Ze świata nieruchomości - strona 97

Prezydent podpisał nowelizację ustawy ws. kredytów ze starego portfela

Prezydent podpisał nowelizację ustawy o pomocy państwa w spłacie niektórych kredytów mieszkaniowych - poinformowała swoich stronach internetowych Kancelaria Prezydenta. Nowela przewiduje umorzenie części lub całości kredytów z tzw. starego portfela i odsetek od tych kredytów.

Chodzi o osoby, które zaciągnęły kredyt mieszkaniowy na przełomie lat 80. i 90., czyli z tzw. starego portfela. Był to okres ogromnego wzrostu inflacji i oprocentowania kredytów. Całość odsetek od takich kredytów wykupywało przejściowo państwo. Potem jednak trzeba było je spłacić. Tymczasem urosły one tak, że przerosły kwoty zaciągniętego kredytu.

Po nowelizacji osobom, które przez 20 lat terminowo spłacały swoje zadłużenie, połowa pozostałej kwoty kapitału i odsetek zostanie umorzona. Aby jednak tak się stało, resztę kredytu trzeba spłacić jednorazowo.

Natomiast cały pozostały do spłaty kredyt będzie mógł zostać umorzony najuboższym, których miesięczny dochód nie przekracza 110 proc. najniższej emerytury, czyli teraz 742 zł.

Nowelizacja daje też możliwość spłaty kredytu za swoich członków przez spółdzielnię, jeżeli jej walne zgromadzenie podejmie uchwałę w tej sprawie. Potem spółdzielnia przeniesie dług na członków, którzy - to jej, a nie bankom - będą zwracali pieniądze.

Szczegółowe warunki, tryb stosowania oraz sposób rozliczeń umorzeń zadłużenia z tytułu przejściowego wykupienia ze środków budżetowych odsetek od kredytów mieszkaniowych określi w rozporządzeniu Rada Ministrów.

Według szacunków PKO BP, który obsługuje największy portfel udzielonych kredytów mieszkaniowych, na koniec 2009 r. zadłużenie z tytułu kredytów mieszkaniowych ze starego portfela wyniesie ok. 8,4 mld zł.

Źródło: interia.pl

Prezydent podpisał nowelizację ustawy ws. kredytów ze starego portfela

Prezydent podpisał nowelizację ustawy o pomocy państwa w spłacie niektórych kredytów mieszkaniowych - poinformowała swoich stronach internetowych Kancelaria Prezydenta. Nowela przewiduje umorzenie części lub całości kredytów z tzw. starego portfela i odsetek od tych kredytów.

Chodzi o osoby, które zaciągnęły kredyt mieszkaniowy na przełomie lat 80. i 90., czyli z tzw. starego portfela. Był to okres ogromnego wzrostu inflacji i oprocentowania kredytów. Całość odsetek od takich kredytów wykupywało przejściowo państwo. Potem jednak trzeba było je spłacić. Tymczasem urosły one tak, że przerosły kwoty zaciągniętego kredytu.

Po nowelizacji osobom, które przez 20 lat terminowo spłacały swoje zadłużenie, połowa pozostałej kwoty kapitału i odsetek zostanie umorzona. Aby jednak tak się stało, resztę kredytu trzeba spłacić jednorazowo.

Natomiast cały pozostały do spłaty kredyt będzie mógł zostać umorzony najuboższym, których miesięczny dochód nie przekracza 110 proc. najniższej emerytury, czyli teraz 742 zł.

Nowelizacja daje też możliwość spłaty kredytu za swoich członków przez spółdzielnię, jeżeli jej walne zgromadzenie podejmie uchwałę w tej sprawie. Potem spółdzielnia przeniesie dług na członków, którzy - to jej, a nie bankom - będą zwracali pieniądze.

Szczegółowe warunki, tryb stosowania oraz sposób rozliczeń umorzeń zadłużenia z tytułu przejściowego wykupienia ze środków budżetowych odsetek od kredytów mieszkaniowych określi w rozporządzeniu Rada Ministrów.

Według szacunków PKO BP, który obsługuje największy portfel udzielonych kredytów mieszkaniowych, na koniec 2009 r. zadłużenie z tytułu kredytów mieszkaniowych ze starego portfela wyniesie ok. 8,4 mld zł.

Źródło: interia.pl

Lokuj kapitał w luksusie

Luksus nigdy nie traci na wartości, nie podlega wahaniom rynkowym, nie jest zależny od trendów mody. Nie ma także wyroczni, która jednoznacznie pozwoli zdefiniować luksus. Prawdą jest jednak, że kryzys nie dotyka tej sfery i nawet, jeśli chwilowo popyt na luksus spada, to jest raczej wynikiem przeczekania, niż załamaniem możliwości finansowych.

Badania przeprowadzone na Polakach pokazują, że wyznacznikiem luksusu dla naszych rodaków jest własny jacht, dzieła sztuki i... czas wolny. Na dalszych miejscach pojawiają się biżuteria i odzież, gdyż są masowo podrabiane, a dla amatora prawdziwa wartość tych przedmiotów jest nie do oszacowania. Podobnie przedstawia się sytuacja na rynku nieruchomości. W 2009 roku mogliśmy zaobserwować trend wzrostowy dla rynku nieruchomości określonych jako "luksusowe". Deweloperzy prześcigali się w pomysłach na zachęcenie klientów do zakupu swoich inwestycji. Jednak powstaje pytanie, ile z tych inwestycji można rzeczywiście nazwać "luksusowymi".

Czy kawalerka o powierzchni 40 mkw. może zapewnić prawdziwy komfort mieszkania i stać się prestiżowym elementem w życiu, tylko dlatego, że inwestor użył nazwy "apartament", a budynek stoi przy linii metra?

W celu ułatwienia klientom weryfikacji ofert rynkowych, analitycy z REAS Consulting opracowali raport przedstawiający podstawowe cechy, które bezwzględnie powinien zawierać projekt, aby mógł pretendować do słowa "prestiż". Wielkość takiego mieszkania musi przekraczać 70 mkw, minimalna wysokość to 3 m, lokalizacja w prestiżowej dzielnicy, niebanalna architektura, wydzielona część dzienna i nocna, wykończenie wnętrz nowoczesnym sprzętem technologicznym (np. klimatyzacja), duże okna, usługi dodatkowe dla mieszkańców (np. SPA) oraz usługi typu concierge.

Niesłabnącą popularnością cieszą się apartamenty w kurortach turystycznych: Zakopane, Sopot czy Łeba. Coraz powszechniejsze na rynku są luksusowe projekty dla pasjonatów, np. osiedla willi przy polach golfowych.

Jednak wśród największych miast niekwestionowanym liderem cenowym i ilościowym pozostaje Warszawa, gdzie w 2009 roku oddano i sprzedano najwięcej mieszkań. W pozostałych dużych miastach segment sprzedaży prawdziwych apartamentów luksusowych stanowi mały procent udziału, np. w Krakowie tegoroczny poziom podpisanych umów na zakup mieszkań luksusowych stanowił 3 proc. ogółu. Minimalne ceny za metr kwadratowy apartamentu kształtują się następująco: w Trójmieście i Wrocławiu od 10 tys. zł/mkw., w Krakowie trzeba zapłacić ok. 13 tys. zł/mkw. Dość zachowawczo wygląda sytuacja w Poznaniu oraz Łodzi, gdzie popyt i podaż na apartamenty są niezmiennie niskie.

Nowym trendem, który powoli zdobywa serca Polaków, są apartamenty na rynkach Starego Miasta. Ceny zazwyczaj uzależnione są od miasta, ale nie zawsze odpowiadają faktycznej wartości historycznej miejskich rynków. W tym przypadku znów Warszawa wygrywa pod kątem wysokości cen - wartość metra kwadratowego mieści się w przedziale 19 - 44 tys. zł pomimo tego, że stołeczna starówka nie ma długiej historii.

Natomiast w pozostałych miastach - Gdańsk, Wrocław i Kraków - ceny za metr kwadratowy kształtują się na poziomie od 15 do 29 tys. zł.

Rok 2010 powinien przynieść kilkuprocentowy wzrost popytu na apartamenty luksusowe i wprowadzić stabilizację na rynku nieruchomości. Istotny jest fakt, iż klienci decydujący się na apartament, często jego zakup finansują w dużej mierze ze środków własnych. Tym samym są mniej zależni od zaostrzonej polityki kredytowej banków. Dostrzegalnym problemem jest natomiast restrykcyjne udzielanie finansowania deweloperom.

W 2009 roku mogliśmy obserwować wstrzymanie kilku inwestycji i zamrożenie budowy co najmniej na rok. Jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie w nadchodzącym roku, na przestrzeni kolejnych lat możemy mieć ogromną nadwyżkę popytu nad podażą, a tym samym wzrost cen za prestiżowe adresy, zwłaszcza na rynku wtórnym. Dlatego deweloperzy, którzy tworzą swoje projekty według obowiązującego kanonu i definicji "luksusu", powinni być spokojni o sprzedaż. Pomimo spowolnienia ekonomicznego, klienci nadal traktują zakup ekskluzywnej nieruchomości jako dobrą lokatę kapitału. Kryzys może stać się idealną szansą na trafioną inwestycję. Wyłowione teraz z morza ofert apartamenty staną się za kilka lat prawdziwą perłą w aktywach inwestora.

Patrycja Kwiatkowska, Dyrektor Zarządzający Griffin Real Estate

 

Źródło:interia.pl

Lokuj kapitał w luksusie

Luksus nigdy nie traci na wartości, nie podlega wahaniom rynkowym, nie jest zależny od trendów mody. Nie ma także wyroczni, która jednoznacznie pozwoli zdefiniować luksus. Prawdą jest jednak, że kryzys nie dotyka tej sfery i nawet, jeśli chwilowo popyt na luksus spada, to jest raczej wynikiem przeczekania, niż załamaniem możliwości finansowych.

Badania przeprowadzone na Polakach pokazują, że wyznacznikiem luksusu dla naszych rodaków jest własny jacht, dzieła sztuki i... czas wolny. Na dalszych miejscach pojawiają się biżuteria i odzież, gdyż są masowo podrabiane, a dla amatora prawdziwa wartość tych przedmiotów jest nie do oszacowania. Podobnie przedstawia się sytuacja na rynku nieruchomości. W 2009 roku mogliśmy zaobserwować trend wzrostowy dla rynku nieruchomości określonych jako "luksusowe". Deweloperzy prześcigali się w pomysłach na zachęcenie klientów do zakupu swoich inwestycji. Jednak powstaje pytanie, ile z tych inwestycji można rzeczywiście nazwać "luksusowymi".

Czy kawalerka o powierzchni 40 mkw. może zapewnić prawdziwy komfort mieszkania i stać się prestiżowym elementem w życiu, tylko dlatego, że inwestor użył nazwy "apartament", a budynek stoi przy linii metra?

W celu ułatwienia klientom weryfikacji ofert rynkowych, analitycy z REAS Consulting opracowali raport przedstawiający podstawowe cechy, które bezwzględnie powinien zawierać projekt, aby mógł pretendować do słowa "prestiż". Wielkość takiego mieszkania musi przekraczać 70 mkw, minimalna wysokość to 3 m, lokalizacja w prestiżowej dzielnicy, niebanalna architektura, wydzielona część dzienna i nocna, wykończenie wnętrz nowoczesnym sprzętem technologicznym (np. klimatyzacja), duże okna, usługi dodatkowe dla mieszkańców (np. SPA) oraz usługi typu concierge.

Niesłabnącą popularnością cieszą się apartamenty w kurortach turystycznych: Zakopane, Sopot czy Łeba. Coraz powszechniejsze na rynku są luksusowe projekty dla pasjonatów, np. osiedla willi przy polach golfowych.

Jednak wśród największych miast niekwestionowanym liderem cenowym i ilościowym pozostaje Warszawa, gdzie w 2009 roku oddano i sprzedano najwięcej mieszkań. W pozostałych dużych miastach segment sprzedaży prawdziwych apartamentów luksusowych stanowi mały procent udziału, np. w Krakowie tegoroczny poziom podpisanych umów na zakup mieszkań luksusowych stanowił 3 proc. ogółu. Minimalne ceny za metr kwadratowy apartamentu kształtują się następująco: w Trójmieście i Wrocławiu od 10 tys. zł/mkw., w Krakowie trzeba zapłacić ok. 13 tys. zł/mkw. Dość zachowawczo wygląda sytuacja w Poznaniu oraz Łodzi, gdzie popyt i podaż na apartamenty są niezmiennie niskie.

Nowym trendem, który powoli zdobywa serca Polaków, są apartamenty na rynkach Starego Miasta. Ceny zazwyczaj uzależnione są od miasta, ale nie zawsze odpowiadają faktycznej wartości historycznej miejskich rynków. W tym przypadku znów Warszawa wygrywa pod kątem wysokości cen - wartość metra kwadratowego mieści się w przedziale 19 - 44 tys. zł pomimo tego, że stołeczna starówka nie ma długiej historii.

Natomiast w pozostałych miastach - Gdańsk, Wrocław i Kraków - ceny za metr kwadratowy kształtują się na poziomie od 15 do 29 tys. zł.

Rok 2010 powinien przynieść kilkuprocentowy wzrost popytu na apartamenty luksusowe i wprowadzić stabilizację na rynku nieruchomości. Istotny jest fakt, iż klienci decydujący się na apartament, często jego zakup finansują w dużej mierze ze środków własnych. Tym samym są mniej zależni od zaostrzonej polityki kredytowej banków. Dostrzegalnym problemem jest natomiast restrykcyjne udzielanie finansowania deweloperom.

W 2009 roku mogliśmy obserwować wstrzymanie kilku inwestycji i zamrożenie budowy co najmniej na rok. Jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie w nadchodzącym roku, na przestrzeni kolejnych lat możemy mieć ogromną nadwyżkę popytu nad podażą, a tym samym wzrost cen za prestiżowe adresy, zwłaszcza na rynku wtórnym. Dlatego deweloperzy, którzy tworzą swoje projekty według obowiązującego kanonu i definicji "luksusu", powinni być spokojni o sprzedaż. Pomimo spowolnienia ekonomicznego, klienci nadal traktują zakup ekskluzywnej nieruchomości jako dobrą lokatę kapitału. Kryzys może stać się idealną szansą na trafioną inwestycję. Wyłowione teraz z morza ofert apartamenty staną się za kilka lat prawdziwą perłą w aktywach inwestora.

Patrycja Kwiatkowska, Dyrektor Zarządzający Griffin Real Estate

 

Źródło:interia.pl

Po zakończeniu budowy...

Zgodnie z przepisami ustawy - Prawo budowlane można rozróżnić dwa tryby oddawania obiektów budowlanych do użytkowania. Inwestor może zawiadomić właściwy organ nadzoru budowlanego o zakończeniu budowy na podstawie art. 54 ustawy - Prawo budowlane albo w ściśle określonych przypadkach może złożyć wniosek o wydanie decyzji o pozwoleniu na użytkowanie obiektu na podstawie art. 55 ustawy. Informację o obowiązkach i warunkach, wynikających z art. 54 lub art. 55 ustawy - Prawo budowlane organ administracji architektoniczno-budowlanej zamieszcza w razie potrzeby w decyzji o pozwoleniu na budowę.
Warto uwypuklić, iż obowiązki inwestora związane z przystąpieniem do użytkowania, należy wywodzić wprost z przepisów prawa tj. art. 54 lub art. 55 ustawy - Prawo budowlane.

Zgodnie ze stanem prawnym wprowadzonym ustawą z dnia 16 kwietnia 2004 r. o zmianie ustawy - Prawo budowlane elementy decyzji o pozwoleniu na budowę odnoszące się do tych obowiązków mają jedynie charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą mieć pierwszeństwa przed ustawą. Dlatego też, jeżeli z przepisów prawa budowlanego wynika obowiązek uzyskania pozwolenia na użytkowanie, to inwestor ma obowiązek złożyć odpowiedni wniosek o wydanie decyzji o pozwoleniu na użytkowanie.

Odnosi się to również do sytuacji, w które w decyzji o pozwoleniu na budowę znajduje się informacja o zawiadomieniu o zakończeniu budowy bądź brak jest jakiejkolwiek informacji o obowiązkach związanych z przystąpieniem do użytkowania. Z kolei dokonanie zawiadomienia w tym przypadku o zakończeniu budowy powinno skutkować wniesieniem sprzeciwu przez organ nadzoru budowlanego. Równocześnie organ powinien pouczyć inwestora o konieczności uzyskania pozwolenia na użytkowanie. Ponadto niedopuszczalne jest przystąpienie do użytkowania obiektu bez zachowania wynikającej z przepisów prawa procedury.

Natomiast, gdy z obowiązujących przepisów prawa wynika jedynie obowiązek zawiadomienia o zakończeniu budowy - bez względu na informacje zawarte w decyzji o pozwoleniu na budowę, to złożenie wniosku o pozwolenie na użytkowanie powoduje konieczność umorzenia postępowania na podstawie art. 105 § 1 Kpa, który stanowi, o tym, że organ administracji publicznej wydaje decyzję o umorzeniu postępowania, gdy postępowanie z jakiejkolwiek przyczyny stało się bezprzedmiotowe. Organ nadzoru budowlanego powinien również w takiej sytuacji poinformować inwestora o właściwym trybie postępowania. Ponadto należy umorzyć postępowanie, jeżeli z przepisów Prawa budowlanego wynika brak obowiązku zawiadomienia o zakończeniu budowy bądź uzyskania pozwolenia na użytkowanie nawet, jeśli w decyzji o pozwoleniu na budowę znajduje się informacja o jednym z tych obowiązków, natomiast inwestor składa zawiadomienie bądź wniosek.

Jak już wcześniej zostało wspomniane - w myśl art. 105 § 1 Kodeksu postępowania administracyjnego, gdy postępowanie z jakiejkolwiek przyczyny stało się bezprzedmiotowe, organ administracji publicznej wydaje decyzję o umorzeniu postępowania. Wówczas prowadzenie postępowania w sprawie zawiadomienia o zakończeniu budowy bądź wniosku o pozwolenie na użytkowanie jest niedopuszczalne. Wymaga podkreślenia fakt, iż w decyzjach o pozwoleniu na budowę wydanych przed wejściem w życie ustawy z dnia 16 kwietnia 2004 r. o zmianie ustawy - Prawo budowlane, elementy decyzji o pozwoleniu na budowę odnoszące się do obowiązków związanych z zakończeniem budowy, miały charakter dodatkowego rozstrzygnięcia. Oznacza to, że nałożenie w decyzji o pozwoleniu na budowę obowiązku związanego z prawnym zakończeniem budowy stanowi dla inwestora źródło nabytych uprawnień i wywołuje skutki prawne po wejściu w życie ustawy z dnia 16 kwietnia 2004 r. o zmianie ustawy Prawo budowlane. Warto mieć również na względzie, iż do obiektów budowlanych, w odniesieniu, do których przed dniem wejścia w życie ustawy z dnia 27 marca 2003 r. o zmianie ustawy - Prawo budowlane oraz o zmianie niektórych ustaw, czyli przed dniem 11.07.2003 r., wydano pozwolenie na budowę, nie stosuje się przepisów o obowiązkowej kontroli.

Źródło:Interia.pl

Po zakończeniu budowy...

Zgodnie z przepisami ustawy - Prawo budowlane można rozróżnić dwa tryby oddawania obiektów budowlanych do użytkowania. Inwestor może zawiadomić właściwy organ nadzoru budowlanego o zakończeniu budowy na podstawie art. 54 ustawy - Prawo budowlane albo w ściśle określonych przypadkach może złożyć wniosek o wydanie decyzji o pozwoleniu na użytkowanie obiektu na podstawie art. 55 ustawy. Informację o obowiązkach i warunkach, wynikających z art. 54 lub art. 55 ustawy - Prawo budowlane organ administracji architektoniczno-budowlanej zamieszcza w razie potrzeby w decyzji o pozwoleniu na budowę.
Warto uwypuklić, iż obowiązki inwestora związane z przystąpieniem do użytkowania, należy wywodzić wprost z przepisów prawa tj. art. 54 lub art. 55 ustawy - Prawo budowlane.

Zgodnie ze stanem prawnym wprowadzonym ustawą z dnia 16 kwietnia 2004 r. o zmianie ustawy - Prawo budowlane elementy decyzji o pozwoleniu na budowę odnoszące się do tych obowiązków mają jedynie charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą mieć pierwszeństwa przed ustawą. Dlatego też, jeżeli z przepisów prawa budowlanego wynika obowiązek uzyskania pozwolenia na użytkowanie, to inwestor ma obowiązek złożyć odpowiedni wniosek o wydanie decyzji o pozwoleniu na użytkowanie.

Odnosi się to również do sytuacji, w które w decyzji o pozwoleniu na budowę znajduje się informacja o zawiadomieniu o zakończeniu budowy bądź brak jest jakiejkolwiek informacji o obowiązkach związanych z przystąpieniem do użytkowania. Z kolei dokonanie zawiadomienia w tym przypadku o zakończeniu budowy powinno skutkować wniesieniem sprzeciwu przez organ nadzoru budowlanego. Równocześnie organ powinien pouczyć inwestora o konieczności uzyskania pozwolenia na użytkowanie. Ponadto niedopuszczalne jest przystąpienie do użytkowania obiektu bez zachowania wynikającej z przepisów prawa procedury.

Natomiast, gdy z obowiązujących przepisów prawa wynika jedynie obowiązek zawiadomienia o zakończeniu budowy - bez względu na informacje zawarte w decyzji o pozwoleniu na budowę, to złożenie wniosku o pozwolenie na użytkowanie powoduje konieczność umorzenia postępowania na podstawie art. 105 § 1 Kpa, który stanowi, o tym, że organ administracji publicznej wydaje decyzję o umorzeniu postępowania, gdy postępowanie z jakiejkolwiek przyczyny stało się bezprzedmiotowe. Organ nadzoru budowlanego powinien również w takiej sytuacji poinformować inwestora o właściwym trybie postępowania. Ponadto należy umorzyć postępowanie, jeżeli z przepisów Prawa budowlanego wynika brak obowiązku zawiadomienia o zakończeniu budowy bądź uzyskania pozwolenia na użytkowanie nawet, jeśli w decyzji o pozwoleniu na budowę znajduje się informacja o jednym z tych obowiązków, natomiast inwestor składa zawiadomienie bądź wniosek.

Jak już wcześniej zostało wspomniane - w myśl art. 105 § 1 Kodeksu postępowania administracyjnego, gdy postępowanie z jakiejkolwiek przyczyny stało się bezprzedmiotowe, organ administracji publicznej wydaje decyzję o umorzeniu postępowania. Wówczas prowadzenie postępowania w sprawie zawiadomienia o zakończeniu budowy bądź wniosku o pozwolenie na użytkowanie jest niedopuszczalne. Wymaga podkreślenia fakt, iż w decyzjach o pozwoleniu na budowę wydanych przed wejściem w życie ustawy z dnia 16 kwietnia 2004 r. o zmianie ustawy - Prawo budowlane, elementy decyzji o pozwoleniu na budowę odnoszące się do obowiązków związanych z zakończeniem budowy, miały charakter dodatkowego rozstrzygnięcia. Oznacza to, że nałożenie w decyzji o pozwoleniu na budowę obowiązku związanego z prawnym zakończeniem budowy stanowi dla inwestora źródło nabytych uprawnień i wywołuje skutki prawne po wejściu w życie ustawy z dnia 16 kwietnia 2004 r. o zmianie ustawy Prawo budowlane. Warto mieć również na względzie, iż do obiektów budowlanych, w odniesieniu, do których przed dniem wejścia w życie ustawy z dnia 27 marca 2003 r. o zmianie ustawy - Prawo budowlane oraz o zmianie niektórych ustaw, czyli przed dniem 11.07.2003 r., wydano pozwolenie na budowę, nie stosuje się przepisów o obowiązkowej kontroli.

Źródło:Interia.pl

Wartość kredytów na nieruchomości spadła o 885,5 mln zł

Wartość udzielonych przez banki kredytów na nieruchomości dla gospodarstw domowych w listopadzie 2009 roku spadła o 885,5 mln zł w porównaniu z październikiem tego roku - podał NBP.

W październiku wartość udzielonych przez banki kredytów na nieruchomości dla gospodarstw domowych wzrosła o 3 mld 377,9 mln zł.

Wartość kredytów w walutach w listopadzie spadła miesiąc do miesiąca o 2 mld 620,9 mln zł po wzroście o 1 mld 352,5 mln zł w październiku.

Wartość kredytów w złotych w listopadzie wzrosła miesiąc do miesiąca o 1 mld 734,9 mln zł po wzroście o 2 mld 25,3 mln zł w październiku.

               PLN       WALUTY      OGÓŁEM
(w mln zł)
listopad 78.634,4 139.616,6 218.250,9
październik 76.899,5 142.236,9 219.136,4
wrzesień 74.874,2 140.884,4 215.758,5
sierpień 72.870,5 135.602,1 208.472,5
Źródło: PAP

Wartość kredytów na nieruchomości spadła o 885,5 mln zł

Wartość udzielonych przez banki kredytów na nieruchomości dla gospodarstw domowych w listopadzie 2009 roku spadła o 885,5 mln zł w porównaniu z październikiem tego roku - podał NBP.

W październiku wartość udzielonych przez banki kredytów na nieruchomości dla gospodarstw domowych wzrosła o 3 mld 377,9 mln zł.

Wartość kredytów w walutach w listopadzie spadła miesiąc do miesiąca o 2 mld 620,9 mln zł po wzroście o 1 mld 352,5 mln zł w październiku.

Wartość kredytów w złotych w listopadzie wzrosła miesiąc do miesiąca o 1 mld 734,9 mln zł po wzroście o 2 mld 25,3 mln zł w październiku.

               PLN       WALUTY      OGÓŁEM
(w mln zł)
listopad 78.634,4 139.616,6 218.250,9
październik 76.899,5 142.236,9 219.136,4
wrzesień 74.874,2 140.884,4 215.758,5
sierpień 72.870,5 135.602,1 208.472,5
Źródło: PAP

Ministerstwo Infrastruktury: to nie koniec mieszkań za złotówkę

Po Nowym Roku wciąż będzie możliwość wykupienia mieszkania za złotówkę - powiedział wiceminister infrastruktury Piotr Styczeń. Wyjaśnił, że uchwalona w piątek nowelizacja ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych zapewnia spółdzielcom takie same prawa nabycia lokalu na własność, jakie mieli do tej pory.
Styczeń przyznał, że główną intencją parlamentu było przyznanie członkom spółdzielni, którzy posiadają spółdzielcze lokatorskie lub spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu prawa do żądania przeniesienia prawa własności przez spółdzielnie na ich rzecz.

Sejm postanowił też, że spółdzielnie mieszkaniowe nie mogą odnosić korzyści majątkowych kosztem swoich członków, w szczególności z tytułu przekształceń praw do lokali.

"Trybunał Konstytucyjny co prawda orzekł w grudniu 2008 r. inaczej, ale parlamentarzyści doszli do wniosku, że byłoby niedobrym dzielenie spółdzielców na dwie grupy" - wyjaśnił Styczeń.

Zgodnie z nowelą mieszkania będzie można wykupić jedynie po uregulowaniu kosztów ich wybudowania. Do przekształcenia mieszkania lokatorskiego wymagana będzie spłata kosztów budowy lokalu. Jeśli spółdzielnia zaciągnęła kredyt, to spłacie podlega kredyt wraz z odsetkami.

Styczeń uważa, że przepisy nowelizacji są korzystne dla członków spółdzielni. "W przypadku spółdzielczych własnościowych praw do lokali na gruntach o nieuregulowanym statusie prawnym wystarczy przekształcić spółdzielcze prawo lokatorskie w prawo własności w zwykłej formie pisemnej. My z kolei jako rząd zaproponowaliśmy, by ci, którzy spłacili stare kredyty mieszkaniowe, otrzymali możliwość przekształcenia w prawo własności w ciągu trzech miesięcy" - powiedział wiceminister.

Dodał, że w nowelizacji jest też przepis, zgodnie z którym pisemna decyzja o ustaleniu spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu będzie traktowana tak samo, jak przekształcenie notarialne.

W grudniu 2008 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepisy zobowiązujące spółdzielnie mieszkaniowe do przenoszenia własności lokali na swoich członków jedynie po uregulowaniu kosztów wybudowania mieszkania są niezgodne z konstytucją. Za takie uznał też zapisy pozwalające na karanie członków zarządów spółdzielni, którzy nie dokonali przeniesienia własności lokali na spółdzielców. Trybunał dał rok na poprawienie tych uregulowań.

Sejm uchwalił nowelizację ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych 18 grudnia. Nowela czeka na podpis prezydenta. Ma zacząć obowiązywać od 30 grudnia.

Źródło: PAP

Ministerstwo Infrastruktury: to nie koniec mieszkań za złotówkę

Po Nowym Roku wciąż będzie możliwość wykupienia mieszkania za złotówkę - powiedział wiceminister infrastruktury Piotr Styczeń. Wyjaśnił, że uchwalona w piątek nowelizacja ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych zapewnia spółdzielcom takie same prawa nabycia lokalu na własność, jakie mieli do tej pory.
Styczeń przyznał, że główną intencją parlamentu było przyznanie członkom spółdzielni, którzy posiadają spółdzielcze lokatorskie lub spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu prawa do żądania przeniesienia prawa własności przez spółdzielnie na ich rzecz.

Sejm postanowił też, że spółdzielnie mieszkaniowe nie mogą odnosić korzyści majątkowych kosztem swoich członków, w szczególności z tytułu przekształceń praw do lokali.

"Trybunał Konstytucyjny co prawda orzekł w grudniu 2008 r. inaczej, ale parlamentarzyści doszli do wniosku, że byłoby niedobrym dzielenie spółdzielców na dwie grupy" - wyjaśnił Styczeń.

Zgodnie z nowelą mieszkania będzie można wykupić jedynie po uregulowaniu kosztów ich wybudowania. Do przekształcenia mieszkania lokatorskiego wymagana będzie spłata kosztów budowy lokalu. Jeśli spółdzielnia zaciągnęła kredyt, to spłacie podlega kredyt wraz z odsetkami.

Styczeń uważa, że przepisy nowelizacji są korzystne dla członków spółdzielni. "W przypadku spółdzielczych własnościowych praw do lokali na gruntach o nieuregulowanym statusie prawnym wystarczy przekształcić spółdzielcze prawo lokatorskie w prawo własności w zwykłej formie pisemnej. My z kolei jako rząd zaproponowaliśmy, by ci, którzy spłacili stare kredyty mieszkaniowe, otrzymali możliwość przekształcenia w prawo własności w ciągu trzech miesięcy" - powiedział wiceminister.

Dodał, że w nowelizacji jest też przepis, zgodnie z którym pisemna decyzja o ustaleniu spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu będzie traktowana tak samo, jak przekształcenie notarialne.

W grudniu 2008 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepisy zobowiązujące spółdzielnie mieszkaniowe do przenoszenia własności lokali na swoich członków jedynie po uregulowaniu kosztów wybudowania mieszkania są niezgodne z konstytucją. Za takie uznał też zapisy pozwalające na karanie członków zarządów spółdzielni, którzy nie dokonali przeniesienia własności lokali na spółdzielców. Trybunał dał rok na poprawienie tych uregulowań.

Sejm uchwalił nowelizację ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych 18 grudnia. Nowela czeka na podpis prezydenta. Ma zacząć obowiązywać od 30 grudnia.

Źródło: PAP

Wzrost sprzedaży domów na rynku wtórnym w USA

Sprzedaż domów na rynku wtórnym w USA w listopadzie wzrosła do 6,54 mln w ujęciu rocznym - podało w raporcie Krajowe Stowarzyszenie Pośredników w Handlu Nieruchomościami (National Association of Realtors).
W październiku liczba ta wyniosła 6,09 mln po korekcie.

Analitycy z Wall Street spodziewali się w listopadzie wzrostu sprzedaży domów na rynku wtórnym do 6,25 mln.

Źródło:

Wzrost sprzedaży domów na rynku wtórnym w USA

Sprzedaż domów na rynku wtórnym w USA w listopadzie wzrosła do 6,54 mln w ujęciu rocznym - podało w raporcie Krajowe Stowarzyszenie Pośredników w Handlu Nieruchomościami (National Association of Realtors).
W październiku liczba ta wyniosła 6,09 mln po korekcie.

Analitycy z Wall Street spodziewali się w listopadzie wzrostu sprzedaży domów na rynku wtórnym do 6,25 mln.

Źródło:

Będą niższe stawki podatku w okresie zawieszenia działalności gospodarczej

Ministerstwo Gospodarki proponuje, aby w okresie zawieszenia działalności gospodarczej stawki podatku od gruntów były obniżane dwukrotnie, a dla budynków trzykrotnie.

Projekt ustawy o ograniczaniu barier administracyjnych dla obywateli i przedsiębiorców, do którego dotarł DGP, przewiduje zmiany m.in. w ustawie o podatkach i opłatach lokalnych. Ministerstwo Gospodarki, w którym projekt powstał, proponuje zmiany w opodatkowaniu gruntów i budynków, będących w posiadaniu przedsiębiorców w okresie zawieszenia działalności. Resort chce, aby stawki podatku wobec firm, które zawieszają działalność, były obniżone w tym okresie dwukrotnie dla gruntów i trzykrotnie dla budynków lub ich części. Projektodawca argumentuje, że obecne przepisy stanowią barierę dla prowadzenia działalności gospodarczej, a ponadto w przepisach o podatku dochodowym i VAT funkcjonują udogodnienia podatkowe dla firm, które zawieszają działalność gospodarczą.

Doktor Mariusz Popławski z Uniwersytetu w Białymstoku potwierdza, że zgodnie z obecnymi przepisami ustawy o podatkach i opłatach lokalnych (t.j. Dz.U. z 2006 r. nr 121, poz. 844 z późn. zm.) stawki podatku od nieruchomości w okresie zawieszenia działalności gospodarczej nie zmniejszają się. W konsekwencji w niektórych przypadkach zawieszenie działalności gospodarczej może nawet skutkować podwyższeniem podatku.

– Dzieje się tak, gdy firma płaci podatek od budynku zajętego na prowadzoną działalność według stawki obniżonej. Zawieszenie działalności powoduje, że taki przedsiębiorca nie może korzystać z preferencji, ponieważ w okresie zawieszenia nie ma zajęcia budynku na prowadzenie działalności – wyjaśnia Mariusz Popławski. W związku z tym u podatnika takiego w okresie zawieszenia może nastąpić nawet trzy-, czterokrotny wzrost podatku w stosunku do stawek, według których płaci podatek w okresie prowadzenia firmy. Z tego powodu – zdaniem naszego rozmówcy – zmiany w ustawie o podatkach i opłatach lokalnych są konieczne. Zwraca on jednak uwagę na skutki zmian dla gmin.

– Obniżenie podatku od nieruchomości w sytuacji zawieszenia działalności odbierze dochody gminom – wyjaśnia Mariusz Popławski.


Łukasz Zalewski

Gazeta Prawna

Będą niższe stawki podatku w okresie zawieszenia działalności gospodarczej

Ministerstwo Gospodarki proponuje, aby w okresie zawieszenia działalności gospodarczej stawki podatku od gruntów były obniżane dwukrotnie, a dla budynków trzykrotnie.

Projekt ustawy o ograniczaniu barier administracyjnych dla obywateli i przedsiębiorców, do którego dotarł DGP, przewiduje zmiany m.in. w ustawie o podatkach i opłatach lokalnych. Ministerstwo Gospodarki, w którym projekt powstał, proponuje zmiany w opodatkowaniu gruntów i budynków, będących w posiadaniu przedsiębiorców w okresie zawieszenia działalności. Resort chce, aby stawki podatku wobec firm, które zawieszają działalność, były obniżone w tym okresie dwukrotnie dla gruntów i trzykrotnie dla budynków lub ich części. Projektodawca argumentuje, że obecne przepisy stanowią barierę dla prowadzenia działalności gospodarczej, a ponadto w przepisach o podatku dochodowym i VAT funkcjonują udogodnienia podatkowe dla firm, które zawieszają działalność gospodarczą.

Doktor Mariusz Popławski z Uniwersytetu w Białymstoku potwierdza, że zgodnie z obecnymi przepisami ustawy o podatkach i opłatach lokalnych (t.j. Dz.U. z 2006 r. nr 121, poz. 844 z późn. zm.) stawki podatku od nieruchomości w okresie zawieszenia działalności gospodarczej nie zmniejszają się. W konsekwencji w niektórych przypadkach zawieszenie działalności gospodarczej może nawet skutkować podwyższeniem podatku.

– Dzieje się tak, gdy firma płaci podatek od budynku zajętego na prowadzoną działalność według stawki obniżonej. Zawieszenie działalności powoduje, że taki przedsiębiorca nie może korzystać z preferencji, ponieważ w okresie zawieszenia nie ma zajęcia budynku na prowadzenie działalności – wyjaśnia Mariusz Popławski. W związku z tym u podatnika takiego w okresie zawieszenia może nastąpić nawet trzy-, czterokrotny wzrost podatku w stosunku do stawek, według których płaci podatek w okresie prowadzenia firmy. Z tego powodu – zdaniem naszego rozmówcy – zmiany w ustawie o podatkach i opłatach lokalnych są konieczne. Zwraca on jednak uwagę na skutki zmian dla gmin.

– Obniżenie podatku od nieruchomości w sytuacji zawieszenia działalności odbierze dochody gminom – wyjaśnia Mariusz Popławski.


Łukasz Zalewski

Gazeta Prawna

Preferencje klientów na rynku nieruchomości w Krakowie

Dział Analiz KRN.pl przeprowadził ankietę wśród małopolskich pośredników w obrocie nieruchomościami. Tematem ankiety były preferencje nabywców na rynku nieruchomości w Krakowie. W ankiecie wzięło udział 36 pośredników z terenu Małopolski.
Filip Jurczak

Luksusowy apartament w centrum miasta

Synonimem luksusu w opinii małopolskich pośredników jest posiadanie nowoczesnego apartamentu w centrum miasta. Wynika z tego, że większość zamożnych klientów zgłaszających się do biur pośrednictwa jest zainteresowana zakupem nieruchomości tego typu. Interesujące, że całkowicie inne pojęcie luksusu funkcjonuje na Górnym Śląsku. Z analizy analogicznie skonstruowanej ankiety przeprowadzonej wśród firm pracujących na obszarze województwa śląskiego widać, że przeważająca grupa wskazała dom za miastem jako miejsce najbardziej komfortowe do zamieszkania. Różnice w ocenie dla Krakowa i Katowic biorą się z odmiennej specyfiki rynków nieruchomości i infrastruktury w obu miastach. Ciekawy jest przy tym fakt, że posiadanie nowoczesnego apartamentu w centrum miasta nie jest obligatoryjnym i niezmiennym wyznacznikiem luksusu w całej Polsce. W przypadku Krakowa tylko trochę ponad 19 proc. respondentów twierdzi, że dom za miastem jest najbardziej pożądanym zakupem wśród ich klientów. Niewiele mniejsza grupa (16 proc.) skłania się do wersji „mieszkania w zabytkowej kamienicy”. Można przy tym założyć, że większość kamienic zlokalizowana jest w Krakowie centralnie, więc odpowiedzi, w których pojawiają się nowoczesny apartament w centrum miasta oraz mieszkanie w zabytkowej kamienicy mają pewien wspólny mianownik.

 

Obawa przed „wielką płytą

Inną kwestią, którą interesował się Dział Analiz KRN.pl, były czynniki odstraszające klientów podczas zakupu nieruchomości mieszkaniowej (z pominięciem kwestii cenowych). W przypadku tego pytania pośrednicy musieli wskazać dwa najważniejsze ich zdaniem aspekty. Podstawowym czynnikiem, który może być odbierany negatywnie przez klientów, jest tzw. „wielka płyta”, a więc niski standard wykonania budynku. Połowa z pytanych pośredników potwierdza, że jest to czynnik, który skutecznie może zniechęcić do zakupu mieszkania. Wynik analizy tłumaczy przy okazji niski poziom cen dla dzielnic, w których „wielka płyta” dominuje, tj. Nowa Huta, Bieżanów-Prockocim. Na drugim miejscu pośród czynników odstraszających znajduje się sąsiedztwo terenów przemysłowych. Aż 44,45 proc. wszystkich ankietowanych uważa, że właśnie ten czynnik stanowi poważny problem dla ich klientów podczas poszukiwania nieruchomości do kupna. Na kolejnych miejscach znajdują się: „oficyna kamienicy” (około 30 proc.), „sąsiedztwo ruchliwej ulicy” (25 proc.) oraz „mieszkanie na parterze” (około 22 proc.). 11 proc. ankietowanych pośredników uważa również, że mieszkanie w blokach powyżej 8 piętra stanowi dla ich klientów problem, natomiast niewielki odsetek wskazuje lokale użytkowe w budynku jako czynnik zniechęcający.

Najważniejsza jest dobra komunikacja

Kolejne pytanie dotyczące czynników zachęcających klientów do kupna potwierdza, jak wielkie znaczenie ma standard budowy. Aż 58 proc. ankietowanych przyznaje, że jednym z głównych atutów jest mieszkanie w nowym budownictwie. Warto przy tym zwrócić uwagę, że to nie na czynnik, jakim jest standard, lecz na „dobrą komunikację z centrum” wskazała największa grupa (ponad 66 proc.) ankietowanych. Podsumowując, lokalizacja i standard okazują się decydujące w procesie wyboru oferty kupna. Stosunkowo duża grupa, praktycznie co trzeci pośrednik, twierdzi, że duże znaczenie ma również bliskie sąsiedztwo terenów zielonych. Na dalszych miejscach znajdują się takie czynniki, jak „bliskość ośrodków użyteczności publicznej” oraz „zagospodarowanie terenu/dobra infrastruktura” – po około 16 proc.

 

 

Trzeba gdzieś mieszkać

Ostatnie pytanie w przeprowadzonym badaniu dotyczyło motywów, którymi kierują się kupujący. Na podstawie uzyskanych wyników widać, że za najczęstszy powód zakupu mieszkania uznaje się cel mieszkaniowy i zakup pierwszego mieszkania. Aż 70 proc. pośredników uznaje ten czynnik za najważniejszy. Takich klientów jest zdecydowanie najwięcej na rynku. Na drugim miejscu (44 proc.) znalazł się cel inwestycyjny. Znacznie mniejsza grupa zauważa, że klientami kieruje chęć zamiany lokalu na większy (27 proc.).

 

2009.12.14

Preferencje klientów na rynku nieruchomości w Krakowie

Dział Analiz KRN.pl przeprowadził ankietę wśród małopolskich pośredników w obrocie nieruchomościami. Tematem ankiety były preferencje nabywców na rynku nieruchomości w Krakowie. W ankiecie wzięło udział 36 pośredników z terenu Małopolski.
Filip Jurczak

Luksusowy apartament w centrum miasta

Synonimem luksusu w opinii małopolskich pośredników jest posiadanie nowoczesnego apartamentu w centrum miasta. Wynika z tego, że większość zamożnych klientów zgłaszających się do biur pośrednictwa jest zainteresowana zakupem nieruchomości tego typu. Interesujące, że całkowicie inne pojęcie luksusu funkcjonuje na Górnym Śląsku. Z analizy analogicznie skonstruowanej ankiety przeprowadzonej wśród firm pracujących na obszarze województwa śląskiego widać, że przeważająca grupa wskazała dom za miastem jako miejsce najbardziej komfortowe do zamieszkania. Różnice w ocenie dla Krakowa i Katowic biorą się z odmiennej specyfiki rynków nieruchomości i infrastruktury w obu miastach. Ciekawy jest przy tym fakt, że posiadanie nowoczesnego apartamentu w centrum miasta nie jest obligatoryjnym i niezmiennym wyznacznikiem luksusu w całej Polsce. W przypadku Krakowa tylko trochę ponad 19 proc. respondentów twierdzi, że dom za miastem jest najbardziej pożądanym zakupem wśród ich klientów. Niewiele mniejsza grupa (16 proc.) skłania się do wersji „mieszkania w zabytkowej kamienicy”. Można przy tym założyć, że większość kamienic zlokalizowana jest w Krakowie centralnie, więc odpowiedzi, w których pojawiają się nowoczesny apartament w centrum miasta oraz mieszkanie w zabytkowej kamienicy mają pewien wspólny mianownik.

 

Obawa przed „wielką płytą

Inną kwestią, którą interesował się Dział Analiz KRN.pl, były czynniki odstraszające klientów podczas zakupu nieruchomości mieszkaniowej (z pominięciem kwestii cenowych). W przypadku tego pytania pośrednicy musieli wskazać dwa najważniejsze ich zdaniem aspekty. Podstawowym czynnikiem, który może być odbierany negatywnie przez klientów, jest tzw. „wielka płyta”, a więc niski standard wykonania budynku. Połowa z pytanych pośredników potwierdza, że jest to czynnik, który skutecznie może zniechęcić do zakupu mieszkania. Wynik analizy tłumaczy przy okazji niski poziom cen dla dzielnic, w których „wielka płyta” dominuje, tj. Nowa Huta, Bieżanów-Prockocim. Na drugim miejscu pośród czynników odstraszających znajduje się sąsiedztwo terenów przemysłowych. Aż 44,45 proc. wszystkich ankietowanych uważa, że właśnie ten czynnik stanowi poważny problem dla ich klientów podczas poszukiwania nieruchomości do kupna. Na kolejnych miejscach znajdują się: „oficyna kamienicy” (około 30 proc.), „sąsiedztwo ruchliwej ulicy” (25 proc.) oraz „mieszkanie na parterze” (około 22 proc.). 11 proc. ankietowanych pośredników uważa również, że mieszkanie w blokach powyżej 8 piętra stanowi dla ich klientów problem, natomiast niewielki odsetek wskazuje lokale użytkowe w budynku jako czynnik zniechęcający.

Najważniejsza jest dobra komunikacja

Kolejne pytanie dotyczące czynników zachęcających klientów do kupna potwierdza, jak wielkie znaczenie ma standard budowy. Aż 58 proc. ankietowanych przyznaje, że jednym z głównych atutów jest mieszkanie w nowym budownictwie. Warto przy tym zwrócić uwagę, że to nie na czynnik, jakim jest standard, lecz na „dobrą komunikację z centrum” wskazała największa grupa (ponad 66 proc.) ankietowanych. Podsumowując, lokalizacja i standard okazują się decydujące w procesie wyboru oferty kupna. Stosunkowo duża grupa, praktycznie co trzeci pośrednik, twierdzi, że duże znaczenie ma również bliskie sąsiedztwo terenów zielonych. Na dalszych miejscach znajdują się takie czynniki, jak „bliskość ośrodków użyteczności publicznej” oraz „zagospodarowanie terenu/dobra infrastruktura” – po około 16 proc.

 

 

Trzeba gdzieś mieszkać

Ostatnie pytanie w przeprowadzonym badaniu dotyczyło motywów, którymi kierują się kupujący. Na podstawie uzyskanych wyników widać, że za najczęstszy powód zakupu mieszkania uznaje się cel mieszkaniowy i zakup pierwszego mieszkania. Aż 70 proc. pośredników uznaje ten czynnik za najważniejszy. Takich klientów jest zdecydowanie najwięcej na rynku. Na drugim miejscu (44 proc.) znalazł się cel inwestycyjny. Znacznie mniejsza grupa zauważa, że klientami kieruje chęć zamiany lokalu na większy (27 proc.).

 

2009.12.14

GUS: Budownictwo mieszkaniowe w okresie I-XI 2009 r.

Główny Urząd Statystyczny publikuje dane dotyczące budownictwa mieszkaniowego [1] w okresie I-XI 2009 r. Według wstępnych danych, w okresie styczeń-listopad br. oddano do użytkowania 143 317 mieszkań, tj. o 5,9% więcej niż przed rokiem i o 23,0 % więcej niż w analogicznym okresie 2007 r.
W dalszym ciągu miał miejsce spadek aktywności inwestorów w zakresie nowych inwestycji mieszkaniowych. W ciągu jedenastu miesięcy br. rozpoczęto budowę 134 511 mieszkań, tj. o 19,8% mniej niż w analogicznym okresie ub. roku. Liczba wydanych pozwoleń zmniejszyła się natomiast w porównaniu z okresem styczeń-listopad ub. roku do 164 195 mieszkań, tj. o 23,5%.

Największy udział w przyroście nowych zasobów mieszkaniowych mieli deweloperzy, którzy w okresie styczeń-listopad 2009 r. oddali 66 016 mieszkań, tj. o 17,5% więcej niż w ub. roku, co stanowiło 46,1% ogólnej liczby mieszkań oddanych do użytkowania. W ciągu jedenastu miesięcy br. inwestorzy ci rozpoczęli budowę 40 014 mieszkań, tj. o 37,5% mniej niż w 2008 r. Spadła również liczba mieszkań, na których budowę uzyskali oni pozwolenie - do 57 886, tj. o 38,9 %.

Inwestorzy indywidualni wybudowali 63 510 mieszkań (o 3,4% mniej niż przed rokiem). W tej grupie inwestorów spadek zainteresowania uzyskiwaniem pozwoleń i rozpoczynaniem nowych inwestycji mieszkaniowych był najmniejszy spośród wszystkich inwestorów. Uzyskali oni pozwolenia na budowę 95 031  mieszkań  i  rozpoczęli  budowę 86 374 mieszkań, tj. odpowiednio  o 9,5% i o 7,0% mniej w stosunku do jedenastu miesięcy 2008 r.

Spółdzielnie mieszkaniowe w okresie jedenastu miesięcy 2009 r. oddały do użytkowania 6 709 mieszkań, tj. o 13,4% mniej niż przed rokiem. Liczba uzyskanych przez spółdzielnie mieszkaniowe pozwoleń i rozpoczętych mieszkań była również mniejsza odpowiednio o 31,7% i o 29,5%.

Pozostali inwestorzy (budownictwo komunalne, społeczne czynszowe i zakładowe) oddali do użytkowania w ciągu jedenastu miesięcy 2009 r. łącznie 7 082 mieszkania, tj. o 25,3% więcej niż w ub. roku, a ich udział w ogólnej liczbie mieszkań oddanych do użytkowania był wyższy niż przed rokiem i wyniósł 4,9%. W okresie styczeń – listopad  w budownictwie komunalnym oddano do użytkowania 3  541 mieszkań, tj. o 43,6% więcej niż przed rokiem, społecznym czynszowym – 2 949 (o 7,2% więcej) i zakładowym – 592 (o 35,8% więcej). Spadła natomiast o 21,5% liczba mieszkań, których budowę rozpoczęto w 2009 r. oraz o 19,6% liczba mieszkań, na budowę których uzyskano pozwolenia.

W okresie styczeń-listopad br. wzrost liczby mieszkań oddanych do użytkowania odnotowano w siedmiu województwach, największy w województwie dolnośląskim – o 26,4% i małopolskim – o 24,9%. W województwie mazowieckim wybudowano o 10,9% mieszkań więcej niż przed rokiem (tj. oddano 35 107 mieszkań). W pozostałych województwach oddano do użytkowania mniej mieszkań niż w ciągu jedenastu miesięcy ub. roku, w tym w województwie warmińsko-mazurskim - o 31,7%, świętokrzyskim – o 15,8%, lubelskim – o10,7%.
 

[1] Dane meldunkowe - mogą ulec zmianie po opracowaniu sprawozdań kwartalnych
[2] zakładowe, komunalne, społeczne czynszowe.


     ... szczegółowy raport w załączniku PDF.


Portal Informacyjny GUS

kg

GUS: Budownictwo mieszkaniowe w okresie I-XI 2009 r.

Główny Urząd Statystyczny publikuje dane dotyczące budownictwa mieszkaniowego [1] w okresie I-XI 2009 r. Według wstępnych danych, w okresie styczeń-listopad br. oddano do użytkowania 143 317 mieszkań, tj. o 5,9% więcej niż przed rokiem i o 23,0 % więcej niż w analogicznym okresie 2007 r.
W dalszym ciągu miał miejsce spadek aktywności inwestorów w zakresie nowych inwestycji mieszkaniowych. W ciągu jedenastu miesięcy br. rozpoczęto budowę 134 511 mieszkań, tj. o 19,8% mniej niż w analogicznym okresie ub. roku. Liczba wydanych pozwoleń zmniejszyła się natomiast w porównaniu z okresem styczeń-listopad ub. roku do 164 195 mieszkań, tj. o 23,5%.

Największy udział w przyroście nowych zasobów mieszkaniowych mieli deweloperzy, którzy w okresie styczeń-listopad 2009 r. oddali 66 016 mieszkań, tj. o 17,5% więcej niż w ub. roku, co stanowiło 46,1% ogólnej liczby mieszkań oddanych do użytkowania. W ciągu jedenastu miesięcy br. inwestorzy ci rozpoczęli budowę 40 014 mieszkań, tj. o 37,5% mniej niż w 2008 r. Spadła również liczba mieszkań, na których budowę uzyskali oni pozwolenie - do 57 886, tj. o 38,9 %.

Inwestorzy indywidualni wybudowali 63 510 mieszkań (o 3,4% mniej niż przed rokiem). W tej grupie inwestorów spadek zainteresowania uzyskiwaniem pozwoleń i rozpoczynaniem nowych inwestycji mieszkaniowych był najmniejszy spośród wszystkich inwestorów. Uzyskali oni pozwolenia na budowę 95 031  mieszkań  i  rozpoczęli  budowę 86 374 mieszkań, tj. odpowiednio  o 9,5% i o 7,0% mniej w stosunku do jedenastu miesięcy 2008 r.

Spółdzielnie mieszkaniowe w okresie jedenastu miesięcy 2009 r. oddały do użytkowania 6 709 mieszkań, tj. o 13,4% mniej niż przed rokiem. Liczba uzyskanych przez spółdzielnie mieszkaniowe pozwoleń i rozpoczętych mieszkań była również mniejsza odpowiednio o 31,7% i o 29,5%.

Pozostali inwestorzy (budownictwo komunalne, społeczne czynszowe i zakładowe) oddali do użytkowania w ciągu jedenastu miesięcy 2009 r. łącznie 7 082 mieszkania, tj. o 25,3% więcej niż w ub. roku, a ich udział w ogólnej liczbie mieszkań oddanych do użytkowania był wyższy niż przed rokiem i wyniósł 4,9%. W okresie styczeń – listopad  w budownictwie komunalnym oddano do użytkowania 3  541 mieszkań, tj. o 43,6% więcej niż przed rokiem, społecznym czynszowym – 2 949 (o 7,2% więcej) i zakładowym – 592 (o 35,8% więcej). Spadła natomiast o 21,5% liczba mieszkań, których budowę rozpoczęto w 2009 r. oraz o 19,6% liczba mieszkań, na budowę których uzyskano pozwolenia.

W okresie styczeń-listopad br. wzrost liczby mieszkań oddanych do użytkowania odnotowano w siedmiu województwach, największy w województwie dolnośląskim – o 26,4% i małopolskim – o 24,9%. W województwie mazowieckim wybudowano o 10,9% mieszkań więcej niż przed rokiem (tj. oddano 35 107 mieszkań). W pozostałych województwach oddano do użytkowania mniej mieszkań niż w ciągu jedenastu miesięcy ub. roku, w tym w województwie warmińsko-mazurskim - o 31,7%, świętokrzyskim – o 15,8%, lubelskim – o10,7%.
 

[1] Dane meldunkowe - mogą ulec zmianie po opracowaniu sprawozdań kwartalnych
[2] zakładowe, komunalne, społeczne czynszowe.


     ... szczegółowy raport w załączniku PDF.


Portal Informacyjny GUS

kg

Ceny ziemi rolnej - podsumowanie roku 2009

Na koniec trzeciego kwartału br. w zasobach Agencji Nieruchomości Rolnych znajdowało się 2,33 mln ha, z czego 1,77 mln ha było przedmiotem dzierżawy, a do rozdysponowania pozostawało 328 tys. ha. W roku 2008 znowelizowano wiele przepisów usprawniających zarówno dzierżawę jak i zakup ziemi.
W najbliższych latach przewidziana jest sprzedaż rolnikom całej ziemi znajdującej się w zarządzie ANR, co będzie regulować znowelizowana Ustawa o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa. Projekt ustawy o zmianie ustawy z 20 listopada br. mówi, że jeśli rolnik wpłaci 10 % wartości nabywanej nieruchomości rolnej to pozostałą kwotę będzie mógł spłacać w ratach przez okres 20 lat. Inicjatywa jest o tyle ważna, że ziemie w Polsce po 2016 r. będzie mógł zakupić każdy z obywateli krajów UE. Ponadto Unia Europejska zgodziła się na przedłużenie korzystania z kredytu preferencyjnego na zakup ziemi rolnej. Rolnicy mają możliwość otrzymania zwrotu nawet 75 proc. odsetek od zaciągniętych kredytów. Utrzymanie dotychczasowych i wprowadzenie nowych instrumentów wsparcia dla rolników przy zakupie ziemi ma zadanie stymulować jej sprzedaż i jednocześnie przyczyniać się do konsolidacji i powiększania gospodarstw rodzinnych.

Jaka będzie średnia cena gruntu za rok 2009? Ceny gruntów za hektar do tej pory wg Agencji Nieruchomości Rolnych przedstawiają się następująco: koniec roku 2008 -12540 zł, I-szy kwartał 2009 r. - 13660 zł, 2-gi kwartał 2009 r. - 15623 zł, 3-ci kwartał 2009 r. - 16370 zł. Średnia cena za hektar gruntu rolnego w 2009 r. będzie znana już na początku 2010 r. Na razie można stwierdzić, że cena w trzecim kwartale w stosunku do drugiego kwartału obecnego roku niewiele wzrosła. Podane ceny są cenami średnimi i różnie się kształtują w poszczególnych województwach.

Trzeba również zwrócić uwagę na inny aspekt średniej ceny. Do jednego worka wrzucane są zarówno transakcje na 100 ha jak i poniżej 1 ha. Grunty poniżej 1 ha jak i powyżej 100 ha są najdroższe. Średnie ceny osiągają transakcje na grunty od 10 do 100 ha. Poziom cen gruntów w Polsce zbliża się do tego z Niemiec i Francji, dlatego nie obserwuje się horrendalnego wzrostu transakcji zakupu ziemi.

 - Ceny ziemi rolnej ustabilizowały się na wysokim poziomie. Wśród nabywców najbardziej pożądane są te działki o areale poniżej 1 ha. – mówi Anna Macina specjalista ds. marketingu firmy ARCHETON Sp. z o.o. - Tania działka to dla inwestora wielka okazja, a jej niska cena w porównaniu z cenami działek budowlanych ma niebagatelne znaczenie przy kosztach realizacji całości inwestycji.

Na terenie, dla którego obowiązuje miejscowy plan zagospodarowania budować można jedynie na działkach objętych takim przeznaczeniem. Zmiany w tym zakresie zachodzą jedynie na drodze uchwalania nowych planów przez gminy, co jest procesem długotrwałym. Na terenie, na którym nie ma aktualnego miejscowego planu zagospodarowania na początku drogi do pozwolenia na budowę stoi decyzja o warunkach zabudowy, o której wydanie występujemy w urzędzie gminy. Decyzja o warunkach zabudowy zostanie wydana tylko jeśli:

    * co najmniej jedna sąsiednia działka dostępna z tej samej drogi publicznej jest zabudowana,
    * działka inwestora składającego wniosek ma dostęp do drogi publicznej,
    * gdy istniejące lub projektowane uzbrojenie jest wystarczające dla planowanej inwestycji.

Niezależnie od tego czy odrolnimy grunt i czy wybudujemy na nim swój wymarzony dom jest to inwestycja bardzo opłacalna i długoterminowa. Na wysoką cenę gruntów rolnych ma wpływ nie tylko pragnienie realizacji inwestycji na atrakcyjnych terenach, ale również rolnicy powiększają areał rolny ze względu na dopłaty unijne. Im bliżej dużej aglomeracji miejskiej tym cena ziemi rolnej jest wyższa. Ceny gruntów rosną nieprzerwanie od chwili wejścia Polski do Unii Europejskiej.


Źródło: www.archeton.pl

kg

Ceny ziemi rolnej - podsumowanie roku 2009

Na koniec trzeciego kwartału br. w zasobach Agencji Nieruchomości Rolnych znajdowało się 2,33 mln ha, z czego 1,77 mln ha było przedmiotem dzierżawy, a do rozdysponowania pozostawało 328 tys. ha. W roku 2008 znowelizowano wiele przepisów usprawniających zarówno dzierżawę jak i zakup ziemi.
W najbliższych latach przewidziana jest sprzedaż rolnikom całej ziemi znajdującej się w zarządzie ANR, co będzie regulować znowelizowana Ustawa o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa. Projekt ustawy o zmianie ustawy z 20 listopada br. mówi, że jeśli rolnik wpłaci 10 % wartości nabywanej nieruchomości rolnej to pozostałą kwotę będzie mógł spłacać w ratach przez okres 20 lat. Inicjatywa jest o tyle ważna, że ziemie w Polsce po 2016 r. będzie mógł zakupić każdy z obywateli krajów UE. Ponadto Unia Europejska zgodziła się na przedłużenie korzystania z kredytu preferencyjnego na zakup ziemi rolnej. Rolnicy mają możliwość otrzymania zwrotu nawet 75 proc. odsetek od zaciągniętych kredytów. Utrzymanie dotychczasowych i wprowadzenie nowych instrumentów wsparcia dla rolników przy zakupie ziemi ma zadanie stymulować jej sprzedaż i jednocześnie przyczyniać się do konsolidacji i powiększania gospodarstw rodzinnych.

Jaka będzie średnia cena gruntu za rok 2009? Ceny gruntów za hektar do tej pory wg Agencji Nieruchomości Rolnych przedstawiają się następująco: koniec roku 2008 -12540 zł, I-szy kwartał 2009 r. - 13660 zł, 2-gi kwartał 2009 r. - 15623 zł, 3-ci kwartał 2009 r. - 16370 zł. Średnia cena za hektar gruntu rolnego w 2009 r. będzie znana już na początku 2010 r. Na razie można stwierdzić, że cena w trzecim kwartale w stosunku do drugiego kwartału obecnego roku niewiele wzrosła. Podane ceny są cenami średnimi i różnie się kształtują w poszczególnych województwach.

Trzeba również zwrócić uwagę na inny aspekt średniej ceny. Do jednego worka wrzucane są zarówno transakcje na 100 ha jak i poniżej 1 ha. Grunty poniżej 1 ha jak i powyżej 100 ha są najdroższe. Średnie ceny osiągają transakcje na grunty od 10 do 100 ha. Poziom cen gruntów w Polsce zbliża się do tego z Niemiec i Francji, dlatego nie obserwuje się horrendalnego wzrostu transakcji zakupu ziemi.

 - Ceny ziemi rolnej ustabilizowały się na wysokim poziomie. Wśród nabywców najbardziej pożądane są te działki o areale poniżej 1 ha. – mówi Anna Macina specjalista ds. marketingu firmy ARCHETON Sp. z o.o. - Tania działka to dla inwestora wielka okazja, a jej niska cena w porównaniu z cenami działek budowlanych ma niebagatelne znaczenie przy kosztach realizacji całości inwestycji.

Na terenie, dla którego obowiązuje miejscowy plan zagospodarowania budować można jedynie na działkach objętych takim przeznaczeniem. Zmiany w tym zakresie zachodzą jedynie na drodze uchwalania nowych planów przez gminy, co jest procesem długotrwałym. Na terenie, na którym nie ma aktualnego miejscowego planu zagospodarowania na początku drogi do pozwolenia na budowę stoi decyzja o warunkach zabudowy, o której wydanie występujemy w urzędzie gminy. Decyzja o warunkach zabudowy zostanie wydana tylko jeśli:

    * co najmniej jedna sąsiednia działka dostępna z tej samej drogi publicznej jest zabudowana,
    * działka inwestora składającego wniosek ma dostęp do drogi publicznej,
    * gdy istniejące lub projektowane uzbrojenie jest wystarczające dla planowanej inwestycji.

Niezależnie od tego czy odrolnimy grunt i czy wybudujemy na nim swój wymarzony dom jest to inwestycja bardzo opłacalna i długoterminowa. Na wysoką cenę gruntów rolnych ma wpływ nie tylko pragnienie realizacji inwestycji na atrakcyjnych terenach, ale również rolnicy powiększają areał rolny ze względu na dopłaty unijne. Im bliżej dużej aglomeracji miejskiej tym cena ziemi rolnej jest wyższa. Ceny gruntów rosną nieprzerwanie od chwili wejścia Polski do Unii Europejskiej.


Źródło: www.archeton.pl

kg

Rok 2010: prognoza ekonomiczna dla Polski

Budując plany finansowe na 2010 rok i plany inwestycyjne na najbliższe lata, polscy przedsiębiorcy mają nadal dużą trudność w ocenie ryzyka biznesowego, chociaż na ogół mniejszą niż rok temu.
Zarówno w skali globalnej jak i europejskiej mamy bowiem  wyraźną poprawę nastrojów wśród większości głównych aktorów: gospodarstw domowych, przedsiębiorstw i decydentów publicznych. Kryzys w sektorze finansowym w USA i UE był głęboki i potencjalnie bardzo niebezpieczny. W tym sektorze poprawa jest największa. Zaufanie zostało tam przywrócone, banki i inne instytucje finansowe są na ogół znów zyskowne. Tak jak oceniłem rok temu, recesja w globalnej sferze realnej okazała się dość płytka, choć w niektórych branżach dotkliwa. W Polsce recesja dotknęła tylko niektóre branże przemysłu przetwórczego, w dodatku w skali mniejszej niż w naszym otoczeniu.

Z drugiej strony doszło do znacznego, czasem niebezpiecznego pogorszenia stanu finansów publicznych w wielu krajach, także w Polsce.
W USA i Wielkiej Brytanii doszło też do bardzo dużego wzrostu podaży tzw. pieniądza bazowego, co może prowadzić z czasem  do znacznego wzrostu inflacji i stóp procentowych w tych krajach.

Aby ułatwić ocenę ryzyka biznesowego w 2010 r. proponuję założyć następujący rozwój warunków makroekonomicznych:

1. W krajach wysoko rozwiniętych (USA, UE, Japonia) kurczenie się sfery realnej, jakie miało miejsce mniej więcej od połowy 2008 do połowy 2009 r., było w skali około 5-6 proc. PKB i około 10-20 proc. produkcji przemysłowej. Od połowy 2009 r. jesteśmy na etapie stabilizacji, z niewielką poprawą w niektórych obszarach aktywności. W 2010 r. należy oczekiwać kontynuacji poprawy, ale z racji ciągle dużych niepewności – w tempie bardzo umiarkowanym. Naturalne tempo wzrostu produkcji przemysłowej w tych krajach kształtuje się na poziomie ok. 4-5 proc., a naturalne tempo wzrostu PKB to ok. 1-2 proc. w UE i Japonii oraz  2-3 proc. w USA (tempo wzrostu wyższe w USA z racji wyższe dynamiki wzrostu ludności i wobec tego podaży siły roboczej). W trakcie roku 2010 możemy już powrócić do takiego naturalnego tempa rozwoju. Oznacza to jednak utrzymywanie się nadal dość wysokiej stopy bezrobocia i wysokich rezerw zdolności produkcyjnych.

2. Czynnikami podtrzymującymi poprawę koniunktury będą nadal niskie bazowe i rynkowe stopy procentowe od kredytów oraz umiarkowane ceny surowców. Zamiast deflacji pojawi się inflacja, ale jeszcze na niskim, bezpiecznym (czy wręcz optymalnym) poziomie około 1-2 proc. Poprawie nastrojów będzie sprzyjać zatrzymanie spadku cen akcji przedsiębiorstw oraz cen mieszkań.

3. W perspektywie kilku lat zagrożeniem głównym wydaje się być możliwość ponownej destabilizacji makrofinansowej w USA, gdzie kombinacja niskich oszczędności narodowych, bardzo wysokich deficytów budżetowych i silnej ekspansji bazy monetarnej tworzy mieszankę wybuchową. Gdyby nie ciągle bardzo duża wiarygodność gospodarki USA w świecie, to należałoby oczekiwać już w latach 2011-2012 dalszej silnej dewaluacji dolara wobec euro i jena, wzrostu inflacji i silnego wzrostu stóp procentowych, a także ponownej recesji. Rynki finansowe oczekują pojawienia się w 2010 r. sensownej strategii wyjścia (exit strategy) ze strony Rezerwy Federalnej (FED) i administracji prezydenta Obamy, która zmniejszy ryzyko takiej destabilizacji.

4. W Europie największa poprawa w latach 2010-2011 powinna mieć miejsce tam, gdzie doszło do największych spadków aktywności. Dotyczy to przede wszystkim krajów byłego ZSRR, kilku krajów Europy Centralnej na południe od Polski oraz Niemiec.

5. W Polsce normalną sytuacją jest wzrost PKB w tempie ok. 4,5-5,0 proc. rocznie oraz wzrost produkcji przemysłu przetwórczego w tempie ok. 8-10 proc. rocznie. Tymczasem w latach 2009-2010 wzrost PKB wyniesie ok. 2 proc. rocznie (ok 1,5 proc. w 2009 i ok. 2,5 proc. w 2010 r.). Zatem koszt kryzysu światowego dla Polski na koniec 2010 r. to około 5-6 proc. PKB i produkcja przemysłowa przetwórcza niższa o ok. 15-18 proc. w porównaniu z poziomem, jaki mielibyśmy w warunkach bez kryzysu. Ten koszt byłby zatem na koniec 2010 r. tylko trochę niższy niż średnio w krajach UE (tę stosunkowo niewielką różnicę na korzyść Polski można łatwo wyjaśnić dużo mniejszą skalą kredytów gospodarstw domowych i przedsiębiorstw w relacji do PKB, silnie  ekspansywną polityką fiskalną tuż przed kryzysem oraz silną dewaluacją złotego wobec euro i dolara w trakcie kryzysu).

Koszt ten utrzyma się na podobnym poziomie także w 2011 r., kiedy prawdopodobnie wrócimy do naturalnego tempa wzrostu PKB ok. 4,5 proc. Jeśli nie będzie nowych zawirowań w gospodarce światowej, to w Polsce eliminacja skutków kryzysu światowego wystąpi dopiero w latach 2012-2014. W tych latach mielibyśmy podwyższoną koniunkturę, z tempem wzrostu PKB ok. 6 proc. Lata 2012-2014 miałyby swoje odpowiedniki w przeszłości: okres lat 1995-97 oraz 2006-2008, kiedy to też miało miejsce uruchamianie rezerw wzrostu nagromadzonych w poprzedzających je latach słabszej koniunktury.

6. Wysoka dewaluacja złotego wobec euro i dolara spowodowała, że zyskowność przedsiębiorstw nie spadła tak gwałtownie jak w latach 2000-2002 (kiedy miała miejsce silna aprecjacja złotego wobec euro). W rezultacie przedsiębiorstwa tym razem są pod dużo mniejszą presją, aby obniżać zatrudnienie i inwestycje. Rok temu oczekiwałem nieco silniejszego spadku inwestycji prywatnych. Moje oczekiwania sprzed roku dotyczące stopy bezrobocia w większości się sprawdziły. Stopa bezrobocia oficjalnego będzie nadal rosła, ale nie powinna przekroczyć 14-15 proc., wobec ok. 8-9 proc. tuż  przed kryzysem i ok. 20 proc. w szczytowym momencie poprzedniej dekoniunktury.

7. Inflacja w Polsce była w bieżącym roku nieco wyższa niż gdzie indziej głównie z racji słabego złotego. Oczekiwane umacnianie się naszej waluty w trakcie przyszłego roku powinno spowodować zmniejszenie stopy inflacji do poziomu bliskiego celu inflacyjnego NBP. Z drugiej strony brak presji płacowej będzie oznaczał, że nowa RPP może utrzymać stopy procentowe na obecnym poziomie przez większość roku 2010. Oczekiwania aprecjacyjne, jeśli się utrwalą, mogą wywołać silny wzrost kredytów denominowanych w euro, co będzie te oczekiwania uwiarygodniać. W takiej sytuacji utrzymywanie przez RPP dużej nadwyżki polskiej stopy procentowej wobec stopy euro może się okazać niemożliwe.

8. Na kurs złotego, a wobec tego także na inflację oraz stopy procentowe, duży wpływ będzie miał rozwój sytuacji w sferze finansów publicznych. Wygląda na to, że w latach 2010-2011 czeka nas bardzo duży przyrost długu publicznego. W tym obszarze mamy dwie duże niewiadome: reakcję parlamentu na prawdopodobne przekroczenie progu ostrożnościowego 55 proc. PKB w 2011 r. oraz reakcję rynków finansowych na deficyt sektora finansów publicznych ok. 6-8 proc. PKB. Zła reakcja rynków oznaczałaby potencjalnie duży wzrost kosztu obsługi długu publicznego. W skrajnym przypadku wzrost tego kosztu może być tak duży, że wymusi na przykład znaczne cięcia w publicznych wydatkach inwestycyjnych, co oczywiście miałoby negatywny wpływ na całą sferę realną.

Ze złą reakcją rynków trzeba się liczyć szczególnie wtedy, gdyby rząd i parlament zdecydował się na „przeskalowanie termometru” przez redefinicję oficjalnego długu publicznego (przesunięcie części długu otwartego do długu ukrytego), albo na likwidację progu ostrożnościowego 55 proc. PKB w ustawie o finansach publicznych i progu 60 proc. w Konstytucji RP. Sądząc z wypowiedzi niektórych ministrów oraz niektórych doradców rządu, obie te możliwości są brane pod uwagę. To właśnie ta okoliczność powoduje, że makroekonomiczne ryzyko biznesowe pozostaje ciągle dość wysokie.


prof. Stanisław Gomułka
Business Centre Club

an

Rok 2010: prognoza ekonomiczna dla Polski

Budując plany finansowe na 2010 rok i plany inwestycyjne na najbliższe lata, polscy przedsiębiorcy mają nadal dużą trudność w ocenie ryzyka biznesowego, chociaż na ogół mniejszą niż rok temu.
Zarówno w skali globalnej jak i europejskiej mamy bowiem  wyraźną poprawę nastrojów wśród większości głównych aktorów: gospodarstw domowych, przedsiębiorstw i decydentów publicznych. Kryzys w sektorze finansowym w USA i UE był głęboki i potencjalnie bardzo niebezpieczny. W tym sektorze poprawa jest największa. Zaufanie zostało tam przywrócone, banki i inne instytucje finansowe są na ogół znów zyskowne. Tak jak oceniłem rok temu, recesja w globalnej sferze realnej okazała się dość płytka, choć w niektórych branżach dotkliwa. W Polsce recesja dotknęła tylko niektóre branże przemysłu przetwórczego, w dodatku w skali mniejszej niż w naszym otoczeniu.

Z drugiej strony doszło do znacznego, czasem niebezpiecznego pogorszenia stanu finansów publicznych w wielu krajach, także w Polsce.
W USA i Wielkiej Brytanii doszło też do bardzo dużego wzrostu podaży tzw. pieniądza bazowego, co może prowadzić z czasem  do znacznego wzrostu inflacji i stóp procentowych w tych krajach.

Aby ułatwić ocenę ryzyka biznesowego w 2010 r. proponuję założyć następujący rozwój warunków makroekonomicznych:

1. W krajach wysoko rozwiniętych (USA, UE, Japonia) kurczenie się sfery realnej, jakie miało miejsce mniej więcej od połowy 2008 do połowy 2009 r., było w skali około 5-6 proc. PKB i około 10-20 proc. produkcji przemysłowej. Od połowy 2009 r. jesteśmy na etapie stabilizacji, z niewielką poprawą w niektórych obszarach aktywności. W 2010 r. należy oczekiwać kontynuacji poprawy, ale z racji ciągle dużych niepewności – w tempie bardzo umiarkowanym. Naturalne tempo wzrostu produkcji przemysłowej w tych krajach kształtuje się na poziomie ok. 4-5 proc., a naturalne tempo wzrostu PKB to ok. 1-2 proc. w UE i Japonii oraz  2-3 proc. w USA (tempo wzrostu wyższe w USA z racji wyższe dynamiki wzrostu ludności i wobec tego podaży siły roboczej). W trakcie roku 2010 możemy już powrócić do takiego naturalnego tempa rozwoju. Oznacza to jednak utrzymywanie się nadal dość wysokiej stopy bezrobocia i wysokich rezerw zdolności produkcyjnych.

2. Czynnikami podtrzymującymi poprawę koniunktury będą nadal niskie bazowe i rynkowe stopy procentowe od kredytów oraz umiarkowane ceny surowców. Zamiast deflacji pojawi się inflacja, ale jeszcze na niskim, bezpiecznym (czy wręcz optymalnym) poziomie około 1-2 proc. Poprawie nastrojów będzie sprzyjać zatrzymanie spadku cen akcji przedsiębiorstw oraz cen mieszkań.

3. W perspektywie kilku lat zagrożeniem głównym wydaje się być możliwość ponownej destabilizacji makrofinansowej w USA, gdzie kombinacja niskich oszczędności narodowych, bardzo wysokich deficytów budżetowych i silnej ekspansji bazy monetarnej tworzy mieszankę wybuchową. Gdyby nie ciągle bardzo duża wiarygodność gospodarki USA w świecie, to należałoby oczekiwać już w latach 2011-2012 dalszej silnej dewaluacji dolara wobec euro i jena, wzrostu inflacji i silnego wzrostu stóp procentowych, a także ponownej recesji. Rynki finansowe oczekują pojawienia się w 2010 r. sensownej strategii wyjścia (exit strategy) ze strony Rezerwy Federalnej (FED) i administracji prezydenta Obamy, która zmniejszy ryzyko takiej destabilizacji.

4. W Europie największa poprawa w latach 2010-2011 powinna mieć miejsce tam, gdzie doszło do największych spadków aktywności. Dotyczy to przede wszystkim krajów byłego ZSRR, kilku krajów Europy Centralnej na południe od Polski oraz Niemiec.

5. W Polsce normalną sytuacją jest wzrost PKB w tempie ok. 4,5-5,0 proc. rocznie oraz wzrost produkcji przemysłu przetwórczego w tempie ok. 8-10 proc. rocznie. Tymczasem w latach 2009-2010 wzrost PKB wyniesie ok. 2 proc. rocznie (ok 1,5 proc. w 2009 i ok. 2,5 proc. w 2010 r.). Zatem koszt kryzysu światowego dla Polski na koniec 2010 r. to około 5-6 proc. PKB i produkcja przemysłowa przetwórcza niższa o ok. 15-18 proc. w porównaniu z poziomem, jaki mielibyśmy w warunkach bez kryzysu. Ten koszt byłby zatem na koniec 2010 r. tylko trochę niższy niż średnio w krajach UE (tę stosunkowo niewielką różnicę na korzyść Polski można łatwo wyjaśnić dużo mniejszą skalą kredytów gospodarstw domowych i przedsiębiorstw w relacji do PKB, silnie  ekspansywną polityką fiskalną tuż przed kryzysem oraz silną dewaluacją złotego wobec euro i dolara w trakcie kryzysu).

Koszt ten utrzyma się na podobnym poziomie także w 2011 r., kiedy prawdopodobnie wrócimy do naturalnego tempa wzrostu PKB ok. 4,5 proc. Jeśli nie będzie nowych zawirowań w gospodarce światowej, to w Polsce eliminacja skutków kryzysu światowego wystąpi dopiero w latach 2012-2014. W tych latach mielibyśmy podwyższoną koniunkturę, z tempem wzrostu PKB ok. 6 proc. Lata 2012-2014 miałyby swoje odpowiedniki w przeszłości: okres lat 1995-97 oraz 2006-2008, kiedy to też miało miejsce uruchamianie rezerw wzrostu nagromadzonych w poprzedzających je latach słabszej koniunktury.

6. Wysoka dewaluacja złotego wobec euro i dolara spowodowała, że zyskowność przedsiębiorstw nie spadła tak gwałtownie jak w latach 2000-2002 (kiedy miała miejsce silna aprecjacja złotego wobec euro). W rezultacie przedsiębiorstwa tym razem są pod dużo mniejszą presją, aby obniżać zatrudnienie i inwestycje. Rok temu oczekiwałem nieco silniejszego spadku inwestycji prywatnych. Moje oczekiwania sprzed roku dotyczące stopy bezrobocia w większości się sprawdziły. Stopa bezrobocia oficjalnego będzie nadal rosła, ale nie powinna przekroczyć 14-15 proc., wobec ok. 8-9 proc. tuż  przed kryzysem i ok. 20 proc. w szczytowym momencie poprzedniej dekoniunktury.

7. Inflacja w Polsce była w bieżącym roku nieco wyższa niż gdzie indziej głównie z racji słabego złotego. Oczekiwane umacnianie się naszej waluty w trakcie przyszłego roku powinno spowodować zmniejszenie stopy inflacji do poziomu bliskiego celu inflacyjnego NBP. Z drugiej strony brak presji płacowej będzie oznaczał, że nowa RPP może utrzymać stopy procentowe na obecnym poziomie przez większość roku 2010. Oczekiwania aprecjacyjne, jeśli się utrwalą, mogą wywołać silny wzrost kredytów denominowanych w euro, co będzie te oczekiwania uwiarygodniać. W takiej sytuacji utrzymywanie przez RPP dużej nadwyżki polskiej stopy procentowej wobec stopy euro może się okazać niemożliwe.

8. Na kurs złotego, a wobec tego także na inflację oraz stopy procentowe, duży wpływ będzie miał rozwój sytuacji w sferze finansów publicznych. Wygląda na to, że w latach 2010-2011 czeka nas bardzo duży przyrost długu publicznego. W tym obszarze mamy dwie duże niewiadome: reakcję parlamentu na prawdopodobne przekroczenie progu ostrożnościowego 55 proc. PKB w 2011 r. oraz reakcję rynków finansowych na deficyt sektora finansów publicznych ok. 6-8 proc. PKB. Zła reakcja rynków oznaczałaby potencjalnie duży wzrost kosztu obsługi długu publicznego. W skrajnym przypadku wzrost tego kosztu może być tak duży, że wymusi na przykład znaczne cięcia w publicznych wydatkach inwestycyjnych, co oczywiście miałoby negatywny wpływ na całą sferę realną.

Ze złą reakcją rynków trzeba się liczyć szczególnie wtedy, gdyby rząd i parlament zdecydował się na „przeskalowanie termometru” przez redefinicję oficjalnego długu publicznego (przesunięcie części długu otwartego do długu ukrytego), albo na likwidację progu ostrożnościowego 55 proc. PKB w ustawie o finansach publicznych i progu 60 proc. w Konstytucji RP. Sądząc z wypowiedzi niektórych ministrów oraz niektórych doradców rządu, obie te możliwości są brane pod uwagę. To właśnie ta okoliczność powoduje, że makroekonomiczne ryzyko biznesowe pozostaje ciągle dość wysokie.


prof. Stanisław Gomułka
Business Centre Club

an

49 mln zł na księgi wieczyste to za mało

49 mln zł przeznaczono przez dwa lata na realizację ustawy zobowiązującej do inwentaryzacji nieruchomości Skarbu Państwa i samorządów oraz do aktualizacji ksiąg wieczystych - podało Centrum Informacyjne Rządu w komunikacie.
Ustawa o ujawnianiu w księgach wieczystych prawa własności nieruchomości Skarbu Państwa oraz jednostek samorządu terytorialnego weszła w życie 19 listopada 2007 r.

Aktualizacja ksiąg wieczystych powinna zostać przeprowadzona do 19 listopada 2009 r. Informację na temat realizacji ustawy przyjął we wtorek rząd. CIR poinformowało, że prawdopodobnie nie uda się uporządkować ksiąg wieczystych na czas. Według CIR aktualizacja ksiąg przebiega opieszale.

93 proc. liczby nieruchomości Skarbu Państwa i samorządów i 73 proc. ich powierzchni jest ujawnionych w księgach wieczystych. Pod względem obszaru najwięcej nieruchomości, ponad 85 proc., należy do Skarbu Państwa, a w drugiej kolejności są gminy - ponad 10 proc. Gminy mają natomiast największą liczbę nieruchomości - ponad 50 proc. Skarb Państwa posiada ich ok. 40 proc.

Wojewodowie do sierpnia przekazali szefowi resortu spraw wewnętrznych 92 sprawozdania ze złożenia w sądach rejonowych wniosków o ujawnienie w księgach wieczystych prawa własności nieruchomości Skarbu Państwa i samorządu terytorialnego. Złożono ponad 118 tys. takich wniosków, najwięcej w województwach zachodniopomorskim, dolnośląskim i warmińsko-mazurskim.

Jak poinformowano w komunikacie, Najwyższa Izba Kontroli wykazała w marcu, że w 108 powiatach, gminach i miastach ewidencje nieruchomości nie odzwierciedlają stanu rzeczywistego.

Wojewodowie natomiast sygnalizowali trudności z przekazywaniem ministrowi spraw wewnętrznych i administracji wykazów dotyczących nieruchomości i zwracali uwagę, że na ten cel zostało przekazanych za mało pieniędzy.

 

(PAP)

money.pl

49 mln zł na księgi wieczyste to za mało

49 mln zł przeznaczono przez dwa lata na realizację ustawy zobowiązującej do inwentaryzacji nieruchomości Skarbu Państwa i samorządów oraz do aktualizacji ksiąg wieczystych - podało Centrum Informacyjne Rządu w komunikacie.
Ustawa o ujawnianiu w księgach wieczystych prawa własności nieruchomości Skarbu Państwa oraz jednostek samorządu terytorialnego weszła w życie 19 listopada 2007 r.

Aktualizacja ksiąg wieczystych powinna zostać przeprowadzona do 19 listopada 2009 r. Informację na temat realizacji ustawy przyjął we wtorek rząd. CIR poinformowało, że prawdopodobnie nie uda się uporządkować ksiąg wieczystych na czas. Według CIR aktualizacja ksiąg przebiega opieszale.

93 proc. liczby nieruchomości Skarbu Państwa i samorządów i 73 proc. ich powierzchni jest ujawnionych w księgach wieczystych. Pod względem obszaru najwięcej nieruchomości, ponad 85 proc., należy do Skarbu Państwa, a w drugiej kolejności są gminy - ponad 10 proc. Gminy mają natomiast największą liczbę nieruchomości - ponad 50 proc. Skarb Państwa posiada ich ok. 40 proc.

Wojewodowie do sierpnia przekazali szefowi resortu spraw wewnętrznych 92 sprawozdania ze złożenia w sądach rejonowych wniosków o ujawnienie w księgach wieczystych prawa własności nieruchomości Skarbu Państwa i samorządu terytorialnego. Złożono ponad 118 tys. takich wniosków, najwięcej w województwach zachodniopomorskim, dolnośląskim i warmińsko-mazurskim.

Jak poinformowano w komunikacie, Najwyższa Izba Kontroli wykazała w marcu, że w 108 powiatach, gminach i miastach ewidencje nieruchomości nie odzwierciedlają stanu rzeczywistego.

Wojewodowie natomiast sygnalizowali trudności z przekazywaniem ministrowi spraw wewnętrznych i administracji wykazów dotyczących nieruchomości i zwracali uwagę, że na ten cel zostało przekazanych za mało pieniędzy.

 

(PAP)

money.pl

Kredyty ze starego portfela zostaną umorzone

Prezydent podpisał nowelizację ustawy o pomocy państwa w spłacie niektórych kredytów mieszkaniowych. Nowela przewiduje umorzenie części lub całości kredytów z tzw. starego portfela i odsetek od tych kredytów.
Chodzi o osoby, które zaciągnęły kredyt mieszkaniowy na przełomie lat 80. i 90., czyli z tzw. starego portfela. Był to okres ogromnego wzrostu inflacji i oprocentowania kredytów. Całość odsetek od takich kredytów wykupywało przejściowo państwo. Potem jednak trzeba było je spłacić. W międzyczasie urosły one tak, że przerosły kwoty zaciągniętego kredytu.

Po nowelizacji osobom, które przez 20 lat terminowo spłacały swoje zadłużenie, połowa pozostałej kwoty kapitału i odsetek zostanie umorzona. Aby jednak tak się stało, resztę kredytu trzeba spłacić jednorazowo.

Natomiast cały pozostały do spłaty kredyt będzie mógł zostać umorzony najuboższym, których miesięczny dochód nie przekracza 110 proc. najniższej emerytury, czyli obecnie 742 zł.

Nowelizacja daje też możliwość spłaty kredytu za swoich członków przez spółdzielnię, jeżeli jej walne zgromadzenie podejmie uchwałę w tej sprawie. Potem spółdzielnia przeniesie dług na członków, którzy - to jej, a nie bankom - będą zwracali pieniądze.

Szczegółowe warunki, tryb stosowania oraz sposób rozliczeń umorzeń zadłużenia z tytułu przejściowego wykupienia ze środków budżetowych odsetek od kredytów mieszkaniowych określi w rozporządzeniu Rada Ministrów.

Według szacunków PKO BP, który obsługuje największy portfel udzielonych kredytów mieszkaniowych, na koniec 2009 r. zadłużenie z tytułu kredytów mieszkaniowych ze starego portfela wyniesie ok. 8,4 mld zł.


(PAP)
money.pl

Kredyty ze starego portfela zostaną umorzone

Prezydent podpisał nowelizację ustawy o pomocy państwa w spłacie niektórych kredytów mieszkaniowych. Nowela przewiduje umorzenie części lub całości kredytów z tzw. starego portfela i odsetek od tych kredytów.
Chodzi o osoby, które zaciągnęły kredyt mieszkaniowy na przełomie lat 80. i 90., czyli z tzw. starego portfela. Był to okres ogromnego wzrostu inflacji i oprocentowania kredytów. Całość odsetek od takich kredytów wykupywało przejściowo państwo. Potem jednak trzeba było je spłacić. W międzyczasie urosły one tak, że przerosły kwoty zaciągniętego kredytu.

Po nowelizacji osobom, które przez 20 lat terminowo spłacały swoje zadłużenie, połowa pozostałej kwoty kapitału i odsetek zostanie umorzona. Aby jednak tak się stało, resztę kredytu trzeba spłacić jednorazowo.

Natomiast cały pozostały do spłaty kredyt będzie mógł zostać umorzony najuboższym, których miesięczny dochód nie przekracza 110 proc. najniższej emerytury, czyli obecnie 742 zł.

Nowelizacja daje też możliwość spłaty kredytu za swoich członków przez spółdzielnię, jeżeli jej walne zgromadzenie podejmie uchwałę w tej sprawie. Potem spółdzielnia przeniesie dług na członków, którzy - to jej, a nie bankom - będą zwracali pieniądze.

Szczegółowe warunki, tryb stosowania oraz sposób rozliczeń umorzeń zadłużenia z tytułu przejściowego wykupienia ze środków budżetowych odsetek od kredytów mieszkaniowych określi w rozporządzeniu Rada Ministrów.

Według szacunków PKO BP, który obsługuje największy portfel udzielonych kredytów mieszkaniowych, na koniec 2009 r. zadłużenie z tytułu kredytów mieszkaniowych ze starego portfela wyniesie ok. 8,4 mld zł.


(PAP)
money.pl

Zamieszkać za Lasem... Kabackim

Józefosław i okolice stały się mekką deweloperów budujących osiedla domów jednorodzinnych. Można tam już znaleźć inwestycje m.in. J.W. Construction, Dom Development czy Bouygues Immobilier Polska oraz firmy Ronson. Oprócz domów deweloperzy postawili tam osiedla mieszkaniowe o niewysokiej zabudowie.

Miejscowości położone na południe od Lasu Kabackiego, po lewej i prawej stronie ul. Puławskiej od wielu już lat cieszą się zainteresowaniem deweloperów i kupujących. Swego czasu rejon ten należał do najmodniejszych pod Warszawą. Józefosław, Julianów, Chyliczki – w tych miejscowościach wypadało zamieszkać. Trochę mniejszą popularnością cieszyła się lewa strona ul. Puławskiej – Nowa i Stara Iwiczna czy Mysiadło. Nie brakowało jednak chętnych do osiedlania się i tam.

Kupujący zachęceni kolorowymi folderami i sąsiedztwem lasu wykładali nierzadko miliony na zakup domu czy większego M w tamtych okolicach.

foto J.W Construction, Willa Józefina, Józefosław ul.Ogrodowa

Trudno się wydostać

Po gorączce mieszkaniowej przyszedł jednak czas na refleksję. Nawet na najbardziej prestiżowym osiedlu nie mieszka się dobrze, gdy infrastruktura dookoła pozostawia wiele do życzenia. Mimo że stan dróg jest lepszy niż jeszcze kilka lat temu, mieszkańcy Józefosławia i okolic wcale nie docierają szybciej do pracy w Warszawie. Rozładować poranny i popołudniowy szczyt miała przebudowa Puławskiej. Miała, a jak jest, wie ten, kto choć raz stał w korku do albo z Warszawy. W odróżnieniu od miejscowości przy Lesie Kabackim mieszkańcy Iwicznej i okolic zamiast samochodów mogą wybrać kolejkę podmiejską, a to już spore ułatwienie. Są również plusy tej lokalizacji. Jeśli ktoś może sobie pozwolić na rzadsze wizyty w Warszawie, przekona się na pewno do sąsiedztwa lasu i niskiej, podmiejskiej zabudowy. Nie bez znaczenia są też centra handlowe w najbliższej okolicy. Część z osób, które osiedliły się tam, postanowiło jednak zmienić otoczenie i sprzedać wymarzone M. Nic też dziwnego, że ofert z miejscowości pod Lasem Kabackim nie brakuje. Na rynku wtórnym znaleźć można ponad pół tysiąca mieszkań z Józefosławia i okolic, do tego dodać trzeba ponad 300 domów z drugiej ręki.

Deweloperzy wstrzymują

Ofertę te powiększają mieszkania i domy od deweloperów. Mimo że spowolnienie w nieruchomościach wymusiło na nich wstrzymanie części nowych projektów, wciąż nie brakuje ofert z inwestycji już dawno rozpoczętych.

Tak duża podaż przekłada się na ceny. Nie jest dużym wyzwaniem znalezienie oferty mieszkania poniżej 6 tys. zł za 1 mkw., a domu poniżej 1 mln czy nawet 700 tys. złotych. Ponadto sprzedający gotowi są nadal na negocjacje cenowe.

Źródło: dziennik.pl

Zamieszkać za Lasem... Kabackim

Józefosław i okolice stały się mekką deweloperów budujących osiedla domów jednorodzinnych. Można tam już znaleźć inwestycje m.in. J.W. Construction, Dom Development czy Bouygues Immobilier Polska oraz firmy Ronson. Oprócz domów deweloperzy postawili tam osiedla mieszkaniowe o niewysokiej zabudowie.

Miejscowości położone na południe od Lasu Kabackiego, po lewej i prawej stronie ul. Puławskiej od wielu już lat cieszą się zainteresowaniem deweloperów i kupujących. Swego czasu rejon ten należał do najmodniejszych pod Warszawą. Józefosław, Julianów, Chyliczki – w tych miejscowościach wypadało zamieszkać. Trochę mniejszą popularnością cieszyła się lewa strona ul. Puławskiej – Nowa i Stara Iwiczna czy Mysiadło. Nie brakowało jednak chętnych do osiedlania się i tam.

Kupujący zachęceni kolorowymi folderami i sąsiedztwem lasu wykładali nierzadko miliony na zakup domu czy większego M w tamtych okolicach.

foto J.W Construction, Willa Józefina, Józefosław ul.Ogrodowa

Trudno się wydostać

Po gorączce mieszkaniowej przyszedł jednak czas na refleksję. Nawet na najbardziej prestiżowym osiedlu nie mieszka się dobrze, gdy infrastruktura dookoła pozostawia wiele do życzenia. Mimo że stan dróg jest lepszy niż jeszcze kilka lat temu, mieszkańcy Józefosławia i okolic wcale nie docierają szybciej do pracy w Warszawie. Rozładować poranny i popołudniowy szczyt miała przebudowa Puławskiej. Miała, a jak jest, wie ten, kto choć raz stał w korku do albo z Warszawy. W odróżnieniu od miejscowości przy Lesie Kabackim mieszkańcy Iwicznej i okolic zamiast samochodów mogą wybrać kolejkę podmiejską, a to już spore ułatwienie. Są również plusy tej lokalizacji. Jeśli ktoś może sobie pozwolić na rzadsze wizyty w Warszawie, przekona się na pewno do sąsiedztwa lasu i niskiej, podmiejskiej zabudowy. Nie bez znaczenia są też centra handlowe w najbliższej okolicy. Część z osób, które osiedliły się tam, postanowiło jednak zmienić otoczenie i sprzedać wymarzone M. Nic też dziwnego, że ofert z miejscowości pod Lasem Kabackim nie brakuje. Na rynku wtórnym znaleźć można ponad pół tysiąca mieszkań z Józefosławia i okolic, do tego dodać trzeba ponad 300 domów z drugiej ręki.

Deweloperzy wstrzymują

Ofertę te powiększają mieszkania i domy od deweloperów. Mimo że spowolnienie w nieruchomościach wymusiło na nich wstrzymanie części nowych projektów, wciąż nie brakuje ofert z inwestycji już dawno rozpoczętych.

Tak duża podaż przekłada się na ceny. Nie jest dużym wyzwaniem znalezienie oferty mieszkania poniżej 6 tys. zł za 1 mkw., a domu poniżej 1 mln czy nawet 700 tys. złotych. Ponadto sprzedający gotowi są nadal na negocjacje cenowe.

Źródło: dziennik.pl

Pięć Hiltonów przez 2 lata

W ciągu najbliższych lat koncern amerykański Hilton zbuduje w Polsce siedem obiektów o różnym standardzie. Pierwszy w Polsce obiekt biznesowej klasy Hilton Garden Inn zostanie otwarty wiosną przyszłego roku w Krakowie.

W Polsce jedyny hotel Hiltona z tzw. luksusowej półki znajduje się w Warszawie. Jak poinformował wiceprezes ds. rozwoju sieci Hilton w Europie Centralnej Urlich Widmer, koncern uruchomi siedem nowych hoteli pod trzema markami: luksusową Hilton oraz pozycjonowanymi niżej Doubletree by Hilton oraz Hilton Garden Inn. W przyszłym roku planowane jest otwarcie dwóch obiektów: w kwietniu hotelu biznesowego HGI w Krakowie oraz w drugiej połowie roku w Gdańsku. Kolejne hotele będą otwierane m.in. w Warszawie, Rzeszowie, Wrocławiu w latach 2011-2012.

- Polska jest jednym z kluczowych europejskich rynków dla rozwoju sieci Hilton - zaznaczył Widmer. Według niego koncern wyłonił w Polsce około 20 lokalizacji, gdzie z powodzeniem mogłyby funkcjonować średniej klasy obiekty sieci HGI, choć nie znaczy, że na pewno tam powstaną.



Hilton Garden Inn w Krakowie będzie hotelem średniej klasy przeznaczonym przede wszystkim dla gości biznesowych. Hotel działający na zasadzie franczyzy powstanie w centrum miasta, na lewym brzegu Wisły. W sześciopiętrowym budynku będzie 154 pokoi, cztery sale konferencyjne, restauracja oraz parkingi na blisko 80 pojazdów.  Będzie to pierwszy Hilton Garden Inn w Polsce i najprawdopodobniej pięćsetny Hilton Garden Inn na świecie.

„Nasze miasto kładzie bardzo duży nacisk na rozwój turystyki biznesowej, a obecność znanych marek takich jak Hilton z pewnością umocni pozycję Krakowa na mapie Europy, dlatego będziemy wspierać tego typu inwestycje” – mówiła Grażyna Leja, Pełnomocnik Prezydenta Miasta Krakowa ds. Turystyki. Przedstawiciele Hilton Hotels Corporation uważają, że Polska jest jednym z kluczowych europejskich rynków dla rozwoju hoteli sieci Hilton. Do nowego obiektu w Krakowie chce przyciągnąć przede wszystkim klientów biznesowych. Budynek Hilton Garden Inn powstaje na lewym brzegu Wisły, przy ul. Konopnickiej. Z okien hotelu roztacza się piękny widok na Wawel. Hotelem będzie zarządzać firma Hotels Global Investment Group.

Hilton jest wiodącą światową firmą w branży hotelarskiej. Posiada ponad 3,3 tys. hoteli w 77 krajach świata. Zatrudnia ponad 130 tys. pracowników.

Źródło: GNP.pl

Pięć Hiltonów przez 2 lata

W ciągu najbliższych lat koncern amerykański Hilton zbuduje w Polsce siedem obiektów o różnym standardzie. Pierwszy w Polsce obiekt biznesowej klasy Hilton Garden Inn zostanie otwarty wiosną przyszłego roku w Krakowie.

W Polsce jedyny hotel Hiltona z tzw. luksusowej półki znajduje się w Warszawie. Jak poinformował wiceprezes ds. rozwoju sieci Hilton w Europie Centralnej Urlich Widmer, koncern uruchomi siedem nowych hoteli pod trzema markami: luksusową Hilton oraz pozycjonowanymi niżej Doubletree by Hilton oraz Hilton Garden Inn. W przyszłym roku planowane jest otwarcie dwóch obiektów: w kwietniu hotelu biznesowego HGI w Krakowie oraz w drugiej połowie roku w Gdańsku. Kolejne hotele będą otwierane m.in. w Warszawie, Rzeszowie, Wrocławiu w latach 2011-2012.

- Polska jest jednym z kluczowych europejskich rynków dla rozwoju sieci Hilton - zaznaczył Widmer. Według niego koncern wyłonił w Polsce około 20 lokalizacji, gdzie z powodzeniem mogłyby funkcjonować średniej klasy obiekty sieci HGI, choć nie znaczy, że na pewno tam powstaną.



Hilton Garden Inn w Krakowie będzie hotelem średniej klasy przeznaczonym przede wszystkim dla gości biznesowych. Hotel działający na zasadzie franczyzy powstanie w centrum miasta, na lewym brzegu Wisły. W sześciopiętrowym budynku będzie 154 pokoi, cztery sale konferencyjne, restauracja oraz parkingi na blisko 80 pojazdów.  Będzie to pierwszy Hilton Garden Inn w Polsce i najprawdopodobniej pięćsetny Hilton Garden Inn na świecie.

„Nasze miasto kładzie bardzo duży nacisk na rozwój turystyki biznesowej, a obecność znanych marek takich jak Hilton z pewnością umocni pozycję Krakowa na mapie Europy, dlatego będziemy wspierać tego typu inwestycje” – mówiła Grażyna Leja, Pełnomocnik Prezydenta Miasta Krakowa ds. Turystyki. Przedstawiciele Hilton Hotels Corporation uważają, że Polska jest jednym z kluczowych europejskich rynków dla rozwoju hoteli sieci Hilton. Do nowego obiektu w Krakowie chce przyciągnąć przede wszystkim klientów biznesowych. Budynek Hilton Garden Inn powstaje na lewym brzegu Wisły, przy ul. Konopnickiej. Z okien hotelu roztacza się piękny widok na Wawel. Hotelem będzie zarządzać firma Hotels Global Investment Group.

Hilton jest wiodącą światową firmą w branży hotelarskiej. Posiada ponad 3,3 tys. hoteli w 77 krajach świata. Zatrudnia ponad 130 tys. pracowników.

Źródło: GNP.pl

Centrum Metropol we Wrocławiu

W dniu 16 grudnia został oficjalnie rozpoczęty proces budowy nowego obiektu wielofunkcyjnego – Centrum Metropol - zlokalizowanego w samym centrum Wrocławia.

Ten nowoczesny obiekt będzie składał się z hotelu klasy biznes (4*) działającego pod marką Hilton Garden Inn, nowoczesnych powierzchni biurowych, punktów handlowo-usługowych oraz apartamentów. Deweloperem oraz inwestorem projektu jest McCarthy-Harte a doradcą międzynarodowa firma DTZ

Centrum Metropol będzie nowoczesnym obiektem o całkowitej powierzchni 32700 mkw. Projekt zlokalizowany jest w ścisłym centrum Wrocławia przy ul. Józefa Piłsudskiego, blisko południowej granicy historycznego Starego Miasta. Przylega on do głównej, południowo-północnej osi miasta - ul. Świdnickiej i Al. Powstańców Śłąskich. Działka, na której powstanie projekt zlokalizowana jest w jednym z głównych obszarów handlowo-biznesowych – ostatnio szybko rozwijającego się Centrum Południowego oraz w pobliżu dworców kolejowych Wrocław Główny i Świebodzki.

/

Projekt będzie się składał z 4 gwiazdkowego hotelu dysponującego 150 pokojami, działającego pod znaną międzynarodową marką Hilton Garden Inn. Nowoczesna powierzchnia biurowa klasy A będzie zajmować 13000 mkw. powierzchni. Dodatkowo planowanych jest 36 apratamentów o średniej wielkości 50 mkw. Na parterze znajdować się będzie 15 punktów handlowo-usługowych o wielkości od 80 do 400 mkw. Większość poziomu –1 oraz cały poziom –2 przeznaczone będą na ogólnodostępny parking dla 221 samochodów.

Joanna Kowalska-Szymczak, dyrektor działu doradztwa inwestycyjnego DTZ powiedziała:
„Projekt Centrum Metropol to ważny krok dla Wrocławia w zakresie wzmocnienia pozycji jako centrum bieznesowo-turystycznego. Głęboko wierzę, że nowoczesny projekt o wielofunkcyjnym przeznaczeniu będzie cennym uzupełnieniem dla infrastruktury, architektury oraz platformy biznesowej miasta”.

/

Centrum Metropol i przyległy, równolegle rozbudowywany Teatr Capitol będą ciekawymi obiektami pod względem architektonicznym, wzmacniając metropolitarny charakter przyległych ulic. Projekt będzie się charakteryzował typową miejską, spójnie ukształtowaną fasadą, uzupełniając klasyczną i jednolitą rozbudowywaną część Teatru Capitol.

„Jesteśmy bardzo dumni, że nasza koncepcja pozwoliła nam wygrać zorganizowany przez miasto przetarg i dzięki temu będziemy mogli uzupełnić dzisiejszą infrastrukturę Wrocławia o wielofunkcyjny obiekt jakim jest Centrum Metropol. Wierzymy, że nasz projekt stanie się nową platformą turystyczno-biznesową dla Wrocławia” – powiedział Brian McCarthy, przedstawiciel McCarthy-Harte.

Firma przewiduje postęp prac budowlanych związanych z realizacją projektu bez opóźnień, planując oddanie do eksploatacji na czas Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej EURO 2012.

Źródło: gazeta Inwestor

/

Centrum Metropol we Wrocławiu

W dniu 16 grudnia został oficjalnie rozpoczęty proces budowy nowego obiektu wielofunkcyjnego – Centrum Metropol - zlokalizowanego w samym centrum Wrocławia.

Ten nowoczesny obiekt będzie składał się z hotelu klasy biznes (4*) działającego pod marką Hilton Garden Inn, nowoczesnych powierzchni biurowych, punktów handlowo-usługowych oraz apartamentów. Deweloperem oraz inwestorem projektu jest McCarthy-Harte a doradcą międzynarodowa firma DTZ

Centrum Metropol będzie nowoczesnym obiektem o całkowitej powierzchni 32700 mkw. Projekt zlokalizowany jest w ścisłym centrum Wrocławia przy ul. Józefa Piłsudskiego, blisko południowej granicy historycznego Starego Miasta. Przylega on do głównej, południowo-północnej osi miasta - ul. Świdnickiej i Al. Powstańców Śłąskich. Działka, na której powstanie projekt zlokalizowana jest w jednym z głównych obszarów handlowo-biznesowych – ostatnio szybko rozwijającego się Centrum Południowego oraz w pobliżu dworców kolejowych Wrocław Główny i Świebodzki.

/

Projekt będzie się składał z 4 gwiazdkowego hotelu dysponującego 150 pokojami, działającego pod znaną międzynarodową marką Hilton Garden Inn. Nowoczesna powierzchnia biurowa klasy A będzie zajmować 13000 mkw. powierzchni. Dodatkowo planowanych jest 36 apratamentów o średniej wielkości 50 mkw. Na parterze znajdować się będzie 15 punktów handlowo-usługowych o wielkości od 80 do 400 mkw. Większość poziomu –1 oraz cały poziom –2 przeznaczone będą na ogólnodostępny parking dla 221 samochodów.

Joanna Kowalska-Szymczak, dyrektor działu doradztwa inwestycyjnego DTZ powiedziała:
„Projekt Centrum Metropol to ważny krok dla Wrocławia w zakresie wzmocnienia pozycji jako centrum bieznesowo-turystycznego. Głęboko wierzę, że nowoczesny projekt o wielofunkcyjnym przeznaczeniu będzie cennym uzupełnieniem dla infrastruktury, architektury oraz platformy biznesowej miasta”.

/

Centrum Metropol i przyległy, równolegle rozbudowywany Teatr Capitol będą ciekawymi obiektami pod względem architektonicznym, wzmacniając metropolitarny charakter przyległych ulic. Projekt będzie się charakteryzował typową miejską, spójnie ukształtowaną fasadą, uzupełniając klasyczną i jednolitą rozbudowywaną część Teatru Capitol.

„Jesteśmy bardzo dumni, że nasza koncepcja pozwoliła nam wygrać zorganizowany przez miasto przetarg i dzięki temu będziemy mogli uzupełnić dzisiejszą infrastrukturę Wrocławia o wielofunkcyjny obiekt jakim jest Centrum Metropol. Wierzymy, że nasz projekt stanie się nową platformą turystyczno-biznesową dla Wrocławia” – powiedział Brian McCarthy, przedstawiciel McCarthy-Harte.

Firma przewiduje postęp prac budowlanych związanych z realizacją projektu bez opóźnień, planując oddanie do eksploatacji na czas Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej EURO 2012.

Źródło: gazeta Inwestor

/

Nowoczesny dom

– Nasz dom był wielokrotnie prawdziwym poligonem doświadczalnym dla instalatorów – mówi Adam Witkowiak, właściciel firmy Clima Komfort, zajmującej się od 15 lat instalacjami do osuszania powietrza, wentylacyjnymi oraz grzewczymi z pompami ciepła.

Ilekroć wprowadzaliśmy do naszej oferty jakąś nowość, zazwyczaj pierwsze próby były przeprowadzane właśnie tu w Białym Borze. Instalatorzy uczyli się praktycznych niuansów montażu, a ja miałem okazję sprawdzić, czy nasza oferta jest naprawdę dobra.

Dom pełen techniki

Dom jest położony w miejscowości Biały Bór nad Jeziorem Rudnickim, a od linii brzegowej oddziela go tylko droga oraz niewielki kawałek łąki.

– Kiedy rano wychodzę do pracy, w stronę garażu odprowadzają mnie często nasze koty, lubię wtedy stanąć na schodach werandy i spojrzeć na jezioro. To naprawdę przepiękny widok – podkreśla pan domu.

– O ile żona dba o wystrój wnętrz, to ja staram się świadomie kształtować otoczenie działki. Dzięki temu widok od lat się tu nie zmienił. Jest więc jezioro, las... I wszystko to sprawia, że można mieć wrażenie, iż żyje się na odludziu. A tak naprawdę od granic Grudziądza dzieli nas kilka minut jazdy samochodem po gruntowej drodze.

Sztuka przebudowy

Dom miał pierwotnie charakter letniskowy. – Nabyłem go w stanie surowym zamkniętym szesnaście lat temu – mówi Adam Witkowiak. – Był wówczas znacznie mniejszy niż teraz, a tuż obok niego przycupnął wolno stojący garaż, w którym popularny maluch mieścił się naprawdę z trudem. Po dwóch latach uznałem, że najwyższy czas na przebudowę. Zależało mi na stworzeniu pomieszczenia rekreacyjnego, w którym znalazłaby się sauna parowa, jacuzzi oraz siłownia. Jesteśmy z żoną ludźmi aktywnymi i takie pomieszczenie odnowy było naszym marzeniem.

Pomieszczenie rekreacyjne ozdabiają pamiątki z egzotycznych rejsów W pomieszczeniu rekreacyjnym znajduje się jacuzzi
Pomieszczenie rekreacyjne ozdabiają pamiątki z egzotycznych rejsów. W pomieszczeniu rekreacyjnym znajduje się sauna parowa, jacuzzi oraz siłownia.
Codzienne ćwiczenia wymagają wielkiej dyscypliny, ale dla zdrowia mają skutki zbawienne – mówi Adam. – A późniejsza kąpiel w jacuzzi... Wspaniała rzecz

Spełniliśmy je dzięki dobudówce, która połączyła dom z małym garażem. Zmieniła się też funkcja garażu, gdyż umieściliśmy tam pomieszczenia o charakterze sanitarnym i gospodarczym. Nowy, dwustanowiskowy garaż powstał po przeciwnej stronie domu. Ściany naszego domu wykonane są z cegły ceramicznej ocieplonej 15-centymetrową warstwą styropianu. Ponieważ, z racji bliskości jeziora, poziom wód gruntowych jest bardzo wysoki, ławy fundamentowe osadzone są na 12 studniach o głębokości od 8 do 12 metrów (tak głęboko znajduje się stabilny grunt).

Po przebudowach i zmianach aranżacyjnych dom ma obecnie około 150 m² i składa się z kilku stref – stwierdza Adam. – Strefa dzienna to: duży salon połączony z kuchnią i jadalnią. Można z niego przejść do pomieszczenia rekreacyjnego lub do ogrodu. Strefa prywatna to trzy sypialnie wraz z łazienką. Jest jeszcze strefa, którą można określić mianem technicznej. Składają się na nią: dodatkowa łazienka, spiżarnia oraz pomieszczenie gospodarcze.

Dodatkowe sypialnie często się przydają – stwierdza Adam. – Dom ma bowiem położenie letniskowe i często gościmy w nim naszych przyjaciół Dodatkowe sypialnie często się przydają

Tajemnica poddasza

Poddasze domu ma charakter nieużytkowy. Więźba wykonana jest z drewna i pokryta blachodachówką. Strop nad pierwszą kondygnacją ociepla 20 cm wełny mineralnej.

Warto pamiętać, że poddasze nieużytkowe to świetne miejsce do ułożenia różnego typu instalacji
Warto pamiętać, że poddasze nieużytkowe to świetne miejsce do ułożenia różnego typu instalacji
– To, co w nomenklaturze budowlanej określane jest mianem „poddasze nieużytkowe”, okazało się doskonałą przestrzenią mieszczącą liczne instalacje zamontowane w naszym domu, a przez lata trochę się ich nazbierało – podkreśla właściciel Clima Komfort.

– Biegną tam zarówno przewody elektryczne, jak i kanały dystrybucji powietrza w wersji izolowanej z podwójnym płaszczem, które dzięki układowi rozdzielaczy i przepustnic obsługują aż trzy instalacje: wentylację nawiewno-wywiewną z centralką firmy VTS, klimatyzację kanałową firmy LG oraz rozprowadzanie ciepłego powietrza z kominka znajdującego się w salonie.

Takie swoiste trzy w jednym! Spotkałem się wprawdzie z głosami, że tego rodzaju połączenie jest niemożliwe... Okazuje się jednak, że wbrew owym opiniom działa! Działa od wielu lat. Gorące powietrze z kominka skutecznie niszczy ewentualne grzyby i glony, które mogą pojawiać się w czasie pracy klimatyzacji.

Źródła ciepła

W salonie znajduje się kominek o mocy grzewczej 15 kW, który jest dodatkowym źródłem ciepła w domu
W salonie znajduje się kominek o mocy grzewczej 15 kW, który jest dodatkowym źródłem ciepła w domu
 Jednym z elementów wystroju salonu jest kominek z wkładem szamotowym o mocy grzewczej 15 kW.

– Kominek w naszym domu jest od początku i spisuje się znakomicie – stwierdza Adam. – Ciepłe powietrze dociera do wszystkich pomieszczeń w domu za pośrednictwem kanałów, o których już wspominałem. Na poddaszu znajduje się specjalny wentylator, który wymusza cyrkulację powietrza. Jednak kominek nie jest głównym źródłem ciepła w naszym domu.

Rolę tę pełni pompa ciepła austriackiej firmy Neura o mocy 5/10 kW, która zamontowana jest na zewnątrz domu. Działa ona w oparciu o dolne źródło, którym jest poziomy kolektor z bezpośrednim odparowaniem.


W pomieszczeniu technicznym znajduje się sterownik pompy ciepła Neura
 W pomieszczeniu technicznym znajduje się sterownik pompy ciepła Neura, połączony radiowo z programatorem Euroster oraz awaryjny kocioł elektryczny
Zakopany jest na głębokości 1,5 m pod trawnikiem. Składa się on z pięciu wiązek wykonanych z rury miedzianej pokrytej PCV, każda długości 38 m. Ciekawostką jest fakt, że kolektor ten zakopano w ogrodzie, który był już zagospodarowany. Pięć osób przy użyciu łopat układało pod ziemią jedną wiązkę dziennie.

Dzięki temu rośliny w naszym ogrodzie nie zostały zniszczone. Muszę podkreślić, że było to niezłe poletko doświadczalne dla naszych instalatorów. Później wiele razy korzystaliśmy z tej metody układając kolektor gruntowy między innymi w lesie sosnowym.

A wracając do pompy ciepła w naszym domu... Ponieważ poziom wody gruntowej na działce jest bardzo wysoki, kolektor „czuje się” doskonale w takich warunkach. Zimą nie ma właściwie spadku wydajności pompy ciepła. Nawet w lutym, kiedy grunt powinien być już wyziębiony, efektywność jest w dalszym ciągu doskonała.

Jako górne źródło postanowiliśmy wykorzystać zamontowane już grzejniki płytowe z głowicami termostatycznymi od starej instalacji, a w części dobudowanej ułożone zostało ogrzewanie podłogowe. Temperatura wody płynącej w ogrzewaniu podłogowym jest wprawdzie znacznie niższa od tej, która powinna zasilać grzejniki, ale problem ten znakomicie rozwiązuje system podmieszania.

Technika ułatwia życie

W pomieszczeniu technicznym o powierzchni 3 m² umieszczono wszystkie urządzenia i sterowniki konieczne do obsługi zamontowanych w domu systemów. Wśród nich znajduje się sterownik Optima, który zarządza pracą pompy ciepła odpowiedzialnej za ogrzewanie domu. Sprzężony z nim radiowo programator Euroster umożliwia sterowanie ogrzewaniem z każdego miejsca w domu. Instalacja grzewcza zawiera również awaryjny kocioł elektryczny zasilający grzejniki i podłogówkę w przypadku awarii pompy ciepła.

Programator Euroster ustawiony jest na jednej z szafek w salonie. Dzięki niemu można zmieniać nastawy pompy ciepła Wydajna wytwornica pary zainstalowana jest w części gospodarczej domu i obsługuje łaźnię parową w pomieszczeniu rekreacyjnym
Programator Euroster ustawiony jest na jednej z szafek w salonie. Dzięki niemu można zmieniać nastawy pompy ciepła Wydajna wytwornica pary zainstalowana jest w części gospodarczej domu i obsługuje łaźnię parową w pomieszczeniu rekreacyjnym

– Przez rok, zanim została zamontowana pompa ciepła, korzystaliśmy z pracy kotła elektrycznego jako podstawowego źródła ciepła. Mieliśmy dwutaryfowy licznik energii elektrycznej, ale i tak było to bolesne doświadczenie. Bolesne finansowo. Po zamontowaniu pompy rachunki spadły tak bardzo, że chwilami nie mogłem uwierzyć, chociaż jestem człowiekiem z branży. O tym, jak znaczny był to spadek, może świadczyć zaniepokojenie dostawcy energii. Bardzo szybko przysłał ekipę, która zamontowała nowy licznik, a stary zabrała do sprawdzenia.

Pompa ciepła (zielona kopuła) jest częściowo zagłębiona w ziemi tuż obok dawnego ujęcia wody
Pompa ciepła (zielona kopuła) jest częściowo zagłębiona w ziemi tuż obok dawnego ujęcia wody

W pomieszczeniu gospodarczym znajduje się również 270-litrowy zasobnik ciepłej wody użytkowej, który ma powietrzną pompę ciepła Vesttherm, odzyskującą ciepło z wnętrza budynku. Produktem ubocznym jest w tym przypadku chłodne i suche powietrze, które kierowane jest do przyległej spiżarni.

Ławka w łaźni parowej jest podgrzewana za pomocą elektrycznego kabla grzewczego
Ławka w łaźni parowej jest podgrzewana za pomocą elektrycznego kabla grzewczego
– Obok wymienionych już urządzeń w pomieszczeniu zamontowano również wytwornicę pary firmy Helo wraz z układem sterującym dla sauny. Kolejną ważną instalacją w domu jest system osuszania powietrza dla pomieszczenia jacuzzi i sauny parowej, gdyż wilgotność powietrza często rośnie tam ponad przyjęte normy. Działa on na zasadzie kondensacyjnego wykraplania wilgoci i połączony jest z instalacją klimatyzacyjną LG.

Technika ma też słabe strony!

– Myślę, iż każdy człowiek zafascynowany współczesną techniką powinien pamiętać, że wyposażony w nią budynek może okazać się prawdziwą pułapką – podkreśla z naciskiem właściciel domu w Białym Borze. – Jedną ze słabości nowoczesnych rozwiązań jest ich uzależnienie od energii elektrycznej. Przerwy w dostawie prądu oznaczają spore problemy. Nowoczesne urządzenia przestają po prostu działać. Nawet kominek z nawiewem staje się mniej wydajny, gdyż może służyć w takiej sytuacji jedynie jako otwarte palenisko.

W łazience dominują: szkło, lustra i błyszczące powierzchnie
W łazience dominują: szkło, lustra i błyszczące powierzchnie
Kiedyś taka sytuacja zdarzyła się nam w czasie, gdy dom był pełny gości. I paradoksalnie wszyscy do dzisiaj wspominają ową nastrojową imprezę przy świecach. Okazuje się, że człowiek otoczony cywilizacją tęskni czasami do klimatu prostoty. Żartując, można stwierdzić, że gdy nie ma prądu, to zaczyna się prawdziwa zabawa.

Teraz dom podłączony jest do wodociągu gminnego, ale jeszcze kilka lat temu korzystaliśmy z własnego ujęcia obsługiwanego przez hydrofor. Brak prądu oznaczał zatem wyciąganie wody wiadrami ze studni. Dla mieszczucha nawet coś takiego może być niezapomnianym przeżyciem.

Dom, do którego chętnie się wraca

– Kolorystyką, a także wystrojem domu zajmowała się żona – mówi z uznaniem Adam. – To dzięki niej wyburzone zostały niektóre ściany i pojawiło się dużo przestrzeni oraz światła. W pomieszczeniach dziennych na ścianach dominuje biel, która znakomicie komponuje się z innymi kolorami i szklanymi elementami wyposażenia wnętrza. Ważne dla nas jest również światło. Zarówno to dzienne, jak i sztuczne.

W naszym domu i ogrodzie zamontowaliśmy wiele punktów i opraw oświetleniowych oraz współpracującą z nimi automatykę. Dzięki temu można tworzyć światłem różne klimaty. Jak już wspomniałem, lubimy przestrzeń, stąd minimalna liczba mebli, a wiele różnych drobiazgów znalazło swoje miejsce w szafach wnękowych, które ukryte są w całym domu. W jednej z nich schowana jest też lodówka.


W kuchni i jadalni znajduje się dużo elementów ze szkła i stali
W kuchni i jadalni znajduje się dużo elementów ze szkła i stali

Adam Witkowiak podkreśla, że dom daje mu azyl, o którym każdy marzy i jest jego małym światem.

Adam Witkowiak
Lubię egzotyczne podróże i rejsy po dalekich morzach, ale uwielbiam również to niezwykłe uczucie, które towarzyszy mi, gdy wracam do domu – podkreśla pan domu
– Piękne położenie daje możliwość odprężenia się i kontaktu z naturą. Z werandy mogę podziwiać piękne, czyste jezioro... Niektórzy ludzie muszą przejechać dziesiątki kilometrów, aby zobaczyć coś takiego. A ja mam to dosłownie na wyciągnięcie ręki. Oprócz pracy trzeba mieć także pasje. Uważam, że życie bez nich nie miałoby smaku.

Wolny czas dzielę między podróże oraz żeglowanie. Z grupą przyjaciół urządzamy wyprawy... praktycznie po całym świecie. Pływaliśmy po Adriatyku, Morzu Śródziemnym i Egejskim, po Atlantyku i Oceanie Spokojnym. Opłynęliśmy jak zawsze gniewny Przylądek Horn i zwiedzaliśmy wyspy Morza Karaibskiego. Sporo przygód, dużo adrenaliny, ale też niezapomniane widoki i przeżycia.

Nigdy nie zapomnę plującego ognistą lawą wulkanu na Stromboli, wyspie należącej do Archipelagu Liparyjskiego na Morzu Tyrreńskim... Kiedyś uprawiałem jeszcze paralotniarstwo. Zdarzało mi się nawet startować z łąki przy domu. Teraz na tę pasję brakuje mi już czasu.

Pomyśl o pompie ciepła

– W naszym klimacie nie można przetrwać bez ogrzewania. Nie waham się nawet stwierdzić, że jest to instalacja kluczowa dla funkcjonowania domu – podkreśla właściciel Clima Komfort. – Ale nad innymi instalacjami należy zawsze dobrze się zastanowić. Jeżeli inwestor chce zapomnieć o ogrzewaniu domu, dostawach paliwa, czyszczeniu komina... Powinien zdecydować się na pompę ciepła.

Gwarantuje ona niskie koszty eksploatacyjne i uwalnia od wielu zabiegów i kłopotów. Warto pamiętać również o tym, że pompę ciepła można zamontować nawet wówczas, gdy działka jest niewielka. Kolektor poziomy z bezpośrednim odparowaniem wymaga naprawdę niewielkiej powierzchni. Na bardzo małej działce można natomiast wykonać odwiert pionowy albo posłużyć się systemem woda-woda, w którym wykonuje się dwie studnie (jedną do pobierania wody, drugą do zrzutu).

Inteligentne instalacje pomagają

– W moim przekonaniu komfort mieszkania polega, między innymi, na ograniczeniu do minimum czynności związanych z funkcjonowaniem domu – stwierdza Adam Witkowiak. – Dlatego też należy budować domy jak najbardziej inteligentne. I nie mam w tym przypadku na myśli gotowych systemów, jakie są dostępne obecnie na rynku. W moim domu ich nie ma. Montując wiele lat temu poszczególne instalacje, starałem się wyposażyć je w dostępną wówczas automatykę.

Dzięki temu dom żyje swoim rytmem, niezależnie od tego, czy w nim jesteśmy, czy też nie. Utrzymywana jest w nim na przykład odpowiednia temperatura, która może być tak zaprogramowana, że zwiększa się przed spodziewanym powrotem domowników. To wbrew pozorom są bardzo proste rozwiązania, które pozwalają zapomnieć o czynnościach obsługowych. Dzięki temu minimalizowane jest również ryzyko błędu.

Ludzka pamięć, obciążona często dziesiątkami spraw, jest bowiem bardziej zawodna od pamięci urządzeń. Dzięki temu nie trzeba się przejmować różnymi drobnymi czynnościami... Pamięta o nich elektronika. Warto obalić pewien mit, że automatyka w domu to wielkie wydatki. Jest wręcz przeciwnie. Niewielkie nakłady często wystarczą, aby życie stało się mniej skomplikowane.

Marek Żelkowski

otodom.pl

Nowoczesny dom

– Nasz dom był wielokrotnie prawdziwym poligonem doświadczalnym dla instalatorów – mówi Adam Witkowiak, właściciel firmy Clima Komfort, zajmującej się od 15 lat instalacjami do osuszania powietrza, wentylacyjnymi oraz grzewczymi z pompami ciepła.

Ilekroć wprowadzaliśmy do naszej oferty jakąś nowość, zazwyczaj pierwsze próby były przeprowadzane właśnie tu w Białym Borze. Instalatorzy uczyli się praktycznych niuansów montażu, a ja miałem okazję sprawdzić, czy nasza oferta jest naprawdę dobra.

Dom pełen techniki

Dom jest położony w miejscowości Biały Bór nad Jeziorem Rudnickim, a od linii brzegowej oddziela go tylko droga oraz niewielki kawałek łąki.

– Kiedy rano wychodzę do pracy, w stronę garażu odprowadzają mnie często nasze koty, lubię wtedy stanąć na schodach werandy i spojrzeć na jezioro. To naprawdę przepiękny widok – podkreśla pan domu.

– O ile żona dba o wystrój wnętrz, to ja staram się świadomie kształtować otoczenie działki. Dzięki temu widok od lat się tu nie zmienił. Jest więc jezioro, las... I wszystko to sprawia, że można mieć wrażenie, iż żyje się na odludziu. A tak naprawdę od granic Grudziądza dzieli nas kilka minut jazdy samochodem po gruntowej drodze.

Sztuka przebudowy

Dom miał pierwotnie charakter letniskowy. – Nabyłem go w stanie surowym zamkniętym szesnaście lat temu – mówi Adam Witkowiak. – Był wówczas znacznie mniejszy niż teraz, a tuż obok niego przycupnął wolno stojący garaż, w którym popularny maluch mieścił się naprawdę z trudem. Po dwóch latach uznałem, że najwyższy czas na przebudowę. Zależało mi na stworzeniu pomieszczenia rekreacyjnego, w którym znalazłaby się sauna parowa, jacuzzi oraz siłownia. Jesteśmy z żoną ludźmi aktywnymi i takie pomieszczenie odnowy było naszym marzeniem.

Pomieszczenie rekreacyjne ozdabiają pamiątki z egzotycznych rejsów W pomieszczeniu rekreacyjnym znajduje się jacuzzi
Pomieszczenie rekreacyjne ozdabiają pamiątki z egzotycznych rejsów. W pomieszczeniu rekreacyjnym znajduje się sauna parowa, jacuzzi oraz siłownia.
Codzienne ćwiczenia wymagają wielkiej dyscypliny, ale dla zdrowia mają skutki zbawienne – mówi Adam. – A późniejsza kąpiel w jacuzzi... Wspaniała rzecz

Spełniliśmy je dzięki dobudówce, która połączyła dom z małym garażem. Zmieniła się też funkcja garażu, gdyż umieściliśmy tam pomieszczenia o charakterze sanitarnym i gospodarczym. Nowy, dwustanowiskowy garaż powstał po przeciwnej stronie domu. Ściany naszego domu wykonane są z cegły ceramicznej ocieplonej 15-centymetrową warstwą styropianu. Ponieważ, z racji bliskości jeziora, poziom wód gruntowych jest bardzo wysoki, ławy fundamentowe osadzone są na 12 studniach o głębokości od 8 do 12 metrów (tak głęboko znajduje się stabilny grunt).

Po przebudowach i zmianach aranżacyjnych dom ma obecnie około 150 m² i składa się z kilku stref – stwierdza Adam. – Strefa dzienna to: duży salon połączony z kuchnią i jadalnią. Można z niego przejść do pomieszczenia rekreacyjnego lub do ogrodu. Strefa prywatna to trzy sypialnie wraz z łazienką. Jest jeszcze strefa, którą można określić mianem technicznej. Składają się na nią: dodatkowa łazienka, spiżarnia oraz pomieszczenie gospodarcze.

Dodatkowe sypialnie często się przydają – stwierdza Adam. – Dom ma bowiem położenie letniskowe i często gościmy w nim naszych przyjaciół Dodatkowe sypialnie często się przydają

Tajemnica poddasza

Poddasze domu ma charakter nieużytkowy. Więźba wykonana jest z drewna i pokryta blachodachówką. Strop nad pierwszą kondygnacją ociepla 20 cm wełny mineralnej.

Warto pamiętać, że poddasze nieużytkowe to świetne miejsce do ułożenia różnego typu instalacji
Warto pamiętać, że poddasze nieużytkowe to świetne miejsce do ułożenia różnego typu instalacji
– To, co w nomenklaturze budowlanej określane jest mianem „poddasze nieużytkowe”, okazało się doskonałą przestrzenią mieszczącą liczne instalacje zamontowane w naszym domu, a przez lata trochę się ich nazbierało – podkreśla właściciel Clima Komfort.

– Biegną tam zarówno przewody elektryczne, jak i kanały dystrybucji powietrza w wersji izolowanej z podwójnym płaszczem, które dzięki układowi rozdzielaczy i przepustnic obsługują aż trzy instalacje: wentylację nawiewno-wywiewną z centralką firmy VTS, klimatyzację kanałową firmy LG oraz rozprowadzanie ciepłego powietrza z kominka znajdującego się w salonie.

Takie swoiste trzy w jednym! Spotkałem się wprawdzie z głosami, że tego rodzaju połączenie jest niemożliwe... Okazuje się jednak, że wbrew owym opiniom działa! Działa od wielu lat. Gorące powietrze z kominka skutecznie niszczy ewentualne grzyby i glony, które mogą pojawiać się w czasie pracy klimatyzacji.

Źródła ciepła

W salonie znajduje się kominek o mocy grzewczej 15 kW, który jest dodatkowym źródłem ciepła w domu
W salonie znajduje się kominek o mocy grzewczej 15 kW, który jest dodatkowym źródłem ciepła w domu
 Jednym z elementów wystroju salonu jest kominek z wkładem szamotowym o mocy grzewczej 15 kW.

– Kominek w naszym domu jest od początku i spisuje się znakomicie – stwierdza Adam. – Ciepłe powietrze dociera do wszystkich pomieszczeń w domu za pośrednictwem kanałów, o których już wspominałem. Na poddaszu znajduje się specjalny wentylator, który wymusza cyrkulację powietrza. Jednak kominek nie jest głównym źródłem ciepła w naszym domu.

Rolę tę pełni pompa ciepła austriackiej firmy Neura o mocy 5/10 kW, która zamontowana jest na zewnątrz domu. Działa ona w oparciu o dolne źródło, którym jest poziomy kolektor z bezpośrednim odparowaniem.


W pomieszczeniu technicznym znajduje się sterownik pompy ciepła Neura
 W pomieszczeniu technicznym znajduje się sterownik pompy ciepła Neura, połączony radiowo z programatorem Euroster oraz awaryjny kocioł elektryczny
Zakopany jest na głębokości 1,5 m pod trawnikiem. Składa się on z pięciu wiązek wykonanych z rury miedzianej pokrytej PCV, każda długości 38 m. Ciekawostką jest fakt, że kolektor ten zakopano w ogrodzie, który był już zagospodarowany. Pięć osób przy użyciu łopat układało pod ziemią jedną wiązkę dziennie.

Dzięki temu rośliny w naszym ogrodzie nie zostały zniszczone. Muszę podkreślić, że było to niezłe poletko doświadczalne dla naszych instalatorów. Później wiele razy korzystaliśmy z tej metody układając kolektor gruntowy między innymi w lesie sosnowym.

A wracając do pompy ciepła w naszym domu... Ponieważ poziom wody gruntowej na działce jest bardzo wysoki, kolektor „czuje się” doskonale w takich warunkach. Zimą nie ma właściwie spadku wydajności pompy ciepła. Nawet w lutym, kiedy grunt powinien być już wyziębiony, efektywność jest w dalszym ciągu doskonała.

Jako górne źródło postanowiliśmy wykorzystać zamontowane już grzejniki płytowe z głowicami termostatycznymi od starej instalacji, a w części dobudowanej ułożone zostało ogrzewanie podłogowe. Temperatura wody płynącej w ogrzewaniu podłogowym jest wprawdzie znacznie niższa od tej, która powinna zasilać grzejniki, ale problem ten znakomicie rozwiązuje system podmieszania.

Technika ułatwia życie

W pomieszczeniu technicznym o powierzchni 3 m² umieszczono wszystkie urządzenia i sterowniki konieczne do obsługi zamontowanych w domu systemów. Wśród nich znajduje się sterownik Optima, który zarządza pracą pompy ciepła odpowiedzialnej za ogrzewanie domu. Sprzężony z nim radiowo programator Euroster umożliwia sterowanie ogrzewaniem z każdego miejsca w domu. Instalacja grzewcza zawiera również awaryjny kocioł elektryczny zasilający grzejniki i podłogówkę w przypadku awarii pompy ciepła.

Programator Euroster ustawiony jest na jednej z szafek w salonie. Dzięki niemu można zmieniać nastawy pompy ciepła Wydajna wytwornica pary zainstalowana jest w części gospodarczej domu i obsługuje łaźnię parową w pomieszczeniu rekreacyjnym
Programator Euroster ustawiony jest na jednej z szafek w salonie. Dzięki niemu można zmieniać nastawy pompy ciepła Wydajna wytwornica pary zainstalowana jest w części gospodarczej domu i obsługuje łaźnię parową w pomieszczeniu rekreacyjnym

– Przez rok, zanim została zamontowana pompa ciepła, korzystaliśmy z pracy kotła elektrycznego jako podstawowego źródła ciepła. Mieliśmy dwutaryfowy licznik energii elektrycznej, ale i tak było to bolesne doświadczenie. Bolesne finansowo. Po zamontowaniu pompy rachunki spadły tak bardzo, że chwilami nie mogłem uwierzyć, chociaż jestem człowiekiem z branży. O tym, jak znaczny był to spadek, może świadczyć zaniepokojenie dostawcy energii. Bardzo szybko przysłał ekipę, która zamontowała nowy licznik, a stary zabrała do sprawdzenia.

Pompa ciepła (zielona kopuła) jest częściowo zagłębiona w ziemi tuż obok dawnego ujęcia wody
Pompa ciepła (zielona kopuła) jest częściowo zagłębiona w ziemi tuż obok dawnego ujęcia wody

W pomieszczeniu gospodarczym znajduje się również 270-litrowy zasobnik ciepłej wody użytkowej, który ma powietrzną pompę ciepła Vesttherm, odzyskującą ciepło z wnętrza budynku. Produktem ubocznym jest w tym przypadku chłodne i suche powietrze, które kierowane jest do przyległej spiżarni.

Ławka w łaźni parowej jest podgrzewana za pomocą elektrycznego kabla grzewczego
Ławka w łaźni parowej jest podgrzewana za pomocą elektrycznego kabla grzewczego
– Obok wymienionych już urządzeń w pomieszczeniu zamontowano również wytwornicę pary firmy Helo wraz z układem sterującym dla sauny. Kolejną ważną instalacją w domu jest system osuszania powietrza dla pomieszczenia jacuzzi i sauny parowej, gdyż wilgotność powietrza często rośnie tam ponad przyjęte normy. Działa on na zasadzie kondensacyjnego wykraplania wilgoci i połączony jest z instalacją klimatyzacyjną LG.

Technika ma też słabe strony!

– Myślę, iż każdy człowiek zafascynowany współczesną techniką powinien pamiętać, że wyposażony w nią budynek może okazać się prawdziwą pułapką – podkreśla z naciskiem właściciel domu w Białym Borze. – Jedną ze słabości nowoczesnych rozwiązań jest ich uzależnienie od energii elektrycznej. Przerwy w dostawie prądu oznaczają spore problemy. Nowoczesne urządzenia przestają po prostu działać. Nawet kominek z nawiewem staje się mniej wydajny, gdyż może służyć w takiej sytuacji jedynie jako otwarte palenisko.

W łazience dominują: szkło, lustra i błyszczące powierzchnie
W łazience dominują: szkło, lustra i błyszczące powierzchnie
Kiedyś taka sytuacja zdarzyła się nam w czasie, gdy dom był pełny gości. I paradoksalnie wszyscy do dzisiaj wspominają ową nastrojową imprezę przy świecach. Okazuje się, że człowiek otoczony cywilizacją tęskni czasami do klimatu prostoty. Żartując, można stwierdzić, że gdy nie ma prądu, to zaczyna się prawdziwa zabawa.

Teraz dom podłączony jest do wodociągu gminnego, ale jeszcze kilka lat temu korzystaliśmy z własnego ujęcia obsługiwanego przez hydrofor. Brak prądu oznaczał zatem wyciąganie wody wiadrami ze studni. Dla mieszczucha nawet coś takiego może być niezapomnianym przeżyciem.

Dom, do którego chętnie się wraca

– Kolorystyką, a także wystrojem domu zajmowała się żona – mówi z uznaniem Adam. – To dzięki niej wyburzone zostały niektóre ściany i pojawiło się dużo przestrzeni oraz światła. W pomieszczeniach dziennych na ścianach dominuje biel, która znakomicie komponuje się z innymi kolorami i szklanymi elementami wyposażenia wnętrza. Ważne dla nas jest również światło. Zarówno to dzienne, jak i sztuczne.

W naszym domu i ogrodzie zamontowaliśmy wiele punktów i opraw oświetleniowych oraz współpracującą z nimi automatykę. Dzięki temu można tworzyć światłem różne klimaty. Jak już wspomniałem, lubimy przestrzeń, stąd minimalna liczba mebli, a wiele różnych drobiazgów znalazło swoje miejsce w szafach wnękowych, które ukryte są w całym domu. W jednej z nich schowana jest też lodówka.


W kuchni i jadalni znajduje się dużo elementów ze szkła i stali
W kuchni i jadalni znajduje się dużo elementów ze szkła i stali

Adam Witkowiak podkreśla, że dom daje mu azyl, o którym każdy marzy i jest jego małym światem.

Adam Witkowiak
Lubię egzotyczne podróże i rejsy po dalekich morzach, ale uwielbiam również to niezwykłe uczucie, które towarzyszy mi, gdy wracam do domu – podkreśla pan domu
– Piękne położenie daje możliwość odprężenia się i kontaktu z naturą. Z werandy mogę podziwiać piękne, czyste jezioro... Niektórzy ludzie muszą przejechać dziesiątki kilometrów, aby zobaczyć coś takiego. A ja mam to dosłownie na wyciągnięcie ręki. Oprócz pracy trzeba mieć także pasje. Uważam, że życie bez nich nie miałoby smaku.

Wolny czas dzielę między podróże oraz żeglowanie. Z grupą przyjaciół urządzamy wyprawy... praktycznie po całym świecie. Pływaliśmy po Adriatyku, Morzu Śródziemnym i Egejskim, po Atlantyku i Oceanie Spokojnym. Opłynęliśmy jak zawsze gniewny Przylądek Horn i zwiedzaliśmy wyspy Morza Karaibskiego. Sporo przygód, dużo adrenaliny, ale też niezapomniane widoki i przeżycia.

Nigdy nie zapomnę plującego ognistą lawą wulkanu na Stromboli, wyspie należącej do Archipelagu Liparyjskiego na Morzu Tyrreńskim... Kiedyś uprawiałem jeszcze paralotniarstwo. Zdarzało mi się nawet startować z łąki przy domu. Teraz na tę pasję brakuje mi już czasu.

Pomyśl o pompie ciepła

– W naszym klimacie nie można przetrwać bez ogrzewania. Nie waham się nawet stwierdzić, że jest to instalacja kluczowa dla funkcjonowania domu – podkreśla właściciel Clima Komfort. – Ale nad innymi instalacjami należy zawsze dobrze się zastanowić. Jeżeli inwestor chce zapomnieć o ogrzewaniu domu, dostawach paliwa, czyszczeniu komina... Powinien zdecydować się na pompę ciepła.

Gwarantuje ona niskie koszty eksploatacyjne i uwalnia od wielu zabiegów i kłopotów. Warto pamiętać również o tym, że pompę ciepła można zamontować nawet wówczas, gdy działka jest niewielka. Kolektor poziomy z bezpośrednim odparowaniem wymaga naprawdę niewielkiej powierzchni. Na bardzo małej działce można natomiast wykonać odwiert pionowy albo posłużyć się systemem woda-woda, w którym wykonuje się dwie studnie (jedną do pobierania wody, drugą do zrzutu).

Inteligentne instalacje pomagają

– W moim przekonaniu komfort mieszkania polega, między innymi, na ograniczeniu do minimum czynności związanych z funkcjonowaniem domu – stwierdza Adam Witkowiak. – Dlatego też należy budować domy jak najbardziej inteligentne. I nie mam w tym przypadku na myśli gotowych systemów, jakie są dostępne obecnie na rynku. W moim domu ich nie ma. Montując wiele lat temu poszczególne instalacje, starałem się wyposażyć je w dostępną wówczas automatykę.

Dzięki temu dom żyje swoim rytmem, niezależnie od tego, czy w nim jesteśmy, czy też nie. Utrzymywana jest w nim na przykład odpowiednia temperatura, która może być tak zaprogramowana, że zwiększa się przed spodziewanym powrotem domowników. To wbrew pozorom są bardzo proste rozwiązania, które pozwalają zapomnieć o czynnościach obsługowych. Dzięki temu minimalizowane jest również ryzyko błędu.

Ludzka pamięć, obciążona często dziesiątkami spraw, jest bowiem bardziej zawodna od pamięci urządzeń. Dzięki temu nie trzeba się przejmować różnymi drobnymi czynnościami... Pamięta o nich elektronika. Warto obalić pewien mit, że automatyka w domu to wielkie wydatki. Jest wręcz przeciwnie. Niewielkie nakłady często wystarczą, aby życie stało się mniej skomplikowane.

Marek Żelkowski

otodom.pl

Jak czytać księgę wieczystą?

Każda księga wieczysta ma cztery działy. Badanie księgi zaczynamy od działu I, który składa się z dwóch części.
Pierwsza (tzw. dział „I-O”) zawiera informacje o oznaczeniu nieruchomości: jej położeniu, powierzchni, sposobie korzystania, liczbie i oznaczeniu numerycznym działek czy też pomieszczeń (w przypadku lokalu). Niestety nie zawsze dane odnośnie do gruntu odpowiadać będą aktualnemu stanowi, czyli zapisom uwidocznionym w ewidencji. Dzieje się tak, ponieważ zgodnie z ogólną zasadą wpis w księdze wieczystej dokonywany jest na wniosek (i zasadniczo po wniesieniu opłaty).

Dlatego nie należy się specjalnie martwić, jeśli zauważymy pewne rozbieżności pomiędzy wpisami w dziale I-O a stanem faktycznym. Zwróćmy się wtedy o wyjaśnienia do samego właściciela, a za jego pośrednictwem do organu prowadzącego ewidencję gruntów.

W drugiej części działu I księgi (tzw. działu „I-Sp”) odnotowywane są prawa, które przysługują właścicielowi nieruchomości, na przykład prawo przejazdu przez cudzą działkę. Z czysto praktycznego punktu widzenia zapisy w tym dziale nie działają na niekorzyść właściciela (czy też nabywcy) nieruchomości, zwiększając zasadniczo jej użyteczność.

W dziale II księgi powinna figurować osoba podająca się za właściciela nieruchomości – wskazana z imienia i nazwiska, a także imion rodziców lub numeru PESEL (w przypadku osób fizycznych), czy też z nazwy i numeru REGON (dla innych podmiotów, np. spółek). Te same dane wpisywane są dla użytkowników wieczystych gruntu będącego własnością Skarbu Państwa, gminy, powiatu lub województwa.

Zdarza się jednak, że w księdze wieczystej wpisana jest inna osoba niż ta, od której mamy nabyć nieruchomość. Zapis taki niekoniecznie musi oznaczać, iż nasz potencjalny kontrahent nie jest właścicielem nieruchomości – choć wówczas zalecamy wzmożoną czujność. Przyczyn takiego stanu rzeczy może być kilka, najczęściej spotykamy dwie:

1. Okres oczekiwania na dokonanie wpisu w księdze wieczystej. W przypadku niektórych sądów wynosi on nawet kilka miesięcy od momentu złożenia wniosku.

W takiej sytuacji w księdze znajduje się jednak zawsze wzmianka o złożeniu wniosku dotyczącego zmiany w dziale II. Co prawda nie zawiera ona informacji o treści wniosku, jest to jednak sygnał dla kupującego, że powinien sprawdzić, czego wniosek dotyczy. Może bowiem chodzić o zmianę nazwiska dotychczasowego właściciela, ale równie dobrze o przejście własności na nowego właściciela. Dlatego należy ustalić treści takiego wniosku. W tym celu trzeba przejrzeć dokumenty księgi wieczystej i te, które załączono do wniosku. Uprawniony do tego jest między innymi właściciel (również osoba, która stała się właścicielem niedawno i czeka na wpis jej do księgi wieczystej) oraz notariusz – do tych osób najlepiej zwrócić się zatem w celu wyjaśnienia stanu prawnego;

2. Brak złożenia wniosku o zmianę właściciela.

Z taką sytuacją nie możemy mieć do czynienia w przypadku umowy sporządzonej w formie aktu notarialnego – notariusz jest bowiem zobowiązany do zawarcia w akcie wniosku o zmianę wpisu w księdze wieczystej i wysłania wypisu aktu do właściwego sądu w ciągu trzech dni od jego sporządzenia. Często wniosek nie jest złożony, gdy sprawą nie zajmował się notariusz, a dowodem przejścia własności są postanowienia sądowe (np. o stwierdzenie nabycia spadku, dział spadku, zniesienie współwłasności, podział majątku, przysądzenie własności w postępowaniu egzekucyjnym czy też zasiedzenie) lub decyzje administracyjne (np. o zwrocie nieruchomości wywłaszczonej lub przejętej jako część gospodarstwa rolnego).

Niemniej wówczas sprzedający musi posiadać dokumenty potwierdzające nabycie przez niego własności, na podstawie których możliwe będzie wpisanie go jako obecnego właściciela w księdze wieczystej. Jako kupujący możemy oczywiście skłaniać go do złożenia stosownego wniosku o wpis w księdze wieczystej, musimy jednak liczyć się z tym, że zmiana tego wpisu trochę potrwa.

Można również, jeśli obie strony są w tym zakresie zgodne, przedłożyć u notariusza sporządzającego im umowę dokumenty potwierdzające przejście prawa własności z osoby wpisanej w księdze na zbywcę (np. postanowienie o stwierdzeniu nabycia spadku czy dziale spadku) lub nabycie przez niego własności z mocy samego prawa (np. postanowienie o zasiedzeniu). Wprawdzie w zakresie własności nie będzie wówczas działać rękojmia wiary publicznej ksiąg wieczystych (to instytucja prawna mająca chronić osoby działające w zaufaniu do treści ksiąg wieczystych – więcej o niej w kolejnym artykule), lecz nie będzie to stanowić żadnej przeszkody we wpisaniu nabywcy jako nowego właściciela (na podstawie aktu notarialnego i przedłożonych do niego dokumentów), a na pewno zys kamy na czasie.

Ewentualne wpisy w działach III i IV księgi wieczystej dotyczą zasadniczo obciążeń nieruchomości, ograniczeń w rozporządzaniu nią oraz roszczeń i praw osób trzecich. Większość z nich wpisywana może być tylko w dziale III (np. służebność, użytkowanie, prawo najmu lub dzierżawy, prawo odkupu lub pierwokupu, prawo dożywocia, roszczenia o przeniesienie własności nieruchomości), gdyż dział IV przeznaczony jest jedynie na wpisy hipotek oraz roszczeń ich dotyczących.

Oczywiście najdogodniejszą sytuację mamy w momencie, gdy ostatnie dwa działy księgi nie zawierają żadnych wpisów (lub wzmianek o wnioskach). Jeśli tak nie jest, nie należy zbyt szybko się zniechęcać. Często bowiem okazuje się, że wpisy te są już nieaktualne i można złożyć wniosek o ich wykreślenie. Zazwyczaj konieczne będzie wówczas przedstawienie dokumentów potwierdzających wygaśnięcie prawa (np. akt zgonu w przypadku dożywocia lub dożywotnich: użytkowania albo służebności osobistej), zakończenie umowy (najmu, dzierżawy) czy też spłacenie długu zabezpieczonego hipoteką (wystawionego przez wierzyciela, np. bank).

Niekiedy do wykreślenia wystarczy nawet samo złożenie opłaconego wniosku – tak będzie np. w przypadku upływu okresu, na jaki ustanowiono służebność, użytkowanie, prawo odkupu lub pierwokupu.

Ale nawet jeśli wpisy obciążeń w działach III i IV będą nadal aktualne, można prowadzić (zazwyczaj wraz ze sprzedającym) rozmowy z osobami uprawnionymi, aby zbywana nieruchomość została zwolniona z tych obciążeń.

Przed dokonaniem zmiany w dziale księgi wieczystej, ale po złożeniu stosownego wniosku sąd wpisuje wzmiankę o złożeniu wniosku. Dlatego przypominamy o konieczności sprawdzenia, czy w którymś z działów nie została zamieszczona taka wzmianka. Wtedy należy sprawdzić, czego dotyczy, ponieważ każdy z wniosków może w konsekwencji uniemożliwić nabycie nieruchomości lub spowodować jej obciążenie.

Notariusz Radosław Stępniak
Asesor Marek Wypart
otodom.pl

Jak czytać księgę wieczystą?

Każda księga wieczysta ma cztery działy. Badanie księgi zaczynamy od działu I, który składa się z dwóch części.
Pierwsza (tzw. dział „I-O”) zawiera informacje o oznaczeniu nieruchomości: jej położeniu, powierzchni, sposobie korzystania, liczbie i oznaczeniu numerycznym działek czy też pomieszczeń (w przypadku lokalu). Niestety nie zawsze dane odnośnie do gruntu odpowiadać będą aktualnemu stanowi, czyli zapisom uwidocznionym w ewidencji. Dzieje się tak, ponieważ zgodnie z ogólną zasadą wpis w księdze wieczystej dokonywany jest na wniosek (i zasadniczo po wniesieniu opłaty).

Dlatego nie należy się specjalnie martwić, jeśli zauważymy pewne rozbieżności pomiędzy wpisami w dziale I-O a stanem faktycznym. Zwróćmy się wtedy o wyjaśnienia do samego właściciela, a za jego pośrednictwem do organu prowadzącego ewidencję gruntów.

W drugiej części działu I księgi (tzw. działu „I-Sp”) odnotowywane są prawa, które przysługują właścicielowi nieruchomości, na przykład prawo przejazdu przez cudzą działkę. Z czysto praktycznego punktu widzenia zapisy w tym dziale nie działają na niekorzyść właściciela (czy też nabywcy) nieruchomości, zwiększając zasadniczo jej użyteczność.

W dziale II księgi powinna figurować osoba podająca się za właściciela nieruchomości – wskazana z imienia i nazwiska, a także imion rodziców lub numeru PESEL (w przypadku osób fizycznych), czy też z nazwy i numeru REGON (dla innych podmiotów, np. spółek). Te same dane wpisywane są dla użytkowników wieczystych gruntu będącego własnością Skarbu Państwa, gminy, powiatu lub województwa.

Zdarza się jednak, że w księdze wieczystej wpisana jest inna osoba niż ta, od której mamy nabyć nieruchomość. Zapis taki niekoniecznie musi oznaczać, iż nasz potencjalny kontrahent nie jest właścicielem nieruchomości – choć wówczas zalecamy wzmożoną czujność. Przyczyn takiego stanu rzeczy może być kilka, najczęściej spotykamy dwie:

1. Okres oczekiwania na dokonanie wpisu w księdze wieczystej. W przypadku niektórych sądów wynosi on nawet kilka miesięcy od momentu złożenia wniosku.

W takiej sytuacji w księdze znajduje się jednak zawsze wzmianka o złożeniu wniosku dotyczącego zmiany w dziale II. Co prawda nie zawiera ona informacji o treści wniosku, jest to jednak sygnał dla kupującego, że powinien sprawdzić, czego wniosek dotyczy. Może bowiem chodzić o zmianę nazwiska dotychczasowego właściciela, ale równie dobrze o przejście własności na nowego właściciela. Dlatego należy ustalić treści takiego wniosku. W tym celu trzeba przejrzeć dokumenty księgi wieczystej i te, które załączono do wniosku. Uprawniony do tego jest między innymi właściciel (również osoba, która stała się właścicielem niedawno i czeka na wpis jej do księgi wieczystej) oraz notariusz – do tych osób najlepiej zwrócić się zatem w celu wyjaśnienia stanu prawnego;

2. Brak złożenia wniosku o zmianę właściciela.

Z taką sytuacją nie możemy mieć do czynienia w przypadku umowy sporządzonej w formie aktu notarialnego – notariusz jest bowiem zobowiązany do zawarcia w akcie wniosku o zmianę wpisu w księdze wieczystej i wysłania wypisu aktu do właściwego sądu w ciągu trzech dni od jego sporządzenia. Często wniosek nie jest złożony, gdy sprawą nie zajmował się notariusz, a dowodem przejścia własności są postanowienia sądowe (np. o stwierdzenie nabycia spadku, dział spadku, zniesienie współwłasności, podział majątku, przysądzenie własności w postępowaniu egzekucyjnym czy też zasiedzenie) lub decyzje administracyjne (np. o zwrocie nieruchomości wywłaszczonej lub przejętej jako część gospodarstwa rolnego).

Niemniej wówczas sprzedający musi posiadać dokumenty potwierdzające nabycie przez niego własności, na podstawie których możliwe będzie wpisanie go jako obecnego właściciela w księdze wieczystej. Jako kupujący możemy oczywiście skłaniać go do złożenia stosownego wniosku o wpis w księdze wieczystej, musimy jednak liczyć się z tym, że zmiana tego wpisu trochę potrwa.

Można również, jeśli obie strony są w tym zakresie zgodne, przedłożyć u notariusza sporządzającego im umowę dokumenty potwierdzające przejście prawa własności z osoby wpisanej w księdze na zbywcę (np. postanowienie o stwierdzeniu nabycia spadku czy dziale spadku) lub nabycie przez niego własności z mocy samego prawa (np. postanowienie o zasiedzeniu). Wprawdzie w zakresie własności nie będzie wówczas działać rękojmia wiary publicznej ksiąg wieczystych (to instytucja prawna mająca chronić osoby działające w zaufaniu do treści ksiąg wieczystych – więcej o niej w kolejnym artykule), lecz nie będzie to stanowić żadnej przeszkody we wpisaniu nabywcy jako nowego właściciela (na podstawie aktu notarialnego i przedłożonych do niego dokumentów), a na pewno zys kamy na czasie.

Ewentualne wpisy w działach III i IV księgi wieczystej dotyczą zasadniczo obciążeń nieruchomości, ograniczeń w rozporządzaniu nią oraz roszczeń i praw osób trzecich. Większość z nich wpisywana może być tylko w dziale III (np. służebność, użytkowanie, prawo najmu lub dzierżawy, prawo odkupu lub pierwokupu, prawo dożywocia, roszczenia o przeniesienie własności nieruchomości), gdyż dział IV przeznaczony jest jedynie na wpisy hipotek oraz roszczeń ich dotyczących.

Oczywiście najdogodniejszą sytuację mamy w momencie, gdy ostatnie dwa działy księgi nie zawierają żadnych wpisów (lub wzmianek o wnioskach). Jeśli tak nie jest, nie należy zbyt szybko się zniechęcać. Często bowiem okazuje się, że wpisy te są już nieaktualne i można złożyć wniosek o ich wykreślenie. Zazwyczaj konieczne będzie wówczas przedstawienie dokumentów potwierdzających wygaśnięcie prawa (np. akt zgonu w przypadku dożywocia lub dożywotnich: użytkowania albo służebności osobistej), zakończenie umowy (najmu, dzierżawy) czy też spłacenie długu zabezpieczonego hipoteką (wystawionego przez wierzyciela, np. bank).

Niekiedy do wykreślenia wystarczy nawet samo złożenie opłaconego wniosku – tak będzie np. w przypadku upływu okresu, na jaki ustanowiono służebność, użytkowanie, prawo odkupu lub pierwokupu.

Ale nawet jeśli wpisy obciążeń w działach III i IV będą nadal aktualne, można prowadzić (zazwyczaj wraz ze sprzedającym) rozmowy z osobami uprawnionymi, aby zbywana nieruchomość została zwolniona z tych obciążeń.

Przed dokonaniem zmiany w dziale księgi wieczystej, ale po złożeniu stosownego wniosku sąd wpisuje wzmiankę o złożeniu wniosku. Dlatego przypominamy o konieczności sprawdzenia, czy w którymś z działów nie została zamieszczona taka wzmianka. Wtedy należy sprawdzić, czego dotyczy, ponieważ każdy z wniosków może w konsekwencji uniemożliwić nabycie nieruchomości lub spowodować jej obciążenie.

Notariusz Radosław Stępniak
Asesor Marek Wypart
otodom.pl

Mniej pozwoleń, więcej ukończonych budów

W listopadzie wydano pozwolenie na budowę 11 tys. 559 mieszkań. To oznacza spadek o 17,8 proc. w ujęciu miesięcznym, a w ujęciu rocznym o 12,2 proc. - informuje Główny Urząd Statystyczny.

W porównaniu z rokiem ubiegłym od stycznia do listopada liczba pozwoleń na budowę spadła o 23,5 proc. Wydane zostały pozwolenia na budowę 164 tys. 195 mieszkań.

W listopadzie - w ujęciu rocznym - liczba pozwoleń spadła we wszystkich kategoriach, w tym w przypadku mieszkań przeznaczonych na sprzedaż lub wynajem odnotowano spadek o 25,2 proc. (4272 lokale), a w budownictwie indywidualnym - o 0,6 proc. (6743 lokale)

Liczba mieszkań, których budowę rozpoczęto w listopadzie, wyniosła 10 tys. 276. To oznacza spadek o 28,6 proc. w ujęciu miesięcznym, ale wzrost w ujęciu rocznym o 16,8 proc. W okresie styczeń-listopad spadek wyniósł 19,8 proc. (134 tys. 511 mieszkań).

W listopadzie oddano do użytkowania 14 tys. 792 mieszkania, czyli o 8,2 proc. więcej niż przed miesiącem i o 22,9 proc. więcej niż przed rokiem. W okresie styczeń-listopad do użytku oddano 143 tys. mieszkań. To oznacza wzrost o 5,9 proc..

- Największy udział w przyroście nowych zasobów mieszkaniowych mieli deweloperzy, którzy w tym roku oddali 66 tys. mieszkań, tj. o 17,5 proc. więcej niż w ubiegłym roku. To 46,1 proc. ogólnej liczby mieszkań oddanych do użytkowania. W ciągu jedenastu miesięcy 2009 roku inwestorzy ci rozpoczęli budowę 40 tys. 014 mieszkań. To o 37,5 proc. mniej niż w 2008 r. - czytamy w komunikacie GUS.

 

money.pl

Mniej pozwoleń, więcej ukończonych budów

W listopadzie wydano pozwolenie na budowę 11 tys. 559 mieszkań. To oznacza spadek o 17,8 proc. w ujęciu miesięcznym, a w ujęciu rocznym o 12,2 proc. - informuje Główny Urząd Statystyczny.

W porównaniu z rokiem ubiegłym od stycznia do listopada liczba pozwoleń na budowę spadła o 23,5 proc. Wydane zostały pozwolenia na budowę 164 tys. 195 mieszkań.

W listopadzie - w ujęciu rocznym - liczba pozwoleń spadła we wszystkich kategoriach, w tym w przypadku mieszkań przeznaczonych na sprzedaż lub wynajem odnotowano spadek o 25,2 proc. (4272 lokale), a w budownictwie indywidualnym - o 0,6 proc. (6743 lokale)

Liczba mieszkań, których budowę rozpoczęto w listopadzie, wyniosła 10 tys. 276. To oznacza spadek o 28,6 proc. w ujęciu miesięcznym, ale wzrost w ujęciu rocznym o 16,8 proc. W okresie styczeń-listopad spadek wyniósł 19,8 proc. (134 tys. 511 mieszkań).

W listopadzie oddano do użytkowania 14 tys. 792 mieszkania, czyli o 8,2 proc. więcej niż przed miesiącem i o 22,9 proc. więcej niż przed rokiem. W okresie styczeń-listopad do użytku oddano 143 tys. mieszkań. To oznacza wzrost o 5,9 proc..

- Największy udział w przyroście nowych zasobów mieszkaniowych mieli deweloperzy, którzy w tym roku oddali 66 tys. mieszkań, tj. o 17,5 proc. więcej niż w ubiegłym roku. To 46,1 proc. ogólnej liczby mieszkań oddanych do użytkowania. W ciągu jedenastu miesięcy 2009 roku inwestorzy ci rozpoczęli budowę 40 tys. 014 mieszkań. To o 37,5 proc. mniej niż w 2008 r. - czytamy w komunikacie GUS.

 

money.pl

Budownictwo mieszkaniowe w I-III kwartale 2009 r.

Już niedługo zaczną pojawiać się w mediach komentarze podsumowujące dość interesujący, z punktu widzenia różnego rodzaju zmian, rok na rynku nieruchomości. Na statystyki roczne przyjdzie nam jeszcze poczekać, ale już teraz na podstawie danych Głównego Urzędu Statystycznego za I-III kwartał można wiele powiedzieć o tegorocznej liczbie oddanych do użytku mieszkań, liczbie pozwoleń wydanych na budowę lokali mieszkalnych czy strukturze inwestorskiej w zakresie budownictwa mieszkaniowego.
W I-III kwartale 2009 r. oddano do użytkowania 114 852 mieszkania, a więc o 7368 mieszkań więcej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. Przede wszystkim wzrosła liczba mieszkań oddanych do użytkowania w budownictwie przeznaczonym na sprzedaż lub wynajem (o 8460 mieszkań).  Znacznie mniejszy wzrost odnotowano w budownictwie komunalnym (o 575 mieszkań), zakładowym (o 194 mieszkań) i społecznym czynszowym (o 92 mieszkania). W budownictwie indywidualnym i spółdzielczym oddano natomiast mniejszą, odpowiednio o 976 i 977, liczbę mieszkań niż w I-III kwartale 2008 r.

O ile w I-III kwartale 2009 r. zwiększyła się, w stosunku do I-III kwartału 2008 r., liczba mieszkań oddanych do użytkowania, o tyle z liczbą mieszkań w budowie i liczbą wydanych pozwoleń na budowę było już inaczej. Według szacunków GUS w końcu września w budowie było 682 500 mieszkań, a więc o 4,5% mniej niż w końcu września 2008 r. Jeśli chodzi o pozwolenia na budowę, to w pierwszych trzech kwartałach tego roku wydano ich 131 036 wobec 173 130 w I-III kwartale 2008 r.

Niepokojące jest to, że w I-III kwartale 2009 r. spadła liczba rozpoczętych budów mieszkań we wszystkich formach budownictwa, poza budownictwem komunalnym. Ogólnie liczba ta zmniejszyła się o 34 401 mieszkań (o 23,8%) wobec I-III kwartału 2008 r. Największy spadek zanotowano w budownictwie zakładowym – z 344 do 99 mieszkań (o 71,2%), w budownictwie czynszowym – odpowiednio z 2529 mieszkań do 773 mieszkań (o 69,4%) oraz przeznaczonym na sprzedaż lub wynajem - z 54460 mieszkań w I-III kwartale 2008 r. do 29881 mieszkań w I-III kwartale bieżącego roku (o 45,1%).

Z danych GUS wynika również, że wydłużył się przeciętny czas trwania budowy nowych budynków wznoszonych przez inwestorów innych niż indywidualni metodą tradycyjną udoskonaloną. W analizowanym okresie wyniósł 24 miesiące i był o 1,9 miesiąca dłuższy niż w I-III kwartale 2008 r. Metodę tę stosują głównie inwestorzy budujący na sprzedaż lub wynajem oraz spółdzielnie mieszkaniowe. W przypadku pierwszej grupy przeciętny czas trwania budowy wyniósł 24,1 miesiąca i był o 1,6 miesiąca krótszy niż w przypadku drugiej grupy.

Nic już niestety nie odwróci niekorzystnych dla rynku mieszkaniowego zmian w zakresie liczby rozpoczętych budów i pozwoleń wydanych na budowę nowych lokali w tym roku. Oby w nadchodzącym roku warunki do inwestowania były zdecydowanie lepsze, bo jeszcze mniejsza liczba wydanych pozwoleń w kolejnym roku oznaczałaby słabą realizację budownictwa mieszkaniowego w dłuższej perspektywie, czego skutki odczułoby wiele podmiotów.

Małgorzata Kędzierska-Urbaniak

Analityk rynku nieruchomości Wynajem.pl

Budownictwo mieszkaniowe w I-III kwartale 2009 r.

Już niedługo zaczną pojawiać się w mediach komentarze podsumowujące dość interesujący, z punktu widzenia różnego rodzaju zmian, rok na rynku nieruchomości. Na statystyki roczne przyjdzie nam jeszcze poczekać, ale już teraz na podstawie danych Głównego Urzędu Statystycznego za I-III kwartał można wiele powiedzieć o tegorocznej liczbie oddanych do użytku mieszkań, liczbie pozwoleń wydanych na budowę lokali mieszkalnych czy strukturze inwestorskiej w zakresie budownictwa mieszkaniowego.
W I-III kwartale 2009 r. oddano do użytkowania 114 852 mieszkania, a więc o 7368 mieszkań więcej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. Przede wszystkim wzrosła liczba mieszkań oddanych do użytkowania w budownictwie przeznaczonym na sprzedaż lub wynajem (o 8460 mieszkań).  Znacznie mniejszy wzrost odnotowano w budownictwie komunalnym (o 575 mieszkań), zakładowym (o 194 mieszkań) i społecznym czynszowym (o 92 mieszkania). W budownictwie indywidualnym i spółdzielczym oddano natomiast mniejszą, odpowiednio o 976 i 977, liczbę mieszkań niż w I-III kwartale 2008 r.

O ile w I-III kwartale 2009 r. zwiększyła się, w stosunku do I-III kwartału 2008 r., liczba mieszkań oddanych do użytkowania, o tyle z liczbą mieszkań w budowie i liczbą wydanych pozwoleń na budowę było już inaczej. Według szacunków GUS w końcu września w budowie było 682 500 mieszkań, a więc o 4,5% mniej niż w końcu września 2008 r. Jeśli chodzi o pozwolenia na budowę, to w pierwszych trzech kwartałach tego roku wydano ich 131 036 wobec 173 130 w I-III kwartale 2008 r.

Niepokojące jest to, że w I-III kwartale 2009 r. spadła liczba rozpoczętych budów mieszkań we wszystkich formach budownictwa, poza budownictwem komunalnym. Ogólnie liczba ta zmniejszyła się o 34 401 mieszkań (o 23,8%) wobec I-III kwartału 2008 r. Największy spadek zanotowano w budownictwie zakładowym – z 344 do 99 mieszkań (o 71,2%), w budownictwie czynszowym – odpowiednio z 2529 mieszkań do 773 mieszkań (o 69,4%) oraz przeznaczonym na sprzedaż lub wynajem - z 54460 mieszkań w I-III kwartale 2008 r. do 29881 mieszkań w I-III kwartale bieżącego roku (o 45,1%).

Z danych GUS wynika również, że wydłużył się przeciętny czas trwania budowy nowych budynków wznoszonych przez inwestorów innych niż indywidualni metodą tradycyjną udoskonaloną. W analizowanym okresie wyniósł 24 miesiące i był o 1,9 miesiąca dłuższy niż w I-III kwartale 2008 r. Metodę tę stosują głównie inwestorzy budujący na sprzedaż lub wynajem oraz spółdzielnie mieszkaniowe. W przypadku pierwszej grupy przeciętny czas trwania budowy wyniósł 24,1 miesiąca i był o 1,6 miesiąca krótszy niż w przypadku drugiej grupy.

Nic już niestety nie odwróci niekorzystnych dla rynku mieszkaniowego zmian w zakresie liczby rozpoczętych budów i pozwoleń wydanych na budowę nowych lokali w tym roku. Oby w nadchodzącym roku warunki do inwestowania były zdecydowanie lepsze, bo jeszcze mniejsza liczba wydanych pozwoleń w kolejnym roku oznaczałaby słabą realizację budownictwa mieszkaniowego w dłuższej perspektywie, czego skutki odczułoby wiele podmiotów.

Małgorzata Kędzierska-Urbaniak

Analityk rynku nieruchomości Wynajem.pl

Analiza wtórnego rynku nieruchomości: Podsumowanie roku 2009

Rynek kredytów hipotecznych

W 2009 roku sytuacja na rynku kredytów mieszkaniowych była pochodną zaostrzenia warunków przyznawania kredytów, które banki przeprowadziły jeszcze w 2008 r. Wciąż utrzymywały się stosunkowo wysokie poziomy marż, choć ostatni kwartał przyniósł pierwsze symptomy poprawy sytuacji. Dzięki spadkowi stóp procentowych oprocentowanie kredytów w końcu roku spadło jednak do relatywnie atrakcyjnych poziomów obserwowanych po raz ostatni na początku 2008 r. Dobrą informacją jest również zatrzymanie spadku zdolności kredytowej. Dzięki spadkom cen mieszkań i nieznacznym wzrostom zdolności kredytowej, w porównaniu z początkiem roku, wzrosła liczba m2 mieszkania jakie można sobie kupić za maksymalna kwotę kredytu. Rok 2009 r. był również przełomowy dla preferencyjnych kredytów udzielanych w programie Rodzina na swoim. Dzięki znacznemu zwiększeniu dostępności mieszkać spełniających warunki programu, istotnie wzrosła ich popularność. Wymieniając istotne wydarzenia mijającego roku nie można również zapomnieć o Rekomendacji SII umożliwiającej spłatę rat kredytów walutowych bezpośrednio w walucie.

Oprocentowanie i marże

Ze względu na poziom marż, 2009 rok można podzielić na trzy okresy. Pierwszy to miesiące od stycznia do maja, kiedy kontynuowany był rozpoczęty w ubiegłym roku wzrost marż nowozaciąganych kredytów. W przypadku kredytów w złotych tendencja wzrostowa zakończyła się po osiągnięciu poziomu 2,8% (kredyt na kwotę 300 tys. zł, 25% wkładu własnego) w kwietniu. Dla kredytów walutowych na osiągnięcie maksymalnego poziomu trzeba było czekać miesiąc dłużej. W maju przeciętna marża kredytów we frankach wyniosła 4,3%, a w euro 3,9%. Oznacza to, że w ciągu 12 miesięcy marże wzrosły trzykrotnie, gdyż w maju 2008 r. marże zarówno kredytów we frankach jak i w euro wynosiły ok. 1,3%. Drugi okres, czyli miesiące od maja do października to stabilizacja poziomu marż. Przeciętna marża kredytów w złotych utrzymywała się na poziomie 2,8%. W przypadku kredytów walutowych poziom marż nie był aż tak stabilny, ale zmiany miały stosunkowo niewielki zasięg. Wyjątkiem był czerwiec, który rozpoczął ten drugi okres od spadków. W czerwcu marża kredytów we frankach spadła z maksymalnego poziomu do 3,75% i mniej więcej na tym poziomie pozostawała do końca roku. Ostatni, czyli trzeci okres rozpoczął się w październiku, kredy można było zaobserwować pierwsze symptomy poprawy warunków udzielania kredytów mieszkaniowych. Banki zaczęły wprowadzać promocyjne poziomy marż kredytowych. W rezultacie po 7 miesiącach utrzymywania się na poziomie 2,8%, marża kredytów w złotych zaczęła spadać i w końcu roku osiągnęła poziom 2,55%. Zaczęła spadać również przeciętna marża kredytów w euro. Przez 6 miesięcy utrzymywała się ona na poziomie wyższym niż 3,5%, po czym od października zaczęła spadać, aby w grudniu osiągnąć poziom 3,3%. Jedynie w przypadku kredytów we frankach nie pojawiły się symptomy poprawy sytuacji. Od września przeciętna marża utrzymuje się bowiem na poziomie 3,8%.
Mimo pierwszych objawów poprawy warunków na jakich są udzielane kredyty hipoteczne marże są wciąż znacząco wyższe niż przed kryzysem. Co ciekawe oprocentowanie wróciło jednak do relatywnie niskich poziomów z początku 2008 roku. W październiku przeciętne oprocentowanie kredytów w złotych spadło bowiem nieco poniżej 7%, a w grudniu do 6,75%. Mniej więcej tyle samo wynosiło ono na początku 2008 roku. Przy takim oprocentowaniu rata kredytu na kwotę 300 tys. zł na 30 lat wynosi 1946 zł. Tymczasem jeszcze na początku 2009 r. przeciętne oprocentowanie wynosiło 8,24%, a rata 2252 zł. Wysokość raty kredytu spadła więc od początku roku o 306 zł.

2009 rok przyniósł również istotny spadek oprocentowania nowozaciąganych kredytów w euro. Jeszcze na początku roku przeciętne oprocentowanie wynosiło aż 5,65%, a w grudniu było to już tylko 4%. Jedynie w przypadku kredytów we frankach oprocentowanie w grudniu jest większe (4,1%), choć nieznacznie, niż na początku roku (4%). Te korzystne poziomy oprocentowania pojawiły się dzięki niskim stopom procentowym, które przekładają się na poziom stawek bazowych (WIBOR, LIBOR, EURIBOR). WIBOR 3M od którego najczęściej uzależnione jest oprocentowanie kredytów w złotych spadło z 5,84% na początku 2009 r. do 4,25% w grudniu. W tym samym czasie LIBOR CHF 3M spadł z 0,65% do 0,25%, a EURIBOR 3M z 2,93% do 0,71%.

Szybko.pl i Expander

js

Analiza wtórnego rynku nieruchomości: Podsumowanie roku 2009

Rynek kredytów hipotecznych

W 2009 roku sytuacja na rynku kredytów mieszkaniowych była pochodną zaostrzenia warunków przyznawania kredytów, które banki przeprowadziły jeszcze w 2008 r. Wciąż utrzymywały się stosunkowo wysokie poziomy marż, choć ostatni kwartał przyniósł pierwsze symptomy poprawy sytuacji. Dzięki spadkowi stóp procentowych oprocentowanie kredytów w końcu roku spadło jednak do relatywnie atrakcyjnych poziomów obserwowanych po raz ostatni na początku 2008 r. Dobrą informacją jest również zatrzymanie spadku zdolności kredytowej. Dzięki spadkom cen mieszkań i nieznacznym wzrostom zdolności kredytowej, w porównaniu z początkiem roku, wzrosła liczba m2 mieszkania jakie można sobie kupić za maksymalna kwotę kredytu. Rok 2009 r. był również przełomowy dla preferencyjnych kredytów udzielanych w programie Rodzina na swoim. Dzięki znacznemu zwiększeniu dostępności mieszkać spełniających warunki programu, istotnie wzrosła ich popularność. Wymieniając istotne wydarzenia mijającego roku nie można również zapomnieć o Rekomendacji SII umożliwiającej spłatę rat kredytów walutowych bezpośrednio w walucie.

Oprocentowanie i marże

Ze względu na poziom marż, 2009 rok można podzielić na trzy okresy. Pierwszy to miesiące od stycznia do maja, kiedy kontynuowany był rozpoczęty w ubiegłym roku wzrost marż nowozaciąganych kredytów. W przypadku kredytów w złotych tendencja wzrostowa zakończyła się po osiągnięciu poziomu 2,8% (kredyt na kwotę 300 tys. zł, 25% wkładu własnego) w kwietniu. Dla kredytów walutowych na osiągnięcie maksymalnego poziomu trzeba było czekać miesiąc dłużej. W maju przeciętna marża kredytów we frankach wyniosła 4,3%, a w euro 3,9%. Oznacza to, że w ciągu 12 miesięcy marże wzrosły trzykrotnie, gdyż w maju 2008 r. marże zarówno kredytów we frankach jak i w euro wynosiły ok. 1,3%. Drugi okres, czyli miesiące od maja do października to stabilizacja poziomu marż. Przeciętna marża kredytów w złotych utrzymywała się na poziomie 2,8%. W przypadku kredytów walutowych poziom marż nie był aż tak stabilny, ale zmiany miały stosunkowo niewielki zasięg. Wyjątkiem był czerwiec, który rozpoczął ten drugi okres od spadków. W czerwcu marża kredytów we frankach spadła z maksymalnego poziomu do 3,75% i mniej więcej na tym poziomie pozostawała do końca roku. Ostatni, czyli trzeci okres rozpoczął się w październiku, kredy można było zaobserwować pierwsze symptomy poprawy warunków udzielania kredytów mieszkaniowych. Banki zaczęły wprowadzać promocyjne poziomy marż kredytowych. W rezultacie po 7 miesiącach utrzymywania się na poziomie 2,8%, marża kredytów w złotych zaczęła spadać i w końcu roku osiągnęła poziom 2,55%. Zaczęła spadać również przeciętna marża kredytów w euro. Przez 6 miesięcy utrzymywała się ona na poziomie wyższym niż 3,5%, po czym od października zaczęła spadać, aby w grudniu osiągnąć poziom 3,3%. Jedynie w przypadku kredytów we frankach nie pojawiły się symptomy poprawy sytuacji. Od września przeciętna marża utrzymuje się bowiem na poziomie 3,8%.
Mimo pierwszych objawów poprawy warunków na jakich są udzielane kredyty hipoteczne marże są wciąż znacząco wyższe niż przed kryzysem. Co ciekawe oprocentowanie wróciło jednak do relatywnie niskich poziomów z początku 2008 roku. W październiku przeciętne oprocentowanie kredytów w złotych spadło bowiem nieco poniżej 7%, a w grudniu do 6,75%. Mniej więcej tyle samo wynosiło ono na początku 2008 roku. Przy takim oprocentowaniu rata kredytu na kwotę 300 tys. zł na 30 lat wynosi 1946 zł. Tymczasem jeszcze na początku 2009 r. przeciętne oprocentowanie wynosiło 8,24%, a rata 2252 zł. Wysokość raty kredytu spadła więc od początku roku o 306 zł.

2009 rok przyniósł również istotny spadek oprocentowania nowozaciąganych kredytów w euro. Jeszcze na początku roku przeciętne oprocentowanie wynosiło aż 5,65%, a w grudniu było to już tylko 4%. Jedynie w przypadku kredytów we frankach oprocentowanie w grudniu jest większe (4,1%), choć nieznacznie, niż na początku roku (4%). Te korzystne poziomy oprocentowania pojawiły się dzięki niskim stopom procentowym, które przekładają się na poziom stawek bazowych (WIBOR, LIBOR, EURIBOR). WIBOR 3M od którego najczęściej uzależnione jest oprocentowanie kredytów w złotych spadło z 5,84% na początku 2009 r. do 4,25% w grudniu. W tym samym czasie LIBOR CHF 3M spadł z 0,65% do 0,25%, a EURIBOR 3M z 2,93% do 0,71%.

Szybko.pl i Expander

js

GUS: Spadły koszty budowy domów

Koszty budowy budynku zbiorowego zamieszkania spadły w październiku o 1,5 proc. rdr i nie zmieniły się mdm - podał w środę GUS.

PAP

*Budynek wolnostojący jednorodzinny to budynek o powierzchni użytkowej 360 mkw z 2,5 kondygnacjami.

*Budynek wielomieszkaniowy to budynek o powierzchni użytkowej 1150 mkw z 3-4 kondygnacjami.

*Budynek zbiorowego zamieszkania to budynek o powierzchni użytkowej 4860 mkw z 7 kondygnacjami.

Źle się dzieje w budowlance

Z raportu GUS wynika, że oceny ogólnego klimatu koniunktury w budownictwie są w grudniu negatywne, gorsze niż w listopadzie i w analogicznym miesiącu ostatnich pięciu lat. Spowodowane jest to większym niż w listopadzie spadkiem bieżącego i przyszłego portfela zamówień i produkcji budowlano-montażowej, a w konsekwencji pogorszeniem sytuacji finansowej.

W grudniu ogólny klimat koniunktury w budownictwie kształtuje się na poziomie minus 16 (w listopadzie minus 11). Poprawę koniunktury sygnalizuje 12 proc. przedsiębiorstw, a jej pogorszenie 28 proc. (w listopadzie odpowiednio 15 proc. i 26 proc.). Pozostałe przedsiębiorstwa uznają, że ich sytuacja nie ulega zmianie.

Brak zamówień martwi

Z badania wynika, że przedsiębiorcy odnotowują dalszy spadek portfela zamówień i produkcji budowlano-montażowej. Przewidywania w tym zakresie na najbliższe trzy miesiące są również niekorzystne i gorsze niż w listopadzie.

- Spośród badanych przedsiębiorstw 16 proc. planuje, że będzie prowadziło prace budowlano-montażowe za granicą (przed rokiem 23 proc.). Dyrektorzy tych przedsiębiorstw obawiają się, że spadek portfela zamówień na roboty budowlano-montażowe na rynku zagranicznym może być nieco większy niż przewidywano w ubiegłym miesiącu - napisano w komentarzu.

Inwestorzy nie płacą, trzeba będzie zwalniać

Zarówno oceny bieżącej sytuacji finansowej przedsiębiorstw budowlano-montażowych jak i jej prognozy są niekorzystne, gorsze od sygnalizowanych w listopadzie.

- Utrzymują się trudności w terminowym ściąganiu płatności za wykonane roboty budowlano-montażowe. Planowane ograniczenie zatrudnienia może być większe od prognozowanego w ubiegłym miesiącu. Możliwy jest dalszy spadek cen realizacji robót budowlano-montażowych - napisano.

- W grudniu 16 proc. przedsiębiorstw budowlano-montażowych ocenia swoje zdolności produkcyjne jako zbyt duże w stosunku do oczekiwanego w okresie najbliższych dwunastu miesięcy portfela zamówień, 75 proc. jako wystarczające, a 9 proc. jako zbyt małe. W porównaniu z grudniem 2008 r. zmniejsza się udział jednostek oceniających swe zdolności produkcyjne jako zbyt małe i wystarczające, natomiast wzrasta - przedsiębiorstw, które oceniają je jako zbyt duże - dodano.

PAP

interia.pl

GUS: Spadły koszty budowy domów

Koszty budowy budynku zbiorowego zamieszkania spadły w październiku o 1,5 proc. rdr i nie zmieniły się mdm - podał w środę GUS.

PAP

*Budynek wolnostojący jednorodzinny to budynek o powierzchni użytkowej 360 mkw z 2,5 kondygnacjami.

*Budynek wielomieszkaniowy to budynek o powierzchni użytkowej 1150 mkw z 3-4 kondygnacjami.

*Budynek zbiorowego zamieszkania to budynek o powierzchni użytkowej 4860 mkw z 7 kondygnacjami.

Źle się dzieje w budowlance

Z raportu GUS wynika, że oceny ogólnego klimatu koniunktury w budownictwie są w grudniu negatywne, gorsze niż w listopadzie i w analogicznym miesiącu ostatnich pięciu lat. Spowodowane jest to większym niż w listopadzie spadkiem bieżącego i przyszłego portfela zamówień i produkcji budowlano-montażowej, a w konsekwencji pogorszeniem sytuacji finansowej.

W grudniu ogólny klimat koniunktury w budownictwie kształtuje się na poziomie minus 16 (w listopadzie minus 11). Poprawę koniunktury sygnalizuje 12 proc. przedsiębiorstw, a jej pogorszenie 28 proc. (w listopadzie odpowiednio 15 proc. i 26 proc.). Pozostałe przedsiębiorstwa uznają, że ich sytuacja nie ulega zmianie.

Brak zamówień martwi

Z badania wynika, że przedsiębiorcy odnotowują dalszy spadek portfela zamówień i produkcji budowlano-montażowej. Przewidywania w tym zakresie na najbliższe trzy miesiące są również niekorzystne i gorsze niż w listopadzie.

- Spośród badanych przedsiębiorstw 16 proc. planuje, że będzie prowadziło prace budowlano-montażowe za granicą (przed rokiem 23 proc.). Dyrektorzy tych przedsiębiorstw obawiają się, że spadek portfela zamówień na roboty budowlano-montażowe na rynku zagranicznym może być nieco większy niż przewidywano w ubiegłym miesiącu - napisano w komentarzu.

Inwestorzy nie płacą, trzeba będzie zwalniać

Zarówno oceny bieżącej sytuacji finansowej przedsiębiorstw budowlano-montażowych jak i jej prognozy są niekorzystne, gorsze od sygnalizowanych w listopadzie.

- Utrzymują się trudności w terminowym ściąganiu płatności za wykonane roboty budowlano-montażowe. Planowane ograniczenie zatrudnienia może być większe od prognozowanego w ubiegłym miesiącu. Możliwy jest dalszy spadek cen realizacji robót budowlano-montażowych - napisano.

- W grudniu 16 proc. przedsiębiorstw budowlano-montażowych ocenia swoje zdolności produkcyjne jako zbyt duże w stosunku do oczekiwanego w okresie najbliższych dwunastu miesięcy portfela zamówień, 75 proc. jako wystarczające, a 9 proc. jako zbyt małe. W porównaniu z grudniem 2008 r. zmniejsza się udział jednostek oceniających swe zdolności produkcyjne jako zbyt małe i wystarczające, natomiast wzrasta - przedsiębiorstw, które oceniają je jako zbyt duże - dodano.

PAP

interia.pl

Po zakończeniu budowy...

Zgodnie z przepisami ustawy - Prawo budowlane można rozróżnić dwa tryby oddawania obiektów budowlanych do użytkowania. Inwestor może zawiadomić właściwy organ nadzoru budowlanego o zakończeniu budowy na podstawie art. 54 ustawy - Prawo budowlane albo w ściśle określonych przypadkach może złożyć wniosek o wydanie decyzji o pozwoleniu na użytkowanie obiektu na podstawie art. 55 ustawy. Informację o obowiązkach i warunkach, wynikających z art. 54 lub art. 55 ustawy - Prawo budowlane organ administracji architektoniczno-budowlanej zamieszcza w razie potrzeby w decyzji o pozwoleniu na budowę.
Warto uwypuklić, iż obowiązki inwestora związane z przystąpieniem do użytkowania, należy wywodzić wprost z przepisów prawa tj. art. 54 lub art. 55 ustawy - Prawo budowlane.

Zgodnie ze stanem prawnym wprowadzonym ustawą z dnia 16 kwietnia 2004 r. o zmianie ustawy - Prawo budowlane elementy decyzji o pozwoleniu na budowę odnoszące się do tych obowiązków mają jedynie charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą mieć pierwszeństwa przed ustawą. Dlatego też, jeżeli z przepisów prawa budowlanego wynika obowiązek uzyskania pozwolenia na użytkowanie, to inwestor ma obowiązek złożyć odpowiedni wniosek o wydanie decyzji o pozwoleniu na użytkowanie.

Odnosi się to również do sytuacji, w które w decyzji o pozwoleniu na budowę znajduje się informacja o zawiadomieniu o zakończeniu budowy bądź brak jest jakiejkolwiek informacji o obowiązkach związanych z przystąpieniem do użytkowania. Z kolei dokonanie zawiadomienia w tym przypadku o zakończeniu budowy powinno skutkować wniesieniem sprzeciwu przez organ nadzoru budowlanego. Równocześnie organ powinien pouczyć inwestora o konieczności uzyskania pozwolenia na użytkowanie. Ponadto niedopuszczalne jest przystąpienie do użytkowania obiektu bez zachowania wynikającej z przepisów prawa procedury.

Natomiast, gdy z obowiązujących przepisów prawa wynika jedynie obowiązek zawiadomienia o zakończeniu budowy - bez względu na informacje zawarte w decyzji o pozwoleniu na budowę, to złożenie wniosku o pozwolenie na użytkowanie powoduje konieczność umorzenia postępowania na podstawie art. 105 § 1 Kpa, który stanowi, o tym, że organ administracji publicznej wydaje decyzję o umorzeniu postępowania, gdy postępowanie z jakiejkolwiek przyczyny stało się bezprzedmiotowe. Organ nadzoru budowlanego powinien również w takiej sytuacji poinformować inwestora o właściwym trybie postępowania. Ponadto należy umorzyć postępowanie, jeżeli z przepisów Prawa budowlanego wynika brak obowiązku zawiadomienia o zakończeniu budowy bądź uzyskania pozwolenia na użytkowanie nawet, jeśli w decyzji o pozwoleniu na budowę znajduje się informacja o jednym z tych obowiązków, natomiast inwestor składa zawiadomienie bądź wniosek.

Jak już wcześniej zostało wspomniane - w myśl art. 105 § 1 Kodeksu postępowania administracyjnego, gdy postępowanie z jakiejkolwiek przyczyny stało się bezprzedmiotowe, organ administracji publicznej wydaje decyzję o umorzeniu postępowania. Wówczas prowadzenie postępowania w sprawie zawiadomienia o zakończeniu budowy bądź wniosku o pozwolenie na użytkowanie jest niedopuszczalne. Wymaga podkreślenia fakt, iż w decyzjach o pozwoleniu na budowę wydanych przed wejściem w życie ustawy z dnia 16 kwietnia 2004 r. o zmianie ustawy - Prawo budowlane, elementy decyzji o pozwoleniu na budowę odnoszące się do obowiązków związanych z zakończeniem budowy, miały charakter dodatkowego rozstrzygnięcia. Oznacza to, że nałożenie w decyzji o pozwoleniu na budowę obowiązku związanego z prawnym zakończeniem budowy stanowi dla inwestora źródło nabytych uprawnień i wywołuje skutki prawne po wejściu w życie ustawy z dnia 16 kwietnia 2004 r. o zmianie ustawy Prawo budowlane. Warto mieć również na względzie, iż do obiektów budowlanych, w odniesieniu, do których przed dniem wejścia w życie ustawy z dnia 27 marca 2003 r. o zmianie ustawy - Prawo budowlane oraz o zmianie niektórych ustaw, czyli przed dniem 11.07.2003 r., wydano pozwolenie na budowę, nie stosuje się przepisów o obowiązkowej kontroli.

interia.pl

Po zakończeniu budowy...

Zgodnie z przepisami ustawy - Prawo budowlane można rozróżnić dwa tryby oddawania obiektów budowlanych do użytkowania. Inwestor może zawiadomić właściwy organ nadzoru budowlanego o zakończeniu budowy na podstawie art. 54 ustawy - Prawo budowlane albo w ściśle określonych przypadkach może złożyć wniosek o wydanie decyzji o pozwoleniu na użytkowanie obiektu na podstawie art. 55 ustawy. Informację o obowiązkach i warunkach, wynikających z art. 54 lub art. 55 ustawy - Prawo budowlane organ administracji architektoniczno-budowlanej zamieszcza w razie potrzeby w decyzji o pozwoleniu na budowę.
Warto uwypuklić, iż obowiązki inwestora związane z przystąpieniem do użytkowania, należy wywodzić wprost z przepisów prawa tj. art. 54 lub art. 55 ustawy - Prawo budowlane.

Zgodnie ze stanem prawnym wprowadzonym ustawą z dnia 16 kwietnia 2004 r. o zmianie ustawy - Prawo budowlane elementy decyzji o pozwoleniu na budowę odnoszące się do tych obowiązków mają jedynie charakter informacyjny i w żadnym wypadku nie mogą mieć pierwszeństwa przed ustawą. Dlatego też, jeżeli z przepisów prawa budowlanego wynika obowiązek uzyskania pozwolenia na użytkowanie, to inwestor ma obowiązek złożyć odpowiedni wniosek o wydanie decyzji o pozwoleniu na użytkowanie.

Odnosi się to również do sytuacji, w które w decyzji o pozwoleniu na budowę znajduje się informacja o zawiadomieniu o zakończeniu budowy bądź brak jest jakiejkolwiek informacji o obowiązkach związanych z przystąpieniem do użytkowania. Z kolei dokonanie zawiadomienia w tym przypadku o zakończeniu budowy powinno skutkować wniesieniem sprzeciwu przez organ nadzoru budowlanego. Równocześnie organ powinien pouczyć inwestora o konieczności uzyskania pozwolenia na użytkowanie. Ponadto niedopuszczalne jest przystąpienie do użytkowania obiektu bez zachowania wynikającej z przepisów prawa procedury.

Natomiast, gdy z obowiązujących przepisów prawa wynika jedynie obowiązek zawiadomienia o zakończeniu budowy - bez względu na informacje zawarte w decyzji o pozwoleniu na budowę, to złożenie wniosku o pozwolenie na użytkowanie powoduje konieczność umorzenia postępowania na podstawie art. 105 § 1 Kpa, który stanowi, o tym, że organ administracji publicznej wydaje decyzję o umorzeniu postępowania, gdy postępowanie z jakiejkolwiek przyczyny stało się bezprzedmiotowe. Organ nadzoru budowlanego powinien również w takiej sytuacji poinformować inwestora o właściwym trybie postępowania. Ponadto należy umorzyć postępowanie, jeżeli z przepisów Prawa budowlanego wynika brak obowiązku zawiadomienia o zakończeniu budowy bądź uzyskania pozwolenia na użytkowanie nawet, jeśli w decyzji o pozwoleniu na budowę znajduje się informacja o jednym z tych obowiązków, natomiast inwestor składa zawiadomienie bądź wniosek.

Jak już wcześniej zostało wspomniane - w myśl art. 105 § 1 Kodeksu postępowania administracyjnego, gdy postępowanie z jakiejkolwiek przyczyny stało się bezprzedmiotowe, organ administracji publicznej wydaje decyzję o umorzeniu postępowania. Wówczas prowadzenie postępowania w sprawie zawiadomienia o zakończeniu budowy bądź wniosku o pozwolenie na użytkowanie jest niedopuszczalne. Wymaga podkreślenia fakt, iż w decyzjach o pozwoleniu na budowę wydanych przed wejściem w życie ustawy z dnia 16 kwietnia 2004 r. o zmianie ustawy - Prawo budowlane, elementy decyzji o pozwoleniu na budowę odnoszące się do obowiązków związanych z zakończeniem budowy, miały charakter dodatkowego rozstrzygnięcia. Oznacza to, że nałożenie w decyzji o pozwoleniu na budowę obowiązku związanego z prawnym zakończeniem budowy stanowi dla inwestora źródło nabytych uprawnień i wywołuje skutki prawne po wejściu w życie ustawy z dnia 16 kwietnia 2004 r. o zmianie ustawy Prawo budowlane. Warto mieć również na względzie, iż do obiektów budowlanych, w odniesieniu, do których przed dniem wejścia w życie ustawy z dnia 27 marca 2003 r. o zmianie ustawy - Prawo budowlane oraz o zmianie niektórych ustaw, czyli przed dniem 11.07.2003 r., wydano pozwolenie na budowę, nie stosuje się przepisów o obowiązkowej kontroli.

interia.pl

Wykup mieszkań - bez zmian

Mieszkania spółdzielcze będzie można wykupić na dotychczasowych zasadach, czyli jedynie po uregulowaniu kosztów ich wybudowania - zdecydował w czwartek Sejm, nowelizując ustawę o spółdzielniach mieszkaniowych.

W głosowaniu wzięło udział 395 posłów, za opowiedziało się 389, nikt nie był przeciw, a 6 posłów się wstrzymało.

W czwartek nowelizację rozpatrzy Senat.

Propozycja rządowa do nowelizacji ustawy zakładała m.in., aby walne zgromadzenie spółdzielni mogło podjąć uchwałę, w której określi obowiązek wniesienia przez członka spółdzielni dodatkowej wpłaty z tytułu przeniesienia własności lokalu, do którego przysługuje mu spółdzielcze prawo lokatorskie. Posłowie nie zgodzili się na takie rozwiązanie.

- Zasady przekształceń będą takie same. Oznacza to, że do przekształcenia mieszkania lokatorskiego wymagana będzie spłata kosztów budowli lokalu, czyli tyle, ile spółdzielnia wydała na mieszkanie, tyle spółdzielca zwraca. Jeśli spółdzielnia wzięła kredyt, to spłacamy kredyt plus odsetki. Nie ma natomiast wirtualnych dopłat ustalanych przez spółdzielnie, a takie opłaty miały być wprowadzone w zgłoszonym projekcie rządowym nowelizacji ustawy - powiedziała dziennikarzom w Sejmie po głosowaniu Lidia Staroń (PO).

Jak wyjaśniła, spółdzielca przez lata w czynszu płaci za swoje mieszkanie, gdzie w całości pokrywa koszty, jakie wydała na nie spółdzielnia, czyli kredyt, odsetki od kredytu. "Nie można zmusić, aby jeszcze raz płacono do mieszkania. Nie ma wirtualnych dopłat ustalanych przez spółdzielnie" - podkreśliła.

TK w grudniu 2008 r. orzekł, że przepisy zobowiązujące spółdzielnie mieszkaniowe do przenoszenia własności lokali na swoich członków (jedynie po uregulowaniu kosztów wybudowania mieszkania) są niezgodne z konstytucją, za takie uznał też zapisy pozwalające na karanie członków zarządów spółdzielni, którzy nie dokonali przeniesienia własności lokali na spółdzielców. Trybunał dał rok na poprawienie tych uregulowań.

Według Staroń orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego jest "zakresowe". "Jest ono skierowane tylko do ustawodawcy. TK zakwestionował nie same przepisy, tylko to, że nie ma uregulowania co do ewentualnych dopłat. Dlatego wykonując orzeczenie TK chronimy przepisy dzisiejsze, wprowadzając zapis ustrojowy do ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych, że spółdzielnia nie może odnosić korzyści majątkowych kosztem swoich członków, w szczególności z tytułu przekształceń praw do lokali" - wyjaśniła Staroń. Dodała, że w konsekwencji powoduje to, że spółdzielnia musi się przekształcić po kosztach budowy.

Jednak zapisu tego jeszcze nie ma w nowelizacji ustawy, gdyż Sejm odrzucił poprawkę mówiącą o tym, że "spółdzielnie nie mogą odnosić korzyści majątkowych kosztem swoich członków". "Nie przyjęliśmy poprawki, że wszystkie spółdzielnie nie mają zarabiać. Jeśli mówimy, że spółdzielnie mieszkaniowe nie mają osiągać korzyści kosztem wszystkich spółdzielców, jak np. spółdzielnie mleczarskie, rolnicze, to my gratulujemy pomysłu" - powiedział poseł Pis Grzegorz Tobiszewski.

Posłowie przyjęli poprawkę, która zakłada, że w sytuacji, kiedy spółdzielnia wykazuje zwłokę w zawarciu umowy uwłaszczeniowej, wówczas nabywający lokal może zwrócić się do sądu. Koszty sądowe będzie pokrywała spółdzielnia.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Wykup mieszkań - bez zmian

Mieszkania spółdzielcze będzie można wykupić na dotychczasowych zasadach, czyli jedynie po uregulowaniu kosztów ich wybudowania - zdecydował w czwartek Sejm, nowelizując ustawę o spółdzielniach mieszkaniowych.

W głosowaniu wzięło udział 395 posłów, za opowiedziało się 389, nikt nie był przeciw, a 6 posłów się wstrzymało.

W czwartek nowelizację rozpatrzy Senat.

Propozycja rządowa do nowelizacji ustawy zakładała m.in., aby walne zgromadzenie spółdzielni mogło podjąć uchwałę, w której określi obowiązek wniesienia przez członka spółdzielni dodatkowej wpłaty z tytułu przeniesienia własności lokalu, do którego przysługuje mu spółdzielcze prawo lokatorskie. Posłowie nie zgodzili się na takie rozwiązanie.

- Zasady przekształceń będą takie same. Oznacza to, że do przekształcenia mieszkania lokatorskiego wymagana będzie spłata kosztów budowli lokalu, czyli tyle, ile spółdzielnia wydała na mieszkanie, tyle spółdzielca zwraca. Jeśli spółdzielnia wzięła kredyt, to spłacamy kredyt plus odsetki. Nie ma natomiast wirtualnych dopłat ustalanych przez spółdzielnie, a takie opłaty miały być wprowadzone w zgłoszonym projekcie rządowym nowelizacji ustawy - powiedziała dziennikarzom w Sejmie po głosowaniu Lidia Staroń (PO).

Jak wyjaśniła, spółdzielca przez lata w czynszu płaci za swoje mieszkanie, gdzie w całości pokrywa koszty, jakie wydała na nie spółdzielnia, czyli kredyt, odsetki od kredytu. "Nie można zmusić, aby jeszcze raz płacono do mieszkania. Nie ma wirtualnych dopłat ustalanych przez spółdzielnie" - podkreśliła.

TK w grudniu 2008 r. orzekł, że przepisy zobowiązujące spółdzielnie mieszkaniowe do przenoszenia własności lokali na swoich członków (jedynie po uregulowaniu kosztów wybudowania mieszkania) są niezgodne z konstytucją, za takie uznał też zapisy pozwalające na karanie członków zarządów spółdzielni, którzy nie dokonali przeniesienia własności lokali na spółdzielców. Trybunał dał rok na poprawienie tych uregulowań.

Według Staroń orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego jest "zakresowe". "Jest ono skierowane tylko do ustawodawcy. TK zakwestionował nie same przepisy, tylko to, że nie ma uregulowania co do ewentualnych dopłat. Dlatego wykonując orzeczenie TK chronimy przepisy dzisiejsze, wprowadzając zapis ustrojowy do ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych, że spółdzielnia nie może odnosić korzyści majątkowych kosztem swoich członków, w szczególności z tytułu przekształceń praw do lokali" - wyjaśniła Staroń. Dodała, że w konsekwencji powoduje to, że spółdzielnia musi się przekształcić po kosztach budowy.

Jednak zapisu tego jeszcze nie ma w nowelizacji ustawy, gdyż Sejm odrzucił poprawkę mówiącą o tym, że "spółdzielnie nie mogą odnosić korzyści majątkowych kosztem swoich członków". "Nie przyjęliśmy poprawki, że wszystkie spółdzielnie nie mają zarabiać. Jeśli mówimy, że spółdzielnie mieszkaniowe nie mają osiągać korzyści kosztem wszystkich spółdzielców, jak np. spółdzielnie mleczarskie, rolnicze, to my gratulujemy pomysłu" - powiedział poseł Pis Grzegorz Tobiszewski.

Posłowie przyjęli poprawkę, która zakłada, że w sytuacji, kiedy spółdzielnia wykazuje zwłokę w zawarciu umowy uwłaszczeniowej, wówczas nabywający lokal może zwrócić się do sądu. Koszty sądowe będzie pokrywała spółdzielnia.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Krakowskie city

Jeszcze w ub. roku w krakowskich biurowcach było zaledwie 1 proc. wolnej powierzchni. Pod koniec 2009 r. nie wynajęto około 10 proc. To efekt największej w historii Krakowa liczby oddanych do użytku nowoczesnych biurowców, informuje "Dziennik Polski".

W 2009 r. zakończyły się cykle inwestycyjne kilkunastu obiektów o bardzo wysokim standardzie. Na biurowej mapie Krakowa pojawiły się m.in. budynki Centrum Biurowego Kazimierz, Diamante, Etiuda, CBL II, Portus, Meduza, Mix Nieruchomości, Azbud. W sumie 59 tys. m kw. nowoczesnej powierzchni biurowej, a razem z Zabierzowem, którego w tym segmencie nie można oddzielić od Krakowa - aż 91 tys. m kw.

To bardzo dużo, zważywszy że w Krakowie jest obecnie 350 tys. m kw. nowoczesnej powierzchni biurowej. W kraju pod tym względem stolica Małopolski ustępuje tylko Warszawie.

Kraków, stwarzając odpowiednie warunki do działalności firm, stał się w ostatnich latach europejskim liderem w dziedzinie obsługi biznesu. Na ulokowanie swoich centrów usługowych w tym mieście zdecydowały się m.in. takie firmy, jak Electrolux, Philip Morris, Shell, Capgemini, IBM, czy Hewitt Associates.

źródło informacji: PAP

interia.pl

Krakowskie city

Jeszcze w ub. roku w krakowskich biurowcach było zaledwie 1 proc. wolnej powierzchni. Pod koniec 2009 r. nie wynajęto około 10 proc. To efekt największej w historii Krakowa liczby oddanych do użytku nowoczesnych biurowców, informuje "Dziennik Polski".

W 2009 r. zakończyły się cykle inwestycyjne kilkunastu obiektów o bardzo wysokim standardzie. Na biurowej mapie Krakowa pojawiły się m.in. budynki Centrum Biurowego Kazimierz, Diamante, Etiuda, CBL II, Portus, Meduza, Mix Nieruchomości, Azbud. W sumie 59 tys. m kw. nowoczesnej powierzchni biurowej, a razem z Zabierzowem, którego w tym segmencie nie można oddzielić od Krakowa - aż 91 tys. m kw.

To bardzo dużo, zważywszy że w Krakowie jest obecnie 350 tys. m kw. nowoczesnej powierzchni biurowej. W kraju pod tym względem stolica Małopolski ustępuje tylko Warszawie.

Kraków, stwarzając odpowiednie warunki do działalności firm, stał się w ostatnich latach europejskim liderem w dziedzinie obsługi biznesu. Na ulokowanie swoich centrów usługowych w tym mieście zdecydowały się m.in. takie firmy, jak Electrolux, Philip Morris, Shell, Capgemini, IBM, czy Hewitt Associates.

źródło informacji: PAP

interia.pl

Mniej pozwoleń, więcej ukończonych budów

W listopadzie wydano pozwolenie na budowę 11 tys. 559 mieszkań. To oznacza spadek o 17,8 proc. w ujęciu miesięcznym, a w ujęciu rocznym o 12,2 proc. - informuje Główny Urząd Statystyczny.

W porównaniu z rokiem ubiegłym od stycznia do listopada liczba pozwoleń na budowę spadła o 23,5 proc. Wydane zostały pozwolenia na budowę 164 tys. 195 mieszkań.

W listopadzie - w ujęciu rocznym - liczba pozwoleń spadła we wszystkich kategoriach, w tym w przypadku mieszkań przeznaczonych na sprzedaż lub wynajem odnotowano spadek o 25,2 proc. (4272 lokale), a w budownictwie indywidualnym - o 0,6 proc. (6743 lokale)

Liczba mieszkań, których budowę rozpoczęto w listopadzie, wyniosła 10 tys. 276. To oznacza spadek o 28,6 proc. w ujęciu miesięcznym, ale wzrost w ujęciu rocznym o 16,8 proc. W okresie styczeń-listopad spadek wyniósł 19,8 proc. (134 tys. 511 mieszkań).

W listopadzie oddano do użytkowania 14 tys. 792 mieszkania, czyli o 8,2 proc. więcej niż przed miesiącem i o 22,9 proc. więcej niż przed rokiem. W okresie styczeń-listopad do użytku oddano 143 tys. mieszkań. To oznacza wzrost o 5,9 proc..

- Największy udział w przyroście nowych zasobów mieszkaniowych mieli deweloperzy, którzy w tym roku oddali 66 tys. mieszkań, tj. o 17,5 proc. więcej niż w ubiegłym roku. To 46,1 proc. ogólnej liczby mieszkań oddanych do użytkowania. W ciągu jedenastu miesięcy 2009 roku inwestorzy ci rozpoczęli budowę 40 tys. 014 mieszkań. To o 37,5 proc. mniej niż w 2008 r. - czytamy w komunikacie GUS.

 

money.pl

Mniej pozwoleń, więcej ukończonych budów

W listopadzie wydano pozwolenie na budowę 11 tys. 559 mieszkań. To oznacza spadek o 17,8 proc. w ujęciu miesięcznym, a w ujęciu rocznym o 12,2 proc. - informuje Główny Urząd Statystyczny.

W porównaniu z rokiem ubiegłym od stycznia do listopada liczba pozwoleń na budowę spadła o 23,5 proc. Wydane zostały pozwolenia na budowę 164 tys. 195 mieszkań.

W listopadzie - w ujęciu rocznym - liczba pozwoleń spadła we wszystkich kategoriach, w tym w przypadku mieszkań przeznaczonych na sprzedaż lub wynajem odnotowano spadek o 25,2 proc. (4272 lokale), a w budownictwie indywidualnym - o 0,6 proc. (6743 lokale)

Liczba mieszkań, których budowę rozpoczęto w listopadzie, wyniosła 10 tys. 276. To oznacza spadek o 28,6 proc. w ujęciu miesięcznym, ale wzrost w ujęciu rocznym o 16,8 proc. W okresie styczeń-listopad spadek wyniósł 19,8 proc. (134 tys. 511 mieszkań).

W listopadzie oddano do użytkowania 14 tys. 792 mieszkania, czyli o 8,2 proc. więcej niż przed miesiącem i o 22,9 proc. więcej niż przed rokiem. W okresie styczeń-listopad do użytku oddano 143 tys. mieszkań. To oznacza wzrost o 5,9 proc..

- Największy udział w przyroście nowych zasobów mieszkaniowych mieli deweloperzy, którzy w tym roku oddali 66 tys. mieszkań, tj. o 17,5 proc. więcej niż w ubiegłym roku. To 46,1 proc. ogólnej liczby mieszkań oddanych do użytkowania. W ciągu jedenastu miesięcy 2009 roku inwestorzy ci rozpoczęli budowę 40 tys. 014 mieszkań. To o 37,5 proc. mniej niż w 2008 r. - czytamy w komunikacie GUS.

 

money.pl

Parlament zakończył pracę nad nowelizacją ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych

Członkowie spółdzielni mieszkaniowych będą mogli je wykupić na zasadach wprowadzonych w 2007 roku, czyli po rozliczeniu ze spółdzielnią kosztów budowy - bez dodatkowych dopłat. Parlament zakończył pracę nad nowelizacją ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych.

W ustawie znalazł się zapis, że spółdzielnia mieszkaniowa nie może osiągać zysków kosztem swoich członków - poinformował poseł Grzegorz Tobiszowski. Dzięki niemu, bez dodatkowych opłat, będzie można przekształcić mieszkania lokatorskie czy spółdzielcze własnościowe. Przekształcenie w odrębną własność odbywa się na wniosek członka spółdzielni, który ma prawo do mieszkania lokatorskiego lub spółdzielczego własnościowego. Poseł Tobiszowski dodał, że członek spółdzielni powinien też spłacić wszelkie zobowiązania, w tym wywiązać się ze spłat związanych z kredytem na budowę mieszkania.

Spółdzielnia ma 6 miesięcy na podpisanie odpowiedniego aktu notarialnego, a jeśli powstają jakieś wątpliwości, spółdzielca może zwrócić się na drogę sądową.

Wprowadzono zapis zwalniający w takich przypadkach spółdzielcę z opłat sądowych. Ustawa ma wejść w życie 30 grudnia tego roku. Sejm musiał zmienić ustawę po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który uznał przepisy umożliwiające tak zwany wykup mieszkań "za symboliczną złotówkę" za niezgodne z konstytucją. Ustawa trafi teraz do prezydenta.

IAR
inwestycje.pl

Parlament zakończył pracę nad nowelizacją ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych

Członkowie spółdzielni mieszkaniowych będą mogli je wykupić na zasadach wprowadzonych w 2007 roku, czyli po rozliczeniu ze spółdzielnią kosztów budowy - bez dodatkowych dopłat. Parlament zakończył pracę nad nowelizacją ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych.

W ustawie znalazł się zapis, że spółdzielnia mieszkaniowa nie może osiągać zysków kosztem swoich członków - poinformował poseł Grzegorz Tobiszowski. Dzięki niemu, bez dodatkowych opłat, będzie można przekształcić mieszkania lokatorskie czy spółdzielcze własnościowe. Przekształcenie w odrębną własność odbywa się na wniosek członka spółdzielni, który ma prawo do mieszkania lokatorskiego lub spółdzielczego własnościowego. Poseł Tobiszowski dodał, że członek spółdzielni powinien też spłacić wszelkie zobowiązania, w tym wywiązać się ze spłat związanych z kredytem na budowę mieszkania.

Spółdzielnia ma 6 miesięcy na podpisanie odpowiedniego aktu notarialnego, a jeśli powstają jakieś wątpliwości, spółdzielca może zwrócić się na drogę sądową.

Wprowadzono zapis zwalniający w takich przypadkach spółdzielcę z opłat sądowych. Ustawa ma wejść w życie 30 grudnia tego roku. Sejm musiał zmienić ustawę po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który uznał przepisy umożliwiające tak zwany wykup mieszkań "za symboliczną złotówkę" za niezgodne z konstytucją. Ustawa trafi teraz do prezydenta.

IAR
inwestycje.pl

Jaki podatek od garażu

Od garażu w budynku należy zapłacić podatek od nieruchomości według stawki dla budynków lub ich części pozostałych – pisze „Dziennik Gazeta Prawna”.
Stawkę tę można obniżyć poprzez odpowiedni zapis w umowie. Jak czytamy dalej, gdy garaż znajduje się w podziemiu budynku lub jest dobudowany do budynku, należy go opodatkować stawką właściwą dla budynków lub ich części pozostałych. Z inną sytuacją mamy do czynienia, jeśli w akcie notarialnym pojawia się zapis, zgodnie z którym podziemne miejsca parkingowe nie stanowią odrębnej nieruchomości lokalowej, ale część wspólną budynku mieszkalnego. Wówczas obowiązuje stawka dla budynków lub ich części mieszkalnych.

Maksymalne stawki podatku od nieruchomości w 2010 r. wynoszą: 0,65 zł od 1 m kw. powierzchni użytkowej budynków lub ich części mieszkalnych oraz 6,88 zł od 1 m kw. powierzchni użytkowej budynków lub ich części pozostałych – przypomina dziennik.

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”

Jaki podatek od garażu

Od garażu w budynku należy zapłacić podatek od nieruchomości według stawki dla budynków lub ich części pozostałych – pisze „Dziennik Gazeta Prawna”.
Stawkę tę można obniżyć poprzez odpowiedni zapis w umowie. Jak czytamy dalej, gdy garaż znajduje się w podziemiu budynku lub jest dobudowany do budynku, należy go opodatkować stawką właściwą dla budynków lub ich części pozostałych. Z inną sytuacją mamy do czynienia, jeśli w akcie notarialnym pojawia się zapis, zgodnie z którym podziemne miejsca parkingowe nie stanowią odrębnej nieruchomości lokalowej, ale część wspólną budynku mieszkalnego. Wówczas obowiązuje stawka dla budynków lub ich części mieszkalnych.

Maksymalne stawki podatku od nieruchomości w 2010 r. wynoszą: 0,65 zł od 1 m kw. powierzchni użytkowej budynków lub ich części mieszkalnych oraz 6,88 zł od 1 m kw. powierzchni użytkowej budynków lub ich części pozostałych – przypomina dziennik.

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”

Nie będzie dopłat do wykupu mieszkań

Nie będzie dodatkowych opłat za nabycie prawa własności mieszkań lokatorskich – podaje „Dziennik Gazeta Prawna”.
Jak czytamy dalej, wczoraj posłowie uchwalili oczekiwaną od roku nowelizację ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Przewidziane w niej regulacje mają zastąpić niekonstytucyjne przepisy o tzw. nabywaniu własności mieszkań za symboliczną złotówkę. To dobra nowina dla około 150 tys. lokatorów, którzy do tej pory nie złożyli wniosków uwłaszczeniowych (głównie z powodu braku możliwości spłaty kosztów budowy mieszkania) – podkreśla gazeta.

Uchwalona nowelizacja przewiduje, że lokatorzy będą mogli nabyć własność mieszkania po wystąpieniu z takim żądaniem do zarządu spółdzielni i dokonaniu spłaty przypadającej na ten lokal części zobowiązań spółdzielni związanych z budową, w tym w szczególności odpowiedniej części zadłużenia kredytowego spółdzielni wraz z odsetkami – informuje dziennik. Gdy spółdzielnia skorzystała z pomocy uzyskanej ze środków publicznych lub z innych środków, lokator będzie musiał dodatkowo spłacić przypadającą na lokal część umorzenia kredytu w kwocie podlegającej odprowadzeniu przez spółdzielnię do budżetu państwa. Przekształcający się członek nie będzie mógł też zalegać z opłatami eksploatacyjnymi. Zgodnie z przyjętymi rozwiązaniami, wszystkie wnioski przekształceniowe złożone do 29 grudnia 2009 r. będą musiały zostać zrealizowane do 30 marca 2010 r. – dodaje gazeta.

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”

Nie będzie dopłat do wykupu mieszkań

Nie będzie dodatkowych opłat za nabycie prawa własności mieszkań lokatorskich – podaje „Dziennik Gazeta Prawna”.
Jak czytamy dalej, wczoraj posłowie uchwalili oczekiwaną od roku nowelizację ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Przewidziane w niej regulacje mają zastąpić niekonstytucyjne przepisy o tzw. nabywaniu własności mieszkań za symboliczną złotówkę. To dobra nowina dla około 150 tys. lokatorów, którzy do tej pory nie złożyli wniosków uwłaszczeniowych (głównie z powodu braku możliwości spłaty kosztów budowy mieszkania) – podkreśla gazeta.

Uchwalona nowelizacja przewiduje, że lokatorzy będą mogli nabyć własność mieszkania po wystąpieniu z takim żądaniem do zarządu spółdzielni i dokonaniu spłaty przypadającej na ten lokal części zobowiązań spółdzielni związanych z budową, w tym w szczególności odpowiedniej części zadłużenia kredytowego spółdzielni wraz z odsetkami – informuje dziennik. Gdy spółdzielnia skorzystała z pomocy uzyskanej ze środków publicznych lub z innych środków, lokator będzie musiał dodatkowo spłacić przypadającą na lokal część umorzenia kredytu w kwocie podlegającej odprowadzeniu przez spółdzielnię do budżetu państwa. Przekształcający się członek nie będzie mógł też zalegać z opłatami eksploatacyjnymi. Zgodnie z przyjętymi rozwiązaniami, wszystkie wnioski przekształceniowe złożone do 29 grudnia 2009 r. będą musiały zostać zrealizowane do 30 marca 2010 r. – dodaje gazeta.

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”

Przełom w modernizacji dworców kolejowych

Począwszy od 2010 r. po raz pierwszy ze środków budżetu państwa modernizowane będą dworce kolejowe. Wiceminister infrastruktury Juliusz Engelhardt zapowiedział, że 2010 r. będzie momentem historycznym, ponieważ wcześniej nie można było wygospodarować pieniędzy na ten cel z powodu braku odpowiednich zapisów ustawowych. Dopiero wprowadzona przez Ministerstwo Infrastruktury nowelizacja ustawy o transporcie kolejowym, umożliwiła finansowanie modernizacji dworców kolejowych ze środków budżetu państwa.

W 2010 r. kwota dotacji z budżetu państwa na modernizację dworców kolejowych wyniesie 103 mln zł. Program inwestycyjny obejmuje 33 dworce kolejowe w całym kraju. Prace budowlane rozpoczną się na tych dworcach w pierwszej połowie 2010 r. Ponadto do 2012 r. trzy dworce będą modernizowane ze środków Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko (Kraków Główny, Wrocław Główny, Gdynia Główna). Oprócz tego PKP SA współpracuje z dużymi firmami deweloperskimi przy rozbudowie dworców w Katowicach, Poznaniu oraz Warszawie (Warszawa Zachodnia). Wartość inwestycji przygotowywanych wspólnie z deweloperami wynosi ponad 2 mld zł – podaje Ministerstwo Infrastruktury. Obecnie PKP SA prowadzi proces inwestycyjny na prawie czterdziestu dworcach kolejowych. Do 2012 r. swoje funkcje, wygląd i dostępność dla pasażerów zmieni wiele dworców w różnych regionach Polski. Jest to największa modernizacja polskich dworców kolejowych od 30 lat. Do 2012 r. PKP SA wyda na ten cel fundusze o wartości ponad 670 mln zł.

 

Źródło: Ministerstwo Infrastruktury 18.12.2009,   21.12.2009

Przełom w modernizacji dworców kolejowych

Począwszy od 2010 r. po raz pierwszy ze środków budżetu państwa modernizowane będą dworce kolejowe. Wiceminister infrastruktury Juliusz Engelhardt zapowiedział, że 2010 r. będzie momentem historycznym, ponieważ wcześniej nie można było wygospodarować pieniędzy na ten cel z powodu braku odpowiednich zapisów ustawowych. Dopiero wprowadzona przez Ministerstwo Infrastruktury nowelizacja ustawy o transporcie kolejowym, umożliwiła finansowanie modernizacji dworców kolejowych ze środków budżetu państwa.

W 2010 r. kwota dotacji z budżetu państwa na modernizację dworców kolejowych wyniesie 103 mln zł. Program inwestycyjny obejmuje 33 dworce kolejowe w całym kraju. Prace budowlane rozpoczną się na tych dworcach w pierwszej połowie 2010 r. Ponadto do 2012 r. trzy dworce będą modernizowane ze środków Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko (Kraków Główny, Wrocław Główny, Gdynia Główna). Oprócz tego PKP SA współpracuje z dużymi firmami deweloperskimi przy rozbudowie dworców w Katowicach, Poznaniu oraz Warszawie (Warszawa Zachodnia). Wartość inwestycji przygotowywanych wspólnie z deweloperami wynosi ponad 2 mld zł – podaje Ministerstwo Infrastruktury. Obecnie PKP SA prowadzi proces inwestycyjny na prawie czterdziestu dworcach kolejowych. Do 2012 r. swoje funkcje, wygląd i dostępność dla pasażerów zmieni wiele dworców w różnych regionach Polski. Jest to największa modernizacja polskich dworców kolejowych od 30 lat. Do 2012 r. PKP SA wyda na ten cel fundusze o wartości ponad 670 mln zł.

 

Źródło: Ministerstwo Infrastruktury 18.12.2009,   21.12.2009

Sposób na budownictwo

W wyniku kryzysu głębokim przeobrażeniom uległ rynek deweloperskich kredytów komercyjnych. Dotyczy to także Polski, gdzie przy braku nowych inwestycji deweloperskich szczególną rolę zaczęły odgrywać kredyty refinansowe.

Polska wydaje się znosić problemy światowej gospodarki stosunkowo dobrze. Status jedynego kraju w Unii Europejskiej, któremu, jak na razie, udało się uniknąć drastycznego spadku produktu krajowego brutto, jest z pewnością czymś godnym uznania i wpływa bardzo pozytywnie na wizerunek naszego kraju w międzynarodowych kręgach biznesowych.

Niemniej, atmosfera dużej niepewności i strachu, która dominowała wśród inwestorów w końcówce ubiegłego roku i w pierwszej połowie roku bieżącego, i która wciąż daje o sobie znać, spowodowała, że wiele planowanych projektów inwestycyjnych zostało wstrzymanych, a przedsiębiorcy przyjęli postawę skrajnej awersji do ryzyka, koncentrując się raczej na utrzymaniu swoich przedsiębiorstw przy życiu, niż na nowych wyzwaniach i wykorzystywaniu okazji inwestycyjnych. Nałożyły się na to kłopoty banków, którym nagle wyschły źródła finansowania, i które zmuszone były poświęcić uwagę utrzymaniu płynności i akumulowaniu gotówki, co nieuchronnie doprowadziło do wstrzymania, a przynajmniej znacznego ograniczenia akcji kredytowej.

Ku refinansowaniu

Naturalną konsekwencją znacznego poziomu awersji do ryzyka wśród banków jest zwrócenie się ku tym projektom, które, w ich ocenie, zapewniają wysoką pewność osiągania w przyszłości stabilnych przychodów gwarantujących terminową spłatę kredytu. Trudno zaś pod tym względem o lepszy projekt niż taki, który już istnieje i może się pochwalić historią stabilnych i solidnych wyników finansowych, dających bankowi względną pewność osiągania w przyszłości odpowiedniego wskaźnika pokrycia obsługi długu.

- Refinansując projekty nieruchomościowe, koncentrujemy się na inwestycjach w dobrych lokalizacjach, generujących stabilny strumień przychodów pochodzących najczęściej od najemców będących w dobrej kondycji finansowej - komentuje Maciej Tuszyński, dyrektor generalny polskiego przedstawicielstwa Westdeutsche ImmobilienBank AG. - Przykładem takiej transakcji było refinansowanie Warszawskiego Centrum Finansowego, w którym braliśmy udział w czerwcu tego roku.

Podobnego komfortu nie są w stanie zaoferować bankom nowe projekty, ponieważ wiążą się z nimi co najmniej dwa dodatkowe ryzyka: ryzyko nieukończenia budowy (lub też przekroczenia założonego budżetu) oraz ryzyko związane z nieosiągnięciem zadowalającego poziomu najmu powierzchni.

Dobrym miernikiem ryzyka związanego z refinansowaniem inwestycji nieruchomościowych jest to, w jakim stopniu obecny okres dekoniunktury wpłynął na wartość obiektu. W przypadku najlepszych projektów wpływ ten nie jest wielki. Bank ma więc podstawy uważać, że wskaźnik LTV pozostanie na zadowalającym poziomie w całym okresie kredytowania. Dodatkowo na ograniczenie ryzyka związanego ze spadkiem wartości finansowanej nieruchomości wpływają znacznie bardziej rygorystyczne niż jeszcze dwa lata temu wymogi dotyczące poziomu wskaźnika LTV. Obecnie większość banków oczekuje LTV na poziomie co najwyżej 65 proc., podczas gdy jeszcze dwa lata temu było to nieraz nawet 85 proc.

Dlaczego warto

Na pierwszy rzut oka, refinansowanie kredytu w obecnych warunkach może wydawać się niezbyt korzystnym rozwiązaniem dla kredytobiorcy. Marże kredytów są wciąż na znacznie wyższym poziomie niż kilka lat temu, podobnie jak wkład własny wymagany od inwestora. Negocjacje dokumentów finansowych przebiegają w atmosferze mniej przychylnej dla kredytobiorców niż kilka lat temu, co przekłada się na warunki transakcji. Ponadto, refinansowanie wiąże się nieraz z koniecznością poniesienia dodatkowych kosztów doradztwa, sporządzenia wyceny czy zapłaty prowizji z tytułu rozwiązania istniejącego stosunku prawnego. Jest jednak co najmniej kilka powodów, dla których nawet w obecnych warunkach część kredytobiorców decyduje się na refinansowanie swoich istniejących zobowiązań.

Po pierwsze, istnieją projekty o niskim poziomie dźwigni finansowej, w których zwiększenie poziomu lewarowania i związane z tym uwolnienie kapitału może przynieść określone korzyści inwestorowi. Tak było na przykład w wypadku refinansowania warszawskiej Galerii Mokotów przez jej dwóch właścicieli, Globe Trade Centre S.A. oraz Unibail Rodamco.

- Chłodna kalkulacja finansowa wskazała, że refinansując Galerię Mokotów i zwiększając poziom dźwigni jesteśmy w stanie bardziej efektywnie wykorzystać uwolniony w ten sposób kapitał. Warunki poprzedniego kredytu udzielonego na finansowanie tego projektu były negocjowane 9 lat temu, więc warunki uzyskane przez nas obecnie w ramach refinansowania wcale nie były mniej korzystne. Szczególnie że banki chętnie współpracują z deweloperami o tak silnej pozycji jak GTC - komentuje Erez Boniel, wiceprezes i dyrektor finansowy Globe Trade Centre S.A. Biorąc pod uwagę fakt, że refinansowanie istniejącego projektu jest dziś łatwiejsze niż pozyskanie finansowania na nową inwestycję, refinansowanie połączone z uwolnieniem kapitału zaangażowanego przez inwestora w istniejący projekt może zwiększyć szanse na uzyskanie finansowania innej inwestycji.

Jednak celem uwolnienia kapitału zaangażowanego w istniejący projekt nie zawsze jest chęć zaangażowania go w nową inwestycję.

- GTC zawsze pozyskuje finansowanie dla projektu jako całości, nigdy zaś na sam zakup ziemi. Dla niektórych mniejszych deweloperów, którzy kupili ziemię na kredyt w szczycie koniunktury, ale nie byli w stanie rozpocząć na niej budowy, refinansowanie bywa metodą na pozyskanie gotówki niezbędnej na spłacenie zobowiązań zaciągniętych w związku z inwestycjami, które nie doczekały się realizacji ze względu na kryzys - mówi Erez Boniel.

Po drugie, refinansowanie bywa sposobem na zakończenie przez kredytobiorcę współpracy z bankiem, który, z takich czy innych względów, zaczyna przejawiać wobec niego niechętne nastawienie. W sytuacji, kiedy kredytobiorca odbiera od swojego banku sygnały mogące świadczyć o tym, że szuka on sposobności by - w odpowiedzi na nieznaczne nawet naruszenie postanowień dokumentacji kredytowej przez kredytobiorcę - podjąć wobec niego nieproporcjonalne działania głównie zmierzające do zwiększenia istniejących zobowiązań finansowych, refinansowanie może dać kredytobiorcy szansę na zmniejszenie tego rodzaju zagrożeń poprzez rozpoczęcie współpracy z innym, bardziej elastycznie zachowującym się bankiem.

Po trzecie, refinansując swoje zadłużenie kredytobiorcy często dążą do jego swoistej restrukturyzacji. Refinansowanie bywa więc sposobem na zmianę warunków finansowania w sytuacji, gdy do takiej zmiany nie jest skory dotychczasowy kredytodawca. Refinansowanie ma często miejsce z najbardziej prozaicznego z powodów: zamiaru rolowania długu w związku z nadejściem terminu spłaty przez kredytobiorcę jego istniejącego zadłużenia, ale możliwa jest na przykład zmiana warunków spłaty kredytu, wydłużenie terminu spłaty, zmiana oprocentowania, waluty kredytu, czy też złagodzenie rygorów, jakim zgodnie z umową kredytową poddany jest kredytobiorca w prowadzeniu swojej działalności.

I choć obecnie trudno jest mówić o restrukturyzacji, która w sposób istotny mogłaby poprawiać sytuację tych kredytobiorców, którzy negatywnie doświadczyli załamania gospodarki, to nawet w ramach podejmowania decyzji przez wiodących deweloperów, którym udało się uzyskać refinansowanie w ubiegłym roku, zmianę podstawowych warunków kredytu często uzasadniają analizy ekonomiczne w skali grupy lub względy praktyczne związane na przykład z brakiem konieczności dalszego uwzględniania ryzyk, które wiązały się z rozpoczynaniem inwestycji w innych realiach rynkowych.

Biorąc to wszystko pod uwagę, mimo pogorszenia warunków, na jakich banki są dziś skłonne udzielać kredytów, refinansowanie zadłużenia wciąż bywa dla kredytobiorców atrakcyjne, a kredyty refinansowe dominowały w tym roku w działalności niektórych banków w zakresie kredytów komercyjnych. Warto zadać sobie jednak pytanie, czy taka sytuacja będzie trwała nadal w nadchodzących miesiącach i kwartałach.

Perspektywy

- Prawie wszystkie udzielone w tym roku przez WestImmo w Polsce kredyty to kredyty refinansowe. Obserwujemy jednak, że powoli sytuacja zaczyna się zmieniać. Kilka spośród nowych transakcji, nad którymi obecnie pracujemy, to finansowanie zakupu gotowych nieruchomości przez nowego inwestora. Rozważamy również udzielenie kredytu na budowę nowych projektów - mówi Maciej Tuszyński. - Banki są dziś znacznie pewniejsze co do źródeł swojego refinansowania, problemy z płynnością na rynku bankowym należą już do przeszłości. - Banki są obecnie nadpłynne. Gdy tylko nabiorą pewności, że najgorszy etap kryzysu mamy już za sobą i że nie grozi nam jego druga fala, to nie widzę powodów, aby kredyty na finansowanie nowych inwestycji nie stały się bardziej dostępne - w podobnym tonie wypowiada się Erez Boniel.

Większy apetyt na ryzyko ze strony banków będzie więc miał dwojakie skutki. Po pierwsze, jeżeli chodzi o kredyty refinansowe, banki przestaną koncentrować się jedynie na najlepszych i najpewniejszych projektach. Spodziewane jest, że od początku przyszłego roku na rynku pojawi się więcej przykładów mniejszego refinansowania, o wartości ok. 20-30 mln euro. Po drugie, banki z większym zaufaniem podchodzić będą do finansowania nowych inwestycji. Gdy ryzyko drastycznych spadków wartości nieruchomości zmaleje, nie będzie już potrzeby wymagania od kredytobiorców wskaźnika LTV na poziomie 60 proc. Można też zaobserwować, że banki znów zaczynają konkurować ze sobą o najlepsze projekty, co powinno stworzyć w nadchodzących miesiącach presję na obniżenie marż.

Proces ten będzie prawdopodobnie przebiegał powoli, szczególnie że minie zapewne trochę czasu, zanim zacznie się zacierać pamięć banków o lekcjach wyciągniętych z obecnego kryzysu. Wiara w nadchodzące ożywienie na rynku kredytów inwestycyjnych jest jednak duża.

- Spodziewamy się, że wraz z ożywieniem gospodarczym wzrośnie popyt na powierzchnie biurowe, szczególnie w Warszawie. Podaż obiektów biurowych powoli się wyczerpuje, a od półtora roku nie rozpoczęto prawie żadnych nowych inwestycji. Odwrócenie trendu na rynku powinno więc być kwestią najbliższych kilku miesięcy - zakładamy, że odbicie nastąpi w połowie roku 2010 - komentuje Erez Boniel.

Istnieje więc spore prawdopodobieństwo, że proporcje pomiędzy transakcjami finansowania nowych projektów deweloperskich i refinansowania istniejących, zachwiane w ostatnim czasie na korzyść refinansowania, zaczną w najbliższych miesiącach wracać do normy. Co więcej wydaje się, że w związku z ograniczonym dostępem do najlepszych i już istniejących na rynku komercyjnym projektów znacząco wzrośnie popyt po stronie banków na uczestniczenie w projektach mających charakter restrukturyzacyjny, gdzie kluczowe znaczenie dla inwestorów będzie miało tymczasowe zmniejszenie zobowiązań leżących po ich stronie, a wiara w ich powodzenie po zakończeniu okresu recesji będzie dla banków uzasadniona.

Dominika Uberman, Partner CMS Cameron McKenna

Konrad Werner, Associate CMS Cameron McKenna

źródło informacji: Gazeta Bankowa

Sposób na budownictwo

W wyniku kryzysu głębokim przeobrażeniom uległ rynek deweloperskich kredytów komercyjnych. Dotyczy to także Polski, gdzie przy braku nowych inwestycji deweloperskich szczególną rolę zaczęły odgrywać kredyty refinansowe.

Polska wydaje się znosić problemy światowej gospodarki stosunkowo dobrze. Status jedynego kraju w Unii Europejskiej, któremu, jak na razie, udało się uniknąć drastycznego spadku produktu krajowego brutto, jest z pewnością czymś godnym uznania i wpływa bardzo pozytywnie na wizerunek naszego kraju w międzynarodowych kręgach biznesowych.

Niemniej, atmosfera dużej niepewności i strachu, która dominowała wśród inwestorów w końcówce ubiegłego roku i w pierwszej połowie roku bieżącego, i która wciąż daje o sobie znać, spowodowała, że wiele planowanych projektów inwestycyjnych zostało wstrzymanych, a przedsiębiorcy przyjęli postawę skrajnej awersji do ryzyka, koncentrując się raczej na utrzymaniu swoich przedsiębiorstw przy życiu, niż na nowych wyzwaniach i wykorzystywaniu okazji inwestycyjnych. Nałożyły się na to kłopoty banków, którym nagle wyschły źródła finansowania, i które zmuszone były poświęcić uwagę utrzymaniu płynności i akumulowaniu gotówki, co nieuchronnie doprowadziło do wstrzymania, a przynajmniej znacznego ograniczenia akcji kredytowej.

Ku refinansowaniu

Naturalną konsekwencją znacznego poziomu awersji do ryzyka wśród banków jest zwrócenie się ku tym projektom, które, w ich ocenie, zapewniają wysoką pewność osiągania w przyszłości stabilnych przychodów gwarantujących terminową spłatę kredytu. Trudno zaś pod tym względem o lepszy projekt niż taki, który już istnieje i może się pochwalić historią stabilnych i solidnych wyników finansowych, dających bankowi względną pewność osiągania w przyszłości odpowiedniego wskaźnika pokrycia obsługi długu.

- Refinansując projekty nieruchomościowe, koncentrujemy się na inwestycjach w dobrych lokalizacjach, generujących stabilny strumień przychodów pochodzących najczęściej od najemców będących w dobrej kondycji finansowej - komentuje Maciej Tuszyński, dyrektor generalny polskiego przedstawicielstwa Westdeutsche ImmobilienBank AG. - Przykładem takiej transakcji było refinansowanie Warszawskiego Centrum Finansowego, w którym braliśmy udział w czerwcu tego roku.

Podobnego komfortu nie są w stanie zaoferować bankom nowe projekty, ponieważ wiążą się z nimi co najmniej dwa dodatkowe ryzyka: ryzyko nieukończenia budowy (lub też przekroczenia założonego budżetu) oraz ryzyko związane z nieosiągnięciem zadowalającego poziomu najmu powierzchni.

Dobrym miernikiem ryzyka związanego z refinansowaniem inwestycji nieruchomościowych jest to, w jakim stopniu obecny okres dekoniunktury wpłynął na wartość obiektu. W przypadku najlepszych projektów wpływ ten nie jest wielki. Bank ma więc podstawy uważać, że wskaźnik LTV pozostanie na zadowalającym poziomie w całym okresie kredytowania. Dodatkowo na ograniczenie ryzyka związanego ze spadkiem wartości finansowanej nieruchomości wpływają znacznie bardziej rygorystyczne niż jeszcze dwa lata temu wymogi dotyczące poziomu wskaźnika LTV. Obecnie większość banków oczekuje LTV na poziomie co najwyżej 65 proc., podczas gdy jeszcze dwa lata temu było to nieraz nawet 85 proc.

Dlaczego warto

Na pierwszy rzut oka, refinansowanie kredytu w obecnych warunkach może wydawać się niezbyt korzystnym rozwiązaniem dla kredytobiorcy. Marże kredytów są wciąż na znacznie wyższym poziomie niż kilka lat temu, podobnie jak wkład własny wymagany od inwestora. Negocjacje dokumentów finansowych przebiegają w atmosferze mniej przychylnej dla kredytobiorców niż kilka lat temu, co przekłada się na warunki transakcji. Ponadto, refinansowanie wiąże się nieraz z koniecznością poniesienia dodatkowych kosztów doradztwa, sporządzenia wyceny czy zapłaty prowizji z tytułu rozwiązania istniejącego stosunku prawnego. Jest jednak co najmniej kilka powodów, dla których nawet w obecnych warunkach część kredytobiorców decyduje się na refinansowanie swoich istniejących zobowiązań.

Po pierwsze, istnieją projekty o niskim poziomie dźwigni finansowej, w których zwiększenie poziomu lewarowania i związane z tym uwolnienie kapitału może przynieść określone korzyści inwestorowi. Tak było na przykład w wypadku refinansowania warszawskiej Galerii Mokotów przez jej dwóch właścicieli, Globe Trade Centre S.A. oraz Unibail Rodamco.

- Chłodna kalkulacja finansowa wskazała, że refinansując Galerię Mokotów i zwiększając poziom dźwigni jesteśmy w stanie bardziej efektywnie wykorzystać uwolniony w ten sposób kapitał. Warunki poprzedniego kredytu udzielonego na finansowanie tego projektu były negocjowane 9 lat temu, więc warunki uzyskane przez nas obecnie w ramach refinansowania wcale nie były mniej korzystne. Szczególnie że banki chętnie współpracują z deweloperami o tak silnej pozycji jak GTC - komentuje Erez Boniel, wiceprezes i dyrektor finansowy Globe Trade Centre S.A. Biorąc pod uwagę fakt, że refinansowanie istniejącego projektu jest dziś łatwiejsze niż pozyskanie finansowania na nową inwestycję, refinansowanie połączone z uwolnieniem kapitału zaangażowanego przez inwestora w istniejący projekt może zwiększyć szanse na uzyskanie finansowania innej inwestycji.

Jednak celem uwolnienia kapitału zaangażowanego w istniejący projekt nie zawsze jest chęć zaangażowania go w nową inwestycję.

- GTC zawsze pozyskuje finansowanie dla projektu jako całości, nigdy zaś na sam zakup ziemi. Dla niektórych mniejszych deweloperów, którzy kupili ziemię na kredyt w szczycie koniunktury, ale nie byli w stanie rozpocząć na niej budowy, refinansowanie bywa metodą na pozyskanie gotówki niezbędnej na spłacenie zobowiązań zaciągniętych w związku z inwestycjami, które nie doczekały się realizacji ze względu na kryzys - mówi Erez Boniel.

Po drugie, refinansowanie bywa sposobem na zakończenie przez kredytobiorcę współpracy z bankiem, który, z takich czy innych względów, zaczyna przejawiać wobec niego niechętne nastawienie. W sytuacji, kiedy kredytobiorca odbiera od swojego banku sygnały mogące świadczyć o tym, że szuka on sposobności by - w odpowiedzi na nieznaczne nawet naruszenie postanowień dokumentacji kredytowej przez kredytobiorcę - podjąć wobec niego nieproporcjonalne działania głównie zmierzające do zwiększenia istniejących zobowiązań finansowych, refinansowanie może dać kredytobiorcy szansę na zmniejszenie tego rodzaju zagrożeń poprzez rozpoczęcie współpracy z innym, bardziej elastycznie zachowującym się bankiem.

Po trzecie, refinansując swoje zadłużenie kredytobiorcy często dążą do jego swoistej restrukturyzacji. Refinansowanie bywa więc sposobem na zmianę warunków finansowania w sytuacji, gdy do takiej zmiany nie jest skory dotychczasowy kredytodawca. Refinansowanie ma często miejsce z najbardziej prozaicznego z powodów: zamiaru rolowania długu w związku z nadejściem terminu spłaty przez kredytobiorcę jego istniejącego zadłużenia, ale możliwa jest na przykład zmiana warunków spłaty kredytu, wydłużenie terminu spłaty, zmiana oprocentowania, waluty kredytu, czy też złagodzenie rygorów, jakim zgodnie z umową kredytową poddany jest kredytobiorca w prowadzeniu swojej działalności.

I choć obecnie trudno jest mówić o restrukturyzacji, która w sposób istotny mogłaby poprawiać sytuację tych kredytobiorców, którzy negatywnie doświadczyli załamania gospodarki, to nawet w ramach podejmowania decyzji przez wiodących deweloperów, którym udało się uzyskać refinansowanie w ubiegłym roku, zmianę podstawowych warunków kredytu często uzasadniają analizy ekonomiczne w skali grupy lub względy praktyczne związane na przykład z brakiem konieczności dalszego uwzględniania ryzyk, które wiązały się z rozpoczynaniem inwestycji w innych realiach rynkowych.

Biorąc to wszystko pod uwagę, mimo pogorszenia warunków, na jakich banki są dziś skłonne udzielać kredytów, refinansowanie zadłużenia wciąż bywa dla kredytobiorców atrakcyjne, a kredyty refinansowe dominowały w tym roku w działalności niektórych banków w zakresie kredytów komercyjnych. Warto zadać sobie jednak pytanie, czy taka sytuacja będzie trwała nadal w nadchodzących miesiącach i kwartałach.

Perspektywy

- Prawie wszystkie udzielone w tym roku przez WestImmo w Polsce kredyty to kredyty refinansowe. Obserwujemy jednak, że powoli sytuacja zaczyna się zmieniać. Kilka spośród nowych transakcji, nad którymi obecnie pracujemy, to finansowanie zakupu gotowych nieruchomości przez nowego inwestora. Rozważamy również udzielenie kredytu na budowę nowych projektów - mówi Maciej Tuszyński. - Banki są dziś znacznie pewniejsze co do źródeł swojego refinansowania, problemy z płynnością na rynku bankowym należą już do przeszłości. - Banki są obecnie nadpłynne. Gdy tylko nabiorą pewności, że najgorszy etap kryzysu mamy już za sobą i że nie grozi nam jego druga fala, to nie widzę powodów, aby kredyty na finansowanie nowych inwestycji nie stały się bardziej dostępne - w podobnym tonie wypowiada się Erez Boniel.

Większy apetyt na ryzyko ze strony banków będzie więc miał dwojakie skutki. Po pierwsze, jeżeli chodzi o kredyty refinansowe, banki przestaną koncentrować się jedynie na najlepszych i najpewniejszych projektach. Spodziewane jest, że od początku przyszłego roku na rynku pojawi się więcej przykładów mniejszego refinansowania, o wartości ok. 20-30 mln euro. Po drugie, banki z większym zaufaniem podchodzić będą do finansowania nowych inwestycji. Gdy ryzyko drastycznych spadków wartości nieruchomości zmaleje, nie będzie już potrzeby wymagania od kredytobiorców wskaźnika LTV na poziomie 60 proc. Można też zaobserwować, że banki znów zaczynają konkurować ze sobą o najlepsze projekty, co powinno stworzyć w nadchodzących miesiącach presję na obniżenie marż.

Proces ten będzie prawdopodobnie przebiegał powoli, szczególnie że minie zapewne trochę czasu, zanim zacznie się zacierać pamięć banków o lekcjach wyciągniętych z obecnego kryzysu. Wiara w nadchodzące ożywienie na rynku kredytów inwestycyjnych jest jednak duża.

- Spodziewamy się, że wraz z ożywieniem gospodarczym wzrośnie popyt na powierzchnie biurowe, szczególnie w Warszawie. Podaż obiektów biurowych powoli się wyczerpuje, a od półtora roku nie rozpoczęto prawie żadnych nowych inwestycji. Odwrócenie trendu na rynku powinno więc być kwestią najbliższych kilku miesięcy - zakładamy, że odbicie nastąpi w połowie roku 2010 - komentuje Erez Boniel.

Istnieje więc spore prawdopodobieństwo, że proporcje pomiędzy transakcjami finansowania nowych projektów deweloperskich i refinansowania istniejących, zachwiane w ostatnim czasie na korzyść refinansowania, zaczną w najbliższych miesiącach wracać do normy. Co więcej wydaje się, że w związku z ograniczonym dostępem do najlepszych i już istniejących na rynku komercyjnym projektów znacząco wzrośnie popyt po stronie banków na uczestniczenie w projektach mających charakter restrukturyzacyjny, gdzie kluczowe znaczenie dla inwestorów będzie miało tymczasowe zmniejszenie zobowiązań leżących po ich stronie, a wiara w ich powodzenie po zakończeniu okresu recesji będzie dla banków uzasadniona.

Dominika Uberman, Partner CMS Cameron McKenna

Konrad Werner, Associate CMS Cameron McKenna

źródło informacji: Gazeta Bankowa

PROGNOZY: "Polska norma", czyli mieszkaniowy dobrobyt na wstecznym biegu

Gdyby tak za miarę postępu dobrobytu w Polsce przyjąć dostępność cenową nieruchomości oraz ewolucję metodyki zaspokajania potrzeb mieszkaniowych Polaków, to mogłoby się niestety okazać, że nie dość iż jedziemy na wstecznym biegu, to w dodatku z zamkniętymi oczami.

Gdy przed dwiema dekadami polska gospodarka na bazie reformy Balcerowicza ewoluowała z otchłani realnego socjalizmu do wolnorynkowego "raju", niemal wszyscy uczestnicy świeżo ukonstytuowanej III Rzeczpospolitej pewni byli nadejścia ery trwałego wzrostu poziomu życia w Polsce. Jednym z głównych czynników mającym o tym poziomie decydować "od zawsze" pozostają warunki mieszkaniowe, a zwłaszcza realne szanse oraz bieżący poziom ich zaspokojenia przez przeciętnego obywatela. Niestety wszystkie dostępne dane wskazują na to, że ta dziedzina kształtowania jakości życia polskiego społeczeństwa naznaczona jest permanentnym regresem.

Wskaźniki dostępności

Badacze rynku nieruchomości opracowali stosunkowo bogaty zestaw indykatorów, zadaniem których jest ustalenie jego parametrów, stopnia dojrzałości czy też norm opisujących proces zaspokajania potrzeb mieszkaniowych konsumentów. Z punktu widzenia polskiego konsumenta, żyjącego w środowisku "emerging market", najważniejsze wydają się te ostatnie, określane w nomenklaturze międzynarodowej jako "wskaźniki dostępności" (ang. affordability indexes). Konfrontują one ze sobą zdolność finansową najliczniejszej statystycznie grupy średnio sytuowanych gospodarstw domowych z kosztem nabycia lub wynajmu typowych nieruchomości, możliwościami obsługi długu hipotecznego itp.

Najpopularniejszym z nich jest tzw. wskaźnik siły nabywczej, będący relacją średniej płacy brutto do ceny metra kwadratowego mieszkania w największych miastach kraju. Od dość dawna oficjalna wartość tej relacji kształtuje się w Polsce na poziomie zbliżonym do 0,5, co oznacza, że średnia miesięczna płaca miałaby wystarczać na zakup zaledwie połowy mkw. mieszkania. W tej okolicy (0,45) lokalizują ją niedawne badania Fundacji na Rzecz Kredytu Hipotecznego, przyjmującej średnią płacę na poziomie 3200 zł. oraz cenę metra kwadratowego mieszkania na 7 tys. zł. Dwa lata temu, w szczycie boomu, ta sama instytucja oceniała tę zmienną na rekordowo niskim poziomie 0,36. Z kolei NBP w swoim "Raporcie o inflacji" zamieszcza wykres (ostatnio w lutym '09), na którym wartość wskaźnika siły nabywczej dla różnych miast waha się w przedziale od 0,4 do 0,7. Jednak średnia płaca w Polsce w rzeczywistości może być (a właściwie to jest na pewno) znacznie niższa od danych oficjalnych. Jak bowiem wykazały badania portalu Money.pl, zastępujące średnią arytmetyczną tzw. medianą eliminującą fałszujące wyniki GUS kominy płacowe, rzeczywista średnia płaca brutto wynosi około 2500 zł. Przyjmując tę interpretację okazałoby się, że wskaźnik siły nabywczej posiada aktualną wartość, uwzględniająca już korektę cen nieruchomości, zbliżoną do 0,35, a to z kolei znaczyłoby, że przeciętny Polak musi pracować na 1 mkw. mieszkania już nie 2, ale nawet do 3 miesięcy(!). Stanowiłoby to mniej więcej 6-krotne odchylenie in minus od standardów obowiązujących w cywilizowanych krajach Europy Zachodniej, gdzie poziom omawianego wskaźnika ustalił się w granicach 2 (nierzadko nawet tę wartość przekraczając) i aż 10-krotne od wartości zbliżonej do 4, która obowiązuje w USA. Choć być może trudno w to uwierzyć, to jednak Polska z tak niskim współczynnikiem pozostaje w ścisłej czołówce nie tylko europejskich ale globalnych outsiderów w konkurencji dostępności mieszkań dla swoich obywateli.

Tę z pewnością niepokojącą statystykę zdaje się potwierdzać inny parametr, równie dobrze obrazujący funkcjonalność procesu zaspokajania potrzeby zamieszkiwania w ramach konkretnego rynku nieruchomości. Wskaźnik ten, określany z angielskiego jako P/I (price/income ratio), jest dość prostą relacją obowiązującej ceny przeciętnej nieruchomości mieszkalnej do średniego rocznego dochodu rozporządzalnego przeciętnego gospodarstwa domowego. Wskaźnik ten szczególnie popularny jest w USA, gdzie w zależności od obowiązującej koniunktury gospodarczej potrafi oscylować w granicach od 2 do nawet 6. Zazwyczaj jednak przyjmuje wartość zbliżoną do 4, tak jak w Europie Zachodniej, gdzie przedział od 3 do 4 określa obowiązującą normę. A jak ten czynnik prezentuje się u nas? P/I do połowy 2008 roku ilustrowany był obok wskaźnika siły nabywczej w "Raporcie o inflacji" NBP. Analitycy rodzimego Banku Narodowego zlokalizowali go w tamtym czasie dla różnych miast Polski w przedziale wartości od 6 do 10. Gdyby jednak spróbować oszacować rzeczywistą średnią wartość rodzimego P/I na podstawie danych pierwszego półrocza br., to okazałoby się, że otrzymany wynik jest jeszcze "ciekawszy". Jeżeli bowiem jako przeciętną nieruchomość przyjmiemy mieszkanie w budynku wielorodzinnym o pow. 65,9 mkw. (dane GUS: przeciętna pow. mieszkania w 1-szym półroczu '09) w cenie 6876 PLN/mkw. (REAS: średnia cena mkw. mieszkań sprzedanych na rynku pierwotnym w 2Q '09 ), to otrzymamy wartość w okolicach 450 tys. PLN. Z kolei dochód rozporządzalny gospodarstwa domowego w tym roku wynosi na osobę: dla gospodarstwa 2-osobowego - 1240,37 PLN, 3-osobowego - 1027,8 PLN, 4-osobowego - 835,3 PLN (dane za Instytutem Gospodarki Społecznej SGH). Bez ryzyka popełnienia istotnego błędu można więc przyjąć, że roczny dochód rozporządzalny reprezentatywnego gospodarstwa domowego w Polsce wynosi średnio 35 tys. zł. Po podzieleniu przez otrzymaną wartość średniej ceny mieszkania otrzymamy "polskie P/I" równe? 12,8(!). Daje to nam kolejną "polską normę", która "tylko" o ponad 200 proc. dystansuje wskazaną powyżej średnią zachodnioeuropejską.

Z podstawowych aspektów wyznaczających standard zaspokajania potrzeb mieszkaniowych obywateli pozostaje omówienie kredytowej dostępności nieruchomości w PLN. Warto zwrócić uwagę na fakt, że NBP w dwóch ostatnich raportach o inflacji pomija ten, jak i pozostałe tematy, kwitując problem nieruchomości zaledwie krótką notatką. Dlaczego? Trudno o jednoznaczną odpowiedź. Natomiast z ostatniego raportu Expandera & Szybko.pl możemy się dowiedzieć o "widocznych oznakach ożywienia na rynku kredytów mieszkaniowych", wskutek czego "4-osobowa rodzina osiągająca dochód na poziomie 3500 zł netto, mieszkająca w mieście średniej wielkości, może dziś liczyć średnio na 210 tys. zł kredytu w zł oraz 142 tys. zł w przypadku zaciągania kredytu w euro". Oznacza to, w zależności od regionu kraju, możliwość zakupu około 8-12 mkw. lokalu na osobę, a następnie wieloletnie bytowanie z miesięcznym budżetem na poziomie średnio 450 zł. na głowę.

Nic dodać, nic ująć?

Poza tym wszystkim rzetelne zdefiniowanie bardzo istotnej zwłaszcza dla bankowych analityków kredytowych relacji raty kredytu na kupno przeciętnego mieszkania do miesięcznego dochodu rozporządzalnego gospodarstwa domowego, wydaje się w polskich warunkach dosyć trudne. Wynika to z faktu tradycyjnej "elastyczności" rodzimych placówek bankowych przy czynności kredytowania zakupu nieruchomości. I tak w różnych okresach banki udzielają kredytów na starannie urozmaiconych warunkach, a to osobom bez zdolności kredytowej (do spółki z osobami trzecimi), a to z mniejszym, większym lub bez wkładu własnego, z czasem znaczną, a niekiedy dla odmiany z symboliczną marżą, ale przede wszystkim z często nienaturalnie wydłużonym okresem spłaty zadłużenia, który nie wiadomo jak obecnie, ale jeszcze niedawno w wielu przypadkach ocierał się o półwiecze. Standardy te raczej nie są powszechną praktyką w krajach o zaawansowanych systemach bankowo-finansowych. Stąd też określenie reprezentatywnych warunków kredytowania nieruchomości, potrzebne do obliczenia współczynnika "raty do dochodu", przynajmniej na dzień dzisiejszy obarczone jest wysokim ryzykiem popełnienia błędu. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że następną ''polską normą" jest przekraczanie - i to znaczne - połowy rozporządzalnego budżetu przez sumę raty kredytowej nawet w przypadku gospodarstw domowych o wyższych niż przeciętne dochodach.

W czym problem?

Tajemnicą poliszynela pozostaje fakt, że w polskich warunkach ekonomicznych nie tylko nabycie nieruchomości, ale i wielu innych dóbr mniej czy bardziej trwałego użytku wymaga od przeciętnie zarabiającego konsumenta przepracowania dwu-trzykrotności lub nawet większej ilości tego czasu, który potrzebny byłby jego korelatowi w Niemczech, Francji, Danii i w wielu tym podobnym krajach o zaawansowanym systemie gospodarki rynkowej. Jest to z jednej strony efekt mozolnego nadrabiania zaległości po zastopowanej 20 lat temu, a pieczołowicie konstruowanej przez dziesięciolecia komunistycznej demencji gospodarczej, z drugiej - niestety - skutek obecnego, kuriozalnego śrubowania rodzimych cen bardzo wielu towarów, dóbr i usług niekiedy do kilkudziesięciu procent powyżej poziomu obowiązującego w zamożnych krajach UE. O ile jednak teza, że uczciwie pracującego Polaka stać z roku na rok na coraz więcej, może być tematem dyskusji, o tyle problem nieruchomości, głównie mieszkań, jej nie podlega: z punktu widzenia kupujących jest coraz gorzej. Cenowa dostępność zarówno w deweloperskich biurach sprzedaży, jak i na rynku wtórnym, ma od lat tendencję malejącą.

Skutkiem tego nabycie mieszkania przez statystycznego "Kowalskiego" z każdym rokiem, licząc mniej więcej od połowy ubiegłej dekady, stanowi coraz większy problem, choć sam "Kowalski" prawdopodobnie nie zawsze do końca zdaje sobie sprawę z jego meritum. Zazwyczaj rozumuje on w ten sposób, że mieszkanie jest tym bardziej dostępne im bardziej dostępny jest kredyt w banku. Natomiast gdy bank grymasi przy jego przyznawaniu, to cenowa dostępność mieszkanie jest kiepska. Z kolei jakiekolwiek współczynniki dostępności pozostają w sferze abstrakcji. Ażeby dobrze zobrazować ułomność takiego rozumowania należy cofnąć się nieco w czasie, mniej więcej do połowy ostatniej dekady XX w., a wiec do pionierskich czasów polskiej "deweloperki". Pierwsze mieszkania krajowi deweloperzy oddali do użytku w roku 1993, ale ich ilość (485) nie potwierdziła jeszcze w pełni "narodzin branży". Swoje istnienie firmy deweloperskie wyraźniej zaakcentowały dopiero w latach 97/98, kiedy to wybudowały (wg GUS) odpowiednio ok. 5 i 9 tys. lokali. Od tego właśnie okresu możemy mówić o polskim rynku nieruchomości w pełnym słowa tego znaczeniu, tzn. takim, na którym funkcjonowali już wszyscy istotni jego uczestnicy. Samo przez się nasuwa się pytanie: jak w tamtych "pionierskich" czasach i następnych latach wyglądała dostępność cenowa nieruchomości?

Od normalności do "teraźniejszości"

Dostępność cenowa nieruchomości mieszkaniowych w połowie lat dziewięćdziesiątych ub. wieku była wypadkową kilku czynników. Przede wszystkim w tamtym czasie banki w Polsce praktycznie nie funkcjonowały w roli kredytodawców hipotecznych. Wg AD Drągowski w latach 1995-2000 tylko co dziesiąta transakcja była w jakimś stopniu wspomagana kredytem (dziś mamy sytuacje odwrotną - jedna transakcja na dziesięć jest realizowana za gotówkę). W sytuacji finansowania zakupu mieszkań przez ich nabywców prawie wyłącznie środkami własnymi, deweloperzy nie dysponowali zbyt szerokim spektrum możliwości windowania cen, w związku z czym ograniczali swoje marże do cywilizowanego pułapu kilkunastu procent.

Kolejnym, dziś chyba nieco zapomnianym, wówczas jednak fundamentalnym czynnikiem rozwoju rynku nieruchomości, znakomicie upraszczającym drogę do własnego "M", była obowiązująca przez całą ubiegłą dekadę tzw. "duża ulga budowlana", która niejako z urzędu korygowała w dół cenę mkw. mieszkania na rynku pierwotnym o prawie jedną piątą.

Po trzecie, absolutna normą było wówczas kupowanie mieszkań na etapie tzw. "dziury w ziemi". W praktyce oznaczało to finansowanie inwestycji deweloperskich głównie z kieszeni przyszłych nabywców, dzięki czemu cena mkw. wybudowanego przez dewelopera lokum nie była (lub była tylko w niewielkim stopniu) obciążona wysokimi kosztami obsługi kredytu bankowego. Opisane powyżej czynniki, w korelacji z kilkukrotnie niższą od dzisiejszej wyceną gruntów budowlanych plus znacznie większą ich dostępnością oraz faktem głębokiego rynkowego zacofania, w głównym stopniu decydowały o ówczesnej nieporównywalnie wyższej niż obecna dostępności cenowej nieruchomości mieszkaniowych. Uwzględniając wspomnianą ulgę podatkową, znalezienie na rynku pierwotnym mieszkania, którego cena 1 mkw. korespondowałaby ze średnią miesięczną płacą brutto nie było czymś nadzwyczajnym. Dobrym przykładem tego typu sytuacji może być początek rynkowej kariery obecnie czołowego polskiego dewelopera J.W. Construction, który swoją pierwszą realizowaną w jednej z podwarszawskich miejscowości dużą inwestycję mieszkaniową wycenił w 1997 roku - raczej nie przez pomyłkę - poniżej 1 tys. zł. za mkw. i to przy niemal identycznej z obecną relacji USD/PLN. Oznaczało to, że ówczesna średnia płaca brutto w Warszawie mogła sfinansować w tej sytuacji prawie 2 mkw. nowego lokum(!), a co za tym idzie nie dość że wskaźnik dostępności miał dzisiejszą wartość "zachodnią", to w dodatku "zorganizowanie" budżetu na średniej wielkości mieszkanie nie było dużo trudniejsze, niż dziś uzbieranie wkładu własnego koniecznego do zaciągnięcia wieloletniego hipotecznego kredytu na podobny metraż. Oczywiście przypadek ten nie był być może stuprocentowo reprezentatywny, z pewnością jednak mówi sam za siebie. Zresztą ostatecznym potwierdzeniem zdecydowanie przyjaźniejszej natury cen mieszkań w odniesieniu do możliwości finansowych konsumentów w końcówce ub. wieku jest fakt, że deweloperzy pomimo braku instytucji kredytu hipotecznego oraz znacznego z roku na rok zwiększania własnej aktywności gospodarczej nie mieli większych problemów z bieżącą dystrybucją owoców swojej pracy i to najczęściej na etapie projektowym. Od tamtej pory obserwujemy niestety systematyczny zjazd wskaźników dostępności. W latach 2000-2004 średnia cena mkw. mieszkania zawierała się już w przedziale od 2991 do 3307 PLN (za redNET Consulting), co plasowało wskaźnik dostępności cenowej jeszcze w okolicach 0.8-0,7. Ostatecznie zainicjowany w roku 2004 boom wywindował średnią cenę mkw. do prawie 7600 PLN trzy lata później, sprowadzając wskaźnik w rejony wartości 0,4, gdzie właściwie utkwił on na dobre po dzień dzisiejszy. Jednak istotę problemu nie tyle stanowi niski poziom wskaźnika co fakt jego ustawicznego spadku, wskutek czego w ciągu zaledwie 10 lat dostępność cenowa nieruchomości mieszkaniowych skurczyła się w Polsce mniej więcej trzykrotnie.

Ślepa uliczka

Wzrost cen nieruchomości, w tym przede wszystkim mieszkalnych, bez względu na ich rodzaj, standard i lokalizację, jest zjawiskiem nie tylko normalnym, ale powszechnie pożądanym. Anglojęzyczne pojęcie "real estate" mówi samo za siebie. Nieruchomości jako "realna wartość" po prostu z natury rzeczy powinny w długim okresie czasu zyskiwać na wartości. Ich bieżąca wycena oraz panująca tendencja rynkowa nie tylko decyduje o statusie materialnym większości gospodarstw domowych, implikuje nastroje oraz zachowanie konsumentów, może niedługo decydować o standardzie życia emerytów w ramach instytucji "odwrotnej hipoteki" itd., ale przede wszystkim ma przemożny wpływ na szereg istotnych procesów ekonomicznych, koniunkturę w najważniejszych sektorach gospodarczych państwa, czy wreszcie niebagatelne wpływy do jego budżetu. Problem jednak w tym, że ceny nieruchomości mieszkaniowych z segmentu popularnego, który obejmuje 90 proc. całości rynku, powinny poruszać się w pewnych określonych ramach w korelacji z przynajmniej kilkoma istotnymi wskaźnikami statystyczno - ekonomicznymi, z podawanym przez GUS wskaźnikiem wzrostu płac na czele. Fakt utrwalającego się w Polsce od lat braku tego typu korelacji spowodował, że cena prostego lokum dla "Kowalskiego" oderwała się od fundamentów, a rodzimy rynek nieruchomości uparcie brnie w "ślepą uliczkę". Co to oznacza? Przede wszystkim to, że zamiast pożądanego procesu systematycznego skracania dystansu do cywilizowanych standardów zachodnioeuropejskich mamy ustawiczne jego pogłębianie. Ów dystans przeliczony na jednostki czasu wg uznanych rodzimych ekspertów branży nieruchomości na dzień dzisiejszy oceniany jest nawet na 50 lat(sic!).

"Grupa trzymająca ceny"?

Oczywiście bardzo trudno jest spodziewać się obiecujących następstw takiego stanu rzeczy. Na razie najbardziej zauważalnym jego aspektem jest tradycyjny u nas chaos (dez)informacyjny. Newsy o spadającej rentowności i słabnącej koniunkturze branży budowlanej, ostro taniejących materiałach budowlanych, czy wreszcie rekordowej podaży mieszkań, przeplatają się ze stanowczymi zapowiedziami deweloperów, bankowców czy też nieruchomościowych i finansowych pośredników o nieuchronności rychłego powrotu zwyżek cen mieszkań (notabene ów "upragniony powrót" przybrał już charakter typowej "idee fixe" większości medialnych wystąpień, publikacji, czy nawet kongresów nt. rynku mieszkaniowego, co raczej przeczy tezie o schyłkowej fazie korekty). Prawdopodobnie tak właśnie brzmi głos czegoś w rodzaju nieformalnej "grupy trzymającej ceny". Na jej czele, raczej mimo woli, stanęło samo państwo z autorskim programem "Rodzina na swoim"- głównym hamulcowym korekty deweloperskiego cennika mkw. nowego lokum. Nie można się jednak dziwić ani deweloperom, ani bankowcom, czy pośrednikom, że robią to co robią: pierwsi tak "obniżają" żeby za bardzo nie spadło, drudzy ogłaszają "kredytowe alleluja", a reprezentanci tych ostatnich tłumaczą komu i gdzie się da, że to najlepszy czas na kupno bo taniej już nie będzie. Oni to robią, bo chcą funkcjonować, cokolwiek zarabiać, a zwłaszcza przetrwać kryzys "w jednym kawałku". Wiadomo bowiem, że na rynku nieruchomości w czasie typowej bessy znacząco spada popyt, a co za tym idzie wolumen transakcji - rynek zamiera. Mało kto decyduje się na wydatek rzędu kilkuset tys. zł. mając pewność, że za miesiąc będzie niżej, a za rok dużo taniej. A to właśnie te czynniki są w pierwszej kolejności zabójcze dla biznesu żyjącego ze sprzedaży nieruchomości, a nie sama przecena, do której jakoś zawsze można się dostosować przy odpowiednio dużym obrocie. Dlatego też trwa zacięta walka o to, by obniżka cen mieszkań, głównie na rynku pierwotnym, nie przybrała charakteru regularnej bessy. Tę swoistą kampanię zaczynają wspierać najpoważniejsze dzienniki (vide: "Rzepa" 3.12), gdzie na pierwszych stronach widzimy tytuł-wyrok: "Mieszkania idą w górę", a dalej czytamy opinię poważnych instytucji (ZBP) o nieuchronnym wzroście cen mieszkań o min. 10 proc. w przyszłym roku. Czy jednak naszej "grupie" uda się przechytrzyć rynek, a zwłaszcza złamać jego historycznie sprawdzone zasady? Np. tę, że korekta cen po takim boomie jaki mieliśmy w ostatnich latach musi potrwać od 4 do nawet 6-ciu lat? Albo zapytajmy inaczej: czy 10-12 proc. korekta dwustuprocentowego wzrostu cen mieszkań z ostatnich kilku lat w pełni wyczerpuje regulacyjne możliwości polskiego rynku nieruchomości? I jeszcze jedno: jeżeli w Polsce wskaźnik dostępności cenowej mieszkań jest obecnie rzeczywiście na poziomie mniejszym niż 0,4, to jaką wartość miałby osiągnąć po czekającej nas rzekomo kolejnej fali wzrostów cen? No cóż, poczekamy, zobaczymy?

i bankowe "błędne koło fortuny"

Nie ulega jednak wątpliwości, że trybem rodzimej nieruchomościowej machiny zasługującym co najmniej na "medal za odwagę" jest sektor bankowy. Jest dość oczywiste, że przy rekordowo niskich wskaźnikach dostępności ryzyko kredytowania zakupu nieruchomości jest niebezpiecznie wysokie. To ryzyko- z uwagi na ogromny udział kredytów walutowych - dało o sobie znać już na początku roku, kiedy to ceny mieszkań odnotowały pierwszy widoczny spadek, a złoty gwałtownie się osłabił. Panika, jaka wówczas zapanowała w szeregach bankowców wraz z okresowym powrotem instynktu samozachowawczego spowodowały drastyczne ograniczenie akcji kredytowej, zwłaszcza w obcej walucie. Czy zapowiadana obecnie "kredytowa odwilż" to dowód końca kryzysu i powrotu do "normalności", czyli stałego wzrostu cen mieszkań? To raczej skutek tego, że rodzimi bankierzy nie mają innego wyjścia, aniżeli uwierzyć w trafność prognoz coraz mocniejszego złotego i dalej brnąć w kredytowanie "drogich" mieszkań, by te z braku kredytowania przypadkiem znacznie nie potaniały, co miałoby zgubne skutki dla ich bilansów. Dalej więc liczą głównie na przychylność fortuny. Czy to rozsądna strategia przy tego typu działalności? Słynna już idea "kredyty na dowód", dotycząca pożyczek konsumpcyjnych pokazała, że raczej nie. A co będzie jeśli "koło fortuny" zatnie się na dobre w przypadku kredytów hipotecznych?

"Węzeł gordyjski"

Znalezienie w chwili obecnej jakichkolwiek pozytywnych przesłanek rozwoju rynku mieszkaniowego w Polsce jest zadaniem tak trudnym, że praktycznie niemożliwym. "Wsteczny bieg" doprowadził go do punktu, którego wyznacznikami są: najniższa w Europie (i wciąż coraz gorsza) dostępność cenowa mieszkań, najniższa ich ilość wśród istniejących oraz budowanych na tysiąc mieszkańców, najdłuższy, drogi i nieefektywny administracyjnie proces inwestycyjny, najmniejszy odsetek PKB (2%) przeznaczany przez państwo na budownictwo mieszkaniowe i wreszcie astronomiczny, sięgający nawet 1,5 miliona jednostek mieszkaniowych niezaspokojony popyt potencjalny. Jednym słowem: pół wieku za Europą. W sposób niemal perfekcyjny z tymi parametrami koresponduje klasyfikacja europejskich eksporterów siły roboczej, w której Polska zajmuje jakże "prestiżowe" miejsce absolutnego lidera. Być może właśnie w potencjale emigracyjnym oraz talentach integracyjnych młodego polskiego pokolenia tkwi metoda przecięcia "węzła gordyjskiego" rodzimej mieszkaniówki?

Jest raczej pewne, że obecnie popyt efektywny na mieszkania, zwłaszcza z rynku pierwotnego, generowany jest głównie przez klasę średnią, której rozwój jako tako postępuje, oraz ludzi których dochody wyraźnie przewyższają średnią krajową. Także ten dość osobliwy program "Rodziny na swoim" przede wszystkim wspiera te właśnie grupy społeczne, wiadomo czyim kosztem. Trudno ocenić jaki jest obecnie rzeczywisty niezrealizowany potencjał popytowy tego środowiska, ale zapewne na jakiś czas jeszcze go wystarczy, by podtrzymać rynkową płynność na jakimkolwiek poziomie. Jednak na dłuższą metę prawdziwym wyzwaniem dla rodzimej administracji państwowej będzie stworzenie warunków do zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych przez najliczniejszą grupę społeczną o dochodach nie przekraczających średniej krajowej. A tu niestety nie widać dosłownie najmniejszego światełka w tunelu. Widać za to "zamknięte oczy" rodzimych decydentów, którzy jakby zdają się nie dostrzegać narastającego problemu. Kiedyś przyjdzie im zapewne te oczy otworzyć i oby się to nie stało za późno?

Jarosław Jędrzyński

interia.pl

PROGNOZY: "Polska norma", czyli mieszkaniowy dobrobyt na wstecznym biegu

Gdyby tak za miarę postępu dobrobytu w Polsce przyjąć dostępność cenową nieruchomości oraz ewolucję metodyki zaspokajania potrzeb mieszkaniowych Polaków, to mogłoby się niestety okazać, że nie dość iż jedziemy na wstecznym biegu, to w dodatku z zamkniętymi oczami.

Gdy przed dwiema dekadami polska gospodarka na bazie reformy Balcerowicza ewoluowała z otchłani realnego socjalizmu do wolnorynkowego "raju", niemal wszyscy uczestnicy świeżo ukonstytuowanej III Rzeczpospolitej pewni byli nadejścia ery trwałego wzrostu poziomu życia w Polsce. Jednym z głównych czynników mającym o tym poziomie decydować "od zawsze" pozostają warunki mieszkaniowe, a zwłaszcza realne szanse oraz bieżący poziom ich zaspokojenia przez przeciętnego obywatela. Niestety wszystkie dostępne dane wskazują na to, że ta dziedzina kształtowania jakości życia polskiego społeczeństwa naznaczona jest permanentnym regresem.

Wskaźniki dostępności

Badacze rynku nieruchomości opracowali stosunkowo bogaty zestaw indykatorów, zadaniem których jest ustalenie jego parametrów, stopnia dojrzałości czy też norm opisujących proces zaspokajania potrzeb mieszkaniowych konsumentów. Z punktu widzenia polskiego konsumenta, żyjącego w środowisku "emerging market", najważniejsze wydają się te ostatnie, określane w nomenklaturze międzynarodowej jako "wskaźniki dostępności" (ang. affordability indexes). Konfrontują one ze sobą zdolność finansową najliczniejszej statystycznie grupy średnio sytuowanych gospodarstw domowych z kosztem nabycia lub wynajmu typowych nieruchomości, możliwościami obsługi długu hipotecznego itp.

Najpopularniejszym z nich jest tzw. wskaźnik siły nabywczej, będący relacją średniej płacy brutto do ceny metra kwadratowego mieszkania w największych miastach kraju. Od dość dawna oficjalna wartość tej relacji kształtuje się w Polsce na poziomie zbliżonym do 0,5, co oznacza, że średnia miesięczna płaca miałaby wystarczać na zakup zaledwie połowy mkw. mieszkania. W tej okolicy (0,45) lokalizują ją niedawne badania Fundacji na Rzecz Kredytu Hipotecznego, przyjmującej średnią płacę na poziomie 3200 zł. oraz cenę metra kwadratowego mieszkania na 7 tys. zł. Dwa lata temu, w szczycie boomu, ta sama instytucja oceniała tę zmienną na rekordowo niskim poziomie 0,36. Z kolei NBP w swoim "Raporcie o inflacji" zamieszcza wykres (ostatnio w lutym '09), na którym wartość wskaźnika siły nabywczej dla różnych miast waha się w przedziale od 0,4 do 0,7. Jednak średnia płaca w Polsce w rzeczywistości może być (a właściwie to jest na pewno) znacznie niższa od danych oficjalnych. Jak bowiem wykazały badania portalu Money.pl, zastępujące średnią arytmetyczną tzw. medianą eliminującą fałszujące wyniki GUS kominy płacowe, rzeczywista średnia płaca brutto wynosi około 2500 zł. Przyjmując tę interpretację okazałoby się, że wskaźnik siły nabywczej posiada aktualną wartość, uwzględniająca już korektę cen nieruchomości, zbliżoną do 0,35, a to z kolei znaczyłoby, że przeciętny Polak musi pracować na 1 mkw. mieszkania już nie 2, ale nawet do 3 miesięcy(!). Stanowiłoby to mniej więcej 6-krotne odchylenie in minus od standardów obowiązujących w cywilizowanych krajach Europy Zachodniej, gdzie poziom omawianego wskaźnika ustalił się w granicach 2 (nierzadko nawet tę wartość przekraczając) i aż 10-krotne od wartości zbliżonej do 4, która obowiązuje w USA. Choć być może trudno w to uwierzyć, to jednak Polska z tak niskim współczynnikiem pozostaje w ścisłej czołówce nie tylko europejskich ale globalnych outsiderów w konkurencji dostępności mieszkań dla swoich obywateli.

Tę z pewnością niepokojącą statystykę zdaje się potwierdzać inny parametr, równie dobrze obrazujący funkcjonalność procesu zaspokajania potrzeby zamieszkiwania w ramach konkretnego rynku nieruchomości. Wskaźnik ten, określany z angielskiego jako P/I (price/income ratio), jest dość prostą relacją obowiązującej ceny przeciętnej nieruchomości mieszkalnej do średniego rocznego dochodu rozporządzalnego przeciętnego gospodarstwa domowego. Wskaźnik ten szczególnie popularny jest w USA, gdzie w zależności od obowiązującej koniunktury gospodarczej potrafi oscylować w granicach od 2 do nawet 6. Zazwyczaj jednak przyjmuje wartość zbliżoną do 4, tak jak w Europie Zachodniej, gdzie przedział od 3 do 4 określa obowiązującą normę. A jak ten czynnik prezentuje się u nas? P/I do połowy 2008 roku ilustrowany był obok wskaźnika siły nabywczej w "Raporcie o inflacji" NBP. Analitycy rodzimego Banku Narodowego zlokalizowali go w tamtym czasie dla różnych miast Polski w przedziale wartości od 6 do 10. Gdyby jednak spróbować oszacować rzeczywistą średnią wartość rodzimego P/I na podstawie danych pierwszego półrocza br., to okazałoby się, że otrzymany wynik jest jeszcze "ciekawszy". Jeżeli bowiem jako przeciętną nieruchomość przyjmiemy mieszkanie w budynku wielorodzinnym o pow. 65,9 mkw. (dane GUS: przeciętna pow. mieszkania w 1-szym półroczu '09) w cenie 6876 PLN/mkw. (REAS: średnia cena mkw. mieszkań sprzedanych na rynku pierwotnym w 2Q '09 ), to otrzymamy wartość w okolicach 450 tys. PLN. Z kolei dochód rozporządzalny gospodarstwa domowego w tym roku wynosi na osobę: dla gospodarstwa 2-osobowego - 1240,37 PLN, 3-osobowego - 1027,8 PLN, 4-osobowego - 835,3 PLN (dane za Instytutem Gospodarki Społecznej SGH). Bez ryzyka popełnienia istotnego błędu można więc przyjąć, że roczny dochód rozporządzalny reprezentatywnego gospodarstwa domowego w Polsce wynosi średnio 35 tys. zł. Po podzieleniu przez otrzymaną wartość średniej ceny mieszkania otrzymamy "polskie P/I" równe? 12,8(!). Daje to nam kolejną "polską normę", która "tylko" o ponad 200 proc. dystansuje wskazaną powyżej średnią zachodnioeuropejską.

Z podstawowych aspektów wyznaczających standard zaspokajania potrzeb mieszkaniowych obywateli pozostaje omówienie kredytowej dostępności nieruchomości w PLN. Warto zwrócić uwagę na fakt, że NBP w dwóch ostatnich raportach o inflacji pomija ten, jak i pozostałe tematy, kwitując problem nieruchomości zaledwie krótką notatką. Dlaczego? Trudno o jednoznaczną odpowiedź. Natomiast z ostatniego raportu Expandera & Szybko.pl możemy się dowiedzieć o "widocznych oznakach ożywienia na rynku kredytów mieszkaniowych", wskutek czego "4-osobowa rodzina osiągająca dochód na poziomie 3500 zł netto, mieszkająca w mieście średniej wielkości, może dziś liczyć średnio na 210 tys. zł kredytu w zł oraz 142 tys. zł w przypadku zaciągania kredytu w euro". Oznacza to, w zależności od regionu kraju, możliwość zakupu około 8-12 mkw. lokalu na osobę, a następnie wieloletnie bytowanie z miesięcznym budżetem na poziomie średnio 450 zł. na głowę.

Nic dodać, nic ująć?

Poza tym wszystkim rzetelne zdefiniowanie bardzo istotnej zwłaszcza dla bankowych analityków kredytowych relacji raty kredytu na kupno przeciętnego mieszkania do miesięcznego dochodu rozporządzalnego gospodarstwa domowego, wydaje się w polskich warunkach dosyć trudne. Wynika to z faktu tradycyjnej "elastyczności" rodzimych placówek bankowych przy czynności kredytowania zakupu nieruchomości. I tak w różnych okresach banki udzielają kredytów na starannie urozmaiconych warunkach, a to osobom bez zdolności kredytowej (do spółki z osobami trzecimi), a to z mniejszym, większym lub bez wkładu własnego, z czasem znaczną, a niekiedy dla odmiany z symboliczną marżą, ale przede wszystkim z często nienaturalnie wydłużonym okresem spłaty zadłużenia, który nie wiadomo jak obecnie, ale jeszcze niedawno w wielu przypadkach ocierał się o półwiecze. Standardy te raczej nie są powszechną praktyką w krajach o zaawansowanych systemach bankowo-finansowych. Stąd też określenie reprezentatywnych warunków kredytowania nieruchomości, potrzebne do obliczenia współczynnika "raty do dochodu", przynajmniej na dzień dzisiejszy obarczone jest wysokim ryzykiem popełnienia błędu. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że następną ''polską normą" jest przekraczanie - i to znaczne - połowy rozporządzalnego budżetu przez sumę raty kredytowej nawet w przypadku gospodarstw domowych o wyższych niż przeciętne dochodach.

W czym problem?

Tajemnicą poliszynela pozostaje fakt, że w polskich warunkach ekonomicznych nie tylko nabycie nieruchomości, ale i wielu innych dóbr mniej czy bardziej trwałego użytku wymaga od przeciętnie zarabiającego konsumenta przepracowania dwu-trzykrotności lub nawet większej ilości tego czasu, który potrzebny byłby jego korelatowi w Niemczech, Francji, Danii i w wielu tym podobnym krajach o zaawansowanym systemie gospodarki rynkowej. Jest to z jednej strony efekt mozolnego nadrabiania zaległości po zastopowanej 20 lat temu, a pieczołowicie konstruowanej przez dziesięciolecia komunistycznej demencji gospodarczej, z drugiej - niestety - skutek obecnego, kuriozalnego śrubowania rodzimych cen bardzo wielu towarów, dóbr i usług niekiedy do kilkudziesięciu procent powyżej poziomu obowiązującego w zamożnych krajach UE. O ile jednak teza, że uczciwie pracującego Polaka stać z roku na rok na coraz więcej, może być tematem dyskusji, o tyle problem nieruchomości, głównie mieszkań, jej nie podlega: z punktu widzenia kupujących jest coraz gorzej. Cenowa dostępność zarówno w deweloperskich biurach sprzedaży, jak i na rynku wtórnym, ma od lat tendencję malejącą.

Skutkiem tego nabycie mieszkania przez statystycznego "Kowalskiego" z każdym rokiem, licząc mniej więcej od połowy ubiegłej dekady, stanowi coraz większy problem, choć sam "Kowalski" prawdopodobnie nie zawsze do końca zdaje sobie sprawę z jego meritum. Zazwyczaj rozumuje on w ten sposób, że mieszkanie jest tym bardziej dostępne im bardziej dostępny jest kredyt w banku. Natomiast gdy bank grymasi przy jego przyznawaniu, to cenowa dostępność mieszkanie jest kiepska. Z kolei jakiekolwiek współczynniki dostępności pozostają w sferze abstrakcji. Ażeby dobrze zobrazować ułomność takiego rozumowania należy cofnąć się nieco w czasie, mniej więcej do połowy ostatniej dekady XX w., a wiec do pionierskich czasów polskiej "deweloperki". Pierwsze mieszkania krajowi deweloperzy oddali do użytku w roku 1993, ale ich ilość (485) nie potwierdziła jeszcze w pełni "narodzin branży". Swoje istnienie firmy deweloperskie wyraźniej zaakcentowały dopiero w latach 97/98, kiedy to wybudowały (wg GUS) odpowiednio ok. 5 i 9 tys. lokali. Od tego właśnie okresu możemy mówić o polskim rynku nieruchomości w pełnym słowa tego znaczeniu, tzn. takim, na którym funkcjonowali już wszyscy istotni jego uczestnicy. Samo przez się nasuwa się pytanie: jak w tamtych "pionierskich" czasach i następnych latach wyglądała dostępność cenowa nieruchomości?

Od normalności do "teraźniejszości"

Dostępność cenowa nieruchomości mieszkaniowych w połowie lat dziewięćdziesiątych ub. wieku była wypadkową kilku czynników. Przede wszystkim w tamtym czasie banki w Polsce praktycznie nie funkcjonowały w roli kredytodawców hipotecznych. Wg AD Drągowski w latach 1995-2000 tylko co dziesiąta transakcja była w jakimś stopniu wspomagana kredytem (dziś mamy sytuacje odwrotną - jedna transakcja na dziesięć jest realizowana za gotówkę). W sytuacji finansowania zakupu mieszkań przez ich nabywców prawie wyłącznie środkami własnymi, deweloperzy nie dysponowali zbyt szerokim spektrum możliwości windowania cen, w związku z czym ograniczali swoje marże do cywilizowanego pułapu kilkunastu procent.

Kolejnym, dziś chyba nieco zapomnianym, wówczas jednak fundamentalnym czynnikiem rozwoju rynku nieruchomości, znakomicie upraszczającym drogę do własnego "M", była obowiązująca przez całą ubiegłą dekadę tzw. "duża ulga budowlana", która niejako z urzędu korygowała w dół cenę mkw. mieszkania na rynku pierwotnym o prawie jedną piątą.

Po trzecie, absolutna normą było wówczas kupowanie mieszkań na etapie tzw. "dziury w ziemi". W praktyce oznaczało to finansowanie inwestycji deweloperskich głównie z kieszeni przyszłych nabywców, dzięki czemu cena mkw. wybudowanego przez dewelopera lokum nie była (lub była tylko w niewielkim stopniu) obciążona wysokimi kosztami obsługi kredytu bankowego. Opisane powyżej czynniki, w korelacji z kilkukrotnie niższą od dzisiejszej wyceną gruntów budowlanych plus znacznie większą ich dostępnością oraz faktem głębokiego rynkowego zacofania, w głównym stopniu decydowały o ówczesnej nieporównywalnie wyższej niż obecna dostępności cenowej nieruchomości mieszkaniowych. Uwzględniając wspomnianą ulgę podatkową, znalezienie na rynku pierwotnym mieszkania, którego cena 1 mkw. korespondowałaby ze średnią miesięczną płacą brutto nie było czymś nadzwyczajnym. Dobrym przykładem tego typu sytuacji może być początek rynkowej kariery obecnie czołowego polskiego dewelopera J.W. Construction, który swoją pierwszą realizowaną w jednej z podwarszawskich miejscowości dużą inwestycję mieszkaniową wycenił w 1997 roku - raczej nie przez pomyłkę - poniżej 1 tys. zł. za mkw. i to przy niemal identycznej z obecną relacji USD/PLN. Oznaczało to, że ówczesna średnia płaca brutto w Warszawie mogła sfinansować w tej sytuacji prawie 2 mkw. nowego lokum(!), a co za tym idzie nie dość że wskaźnik dostępności miał dzisiejszą wartość "zachodnią", to w dodatku "zorganizowanie" budżetu na średniej wielkości mieszkanie nie było dużo trudniejsze, niż dziś uzbieranie wkładu własnego koniecznego do zaciągnięcia wieloletniego hipotecznego kredytu na podobny metraż. Oczywiście przypadek ten nie był być może stuprocentowo reprezentatywny, z pewnością jednak mówi sam za siebie. Zresztą ostatecznym potwierdzeniem zdecydowanie przyjaźniejszej natury cen mieszkań w odniesieniu do możliwości finansowych konsumentów w końcówce ub. wieku jest fakt, że deweloperzy pomimo braku instytucji kredytu hipotecznego oraz znacznego z roku na rok zwiększania własnej aktywności gospodarczej nie mieli większych problemów z bieżącą dystrybucją owoców swojej pracy i to najczęściej na etapie projektowym. Od tamtej pory obserwujemy niestety systematyczny zjazd wskaźników dostępności. W latach 2000-2004 średnia cena mkw. mieszkania zawierała się już w przedziale od 2991 do 3307 PLN (za redNET Consulting), co plasowało wskaźnik dostępności cenowej jeszcze w okolicach 0.8-0,7. Ostatecznie zainicjowany w roku 2004 boom wywindował średnią cenę mkw. do prawie 7600 PLN trzy lata później, sprowadzając wskaźnik w rejony wartości 0,4, gdzie właściwie utkwił on na dobre po dzień dzisiejszy. Jednak istotę problemu nie tyle stanowi niski poziom wskaźnika co fakt jego ustawicznego spadku, wskutek czego w ciągu zaledwie 10 lat dostępność cenowa nieruchomości mieszkaniowych skurczyła się w Polsce mniej więcej trzykrotnie.

Ślepa uliczka

Wzrost cen nieruchomości, w tym przede wszystkim mieszkalnych, bez względu na ich rodzaj, standard i lokalizację, jest zjawiskiem nie tylko normalnym, ale powszechnie pożądanym. Anglojęzyczne pojęcie "real estate" mówi samo za siebie. Nieruchomości jako "realna wartość" po prostu z natury rzeczy powinny w długim okresie czasu zyskiwać na wartości. Ich bieżąca wycena oraz panująca tendencja rynkowa nie tylko decyduje o statusie materialnym większości gospodarstw domowych, implikuje nastroje oraz zachowanie konsumentów, może niedługo decydować o standardzie życia emerytów w ramach instytucji "odwrotnej hipoteki" itd., ale przede wszystkim ma przemożny wpływ na szereg istotnych procesów ekonomicznych, koniunkturę w najważniejszych sektorach gospodarczych państwa, czy wreszcie niebagatelne wpływy do jego budżetu. Problem jednak w tym, że ceny nieruchomości mieszkaniowych z segmentu popularnego, który obejmuje 90 proc. całości rynku, powinny poruszać się w pewnych określonych ramach w korelacji z przynajmniej kilkoma istotnymi wskaźnikami statystyczno - ekonomicznymi, z podawanym przez GUS wskaźnikiem wzrostu płac na czele. Fakt utrwalającego się w Polsce od lat braku tego typu korelacji spowodował, że cena prostego lokum dla "Kowalskiego" oderwała się od fundamentów, a rodzimy rynek nieruchomości uparcie brnie w "ślepą uliczkę". Co to oznacza? Przede wszystkim to, że zamiast pożądanego procesu systematycznego skracania dystansu do cywilizowanych standardów zachodnioeuropejskich mamy ustawiczne jego pogłębianie. Ów dystans przeliczony na jednostki czasu wg uznanych rodzimych ekspertów branży nieruchomości na dzień dzisiejszy oceniany jest nawet na 50 lat(sic!).

"Grupa trzymająca ceny"?

Oczywiście bardzo trudno jest spodziewać się obiecujących następstw takiego stanu rzeczy. Na razie najbardziej zauważalnym jego aspektem jest tradycyjny u nas chaos (dez)informacyjny. Newsy o spadającej rentowności i słabnącej koniunkturze branży budowlanej, ostro taniejących materiałach budowlanych, czy wreszcie rekordowej podaży mieszkań, przeplatają się ze stanowczymi zapowiedziami deweloperów, bankowców czy też nieruchomościowych i finansowych pośredników o nieuchronności rychłego powrotu zwyżek cen mieszkań (notabene ów "upragniony powrót" przybrał już charakter typowej "idee fixe" większości medialnych wystąpień, publikacji, czy nawet kongresów nt. rynku mieszkaniowego, co raczej przeczy tezie o schyłkowej fazie korekty). Prawdopodobnie tak właśnie brzmi głos czegoś w rodzaju nieformalnej "grupy trzymającej ceny". Na jej czele, raczej mimo woli, stanęło samo państwo z autorskim programem "Rodzina na swoim"- głównym hamulcowym korekty deweloperskiego cennika mkw. nowego lokum. Nie można się jednak dziwić ani deweloperom, ani bankowcom, czy pośrednikom, że robią to co robią: pierwsi tak "obniżają" żeby za bardzo nie spadło, drudzy ogłaszają "kredytowe alleluja", a reprezentanci tych ostatnich tłumaczą komu i gdzie się da, że to najlepszy czas na kupno bo taniej już nie będzie. Oni to robią, bo chcą funkcjonować, cokolwiek zarabiać, a zwłaszcza przetrwać kryzys "w jednym kawałku". Wiadomo bowiem, że na rynku nieruchomości w czasie typowej bessy znacząco spada popyt, a co za tym idzie wolumen transakcji - rynek zamiera. Mało kto decyduje się na wydatek rzędu kilkuset tys. zł. mając pewność, że za miesiąc będzie niżej, a za rok dużo taniej. A to właśnie te czynniki są w pierwszej kolejności zabójcze dla biznesu żyjącego ze sprzedaży nieruchomości, a nie sama przecena, do której jakoś zawsze można się dostosować przy odpowiednio dużym obrocie. Dlatego też trwa zacięta walka o to, by obniżka cen mieszkań, głównie na rynku pierwotnym, nie przybrała charakteru regularnej bessy. Tę swoistą kampanię zaczynają wspierać najpoważniejsze dzienniki (vide: "Rzepa" 3.12), gdzie na pierwszych stronach widzimy tytuł-wyrok: "Mieszkania idą w górę", a dalej czytamy opinię poważnych instytucji (ZBP) o nieuchronnym wzroście cen mieszkań o min. 10 proc. w przyszłym roku. Czy jednak naszej "grupie" uda się przechytrzyć rynek, a zwłaszcza złamać jego historycznie sprawdzone zasady? Np. tę, że korekta cen po takim boomie jaki mieliśmy w ostatnich latach musi potrwać od 4 do nawet 6-ciu lat? Albo zapytajmy inaczej: czy 10-12 proc. korekta dwustuprocentowego wzrostu cen mieszkań z ostatnich kilku lat w pełni wyczerpuje regulacyjne możliwości polskiego rynku nieruchomości? I jeszcze jedno: jeżeli w Polsce wskaźnik dostępności cenowej mieszkań jest obecnie rzeczywiście na poziomie mniejszym niż 0,4, to jaką wartość miałby osiągnąć po czekającej nas rzekomo kolejnej fali wzrostów cen? No cóż, poczekamy, zobaczymy?

i bankowe "błędne koło fortuny"

Nie ulega jednak wątpliwości, że trybem rodzimej nieruchomościowej machiny zasługującym co najmniej na "medal za odwagę" jest sektor bankowy. Jest dość oczywiste, że przy rekordowo niskich wskaźnikach dostępności ryzyko kredytowania zakupu nieruchomości jest niebezpiecznie wysokie. To ryzyko- z uwagi na ogromny udział kredytów walutowych - dało o sobie znać już na początku roku, kiedy to ceny mieszkań odnotowały pierwszy widoczny spadek, a złoty gwałtownie się osłabił. Panika, jaka wówczas zapanowała w szeregach bankowców wraz z okresowym powrotem instynktu samozachowawczego spowodowały drastyczne ograniczenie akcji kredytowej, zwłaszcza w obcej walucie. Czy zapowiadana obecnie "kredytowa odwilż" to dowód końca kryzysu i powrotu do "normalności", czyli stałego wzrostu cen mieszkań? To raczej skutek tego, że rodzimi bankierzy nie mają innego wyjścia, aniżeli uwierzyć w trafność prognoz coraz mocniejszego złotego i dalej brnąć w kredytowanie "drogich" mieszkań, by te z braku kredytowania przypadkiem znacznie nie potaniały, co miałoby zgubne skutki dla ich bilansów. Dalej więc liczą głównie na przychylność fortuny. Czy to rozsądna strategia przy tego typu działalności? Słynna już idea "kredyty na dowód", dotycząca pożyczek konsumpcyjnych pokazała, że raczej nie. A co będzie jeśli "koło fortuny" zatnie się na dobre w przypadku kredytów hipotecznych?

"Węzeł gordyjski"

Znalezienie w chwili obecnej jakichkolwiek pozytywnych przesłanek rozwoju rynku mieszkaniowego w Polsce jest zadaniem tak trudnym, że praktycznie niemożliwym. "Wsteczny bieg" doprowadził go do punktu, którego wyznacznikami są: najniższa w Europie (i wciąż coraz gorsza) dostępność cenowa mieszkań, najniższa ich ilość wśród istniejących oraz budowanych na tysiąc mieszkańców, najdłuższy, drogi i nieefektywny administracyjnie proces inwestycyjny, najmniejszy odsetek PKB (2%) przeznaczany przez państwo na budownictwo mieszkaniowe i wreszcie astronomiczny, sięgający nawet 1,5 miliona jednostek mieszkaniowych niezaspokojony popyt potencjalny. Jednym słowem: pół wieku za Europą. W sposób niemal perfekcyjny z tymi parametrami koresponduje klasyfikacja europejskich eksporterów siły roboczej, w której Polska zajmuje jakże "prestiżowe" miejsce absolutnego lidera. Być może właśnie w potencjale emigracyjnym oraz talentach integracyjnych młodego polskiego pokolenia tkwi metoda przecięcia "węzła gordyjskiego" rodzimej mieszkaniówki?

Jest raczej pewne, że obecnie popyt efektywny na mieszkania, zwłaszcza z rynku pierwotnego, generowany jest głównie przez klasę średnią, której rozwój jako tako postępuje, oraz ludzi których dochody wyraźnie przewyższają średnią krajową. Także ten dość osobliwy program "Rodziny na swoim" przede wszystkim wspiera te właśnie grupy społeczne, wiadomo czyim kosztem. Trudno ocenić jaki jest obecnie rzeczywisty niezrealizowany potencjał popytowy tego środowiska, ale zapewne na jakiś czas jeszcze go wystarczy, by podtrzymać rynkową płynność na jakimkolwiek poziomie. Jednak na dłuższą metę prawdziwym wyzwaniem dla rodzimej administracji państwowej będzie stworzenie warunków do zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych przez najliczniejszą grupę społeczną o dochodach nie przekraczających średniej krajowej. A tu niestety nie widać dosłownie najmniejszego światełka w tunelu. Widać za to "zamknięte oczy" rodzimych decydentów, którzy jakby zdają się nie dostrzegać narastającego problemu. Kiedyś przyjdzie im zapewne te oczy otworzyć i oby się to nie stało za późno?

Jarosław Jędrzyński

interia.pl

Uwaga, oddają ziemię!

Wojewoda małopolski Stanisław Kracik, jako przedstawiciel skarbu państwa, nieodpłatnie przekazał w poniedziałek samorządowi wojewódzkiemu 33 hektary ziemi na terenie krakowskiego lotniska w Balicach. Nieruchomości te są niezbędne do rozbudowy lotniska.

Jak poinformował obecny na uroczystości minister obrony narodowej Bogdan Klich, przekazanie wojskowych nieruchomości lotniskowych władzom regionalnym Małopolski to dopięcie procesu, który resort obrony narodowej, skarbu państwa i infrastruktury rozpoczęły 1,5 roku temu.

- Balice muszą się rozwijać jako lotnisko cywilne. Wojsko pozostanie w Krakowie i to pozostanie wzmocnione, ale też wojsku w Krakowie nie potrzeba tak wielkich powierzchni, jakie miało do tej pory - ocenił szef MON.

Według jego zapowiedzi na początek samorząd województwa małopolskiego otrzymał prawie 33 hektary ziemi na terenie lotniska, a w przyszłości w drodze użyczenia lotnisko dostanie kolejnych około 260 hektarów.

- Przed kilkoma tygodniami wspólnie z ministrem Gradem i ministrem Grabarczykiem przekazaliśmy jako wojsko w drodze darowizny osiem lotnisk o powierzchni 2110 hektarów - takich, które są trwale zbędne dla sił zbrojnych w Polsce m.in. Modlin, Poznań, Biała Podlaska, Zielona Góra, Piła Nowe Miasto n. Pilicą Katowice, Szymany, Szczytno - powiedział Klich.

Dodał, że wraz z przekazaniem w drodze użyczenia części nieruchomości dla takich lotnisk jak m.in. Kraków-Balice oraz działek dla Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej (PAŻP) daje to w sumie 3145 hektary, czyli 67 proc. łącznej powierzchni nieruchomości przeznaczonych do przekazania przez wojsko stronie cywilnej.

Przypomniał, iż działanie takie jest zgodne z założeniami polityki transportowej przyjętej przez rząd premiera Donalda Tuska.

Obecny na uroczystości minister skarbu Aleksander Grad zaznaczył, że przekazywanie majątku państwowego na poziom regionalny wpisuje się w strategię działania resortu.

- Od początku mojej działalności w tym ministerstwie przyjąłem zasadę, że tam, gdzie możemy podzielić się własnością z samorządem, to to robimy (...). Jestem przekonany, że zarówno samorządy, jak i spółki działające na poziomie regionalnym zdecydowanie lepiej wykorzystają szanse, jakie daje prawo własności - podkreślił Grad.

Jak zaznaczył marszałek województwa małopolskiego Marek Nawara, władze regionu muszą teraz przekazać nieruchomości Międzynarodowemu Portowi Lotniczemu Kraków-Balice (MPL) na co najmniej 30 lat albo w formie nieodpłatnego użyczenia, albo płatnej dzierżawy.

- Cieszymy się, że rozpoczęliśmy ten proces, bo to ważne przedsięwzięcie dla rozwoju krakowskiego lotniska i całego systemu komunikacyjnego w Małopolsce - ocenił Nawara.

Prezes MPL Kraków-Balice Jan Pamuła powiedział PAP, że władze portu lotniczego planują na otrzymanej ziemi przeprowadzić inwestycje niezbędne do rozwoju lotniska.

Chodzi przede wszystkim o zwiększenie o trzy hektary płyty postojowej dla samolotów, by jej pojemność zwiększyła się z 17 do 25 maszyn, zbudowanie drugiego łącznika pomiędzy płytą postojową i pasem startowym oraz hangaru do obsługi samolotów bazujących na lotnisku. Planowane jest też przeniesienie terminalu cargo.

Prezes przypomniał, że lotnisko na najbliższe lata ma zaplanowane inwestycje na około 800 mln zł. Najważniejszymi przedsięwzięciami będzie budowa nowego terminalu pasażerskiego o przepustowości około 8 mln pasażerów rocznie oraz dobudowanie drugiego pasa startowego.

Międzynarodowy Port Lotniczy Kraków-Balice jest drugim co do wielkości (po warszawskim Okęciu) lotniskiem w Polsce, które w zeszłym roku obsłużyło 2,9 mln pasażerów. Na lotnisku regularne operacje wykonuje 18 przewoźników; port współpracuje także z kilkunastoma liniami czarterowymi.

PAP

interia.pl

Uwaga, oddają ziemię!

Wojewoda małopolski Stanisław Kracik, jako przedstawiciel skarbu państwa, nieodpłatnie przekazał w poniedziałek samorządowi wojewódzkiemu 33 hektary ziemi na terenie krakowskiego lotniska w Balicach. Nieruchomości te są niezbędne do rozbudowy lotniska.

Jak poinformował obecny na uroczystości minister obrony narodowej Bogdan Klich, przekazanie wojskowych nieruchomości lotniskowych władzom regionalnym Małopolski to dopięcie procesu, który resort obrony narodowej, skarbu państwa i infrastruktury rozpoczęły 1,5 roku temu.

- Balice muszą się rozwijać jako lotnisko cywilne. Wojsko pozostanie w Krakowie i to pozostanie wzmocnione, ale też wojsku w Krakowie nie potrzeba tak wielkich powierzchni, jakie miało do tej pory - ocenił szef MON.

Według jego zapowiedzi na początek samorząd województwa małopolskiego otrzymał prawie 33 hektary ziemi na terenie lotniska, a w przyszłości w drodze użyczenia lotnisko dostanie kolejnych około 260 hektarów.

- Przed kilkoma tygodniami wspólnie z ministrem Gradem i ministrem Grabarczykiem przekazaliśmy jako wojsko w drodze darowizny osiem lotnisk o powierzchni 2110 hektarów - takich, które są trwale zbędne dla sił zbrojnych w Polsce m.in. Modlin, Poznań, Biała Podlaska, Zielona Góra, Piła Nowe Miasto n. Pilicą Katowice, Szymany, Szczytno - powiedział Klich.

Dodał, że wraz z przekazaniem w drodze użyczenia części nieruchomości dla takich lotnisk jak m.in. Kraków-Balice oraz działek dla Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej (PAŻP) daje to w sumie 3145 hektary, czyli 67 proc. łącznej powierzchni nieruchomości przeznaczonych do przekazania przez wojsko stronie cywilnej.

Przypomniał, iż działanie takie jest zgodne z założeniami polityki transportowej przyjętej przez rząd premiera Donalda Tuska.

Obecny na uroczystości minister skarbu Aleksander Grad zaznaczył, że przekazywanie majątku państwowego na poziom regionalny wpisuje się w strategię działania resortu.

- Od początku mojej działalności w tym ministerstwie przyjąłem zasadę, że tam, gdzie możemy podzielić się własnością z samorządem, to to robimy (...). Jestem przekonany, że zarówno samorządy, jak i spółki działające na poziomie regionalnym zdecydowanie lepiej wykorzystają szanse, jakie daje prawo własności - podkreślił Grad.

Jak zaznaczył marszałek województwa małopolskiego Marek Nawara, władze regionu muszą teraz przekazać nieruchomości Międzynarodowemu Portowi Lotniczemu Kraków-Balice (MPL) na co najmniej 30 lat albo w formie nieodpłatnego użyczenia, albo płatnej dzierżawy.

- Cieszymy się, że rozpoczęliśmy ten proces, bo to ważne przedsięwzięcie dla rozwoju krakowskiego lotniska i całego systemu komunikacyjnego w Małopolsce - ocenił Nawara.

Prezes MPL Kraków-Balice Jan Pamuła powiedział PAP, że władze portu lotniczego planują na otrzymanej ziemi przeprowadzić inwestycje niezbędne do rozwoju lotniska.

Chodzi przede wszystkim o zwiększenie o trzy hektary płyty postojowej dla samolotów, by jej pojemność zwiększyła się z 17 do 25 maszyn, zbudowanie drugiego łącznika pomiędzy płytą postojową i pasem startowym oraz hangaru do obsługi samolotów bazujących na lotnisku. Planowane jest też przeniesienie terminalu cargo.

Prezes przypomniał, że lotnisko na najbliższe lata ma zaplanowane inwestycje na około 800 mln zł. Najważniejszymi przedsięwzięciami będzie budowa nowego terminalu pasażerskiego o przepustowości około 8 mln pasażerów rocznie oraz dobudowanie drugiego pasa startowego.

Międzynarodowy Port Lotniczy Kraków-Balice jest drugim co do wielkości (po warszawskim Okęciu) lotniskiem w Polsce, które w zeszłym roku obsłużyło 2,9 mln pasażerów. Na lotnisku regularne operacje wykonuje 18 przewoźników; port współpracuje także z kilkunastoma liniami czarterowymi.

PAP

interia.pl

Nieruchomości zabytkowe - prawo pierwokupu ma gmina

Nieruchomości zabytkowe stały się na przestrzeni ostatnich kilku lat cenionym dobrem inwestycyjnym. Nabywcy budowli zabytkowych muszą mieć świadomość, że ich prawo do eksploatowania takiej nieruchomości będzie w pewnej mierze ograniczone.

Dotyczy to m.in. obowiązku utrzymywania dobrego stanu budynku, dozwolonych remontów, a także ograniczeń w obrocie nieruchomościami zabytkowymi.Wśród ograniczeń w zakresie obrotu budowlą zabytkową wymienić należy prawo pierwokupu. W przypadku zabytków, z mocy ustawy może ono przysługiwać jednostkom samorządu terytorialnego, czyli gminom.

Prawo pierwokupu nieruchomości

Prawo pierwokupu stanowi ograniczenie prawa właściciela do swobodnego wyboru nabywcy nieruchomości i jednocześnie pociąga za sobą pewien element niepewności dla sprzedającego i potencjalnego nabywcy. Mianowicie, właściciel nieruchomości zabytkowej ma obowiązek zapewnić uprawionemu podmiotowi – w tym przypadku gminie – możliwość kupna nieruchomości w sytuacji, kiedy znalazł już innego nabywcę. Tym samym zainteresowany nieruchomością zabytkową nabędzie prawo własności dopiero wtedy, gdy gmina nie skorzysta z przysługującego jej prawa pierwokupu.

Uwaga: Prawo pierwokupu dotyczy tylko transakcji sprzedaży nieruchomości, nie obejmuje natomiast innych form przeniesienia własności, takich jak darowizna, spadek, czy wniesienie aportem do spółki.

/

Przesłanki istnienia prawa pierwokupu

Nie każda nieruchomość zabytkowa jest obciążona ustawowym prawem pierwokupu. Warunkiem jego powstania jest łączne spełnienie dwóch przesłanek:

1. Wpisanie nieruchomości do rejestru zabytków – na wniosek wojewódzkiego konserwatora zabytków. Warto zaznaczyć, że konserwator zabytków może wnieść o wpis do księgi wieczystej informacji o wpisie nieruchomości do rejestru zabytków, nie ma natomiast uprawnień do ujawnienia prawa pierwokupu.

2. Ujawnienie prawa pierwokupu w księdze wieczystej – wyłącznie na wniosek gminy. Brak takiego wniosku powoduje, że prawo pierwokupu nie powstanie. Przepisy wyraźnie wskazują, że prawo pierwokupu powinno być wprost ujawnione w dziale III księgi wieczystej.

Powstanie prawa pierwokupu zależy zatem nie tylko od wpisu nieruchomości do rejestru zabytków, ale także od działania gminy, polegającego na złożeniu wniosku o ujawnienie prawa pierwokupu w księdze wieczystej. Istotne jest, że gmina nie ma obowiązku ujawniania prawa pierwokupu, jest to jedynie przysługujące jej uprawnienie.

Przebieg sprzedaży nieruchomości zabytkowej


Krok 1: Uzyskanie odpisu z księgi wieczystej prowadzonej dla nieruchomości. Wskazane jest, aby nabywca sprawdził w księdze wieczystej, czy w dziale III księgi wpisane jest prawo pierwokupu.

Krok 2: Podpisanie warunkowej umowy sprzedaży w formie aktu notarialnego. Sprzedaż następuje pod warunkiem nieskorzystania przez gminę z prawa pierwokupu. Notariusz ma obowiązek poinformować odpowiednio wójta, burmistrza lub prezydenta miasta o zawartej umowie, w celu umożliwienia im skorzystania z prawa pierwokupu.

Krok 3: Zawiadomienie gminy w sprawie skorzystania z służącego jej prawa pierwokupu. Gmina powinna złożyć oświadczenie o wykonaniu prawa pierwokupu w ciągu miesiąca od dnia otrzymania zawiadomienia o zawartej warunkowej umowie sprzedaży. W razie zamiaru skorzystania z prawa pierwokupu gmina musi zapłacić właścicielowi cenę ustaloną w warunkowej umowie sprzedaży.

Krok 4: Decyzja gminy w sprawie skorzystania z prawa pierwokupu. Jeśli gmina złoży oświadczenie w formie aktu notarialnego o wykonaniu prawa pierwokupu, warunkowa umowa sprzedaży ulega rozwiązaniu z mocy prawa. Jeżeli jednak gmina nie skorzysta z prawa pierwokupu, to sprzedawca i potencjalny nabywca muszą zawrzeć kolejną umowę przenoszącą na nabywcę tytuł do nieruchomości, również w formie aktu notarialnego.

Obowiązki związane z utrzymaniem nieruchomości zabytkowych powodują istotne obciążenia dla właścicieli budynków. Ponadto, służące gminie pierwszeństwo zakupu budynku wpływa na zwiększenie niepewności dla potencjalnych nabywców. Dlatego prawo pierwokupu nieruchomości zabytkowych zostało ograniczone przez ustawodawcę i praktykę tylko do ściśle określonych sytuacji i obwarowane wskazanym wyżej terminem obowiązującym gminę. Znajomość przebiegu sprzedaży nieruchomości zabytkowej, obciążonej prawem pierwokupu, pozwala nabywcy przygotować się na ewentualne opóźnienie lub niezrealizowanie transakcji.

Źródło: bankier.pl

Nieruchomości zabytkowe - prawo pierwokupu ma gmina

Nieruchomości zabytkowe stały się na przestrzeni ostatnich kilku lat cenionym dobrem inwestycyjnym. Nabywcy budowli zabytkowych muszą mieć świadomość, że ich prawo do eksploatowania takiej nieruchomości będzie w pewnej mierze ograniczone.

Dotyczy to m.in. obowiązku utrzymywania dobrego stanu budynku, dozwolonych remontów, a także ograniczeń w obrocie nieruchomościami zabytkowymi.Wśród ograniczeń w zakresie obrotu budowlą zabytkową wymienić należy prawo pierwokupu. W przypadku zabytków, z mocy ustawy może ono przysługiwać jednostkom samorządu terytorialnego, czyli gminom.

Prawo pierwokupu nieruchomości

Prawo pierwokupu stanowi ograniczenie prawa właściciela do swobodnego wyboru nabywcy nieruchomości i jednocześnie pociąga za sobą pewien element niepewności dla sprzedającego i potencjalnego nabywcy. Mianowicie, właściciel nieruchomości zabytkowej ma obowiązek zapewnić uprawionemu podmiotowi – w tym przypadku gminie – możliwość kupna nieruchomości w sytuacji, kiedy znalazł już innego nabywcę. Tym samym zainteresowany nieruchomością zabytkową nabędzie prawo własności dopiero wtedy, gdy gmina nie skorzysta z przysługującego jej prawa pierwokupu.

Uwaga: Prawo pierwokupu dotyczy tylko transakcji sprzedaży nieruchomości, nie obejmuje natomiast innych form przeniesienia własności, takich jak darowizna, spadek, czy wniesienie aportem do spółki.

/

Przesłanki istnienia prawa pierwokupu

Nie każda nieruchomość zabytkowa jest obciążona ustawowym prawem pierwokupu. Warunkiem jego powstania jest łączne spełnienie dwóch przesłanek:

1. Wpisanie nieruchomości do rejestru zabytków – na wniosek wojewódzkiego konserwatora zabytków. Warto zaznaczyć, że konserwator zabytków może wnieść o wpis do księgi wieczystej informacji o wpisie nieruchomości do rejestru zabytków, nie ma natomiast uprawnień do ujawnienia prawa pierwokupu.

2. Ujawnienie prawa pierwokupu w księdze wieczystej – wyłącznie na wniosek gminy. Brak takiego wniosku powoduje, że prawo pierwokupu nie powstanie. Przepisy wyraźnie wskazują, że prawo pierwokupu powinno być wprost ujawnione w dziale III księgi wieczystej.

Powstanie prawa pierwokupu zależy zatem nie tylko od wpisu nieruchomości do rejestru zabytków, ale także od działania gminy, polegającego na złożeniu wniosku o ujawnienie prawa pierwokupu w księdze wieczystej. Istotne jest, że gmina nie ma obowiązku ujawniania prawa pierwokupu, jest to jedynie przysługujące jej uprawnienie.

Przebieg sprzedaży nieruchomości zabytkowej


Krok 1: Uzyskanie odpisu z księgi wieczystej prowadzonej dla nieruchomości. Wskazane jest, aby nabywca sprawdził w księdze wieczystej, czy w dziale III księgi wpisane jest prawo pierwokupu.

Krok 2: Podpisanie warunkowej umowy sprzedaży w formie aktu notarialnego. Sprzedaż następuje pod warunkiem nieskorzystania przez gminę z prawa pierwokupu. Notariusz ma obowiązek poinformować odpowiednio wójta, burmistrza lub prezydenta miasta o zawartej umowie, w celu umożliwienia im skorzystania z prawa pierwokupu.

Krok 3: Zawiadomienie gminy w sprawie skorzystania z służącego jej prawa pierwokupu. Gmina powinna złożyć oświadczenie o wykonaniu prawa pierwokupu w ciągu miesiąca od dnia otrzymania zawiadomienia o zawartej warunkowej umowie sprzedaży. W razie zamiaru skorzystania z prawa pierwokupu gmina musi zapłacić właścicielowi cenę ustaloną w warunkowej umowie sprzedaży.

Krok 4: Decyzja gminy w sprawie skorzystania z prawa pierwokupu. Jeśli gmina złoży oświadczenie w formie aktu notarialnego o wykonaniu prawa pierwokupu, warunkowa umowa sprzedaży ulega rozwiązaniu z mocy prawa. Jeżeli jednak gmina nie skorzysta z prawa pierwokupu, to sprzedawca i potencjalny nabywca muszą zawrzeć kolejną umowę przenoszącą na nabywcę tytuł do nieruchomości, również w formie aktu notarialnego.

Obowiązki związane z utrzymaniem nieruchomości zabytkowych powodują istotne obciążenia dla właścicieli budynków. Ponadto, służące gminie pierwszeństwo zakupu budynku wpływa na zwiększenie niepewności dla potencjalnych nabywców. Dlatego prawo pierwokupu nieruchomości zabytkowych zostało ograniczone przez ustawodawcę i praktykę tylko do ściśle określonych sytuacji i obwarowane wskazanym wyżej terminem obowiązującym gminę. Znajomość przebiegu sprzedaży nieruchomości zabytkowej, obciążonej prawem pierwokupu, pozwala nabywcy przygotować się na ewentualne opóźnienie lub niezrealizowanie transakcji.

Źródło: bankier.pl

Nie będzie dopłat do wykupu mieszkań

Nie będzie dodatkowych opłat za nabycie prawa własności mieszkań lokatorskich – podaje „Dziennik Gazeta Prawna”.
ak czytamy dalej, wczoraj posłowie uchwalili oczekiwaną od roku nowelizację ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Przewidziane w niej regulacje mają zastąpić niekonstytucyjne przepisy o tzw. nabywaniu własności mieszkań za symboliczną złotówkę. To dobra nowina dla około 150 tys. lokatorów, którzy do tej pory nie złożyli wniosków uwłaszczeniowych (głównie z powodu braku możliwości spłaty kosztów budowy mieszkania) – podkreśla gazeta.

Uchwalona nowelizacja przewiduje, że lokatorzy będą mogli nabyć własność mieszkania po wystąpieniu z takim żądaniem do zarządu spółdzielni i dokonaniu spłaty przypadającej na ten lokal części zobowiązań spółdzielni związanych z budową, w tym w szczególności odpowiedniej części zadłużenia kredytowego spółdzielni wraz z odsetkami – informuje dziennik. Gdy spółdzielnia skorzystała z pomocy uzyskanej ze środków publicznych lub z innych środków, lokator będzie musiał dodatkowo spłacić przypadającą na lokal część umorzenia kredytu w kwocie podlegającej odprowadzeniu przez spółdzielnię do budżetu państwa. Przekształcający się członek nie będzie mógł też zalegać z opłatami eksploatacyjnymi. Zgodnie z przyjętymi rozwiązaniami, wszystkie wnioski przekształceniowe złożone do 29 grudnia 2009 r. będą musiały zostać zrealizowane do 30 marca 2010 r. – dodaje gazeta.

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna” 18.12.2009

Nie będzie dopłat do wykupu mieszkań

Nie będzie dodatkowych opłat za nabycie prawa własności mieszkań lokatorskich – podaje „Dziennik Gazeta Prawna”.
ak czytamy dalej, wczoraj posłowie uchwalili oczekiwaną od roku nowelizację ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Przewidziane w niej regulacje mają zastąpić niekonstytucyjne przepisy o tzw. nabywaniu własności mieszkań za symboliczną złotówkę. To dobra nowina dla około 150 tys. lokatorów, którzy do tej pory nie złożyli wniosków uwłaszczeniowych (głównie z powodu braku możliwości spłaty kosztów budowy mieszkania) – podkreśla gazeta.

Uchwalona nowelizacja przewiduje, że lokatorzy będą mogli nabyć własność mieszkania po wystąpieniu z takim żądaniem do zarządu spółdzielni i dokonaniu spłaty przypadającej na ten lokal części zobowiązań spółdzielni związanych z budową, w tym w szczególności odpowiedniej części zadłużenia kredytowego spółdzielni wraz z odsetkami – informuje dziennik. Gdy spółdzielnia skorzystała z pomocy uzyskanej ze środków publicznych lub z innych środków, lokator będzie musiał dodatkowo spłacić przypadającą na lokal część umorzenia kredytu w kwocie podlegającej odprowadzeniu przez spółdzielnię do budżetu państwa. Przekształcający się członek nie będzie mógł też zalegać z opłatami eksploatacyjnymi. Zgodnie z przyjętymi rozwiązaniami, wszystkie wnioski przekształceniowe złożone do 29 grudnia 2009 r. będą musiały zostać zrealizowane do 30 marca 2010 r. – dodaje gazeta.

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna” 18.12.2009

Sprawdź najnowsze oferty w serwisie

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,5

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies