Tym bardziej, że szlachetny kruszec w ubiegłą środę zyskał wsparcie od amerykańskiej Rezerwy Federalnej. Działania Fed wzmagają obawy inwestorów o wzrost inflacji. A to woda na młyn dla cen złota, które uważane jest za ostoję wartości kapitału.
źródło: Money.pl, X-Trade Brokers
Ucieczka od inflacji
Kruszec przeżywa swoje kolejne złote czasy już od kilku lat. Od marca 2003 roku do chwili obecnej złoto potroiło swoją wartość, podczas gdy amerykańskie indeksy giełdowe spadły do poziomów z lat dziewięćdziesiątych. W efekcie destrukcja wartości, która pochłonęła miliardy dolarów, euro, juanów, jenów i złotych, nie dotknęła aurum.
Proinflacyjne działania Rezerwy Federalnej USA i innych banków centralnych oraz pompowanie deficytów budżetowych i publicznych w krajach zachodnich są czynnikami, które sprzyjają ucieczce w trwałe aktywa, których ilości nie można powiększać w nieskończoność (w odróżnieniu od druku papierowego pieniądza).
źródło: GFMS Gold Review
Według raportu GFMS Gold Review 2009 w ubiegłym roku wydobycie złota kolejnych raz lekko spadło. Wydobycie łącznie wyniosło ponad 2,4 tys. ton. Tymczasem popyt w ubiegłym roku wzrósł do 3,66 tys. ton.
Taka tendencja utrzymuje się od początku dekady, a prognozy mówią, że taka sytuacja utrzyma się w kolejnych latach. Przewaga na korzyść zwyżki notowań złota jest więc bardzo wyraźna.
Najwięcej kruszcu wydobyły w 2008 roku Chiny. Produkcja Państwa Środka sięga już bardzo blisko poziomu 300 ton rocznie. Przed tradycyjnie kojarzone ze złotem RPA, wskoczyło USA. Poważny regres zanotowała w ubiegłym roku Australia. RPA i Australia są odpowiedzialne za łączny spadek wydobycia. Rosną za to powoli nowe, złote potęgi, chociażby Rosja i Peru.
money.pl
Tym bardziej, że szlachetny kruszec w ubiegłą środę zyskał wsparcie od amerykańskiej Rezerwy Federalnej. Działania Fed wzmagają obawy inwestorów o wzrost inflacji. A to woda na młyn dla cen złota, które uważane jest za ostoję wartości kapitału.
źródło: Money.pl, X-Trade Brokers
Ucieczka od inflacji
Kruszec przeżywa swoje kolejne złote czasy już od kilku lat. Od marca 2003 roku do chwili obecnej złoto potroiło swoją wartość, podczas gdy amerykańskie indeksy giełdowe spadły do poziomów z lat dziewięćdziesiątych. W efekcie destrukcja wartości, która pochłonęła miliardy dolarów, euro, juanów, jenów i złotych, nie dotknęła aurum.
Proinflacyjne działania Rezerwy Federalnej USA i innych banków centralnych oraz pompowanie deficytów budżetowych i publicznych w krajach zachodnich są czynnikami, które sprzyjają ucieczce w trwałe aktywa, których ilości nie można powiększać w nieskończoność (w odróżnieniu od druku papierowego pieniądza).
źródło: GFMS Gold Review
Według raportu GFMS Gold Review 2009 w ubiegłym roku wydobycie złota kolejnych raz lekko spadło. Wydobycie łącznie wyniosło ponad 2,4 tys. ton. Tymczasem popyt w ubiegłym roku wzrósł do 3,66 tys. ton.
Taka tendencja utrzymuje się od początku dekady, a prognozy mówią, że taka sytuacja utrzyma się w kolejnych latach. Przewaga na korzyść zwyżki notowań złota jest więc bardzo wyraźna.
Najwięcej kruszcu wydobyły w 2008 roku Chiny. Produkcja Państwa Środka sięga już bardzo blisko poziomu 300 ton rocznie. Przed tradycyjnie kojarzone ze złotem RPA, wskoczyło USA. Poważny regres zanotowała w ubiegłym roku Australia. RPA i Australia są odpowiedzialne za łączny spadek wydobycia. Rosną za to powoli nowe, złote potęgi, chociażby Rosja i Peru.
money.pl
Fundacja na Rzecz Kredytu Hipotecznego opracowała specjalny wskaźnik, który obrazuje, jak ciężko jest zapracować na własne M. Obecnie za średnią pensję można kupić zaledwie na 0,45 metra kwadratowego mieszkania.
źródło: Fundacja na Rzecz Kredytu Hipotecznego
W ocenie Agnieszki Nierodki, ekonomistki Fundacji na Rzecz Kredytu Hipotecznego i autorki badania, dane te wskazują, że dostępność mieszkań jest wciąż zbyt niska, aby zaspokoić potrzeby mieszkaniowe.
- W Europie Zachodniej za przeciętną płacę brutto można nabyć od 1,5 do 2,5 metrów kwadratowych - wskazuje Agnieszka Nierodka.
Są dwie przyczyny tak niskiego wskaźnika w Polsce. - Z jednej strony to relatywnie niskie zarobki na tle średniej UE, z drugiej niedawna hossa na rynku deweloperskim, która wywindowała ceny. Ten wskaźnik zawsze był niekorzystny dla kupujących, a jednak w ostatnich latach miliony Polaków zdecydowało się na nowe M - zaznacza Michał Sztabler, analityk DM PKO BP.
ego zdaniem, cena mieszkania ma tak naprawdę wtórne znaczenie przy zakupie. W hossie mieszkania sprzedawały się jak świeże bułeczki przy mocno wyśrubowanych cenach. Teraz jest taniej, a jednocześnie popyt gaśnie.
- Decydującym czynnikiem decydującym o zakupie mieszkania jest dostęp klienta do kredytowania inwestycji i ocena własnej sytuacji materialnej. Obecnie wielu klientów odpuszcza w związku z ogromną niepewnością co do przyszłości - zaznacza Michał Sztabler.
money.pl
Fundacja na Rzecz Kredytu Hipotecznego opracowała specjalny wskaźnik, który obrazuje, jak ciężko jest zapracować na własne M. Obecnie za średnią pensję można kupić zaledwie na 0,45 metra kwadratowego mieszkania.
źródło: Fundacja na Rzecz Kredytu Hipotecznego
W ocenie Agnieszki Nierodki, ekonomistki Fundacji na Rzecz Kredytu Hipotecznego i autorki badania, dane te wskazują, że dostępność mieszkań jest wciąż zbyt niska, aby zaspokoić potrzeby mieszkaniowe.
- W Europie Zachodniej za przeciętną płacę brutto można nabyć od 1,5 do 2,5 metrów kwadratowych - wskazuje Agnieszka Nierodka.
Są dwie przyczyny tak niskiego wskaźnika w Polsce. - Z jednej strony to relatywnie niskie zarobki na tle średniej UE, z drugiej niedawna hossa na rynku deweloperskim, która wywindowała ceny. Ten wskaźnik zawsze był niekorzystny dla kupujących, a jednak w ostatnich latach miliony Polaków zdecydowało się na nowe M - zaznacza Michał Sztabler, analityk DM PKO BP.
ego zdaniem, cena mieszkania ma tak naprawdę wtórne znaczenie przy zakupie. W hossie mieszkania sprzedawały się jak świeże bułeczki przy mocno wyśrubowanych cenach. Teraz jest taniej, a jednocześnie popyt gaśnie.
- Decydującym czynnikiem decydującym o zakupie mieszkania jest dostęp klienta do kredytowania inwestycji i ocena własnej sytuacji materialnej. Obecnie wielu klientów odpuszcza w związku z ogromną niepewnością co do przyszłości - zaznacza Michał Sztabler.
money.pl
Spółka nie obawia się utraty płynności, ani nie rozważa wniosku o upadłość - poinformował wiceprezes Pronoksu Dariusz Smagorowicz.
Wystawiliśmy na sprzedaż nieruchomość na Porcelanowej w Katowicach oraz część działki w Dąbrowie Górniczej. Spodziewamy się pozyskania ze sprzedaży tych aktywów około 25 mln zł, które przeznaczymy na zmniejszenie zobowiązań finansowych - powiedział Smagorowicz.
Sprzedaż aktywów planujemy przeprowadzić w ciągu około dwóch- trzech miesięcy - dodał.
Grupa Pronoksu miała w IV kw. 2008 r. 30,23 mln zł straty netto wobec 5,88 mln zł zysku rok wcześniej. Na wyniki negatywnie wpłynęły m.in. słabnący kurs złotego i rezerwy na należności.
Na koniec 2008 r. zobowiązania długoterminowe grupy wynosiły 44,2 mln zł wobec 27,7 mln zł rok wcześniej, a zobowiązania krótkoterminowe wzrosły do 195,98 mln zł z 117,3 mln zł. Kapitały własne na koniec 2008 r. były na poziomie 54,65 mln zł, podczas gdy rok wcześniej 84,68 mln zł.
Kapitał zakładowy Pronoksu dzieli się na 9.310.000 akcji, a kapitalizacja spółki na zamknięciu wtorkowej sesji wynosiła 13,22 mln zł.
Smagorowicz poinformował, że nie obawia się o płynność spółki, ani nie jest rozważany wniosek o upadłość.
Obecnie nie obawiamy się utraty płynności, ani nie rozważamy złożenia wniosku o upadłość. Żaden z banków nie planuje postawienia nam kredytów w stan wymagalności, prowadziliśmy z bankami rozmowy od jakiegoś czasu i tu sytuacja jest pod kontrolą - powiedział.
Wiceprezes poinformował też, że w pierwszych dwóch miesiącach 2009 roku spółka wypracowała dodatnie wyniki operacyjne.
Spodziewamy się, że wynik operacyjny stycznia i lutego będzie dodatni, wynik na działalności finansowej, jak u każdego importera w tym okresie, pewnie pod kreską - powiedział.
PAP/money.pl/ 2009-03-18 13:08:00
Spółka nie obawia się utraty płynności, ani nie rozważa wniosku o upadłość - poinformował wiceprezes Pronoksu Dariusz Smagorowicz.
Wystawiliśmy na sprzedaż nieruchomość na Porcelanowej w Katowicach oraz część działki w Dąbrowie Górniczej. Spodziewamy się pozyskania ze sprzedaży tych aktywów około 25 mln zł, które przeznaczymy na zmniejszenie zobowiązań finansowych - powiedział Smagorowicz.
Sprzedaż aktywów planujemy przeprowadzić w ciągu około dwóch- trzech miesięcy - dodał.
Grupa Pronoksu miała w IV kw. 2008 r. 30,23 mln zł straty netto wobec 5,88 mln zł zysku rok wcześniej. Na wyniki negatywnie wpłynęły m.in. słabnący kurs złotego i rezerwy na należności.
Na koniec 2008 r. zobowiązania długoterminowe grupy wynosiły 44,2 mln zł wobec 27,7 mln zł rok wcześniej, a zobowiązania krótkoterminowe wzrosły do 195,98 mln zł z 117,3 mln zł. Kapitały własne na koniec 2008 r. były na poziomie 54,65 mln zł, podczas gdy rok wcześniej 84,68 mln zł.
Kapitał zakładowy Pronoksu dzieli się na 9.310.000 akcji, a kapitalizacja spółki na zamknięciu wtorkowej sesji wynosiła 13,22 mln zł.
Smagorowicz poinformował, że nie obawia się o płynność spółki, ani nie jest rozważany wniosek o upadłość.
Obecnie nie obawiamy się utraty płynności, ani nie rozważamy złożenia wniosku o upadłość. Żaden z banków nie planuje postawienia nam kredytów w stan wymagalności, prowadziliśmy z bankami rozmowy od jakiegoś czasu i tu sytuacja jest pod kontrolą - powiedział.
Wiceprezes poinformował też, że w pierwszych dwóch miesiącach 2009 roku spółka wypracowała dodatnie wyniki operacyjne.
Spodziewamy się, że wynik operacyjny stycznia i lutego będzie dodatni, wynik na działalności finansowej, jak u każdego importera w tym okresie, pewnie pod kreską - powiedział.
PAP/money.pl/ 2009-03-18 13:08:00
W środę nadzwyczajne walne Ciechu zgodziło się na zbycie dwóch działek. Jedna z nich ma powierzchnię 12 tys. metrów kwadratowych i stoi na niej budynek przeznaczony do wyburzenia, a druga działka ma 8 tys. metrów kwadratowych.
Mamy już oszacowanie wartości obydwu działek. Cenę wywoławczą działki z budynkiem określiliśmy na około 25 mln zł - powiedział prezes Ciechu.
Na drugiej działce chcemy przeprowadzić inwestycję wspólnie z deweloperem. Do spółki celowej z deweloperem zamierzamy wnieść działkę i rozliczyć się z wykonawcą poprzez oddanie nam jednego z dwóch mających tam powstać budynków biurowych - dodał.
Prezes powiedział też, że na mniejszej działce, oprócz dwóch budynków biurowych, mają powstać też dwa budynki mieszkalne.
Kunicki nie podał jednak na ile Ciech szacuje wartość mniejszej działki.
Według prezesa Ciechu zaproszenie do składania ofert w ramach zbycia dwóch działek powinno zostać ogłoszone w kwietniu.
Uważam, że jest realna szansa na zakończenie tych transakcji jeszcze w roku 2009 - powiedział.
Prezes przypomniał, że Ciech w tym roku powinien przeprowadzić kilka dezinwestycji. Spółka chce między innymi sprzedać pakiet PTU, spółkę Cheman oraz Polfę.
Zastanawiamy się także nad sprzedażą udziałów w spółkach zagranicznych. Mamy firmy w Anglii, Singapurze i Brazylii. Na jednym z kwietniowych posiedzeń zarządu znajdzie się punkt dotyczący dezinwestycji w naszych spółkach, również tych zagranicznych - powiedział prezes.
Łącznie spółek, które trafią na listę i które będą rozważane pod względem celowości sprzedaży, jest ponad dwadzieścia - dodał.
Prezes Kunicki powiedział, że środki ze sprzedaży spółek posłużą Ciechowi głównie do obniżenia zadłużenia grupy.
money.pl/2009-03-18 16:04:46
(PAP |
W środę nadzwyczajne walne Ciechu zgodziło się na zbycie dwóch działek. Jedna z nich ma powierzchnię 12 tys. metrów kwadratowych i stoi na niej budynek przeznaczony do wyburzenia, a druga działka ma 8 tys. metrów kwadratowych.
Mamy już oszacowanie wartości obydwu działek. Cenę wywoławczą działki z budynkiem określiliśmy na około 25 mln zł - powiedział prezes Ciechu.
Na drugiej działce chcemy przeprowadzić inwestycję wspólnie z deweloperem. Do spółki celowej z deweloperem zamierzamy wnieść działkę i rozliczyć się z wykonawcą poprzez oddanie nam jednego z dwóch mających tam powstać budynków biurowych - dodał.
Prezes powiedział też, że na mniejszej działce, oprócz dwóch budynków biurowych, mają powstać też dwa budynki mieszkalne.
Kunicki nie podał jednak na ile Ciech szacuje wartość mniejszej działki.
Według prezesa Ciechu zaproszenie do składania ofert w ramach zbycia dwóch działek powinno zostać ogłoszone w kwietniu.
Uważam, że jest realna szansa na zakończenie tych transakcji jeszcze w roku 2009 - powiedział.
Prezes przypomniał, że Ciech w tym roku powinien przeprowadzić kilka dezinwestycji. Spółka chce między innymi sprzedać pakiet PTU, spółkę Cheman oraz Polfę.
Zastanawiamy się także nad sprzedażą udziałów w spółkach zagranicznych. Mamy firmy w Anglii, Singapurze i Brazylii. Na jednym z kwietniowych posiedzeń zarządu znajdzie się punkt dotyczący dezinwestycji w naszych spółkach, również tych zagranicznych - powiedział prezes.
Łącznie spółek, które trafią na listę i które będą rozważane pod względem celowości sprzedaży, jest ponad dwadzieścia - dodał.
Prezes Kunicki powiedział, że środki ze sprzedaży spółek posłużą Ciechowi głównie do obniżenia zadłużenia grupy.
money.pl/2009-03-18 16:04:46
(PAP |
Niedoszli mieszkańcy osiedla Żubr liczą na ugodę z właścicielem spółki Marcelisem Boerem. Firma Adma (główny wierzyciel Providentii Invest), która do września 2008 r. budowała osiedle, zaproponowała, że przejmie spółkę "Osiedle Żubr" ze wszystkimi zobowiązaniami i doprowadzi budowę do końca. - Jesienią 2008 roku Providentia przestała płacić wykonawcy - powiedział Interia.pl Paweł Szczepański - prawnik firmy Adma. - Mamy potencjał organizacyjny i finansowy by dokończyć osiedle. Zaproponowaliśmy, że przejmiemy teren i dokończymy inwestycję- dodał.
Zabawa w ciuciubabkę
Takie rozwiązanie uchroniłoby mieszkańców oraz głównego wykonawcę przed konsekwencjami upadku dewelopera. Providentia podpisała dwie umowy przedwstępne ze spółką Adma, w której zobowiązała się, że jeżeli nie uzyska finansowania budowy, sprzeda osiedle. Pod koniec stycznia deweloper zamknął wszystkie biura (w Krakowie, Warszawie, Gdańsku, Poznaniu). Klienci na spotkaniach z wykonawcą ustalili, że Providentia utraciła płynność finansową oraz że wyprowadziła ze spółki około 12 milionów złotych - głównie z wpłat od niedoszłych mieszkańców. Adma dwukrotnie próbowała sfinalizować przejęcie osiedla, bezskutecznie. Kwestię wyczyszczonego konta bada krakowska prokuratura.
Wszystkiemu winien kryzys?
Sytuacje jak ta - niestety - będą się powtarzać. W czasach boomu na rynku nieruchomości, gdy kupowano "dziurę w ziemi" odeszły w niepamięć, ale wielu inwestycji deweloperzy nie zdołali ukończyć. Banki odcięły inwestorów od pieniędzy i nie tylko mali, ale także najwięksi deweloperzy mają problemy z ukończeniem inwestycji rozpoczętych jeszcze w czasach prosperity. W listopadzie Leszek Czarnecki zawiesił budowę sztandarowej Sky Tower we Wrocławiu, chwilę później Dom Development ogłosił, że zwalnia część załogi. Powód? Kryzys i brak zainteresowania inwestycjami ze strony klientów, którym trudno się dziwić. Oni też w bankach nie mają czego szukać. Jednak w tej sprawie problemy zdają się wynikać z innych powodów. Jeżeli we wrześniu pojawiły się problemy z finansowaniem budowy, dlaczego Providentia nie przystała na propozycję kupna Żubra przez wykonawcę? Dlaczego deweloper unika rozmów z klientami i przedstawicielami Admy? W tych działaniach widać złą wolę dewelopera. Niestety, ani stanowiska prezesa Marcelisa Boera ani spółki Providentia nie udało nam się uzyskać mimo wielokrotnych prób.
Klient ostatni gasi światło
Obecny system prawny nie gwarantuje bezpieczeństwa transakcji ludziom, którzy chcą kupić dom, lub mieszkanie, które nie zostało jeszcze wybudowane. W przypadku bankructwa dewelopera, klient może zaspokoić swoje roszczenia z majątku masy upadłościowej dopiero po instytucjach państwowych i bankach. Jedynie kupno gotowego lokalu może nas ustrzec przed ryzykiem bankructwa inwestora. Dlatego niedoszłym mieszkańcom osiedla Żubr tak zależy na ugodzie głównego wykonawcy z Providentią. Jeżeli Admie nie uda się przejąć inwestycji, wystąpi do sądu o ściągnięcie swoich 17 milionów od Providentii - mówi jeden z poszkodowanych - Providentia nie ma tych pieniędzy, więc sąd doprowadzi ją do upadłości. Klienci sądzą, że na tym może zależeć Holendrowi. Jedna ze spółek Marcelisa Boera (zasiada w kilkunastu zarządach) mogłaby przejąć osiedle w licytacji i zacząć "interes" od nowa.
Lekcja wychowania
Zdezorientowani klienci pojechali do siedziby spółki Providentia w czwartek, by osobiście porozmawiać z prezesem. - Boer na nasz widok wybiegł z biura przerażony, krzycząc że "uczciwi ludzie umawiają się na spotkania" - relacjonuje dziennikarz RMF FM. - Na pytania klientów odpowiadał Janusz Wesołowski - szef finansów Providentia, który ostatecznie nakazał wszystkim opuścić biuro i wezwał policję. Prezes obiecał, ze spotka się w Krakowie z delegacją mieszkańców. - Wszyscy wiemy, że tego nie zrobi - wątpią bezsilni klienci.
Plac budowy zamarł, budynki i materiały niszczeją, osiedle świeci pustkami, wszystko w ostateczności odbije się na kieszeniach klientów.
Sytuacja jak ta, pokazuje, że prawo jest nieudolne, bo człowiek jeśli chce, znajdzie w nim lukę, lub egzotyczną wykładnię. Ludzie nie pamiętają o podstawowej zasadzie kodeksu cywilnego: Art. 65.§ 2. W umowach należy raczej badać, jaki był zgodny zamiar stron i cel umowy, aniżeli opierać się na jej dosłownym brzmieniu.
Michał Morek
interia.pl/Piątek, 20 marca (12:00)
Niedoszli mieszkańcy osiedla Żubr liczą na ugodę z właścicielem spółki Marcelisem Boerem. Firma Adma (główny wierzyciel Providentii Invest), która do września 2008 r. budowała osiedle, zaproponowała, że przejmie spółkę "Osiedle Żubr" ze wszystkimi zobowiązaniami i doprowadzi budowę do końca. - Jesienią 2008 roku Providentia przestała płacić wykonawcy - powiedział Interia.pl Paweł Szczepański - prawnik firmy Adma. - Mamy potencjał organizacyjny i finansowy by dokończyć osiedle. Zaproponowaliśmy, że przejmiemy teren i dokończymy inwestycję- dodał.
Zabawa w ciuciubabkę
Takie rozwiązanie uchroniłoby mieszkańców oraz głównego wykonawcę przed konsekwencjami upadku dewelopera. Providentia podpisała dwie umowy przedwstępne ze spółką Adma, w której zobowiązała się, że jeżeli nie uzyska finansowania budowy, sprzeda osiedle. Pod koniec stycznia deweloper zamknął wszystkie biura (w Krakowie, Warszawie, Gdańsku, Poznaniu). Klienci na spotkaniach z wykonawcą ustalili, że Providentia utraciła płynność finansową oraz że wyprowadziła ze spółki około 12 milionów złotych - głównie z wpłat od niedoszłych mieszkańców. Adma dwukrotnie próbowała sfinalizować przejęcie osiedla, bezskutecznie. Kwestię wyczyszczonego konta bada krakowska prokuratura.
Wszystkiemu winien kryzys?
Sytuacje jak ta - niestety - będą się powtarzać. W czasach boomu na rynku nieruchomości, gdy kupowano "dziurę w ziemi" odeszły w niepamięć, ale wielu inwestycji deweloperzy nie zdołali ukończyć. Banki odcięły inwestorów od pieniędzy i nie tylko mali, ale także najwięksi deweloperzy mają problemy z ukończeniem inwestycji rozpoczętych jeszcze w czasach prosperity. W listopadzie Leszek Czarnecki zawiesił budowę sztandarowej Sky Tower we Wrocławiu, chwilę później Dom Development ogłosił, że zwalnia część załogi. Powód? Kryzys i brak zainteresowania inwestycjami ze strony klientów, którym trudno się dziwić. Oni też w bankach nie mają czego szukać. Jednak w tej sprawie problemy zdają się wynikać z innych powodów. Jeżeli we wrześniu pojawiły się problemy z finansowaniem budowy, dlaczego Providentia nie przystała na propozycję kupna Żubra przez wykonawcę? Dlaczego deweloper unika rozmów z klientami i przedstawicielami Admy? W tych działaniach widać złą wolę dewelopera. Niestety, ani stanowiska prezesa Marcelisa Boera ani spółki Providentia nie udało nam się uzyskać mimo wielokrotnych prób.
Klient ostatni gasi światło
Obecny system prawny nie gwarantuje bezpieczeństwa transakcji ludziom, którzy chcą kupić dom, lub mieszkanie, które nie zostało jeszcze wybudowane. W przypadku bankructwa dewelopera, klient może zaspokoić swoje roszczenia z majątku masy upadłościowej dopiero po instytucjach państwowych i bankach. Jedynie kupno gotowego lokalu może nas ustrzec przed ryzykiem bankructwa inwestora. Dlatego niedoszłym mieszkańcom osiedla Żubr tak zależy na ugodzie głównego wykonawcy z Providentią. Jeżeli Admie nie uda się przejąć inwestycji, wystąpi do sądu o ściągnięcie swoich 17 milionów od Providentii - mówi jeden z poszkodowanych - Providentia nie ma tych pieniędzy, więc sąd doprowadzi ją do upadłości. Klienci sądzą, że na tym może zależeć Holendrowi. Jedna ze spółek Marcelisa Boera (zasiada w kilkunastu zarządach) mogłaby przejąć osiedle w licytacji i zacząć "interes" od nowa.
Lekcja wychowania
Zdezorientowani klienci pojechali do siedziby spółki Providentia w czwartek, by osobiście porozmawiać z prezesem. - Boer na nasz widok wybiegł z biura przerażony, krzycząc że "uczciwi ludzie umawiają się na spotkania" - relacjonuje dziennikarz RMF FM. - Na pytania klientów odpowiadał Janusz Wesołowski - szef finansów Providentia, który ostatecznie nakazał wszystkim opuścić biuro i wezwał policję. Prezes obiecał, ze spotka się w Krakowie z delegacją mieszkańców. - Wszyscy wiemy, że tego nie zrobi - wątpią bezsilni klienci.
Plac budowy zamarł, budynki i materiały niszczeją, osiedle świeci pustkami, wszystko w ostateczności odbije się na kieszeniach klientów.
Sytuacja jak ta, pokazuje, że prawo jest nieudolne, bo człowiek jeśli chce, znajdzie w nim lukę, lub egzotyczną wykładnię. Ludzie nie pamiętają o podstawowej zasadzie kodeksu cywilnego: Art. 65.§ 2. W umowach należy raczej badać, jaki był zgodny zamiar stron i cel umowy, aniżeli opierać się na jej dosłownym brzmieniu.
Michał Morek
interia.pl/Piątek, 20 marca (12:00)
Jak podkreśla Aleksandra Kosonowska, starszy konsultant w Accreo Taxand, zdaniem MF zwrot wydatków stanowi dla lokatorów tzw. przychód z innych źródeł (bez względu na to, czy ma on formę pieniężną, czy też spółdzielnia zaliczyła go na poczet czynszu). Oznacza to, że w ocenie MF lokatorzy, otrzymujący zwrot wydatków ze spółdzielni, muszą zapłacić od niego podatek dochodowy od osób fizycznych obliczony według skali podatkowej.
- Rozliczenie zwrotu powinno nastąpić w zeznaniu rocznym (co do zasady PIT-36). Ministerstwo Finansów uznaje również, że spółdzielnia mieszkaniowa, zwracając wydatki, ma obowiązek przygotowania informacji PIT-8C - przypomina Aleksandra Kosonowska.
Informacja PIT-8C dla podatnika stanowi podstawę do wypełnienia zeznania rocznego, zaś dla urzędu podstawę do jego zweryfikowania.
Rozliczenie refundacji kosztów stolarki okiennej przez spółdzielnie mieszkaniowe przysparza podatnikom wielu problemów. Na ten aspekt zwraca uwagę Krzysztof Ścipień, starszy asystent podatkowy w BDO Numerica International Auditors & Consultants biuro w Katowicach, który stwierdza, że wątpliwości rodzi rozbieżność stanowisk prezentowanych przez organy podatkowe oraz orzecznictwo sądów administracyjnych.
Do 17 grudnia 2008 r. obowiązywało korzystne dla podatników stanowisko MF, wyrażane również w wydawanych przez organy podatkowe interpretacjach, m.in. w postanowieniu naczelnika Urzędu Skarbowego w Prudniku z 29 maja 2007 r. (nr PD-406/2/07), zgodnie z którym wypłacone przez spółdzielnię członkom spółdzielni oraz osobom niebędącym jej członkami kwoty z tytułu częściowego zwrotu poniesionych przez nich uprzednio nakładów związanych z wymianą stolarki okiennej w lokalach mieszkalnych nie powodują powstania po stronie tych osób przysporzenia majątkowego, a więc nie stanowią przychodu podlegającego opodatkowaniu PIT.
- Zatem wypłaty refundacji nie stanowią przychodu z innych źródeł - podkreśla Krzysztof Ścipień.
*
Jakie stanowiska ws. opodatkowania refundacji można znaleźć w interpretacjach wydawanych przez naczelników urzędów skarbowych ? Co trzeba zrobić w szczególnej sytuacji, gdy zwrot środków za wymianę okien jest wypłacany lokatorom z funduszu remontowego, na który sami odprowadzają składki?
Więcej: Gazeta Prawna 20.03.2009 (56) - str.2-3
Ewa Matyszewska
inter4ia.pl/Piątek, 20 marca (06:00)
Jak podkreśla Aleksandra Kosonowska, starszy konsultant w Accreo Taxand, zdaniem MF zwrot wydatków stanowi dla lokatorów tzw. przychód z innych źródeł (bez względu na to, czy ma on formę pieniężną, czy też spółdzielnia zaliczyła go na poczet czynszu). Oznacza to, że w ocenie MF lokatorzy, otrzymujący zwrot wydatków ze spółdzielni, muszą zapłacić od niego podatek dochodowy od osób fizycznych obliczony według skali podatkowej.
- Rozliczenie zwrotu powinno nastąpić w zeznaniu rocznym (co do zasady PIT-36). Ministerstwo Finansów uznaje również, że spółdzielnia mieszkaniowa, zwracając wydatki, ma obowiązek przygotowania informacji PIT-8C - przypomina Aleksandra Kosonowska.
Informacja PIT-8C dla podatnika stanowi podstawę do wypełnienia zeznania rocznego, zaś dla urzędu podstawę do jego zweryfikowania.
Rozliczenie refundacji kosztów stolarki okiennej przez spółdzielnie mieszkaniowe przysparza podatnikom wielu problemów. Na ten aspekt zwraca uwagę Krzysztof Ścipień, starszy asystent podatkowy w BDO Numerica International Auditors & Consultants biuro w Katowicach, który stwierdza, że wątpliwości rodzi rozbieżność stanowisk prezentowanych przez organy podatkowe oraz orzecznictwo sądów administracyjnych.
Do 17 grudnia 2008 r. obowiązywało korzystne dla podatników stanowisko MF, wyrażane również w wydawanych przez organy podatkowe interpretacjach, m.in. w postanowieniu naczelnika Urzędu Skarbowego w Prudniku z 29 maja 2007 r. (nr PD-406/2/07), zgodnie z którym wypłacone przez spółdzielnię członkom spółdzielni oraz osobom niebędącym jej członkami kwoty z tytułu częściowego zwrotu poniesionych przez nich uprzednio nakładów związanych z wymianą stolarki okiennej w lokalach mieszkalnych nie powodują powstania po stronie tych osób przysporzenia majątkowego, a więc nie stanowią przychodu podlegającego opodatkowaniu PIT.
- Zatem wypłaty refundacji nie stanowią przychodu z innych źródeł - podkreśla Krzysztof Ścipień.
*
Jakie stanowiska ws. opodatkowania refundacji można znaleźć w interpretacjach wydawanych przez naczelników urzędów skarbowych ? Co trzeba zrobić w szczególnej sytuacji, gdy zwrot środków za wymianę okien jest wypłacany lokatorom z funduszu remontowego, na który sami odprowadzają składki?
Więcej: Gazeta Prawna 20.03.2009 (56) - str.2-3
Ewa Matyszewska
inter4ia.pl/Piątek, 20 marca (06:00)
Miałaby ona zapewniać innym uczestnikom procesu budowlanego (np. inżynierom, dostawcom oraz producentom materiałów i urządzeń, wykonawcom robót wykończeniowych) gwarancję zapłaty w razie ekonomicznych problemów dewelopera.
Zdaniem twórców projektu, zakres uprawnionych powinien być stosunkowo szeroki, jednak obejmować tylko tych wierzycieli, na których ciąży szczególne ryzyko. Chodzi tu o ryzyko, które z reguły nie występuje w przypadku innych należności z uwagi na możliwość skorzystania przez wierzyciela z ogólnych instrumentów prawa cywilnego (np. prawo do odstąpienia od umowy). Przedmiotem obciążenia tą hipoteką miałaby być nieruchomość, na której realizowana jest inwestycja budowlana.
Hipoteka budowlana byłaby hipoteką przymusową, podobnie jak w prawie niemieckim. Powstawałaby (tak jak umowna) z chwilą jej wpisu do księgi wieczystej, dokonanego na wniosek uprawnionego. Istotą tego rodzaju hipoteki jest możliwość uzyskania jej bez zgody właściciela nieruchomości obciążanej (inwestora). Hipoteka budowlana byłaby ponadto hipoteką kaucyjną (w dacie jej powstania z reguły nie jest wiadoma łączna kwota niespłaconych należności, które mają zostać zabezpieczone) oraz hipoteką "wspólną", tj. przysługującą wszystkim uczestnikom procesu budowlanego, którzy skorzystali z prawa do uzyskania zabezpieczenia hipotecznego. Między poszczególnymi uczestnikami nie obowiązywałaby zasada pierwszeństwa wpisu - byłoby to ich wspólne prawo.
Prawo do uzyskania hipoteki budowlanej
wynikałoby z samej ustawy. Uprawniony ("uczestnik inwestycji budowlanej") musiałby złożyć do sądu wniosek o wpis hipoteki. Podstawą uzyskania wpisu byłaby umowa zawarta między uczestnikami procesu budowlanego z podpisem notarialnie poświadczonym. Żądanie wpisu do księgi wieczystej mogłoby zostać ograniczone określonym terminem. W razie braku przeszkód prawnych sąd dokonywałby wpisu - w relacji do każdego kolejnego uczestnika inwestycji budowlanej. Dany uczestnik nie uzyskiwałby swej własnej hipoteki, lecz byłby "dopisywany" do wierzycieli figurujących już w księdze wieczystej jako uprawnionych z tytułu hipoteki ciążącej na obciążonej nieruchomości.
Inwestor powinien mieć możliwość kontroli osób, których wierzytelność została zabezpieczona hipoteką na jego nieruchomości. Dlatego, zdaniem twórców ustawy, powinien zostać wprowadzony obowiązek każdego uczestnika inwestycji budowlanej do zawiadomienia inwestora o złożeniu wniosku o wpis hipoteki do sądu oraz przedłożenia mu umowy stanowiącej podstawę wpisu. Zawiadomienie to powinno nastąpić wraz ze złożeniem wskazanego wniosku, względnie niezwłocznie po nim. Według pomysłodawców, rozważenia wymaga przyznanie inwestorowi prawa złożenia sprzeciwu wobec wpisu hipoteki obciążającej jego nieruchomość, ale w ograniczonym stopniu.
Hipoteka budowlana
wygasłaby w przypadku, gdy w określonym terminie od zakończenia inwestycji budowlanej (np. kilka miesięcy), nie zostałby złożony wniosek o wszczęcie egzekucji z nieruchomości obciążonej tą hipoteką i w przypadkach, w których wygasa zwykła hipoteka. Jak podkreśla Wojciech Szabunio, radca prawny, procedura związana z inwestycjami budowlanymi jest długotrwała i wiąże się z koniecznością zapewnienia finansowania przez dłuższy okres. Specyfiką polskiego rynku jest finansowanie działalności przez nabywców lokali mieszkalnych.
- Drugą stroną procesu są podmioty świadczące usługi na rzecz firm deweloperskich, w tym wykonawcy i podwykonawcy realizujący prace budowlane - mówi Wojciech Szabunio. - W tym zakresie problemem, oczywiście bardzo ważnym, jest zapewnienie zapłaty za wykonane usługi. Inicjatywa wprowadzenia hipoteki budowlanej może być metodą pozwalającą podmiotom realizującym prace na rzecz deweloperów na zmniejszenie ryzyka związanego z niewypłacalnością deweloperów. Co więcej, ustanowienie hipoteki może być swego rodzaju "straszakiem" dla deweloperów, którzy mają jeszcze niesprzedane lokale. Z punktu widzenia nabywców, zakup obciążonej hipoteką nieruchomości jest obarczony ryzykiem związanym z egzekucją z nabytej nieruchomości. Pamiętać należy jednak, że proponowane rozwiązania mają chronić tylko jedną ze stron procesu inwestycyjnego.
W odniesieniu do inwestycji komercyjnych hipoteka budowlana może być skutecznym narzędziem odzyskiwania należności. W odniesieniu do inwestycji mieszkaniowych pojawia się problem "społeczny", który również należy brać pod uwagę.
TOMASZ BORKOWSKI
Miałaby ona zapewniać innym uczestnikom procesu budowlanego (np. inżynierom, dostawcom oraz producentom materiałów i urządzeń, wykonawcom robót wykończeniowych) gwarancję zapłaty w razie ekonomicznych problemów dewelopera.
Zdaniem twórców projektu, zakres uprawnionych powinien być stosunkowo szeroki, jednak obejmować tylko tych wierzycieli, na których ciąży szczególne ryzyko. Chodzi tu o ryzyko, które z reguły nie występuje w przypadku innych należności z uwagi na możliwość skorzystania przez wierzyciela z ogólnych instrumentów prawa cywilnego (np. prawo do odstąpienia od umowy). Przedmiotem obciążenia tą hipoteką miałaby być nieruchomość, na której realizowana jest inwestycja budowlana.
Hipoteka budowlana byłaby hipoteką przymusową, podobnie jak w prawie niemieckim. Powstawałaby (tak jak umowna) z chwilą jej wpisu do księgi wieczystej, dokonanego na wniosek uprawnionego. Istotą tego rodzaju hipoteki jest możliwość uzyskania jej bez zgody właściciela nieruchomości obciążanej (inwestora). Hipoteka budowlana byłaby ponadto hipoteką kaucyjną (w dacie jej powstania z reguły nie jest wiadoma łączna kwota niespłaconych należności, które mają zostać zabezpieczone) oraz hipoteką "wspólną", tj. przysługującą wszystkim uczestnikom procesu budowlanego, którzy skorzystali z prawa do uzyskania zabezpieczenia hipotecznego. Między poszczególnymi uczestnikami nie obowiązywałaby zasada pierwszeństwa wpisu - byłoby to ich wspólne prawo.
Prawo do uzyskania hipoteki budowlanej
wynikałoby z samej ustawy. Uprawniony ("uczestnik inwestycji budowlanej") musiałby złożyć do sądu wniosek o wpis hipoteki. Podstawą uzyskania wpisu byłaby umowa zawarta między uczestnikami procesu budowlanego z podpisem notarialnie poświadczonym. Żądanie wpisu do księgi wieczystej mogłoby zostać ograniczone określonym terminem. W razie braku przeszkód prawnych sąd dokonywałby wpisu - w relacji do każdego kolejnego uczestnika inwestycji budowlanej. Dany uczestnik nie uzyskiwałby swej własnej hipoteki, lecz byłby "dopisywany" do wierzycieli figurujących już w księdze wieczystej jako uprawnionych z tytułu hipoteki ciążącej na obciążonej nieruchomości.
Inwestor powinien mieć możliwość kontroli osób, których wierzytelność została zabezpieczona hipoteką na jego nieruchomości. Dlatego, zdaniem twórców ustawy, powinien zostać wprowadzony obowiązek każdego uczestnika inwestycji budowlanej do zawiadomienia inwestora o złożeniu wniosku o wpis hipoteki do sądu oraz przedłożenia mu umowy stanowiącej podstawę wpisu. Zawiadomienie to powinno nastąpić wraz ze złożeniem wskazanego wniosku, względnie niezwłocznie po nim. Według pomysłodawców, rozważenia wymaga przyznanie inwestorowi prawa złożenia sprzeciwu wobec wpisu hipoteki obciążającej jego nieruchomość, ale w ograniczonym stopniu.
Hipoteka budowlana
wygasłaby w przypadku, gdy w określonym terminie od zakończenia inwestycji budowlanej (np. kilka miesięcy), nie zostałby złożony wniosek o wszczęcie egzekucji z nieruchomości obciążonej tą hipoteką i w przypadkach, w których wygasa zwykła hipoteka. Jak podkreśla Wojciech Szabunio, radca prawny, procedura związana z inwestycjami budowlanymi jest długotrwała i wiąże się z koniecznością zapewnienia finansowania przez dłuższy okres. Specyfiką polskiego rynku jest finansowanie działalności przez nabywców lokali mieszkalnych.
- Drugą stroną procesu są podmioty świadczące usługi na rzecz firm deweloperskich, w tym wykonawcy i podwykonawcy realizujący prace budowlane - mówi Wojciech Szabunio. - W tym zakresie problemem, oczywiście bardzo ważnym, jest zapewnienie zapłaty za wykonane usługi. Inicjatywa wprowadzenia hipoteki budowlanej może być metodą pozwalającą podmiotom realizującym prace na rzecz deweloperów na zmniejszenie ryzyka związanego z niewypłacalnością deweloperów. Co więcej, ustanowienie hipoteki może być swego rodzaju "straszakiem" dla deweloperów, którzy mają jeszcze niesprzedane lokale. Z punktu widzenia nabywców, zakup obciążonej hipoteką nieruchomości jest obarczony ryzykiem związanym z egzekucją z nabytej nieruchomości. Pamiętać należy jednak, że proponowane rozwiązania mają chronić tylko jedną ze stron procesu inwestycyjnego.
W odniesieniu do inwestycji komercyjnych hipoteka budowlana może być skutecznym narzędziem odzyskiwania należności. W odniesieniu do inwestycji mieszkaniowych pojawia się problem "społeczny", który również należy brać pod uwagę.
TOMASZ BORKOWSKI
Sytuacja ta miała miejsce z dwóch powodów. Po pierwsze, banki potrzebowały pieniędzy, by nadążyć z zaspakajaniem popytu na kredyty. Konkurowały więc ze sobą w walce o klientów i kusiły wysokimi odsetkami. Po drugie, Rada Polityki Pieniężnej od dłuższego czasu podnosiła stopy procentowe, co w konsekwencji spowodowało wzrost oprocentowania lokat. W drugiej połowie roku doszły do tego jeszcze zawirowania na światowych rynkach finansowych, które spowodowały, że banki niechętnie pożyczały sobie pieniądze.
W normalnych warunkach jest to powszechną praktyką. Tym bardziej banki starały się przyciągnąć pieniądze klientów, oferując wysokie stawki. Efektem tych anomalii była walka o aktywa klientów.
W rezultacie pod koniec ubiegłego i jeszcze na początku tego roku można było ulokować pieniądze nawet na 8-10 proc. w skali rocznej, choć "normą" było raczej 6-8 proc., a średnie oprocentowanie w największych bankach sięgało 4-4,5 proc. Bardzo wyraźny wzrost, do ponad 6 proc., miał miejsce w ostatnich trzech miesiącach ubiegłego roku. Od początku 2009 r. oprocentowanie lokat zaczęło wyraźnie spadać. Tendencja ta z pewnością utrzyma się do końca roku. Bo też i warunki dość radykalnie się zmieniły.
Na rynkach finansowych następuje uspokojenie, więc banki nie muszą gorączkowo szukać pieniędzy. Zaostrzenie warunków udzielania kredytów oraz osłabienie gospodarcze powoduje, że wartość udzielonych w tym roku przez banki pożyczek będzie znacznie niższa, niż w ostatnich latach. Również z tego powodu nie będzie aż tak dużego zapotrzebowania na pieniądze z lokat ze strony banków. I wreszcie najważniejsza przyczyna - zmiana kierunku w polityce pieniężnej. Od końca ubiegłego roku Rada Polityki Pieniężnej przystąpiła do zdecydowanego obniżania stóp procentowych, co przekładać się będzie na obniżki odsetek od lokat.
Trudno oczywiście oszacować, jak będzie kształtowało się oprocentowanie lokat, nie sposób dziś podać konkretnych liczb. Z całą pewnością można jednak powiedzieć, że czasy, gdy na lokacie można było "zarobić" 8 czy 9 proc. (nie zapominajmy o podatku od dochodów kapitałowych, czyli ciągle obowiązującym tzw. "podatku Belki"), wrócą nieprędko, jeśli w ogóle. W tej chwili, w mniejszych bankach najlepiej oprocentowane lokaty dają 7-8 proc. odsetek, w większości jest to 5-6 proc., z czasem oprocentowanie to będzie się obniżać.
Z naszych lokat nominalnie więc dostaniemy mniej pieniędzy. Pamiętać należy jednak, że przy ocenie atrakcyjności lokat musimy brać pod uwagę poziom inflacji. A ta wyraźnie spada, powodując, że relatywnie opłacalność dzisiejszej lokaty 5-procentowej może być taka sama lub wyższa niż ubiegłorocznej, dającej 8 proc. odsetek. Generalnie lokaty bankowe nigdy nie są źródłem wysokich zysków, realnie, czyli po odliczeniu podatku i uwzględnieniu inflacji, "czysty zysk" może sięgać 1-2 proc. w skali roku.
Roman Przasnyski
interia.pl/Czwartek, 19 marca (06:00)
Sytuacja ta miała miejsce z dwóch powodów. Po pierwsze, banki potrzebowały pieniędzy, by nadążyć z zaspakajaniem popytu na kredyty. Konkurowały więc ze sobą w walce o klientów i kusiły wysokimi odsetkami. Po drugie, Rada Polityki Pieniężnej od dłuższego czasu podnosiła stopy procentowe, co w konsekwencji spowodowało wzrost oprocentowania lokat. W drugiej połowie roku doszły do tego jeszcze zawirowania na światowych rynkach finansowych, które spowodowały, że banki niechętnie pożyczały sobie pieniądze.
W normalnych warunkach jest to powszechną praktyką. Tym bardziej banki starały się przyciągnąć pieniądze klientów, oferując wysokie stawki. Efektem tych anomalii była walka o aktywa klientów.
W rezultacie pod koniec ubiegłego i jeszcze na początku tego roku można było ulokować pieniądze nawet na 8-10 proc. w skali rocznej, choć "normą" było raczej 6-8 proc., a średnie oprocentowanie w największych bankach sięgało 4-4,5 proc. Bardzo wyraźny wzrost, do ponad 6 proc., miał miejsce w ostatnich trzech miesiącach ubiegłego roku. Od początku 2009 r. oprocentowanie lokat zaczęło wyraźnie spadać. Tendencja ta z pewnością utrzyma się do końca roku. Bo też i warunki dość radykalnie się zmieniły.
Na rynkach finansowych następuje uspokojenie, więc banki nie muszą gorączkowo szukać pieniędzy. Zaostrzenie warunków udzielania kredytów oraz osłabienie gospodarcze powoduje, że wartość udzielonych w tym roku przez banki pożyczek będzie znacznie niższa, niż w ostatnich latach. Również z tego powodu nie będzie aż tak dużego zapotrzebowania na pieniądze z lokat ze strony banków. I wreszcie najważniejsza przyczyna - zmiana kierunku w polityce pieniężnej. Od końca ubiegłego roku Rada Polityki Pieniężnej przystąpiła do zdecydowanego obniżania stóp procentowych, co przekładać się będzie na obniżki odsetek od lokat.
Trudno oczywiście oszacować, jak będzie kształtowało się oprocentowanie lokat, nie sposób dziś podać konkretnych liczb. Z całą pewnością można jednak powiedzieć, że czasy, gdy na lokacie można było "zarobić" 8 czy 9 proc. (nie zapominajmy o podatku od dochodów kapitałowych, czyli ciągle obowiązującym tzw. "podatku Belki"), wrócą nieprędko, jeśli w ogóle. W tej chwili, w mniejszych bankach najlepiej oprocentowane lokaty dają 7-8 proc. odsetek, w większości jest to 5-6 proc., z czasem oprocentowanie to będzie się obniżać.
Z naszych lokat nominalnie więc dostaniemy mniej pieniędzy. Pamiętać należy jednak, że przy ocenie atrakcyjności lokat musimy brać pod uwagę poziom inflacji. A ta wyraźnie spada, powodując, że relatywnie opłacalność dzisiejszej lokaty 5-procentowej może być taka sama lub wyższa niż ubiegłorocznej, dającej 8 proc. odsetek. Generalnie lokaty bankowe nigdy nie są źródłem wysokich zysków, realnie, czyli po odliczeniu podatku i uwzględnieniu inflacji, "czysty zysk" może sięgać 1-2 proc. w skali roku.
Roman Przasnyski
interia.pl/Czwartek, 19 marca (06:00)
Inwestorzy będą mogli skorzystać nie tylko z dotychczasowej premii termomodernizacyjnej, ale także z zupełnie nowej premii remontowej. Ponadto właściciele starych kamienic, w których był przynajmniej jeden lokal kwaterunkowy, będą mogli otrzymać premię kompensacyjną przy remoncie.
Takie formy pomocy wprowadza nowa ustawa z 21 listopada 2008 r. o wspieraniu termomodernizacji i remontów (Dz.U. nr 223, poz. 1459), która dziś wchodzi w życie. Zastąpi ona dotychczasową ustawę z 1998 r. o wspieraniu przedsięwzięć termomodernizacyjnych (Dz.U. nr 162, poz. 1121 z późn. zm.).
Kredyt na remont lub termomodernizację trzeba będzie zaciągnąć w jednym z komercyjnych banków, który ma podpisaną umowę z Bankiem Gospodarstwa Krajowego. Wniosek o przyznanie premii będzie trzeba złożyć do Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK) za pośrednictwem banku kredytującego inwestycję. Premie na spłatę części zaciągniętego kredytu będzie przyznawał BGK ze środków Funduszu Termomodernizacji i Remontów.
Premia na ocieplenie
Tak jak obecnie o premię termomodernizacyjną będą mogli ubiegać się wszyscy inwestorzy bez względu na ich status prawny, a więc spółdzielnie mieszkaniowe, wspólnoty mieszkaniowe, spółki prawa handlowego, osoby prywatne, w tym właściciele domów jednorodzinnych oraz gminy czy powiaty.
Podstawowym warunkiem uzyskania premii będzie osiągnięcie oszczędności w zużyciu energii cieplnej.
- O premię termomodernizacyjną można ubiegać się w przypadku realizacji przedsięwzięć, których celem jest zmniejszenie zużycia ciepła w już istniejących budynkach mieszkalnych oraz budynkach służących do wykonywania zadań publicznych przez jednostki samorządu terytorialnego. Może to być np.: ocieplenie ścian zewnętrznych budynku, wymiana okien, modernizacja systemu grzewczego. Koniecznym warunkiem jest uzyskanie określonych oszczędności energii - w zależności od rodzaju modernizacji - wyjaśnia Ewa Balicka-Sawiak, rzecznik prasowy Banku Gospodarstwa Krajowego.
- Kwota przyznawanej premii termomodernizacyjnej stanowić będzie 20 proc. wykorzystanego kredytu (dotychczas 25 proc.), ale nie więcej niż 16 proc. kosztów poniesionych na realizację przedsięwzięcia termomodernizacyjnego i dwukrotność przewidywanych rocznych oszczędności kosztów energii, ustalonych na podstawie audytu energetycznego - dodaje.
Czy zniesione zostaną dotychczasowe ograniczenia dotyczące dopuszczalnej kwoty kredytu -na realizację przedsięwzięcia termomodernizacyjnego? Przy remontach jakich budynków będzie można korzystać z kredytów dofinansowanych przez premię remontową? Kto może otrzymać premię kompensacyjną?
Więcej: Gazeta Prawna 19.03.2009 (55) - str.10
Ewa Grączewska-Ivanova
interia.pl/Czwartek, 19 marca (06:00)
Inwestorzy będą mogli skorzystać nie tylko z dotychczasowej premii termomodernizacyjnej, ale także z zupełnie nowej premii remontowej. Ponadto właściciele starych kamienic, w których był przynajmniej jeden lokal kwaterunkowy, będą mogli otrzymać premię kompensacyjną przy remoncie.
Takie formy pomocy wprowadza nowa ustawa z 21 listopada 2008 r. o wspieraniu termomodernizacji i remontów (Dz.U. nr 223, poz. 1459), która dziś wchodzi w życie. Zastąpi ona dotychczasową ustawę z 1998 r. o wspieraniu przedsięwzięć termomodernizacyjnych (Dz.U. nr 162, poz. 1121 z późn. zm.).
Kredyt na remont lub termomodernizację trzeba będzie zaciągnąć w jednym z komercyjnych banków, który ma podpisaną umowę z Bankiem Gospodarstwa Krajowego. Wniosek o przyznanie premii będzie trzeba złożyć do Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK) za pośrednictwem banku kredytującego inwestycję. Premie na spłatę części zaciągniętego kredytu będzie przyznawał BGK ze środków Funduszu Termomodernizacji i Remontów.
Premia na ocieplenie
Tak jak obecnie o premię termomodernizacyjną będą mogli ubiegać się wszyscy inwestorzy bez względu na ich status prawny, a więc spółdzielnie mieszkaniowe, wspólnoty mieszkaniowe, spółki prawa handlowego, osoby prywatne, w tym właściciele domów jednorodzinnych oraz gminy czy powiaty.
Podstawowym warunkiem uzyskania premii będzie osiągnięcie oszczędności w zużyciu energii cieplnej.
- O premię termomodernizacyjną można ubiegać się w przypadku realizacji przedsięwzięć, których celem jest zmniejszenie zużycia ciepła w już istniejących budynkach mieszkalnych oraz budynkach służących do wykonywania zadań publicznych przez jednostki samorządu terytorialnego. Może to być np.: ocieplenie ścian zewnętrznych budynku, wymiana okien, modernizacja systemu grzewczego. Koniecznym warunkiem jest uzyskanie określonych oszczędności energii - w zależności od rodzaju modernizacji - wyjaśnia Ewa Balicka-Sawiak, rzecznik prasowy Banku Gospodarstwa Krajowego.
- Kwota przyznawanej premii termomodernizacyjnej stanowić będzie 20 proc. wykorzystanego kredytu (dotychczas 25 proc.), ale nie więcej niż 16 proc. kosztów poniesionych na realizację przedsięwzięcia termomodernizacyjnego i dwukrotność przewidywanych rocznych oszczędności kosztów energii, ustalonych na podstawie audytu energetycznego - dodaje.
Czy zniesione zostaną dotychczasowe ograniczenia dotyczące dopuszczalnej kwoty kredytu -na realizację przedsięwzięcia termomodernizacyjnego? Przy remontach jakich budynków będzie można korzystać z kredytów dofinansowanych przez premię remontową? Kto może otrzymać premię kompensacyjną?
Więcej: Gazeta Prawna 19.03.2009 (55) - str.10
Ewa Grączewska-Ivanova
interia.pl/Czwartek, 19 marca (06:00)
Liczba umów podpisanych w lutym 2009 r. wyniosła już 1319 (wartość udzielonych w tym miesiącu kredytów to ponad 200 mln zł.). Bogdan Zdunek, zastępca dyrektora Departamentu Funduszy Mieszkaniowych w BGK poinformował, że w całym 2009 r. planuje się udzielenie 17,9 tys. kredytów na łączną kwotę 2,2 mld zł. Czy państwo będzie w stanie udźwignąć ciężar rosnącej popularności programu?
Ustawa z dnia 8 września 2006 roku o finansowym wsparciu rodzin w nabywaniu własnego mieszkania powstała z myślą o małżonkach i osobach samotnie wychowujących przynajmniej jedno małoletnie dziecko, dziecko - bez względu na jego wiek, na które pobierany jest zasiłek pielęgnacyjny oraz dziecko do ukończenia przez nie 25 roku życia, uczące się w szkołach.
Dopłatami objęta jest rata odsetkowa przypadająca na maksymalnie 50 m kw. powierzchni użytkowej w przypadku mieszkania oraz 70 m kw. powierzchni użytkowej dla domu jednorodzinnego, przy czym powierzchnia kredytowanego mieszkania nie może przekraczać 75 m kw., zaś domu jednorodzinnego 140 m kw.
Przez dość długi okres zainteresowanie programem "Rodzina na swoim" było niewielkie w stosunku do oczekiwań. Przeszkadzały przede wszystkim limity cenowe m kw. lokali, określone w ustawie. 2 stycznia weszła jednak w życie nowelizacja ustawy, która wprowadziła korzystne zmiany - możliwość przystąpienia osób z najbliższej rodziny do umowy kredytu preferencyjnego oraz wzrost mnożnika (z 1,3 do 1,4) stosowanego do ustalenia limitu ceny. Tym samym rozszerzyła się zarówno liczba potencjalnych kredytobiorców, jak i liczba ofert spełniających kryteria programu. Coraz większe problemy ze sprzedażą gotowych mieszkań skłoniły także wielu deweloperów do dostosowania cen wybranych mieszkań do kryteriów rządowego programu, co dodatkowo zwiększyło ich podaż.
Okazało się, że program rządowy dopiero w czasach załamania na rynku nieruchomości stał się hitem. Najbardziej zainteresowani są nim oczywiście przyszli kredytobiorcy, dla których osiem lat dopłaty do odsetek stanowi duże odciążenie budżetowe. Na program coraz większą uwagę zwracają także deweloperzy oraz instytucje finansowe. 12 marca umowę z Bankiem Gospodarstwa Krajowego podpisały: Alior Bank, Dom Bank Hipoteczny Oddział GETIN Bank oraz Pekao Bank Hipoteczny (wnioski będą przyjmowane od kwietnia). Liczba udzielanych kredytów preferencyjnych wzrasta bardzo dynamicznie. Odciążenie budżetów domowych oznacza jednak obciążenie budżetu państwa. Czy będzie on w stanie zapewnić dofinansowanie? Już teraz pojawiają się niepokojące sygnały o polskiej gospodarce. Oby nie było tak, że udzielanie dopłat do odsetek kredytów nagle zostanie wstrzymane. Miejmy nadzieję, że chociaż ten program długo będzie dostępny na rynku mieszkaniowym i nie przeszkodzą w tym kłopoty budżetu państwa.
Małgorzata Kędzierska
Analityk rynku nieruchomości Wynajem.pl
interia.pl/Czwartek, 19 marca (14:19)
Liczba umów podpisanych w lutym 2009 r. wyniosła już 1319 (wartość udzielonych w tym miesiącu kredytów to ponad 200 mln zł.). Bogdan Zdunek, zastępca dyrektora Departamentu Funduszy Mieszkaniowych w BGK poinformował, że w całym 2009 r. planuje się udzielenie 17,9 tys. kredytów na łączną kwotę 2,2 mld zł. Czy państwo będzie w stanie udźwignąć ciężar rosnącej popularności programu?
Ustawa z dnia 8 września 2006 roku o finansowym wsparciu rodzin w nabywaniu własnego mieszkania powstała z myślą o małżonkach i osobach samotnie wychowujących przynajmniej jedno małoletnie dziecko, dziecko - bez względu na jego wiek, na które pobierany jest zasiłek pielęgnacyjny oraz dziecko do ukończenia przez nie 25 roku życia, uczące się w szkołach.
Dopłatami objęta jest rata odsetkowa przypadająca na maksymalnie 50 m kw. powierzchni użytkowej w przypadku mieszkania oraz 70 m kw. powierzchni użytkowej dla domu jednorodzinnego, przy czym powierzchnia kredytowanego mieszkania nie może przekraczać 75 m kw., zaś domu jednorodzinnego 140 m kw.
Przez dość długi okres zainteresowanie programem "Rodzina na swoim" było niewielkie w stosunku do oczekiwań. Przeszkadzały przede wszystkim limity cenowe m kw. lokali, określone w ustawie. 2 stycznia weszła jednak w życie nowelizacja ustawy, która wprowadziła korzystne zmiany - możliwość przystąpienia osób z najbliższej rodziny do umowy kredytu preferencyjnego oraz wzrost mnożnika (z 1,3 do 1,4) stosowanego do ustalenia limitu ceny. Tym samym rozszerzyła się zarówno liczba potencjalnych kredytobiorców, jak i liczba ofert spełniających kryteria programu. Coraz większe problemy ze sprzedażą gotowych mieszkań skłoniły także wielu deweloperów do dostosowania cen wybranych mieszkań do kryteriów rządowego programu, co dodatkowo zwiększyło ich podaż.
Okazało się, że program rządowy dopiero w czasach załamania na rynku nieruchomości stał się hitem. Najbardziej zainteresowani są nim oczywiście przyszli kredytobiorcy, dla których osiem lat dopłaty do odsetek stanowi duże odciążenie budżetowe. Na program coraz większą uwagę zwracają także deweloperzy oraz instytucje finansowe. 12 marca umowę z Bankiem Gospodarstwa Krajowego podpisały: Alior Bank, Dom Bank Hipoteczny Oddział GETIN Bank oraz Pekao Bank Hipoteczny (wnioski będą przyjmowane od kwietnia). Liczba udzielanych kredytów preferencyjnych wzrasta bardzo dynamicznie. Odciążenie budżetów domowych oznacza jednak obciążenie budżetu państwa. Czy będzie on w stanie zapewnić dofinansowanie? Już teraz pojawiają się niepokojące sygnały o polskiej gospodarce. Oby nie było tak, że udzielanie dopłat do odsetek kredytów nagle zostanie wstrzymane. Miejmy nadzieję, że chociaż ten program długo będzie dostępny na rynku mieszkaniowym i nie przeszkodzą w tym kłopoty budżetu państwa.
Małgorzata Kędzierska
Analityk rynku nieruchomości Wynajem.pl
interia.pl/Czwartek, 19 marca (14:19)
Podczas środowej debaty nad sprawozdaniem komisji finansów publicznych oraz infrastruktury wszystkie kluby poselskie opowiedziały się za uchwaleniem nowelizacji bez poprawek.
Projekt umożliwia zawieranie przez ministra finansów ze spółdzielniami, będącymi dłużnikami Skarbu Państwa z tytułu poręczenia kredytów mieszkaniowych, umów o rozłożeniu zadłużenia na raty, odroczeniu jego spłaty albo całkowitym lub częściowym umorzeniu.
Całkowite umorzenie długu następowałoby wtedy, gdy koszty egzekucji byłyby wyższe niż należności, które w jej efekcie mogłyby zostać odzyskane.
Zadłużona spółdzielnia musiałaby złożyć wniosek o restrukturyzację zadłużenia do ministra finansów, który analizowałby indywidualnie każdą sytuację, biorąc pod uwagę kondycję finansową spółdzielni oraz interes społeczny i Skarbu Państwa.
Gdy spłata długu jest niemożliwa, często lepiej zrezygnować z części należności po to, aby potem można było resztę odzyskać - mówił w Sejmie wiceminister finansów Jacek Dominik. Dodał, że ustawa kierowana jest do ok. 11 spółdzielni, których łączny dług do restrukturyzacji wynosi niecałe 40 mln zł. Głosowanie nad ustawą ma się odbyć w najbliższym bloku głosowań.
źródło informacji: INTERIA.PL/PAP
Czwartek, 19 marca (09:03)
Podczas środowej debaty nad sprawozdaniem komisji finansów publicznych oraz infrastruktury wszystkie kluby poselskie opowiedziały się za uchwaleniem nowelizacji bez poprawek.
Projekt umożliwia zawieranie przez ministra finansów ze spółdzielniami, będącymi dłużnikami Skarbu Państwa z tytułu poręczenia kredytów mieszkaniowych, umów o rozłożeniu zadłużenia na raty, odroczeniu jego spłaty albo całkowitym lub częściowym umorzeniu.
Całkowite umorzenie długu następowałoby wtedy, gdy koszty egzekucji byłyby wyższe niż należności, które w jej efekcie mogłyby zostać odzyskane.
Zadłużona spółdzielnia musiałaby złożyć wniosek o restrukturyzację zadłużenia do ministra finansów, który analizowałby indywidualnie każdą sytuację, biorąc pod uwagę kondycję finansową spółdzielni oraz interes społeczny i Skarbu Państwa.
Gdy spłata długu jest niemożliwa, często lepiej zrezygnować z części należności po to, aby potem można było resztę odzyskać - mówił w Sejmie wiceminister finansów Jacek Dominik. Dodał, że ustawa kierowana jest do ok. 11 spółdzielni, których łączny dług do restrukturyzacji wynosi niecałe 40 mln zł. Głosowanie nad ustawą ma się odbyć w najbliższym bloku głosowań.
źródło informacji: INTERIA.PL/PAP
Czwartek, 19 marca (09:03)
Fed, czyli amerykański bank centralny, ogłosił w środę zamiar przeznaczenia ponad biliona dolarów na zakup obligacji oraz papierów dłużnych powiązanych z rynkiem hipotecznym. Po sprowadzeniu stóp procentowych niemal do zera, Rezerwa Federalna zamierza w ten sposób zwiększyć ilość gotówki, którą banki mogłyby przeznaczyć na akcję kredytową.
W czwartek uwaga inwestorów skupiła się na kosztach tego rozwiązania, niestosowanego przez Fed już od półwiecza, oraz jego ewentualnych niepożądanych konsekwencjach. W szczególności istnieją obawy, że zalanie rynku taką ilością pieniądza w dłuższej perspektywie doprowadzi do inflacji. Działania te zagrażają również stabilności kursu dolara.
Sceptycyzm wobec planów Fed przyćmił nienajgorsze dane z rynku pracy, które tuż po otwarciu notowań na Wall Street przełożyły się na wzrosty głównych indeksów. Jak powiadomił amerykański Departament Pracy, liczba osób wnioskujących po raz pierwszy o zasiłek dla bezrobotnych spadła w ubiegłym tygodniu do 646 tys. z 658 tys. tydzień wcześniej. Jednocześnie liczba Amerykanów pobierających zasiłki wzrosła o 185 tys., do 5,47 mln.
W rezultacie, wskaźnik Dow Jones Industrial Average stracił 1,15 proc. (85,78 pkt) i zakończył notowania na poziomie 7400,80 pkt.
Indeks szerokiego rynku Standard & Poor's 500 osłabił się o 1,3 proc. (10,31 pkt) do 784,04 proc.
Wskaźnik Nasdaq Composite zniżkował o 0,52 proc. (7,74 pkt) i zamknął sesję na poziomie 1483,48 pkt. Ten zdominowany przez spółki technologiczne indeks wypadł lepiej niż pozostałe wskaźniki giełdowe głównie dzięki walorom drugiego największego na świecie producenta oprogramowania komputerowego Oracle. Po tym, jak firma opublikowała lepsze niż oczekiwano wyniki kwartalne, jej akcje podrożały o blisko 10 proc.
Spadkom przewodziły akcje banków. Skupiający je indeks KBW, który w środę skoczył o 11 proc., w czwartek zniżkował o 9 proc. Walory Citigroup przeceniono o 15,6 proc., a JPMorgan Chase o 8 proc.
Kurs akcji Prudential Financial, drugiego największego amerykańskiego towarzystwa ubezpieczeniowego załamał się o 25 proc. po tym, jak agencja ratingowa Moody's obniżyła ocenę wiarygodności kredytowej tej spółki.
Podrożały natomiast akcje koncernów surowcowych. Było to skutkiem rosnących cen surowców, co z kolei odzwierciedlało osłabienie się dolara po środowej decyzji Fed.
INTERIA.PL/PAP/
Fed, czyli amerykański bank centralny, ogłosił w środę zamiar przeznaczenia ponad biliona dolarów na zakup obligacji oraz papierów dłużnych powiązanych z rynkiem hipotecznym. Po sprowadzeniu stóp procentowych niemal do zera, Rezerwa Federalna zamierza w ten sposób zwiększyć ilość gotówki, którą banki mogłyby przeznaczyć na akcję kredytową.
W czwartek uwaga inwestorów skupiła się na kosztach tego rozwiązania, niestosowanego przez Fed już od półwiecza, oraz jego ewentualnych niepożądanych konsekwencjach. W szczególności istnieją obawy, że zalanie rynku taką ilością pieniądza w dłuższej perspektywie doprowadzi do inflacji. Działania te zagrażają również stabilności kursu dolara.
Sceptycyzm wobec planów Fed przyćmił nienajgorsze dane z rynku pracy, które tuż po otwarciu notowań na Wall Street przełożyły się na wzrosty głównych indeksów. Jak powiadomił amerykański Departament Pracy, liczba osób wnioskujących po raz pierwszy o zasiłek dla bezrobotnych spadła w ubiegłym tygodniu do 646 tys. z 658 tys. tydzień wcześniej. Jednocześnie liczba Amerykanów pobierających zasiłki wzrosła o 185 tys., do 5,47 mln.
W rezultacie, wskaźnik Dow Jones Industrial Average stracił 1,15 proc. (85,78 pkt) i zakończył notowania na poziomie 7400,80 pkt.
Indeks szerokiego rynku Standard & Poor's 500 osłabił się o 1,3 proc. (10,31 pkt) do 784,04 proc.
Wskaźnik Nasdaq Composite zniżkował o 0,52 proc. (7,74 pkt) i zamknął sesję na poziomie 1483,48 pkt. Ten zdominowany przez spółki technologiczne indeks wypadł lepiej niż pozostałe wskaźniki giełdowe głównie dzięki walorom drugiego największego na świecie producenta oprogramowania komputerowego Oracle. Po tym, jak firma opublikowała lepsze niż oczekiwano wyniki kwartalne, jej akcje podrożały o blisko 10 proc.
Spadkom przewodziły akcje banków. Skupiający je indeks KBW, który w środę skoczył o 11 proc., w czwartek zniżkował o 9 proc. Walory Citigroup przeceniono o 15,6 proc., a JPMorgan Chase o 8 proc.
Kurs akcji Prudential Financial, drugiego największego amerykańskiego towarzystwa ubezpieczeniowego załamał się o 25 proc. po tym, jak agencja ratingowa Moody's obniżyła ocenę wiarygodności kredytowej tej spółki.
Podrożały natomiast akcje koncernów surowcowych. Było to skutkiem rosnących cen surowców, co z kolei odzwierciedlało osłabienie się dolara po środowej decyzji Fed.
INTERIA.PL/PAP/
W czwartkowym głosowaniu wzięło udział 87 senatorów, 86 opowiedziało się za zmianami. Ponieważ Senat wprowadził do ustaw swoje poprawki, nowelizacja trafi teraz do Sejmu.
Zmiany w ustawach zaproponował rząd. Nowelizacja ustawy o poręczeniach i gwarancjach udzielanych przez Skarb Państwa oraz niektóre osoby prawne jest konsekwencją realizacji Rządowego Planu Stabilności i RozwojuProjektowane zmiany mają na celu wzmocnienie systemu poręczeń i gwarancji oraz ułatwienie w ten sposób dostępu do finansowania, głównie w formie kredytów, małym i średnim przedsiębiorcom.
Ministerstwo Finansów zapewniło w tym tygodniu, że możliwe będzie udzielanie poręczeń obejmujących całe portfele kredytów bankowych. O wprowadzenie takiego rozwiązania wnosili przedstawiciele banków.
Prezes BGK Ireneusz Fąfara wyraził nadzieję, że w kwietniu BGK będzie mógł wystąpić do banków z ofertą współpracy.
Zmiany w ustawie o BGK mają m.in. na celu umożliwienie BGK, jako bankowi państwowemu, wspieranie rządowych programów społeczno- gospodarczych oraz rozwoju regionalnego. BGK będzie mógł udzielać kredytów eksportowych zagranicznym nabywcom polskich towarów.
Dla skutecznej realizacji programów rządowych minister finansów będzie przekazywał środki na zwiększenie funduszu statutowego BGK. Ponadto BGK będzie miał możliwość sfinansowania programów rządowych ze środków pozyskanych z innych źródeł, w szczególności z zaciągniętych kredytów i pożyczek oraz emisji obligacji w kraju i za granicą.
Nowe przepisy umożliwiają ministrowi finansów przekazanie skarbowych papierów wartościowych na zwiększenie funduszu statutowego BGK.
Zmienione zostaną również regulacje związane z popieraniem budownictwa mieszkaniowego. Zaproponowano m.in. likwidację Krajowego Funduszu Mieszkaniowego i przekazanie ich aktywów na fundusz statutowy BGK.
Wprowadzono możliwości udzielania przez BGK preferencyjnych kredytów m.in. dla towarzystw budownictwa społecznego i spółdzielni mieszkaniowych na przedsięwzięcia inwestycyjno- budowlane mające na celu budowę lokali na wynajem.
PAP/inteeria.pl/Czwartek, 19 marca (18:41)
W czwartkowym głosowaniu wzięło udział 87 senatorów, 86 opowiedziało się za zmianami. Ponieważ Senat wprowadził do ustaw swoje poprawki, nowelizacja trafi teraz do Sejmu.
Zmiany w ustawach zaproponował rząd. Nowelizacja ustawy o poręczeniach i gwarancjach udzielanych przez Skarb Państwa oraz niektóre osoby prawne jest konsekwencją realizacji Rządowego Planu Stabilności i RozwojuProjektowane zmiany mają na celu wzmocnienie systemu poręczeń i gwarancji oraz ułatwienie w ten sposób dostępu do finansowania, głównie w formie kredytów, małym i średnim przedsiębiorcom.
Ministerstwo Finansów zapewniło w tym tygodniu, że możliwe będzie udzielanie poręczeń obejmujących całe portfele kredytów bankowych. O wprowadzenie takiego rozwiązania wnosili przedstawiciele banków.
Prezes BGK Ireneusz Fąfara wyraził nadzieję, że w kwietniu BGK będzie mógł wystąpić do banków z ofertą współpracy.
Zmiany w ustawie o BGK mają m.in. na celu umożliwienie BGK, jako bankowi państwowemu, wspieranie rządowych programów społeczno- gospodarczych oraz rozwoju regionalnego. BGK będzie mógł udzielać kredytów eksportowych zagranicznym nabywcom polskich towarów.
Dla skutecznej realizacji programów rządowych minister finansów będzie przekazywał środki na zwiększenie funduszu statutowego BGK. Ponadto BGK będzie miał możliwość sfinansowania programów rządowych ze środków pozyskanych z innych źródeł, w szczególności z zaciągniętych kredytów i pożyczek oraz emisji obligacji w kraju i za granicą.
Nowe przepisy umożliwiają ministrowi finansów przekazanie skarbowych papierów wartościowych na zwiększenie funduszu statutowego BGK.
Zmienione zostaną również regulacje związane z popieraniem budownictwa mieszkaniowego. Zaproponowano m.in. likwidację Krajowego Funduszu Mieszkaniowego i przekazanie ich aktywów na fundusz statutowy BGK.
Wprowadzono możliwości udzielania przez BGK preferencyjnych kredytów m.in. dla towarzystw budownictwa społecznego i spółdzielni mieszkaniowych na przedsięwzięcia inwestycyjno- budowlane mające na celu budowę lokali na wynajem.
PAP/inteeria.pl/Czwartek, 19 marca (18:41)
Jeśli nawet kredyt zaciągnie co 17. Polak, to według obliczeń gazety, będzie to ok. 1,8 mln osób. Ponad połowa z tej grupy myśli o pożyczce gotówkowej, która najczęściej jest wykorzystywana przy drobnych zakupach.
Mimo obaw o pracę oraz pogarszającej się sytuacji w branży budowlanej 350 tys. osób nie wyklucza sfinansowania kredytem budowy lub kupna domu.
Bankowcy spodziewają się, że spadnie sprzedaż kredytów hipotecznych, za to o 20 proc. w stosunku do ubiegłego roku zwiększy się zainteresowanie kredytami konsumpcyjnymi.
PAP/Rzeczpospolita
interia.pl/Piątek, 20 marca (07:13)
Jeśli nawet kredyt zaciągnie co 17. Polak, to według obliczeń gazety, będzie to ok. 1,8 mln osób. Ponad połowa z tej grupy myśli o pożyczce gotówkowej, która najczęściej jest wykorzystywana przy drobnych zakupach.
Mimo obaw o pracę oraz pogarszającej się sytuacji w branży budowlanej 350 tys. osób nie wyklucza sfinansowania kredytem budowy lub kupna domu.
Bankowcy spodziewają się, że spadnie sprzedaż kredytów hipotecznych, za to o 20 proc. w stosunku do ubiegłego roku zwiększy się zainteresowanie kredytami konsumpcyjnymi.
PAP/Rzeczpospolita
interia.pl/Piątek, 20 marca (07:13)
Spada popyt na prąd u odbiorców przemysłowych, a to zdaniem energetyków może oznaczać początek trudności z regulowaniem rachunków przez firmy. Przemysł kupuje 75 proc. energii. Spadek zużycia jest oceniany na 5-10 proc.
Chociaż w gospodarstwach domowych zużycie nie spada, a niektóre firmy informują, że nawet nieznacznie wzrosło, to branża energetyczna obawia się opóźnień w regulowaniu płatności za prąd. Zwłaszcza że odbiorcy przemysłowi mają kłopoty z płynnością, choćby z powodu opcji walutowych.
Wszyscy odbiorcy - zarówno indywidualni, jak i firmy - mają prawo do otrzymywania prądu aż przez sześć tygodni, licząc od momentu upływu terminu płatności. Energetycy obawiają się, że w kryzysie to prawo może być nadużywane.
- Firmy, które będą miały trudności finansowe, będą starały się wykorzystać to prawo, regulując w pierwszej kolejności inne zobowiązania, mimo że zwłoka w zapłacie wiąże się z dodatkowymi kosztami odsetek dla odbiorcy - ocenia wiceprezes Piotr Rudziński, wiceprezes EnergiaPro Gigawat.
Energetyka nalicza odsetki od przeterminowanych płatności w wysokości odsetek ustawowych, które wynoszą 13 proc. w skali roku. W przypadku odbiorców indywidualnych, przy rachunku za dwa miesiące rzędu 150 zł i zadłużeniu na 6 tygodni, odsetki byłyby kilkuzłotowe. Jeśli sprzedawca nie dostanie pieniędzy na czas, to każe dystrybutorowi wyłączyć prąd. Za powtórne przyłączenie trzeba zapłacić. W przypadku gospodarstwa domowego wznowienie dostaw wstrzymanych z powodu zaległości płatniczych to koszt 70 zł netto. W przypadku odbiorców przemysłowych opłaty sięgają 140 zł.
- Prawo odbiorcy do dostaw prądu mimo zalegania z płatnościami jest dużym ryzykiem dla sprzedawców. Warto rozważyć możliwość ustalania zasad wyłączeń prądu w umowach między sprzedawcami i odbiorcami przemysłowymi - uważa Grzegorz Lot z Vattenfall Sales Poland.
Nowelizowane obecnie prawo energetyczne nie przewiduje jednak zmian w zasadach wstrzymywania dostaw energii.
GDY NIE PŁACIMY RACHUNKÓW ZA PRĄD
Spada popyt na prąd u odbiorców przemysłowych, a to zdaniem energetyków może oznaczać początek trudności z regulowaniem rachunków przez firmy. Przemysł kupuje 75 proc. energii. Spadek zużycia jest oceniany na 5-10 proc.
Chociaż w gospodarstwach domowych zużycie nie spada, a niektóre firmy informują, że nawet nieznacznie wzrosło, to branża energetyczna obawia się opóźnień w regulowaniu płatności za prąd. Zwłaszcza że odbiorcy przemysłowi mają kłopoty z płynnością, choćby z powodu opcji walutowych.
Wszyscy odbiorcy - zarówno indywidualni, jak i firmy - mają prawo do otrzymywania prądu aż przez sześć tygodni, licząc od momentu upływu terminu płatności. Energetycy obawiają się, że w kryzysie to prawo może być nadużywane.
- Firmy, które będą miały trudności finansowe, będą starały się wykorzystać to prawo, regulując w pierwszej kolejności inne zobowiązania, mimo że zwłoka w zapłacie wiąże się z dodatkowymi kosztami odsetek dla odbiorcy - ocenia wiceprezes Piotr Rudziński, wiceprezes EnergiaPro Gigawat.
Energetyka nalicza odsetki od przeterminowanych płatności w wysokości odsetek ustawowych, które wynoszą 13 proc. w skali roku. W przypadku odbiorców indywidualnych, przy rachunku za dwa miesiące rzędu 150 zł i zadłużeniu na 6 tygodni, odsetki byłyby kilkuzłotowe. Jeśli sprzedawca nie dostanie pieniędzy na czas, to każe dystrybutorowi wyłączyć prąd. Za powtórne przyłączenie trzeba zapłacić. W przypadku gospodarstwa domowego wznowienie dostaw wstrzymanych z powodu zaległości płatniczych to koszt 70 zł netto. W przypadku odbiorców przemysłowych opłaty sięgają 140 zł.
- Prawo odbiorcy do dostaw prądu mimo zalegania z płatnościami jest dużym ryzykiem dla sprzedawców. Warto rozważyć możliwość ustalania zasad wyłączeń prądu w umowach między sprzedawcami i odbiorcami przemysłowymi - uważa Grzegorz Lot z Vattenfall Sales Poland.
Nowelizowane obecnie prawo energetyczne nie przewiduje jednak zmian w zasadach wstrzymywania dostaw energii.
GDY NIE PŁACIMY RACHUNKÓW ZA PRĄD
GreenBuidling to program Komisji Europejskiej, do którego firmy przyłączają się dobrowolnie. Program działa od 2005 roku, a jego celem jest podniesienie poziomu efektywnego wykorzystania energii w budynkach komercyjnych. Projekty, które otrzymują certyfikat (zostają partnerami programu) muszą spełnić jeden, za to niebywale znaczący warunek: zużycie energii mniejsze o 25 proc. niż przewidują krajowe normy w miejscu, gdzie projekt jest realizowany.
Atrium City nie tylko spełnia surowe wymagania energetyczne i ekologiczne stawiane projektom GreenBuilding, ale - jak wykazały badania przeprowadzone przez niezależną, zewnętrzną firmę audytorską ProBe - zużycie energii jest w tym biurowcu o 32,5 proc. niższe niż wymagane przez polskie prawo.
- Jesteśmy dumni z faktu, że Atrium City otrzymał certyfikat GreenBuilding. Od lat skupiamy się na efektywnym wykorzystaniu energii i optymalizacji kosztów jej zużycia - mówi Nicklas Lindberg, dyrektor zarządzający Skanska Property Poland. - Nasze starania przynoszą pozytywne rezultaty nie tylko dla środowiska, ale także dla najemców zmniejszając ich rachunki za energię przy zachowaniu takich samych kosztów wynajmu powierzchni biurowych - dodaje Lindberg.
Atrium City
14-piętrowy biurowiec Atrium City to kolejny etap budowy kompleksu Atrium tworzonego przez Skanska w centrum Warszawy, wzdłuż Al. Jana Pawła II. Budynek, którego otwarcie zaplanowano na maj 2009 roku, będzie oferować 20 tys. m kw. powierzchni, z czego ponad 90 proc. już została wynajęta. Skanska planuje stworzenie kolejnych dwóch budynków w ramach tego projektu. Atrium City został zaprojektowany przez biuro architektoniczne Kazimierski & Ryba. Projekt łączy elegancję i prostotę rozwiązań z nowoczesnym, skandynawskim stylem architektonicznym, na który składają się: dobre jakościowo materiały, wysokie standardy technologiczne, wykorzystanie naturalnego światła do oświetlenia wnętrz i racjonalny rozkład pomieszczeń, wszystko to estetycznie połączone w spójną całość. Skanska aktywnie przyczynia się do ochrony środowiska poprze użycie przemyślanych rozwiązań konstrukcyjnych, odpowiednich materiałów i wprowadzenie energooszczędnych procesów. Wysiłki podejmowania przez firmę w tym kierunku udowadniają otrzymane prze nią certyfikaty: ISO 14001 przyznany w 2000 roku, czy otrzymany niedawno certyfikat GreenBuilding.
źródło informacji: Informacja prasowa
interia.pl/Czwartek, 19 marca (06:00)
GreenBuidling to program Komisji Europejskiej, do którego firmy przyłączają się dobrowolnie. Program działa od 2005 roku, a jego celem jest podniesienie poziomu efektywnego wykorzystania energii w budynkach komercyjnych. Projekty, które otrzymują certyfikat (zostają partnerami programu) muszą spełnić jeden, za to niebywale znaczący warunek: zużycie energii mniejsze o 25 proc. niż przewidują krajowe normy w miejscu, gdzie projekt jest realizowany.
Atrium City nie tylko spełnia surowe wymagania energetyczne i ekologiczne stawiane projektom GreenBuilding, ale - jak wykazały badania przeprowadzone przez niezależną, zewnętrzną firmę audytorską ProBe - zużycie energii jest w tym biurowcu o 32,5 proc. niższe niż wymagane przez polskie prawo.
- Jesteśmy dumni z faktu, że Atrium City otrzymał certyfikat GreenBuilding. Od lat skupiamy się na efektywnym wykorzystaniu energii i optymalizacji kosztów jej zużycia - mówi Nicklas Lindberg, dyrektor zarządzający Skanska Property Poland. - Nasze starania przynoszą pozytywne rezultaty nie tylko dla środowiska, ale także dla najemców zmniejszając ich rachunki za energię przy zachowaniu takich samych kosztów wynajmu powierzchni biurowych - dodaje Lindberg.
Atrium City
14-piętrowy biurowiec Atrium City to kolejny etap budowy kompleksu Atrium tworzonego przez Skanska w centrum Warszawy, wzdłuż Al. Jana Pawła II. Budynek, którego otwarcie zaplanowano na maj 2009 roku, będzie oferować 20 tys. m kw. powierzchni, z czego ponad 90 proc. już została wynajęta. Skanska planuje stworzenie kolejnych dwóch budynków w ramach tego projektu. Atrium City został zaprojektowany przez biuro architektoniczne Kazimierski & Ryba. Projekt łączy elegancję i prostotę rozwiązań z nowoczesnym, skandynawskim stylem architektonicznym, na który składają się: dobre jakościowo materiały, wysokie standardy technologiczne, wykorzystanie naturalnego światła do oświetlenia wnętrz i racjonalny rozkład pomieszczeń, wszystko to estetycznie połączone w spójną całość. Skanska aktywnie przyczynia się do ochrony środowiska poprze użycie przemyślanych rozwiązań konstrukcyjnych, odpowiednich materiałów i wprowadzenie energooszczędnych procesów. Wysiłki podejmowania przez firmę w tym kierunku udowadniają otrzymane prze nią certyfikaty: ISO 14001 przyznany w 2000 roku, czy otrzymany niedawno certyfikat GreenBuilding.
źródło informacji: Informacja prasowa
interia.pl/Czwartek, 19 marca (06:00)
Rząd przyjął we wtorek projekt nowelizacji ustawy o prawie budowlanym oraz ustawy o gospodarce nieruchomościami.
"Zaproponowane przepisy przewidują, że możliwe będzie dokonanie oceny energetycznej lokalu mieszkalnego na podstawie oceny energetycznej innego mieszkania z tej samej grupy" - napisano w komunikacie.
Chodzi o lokal mieszkalny m.in. o takich samych parametrach konstrukcyjno-materiałowych i instalacyjnych.
Nowe przepisy rozszerzają katalog osób uprawnionych do sporządzania świadectw charakterystyki energetycznej o osoby, które ukończyły studia inżynierskie na kierunkach: architektura, budownictwo, inżynieria środowiska, energetyka lub pokrewnych.
"Na osoby sporządzające świadectwa charakterystyki energetycznej nałożono obowiązek ich przechowywania przez 10 lat oraz ubezpieczania się od odpowiedzialności cywilnej" - napisano w komunikacie.
Nowe przepisy wprowadzają zasadę, że osoba sporządzająca świadectwo nie może być jednocześnie np. wykonawcą robót budowlanych, właścicielem oraz zarządcą tego budynku i lokalu mieszkalnego.
źródło informacji: PAP
interia.pl/Środa, 18 marca (06:00)
Rząd przyjął we wtorek projekt nowelizacji ustawy o prawie budowlanym oraz ustawy o gospodarce nieruchomościami.
"Zaproponowane przepisy przewidują, że możliwe będzie dokonanie oceny energetycznej lokalu mieszkalnego na podstawie oceny energetycznej innego mieszkania z tej samej grupy" - napisano w komunikacie.
Chodzi o lokal mieszkalny m.in. o takich samych parametrach konstrukcyjno-materiałowych i instalacyjnych.
Nowe przepisy rozszerzają katalog osób uprawnionych do sporządzania świadectw charakterystyki energetycznej o osoby, które ukończyły studia inżynierskie na kierunkach: architektura, budownictwo, inżynieria środowiska, energetyka lub pokrewnych.
"Na osoby sporządzające świadectwa charakterystyki energetycznej nałożono obowiązek ich przechowywania przez 10 lat oraz ubezpieczania się od odpowiedzialności cywilnej" - napisano w komunikacie.
Nowe przepisy wprowadzają zasadę, że osoba sporządzająca świadectwo nie może być jednocześnie np. wykonawcą robót budowlanych, właścicielem oraz zarządcą tego budynku i lokalu mieszkalnego.
źródło informacji: PAP
interia.pl/Środa, 18 marca (06:00)
Dlaczego nie ma jednoznacznej odpowiedzi, czy bardziej się opłaca wynajmować mieszkanie i płacić jego właścicielowi za użytkowanie, czy zadłużyć się i dawać zarabiać bankom na prowizjach i odsetkach, ale krok po kroku zbliżać się własnego "M"? Dlatego, że - jak w przypadku każdej decyzji finansowej czy inwestycyjnej - nie może być jednej, identycznej odpowiedzi dla wielu ludzi o różnych potrzebach, preferencjach, podejściu do życia i będących w różnych sytuacjach. Przy podejmowaniu takich decyzji zawsze potrzebne jest podejście indywidualne.
Jeżeli przejrzymy listy dyskusyjne, blogi i zamieszczane w różnych miejscach opinie, lub przypomnimy sobie zasłyszane oceny sprzed mniej więcej roku, to zauważymy, że spora część z nich wskazywała na przewagę wynajmowania mieszkania. Powód był oczywisty. Ceny mieszkań rosły niezwykle dynamicznie i ich poziom wydawał się wielu z nas astronomiczny. Z drugiej jednak strony, banki kusiły może nienajtańszym (chyba, że we frankach szwajcarskich), ale za to niezwykle łatwo dostępnym kredytem - mimo rosnących stóp procentowych.
Patrząc z jeszcze innej strony: nikt nie bał się utraty pracy lub zmniejszenia zarobków, co zachęcało do inwestycji także mocno wspomaganych kredytem. Niektórzy ulegali również wrażeniu, że ceny nieruchomości będą rosły jeszcze bardziej, wzmacniając dążenie do osiągnięcia korzyści z tej, wydawało się, stałej tendencji.
Czy z perspektywy czasu coś się zmieniło? Zmieniło się niemal wszystko. Ceny mieszkań spadają, wybór jest o wiele większy i nikt już nie musi kupować przysłowiowej "dziury w ziemi" i czekać aż wyrośnie z niej jego wymarzone gniazdko. Deweloperzy kuszą promocjami i do lokum dodają często nie tylko kuchenkę, lodówkę, telewizor, ale także nierzadko mały samochód. Z kolei ceny za wynajmowanie mieszkań żadnej promocji nie podlegają.
Wręcz przeciwnie, trzymają się mocno i nic nie wskazuje, by miało się to w najbliższym czasie zmienić. Może więc nadszedł czas na zweryfikowanie naszych opinii, poglądów i preferencji. Oczywiście biorąc pod uwagę fakt, że zmieniły się także inne warunki.
Banki zdecydowanie zaostrzyły kryteria finansowania zakupu mieszkań. Kredyty we frankach szwajcarskich pokazały swoje gorsze oblicze i nieźle wystraszyły ich aktualnych posiadaczy i chyba dość skutecznie odstraszyły potencjalnych chętnych. Pewność zatrudnienia i utrzymania dotychczasowej wysokości pensji jest nieporównywalna z tą sprzed kilkunastu miesięcy.
Rząd podejmuje działania chroniące tych, którzy nie z własnej winy znaleźli się w sytuacji uniemożliwiającej im spłacanie wcześniej zaciągniętego kredytu (stracili pracę i są zarejestrowani jako bezrobotni). Można też spodziewać się, że i banki bardziej będą skłonne negocjować warunki spłaty zagrożonych kredytów, niż zajmować nasze mieszkania. Ich niechęć do udzielania kredytów powinna wkrótce minąć, bo przecież z nich właśnie żyją i czerpią zyski. Rada Polityki Pieniężnej zaczęła obniżać stopy procentowe i ta tendencja powinna jeszcze jakiś czas potrwać. Wiązać się z nią będą mniej lub bardziej ochoczo podejmowane decyzje banków o zmniejszaniu oprocentowania kredytów.
Choć większość ulg podatkowych, związanych z ożywianiem budownictwa mieszkaniowego już dawno odeszła w niepamięć, to ze strony rządu pojawiają się zachęty innego typu, takie jak na przykład program refundowania części kosztów kredytu, noszący nazwę "Rodzina na swoim". Adresowany jest on do osób o raczej skromniejszych możliwościach finansowych i zainteresowanych mieszkaniami tańszymi oraz o limitowanym metrażu. W jego ramach można jednak uzyskać przez osiem lat dopłatę stanowiącą równowartość połowy odsetek, jakie pobierają banki komercyjne, udzielając kredytów na zaspokojenie własnych potrzeb mieszkaniowych rodzin (w tym także rodzin niepełnych). Wydaje się bardzo prawdopodobne, że wobec zapaści na rynku mieszkaniowym i kredytowym, program ten zostanie rozszerzony lub pojawią się nowe/stare sposoby na jego rozruszanie. Może nawet wróci znów nasza ulubiona ulga podatkowa.
Póki co, przejdźmy do konkretów, czyli rachunków i kalkulacji. Na początku 2007 r. średnia cena wynajęcia dwupokojowego mieszkania w Warszawie wynosiła około 1700 zł, a średnia cena kupna 1 metra kwadratowego mieszkania sięgała 8 500 zł, czyli za mieszkanie o powierzchni 50 m2 trzeba było zapłacić 425 tys. zł. Przy finansowaniu zakupu kredytem na 30 lat w złotych i oprocentowaniu wynoszącym 7,26 proc. miesięczna rata wynosiłaby 2 900 zł.
Różnica między kosztem wynajmu i zakupu pokaźna, wynosząca 70 proc., raczej nie do zaakceptowania dla przeciętnego młodego małżeństwa. Dziś w Warszawie takie samo mieszkanie można kupić płacąc poniżej 6 000 zł za metr, czyli za około 300 tys. zł. Rata kredytu przy takich samych, jak wyżej warunkach wyniosłaby 2 050 zł.
Miesięczny koszt wynajęcia mieszkania waha się od 2 000 do 2 500 zł, choć oczywiście odchylenia od tych poziomów bywają spore. Ale przy takich różnicach między kosztem wynajmu, a kupna na kredyt, można się już zacząć poważnie zastanawiać, co wybrać. Miesięczna rata przy kredycie we frankach szwajcarskich wyniosłaby nieco ponad 1 400 zł. A przecież, mimo wielu utrudnień i ograniczeń, taki kredyt można uzyskać.
Porównanie kosztów wynajmowania mieszkania w większych miastach z kosztami zakupu lokalu na kredyt - 2007 rok
Porównanie kosztów wynajmowania mieszkania w większych miastach z kosztami zakupu lokalu na kredyt - 2008 rok
Różnice między średnimi cenami ofertowymi sprzedaży mieszkań, a cenami po jakich zawierane są umowy, mogą sięgać w konkretnych przypadkach nawet 30 proc.
Można również stwierdzić, że wbrew pozorom, zaciąganie dziś kredytu w tej walucie wcale nie wiąże się z tak wielkim ryzykiem. Złoty wobec franka w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy bardzo się osłabił i prawdopodobieństwo, że straci jeszcze np. 30 proc. jest raczej bardzo niewielkie (wówczas za franka trzeba byłoby płacić około 4,15 zł). Przy dzisiejszym kursie nasz kredyt na zakup mieszkania to około 95 tys. franków.
Gdybyśmy go brali przy kursie jaki był rok temu, nasze zadłużenie wynosiłoby 120 tys. franków. Wniosek jest taki, że kredyt walutowy opłaca się zaciągać wtedy, gdy złoty jest tani. Mówiąc najprościej - dziś za franka dostaniemy o wiele więcej złotówek, niż przed rokiem - bo przecież bank nie wypłaca nam franków tylko ich równowartość w złotych. Trzeba jednak pamiętać, że za kilka lat czeka nas bardzo poważna operacja przyjęcia przez Polskę euro. To dodatkowy czynnik ryzyka, którego skalę trudno teraz oszacować.
Przy tych kalkulacjach należy wziąć pod uwagę jeszcze kilka czynników, o których już wspomniano, ale warto je przypomnieć:
- Ceny mieszkań mocno spadły. Ta tendencja może jeszcze nieco się pogłębić, ale trudno sobie dziś wyobrazić, że spadną jeszcze o 20 proc. A więc można zaryzykować tezę, że jest tanio.
- Koszty wynajmu lokali utrzymują się na wysokim poziomie i nie widać powodu, by miały się obniżyć (na rynku musiałoby pojawić się o wiele więcej lokali do wynajęcia, a przecież nowych mieszkań nie przybywa zbyt wiele).
- Rada Polityki Pieniężnej obniża stopy i ten proces powinien jeszcze trochę potrwać. Czyli można liczyć na to, że oprocentowanie kredytów będzie spadać.
- Kłopoty i uciążliwości z uzyskaniem kredytów będą się zmniejszały. Banki zarabiają na kredytach i będą ich udzielać.
- Ryzyko związane z zaciąganiem kredytu w walutach jest dziś o wiele mniejsze, niż jeszcze klika miesięcy temu.
- Można już skorzystać z rządowego programu "Rodzina na swoim", w ramach którego refundowana jest spora część kosztów kredytu i można liczyć, że wkrótce pojawią się dodatkowe zachęty do kupowania mieszkań.
Roman Przasnyski
interia.pl/Wtorek, 17 marca (06:00)
Dlaczego nie ma jednoznacznej odpowiedzi, czy bardziej się opłaca wynajmować mieszkanie i płacić jego właścicielowi za użytkowanie, czy zadłużyć się i dawać zarabiać bankom na prowizjach i odsetkach, ale krok po kroku zbliżać się własnego "M"? Dlatego, że - jak w przypadku każdej decyzji finansowej czy inwestycyjnej - nie może być jednej, identycznej odpowiedzi dla wielu ludzi o różnych potrzebach, preferencjach, podejściu do życia i będących w różnych sytuacjach. Przy podejmowaniu takich decyzji zawsze potrzebne jest podejście indywidualne.
Jeżeli przejrzymy listy dyskusyjne, blogi i zamieszczane w różnych miejscach opinie, lub przypomnimy sobie zasłyszane oceny sprzed mniej więcej roku, to zauważymy, że spora część z nich wskazywała na przewagę wynajmowania mieszkania. Powód był oczywisty. Ceny mieszkań rosły niezwykle dynamicznie i ich poziom wydawał się wielu z nas astronomiczny. Z drugiej jednak strony, banki kusiły może nienajtańszym (chyba, że we frankach szwajcarskich), ale za to niezwykle łatwo dostępnym kredytem - mimo rosnących stóp procentowych.
Patrząc z jeszcze innej strony: nikt nie bał się utraty pracy lub zmniejszenia zarobków, co zachęcało do inwestycji także mocno wspomaganych kredytem. Niektórzy ulegali również wrażeniu, że ceny nieruchomości będą rosły jeszcze bardziej, wzmacniając dążenie do osiągnięcia korzyści z tej, wydawało się, stałej tendencji.
Czy z perspektywy czasu coś się zmieniło? Zmieniło się niemal wszystko. Ceny mieszkań spadają, wybór jest o wiele większy i nikt już nie musi kupować przysłowiowej "dziury w ziemi" i czekać aż wyrośnie z niej jego wymarzone gniazdko. Deweloperzy kuszą promocjami i do lokum dodają często nie tylko kuchenkę, lodówkę, telewizor, ale także nierzadko mały samochód. Z kolei ceny za wynajmowanie mieszkań żadnej promocji nie podlegają.
Wręcz przeciwnie, trzymają się mocno i nic nie wskazuje, by miało się to w najbliższym czasie zmienić. Może więc nadszedł czas na zweryfikowanie naszych opinii, poglądów i preferencji. Oczywiście biorąc pod uwagę fakt, że zmieniły się także inne warunki.
Banki zdecydowanie zaostrzyły kryteria finansowania zakupu mieszkań. Kredyty we frankach szwajcarskich pokazały swoje gorsze oblicze i nieźle wystraszyły ich aktualnych posiadaczy i chyba dość skutecznie odstraszyły potencjalnych chętnych. Pewność zatrudnienia i utrzymania dotychczasowej wysokości pensji jest nieporównywalna z tą sprzed kilkunastu miesięcy.
Rząd podejmuje działania chroniące tych, którzy nie z własnej winy znaleźli się w sytuacji uniemożliwiającej im spłacanie wcześniej zaciągniętego kredytu (stracili pracę i są zarejestrowani jako bezrobotni). Można też spodziewać się, że i banki bardziej będą skłonne negocjować warunki spłaty zagrożonych kredytów, niż zajmować nasze mieszkania. Ich niechęć do udzielania kredytów powinna wkrótce minąć, bo przecież z nich właśnie żyją i czerpią zyski. Rada Polityki Pieniężnej zaczęła obniżać stopy procentowe i ta tendencja powinna jeszcze jakiś czas potrwać. Wiązać się z nią będą mniej lub bardziej ochoczo podejmowane decyzje banków o zmniejszaniu oprocentowania kredytów.
Choć większość ulg podatkowych, związanych z ożywianiem budownictwa mieszkaniowego już dawno odeszła w niepamięć, to ze strony rządu pojawiają się zachęty innego typu, takie jak na przykład program refundowania części kosztów kredytu, noszący nazwę "Rodzina na swoim". Adresowany jest on do osób o raczej skromniejszych możliwościach finansowych i zainteresowanych mieszkaniami tańszymi oraz o limitowanym metrażu. W jego ramach można jednak uzyskać przez osiem lat dopłatę stanowiącą równowartość połowy odsetek, jakie pobierają banki komercyjne, udzielając kredytów na zaspokojenie własnych potrzeb mieszkaniowych rodzin (w tym także rodzin niepełnych). Wydaje się bardzo prawdopodobne, że wobec zapaści na rynku mieszkaniowym i kredytowym, program ten zostanie rozszerzony lub pojawią się nowe/stare sposoby na jego rozruszanie. Może nawet wróci znów nasza ulubiona ulga podatkowa.
Póki co, przejdźmy do konkretów, czyli rachunków i kalkulacji. Na początku 2007 r. średnia cena wynajęcia dwupokojowego mieszkania w Warszawie wynosiła około 1700 zł, a średnia cena kupna 1 metra kwadratowego mieszkania sięgała 8 500 zł, czyli za mieszkanie o powierzchni 50 m2 trzeba było zapłacić 425 tys. zł. Przy finansowaniu zakupu kredytem na 30 lat w złotych i oprocentowaniu wynoszącym 7,26 proc. miesięczna rata wynosiłaby 2 900 zł.
Różnica między kosztem wynajmu i zakupu pokaźna, wynosząca 70 proc., raczej nie do zaakceptowania dla przeciętnego młodego małżeństwa. Dziś w Warszawie takie samo mieszkanie można kupić płacąc poniżej 6 000 zł za metr, czyli za około 300 tys. zł. Rata kredytu przy takich samych, jak wyżej warunkach wyniosłaby 2 050 zł.
Miesięczny koszt wynajęcia mieszkania waha się od 2 000 do 2 500 zł, choć oczywiście odchylenia od tych poziomów bywają spore. Ale przy takich różnicach między kosztem wynajmu, a kupna na kredyt, można się już zacząć poważnie zastanawiać, co wybrać. Miesięczna rata przy kredycie we frankach szwajcarskich wyniosłaby nieco ponad 1 400 zł. A przecież, mimo wielu utrudnień i ograniczeń, taki kredyt można uzyskać.
Porównanie kosztów wynajmowania mieszkania w większych miastach z kosztami zakupu lokalu na kredyt - 2007 rok
Porównanie kosztów wynajmowania mieszkania w większych miastach z kosztami zakupu lokalu na kredyt - 2008 rok
Różnice między średnimi cenami ofertowymi sprzedaży mieszkań, a cenami po jakich zawierane są umowy, mogą sięgać w konkretnych przypadkach nawet 30 proc.
Można również stwierdzić, że wbrew pozorom, zaciąganie dziś kredytu w tej walucie wcale nie wiąże się z tak wielkim ryzykiem. Złoty wobec franka w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy bardzo się osłabił i prawdopodobieństwo, że straci jeszcze np. 30 proc. jest raczej bardzo niewielkie (wówczas za franka trzeba byłoby płacić około 4,15 zł). Przy dzisiejszym kursie nasz kredyt na zakup mieszkania to około 95 tys. franków.
Gdybyśmy go brali przy kursie jaki był rok temu, nasze zadłużenie wynosiłoby 120 tys. franków. Wniosek jest taki, że kredyt walutowy opłaca się zaciągać wtedy, gdy złoty jest tani. Mówiąc najprościej - dziś za franka dostaniemy o wiele więcej złotówek, niż przed rokiem - bo przecież bank nie wypłaca nam franków tylko ich równowartość w złotych. Trzeba jednak pamiętać, że za kilka lat czeka nas bardzo poważna operacja przyjęcia przez Polskę euro. To dodatkowy czynnik ryzyka, którego skalę trudno teraz oszacować.
Przy tych kalkulacjach należy wziąć pod uwagę jeszcze kilka czynników, o których już wspomniano, ale warto je przypomnieć:
- Ceny mieszkań mocno spadły. Ta tendencja może jeszcze nieco się pogłębić, ale trudno sobie dziś wyobrazić, że spadną jeszcze o 20 proc. A więc można zaryzykować tezę, że jest tanio.
- Koszty wynajmu lokali utrzymują się na wysokim poziomie i nie widać powodu, by miały się obniżyć (na rynku musiałoby pojawić się o wiele więcej lokali do wynajęcia, a przecież nowych mieszkań nie przybywa zbyt wiele).
- Rada Polityki Pieniężnej obniża stopy i ten proces powinien jeszcze trochę potrwać. Czyli można liczyć na to, że oprocentowanie kredytów będzie spadać.
- Kłopoty i uciążliwości z uzyskaniem kredytów będą się zmniejszały. Banki zarabiają na kredytach i będą ich udzielać.
- Ryzyko związane z zaciąganiem kredytu w walutach jest dziś o wiele mniejsze, niż jeszcze klika miesięcy temu.
- Można już skorzystać z rządowego programu "Rodzina na swoim", w ramach którego refundowana jest spora część kosztów kredytu i można liczyć, że wkrótce pojawią się dodatkowe zachęty do kupowania mieszkań.
Roman Przasnyski
interia.pl/Wtorek, 17 marca (06:00)
Według gazety Orco twierdzi, że nie przerwało prac, ale firma przyznała, że negocjuje finansowanie z wieloma partnerami, między innymi z generalnym wykonawcą wieżowca przy Złotej - firmą Besix. Sama firma Besix nie skomentowała sytuacji na budowie wieżowca, ale jeden z podwykonawców budowy przyznał, że w poniedziałek przerwano betonowanie i montaż osłony przeciwwiatrowej na najwyższych kondygnacjach. Jeden z pracowników budowy przyznał nawet, że od poniedziałku na terenie inwestycji nie pojawiło się 70 proc. załogi.
Drapacz chmur przy ulicy Złotej 44 w Warszawie miał mieć 54 piętra. Na razie powstało ich 17. W wieżowcu miało powstać 251 apartamentów, a ceny za metr kwadratowy wahały się od 25 do około 40 tys. zł. Gazeta przypomina, że Orco w lutym zwolniło ponad 200 pracowników, w tym kierownika projektu Złota 44. Według gazety deweloper musi zebrać pieniądze i uregulować ponad 200 mln zł pożyczek, których termin spłaty upływa w 2009 roku. W poniedziałek obrót akcjami Orco został zawieszony na GPW. Spółka poinformowała wtedy o przesunięciu terminu publikacji raportu rocznego z 17 marca na koniec miesiąca. Kurs
Orco natychmiast po wznowieniu obrotu zareagował spadkiem na ostatnie doniesienia o sytuacji dewelopera. Na zamknięciu kurs Orco spadł o 13,14 proc. do 16,05 zł. Ponadto w reakcji na doniesienia o sytuacji Orco analitycy KBC w raporcie z 17 marca obniżyli rekomendację dla Orco Property Group do "sprzedaj", obniżając o 24,7 proc. cenę docelową dla akcji spółki, do 3,03 euro. Analitycy tłumaczą obniżenie rekomendacji i wyceny obawami, że "problemy spółki są potencjalnie dużo gorsze niż się spodziewaliśmy".
źródło informacji: PAP
interia.pl/Środa, 18 marca (11:56)
Według gazety Orco twierdzi, że nie przerwało prac, ale firma przyznała, że negocjuje finansowanie z wieloma partnerami, między innymi z generalnym wykonawcą wieżowca przy Złotej - firmą Besix. Sama firma Besix nie skomentowała sytuacji na budowie wieżowca, ale jeden z podwykonawców budowy przyznał, że w poniedziałek przerwano betonowanie i montaż osłony przeciwwiatrowej na najwyższych kondygnacjach. Jeden z pracowników budowy przyznał nawet, że od poniedziałku na terenie inwestycji nie pojawiło się 70 proc. załogi.
Drapacz chmur przy ulicy Złotej 44 w Warszawie miał mieć 54 piętra. Na razie powstało ich 17. W wieżowcu miało powstać 251 apartamentów, a ceny za metr kwadratowy wahały się od 25 do około 40 tys. zł. Gazeta przypomina, że Orco w lutym zwolniło ponad 200 pracowników, w tym kierownika projektu Złota 44. Według gazety deweloper musi zebrać pieniądze i uregulować ponad 200 mln zł pożyczek, których termin spłaty upływa w 2009 roku. W poniedziałek obrót akcjami Orco został zawieszony na GPW. Spółka poinformowała wtedy o przesunięciu terminu publikacji raportu rocznego z 17 marca na koniec miesiąca. Kurs
Orco natychmiast po wznowieniu obrotu zareagował spadkiem na ostatnie doniesienia o sytuacji dewelopera. Na zamknięciu kurs Orco spadł o 13,14 proc. do 16,05 zł. Ponadto w reakcji na doniesienia o sytuacji Orco analitycy KBC w raporcie z 17 marca obniżyli rekomendację dla Orco Property Group do "sprzedaj", obniżając o 24,7 proc. cenę docelową dla akcji spółki, do 3,03 euro. Analitycy tłumaczą obniżenie rekomendacji i wyceny obawami, że "problemy spółki są potencjalnie dużo gorsze niż się spodziewaliśmy".
źródło informacji: PAP
interia.pl/Środa, 18 marca (11:56)
Nieznaczny i będący zaprzeczeniem ogólnego trendu wzrost średnich cen ofertowych zanotowało Opole (2,7%), Szczecin (1,5%) i Katowice (1,1%).
Niepewność tego co się wydarzy w najbliższych miesiącach sprawia, że wielu właścicieli rezygnuje z pozbywania się nieruchomości i wycofuje swoje oferty sprzedaży. Na transakcje, często kosztem znacznych ustępstw cenowych, decydują się głównie ci, którzy pilnie potrzebują gotówki.
Podobna sytuacja ma miejsce także po stronie potencjalnych nabywców; obawy związane z zaciąganiem zobowiązań finansowych oraz docierające z różnych źródeł zapowiedzi dalszego spadku cen nieruchomości nie sprzyjają zakupom. Właścicieli zmieniają głównie te lokale, których zbywcy wykazują dużą elastyczność wobec kupujących - zarówno co do ceny jak i terminu sfinalizowania transakcji.
miasto | 01'09 (PLN/m2) |
02'09 (PLN/m2) |
zmiana ost. mies. (%) |
02'08 (PLN/m2) |
zmiana ost. rok (%) |
zmiana ost. rok (PLN/m2) |
Białystok | 4 420 | 4 429 | 0,2 | 4 607 | -3,9 | -178,0 |
Bydgoszcz | 4 239 | 4 223 | -0,4 | 4 242 | -0,4 | -19,0 |
Gdańsk | 6 456 | 6 445 | -0,2 | 6 963 | -7,4 | -518,0 |
Gdynia | 6 984 | 6 714 | -3,9 | 7 365 | -8,8 | -651,0 |
Katowice | 4 123 | 4 170 | 1,1 | 4 701 | -11,3 | -531,0 |
Kraków | 7 358 | 7 408 | 0,7 | 8 197 | -9,6 | -789,0 |
Lublin | 5 000 | 5 001 | 0,0 | 5 103 | -2,0 | -102,0 |
Łódź | 4 280 | 4 313 | 0,8 | 4 689 | -8,0 | -376,0 |
Olsztyn | 4 967 | 4 826 | -2,8 | bd | bd | bd |
Opole | 3 976 | 4 084 | 2,7 | bd | bd | bd |
Poznań | 5 750 | 5 724 | -0,5 | 6 210 | -7,8 | -486,0 |
Rzeszów | 4 493 | 4 520 | 0,6 | 4 763 | -5,1 | -243,0 |
Sopot | 10 590 | 10 485 | -1,0 | 11 347 | -7,6 | -862,0 |
Szczecin | 4 923 | 4 999 | 1,5 | 5 205 | -4,0 | -206,0 |
Warszawa | 9 144 | 9 089 | -0,6 | 9 599 | -5,3 | -510,0 |
Wrocław | 6 824 | 6 755 | -1,0 | 7 430 | -9,1 | -675,0 |
KREDYTY ZŁOTOWE PONOWNIE TAŃSZE
Od naszego poprzedniego raportu ponownie spadły rynkowe stopy procentowe, które są benchmarkiem dla większości kredytów hipotecznych udzielonych w złotych. Tym razem spadek stopy WIBOR 3M wyniósł 27 punktów bazowych, przyczyniając się do spadku rat kredytów 30-letnich o kolejne 3 proc. - wynika z danych Open Finance. Nie wydaje się to spektakularną zmianą (ok. 17 PLN miesięcznie dla każdych pożyczonych 100 tys. PLN), ale pamiętajmy, że spadek WIBOR jest częścią znacznie dłuższej sekwencji i jego obniżenie z 6,8 do 4,3 proc. od października 2008 r. do lutego 2009 r. oznacza spadek rat kredytów 30-letnich już o 29 proc. lub - licząc inaczej - o 163 PLN dla każdych pożyczonych 100 tys. PLN, co trzeba uznać za znaczącą kwotę.
Ponadto należy zauważyć, że WIBOR 3M spadając do 4,33 proc. znalazł się zaledwie 13 pkt bazowych powyżej swojego historycznego minimum sprzed trzech lat. Po ewentualnej kolejnej obniżce stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej będzie można zapewne powiedzieć, że kredyty hipoteczne w złotych stały się tak tanie, jak jeszcze nigdy dotąd.
kwota kredytu (PLN) |
WIBOR 3M 25 lutego (%) |
rata 25 lutego (PLN) |
WIBOR 3M 13 marca (%) |
rata 13 marca (PLN) |
zmiana (%) |
100 000 | 4,60 | 574 | 4,33 | 557 | -2,9 |
Warszawa | Poznań | Kraków | ||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
|
|
|
||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Średnie stawki ofertowe wg liczby pokoi (ceny za całość)
* stawki obejmują czynsz dla administracji |
Średnie stawki ofertowe wg liczby pokoi (ceny za m2)
* stawki obejmują czynsz dla administracji |
miasto | średnia wartość kredytu w lutym 2009 r. (w PLN) | średnie LTV (stosunek kwoty kredytu do wart. nieruch., w %.) | średni okres kredytowania (w latach) |
Gdańsk | 252 583 | 80 | 29 |
Gdynia | 317 435 | 87 | 28 |
Katowice | 164 512 | 82 | 28 |
Kraków | 263 989 | 79 | 27 |
Lublin | 203 410 | 71 | 30 |
Olsztyn | 261 651 | 87 | 37 |
Poznań | 261 410 | 82 | 28 |
Warszawa | 398 912 | 81 | 31 |
Wrocław | 249 759 | 87 | 30 |
interia.pl/Wtorek, 17 marca (06:00)
Nieznaczny i będący zaprzeczeniem ogólnego trendu wzrost średnich cen ofertowych zanotowało Opole (2,7%), Szczecin (1,5%) i Katowice (1,1%).
Niepewność tego co się wydarzy w najbliższych miesiącach sprawia, że wielu właścicieli rezygnuje z pozbywania się nieruchomości i wycofuje swoje oferty sprzedaży. Na transakcje, często kosztem znacznych ustępstw cenowych, decydują się głównie ci, którzy pilnie potrzebują gotówki.
Podobna sytuacja ma miejsce także po stronie potencjalnych nabywców; obawy związane z zaciąganiem zobowiązań finansowych oraz docierające z różnych źródeł zapowiedzi dalszego spadku cen nieruchomości nie sprzyjają zakupom. Właścicieli zmieniają głównie te lokale, których zbywcy wykazują dużą elastyczność wobec kupujących - zarówno co do ceny jak i terminu sfinalizowania transakcji.
miasto | 01'09 (PLN/m2) |
02'09 (PLN/m2) |
zmiana ost. mies. (%) |
02'08 (PLN/m2) |
zmiana ost. rok (%) |
zmiana ost. rok (PLN/m2) |
Białystok | 4 420 | 4 429 | 0,2 | 4 607 | -3,9 | -178,0 |
Bydgoszcz | 4 239 | 4 223 | -0,4 | 4 242 | -0,4 | -19,0 |
Gdańsk | 6 456 | 6 445 | -0,2 | 6 963 | -7,4 | -518,0 |
Gdynia | 6 984 | 6 714 | -3,9 | 7 365 | -8,8 | -651,0 |
Katowice | 4 123 | 4 170 | 1,1 | 4 701 | -11,3 | -531,0 |
Kraków | 7 358 | 7 408 | 0,7 | 8 197 | -9,6 | -789,0 |
Lublin | 5 000 | 5 001 | 0,0 | 5 103 | -2,0 | -102,0 |
Łódź | 4 280 | 4 313 | 0,8 | 4 689 | -8,0 | -376,0 |
Olsztyn | 4 967 | 4 826 | -2,8 | bd | bd | bd |
Opole | 3 976 | 4 084 | 2,7 | bd | bd | bd |
Poznań | 5 750 | 5 724 | -0,5 | 6 210 | -7,8 | -486,0 |
Rzeszów | 4 493 | 4 520 | 0,6 | 4 763 | -5,1 | -243,0 |
Sopot | 10 590 | 10 485 | -1,0 | 11 347 | -7,6 | -862,0 |
Szczecin | 4 923 | 4 999 | 1,5 | 5 205 | -4,0 | -206,0 |
Warszawa | 9 144 | 9 089 | -0,6 | 9 599 | -5,3 | -510,0 |
Wrocław | 6 824 | 6 755 | -1,0 | 7 430 | -9,1 | -675,0 |
KREDYTY ZŁOTOWE PONOWNIE TAŃSZE
Od naszego poprzedniego raportu ponownie spadły rynkowe stopy procentowe, które są benchmarkiem dla większości kredytów hipotecznych udzielonych w złotych. Tym razem spadek stopy WIBOR 3M wyniósł 27 punktów bazowych, przyczyniając się do spadku rat kredytów 30-letnich o kolejne 3 proc. - wynika z danych Open Finance. Nie wydaje się to spektakularną zmianą (ok. 17 PLN miesięcznie dla każdych pożyczonych 100 tys. PLN), ale pamiętajmy, że spadek WIBOR jest częścią znacznie dłuższej sekwencji i jego obniżenie z 6,8 do 4,3 proc. od października 2008 r. do lutego 2009 r. oznacza spadek rat kredytów 30-letnich już o 29 proc. lub - licząc inaczej - o 163 PLN dla każdych pożyczonych 100 tys. PLN, co trzeba uznać za znaczącą kwotę.
Ponadto należy zauważyć, że WIBOR 3M spadając do 4,33 proc. znalazł się zaledwie 13 pkt bazowych powyżej swojego historycznego minimum sprzed trzech lat. Po ewentualnej kolejnej obniżce stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej będzie można zapewne powiedzieć, że kredyty hipoteczne w złotych stały się tak tanie, jak jeszcze nigdy dotąd.
kwota kredytu (PLN) |
WIBOR 3M 25 lutego (%) |
rata 25 lutego (PLN) |
WIBOR 3M 13 marca (%) |
rata 13 marca (PLN) |
zmiana (%) |
100 000 | 4,60 | 574 | 4,33 | 557 | -2,9 |
Warszawa | Poznań | Kraków | ||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
|
|
|
||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
Średnie stawki ofertowe wg liczby pokoi (ceny za całość)
* stawki obejmują czynsz dla administracji |
Średnie stawki ofertowe wg liczby pokoi (ceny za m2)
* stawki obejmują czynsz dla administracji |
miasto | średnia wartość kredytu w lutym 2009 r. (w PLN) | średnie LTV (stosunek kwoty kredytu do wart. nieruch., w %.) | średni okres kredytowania (w latach) |
Gdańsk | 252 583 | 80 | 29 |
Gdynia | 317 435 | 87 | 28 |
Katowice | 164 512 | 82 | 28 |
Kraków | 263 989 | 79 | 27 |
Lublin | 203 410 | 71 | 30 |
Olsztyn | 261 651 | 87 | 37 |
Poznań | 261 410 | 82 | 28 |
Warszawa | 398 912 | 81 | 31 |
Wrocław | 249 759 | 87 | 30 |
interia.pl/Wtorek, 17 marca (06:00)
Kilka miesięcy temu główny ekonomista francuskiego banku prognozował wzrost gospodarczy w 2009 roku na poziomie 0,4 proc. Po tej prognozie spadła na niego fala krytyki. Zareagował nawet rząd. Adam Szejnfeld twierdził, że wynik ten jest absurdalny i sugerował próbę manipulacji. Niestety dziś, po 4 miesiącach, mediana prognoz rynkowych jest niemal równa tej listopadowej. Rzeczywistość potoczyła się według najczarniejszego scenariusza.
Dziś, na łamach "Pulsu Biznesu" Michał Dybuła aktualizuje swoją prognozę. Spodziewa się on ujemnego przyrostu gospodarczego.
"Oczekuję spadku PKB. Sytuacja wewnętrzna jest bowiem gorsza, niż zakładałem w listopadzie" - stwierdza.
Ekonomista BNP Paribas odniósł się także do sytuacji złotego. Według niego obecne umocnienie jest jedynie przejściowe, a złoty będzie się dalej osłabiał.
Na pocieszenie Dybuła stwierdził, że Polska nadal ma szansę być jednym z najsłabiej dotkniętych kryzysem krajów Europy.
Więcej w "Pulsie Biznesu"
źródło informacji: INTERIA.PL/Puls Biznesu
Kilka miesięcy temu główny ekonomista francuskiego banku prognozował wzrost gospodarczy w 2009 roku na poziomie 0,4 proc. Po tej prognozie spadła na niego fala krytyki. Zareagował nawet rząd. Adam Szejnfeld twierdził, że wynik ten jest absurdalny i sugerował próbę manipulacji. Niestety dziś, po 4 miesiącach, mediana prognoz rynkowych jest niemal równa tej listopadowej. Rzeczywistość potoczyła się według najczarniejszego scenariusza.
Dziś, na łamach "Pulsu Biznesu" Michał Dybuła aktualizuje swoją prognozę. Spodziewa się on ujemnego przyrostu gospodarczego.
"Oczekuję spadku PKB. Sytuacja wewnętrzna jest bowiem gorsza, niż zakładałem w listopadzie" - stwierdza.
Ekonomista BNP Paribas odniósł się także do sytuacji złotego. Według niego obecne umocnienie jest jedynie przejściowe, a złoty będzie się dalej osłabiał.
Na pocieszenie Dybuła stwierdził, że Polska nadal ma szansę być jednym z najsłabiej dotkniętych kryzysem krajów Europy.
Więcej w "Pulsie Biznesu"
źródło informacji: INTERIA.PL/Puls Biznesu
średnia ocen: 4,5