Ze świata nieruchomości - strona 96

Rodzina na Swoim bardzo popularna

Wzrosty cen metra kw. mieszkań ustalone dla programu Rodzina na Swoim na czwarty kwartał oraz spadek cen nieruchomości oferowanych przez deweloperów, tak aby przynajmniej część inwestycji mogła korzystać z dofinansowania do odsetek - dają efekty. Gold Finance sprawdził, w jakich rejonach zmiany cen w ramach programu oraz w polityce cenowej deweloperów dały największe efekty.

Boom kredytów Rodzina na Swoim w Opolskiem, Bydgoszczy, Toruniu, Gorzowie Wielkopolskim i Zielonej Górze

Zmiany zdecydowanie najbardziej pomogły mieszkańcom województwa opolskiego oraz Bydgoszczy i Toruniowi. To był prawdziwy boom. W województwie opolskim zarejestrowano w październiku 383 kredyty, podczas gdy przez 9 poprzednich miesięcy sprzedało się ich tam 551 - wynika z danych Banku Gospodarstwa Krajowego, który odpowiada za program Rodzina na Swoim. Z kolei w Bydgoszczy i Toruniu przybyło 307 kredytów, podczas gdy od stycznia do września podpisano w tych miastach 921 takich umów. W Opolskiem do tak spektakularnej dynamiki przyczynił się m.in. wzrost ceny metra kwadratowego z 5 215 zł do 5 863,9 zł. W Bydgoszczy i Toruniu cena mieszkania kwalifikowanego do programu skoczyła z 6 391 zł do 7 121,8 zł.

W porównaniu do średniej z 9 poprzednich miesięcy sporo więcej kredytów z dofinansowaniem państwa wzięli również mieszkańcy Katowic, Rzeszowa, Szczecina i Warszawy. W tym gronie największe zmiany cen w IV kwartale dokonały się programie Rodzina na Swoim w stolicy oraz Rzeszowie. W Warszawie były to kwoty w granicach 400 zł na m. kw. do 7 699,8 zł, a w Rzeszowie do 4 739 zł. W Katowicach były to zmiany o 70 zł (do 5 203,1 zł), a w Szczecinie o 92 zł (do 4 790,8 zł).

Zapewne głównie ze względu na bardziej przyjazną politykę cenową deweloperów, program Rodzina na Swoim nabrał też rozmachu w Gorzowie Wielkopolskim i Zielonej Górze. W tych miastach cena mieszkania kwalifikowanego do programu w czwartym kwartale nie zmieniła się. Obowiązująca tam cena metra kw. nie przekracza 4667 zł. Wzrost sprzedaży kredytów jest jednak ogromny. Ze średniej miesięcznej około 40 kredytów, w październiku ich liczba skoczyła do 243. Kredyty z dopłatami zaskakująco dobrze sprzedają się też w Lublinie, mimo że było to jedno z nielicznych miast, w których obniżono pułap cen mieszkań kwalifikujących się do programu Rodzina na Swoim do 4 308 zł z 4329 zł (spadek objął też woj. lubelskie, Poznań i woj. wielkopolskie).


Goldfinance

Goldfinance

Najgorzej z Rodziną na Swoim jest w Świętokrzyskiem

Zainteresowanie programem Rodzina na Swoim gwałtownie spada natomiast w woj. świętokrzyskim. Tam cena mieszkania, które może skorzystać z dopłat do odsetek kredytowych, nie przekracza 2850 zł. Słabiej niż w poprzednich miesiącach w październiku kredyty w ramach Rodziny na Swoim sprzedawały się również w Kielcach - stolicy woj. świętokrzyskiego. Gorzej było również w województwach: małopolskim, łódzkim, lubelskim, podkarpackim, zachodniopomorskim i śląskim (bez stolic tych województw).


Goldfinance

Goldfinance

Limity cen mieszkań w programie zostaną obniżone

Pośpiech w decyzjach o zakupie nieruchomości i zaciąganiu kredytu na kilkadziesiąt lat nie jest wskazany. Trzeba jednak mieć świadomość, że limity cen mieszkań kwalifikowanych do programu Rodzina na Swoim mogą już od stycznia spaść. Jak deklarował 6 listopada Piotr Styczeń, wiceminister infrastruktury, w Warszawie zamiast obecnych 7,7 tys. zł za m. kw., od przyszłego roku można się spodziewać stawki ok. 7,1 - 7,2 tys. zł. Obniżki maksymalnej ceny m. kw. mieszkania kwalifikowanego do programu mogą dotknąć też czterech innych aglomeracji - informował Piotr Styczeń. Zapowiedział jednocześnie, że od połowy przyszłego roku na kilka lat z programu mogą wypaść zakupy nieruchomości na rynku wtórnym.

O kredyt z programu Rodzina na Swoim, gwarantujący finansowanie przez państwo połowy odsetek przez pierwszych 8 lat spłacania rat, może zabiegać małżeństwo lub osoba samotnie wychowująca dziecko, pod warunkiem, że nie są właścicielami nieruchomości. Kredytowany jest zakup mieszkania, którego maksymalna powierzchnia nie przekracza 75 m. kw. (dopłaty są tylko dla 50 m. kw.) oraz dom, którego powierzchnia użytkowa nie przekracza 140 m. kw. (dopłaty są tylko dla 70 m. kw.).

Halina Kochalska

źródło informacji: Goldfinance

Rodzina na Swoim bardzo popularna

Wzrosty cen metra kw. mieszkań ustalone dla programu Rodzina na Swoim na czwarty kwartał oraz spadek cen nieruchomości oferowanych przez deweloperów, tak aby przynajmniej część inwestycji mogła korzystać z dofinansowania do odsetek - dają efekty. Gold Finance sprawdził, w jakich rejonach zmiany cen w ramach programu oraz w polityce cenowej deweloperów dały największe efekty.

Boom kredytów Rodzina na Swoim w Opolskiem, Bydgoszczy, Toruniu, Gorzowie Wielkopolskim i Zielonej Górze

Zmiany zdecydowanie najbardziej pomogły mieszkańcom województwa opolskiego oraz Bydgoszczy i Toruniowi. To był prawdziwy boom. W województwie opolskim zarejestrowano w październiku 383 kredyty, podczas gdy przez 9 poprzednich miesięcy sprzedało się ich tam 551 - wynika z danych Banku Gospodarstwa Krajowego, który odpowiada za program Rodzina na Swoim. Z kolei w Bydgoszczy i Toruniu przybyło 307 kredytów, podczas gdy od stycznia do września podpisano w tych miastach 921 takich umów. W Opolskiem do tak spektakularnej dynamiki przyczynił się m.in. wzrost ceny metra kwadratowego z 5 215 zł do 5 863,9 zł. W Bydgoszczy i Toruniu cena mieszkania kwalifikowanego do programu skoczyła z 6 391 zł do 7 121,8 zł.

W porównaniu do średniej z 9 poprzednich miesięcy sporo więcej kredytów z dofinansowaniem państwa wzięli również mieszkańcy Katowic, Rzeszowa, Szczecina i Warszawy. W tym gronie największe zmiany cen w IV kwartale dokonały się programie Rodzina na Swoim w stolicy oraz Rzeszowie. W Warszawie były to kwoty w granicach 400 zł na m. kw. do 7 699,8 zł, a w Rzeszowie do 4 739 zł. W Katowicach były to zmiany o 70 zł (do 5 203,1 zł), a w Szczecinie o 92 zł (do 4 790,8 zł).

Zapewne głównie ze względu na bardziej przyjazną politykę cenową deweloperów, program Rodzina na Swoim nabrał też rozmachu w Gorzowie Wielkopolskim i Zielonej Górze. W tych miastach cena mieszkania kwalifikowanego do programu w czwartym kwartale nie zmieniła się. Obowiązująca tam cena metra kw. nie przekracza 4667 zł. Wzrost sprzedaży kredytów jest jednak ogromny. Ze średniej miesięcznej około 40 kredytów, w październiku ich liczba skoczyła do 243. Kredyty z dopłatami zaskakująco dobrze sprzedają się też w Lublinie, mimo że było to jedno z nielicznych miast, w których obniżono pułap cen mieszkań kwalifikujących się do programu Rodzina na Swoim do 4 308 zł z 4329 zł (spadek objął też woj. lubelskie, Poznań i woj. wielkopolskie).


Goldfinance

Goldfinance

Najgorzej z Rodziną na Swoim jest w Świętokrzyskiem

Zainteresowanie programem Rodzina na Swoim gwałtownie spada natomiast w woj. świętokrzyskim. Tam cena mieszkania, które może skorzystać z dopłat do odsetek kredytowych, nie przekracza 2850 zł. Słabiej niż w poprzednich miesiącach w październiku kredyty w ramach Rodziny na Swoim sprzedawały się również w Kielcach - stolicy woj. świętokrzyskiego. Gorzej było również w województwach: małopolskim, łódzkim, lubelskim, podkarpackim, zachodniopomorskim i śląskim (bez stolic tych województw).


Goldfinance

Goldfinance

Limity cen mieszkań w programie zostaną obniżone

Pośpiech w decyzjach o zakupie nieruchomości i zaciąganiu kredytu na kilkadziesiąt lat nie jest wskazany. Trzeba jednak mieć świadomość, że limity cen mieszkań kwalifikowanych do programu Rodzina na Swoim mogą już od stycznia spaść. Jak deklarował 6 listopada Piotr Styczeń, wiceminister infrastruktury, w Warszawie zamiast obecnych 7,7 tys. zł za m. kw., od przyszłego roku można się spodziewać stawki ok. 7,1 - 7,2 tys. zł. Obniżki maksymalnej ceny m. kw. mieszkania kwalifikowanego do programu mogą dotknąć też czterech innych aglomeracji - informował Piotr Styczeń. Zapowiedział jednocześnie, że od połowy przyszłego roku na kilka lat z programu mogą wypaść zakupy nieruchomości na rynku wtórnym.

O kredyt z programu Rodzina na Swoim, gwarantujący finansowanie przez państwo połowy odsetek przez pierwszych 8 lat spłacania rat, może zabiegać małżeństwo lub osoba samotnie wychowująca dziecko, pod warunkiem, że nie są właścicielami nieruchomości. Kredytowany jest zakup mieszkania, którego maksymalna powierzchnia nie przekracza 75 m. kw. (dopłaty są tylko dla 50 m. kw.) oraz dom, którego powierzchnia użytkowa nie przekracza 140 m. kw. (dopłaty są tylko dla 70 m. kw.).

Halina Kochalska

źródło informacji: Goldfinance

PROGNOZY: W 2010 roku waro się spieszyć?

Nie trzeba być ekspertem, aby ocenić obecny rok jako niezwykle trudny zarówno w dziedzinie nieruchomości, jak i w branży finansowej. Co nas czeka w 2010 roku? Poniżej przedstawiamy opinie Krzysztofa Oppenheima, eksperta ds. kredytów hipotecznych na ten temat. Jak sprawdzić, czy ma rację? Wystarczy jeszcze raz zajrzeć do treści publikacji pod koniec 2010 roku.

Czy nieruchomości będą się lepiej sprzedawać? Czy będą dalej tanieć, czy wręcz przeciwnie? Jaką politykę przyjmą banki w kwestii kredytów hipotecznych? Jaka waluta zdominuje rynek?

Pytanie nr 1. Czy będzie łatwiej, czy trudniej uzyskać kredyt?

Na pewno łatwiej i to znacznie. Do gry wejdzie więcej banków, które znów zaczną rywalizować między sobą o klientów. Pojawią się więc oferty lepsze niż obecnie (niższe marże, mniejsze opłaty okołokredytowe, większa dostępność kredytów w walutach obcych). Ale na pewno sytuacja nie poprawi się znacząco, jeśli chodzi o badanie zdolności kredytowej. Duża grupa osób słabiej zarabiających, tak jak teraz nie ma szans na kredyt, tak też nie będzie ich miała w 2010 roku. Czekają nas więc - na pewno - zmiany na lepsze, ale nie w kwestii obniżania pułapu zdolności kredytowej.

Pytanie nr 2. Od kiedy będzie można liczyć na lepsze oferty?

Najwięcej zacznie się ich pojawiać pod koniec I kwartału 2010 r. Początek roku dla banków to okres ocen wyników za rok poprzedni (a te często będą słabiutkie) i czas na tworzenie polityki na okres następny, w tym - przede wszystkim - szukanie dochodów. Bankowcy jednym chórem dojdą do wniosku, że wyniki są słabe, bo było za mało kredytów. Gdzie więc jest szansa na zarobek w tej dziedzinie? Oczywiście w "hipotece". Pożyczki gotówkowe już spłacają się bardzo słabo, a kredyty dla firm nie mają takiego "wzięcia" na rynku, jak hipoteczne.

Co więcej, kredyty na działalność gospodarczą wciąż przez niektóre banki uważane są za kredyty wysokiego ryzyka. A więc po raportach i naradach (styczeń - luty 2010 r.) na wiosnę na pewno będziemy mieli znowu rozkwit bankowości hipotecznej i walkę o udział w rynku.

Pytanie nr 3. Jaka waluta kredytu będzie najbardziej popularna?

To, na co klient zwraca największą uwagę przy porównywaniu ofert, to wysokość miesięcznej raty, którą będzie spłacał. Spójrzmy na temat walut z punktu widzenia bankowców. Wrócić na rynek kredytów hipotecznych jest łatwo, ale czym przyciągnąć kredytobiorców? Co zrobić, aby odświeżona oferta dobrze się sprzedawała? Kredytem w rodzimej walucie rynku na pewno nie podbijemy, więc pozostają waluty. A więc, po kolei: frank szwajcarski - NIE (odchodzi powoli do lamusa - waluta trudno dostępna w dobrej cenie na rynku międzybankowym), dolar amerykański - NIE (bo kurs dolara wobec złotówki i euro jest w dużym stopniu nieprzewidywalny), pozostaje - euro. Można na 90 proc. zakładać, że królem "hipotek" w 2010 r. stanie się kredyt we wspólnej walucie. W mojej opinii już pod koniec pierwszego półrocza 2010 r. będzie on najczęściej wybierany przez rodzimych kredytobiorców.

Pytanie nr 4. Na jakie marże można liczyć ubiegając się o kredyt w 2010 r.?

Banki, udzielając kredytów mają za zadanie na tym zarabiać, a koszt pieniądza na rynku międzybankowym obecnie jest (i pewno nie zmieni się to w przyszłym roku) znacznie wyższy niż w okresie "przed kryzysem". Nie liczmy zatem, że znowu pojawią się na rynku oferty kredytów hipotecznych z marżą poniżej 1 proc. Mniejsze pole do popisu dają bankowcom kredyty złotówkowe - jak nie ma spreadu (różnica pomiędzy kursem kupna (wypłaty) a sprzedaży (spłaty) zaciągniętego zobowiązania (kredytu walutowego) - red.), w trakcie spłaty bank zarabia tylko na marży. Uważam, że w tej sytuacji najniższe marże kredytów w złotych będą oscylować na poziomie 2 proc.-2,2 proc.

W dużo lepszej sytuacji będą te banki, które zdecydują się na sprzedaż kredytów w walutach obcych, w tym przede wszystkim w euro. Obecnie stosowane (i zaakceptowane przez rynek) "widełki kursowe", nazywane fachowo spreadem, to poziom 8-10 proc., czasem nawet więcej. Przy tak gigantycznym dochodzie na kursach walut, banki na pewno sukcesywnie będą schodzić z marż. Ale też nie sądzę, aby w pierwszej połowie przyszłego roku spadły one poniżej 1,7 - 2 proc.

Nawet przy marży (przy kredycie w euro) na poziomie 2 proc. dostaniemy kredyt z oprocentowaniem poniżej 3 proc., co będzie powodowało bardzo znaczące oszczędności przy każdej racie (kredyt w rodzimej walucie będzie kosztował od 6 proc. do 7 proc.). Jeśli banki zauważą, że przyszłość "hipotek" to kredyty walutowe, utrzyma się też tendencja stopniowego obniżania marż, a wtedy, pewnie pod koniec 2010 r., marże przy kredycie w euro na poziomie 1,5-1,7 proc. będą uznawane za dość normalne.

Pytanie nr 5. Co z "Rodziną na Swoim"? Czy kredyt dalej będzie u nas tak poszukiwany, jak obecnie?

Bardzo liczę, że ktoś w końcu policzy koszty tej akcji (dla budżetu) i kredyt z dopłatą zostanie całkowicie wycofany ze sprzedaży. Na razie widać tylko powszechną radość, że liczba udzielanych kredytów w tej formie stale rośnie. Na pewno w roku bieżącym 31 000 szczęśliwców obdarowanych zostanie przez nasz hojny rząd kwotą ok. 100 000 zł. Obdarowanych właściwie za nic.

Miejmy nadzieję, że w końcu rządowy kurek z kosztownymi prezentami, jakimi są te kredyty, zostanie zakręcony, ponieważ obdarowanymi tak hojnie z państwowej kasy są - bardzo często - osoby zamożne. A z drugiej strony z braku kasy zamyka się szpitale, a oprócz służby zdrowia pewnie wkrótce rozłoży się na łopatki państwowe szkolnictwo (też ze względu na "cięcia" budżetowe na edukację i głodowe pensje dla nauczycieli z sektora publicznego).

Pytanie nr 6. Czy rynek nieruchomości się ożywi?

Oczywiście. Skoro będzie dużo łatwiej z kredytami, będzie też dużo więcej kupujących. Poza tym w ostatnich miesiącach znacznie poprawiły się tzw. nastroje społeczne, głównie w związku z tym, o czym informują nas wszystkie media: kryzys już za nami. Co prawda wcześniej - z tego samego źródła - płynęły informacje, że czeka nas na pewno bliska katastrofa i wszyscy pójdziemy z torbami, no ale to było przecież ponad rok temu...

Pytanie nr 7. Czy mieszkania będą tanieć?

Jak mogą tanieć, skoro na rynek szturmem wrócą kupujący, a deweloperzy przez długi okres pauzowali i nie rozpoczynali nowych inwestycji? Wniosek - będzie na pewno drożej. Z pewnymi wyjątkami. Wciąż bardzo kiepsko wygląda rynek "dużych" mieszkań (i domów), czyli takich o powierzchni powyżej 80 m kw. Te niestety masowo zalegają u deweloperów. W związku z tym sądzę, że w tym segmencie rynku będzie można trafić naprawdę świetną okazję. Najszybciej będzie rosła cen mieszkań do ok. 50 m kw w dobrych lokalizacjach. Jeśli więc ktoś właśnie takiego lokalu szuka - radzę się mocno pośpieszyć.

Krzysztof Oppenheim

Oppenheim

 

Źródło: interia.pl

PROGNOZY: W 2010 roku waro się spieszyć?

Nie trzeba być ekspertem, aby ocenić obecny rok jako niezwykle trudny zarówno w dziedzinie nieruchomości, jak i w branży finansowej. Co nas czeka w 2010 roku? Poniżej przedstawiamy opinie Krzysztofa Oppenheima, eksperta ds. kredytów hipotecznych na ten temat. Jak sprawdzić, czy ma rację? Wystarczy jeszcze raz zajrzeć do treści publikacji pod koniec 2010 roku.

Czy nieruchomości będą się lepiej sprzedawać? Czy będą dalej tanieć, czy wręcz przeciwnie? Jaką politykę przyjmą banki w kwestii kredytów hipotecznych? Jaka waluta zdominuje rynek?

Pytanie nr 1. Czy będzie łatwiej, czy trudniej uzyskać kredyt?

Na pewno łatwiej i to znacznie. Do gry wejdzie więcej banków, które znów zaczną rywalizować między sobą o klientów. Pojawią się więc oferty lepsze niż obecnie (niższe marże, mniejsze opłaty okołokredytowe, większa dostępność kredytów w walutach obcych). Ale na pewno sytuacja nie poprawi się znacząco, jeśli chodzi o badanie zdolności kredytowej. Duża grupa osób słabiej zarabiających, tak jak teraz nie ma szans na kredyt, tak też nie będzie ich miała w 2010 roku. Czekają nas więc - na pewno - zmiany na lepsze, ale nie w kwestii obniżania pułapu zdolności kredytowej.

Pytanie nr 2. Od kiedy będzie można liczyć na lepsze oferty?

Najwięcej zacznie się ich pojawiać pod koniec I kwartału 2010 r. Początek roku dla banków to okres ocen wyników za rok poprzedni (a te często będą słabiutkie) i czas na tworzenie polityki na okres następny, w tym - przede wszystkim - szukanie dochodów. Bankowcy jednym chórem dojdą do wniosku, że wyniki są słabe, bo było za mało kredytów. Gdzie więc jest szansa na zarobek w tej dziedzinie? Oczywiście w "hipotece". Pożyczki gotówkowe już spłacają się bardzo słabo, a kredyty dla firm nie mają takiego "wzięcia" na rynku, jak hipoteczne.

Co więcej, kredyty na działalność gospodarczą wciąż przez niektóre banki uważane są za kredyty wysokiego ryzyka. A więc po raportach i naradach (styczeń - luty 2010 r.) na wiosnę na pewno będziemy mieli znowu rozkwit bankowości hipotecznej i walkę o udział w rynku.

Pytanie nr 3. Jaka waluta kredytu będzie najbardziej popularna?

To, na co klient zwraca największą uwagę przy porównywaniu ofert, to wysokość miesięcznej raty, którą będzie spłacał. Spójrzmy na temat walut z punktu widzenia bankowców. Wrócić na rynek kredytów hipotecznych jest łatwo, ale czym przyciągnąć kredytobiorców? Co zrobić, aby odświeżona oferta dobrze się sprzedawała? Kredytem w rodzimej walucie rynku na pewno nie podbijemy, więc pozostają waluty. A więc, po kolei: frank szwajcarski - NIE (odchodzi powoli do lamusa - waluta trudno dostępna w dobrej cenie na rynku międzybankowym), dolar amerykański - NIE (bo kurs dolara wobec złotówki i euro jest w dużym stopniu nieprzewidywalny), pozostaje - euro. Można na 90 proc. zakładać, że królem "hipotek" w 2010 r. stanie się kredyt we wspólnej walucie. W mojej opinii już pod koniec pierwszego półrocza 2010 r. będzie on najczęściej wybierany przez rodzimych kredytobiorców.

Pytanie nr 4. Na jakie marże można liczyć ubiegając się o kredyt w 2010 r.?

Banki, udzielając kredytów mają za zadanie na tym zarabiać, a koszt pieniądza na rynku międzybankowym obecnie jest (i pewno nie zmieni się to w przyszłym roku) znacznie wyższy niż w okresie "przed kryzysem". Nie liczmy zatem, że znowu pojawią się na rynku oferty kredytów hipotecznych z marżą poniżej 1 proc. Mniejsze pole do popisu dają bankowcom kredyty złotówkowe - jak nie ma spreadu (różnica pomiędzy kursem kupna (wypłaty) a sprzedaży (spłaty) zaciągniętego zobowiązania (kredytu walutowego) - red.), w trakcie spłaty bank zarabia tylko na marży. Uważam, że w tej sytuacji najniższe marże kredytów w złotych będą oscylować na poziomie 2 proc.-2,2 proc.

W dużo lepszej sytuacji będą te banki, które zdecydują się na sprzedaż kredytów w walutach obcych, w tym przede wszystkim w euro. Obecnie stosowane (i zaakceptowane przez rynek) "widełki kursowe", nazywane fachowo spreadem, to poziom 8-10 proc., czasem nawet więcej. Przy tak gigantycznym dochodzie na kursach walut, banki na pewno sukcesywnie będą schodzić z marż. Ale też nie sądzę, aby w pierwszej połowie przyszłego roku spadły one poniżej 1,7 - 2 proc.

Nawet przy marży (przy kredycie w euro) na poziomie 2 proc. dostaniemy kredyt z oprocentowaniem poniżej 3 proc., co będzie powodowało bardzo znaczące oszczędności przy każdej racie (kredyt w rodzimej walucie będzie kosztował od 6 proc. do 7 proc.). Jeśli banki zauważą, że przyszłość "hipotek" to kredyty walutowe, utrzyma się też tendencja stopniowego obniżania marż, a wtedy, pewnie pod koniec 2010 r., marże przy kredycie w euro na poziomie 1,5-1,7 proc. będą uznawane za dość normalne.

Pytanie nr 5. Co z "Rodziną na Swoim"? Czy kredyt dalej będzie u nas tak poszukiwany, jak obecnie?

Bardzo liczę, że ktoś w końcu policzy koszty tej akcji (dla budżetu) i kredyt z dopłatą zostanie całkowicie wycofany ze sprzedaży. Na razie widać tylko powszechną radość, że liczba udzielanych kredytów w tej formie stale rośnie. Na pewno w roku bieżącym 31 000 szczęśliwców obdarowanych zostanie przez nasz hojny rząd kwotą ok. 100 000 zł. Obdarowanych właściwie za nic.

Miejmy nadzieję, że w końcu rządowy kurek z kosztownymi prezentami, jakimi są te kredyty, zostanie zakręcony, ponieważ obdarowanymi tak hojnie z państwowej kasy są - bardzo często - osoby zamożne. A z drugiej strony z braku kasy zamyka się szpitale, a oprócz służby zdrowia pewnie wkrótce rozłoży się na łopatki państwowe szkolnictwo (też ze względu na "cięcia" budżetowe na edukację i głodowe pensje dla nauczycieli z sektora publicznego).

Pytanie nr 6. Czy rynek nieruchomości się ożywi?

Oczywiście. Skoro będzie dużo łatwiej z kredytami, będzie też dużo więcej kupujących. Poza tym w ostatnich miesiącach znacznie poprawiły się tzw. nastroje społeczne, głównie w związku z tym, o czym informują nas wszystkie media: kryzys już za nami. Co prawda wcześniej - z tego samego źródła - płynęły informacje, że czeka nas na pewno bliska katastrofa i wszyscy pójdziemy z torbami, no ale to było przecież ponad rok temu...

Pytanie nr 7. Czy mieszkania będą tanieć?

Jak mogą tanieć, skoro na rynek szturmem wrócą kupujący, a deweloperzy przez długi okres pauzowali i nie rozpoczynali nowych inwestycji? Wniosek - będzie na pewno drożej. Z pewnymi wyjątkami. Wciąż bardzo kiepsko wygląda rynek "dużych" mieszkań (i domów), czyli takich o powierzchni powyżej 80 m kw. Te niestety masowo zalegają u deweloperów. W związku z tym sądzę, że w tym segmencie rynku będzie można trafić naprawdę świetną okazję. Najszybciej będzie rosła cen mieszkań do ok. 50 m kw w dobrych lokalizacjach. Jeśli więc ktoś właśnie takiego lokalu szuka - radzę się mocno pośpieszyć.

Krzysztof Oppenheim

Oppenheim

 

Źródło: interia.pl

PROGNOZY: DTZ przewiduje wyższe czynsze

Firma DTZ, globalny doradca na rynku nieruchomości, opublikowała najnowsze prognozy dla europejskich rynków nieruchomości. Wynika z nich, że Londyn będzie nadal wiódł prym w Europie z prognozowanym na rok 2010 wzrostem czynszów w najlepszych lokalizacjach w dzielnicy City, ze względu na niską podaż, podczas gdy w całej Europie czynsze będą na stabilnym poziomie lub pójdą w dół. Prognozowany jest dalszy spadek o 17 proc. do końca 2009 roku.
Prognozy DTZ dla rynku w Europie podkreślają skalę spadku wartości czynszowych w roku 2009, przewidując średni spadek o -13,4 proc. do końca roku, nieco więcej niż wartość -11,9 proc. prognozowana w maju 2009. Natomiast stopy kapitalizacji na rynku ustabilizowały się na poziomie przewyższającym oczekiwania. Odzwierciedla to poprawę nastrojów w związku ze słabnącą niechęcią do ponoszenia ryzyka na rynku inwestycyjnym, a także pokazuje chęć inwestorów do skorzystania z historycznie niskich cen nieruchomości w najlepszych lokalizacjach. DTZ uważa, że biorąc pod uwagę skalę spadku cen takich nieruchomości, kilka rynków - w tym Londyn, Paryż, Berlin i Bruksela - teraz reprezentuje wartość godziwą dla długoterminowych inwestorów.

Prognozowane czynsze i stopy kapitalizacji w Europie

Czynsze wszędzie mocno poszły w dół w 2009 roku, jak mówi Tony McGough, Globalny Dyrektor ds. Prognoz w DTZ: - Przewidywaliśmy szczególnie dotkliwe spadki dla powierzchni biurowych w londyńskiej dzielnicy City oraz centralnych (CBD) paryskich dzielnicach (odpowiednio -17 proc. i -23 proc.), które napędzały korektę cen, oraz dla rynków powierzchni biurowych w Hiszpanii (prognozowane spadki w Barcelonie i Madrycie o odpowiednio -23 proc. i -24 proc.), Irlandii (w Dublinie o -35 proc.) oraz w Europie Środkowo-Wschodniej, gdzie tendencja zniżkowa na rynkach związanych z wynajmem była wyjątkowo ostra.

Martin Davis, Dyrektor działu Badań w Wielkiej Brytanii, zauważa: - Na kluczowym rynku w Centrum Londynu ceny zareagowały bardzo szybko, ze względu na powiązaną recesję w sektorze finansowym. Czynsze w Londynie gwałtownie poszły w dół w okresie 2008-2009, podczas gdy rynek związany z wynajmem w pozostałych częściach Europy przystosowywał się nieco wolniej. I teraz, gdy stopy kapitalizacji ponownie drgnęły, a rynki najemców wykazują wczesne oznaki poprawy, Londyn wydaje się ponownie być na czele.

Na rynku powierzchni biurowych w Centrum Londynu w trzecim kwartale zaobserwowano zmianę sytuacji w porównaniu z ostatnimi siedmioma kwartałami, gdy stopa pustostanów rosła. W trzecim kwartale liczba transakcji najmu wzrosła o 60 proc., a dostępność powierzchni spadła o 5 proc.

Tony McGough komentuje:

- To, w połączeniu z mniejszą podażą nowych powierzchni w najlepszych lokalizacjach oraz wzrostem najbardziej poszukiwanych powierzchni jest podstawą prognozowanego przez DTZ wzrostu czynszów o 8 proc. na rynku powierzchni biurowych w londyńskiej dzielnicy City w 2010 roku. Oczywiście jest to uzależnione od dalszej poprawy nastrojów ekonomicznych i kontrastuje z większością innych dużych miast europejskich, gdzie przewidywany jest dalszy spadek czynszów lub co najwyżej ich stabilizacja na dotychczasowym poziomie.

Tak więc, gdy Londyn i Paryż wydają się mieć za sobą okres korekty najwyższych czynszów i stóp kapitalizacji, wiele innych rynków w Europie - jak np. w Rzymie, Monachium i Luksemburgu - reaguje wolniej i tam w 2010 roku spodziewany jest dalszy spadek czynszów (-5,4 proc. w Rzymie, -3,0 proc. w Monachium oraz -3,0 proc. w Amsterdamie).

Tony McGough komentuje:

Wolniejsze tempo korekty czynszów na tych rynkach można wyjaśnić ich ograniczoną ekspozycją na recesję w obszarze finansowym i usługowym, które było częścią pierwszej fali kryzysu. Teraz odczuwają one opóźniony wpływ szerszej recesji ekonomicznej.

Podczas gdy korekta czynszów generalnie przebiegała zgodnie z oczekiwaniami, zmiany stóp kapitalizacji były wolniejsze i mniej dramatyczne niż prognozowano, a większość rynków w Europie podążała wolnej za gwałtownymi zmianami obserwowanymi w Wielkiej Brytanii.

Ceny nadal jednak nie są przejrzyste, a bardzo mała ilość transakcji nie daje wiele dowodów pozwalających ustalić jak silny jest rynek. W lokalizacjach, gdzie czynsze nadal idą w dół, stopy kapitalizacji będą dalej rosnąć, ale na Europejskie rynki biurowe wg. wzrostu proc. czynszów w 2009 r.

Top 5 rynków biurowych

Najsłabszych pięć rynków biurowych

rynkach na bardziej zaawansowanym etapie cyklu ostatnie zmiany stóp kapitalizacji - mianowicie w Londynie (z 7,0 proc. do 6,25 proc.) oraz Paryżu (z 6,00 proc. do 5,75 proc.) - pokazują, że osiągnięto już dno.

Druga fala rynków osiągnie wartość godziwą w pierwszej połowie 2010 roku.

DTZ uważa, że kilka globalnych rynków powierzchni biurowych zacznie przedstawiać wartość godziwą w pierwszej połowie 2010 roku.

Tony McGough przedstawia następującą prognozę: - Frankfurt, Düsseldorf, Madryt, Barcelona, dzielnica La Defense w Paryżu, Kopenhaga, Amsterdam, Haga i Warszawa będą drugą falą kluczowych rynków powierzchni biurowych, które osiągną wartość godziwą.

Te miasta podążają za rynkami powierzchni biurowych w dzielnicach City i West End w Londynie, dzielnicy CBD w Paryżu, w Berlinie i Sydney, które przewodziły globalnej korekcie cen.

Biorąc pod uwagę historycznie niskie ceny w chwili obecnej, powyższe miasta obecnie uważa się za mogące zaoferować inwestorom bardzo atrakcyjne stopy zwrotu w średnim lub długim okresie.

DTZ uważa, że pięć z głównych europejskich rynków powierzchni biurowych osiągnęło wartość godziwą. Dla miast, w których korekta cen następuje z opóźnieniem - takich jak Madryt, Hamburg i Rzym - prognozowane są dalsze znaczące spadki wartości, a tym samym rynki te nie osiągną wartości godziwej w pierwszej połowie 2010 roku.

Tony McGough komentuje: - Inwestorzy powinni pozostać bardzo ostrożni wobec rynków, na których musi jeszcze nastąpić korekta cen.

źródło informacji: INTERIA.PL

PROGNOZY: DTZ przewiduje wyższe czynsze

Firma DTZ, globalny doradca na rynku nieruchomości, opublikowała najnowsze prognozy dla europejskich rynków nieruchomości. Wynika z nich, że Londyn będzie nadal wiódł prym w Europie z prognozowanym na rok 2010 wzrostem czynszów w najlepszych lokalizacjach w dzielnicy City, ze względu na niską podaż, podczas gdy w całej Europie czynsze będą na stabilnym poziomie lub pójdą w dół. Prognozowany jest dalszy spadek o 17 proc. do końca 2009 roku.
Prognozy DTZ dla rynku w Europie podkreślają skalę spadku wartości czynszowych w roku 2009, przewidując średni spadek o -13,4 proc. do końca roku, nieco więcej niż wartość -11,9 proc. prognozowana w maju 2009. Natomiast stopy kapitalizacji na rynku ustabilizowały się na poziomie przewyższającym oczekiwania. Odzwierciedla to poprawę nastrojów w związku ze słabnącą niechęcią do ponoszenia ryzyka na rynku inwestycyjnym, a także pokazuje chęć inwestorów do skorzystania z historycznie niskich cen nieruchomości w najlepszych lokalizacjach. DTZ uważa, że biorąc pod uwagę skalę spadku cen takich nieruchomości, kilka rynków - w tym Londyn, Paryż, Berlin i Bruksela - teraz reprezentuje wartość godziwą dla długoterminowych inwestorów.

Prognozowane czynsze i stopy kapitalizacji w Europie

Czynsze wszędzie mocno poszły w dół w 2009 roku, jak mówi Tony McGough, Globalny Dyrektor ds. Prognoz w DTZ: - Przewidywaliśmy szczególnie dotkliwe spadki dla powierzchni biurowych w londyńskiej dzielnicy City oraz centralnych (CBD) paryskich dzielnicach (odpowiednio -17 proc. i -23 proc.), które napędzały korektę cen, oraz dla rynków powierzchni biurowych w Hiszpanii (prognozowane spadki w Barcelonie i Madrycie o odpowiednio -23 proc. i -24 proc.), Irlandii (w Dublinie o -35 proc.) oraz w Europie Środkowo-Wschodniej, gdzie tendencja zniżkowa na rynkach związanych z wynajmem była wyjątkowo ostra.

Martin Davis, Dyrektor działu Badań w Wielkiej Brytanii, zauważa: - Na kluczowym rynku w Centrum Londynu ceny zareagowały bardzo szybko, ze względu na powiązaną recesję w sektorze finansowym. Czynsze w Londynie gwałtownie poszły w dół w okresie 2008-2009, podczas gdy rynek związany z wynajmem w pozostałych częściach Europy przystosowywał się nieco wolniej. I teraz, gdy stopy kapitalizacji ponownie drgnęły, a rynki najemców wykazują wczesne oznaki poprawy, Londyn wydaje się ponownie być na czele.

Na rynku powierzchni biurowych w Centrum Londynu w trzecim kwartale zaobserwowano zmianę sytuacji w porównaniu z ostatnimi siedmioma kwartałami, gdy stopa pustostanów rosła. W trzecim kwartale liczba transakcji najmu wzrosła o 60 proc., a dostępność powierzchni spadła o 5 proc.

Tony McGough komentuje:

- To, w połączeniu z mniejszą podażą nowych powierzchni w najlepszych lokalizacjach oraz wzrostem najbardziej poszukiwanych powierzchni jest podstawą prognozowanego przez DTZ wzrostu czynszów o 8 proc. na rynku powierzchni biurowych w londyńskiej dzielnicy City w 2010 roku. Oczywiście jest to uzależnione od dalszej poprawy nastrojów ekonomicznych i kontrastuje z większością innych dużych miast europejskich, gdzie przewidywany jest dalszy spadek czynszów lub co najwyżej ich stabilizacja na dotychczasowym poziomie.

Tak więc, gdy Londyn i Paryż wydają się mieć za sobą okres korekty najwyższych czynszów i stóp kapitalizacji, wiele innych rynków w Europie - jak np. w Rzymie, Monachium i Luksemburgu - reaguje wolniej i tam w 2010 roku spodziewany jest dalszy spadek czynszów (-5,4 proc. w Rzymie, -3,0 proc. w Monachium oraz -3,0 proc. w Amsterdamie).

Tony McGough komentuje:

Wolniejsze tempo korekty czynszów na tych rynkach można wyjaśnić ich ograniczoną ekspozycją na recesję w obszarze finansowym i usługowym, które było częścią pierwszej fali kryzysu. Teraz odczuwają one opóźniony wpływ szerszej recesji ekonomicznej.

Podczas gdy korekta czynszów generalnie przebiegała zgodnie z oczekiwaniami, zmiany stóp kapitalizacji były wolniejsze i mniej dramatyczne niż prognozowano, a większość rynków w Europie podążała wolnej za gwałtownymi zmianami obserwowanymi w Wielkiej Brytanii.

Ceny nadal jednak nie są przejrzyste, a bardzo mała ilość transakcji nie daje wiele dowodów pozwalających ustalić jak silny jest rynek. W lokalizacjach, gdzie czynsze nadal idą w dół, stopy kapitalizacji będą dalej rosnąć, ale na Europejskie rynki biurowe wg. wzrostu proc. czynszów w 2009 r.

Top 5 rynków biurowych

Najsłabszych pięć rynków biurowych

rynkach na bardziej zaawansowanym etapie cyklu ostatnie zmiany stóp kapitalizacji - mianowicie w Londynie (z 7,0 proc. do 6,25 proc.) oraz Paryżu (z 6,00 proc. do 5,75 proc.) - pokazują, że osiągnięto już dno.

Druga fala rynków osiągnie wartość godziwą w pierwszej połowie 2010 roku.

DTZ uważa, że kilka globalnych rynków powierzchni biurowych zacznie przedstawiać wartość godziwą w pierwszej połowie 2010 roku.

Tony McGough przedstawia następującą prognozę: - Frankfurt, Düsseldorf, Madryt, Barcelona, dzielnica La Defense w Paryżu, Kopenhaga, Amsterdam, Haga i Warszawa będą drugą falą kluczowych rynków powierzchni biurowych, które osiągną wartość godziwą.

Te miasta podążają za rynkami powierzchni biurowych w dzielnicach City i West End w Londynie, dzielnicy CBD w Paryżu, w Berlinie i Sydney, które przewodziły globalnej korekcie cen.

Biorąc pod uwagę historycznie niskie ceny w chwili obecnej, powyższe miasta obecnie uważa się za mogące zaoferować inwestorom bardzo atrakcyjne stopy zwrotu w średnim lub długim okresie.

DTZ uważa, że pięć z głównych europejskich rynków powierzchni biurowych osiągnęło wartość godziwą. Dla miast, w których korekta cen następuje z opóźnieniem - takich jak Madryt, Hamburg i Rzym - prognozowane są dalsze znaczące spadki wartości, a tym samym rynki te nie osiągną wartości godziwej w pierwszej połowie 2010 roku.

Tony McGough komentuje: - Inwestorzy powinni pozostać bardzo ostrożni wobec rynków, na których musi jeszcze nastąpić korekta cen.

źródło informacji: INTERIA.PL

Dobre perspektywy funduszy nieruchomości

W poprzednich latach powstało wiele baniek spekulacyjnych na mapie polskich nieruchomości. Korekty rozpoczęły się już w drugiej połowie 2007 roku.

Widmo kryzysu, jakim straszono nas w pierwszych miesiącach zeszłego roku ostudziło gorączkę i wiarę w to, że nieruchomości mogą tylko drożeć. Znikła szybko przewaga popytu nad podażą, a część projektów deweloperskich wstrzymano.


Jak wynika z danych GUS, w 2008 roku w Polsce oddano do użytkowania ponad 165 tys. mieszkań. Za okres 2009 r. liczba nowych mieszkań osiągnie prawdopodobnie zbliżony poziom. W szczególności dobre wyniki będą dotyczyć największych miast. Podstawą dla takich prognoz są dane za pierwszą połowę 2009 r. W Warszawie oddano do użytkowania wówczas o 11 proc. mieszkań więcej niż w analogicznym okresie roku poprzedniego. Rekordzistą okazał się Wrocław z dynamiką wzrostu na poziomie 81 proc., za nim uplasowały się: Kraków 73 proc. oraz Poznań 31 proc. – szacują specjaliści z CEE Property Group.


Jednak w przyszłym roku można spodziewać się znacznego spadku podaży, nawet o 10 – 20 proc. – uważa Paweł Grząbka, prezes zarządu CEE Property Group. Trend, jaki zarysował się w 2009 r. polegający na zawężaniu oferty na rynku pierwotnym będzie prawdopodobnie utrzymywać się w przyszłym roku. Jak wynika z danych GUS w trzech pierwszych kwartałach 2009 r. rozpoczęto około 110 tys. budów w Polsce, w całym 2008 r. było to blisko 175 tys. Warto dodać, że ilość wydanych pozwoleń na budowę w 2008 r. wyniosła 232 tys., w pierwszej połowie 2009 r. wydano ich zaledwie 90 tys.
Oznaczać to może wzrost cen nieruchomości, zatem inwestycje na tym rynku znów zaczną przynosić zyski, niezależnie od zmian indeksów na GPW.

Dobre perspektywy wzrostowe mają więc fundusze inwestycyjne lokujące na rynku nieruchomości. Zatem warto zastanowić się nad dołożeniem do portfela inwestycyjnego pewnej ilości certyfikatów funduszu nieruchomości, jako aktywa alternatywnego, niezależnego od sytuacji na rynku akcji. Aktywa ulokowane w funduszach nieruchomości poprawiają stopień i jakość dywersyfikacji portfela, zatem pozytywnie wpływają na obniżenie ryzyka inwestycyjnego. Należy jednak pamiętać, że tego rodzaju inwestycje należą do średnio lub długoterminowych. Optymalnym rozwiązaniem jest ulokowanie 15-20 proc. kapitału w funduszach nieruchomości.

Warto dodać, że inwestycja w fundusz nieruchomości stanowi zabezpieczenie przed skutkami ewentualnych wzrostów cen nieruchomości. Dotyczy to osób, które zamierzają w przyszłości kupić mieszkanie lub dom. Zysk na funduszu, wywołany wzrostem cen nieruchomości zrekompensuje wyższe koszty nabycia wymarzonej nieruchomości.

Źródło: Bankier.pl

Dobre perspektywy funduszy nieruchomości

W poprzednich latach powstało wiele baniek spekulacyjnych na mapie polskich nieruchomości. Korekty rozpoczęły się już w drugiej połowie 2007 roku.

Widmo kryzysu, jakim straszono nas w pierwszych miesiącach zeszłego roku ostudziło gorączkę i wiarę w to, że nieruchomości mogą tylko drożeć. Znikła szybko przewaga popytu nad podażą, a część projektów deweloperskich wstrzymano.


Jak wynika z danych GUS, w 2008 roku w Polsce oddano do użytkowania ponad 165 tys. mieszkań. Za okres 2009 r. liczba nowych mieszkań osiągnie prawdopodobnie zbliżony poziom. W szczególności dobre wyniki będą dotyczyć największych miast. Podstawą dla takich prognoz są dane za pierwszą połowę 2009 r. W Warszawie oddano do użytkowania wówczas o 11 proc. mieszkań więcej niż w analogicznym okresie roku poprzedniego. Rekordzistą okazał się Wrocław z dynamiką wzrostu na poziomie 81 proc., za nim uplasowały się: Kraków 73 proc. oraz Poznań 31 proc. – szacują specjaliści z CEE Property Group.


Jednak w przyszłym roku można spodziewać się znacznego spadku podaży, nawet o 10 – 20 proc. – uważa Paweł Grząbka, prezes zarządu CEE Property Group. Trend, jaki zarysował się w 2009 r. polegający na zawężaniu oferty na rynku pierwotnym będzie prawdopodobnie utrzymywać się w przyszłym roku. Jak wynika z danych GUS w trzech pierwszych kwartałach 2009 r. rozpoczęto około 110 tys. budów w Polsce, w całym 2008 r. było to blisko 175 tys. Warto dodać, że ilość wydanych pozwoleń na budowę w 2008 r. wyniosła 232 tys., w pierwszej połowie 2009 r. wydano ich zaledwie 90 tys.
Oznaczać to może wzrost cen nieruchomości, zatem inwestycje na tym rynku znów zaczną przynosić zyski, niezależnie od zmian indeksów na GPW.

Dobre perspektywy wzrostowe mają więc fundusze inwestycyjne lokujące na rynku nieruchomości. Zatem warto zastanowić się nad dołożeniem do portfela inwestycyjnego pewnej ilości certyfikatów funduszu nieruchomości, jako aktywa alternatywnego, niezależnego od sytuacji na rynku akcji. Aktywa ulokowane w funduszach nieruchomości poprawiają stopień i jakość dywersyfikacji portfela, zatem pozytywnie wpływają na obniżenie ryzyka inwestycyjnego. Należy jednak pamiętać, że tego rodzaju inwestycje należą do średnio lub długoterminowych. Optymalnym rozwiązaniem jest ulokowanie 15-20 proc. kapitału w funduszach nieruchomości.

Warto dodać, że inwestycja w fundusz nieruchomości stanowi zabezpieczenie przed skutkami ewentualnych wzrostów cen nieruchomości. Dotyczy to osób, które zamierzają w przyszłości kupić mieszkanie lub dom. Zysk na funduszu, wywołany wzrostem cen nieruchomości zrekompensuje wyższe koszty nabycia wymarzonej nieruchomości.

Źródło: Bankier.pl

Łatwiejsza eksmisja uciążliwych lokatorów

Wynajmujący mieszkania będą mogli zwrócić się do komornika z żądaniem eksmisji uciążliwych lub zalegających z czynszem lokatorów bez wyroku eksmisyjnego – donosi „Dziennik Gazeta Prawna”.
uż w styczniu zacznie obowiązywać nowelizacja ustawy o ochronie praw lokatorów. Jak czytamy dalej, nowe przepisy przewidują, że właściciele lokali mieszkalnych (osoby fizyczne, nieprowadzące działalności gospodarczej w zakresie wynajmu) będą mogli je wynajmować na podstawie umów o najem okazjonalny. Takie umowy mogą być zawierane na czas oznaczony, jednak nie dłuższy niż 10 lat. Najem okazjonalny ma być znacznie bezpieczniejszy niż jego tradycyjny odpowiednik. A to dzięki temu, że wynajmujący mieszkania będą mogli zwrócić się do komornika o eksmisję uciążliwych lub zalegających z czynszem lokatorów, bez konieczności uzyskania wyroku eksmisyjnego.

Jeśli najemca nie wyprowadzi się w umówionym terminie, właściciel będzie mógł złożyć do sądu wniosek o nadanie klauzuli wykonalności notarialnemu oświadczeniu lokatora zawartym w umowie. To da komornikowi prawo do wyprowadzenia (nawet przy użyciu siły) dłużnika do wskazanego przez niego lokalu – podkreśla dziennik. Umowa o najem okazjonalny będzie dawać właścicielowi gwarancję bezpieczeństwa głównie dlatego, że będzie do niej dołączone sporządzone u notariusza oświadczenie lokatora, w którym podda się on egzekucji i zobowiąże się do opróżnienia używanego mieszkania w terminie wskazanym przez właściciela.

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”

Łatwiejsza eksmisja uciążliwych lokatorów

Wynajmujący mieszkania będą mogli zwrócić się do komornika z żądaniem eksmisji uciążliwych lub zalegających z czynszem lokatorów bez wyroku eksmisyjnego – donosi „Dziennik Gazeta Prawna”.
uż w styczniu zacznie obowiązywać nowelizacja ustawy o ochronie praw lokatorów. Jak czytamy dalej, nowe przepisy przewidują, że właściciele lokali mieszkalnych (osoby fizyczne, nieprowadzące działalności gospodarczej w zakresie wynajmu) będą mogli je wynajmować na podstawie umów o najem okazjonalny. Takie umowy mogą być zawierane na czas oznaczony, jednak nie dłuższy niż 10 lat. Najem okazjonalny ma być znacznie bezpieczniejszy niż jego tradycyjny odpowiednik. A to dzięki temu, że wynajmujący mieszkania będą mogli zwrócić się do komornika o eksmisję uciążliwych lub zalegających z czynszem lokatorów, bez konieczności uzyskania wyroku eksmisyjnego.

Jeśli najemca nie wyprowadzi się w umówionym terminie, właściciel będzie mógł złożyć do sądu wniosek o nadanie klauzuli wykonalności notarialnemu oświadczeniu lokatora zawartym w umowie. To da komornikowi prawo do wyprowadzenia (nawet przy użyciu siły) dłużnika do wskazanego przez niego lokalu – podkreśla dziennik. Umowa o najem okazjonalny będzie dawać właścicielowi gwarancję bezpieczeństwa głównie dlatego, że będzie do niej dołączone sporządzone u notariusza oświadczenie lokatora, w którym podda się on egzekucji i zobowiąże się do opróżnienia używanego mieszkania w terminie wskazanym przez właściciela.

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”

Plany najwyższego budynku w Europie zbyt ambitne

Kryzys może poskromić ambicje budowlane Rosji. Niewykluczone, że planowany najwyższy budynek w Europie - Wieża Federacji - okaże się mniejszy niż zakładano.
Wieża Federacji miała składać się z dwóch połączonych ze sobą wieżowców. Wyższy wieżowiec o nazwie Wostok, czyli Wschód, miał mieć 94 piętra. Tym samym Wieża Federacji wraz z potężną iglicą osiągnąłby wysokość 506 metrów i stałaby się najwyższym budynkiem w Europie.

Plany najwyższego budynku w Europie zbyt ambitne
fot: Savara/CC/Flickr.com

Źródło: money.pl

Plany najwyższego budynku w Europie zbyt ambitne

Kryzys może poskromić ambicje budowlane Rosji. Niewykluczone, że planowany najwyższy budynek w Europie - Wieża Federacji - okaże się mniejszy niż zakładano.
Wieża Federacji miała składać się z dwóch połączonych ze sobą wieżowców. Wyższy wieżowiec o nazwie Wostok, czyli Wschód, miał mieć 94 piętra. Tym samym Wieża Federacji wraz z potężną iglicą osiągnąłby wysokość 506 metrów i stałaby się najwyższym budynkiem w Europie.

Plany najwyższego budynku w Europie zbyt ambitne
fot: Savara/CC/Flickr.com

Źródło: money.pl

Czerwone, ale zielone - szwedzki biurowiec

Czy zielone może być czerwone? Według architektów ze szwedzkiego biura Wingårdhs – jak najbardziej. Ich projekt czerwonego biurowca dla Uniwersytetu Technologicznego Chalmers przy ul. Lindholmen w Gothenburgu w Szwecji to przykład budynku zielonego w każdym calu.
A przy okazji – kolejny dowód na to, że stosowanie rozwiązań ekologicznych nie musi odbywać się kosztem walorów estetycznych budynku.


Kuggen – bo tak będzie się nazywać się biurowiec – znalazł się wśród projektów, które organizatorzy World Architecture Festival w Barcelonie uznali za najbardziej odpowiadające tegorocznemu hasłu „Less does More”. Wcześniej zaś został nagrodzony na międzynarodowych targach Mipim.



Projektanci musieli uwzględnić dwa podstawowe wymogi: po pierwsze, Kuggen ma być przede wszystkim miejscem spotkań – zarówno oficjalnych i biznesowych, jak i nieformalnych; po drugie – ma być budynkiem ekologicznym, o niskim zużyciu energii, co w szwedzkich warunkach nie jest wcale łatwe.

Znakiem rozpoznawczym budynku, który stanie nabrzeżu, na terenie kampusu uniwersyteckiego, będą czerwone, pokryte ząbkowatym wzorem elewacje i okrągły rzut. Zewnętrzną powłokę biurowca tworzyć będą przesłony w sześciu różnych odcieniach czerwieni i jednego – zieleni, zrobione ze szkliwionej terakoty. Okrągły rzut budynku ma zoptymalizować stosunek powierzchni jego elewacji i powierzchni użytkowej. Kondygnacje powstały poprzez zestawienie powtarzalnych modułów biurowych, przy czym na każdej kolejnej umieszczono o dwie jednostki więcej. W efekcie obrys pięter stopniowo wzrasta ku górze, co umożliwia naturalne zacienienie okien biur na niższych poziomach.


Centralny punkt każdego kolejnego piętra będzie przesunięty w stronę południową, żeby maksymalnie wydłużyć rzucany przez nie cień. Dodatkowym elementem chroniącym przez ostrym słońcem ma być ruchomy ekran słoneczny dwóch najwyższych kondygnacji. Można go będzie przesuwać w dowolne miejsce, umożliwiając zacienienie odpowiedniego fragmentu budynku. Zewnętrzna strona ekranu pokryta będzie ogniwami fotowoltaicznymi. Na dachu zaś znajdą się kolektory słoneczne, produkujące energię służącą do ogrzewania wody. Trójkątne okna mają umożliwić dostęp dziennego światła w głąb budynku.

Rezultatem zastosowania wszystkich tych proekologicznych rozwiązań, będzie zredukowanie zapotrzebowania na energię do 60 kW/m2 w ciągu roku. W środku mają być przy tym zapewnione komfortowe warunki (w indywidualnych biurach temperatura może wynosić od 22-26 stopni Celsjusza).


Wewnątrz budynku znajdą się 192 moduły biurowe umieszczone wokół otwartej, centralnej przestrzeni. ich użytkownikami będą pracownicy naukowi uniwersytetu Chalmers, którzy zaczynają prowadzić własne firmy. Połączenie środowiska akademickiego z rynkiem (na terenie kampusu znajduje się również centrum badawcze uniwersytetu) dodatkowo podkreśla sąsiedztwo siedzib firm działających w branży technologicznej, min. Ericssona.

Źródło: Sztuka-Architektury.pl

Czerwone, ale zielone - szwedzki biurowiec

Czy zielone może być czerwone? Według architektów ze szwedzkiego biura Wingårdhs – jak najbardziej. Ich projekt czerwonego biurowca dla Uniwersytetu Technologicznego Chalmers przy ul. Lindholmen w Gothenburgu w Szwecji to przykład budynku zielonego w każdym calu.
A przy okazji – kolejny dowód na to, że stosowanie rozwiązań ekologicznych nie musi odbywać się kosztem walorów estetycznych budynku.


Kuggen – bo tak będzie się nazywać się biurowiec – znalazł się wśród projektów, które organizatorzy World Architecture Festival w Barcelonie uznali za najbardziej odpowiadające tegorocznemu hasłu „Less does More”. Wcześniej zaś został nagrodzony na międzynarodowych targach Mipim.



Projektanci musieli uwzględnić dwa podstawowe wymogi: po pierwsze, Kuggen ma być przede wszystkim miejscem spotkań – zarówno oficjalnych i biznesowych, jak i nieformalnych; po drugie – ma być budynkiem ekologicznym, o niskim zużyciu energii, co w szwedzkich warunkach nie jest wcale łatwe.

Znakiem rozpoznawczym budynku, który stanie nabrzeżu, na terenie kampusu uniwersyteckiego, będą czerwone, pokryte ząbkowatym wzorem elewacje i okrągły rzut. Zewnętrzną powłokę biurowca tworzyć będą przesłony w sześciu różnych odcieniach czerwieni i jednego – zieleni, zrobione ze szkliwionej terakoty. Okrągły rzut budynku ma zoptymalizować stosunek powierzchni jego elewacji i powierzchni użytkowej. Kondygnacje powstały poprzez zestawienie powtarzalnych modułów biurowych, przy czym na każdej kolejnej umieszczono o dwie jednostki więcej. W efekcie obrys pięter stopniowo wzrasta ku górze, co umożliwia naturalne zacienienie okien biur na niższych poziomach.


Centralny punkt każdego kolejnego piętra będzie przesunięty w stronę południową, żeby maksymalnie wydłużyć rzucany przez nie cień. Dodatkowym elementem chroniącym przez ostrym słońcem ma być ruchomy ekran słoneczny dwóch najwyższych kondygnacji. Można go będzie przesuwać w dowolne miejsce, umożliwiając zacienienie odpowiedniego fragmentu budynku. Zewnętrzna strona ekranu pokryta będzie ogniwami fotowoltaicznymi. Na dachu zaś znajdą się kolektory słoneczne, produkujące energię służącą do ogrzewania wody. Trójkątne okna mają umożliwić dostęp dziennego światła w głąb budynku.

Rezultatem zastosowania wszystkich tych proekologicznych rozwiązań, będzie zredukowanie zapotrzebowania na energię do 60 kW/m2 w ciągu roku. W środku mają być przy tym zapewnione komfortowe warunki (w indywidualnych biurach temperatura może wynosić od 22-26 stopni Celsjusza).


Wewnątrz budynku znajdą się 192 moduły biurowe umieszczone wokół otwartej, centralnej przestrzeni. ich użytkownikami będą pracownicy naukowi uniwersytetu Chalmers, którzy zaczynają prowadzić własne firmy. Połączenie środowiska akademickiego z rynkiem (na terenie kampusu znajduje się również centrum badawcze uniwersytetu) dodatkowo podkreśla sąsiedztwo siedzib firm działających w branży technologicznej, min. Ericssona.

Źródło: Sztuka-Architektury.pl

Francja: Nowy sposób oceny jakości usług hotelowych.

Francja, która zajmuje pierwsze miejsce na liście miejsc najczęściej odwiedzanych przez turystów, wprowadziła nowy sposób oceny jakości usług hotelowych.
Wprowadzono, między innymi oznakowanie pięciogwiazdkowe dla hoteli klasy Ritz. Poprzedni system obowiązywał od 1986 roku i uznano go za przestarzały. Teraz hotele będą kontrolowane co pięć lat. Hotele klasy "zerowej" zastąpią jednogwiazdkowe, w których pokój musi mieć minimum 9 metrów kwadratowych, a łazienkę dzielą między siebie mieszkańcy nie więcej niż siedmiu inny pokoi.

W trzygwiazdkowym większy jest metraż i jest dostęp do internetu. Krytycy uważają, że wprowadzone zmiany były konieczne, ale nie wystarczające, gdyż turyści trzygwiazdkowego hotelu mogą liczyć na łazienkę do własnej dyspozycji tylko w apartamentach, a obcojęzyczne kanały telewizyjne można oglądać w hotelach przynajmniej czterogwiazdkowych.

Hotelarstwo na świecie poszło znacznie dalej niż zmiany we francuskich hotelach, w których turyści wciąż narzekają na fatalną i arogancką obsługę. Nowe zmiany są korzystne dla sieci hotelowych, ale nie dla niezależnych właścicieli. Oczekuje się, że w najbliższych latach około 10 miliardów euro zostanie zainwestowanych w renowację hoteli we Francji.
IAR

an
Źródło: inwestycje.pl

Francja: Nowy sposób oceny jakości usług hotelowych.

Francja, która zajmuje pierwsze miejsce na liście miejsc najczęściej odwiedzanych przez turystów, wprowadziła nowy sposób oceny jakości usług hotelowych.
Wprowadzono, między innymi oznakowanie pięciogwiazdkowe dla hoteli klasy Ritz. Poprzedni system obowiązywał od 1986 roku i uznano go za przestarzały. Teraz hotele będą kontrolowane co pięć lat. Hotele klasy "zerowej" zastąpią jednogwiazdkowe, w których pokój musi mieć minimum 9 metrów kwadratowych, a łazienkę dzielą między siebie mieszkańcy nie więcej niż siedmiu inny pokoi.

W trzygwiazdkowym większy jest metraż i jest dostęp do internetu. Krytycy uważają, że wprowadzone zmiany były konieczne, ale nie wystarczające, gdyż turyści trzygwiazdkowego hotelu mogą liczyć na łazienkę do własnej dyspozycji tylko w apartamentach, a obcojęzyczne kanały telewizyjne można oglądać w hotelach przynajmniej czterogwiazdkowych.

Hotelarstwo na świecie poszło znacznie dalej niż zmiany we francuskich hotelach, w których turyści wciąż narzekają na fatalną i arogancką obsługę. Nowe zmiany są korzystne dla sieci hotelowych, ale nie dla niezależnych właścicieli. Oczekuje się, że w najbliższych latach około 10 miliardów euro zostanie zainwestowanych w renowację hoteli we Francji.
IAR

an
Źródło: inwestycje.pl

5,6 mln zł za budynek dla Czetwertyńskich

Rodzina Czetwertyńskich dostanie ok. 5,6 mln zł odszkodowania od Skarbu Państwa za nieistniejący obecnie pałacyk. Budynek stał na zabranym im w okresie stalinowskim gruncie w stolicy, gdzie dziś znajduje się ambasada USA - orzekł we wtorek Sąd Okręgowy w Warszawie.

Sąd nieprawomocnie uwzględnił zasadniczą część pozwu Alberta i Michała Światopełk-Czetwertyńskich wobec wojewody mazowieckiego w tej sprawie. Od wyroku można się odwołać do Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Pełnomocnik powodów, radca prawny Krzysztof Wiktor był zadowolony z wyroku, choć zastrzegł, że nie ma on znaczenia dla rządu USA. W oddzielnym trybie administracyjnym Czetwertyńscy dochodzą od urzędu miasta swych praw do samego gruntu. W sądzie nie było nikogo ze strony pozwanej, która chciała oddalenia pozwu.

Właścicielką gruntu i znajdującego się na nim XIX-wiecznego pałacyku w Al. Ujazdowskich była księżna Róża z Radziwiłłów Światopełk-Czetwertyńska, która przed wojną mieszkała tam z rodziną. Jeszcze po wojnie, gdy w ocalałym budynku mieściło się Polskie Radio, rodzina dostawała opłaty za wynajem. W 1956 r. rządy PRL i USA podpisały układ, na mocy którego rząd amerykański otrzymał grunt i pałacyk w czasowe użytkowanie na 80 lat, z możliwością przedłużenia. Rząd PRL uwolnił rząd USA od roszczeń wobec tej nieruchomości. USA wynegocjowały też prawo do zburzenia pałacyku. Władze PRL zmusiły architekta stolicy do zmiany klasyfikacji pałacyku na obiekt niezabytkowy i wydania zgody na jego rozbiórkę. Pałacyk wyburzono w 1963 r. W jego miejscu stanął budynek dzisiejszej ambasady USA.

Albert Czetwertyński oskarżył rząd amerykański o udział w spisku zmierzającym do aresztowania jego ojca, aby tym łatwiej wejść w posiadanie rezydencji. Jak mówił, potwierdzają to dokumenty z IPN. Stanisława Czetwertyńskiego aresztowano w 1954 r. pod fałszywym zarzutem szpiegostwa i skazano na 7 lat więzienia. Po wyjściu na wolność w 1960 r. wyemigrował z synem do Kanady. Albert Czetwertyński wrócił do kraju po 1989 r.

W 2006 r. sąd w Nowym Jorku przyjął pozew Alberta Czetwertyńskiego przeciw rządowi USA o 25 milionów dolarów odszkodowania za zabór rezydencji. USA tłumaczyły, że kupiły posesję legalnie od państwa polskiego. Ostatecznie amerykański sąd nie uwzględnił tego powództwa. - Rząd amerykański jest złodziejem. Wykorzystał koniunkturę komunistyczną po to, żeby nabyć naszą własność - mówił w 2006 r. Albert Czetwertyński podczas manifestacji rodziny przed ambasadą USA.

W 2005 r. złożył on pozew do warszawskiego sądu z żądaniem 5,7 mln zł odszkodowania za zniszczone budynki.

We wtorek sąd uznał, że odpowiedzialność Skarbu Państwa jest niewątpliwa, bo działania organów komunistycznego państwa w całej sprawie były od początku wadliwe. - Poszanowanie prawa własności to podstawowy obowiązek państwa prawa - podkreślił sędzia.

W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Andrzej Kuryłek odrzucił twierdzenia pozwanych, że roszczenia pozwu już się przedawniły, bo PRL nie była państwem prawa, a rodzina nie mogła wtedy dochodzić swych roszczeń przed sądami. Według sądu, umowa PRL-USA mogła być nieważna, jeśli rozporządzała mieniem, którego właścicielem Skarb Państwa nie był. - Dochodzimy do ciekawych konkluzji co do aktualnego właściciela - dodał sędzia, nie rozwijając tego wątku.

Odnosząc się do tezy powoda o "spisku" w celu przejęcia gruntu pod ambasadę, sędzia powiedział, że "być może bieg wydarzeń nie był przypadkowy, co wynika z akt IPN". O tym, że mógł to być spisek, otwarcie mówi Krzysztof Wiktor, który podkreśla, że zaraz po aresztowaniu Stanisława Czetwertyńskiego negocjacje PRL-USA co do ambasady ruszyły z miejsca.

Czetwertyńscy to ród książęcy wywodzący się z rządzącej średniowieczną Rusią dynastii Rurykowiczów. Są jedną z najstarszych rodzin polskiej arystokracji. 


Źródło: INTERIA.PL/PAP

5,6 mln zł za budynek dla Czetwertyńskich

Rodzina Czetwertyńskich dostanie ok. 5,6 mln zł odszkodowania od Skarbu Państwa za nieistniejący obecnie pałacyk. Budynek stał na zabranym im w okresie stalinowskim gruncie w stolicy, gdzie dziś znajduje się ambasada USA - orzekł we wtorek Sąd Okręgowy w Warszawie.

Sąd nieprawomocnie uwzględnił zasadniczą część pozwu Alberta i Michała Światopełk-Czetwertyńskich wobec wojewody mazowieckiego w tej sprawie. Od wyroku można się odwołać do Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Pełnomocnik powodów, radca prawny Krzysztof Wiktor był zadowolony z wyroku, choć zastrzegł, że nie ma on znaczenia dla rządu USA. W oddzielnym trybie administracyjnym Czetwertyńscy dochodzą od urzędu miasta swych praw do samego gruntu. W sądzie nie było nikogo ze strony pozwanej, która chciała oddalenia pozwu.

Właścicielką gruntu i znajdującego się na nim XIX-wiecznego pałacyku w Al. Ujazdowskich była księżna Róża z Radziwiłłów Światopełk-Czetwertyńska, która przed wojną mieszkała tam z rodziną. Jeszcze po wojnie, gdy w ocalałym budynku mieściło się Polskie Radio, rodzina dostawała opłaty za wynajem. W 1956 r. rządy PRL i USA podpisały układ, na mocy którego rząd amerykański otrzymał grunt i pałacyk w czasowe użytkowanie na 80 lat, z możliwością przedłużenia. Rząd PRL uwolnił rząd USA od roszczeń wobec tej nieruchomości. USA wynegocjowały też prawo do zburzenia pałacyku. Władze PRL zmusiły architekta stolicy do zmiany klasyfikacji pałacyku na obiekt niezabytkowy i wydania zgody na jego rozbiórkę. Pałacyk wyburzono w 1963 r. W jego miejscu stanął budynek dzisiejszej ambasady USA.

Albert Czetwertyński oskarżył rząd amerykański o udział w spisku zmierzającym do aresztowania jego ojca, aby tym łatwiej wejść w posiadanie rezydencji. Jak mówił, potwierdzają to dokumenty z IPN. Stanisława Czetwertyńskiego aresztowano w 1954 r. pod fałszywym zarzutem szpiegostwa i skazano na 7 lat więzienia. Po wyjściu na wolność w 1960 r. wyemigrował z synem do Kanady. Albert Czetwertyński wrócił do kraju po 1989 r.

W 2006 r. sąd w Nowym Jorku przyjął pozew Alberta Czetwertyńskiego przeciw rządowi USA o 25 milionów dolarów odszkodowania za zabór rezydencji. USA tłumaczyły, że kupiły posesję legalnie od państwa polskiego. Ostatecznie amerykański sąd nie uwzględnił tego powództwa. - Rząd amerykański jest złodziejem. Wykorzystał koniunkturę komunistyczną po to, żeby nabyć naszą własność - mówił w 2006 r. Albert Czetwertyński podczas manifestacji rodziny przed ambasadą USA.

W 2005 r. złożył on pozew do warszawskiego sądu z żądaniem 5,7 mln zł odszkodowania za zniszczone budynki.

We wtorek sąd uznał, że odpowiedzialność Skarbu Państwa jest niewątpliwa, bo działania organów komunistycznego państwa w całej sprawie były od początku wadliwe. - Poszanowanie prawa własności to podstawowy obowiązek państwa prawa - podkreślił sędzia.

W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Andrzej Kuryłek odrzucił twierdzenia pozwanych, że roszczenia pozwu już się przedawniły, bo PRL nie była państwem prawa, a rodzina nie mogła wtedy dochodzić swych roszczeń przed sądami. Według sądu, umowa PRL-USA mogła być nieważna, jeśli rozporządzała mieniem, którego właścicielem Skarb Państwa nie był. - Dochodzimy do ciekawych konkluzji co do aktualnego właściciela - dodał sędzia, nie rozwijając tego wątku.

Odnosząc się do tezy powoda o "spisku" w celu przejęcia gruntu pod ambasadę, sędzia powiedział, że "być może bieg wydarzeń nie był przypadkowy, co wynika z akt IPN". O tym, że mógł to być spisek, otwarcie mówi Krzysztof Wiktor, który podkreśla, że zaraz po aresztowaniu Stanisława Czetwertyńskiego negocjacje PRL-USA co do ambasady ruszyły z miejsca.

Czetwertyńscy to ród książęcy wywodzący się z rządzącej średniowieczną Rusią dynastii Rurykowiczów. Są jedną z najstarszych rodzin polskiej arystokracji. 


Źródło: INTERIA.PL/PAP

Nabycie działki, czy wybudowanie budynku - od kiedy liczymy 5 -cio letni termin do opodatkowania sprzedaży nieruchomości

Z uwagi na złożoność procesu budowlanego, często spotyka się sytuację, kiedy nabycie gruntu oraz wybudowanie na nim obiektu budowlanego (przykładowo w postaci budynku) następuje w różnych latach. Taki stan rzeczy może rodzić pewne wątpliwości interpretacyjne w przypadku, gdy właściciel zamierza zbyć wybudowany budynek i analizuje, czy z tego tytułu powstanie przychód podlegający opodatkowaniu podatkiem dochodowym od osób fizycznych. Wątpliwości takie mogą dotyczyć momentu, od którego należy liczyć 5 - cio letni termin, który warunkuje opodatkowanie uzyskanego przychodu z takiej sprzedaży, tj. czy winien być on wyznaczony od końca roku kalendarzowego, w którym nastąpiło nabycie gruntu, czy też od końca tego roku, w którym nastąpiło wybudowanie budynku.

W myśl art. 10 ust. 1 pkt 8 lit. a) - c) ustawy z dnia 26 lipca 1991 r. o podatku dochodowym od osób fizycznych (t.j. Dz.U. z 2000 r. Nr 14, poz. 176 z późn. zm. - dalej jako "ustawa o PIT") źródłem przychodów jest odpłatne zbycie, z zastrzeżeniem ust. 2 m.in.:

a. nieruchomości lub ich części oraz udziału w nieruchomości,

b. spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu mieszkalnego lub użytkowego oraz prawa do domu jednorodzinnego w spółdzielni mieszkaniowej,

c. prawa wieczystego użytkowania gruntów,

- jeżeli odpłatne zbycie nie następuje w wykonaniu działalności gospodarczej i zostało dokonane przed upływem pięciu lat, licząc od końca roku kalendarzowego, w którym nastąpiło nabycie lub wybudowanie.

Z powyższego artykułu wynika, że wśród źródeł przychodu podlegających podatkowi dochodowemu, znajduje się przychód ze sprzedaży nieruchomości lub ich części oraz udziału w nieruchomości. Prawo podatkowe, a szczególnie ustawa o PIT, nie zawiera definicji nieruchomości. W tej sytuacji należy się odnieść do przepisów prawa cywilnego.

Zgodnie z art. 46 ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 roku - Kodeks cywilny (Dz.U. z 1964 r. Nr 16 poz. 93 z późn. zm. - dalej jako "k.c."), nieruchomościami są części powierzchni ziemskiej stanowiące odrębny przedmiot własności (grunty), jak również budynki trwale z gruntem związane lub części takich budynków, jeżeli na mocy przepisów szczególnych stanowią odrębny od gruntu przedmiot własności. Przepis art. 48 k.c. zawiera zasadę, zgodnie z którą budynki i inne urządzenia trwale z gruntem związane należą do części składowych gruntu. Z ww. przepisów wynika, że budynek trwale związany z gruntem, jako część składowa gruntu, nie może być przedmiotem odrębnej własności. Dlatego sprzedaż nieruchomości obejmuje zarówno zbycie gruntu, jak i znajdującego się na nim budynku, trwale z nim związanego. Odmienna sytuacja prawna występuje tylko w wypadku użytkowania wieczystego gruntu, kiedy na gruncie stanowiącym własność państwową lub gminną może być wzniesiony budynek stanowiący własność wieczystego użytkownika (art. 235 k.c.). Taki budynek i jego części będzie stanowić tzw. nieruchomości budynkowe. Nieruchomości budynkowe są to budynki trwale z gruntem związane, które na podstawie przepisów szczególnych nie stanowią części składowych nieruchomości gruntowej, lecz są odrębnymi od gruntu przedmiotami własności.

Mając na uwadze ww. przepisy, można stwierdzić, że budynek wzniesiony na nabytym (w drodze np. umowy kupna-sprzedaży, zamiany, darowizny) uprzednio gruncie będzie stanowić część składową takiego gruntu. W przypadku sprzedaży takiej zabudowanej nieruchomości nie powinien być, dla celów ustawy o PIT, rozróżniany termin nabycia samego gruntu oraz termin wybudowania obiektu budowlanego (budynku). Nieruchomość taka (której częścią składową jest budynek) została nabyta z dniem nabycia gruntu - dlatego też termin, o którym mowa w art. 10 ust. 1 pkt 8 ustawy o PIT winien być liczony od końca roku kalendarzowego, w którym nastąpiło nabycie własności gruntu.

Powyższe stanowisko znajduje potwierdzenie w interpretacji przepisów prawa podatkowego wydanej w dniu 7 grudnia 2009 r. przez Dyrektor Izby Skarbowej w Warszawie (sygn. IPPB2/415-552/09-4/MG), w której stwierdził on, że: "bieg terminu pięcioletniego, określonego w art. 10 ust. 1 pkt 8 ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, nie może być liczony odrębnie dla nabycia własności gruntu oraz dla wybudowanego na tym gruncie budynku, stanowiącego jego część składową. Przyjąć należy, że bieg tego terminu liczony jest od daty nabycia własności gruntu, a data wybudowania budynku nie ma znaczenia".

Justyna Zając-Wysocka, radca prawny, dyrektor Departamentu Doradztwa Podatkowego

źródło informacji: Małopolski Instytut Studiów Podatkowych

Nabycie działki, czy wybudowanie budynku - od kiedy liczymy 5 -cio letni termin do opodatkowania sprzedaży nieruchomości

Z uwagi na złożoność procesu budowlanego, często spotyka się sytuację, kiedy nabycie gruntu oraz wybudowanie na nim obiektu budowlanego (przykładowo w postaci budynku) następuje w różnych latach. Taki stan rzeczy może rodzić pewne wątpliwości interpretacyjne w przypadku, gdy właściciel zamierza zbyć wybudowany budynek i analizuje, czy z tego tytułu powstanie przychód podlegający opodatkowaniu podatkiem dochodowym od osób fizycznych. Wątpliwości takie mogą dotyczyć momentu, od którego należy liczyć 5 - cio letni termin, który warunkuje opodatkowanie uzyskanego przychodu z takiej sprzedaży, tj. czy winien być on wyznaczony od końca roku kalendarzowego, w którym nastąpiło nabycie gruntu, czy też od końca tego roku, w którym nastąpiło wybudowanie budynku.

W myśl art. 10 ust. 1 pkt 8 lit. a) - c) ustawy z dnia 26 lipca 1991 r. o podatku dochodowym od osób fizycznych (t.j. Dz.U. z 2000 r. Nr 14, poz. 176 z późn. zm. - dalej jako "ustawa o PIT") źródłem przychodów jest odpłatne zbycie, z zastrzeżeniem ust. 2 m.in.:

a. nieruchomości lub ich części oraz udziału w nieruchomości,

b. spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu mieszkalnego lub użytkowego oraz prawa do domu jednorodzinnego w spółdzielni mieszkaniowej,

c. prawa wieczystego użytkowania gruntów,

- jeżeli odpłatne zbycie nie następuje w wykonaniu działalności gospodarczej i zostało dokonane przed upływem pięciu lat, licząc od końca roku kalendarzowego, w którym nastąpiło nabycie lub wybudowanie.

Z powyższego artykułu wynika, że wśród źródeł przychodu podlegających podatkowi dochodowemu, znajduje się przychód ze sprzedaży nieruchomości lub ich części oraz udziału w nieruchomości. Prawo podatkowe, a szczególnie ustawa o PIT, nie zawiera definicji nieruchomości. W tej sytuacji należy się odnieść do przepisów prawa cywilnego.

Zgodnie z art. 46 ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 roku - Kodeks cywilny (Dz.U. z 1964 r. Nr 16 poz. 93 z późn. zm. - dalej jako "k.c."), nieruchomościami są części powierzchni ziemskiej stanowiące odrębny przedmiot własności (grunty), jak również budynki trwale z gruntem związane lub części takich budynków, jeżeli na mocy przepisów szczególnych stanowią odrębny od gruntu przedmiot własności. Przepis art. 48 k.c. zawiera zasadę, zgodnie z którą budynki i inne urządzenia trwale z gruntem związane należą do części składowych gruntu. Z ww. przepisów wynika, że budynek trwale związany z gruntem, jako część składowa gruntu, nie może być przedmiotem odrębnej własności. Dlatego sprzedaż nieruchomości obejmuje zarówno zbycie gruntu, jak i znajdującego się na nim budynku, trwale z nim związanego. Odmienna sytuacja prawna występuje tylko w wypadku użytkowania wieczystego gruntu, kiedy na gruncie stanowiącym własność państwową lub gminną może być wzniesiony budynek stanowiący własność wieczystego użytkownika (art. 235 k.c.). Taki budynek i jego części będzie stanowić tzw. nieruchomości budynkowe. Nieruchomości budynkowe są to budynki trwale z gruntem związane, które na podstawie przepisów szczególnych nie stanowią części składowych nieruchomości gruntowej, lecz są odrębnymi od gruntu przedmiotami własności.

Mając na uwadze ww. przepisy, można stwierdzić, że budynek wzniesiony na nabytym (w drodze np. umowy kupna-sprzedaży, zamiany, darowizny) uprzednio gruncie będzie stanowić część składową takiego gruntu. W przypadku sprzedaży takiej zabudowanej nieruchomości nie powinien być, dla celów ustawy o PIT, rozróżniany termin nabycia samego gruntu oraz termin wybudowania obiektu budowlanego (budynku). Nieruchomość taka (której częścią składową jest budynek) została nabyta z dniem nabycia gruntu - dlatego też termin, o którym mowa w art. 10 ust. 1 pkt 8 ustawy o PIT winien być liczony od końca roku kalendarzowego, w którym nastąpiło nabycie własności gruntu.

Powyższe stanowisko znajduje potwierdzenie w interpretacji przepisów prawa podatkowego wydanej w dniu 7 grudnia 2009 r. przez Dyrektor Izby Skarbowej w Warszawie (sygn. IPPB2/415-552/09-4/MG), w której stwierdził on, że: "bieg terminu pięcioletniego, określonego w art. 10 ust. 1 pkt 8 ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, nie może być liczony odrębnie dla nabycia własności gruntu oraz dla wybudowanego na tym gruncie budynku, stanowiącego jego część składową. Przyjąć należy, że bieg tego terminu liczony jest od daty nabycia własności gruntu, a data wybudowania budynku nie ma znaczenia".

Justyna Zając-Wysocka, radca prawny, dyrektor Departamentu Doradztwa Podatkowego

źródło informacji: Małopolski Instytut Studiów Podatkowych

Najem nieruchomości firmowej a zryczałtowany podatek dochodowy

Z uwagi na zbliżający się termin składania oświadczeń o wyborze formy opodatkowania (tj. 20 stycznia 2010 r.) wielu przedsiębiorców zastanawia się, czy istnieje możliwość opodatkowania zryczałtowanym podatkiem dochodowym przychodów uzyskiwanych z tytułu najmu (dzierżawy) nieruchomości wchodzących w skład prowadzonego przez nich przedsiębiorstwa.

Zgodnie z art. 14 ust. 2 pkt 11 ustawy z dnia 26 lipca 1991 r. o podatku dochodowym od osób fizycznych (t.j. Dz.U. z 2000 r. Nr 14 poz. 176 z późn. zm. - dalej jako "ustawa o PIT") przychodem z działalności gospodarczej są także przychody z najmu, podnajmu, dzierżawy, poddzierżawy oraz z innych umów o podobnym charakterze, składników majątku związanych z działalnością gospodarczą. W związku z powyższym najem nieruchomości firmowej będzie co do zasady podlegać zasadom opodatkowania określonym w ustawie o PIT. W celu ustalenia, czy możliwe jest wybranie innej formy opodatkowania (tj. ryczałtu) należy sięgnąć do przepisów ustawy z dnia 20 listopada 1998 r. o zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne (Dz. U. Nr 144, poz. 930 z późn. zm. - dalej jako "ustawa o podatku zryczałtowanym").

W myśl art. 2 ust. 1a ustawy o podatku zryczałtowanym, osoby fizyczne osiągające przychody z tytułu umowy najmu, podnajmu, dzierżawy, poddzierżawy lub innych umów o podobnym charakterze, jeżeli umowy te nie są zawierane w ramach prowadzonej pozarolniczej działalności gospodarczej, mogą opłacać ryczałt od przychodów ewidencjonowanych. Stosownie zaś do art. 6 ust. 1 ww. ustawy o podatku zryczałtowanym opodatkowaniu ryczałtem od przychodów ewidencjonowanych podlegają przychody osób fizycznych z pozarolniczej działalności gospodarczej, o których mowa z art. 14 ustawy o podatku dochodowym, w tym również, gdy działalność ta jest prowadzona w formie spółki cywilnej osób fizycznych lub spółki jawnej osób fizycznych.

Zgodnie z art. 12 ust. 1 pkt 3 lit. i ustawy o podatku zryczałtowanym przychody z najmu, podnajmu, dzierżawy, poddzierżawy oraz z innych umów o podobnym charakterze, składników majątku związanych z działalnością gospodarczą opodatkowane są stawką ryczałtu w wysokości 8,5% (z wyłączeniem przychodów z wynajmu samochodów osobowych i pozostałych środków transportu, które zgodnie z art. 12 ust. 1 pkt 2 lit. g analizowanej ustawy są opodatkowane stawką 17%).

Natomiast w myśl art. 8 ust. 1 pkt 3 lit. e ww. ustawy, opodatkowania w formie ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych, z zastrzeżeniem art. 6 ust. 1b, nie stosuje się do podatników osiągających w całości lub w części przychody z tytułu świadczenia usług wymienionych w załączniku Nr 2 do ustawy. W pozycji 10 tego załącznika wymieniono m.in. usługi w zakresie wynajmowania nieruchomości na własny rachunek (70.2 PKWiU) tj. usługi wynajmowania lub wydzierżawiania na własny rachunek nieruchomości o charakterze mieszkalnym i niemieszkalnym. Powołany wyżej art. 6 ust. 1b stanowi, iż przychody uzyskane z tytułu umowy najmu, podnajmu, dzierżawy, poddzierżawy lub innych umów o podobnym charakterze, o których mowa w ust. 1a, podlegają opodatkowaniu w formie ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych również, jeżeli są uzyskiwane przez podatników, o których mowa w art. 8 ust. 1.

Mając na uwadze powołane wyżej przepisy należy stwierdzić, że opodatkowane ryczałtem mogą być wyłącznie przychody uzyskane z tytułu umów najmu (dzierżawy) nieruchomości, jeżeli jeżeli umowy te nie są zawierane w ramach prowadzonej pozarolniczej działalności gospodarczej - czyli tylko przychody z tzw. najmu prywatnego (art. 2 ust. 1a ustawy). Przepisy ustawy o podatku zryczałtowanym nie przewidują możliwości opodatkowania ryczałtem przychodów z działalności gospodarczej, jeżeli podatnik w ramach tej działalności uzyskuje w całości lub w części przychody z najmu nieruchomości na własny rachunek (art. 8 ust. 1 pkt 3 lit. e). Powyższa zasada nie ma zastosowania w sytuacji najmu składników majątku firmy innych niż nieruchomości, będą one wówczas opodatkowane - co do zasady - stawką 8,5%.

Konkludując, zawarcie umowy najmu nieruchomości w ramach prowadzonej działalności gospodarczej wyklucza możliwość opodatkowania uzyskiwanych przychodów (z takiej działalności) w formie ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych.

Podobne stanowisko zajął Dyrektor Izby Skarbowej w Warszawie w interpretacji przepisów prawa podatkowego z dnia 16 grudnia 2009 r. (sygn. IPPB1/415-747/09-2/ES).

Justyna Zając-Wysocka, radca prawny, dyrektor Departamentu Doradztwa Podatkowego

źródło informacji: Małopolski Instytut Studiów Podatkowych

Najem nieruchomości firmowej a zryczałtowany podatek dochodowy

Z uwagi na zbliżający się termin składania oświadczeń o wyborze formy opodatkowania (tj. 20 stycznia 2010 r.) wielu przedsiębiorców zastanawia się, czy istnieje możliwość opodatkowania zryczałtowanym podatkiem dochodowym przychodów uzyskiwanych z tytułu najmu (dzierżawy) nieruchomości wchodzących w skład prowadzonego przez nich przedsiębiorstwa.

Zgodnie z art. 14 ust. 2 pkt 11 ustawy z dnia 26 lipca 1991 r. o podatku dochodowym od osób fizycznych (t.j. Dz.U. z 2000 r. Nr 14 poz. 176 z późn. zm. - dalej jako "ustawa o PIT") przychodem z działalności gospodarczej są także przychody z najmu, podnajmu, dzierżawy, poddzierżawy oraz z innych umów o podobnym charakterze, składników majątku związanych z działalnością gospodarczą. W związku z powyższym najem nieruchomości firmowej będzie co do zasady podlegać zasadom opodatkowania określonym w ustawie o PIT. W celu ustalenia, czy możliwe jest wybranie innej formy opodatkowania (tj. ryczałtu) należy sięgnąć do przepisów ustawy z dnia 20 listopada 1998 r. o zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne (Dz. U. Nr 144, poz. 930 z późn. zm. - dalej jako "ustawa o podatku zryczałtowanym").

W myśl art. 2 ust. 1a ustawy o podatku zryczałtowanym, osoby fizyczne osiągające przychody z tytułu umowy najmu, podnajmu, dzierżawy, poddzierżawy lub innych umów o podobnym charakterze, jeżeli umowy te nie są zawierane w ramach prowadzonej pozarolniczej działalności gospodarczej, mogą opłacać ryczałt od przychodów ewidencjonowanych. Stosownie zaś do art. 6 ust. 1 ww. ustawy o podatku zryczałtowanym opodatkowaniu ryczałtem od przychodów ewidencjonowanych podlegają przychody osób fizycznych z pozarolniczej działalności gospodarczej, o których mowa z art. 14 ustawy o podatku dochodowym, w tym również, gdy działalność ta jest prowadzona w formie spółki cywilnej osób fizycznych lub spółki jawnej osób fizycznych.

Zgodnie z art. 12 ust. 1 pkt 3 lit. i ustawy o podatku zryczałtowanym przychody z najmu, podnajmu, dzierżawy, poddzierżawy oraz z innych umów o podobnym charakterze, składników majątku związanych z działalnością gospodarczą opodatkowane są stawką ryczałtu w wysokości 8,5% (z wyłączeniem przychodów z wynajmu samochodów osobowych i pozostałych środków transportu, które zgodnie z art. 12 ust. 1 pkt 2 lit. g analizowanej ustawy są opodatkowane stawką 17%).

Natomiast w myśl art. 8 ust. 1 pkt 3 lit. e ww. ustawy, opodatkowania w formie ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych, z zastrzeżeniem art. 6 ust. 1b, nie stosuje się do podatników osiągających w całości lub w części przychody z tytułu świadczenia usług wymienionych w załączniku Nr 2 do ustawy. W pozycji 10 tego załącznika wymieniono m.in. usługi w zakresie wynajmowania nieruchomości na własny rachunek (70.2 PKWiU) tj. usługi wynajmowania lub wydzierżawiania na własny rachunek nieruchomości o charakterze mieszkalnym i niemieszkalnym. Powołany wyżej art. 6 ust. 1b stanowi, iż przychody uzyskane z tytułu umowy najmu, podnajmu, dzierżawy, poddzierżawy lub innych umów o podobnym charakterze, o których mowa w ust. 1a, podlegają opodatkowaniu w formie ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych również, jeżeli są uzyskiwane przez podatników, o których mowa w art. 8 ust. 1.

Mając na uwadze powołane wyżej przepisy należy stwierdzić, że opodatkowane ryczałtem mogą być wyłącznie przychody uzyskane z tytułu umów najmu (dzierżawy) nieruchomości, jeżeli jeżeli umowy te nie są zawierane w ramach prowadzonej pozarolniczej działalności gospodarczej - czyli tylko przychody z tzw. najmu prywatnego (art. 2 ust. 1a ustawy). Przepisy ustawy o podatku zryczałtowanym nie przewidują możliwości opodatkowania ryczałtem przychodów z działalności gospodarczej, jeżeli podatnik w ramach tej działalności uzyskuje w całości lub w części przychody z najmu nieruchomości na własny rachunek (art. 8 ust. 1 pkt 3 lit. e). Powyższa zasada nie ma zastosowania w sytuacji najmu składników majątku firmy innych niż nieruchomości, będą one wówczas opodatkowane - co do zasady - stawką 8,5%.

Konkludując, zawarcie umowy najmu nieruchomości w ramach prowadzonej działalności gospodarczej wyklucza możliwość opodatkowania uzyskiwanych przychodów (z takiej działalności) w formie ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych.

Podobne stanowisko zajął Dyrektor Izby Skarbowej w Warszawie w interpretacji przepisów prawa podatkowego z dnia 16 grudnia 2009 r. (sygn. IPPB1/415-747/09-2/ES).

Justyna Zając-Wysocka, radca prawny, dyrektor Departamentu Doradztwa Podatkowego

źródło informacji: Małopolski Instytut Studiów Podatkowych

Ceny mieszkań nie będą niższe?

Pierwsze miesiące przyszłego roku mogą być dobrym momentem na kupno mieszkania, gdyż - zdaniem cytowanych przez "Dziennik Gazetę Prawną" ekspertów - ceny nieruchomości jeszcze nie wzrosną.
Dopiero druga połowa roku ma przynieść wzrost cen mieszkań o 5-10 proc. Podwyżki mają dotyczyć przede wszystkim lokali mniejszych, o powierzchni do 50 m kw.

Powodem wzrostu cen małych mieszkań będzie m.in. to, że na rynek trafi ich znacznie mniej niż w tym roku, bowiem liczba rozpoczętych inwestycji i wydanych pozwoleń na budowę spadła o blisko 20 proc. Nie będzie natomiast dużych zmian na rynku najmu.

Dobrą wiadomością są zapowiedzi bankowców o zwiększeniu akcji kredytowej.

Źródło: INTERIA.PL/PAP

Ceny mieszkań nie będą niższe?

Pierwsze miesiące przyszłego roku mogą być dobrym momentem na kupno mieszkania, gdyż - zdaniem cytowanych przez "Dziennik Gazetę Prawną" ekspertów - ceny nieruchomości jeszcze nie wzrosną.
Dopiero druga połowa roku ma przynieść wzrost cen mieszkań o 5-10 proc. Podwyżki mają dotyczyć przede wszystkim lokali mniejszych, o powierzchni do 50 m kw.

Powodem wzrostu cen małych mieszkań będzie m.in. to, że na rynek trafi ich znacznie mniej niż w tym roku, bowiem liczba rozpoczętych inwestycji i wydanych pozwoleń na budowę spadła o blisko 20 proc. Nie będzie natomiast dużych zmian na rynku najmu.

Dobrą wiadomością są zapowiedzi bankowców o zwiększeniu akcji kredytowej.

Źródło: INTERIA.PL/PAP

Ile wart jest Kraków?

Na 32,5 miliardów złotych wycenili wartość krakowskich obiektów publicznych eksperci z Instytutu Analiz Monitor Rynku Nieruchomości MRN.pl - informuje "Dziennik Polski".

Pod uwagę wzięli zarówno obiekty sportowe, z dziedziny kultury, oświaty i szkolnictwa wyższego, jak i służby zdrowia. W ogromnej większości są to nieruchomości należące do miasta.

W Krakowie jest osiem stadionów piłkarskich. Cała infrastruktura sportowa warta jest 2 mld zł.

Kulturalna baza Krakowa to 11 dużych teatrów, każdy dysponujący kilkoma scenami, 14 grup teatralnych, ponad 30 muzeów, 71 galerii, 11 bibliotek, 6 kin (oprócz multipleksów), 6 obiektów muzycznych, w tym opera i filharmonia, 8 kabaretów, 8 centrów kultury, 7 gminnych ośrodków kultury, 11 domów kultury, 16 innych instytucji działających w tej dziedzinie. Wartość obiektów kultury wyceniono na 6 mld zł, w tym samych teatrów na 1,5 mld zł, a muzeów na 1,8 mld zł.

Ponad 200 tysięcy studentów - ta liczba wskazuje najbardziej prestiżową krakowską specjalność - szkolnictwo wyższe. Majątek 24 uczelni (14 niepublicznych i 10 publicznych) jest wart 4,2 mld zł. Wszystkie przedszkola, szkoły i placówki oświatowe wyceniono na 7,9 mld zł.

Wartość stacjonarnej opieki zdrowotnej w Krakowie szacuje się na 7,8 mld zł, a placówek lecznictwa otwartego na 4 mld zł.

Źródło: INTERIA.PL/PAP

Ile wart jest Kraków?

Na 32,5 miliardów złotych wycenili wartość krakowskich obiektów publicznych eksperci z Instytutu Analiz Monitor Rynku Nieruchomości MRN.pl - informuje "Dziennik Polski".

Pod uwagę wzięli zarówno obiekty sportowe, z dziedziny kultury, oświaty i szkolnictwa wyższego, jak i służby zdrowia. W ogromnej większości są to nieruchomości należące do miasta.

W Krakowie jest osiem stadionów piłkarskich. Cała infrastruktura sportowa warta jest 2 mld zł.

Kulturalna baza Krakowa to 11 dużych teatrów, każdy dysponujący kilkoma scenami, 14 grup teatralnych, ponad 30 muzeów, 71 galerii, 11 bibliotek, 6 kin (oprócz multipleksów), 6 obiektów muzycznych, w tym opera i filharmonia, 8 kabaretów, 8 centrów kultury, 7 gminnych ośrodków kultury, 11 domów kultury, 16 innych instytucji działających w tej dziedzinie. Wartość obiektów kultury wyceniono na 6 mld zł, w tym samych teatrów na 1,5 mld zł, a muzeów na 1,8 mld zł.

Ponad 200 tysięcy studentów - ta liczba wskazuje najbardziej prestiżową krakowską specjalność - szkolnictwo wyższe. Majątek 24 uczelni (14 niepublicznych i 10 publicznych) jest wart 4,2 mld zł. Wszystkie przedszkola, szkoły i placówki oświatowe wyceniono na 7,9 mld zł.

Wartość stacjonarnej opieki zdrowotnej w Krakowie szacuje się na 7,8 mld zł, a placówek lecznictwa otwartego na 4 mld zł.

Źródło: INTERIA.PL/PAP

Apartamenty na Polanie





W pobliżu Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, u zbiegu ulic Chwaszczyńskiej, Wielkopolskiej i Strzelców w Gdyni, powstaje zespół dziesięciu siedmiokondygnacyjnych budynków mieszkalnych. Zamiast ulic i parkingów przestrzeń pomiędzy domami wypełni ogród, dojazd autem do każdego budynku możliwy będzie dzięki systemowi podziemnych dróg i hal garażowych. Zaplanowano mieszkania od 60 do 118 mkw. Inwestycja powstanie w trzech etapach, zakończenie obecnie realizowanego I etapu przewidziano na II kw. 2010 r., II etap powinien zostać zakończony na przełomie 2010/11 r., natomiast III na przełomie 2012/13 r. Inwestorem jest firma Ekolan.

 

Źródło: www.gazetainwestor.pl

Apartamenty na Polanie





W pobliżu Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, u zbiegu ulic Chwaszczyńskiej, Wielkopolskiej i Strzelców w Gdyni, powstaje zespół dziesięciu siedmiokondygnacyjnych budynków mieszkalnych. Zamiast ulic i parkingów przestrzeń pomiędzy domami wypełni ogród, dojazd autem do każdego budynku możliwy będzie dzięki systemowi podziemnych dróg i hal garażowych. Zaplanowano mieszkania od 60 do 118 mkw. Inwestycja powstanie w trzech etapach, zakończenie obecnie realizowanego I etapu przewidziano na II kw. 2010 r., II etap powinien zostać zakończony na przełomie 2010/11 r., natomiast III na przełomie 2012/13 r. Inwestorem jest firma Ekolan.

 

Źródło: www.gazetainwestor.pl

Wskaźnik wskaźnikowi nierówny. Jak się nie pogubić w gąszczu cen

Dla większości kupujących nowe M podstawowym parametrem określającym atrakcyjność oferty jest cena. Aby wyłuskać rzeczywiste okazje, kupujący często porównują ceny podobnych lokali w najbliższej okolicy. Dla niektórych wyznacznikiem mogą być też średnie ceny lokali w mieście bądź w danej dzielnicy.

Z tymi ostatnimi jest jednak problem. W zależności od instytucji, która wylicza średnią czy medianę, wskaźniki te mogą się znacznie różnić. Jak więc nie zgubić się w tym gąszczu średnich, median czy dominant? Co oznacza, że jakaś cena jest średnia, i i dlaczego jej wysokość różni się od np. mediany?

Co z tą średnią?

"Średnia cena na rynku jest wyliczana jako średnia arytmetyczna cen wszystkich mieszkań w inwestycjach, przy czym w takim wyliczeniu każde mieszkanie jest reprezentowane - niezależnie od swojej powierzchni - przez jedną liczbę" - tłumaczy Adam Kulpa, analityk w firmie Reas. Czy różni się ona od mediany?

"Żeby lepiej zrozumieć tę miarę, należy sobie wyobrazić, że wszystkie mieszkania zostały uporządkowane pod względem ceny za metr kwadratowy w kolejności rosnącej. Wówczas mediana to cena środkowego mieszkania w takiej kolejce" - dodaje Adam Kulpa. Innym wskaźnikiem używanym do analizowania rynku mieszkaniowego jest tzw. dominanta, czyli cena, która występuje najczęściej na rynku i jest najliczniej reprezentowana przez jednostki mieszkaniowe. Innymi słowy jest to cena, po jakiej można znaleźć najwięcej mieszkań dostępnych na rynku.

Wady i zalety

Każdy z tych sposobów wyliczania wartości określonej puli mieszkań ma swoje zalety oraz pomijane często wady. "Wyliczając średnią, bierze się pod uwagę wszystkie mieszkania znajdujące się w danym momencie na rynku, co intuicyjnie wskazuje na jej wysoką reprezentatywność, a zatem wyjątkową zaletę. Niestety jest to jednocześnie jej wada, ponieważ jest ona podatna na wartości skrajne, co można zaobserwować w przypadkach znacznego wzrostu jej wartości w wyniku wprowadzenia do sprzedaży nowej inwestycji o bardzo wysokiej dla danego rynku cenie" - wskazuje ekspert Reas. Z takimi przypadkami mieliśmy do czynienia np. w Sky Tower we Wrocławiu, gdy wprowadzenie jednej superdrogiej inwestycji wpłynęło na kilkudziesięcioprocentowy wzrost średniej dla całego miasta. Podobnie było w Łodzi, gdy na rynek trafiły lofty U Scheiblera. Aby tego uniknąć, można pominąć ceny skrajne, czyli najniższe i najwyższe.

Jak w skokach

Podobny zabieg stosuje się przy ocenianiu skoków narciarskich. Nota najniższa i najwyższa nie jest wliczana do punktacji. To jednak też ma swoje wady. Gdy deweloperzy zdecydują się wprowadzić większą liczbę lokali najtańszych, wtedy taki sposób liczenia nie będzie wrażliwy na to zjawisko.

Analityk Reas wskazuje ponadto, że na rynku mieszkaniowym zdecydowana większość to mieszkania tańsze niż średnia. Warto o tym pamiętać, negocjując zakup.

Wskaźnik wskaźnikowi nierówny. Jak się nie pogubić w gąszczu cen

Dla większości kupujących nowe M podstawowym parametrem określającym atrakcyjność oferty jest cena. Aby wyłuskać rzeczywiste okazje, kupujący często porównują ceny podobnych lokali w najbliższej okolicy. Dla niektórych wyznacznikiem mogą być też średnie ceny lokali w mieście bądź w danej dzielnicy.

Z tymi ostatnimi jest jednak problem. W zależności od instytucji, która wylicza średnią czy medianę, wskaźniki te mogą się znacznie różnić. Jak więc nie zgubić się w tym gąszczu średnich, median czy dominant? Co oznacza, że jakaś cena jest średnia, i i dlaczego jej wysokość różni się od np. mediany?

Co z tą średnią?

"Średnia cena na rynku jest wyliczana jako średnia arytmetyczna cen wszystkich mieszkań w inwestycjach, przy czym w takim wyliczeniu każde mieszkanie jest reprezentowane - niezależnie od swojej powierzchni - przez jedną liczbę" - tłumaczy Adam Kulpa, analityk w firmie Reas. Czy różni się ona od mediany?

"Żeby lepiej zrozumieć tę miarę, należy sobie wyobrazić, że wszystkie mieszkania zostały uporządkowane pod względem ceny za metr kwadratowy w kolejności rosnącej. Wówczas mediana to cena środkowego mieszkania w takiej kolejce" - dodaje Adam Kulpa. Innym wskaźnikiem używanym do analizowania rynku mieszkaniowego jest tzw. dominanta, czyli cena, która występuje najczęściej na rynku i jest najliczniej reprezentowana przez jednostki mieszkaniowe. Innymi słowy jest to cena, po jakiej można znaleźć najwięcej mieszkań dostępnych na rynku.

Wady i zalety

Każdy z tych sposobów wyliczania wartości określonej puli mieszkań ma swoje zalety oraz pomijane często wady. "Wyliczając średnią, bierze się pod uwagę wszystkie mieszkania znajdujące się w danym momencie na rynku, co intuicyjnie wskazuje na jej wysoką reprezentatywność, a zatem wyjątkową zaletę. Niestety jest to jednocześnie jej wada, ponieważ jest ona podatna na wartości skrajne, co można zaobserwować w przypadkach znacznego wzrostu jej wartości w wyniku wprowadzenia do sprzedaży nowej inwestycji o bardzo wysokiej dla danego rynku cenie" - wskazuje ekspert Reas. Z takimi przypadkami mieliśmy do czynienia np. w Sky Tower we Wrocławiu, gdy wprowadzenie jednej superdrogiej inwestycji wpłynęło na kilkudziesięcioprocentowy wzrost średniej dla całego miasta. Podobnie było w Łodzi, gdy na rynek trafiły lofty U Scheiblera. Aby tego uniknąć, można pominąć ceny skrajne, czyli najniższe i najwyższe.

Jak w skokach

Podobny zabieg stosuje się przy ocenianiu skoków narciarskich. Nota najniższa i najwyższa nie jest wliczana do punktacji. To jednak też ma swoje wady. Gdy deweloperzy zdecydują się wprowadzić większą liczbę lokali najtańszych, wtedy taki sposób liczenia nie będzie wrażliwy na to zjawisko.

Analityk Reas wskazuje ponadto, że na rynku mieszkaniowym zdecydowana większość to mieszkania tańsze niż średnia. Warto o tym pamiętać, negocjując zakup.

Czerwone, ale zielone - szwedzki biurowiec

Czy zielone może być czerwone? Według architektów ze szwedzkiego biura Wingårdhs – jak najbardziej. Ich projekt czerwonego biurowca dla Uniwersytetu Technologicznego Chalmers przy ul. Lindholmen w Gothenburgu w Szwecji to przykład budynku zielonego w każdym calu.
A przy okazji – kolejny dowód na to, że stosowanie rozwiązań ekologicznych nie musi odbywać się kosztem walorów estetycznych budynku.


Kuggen – bo tak będzie się nazywać się biurowiec – znalazł się wśród projektów, które organizatorzy World Architecture Festival w Barcelonie uznali za najbardziej odpowiadające tegorocznemu hasłu „Less does More”. Wcześniej zaś został nagrodzony na międzynarodowych targach Mipim.



Projektanci musieli uwzględnić dwa podstawowe wymogi: po pierwsze, Kuggen ma być przede wszystkim miejscem spotkań – zarówno oficjalnych i biznesowych, jak i nieformalnych; po drugie – ma być budynkiem ekologicznym, o niskim zużyciu energii, co w szwedzkich warunkach nie jest wcale łatwe.

Znakiem rozpoznawczym budynku, który stanie nabrzeżu, na terenie kampusu uniwersyteckiego, będą czerwone, pokryte ząbkowatym wzorem elewacje i okrągły rzut. Zewnętrzną powłokę biurowca tworzyć będą przesłony w sześciu różnych odcieniach czerwieni i jednego – zieleni, zrobione ze szkliwionej terakoty. Okrągły rzut budynku ma zoptymalizować stosunek powierzchni jego elewacji i powierzchni użytkowej. Kondygnacje powstały poprzez zestawienie powtarzalnych modułów biurowych, przy czym na każdej kolejnej umieszczono o dwie jednostki więcej. W efekcie obrys pięter stopniowo wzrasta ku górze, co umożliwia naturalne zacienienie okien biur na niższych poziomach.


Centralny punkt każdego kolejnego piętra będzie przesunięty w stronę południową, żeby maksymalnie wydłużyć rzucany przez nie cień. Dodatkowym elementem chroniącym przez ostrym słońcem ma być ruchomy ekran słoneczny dwóch najwyższych kondygnacji. Można go będzie przesuwać w dowolne miejsce, umożliwiając zacienienie odpowiedniego fragmentu budynku. Zewnętrzna strona ekranu pokryta będzie ogniwami fotowoltaicznymi. Na dachu zaś znajdą się kolektory słoneczne, produkujące energię służącą do ogrzewania wody. Trójkątne okna mają umożliwić dostęp dziennego światła w głąb budynku.

Rezultatem zastosowania wszystkich tych proekologicznych rozwiązań, będzie zredukowanie zapotrzebowania na energię do 60 kW/m2 w ciągu roku. W środku mają być przy tym zapewnione komfortowe warunki (w indywidualnych biurach temperatura może wynosić od 22-26 stopni Celsjusza).


Wewnątrz budynku znajdą się 192 moduły biurowe umieszczone wokół otwartej, centralnej przestrzeni. ich użytkownikami będą pracownicy naukowi uniwersytetu Chalmers, którzy zaczynają prowadzić własne firmy. Połączenie środowiska akademickiego z rynkiem (na terenie kampusu znajduje się również centrum badawcze uniwersytetu) dodatkowo podkreśla sąsiedztwo siedzib firm działających w branży technologicznej, min. Ericssona.

Źródło: Sztuka-Architektury.pl

Czerwone, ale zielone - szwedzki biurowiec

Czy zielone może być czerwone? Według architektów ze szwedzkiego biura Wingårdhs – jak najbardziej. Ich projekt czerwonego biurowca dla Uniwersytetu Technologicznego Chalmers przy ul. Lindholmen w Gothenburgu w Szwecji to przykład budynku zielonego w każdym calu.
A przy okazji – kolejny dowód na to, że stosowanie rozwiązań ekologicznych nie musi odbywać się kosztem walorów estetycznych budynku.


Kuggen – bo tak będzie się nazywać się biurowiec – znalazł się wśród projektów, które organizatorzy World Architecture Festival w Barcelonie uznali za najbardziej odpowiadające tegorocznemu hasłu „Less does More”. Wcześniej zaś został nagrodzony na międzynarodowych targach Mipim.



Projektanci musieli uwzględnić dwa podstawowe wymogi: po pierwsze, Kuggen ma być przede wszystkim miejscem spotkań – zarówno oficjalnych i biznesowych, jak i nieformalnych; po drugie – ma być budynkiem ekologicznym, o niskim zużyciu energii, co w szwedzkich warunkach nie jest wcale łatwe.

Znakiem rozpoznawczym budynku, który stanie nabrzeżu, na terenie kampusu uniwersyteckiego, będą czerwone, pokryte ząbkowatym wzorem elewacje i okrągły rzut. Zewnętrzną powłokę biurowca tworzyć będą przesłony w sześciu różnych odcieniach czerwieni i jednego – zieleni, zrobione ze szkliwionej terakoty. Okrągły rzut budynku ma zoptymalizować stosunek powierzchni jego elewacji i powierzchni użytkowej. Kondygnacje powstały poprzez zestawienie powtarzalnych modułów biurowych, przy czym na każdej kolejnej umieszczono o dwie jednostki więcej. W efekcie obrys pięter stopniowo wzrasta ku górze, co umożliwia naturalne zacienienie okien biur na niższych poziomach.


Centralny punkt każdego kolejnego piętra będzie przesunięty w stronę południową, żeby maksymalnie wydłużyć rzucany przez nie cień. Dodatkowym elementem chroniącym przez ostrym słońcem ma być ruchomy ekran słoneczny dwóch najwyższych kondygnacji. Można go będzie przesuwać w dowolne miejsce, umożliwiając zacienienie odpowiedniego fragmentu budynku. Zewnętrzna strona ekranu pokryta będzie ogniwami fotowoltaicznymi. Na dachu zaś znajdą się kolektory słoneczne, produkujące energię służącą do ogrzewania wody. Trójkątne okna mają umożliwić dostęp dziennego światła w głąb budynku.

Rezultatem zastosowania wszystkich tych proekologicznych rozwiązań, będzie zredukowanie zapotrzebowania na energię do 60 kW/m2 w ciągu roku. W środku mają być przy tym zapewnione komfortowe warunki (w indywidualnych biurach temperatura może wynosić od 22-26 stopni Celsjusza).


Wewnątrz budynku znajdą się 192 moduły biurowe umieszczone wokół otwartej, centralnej przestrzeni. ich użytkownikami będą pracownicy naukowi uniwersytetu Chalmers, którzy zaczynają prowadzić własne firmy. Połączenie środowiska akademickiego z rynkiem (na terenie kampusu znajduje się również centrum badawcze uniwersytetu) dodatkowo podkreśla sąsiedztwo siedzib firm działających w branży technologicznej, min. Ericssona.

Źródło: Sztuka-Architektury.pl

Świąteczne sposoby na włamywaczy

Eksperci z Ergo Hestii odnotowują w okresie Świąt Bożego Narodzenia średnio o 20 proc. więcej kradzieży z włamaniem do domów i mieszkań niż w innych miesiącach roku. Dlatego radzą, jak ustrzec się przed niechcianymi „wigilijnymi gośćmi".
1. Przed wyjazdem na święta należy dokonać przeglądu posiadanych zabezpieczeń w domu i mieszkaniu oraz wykonać od dawna odkładane remonty, np. zamka w drzwiach, alarmu lub krat. W ten sposób zmniejszymy ryzyko włamania, a przy okazji nadrobimy stare zaległości.
 
2. Gotówkę oraz rzeczy wartościowe, takie jak biżuteria, można oddać na przechowanie znajomym lub rodzinie, którzy nie wyjeżdżają na okres świąt lub schować w sejfie. Sejf może być też bardzo dobrym prezentem pod choinkę. Koniecznie należy jednak wybrać sejf przystosowany do mocowania do ścian lub podłogi.
 
3. Na czas nieobecności warto pozostawić włączone światło w jednym z pokoi, najlepiej jednak wykorzystać proste urządzenia włączające światło czasowo, w bardziej zaawansowanych rozwiązaniach nawet w kilku pomieszczeniach.  Takie funkcje posiadają między innymi niektóre z urządzeń alarmowych.
 
4. Nieoceniona przy pilnowaniu naszego dobytku może być także agencja ochrony lub znajomy sąsiad, którego warto poprosić, aby zwrócił uwagę na naszą nieruchomość i w czasie naszej nieobecności wybierał pocztę ze skrzynki. Dzięki temu nasze mienie będzie bezpieczniejsze, a my spokojnie spędzimy świąteczny czas.
 
5. Jednym ze sposobów na zabezpieczenie domu lub mieszkania jest wykupienie polisy ubezpieczeniowej. Najlepiej wybrać taką ofertę, która ochroni nie tylko przed włamaniem i kradzieżą, ale także naporem śniegu czy pożarem (np. Hestia 7).
 
Źródło: Grupa Ergo Hestia

Świąteczne sposoby na włamywaczy

Eksperci z Ergo Hestii odnotowują w okresie Świąt Bożego Narodzenia średnio o 20 proc. więcej kradzieży z włamaniem do domów i mieszkań niż w innych miesiącach roku. Dlatego radzą, jak ustrzec się przed niechcianymi „wigilijnymi gośćmi".
1. Przed wyjazdem na święta należy dokonać przeglądu posiadanych zabezpieczeń w domu i mieszkaniu oraz wykonać od dawna odkładane remonty, np. zamka w drzwiach, alarmu lub krat. W ten sposób zmniejszymy ryzyko włamania, a przy okazji nadrobimy stare zaległości.
 
2. Gotówkę oraz rzeczy wartościowe, takie jak biżuteria, można oddać na przechowanie znajomym lub rodzinie, którzy nie wyjeżdżają na okres świąt lub schować w sejfie. Sejf może być też bardzo dobrym prezentem pod choinkę. Koniecznie należy jednak wybrać sejf przystosowany do mocowania do ścian lub podłogi.
 
3. Na czas nieobecności warto pozostawić włączone światło w jednym z pokoi, najlepiej jednak wykorzystać proste urządzenia włączające światło czasowo, w bardziej zaawansowanych rozwiązaniach nawet w kilku pomieszczeniach.  Takie funkcje posiadają między innymi niektóre z urządzeń alarmowych.
 
4. Nieoceniona przy pilnowaniu naszego dobytku może być także agencja ochrony lub znajomy sąsiad, którego warto poprosić, aby zwrócił uwagę na naszą nieruchomość i w czasie naszej nieobecności wybierał pocztę ze skrzynki. Dzięki temu nasze mienie będzie bezpieczniejsze, a my spokojnie spędzimy świąteczny czas.
 
5. Jednym ze sposobów na zabezpieczenie domu lub mieszkania jest wykupienie polisy ubezpieczeniowej. Najlepiej wybrać taką ofertę, która ochroni nie tylko przed włamaniem i kradzieżą, ale także naporem śniegu czy pożarem (np. Hestia 7).
 
Źródło: Grupa Ergo Hestia

Mieszkanie to także balkon i garaż

Deweloperzy realizujący tzw. nowoczesne budownictwo prześcigają się w oferowaniu komfortowych, wyposażonych w największe nowinki techniczne, mieszkań. Wobec ręcznie sterowanej klimatyzacji, posiadanie komórki lokatorskiej lub chociażby balkonu, bardzo często staje się sprawą drugorzędną. Czy słusznie?
Trend na pierwotnym rynku nieruchomości sprawił, że deweloperzy w pogoni za zagospodarowaniem każdego metra kwadratowego, wykorzystywali przestrzeń, która mogłaby posłużyć np. za balkon lub taras - na powiększenie metrażu mieszkania. Z kolei parkingi podziemne skutecznie pozbawiły lokatorów miejsca, gdzie mogliby przechowywać przedmioty sezonowe. W efekcie jak grzyby po deszczu rosły osiedla nowoczesne, ale zupełnie niefunkcjonalne. Na szczęście nie zdominowały one całego rynku.
 
- Założeniem przy budowie osiedla powinno być stworzenie miejsca funkcjonalnego, a przez to przyjaznego ludziom – mówi Katarzyna Zielińska, specjalista ds. reklamy Marma Polskie Folie, inwestora Osiedla z Gwiazdami w podwarszawskim Józefosławiu. - Być może nie jesteśmy typowym deweloperem. Na naszym osiedlu prawie każde mieszkanie ma balkon lub przestronny taras. Dodatkowo, te na parterze, mają dostęp do zielonego ogródka, który można użytkować wedle własnego uznania. Jest to doskonałe miejsce na letnie grillowanie – dodaje Zielińska.

Wymagania klientów sprawiają, że inwestorzy muszą przypomnieć sobie, że komórka lokatorska, balkon, a nawet garaż to równie istotne „wyposażenie” osiedla, a pozbawienie któregoś elementu może przełożyć się na brak zainteresowania samym mieszkaniem.

 

 

Źródło: InplusPR

Mieszkanie to także balkon i garaż

Deweloperzy realizujący tzw. nowoczesne budownictwo prześcigają się w oferowaniu komfortowych, wyposażonych w największe nowinki techniczne, mieszkań. Wobec ręcznie sterowanej klimatyzacji, posiadanie komórki lokatorskiej lub chociażby balkonu, bardzo często staje się sprawą drugorzędną. Czy słusznie?
Trend na pierwotnym rynku nieruchomości sprawił, że deweloperzy w pogoni za zagospodarowaniem każdego metra kwadratowego, wykorzystywali przestrzeń, która mogłaby posłużyć np. za balkon lub taras - na powiększenie metrażu mieszkania. Z kolei parkingi podziemne skutecznie pozbawiły lokatorów miejsca, gdzie mogliby przechowywać przedmioty sezonowe. W efekcie jak grzyby po deszczu rosły osiedla nowoczesne, ale zupełnie niefunkcjonalne. Na szczęście nie zdominowały one całego rynku.
 
- Założeniem przy budowie osiedla powinno być stworzenie miejsca funkcjonalnego, a przez to przyjaznego ludziom – mówi Katarzyna Zielińska, specjalista ds. reklamy Marma Polskie Folie, inwestora Osiedla z Gwiazdami w podwarszawskim Józefosławiu. - Być może nie jesteśmy typowym deweloperem. Na naszym osiedlu prawie każde mieszkanie ma balkon lub przestronny taras. Dodatkowo, te na parterze, mają dostęp do zielonego ogródka, który można użytkować wedle własnego uznania. Jest to doskonałe miejsce na letnie grillowanie – dodaje Zielińska.

Wymagania klientów sprawiają, że inwestorzy muszą przypomnieć sobie, że komórka lokatorska, balkon, a nawet garaż to równie istotne „wyposażenie” osiedla, a pozbawienie któregoś elementu może przełożyć się na brak zainteresowania samym mieszkaniem.

 

 

Źródło: InplusPR

Rekordowa kwota na budowę dróg

Kwota przeznaczona na nowe drogi w przyszłym roku jest aż o 14 mld zł wyższa niż w 2008 r. – donosi „Dziennik Gazeta Prawna”.
Jak czytamy dalej, w przyszłym roku rząd zamierza przeznaczyć na budowę dróg rekordowe 31,3 mld zł. W 2011 r. kwota też ma być imponująca – 23 mld zł. Długość odcinków autostrad, które zostaną oddane w przyszłym roku, jednak nie zaimponuje – zauważa gazeta. Po konflikcie drogowców z austriackim wykonawcą odcinka autostrady A4 prowadzącego do granicy czeskiej liczba kilometrów przewidzianych do oddania spadła do 30,1 km. Dużo lepiej wygląda sytuacja, jeśli chodzi o rozpoczynanie nowych budów. Rząd chce ruszyć z 711,8 km dróg ekspresowych i 536,4 km autostrad.

Rozpocznie się m.in. budowa nowego wyjazdu z Warszawy na Kraków czy zachodniej obwodnicy Poznania. W I kwartale zaczną się też prace przy kolejnym odcinku autostrady A4 na wschód, z Krakowa do Tarnowa, prowadzone będą też pełną parą prace nad ostatnim odcinkiem autostrady A2, z Nowego Tomyśla do niemieckiej granicy – wylicza dziennik.

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”

Rekordowa kwota na budowę dróg

Kwota przeznaczona na nowe drogi w przyszłym roku jest aż o 14 mld zł wyższa niż w 2008 r. – donosi „Dziennik Gazeta Prawna”.
Jak czytamy dalej, w przyszłym roku rząd zamierza przeznaczyć na budowę dróg rekordowe 31,3 mld zł. W 2011 r. kwota też ma być imponująca – 23 mld zł. Długość odcinków autostrad, które zostaną oddane w przyszłym roku, jednak nie zaimponuje – zauważa gazeta. Po konflikcie drogowców z austriackim wykonawcą odcinka autostrady A4 prowadzącego do granicy czeskiej liczba kilometrów przewidzianych do oddania spadła do 30,1 km. Dużo lepiej wygląda sytuacja, jeśli chodzi o rozpoczynanie nowych budów. Rząd chce ruszyć z 711,8 km dróg ekspresowych i 536,4 km autostrad.

Rozpocznie się m.in. budowa nowego wyjazdu z Warszawy na Kraków czy zachodniej obwodnicy Poznania. W I kwartale zaczną się też prace przy kolejnym odcinku autostrady A4 na wschód, z Krakowa do Tarnowa, prowadzone będą też pełną parą prace nad ostatnim odcinkiem autostrady A2, z Nowego Tomyśla do niemieckiej granicy – wylicza dziennik.

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna”

Dobre perspektywy funduszy nieruchomości

W poprzednich latach powstało wiele baniek spekulacyjnych na mapie polskich nieruchomości. Korekty rozpoczęły się już w drugiej połowie 2007 roku.
Widmo kryzysu, jakim straszono nas w pierwszych miesiącach zeszłego roku ostudziło gorączkę i wiarę w to, że nieruchomości mogą tylko drożeć. Znikła szybko przewaga popytu nad podażą, a część projektów deweloperskich wstrzymano.

Jak wynika z danych GUS, w 2008 roku w Polsce oddano do użytkowania ponad 165 tys. mieszkań. Za okres 2009 r. liczba nowych mieszkań osiągnie prawdopodobnie zbliżony poziom. W szczególności dobre wyniki będą dotyczyć największych miast.

Podstawą dla takich prognoz są dane za pierwszą połowę 2009 r. W Warszawie oddano do użytkowania wówczas o 11 proc. mieszkań więcej niż w analogicznym okresie roku poprzedniego. Rekordzistą okazał się Wrocław z dynamiką wzrostu na poziomie 81 proc., za nim uplasowały się: Kraków 73 proc. oraz Poznań 31 proc. – szacują specjaliści z CEE Property Group.

Jednak w przyszłym roku można spodziewać się znacznego spadku podaży, nawet o 10 – 20 proc. – uważa Paweł Grząbka, prezes zarządu CEE Property Group. Trend, jaki zarysował się w 2009 r. polegający na zawężaniu oferty na rynku pierwotnym będzie prawdopodobnie utrzymywać się w przyszłym roku. Jak wynika z danych GUS w trzech pierwszych kwartałach 2009 r. rozpoczęto około 110 tys. budów w Polsce, w całym 2008 r. było to blisko 175 tys. Warto dodać, że ilość wydanych pozwoleń na budowę w 2008 r. wyniosła 232 tys., w pierwszej połowie 2009 r. wydano ich zaledwie 90 tys.

Oznaczać to może wzrost cen nieruchomości, zatem inwestycje na tym rynku znów zaczną przynosić zyski, niezależnie od zmian indeksów na GPW. Dobre perspektywy wzrostowe mają więc fundusze inwestycyjne lokujące na rynku nieruchomości.

Zatem warto zastanowić się nad dołożeniem do portfela inwestycyjnego pewnej ilości certyfikatów funduszu nieruchomości, jako aktywa alternatywnego, niezależnego od sytuacji na rynku akcji. Aktywa ulokowane w funduszach nieruchomości poprawiają stopień i jakość dywersyfikacji portfela, zatem pozytywnie wpływają na obniżenie ryzyka inwestycyjnego. Należy jednak pamiętać, że tego rodzaju inwestycje należą do średnio lub długoterminowych. Optymalnym rozwiązaniem jest ulokowanie 15-20 proc. kapitału w funduszach nieruchomości.

Warto dodać, że inwestycja w fundusz nieruchomości stanowi zabezpieczenie przed skutkami ewentualnych wzrostów cen nieruchomości. Dotyczy to osób, które zamierzają w przyszłości kupić mieszkanie lub dom. Zysk na funduszu, wywołany wzrostem cen nieruchomości zrekompensuje wyższe koszty nabycia wymarzonej nieruchomości.                     
Jan Mazurek
Główny Analityk
Investors Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych SA

an

Dobre perspektywy funduszy nieruchomości

W poprzednich latach powstało wiele baniek spekulacyjnych na mapie polskich nieruchomości. Korekty rozpoczęły się już w drugiej połowie 2007 roku.
Widmo kryzysu, jakim straszono nas w pierwszych miesiącach zeszłego roku ostudziło gorączkę i wiarę w to, że nieruchomości mogą tylko drożeć. Znikła szybko przewaga popytu nad podażą, a część projektów deweloperskich wstrzymano.

Jak wynika z danych GUS, w 2008 roku w Polsce oddano do użytkowania ponad 165 tys. mieszkań. Za okres 2009 r. liczba nowych mieszkań osiągnie prawdopodobnie zbliżony poziom. W szczególności dobre wyniki będą dotyczyć największych miast.

Podstawą dla takich prognoz są dane za pierwszą połowę 2009 r. W Warszawie oddano do użytkowania wówczas o 11 proc. mieszkań więcej niż w analogicznym okresie roku poprzedniego. Rekordzistą okazał się Wrocław z dynamiką wzrostu na poziomie 81 proc., za nim uplasowały się: Kraków 73 proc. oraz Poznań 31 proc. – szacują specjaliści z CEE Property Group.

Jednak w przyszłym roku można spodziewać się znacznego spadku podaży, nawet o 10 – 20 proc. – uważa Paweł Grząbka, prezes zarządu CEE Property Group. Trend, jaki zarysował się w 2009 r. polegający na zawężaniu oferty na rynku pierwotnym będzie prawdopodobnie utrzymywać się w przyszłym roku. Jak wynika z danych GUS w trzech pierwszych kwartałach 2009 r. rozpoczęto około 110 tys. budów w Polsce, w całym 2008 r. było to blisko 175 tys. Warto dodać, że ilość wydanych pozwoleń na budowę w 2008 r. wyniosła 232 tys., w pierwszej połowie 2009 r. wydano ich zaledwie 90 tys.

Oznaczać to może wzrost cen nieruchomości, zatem inwestycje na tym rynku znów zaczną przynosić zyski, niezależnie od zmian indeksów na GPW. Dobre perspektywy wzrostowe mają więc fundusze inwestycyjne lokujące na rynku nieruchomości.

Zatem warto zastanowić się nad dołożeniem do portfela inwestycyjnego pewnej ilości certyfikatów funduszu nieruchomości, jako aktywa alternatywnego, niezależnego od sytuacji na rynku akcji. Aktywa ulokowane w funduszach nieruchomości poprawiają stopień i jakość dywersyfikacji portfela, zatem pozytywnie wpływają na obniżenie ryzyka inwestycyjnego. Należy jednak pamiętać, że tego rodzaju inwestycje należą do średnio lub długoterminowych. Optymalnym rozwiązaniem jest ulokowanie 15-20 proc. kapitału w funduszach nieruchomości.

Warto dodać, że inwestycja w fundusz nieruchomości stanowi zabezpieczenie przed skutkami ewentualnych wzrostów cen nieruchomości. Dotyczy to osób, które zamierzają w przyszłości kupić mieszkanie lub dom. Zysk na funduszu, wywołany wzrostem cen nieruchomości zrekompensuje wyższe koszty nabycia wymarzonej nieruchomości.                     
Jan Mazurek
Główny Analityk
Investors Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych SA

an

Ustawa o spółdzielniach mieszkaniowych

Mieszkania spółdzielcze będzie można wykupywać po rozliczeniu kosztów budowy. Jutro wchodzi w życie nowelizacja ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Wiceminister infrastruktury Piotr Styczeń mówi, że nowością w ustawie jest zapis mówiący o tym, że spółdzielnie nie mogą zarabiać na swoich członkach.
Mieszkanie może być wykupione dokładnie za taką kwotę, za jaką zostało wybudowane. Aby wykupić takie mieszkanie lokatorzy będą musieli spłacić ciążące na nim zadłużenie. Spółdzielnia natomiast musi rzetelnie wyliczyć kwoty i rozliczyć się z budżetem państwa. Przekształcenie w odrębną własność odbywa się na wniosek członka spółdzielni, który ma prawo do mieszkania lokatorskiego lub spółdzielczego własnościowego. Nowelizacja przygotowała też rozwiązanie na wypadek, gdy nie można przenieść prawa własności na lokatora ze względu na nieuregulowaną kwestię gruntu, na której stoi budynek.

Minister Styczeń mówi, że do końca 2012 roku spółdzielcze, lokatorskie prawo do lokalu będzie można przekształcić w spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu. Ministerstwo Infrastruktury szacuje, że z nowelizacji ustawy może skorzystać około 400 tysięcy członków spółdzielni. Nowelizowana ustawa pochodzi z 2007 roku. Sejm musiał ją zmienić po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który uznał przepisy umożliwiające wykup mieszkań "za symboliczną złotówkę" za niezgodne z konstytucją.

IAR

js

Ustawa o spółdzielniach mieszkaniowych

Mieszkania spółdzielcze będzie można wykupywać po rozliczeniu kosztów budowy. Jutro wchodzi w życie nowelizacja ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Wiceminister infrastruktury Piotr Styczeń mówi, że nowością w ustawie jest zapis mówiący o tym, że spółdzielnie nie mogą zarabiać na swoich członkach.
Mieszkanie może być wykupione dokładnie za taką kwotę, za jaką zostało wybudowane. Aby wykupić takie mieszkanie lokatorzy będą musieli spłacić ciążące na nim zadłużenie. Spółdzielnia natomiast musi rzetelnie wyliczyć kwoty i rozliczyć się z budżetem państwa. Przekształcenie w odrębną własność odbywa się na wniosek członka spółdzielni, który ma prawo do mieszkania lokatorskiego lub spółdzielczego własnościowego. Nowelizacja przygotowała też rozwiązanie na wypadek, gdy nie można przenieść prawa własności na lokatora ze względu na nieuregulowaną kwestię gruntu, na której stoi budynek.

Minister Styczeń mówi, że do końca 2012 roku spółdzielcze, lokatorskie prawo do lokalu będzie można przekształcić w spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu. Ministerstwo Infrastruktury szacuje, że z nowelizacji ustawy może skorzystać około 400 tysięcy członków spółdzielni. Nowelizowana ustawa pochodzi z 2007 roku. Sejm musiał ją zmienić po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który uznał przepisy umożliwiające wykup mieszkań "za symboliczną złotówkę" za niezgodne z konstytucją.

IAR

js

5-gwiazdkowy hotel pod powierzchnią ziemi!

Luksusowe pokoje dla 200 gości, baseny oraz spa, nowoczesny parking itd. Wszystko to oferować będzie 5-gwiazdkowy hotel, którego projekt przygotowało studio designerów ReardonSmith. Czym będzie się wyróżniał na tle konkurencji? Jak donosi serwis Bornrich kompleks hotelowy będzie się znajdował… pod ziemią!
Hersham Golf Club w Surry pod Londynem to wspaniałe pole golfowe. Więcej informacji znajdziecie na tej stronie internetowej. Czego brakuje tamtejszym bywalcom? Luksusowego hotelu, który oferowałby relaks i rozrywkę po grze. Jednak prace budowlane, co zrozumiałe, zniszczyłyby całą okolicę i wszystkie atuty tego miejsca. Chodzi oczywiście o bliskość natury, piękne widoki, otwarte przestrzenie itd. Grupa architektów ze studia ReardonSmith znalazła idealne rozwiązanie i stworzyła koncept przyszłego kompleksu. By ochronić całość przed dewastacją, hotel będzie się znajdował pod powierzchnią!

 

 Przyznacie, że to bardzo ciekawy, oryginalny i odważny pomysł. Studio promuje swój projekt jako ekologiczny i przyjazny środowisku. Trudno się z tym nie zgodzić, prawda? Jak przyznaje jeden z designerów – Matthew Guy: “pragniemy stworzyć jeden wielki, zintegrowany i organiczny kompleks, który będzie składał się z hotelu, spa oraz pól golfowych”. Przedstawili już wizualizację (widoczne na zdjęciach).
 

 Moim zdaniem całość może się podobać. A jeśli odniesie sukces być może kolejne hotele zaczną być budowane pod powierzchnią.


 




an

5-gwiazdkowy hotel pod powierzchnią ziemi!

Luksusowe pokoje dla 200 gości, baseny oraz spa, nowoczesny parking itd. Wszystko to oferować będzie 5-gwiazdkowy hotel, którego projekt przygotowało studio designerów ReardonSmith. Czym będzie się wyróżniał na tle konkurencji? Jak donosi serwis Bornrich kompleks hotelowy będzie się znajdował… pod ziemią!
Hersham Golf Club w Surry pod Londynem to wspaniałe pole golfowe. Więcej informacji znajdziecie na tej stronie internetowej. Czego brakuje tamtejszym bywalcom? Luksusowego hotelu, który oferowałby relaks i rozrywkę po grze. Jednak prace budowlane, co zrozumiałe, zniszczyłyby całą okolicę i wszystkie atuty tego miejsca. Chodzi oczywiście o bliskość natury, piękne widoki, otwarte przestrzenie itd. Grupa architektów ze studia ReardonSmith znalazła idealne rozwiązanie i stworzyła koncept przyszłego kompleksu. By ochronić całość przed dewastacją, hotel będzie się znajdował pod powierzchnią!

 

 Przyznacie, że to bardzo ciekawy, oryginalny i odważny pomysł. Studio promuje swój projekt jako ekologiczny i przyjazny środowisku. Trudno się z tym nie zgodzić, prawda? Jak przyznaje jeden z designerów – Matthew Guy: “pragniemy stworzyć jeden wielki, zintegrowany i organiczny kompleks, który będzie składał się z hotelu, spa oraz pól golfowych”. Przedstawili już wizualizację (widoczne na zdjęciach).
 

 Moim zdaniem całość może się podobać. A jeśli odniesie sukces być może kolejne hotele zaczną być budowane pod powierzchnią.


 




an

Kiedy rozpocząć roboty

Zgodnie z aktualnie obowiązującymi przepisami, roboty budowlane można rozpocząć na podstawie ostatecznej decyzji o pozwoleniu na budowę. Jednakże od tej zasady istnieją pewne wyjątki zgodnie, z którymi na budowę niektórych obiektów wymagane jest zgłoszenie. Warto również podkreślić, iż niektóre inwestycje nie wymagają, ani pozwolenia, ani zgłoszenia.

Pozwolenia na budowę wymagają przedsięwzięcia mogące znacząco oddziaływać na środowisko oraz przedsięwzięcia mogące znacząco negatywnie oddziaływać na obszar Natura 2000, które nie są bezpośrednio związane z ochroną tego obszaru lub nie wynikają z tej ochrony, w rozumieniu ustawy z dnia 3 października 2008 r. o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko.

W przypadku jakichkolwiek wątpliwości, dotyczących tego, czy planowany obiekt budowlany wymaga pozwolenia na budowę czy też zgłoszenia - można uzyskać informację na ten temat we właściwym organie administracji architektoniczno - budowlanej u starosty lub wojewody.

 

Stronami w postępowaniu w sprawie pozwolenia na budowę są: inwestor oraz właściciele, użytkownicy wieczyści lub zarządcy nieruchomości znajdujących się w obszarze oddziaływania obiektu. Wyjątek od tej zasady stanowi postępowanie w sprawie pozwolenia na budowę wymagającego udziału społeczeństwa - wówczas, stroną mogą być również organizacje ekologiczne, które powołując się na swoje cele statutowe, zgłoszą chęć uczestniczenia w tym postępowaniu.

Pozwolenie na budowę może być wydane wyłącznie temu, kto złożył wniosek w tej sprawie w okresie ważności decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu, jeżeli jest ona wymagana zgodnie z przepisami o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym (czyli w przypadku braku miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego), bądź złożył oświadczenie, pod rygorem odpowiedzialności karnej, o posiadanym prawie do dysponowania nieruchomością na cele budowlane. Pozwolenie na budowę lub rozbiórkę obiektu budowlanego może być wydane po uprzednim:

- przeprowadzeniu oceny oddziaływania przedsięwzięcia na środowisko albo oceny oddziaływania przedsięwzięcia na obszar Natura 2000, jeżeli jest ona wymagana przepisami ustawy z dnia 3 października 2008 r. o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko (Dz. U. Nr 199, poz. 1227);

- uzyskaniu przez inwestora, wymaganych przepisami szczególnymi, pozwoleń, uzgodnień lub opinii innych organów (uzgodnienie, wy rażenie zgody lub opinii powinny nastąpić w terminie 14 dni od dnia przedstawienia proponowanych rozwiązań. Niezajęcie przez organ stanowiska w tym terminie uznaje się jako brak zastrzeżeń do przedstawionych rozwiązań Nie dotyczy to przypadków, w których stanowisko powinno być wyrażone w drodze decyzji, oraz uzgodnienia i opiniowania przeprowadzanego w ramach oceny oddziaływania przedsięwzięcia na środowisko albo oceny oddziaływania przedsięwzięcia na obszar Natura 2000);

- wyrażeniu zgody przez ministra właściwego do spraw budownictwa, gospodarki przestrzennej i mieszkaniowej - w przypadku budowy gazociągów o zasięgu krajowym lub jeżeli budowa ta wynika z umów międzynarodowych(art. 32 ust. 1 pkt 1-3 ustawy - Prawo budowlane).

W sytuacji, gdy nie zostaną spełnione wszystkie wymagania, inwestor może otrzymać decyzję o odmowie zatwierdzenia projektu i udzielenia pozwolenia na budowę. Wówczas, inwestorowi przysługuje prawo odwołania się od otrzymanej decyzji do organu administracji architektoniczno - budowlanej wyższego stopnia - najczęściej wojewody. W przypadku pozwoleń na budowę, które wydaje wojewoda - na podstawie art. 82 ust. 3 ustawy - Prawo budowlane - organem wyższego stopnia jest Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego.

Wniosek o pozwolenie na budowę należy złożyć we właściwym organie administracji architektoniczno - budowlanej, którym najczęściej jest starosta. W przypadku pozwoleń na budowę obiektów: usytuowanych na terenach przeznaczonych do utrzymania ruchu i transportu morskiego, hydrotechnicznych, dróg publicznych krajowych i wojewódzkich, lotnisk cywilnych, usytuowanych na obszarach kolejowych oraz na terenach zamkniętych - wniosek należy złożyć u wojewody. W sytuacji, gdy inwestor spełnia określone wymagania, organ administracji architektoniczno - budowlanej wydaje decyzję o pozwoleniu na budowę nie później niż w ciągu miesiąca, a w przypadku sprawy szczególnie skomplikowanej - nie później niż w ciągu dwóch miesięcy od dnia złożenia wniosku.

W sytuacji, gdy właściwy organ nie wyda decyzji w sprawie pozwolenia na budowę w terminie 65 dni od dnia złożenia wniosku o wydanie takiej decyzji, organ wyższego stopnia wymierza temu organowi - w drodze postanowienia, na które przysługuje zażalenie, karę w wysokości 500 zł za każdy dzień zwłoki. Jednakże zgodnie z art. 35 ust. 6a ustawy - Prawo budowlane - nie dotyczy to pozwolenia na budowę wydawanego dla przedsięwzięcia podlegającego ocenie oddziaływania przedsięwzięcia na środowisko albo ocenie oddziaływania przedsięwzięcia na obszar Natura 2000. Decyzja o pozwoleniu na budowę ważna jest 3 lata - wygasa, jeżeli budowa nie została rozpoczęta przed upływem 3 lat od dnia, w którym decyzja ta stała się ostateczna lub budowa została przerwana na czas dłuższy niż 3 lata.

www.SerwisPrawa.pl

źródło informacji: SerwisPrawa

Kiedy rozpocząć roboty

Zgodnie z aktualnie obowiązującymi przepisami, roboty budowlane można rozpocząć na podstawie ostatecznej decyzji o pozwoleniu na budowę. Jednakże od tej zasady istnieją pewne wyjątki zgodnie, z którymi na budowę niektórych obiektów wymagane jest zgłoszenie. Warto również podkreślić, iż niektóre inwestycje nie wymagają, ani pozwolenia, ani zgłoszenia.

Pozwolenia na budowę wymagają przedsięwzięcia mogące znacząco oddziaływać na środowisko oraz przedsięwzięcia mogące znacząco negatywnie oddziaływać na obszar Natura 2000, które nie są bezpośrednio związane z ochroną tego obszaru lub nie wynikają z tej ochrony, w rozumieniu ustawy z dnia 3 października 2008 r. o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko.

W przypadku jakichkolwiek wątpliwości, dotyczących tego, czy planowany obiekt budowlany wymaga pozwolenia na budowę czy też zgłoszenia - można uzyskać informację na ten temat we właściwym organie administracji architektoniczno - budowlanej u starosty lub wojewody.

 

Stronami w postępowaniu w sprawie pozwolenia na budowę są: inwestor oraz właściciele, użytkownicy wieczyści lub zarządcy nieruchomości znajdujących się w obszarze oddziaływania obiektu. Wyjątek od tej zasady stanowi postępowanie w sprawie pozwolenia na budowę wymagającego udziału społeczeństwa - wówczas, stroną mogą być również organizacje ekologiczne, które powołując się na swoje cele statutowe, zgłoszą chęć uczestniczenia w tym postępowaniu.

Pozwolenie na budowę może być wydane wyłącznie temu, kto złożył wniosek w tej sprawie w okresie ważności decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu, jeżeli jest ona wymagana zgodnie z przepisami o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym (czyli w przypadku braku miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego), bądź złożył oświadczenie, pod rygorem odpowiedzialności karnej, o posiadanym prawie do dysponowania nieruchomością na cele budowlane. Pozwolenie na budowę lub rozbiórkę obiektu budowlanego może być wydane po uprzednim:

- przeprowadzeniu oceny oddziaływania przedsięwzięcia na środowisko albo oceny oddziaływania przedsięwzięcia na obszar Natura 2000, jeżeli jest ona wymagana przepisami ustawy z dnia 3 października 2008 r. o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko (Dz. U. Nr 199, poz. 1227);

- uzyskaniu przez inwestora, wymaganych przepisami szczególnymi, pozwoleń, uzgodnień lub opinii innych organów (uzgodnienie, wy rażenie zgody lub opinii powinny nastąpić w terminie 14 dni od dnia przedstawienia proponowanych rozwiązań. Niezajęcie przez organ stanowiska w tym terminie uznaje się jako brak zastrzeżeń do przedstawionych rozwiązań Nie dotyczy to przypadków, w których stanowisko powinno być wyrażone w drodze decyzji, oraz uzgodnienia i opiniowania przeprowadzanego w ramach oceny oddziaływania przedsięwzięcia na środowisko albo oceny oddziaływania przedsięwzięcia na obszar Natura 2000);

- wyrażeniu zgody przez ministra właściwego do spraw budownictwa, gospodarki przestrzennej i mieszkaniowej - w przypadku budowy gazociągów o zasięgu krajowym lub jeżeli budowa ta wynika z umów międzynarodowych(art. 32 ust. 1 pkt 1-3 ustawy - Prawo budowlane).

W sytuacji, gdy nie zostaną spełnione wszystkie wymagania, inwestor może otrzymać decyzję o odmowie zatwierdzenia projektu i udzielenia pozwolenia na budowę. Wówczas, inwestorowi przysługuje prawo odwołania się od otrzymanej decyzji do organu administracji architektoniczno - budowlanej wyższego stopnia - najczęściej wojewody. W przypadku pozwoleń na budowę, które wydaje wojewoda - na podstawie art. 82 ust. 3 ustawy - Prawo budowlane - organem wyższego stopnia jest Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego.

Wniosek o pozwolenie na budowę należy złożyć we właściwym organie administracji architektoniczno - budowlanej, którym najczęściej jest starosta. W przypadku pozwoleń na budowę obiektów: usytuowanych na terenach przeznaczonych do utrzymania ruchu i transportu morskiego, hydrotechnicznych, dróg publicznych krajowych i wojewódzkich, lotnisk cywilnych, usytuowanych na obszarach kolejowych oraz na terenach zamkniętych - wniosek należy złożyć u wojewody. W sytuacji, gdy inwestor spełnia określone wymagania, organ administracji architektoniczno - budowlanej wydaje decyzję o pozwoleniu na budowę nie później niż w ciągu miesiąca, a w przypadku sprawy szczególnie skomplikowanej - nie później niż w ciągu dwóch miesięcy od dnia złożenia wniosku.

W sytuacji, gdy właściwy organ nie wyda decyzji w sprawie pozwolenia na budowę w terminie 65 dni od dnia złożenia wniosku o wydanie takiej decyzji, organ wyższego stopnia wymierza temu organowi - w drodze postanowienia, na które przysługuje zażalenie, karę w wysokości 500 zł za każdy dzień zwłoki. Jednakże zgodnie z art. 35 ust. 6a ustawy - Prawo budowlane - nie dotyczy to pozwolenia na budowę wydawanego dla przedsięwzięcia podlegającego ocenie oddziaływania przedsięwzięcia na środowisko albo ocenie oddziaływania przedsięwzięcia na obszar Natura 2000. Decyzja o pozwoleniu na budowę ważna jest 3 lata - wygasa, jeżeli budowa nie została rozpoczęta przed upływem 3 lat od dnia, w którym decyzja ta stała się ostateczna lub budowa została przerwana na czas dłuższy niż 3 lata.

www.SerwisPrawa.pl

źródło informacji: SerwisPrawa

PROGNOZY: Ziemia rolna trzyma cenę - podsumowanie 2009 r.

Na koniec trzeciego kwartału br. w zasobach Agencji Nieruchomości Rolnych znajdowało się 2,33 mln ha, z czego 1,77 mln ha było przedmiotem dzierżawy, a do rozdysponowania pozostawało 328 tys. ha.

W roku 2008 znowelizowano wiele przepisów usprawniających zarówno dzierżawę jak i zakup ziemi.

W najbliższych latach przewidziana jest sprzedaż rolnikom całej ziemi znajdującej się w zarządzie ANR, co będzie regulować znowelizowana Ustawa o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa.

Projekt ustawy o zmianie ustawy z 20 listopada br. mówi, że jeśli rolnik wpłaci 10 % wartości nabywanej nieruchomości rolnej to pozostałą kwotę będzie mógł spłacać w ratach przez okres 20 lat. Inicjatywa jest o tyle ważna, że ziemie w Polsce po 2016 r. będzie mógł zakupić każdy z obywateli krajów UE. Ponadto Unia Europejska zgodziła się na przedłużenie korzystania z kredytu preferencyjnego na zakup ziemi rolnej. Rolnicy mają możliwość otrzymania zwrotu nawet 75 proc. odsetek od zaciągniętych kredytów. Utrzymanie dotychczasowych i wprowadzenie nowych instrumentów wsparcia dla rolników przy zakupie ziemi ma zadanie stymulować jej sprzedaż i jednocześnie przyczyniać się do konsolidacji i powiększania gospodarstw rodzinnych.

Jaka będzie średnia cena gruntu za rok 2009?

Ceny gruntów za hektar do tej pory wg Agencji Nieruchomości Rolnych przedstawiają się następująco: koniec roku 2008 -12540 zł, I-szy kwartał 2009 r. - 13660 zł, 2-gi kwartał 2009 r. - 15623 zł, 3-ci kwartał 2009 r. - 16370 zł. Średnia cena za hektar gruntu rolnego w 2009 r. będzie znana już na początku 2010 r. Na razie można stwierdzić, że cena w trzecim kwartale w stosunku do drugiego kwartału obecnego roku niewiele wzrosła. Podane ceny są cenami średnimi i różnie się kształtują w poszczególnych województwach.

Trzeba również zwrócić uwagę na inny aspekt średniej ceny. Do jednego worka wrzucane są zarówno transakcje na 100 ha jak i poniżej 1 ha. Grunty poniżej 1 ha jak i powyżej 100 ha są najdroższe. Średnie ceny osiągają transakcje na grunty od 10 do 100 ha. Poziom cen gruntów w Polsce zbliża się do tego z Niemiec i Francji, dlatego nie obserwuje się horrendalnego wzrostu transakcji zakupu ziemi.

- Ceny ziemi rolnej ustabilizowały się na wysokim poziomie. Wśród nabywców najbardziej pożądane są te działki o areale poniżej 1 ha. - mówi Anna Macina specjalista ds. marketingu firmy ARCHETON Sp. z o.o. - Tania działka to dla inwestora wielka okazja, a jej niska cena w porównaniu z cenami działek budowlanych ma niebagatelne znaczenie przy kosztach realizacji całości inwestycji.

Na terenie, dla którego obowiązuje miejscowy plan zagospodarowania budować można jedynie na działkach objętych takim przeznaczeniem. Zmiany w tym zakresie zachodzą jedynie na drodze uchwalania nowych planów przez gminy, co jest procesem długotrwałym. Na terenie, na którym nie ma aktualnego miejscowego planu zagospodarowania na początku drogi do pozwolenia na budowę stoi decyzja o warunkach zabudowy, o której wydanie występujemy w urzędzie gminy. Decyzja o warunkach zabudowy zostanie wydana tylko jeśli:

- co najmniej jedna sąsiednia działka dostępna z tej samej drogi publicznej jest zabudowana,

- działka inwestora składającego wniosek ma dostęp do drogi publicznej,

- gdy istniejące lub projektowane uzbrojenie jest wystarczające dla planowanej inwestycji.

Niezależnie od tego czy odrolnimy grunt i czy wybudujemy na nim swój wymarzony dom jest to inwestycja bardzo opłacalna i długoterminowa. Na wysoką cenę gruntów rolnych ma wpływ nie tylko pragnienie realizacji inwestycji na atrakcyjnych terenach, ale również rolnicy powiększają areał rolny ze względu na dopłaty unijne. Im bliżej dużej aglomeracji miejskiej tym cena ziemi rolnej jest wyższa. Ceny gruntów rosną nieprzerwanie od chwili wejścia Polski do Unii Europejskiej. Monika Kidyba, Archeton.pl

 

źródło informacji: INTERIA.PL/materiały prasowe

PROGNOZY: Ziemia rolna trzyma cenę - podsumowanie 2009 r.

Na koniec trzeciego kwartału br. w zasobach Agencji Nieruchomości Rolnych znajdowało się 2,33 mln ha, z czego 1,77 mln ha było przedmiotem dzierżawy, a do rozdysponowania pozostawało 328 tys. ha.

W roku 2008 znowelizowano wiele przepisów usprawniających zarówno dzierżawę jak i zakup ziemi.

W najbliższych latach przewidziana jest sprzedaż rolnikom całej ziemi znajdującej się w zarządzie ANR, co będzie regulować znowelizowana Ustawa o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa.

Projekt ustawy o zmianie ustawy z 20 listopada br. mówi, że jeśli rolnik wpłaci 10 % wartości nabywanej nieruchomości rolnej to pozostałą kwotę będzie mógł spłacać w ratach przez okres 20 lat. Inicjatywa jest o tyle ważna, że ziemie w Polsce po 2016 r. będzie mógł zakupić każdy z obywateli krajów UE. Ponadto Unia Europejska zgodziła się na przedłużenie korzystania z kredytu preferencyjnego na zakup ziemi rolnej. Rolnicy mają możliwość otrzymania zwrotu nawet 75 proc. odsetek od zaciągniętych kredytów. Utrzymanie dotychczasowych i wprowadzenie nowych instrumentów wsparcia dla rolników przy zakupie ziemi ma zadanie stymulować jej sprzedaż i jednocześnie przyczyniać się do konsolidacji i powiększania gospodarstw rodzinnych.

Jaka będzie średnia cena gruntu za rok 2009?

Ceny gruntów za hektar do tej pory wg Agencji Nieruchomości Rolnych przedstawiają się następująco: koniec roku 2008 -12540 zł, I-szy kwartał 2009 r. - 13660 zł, 2-gi kwartał 2009 r. - 15623 zł, 3-ci kwartał 2009 r. - 16370 zł. Średnia cena za hektar gruntu rolnego w 2009 r. będzie znana już na początku 2010 r. Na razie można stwierdzić, że cena w trzecim kwartale w stosunku do drugiego kwartału obecnego roku niewiele wzrosła. Podane ceny są cenami średnimi i różnie się kształtują w poszczególnych województwach.

Trzeba również zwrócić uwagę na inny aspekt średniej ceny. Do jednego worka wrzucane są zarówno transakcje na 100 ha jak i poniżej 1 ha. Grunty poniżej 1 ha jak i powyżej 100 ha są najdroższe. Średnie ceny osiągają transakcje na grunty od 10 do 100 ha. Poziom cen gruntów w Polsce zbliża się do tego z Niemiec i Francji, dlatego nie obserwuje się horrendalnego wzrostu transakcji zakupu ziemi.

- Ceny ziemi rolnej ustabilizowały się na wysokim poziomie. Wśród nabywców najbardziej pożądane są te działki o areale poniżej 1 ha. - mówi Anna Macina specjalista ds. marketingu firmy ARCHETON Sp. z o.o. - Tania działka to dla inwestora wielka okazja, a jej niska cena w porównaniu z cenami działek budowlanych ma niebagatelne znaczenie przy kosztach realizacji całości inwestycji.

Na terenie, dla którego obowiązuje miejscowy plan zagospodarowania budować można jedynie na działkach objętych takim przeznaczeniem. Zmiany w tym zakresie zachodzą jedynie na drodze uchwalania nowych planów przez gminy, co jest procesem długotrwałym. Na terenie, na którym nie ma aktualnego miejscowego planu zagospodarowania na początku drogi do pozwolenia na budowę stoi decyzja o warunkach zabudowy, o której wydanie występujemy w urzędzie gminy. Decyzja o warunkach zabudowy zostanie wydana tylko jeśli:

- co najmniej jedna sąsiednia działka dostępna z tej samej drogi publicznej jest zabudowana,

- działka inwestora składającego wniosek ma dostęp do drogi publicznej,

- gdy istniejące lub projektowane uzbrojenie jest wystarczające dla planowanej inwestycji.

Niezależnie od tego czy odrolnimy grunt i czy wybudujemy na nim swój wymarzony dom jest to inwestycja bardzo opłacalna i długoterminowa. Na wysoką cenę gruntów rolnych ma wpływ nie tylko pragnienie realizacji inwestycji na atrakcyjnych terenach, ale również rolnicy powiększają areał rolny ze względu na dopłaty unijne. Im bliżej dużej aglomeracji miejskiej tym cena ziemi rolnej jest wyższa. Ceny gruntów rosną nieprzerwanie od chwili wejścia Polski do Unii Europejskiej. Monika Kidyba, Archeton.pl

 

źródło informacji: INTERIA.PL/materiały prasowe

Najem korzstniej opodatkowany

Od przyszłego roku nie będzie 20-proc. stawki ryczałtu ewidencjonowanego od przychodów z najmu.
Od 2010 roku będzie obowiązywała jedna, 8,5-proc. stawka ryczałtu od przychodów z najmu niezwiązanego z działalnością gospodarczą. Senat przyjął ustawę o zmianie ustawy o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy i o zmianie Kodeksu cywilnego oraz o zmianie niektórych innych ustaw. Nowelizuje ona m.in. ustawę o zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne. Obecnie reguluje ona dwie stawki ryczałtu z najmu, tj. 8,5-proc. dla przychodów nieprzekraczających rocznie równowartości 4 tys. euro oraz 20 proc. dla przychodów przekraczających tę kwotę.

Nowe zasady opodatkowania ryczałtem będą miały zastosowanie do zawieranych przez osoby prywatne (poza prowadzoną działalnością) umów najmu, podnajmu, dzierżawy, poddzierżawy lub innych umów o podobnym charakterze, które podlegają przepisom ustawy o podatku zryczałtowanym. Jednolita 8,5-proc. stawka podatku będzie miała zastosowanie także w przypadku zawierania umów najmu okazjonalnego.

Zmiany w opodatkowaniu najmu wejdą w życie 1 stycznia 2010 r.
 
Źródło:gazetaprawna.pl

Popyt na mieszkania będzie niski

W najbliższych kwartałach popyt na rynku mieszkaniowym będzie stosunkowo niski – czytamy w grudniowym Raporcie o stabilności systemu finansowego opublikowanym przez NBP. Na taki stan rzeczy będzie wpływać wzrost bezrobocia i niska dynamika płac realnych
W najbliższych kwartałach można oczekiwać, że popyt na rynku mieszkaniowym będzie stosunkowo niski, na co wpływać będzie m.in. wzrost bezrobocia i niska dynamika płac realnych. Wraz z powolnym łagodzeniem polityki kredytowej przez banki popyt na mieszkania będzie się zwiększał, zmniejszając liczbę mieszkań niesprzedanych przez deweloperów. Powinno to skłonić deweloperów do rozpoczynania realizacji nowych inwestycji, co sprzyjałoby stabilizacji cen mieszkań.”, czytamy.

„Głównym czynnikiem ryzyka dla zmian cen mieszkań, a przez to wartości zabezpieczeń kredytów udzielonych przez banki, jest poziom popytu zgłaszanego przez gospodarstwa domowe oraz polityka banków w zakresie finansowania deweloperów. Znaczny spadek popytu na rynku mieszkaniowym, wynikający np. ze znacznego pogorszenia sytuacji na rynku pracy, doprowadziłby doprowadziłby do pogorszenia sytuacji finansowej deweloperów, co negatywnie wpłynęłoby na wyniki finansowe kredytujących je banków. Utrzymanie ograniczeń w finansowaniu deweloperów przez banki również wpłynęłoby negatywnie na sytuacje finansowa deweloperów.”, czytamy dalej.

Źródło:Bankier.pl

Popyt na mieszkania będzie niski

W najbliższych kwartałach popyt na rynku mieszkaniowym będzie stosunkowo niski – czytamy w grudniowym Raporcie o stabilności systemu finansowego opublikowanym przez NBP. Na taki stan rzeczy będzie wpływać wzrost bezrobocia i niska dynamika płac realnych
W najbliższych kwartałach można oczekiwać, że popyt na rynku mieszkaniowym będzie stosunkowo niski, na co wpływać będzie m.in. wzrost bezrobocia i niska dynamika płac realnych. Wraz z powolnym łagodzeniem polityki kredytowej przez banki popyt na mieszkania będzie się zwiększał, zmniejszając liczbę mieszkań niesprzedanych przez deweloperów. Powinno to skłonić deweloperów do rozpoczynania realizacji nowych inwestycji, co sprzyjałoby stabilizacji cen mieszkań.”, czytamy.

„Głównym czynnikiem ryzyka dla zmian cen mieszkań, a przez to wartości zabezpieczeń kredytów udzielonych przez banki, jest poziom popytu zgłaszanego przez gospodarstwa domowe oraz polityka banków w zakresie finansowania deweloperów. Znaczny spadek popytu na rynku mieszkaniowym, wynikający np. ze znacznego pogorszenia sytuacji na rynku pracy, doprowadziłby doprowadziłby do pogorszenia sytuacji finansowej deweloperów, co negatywnie wpłynęłoby na wyniki finansowe kredytujących je banków. Utrzymanie ograniczeń w finansowaniu deweloperów przez banki również wpłynęłoby negatywnie na sytuacje finansowa deweloperów.”, czytamy dalej.

Źródło:Bankier.pl

Powierzchnie biurowe w 2009 roku

Rynek biurowy powoli budzi się z letargu spowodowanego trwającym już od ponad roku kryzysem gospodarczym. Po wyraźnym spowolnieniu na przełomie 2008 i 2009 roku, od połowy pierwszego kwartału 2009 roku odnotowano zdecydowany wzrost aktywności najemców.
Tylko w samej Warszawie z kwartału na kwartał wyraźnie zwiększał się wolumen dokonanych transakcji. W pierwszym kwartale roku wyniósł ponad 45.000 m2, w II kwartale już 62.000 m2, a w III kwartale blisko 75.000 m2.

Nie należy jednak ukrywać, że cały rok 2009 był dla deweloperów czasem trudnym. Kryzys finansowy, wynikająca z niego restrykcyjna polityka kredytowa banków, które wymagają wysokiego poziomu kapitału własnego oraz wynajęcia od 40% do 80% powierzchni przed rozpoczęciem budowy, a także dużo słabszy niż w latach ubiegłych popyt na powierzchnie biurowe – wszystkie te czynniki spowodowały, że wstrzymano lub zawieszono znaczną część nowych inwestycji.

/

Spadek koniunktury spowodował nie tylko wykształcenie się nowych tendencji w całej branży deweloperskiej, ale również zmianę struktury inwestorów operujących na polskim rynku. W grze pozostali jedynie najsilniejsi i najbardziej wiarygodni deweloperzy, którzy byli w stanie poradzić sobie z niekorzystną sytuacją gospodarczą, tzn. mieli albo własny kapitał niezbędny do realizacji projektów na zasadach czysto spekulacyjnych, albo umowy najmu na znaczącą powierzchnię w swoich budynkach. Zdecydowanie spadła liczba mniejszych inwestorów, którzy aktywnie działali na rynku nieruchomości w trakcie hossy, ale nie podołali trudnościom związanym z problemami finansowania nowych projektów. Na otrzymanie kredytów bankowych mogły w 2009 roku liczyć bowiem jedynie firmy o stabilnej pozycji finansowej i bardzo dobrej znajomości polskiego rynku nieruchomości. Ghelamco znalazło się wśród trzech deweloperów, którzy uzyskali w tym okresie środki potrzebne na sfinansowanie swoich inwestycji. Otrzymaliśmy kwotę w wysokości 60 mln Euro na realizację dwóch projektów biurowych klasy A powstających w Warszawie (Crown Square) i Katowicach (Katowice Business Point).

Ze względu na panującą wśród najemców powszechną politykę oszczędności,  dużo firm szukało sposobu na minimalizację kosztów poprzez ograniczenie swojego zapotrzebowania na powierzchnię biurową. W efekcie w 2009 roku przybyło na rynku biur oferowanych na podnajem. Coraz częściej renegocjowano także warunki już istniejących umów najmu. Renegocjacje kontraktów stanowiły blisko jedną czwartą całkowitego popytu.
/
W 2009 roku dostarczono na warszawski rynek blisko 260.000m2 powierzchni biurowej, z czego zdecydowana większość znajdowała się w inwestycjach zapoczątkowanych jeszcze przed kryzysem. Była to największa całkowita wielkość podaży notowana od roku 2001, która dodatkowo została zwiększona o prawie 60.000m2 przestrzeni oferowanej na podnajem. Faktyczna podaż przekroczyła zatem w ubiegłym roku 300.000m2, co z kolei zaowocowało wyraźnym wzrostem współczynnika pustostanów. W trzecim kwartale 2009r. wyniósł on w Warszawie do ponad 7%. Dla porównania w tym samym okresie roku 2008 było to zaledwie 3%. Co ważne, poziom pustostanów rósł w kończącym się roku także w innych miastach. Najwyższy wskaźnik zanotowano w Łodzi, gdzie niewynajętych pozostawało aż 25% powierzchni biurowych.

Wzrost współczynnika powierzchni niewynajętej w połączeniu z malejącym popytem spowodowały znaczne obniżenie czynszów, a tym samym ukształtowanie się rynku korzystnego dla najemców. W 2009 roku zainteresowani wynajmem powierzchni biurowej mogli z powodzeniem negocjować nie tylko najdogodniejsze dla siebie warunki najmu, ale również dodatkowe bonusy w postaci np. okresowych zwolnień z czynszu, opłat za miejsca parkingowe czy aranżacji biura „pod klucz”.

W ciągu pierwszych sześciu miesięcy 2009 roku drastycznie, bo nawet o 20-30% w porównaniu z rokiem 2008, spadły efektywne stawki czynszów powierzchni biurowych. Oznacza to, że w warszawskich biurowcach zlokalizowanych w centrum miasta możliwe było wynegocjowanie miesięcznego czynszu na poziomie nawet ok. 20-21 Euro za m2. Mimo tak korzystnej oferty, najemcy zdecydowanie częściej decydowali się na wynajem biur poza centralną sferą biznesu, gdzie stawki te były dużo niższe i oscylowały na poziomie 15-16 Euro za m2.

Warto jednak zauważyć, że sytuacja korzystna dla najemców nie będzie trwała wiecznie. Już od drugiej połowy 2010 roku prognozowany jest bowiem spadek podaży powierzchni biurowej, Wynika to z faktu, że wielu deweloperów w okresie gospodarczego spowolnienia odłożyło w czasie bądź też całkowicie zrezygnowało z realizacji planowanych inwestycji. W perspektywie najbliższego roku czy dwóch lat możemy się zatem śmiało spodziewać powstania na rynku biur tzw. luki podażowej. W okresie poprawy koniunktury, a więc i zwiększonego popytu ze strony najemców, zacznie wtedy brakować dostępnej powierzchni biurowej, co z kolei spowoduje powolne odbicie stawek czynszowych w ciągu najbliższych miesięcy. Sytuacja zmieni się zatem na korzyść wynajmujących.

Podsumowując, trudny rok 2009 nie był dla polskiego rynku nieruchomości rokiem nieudanym. Wprawdzie na skutek gospodarczego spowolnienia popyt na biura na polskim rynku zmalał, ale proces ten okazał się dużo mniej dynamiczny niż w innych państwach. Polska wciąż pozostaje krajem o najlepszych prognozach ekonomicznych w regionie Europy Środkowo-Wschodniej - jako jedyne państwo w UE odnotowuje pozytywny wzrost gospodarczy, który w 2009 roku wyniesie blisko 1% PKB. Również polski rynek nieruchomości ominęła największa fala kryzysu. Choć w mniejszej liczbie, nadal powstają tu nowoczesne i atrakcyjne powierzchnie biurowe idealnie dopasowane do potrzeb prowadzenia współczesnego biznesu. Wszystko wskazuje zatem na to, że w ciągu najbliższych trzech – pięciu lat Polska umocni swoją pozycję doskonałej lokalizacji dla potencjalnych inwestycji, a tym samym stanie się dla inwestorów bardzo atrakcyjnym kierunkiem.

Źródło: Bankier.pl

Powierzchnie biurowe w 2009 roku

Rynek biurowy powoli budzi się z letargu spowodowanego trwającym już od ponad roku kryzysem gospodarczym. Po wyraźnym spowolnieniu na przełomie 2008 i 2009 roku, od połowy pierwszego kwartału 2009 roku odnotowano zdecydowany wzrost aktywności najemców.
Tylko w samej Warszawie z kwartału na kwartał wyraźnie zwiększał się wolumen dokonanych transakcji. W pierwszym kwartale roku wyniósł ponad 45.000 m2, w II kwartale już 62.000 m2, a w III kwartale blisko 75.000 m2.

Nie należy jednak ukrywać, że cały rok 2009 był dla deweloperów czasem trudnym. Kryzys finansowy, wynikająca z niego restrykcyjna polityka kredytowa banków, które wymagają wysokiego poziomu kapitału własnego oraz wynajęcia od 40% do 80% powierzchni przed rozpoczęciem budowy, a także dużo słabszy niż w latach ubiegłych popyt na powierzchnie biurowe – wszystkie te czynniki spowodowały, że wstrzymano lub zawieszono znaczną część nowych inwestycji.

/

Spadek koniunktury spowodował nie tylko wykształcenie się nowych tendencji w całej branży deweloperskiej, ale również zmianę struktury inwestorów operujących na polskim rynku. W grze pozostali jedynie najsilniejsi i najbardziej wiarygodni deweloperzy, którzy byli w stanie poradzić sobie z niekorzystną sytuacją gospodarczą, tzn. mieli albo własny kapitał niezbędny do realizacji projektów na zasadach czysto spekulacyjnych, albo umowy najmu na znaczącą powierzchnię w swoich budynkach. Zdecydowanie spadła liczba mniejszych inwestorów, którzy aktywnie działali na rynku nieruchomości w trakcie hossy, ale nie podołali trudnościom związanym z problemami finansowania nowych projektów. Na otrzymanie kredytów bankowych mogły w 2009 roku liczyć bowiem jedynie firmy o stabilnej pozycji finansowej i bardzo dobrej znajomości polskiego rynku nieruchomości. Ghelamco znalazło się wśród trzech deweloperów, którzy uzyskali w tym okresie środki potrzebne na sfinansowanie swoich inwestycji. Otrzymaliśmy kwotę w wysokości 60 mln Euro na realizację dwóch projektów biurowych klasy A powstających w Warszawie (Crown Square) i Katowicach (Katowice Business Point).

Ze względu na panującą wśród najemców powszechną politykę oszczędności,  dużo firm szukało sposobu na minimalizację kosztów poprzez ograniczenie swojego zapotrzebowania na powierzchnię biurową. W efekcie w 2009 roku przybyło na rynku biur oferowanych na podnajem. Coraz częściej renegocjowano także warunki już istniejących umów najmu. Renegocjacje kontraktów stanowiły blisko jedną czwartą całkowitego popytu.
/
W 2009 roku dostarczono na warszawski rynek blisko 260.000m2 powierzchni biurowej, z czego zdecydowana większość znajdowała się w inwestycjach zapoczątkowanych jeszcze przed kryzysem. Była to największa całkowita wielkość podaży notowana od roku 2001, która dodatkowo została zwiększona o prawie 60.000m2 przestrzeni oferowanej na podnajem. Faktyczna podaż przekroczyła zatem w ubiegłym roku 300.000m2, co z kolei zaowocowało wyraźnym wzrostem współczynnika pustostanów. W trzecim kwartale 2009r. wyniósł on w Warszawie do ponad 7%. Dla porównania w tym samym okresie roku 2008 było to zaledwie 3%. Co ważne, poziom pustostanów rósł w kończącym się roku także w innych miastach. Najwyższy wskaźnik zanotowano w Łodzi, gdzie niewynajętych pozostawało aż 25% powierzchni biurowych.

Wzrost współczynnika powierzchni niewynajętej w połączeniu z malejącym popytem spowodowały znaczne obniżenie czynszów, a tym samym ukształtowanie się rynku korzystnego dla najemców. W 2009 roku zainteresowani wynajmem powierzchni biurowej mogli z powodzeniem negocjować nie tylko najdogodniejsze dla siebie warunki najmu, ale również dodatkowe bonusy w postaci np. okresowych zwolnień z czynszu, opłat za miejsca parkingowe czy aranżacji biura „pod klucz”.

W ciągu pierwszych sześciu miesięcy 2009 roku drastycznie, bo nawet o 20-30% w porównaniu z rokiem 2008, spadły efektywne stawki czynszów powierzchni biurowych. Oznacza to, że w warszawskich biurowcach zlokalizowanych w centrum miasta możliwe było wynegocjowanie miesięcznego czynszu na poziomie nawet ok. 20-21 Euro za m2. Mimo tak korzystnej oferty, najemcy zdecydowanie częściej decydowali się na wynajem biur poza centralną sferą biznesu, gdzie stawki te były dużo niższe i oscylowały na poziomie 15-16 Euro za m2.

Warto jednak zauważyć, że sytuacja korzystna dla najemców nie będzie trwała wiecznie. Już od drugiej połowy 2010 roku prognozowany jest bowiem spadek podaży powierzchni biurowej, Wynika to z faktu, że wielu deweloperów w okresie gospodarczego spowolnienia odłożyło w czasie bądź też całkowicie zrezygnowało z realizacji planowanych inwestycji. W perspektywie najbliższego roku czy dwóch lat możemy się zatem śmiało spodziewać powstania na rynku biur tzw. luki podażowej. W okresie poprawy koniunktury, a więc i zwiększonego popytu ze strony najemców, zacznie wtedy brakować dostępnej powierzchni biurowej, co z kolei spowoduje powolne odbicie stawek czynszowych w ciągu najbliższych miesięcy. Sytuacja zmieni się zatem na korzyść wynajmujących.

Podsumowując, trudny rok 2009 nie był dla polskiego rynku nieruchomości rokiem nieudanym. Wprawdzie na skutek gospodarczego spowolnienia popyt na biura na polskim rynku zmalał, ale proces ten okazał się dużo mniej dynamiczny niż w innych państwach. Polska wciąż pozostaje krajem o najlepszych prognozach ekonomicznych w regionie Europy Środkowo-Wschodniej - jako jedyne państwo w UE odnotowuje pozytywny wzrost gospodarczy, który w 2009 roku wyniesie blisko 1% PKB. Również polski rynek nieruchomości ominęła największa fala kryzysu. Choć w mniejszej liczbie, nadal powstają tu nowoczesne i atrakcyjne powierzchnie biurowe idealnie dopasowane do potrzeb prowadzenia współczesnego biznesu. Wszystko wskazuje zatem na to, że w ciągu najbliższych trzech – pięciu lat Polska umocni swoją pozycję doskonałej lokalizacji dla potencjalnych inwestycji, a tym samym stanie się dla inwestorów bardzo atrakcyjnym kierunkiem.

Źródło: Bankier.pl

Ryzyko odsunięte w czasie. Czarnogóra stawia na rynek nieruchomości

Czarnogóra. Państwo na Bałkanach nieco mniejsze niż stan Connecticut. To doskonale miejsce do obserwowania czystych wód Adriatyku. Tutaj znajdują się urokliwe średniowieczne miasta, takie jak Kotor. I właśnie tutaj można obserwować kryzys finansowy – w zwolnionym tempie.

Tutejszy sektor bankowy i cała gospodarka tego ubiegającego się o członkowstwo w Unii Europejskiej kraju są bardzo poważnie zagrożone przez plagę niespłaconych w terminie kredytów. Czarnogóra była kiedyś częścią Republiki Jugosławii. Obecnie kraj ten, nie będąc członkiem strefy euro, wykorzystuje jako swoją walutę właśnie euro.

Z podobnymi scenariuszami krachu gospodarczego mieliśmy do czynienia w krajach różniących się od siebie pod wieloma względami: w Irlandii, w Islandii czy na Łotwie. Co prawda malutka Czarnogóra raczej nie wywoła kolejnej fali paniki na rynkach finansowych zachodnich państw, jednakże problemy tego kraju mogą stanowić zapowiedź poważnych trudności w krajach Europy zaliczanych do kategorii wschodzących rynków.

Licząc na odbicie cen na rynku nieruchomości, niektóre banki w Czarnogórze starają się zyskać trochę czasu za pomocą takich mechanizmów finansowych jak refinansowanie, kredyty rewolwingowe czy działające na bardzo niejasnych zasadach fundusze rynku nieruchomości.

„Banki szukają sposobu na to, by uporać się z toksycznymi aktywami w swoich bilansach,” wyjaśnia Dragan Prelevic, jeden z najbardziej znanych w Czarnogórze prawników zajmujących się rynkiem nieruchomości.

Eksperci finansowi z całego świata uważają, że banki po prostu przesuwają między sobą kredyty. Pewien kierownik banku, który zgodził się wypowiedzieć pod warunkiem zachowania anonimowości, dokładnie opisał mechanizm, w ramach którego banki pożyczają od siebie nawzajem pieniądze na finansowanie spłat kredytów. Z tego mechanizmu wtórnego kredytowania korzystają także, choć na mniejszą skalę, niektórzy klienci banków.

„Powtarzamy to co kilka miesięcy. To jest sposób na przetrwanie,” powiedział ów kierownik. „Niestety, proceder ten jest w pełni legalny.”

Jak podkreślają eksperci, banki we wszystkich byłych komunistycznych krajach Europy Wschodniej niezbyt szybko i niechętnie zabrały się za uznawanie związanych ze złymi kredytami potencjalnych strat, jakie pojawiły się w związku z załamaniem na tamtejszych rynkach nieruchomości.

Zwłoka banków w ogłaszaniu niespłacalności kredytów i pozbywaniu się nieruchomości wykorzystywanych jako zabezpieczenie tych kredytów może nie być aż tak poważnym problemem, jeżeli dojdzie do odbicia cen na rynku nieruchomości. Jeżeli jednak tak się nie stanie, wówczas efekty odczuć mogą także banki-matki, takie jak OTP z Węgier, Hypo Group Alpe Adria z Austrii, Societe Generale czy NLB ze Słowenii.

W poniedziałek rząd Austrii podjął decyzję o nacjonalizacji banku Hypo, który miał silną ekspozycję na rynkach bałkańskich, w tym w Czarnogórze. Powodem nacjonalizacji była obawa, iż bank ten jest zaledwie krok od bankructwa. Rzeczniczka oddziału banku w Czarnogórze odmówiła komentarza na potrzeby tego artykułu, podkreślając, że obecna sytuacja jest „bardzo delikatna”.

Ljubisa Krgovic, szef banku centralnego, przyznaje, że co czwarty kredyt w Czarnogórze nie jest spłacany w terminie. Co dziesiąty kredyt jest kredytem zagrożonym (non-performing loan, NPL) i najprawdopodobniej będą one księgowane jako straty.

Dla porównania: na koniec drugiego kwartału na Ukrainie, gdzie chaos gospodarczy skłonił niedawno Międzynarodowy Fundusz Walutowy do odłożenia w czasie przekazania kolejnej raty kredytu w wysokości 3,8 miliarda dolarów, 30 procent wszystkich kredytów uznawano za kredyty zagrożone.

Banki w Czarnogórze mają obowiązek przechowywania w rezerwie zaledwie 10 procent wartości depozytu, toteż mają znacznie większą swobodę niż banki w takich krajach jak Serbia, gdzie poziom rezerw obowiązkowych wynosi 40 procent.

BANKI „NIE CHCĄ UZNAĆ RZECZYWISTOŚCI”

Dave Perrault, były amerykański giełdowy day-trader, ma bezpośrednie doświadczenia z rynkiem nieruchomości w Czarnogórze. W 2005 roku Perrault zainwestował milion euro własnych oszczędności w nieruchomość położoną w tym kraju o populacji 650 000 obywateli.

Banki w Czarnogórze, który to kraj oderwał się od Serbii i uzyskał niepodległość w 2006 roku, „są na bardzo różnym etapie negowania rzeczywistości i nie chcą uznać tego, jak bardzo przeceniały różne nieruchomości w okresie boomu,” wyjaśnia Perrault.

Niektóre banki wydłużają okres prolongaty albo też renegocjują warunki, który to krok pozwala im utrzymać złe długi poza bilansami.

Największy bank w Czarnogórze, Crnogorska Komercijalna Banka (CKB) – spółka córka węgierskiego banku OTP, przeprowadził restrukturyzację od jednej czwartej do jednej trzeciej wszystkich swoich kredytów, wyjaśnia Gyorgy Bobvos, dyrektor wykonawczy. Banki międzynarodowe mają bardziej wyśrubowane standardy, mówi Bobvos.

Dragan Prelevic, cytowany już prawnik, mówi, że niektóre banki w Czarnogórze idą nawet dalej. „Niektóre banki tworzą równoległe fundusze inwestujące na rynku nieruchomości, które to fundusze później same przejmują. To jest po prostu kupowanie sobie czasu,” uważa Prelevic.

W przeszłości niektóre kredyty udzielone Specjalnym Podmiotom Emisyjnym (Special Purpose Vehicles, SPVs) rynku nieruchomości mogły być utrzymywane poza bilansami banków przy założeniu, że stanowiły one bezpieczne inwestycje. Jednakże spadek cen nieruchomości spowodował, że kredyty te stały się o wiele bardziej ryzykowne, toteż banki zostały zobligowane do poczynienia zabezpieczenia i przygotowania rezerw na wypadek, gdyby okazało się, że kredyty te staną się złymi kredytami.

Predrag Drecun, dyrektor największego banku nienależącego do kapitału zagranicznego – Prva Banku, powiedział, że kierowany przez niego bank chciał stworzyć swój własny SPV w celu sprzedawania aktywów zagranicznym inwestorom, jednakże po otrzymaniu w zeszłym roku pomocy publicznej od rządu Czarnogóry, władze regulacyjne nie wyraziły zgody na podjęcie takiego kroku.

Branka Pavlovic, CEO banku Podgoricka Banka (spółki-córki Societe Generale), podkreśla, że kierowany przez nią bank nie wykorzystywał SPV do ukrywania aktywów poza bilansem, jednakże rozważano możliwość stworzenie jednego SPV w celu sfinansowania budowy nowej siedziby banku.

Crtomir Mesaric, CEO Montenegrobanka (spółka-córka NLB), powiedział że kierowany przez niego bank renegocjował mniej niż 20 procent kredytów detalicznych.

ŚREDNIOWIECZNE UROKI

Zagraniczne banki pożyczyły klientom w Czarnogórze 3,6 miliarda dolarów, wynika z danych Banku Rozrachunków Międzynarodowych za pierwszą połowę 2009 roku. Największą ekspozycję miały banki włoskie – 2,23 miliarda dolarów, głównie w postaci bezpośrednich kredytów udzielonych czarnogórskim bankom i firmom. Na drugim miejscu znajdują się banki niemieckie z ekspozycją w wysokości 1,15 miliarda dolarów. Kwoty te są jednak niewielkie w porównaniu z setkami miliardów dolarów, jakie banki europejskie pożyczyły podmiotom ze wschodnioeuropejskich rynków wschodzących.

„Jeżeli banki czarnogórskie nie pozbędą się toksycznych nieruchomości, które sfinansowały po olbrzymich cenach, wówczas staną w obliczu konieczności przeprowadzenia olbrzymiego dokapitalizowania systemu bankowego,” wyjaśnia Prelevic, prawnik. „A wtedy, jak sądzę, może okazać się, że niektóre z nich zbankrutują.”

Kryzys z całą pewnością nie zmniejszył uroku nieruchomości w miejscach takich jak Kotor, gdzie średniowieczne mury stoją na stromym zboczu góry. Poniżej znajduje się miasteczko oraz spokojna zatoka.

W połowie obecnej dekady Rosjanie, których do Czarnogóry przyciągała możliwość wjazdu bez wizy oraz gościnność Czarnogórzan (z Rosjanami łączy ich wspólna, prawosławna religia), zainicjowali napływ zagranicznych inwestorów do tego popularnego wśród turystów kraju. W okolicach Kotoru ważnymi inwestorami stali się również Brytyjczycy i Irlandczycy.

Wyrażona w euro sprzedaż gruntów oraz nieruchomości w Kotorze oraz w okolicy wzrosła trzykrotnie w latach 2005-2006, a potem ponownie potroiła się w 2007 roku.

Inwestorzy zagraniczni zaciągali kredyty głównie zagranicą. Tymczasem krajowe banki bardzo chętnie udzielały kredytów miejscowej ludności, bardzo często akceptując jako zabezpieczenie kredytu nieruchomości wycenione zdecydowanie zbyt optymistycznie. Niektórzy kredytobiorcy wykorzystywali tę samą nieruchomość jako zabezpieczenie kredytów zaciąganych w kilku różnych bankach.

PĘKNIĘTE BAŃKI

„Ryzyko było dodatkowo wzmacniane przez fakt, iż po pierwsze, kredyty były w większości zabezpieczane nieruchomościami, i, po drugie, rosnąca luka pomiędzy kredytami a depozytami finansowana była w drodze zaciągania przez krajowe banki kredytów w zagranicznych bankach-matkach,” wyjaśnia Jan-Peter Olters, przedstawiciel Banku Światowego w Czarnogórze.

W otoczonym murami miasteczku Kotor Marija Maja Catovic, burmistrz, opisuje sytuację spotykaną obecnie także w wielu innych miejscach. „To była prawdziwa euforia. Wszyscy myśleli tylko o tym, jak szybko zarobić pieniądze. Nikt nie myślał w dłuższym horyzoncie czasowym.”

Teraz na rynku nieruchomości zupełnie nic się nie dzieje. Nawet wizyta Pameli Anderson, znanej aktorki i modelki Playboya, niewiele pomogła. W 2009 roku Pamela Anderson przyjechała obejrzeć tutejsze nieruchomości, jednakże z Czarnogóry wyjechała bez dokonania jakiegokolwiek zakupu na rynku nieruchomości.

Niektórzy dostrzegają paralele pomiędzy sytuacją Czarnogóry a krachem w Irlandii. W ten kraj członkowski strefy euro kryzys uderzył w 2007 roku, kiedy to doszło do gwałtownego załamania na dotychczas szybko rozwijającym się irlandzkim rynku nieruchomości.

„Podobnie jak w Irlandii, wielu deweloperów znajdzie się w fatalnej sytuacji. Najzwyczajniej w świecie nie będą oni w stanie spłacać zaciągniętych kredytów,” wyjaśnia Kieran Kelleher, dyrektor zarządzający agencji nieruchomości Savills w Czarnogórze i w Chorwacji.

W ciągu kilku ostatnich lat boom na rynku nieruchomości uczynił z Czarnogóry prawdziwego „tygrysa gospodarczego” na Bałkanach. Wzrost PKB wynosił 8,6 procent w 2006 roku, 10,7 procent w 2007 roku oraz 7,5 procent w 2008 roku. W bieżącym roku gospodarka Czarnogóry powinna skurczyć się o 4-5 procent.

Wielu obserwatorów uważa, że w 2010 roku Czarnogóra zmuszona będzie zwrócić się po wsparcie do Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Rząd szacuje, że w przyszłym roku potrzebować będzie 100-200 milionów euro zewnętrznego finansowania. Bank centralny szacuje te kwotę na 300 milionów. Tymczasem niektórzy bankierzy uważają, że rząd będzie musiał pożyczyć z zagranicy nawet 500 milionów euro.

SKOMPLIKOWANA SYTUACJA POLITYCZNA

Jak to zwykle bywa na Bałkanach, polityka dodatkowo komplikuje już i tak trudną sytuację. Aco Djukanovic, brat premiera Milo Djukanovica, jest głównym udziałowcem największego banku nienależącego do zagranicznego inwestora, Prva Banku.  W 2008 roku bank ten otrzymał od rządu pomoc publiczną w wysokości 44 milionów euro.

Pomoc ta została już przez bank zwrócona, zaś bank centralny Czarnogóry zakazał Prva Bankowi udzielania nowych kredytów. Jednakże Ljubisa Krgovic, szef banku centralnego, przyznaje, że regulowanie działalności Prva Banku to spore wyzwanie. „Człowiek znajduje się pod specjalną presją,” powiedział agencji Reuters.

Premier Czarnogóry powiedział, że nie mieszał się do decyzji w sprawie Prva Banku. „Pomocy powinniśmy udzielić każdemu bankowi, bez względu na to, kim są jego akcjonariusze,” powiedział agencji Reuters premier Milo Djukanovic.

Predrag Drecun, dyrektor Prva Banku, powiedział, że 10 procent kredytów uznać należy za “problematyczne”, tym niemniej w tej chwili bank i tak może pochwalić sie większą płynnością niż wymagałoby tego prawo.

Drecun podkreśla również, że kierowany przez niego bank, spodziewając się ożywienia na rynku nieruchomości, przystąpił bardziej agresywnie niż jego konkurenci do zebrania nieruchomości stanowiących zabezpieczenie zagrożonych kredytów. W efekcie w ciągu kilku ostatnich miesięcy bank zebrał nieruchomości o wartości około 20-30 milionów euro.

„Czekamy na ożywienie na rynku nieruchomości. Zakładamy, że nastąpi ono w drugiej połowie następnego roku,” wyjaśnia Drecun. „Dla nas przeczekanie dwóch lat nie jest problemem. Uważamy jednak, że w ciągu sześciu do dwunastu miesięcy uda nam się sprzedać wszystkie aktywa.”

Copyright (2009) Thomson Reuters

Źródło: Reuters

Ryzyko odsunięte w czasie. Czarnogóra stawia na rynek nieruchomości

Czarnogóra. Państwo na Bałkanach nieco mniejsze niż stan Connecticut. To doskonale miejsce do obserwowania czystych wód Adriatyku. Tutaj znajdują się urokliwe średniowieczne miasta, takie jak Kotor. I właśnie tutaj można obserwować kryzys finansowy – w zwolnionym tempie.

Tutejszy sektor bankowy i cała gospodarka tego ubiegającego się o członkowstwo w Unii Europejskiej kraju są bardzo poważnie zagrożone przez plagę niespłaconych w terminie kredytów. Czarnogóra była kiedyś częścią Republiki Jugosławii. Obecnie kraj ten, nie będąc członkiem strefy euro, wykorzystuje jako swoją walutę właśnie euro.

Z podobnymi scenariuszami krachu gospodarczego mieliśmy do czynienia w krajach różniących się od siebie pod wieloma względami: w Irlandii, w Islandii czy na Łotwie. Co prawda malutka Czarnogóra raczej nie wywoła kolejnej fali paniki na rynkach finansowych zachodnich państw, jednakże problemy tego kraju mogą stanowić zapowiedź poważnych trudności w krajach Europy zaliczanych do kategorii wschodzących rynków.

Licząc na odbicie cen na rynku nieruchomości, niektóre banki w Czarnogórze starają się zyskać trochę czasu za pomocą takich mechanizmów finansowych jak refinansowanie, kredyty rewolwingowe czy działające na bardzo niejasnych zasadach fundusze rynku nieruchomości.

„Banki szukają sposobu na to, by uporać się z toksycznymi aktywami w swoich bilansach,” wyjaśnia Dragan Prelevic, jeden z najbardziej znanych w Czarnogórze prawników zajmujących się rynkiem nieruchomości.

Eksperci finansowi z całego świata uważają, że banki po prostu przesuwają między sobą kredyty. Pewien kierownik banku, który zgodził się wypowiedzieć pod warunkiem zachowania anonimowości, dokładnie opisał mechanizm, w ramach którego banki pożyczają od siebie nawzajem pieniądze na finansowanie spłat kredytów. Z tego mechanizmu wtórnego kredytowania korzystają także, choć na mniejszą skalę, niektórzy klienci banków.

„Powtarzamy to co kilka miesięcy. To jest sposób na przetrwanie,” powiedział ów kierownik. „Niestety, proceder ten jest w pełni legalny.”

Jak podkreślają eksperci, banki we wszystkich byłych komunistycznych krajach Europy Wschodniej niezbyt szybko i niechętnie zabrały się za uznawanie związanych ze złymi kredytami potencjalnych strat, jakie pojawiły się w związku z załamaniem na tamtejszych rynkach nieruchomości.

Zwłoka banków w ogłaszaniu niespłacalności kredytów i pozbywaniu się nieruchomości wykorzystywanych jako zabezpieczenie tych kredytów może nie być aż tak poważnym problemem, jeżeli dojdzie do odbicia cen na rynku nieruchomości. Jeżeli jednak tak się nie stanie, wówczas efekty odczuć mogą także banki-matki, takie jak OTP z Węgier, Hypo Group Alpe Adria z Austrii, Societe Generale czy NLB ze Słowenii.

W poniedziałek rząd Austrii podjął decyzję o nacjonalizacji banku Hypo, który miał silną ekspozycję na rynkach bałkańskich, w tym w Czarnogórze. Powodem nacjonalizacji była obawa, iż bank ten jest zaledwie krok od bankructwa. Rzeczniczka oddziału banku w Czarnogórze odmówiła komentarza na potrzeby tego artykułu, podkreślając, że obecna sytuacja jest „bardzo delikatna”.

Ljubisa Krgovic, szef banku centralnego, przyznaje, że co czwarty kredyt w Czarnogórze nie jest spłacany w terminie. Co dziesiąty kredyt jest kredytem zagrożonym (non-performing loan, NPL) i najprawdopodobniej będą one księgowane jako straty.

Dla porównania: na koniec drugiego kwartału na Ukrainie, gdzie chaos gospodarczy skłonił niedawno Międzynarodowy Fundusz Walutowy do odłożenia w czasie przekazania kolejnej raty kredytu w wysokości 3,8 miliarda dolarów, 30 procent wszystkich kredytów uznawano za kredyty zagrożone.

Banki w Czarnogórze mają obowiązek przechowywania w rezerwie zaledwie 10 procent wartości depozytu, toteż mają znacznie większą swobodę niż banki w takich krajach jak Serbia, gdzie poziom rezerw obowiązkowych wynosi 40 procent.

BANKI „NIE CHCĄ UZNAĆ RZECZYWISTOŚCI”

Dave Perrault, były amerykański giełdowy day-trader, ma bezpośrednie doświadczenia z rynkiem nieruchomości w Czarnogórze. W 2005 roku Perrault zainwestował milion euro własnych oszczędności w nieruchomość położoną w tym kraju o populacji 650 000 obywateli.

Banki w Czarnogórze, który to kraj oderwał się od Serbii i uzyskał niepodległość w 2006 roku, „są na bardzo różnym etapie negowania rzeczywistości i nie chcą uznać tego, jak bardzo przeceniały różne nieruchomości w okresie boomu,” wyjaśnia Perrault.

Niektóre banki wydłużają okres prolongaty albo też renegocjują warunki, który to krok pozwala im utrzymać złe długi poza bilansami.

Największy bank w Czarnogórze, Crnogorska Komercijalna Banka (CKB) – spółka córka węgierskiego banku OTP, przeprowadził restrukturyzację od jednej czwartej do jednej trzeciej wszystkich swoich kredytów, wyjaśnia Gyorgy Bobvos, dyrektor wykonawczy. Banki międzynarodowe mają bardziej wyśrubowane standardy, mówi Bobvos.

Dragan Prelevic, cytowany już prawnik, mówi, że niektóre banki w Czarnogórze idą nawet dalej. „Niektóre banki tworzą równoległe fundusze inwestujące na rynku nieruchomości, które to fundusze później same przejmują. To jest po prostu kupowanie sobie czasu,” uważa Prelevic.

W przeszłości niektóre kredyty udzielone Specjalnym Podmiotom Emisyjnym (Special Purpose Vehicles, SPVs) rynku nieruchomości mogły być utrzymywane poza bilansami banków przy założeniu, że stanowiły one bezpieczne inwestycje. Jednakże spadek cen nieruchomości spowodował, że kredyty te stały się o wiele bardziej ryzykowne, toteż banki zostały zobligowane do poczynienia zabezpieczenia i przygotowania rezerw na wypadek, gdyby okazało się, że kredyty te staną się złymi kredytami.

Predrag Drecun, dyrektor największego banku nienależącego do kapitału zagranicznego – Prva Banku, powiedział, że kierowany przez niego bank chciał stworzyć swój własny SPV w celu sprzedawania aktywów zagranicznym inwestorom, jednakże po otrzymaniu w zeszłym roku pomocy publicznej od rządu Czarnogóry, władze regulacyjne nie wyraziły zgody na podjęcie takiego kroku.

Branka Pavlovic, CEO banku Podgoricka Banka (spółki-córki Societe Generale), podkreśla, że kierowany przez nią bank nie wykorzystywał SPV do ukrywania aktywów poza bilansem, jednakże rozważano możliwość stworzenie jednego SPV w celu sfinansowania budowy nowej siedziby banku.

Crtomir Mesaric, CEO Montenegrobanka (spółka-córka NLB), powiedział że kierowany przez niego bank renegocjował mniej niż 20 procent kredytów detalicznych.

ŚREDNIOWIECZNE UROKI

Zagraniczne banki pożyczyły klientom w Czarnogórze 3,6 miliarda dolarów, wynika z danych Banku Rozrachunków Międzynarodowych za pierwszą połowę 2009 roku. Największą ekspozycję miały banki włoskie – 2,23 miliarda dolarów, głównie w postaci bezpośrednich kredytów udzielonych czarnogórskim bankom i firmom. Na drugim miejscu znajdują się banki niemieckie z ekspozycją w wysokości 1,15 miliarda dolarów. Kwoty te są jednak niewielkie w porównaniu z setkami miliardów dolarów, jakie banki europejskie pożyczyły podmiotom ze wschodnioeuropejskich rynków wschodzących.

„Jeżeli banki czarnogórskie nie pozbędą się toksycznych nieruchomości, które sfinansowały po olbrzymich cenach, wówczas staną w obliczu konieczności przeprowadzenia olbrzymiego dokapitalizowania systemu bankowego,” wyjaśnia Prelevic, prawnik. „A wtedy, jak sądzę, może okazać się, że niektóre z nich zbankrutują.”

Kryzys z całą pewnością nie zmniejszył uroku nieruchomości w miejscach takich jak Kotor, gdzie średniowieczne mury stoją na stromym zboczu góry. Poniżej znajduje się miasteczko oraz spokojna zatoka.

W połowie obecnej dekady Rosjanie, których do Czarnogóry przyciągała możliwość wjazdu bez wizy oraz gościnność Czarnogórzan (z Rosjanami łączy ich wspólna, prawosławna religia), zainicjowali napływ zagranicznych inwestorów do tego popularnego wśród turystów kraju. W okolicach Kotoru ważnymi inwestorami stali się również Brytyjczycy i Irlandczycy.

Wyrażona w euro sprzedaż gruntów oraz nieruchomości w Kotorze oraz w okolicy wzrosła trzykrotnie w latach 2005-2006, a potem ponownie potroiła się w 2007 roku.

Inwestorzy zagraniczni zaciągali kredyty głównie zagranicą. Tymczasem krajowe banki bardzo chętnie udzielały kredytów miejscowej ludności, bardzo często akceptując jako zabezpieczenie kredytu nieruchomości wycenione zdecydowanie zbyt optymistycznie. Niektórzy kredytobiorcy wykorzystywali tę samą nieruchomość jako zabezpieczenie kredytów zaciąganych w kilku różnych bankach.

PĘKNIĘTE BAŃKI

„Ryzyko było dodatkowo wzmacniane przez fakt, iż po pierwsze, kredyty były w większości zabezpieczane nieruchomościami, i, po drugie, rosnąca luka pomiędzy kredytami a depozytami finansowana była w drodze zaciągania przez krajowe banki kredytów w zagranicznych bankach-matkach,” wyjaśnia Jan-Peter Olters, przedstawiciel Banku Światowego w Czarnogórze.

W otoczonym murami miasteczku Kotor Marija Maja Catovic, burmistrz, opisuje sytuację spotykaną obecnie także w wielu innych miejscach. „To była prawdziwa euforia. Wszyscy myśleli tylko o tym, jak szybko zarobić pieniądze. Nikt nie myślał w dłuższym horyzoncie czasowym.”

Teraz na rynku nieruchomości zupełnie nic się nie dzieje. Nawet wizyta Pameli Anderson, znanej aktorki i modelki Playboya, niewiele pomogła. W 2009 roku Pamela Anderson przyjechała obejrzeć tutejsze nieruchomości, jednakże z Czarnogóry wyjechała bez dokonania jakiegokolwiek zakupu na rynku nieruchomości.

Niektórzy dostrzegają paralele pomiędzy sytuacją Czarnogóry a krachem w Irlandii. W ten kraj członkowski strefy euro kryzys uderzył w 2007 roku, kiedy to doszło do gwałtownego załamania na dotychczas szybko rozwijającym się irlandzkim rynku nieruchomości.

„Podobnie jak w Irlandii, wielu deweloperów znajdzie się w fatalnej sytuacji. Najzwyczajniej w świecie nie będą oni w stanie spłacać zaciągniętych kredytów,” wyjaśnia Kieran Kelleher, dyrektor zarządzający agencji nieruchomości Savills w Czarnogórze i w Chorwacji.

W ciągu kilku ostatnich lat boom na rynku nieruchomości uczynił z Czarnogóry prawdziwego „tygrysa gospodarczego” na Bałkanach. Wzrost PKB wynosił 8,6 procent w 2006 roku, 10,7 procent w 2007 roku oraz 7,5 procent w 2008 roku. W bieżącym roku gospodarka Czarnogóry powinna skurczyć się o 4-5 procent.

Wielu obserwatorów uważa, że w 2010 roku Czarnogóra zmuszona będzie zwrócić się po wsparcie do Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Rząd szacuje, że w przyszłym roku potrzebować będzie 100-200 milionów euro zewnętrznego finansowania. Bank centralny szacuje te kwotę na 300 milionów. Tymczasem niektórzy bankierzy uważają, że rząd będzie musiał pożyczyć z zagranicy nawet 500 milionów euro.

SKOMPLIKOWANA SYTUACJA POLITYCZNA

Jak to zwykle bywa na Bałkanach, polityka dodatkowo komplikuje już i tak trudną sytuację. Aco Djukanovic, brat premiera Milo Djukanovica, jest głównym udziałowcem największego banku nienależącego do zagranicznego inwestora, Prva Banku.  W 2008 roku bank ten otrzymał od rządu pomoc publiczną w wysokości 44 milionów euro.

Pomoc ta została już przez bank zwrócona, zaś bank centralny Czarnogóry zakazał Prva Bankowi udzielania nowych kredytów. Jednakże Ljubisa Krgovic, szef banku centralnego, przyznaje, że regulowanie działalności Prva Banku to spore wyzwanie. „Człowiek znajduje się pod specjalną presją,” powiedział agencji Reuters.

Premier Czarnogóry powiedział, że nie mieszał się do decyzji w sprawie Prva Banku. „Pomocy powinniśmy udzielić każdemu bankowi, bez względu na to, kim są jego akcjonariusze,” powiedział agencji Reuters premier Milo Djukanovic.

Predrag Drecun, dyrektor Prva Banku, powiedział, że 10 procent kredytów uznać należy za “problematyczne”, tym niemniej w tej chwili bank i tak może pochwalić sie większą płynnością niż wymagałoby tego prawo.

Drecun podkreśla również, że kierowany przez niego bank, spodziewając się ożywienia na rynku nieruchomości, przystąpił bardziej agresywnie niż jego konkurenci do zebrania nieruchomości stanowiących zabezpieczenie zagrożonych kredytów. W efekcie w ciągu kilku ostatnich miesięcy bank zebrał nieruchomości o wartości około 20-30 milionów euro.

„Czekamy na ożywienie na rynku nieruchomości. Zakładamy, że nastąpi ono w drugiej połowie następnego roku,” wyjaśnia Drecun. „Dla nas przeczekanie dwóch lat nie jest problemem. Uważamy jednak, że w ciągu sześciu do dwunastu miesięcy uda nam się sprzedać wszystkie aktywa.”

Copyright (2009) Thomson Reuters

Źródło: Reuters

Ceny ziemi rolnej - podsumowanie roku 2009

Na koniec trzeciego kwartału br. w zasobach Agencji Nieruchomości Rolnych znajdowało się 2,33 mln ha, z czego 1,77 mln ha było przedmiotem dzierżawy, a do rozdysponowania pozostawało 328 tys. ha. W roku 2008 znowelizowano wiele przepisów usprawniających zarówno dzierżawę jak i zakup ziemi.

W najbliższych latach przewidziana jest sprzedaż rolnikom całej ziemi znajdującej się w zarządzie ANR, co będzie regulować znowelizowana Ustawa o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa. Projekt ustawy o zmianie ustawy z 20 listopada br. mówi, że jeśli rolnik wpłaci 10 % wartości nabywanej nieruchomości rolnej to pozostałą kwotę będzie mógł spłacać w ratach przez okres 20 lat. Inicjatywa jest o tyle ważna, że ziemie w Polsce po 2016 r. będzie mógł zakupić każdy z obywateli krajów UE. Ponadto Unia Europejska zgodziła się na przedłużenie korzystania z kredytu preferencyjnego na zakup ziemi rolnej. Rolnicy mają możliwość otrzymania zwrotu nawet 75 proc. odsetek od zaciągniętych kredytów. Utrzymanie dotychczasowych i wprowadzenie nowych instrumentów wsparcia dla rolników przy zakupie ziemi ma zadanie stymulować jej sprzedaż i jednocześnie przyczyniać się do konsolidacji i powiększania gospodarstw rodzinnych.

Jaka będzie średnia cena gruntu za rok 2009? Ceny gruntów za hektar do tej pory wg Agencji Nieruchomości Rolnych przedstawiają się następująco: koniec roku 2008 -12540 zł, I-szy kwartał 2009 r. - 13660 zł, 2-gi kwartał 2009 r. - 15623 zł, 3-ci kwartał 2009 r. - 16370 zł. Średnia cena za hektar gruntu rolnego w 2009 r. będzie znana już na początku 2010 r. Na razie można stwierdzić, że cena w trzecim kwartale w stosunku do drugiego kwartału obecnego roku niewiele wzrosła. Podane ceny są cenami średnimi i różnie się kształtują w poszczególnych województwach.

Trzeba również zwrócić uwagę na inny aspekt średniej ceny. Do jednego worka wrzucane są zarówno transakcje na 100 ha jak i poniżej 1 ha. Grunty poniżej 1 ha jak i powyżej 100 ha są najdroższe. Średnie ceny osiągają transakcje na grunty od 10 do 100 ha. Poziom cen gruntów w Polsce zbliża się do tego z Niemiec i Francji, dlatego nie obserwuje się horrendalnego wzrostu transakcji zakupu ziemi.

 - Ceny ziemi rolnej ustabilizowały się na wysokim poziomie. Wśród nabywców najbardziej pożądane są te działki o areale poniżej 1 ha. – mówi Anna Macina specjalista ds. marketingu firmy ARCHETON Sp. z o.o. - Tania działka to dla inwestora wielka okazja, a jej niska cena w porównaniu z cenami działek budowlanych ma niebagatelne znaczenie przy kosztach realizacji całości inwestycji.

Na terenie, dla którego obowiązuje miejscowy plan zagospodarowania budować można jedynie na działkach objętych takim przeznaczeniem. Zmiany w tym zakresie zachodzą jedynie na drodze uchwalania nowych planów przez gminy, co jest procesem długotrwałym. Na terenie, na którym nie ma aktualnego miejscowego planu zagospodarowania na początku drogi do pozwolenia na budowę stoi decyzja o warunkach zabudowy, o której wydanie występujemy w urzędzie gminy. Decyzja o warunkach zabudowy zostanie wydana tylko jeśli:

    * co najmniej jedna sąsiednia działka dostępna z tej samej drogi publicznej jest zabudowana,
    * działka inwestora składającego wniosek ma dostęp do drogi publicznej,
    * gdy istniejące lub projektowane uzbrojenie jest wystarczające dla planowanej inwestycji.

Niezależnie od tego czy odrolnimy grunt i czy wybudujemy na nim swój wymarzony dom jest to inwestycja bardzo opłacalna i długoterminowa. Na wysoką cenę gruntów rolnych ma wpływ nie tylko pragnienie realizacji inwestycji na atrakcyjnych terenach, ale również rolnicy powiększają areał rolny ze względu na dopłaty unijne. Im bliżej dużej aglomeracji miejskiej tym cena ziemi rolnej jest wyższa. Ceny gruntów rosną nieprzerwanie od chwili wejścia Polski do Unii Europejskiej.


Źródło: www.archeton.pl

kg

Ceny ziemi rolnej - podsumowanie roku 2009

Ceny ziemi rolnej - podsumowanie roku 2009

Na koniec trzeciego kwartału br. w zasobach Agencji Nieruchomości Rolnych znajdowało się 2,33 mln ha, z czego 1,77 mln ha było przedmiotem dzierżawy, a do rozdysponowania pozostawało 328 tys. ha. W roku 2008 znowelizowano wiele przepisów usprawniających zarówno dzierżawę jak i zakup ziemi.

W najbliższych latach przewidziana jest sprzedaż rolnikom całej ziemi znajdującej się w zarządzie ANR, co będzie regulować znowelizowana Ustawa o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa. Projekt ustawy o zmianie ustawy z 20 listopada br. mówi, że jeśli rolnik wpłaci 10 % wartości nabywanej nieruchomości rolnej to pozostałą kwotę będzie mógł spłacać w ratach przez okres 20 lat. Inicjatywa jest o tyle ważna, że ziemie w Polsce po 2016 r. będzie mógł zakupić każdy z obywateli krajów UE. Ponadto Unia Europejska zgodziła się na przedłużenie korzystania z kredytu preferencyjnego na zakup ziemi rolnej. Rolnicy mają możliwość otrzymania zwrotu nawet 75 proc. odsetek od zaciągniętych kredytów. Utrzymanie dotychczasowych i wprowadzenie nowych instrumentów wsparcia dla rolników przy zakupie ziemi ma zadanie stymulować jej sprzedaż i jednocześnie przyczyniać się do konsolidacji i powiększania gospodarstw rodzinnych.

Jaka będzie średnia cena gruntu za rok 2009? Ceny gruntów za hektar do tej pory wg Agencji Nieruchomości Rolnych przedstawiają się następująco: koniec roku 2008 -12540 zł, I-szy kwartał 2009 r. - 13660 zł, 2-gi kwartał 2009 r. - 15623 zł, 3-ci kwartał 2009 r. - 16370 zł. Średnia cena za hektar gruntu rolnego w 2009 r. będzie znana już na początku 2010 r. Na razie można stwierdzić, że cena w trzecim kwartale w stosunku do drugiego kwartału obecnego roku niewiele wzrosła. Podane ceny są cenami średnimi i różnie się kształtują w poszczególnych województwach.

Trzeba również zwrócić uwagę na inny aspekt średniej ceny. Do jednego worka wrzucane są zarówno transakcje na 100 ha jak i poniżej 1 ha. Grunty poniżej 1 ha jak i powyżej 100 ha są najdroższe. Średnie ceny osiągają transakcje na grunty od 10 do 100 ha. Poziom cen gruntów w Polsce zbliża się do tego z Niemiec i Francji, dlatego nie obserwuje się horrendalnego wzrostu transakcji zakupu ziemi.

 - Ceny ziemi rolnej ustabilizowały się na wysokim poziomie. Wśród nabywców najbardziej pożądane są te działki o areale poniżej 1 ha. – mówi Anna Macina specjalista ds. marketingu firmy ARCHETON Sp. z o.o. - Tania działka to dla inwestora wielka okazja, a jej niska cena w porównaniu z cenami działek budowlanych ma niebagatelne znaczenie przy kosztach realizacji całości inwestycji.

Na terenie, dla którego obowiązuje miejscowy plan zagospodarowania budować można jedynie na działkach objętych takim przeznaczeniem. Zmiany w tym zakresie zachodzą jedynie na drodze uchwalania nowych planów przez gminy, co jest procesem długotrwałym. Na terenie, na którym nie ma aktualnego miejscowego planu zagospodarowania na początku drogi do pozwolenia na budowę stoi decyzja o warunkach zabudowy, o której wydanie występujemy w urzędzie gminy. Decyzja o warunkach zabudowy zostanie wydana tylko jeśli:

    * co najmniej jedna sąsiednia działka dostępna z tej samej drogi publicznej jest zabudowana,
    * działka inwestora składającego wniosek ma dostęp do drogi publicznej,
    * gdy istniejące lub projektowane uzbrojenie jest wystarczające dla planowanej inwestycji.

Niezależnie od tego czy odrolnimy grunt i czy wybudujemy na nim swój wymarzony dom jest to inwestycja bardzo opłacalna i długoterminowa. Na wysoką cenę gruntów rolnych ma wpływ nie tylko pragnienie realizacji inwestycji na atrakcyjnych terenach, ale również rolnicy powiększają areał rolny ze względu na dopłaty unijne. Im bliżej dużej aglomeracji miejskiej tym cena ziemi rolnej jest wyższa. Ceny gruntów rosną nieprzerwanie od chwili wejścia Polski do Unii Europejskiej.


Źródło: www.archeton.pl

kg

Ceny ziemi rolnej - podsumowanie roku 2009

Kiepskie, grudniowe nastroje w budowlance

Wskaźnik ogólnego klimatu koniunktury w budownictwie ukształtował się w grudniu 2009 roku na poziomie minus 16, czyli był o 5 pkt niższy niż w poprzednim miesiącu - informuje Główny Urząd Statystyczny.
- Poprawę koniunktury sygnalizuje 12 proc. przedsiębiorstw, a jej pogorszenie 28 proc. W listopadzie odpowiednio 15 proc. i 26 proc.. Pozostałe przedsiębiorstwa uznają, że ich sytuacja nie ulega zmianie - czytamy w komunikacie.

Przedsiębiorcy odnotowują dalszy spadek portfela zamówień i produkcji budowlano-montażowej. Przewidywania w tym zakresie na najbliższe trzy miesiące są również niekorzystne i gorsze niż w listopadzie.

Spośród badanych przedsiębiorstw 16 proc. planuje, że będzie prowadziło prace budowlano-montażowe za granicą (przed rokiem 23 proc.). Dyrektorzy tych przedsiębiorstw obawiają się, że spadek portfela zamówień na roboty budowlano-montażowe na rynku zagranicznym może być nieco większy niż przewidywano w ubiegłym miesiącu - informuje GUS.

- Zarówno oceny bieżącej sytuacji finansowej przedsiębiorstw budowlano-montażowych jak i jej prognozy są niekorzystne, gorsze od sygnalizowanych w listopadzie. Utrzymują się trudności w terminowym ściąganiu płatności za wykonane roboty budowlano-montażowe. Planowane ograniczenie zatrudnienia może być większe od prognozowanego w ubiegłym miesiącu.- czytamy w komunikacie.

Sytuacja przedsiębiorstw budowlano-montażowych poszczególnych klas wielkości jest zróżnicowana. Wprawdzie ogólny klimat koniunktury jest oceniany negatywnie i gorzej niż przed miesiącem we wszystkich klasach, ale przedsiębiorców z jednostek małych (w tym mikro) i średnich charakteryzuje znacznie większy pesymizm aniżeli przedstawicieli firm dużych.

 

Źródło: money.pl

Kiepskie, grudniowe nastroje w budowlance

Wskaźnik ogólnego klimatu koniunktury w budownictwie ukształtował się w grudniu 2009 roku na poziomie minus 16, czyli był o 5 pkt niższy niż w poprzednim miesiącu - informuje Główny Urząd Statystyczny.
- Poprawę koniunktury sygnalizuje 12 proc. przedsiębiorstw, a jej pogorszenie 28 proc. W listopadzie odpowiednio 15 proc. i 26 proc.. Pozostałe przedsiębiorstwa uznają, że ich sytuacja nie ulega zmianie - czytamy w komunikacie.

Przedsiębiorcy odnotowują dalszy spadek portfela zamówień i produkcji budowlano-montażowej. Przewidywania w tym zakresie na najbliższe trzy miesiące są również niekorzystne i gorsze niż w listopadzie.

Spośród badanych przedsiębiorstw 16 proc. planuje, że będzie prowadziło prace budowlano-montażowe za granicą (przed rokiem 23 proc.). Dyrektorzy tych przedsiębiorstw obawiają się, że spadek portfela zamówień na roboty budowlano-montażowe na rynku zagranicznym może być nieco większy niż przewidywano w ubiegłym miesiącu - informuje GUS.

- Zarówno oceny bieżącej sytuacji finansowej przedsiębiorstw budowlano-montażowych jak i jej prognozy są niekorzystne, gorsze od sygnalizowanych w listopadzie. Utrzymują się trudności w terminowym ściąganiu płatności za wykonane roboty budowlano-montażowe. Planowane ograniczenie zatrudnienia może być większe od prognozowanego w ubiegłym miesiącu.- czytamy w komunikacie.

Sytuacja przedsiębiorstw budowlano-montażowych poszczególnych klas wielkości jest zróżnicowana. Wprawdzie ogólny klimat koniunktury jest oceniany negatywnie i gorzej niż przed miesiącem we wszystkich klasach, ale przedsiębiorców z jednostek małych (w tym mikro) i średnich charakteryzuje znacznie większy pesymizm aniżeli przedstawicieli firm dużych.

 

Źródło: money.pl

Kredyty ze starego portfela zostaną umorzone

Prezydent podpisał nowelizację ustawy o pomocy państwa w spłacie niektórych kredytów mieszkaniowych. Nowela przewiduje umorzenie części lub całości kredytów z tzw. starego portfela i odsetek od tych kredytów.
Chodzi o osoby, które zaciągnęły kredyt mieszkaniowy na przełomie lat 80. i 90., czyli z tzw. starego portfela. Był to okres ogromnego wzrostu inflacji i oprocentowania kredytów. Całość odsetek od takich kredytów wykupywało przejściowo państwo. Potem jednak trzeba było je spłacić. W międzyczasie urosły one tak, że przerosły kwoty zaciągniętego kredytu.

Po nowelizacji osobom, które przez 20 lat terminowo spłacały swoje zadłużenie, połowa pozostałej kwoty kapitału i odsetek zostanie umorzona. Aby jednak tak się stało, resztę kredytu trzeba spłacić jednorazowo.

Natomiast cały pozostały do spłaty kredyt będzie mógł zostać umorzony najuboższym, których miesięczny dochód nie przekracza 110 proc. najniższej emerytury, czyli obecnie 742 zł.

Nowelizacja daje też możliwość spłaty kredytu za swoich członków przez spółdzielnię, jeżeli jej walne zgromadzenie podejmie uchwałę w tej sprawie. Potem spółdzielnia przeniesie dług na członków, którzy - to jej, a nie bankom - będą zwracali pieniądze.

Szczegółowe warunki, tryb stosowania oraz sposób rozliczeń umorzeń zadłużenia z tytułu przejściowego wykupienia ze środków budżetowych odsetek od kredytów mieszkaniowych określi w rozporządzeniu Rada Ministrów.

Według szacunków PKO BP, który obsługuje największy portfel udzielonych kredytów mieszkaniowych, na koniec 2009 r. zadłużenie z tytułu kredytów mieszkaniowych ze starego portfela wyniesie ok. 8,4 mld zł.


Źródło: money.pl

Kredyty ze starego portfela zostaną umorzone

Prezydent podpisał nowelizację ustawy o pomocy państwa w spłacie niektórych kredytów mieszkaniowych. Nowela przewiduje umorzenie części lub całości kredytów z tzw. starego portfela i odsetek od tych kredytów.
Chodzi o osoby, które zaciągnęły kredyt mieszkaniowy na przełomie lat 80. i 90., czyli z tzw. starego portfela. Był to okres ogromnego wzrostu inflacji i oprocentowania kredytów. Całość odsetek od takich kredytów wykupywało przejściowo państwo. Potem jednak trzeba było je spłacić. W międzyczasie urosły one tak, że przerosły kwoty zaciągniętego kredytu.

Po nowelizacji osobom, które przez 20 lat terminowo spłacały swoje zadłużenie, połowa pozostałej kwoty kapitału i odsetek zostanie umorzona. Aby jednak tak się stało, resztę kredytu trzeba spłacić jednorazowo.

Natomiast cały pozostały do spłaty kredyt będzie mógł zostać umorzony najuboższym, których miesięczny dochód nie przekracza 110 proc. najniższej emerytury, czyli obecnie 742 zł.

Nowelizacja daje też możliwość spłaty kredytu za swoich członków przez spółdzielnię, jeżeli jej walne zgromadzenie podejmie uchwałę w tej sprawie. Potem spółdzielnia przeniesie dług na członków, którzy - to jej, a nie bankom - będą zwracali pieniądze.

Szczegółowe warunki, tryb stosowania oraz sposób rozliczeń umorzeń zadłużenia z tytułu przejściowego wykupienia ze środków budżetowych odsetek od kredytów mieszkaniowych określi w rozporządzeniu Rada Ministrów.

Według szacunków PKO BP, który obsługuje największy portfel udzielonych kredytów mieszkaniowych, na koniec 2009 r. zadłużenie z tytułu kredytów mieszkaniowych ze starego portfela wyniesie ok. 8,4 mld zł.


Źródło: money.pl

Rok 2009 w mieszkaniówce: czas kupujących

Rok 2009 przyniósł zwrot na rynku nieruchomości o 180 stopni. Przede wszystkim zakończyła się przewaga popytu nad podaż - tak wynika z raportu szybko.pl i Expandera.
W bazie serwisu szybko.pl ogłoszeń sprzedaży z rynku wtórnego jest niemal o 50 proc. więcej niż w 2008. To efekt oddawania do użytku mieszkań, które były budowane na fali boomu oraz przyspieszenia decyzji o sprzedaży mieszkań przez właścicieli, którzy obserwowali spadki cen.

Wydaje się jednak, że spadek cen w większym stopniu wynika z czynników niezależnych od sprzedających, kupujących, pośredników czy deweloperów. Na znaczne ograniczenie popytu wpłynął bowiem trudniejszy dostęp do kredytów mieszkaniowych.

W rezultacie w 2009 roku w 12 największych polskich miastach cena metra kwadratowego mieszkania z rynku wtórnego spadła o 4,9 proc.. Wyjątkami są Lublin (4900 zł/mkw.), Olsztyn (4850 zł/mkw) i Opole (4220 zł/mkw.), gdzie w grudniu 2009 cena jest wyższa o 2 do 5 proc. niż przed rokiem.

Najwyższe spadki rzędu 11 proc. miały miejsce w Sopocie (9954 zł) i Wrocławiu (6300 zł/mkw), o około 10 proc. obniżyła się średnia cena na rynku wtórnym w Warszawie (8270 zł/mkw), Łodzi (4090 zł/mkw.)i Katowicach (3930 zł/mkw.). Najmniej straciły na wartości mieszkania w Lublinie -2,18 proc (4900 zł/mkw.).

ROK 2009 W NIERUCHOMOŚCIACH W SKRÓCIE:

  • Nie nastąpiły spektakularne zmiany cen, a szczególnie charakterystyczna dla wszystkich segmentów rynku była mała liczba zawieranych transakcji
  • Średnie ceny mieszkań w 12 największych polskich miastach spadły o 4,9 proc.. Wyjątkami były Lublin, Olsztyn i Opole, gdzie w porównaniu z grudniem 2008 średnie ceny wzrosły.
  • Procentowa skala obniżek cen domów w Warszawie, Wrocławiu, Krakowie i Białymstoku, która miała miejsce w ciągu 2009 roku, jest porównywalna ze wskaźnikami spadku cen mieszkań na rynku wtórnym i oscyluje wokół 7 proc..
  • W 2009 w 6 największych polskich aglomeracjach średnie koszty wynajmu mieszkań spadły o 8 proc..
  • IV kwartał przyniósł pierwsze symptomy poprawy warunków udzielanie kredytów hipotecznych
  • Od lipca 2009 r. Rekomendacja SII pozwala spłacać raty kredytów walutowych w walucie, ale kredytobiorcy z tej możliwości nie korzystają
  • 2009 rok był przełomem dla preferencyjnych kredytów udzielanych w ramach programy Rodzina na swoim

Źródło: money.pl

Rok 2009 w mieszkaniówce: czas kupujących

Rok 2009 przyniósł zwrot na rynku nieruchomości o 180 stopni. Przede wszystkim zakończyła się przewaga popytu nad podaż - tak wynika z raportu szybko.pl i Expandera.
W bazie serwisu szybko.pl ogłoszeń sprzedaży z rynku wtórnego jest niemal o 50 proc. więcej niż w 2008. To efekt oddawania do użytku mieszkań, które były budowane na fali boomu oraz przyspieszenia decyzji o sprzedaży mieszkań przez właścicieli, którzy obserwowali spadki cen.

Wydaje się jednak, że spadek cen w większym stopniu wynika z czynników niezależnych od sprzedających, kupujących, pośredników czy deweloperów. Na znaczne ograniczenie popytu wpłynął bowiem trudniejszy dostęp do kredytów mieszkaniowych.

W rezultacie w 2009 roku w 12 największych polskich miastach cena metra kwadratowego mieszkania z rynku wtórnego spadła o 4,9 proc.. Wyjątkami są Lublin (4900 zł/mkw.), Olsztyn (4850 zł/mkw) i Opole (4220 zł/mkw.), gdzie w grudniu 2009 cena jest wyższa o 2 do 5 proc. niż przed rokiem.

Najwyższe spadki rzędu 11 proc. miały miejsce w Sopocie (9954 zł) i Wrocławiu (6300 zł/mkw), o około 10 proc. obniżyła się średnia cena na rynku wtórnym w Warszawie (8270 zł/mkw), Łodzi (4090 zł/mkw.)i Katowicach (3930 zł/mkw.). Najmniej straciły na wartości mieszkania w Lublinie -2,18 proc (4900 zł/mkw.).

ROK 2009 W NIERUCHOMOŚCIACH W SKRÓCIE:

  • Nie nastąpiły spektakularne zmiany cen, a szczególnie charakterystyczna dla wszystkich segmentów rynku była mała liczba zawieranych transakcji
  • Średnie ceny mieszkań w 12 największych polskich miastach spadły o 4,9 proc.. Wyjątkami były Lublin, Olsztyn i Opole, gdzie w porównaniu z grudniem 2008 średnie ceny wzrosły.
  • Procentowa skala obniżek cen domów w Warszawie, Wrocławiu, Krakowie i Białymstoku, która miała miejsce w ciągu 2009 roku, jest porównywalna ze wskaźnikami spadku cen mieszkań na rynku wtórnym i oscyluje wokół 7 proc..
  • W 2009 w 6 największych polskich aglomeracjach średnie koszty wynajmu mieszkań spadły o 8 proc..
  • IV kwartał przyniósł pierwsze symptomy poprawy warunków udzielanie kredytów hipotecznych
  • Od lipca 2009 r. Rekomendacja SII pozwala spłacać raty kredytów walutowych w walucie, ale kredytobiorcy z tej możliwości nie korzystają
  • 2009 rok był przełomem dla preferencyjnych kredytów udzielanych w ramach programy Rodzina na swoim

Źródło: money.pl

Plany najwyższego budynku w Europie zbyt ambitne

Kryzys może poskromić ambicje budowlane Rosji. Niewykluczone, że planowany najwyższy budynek w Europie - Wieża Federacji - okaże się mniejszy niż zakładano.
Wieża Federacji miała składać się z dwóch połączonych ze sobą wieżowców. Wyższy wieżowiec o nazwie Wostok, czyli Wschód, miał mieć 94 piętra. Tym samym Wieża Federacji wraz z potężną iglicą osiągnąłby wysokość 506 metrów i stałaby się najwyższym budynkiem w Europie.

Jednak firma budująca gmach skarży się na problemy z finansowaniem. Obecnie banki godzą się na udzielanie kredytów według stawek 30-procentowych, tymczasem przed kryzysem oprocentowanie kredytów było 3 razy mniejsze.

Firma budująca wieżowiec zastanawia się, czy nie zakończyć budowy na 64. piętrze i wysokości 243 metrów. W takim wypadku biurowiec będzie już ukończony za pół roku.

Rosyjskie media piszą, że tym samym iście napoleońskie plany budowy największego wieżowca w Europie mogą nie być zrealizowane.

Źródło: money.pl

Plany najwyższego budynku w Europie zbyt ambitne

Kryzys może poskromić ambicje budowlane Rosji. Niewykluczone, że planowany najwyższy budynek w Europie - Wieża Federacji - okaże się mniejszy niż zakładano.
Wieża Federacji miała składać się z dwóch połączonych ze sobą wieżowców. Wyższy wieżowiec o nazwie Wostok, czyli Wschód, miał mieć 94 piętra. Tym samym Wieża Federacji wraz z potężną iglicą osiągnąłby wysokość 506 metrów i stałaby się najwyższym budynkiem w Europie.

Jednak firma budująca gmach skarży się na problemy z finansowaniem. Obecnie banki godzą się na udzielanie kredytów według stawek 30-procentowych, tymczasem przed kryzysem oprocentowanie kredytów było 3 razy mniejsze.

Firma budująca wieżowiec zastanawia się, czy nie zakończyć budowy na 64. piętrze i wysokości 243 metrów. W takim wypadku biurowiec będzie już ukończony za pół roku.

Rosyjskie media piszą, że tym samym iście napoleońskie plany budowy największego wieżowca w Europie mogą nie być zrealizowane.

Źródło: money.pl

Kto ma prawo pierwokupu?

Nieruchomości zabytkowe stały się na przestrzeni ostatnich kilku lat cenionym dobrem inwestycyjnym. Nabywcy budowli zabytkowych muszą mieć świadomość, że ich prawo do eksploatowania takiej nieruchomości będzie w pewnej mierze ograniczone.

Dotyczy to m.in. obowiązku utrzymywania dobrego stanu budynku, dozwolonych remontów, a także ograniczeń w obrocie nieruchomościami zabytkowymi.

Wśród ograniczeń w zakresie obrotu budowlą zabytkową wymienić należy prawo pierwokupu. W przypadku zabytków, z mocy ustawy może ono przysługiwać jednostkom samorządu terytorialnego, czyli gminom.

PRAWO PIERWOKUPU NIERUCHOMOŚCI

Prawo pierwokupu stanowi ograniczenie prawa właściciela do swobodnego wyboru nabywcy nieruchomości i jednocześnie pociąga za sobą pewien element niepewności dla sprzedającego i potencjalnego nabywcy. Mianowicie, właściciel nieruchomości zabytkowej ma obowiązek zapewnić uprawionemu podmiotowi - w tym przypadku gminie - możliwość kupna nieruchomości w sytuacji, kiedy znalazł już innego nabywcę. Tym samym zainteresowany nieruchomością zabytkową nabędzie prawo własności dopiero wtedy, gdy gmina nie skorzysta z przysługującego jej prawa pierwokupu.

UWAGA: Prawo pierwokupu dotyczy tylko transakcji sprzedaży nieruchomości, nie obejmuje natomiast innych form przeniesienia własności, takich jak darowizna, spadek, czy wniesienie aportem do spółki.

PRZESŁANKI ISTNIENIA PRAWA PIERWOKUPU

Nie każda nieruchomość zabytkowa jest obciążona ustawowym prawem pierwokupu. Warunkiem jego powstania jest łączne spełnienie dwóch przesłanek:

1.Wpisanie nieruchomości do rejestru zabytków - na wniosek wojewódzkiego konserwatora zabytków. Warto zaznaczyć, że konserwator zabytków może wnieść o wpis do księgi wieczystej informacji o wpisie nieruchomości do rejestru zabytków, nie ma natomiast uprawnień do ujawnienia prawa pierwokupu.

2.Ujawnienie prawa pierwokupu w księdze wieczystej - wyłącznie na wniosek gminy. Brak takiego wniosku powoduje, że prawo pierwokupu nie powstanie. Przepisy wyraźnie wskazują, że prawo pierwokupu powinno być wprost ujawnione w dziale III księgi wieczystej.

Powstanie prawa pierwokupu zależy zatem nie tylko od wpisu nieruchomości do rejestru zabytków, ale także od działania gminy, polegającego na złożeniu wniosku o ujawnienie prawa pierwokupu w księdze wieczystej. Istotne jest, że gmina nie ma obowiązku ujawniania prawa pierwokupu, jest to jedynie przysługujące jej uprawnienie.

PRZEBIEG SPRZEDAŻY NIERUCHOMOŚCI ZABYTKOWEJ

KROK 1: UZYSKANIE ODPISU Z KSIĘGI WIECZYSTEJ PROWADZONEJ DLA NIERUCHOMOŚCI. Wskazane jest, aby nabywca sprawdził w księdze wieczystej, czy w dziale III księgi wpisane jest prawo pierwokupu.

KROK 2: PODPISANIE WARUNKOWEJ UMOWY SPRZEDAŻY W FORMIE AKTU NOTARIALNEGO. Sprzedaż następuje pod warunkiem nieskorzystania przez gminę z prawa pierwokupu. Notariusz ma obowiązek poinformować odpowiednio wójta, burmistrza lub prezydenta miasta o zawartej umowie, w celu umożliwienia im skorzystania z prawa pierwokupu.

KROK 3: ZAWIADOMIENIE GMINY W SPRAWIE SKORZYSTANIA Z SŁUŻĄCEGO JEJ PRAWA PIERWOKUPU. Gmina powinna złożyć oświadczenie o wykonaniu prawa pierwokupu w ciągu miesiąca od dnia otrzymania zawiadomienia o zawartej warunkowej umowie sprzedaży. W razie zamiaru skorzystania z prawa pierwokupu gmina musi zapłacić właścicielowi cenę ustaloną w warunkowej umowie sprzedaży.

KROK 4: DECYZJA GMINY W SPRAWIE SKORZYSTANIA Z PRAWA PIERWOKUPU. Jeśli gmina złoży oświadczenie w formie aktu notarialnego o wykonaniu prawa pierwokupu, warunkowa umowa sprzedaży ulega rozwiązaniu z mocy prawa. Jeżeli jednak gmina nie skorzysta z prawa pierwokupu, to sprzedawca i potencjalny nabywca muszą zawrzeć kolejną umowę przenoszącą na nabywcę tytuł do nieruchomości, również w formie aktu notarialnego.

Obowiązki związane z utrzymaniem nieruchomości zabytkowych powodują istotne obciążenia dla właścicieli budynków.

Ponadto, służące gminie pierwszeństwo zakupu budynku wpływa na zwiększenie niepewności dla potencjalnych nabywców.

Dlatego prawo pierwokupu nieruchomości zabytkowych zostało ograniczone przez ustawodawcę i praktykę tylko do ściśle określonych sytuacji i obwarowane wskazanym wyżej terminem obowiązującym gminę. Znajomość przebiegu sprzedaży nieruchomości zabytkowej, obciążonej prawem pierwokupu, pozwala nabywcy przygotować się na ewentualne opóźnienie lub niezrealizowanie transakcji.

Anita Woźniak, radca prawny, Kancelaria Chajec, Don-Siemion & Żyto

źródło informacji: INTERIA.PL/materiały prasowe

Kto ma prawo pierwokupu?

Nieruchomości zabytkowe stały się na przestrzeni ostatnich kilku lat cenionym dobrem inwestycyjnym. Nabywcy budowli zabytkowych muszą mieć świadomość, że ich prawo do eksploatowania takiej nieruchomości będzie w pewnej mierze ograniczone.

Dotyczy to m.in. obowiązku utrzymywania dobrego stanu budynku, dozwolonych remontów, a także ograniczeń w obrocie nieruchomościami zabytkowymi.

Wśród ograniczeń w zakresie obrotu budowlą zabytkową wymienić należy prawo pierwokupu. W przypadku zabytków, z mocy ustawy może ono przysługiwać jednostkom samorządu terytorialnego, czyli gminom.

PRAWO PIERWOKUPU NIERUCHOMOŚCI

Prawo pierwokupu stanowi ograniczenie prawa właściciela do swobodnego wyboru nabywcy nieruchomości i jednocześnie pociąga za sobą pewien element niepewności dla sprzedającego i potencjalnego nabywcy. Mianowicie, właściciel nieruchomości zabytkowej ma obowiązek zapewnić uprawionemu podmiotowi - w tym przypadku gminie - możliwość kupna nieruchomości w sytuacji, kiedy znalazł już innego nabywcę. Tym samym zainteresowany nieruchomością zabytkową nabędzie prawo własności dopiero wtedy, gdy gmina nie skorzysta z przysługującego jej prawa pierwokupu.

UWAGA: Prawo pierwokupu dotyczy tylko transakcji sprzedaży nieruchomości, nie obejmuje natomiast innych form przeniesienia własności, takich jak darowizna, spadek, czy wniesienie aportem do spółki.

PRZESŁANKI ISTNIENIA PRAWA PIERWOKUPU

Nie każda nieruchomość zabytkowa jest obciążona ustawowym prawem pierwokupu. Warunkiem jego powstania jest łączne spełnienie dwóch przesłanek:

1.Wpisanie nieruchomości do rejestru zabytków - na wniosek wojewódzkiego konserwatora zabytków. Warto zaznaczyć, że konserwator zabytków może wnieść o wpis do księgi wieczystej informacji o wpisie nieruchomości do rejestru zabytków, nie ma natomiast uprawnień do ujawnienia prawa pierwokupu.

2.Ujawnienie prawa pierwokupu w księdze wieczystej - wyłącznie na wniosek gminy. Brak takiego wniosku powoduje, że prawo pierwokupu nie powstanie. Przepisy wyraźnie wskazują, że prawo pierwokupu powinno być wprost ujawnione w dziale III księgi wieczystej.

Powstanie prawa pierwokupu zależy zatem nie tylko od wpisu nieruchomości do rejestru zabytków, ale także od działania gminy, polegającego na złożeniu wniosku o ujawnienie prawa pierwokupu w księdze wieczystej. Istotne jest, że gmina nie ma obowiązku ujawniania prawa pierwokupu, jest to jedynie przysługujące jej uprawnienie.

PRZEBIEG SPRZEDAŻY NIERUCHOMOŚCI ZABYTKOWEJ

KROK 1: UZYSKANIE ODPISU Z KSIĘGI WIECZYSTEJ PROWADZONEJ DLA NIERUCHOMOŚCI. Wskazane jest, aby nabywca sprawdził w księdze wieczystej, czy w dziale III księgi wpisane jest prawo pierwokupu.

KROK 2: PODPISANIE WARUNKOWEJ UMOWY SPRZEDAŻY W FORMIE AKTU NOTARIALNEGO. Sprzedaż następuje pod warunkiem nieskorzystania przez gminę z prawa pierwokupu. Notariusz ma obowiązek poinformować odpowiednio wójta, burmistrza lub prezydenta miasta o zawartej umowie, w celu umożliwienia im skorzystania z prawa pierwokupu.

KROK 3: ZAWIADOMIENIE GMINY W SPRAWIE SKORZYSTANIA Z SŁUŻĄCEGO JEJ PRAWA PIERWOKUPU. Gmina powinna złożyć oświadczenie o wykonaniu prawa pierwokupu w ciągu miesiąca od dnia otrzymania zawiadomienia o zawartej warunkowej umowie sprzedaży. W razie zamiaru skorzystania z prawa pierwokupu gmina musi zapłacić właścicielowi cenę ustaloną w warunkowej umowie sprzedaży.

KROK 4: DECYZJA GMINY W SPRAWIE SKORZYSTANIA Z PRAWA PIERWOKUPU. Jeśli gmina złoży oświadczenie w formie aktu notarialnego o wykonaniu prawa pierwokupu, warunkowa umowa sprzedaży ulega rozwiązaniu z mocy prawa. Jeżeli jednak gmina nie skorzysta z prawa pierwokupu, to sprzedawca i potencjalny nabywca muszą zawrzeć kolejną umowę przenoszącą na nabywcę tytuł do nieruchomości, również w formie aktu notarialnego.

Obowiązki związane z utrzymaniem nieruchomości zabytkowych powodują istotne obciążenia dla właścicieli budynków.

Ponadto, służące gminie pierwszeństwo zakupu budynku wpływa na zwiększenie niepewności dla potencjalnych nabywców.

Dlatego prawo pierwokupu nieruchomości zabytkowych zostało ograniczone przez ustawodawcę i praktykę tylko do ściśle określonych sytuacji i obwarowane wskazanym wyżej terminem obowiązującym gminę. Znajomość przebiegu sprzedaży nieruchomości zabytkowej, obciążonej prawem pierwokupu, pozwala nabywcy przygotować się na ewentualne opóźnienie lub niezrealizowanie transakcji.

Anita Woźniak, radca prawny, Kancelaria Chajec, Don-Siemion & Żyto

źródło informacji: INTERIA.PL/materiały prasowe

Najlepsze kredyty na apartament

Dobrze zarabiający klienci, którzy pożyczają wysokie kwoty na droższe nieruchomości, otrzymują w bankach lepsze parametry kredytów.
Za milion złotych można kupić 300-metrowy dom na Mazurach, za 1,2 mln 200-metrowy drewniany dom pod Bydgoszczą, a za 1,4 mln 100-metrowy apartament w centrum Warszawy. W Open Finance przyjrzeliśmy się, jak banki są przygotowane na wizytę klientów zainteresowanych kwotą, która przeciętnego Polaka przyprawia o zawrót głowy.

Stworzyliśmy model klienta idealnego: to rodzina 2+1, bez innych zobowiązań kredytowych, z umowami o pracę na czas nieokreślony i idealną historią kredytową. Owa rodzina dysponuje miesięcznymi dochodami w wysokości 25 tys. zł netto. Aby liczba banków objętych analizą była jak największa, założyliśmy, iż kredytobiorcy posiadają wkład własny w wysokości 25 proc. wartości kupowanej nieruchomości i są skłonni nabyć także inne produkty bankowe, by dostać atrakcyjniejszą marżę.

Do wyboru mamy na rynku trzy waluty kredytów: euro, odchodzący do lamusa frank szwajcarski i najpopularniejszy obecnie złoty.

Raty kredytów walutowych są niższe, w tej chwili średnio o 15-25 proc. Należy jednak pamiętać, że kredyty te są obarczone ryzykiem walutowym.

Zarabiając 25 tys. zł miesięcznie i chcąc pożyczyć milion złotych, klient naprawdę ma w czym wybierać. W Deutsche Banku do połowy stycznia trwa promocja „5 lekkich lat” (dla kredytów walutowych na min. 400 tys. zł), w której przez pierwszych pięć lat kredyt ma marżę 1,5, a potem 2 pkt proc. To bardzo atrakcyjna oferta, szczególnie dla kredytów walutowych, gdzie średnia marża wynosi obecnie 3,75 pkt proc. dla euro i ok. 4,5 pkt proc. dla franka, a w DB standardowo jest to odpowiednio 2,6 i 3,2 pkt proc. Specjalną propozycję kredytów w euro i złotym dla zamożnego klienta ma także m.in. Bank DnB Nord, gdzie marża dla takiego kredytu w euro wynosi 1,75 pkt proc.

Oczywiście nic za darmo. W DB PBC oferta dotyczy klientów, którzy mają w banku ROR ze stałymi wpływami całości wynagrodzenia i zainwestują w program systematycznego oszczędzania „db Inwestuj w Przyszłość” z minimalnym poziomem składki w wysokości 150 zł miesięcznie od każdych 100 tys. złotych kredytu, a w DnB Nord trzeba nabyć kosztujący 250 zł miesięcznie Pakiet Eksklusiv, obejmujący rachunek z szerokim wachlarzem usług dodatkowych (m.in. darmowe wypłaty z bankomatów na całym świecie, produkty inwestycyjne szyte na miarę i darmowy rachunek inwestycyjny w biurze maklerskim).

Dla kredytu złotowego najatrakcyjniejszą propozycję ma Bank Zachodni WBK, który posiadaczom kont Prestiż (15 zł/m-c) i VIP (50 zł/m-c) oferuje marżę równą 1,35. Oferta dotyczy kredytów złotowych (bank nie pożycza w walutach obcych). Dla pozostałych klientów marże wahają się od 1,7 do 3 pkt proc. Taka sprzedaż wiązana pozwala bankom zaoferować atrakcyjniejsze warunki kredytu hipotecznego, tylko czy klientom też to się opłaca?

Biorąc pod uwagę średnie rynkowe parametry, miesięczna rata kredytu złotowego na milion złotych wynosi ponad 6,9 tys. zł. Dla franka będzie to mniej niż 5,9 tys., a dla euro ponad 5,3 tys. zł.
 
Gdy do obliczeń wziąć najatrakcyjniejsze parametry dla każdej z walut, różnice są widoczne już gołym okiem. Rata kredytu złotowego w BZ WBK z marżą 1,35 wynosi ok. 5,7 tys. zł – o 17 proc. mniej niż rynkowa średnia, we franku 4,7 tys. zł – o 19 proc. mniej od średniej, a w euro 4,1 tys. złotych – o 23 proc. mniej od średniej. Taki zysk, nawet przy rachunku bankowym kosztującym 250 zł miesięcznie, to nie lada kąsek i warto z niego skorzystać.

 

Zamożni klienci mogą liczyć na naprawdę atrakcyjne warunki kredytów, nie aż tak odległe od tych, jakie oferowano w szczycie kredytowego boomu. Jedno się tylko nie zmienia. Nawet najzamożniejszy klient tylko w niektórych bankach ma szansę na kredyt na 100 proc. wartości nieruchomości. W większości instytucji potrzeba 10 lub 20 proc. wkładu własnego.

.. pełny komentarz oraz zestawienie kredytów hipotecznych w załączniku

Marcin Krasoń, Open Finance

js

inwestycje.pl

Najlepsze kredyty na apartament

Dobrze zarabiający klienci, którzy pożyczają wysokie kwoty na droższe nieruchomości, otrzymują w bankach lepsze parametry kredytów.
Za milion złotych można kupić 300-metrowy dom na Mazurach, za 1,2 mln 200-metrowy drewniany dom pod Bydgoszczą, a za 1,4 mln 100-metrowy apartament w centrum Warszawy. W Open Finance przyjrzeliśmy się, jak banki są przygotowane na wizytę klientów zainteresowanych kwotą, która przeciętnego Polaka przyprawia o zawrót głowy.

Stworzyliśmy model klienta idealnego: to rodzina 2+1, bez innych zobowiązań kredytowych, z umowami o pracę na czas nieokreślony i idealną historią kredytową. Owa rodzina dysponuje miesięcznymi dochodami w wysokości 25 tys. zł netto. Aby liczba banków objętych analizą była jak największa, założyliśmy, iż kredytobiorcy posiadają wkład własny w wysokości 25 proc. wartości kupowanej nieruchomości i są skłonni nabyć także inne produkty bankowe, by dostać atrakcyjniejszą marżę.

Do wyboru mamy na rynku trzy waluty kredytów: euro, odchodzący do lamusa frank szwajcarski i najpopularniejszy obecnie złoty.

Raty kredytów walutowych są niższe, w tej chwili średnio o 15-25 proc. Należy jednak pamiętać, że kredyty te są obarczone ryzykiem walutowym.

Zarabiając 25 tys. zł miesięcznie i chcąc pożyczyć milion złotych, klient naprawdę ma w czym wybierać. W Deutsche Banku do połowy stycznia trwa promocja „5 lekkich lat” (dla kredytów walutowych na min. 400 tys. zł), w której przez pierwszych pięć lat kredyt ma marżę 1,5, a potem 2 pkt proc. To bardzo atrakcyjna oferta, szczególnie dla kredytów walutowych, gdzie średnia marża wynosi obecnie 3,75 pkt proc. dla euro i ok. 4,5 pkt proc. dla franka, a w DB standardowo jest to odpowiednio 2,6 i 3,2 pkt proc. Specjalną propozycję kredytów w euro i złotym dla zamożnego klienta ma także m.in. Bank DnB Nord, gdzie marża dla takiego kredytu w euro wynosi 1,75 pkt proc.

Oczywiście nic za darmo. W DB PBC oferta dotyczy klientów, którzy mają w banku ROR ze stałymi wpływami całości wynagrodzenia i zainwestują w program systematycznego oszczędzania „db Inwestuj w Przyszłość” z minimalnym poziomem składki w wysokości 150 zł miesięcznie od każdych 100 tys. złotych kredytu, a w DnB Nord trzeba nabyć kosztujący 250 zł miesięcznie Pakiet Eksklusiv, obejmujący rachunek z szerokim wachlarzem usług dodatkowych (m.in. darmowe wypłaty z bankomatów na całym świecie, produkty inwestycyjne szyte na miarę i darmowy rachunek inwestycyjny w biurze maklerskim).

Dla kredytu złotowego najatrakcyjniejszą propozycję ma Bank Zachodni WBK, który posiadaczom kont Prestiż (15 zł/m-c) i VIP (50 zł/m-c) oferuje marżę równą 1,35. Oferta dotyczy kredytów złotowych (bank nie pożycza w walutach obcych). Dla pozostałych klientów marże wahają się od 1,7 do 3 pkt proc. Taka sprzedaż wiązana pozwala bankom zaoferować atrakcyjniejsze warunki kredytu hipotecznego, tylko czy klientom też to się opłaca?

Biorąc pod uwagę średnie rynkowe parametry, miesięczna rata kredytu złotowego na milion złotych wynosi ponad 6,9 tys. zł. Dla franka będzie to mniej niż 5,9 tys., a dla euro ponad 5,3 tys. zł.
 
Gdy do obliczeń wziąć najatrakcyjniejsze parametry dla każdej z walut, różnice są widoczne już gołym okiem. Rata kredytu złotowego w BZ WBK z marżą 1,35 wynosi ok. 5,7 tys. zł – o 17 proc. mniej niż rynkowa średnia, we franku 4,7 tys. zł – o 19 proc. mniej od średniej, a w euro 4,1 tys. złotych – o 23 proc. mniej od średniej. Taki zysk, nawet przy rachunku bankowym kosztującym 250 zł miesięcznie, to nie lada kąsek i warto z niego skorzystać.

 

Zamożni klienci mogą liczyć na naprawdę atrakcyjne warunki kredytów, nie aż tak odległe od tych, jakie oferowano w szczycie kredytowego boomu. Jedno się tylko nie zmienia. Nawet najzamożniejszy klient tylko w niektórych bankach ma szansę na kredyt na 100 proc. wartości nieruchomości. W większości instytucji potrzeba 10 lub 20 proc. wkładu własnego.

.. pełny komentarz oraz zestawienie kredytów hipotecznych w załączniku

Marcin Krasoń, Open Finance

js

inwestycje.pl

Sprawdź najnowsze oferty w serwisie

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,5

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies