylegający ścianą do domu sąsiada. Nie będzie on musiał bowiem mieć dokładnie takich samych wymiarów jak obiekt na sąsiedniej działce - wyjaśnia dziennik.

Zgodnie z projektem rozporządzenia w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie, który przygotowało Ministerstwo Infrastruktury, dopuszczalne będzie budowanie bliźniaków wyższych i dłuższych niż budynek sąsiada. Projekt ten zmienia przepisy obowiązujące od dwóch tygodni, które nakazują, by budynki wzniesione na granicy działki dokładnie przylegały do siebie ścianą. Nie mogą więc one różnić się między sobą wysokością i długością.

Zgodnie z projektem rozporządzenia, - czytamy dalej w dzienniku - inwestor będzie mógł wybudować obiekt na granicy sąsiedniej działki, czyli np. bliźniak, jeżeli w jakiejkolwiek części będzie on przylegał do budynku postawionego na sąsiedniej działce.

Jeżeli inwestor złoży wniosek o pozwolenie na budowę lub wniosek o zatwierdzenie projektu budowlanego, a dokumenty te opracował na podstawie obecnie obowiązujących przepisów, które zawierają ograniczenia co do wysokości i długości budynku, to będzie musiał się do nich dostosować - dodaje gazeta.

Źródło: Gazeta Prawna

Budowa bliźniaka

Inwestor będzie mógł wybudować dłuższy i wyższy bliźniak niż budynek sąsiada – podaje Gazeta Prawna. Obecnie ściany takich obiektów muszą się ze sobą dokładnie pokrywać.

Łatwiej będzie można zbudować tzw. bliźniak, czyli dom przylegający ścianą do domu sąsiada. Nie będzie on musiał bowiem mieć dokładnie takich samych wymiarów jak obiekt na sąsiedniej działce - wyjaśnia dziennik.

Zgodnie z projektem rozporządzenia w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie, który przygotowało Ministerstwo Infrastruktury, dopuszczalne będzie budowanie bliźniaków wyższych i dłuższych niż budynek sąsiada. Projekt ten zmienia przepisy obowiązujące od dwóch tygodni, które nakazują, by budynki wzniesione na granicy działki dokładnie przylegały do siebie ścianą. Nie mogą więc one różnić się między sobą wysokością i długością.

Zgodnie z projektem rozporządzenia, - czytamy dalej w dzienniku - inwestor będzie mógł wybudować obiekt na granicy sąsiedniej działki, czyli np. bliźniak, jeżeli w jakiejkolwiek części będzie on przylegał do budynku postawionego na sąsiedniej działce.

Jeżeli inwestor złoży wniosek o pozwolenie na budowę lub wniosek o zatwierdzenie projektu budowlanego, a dokumenty te opracował na podstawie obecnie obowiązujących przepisów, które zawierają ograniczenia co do wysokości i długości budynku, to będzie musiał się do nich dostosować - dodaje gazeta.

Źródło: Gazeta Prawna

Dobre wyniki spółek

Największe spółki budowlane z warszawskiej giełdy zarobiły w II kwartale 2009 r. o 28 proc. więcej niż przed rokiem – poinformowała Gazeta Prawna. Na korzyść sektora działają kontrakty zawarte w czasach boomu budowlanego.
Dobre wyniki osiągnęły przede wszystkim duże spółki, specjalizujące się w generalnym wykonawstwie kontraktów budowlanych, które zawierają umowy na okresy dłuższe niż mniejsze firmy z sektora. Ta druga grupa firm - czytamy dalej w dzienniku - wcześniej będzie musiała zmierzyć się z coraz mniej korzystną sytuacją na rynku budowlanym. Według analityków DI BRE pogorszenie w II kwartale zauważalne będzie m.in. w wynikach niektórych mniejszych spółek realizujących inwestycje w segmencie przemysłowym.

Mimo że jeszcze w tym roku firmy budowlane zanotują bardzo dobre wyniki, analitycy radzą bardzo ostrożne podejście do sektora. W przyszłym roku trudno będzie im powtórzyć wyniki z roku 2009. Poza tym akcje spółek nie należą do najtańszych. Utrzymująca się dobra sytuacja szczególnie w budownictwie infrastrukturalnym spowodowała, że w czasie m.in. tegorocznych spadków kursy firm związanych z tym segmentem zachowywały się lepiej niż rynek – zauważa gazeta.

Źródło: Gazeta Prawna

Dobre wyniki spółek

Największe spółki budowlane z warszawskiej giełdy zarobiły w II kwartale 2009 r. o 28 proc. więcej niż przed rokiem – poinformowała Gazeta Prawna. Na korzyść sektora działają kontrakty zawarte w czasach boomu budowlanego.
Dobre wyniki osiągnęły przede wszystkim duże spółki, specjalizujące się w generalnym wykonawstwie kontraktów budowlanych, które zawierają umowy na okresy dłuższe niż mniejsze firmy z sektora. Ta druga grupa firm - czytamy dalej w dzienniku - wcześniej będzie musiała zmierzyć się z coraz mniej korzystną sytuacją na rynku budowlanym. Według analityków DI BRE pogorszenie w II kwartale zauważalne będzie m.in. w wynikach niektórych mniejszych spółek realizujących inwestycje w segmencie przemysłowym.

Mimo że jeszcze w tym roku firmy budowlane zanotują bardzo dobre wyniki, analitycy radzą bardzo ostrożne podejście do sektora. W przyszłym roku trudno będzie im powtórzyć wyniki z roku 2009. Poza tym akcje spółek nie należą do najtańszych. Utrzymująca się dobra sytuacja szczególnie w budownictwie infrastrukturalnym spowodowała, że w czasie m.in. tegorocznych spadków kursy firm związanych z tym segmentem zachowywały się lepiej niż rynek – zauważa gazeta.

Źródło: Gazeta Prawna

Sprawdź najnowsze oferty w serwisie

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,5

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies