Ze świata nieruchomości - strona 107

"Polskie" banki pójdą pod młotek?

Gdy pojawiły się informacje prasowe na temat ewentualnej sprzedaży Banku Zachodniego WBK przez irlandzką grupę AIB, na rynku zawrzało od spekulacji.
Nic dziwnego, skoro byłaby to sprzedaż jednego z największych banków w Polsce co na pewno zatrzęsłoby rynkiem bankowym.

Bank AIB (Allied Irish Banks) był do niedawna prawdziwym celtyckim tygrysem rynku kapitałowego. Był, bowiem pochodzący z Irlandii bank, znalazł się w poważnych tarapatach finansowych. Tamtejszy rząd zdecydował się wzmocnić AIB kwotą 3,5 mld EUR, co jak na możliwości tego kilkumilionowego kraju jest kwotą znaczną. To jednak za mało, by wydobyć bank z kryzysu. Dlatego szuka on innych źródeł sfinansowania swoich strat. W oficjalnym komunikacie napisano, że może to być między innymi „zbywanie aktywów”.

Perła w koronie
W Polsce od razu pojawiły się spekulacje. Czy może chodzić o „zbycie” perły w koronie irlandzkiej grupy, czyli BZ WBK? AIB dysponuje 70,47-proc. udziałem w tym banku, który wedle wyceny rynkowej wart jest ponad 4 mld zł. Sprzedaż takiego banku niewątpliwie pomogłaby Irlandczykom, którzy w ubiegłym roku odnotowali 60 proc. spadek zysków, głównie poprzez straty na rynku kredytowym. AIB jednak zaprzecza tym spekulacjom i zapewnia że polskiego Banku Zachodniego sprzedać nie zamierza.

Może nie być chętnych

Podobnego zdania jest zdecydowana większość analityków. Marek Rogalski z domu maklerskiego BOŚ mówi wręcz: "Kwestię ewentualnej sprzedaży BZ WBK trzeba wciąż rozpatrywać w kategoriach prasowych spekulacji. Faktem jest, iż irlandzki właściciel rzeczywiście jest w poważnych tarapatach, jednak sprzedaż „złotej kury” może nie być dobrym posunięciem. BZ WBK ma bardzo dobry standing finansowy i działa na jednym z najbardziej obiecujących rynków. Niemniej, jeżeli AIB rzeczywiście zdecyduje się na takie dość radykalne posunięcie, to nie jest powiedziane, że szybko znajdzie kupca.

Klienci śpią spokojnie

Chętnego na kupno BZ WBK faktycznie będzie trudno znaleźć z uwagi na szalejący kryzys oraz wielkość samego banku. Bank Zachodni bowiem jest jednym z największych banków w naszym kraju, a jego potencjał to ponad 50 placówek wraz z 2,3 mln klientów. Wygląda więc na to, że klienci BZ WBK będą mogli spać spokojnie. Szczególnie, że spekulacje mediów zaczynają krążyć wokół innego banku, a jest nim M&T Bank Corp., gdzie AIB ma 24 proc. pakiet akcji.

Inne w tarapatach

Nasuwa się jednak pytanie o przyszłość innych banków w Polsce, które należą do zagranicznych udziałowców. A ci w większości mają problemy nie mniejsze niż irlandzki AIB. Chociażby właściciel Grupy BRE (Multibank, mBank), czyli Commerzbank, którego kondycja finansowa była już tak zła, ze wymagał dofinansowania niemieckiego rządu w wysokości 18,2 mld euro. Olbrzymie kłopoty ma nadal Citibank (właściciel Banku Handlowego), którego ostatnie zadziwiająco dobre wyniki bywają często podawane w wątpliwość. Także belgijski KBC Bank wymagał dofinansowania ze strony rządu w wysokości 2 mld euro, co dla porównania znacznie przekracza wartość pakietu akcji posiadanego przez niego Kredyt Banku. W ciężkich kłopotach znajduje się także nie kto inny jak Unicredit (właściciel 59,3 proc. pakietu akcji PKO SA), o którym mówi się, że prosił o wsparcie rządy Włoch i Austrii.

Zyski jeszcze spadną?

Ciężko dziś prognozować, czy kryzys zmusi zagraniczne banki do odsprzedania swoich polskich spółek. Jedno jest jednak pewne – im dłużej kryzys będzie trwał, tym większe jest tego prawdopodobieństwo. Są jednak analitycy, którzy już teraz widzą potencjał do tego wydarzeń. Jednym z nich jest Janusz Szewczak, który twierdzi, że w 2009 r. gwałtownie spadną zyski banków.

Niektóre z nich, jak Millennium, Citi, BRE Bank, Kredyt Bank, BZ WBK czy Getin, mogą z tego powodu znaleźć się na listach transferowych swoich właścicieli – zauważa Szewczak.

Co zmieni sprzedaż BZ WBK
Jan Mazurek, główny analityk domu maklerskiego Investors
Teoretycznie zmiana właściciela banku nie powinna mieć znaczenia dla całego systemu bankowego. Jednak źle by się stało, jeżeli akcje BZ WBK kupiłby jeden z dużych banków polskich. Wzrost koncentracji w systemie bankowym zazwyczaj dobrze nie służy klientom. Decyzja o sprzedaży banku może zainteresować PZU, które od kilku lat rozważa poszerzenie działalności o usługi bankowe. Powstałby moloch bankowo-ubezpieczeniowy, lecz byłoby to korzystniejsze dla klientów, niż kolejny moloch bankowy. Z usług tych ostatnich jest niezadowolonych coraz więcej klientów. Można spodziewać się, że sprzedaż banku może nastąpić odrębnie od jego spółek zależnych.


Artur Skoneczko
Gazeta Finansowa

wp.pl

Mieszkaniówka na kolanach

Firmy budowlane oceniając koniunkturę na rynku budowlanym są najbardziej krytyczne od ponad pięciu lat. Nastąpiło wyraźne pogorszenie nastrojów wśród największych firm budowlanych w Polsce,

W obliczu mniejszej ilości zamówień, budowlańcy zapowiadają pozyskiwanie nowych kontraktów głównie poprzez konkurencję cenową, czego skutkiem może być deflacja w budownictwie. Najbardziej atrakcyjnymi segmentami w najbliższych latach będą budownictwo drogowe, sportowe oraz energetyczne.

Silny spadek optymizmu w sektorze budowlanym

Badanie przeprowadzone przez firmę badawczą PMR na potrzeby raportu "Sektor budowlany w Polsce I połowa 2009 - Prognozy na lata 2009-2011" potwierdziło wyraźne pogorszenie nastrojów wśród największych firm budowlanych w Polsce. Jednocześnie zauważyć można duże rozbieżności, jeśli chodzi o przewidywania przedsiębiorstw budowlanych na najbliższe 12 miesięcy.

Jedynie 9 proc. największych firm budowlanych działających w Polsce ocenia sytuację w sektorze jako pozytywną, podczas gdy rok wcześniej takiego zdania było aż 82 proc. respondentów. Prognozy przedsiębiorstw budowlanych na najbliższe 12 miesięcy są niejednoznaczne - 31 proc. badanych firm spodziewa się poprawy sytuacji rynkowej, a 33 proc. ankietowanych oczekuje, że ulegnie ona dalszemu pogorszeniu.


INTERIA.PL

Również oceny portfeli zamówień firm budowlanych uległy wyraźnemu pogorszeniu - 31 proc. respondentów dobrze oceniło obecną ilość zleceń (wobec 80 proc. pół roku wcześniej), a przeciwnego zdania było 32 proc. badanych podmiotów. W przewidywaniach dotyczących przyszłego portfela zamówień firmy także są wyraźnie podzielone - 33 proc. ankietowanych prognozuje, że w ciągu najbliższych 12 miesięcy liczba zamówień wzrośnie, a 38 proc. oczekuje jej spadków.

Sytuacja finansowa firm budowlanych wciąż pozytywna

Sytuacja finansowa największych firm z branży budowlanej w dalszym ciągu oceniana jest pozytywnie - uważa tak 60 proc. badanych (wobec 86 proc. pół roku temu). Z kolei 28 proc. ankietowanych przewiduje, że na koniec 2009 r. sytuacja finansowa ich firmy będzie lepsza niż w roku 2008. Odmiennego zdania jest 32 proc. badanych przedsiębiorstw. "Dobra sytuacja finansowa firm budowlanych jest przede wszystkim rezultatem korzystnej koniunktury w latach 2006-2007 i kontraktów podpisywanych na bardzo dobrych warunkach.

Warto zauważyć, że z uwagi na spadki cen materiałów budowlanych, wiele kontraktów zawartych w 2008 r. i realizowanych w latach 2009-2010 charakteryzować się będzie marżą wyższą od zakładanej, dzięki czemu sytuacja finansowa dużych firm budowlanych nie ulegnie gwałtownemu pogorszeniu:, twierdzi Bartłomiej Sosna, analityk rynku budowlanego w PMR i autor raportu.


INTERIA.PL

Deflacja w budownictwie coraz bardziej realna

Jak pokazują wyniki badania, w obliczu kryzysu firmy budowlane zamierzają konkurować na rynku głównie na poziomie cenowym. Ponad połowa ankietowanych dużych przedsiębiorstw budowlanych deklaruje poszukiwania tańszych dostawców materiałów i podwykonawców, a ponad 40 proc. z nich planuje renegocjacje cen z obecnymi kontrahentami.

W rezultacie powyższych działań aż 44 proc. badanych firm zamierza pozyskiwać nowe zlecenia, przedstawiając niższe niż dotychczas ceny ofertowe. Zdecydowanie mniejszy odsetek przedsiębiorstw budowlanych planuje oszczędności poprzez redukcję kosztów administracyjnych, zmniejszenie zatrudnienia czy lepsze zarządzanie parkiem maszynowym.

Wyniki te pokazują, że presja na spadek cen usług budowlanych w najbliższych miesiącach będzie się nasilała, w związku z czym wskaźnik inflacji w budownictwie, który w marcu wyniósł jedynie 1,3 proc., w drugiej połowie roku może przybierać wartości ujemne. Co ważne, deflacja w budownictwie będzie miała także wpływ na niższą wartość produkcji budowlano-montażowej, gdyż dana ilość prac zostanie wykonana niższym kosztem, dodaje Bartłomiej Sosna.


INTERIA.PL

Inwestycje publiczne jako koło ratunkowe

Blisko trzy czwarte ankietowanych firm w obliczu mniejszej liczby nowych inwestycji budowlanych oczekuje od władz publicznych szybszej realizacji dużych projektów współfinansowanych ze środków unijnych. Jednocześnie, prawie połowa przedsiębiorstw postuluje wprowadzenie zaliczek dla wykonawców tego typu projektów. W opinii ponad 40 proc. firm skutki spowolnienia na rynku budowlanym mogą zostać złagodzone dzięki większej liczbie inwestycji budowlanych realizowanych w systemie partnerstwa publiczno-prywatnego.

Ankietowane firmy za najbardziej atrakcyjne segmenty rynku budowlanego w perspektywie dwóch najbliższych lat uznają budownictwo drogowe (88 proc. wskazań), obiektów sportowych i rekreacyjnych (50 proc.) oraz budownictwo energetyczne (35 proc.). Z kolei za najmniej perspektywiczny uznano sektor mieszkaniowy (5 proc. wskazań), budownictwo magazynowe (9 proc.) oraz biurowe (12 proc.).


INTERIA.PL

Polaryzacja oczekiwań wśród firm budowlanych

Wyniki przeprowadzonego przez PMR badania różnią się istotnie od jego wcześniejszych edycji. Poważne rozbieżności występują zwłaszcza w przypadku oczekiwań firm budowlanych na najbliższe 12 miesięcy - blisko jedna trzecia ankietowanych przedsiębiorstw oczekuje pogorszenia się sytuacji i niemal taki sam odsetek firm spodziewa się jej poprawy. Polaryzacja formułowanych przez firmy budowlane prognoz jest przede wszystkim rezultatem odmiennej sytuacji rynkowej w budownictwie inżynieryjnym oraz kubaturowym.

Uogólniając nieco wyniki badania można stwierdzić, że firmy dla których podstawowym segmentem rynku jest budownictwo inżynieryjne (około 57 proc. ankietowanych) oczekują dalszej poprawy sytuacji, natomiast podmioty dla których głównym obszarem działalności jest budownictwo mieszkaniowe lub niemieszkaniowe (odpowiednio 17 i 26 proc.) są dużo mniej optymistyczne w formułowaniu prognoz na najbliższy rok, stwierdza Bartłomiej Sosna.

źródło informacji: INTERIA.PL

Mieszkaniówka na kolanach

Firmy budowlane oceniając koniunkturę na rynku budowlanym są najbardziej krytyczne od ponad pięciu lat. Nastąpiło wyraźne pogorszenie nastrojów wśród największych firm budowlanych w Polsce,

W obliczu mniejszej ilości zamówień, budowlańcy zapowiadają pozyskiwanie nowych kontraktów głównie poprzez konkurencję cenową, czego skutkiem może być deflacja w budownictwie. Najbardziej atrakcyjnymi segmentami w najbliższych latach będą budownictwo drogowe, sportowe oraz energetyczne.

Silny spadek optymizmu w sektorze budowlanym

Badanie przeprowadzone przez firmę badawczą PMR na potrzeby raportu "Sektor budowlany w Polsce I połowa 2009 - Prognozy na lata 2009-2011" potwierdziło wyraźne pogorszenie nastrojów wśród największych firm budowlanych w Polsce. Jednocześnie zauważyć można duże rozbieżności, jeśli chodzi o przewidywania przedsiębiorstw budowlanych na najbliższe 12 miesięcy.

Jedynie 9 proc. największych firm budowlanych działających w Polsce ocenia sytuację w sektorze jako pozytywną, podczas gdy rok wcześniej takiego zdania było aż 82 proc. respondentów. Prognozy przedsiębiorstw budowlanych na najbliższe 12 miesięcy są niejednoznaczne - 31 proc. badanych firm spodziewa się poprawy sytuacji rynkowej, a 33 proc. ankietowanych oczekuje, że ulegnie ona dalszemu pogorszeniu.


INTERIA.PL

Również oceny portfeli zamówień firm budowlanych uległy wyraźnemu pogorszeniu - 31 proc. respondentów dobrze oceniło obecną ilość zleceń (wobec 80 proc. pół roku wcześniej), a przeciwnego zdania było 32 proc. badanych podmiotów. W przewidywaniach dotyczących przyszłego portfela zamówień firmy także są wyraźnie podzielone - 33 proc. ankietowanych prognozuje, że w ciągu najbliższych 12 miesięcy liczba zamówień wzrośnie, a 38 proc. oczekuje jej spadków.

Sytuacja finansowa firm budowlanych wciąż pozytywna

Sytuacja finansowa największych firm z branży budowlanej w dalszym ciągu oceniana jest pozytywnie - uważa tak 60 proc. badanych (wobec 86 proc. pół roku temu). Z kolei 28 proc. ankietowanych przewiduje, że na koniec 2009 r. sytuacja finansowa ich firmy będzie lepsza niż w roku 2008. Odmiennego zdania jest 32 proc. badanych przedsiębiorstw. "Dobra sytuacja finansowa firm budowlanych jest przede wszystkim rezultatem korzystnej koniunktury w latach 2006-2007 i kontraktów podpisywanych na bardzo dobrych warunkach.

Warto zauważyć, że z uwagi na spadki cen materiałów budowlanych, wiele kontraktów zawartych w 2008 r. i realizowanych w latach 2009-2010 charakteryzować się będzie marżą wyższą od zakładanej, dzięki czemu sytuacja finansowa dużych firm budowlanych nie ulegnie gwałtownemu pogorszeniu:, twierdzi Bartłomiej Sosna, analityk rynku budowlanego w PMR i autor raportu.


INTERIA.PL

Deflacja w budownictwie coraz bardziej realna

Jak pokazują wyniki badania, w obliczu kryzysu firmy budowlane zamierzają konkurować na rynku głównie na poziomie cenowym. Ponad połowa ankietowanych dużych przedsiębiorstw budowlanych deklaruje poszukiwania tańszych dostawców materiałów i podwykonawców, a ponad 40 proc. z nich planuje renegocjacje cen z obecnymi kontrahentami.

W rezultacie powyższych działań aż 44 proc. badanych firm zamierza pozyskiwać nowe zlecenia, przedstawiając niższe niż dotychczas ceny ofertowe. Zdecydowanie mniejszy odsetek przedsiębiorstw budowlanych planuje oszczędności poprzez redukcję kosztów administracyjnych, zmniejszenie zatrudnienia czy lepsze zarządzanie parkiem maszynowym.

Wyniki te pokazują, że presja na spadek cen usług budowlanych w najbliższych miesiącach będzie się nasilała, w związku z czym wskaźnik inflacji w budownictwie, który w marcu wyniósł jedynie 1,3 proc., w drugiej połowie roku może przybierać wartości ujemne. Co ważne, deflacja w budownictwie będzie miała także wpływ na niższą wartość produkcji budowlano-montażowej, gdyż dana ilość prac zostanie wykonana niższym kosztem, dodaje Bartłomiej Sosna.


INTERIA.PL

Inwestycje publiczne jako koło ratunkowe

Blisko trzy czwarte ankietowanych firm w obliczu mniejszej liczby nowych inwestycji budowlanych oczekuje od władz publicznych szybszej realizacji dużych projektów współfinansowanych ze środków unijnych. Jednocześnie, prawie połowa przedsiębiorstw postuluje wprowadzenie zaliczek dla wykonawców tego typu projektów. W opinii ponad 40 proc. firm skutki spowolnienia na rynku budowlanym mogą zostać złagodzone dzięki większej liczbie inwestycji budowlanych realizowanych w systemie partnerstwa publiczno-prywatnego.

Ankietowane firmy za najbardziej atrakcyjne segmenty rynku budowlanego w perspektywie dwóch najbliższych lat uznają budownictwo drogowe (88 proc. wskazań), obiektów sportowych i rekreacyjnych (50 proc.) oraz budownictwo energetyczne (35 proc.). Z kolei za najmniej perspektywiczny uznano sektor mieszkaniowy (5 proc. wskazań), budownictwo magazynowe (9 proc.) oraz biurowe (12 proc.).


INTERIA.PL

Polaryzacja oczekiwań wśród firm budowlanych

Wyniki przeprowadzonego przez PMR badania różnią się istotnie od jego wcześniejszych edycji. Poważne rozbieżności występują zwłaszcza w przypadku oczekiwań firm budowlanych na najbliższe 12 miesięcy - blisko jedna trzecia ankietowanych przedsiębiorstw oczekuje pogorszenia się sytuacji i niemal taki sam odsetek firm spodziewa się jej poprawy. Polaryzacja formułowanych przez firmy budowlane prognoz jest przede wszystkim rezultatem odmiennej sytuacji rynkowej w budownictwie inżynieryjnym oraz kubaturowym.

Uogólniając nieco wyniki badania można stwierdzić, że firmy dla których podstawowym segmentem rynku jest budownictwo inżynieryjne (około 57 proc. ankietowanych) oczekują dalszej poprawy sytuacji, natomiast podmioty dla których głównym obszarem działalności jest budownictwo mieszkaniowe lub niemieszkaniowe (odpowiednio 17 i 26 proc.) są dużo mniej optymistyczne w formułowaniu prognoz na najbliższy rok, stwierdza Bartłomiej Sosna.

źródło informacji: INTERIA.PL

SKOK-i: gwarancje w zamian za nadzór

Nowelizacja ustawy daje możliwość objęcia depozytów SKOK gwarancjami państwa. Teraz takie gwarancje mają tylko lokaty bankowe.
W tej chwili depozyty w bankach i Spółdzielczych Kasach Oszczędnościowo-Kredytowych objęte są gwarancjami do 50 tys. euro, czyli ok. 220 tys zł. W przypadku bankructwa banku lub któregoś ze SKOK-ów klienci powinni otrzymać zwrot pieniędzy tej samej wysokości. Gwarancji dla lokat bankowych udziela Bankowy Fundusz Gwarancyjny, który jest instytucją państwową, niezależną od banków, choć zasilaną ich wpłatami. Ostatecznym gwarantem wypłat lokat bankowych jest państwo. Tego elementu nie ma w systemie gwarancyjnym SKOK-ów. Tu działa Fundusz Stabilizacyjny, do którego poszczególne kasy przekazują 1 proc. aktywów. Dodatkowo wszystkie lokaty w kasach są obowiązkowo objęte ubezpieczeniem w Towarzystwie Ubezpieczeń Wzajemnych SKOK.

- System jest skuteczny i do tej pory nie było potrzeby wypłacania ubezpieczeń ani środków z Funduszu Stabilizacyjnego - mówi Andrzej Dunajski, rzecznik Krajowej Kasy SKOK.

Wartość depozytów w spółdzielczych kasach zbliża się do 9,5 mld zł. Zdaniem bankowców i pomysłodawców nowej ustawy o SKOK, nad którą wczoraj rozpoczęły się prace w Sejmie, te pieniądze nie są w pełni bezpieczne.

- SKOK-i są właścicielem TUW, które gwarantuje wypłacalność SKOK-ów. Wszystko dzieje się w ramach jednej instytucji. To niebezpieczne - uważa Jerzy Bańka ze Związku Banków Polskich.

Zdaniem przedstawicieli spółdzielczych kas, pieniądze na ich lokatach są zabezpieczone lepiej niż w bankach.

- Środki zgromadzone na gwarantowanie depozytów w naszym systemie są proporcjonalnie dwa razy większe niż środki w systemie bankowym - twierdzi Andrzej Dunajski.

Według władz SKOK w Funduszu Stabilizacyjnym jest w tej chwili około 400 mln zł, czyli ponad 4 proc. wszystkich depozytów. Do tego funduszu co roku trafia też cały zysk Kasy Krajowej. Jednak zdaniem zwolenników nowej ustawy tych informacji nie da się w praktyce zweryfikować.

- Klientami SKOK-ów jest prawie 2 mln osób, które powinny być lepiej chronione. W tej chwili nie wiemy, jaka jest sytuacja w SKOK-ach. Mamy tylko oświadczenia ich władz. Chodzi o to, by nadzór państwowy miał nad SKOK-ami kontrolę i mógł powiedzieć, czy wszystko działa dobrze - mówi Sławomir Neumann, pomysłodawca nowej ustawy o SKOK.

W tej chwili pełnej kontroli KNF podlega tylko TUW SKOK.

- Jeśli ustawa wejdzie w życie, minister finansów będzie mógł w razie potrzeby wspomóc SKOK-i obligacjami lub gwarancjami dla obligacji, a NBP będzie mógł udzielić kredytu refinansowego - mówi Sławomir Neumann.

System gwarancji byłby więc wzmocniony, ale w zamian kasy musiałyby się liczyć z KNF.

- Chodzi o wyrównanie szans i zapewnienie należytego bezpieczeństwa systemu depozytów - uważa Jerzy Bańka.

- Na razie tego projektu nie komentujemy, bo dostaliśmy go kilka dni temu, więc musimy się z nim zapoznać - mówi Andrzej Dunajski.

Według niego w wielu krajach (Austria, Włochy) obowiązują dwa niezależne systemy gwarancji lokat. Pomysłodawcy nowelizacji ustawy o SKOK i bankowcy nie ukrywają jednak, że ta nowelizacja to jedynie wstęp do zastąpienia obecnego systemu gwarancji SKOK-ów gwarancjami Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.

- Kolejnym krokiem, gdy nadzór przejmie już kontrolę nad SKOK-ami, będzie objęcie depozytów w kasach spółdzielczych gwarancjami BFG. Dzisiaj państwo polskie takich gwarancji dać nie może, gdyż te gwarancje dają jedynie prezesi SKOK-ów, mówiąc, że jest dobrze - mówi Sławomir Neumann.

Roman Grzyb
Gazeta Prawna
interia.pl

SKOK-i: gwarancje w zamian za nadzór

Nowelizacja ustawy daje możliwość objęcia depozytów SKOK gwarancjami państwa. Teraz takie gwarancje mają tylko lokaty bankowe.
W tej chwili depozyty w bankach i Spółdzielczych Kasach Oszczędnościowo-Kredytowych objęte są gwarancjami do 50 tys. euro, czyli ok. 220 tys zł. W przypadku bankructwa banku lub któregoś ze SKOK-ów klienci powinni otrzymać zwrot pieniędzy tej samej wysokości. Gwarancji dla lokat bankowych udziela Bankowy Fundusz Gwarancyjny, który jest instytucją państwową, niezależną od banków, choć zasilaną ich wpłatami. Ostatecznym gwarantem wypłat lokat bankowych jest państwo. Tego elementu nie ma w systemie gwarancyjnym SKOK-ów. Tu działa Fundusz Stabilizacyjny, do którego poszczególne kasy przekazują 1 proc. aktywów. Dodatkowo wszystkie lokaty w kasach są obowiązkowo objęte ubezpieczeniem w Towarzystwie Ubezpieczeń Wzajemnych SKOK.

- System jest skuteczny i do tej pory nie było potrzeby wypłacania ubezpieczeń ani środków z Funduszu Stabilizacyjnego - mówi Andrzej Dunajski, rzecznik Krajowej Kasy SKOK.

Wartość depozytów w spółdzielczych kasach zbliża się do 9,5 mld zł. Zdaniem bankowców i pomysłodawców nowej ustawy o SKOK, nad którą wczoraj rozpoczęły się prace w Sejmie, te pieniądze nie są w pełni bezpieczne.

- SKOK-i są właścicielem TUW, które gwarantuje wypłacalność SKOK-ów. Wszystko dzieje się w ramach jednej instytucji. To niebezpieczne - uważa Jerzy Bańka ze Związku Banków Polskich.

Zdaniem przedstawicieli spółdzielczych kas, pieniądze na ich lokatach są zabezpieczone lepiej niż w bankach.

- Środki zgromadzone na gwarantowanie depozytów w naszym systemie są proporcjonalnie dwa razy większe niż środki w systemie bankowym - twierdzi Andrzej Dunajski.

Według władz SKOK w Funduszu Stabilizacyjnym jest w tej chwili około 400 mln zł, czyli ponad 4 proc. wszystkich depozytów. Do tego funduszu co roku trafia też cały zysk Kasy Krajowej. Jednak zdaniem zwolenników nowej ustawy tych informacji nie da się w praktyce zweryfikować.

- Klientami SKOK-ów jest prawie 2 mln osób, które powinny być lepiej chronione. W tej chwili nie wiemy, jaka jest sytuacja w SKOK-ach. Mamy tylko oświadczenia ich władz. Chodzi o to, by nadzór państwowy miał nad SKOK-ami kontrolę i mógł powiedzieć, czy wszystko działa dobrze - mówi Sławomir Neumann, pomysłodawca nowej ustawy o SKOK.

W tej chwili pełnej kontroli KNF podlega tylko TUW SKOK.

- Jeśli ustawa wejdzie w życie, minister finansów będzie mógł w razie potrzeby wspomóc SKOK-i obligacjami lub gwarancjami dla obligacji, a NBP będzie mógł udzielić kredytu refinansowego - mówi Sławomir Neumann.

System gwarancji byłby więc wzmocniony, ale w zamian kasy musiałyby się liczyć z KNF.

- Chodzi o wyrównanie szans i zapewnienie należytego bezpieczeństwa systemu depozytów - uważa Jerzy Bańka.

- Na razie tego projektu nie komentujemy, bo dostaliśmy go kilka dni temu, więc musimy się z nim zapoznać - mówi Andrzej Dunajski.

Według niego w wielu krajach (Austria, Włochy) obowiązują dwa niezależne systemy gwarancji lokat. Pomysłodawcy nowelizacji ustawy o SKOK i bankowcy nie ukrywają jednak, że ta nowelizacja to jedynie wstęp do zastąpienia obecnego systemu gwarancji SKOK-ów gwarancjami Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.

- Kolejnym krokiem, gdy nadzór przejmie już kontrolę nad SKOK-ami, będzie objęcie depozytów w kasach spółdzielczych gwarancjami BFG. Dzisiaj państwo polskie takich gwarancji dać nie może, gdyż te gwarancje dają jedynie prezesi SKOK-ów, mówiąc, że jest dobrze - mówi Sławomir Neumann.

Roman Grzyb
Gazeta Prawna
interia.pl

Szwajcaria: Frank nie wzrośnie

Bank centralny Szwajcarii (SNB) będzie zdecydowanie działać, aby zapobiec aprecjacji franka dopóki utrzyma się ryzyko deflacji - zapowiedział w wywiadzie dla "Bilanz" Philipp Hildebrand, desygnowany na stanowisko prezesa szwajcarskiego banku centralnego.

W marcu SNB obniżył swoją benchmarkową stopę procentową do 0,25 proc. i zapowiedział, że będzie skupować waluty i obligacje firm. Rząd Szwajcarii wybrał 8 kwietnia Philippa Hildebranda na szefa banku centralnego, za odchodzącego Jeana-Pierre'a Rotha. Hildebrand obejmie tę funkcję w styczniu 2010 r. Teraz jest wiceprezesem banku centralnego Szwajcarii.

Gospodarka Szwajcarii może przestać się kurczyć w 2010 r., po spadku PKB w 2009 r. o 3 proc. - ocenił prezes banku centralnego Szwajcarii Jean-Pierre Roth w wywiadzie dla "Tages-Anzeiger".

Dodał, że płynność, która została wpompowana w rynki finansowe na świecie, jest długoterminowym problemem, który musi zostać rozwiązany.

*

- Trzeba być cierpliwym i poczekać, by zobaczyć, jak obecna polityka monetarna banku centralnego Szwajcarii pomaga gospodarce - stwierdził w czwartek Philipp Hildebrand.- Musimy być cierpliwi i pozwolić na zadziałanie lekarstwa - powiedział Hildebrand w Bazylei odpowiadając na pytanie reporterów o możliwą potrzebę ujemnych stóp procentowych, by pomóc szwajcarskiej gospodarce.

Musimy być cierpliwi i pozwolić na zadziałanie lekarstwa - powiedział Hildebrand w Bazylei odpowiadając na pytanie reporterów o możliwą potrzebę ujemnych stóp procentowych, by pomóc szwajcarskiej gospodarce.

W marcu SNB obniżył swoją benchmarkową stopę procentową do 0,25 proc. i zapowiedział, że będzie skupować waluty i obligacje firm. Rząd Szwajcarii wybrał 8 kwietnia Philippa Hildebranda na szefa banku centralnego, za odchodzącego Jeana-Pierrea Rotha. Hildebrand obejmie tę funkcję w styczniu 2010 r. Obecnie jest wiceprezesem banku centralnego Szwajcarii.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Szwajcaria: Frank nie wzrośnie

Bank centralny Szwajcarii (SNB) będzie zdecydowanie działać, aby zapobiec aprecjacji franka dopóki utrzyma się ryzyko deflacji - zapowiedział w wywiadzie dla "Bilanz" Philipp Hildebrand, desygnowany na stanowisko prezesa szwajcarskiego banku centralnego.

W marcu SNB obniżył swoją benchmarkową stopę procentową do 0,25 proc. i zapowiedział, że będzie skupować waluty i obligacje firm. Rząd Szwajcarii wybrał 8 kwietnia Philippa Hildebranda na szefa banku centralnego, za odchodzącego Jeana-Pierre'a Rotha. Hildebrand obejmie tę funkcję w styczniu 2010 r. Teraz jest wiceprezesem banku centralnego Szwajcarii.

Gospodarka Szwajcarii może przestać się kurczyć w 2010 r., po spadku PKB w 2009 r. o 3 proc. - ocenił prezes banku centralnego Szwajcarii Jean-Pierre Roth w wywiadzie dla "Tages-Anzeiger".

Dodał, że płynność, która została wpompowana w rynki finansowe na świecie, jest długoterminowym problemem, który musi zostać rozwiązany.

*

- Trzeba być cierpliwym i poczekać, by zobaczyć, jak obecna polityka monetarna banku centralnego Szwajcarii pomaga gospodarce - stwierdził w czwartek Philipp Hildebrand.- Musimy być cierpliwi i pozwolić na zadziałanie lekarstwa - powiedział Hildebrand w Bazylei odpowiadając na pytanie reporterów o możliwą potrzebę ujemnych stóp procentowych, by pomóc szwajcarskiej gospodarce.

Musimy być cierpliwi i pozwolić na zadziałanie lekarstwa - powiedział Hildebrand w Bazylei odpowiadając na pytanie reporterów o możliwą potrzebę ujemnych stóp procentowych, by pomóc szwajcarskiej gospodarce.

W marcu SNB obniżył swoją benchmarkową stopę procentową do 0,25 proc. i zapowiedział, że będzie skupować waluty i obligacje firm. Rząd Szwajcarii wybrał 8 kwietnia Philippa Hildebranda na szefa banku centralnego, za odchodzącego Jeana-Pierrea Rotha. Hildebrand obejmie tę funkcję w styczniu 2010 r. Obecnie jest wiceprezesem banku centralnego Szwajcarii.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Polska gospodarka wzorem dla Obamy

"Washington Times" wychwala neoliberalną politykę gospodarczą polskiego rządu i radzi prezydentowi Barackowi Obamie, aby wziął z niej przykład, kiedy próbuje wyprowadzić gospodarkę USA z recesji.

W artykule redakcyjnym konserwatywny dziennik zwraca uwagę, że według przewidywań brytyjskiego tygodnika "The Economist" i niektórych ekspertów, polski produkt krajowy brutto wzrośnie w tym roku o prawie 1 procent, co byłoby najlepszym wynikiem spośród państw europejskich.

Jak mówią te prognozy, gospodarka innych państw kontynentu skurczy się w tym roku, np. Niemiec o 5 procent, Francji o 3 procent i Czech też o 3 procent.

Zdaniem "Washington Times", przyczyną tego sukcesu Polski jest "przywiązanie do polityki wolnorynkowej", które gazeta przeciwstawia polityce zwiększenia wydatków rządowych w celu pobudzenia gospodarki do wzrostu, wybranej przez administrację Obamy, wzorującego się na New Dealu prezydenta Franklina Delano Roosevelta.

"Polska wyróżnia się dzięki swemu przywiązaniu do polityki wolnorynkowej. W obliczu światowego kryzysu ekonomicznego przywódcy w Warszawie obcięli stopy podatkowe, zredukowali wydatki państwa i czasowo zawiesili niektóre regulacje rządowe" - czytamy w komentarzu dziennika.

Gazeta podkreśla, że ekipa Obamy postępuje dokładnie odwrotnie, ponieważ zwiększa wydatki budżetowe i zapowiada zaostrzenie regulacji, zwłaszcza sektora finansowego.

"Polacy, którzy cierpieli za czasów komunistycznego centralnego planowania, nie wierzą, by powiększanie interwencji państwa było odpowiedzią na słabnięcie gospodarki. Stare polskie przysłowie ostrzega: «Nie pchaj rzeki, sama płynie». To jedna z wielu lekcji, których Obama i jego doradcy mogliby się nauczyć od tego osobliwego, rosnącego kraju" - pisze "Washington Times".

źródło informacji: PAP

interia.pl

Polska gospodarka wzorem dla Obamy

"Washington Times" wychwala neoliberalną politykę gospodarczą polskiego rządu i radzi prezydentowi Barackowi Obamie, aby wziął z niej przykład, kiedy próbuje wyprowadzić gospodarkę USA z recesji.

W artykule redakcyjnym konserwatywny dziennik zwraca uwagę, że według przewidywań brytyjskiego tygodnika "The Economist" i niektórych ekspertów, polski produkt krajowy brutto wzrośnie w tym roku o prawie 1 procent, co byłoby najlepszym wynikiem spośród państw europejskich.

Jak mówią te prognozy, gospodarka innych państw kontynentu skurczy się w tym roku, np. Niemiec o 5 procent, Francji o 3 procent i Czech też o 3 procent.

Zdaniem "Washington Times", przyczyną tego sukcesu Polski jest "przywiązanie do polityki wolnorynkowej", które gazeta przeciwstawia polityce zwiększenia wydatków rządowych w celu pobudzenia gospodarki do wzrostu, wybranej przez administrację Obamy, wzorującego się na New Dealu prezydenta Franklina Delano Roosevelta.

"Polska wyróżnia się dzięki swemu przywiązaniu do polityki wolnorynkowej. W obliczu światowego kryzysu ekonomicznego przywódcy w Warszawie obcięli stopy podatkowe, zredukowali wydatki państwa i czasowo zawiesili niektóre regulacje rządowe" - czytamy w komentarzu dziennika.

Gazeta podkreśla, że ekipa Obamy postępuje dokładnie odwrotnie, ponieważ zwiększa wydatki budżetowe i zapowiada zaostrzenie regulacji, zwłaszcza sektora finansowego.

"Polacy, którzy cierpieli za czasów komunistycznego centralnego planowania, nie wierzą, by powiększanie interwencji państwa było odpowiedzią na słabnięcie gospodarki. Stare polskie przysłowie ostrzega: «Nie pchaj rzeki, sama płynie». To jedna z wielu lekcji, których Obama i jego doradcy mogliby się nauczyć od tego osobliwego, rosnącego kraju" - pisze "Washington Times".

źródło informacji: PAP

interia.pl

Zyski z dywidend mocno stopnieją

Rok temu zyskami podzieliło się 111 spółek z GPW. W tym roku hojnych emitentów będzie zaledwie 38 - wyliczył "Puls Biznesu".
Zła informacja dla inwestorów giełdowych grających pod dywidendę. W tym roku nie będą mieć wielu okazji do zarobku.

Rok 2009 nie przyniesie kolejnego rekordu wypłat dywidend. Na warszawskim parkiecie zaciskają pasa duzi i mali. Z naszych szacunków wynika, że w tym roku premie z ubiegłorocznych zysków może płacić zaledwie co dziesiąta spółka notowana na giełdzie.
Jeszcze rok temu giełdowe spółki wypłaciły akcjonariuszom ponad 32 mld zł w postaci dywidendy. To był historyczny rekord. Na przestrzeni ostatnich pięciu lat statystyki związane z dywidendami rosły w bardzo szybkim tempie. Teraz jednak rosnący trend może się załamać. Według szacunków "PB" 10 mld zł tegorocznych dywidend będzie niezłym rezultatem.

Więcej w "Pulsie Biznesu".
onet.pl
(Puls Biznesu, pw/24.04.2009, godz. 07:07)

Zyski z dywidend mocno stopnieją

Rok temu zyskami podzieliło się 111 spółek z GPW. W tym roku hojnych emitentów będzie zaledwie 38 - wyliczył "Puls Biznesu".
Zła informacja dla inwestorów giełdowych grających pod dywidendę. W tym roku nie będą mieć wielu okazji do zarobku.

Rok 2009 nie przyniesie kolejnego rekordu wypłat dywidend. Na warszawskim parkiecie zaciskają pasa duzi i mali. Z naszych szacunków wynika, że w tym roku premie z ubiegłorocznych zysków może płacić zaledwie co dziesiąta spółka notowana na giełdzie.
Jeszcze rok temu giełdowe spółki wypłaciły akcjonariuszom ponad 32 mld zł w postaci dywidendy. To był historyczny rekord. Na przestrzeni ostatnich pięciu lat statystyki związane z dywidendami rosły w bardzo szybkim tempie. Teraz jednak rosnący trend może się załamać. Według szacunków "PB" 10 mld zł tegorocznych dywidend będzie niezłym rezultatem.

Więcej w "Pulsie Biznesu".
onet.pl
(Puls Biznesu, pw/24.04.2009, godz. 07:07)

Pierwsza spółka w całości sprzedana na aukcji w MSP

Zadowolenia nie ukrywał Cogifer Polska , który za 96 mln zł kupił wczoraj KolTram na licytacji przeprowadzonej w Ministerstwie Skarbu Państwa. Resort przygotowuje się do sprzedaży kolejnych spółek. Następne przetargi w czerwcu - donosi "Parkiet".
Cena wywoławcza wynosiła 80 mln zł. Licytacja trwała trzy minuty. Pod młotek poszło 100 proc. udziałów w spółce KolTram, produkującej rozjazdy kolejowe. Najwięcej – 96 mln zł – zaoferował Cogifer Polska. Miał dwóch rywali: Kolejowe Zakłady Nawierzchniowe "Bieżanów" oraz DT-Vyhybkarna a strojirna z siedzibą w czeskim Prostejowie.
– To pierwsza w historii aukcja, na której wystawiono 100 proc. akcji spółki. Dzięki zmianom legislacyjnym dostaliśmy potężne narzędzie do prywatyzacji – mówił wczoraj Zdzisław Gawlik, wiceminister skarbu. Dotychczas możliwe było sprzedawanie pakietów nie większych niż 10 proc - przypomina "Parkiet".

Kolejne aukcje odbędą się w czerwcu. Najpierw w prasie ukaże się ogłoszenie, potem inwestorzy dostaną wstępne informacje o danej spółce, a następnie czas na jej zbadanie.

Więcej w "Parkiecie".
onet.pl/(Parkiet, pw/24.04.2009, godz. 07:26)

Pierwsza spółka w całości sprzedana na aukcji w MSP

Zadowolenia nie ukrywał Cogifer Polska , który za 96 mln zł kupił wczoraj KolTram na licytacji przeprowadzonej w Ministerstwie Skarbu Państwa. Resort przygotowuje się do sprzedaży kolejnych spółek. Następne przetargi w czerwcu - donosi "Parkiet".
Cena wywoławcza wynosiła 80 mln zł. Licytacja trwała trzy minuty. Pod młotek poszło 100 proc. udziałów w spółce KolTram, produkującej rozjazdy kolejowe. Najwięcej – 96 mln zł – zaoferował Cogifer Polska. Miał dwóch rywali: Kolejowe Zakłady Nawierzchniowe "Bieżanów" oraz DT-Vyhybkarna a strojirna z siedzibą w czeskim Prostejowie.
– To pierwsza w historii aukcja, na której wystawiono 100 proc. akcji spółki. Dzięki zmianom legislacyjnym dostaliśmy potężne narzędzie do prywatyzacji – mówił wczoraj Zdzisław Gawlik, wiceminister skarbu. Dotychczas możliwe było sprzedawanie pakietów nie większych niż 10 proc - przypomina "Parkiet".

Kolejne aukcje odbędą się w czerwcu. Najpierw w prasie ukaże się ogłoszenie, potem inwestorzy dostaną wstępne informacje o danej spółce, a następnie czas na jej zbadanie.

Więcej w "Parkiecie".
onet.pl/(Parkiet, pw/24.04.2009, godz. 07:26)

Stabilizacja złotego to za mało, by przewalutować kredyt

Po tym, jak w ubiegłym tygodniu rząd ogłosił, że Polska ma szansę na elastyczną linię kredytową MFW, ekonomiści zgodnie orzekli, że to będzie czynnik stabilizujący dla złotego. Ci, którzy mają kredyty walutowe i przeżywali horror na początku roku, mogą zacząć rozważać, czy nie warto tego wykorzystać i ograniczyć ryzyko kursowe, zamieniając kredyt walutowy na złotowy. Z naszej analizy wynika, że nie warto.
Analitycy, z którymi rozmawialiśmy, przyznają, że przewalutowanie to prosty sposób, aby pozbyć się ryzyka kursowego. Jednak na razie koszty takiej operacji są zbyt wysokie, aby była ona opłacalna.

Złoty musiałby się naprawdę znacznie umocnić - mówi Mateusz Ostrowski z Open Finance.
Jak mówi, przewalutowanie kredytu oznaczałoby teraz spore straty, bo stosunkowo niewiele osób zaciągało pożyczki przy kursie 2,90 zł za franka.
W przypadku osób, które zaciągały kredyt rok temu, może się okazać, że po jego zamianie na złotowy wartość długu jest większa niż wartość nieruchomości - dodaje analityk.

Inny problem to czas trwania takiego przewalutowania. Banki bowiem mogą potraktować prośbę o zmianę waluty jak zwykły wniosek o udzielenie nowego kredytu.
W większości przypadków będzie to długo trwało. Prawdopodobnie przewalutowanie będzie równoznaczne z wnioskowaniem o wyższy kredyt. Trzeba się więc liczyć z tym, że bank będzie musiał zbadać zdolność kredytową wnioskodawcy. Może chcieć też nowej wyceny nieruchomości - mówi Mateusz Ostrowski.

Zamiana kredytu walutowego na złotowy oznacza też przyjęcie gorszych warunków kredytowania: z wyższą marżą i oprocentowaniem.

Jakie mechanizmy mogą sprzyjać stabilizacji kursu złotego? Dlaczego analitycy odradzają zbyt pochopną decyzję o zamianie kredytu walutowego na złotowy? Czy rewizja ustawy budżetowej może mieć duży wpływ na kształtowanie się sytuacji na eurozłotym?

Marek Chadzyński
Więcej: Gazeta Prawna 24.04.2009 (80) - str.A2-3
wp.pl/
Gazeta Prawna 2009-04-24 (06:52)

Stabilizacja złotego to za mało, by przewalutować kredyt

Po tym, jak w ubiegłym tygodniu rząd ogłosił, że Polska ma szansę na elastyczną linię kredytową MFW, ekonomiści zgodnie orzekli, że to będzie czynnik stabilizujący dla złotego. Ci, którzy mają kredyty walutowe i przeżywali horror na początku roku, mogą zacząć rozważać, czy nie warto tego wykorzystać i ograniczyć ryzyko kursowe, zamieniając kredyt walutowy na złotowy. Z naszej analizy wynika, że nie warto.
Analitycy, z którymi rozmawialiśmy, przyznają, że przewalutowanie to prosty sposób, aby pozbyć się ryzyka kursowego. Jednak na razie koszty takiej operacji są zbyt wysokie, aby była ona opłacalna.

Złoty musiałby się naprawdę znacznie umocnić - mówi Mateusz Ostrowski z Open Finance.
Jak mówi, przewalutowanie kredytu oznaczałoby teraz spore straty, bo stosunkowo niewiele osób zaciągało pożyczki przy kursie 2,90 zł za franka.
W przypadku osób, które zaciągały kredyt rok temu, może się okazać, że po jego zamianie na złotowy wartość długu jest większa niż wartość nieruchomości - dodaje analityk.

Inny problem to czas trwania takiego przewalutowania. Banki bowiem mogą potraktować prośbę o zmianę waluty jak zwykły wniosek o udzielenie nowego kredytu.
W większości przypadków będzie to długo trwało. Prawdopodobnie przewalutowanie będzie równoznaczne z wnioskowaniem o wyższy kredyt. Trzeba się więc liczyć z tym, że bank będzie musiał zbadać zdolność kredytową wnioskodawcy. Może chcieć też nowej wyceny nieruchomości - mówi Mateusz Ostrowski.

Zamiana kredytu walutowego na złotowy oznacza też przyjęcie gorszych warunków kredytowania: z wyższą marżą i oprocentowaniem.

Jakie mechanizmy mogą sprzyjać stabilizacji kursu złotego? Dlaczego analitycy odradzają zbyt pochopną decyzję o zamianie kredytu walutowego na złotowy? Czy rewizja ustawy budżetowej może mieć duży wpływ na kształtowanie się sytuacji na eurozłotym?

Marek Chadzyński
Więcej: Gazeta Prawna 24.04.2009 (80) - str.A2-3
wp.pl/
Gazeta Prawna 2009-04-24 (06:52)

Agencje nieruchomości oszukują fiskusa

Agencje pośredniczące w kupnie i sprzedaży nieruchomości pobierają prowizje zarówno od kupującego, jak i sprzedającego.
Przy wysokich cenach nieruchomości, tylko na jednej transakcji w dużym mieście, agencja może zarobić minimum kilkanaście tysięcy złotych. Co ciekawe, może to być zarobek na czysto, bez dzielenia się nim z fiskusem. Agencje proponują swoim klientom ominięcie przepisów. Sugerują, że nie będą wystawiać faktury VAT od otrzymanej od klienta prowizji. Korzyścią dla podatnika ma być rabat w wysokości podatku od towarów i usług. Tym samym taka agencja unika VAT i podatku dochodowego. Nie ma dokumentu potwierdzającego transakcję, nie ma podatku.
Zgłosiła się do nas czytelniczka, która opisała swoją historię z agencją nieruchomości. Podpisała już umowę przedwstępną na kupno mieszkania w Warszawie. Pośrednikiem jest agencja nieruchomości. Prowizja agencji tylko od podatniczki, jako osoby kupującej, to 2,9 proc. ceny nieruchomości plus 22 proc. VAT. Połowa płatna przy umowie przedwstępnej.

- Właścicielka agencji zapytała mnie, czy potrzebna jest mi faktura VAT za połowę prowizji. Odpowiedziałam, że nie, ale poprosiłam o inny dokument, który potwierdzi zapłatę połowy prowizji. Właścicielka oznajmiła, że nie da innego dokumentu, ale w zamian nie będę musiała płacić 22-proc. VAT. Czy takie działanie jest zgodne z prawem - pyta pani Magdalena z Warszawy.
Niestety, jest to omijanie prawa w celu uniknięcia podatku. Zapytaliśmy urzędy kontroli skarbowej (UKS), czy zdają sobie sprawę z takiego procederu. Okazało się, że nie, bo takie działania są trudne do wykrycia.

- Nie jest mi znany opisany mechanizm oszustw w biurach lub agencjach nieruchomości. Wydaje się, że wykrycie i udowodnienie opisywanych praktyk - jeżeli w ogóle byłoby to możliwe - wymagałoby zaangażowania wywiadu skarbowego. Natomiast Mirosława Torenc z UKS w Olsztynie podkreśla, że urząd kontroli skarbowej nie ma możliwości dokonywania analiz pod kątem udziału biur pośredniczących w obrocie nieruchomościami w poszczególnych transakcjach przez nie zawieranych, gdyż nie posiada dostępu do takich danych.

Jak zawierać umowę o pośrednictwo w obrocie nieruchomościami, aby nie pozbawiać się ochrony cywilnoprawnej? W jakiej sytuacji osoba korzystająca z usług agencji pośrednictwa może być pociągnięta do odpowiedzialności? Do kogo należy zgłoszenie obowiązku podatkowego?

Ewa Konderak
Więcej: Gazeta Prawna 24.04.2009 (80) - str.4

Agencje nieruchomości oszukują fiskusa

Agencje pośredniczące w kupnie i sprzedaży nieruchomości pobierają prowizje zarówno od kupującego, jak i sprzedającego.
Przy wysokich cenach nieruchomości, tylko na jednej transakcji w dużym mieście, agencja może zarobić minimum kilkanaście tysięcy złotych. Co ciekawe, może to być zarobek na czysto, bez dzielenia się nim z fiskusem. Agencje proponują swoim klientom ominięcie przepisów. Sugerują, że nie będą wystawiać faktury VAT od otrzymanej od klienta prowizji. Korzyścią dla podatnika ma być rabat w wysokości podatku od towarów i usług. Tym samym taka agencja unika VAT i podatku dochodowego. Nie ma dokumentu potwierdzającego transakcję, nie ma podatku.
Zgłosiła się do nas czytelniczka, która opisała swoją historię z agencją nieruchomości. Podpisała już umowę przedwstępną na kupno mieszkania w Warszawie. Pośrednikiem jest agencja nieruchomości. Prowizja agencji tylko od podatniczki, jako osoby kupującej, to 2,9 proc. ceny nieruchomości plus 22 proc. VAT. Połowa płatna przy umowie przedwstępnej.

- Właścicielka agencji zapytała mnie, czy potrzebna jest mi faktura VAT za połowę prowizji. Odpowiedziałam, że nie, ale poprosiłam o inny dokument, który potwierdzi zapłatę połowy prowizji. Właścicielka oznajmiła, że nie da innego dokumentu, ale w zamian nie będę musiała płacić 22-proc. VAT. Czy takie działanie jest zgodne z prawem - pyta pani Magdalena z Warszawy.
Niestety, jest to omijanie prawa w celu uniknięcia podatku. Zapytaliśmy urzędy kontroli skarbowej (UKS), czy zdają sobie sprawę z takiego procederu. Okazało się, że nie, bo takie działania są trudne do wykrycia.

- Nie jest mi znany opisany mechanizm oszustw w biurach lub agencjach nieruchomości. Wydaje się, że wykrycie i udowodnienie opisywanych praktyk - jeżeli w ogóle byłoby to możliwe - wymagałoby zaangażowania wywiadu skarbowego. Natomiast Mirosława Torenc z UKS w Olsztynie podkreśla, że urząd kontroli skarbowej nie ma możliwości dokonywania analiz pod kątem udziału biur pośredniczących w obrocie nieruchomościami w poszczególnych transakcjach przez nie zawieranych, gdyż nie posiada dostępu do takich danych.

Jak zawierać umowę o pośrednictwo w obrocie nieruchomościami, aby nie pozbawiać się ochrony cywilnoprawnej? W jakiej sytuacji osoba korzystająca z usług agencji pośrednictwa może być pociągnięta do odpowiedzialności? Do kogo należy zgłoszenie obowiązku podatkowego?

Ewa Konderak
Więcej: Gazeta Prawna 24.04.2009 (80) - str.4

Deweloperzy: budowy ruszą w tym roku

Wzrost sprzedaży mieszkań w ostatnich tygodniach spowodował zmianę planów deweloperów. Wielu zamierza rozpocząć inwestycje mieszkaniowe w tym roku. Podkreślają, że za wcześnie mówić o końcu kryzysu.
Zakładając obecne tempo sprzedaży, do połowy przyszłego roku sprzedamy wszystkie posiadane mieszkania i nie będziemy mieli co klientom oferować. Musimy więc zacząć nowe inwestycje mówi Jacek Kaliszuk z Polnordu.

Firma chce na przełomie czerwca i lipca zacząć budowę 150 mieszkań na warszawskim Wilanowie. Podobne plany ma JHM Development.
Rozpoczęliśmy już inwestycje w Rawie Mazowieckiej, gdzie powstają dwa nowe bloki wielorodzinne i osiedle domków jednorodzinnych. Trwa też budowa budynków wielorodzinnych w Żyrardowie i Rumi, a za moment rozpoczynamy budowę osiedla mieszkaniowego w Skierniewicach. Przygotowujemy się też do rozpoczęcia jeszcze w tym roku nowej inwestycji na Helu mówi Małgorzata Konarska ze skierniewickiej firmy deweloperskiej.

W tym roku sporo inwestycji mieszkaniowych rozpocznie się jesienią.
Budowę apartamentów w centrum Katowic planowaliśmy rozpocząć wiosną tego roku. Zrezygnowaliśmy ze względu na sytuację rynkową. Już wiemy, że rozpoczniemy jesienią mówi Monika Śleziońska z MK Inwestycje.

Inni deweloperzy też zapowiadają inwestycje, ale o konkretnych projektach na razie nie mówią.

Jeśli sprzedaż będzie rosła, to nie wykluczamy, że jesienią rozpoczniemy nowe inwestycje mówi Jarosław Szanajca, prezes Dom Development. Są też takie firmy, które obawiają się, że zabraknie im mieszkań do sprzedaży, ale z rozpoczęciem inwestycji w tym roku nie zdążą.

Już nie mamy w ofercie małych mieszkań i dlatego wielu potencjalnych klientów odchodzi z kwitkiem. Nie zdążymy jednak w tym roku rozpocząć nowych dużych inwestycji. Prace projektowe i uzyskanie pozwoleń zajmują sporo czasu. Na pewno w przyszłym roku rozpoczniemy dużą inwestycję w Pruszkowie na 250 mieszkań. Teraz będziemy budować w stolicy mniejsze budynki, na które mamy już pozwolenia twierdzi Piotr Hirmy, prezes firmy Hirny BD.

Deweloperzy dalecy są od hurraoptymizmu. Sprzedaż mieszkań jest większa niż pod koniec ubiegłego roku, ale zdecydowanie mniejsza niż przed kryzysem.

W porównaniu ze sprzedażą pod koniec ubiegłego roku jest lepiej, ale wieszczenie trwałej poprawy może być przedwczesne ostrzega Jarosław Szanajca.

Nadal są firmy, które w tym roku nie rozpoczną żadnej inwestycji.

Jest większe zainteresowanie, ale u nas nie przekłada się to na zwiększoną liczbę transakcji. Z rozpoczęciem inwestycji poczekamy na wyraźną poprawę sprzedaży mówi Tomasz Zganiacz, prezes Triton Development.

40 proc.  wzrost sprzedaży nowych mieszkań w Warszawie w I kwartale 2009 (rok do roku)

Roman Grzyb
Gazeta Prawna
wp.pl/Gazeta Prawna

Deweloperzy: budowy ruszą w tym roku

Wzrost sprzedaży mieszkań w ostatnich tygodniach spowodował zmianę planów deweloperów. Wielu zamierza rozpocząć inwestycje mieszkaniowe w tym roku. Podkreślają, że za wcześnie mówić o końcu kryzysu.
Zakładając obecne tempo sprzedaży, do połowy przyszłego roku sprzedamy wszystkie posiadane mieszkania i nie będziemy mieli co klientom oferować. Musimy więc zacząć nowe inwestycje mówi Jacek Kaliszuk z Polnordu.

Firma chce na przełomie czerwca i lipca zacząć budowę 150 mieszkań na warszawskim Wilanowie. Podobne plany ma JHM Development.
Rozpoczęliśmy już inwestycje w Rawie Mazowieckiej, gdzie powstają dwa nowe bloki wielorodzinne i osiedle domków jednorodzinnych. Trwa też budowa budynków wielorodzinnych w Żyrardowie i Rumi, a za moment rozpoczynamy budowę osiedla mieszkaniowego w Skierniewicach. Przygotowujemy się też do rozpoczęcia jeszcze w tym roku nowej inwestycji na Helu mówi Małgorzata Konarska ze skierniewickiej firmy deweloperskiej.

W tym roku sporo inwestycji mieszkaniowych rozpocznie się jesienią.
Budowę apartamentów w centrum Katowic planowaliśmy rozpocząć wiosną tego roku. Zrezygnowaliśmy ze względu na sytuację rynkową. Już wiemy, że rozpoczniemy jesienią mówi Monika Śleziońska z MK Inwestycje.

Inni deweloperzy też zapowiadają inwestycje, ale o konkretnych projektach na razie nie mówią.

Jeśli sprzedaż będzie rosła, to nie wykluczamy, że jesienią rozpoczniemy nowe inwestycje mówi Jarosław Szanajca, prezes Dom Development. Są też takie firmy, które obawiają się, że zabraknie im mieszkań do sprzedaży, ale z rozpoczęciem inwestycji w tym roku nie zdążą.

Już nie mamy w ofercie małych mieszkań i dlatego wielu potencjalnych klientów odchodzi z kwitkiem. Nie zdążymy jednak w tym roku rozpocząć nowych dużych inwestycji. Prace projektowe i uzyskanie pozwoleń zajmują sporo czasu. Na pewno w przyszłym roku rozpoczniemy dużą inwestycję w Pruszkowie na 250 mieszkań. Teraz będziemy budować w stolicy mniejsze budynki, na które mamy już pozwolenia twierdzi Piotr Hirmy, prezes firmy Hirny BD.

Deweloperzy dalecy są od hurraoptymizmu. Sprzedaż mieszkań jest większa niż pod koniec ubiegłego roku, ale zdecydowanie mniejsza niż przed kryzysem.

W porównaniu ze sprzedażą pod koniec ubiegłego roku jest lepiej, ale wieszczenie trwałej poprawy może być przedwczesne ostrzega Jarosław Szanajca.

Nadal są firmy, które w tym roku nie rozpoczną żadnej inwestycji.

Jest większe zainteresowanie, ale u nas nie przekłada się to na zwiększoną liczbę transakcji. Z rozpoczęciem inwestycji poczekamy na wyraźną poprawę sprzedaży mówi Tomasz Zganiacz, prezes Triton Development.

40 proc.  wzrost sprzedaży nowych mieszkań w Warszawie w I kwartale 2009 (rok do roku)

Roman Grzyb
Gazeta Prawna
wp.pl/Gazeta Prawna

Nowy port lotniczy w stolicy Chorwacji

Nowy port lotniczy w stolicy Chorwacji
Międzynarodowy port lotniczy Zagrzeb Pleso, leżący dziesięć kilometrów na południowy wschód od miasta, zostanie powiększony i zmodernizowany. W sierpniu 2008 roku rozpisano międzynarodowy konkurs architektoniczny – jego rezultatem jest wdrażany projekt.
Pracownie projektowe Norman Foster, Shigeru Ban Architects i Zaha Hadid znalazły się na krótkiej liście, jednakże zwyciężył wspólny projekt – IGH d.d., Chorwackiego Instytutu Inżynierii Cywilnej i Neihardt Architekti. Przedstawia on połączone szklaną konstrukcją salę przylotów i salę odlotów, część handlową i gastronomiczną oraz luksusowy hotel. Terminal znajduje się przy południowo wschodniej obwodnicy stolicy Chorwacji z bezpośrednim połączeniem z handlowym centrum Zagrzebia, a także autostradą Zagrzeb – Sisak.  Projekt zawiera również koncepcję kompleksowego zagospodarowania okolicy. Prace budowlane  rozpoczną się w tym roku i potrwają do 2012. (wk)

Nowy port lotniczy w stolicy Chorwacji

Nowy port lotniczy w stolicy Chorwacji
Międzynarodowy port lotniczy Zagrzeb Pleso, leżący dziesięć kilometrów na południowy wschód od miasta, zostanie powiększony i zmodernizowany. W sierpniu 2008 roku rozpisano międzynarodowy konkurs architektoniczny – jego rezultatem jest wdrażany projekt.
Pracownie projektowe Norman Foster, Shigeru Ban Architects i Zaha Hadid znalazły się na krótkiej liście, jednakże zwyciężył wspólny projekt – IGH d.d., Chorwackiego Instytutu Inżynierii Cywilnej i Neihardt Architekti. Przedstawia on połączone szklaną konstrukcją salę przylotów i salę odlotów, część handlową i gastronomiczną oraz luksusowy hotel. Terminal znajduje się przy południowo wschodniej obwodnicy stolicy Chorwacji z bezpośrednim połączeniem z handlowym centrum Zagrzebia, a także autostradą Zagrzeb – Sisak.  Projekt zawiera również koncepcję kompleksowego zagospodarowania okolicy. Prace budowlane  rozpoczną się w tym roku i potrwają do 2012. (wk)

Sankt Petersburg powoli wychodzi z cienia Moskwy

Sankt Petersburg powoli wychodzi z cienia Moskwy
St. Petersburg - przez długi czas pozostający w cieniu dominującej Moskwy - ostatnio ogłosił wszechstronny plan rewitalizacji wschodnich peryferii miasta.
Rdzeniem projektu jest dzielnica wysokich technologii, zaprojektowana przez londyńską firmę architektoniczną HOK, Tam powstał też projekt przebudowy stacji kolejowej i nowego centrum handlowego Ljubljana.
Plan obejmuje sześćdziesiąt hektarów terenu, gdzie powstanie pierwszy wysoko technologiczny park przemysłowy. Będzie usytuowany między dzielnicami mieszkalnymi a handlowymi. Projekt jest finansowany w ramach PPP  (partnerstwa publiczno – prywatnego) – jedną trzecią inwestycji sfinansuje Federacja Rosyjska.
Park będzie bazą dla celów badawczych i innowacyjnych przyległej politechniki. Tim Gale, szef działu planowania HOK w Londynie uważa, że zysk przyniesie współdziałanie różnych firm i uczelni. Park Techno jest tak zaplanowany, żeby nie stracić kontaktu z otoczeniem. Jest to zupełnie nowy kierunek miejskiego planowania w St. Petersburgu.
Teren jest już łączony z systemem publicznego transportu miejskiego, po to, by możliwie ograniczyć do minimum indywidualny ruch samochodowy. Ścieżki rowerowe połączą nową dzielnicę z centrum, co stanowi nowy ekologiczny standard dla Rosji. Prace budowlane zaczną się w 2010 – zakładając, że wszystkie zezwolenia będą  przyznane w terminie. (wk)

Sankt Petersburg powoli wychodzi z cienia Moskwy

Sankt Petersburg powoli wychodzi z cienia Moskwy
St. Petersburg - przez długi czas pozostający w cieniu dominującej Moskwy - ostatnio ogłosił wszechstronny plan rewitalizacji wschodnich peryferii miasta.
Rdzeniem projektu jest dzielnica wysokich technologii, zaprojektowana przez londyńską firmę architektoniczną HOK, Tam powstał też projekt przebudowy stacji kolejowej i nowego centrum handlowego Ljubljana.
Plan obejmuje sześćdziesiąt hektarów terenu, gdzie powstanie pierwszy wysoko technologiczny park przemysłowy. Będzie usytuowany między dzielnicami mieszkalnymi a handlowymi. Projekt jest finansowany w ramach PPP  (partnerstwa publiczno – prywatnego) – jedną trzecią inwestycji sfinansuje Federacja Rosyjska.
Park będzie bazą dla celów badawczych i innowacyjnych przyległej politechniki. Tim Gale, szef działu planowania HOK w Londynie uważa, że zysk przyniesie współdziałanie różnych firm i uczelni. Park Techno jest tak zaplanowany, żeby nie stracić kontaktu z otoczeniem. Jest to zupełnie nowy kierunek miejskiego planowania w St. Petersburgu.
Teren jest już łączony z systemem publicznego transportu miejskiego, po to, by możliwie ograniczyć do minimum indywidualny ruch samochodowy. Ścieżki rowerowe połączą nową dzielnicę z centrum, co stanowi nowy ekologiczny standard dla Rosji. Prace budowlane zaczną się w 2010 – zakładając, że wszystkie zezwolenia będą  przyznane w terminie. (wk)

Graz: ciągły wzrost rynku biurowców

Graz: ciągły wzrost rynku biurowców
W ciągu ostatnich lat, mimo stałego rozwoju, rośnie zapotrzebowanie na biurowce w austriackim Grazu. Ciągle tworzone są nowe projekty, ponadto zarząd miasta planuje rewitalizację centrum.
Od wielu lat Graz notuje poważny wzrost inwestycji na rynku biurowców. Obecnie, rynek ten obejmuje około 1,8 miliona metrów kwadratowych. Każdego roku przybywa w Grazu około 1000 przedsiębiorstw, właśnie dlatego największy gracz na tym rynku While Styria Medien AG, doświadcza wysokiego popytu na biura 100 metrowe, a także od 100 do 300 mkw. Opłaty za czynsz sięgają od 6 EUR do 9,80 EUR za mkw. Zapotrzebowanie zaspokajane jest w pięciu, sześciu procentach i praktycznie nie zmieniło się w ostatnich 18 miesiącach.

Wzrosły możliwości rozwoju
W niektórych częściach miasta, wzrosła możliwość rozwoju: szczególnie na osi od Areny UPC (byłego stadionu Liebenau) w kierunku miejskiego centrum do Schönaugürtel i Jakominigürtel. Powodem jest wydłużenie linii tramwajowej. W tym obszarze, pięknie zabudowanym Stadthalle i centrum wystawowym, planuje się dalszą rozbudowę. While Styria Medien AG myśli o budowaniu 16 - piętrowego nowoczesnego wieżowca . Przedsiębiorstwo Pachleitner już buduje nową centralę w tej dzielnicy.

Jednym z największych miejskich projektów w Austrii jest rewitalizacja centrum Grazu (dziedzictwo światowe UNESCO, największa starówka). Wg projektów na Annenstraße przybędzie 58 000 mkw powierzchni handlowych, a na  Herrengasse 25 000 mkw. Projekt należy do pierwszej dziesiątki rozwoju austriackich ulic handlowych.

Nowe centra handlowe
W Grazu i okolicy istnieje siedem centrów handlowych o powierzchni większej niż 200 000 mkw. Wynika z tego, że nasycenie tymi placówkami jest prawie trzy razy większe niż w Wiedniu. Są już jednak plany budowy kolejnych dwóch centrów - Graz Stadt Galerie i drugi obok budynku IKEA na terenie Brau Union. W przygotowaniu są też plany Centrum Handlowego Zachód, które będzie realizowane w nadchodzących latach. Na początek zaplanowano 25 000 mkw przestrzeni handlowej. (wk)

Graz: ciągły wzrost rynku biurowców

Graz: ciągły wzrost rynku biurowców
W ciągu ostatnich lat, mimo stałego rozwoju, rośnie zapotrzebowanie na biurowce w austriackim Grazu. Ciągle tworzone są nowe projekty, ponadto zarząd miasta planuje rewitalizację centrum.
Od wielu lat Graz notuje poważny wzrost inwestycji na rynku biurowców. Obecnie, rynek ten obejmuje około 1,8 miliona metrów kwadratowych. Każdego roku przybywa w Grazu około 1000 przedsiębiorstw, właśnie dlatego największy gracz na tym rynku While Styria Medien AG, doświadcza wysokiego popytu na biura 100 metrowe, a także od 100 do 300 mkw. Opłaty za czynsz sięgają od 6 EUR do 9,80 EUR za mkw. Zapotrzebowanie zaspokajane jest w pięciu, sześciu procentach i praktycznie nie zmieniło się w ostatnich 18 miesiącach.

Wzrosły możliwości rozwoju
W niektórych częściach miasta, wzrosła możliwość rozwoju: szczególnie na osi od Areny UPC (byłego stadionu Liebenau) w kierunku miejskiego centrum do Schönaugürtel i Jakominigürtel. Powodem jest wydłużenie linii tramwajowej. W tym obszarze, pięknie zabudowanym Stadthalle i centrum wystawowym, planuje się dalszą rozbudowę. While Styria Medien AG myśli o budowaniu 16 - piętrowego nowoczesnego wieżowca . Przedsiębiorstwo Pachleitner już buduje nową centralę w tej dzielnicy.

Jednym z największych miejskich projektów w Austrii jest rewitalizacja centrum Grazu (dziedzictwo światowe UNESCO, największa starówka). Wg projektów na Annenstraße przybędzie 58 000 mkw powierzchni handlowych, a na  Herrengasse 25 000 mkw. Projekt należy do pierwszej dziesiątki rozwoju austriackich ulic handlowych.

Nowe centra handlowe
W Grazu i okolicy istnieje siedem centrów handlowych o powierzchni większej niż 200 000 mkw. Wynika z tego, że nasycenie tymi placówkami jest prawie trzy razy większe niż w Wiedniu. Są już jednak plany budowy kolejnych dwóch centrów - Graz Stadt Galerie i drugi obok budynku IKEA na terenie Brau Union. W przygotowaniu są też plany Centrum Handlowego Zachód, które będzie realizowane w nadchodzących latach. Na początek zaplanowano 25 000 mkw przestrzeni handlowej. (wk)

Raport: Wielka płyta wraca do łask

Dynamika spadków cen ofertowych mieszkań na rynku wtórnym wciąż jest niewielka. Wg najnowszej analizy serwisu Oferty.net przeprowadzonej na ofertach wystawionych do sprzedaży w marcu br. spadek średniej ceny ofertowej mieszkań w największych miastach wyniósł nieco ponad 1% w ujęciu miesięcznym i 6,1% w skali roku.

W stosunku do stawek z lutego br. największy spadek cen zanotował Sopot ( 6,1%) oraz Łódź (3%). W tym samym czasie minimalny wynoszący od 0,1 do 1,1% wzrost średnich cen wystąpił w Lublinie, Olsztynie, Opolu, Rzeszowie i Warszawie. Jednak w wymiarze kwotowym wzrosty te są marginalne - od 3 do 102 PLN na m2 - i z całą pewnością nie są podstawą do twierdzeń, że ceny mieszkań przestały spadać.

miasto 03'08
(PLN/m2)
02'09
(PLN/m2)
03'09
(PLN/m2)
zmiana
ost. mies.
(%)
zmiana
ost. roku
(%)
Białystok 4 678 4 429 4 410 -0,4 -5,7
Bydgoszcz 4 264 4 223 4 139 -2,0 -2,9
Gdańsk 7 079 6 445 6 425 -0,3 -9,2
Gdynia 7 196 6 714 6 524 -2,8 -9,3
Katowice 4 468 4 170 4 092 -1,9 -8,4
Kraków 8 005 7 408 7 218 -2,6 -9,8
Lublin 5 187 5 001 5 004 0,1 -3,5
Łódź 4 455 4 313 4 183 -3,0 -6,1
Olsztyn bd 4 826 4 862 0,7 bd
Opole 4 263 4 084 4 127 1,1 -3,2
Poznań 6 247 5 724 5 699 -0,4 -8,8
Rzeszów 4 870 4 520 4 544 0,5 -6,7
Sopot 10 750 10 485 9 846 -6,1 -8,4
Szczecin 5 272 4 999 4 963 -0,7 -5,9
Warszawa 9 541 9 089 9 191 1,1 -3,7
Wrocław 7 216 6 755 6 711 -0,7 -7,0

Kredyty w złotych znowu tańsze

Przez kolejny miesiąc spadały rynkowe stopy procentowe, które decydują o wysokości oprocentowania kredytów. Tym razem jednak ruch nie był znaczący (11 pkt bazowych w przypadku WIBROR 3M) i bynajmniej nie jednostajny. W końcowym rozrachunku raty kredytów w kwietniu mogą być niższe niż w marcu, ale zaledwie o 1 proc. - wynika z danych Open Finance. Warto w tym miejscu zauważyć, że WIBOR 3M osiągnął najniższy poziom (4,14 proc.) pod koniec marca i w pierwszej dekadzie kwietnia. Widać więc, że rynek pieniężny nie spodziewa się dalszych obniżek stóp procentowych. Przeciwko decyzjom o obniżce przemawiają bowiem dane o inflacji konsumenckiej (wzrost do 3,6 proc.) i producentów (spadek, ale do 5,6 proc. - a więc nadal wysoko).

Jak zmieniły się raty nowych kredytów przez ostatni miesiąc

kwota kredytu
(PLN)
oprocentowanie przed
(%)
rata
(PLN)
oprocentowanie obecnie
(%)
rata
(PLN)
zmiana
(%)
100 000 7,13 674 7,02 667 -1,0

* Kredyt na 30 lat, raty równe, marża 2,8 pkt proc. ponad WIBOR 3M

Chociaż stopy WIBOR przebywają w pobliżu swoich historycznych minimów sprzed dwóch lat, to oprocentowanie kredytów utrzymuje się na relatywnie wysokim poziomie (ok. 7 proc.) mimo mniejszego na nie popytu. Według wstępnych danych Związku Banków Polskich, liczba kredytów hipotecznych spadła w I kw. do 35 tys. (rok temu było to 60 tys.). Decydują o tym rosnące marże odsetkowe w bankach.

W tym kontekście inaczej można spojrzeć na sytuację osób, które kupiły mieszkania np. przed rokiem w szczycie cenowym, spłacających kredyt z niską marżą.

kwota kredytu
(PLN)
oprocentowanie kredytu zaciągniętego przed rokiem
(%)
rata
(PLN)
oprocentowanie kredytu zaciąganego obecnie
(%)
rata
(PLN)
różnica
(%)
100 000 5,22 550 7,02 667 +21,3

* Kredyt na 30 lat, raty równe, marża przed rokiem 1 pkt proc. ponad WIBOR 3M,
marża dziś 2,8 pkt proc. ponad WIBOR 3M


Franki nieco tańsze

- Nie można już oczekiwać znaczących zmian oprocentowania kredytów we frankach szwajcarskich ponieważ rynkowa stopa procentowa zakotwiczyła się na poziomie 0,4 proc. i nie zmienia się istotnie w ostatnich tygodniach - twierdzi Emil Szweda, analityk Open Finance. W tej sytuacji za całą zmienność raty odpowiada kurs franka. Ten zaś w porównaniu do ostatniego raportu spadł z 2,94 do 2,90 PLN, a więc o 1,4 proc. I w takim właśnie stosunku zmieniają się raty kredytów w tej walucie (ruch franka przekłada się niemal wprost proporcjonalnie na wysokość rat, choć częściowo zależy to jeszcze od przyjętej przez bank polityki dotyczącej spreadów walutowych).

Nowe kredyty w tej walucie nadal pozostają trudno dostępne. W tych bankach, które teoretycznie udzielają kredytów we frankach "dla każdego", marże są tak wysokie (nawet do 8 proc.), że taniej jednak sięgnąć po kredyt złotowy. Jedyny bank, który nie żąda zabójczej marży przy kredycie w szwajcarskiej walucie, domaga się jednak nieprzeciętnie wysokich dochodów i korzystania z innych produktów banku - nie każdemu potrzebnych. Dyskusja nad tym, czy zadłużać się we frankach czy w złotych, staje się tym samym czysto akademicką - korzyścią może być ewentualne umocnienie złotego, ale to nie powinien być argument dla osoby sięgającej po kredyt walutowy.


Wielka płyta wraca do łask

Utrudniony dostęp do kredytów hipotecznych i co za tym idzie ograniczenie zdolności nabywczej wielu klientów zainteresowanych zakupem mieszkania sprawił, że znów do łask wracają lokale w budynkach z wielkiej płyty. W przeciwieństwie do wyłącznie krytycznych opinii z okresu boomu mieszkaniowego teraz znów dostrzega się zalety budynków wznoszonych w okresie PRL-u: dobre lokalizacje, dużo wolnej przestrzeni między budynkami, place zabaw, rozwiniętą infrastrukturę handlowo-usługową, etc. Na pierwszy plan wysuwają się jednak ceny - najniższe pośród wszystkich ofert.

Jak podaje Marcin Drogomirecki z serwisu Oferty.net w marcu br. średnia cena ofertowa mieszkania w bloku z wielkiej płyty wynosiła w Warszawie 7500 PLN za m2. W stosunku do cen innych ofert to o 8,5% mniej niż ceny mieszkań w budynkach wzniesionych w technologii ramy H (8197 PLN) i aż o ponad 22% mniej niż średnia cena m2 mieszkania w budynku z cegły (9666 PLN).

Warto także zauważyć, że o ile ceny kawalerek są relatywnie wysokie niezależnie od materiału budowlanego (w wielkiej płycie - 8357 PLN/m2) o tyle cena m2 dużych mieszkań w blokach z wielkiej płyty jest już zdecydowanie niższa od średniej (9602 PLN); w przypadku lokali o powierzchni pow. 60 m2 kształtuje się na poziomie 7125 PLN/m2.

Przedstawione różnice w cenach stawiają przed sporym dylematem osoby decydujące się na zakup mieszkania w stolicy; wybrać nowe albo "w cegle" ale o znacznie mniejszym metrażu czy kupić znacznie większe ale bloku z wielkiej płyty?

budulec cena
(PLN/m2)
wielka płyta 7 500
rama H 8 129
cegła 9 666


Gdański rynek mieszkaniowy w liczbach

Średnie ceny ofertowe
mieszkań wg ulic:


ulica śr. cena
(PLN/m2)
Orańska 4 815
Kalinowa 4 857
Fundamentowa 5 053
Kartuska 5 870
Kościuszki 5 911
Gospody 5 925
Piastowska 6 360
Jelitkowska 7 718
Piekarnicza 7 836
Obrońców Wybrzeża 8 522
Podaż ofert mieszkań
wg liczby pokoi:


liczba pok. podaż (%)
1 11,3
2 45,6
3 30,4
4 plus 12,6

Podaż ofert mieszkań
wg ceny za m2:


cena PLN/m2 udział (%)
do 5000 12,4
5001-10000 82,7
10001-15000 4,5
pow. 15000 0,4

Średnia powierzchnia mieszkania oferowanego na rynku wtórnym: 55,9 m2
Średnia cena mieszkania oferowanego na rynku wtórnym: 360 153 PLN


Szczeciński rynek mieszkaniowy w liczbach

Średnie ceny ofertowe
mieszkań wg ulic:


ulica śr. cena
(PLN/m2)
Pomorska 3 983
Jagiellońska 4 225
Bandurskiego 4 341
Santocka 4 374
5 lipca 4 465
Wyzwolenia 4 732
Władysława Jagiełły 4 812
Klonowica 5 173
Brzozowa 5 234
Szosa Polska 5 661
Podaż ofert mieszkań
wg liczby pokoi:


liczba pok. podaż (%)
1 12,1
2 49,4
3 27,4
4 plus 11,1

Podaż ofert mieszkań
wg ceny za m2:


cena PLN/m2 udział (%)
do 5000 56,6
5001-10000 41,3
10001-15000 1,3
pow. 15000 0,8

Średnia powierzchnia mieszkania oferowanego na rynku wtórnym: 56 m2
Średnia cena mieszkania oferowanego na rynku wtórnym: 273 476 PLN


Wrocławski rynek mieszkaniowy w liczbach

Średnie ceny ofertowe
mieszkań wg ulic:


ulica śr. cena
(PLN/m2)
Kiełczowska 5 468
Dokerska 5 778
Gwarecka 6 015
Bajana 6 133
Grabiszyńska 6 423
Hallera 6 619
Drohobycka 6 788
Jaracza 7 256
Powstańców Śląskich 7 415
Róży Wiatrów 8 137
Podaż ofert mieszkań
wg liczby pokoi:


liczba pok. podaż (%)
1 10,6
2 42,2
3 36,3
4 plus 10,9

Podaż ofert mieszkań
wg ceny za m2:


cena PLN/m2 udział (%)
do 5000 6,6
5001-10000 87,5
10001-15000 3,6
pow. 15000 2,3

Średnia powierzchnia mieszkania oferowanego na rynku wtórnym: 57,6 m2
Średnia cena mieszkania oferowanego na rynku wtórnym: 380 505 PLN


Index kredytowy OPEN FINANCE
Rynek kredytów w wybranych miastach Polski w marcu 2009 r.


Dane przygotowanie na podstawie wniosków kredytowych składanych
przez klientów OPEN FINANCE w marcu 2009 r.

miasto średnia wartość kredytu w marcu 2009 r. (w PLN) średnie LTV (stosunek kwoty kredytu do wart. nieruch., w %.) średni okres kredytowania
(w latach)
Gdańsk 242 841 78 28
Gdynia 266 995 79 28
Katowice 161 605 79 26
Kraków 283 564 80 27
Lublin 203 410 71 30
Olsztyn 169 715 76 27
Poznań 271 717 89 30
Warszawa 398 485 80 30
Wrocław 289 675 87 30

interia.pl

Raport: Wielka płyta wraca do łask

Dynamika spadków cen ofertowych mieszkań na rynku wtórnym wciąż jest niewielka. Wg najnowszej analizy serwisu Oferty.net przeprowadzonej na ofertach wystawionych do sprzedaży w marcu br. spadek średniej ceny ofertowej mieszkań w największych miastach wyniósł nieco ponad 1% w ujęciu miesięcznym i 6,1% w skali roku.

W stosunku do stawek z lutego br. największy spadek cen zanotował Sopot ( 6,1%) oraz Łódź (3%). W tym samym czasie minimalny wynoszący od 0,1 do 1,1% wzrost średnich cen wystąpił w Lublinie, Olsztynie, Opolu, Rzeszowie i Warszawie. Jednak w wymiarze kwotowym wzrosty te są marginalne - od 3 do 102 PLN na m2 - i z całą pewnością nie są podstawą do twierdzeń, że ceny mieszkań przestały spadać.

miasto 03'08
(PLN/m2)
02'09
(PLN/m2)
03'09
(PLN/m2)
zmiana
ost. mies.
(%)
zmiana
ost. roku
(%)
Białystok 4 678 4 429 4 410 -0,4 -5,7
Bydgoszcz 4 264 4 223 4 139 -2,0 -2,9
Gdańsk 7 079 6 445 6 425 -0,3 -9,2
Gdynia 7 196 6 714 6 524 -2,8 -9,3
Katowice 4 468 4 170 4 092 -1,9 -8,4
Kraków 8 005 7 408 7 218 -2,6 -9,8
Lublin 5 187 5 001 5 004 0,1 -3,5
Łódź 4 455 4 313 4 183 -3,0 -6,1
Olsztyn bd 4 826 4 862 0,7 bd
Opole 4 263 4 084 4 127 1,1 -3,2
Poznań 6 247 5 724 5 699 -0,4 -8,8
Rzeszów 4 870 4 520 4 544 0,5 -6,7
Sopot 10 750 10 485 9 846 -6,1 -8,4
Szczecin 5 272 4 999 4 963 -0,7 -5,9
Warszawa 9 541 9 089 9 191 1,1 -3,7
Wrocław 7 216 6 755 6 711 -0,7 -7,0

Kredyty w złotych znowu tańsze

Przez kolejny miesiąc spadały rynkowe stopy procentowe, które decydują o wysokości oprocentowania kredytów. Tym razem jednak ruch nie był znaczący (11 pkt bazowych w przypadku WIBROR 3M) i bynajmniej nie jednostajny. W końcowym rozrachunku raty kredytów w kwietniu mogą być niższe niż w marcu, ale zaledwie o 1 proc. - wynika z danych Open Finance. Warto w tym miejscu zauważyć, że WIBOR 3M osiągnął najniższy poziom (4,14 proc.) pod koniec marca i w pierwszej dekadzie kwietnia. Widać więc, że rynek pieniężny nie spodziewa się dalszych obniżek stóp procentowych. Przeciwko decyzjom o obniżce przemawiają bowiem dane o inflacji konsumenckiej (wzrost do 3,6 proc.) i producentów (spadek, ale do 5,6 proc. - a więc nadal wysoko).

Jak zmieniły się raty nowych kredytów przez ostatni miesiąc

kwota kredytu
(PLN)
oprocentowanie przed
(%)
rata
(PLN)
oprocentowanie obecnie
(%)
rata
(PLN)
zmiana
(%)
100 000 7,13 674 7,02 667 -1,0

* Kredyt na 30 lat, raty równe, marża 2,8 pkt proc. ponad WIBOR 3M

Chociaż stopy WIBOR przebywają w pobliżu swoich historycznych minimów sprzed dwóch lat, to oprocentowanie kredytów utrzymuje się na relatywnie wysokim poziomie (ok. 7 proc.) mimo mniejszego na nie popytu. Według wstępnych danych Związku Banków Polskich, liczba kredytów hipotecznych spadła w I kw. do 35 tys. (rok temu było to 60 tys.). Decydują o tym rosnące marże odsetkowe w bankach.

W tym kontekście inaczej można spojrzeć na sytuację osób, które kupiły mieszkania np. przed rokiem w szczycie cenowym, spłacających kredyt z niską marżą.

kwota kredytu
(PLN)
oprocentowanie kredytu zaciągniętego przed rokiem
(%)
rata
(PLN)
oprocentowanie kredytu zaciąganego obecnie
(%)
rata
(PLN)
różnica
(%)
100 000 5,22 550 7,02 667 +21,3

* Kredyt na 30 lat, raty równe, marża przed rokiem 1 pkt proc. ponad WIBOR 3M,
marża dziś 2,8 pkt proc. ponad WIBOR 3M


Franki nieco tańsze

- Nie można już oczekiwać znaczących zmian oprocentowania kredytów we frankach szwajcarskich ponieważ rynkowa stopa procentowa zakotwiczyła się na poziomie 0,4 proc. i nie zmienia się istotnie w ostatnich tygodniach - twierdzi Emil Szweda, analityk Open Finance. W tej sytuacji za całą zmienność raty odpowiada kurs franka. Ten zaś w porównaniu do ostatniego raportu spadł z 2,94 do 2,90 PLN, a więc o 1,4 proc. I w takim właśnie stosunku zmieniają się raty kredytów w tej walucie (ruch franka przekłada się niemal wprost proporcjonalnie na wysokość rat, choć częściowo zależy to jeszcze od przyjętej przez bank polityki dotyczącej spreadów walutowych).

Nowe kredyty w tej walucie nadal pozostają trudno dostępne. W tych bankach, które teoretycznie udzielają kredytów we frankach "dla każdego", marże są tak wysokie (nawet do 8 proc.), że taniej jednak sięgnąć po kredyt złotowy. Jedyny bank, który nie żąda zabójczej marży przy kredycie w szwajcarskiej walucie, domaga się jednak nieprzeciętnie wysokich dochodów i korzystania z innych produktów banku - nie każdemu potrzebnych. Dyskusja nad tym, czy zadłużać się we frankach czy w złotych, staje się tym samym czysto akademicką - korzyścią może być ewentualne umocnienie złotego, ale to nie powinien być argument dla osoby sięgającej po kredyt walutowy.


Wielka płyta wraca do łask

Utrudniony dostęp do kredytów hipotecznych i co za tym idzie ograniczenie zdolności nabywczej wielu klientów zainteresowanych zakupem mieszkania sprawił, że znów do łask wracają lokale w budynkach z wielkiej płyty. W przeciwieństwie do wyłącznie krytycznych opinii z okresu boomu mieszkaniowego teraz znów dostrzega się zalety budynków wznoszonych w okresie PRL-u: dobre lokalizacje, dużo wolnej przestrzeni między budynkami, place zabaw, rozwiniętą infrastrukturę handlowo-usługową, etc. Na pierwszy plan wysuwają się jednak ceny - najniższe pośród wszystkich ofert.

Jak podaje Marcin Drogomirecki z serwisu Oferty.net w marcu br. średnia cena ofertowa mieszkania w bloku z wielkiej płyty wynosiła w Warszawie 7500 PLN za m2. W stosunku do cen innych ofert to o 8,5% mniej niż ceny mieszkań w budynkach wzniesionych w technologii ramy H (8197 PLN) i aż o ponad 22% mniej niż średnia cena m2 mieszkania w budynku z cegły (9666 PLN).

Warto także zauważyć, że o ile ceny kawalerek są relatywnie wysokie niezależnie od materiału budowlanego (w wielkiej płycie - 8357 PLN/m2) o tyle cena m2 dużych mieszkań w blokach z wielkiej płyty jest już zdecydowanie niższa od średniej (9602 PLN); w przypadku lokali o powierzchni pow. 60 m2 kształtuje się na poziomie 7125 PLN/m2.

Przedstawione różnice w cenach stawiają przed sporym dylematem osoby decydujące się na zakup mieszkania w stolicy; wybrać nowe albo "w cegle" ale o znacznie mniejszym metrażu czy kupić znacznie większe ale bloku z wielkiej płyty?

budulec cena
(PLN/m2)
wielka płyta 7 500
rama H 8 129
cegła 9 666


Gdański rynek mieszkaniowy w liczbach

Średnie ceny ofertowe
mieszkań wg ulic:


ulica śr. cena
(PLN/m2)
Orańska 4 815
Kalinowa 4 857
Fundamentowa 5 053
Kartuska 5 870
Kościuszki 5 911
Gospody 5 925
Piastowska 6 360
Jelitkowska 7 718
Piekarnicza 7 836
Obrońców Wybrzeża 8 522
Podaż ofert mieszkań
wg liczby pokoi:


liczba pok. podaż (%)
1 11,3
2 45,6
3 30,4
4 plus 12,6

Podaż ofert mieszkań
wg ceny za m2:


cena PLN/m2 udział (%)
do 5000 12,4
5001-10000 82,7
10001-15000 4,5
pow. 15000 0,4

Średnia powierzchnia mieszkania oferowanego na rynku wtórnym: 55,9 m2
Średnia cena mieszkania oferowanego na rynku wtórnym: 360 153 PLN


Szczeciński rynek mieszkaniowy w liczbach

Średnie ceny ofertowe
mieszkań wg ulic:


ulica śr. cena
(PLN/m2)
Pomorska 3 983
Jagiellońska 4 225
Bandurskiego 4 341
Santocka 4 374
5 lipca 4 465
Wyzwolenia 4 732
Władysława Jagiełły 4 812
Klonowica 5 173
Brzozowa 5 234
Szosa Polska 5 661
Podaż ofert mieszkań
wg liczby pokoi:


liczba pok. podaż (%)
1 12,1
2 49,4
3 27,4
4 plus 11,1

Podaż ofert mieszkań
wg ceny za m2:


cena PLN/m2 udział (%)
do 5000 56,6
5001-10000 41,3
10001-15000 1,3
pow. 15000 0,8

Średnia powierzchnia mieszkania oferowanego na rynku wtórnym: 56 m2
Średnia cena mieszkania oferowanego na rynku wtórnym: 273 476 PLN


Wrocławski rynek mieszkaniowy w liczbach

Średnie ceny ofertowe
mieszkań wg ulic:


ulica śr. cena
(PLN/m2)
Kiełczowska 5 468
Dokerska 5 778
Gwarecka 6 015
Bajana 6 133
Grabiszyńska 6 423
Hallera 6 619
Drohobycka 6 788
Jaracza 7 256
Powstańców Śląskich 7 415
Róży Wiatrów 8 137
Podaż ofert mieszkań
wg liczby pokoi:


liczba pok. podaż (%)
1 10,6
2 42,2
3 36,3
4 plus 10,9

Podaż ofert mieszkań
wg ceny za m2:


cena PLN/m2 udział (%)
do 5000 6,6
5001-10000 87,5
10001-15000 3,6
pow. 15000 2,3

Średnia powierzchnia mieszkania oferowanego na rynku wtórnym: 57,6 m2
Średnia cena mieszkania oferowanego na rynku wtórnym: 380 505 PLN


Index kredytowy OPEN FINANCE
Rynek kredytów w wybranych miastach Polski w marcu 2009 r.


Dane przygotowanie na podstawie wniosków kredytowych składanych
przez klientów OPEN FINANCE w marcu 2009 r.

miasto średnia wartość kredytu w marcu 2009 r. (w PLN) średnie LTV (stosunek kwoty kredytu do wart. nieruch., w %.) średni okres kredytowania
(w latach)
Gdańsk 242 841 78 28
Gdynia 266 995 79 28
Katowice 161 605 79 26
Kraków 283 564 80 27
Lublin 203 410 71 30
Olsztyn 169 715 76 27
Poznań 271 717 89 30
Warszawa 398 485 80 30
Wrocław 289 675 87 30

interia.pl

Poprawa sytuacji na rynku nieruchomości

Z przygotowanego przez firmę HM Revenue & Customs (HMRC) raportu wynika, iż sprzedaż mieszkań w Wielkiej Brytanii poszła mocno w górę.

Wzrost w marcu wyniósł 40 proc. w porównaniu z miesiącem poprzednim. W tym czasie sprzedano około 60000 mieszkań, wartych minimum 40 tyś funtów (niecałe 200 tyś złotych). Uwzględniając sezonowe trendy rynkowe wskaźnik wzrostu wyniósł 13 procent. Jednocześnie wydłużył się jednak okres, w którym wystawione na sprzedaż nieruchomości czekają na nowych właścicieli. Ponad 30 procent mieszkań oraz 26 procent domów sprzedaje się w czasie dłuższym niż pół roku.

Wzrost sprzedaży związany jest z mającym miejsce pomiędzy 2007 i 2009 rokiem znacznym spadkiem cen nieruchomości. W samym roku 2008 ceny mieszkań w Wielkiej Brytanii spadły o niemal 16 procent. Taka sytuacja cieszy z pewnością przyszłych nabywców, martwi jednak właścicieli nieruchomości, którzy nabyli je przed załamaniem się rynku. W ubiegłym tygodniu Brytyjska Izba Pożyczkobiorców opublikowała informację, że ponad 13 procent osób, które zaciągnęły kredyt hipoteczny pomiędzy 2005 i 2008 rokiem ma do spłacenia dług większy niż wartość nieruchomości, na którą został zaciągnięty.

Maciej Leściorz

interia.pl

Poprawa sytuacji na rynku nieruchomości

Z przygotowanego przez firmę HM Revenue & Customs (HMRC) raportu wynika, iż sprzedaż mieszkań w Wielkiej Brytanii poszła mocno w górę.

Wzrost w marcu wyniósł 40 proc. w porównaniu z miesiącem poprzednim. W tym czasie sprzedano około 60000 mieszkań, wartych minimum 40 tyś funtów (niecałe 200 tyś złotych). Uwzględniając sezonowe trendy rynkowe wskaźnik wzrostu wyniósł 13 procent. Jednocześnie wydłużył się jednak okres, w którym wystawione na sprzedaż nieruchomości czekają na nowych właścicieli. Ponad 30 procent mieszkań oraz 26 procent domów sprzedaje się w czasie dłuższym niż pół roku.

Wzrost sprzedaży związany jest z mającym miejsce pomiędzy 2007 i 2009 rokiem znacznym spadkiem cen nieruchomości. W samym roku 2008 ceny mieszkań w Wielkiej Brytanii spadły o niemal 16 procent. Taka sytuacja cieszy z pewnością przyszłych nabywców, martwi jednak właścicieli nieruchomości, którzy nabyli je przed załamaniem się rynku. W ubiegłym tygodniu Brytyjska Izba Pożyczkobiorców opublikowała informację, że ponad 13 procent osób, które zaciągnęły kredyt hipoteczny pomiędzy 2005 i 2008 rokiem ma do spłacenia dług większy niż wartość nieruchomości, na którą został zaciągnięty.

Maciej Leściorz

interia.pl

Ranking kredytów z dopłatą: Najniższa marża w Mazowieckim Banku Regionalnym

Kredyt z dopłatą można zaciągnąć w banku maksymalnie na 50 lat. Można też sfinansować zakup nieruchomości w 100 proc. Najniższą marżę oferuje Mazowiecki Bank Regionalny - wynika z zestawienia Expandera. Kredyt z dopłatą można przewalutować dopiero po zakończeniu okresu dopłat.
W sześciu na dziewięć banków oferujących teraz kredyt z dopłatą można zadłużyć się na 30 lat. Jedynie w Banku Pocztowym i Mazowieckim Banku Regionalnym istnieje możliwość spłaty kredytu z dopłatą przez 35 lat, a w Alior Banku nawet przez 50 lat.

Dłuższy okres kredytowania, niższa rata?

Zwykle im dłuższy okres kredytowania, tym większa kwota odsetek, jaką kredytobiorca musi zapłacić w całym okresie spłaty, ale za to niższa rata. Ta prawidłowość nie zawsze się jednak sprawdza. Silniejszy wpływ na zmniejszenie raty, niż wydłużenie okresu kredytowania, może mieć bowiem marża kredytowa. Przykładowo teoretyczna rata kredytu na 300 tys. zł z marżą 1,35 proc., jaką oferuje Mazowiecki Bank Regionalny, przy założeniu maksymalnego okresu kredytowania w tym banku, tj. 35 lat i stopy WIBOR na obecnym poziomie (4,12 proc.) wynosi wg szacunków Expandera ok. 753 zł. Z kolei rata analogicznego kredytu na 50 lat w Alior Banku (marża 3,3 proc., WIBOR 4,12 proc.) wynosi według szacunków Expandera ok. 1050 zł.

Niewielka zmiana kwoty dopłat

Jednocześnie im dłuższy okres kredytowania, tym większa kwota, jaką w całym okresie spłaty kredytobiorca będzie musiał zwrócić bankowi. W przypadku przeciętnego kredytu z dopłatą (marża 2,5 proc.), przy założeniu 30-letniego okresu spłaty oraz stałości stopy WIBOR na obecnym poziomie, kredytobiorca będzie musiał zwrócić bankowi ok. 614 tys. zł. Jeżeli skróciłby czas kredytowania do 10 lat, kwota ta zmniejszyłaby się o blisko połowę, do ok. 357 tys. zł. Jednocześnie jednak rata wzrosłaby znacząco, z 1067 zł do 2572 zł. Warto jednocześnie zauważyć, że wzrost kosztów kredytu w przypadku wydłużenia okresu spłaty jest znacznie większy niż wzrost sumy dopłat. Wydłużenie okresu spłaty z 10 do 30 lat powoduje wzrost kwoty dopłaty z 54 tys. zł do 78 tys. zł, zatem "tylko" o 24 tys. zł.

Wkład własny nie jest niezbędny

Z kredytu z dopłatą mogą skorzystać osoby, które nie posiadają wkładu własnego. Przynajmniej trzy banki mają ofertę finansowania zakupu 100 proc. wartości nieruchomości. Są to: PKO BP, Gospodarczy Bank Wielkopolski oraz Bank Pocztowy (102 proc.). Maksymalny wymagany wkład własny to 30 proc. Takiego wkładu wymaga Mazowiecki Bank Regionalny.

Ten bank oferuje jednocześnie najniższą marżę na rynku, której minimalny poziom to 1,35 proc., ponadto dwa banki (Pekao Bank Hipoteczny oraz Gospodarczy Bank Wielkopolski) oferują marżę na poziomie 1,45 proc. Najwyższą marżę ma Dom Bank (od 5,5 proc.). W przypadku tego ostatniego może się zdarzyć, że rata będzie wyższa niż rata standardowego kredytu w złotych (bez dopłaty) spośród oferty banków o najniższych marżach.

Zestawienie kredytów z dopłatą oferowanych przez banki

Bank

Oprocentowanie

Stawka bazowa

Marża banku

Max LTV

Max okres kredytowania

Alior Bank

7,52%

4,22%

3,30%

80%

50 lat

Mazowiecki Bank Regionalny

od 6,17%

4,82%

od 1,35%

1,35%

do 35 lat

Pekao Bank Hipoteczny

5,69%

4,24%

1,45%

80%

30 lat, a w przypadku budowy do 32,5 roku

Bank Pekao

przykładowo 7,33%

4,31%

indywidualnie negocjowana

ustalane indywidualnie w oddziale

30 lat

PKO Bank Polski Spółka Akcyjna

8,34%

6,54%

1,80%

100%

30 lat

Bank Pocztowy

6,23%

4,33%

1,90%

102%

35 lat

BPS

5,80%

4,30%

1,50%

80%

30 lat

DomBank

9,90%

4,35% <= 80% LTV, 3,75% dla 80-90% LTV

5,55%  >=20% wkładu własnego, 6,15% przy 10-20% wkładu

90%

30 lat

Gospodarczy Bank Wielkopolski

5,61%

4,16%

1,45%

100%

30 lat

Katarzyna Siwek, Expander, wsp. J.W.

KOMENTARZ

W okresie kryzysu na rynkach finansowych ustawa o finansowym wsparciu rodzin w nabywaniu własnego mieszkania z dnia 8 września 2006 roku (Dz. U. nr 183, poz. 1354) ("Ustawa") może stanowić istotny instrument zwiększający szansę na otrzymanie kredytu hipotecznego przez osoby, które nie mogą otrzymać kredytu w innych bankach na ogólnych zasadach.

Należy jednak pamiętać, iż kredyt preferencyjny, tj. kredyt, do oprocentowania którego stosuje się dopłaty na zasadach określonych w ustawie, ma swoją określoną specyfikę.

Zgodnie z art. 6 ust.1 i ust.4 ustawy kredytu preferencyjnego udziela się w walucie polskiej, a umowa kredytu preferencyjnego nie może uzależniać zmiany wysokości raty kapitałowo-odsetkowej, ani pozostającej do spłaty kredytu od zmiany kursów walut. Natomiast spłata kredytu preferencyjnego może następować wyłącznie metodą równych rat kapitałowych (rata malejąca) lub równych rat kapitałowo-odsetkowych (annuitet).

Powyższe ograniczenia mają jednak zastosowanie jedynie przez okres stosowania dopłaty por. art. 6 ust.4 ustawy). Po okresie trwania dopłaty, tj. po upływie ośmiu lat od dnia pierwszej spłaty odsetek dopuszczalne jest dokonanie przez kredytobiorcę przedterminowej spłaty kredytu, ewentualnie dokonanie przewalutowania kredytu.

W umowach kredytowych dotyczących kredytów preferencyjnych spotyka się czasem postanowienia, które dopuszczają możliwość dokonania przedterminowej spłaty bez określenia momentu, w którym przedterminowa spłata może nastąpić. Teoretycznie zatem, zgodnie z umową kredytową, kredytobiorca po spełnieniu określonych warunków polegających głównie na podaniu kwoty i terminu spłaty kredytu może dokonać przedterminowej spłaty kredytu.

Wydaje się jednak, że taka praktyka może być obarczona pewnym ryzykiem. W treści art. 6 ust. 4 ustawy wyraźnie dopuszczono dwie możliwości spłaty kredytu: spłata metodą równych rat kapitałowych (rata malejąca) lub równych rat kapitałowo-odsetkowych (annuitet).

Nieokreślenie przez Bank w umowie kredytu preferencyjnego terminu, od którego możliwa jest przedterminowa spłata, należy interpretować w ten sposób, iż przedterminowa spłata kredytu jest dopuszczalna, pod warunkiem jeżeli zostanie dokonana po terminie stosowania dopłaty do kredytu preferencyjnego.

Marcin Łoś, radca prawny, Kancelaria Litwiński Chechlińska Łoś Radcowie Prawni Spółka Partnerska

źródło informacji: Expander.pl

interia.pl

Ranking kredytów z dopłatą: Najniższa marża w Mazowieckim Banku Regionalnym

Kredyt z dopłatą można zaciągnąć w banku maksymalnie na 50 lat. Można też sfinansować zakup nieruchomości w 100 proc. Najniższą marżę oferuje Mazowiecki Bank Regionalny - wynika z zestawienia Expandera. Kredyt z dopłatą można przewalutować dopiero po zakończeniu okresu dopłat.
W sześciu na dziewięć banków oferujących teraz kredyt z dopłatą można zadłużyć się na 30 lat. Jedynie w Banku Pocztowym i Mazowieckim Banku Regionalnym istnieje możliwość spłaty kredytu z dopłatą przez 35 lat, a w Alior Banku nawet przez 50 lat.

Dłuższy okres kredytowania, niższa rata?

Zwykle im dłuższy okres kredytowania, tym większa kwota odsetek, jaką kredytobiorca musi zapłacić w całym okresie spłaty, ale za to niższa rata. Ta prawidłowość nie zawsze się jednak sprawdza. Silniejszy wpływ na zmniejszenie raty, niż wydłużenie okresu kredytowania, może mieć bowiem marża kredytowa. Przykładowo teoretyczna rata kredytu na 300 tys. zł z marżą 1,35 proc., jaką oferuje Mazowiecki Bank Regionalny, przy założeniu maksymalnego okresu kredytowania w tym banku, tj. 35 lat i stopy WIBOR na obecnym poziomie (4,12 proc.) wynosi wg szacunków Expandera ok. 753 zł. Z kolei rata analogicznego kredytu na 50 lat w Alior Banku (marża 3,3 proc., WIBOR 4,12 proc.) wynosi według szacunków Expandera ok. 1050 zł.

Niewielka zmiana kwoty dopłat

Jednocześnie im dłuższy okres kredytowania, tym większa kwota, jaką w całym okresie spłaty kredytobiorca będzie musiał zwrócić bankowi. W przypadku przeciętnego kredytu z dopłatą (marża 2,5 proc.), przy założeniu 30-letniego okresu spłaty oraz stałości stopy WIBOR na obecnym poziomie, kredytobiorca będzie musiał zwrócić bankowi ok. 614 tys. zł. Jeżeli skróciłby czas kredytowania do 10 lat, kwota ta zmniejszyłaby się o blisko połowę, do ok. 357 tys. zł. Jednocześnie jednak rata wzrosłaby znacząco, z 1067 zł do 2572 zł. Warto jednocześnie zauważyć, że wzrost kosztów kredytu w przypadku wydłużenia okresu spłaty jest znacznie większy niż wzrost sumy dopłat. Wydłużenie okresu spłaty z 10 do 30 lat powoduje wzrost kwoty dopłaty z 54 tys. zł do 78 tys. zł, zatem "tylko" o 24 tys. zł.

Wkład własny nie jest niezbędny

Z kredytu z dopłatą mogą skorzystać osoby, które nie posiadają wkładu własnego. Przynajmniej trzy banki mają ofertę finansowania zakupu 100 proc. wartości nieruchomości. Są to: PKO BP, Gospodarczy Bank Wielkopolski oraz Bank Pocztowy (102 proc.). Maksymalny wymagany wkład własny to 30 proc. Takiego wkładu wymaga Mazowiecki Bank Regionalny.

Ten bank oferuje jednocześnie najniższą marżę na rynku, której minimalny poziom to 1,35 proc., ponadto dwa banki (Pekao Bank Hipoteczny oraz Gospodarczy Bank Wielkopolski) oferują marżę na poziomie 1,45 proc. Najwyższą marżę ma Dom Bank (od 5,5 proc.). W przypadku tego ostatniego może się zdarzyć, że rata będzie wyższa niż rata standardowego kredytu w złotych (bez dopłaty) spośród oferty banków o najniższych marżach.

Zestawienie kredytów z dopłatą oferowanych przez banki

Bank

Oprocentowanie

Stawka bazowa

Marża banku

Max LTV

Max okres kredytowania

Alior Bank

7,52%

4,22%

3,30%

80%

50 lat

Mazowiecki Bank Regionalny

od 6,17%

4,82%

od 1,35%

1,35%

do 35 lat

Pekao Bank Hipoteczny

5,69%

4,24%

1,45%

80%

30 lat, a w przypadku budowy do 32,5 roku

Bank Pekao

przykładowo 7,33%

4,31%

indywidualnie negocjowana

ustalane indywidualnie w oddziale

30 lat

PKO Bank Polski Spółka Akcyjna

8,34%

6,54%

1,80%

100%

30 lat

Bank Pocztowy

6,23%

4,33%

1,90%

102%

35 lat

BPS

5,80%

4,30%

1,50%

80%

30 lat

DomBank

9,90%

4,35% <= 80% LTV, 3,75% dla 80-90% LTV

5,55%  >=20% wkładu własnego, 6,15% przy 10-20% wkładu

90%

30 lat

Gospodarczy Bank Wielkopolski

5,61%

4,16%

1,45%

100%

30 lat

Katarzyna Siwek, Expander, wsp. J.W.

KOMENTARZ

W okresie kryzysu na rynkach finansowych ustawa o finansowym wsparciu rodzin w nabywaniu własnego mieszkania z dnia 8 września 2006 roku (Dz. U. nr 183, poz. 1354) ("Ustawa") może stanowić istotny instrument zwiększający szansę na otrzymanie kredytu hipotecznego przez osoby, które nie mogą otrzymać kredytu w innych bankach na ogólnych zasadach.

Należy jednak pamiętać, iż kredyt preferencyjny, tj. kredyt, do oprocentowania którego stosuje się dopłaty na zasadach określonych w ustawie, ma swoją określoną specyfikę.

Zgodnie z art. 6 ust.1 i ust.4 ustawy kredytu preferencyjnego udziela się w walucie polskiej, a umowa kredytu preferencyjnego nie może uzależniać zmiany wysokości raty kapitałowo-odsetkowej, ani pozostającej do spłaty kredytu od zmiany kursów walut. Natomiast spłata kredytu preferencyjnego może następować wyłącznie metodą równych rat kapitałowych (rata malejąca) lub równych rat kapitałowo-odsetkowych (annuitet).

Powyższe ograniczenia mają jednak zastosowanie jedynie przez okres stosowania dopłaty por. art. 6 ust.4 ustawy). Po okresie trwania dopłaty, tj. po upływie ośmiu lat od dnia pierwszej spłaty odsetek dopuszczalne jest dokonanie przez kredytobiorcę przedterminowej spłaty kredytu, ewentualnie dokonanie przewalutowania kredytu.

W umowach kredytowych dotyczących kredytów preferencyjnych spotyka się czasem postanowienia, które dopuszczają możliwość dokonania przedterminowej spłaty bez określenia momentu, w którym przedterminowa spłata może nastąpić. Teoretycznie zatem, zgodnie z umową kredytową, kredytobiorca po spełnieniu określonych warunków polegających głównie na podaniu kwoty i terminu spłaty kredytu może dokonać przedterminowej spłaty kredytu.

Wydaje się jednak, że taka praktyka może być obarczona pewnym ryzykiem. W treści art. 6 ust. 4 ustawy wyraźnie dopuszczono dwie możliwości spłaty kredytu: spłata metodą równych rat kapitałowych (rata malejąca) lub równych rat kapitałowo-odsetkowych (annuitet).

Nieokreślenie przez Bank w umowie kredytu preferencyjnego terminu, od którego możliwa jest przedterminowa spłata, należy interpretować w ten sposób, iż przedterminowa spłata kredytu jest dopuszczalna, pod warunkiem jeżeli zostanie dokonana po terminie stosowania dopłaty do kredytu preferencyjnego.

Marcin Łoś, radca prawny, Kancelaria Litwiński Chechlińska Łoś Radcowie Prawni Spółka Partnerska

źródło informacji: Expander.pl

interia.pl

Ile możesz wynegocjować?

Obecna sytuacja na rynku mieszkaniowym sprzyja negocjacjom. Sieć biur nieruchomości Metrohouse S.A. przeprowadziła wśród internautów ankietę na temat możliwości negocjacji ceny mieszkania. Wyniki wskazują, że sprzedający powinni przygotować się na długie rozmowy o ostatecznej cenie sprzedaży. Rzeczywistość jest nieco inna.

Wyniki ankiety

Firma Metrohouse zadała internautom pytanie: "Jak sądzisz, ile można wynegocjować przy zakupie mieszkania z rynku wtórnego?". Wyniki wskazują, że ponad połowa (59%) biorących udział w badaniu internatów twierdzi, że obecnie możliwe jest wynegocjowanie ponad 10% ceny ofertowej mieszkania. Prawie co czwarty internauta (24%) uważa, że granica możliwych negocjacji zawarta jest w przedziale 5-10% ceny ofertowej. 17% internautów twierdzi, że obecnie można wynegocjować nie więcej niż 5% ceny ofertowej mieszkania.


INTERIA.PL/materiały prasowe

Wyniki ankiety pokazują, że obecnie na rynku mamy do czynienia ze stanowczą polityką negocjacyjną kupujących dokonujących zakupów na wtórnym rynku nieruchomości. - Wśród nabywców przeważa przekonanie, że nadal ceny ofertowe mieszkań są przeszacowane i istnieją duże możliwości negocjacji cen, analizuje wyniki Grzegorz Kędzierski, dyrektor sprzedaży Metrohouse. - Większość internautów biorących udział w sondzie wyraża przekonanie o możliwości wynegocjowania kwot wyższych niż 10% ceny ofertowej nieruchomości. Jednak rzeczywistość pokazuje, że tak duży margines negocjacji jest możliwy w nielicznych przypadkach.

Rzeczywiste różnice między ceną ofertową a transakcyjną

Aby sprawdzić, czy rzeczywiście jest szansa na istotne negocjacje ceny mieszkania warto przyjrzeć się zawartym w tym roku transakcjom sprzedaży dokonanych za pośrednictwem brokerów. Wyniki analizy cen transakcyjnych pokazują, że w 60% transakcji kupującym udało się wynegocjować mniej niż 5% ceny ofertowej nieruchomości. 29% ogółu przeprowadzonych transakcji wskazuje na negocjacje cenowe w przedziale 5-10% ceny ofertowej. Najwyższe poziomy negocjacji (powyżej 10% różnicy między ceną ofertową a transakcyjną) odnotowano w 11% transakcji.


INTERIA.PL/materiały prasowe

- Porównując wyniki ankiety i rzeczywiste poziomy negocjacji w zawartych transakcjach widać dużą dysproporcję pomiędzy potencjalnie zgłaszanym przekonaniem o możliwościach negocjacji a realnymi liczbami, wyjaśnia Mariusz Kania, prezes Metrohouse. - Przeprowadzone za naszym pośrednictwem transakcje charakteryzowały się średnio 4% różnicą pomiędzy wystawioną ceną ofertową a ceną transakcyjną. Jednak to tylko średnia, oczywiście w wielu przypadkach udaje się wynegocjować więcej. W jednym z przypadków cena podczas negocjacji spadła np. o 75 000 zł, opowiada Kania.

• W badaniu ankietowym uczestniczyło ponad 300 internautów.

• Analizę poziomu negocjacji przeprowadzono na bazie transakcji sprzedaży mieszkań dokonanych za pośrednictwem Metrohouse S.A. w I kwartale 2009 r.

INTERIA.PL/materiały prasowe

Ile możesz wynegocjować?

Obecna sytuacja na rynku mieszkaniowym sprzyja negocjacjom. Sieć biur nieruchomości Metrohouse S.A. przeprowadziła wśród internautów ankietę na temat możliwości negocjacji ceny mieszkania. Wyniki wskazują, że sprzedający powinni przygotować się na długie rozmowy o ostatecznej cenie sprzedaży. Rzeczywistość jest nieco inna.

Wyniki ankiety

Firma Metrohouse zadała internautom pytanie: "Jak sądzisz, ile można wynegocjować przy zakupie mieszkania z rynku wtórnego?". Wyniki wskazują, że ponad połowa (59%) biorących udział w badaniu internatów twierdzi, że obecnie możliwe jest wynegocjowanie ponad 10% ceny ofertowej mieszkania. Prawie co czwarty internauta (24%) uważa, że granica możliwych negocjacji zawarta jest w przedziale 5-10% ceny ofertowej. 17% internautów twierdzi, że obecnie można wynegocjować nie więcej niż 5% ceny ofertowej mieszkania.


INTERIA.PL/materiały prasowe

Wyniki ankiety pokazują, że obecnie na rynku mamy do czynienia ze stanowczą polityką negocjacyjną kupujących dokonujących zakupów na wtórnym rynku nieruchomości. - Wśród nabywców przeważa przekonanie, że nadal ceny ofertowe mieszkań są przeszacowane i istnieją duże możliwości negocjacji cen, analizuje wyniki Grzegorz Kędzierski, dyrektor sprzedaży Metrohouse. - Większość internautów biorących udział w sondzie wyraża przekonanie o możliwości wynegocjowania kwot wyższych niż 10% ceny ofertowej nieruchomości. Jednak rzeczywistość pokazuje, że tak duży margines negocjacji jest możliwy w nielicznych przypadkach.

Rzeczywiste różnice między ceną ofertową a transakcyjną

Aby sprawdzić, czy rzeczywiście jest szansa na istotne negocjacje ceny mieszkania warto przyjrzeć się zawartym w tym roku transakcjom sprzedaży dokonanych za pośrednictwem brokerów. Wyniki analizy cen transakcyjnych pokazują, że w 60% transakcji kupującym udało się wynegocjować mniej niż 5% ceny ofertowej nieruchomości. 29% ogółu przeprowadzonych transakcji wskazuje na negocjacje cenowe w przedziale 5-10% ceny ofertowej. Najwyższe poziomy negocjacji (powyżej 10% różnicy między ceną ofertową a transakcyjną) odnotowano w 11% transakcji.


INTERIA.PL/materiały prasowe

- Porównując wyniki ankiety i rzeczywiste poziomy negocjacji w zawartych transakcjach widać dużą dysproporcję pomiędzy potencjalnie zgłaszanym przekonaniem o możliwościach negocjacji a realnymi liczbami, wyjaśnia Mariusz Kania, prezes Metrohouse. - Przeprowadzone za naszym pośrednictwem transakcje charakteryzowały się średnio 4% różnicą pomiędzy wystawioną ceną ofertową a ceną transakcyjną. Jednak to tylko średnia, oczywiście w wielu przypadkach udaje się wynegocjować więcej. W jednym z przypadków cena podczas negocjacji spadła np. o 75 000 zł, opowiada Kania.

• W badaniu ankietowym uczestniczyło ponad 300 internautów.

• Analizę poziomu negocjacji przeprowadzono na bazie transakcji sprzedaży mieszkań dokonanych za pośrednictwem Metrohouse S.A. w I kwartale 2009 r.

INTERIA.PL/materiały prasowe

MF:Drastyczny wzrost naszych długów

Zadłużenie sektora finansów publicznych w 2008 roku wzrosło o 13,3 proc., czyli o 70.353,8 mln zł do 597.795,6 mln zł - podało wczoraj w komunikacie Ministerstwo Finansów.
Zadłużenie sektora finansów publicznych w relacji do PKB wyniosło 47,0 proc. Na kwotę 597.795,6 mln zł składa się zadłużenie sektora rządowego w wysokości 566.914,9 mln zł, zadłużenie sektora samorządowego w wysokości 28.106,1 mln zł i sektora ubezpieczeń społecznych na poziomie 2.774,7 mln zł. Zadłużenie krajowe w ciągu ubiegłego roku wzrosło o 10,0 proc., czyli o 40.362,4 mln zł do 443.661,6 mln zł. Zadłużenie zagraniczne wzrosło o 24,2 proc., czyli o 29.991,5 mln zł do 154.134,1 mln zł.

- Dług publiczny przekroczy w 2009 roku poziom 50 proc. PKB - ocenił szef komisji finansów publicznych, szef klubu PO, Zbigniew Chlebowski. Poziom 50 proc. PKB to pierwszy próg ostrożnościowy, przy którym sektor finansów publicznych nie powinien znacząco zwiększać zadłużenia. Przy wejściu do strefy euro każdy kraj zobowiązuje się, że jego dług publiczny nie przekroczy 60 proc. PKB. - Dług publiczny przekroczy 50 proc. PKB, ponieważ znaczna część długu jest w walutach obcych - powiedział wczoraj Chlebowski. Na pytanie, czy spodziewa się, że w 2009 roku deficyt sektora general government, podobnie jak w roku ubiegłym przekroczy 3 proc. PKB, Chglebowski odpowiedział: - Zależy nam, żeby nie przekroczyć granicy 3 proc. PKB, ale w tej chwili trudno o tym mówić. Jestem optymistą w tej sprawie - dodał. GUS podał w środę, że według wstępnego szacunku deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych w 2008 roku wyniósł 49,5 mld zł, czyli 3,9 proc. PKB, a dług publiczny w 2008 osiągnął poziom 47,1 proc. PKB.

Wcześniej wiceminister finansów Ludwik Kotecki

powiedział, że wzrost deficytu sektora instytucji rządowych i samorządowych w 2008 wobec 2007 wynika głównie z pogorszenia wyniku podsektora instytucji rządowych na szczeblu centralnym oraz podsektora instytucji samorządowych na szczeblu lokalnym. Zdaniem Koteckiego, sytuacja sektora finansów publicznych w 2009 roku może nie być lepsza. Kotecki dodał, że rząd jest zdeterminowany do szybkiego przywrócenia salda sektora instytucji rządowych i samorządowych do poziomu, który nie będzie przeszkodą dla wejścia do strefy euro. Jednak, jak dodał Kotecki, "istnieje ryzyko, że na Polskę zostanie nałożona przez UE procedura nadmiernego deficytu".

Poniżej tabela o zadłużeniu w relacji do PKB.


2007 2008

w mln zł proc. PKB w mln zł proc. PKB


Dług Skarbu Państwa 501.531,0 42,7 569.945,5 44,8
Państwowy dług publiczny 527.441,8 44,9 597.795,6 47,0
Dług sektora general goverment
527.569,9 44,9 598.401,6 47,1

PKB 1.175.266,3 1.271.714,6

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

MF:Drastyczny wzrost naszych długów

Zadłużenie sektora finansów publicznych w 2008 roku wzrosło o 13,3 proc., czyli o 70.353,8 mln zł do 597.795,6 mln zł - podało wczoraj w komunikacie Ministerstwo Finansów.
Zadłużenie sektora finansów publicznych w relacji do PKB wyniosło 47,0 proc. Na kwotę 597.795,6 mln zł składa się zadłużenie sektora rządowego w wysokości 566.914,9 mln zł, zadłużenie sektora samorządowego w wysokości 28.106,1 mln zł i sektora ubezpieczeń społecznych na poziomie 2.774,7 mln zł. Zadłużenie krajowe w ciągu ubiegłego roku wzrosło o 10,0 proc., czyli o 40.362,4 mln zł do 443.661,6 mln zł. Zadłużenie zagraniczne wzrosło o 24,2 proc., czyli o 29.991,5 mln zł do 154.134,1 mln zł.

- Dług publiczny przekroczy w 2009 roku poziom 50 proc. PKB - ocenił szef komisji finansów publicznych, szef klubu PO, Zbigniew Chlebowski. Poziom 50 proc. PKB to pierwszy próg ostrożnościowy, przy którym sektor finansów publicznych nie powinien znacząco zwiększać zadłużenia. Przy wejściu do strefy euro każdy kraj zobowiązuje się, że jego dług publiczny nie przekroczy 60 proc. PKB. - Dług publiczny przekroczy 50 proc. PKB, ponieważ znaczna część długu jest w walutach obcych - powiedział wczoraj Chlebowski. Na pytanie, czy spodziewa się, że w 2009 roku deficyt sektora general government, podobnie jak w roku ubiegłym przekroczy 3 proc. PKB, Chglebowski odpowiedział: - Zależy nam, żeby nie przekroczyć granicy 3 proc. PKB, ale w tej chwili trudno o tym mówić. Jestem optymistą w tej sprawie - dodał. GUS podał w środę, że według wstępnego szacunku deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych w 2008 roku wyniósł 49,5 mld zł, czyli 3,9 proc. PKB, a dług publiczny w 2008 osiągnął poziom 47,1 proc. PKB.

Wcześniej wiceminister finansów Ludwik Kotecki

powiedział, że wzrost deficytu sektora instytucji rządowych i samorządowych w 2008 wobec 2007 wynika głównie z pogorszenia wyniku podsektora instytucji rządowych na szczeblu centralnym oraz podsektora instytucji samorządowych na szczeblu lokalnym. Zdaniem Koteckiego, sytuacja sektora finansów publicznych w 2009 roku może nie być lepsza. Kotecki dodał, że rząd jest zdeterminowany do szybkiego przywrócenia salda sektora instytucji rządowych i samorządowych do poziomu, który nie będzie przeszkodą dla wejścia do strefy euro. Jednak, jak dodał Kotecki, "istnieje ryzyko, że na Polskę zostanie nałożona przez UE procedura nadmiernego deficytu".

Poniżej tabela o zadłużeniu w relacji do PKB.


2007 2008

w mln zł proc. PKB w mln zł proc. PKB


Dług Skarbu Państwa 501.531,0 42,7 569.945,5 44,8
Państwowy dług publiczny 527.441,8 44,9 597.795,6 47,0
Dług sektora general goverment
527.569,9 44,9 598.401,6 47,1

PKB 1.175.266,3 1.271.714,6

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

SKOK-i: gwarancje w zamian za nadzór

Nowelizacja ustawy daje możliwość objęcia depozytów SKOK gwarancjami państwa. Teraz takie gwarancje mają tylko lokaty bankowe.
W tej chwili depozyty w bankach i Spółdzielczych Kasach Oszczędnościowo-Kredytowych objęte są gwarancjami do 50 tys. euro, czyli ok. 220 tys zł. W przypadku bankructwa banku lub któregoś ze SKOK-ów klienci powinni otrzymać zwrot pieniędzy tej samej wysokości. Gwarancji dla lokat bankowych udziela Bankowy Fundusz Gwarancyjny, który jest instytucją państwową, niezależną od banków, choć zasilaną ich wpłatami. Ostatecznym gwarantem wypłat lokat bankowych jest państwo. Tego elementu nie ma w systemie gwarancyjnym SKOK-ów. Tu działa Fundusz Stabilizacyjny, do którego poszczególne kasy przekazują 1 proc. aktywów. Dodatkowo wszystkie lokaty w kasach są obowiązkowo objęte ubezpieczeniem w Towarzystwie Ubezpieczeń Wzajemnych SKOK.

- System jest skuteczny i do tej pory nie było potrzeby wypłacania ubezpieczeń ani środków z Funduszu Stabilizacyjnego - mówi Andrzej Dunajski, rzecznik Krajowej Kasy SKOK.

Wartość depozytów w spółdzielczych kasach zbliża się do 9,5 mld zł. Zdaniem bankowców i pomysłodawców nowej ustawy o SKOK, nad którą wczoraj rozpoczęły się prace w Sejmie, te pieniądze nie są w pełni bezpieczne.

- SKOK-i są właścicielem TUW, które gwarantuje wypłacalność SKOK-ów. Wszystko dzieje się w ramach jednej instytucji. To niebezpieczne - uważa Jerzy Bańka ze Związku Banków Polskich.

Zdaniem przedstawicieli spółdzielczych kas, pieniądze na ich lokatach są zabezpieczone lepiej niż w bankach.

- Środki zgromadzone na gwarantowanie depozytów w naszym systemie są proporcjonalnie dwa razy większe niż środki w systemie bankowym - twierdzi Andrzej Dunajski.

Według władz SKOK w Funduszu Stabilizacyjnym jest w tej chwili około 400 mln zł, czyli ponad 4 proc. wszystkich depozytów. Do tego funduszu co roku trafia też cały zysk Kasy Krajowej. Jednak zdaniem zwolenników nowej ustawy tych informacji nie da się w praktyce zweryfikować.

- Klientami SKOK-ów jest prawie 2 mln osób, które powinny być lepiej chronione. W tej chwili nie wiemy, jaka jest sytuacja w SKOK-ach. Mamy tylko oświadczenia ich władz. Chodzi o to, by nadzór państwowy miał nad SKOK-ami kontrolę i mógł powiedzieć, czy wszystko działa dobrze - mówi Sławomir Neumann, pomysłodawca nowej ustawy o SKOK.

W tej chwili pełnej kontroli KNF podlega tylko TUW SKOK.

- Jeśli ustawa wejdzie w życie, minister finansów będzie mógł w razie potrzeby wspomóc SKOK-i obligacjami lub gwarancjami dla obligacji, a NBP będzie mógł udzielić kredytu refinansowego - mówi Sławomir Neumann.

System gwarancji byłby więc wzmocniony, ale w zamian kasy musiałyby się liczyć z KNF.

- Chodzi o wyrównanie szans i zapewnienie należytego bezpieczeństwa systemu depozytów - uważa Jerzy Bańka.

- Na razie tego projektu nie komentujemy, bo dostaliśmy go kilka dni temu, więc musimy się z nim zapoznać - mówi Andrzej Dunajski.

Według niego w wielu krajach (Austria, Włochy) obowiązują dwa niezależne systemy gwarancji lokat. Pomysłodawcy nowelizacji ustawy o SKOK i bankowcy nie ukrywają jednak, że ta nowelizacja to jedynie wstęp do zastąpienia obecnego systemu gwarancji SKOK-ów gwarancjami Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.

- Kolejnym krokiem, gdy nadzór przejmie już kontrolę nad SKOK-ami, będzie objęcie depozytów w kasach spółdzielczych gwarancjami BFG. Dzisiaj państwo polskie takich gwarancji dać nie może, gdyż te gwarancje dają jedynie prezesi SKOK-ów, mówiąc, że jest dobrze - mówi Sławomir Neumann.

Roman Grzyb
interia.pl

SKOK-i: gwarancje w zamian za nadzór

Nowelizacja ustawy daje możliwość objęcia depozytów SKOK gwarancjami państwa. Teraz takie gwarancje mają tylko lokaty bankowe.
W tej chwili depozyty w bankach i Spółdzielczych Kasach Oszczędnościowo-Kredytowych objęte są gwarancjami do 50 tys. euro, czyli ok. 220 tys zł. W przypadku bankructwa banku lub któregoś ze SKOK-ów klienci powinni otrzymać zwrot pieniędzy tej samej wysokości. Gwarancji dla lokat bankowych udziela Bankowy Fundusz Gwarancyjny, który jest instytucją państwową, niezależną od banków, choć zasilaną ich wpłatami. Ostatecznym gwarantem wypłat lokat bankowych jest państwo. Tego elementu nie ma w systemie gwarancyjnym SKOK-ów. Tu działa Fundusz Stabilizacyjny, do którego poszczególne kasy przekazują 1 proc. aktywów. Dodatkowo wszystkie lokaty w kasach są obowiązkowo objęte ubezpieczeniem w Towarzystwie Ubezpieczeń Wzajemnych SKOK.

- System jest skuteczny i do tej pory nie było potrzeby wypłacania ubezpieczeń ani środków z Funduszu Stabilizacyjnego - mówi Andrzej Dunajski, rzecznik Krajowej Kasy SKOK.

Wartość depozytów w spółdzielczych kasach zbliża się do 9,5 mld zł. Zdaniem bankowców i pomysłodawców nowej ustawy o SKOK, nad którą wczoraj rozpoczęły się prace w Sejmie, te pieniądze nie są w pełni bezpieczne.

- SKOK-i są właścicielem TUW, które gwarantuje wypłacalność SKOK-ów. Wszystko dzieje się w ramach jednej instytucji. To niebezpieczne - uważa Jerzy Bańka ze Związku Banków Polskich.

Zdaniem przedstawicieli spółdzielczych kas, pieniądze na ich lokatach są zabezpieczone lepiej niż w bankach.

- Środki zgromadzone na gwarantowanie depozytów w naszym systemie są proporcjonalnie dwa razy większe niż środki w systemie bankowym - twierdzi Andrzej Dunajski.

Według władz SKOK w Funduszu Stabilizacyjnym jest w tej chwili około 400 mln zł, czyli ponad 4 proc. wszystkich depozytów. Do tego funduszu co roku trafia też cały zysk Kasy Krajowej. Jednak zdaniem zwolenników nowej ustawy tych informacji nie da się w praktyce zweryfikować.

- Klientami SKOK-ów jest prawie 2 mln osób, które powinny być lepiej chronione. W tej chwili nie wiemy, jaka jest sytuacja w SKOK-ach. Mamy tylko oświadczenia ich władz. Chodzi o to, by nadzór państwowy miał nad SKOK-ami kontrolę i mógł powiedzieć, czy wszystko działa dobrze - mówi Sławomir Neumann, pomysłodawca nowej ustawy o SKOK.

W tej chwili pełnej kontroli KNF podlega tylko TUW SKOK.

- Jeśli ustawa wejdzie w życie, minister finansów będzie mógł w razie potrzeby wspomóc SKOK-i obligacjami lub gwarancjami dla obligacji, a NBP będzie mógł udzielić kredytu refinansowego - mówi Sławomir Neumann.

System gwarancji byłby więc wzmocniony, ale w zamian kasy musiałyby się liczyć z KNF.

- Chodzi o wyrównanie szans i zapewnienie należytego bezpieczeństwa systemu depozytów - uważa Jerzy Bańka.

- Na razie tego projektu nie komentujemy, bo dostaliśmy go kilka dni temu, więc musimy się z nim zapoznać - mówi Andrzej Dunajski.

Według niego w wielu krajach (Austria, Włochy) obowiązują dwa niezależne systemy gwarancji lokat. Pomysłodawcy nowelizacji ustawy o SKOK i bankowcy nie ukrywają jednak, że ta nowelizacja to jedynie wstęp do zastąpienia obecnego systemu gwarancji SKOK-ów gwarancjami Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.

- Kolejnym krokiem, gdy nadzór przejmie już kontrolę nad SKOK-ami, będzie objęcie depozytów w kasach spółdzielczych gwarancjami BFG. Dzisiaj państwo polskie takich gwarancji dać nie może, gdyż te gwarancje dają jedynie prezesi SKOK-ów, mówiąc, że jest dobrze - mówi Sławomir Neumann.

Roman Grzyb
interia.pl

Kto się załapie na tańszy gaz?

Producenci nawozów z nadzieją ale i z rozdrażnieniem wypatrują zapowiadanego cięcia taryf gazu o 8,5 - 10 proc. Bo płacą za każdy dzień opóźnienia - zauważa "Puls Biznesu".

Według nich, negocjacje Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa (PGNiG) z Urzędem Regulacji Energetyki (URE) w sprawie cen gazu, przypominają zabawę w kotka i myszkę. Branża twierdzi też, że obniżka taryfy, jaką regulator próbuje wymusić - to za mało.

- Poziom cen gazu związany jest z cenami ropy naftowej. Skoro ropa potaniała o ponad połowę, to cena gazu powinna też stopniowo zmniejszyć się o połowę w stosunku do poziomu z początku 2009 r. - mówi Jerzy Majchrzak z Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego. - Wysoki kurs dolara, w jakim jest liczony kontrakt z Gazpromem, niweluje efekt spadku cen ropy - odbija piłeczkę Andrzej Janiszowski, dyrektor departamentu regulacji PGNiG.

O tym więcej w publikacji "Pulsu Biznesu".

PAP/PulsBiznesu

interia.pl

Kto się załapie na tańszy gaz?

Producenci nawozów z nadzieją ale i z rozdrażnieniem wypatrują zapowiadanego cięcia taryf gazu o 8,5 - 10 proc. Bo płacą za każdy dzień opóźnienia - zauważa "Puls Biznesu".

Według nich, negocjacje Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa (PGNiG) z Urzędem Regulacji Energetyki (URE) w sprawie cen gazu, przypominają zabawę w kotka i myszkę. Branża twierdzi też, że obniżka taryfy, jaką regulator próbuje wymusić - to za mało.

- Poziom cen gazu związany jest z cenami ropy naftowej. Skoro ropa potaniała o ponad połowę, to cena gazu powinna też stopniowo zmniejszyć się o połowę w stosunku do poziomu z początku 2009 r. - mówi Jerzy Majchrzak z Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego. - Wysoki kurs dolara, w jakim jest liczony kontrakt z Gazpromem, niweluje efekt spadku cen ropy - odbija piłeczkę Andrzej Janiszowski, dyrektor departamentu regulacji PGNiG.

O tym więcej w publikacji "Pulsu Biznesu".

PAP/PulsBiznesu

interia.pl

Świat widzi Słowację w czarnych barwach

Międzynarodowy Fundusz Walutowy wyliczył dla Słowacji spadek PKB w tym roku o 2,1 procent. W 2010 r. będzie już lepiej - wzrost gospodarczy wynieść ma 1,9 procent.

Sytuacja naszych południowych sąsiadów jest i będzie w najbliższym czasie trudna. Bezrobocie w 2009 r. osiągnie poziom 11,5 proc., w przyszłym roku - 11,7 proc. Ceny konsumentów wzrosną odpowiednio o 1,7 i 2,3 proc.

Co o stanie gospodarki sądzą sami Słowacy? Wyniki kraju, który samodzielność zyskał 16 lat temu i 1 stycznia wstąpił do strefy euro, będą gorsze niż oczekiwano. Premier Robert Fico przekazał ostatnio, że spadek PKB wyniesie 1 procent a szef banku centralnego Ivan Sramko ostrzegł, że może być nawet gorzej. Do niedawna kraj ten miał najwyższy wzrost w Unii Europejskiej (6,4 procent w 2008 r., rekordowe 10,4 procent w 2007 r.). Nadal bank centralny prognozuje, że realny PKB wzrośnie o 2,1 procent, ministerstwo finansów przewiduje, iż będzie to 2,4-procentowa zwyżka.

Jaka jest realna sytuacja Słowacji? Nie musiała ratować ani jednego swojego banku (znaczy - system jest zdrowy), lecz pozostałe sektory gospodarki dostały mocne ciosy z powodu spadku eksportu kluczowych produktów (samochody, elektronika) na Zachód. Deficytu budżetowego przy niższych dochodach na założonym poziomie 2,1 procent zapewne nie uda się utrzymać, ale Słowacja będzie chciała nie przekroczyć europejskiego limitu 3 procent. Słowacki oddział UniCredit przewiduje deficyt w tym roku na poziomie 4,1 procent.

* * *

Według Funduszu, światowa gospodarka skutkiem trwających cały czas kłopotów sektora finansowego skurczy się w 2009 r. o 1,3 proc., lecz w 2010 r. już urośnie o 1,9 proc. (identycznie jak słowacka). Zaczną bowiem wtedy działać wszystkie stymulujące rozwój mechanizmy. MFW przestrzegł, że przedwczesne wyłączenie pomocy rządów dla gospodarek może załamać odbudowę rozwoju. Niepokojąca jest prognoza dla USA ? gospodarka skurczy się w 2009 r. o 2,8 proc. i nawet w 2010 r. nie będzie zwyżkować.

W całej strefie euro (należy do niej Słowacja) gospodarki skurczą się o 4,2 proc., w 2010 r. o 0,4 proc. PKB Japonii zmniejszy się w tym roku aż o 6,2 proc., w Chinach wzrost wyniesie w 2009 r. 6,5 proc. (kraj ten miał jeszcze niedawno dwucyfrową zwyżkę). Gospodarka sąsiada Słowacji i Polski - Czech - ma skurczyć się o 3,5 procent.

Krzysztof Mrówka, INTERIA.PL

źródło informacji: INTERIA.PL

Świat widzi Słowację w czarnych barwach

Międzynarodowy Fundusz Walutowy wyliczył dla Słowacji spadek PKB w tym roku o 2,1 procent. W 2010 r. będzie już lepiej - wzrost gospodarczy wynieść ma 1,9 procent.

Sytuacja naszych południowych sąsiadów jest i będzie w najbliższym czasie trudna. Bezrobocie w 2009 r. osiągnie poziom 11,5 proc., w przyszłym roku - 11,7 proc. Ceny konsumentów wzrosną odpowiednio o 1,7 i 2,3 proc.

Co o stanie gospodarki sądzą sami Słowacy? Wyniki kraju, który samodzielność zyskał 16 lat temu i 1 stycznia wstąpił do strefy euro, będą gorsze niż oczekiwano. Premier Robert Fico przekazał ostatnio, że spadek PKB wyniesie 1 procent a szef banku centralnego Ivan Sramko ostrzegł, że może być nawet gorzej. Do niedawna kraj ten miał najwyższy wzrost w Unii Europejskiej (6,4 procent w 2008 r., rekordowe 10,4 procent w 2007 r.). Nadal bank centralny prognozuje, że realny PKB wzrośnie o 2,1 procent, ministerstwo finansów przewiduje, iż będzie to 2,4-procentowa zwyżka.

Jaka jest realna sytuacja Słowacji? Nie musiała ratować ani jednego swojego banku (znaczy - system jest zdrowy), lecz pozostałe sektory gospodarki dostały mocne ciosy z powodu spadku eksportu kluczowych produktów (samochody, elektronika) na Zachód. Deficytu budżetowego przy niższych dochodach na założonym poziomie 2,1 procent zapewne nie uda się utrzymać, ale Słowacja będzie chciała nie przekroczyć europejskiego limitu 3 procent. Słowacki oddział UniCredit przewiduje deficyt w tym roku na poziomie 4,1 procent.

* * *

Według Funduszu, światowa gospodarka skutkiem trwających cały czas kłopotów sektora finansowego skurczy się w 2009 r. o 1,3 proc., lecz w 2010 r. już urośnie o 1,9 proc. (identycznie jak słowacka). Zaczną bowiem wtedy działać wszystkie stymulujące rozwój mechanizmy. MFW przestrzegł, że przedwczesne wyłączenie pomocy rządów dla gospodarek może załamać odbudowę rozwoju. Niepokojąca jest prognoza dla USA ? gospodarka skurczy się w 2009 r. o 2,8 proc. i nawet w 2010 r. nie będzie zwyżkować.

W całej strefie euro (należy do niej Słowacja) gospodarki skurczą się o 4,2 proc., w 2010 r. o 0,4 proc. PKB Japonii zmniejszy się w tym roku aż o 6,2 proc., w Chinach wzrost wyniesie w 2009 r. 6,5 proc. (kraj ten miał jeszcze niedawno dwucyfrową zwyżkę). Gospodarka sąsiada Słowacji i Polski - Czech - ma skurczyć się o 3,5 procent.

Krzysztof Mrówka, INTERIA.PL

źródło informacji: INTERIA.PL

Senat ocalił dotację na kampus UJ

Uniwersytet Jagielloński dostanie jednak 200 mln na rozbudowę kampusu, choć rząd chciał, żeby Senat cofnął dotację. Oficjalnie powód - względy finansowe. Nieoficjalnie mówiło się, że miała to być to kara dla Uniwersytetu za pracę magisterską Pawła Zyzaka
Dotację dla UJ senatorowie utrzymali stosunkiem głosów 50 do 35. - Liczyłam, że izba poprze stanowisko rządu - skomentowała minister nauki Barbara Kudrycka.

Losy dotacji ważyły się do ostatniej chwili. - Sprawa wydaje się przesądzona, bo takie jest stanowisko premiera - mówił wczoraj przed głosowaniem krakowski senator Janusz Sepioł z PO. - Myślę, że zagrały tu różne emocje, trochę zazdrość innych ośrodków, które takich kampusów nie mają - dodawał. Zaznaczał, że jest rozczarowany, bo nowoczesny kampus UJ miał być "Gdynią III RP".
Senator nie potwierdzał plotek, jakoby cięcie dotacji dla krakowskiego uniwersytetu miało być zemstą minister Barbary Kudryckiej za pracę magisterską Pawła Zyzaka. Młody historyk po raz kolejny zarzucił w niej byłemu prezydentowi Lechowi Wałęsie m.in. agenturalną przeszłość. Minister nauki i szkolnictwa wyższego na początku kwietnia zarządziła kontrolę na Wydziale Historii UJ. To tam powstała kontrowersyjna praca. Decyzję tę wicepremier Grzegorz Schetyna nazwał błędem, premier Donald Tusk - nadgorliwością. Ostatecznie minister Kudrycka wycofała komisję kontrolną z UJ i ponoć dlatego miała zarekomendować Senatowi obcięcie dotacji. Według senatora Sepioła powód był inny. - Przy wciąż niezbyt wysokich nakładach na naukę te 200 mln dla UJ sprawiłoby, że dla innych pula byłaby mniejsza.

Zamiary minister Kudryckiej krytykował prezydent Krakowa Jacek Majchrowski. - Skoro się przeznacza konkretne sumy na budowę tego kampusu i skoro się ten kampus zaczęło budować, to zaprzestanie tego jest rzeczą skandaliczną - mówił przed głosowaniem. Rektor UJ Karol Musioł dodawał, że kampus powstanie nawet bez dotacji, najwyżej później. - Uniwersytet przeżył nie takie dzieje - mówił.
Masz temat dla reportera Metra? Pisz: metro@agora.pl

Źródło: Dziennik Metro
kig
2009-04-22, ostatnia aktualizacja 2009-04-22 18:12

Senat ocalił dotację na kampus UJ

Uniwersytet Jagielloński dostanie jednak 200 mln na rozbudowę kampusu, choć rząd chciał, żeby Senat cofnął dotację. Oficjalnie powód - względy finansowe. Nieoficjalnie mówiło się, że miała to być to kara dla Uniwersytetu za pracę magisterską Pawła Zyzaka
Dotację dla UJ senatorowie utrzymali stosunkiem głosów 50 do 35. - Liczyłam, że izba poprze stanowisko rządu - skomentowała minister nauki Barbara Kudrycka.

Losy dotacji ważyły się do ostatniej chwili. - Sprawa wydaje się przesądzona, bo takie jest stanowisko premiera - mówił wczoraj przed głosowaniem krakowski senator Janusz Sepioł z PO. - Myślę, że zagrały tu różne emocje, trochę zazdrość innych ośrodków, które takich kampusów nie mają - dodawał. Zaznaczał, że jest rozczarowany, bo nowoczesny kampus UJ miał być "Gdynią III RP".
Senator nie potwierdzał plotek, jakoby cięcie dotacji dla krakowskiego uniwersytetu miało być zemstą minister Barbary Kudryckiej za pracę magisterską Pawła Zyzaka. Młody historyk po raz kolejny zarzucił w niej byłemu prezydentowi Lechowi Wałęsie m.in. agenturalną przeszłość. Minister nauki i szkolnictwa wyższego na początku kwietnia zarządziła kontrolę na Wydziale Historii UJ. To tam powstała kontrowersyjna praca. Decyzję tę wicepremier Grzegorz Schetyna nazwał błędem, premier Donald Tusk - nadgorliwością. Ostatecznie minister Kudrycka wycofała komisję kontrolną z UJ i ponoć dlatego miała zarekomendować Senatowi obcięcie dotacji. Według senatora Sepioła powód był inny. - Przy wciąż niezbyt wysokich nakładach na naukę te 200 mln dla UJ sprawiłoby, że dla innych pula byłaby mniejsza.

Zamiary minister Kudryckiej krytykował prezydent Krakowa Jacek Majchrowski. - Skoro się przeznacza konkretne sumy na budowę tego kampusu i skoro się ten kampus zaczęło budować, to zaprzestanie tego jest rzeczą skandaliczną - mówił przed głosowaniem. Rektor UJ Karol Musioł dodawał, że kampus powstanie nawet bez dotacji, najwyżej później. - Uniwersytet przeżył nie takie dzieje - mówił.
Masz temat dla reportera Metra? Pisz: metro@agora.pl

Źródło: Dziennik Metro
kig
2009-04-22, ostatnia aktualizacja 2009-04-22 18:12

Nie załatwił czas, pomoże ogień

Płoną cenne wille. Wystarczy jedna noc, by za pomocą buldożerów rozebrać zabytek. W stolicy na cenne tereny z niecierpliwością czekają deweloperzy. A prokuratura umarza śledztwo z powodu niewielkiej szkodliwości społecznej.
- Wielkie drzwi, do których klamek ledwo mogłam dosięgnąć, rzeźbione sufity, skrzypienie pięknych dębowych podłóg, kuta balustrada na klatce schodowej z wyślizganą od milionów rąk poręczą - to było moje dzieciństwo - tak willę przy Morskim Oku 5 wspomina Marta Chowańczak, prawnuczka Arpada Chowańczaka, legendarnego kuśnierza przedwojennej Warszawy. - Najmniejszy pokój w moim domu miał 28 m kw. i 3,5 m wysokości... Babcia całe życie ubolewała, że moim pokojem jest służbówka - pokój przy kuchni specjalnie dla służącej wydzielony - miał zaledwie 10 m kw. i bajeczny widok na park. Babcia załamywała ręce, że w tym pokoju nawet klepki nie ma. Klepki nie było, były za to piękne, grube sosnowe deski, jakich nikt już dzisiaj nie uświadczy...

Z tej świetności willi Chowańczaka niewiele przetrwało. Choć i tak za cud należy uznać, że jeszcze nie zrównano jej z ziemią jak dwóch sąsiadujących z nią willi. Tydzień temu spłonął jednak dach i poddasze budynku. I nie był to pierwszy pożar przy Morskim Oku 5. Ale pierwszy, którym zajmie się prokuratura, bo miasto złożyło zawiadomienie o podejrzeniu celowego podpalenia willi. Budynek ma też zostać zabezpieczony - jak dotąd stał niemal otworem i często był miejscem spotkań bezdomnych i Bóg wie kogo jeszcze.
Przez lata willa była obiektem sporów i twórczych pomysłów urzędników. Jacek Laskowski, były zastępca wojewódzkiego konserwatora zabytków, proponował, by willę rozebrać... i wznieść ponownie w innym miejscu.

Jak to możliwe, że bezcenny dla miasta budynek z okresu dwudziestolecia międzywojennego znalazł się w takim stanie?

Barbara Jezierska, wojewódzki konserwator zabytków, przyznaje, że nie jest to przypadek wyjątkowy. Takie postępowanie z zabytkami ma nawet swoją nieoficjalną nazwę - system konstanciński.

- Rosnąca cena gruntów w Warszawie i w podwarszawskich miejscowościach - Konstancinie, Otwocku - sprawia, że opłaca się kupić ziemię ze stojącym na niej zabytkowym obiektem, później pozbyć się go, by postawić nowe budynki - twierdzi. - Parcie na inwestycje jest ogromne - potwierdza Karol Guttmejer z Biura Stołecznego Konserwatora Zabytków. Zaś zdaniem prof. Waldemara Baraniewskiego z Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Warszawskiego zawinili także rzeczoznawcy, którzy napisali opinie "na zlecenie inwestora. - Jest taka grupa dyżurnych ekspertów piszących dla deweloperów o "zdegradowanej zabudowie nadającej się do zburzenia" - mówił w wywiadzie dla piątkowej "Gazety Stołecznej".

Jezierska nie chce komentować zachowania swojego poprzednika Ryszarda Głowacza, który odmówił wpisania willi Chowańczaka do rejestru zabytków (wcześniej zezwolił na budowę osiedla apartamentowców w sąsiedztwie Pałacyku Bruehla na Młocinach).

Ale to nie zaniedbania konserwatorów sprawiają, że bezkarnie płoną zabytkowe wille w Konstancinie (willa Zbyszek spłonęła w listopadzie ub.r.), zaś inne są po prostu równane z ziemią. Taki los spotkał choćby wille Julisin, którą zburzono bez niczyjej wiedzy i zgody, choć według służb konserwatorskich była w doskonałym stanie. - Systematycznie składamy zawiadomienia do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, ale prokuratura nic nie robi. O ile policja już ma świadomość i w każdej wojewódzkiej komendzie policji są tzw. zespoły zadaniowe do walki z przestępczością przeciwko zabytkom, o tyle prokuratura konsekwentnie umarza śledztwa z powodu niskiej szkodliwości czynu. I koniec. My to postanowienie zaskarżamy do sądu, sąd nakazuje przeprowadzenie śledztwa - tak było w przypadku willi Wierzbówka w Konstancinie - i sprawa wraca do ponownego rozpatrzenia. Znowu nieszczęsna policja się natrudzi, my jeździmy i składamy zeznania, a potem znowu prokuratura umarza. Pisaliśmy nawet pisma do prokuratora krajowego, ale zostały bez odpowiedzi. Prosiliśmy o pomoc i zwracanie uwagi na te śledztwa - mówi Jezierska.

- Absolutnie nie podzielam stanowiska pani konserwator. My śledztwa prowadzimy niezwykle starannie - utrzymuje prokurator Hanna Jasiarowska, szefowa Prokuratury Rejonowej w Piasecznie, pod którą podlega Konstancin.

Ile było ich w ubiegłym roku? - Prowadziliśmy trzy sprawy dotyczące zabytków: sprawę willi Zbyszko [spłonęła], willi Julisin [została zburzona] oraz willi Wierzbówka [zniszczona przez przebudowę].

Sprawa Wierzbówki została powtórnie umorzona przez prokuraturę z powodu "braku cech przestępstwa", sprawę Zbyszka zamknięto "z powodu niewykrycia sprawców", natomiast sprawa Julisina "czeka na decyzje administracyjne niezbędne do jej rozstrzygnięcia", czyli jest zawieszona. Pani prokurator pytana, dlaczego nikomu nie postawiono zarzutów ws. Zbyszka, odpowiada wymijająco. - Podejrzewaliśmy podpalenie, ale nie znaleziono sprawcy. Dlaczego, skoro podejrzewano podpalenie, właściciel nie odpowiedział np. za niezabezpieczenie budynku? - Brak zabezpieczenia budynku to wykroczenie, a my się tym nie zajmujemy. Sprawę zwróciliśmy więc policji.

Na tzw. system konstanciński nie pomagają nawet wpisy obszarowe, które "wciągają" do rejestru zabytków całe dzielnice. - Prawo mamy niezłe, tylko ono nie jest egzekwowane - twierdzi konserwator. A w myśl ustawy o ochronie zabytków ten, kto uszkadza zabytek, podlega karze od trzech miesięcy do pięciu lat. Barbara Jezierska zna mnóstwo przypadków celowego niszczenia zabytków, ale pamięta zaledwie jedną sprawę, w której ktoś został za to skazany! A przecież nie tylko podpalenie, ale także choćby niewłaściwe zabezpieczenie zabytku już są wykroczeniem przeciwko tej ustawie. Równie nieskuteczne są nakazy zabezpieczenia budynków czy ich odbudowy. - W tej chwili prowadzimy postępowania, które ciągną się miesiącami lub nawet latami. Właściciele bez końca odwołują się od naszych decyzji - skarży się Jezierska.

Podkreśla, że w innych województwach sytuacja jest podobna. Wielu konserwatorów nie składa zawiadomień do prokuratury wiedząc, że i ta i tak nic nie zrobi. - Niestety, nie ma takiego prawa, które samo w sobie zmusi kogoś do jego przestrzegania. - Nie zrobimy przecież policji konserwatorskiej, bo czegoś takiego nie ma na całym świecie.

- dodaje Guttmejer.

Tomasz Markiewicz, Zespół Opiekunów Kulturowego Dziedzictwa Warszawy:

Winę za taki stan rzeczy ponoszą zachowujące się biernie służby konserwatorskie. Należy usamodzielnić wojewódzkich konserwatorów zabytków tak, by podlegali tylko pod naczelnego konserwatora. Uważam, że w Polsce niezbędne jest powstanie Państwowej Służby Ochrony Zabytków - takiej policji konserwatorskiej, której funkcjonariusze pracowaliby w terenie. Ktoś, kto odpowiadałby np. za Konstancin systematycznie, każdego tygodnia objeżdżałby swój teren. Dużym problemem są także rzeczoznawcy, którzy za ciężkie pieniądze są w stanie wydać o zdrowym budynku opinię kwalifikującą go do rozbiórki. Ministerstwo Kultury w każdym takim przypadku powinno wykreślać takich ludzi z listy biegłych. Nie wykluczamy, że będziemy takie sprawy zgłaszać do CBA. W końcu ktoś musi zacząć z tym walczyć.
Dlaczego w Warszawie i wokół stolicy znikają zabytki?metro@agora.pl

Źródło: Dziennik Metro
Kinga Graczyk, współpraca Tomasz Urzykowski, gw
2009-04-22, ostatnia aktualizacja 2009-04-22 21:52

Nie załatwił czas, pomoże ogień

Płoną cenne wille. Wystarczy jedna noc, by za pomocą buldożerów rozebrać zabytek. W stolicy na cenne tereny z niecierpliwością czekają deweloperzy. A prokuratura umarza śledztwo z powodu niewielkiej szkodliwości społecznej.
- Wielkie drzwi, do których klamek ledwo mogłam dosięgnąć, rzeźbione sufity, skrzypienie pięknych dębowych podłóg, kuta balustrada na klatce schodowej z wyślizganą od milionów rąk poręczą - to było moje dzieciństwo - tak willę przy Morskim Oku 5 wspomina Marta Chowańczak, prawnuczka Arpada Chowańczaka, legendarnego kuśnierza przedwojennej Warszawy. - Najmniejszy pokój w moim domu miał 28 m kw. i 3,5 m wysokości... Babcia całe życie ubolewała, że moim pokojem jest służbówka - pokój przy kuchni specjalnie dla służącej wydzielony - miał zaledwie 10 m kw. i bajeczny widok na park. Babcia załamywała ręce, że w tym pokoju nawet klepki nie ma. Klepki nie było, były za to piękne, grube sosnowe deski, jakich nikt już dzisiaj nie uświadczy...

Z tej świetności willi Chowańczaka niewiele przetrwało. Choć i tak za cud należy uznać, że jeszcze nie zrównano jej z ziemią jak dwóch sąsiadujących z nią willi. Tydzień temu spłonął jednak dach i poddasze budynku. I nie był to pierwszy pożar przy Morskim Oku 5. Ale pierwszy, którym zajmie się prokuratura, bo miasto złożyło zawiadomienie o podejrzeniu celowego podpalenia willi. Budynek ma też zostać zabezpieczony - jak dotąd stał niemal otworem i często był miejscem spotkań bezdomnych i Bóg wie kogo jeszcze.
Przez lata willa była obiektem sporów i twórczych pomysłów urzędników. Jacek Laskowski, były zastępca wojewódzkiego konserwatora zabytków, proponował, by willę rozebrać... i wznieść ponownie w innym miejscu.

Jak to możliwe, że bezcenny dla miasta budynek z okresu dwudziestolecia międzywojennego znalazł się w takim stanie?

Barbara Jezierska, wojewódzki konserwator zabytków, przyznaje, że nie jest to przypadek wyjątkowy. Takie postępowanie z zabytkami ma nawet swoją nieoficjalną nazwę - system konstanciński.

- Rosnąca cena gruntów w Warszawie i w podwarszawskich miejscowościach - Konstancinie, Otwocku - sprawia, że opłaca się kupić ziemię ze stojącym na niej zabytkowym obiektem, później pozbyć się go, by postawić nowe budynki - twierdzi. - Parcie na inwestycje jest ogromne - potwierdza Karol Guttmejer z Biura Stołecznego Konserwatora Zabytków. Zaś zdaniem prof. Waldemara Baraniewskiego z Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Warszawskiego zawinili także rzeczoznawcy, którzy napisali opinie "na zlecenie inwestora. - Jest taka grupa dyżurnych ekspertów piszących dla deweloperów o "zdegradowanej zabudowie nadającej się do zburzenia" - mówił w wywiadzie dla piątkowej "Gazety Stołecznej".

Jezierska nie chce komentować zachowania swojego poprzednika Ryszarda Głowacza, który odmówił wpisania willi Chowańczaka do rejestru zabytków (wcześniej zezwolił na budowę osiedla apartamentowców w sąsiedztwie Pałacyku Bruehla na Młocinach).

Ale to nie zaniedbania konserwatorów sprawiają, że bezkarnie płoną zabytkowe wille w Konstancinie (willa Zbyszek spłonęła w listopadzie ub.r.), zaś inne są po prostu równane z ziemią. Taki los spotkał choćby wille Julisin, którą zburzono bez niczyjej wiedzy i zgody, choć według służb konserwatorskich była w doskonałym stanie. - Systematycznie składamy zawiadomienia do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, ale prokuratura nic nie robi. O ile policja już ma świadomość i w każdej wojewódzkiej komendzie policji są tzw. zespoły zadaniowe do walki z przestępczością przeciwko zabytkom, o tyle prokuratura konsekwentnie umarza śledztwa z powodu niskiej szkodliwości czynu. I koniec. My to postanowienie zaskarżamy do sądu, sąd nakazuje przeprowadzenie śledztwa - tak było w przypadku willi Wierzbówka w Konstancinie - i sprawa wraca do ponownego rozpatrzenia. Znowu nieszczęsna policja się natrudzi, my jeździmy i składamy zeznania, a potem znowu prokuratura umarza. Pisaliśmy nawet pisma do prokuratora krajowego, ale zostały bez odpowiedzi. Prosiliśmy o pomoc i zwracanie uwagi na te śledztwa - mówi Jezierska.

- Absolutnie nie podzielam stanowiska pani konserwator. My śledztwa prowadzimy niezwykle starannie - utrzymuje prokurator Hanna Jasiarowska, szefowa Prokuratury Rejonowej w Piasecznie, pod którą podlega Konstancin.

Ile było ich w ubiegłym roku? - Prowadziliśmy trzy sprawy dotyczące zabytków: sprawę willi Zbyszko [spłonęła], willi Julisin [została zburzona] oraz willi Wierzbówka [zniszczona przez przebudowę].

Sprawa Wierzbówki została powtórnie umorzona przez prokuraturę z powodu "braku cech przestępstwa", sprawę Zbyszka zamknięto "z powodu niewykrycia sprawców", natomiast sprawa Julisina "czeka na decyzje administracyjne niezbędne do jej rozstrzygnięcia", czyli jest zawieszona. Pani prokurator pytana, dlaczego nikomu nie postawiono zarzutów ws. Zbyszka, odpowiada wymijająco. - Podejrzewaliśmy podpalenie, ale nie znaleziono sprawcy. Dlaczego, skoro podejrzewano podpalenie, właściciel nie odpowiedział np. za niezabezpieczenie budynku? - Brak zabezpieczenia budynku to wykroczenie, a my się tym nie zajmujemy. Sprawę zwróciliśmy więc policji.

Na tzw. system konstanciński nie pomagają nawet wpisy obszarowe, które "wciągają" do rejestru zabytków całe dzielnice. - Prawo mamy niezłe, tylko ono nie jest egzekwowane - twierdzi konserwator. A w myśl ustawy o ochronie zabytków ten, kto uszkadza zabytek, podlega karze od trzech miesięcy do pięciu lat. Barbara Jezierska zna mnóstwo przypadków celowego niszczenia zabytków, ale pamięta zaledwie jedną sprawę, w której ktoś został za to skazany! A przecież nie tylko podpalenie, ale także choćby niewłaściwe zabezpieczenie zabytku już są wykroczeniem przeciwko tej ustawie. Równie nieskuteczne są nakazy zabezpieczenia budynków czy ich odbudowy. - W tej chwili prowadzimy postępowania, które ciągną się miesiącami lub nawet latami. Właściciele bez końca odwołują się od naszych decyzji - skarży się Jezierska.

Podkreśla, że w innych województwach sytuacja jest podobna. Wielu konserwatorów nie składa zawiadomień do prokuratury wiedząc, że i ta i tak nic nie zrobi. - Niestety, nie ma takiego prawa, które samo w sobie zmusi kogoś do jego przestrzegania. - Nie zrobimy przecież policji konserwatorskiej, bo czegoś takiego nie ma na całym świecie.

- dodaje Guttmejer.

Tomasz Markiewicz, Zespół Opiekunów Kulturowego Dziedzictwa Warszawy:

Winę za taki stan rzeczy ponoszą zachowujące się biernie służby konserwatorskie. Należy usamodzielnić wojewódzkich konserwatorów zabytków tak, by podlegali tylko pod naczelnego konserwatora. Uważam, że w Polsce niezbędne jest powstanie Państwowej Służby Ochrony Zabytków - takiej policji konserwatorskiej, której funkcjonariusze pracowaliby w terenie. Ktoś, kto odpowiadałby np. za Konstancin systematycznie, każdego tygodnia objeżdżałby swój teren. Dużym problemem są także rzeczoznawcy, którzy za ciężkie pieniądze są w stanie wydać o zdrowym budynku opinię kwalifikującą go do rozbiórki. Ministerstwo Kultury w każdym takim przypadku powinno wykreślać takich ludzi z listy biegłych. Nie wykluczamy, że będziemy takie sprawy zgłaszać do CBA. W końcu ktoś musi zacząć z tym walczyć.
Dlaczego w Warszawie i wokół stolicy znikają zabytki?metro@agora.pl

Źródło: Dziennik Metro
Kinga Graczyk, współpraca Tomasz Urzykowski, gw
2009-04-22, ostatnia aktualizacja 2009-04-22 21:52

Bonarka City Center już prawie wynajęta!

Największe w południowej Polsce centrum miejskie Bonarka City Center zostało już prawie w całości wynajęte. Poza cenionymi markami funkcjonującymi w Krakowie, znajdą się sklepy debiutujące w mieście oraz prestiżowe firmy krakowskie. Otwarcie obiektu zaplanowano na listopad 2009 roku.

W skład centrum Bonarka City Center o powierzchni użytkowej 91 000 m kw., wejdzie ok. 250 lokali. - Teraz kończony jest proces komercjalizacji, wynajęliśmy już ponad 85 proc. całkowitej powierzchni najmu, co przekłada się na 180 umów najmu - mówi Aleksander Kowalski dyrektor ds. wynajmu TriGranit Development Polska. - Sfinalizowaliśmy ostatnio umowy z najemcami takimi jak m.in. H&M i Reserved, a teraz przygotowujemy do podpisu umowy z grupą Inditex (Zara, Bershka, Pull & Bear, Stradivarius oraz Oysho) oraz firmą KappAhl. W końcowej fazie negocjacji znajdują się rozmowy z parterami firmy OWL International, którzy prowadzić będą przy centralnym placu Bonarki sklepy tak prestiżowych marek jak, między innymi, Calvin Klein, Liu Jo, Ferre Milano, Patricia Pepe, Penny Black, Pinko, Tru Trussardi, Marella i Furla. Bardzo się cieszymy, że udało nam się zawrzeć umowy z kilkunastoma renomowanymi markami, których dotychczas nie było w Krakowie. To znacząco wyróżnia nas od konkurencji - dodaje Kowalski.

Dużym wydarzeniem w centrum Bonarka City Center będą sklepy, których jeszcze nie ma w Krakowie. Po raz pierwszy pojawią się takie firmy jak: Avanti (moda), Roar , S.Oliver, La Senza, Adidas Originals, Pretty One, Felina, Endo (sklepy dziecięce), Jubitom, Jubirex (jubilerzy i akcesoria), Office Shoes, Maraga Kids Ecco Kids, Nine West (obuwie i galanteria skórzana), Audio Video Design (multimedia) oraz Nokia (serwis).

W budowanym centrum nie zabraknie również firm lokalnych. Skład najemców jest bardzo zróżnicowany i wnikliwie analizowany, tak aby spełniał oczekiwania jak najszerszej grupy klientów - podaje Aleksander Kowalski. - Cieszymy się również, że wśród najemców znajdą się firmy z Krakowa i okolic, tak prestiżowe jak: restauracja Taco Mexicano połączona z lodziarnią Słodki Wentzl, sushi bar Myako Sushi, restauracja włoska Napoli połączona z tajską Zen oraz Grande Grill prowadzony przez Grupę Wierzynek S.A. , Aggi, Martens Boots &, Shoes, Donna (sklepy z modą), Kobe (jubilerzy i akcesoria), Centrum Sony (multimedia), Loża Cafe, Avanti Sempre oraz Olimp (fast foody), Krakowski Kredens, Instytut Kerastase Atelier Fryzjerskie Vici, 4F Sport Performance, Hair Coif (fryzjer) oraz Rossamores Cafe (kawiarnia).

Największą powierzchnię handlową będą mieć Leroy Merlin (10 359,00 m kw.), Cinema City z 20 salami (6591,00 m kw.), Electro World (3 199,00 m kw. ), Peek & Cloppenburg (3003,00), Avanti (2355,00), H&M (2091,00), Zara (1731,00) New Yorker (1401,00), EMPiK (1 399,00), Reserved Re Kids (1367,00), Kapp Ahl (1129,00) oraz Smyk (1094,00).

Teraz trwają prace związane z montażem konstrukcji prefabrykowanej, który jest zaawansowany na poziomie 90 proc., pokryciem dachowym, realizacją parkingu (na poziomie -1 oraz na dachu dla Auchan) oraz montażem świetlików. Wykonywane są klatki schodowe, ściany zewnętrzne, kanalizacja deszczowa oraz konstrukcja dachowa. Rozpoczęto również wykonywanie elewacji obiektu oraz montaż urządzeń technologicznych na dachu obiektu. Trwa budowa kina, składającego się z 20 sal. Kończone są również prace rekultywacyjne na całym terenie inwestycji. Zamknięcie budynku zaplanowane jest na maj 2009 roku.

Równolegle z budową obiektu prowadzone są prace związane z tworzeniem i przebudową systemu dróg wewnętrznych, połączonych z miejską infrastrukturą drogową. Zakończona została przebudowa ul. Kamieńskiego.

Z początkiem marca rozpoczęły się prace na ulicy Turowicza. Obecnie wykonywana jest budowa łącznika prowadzącego do ulicy Turowicza. Trwają również prace związane z przebudową ulicy Puszkarskiej. Zrealizowana została estakada najazdowa z ulicy Kamieńskiego oraz tunel wyjazdowy z parkingu zlokalizowanego na poziomie -1. Roboty zewnętrzne wokół centrum, zostaną zakończone w lipcu 2009 r.

BONARKA CITY CENTER

Wielofunkcyjne centrum miejskie, powstające na ok .19-hektarowym poprzemysłowym terenie w dzielnicy Krakowa - Podgórzu. Rekultywacja tego terenu oraz likwidacja zanieczyszczeń była jedną z największych realizacji tego typu w Polsce. Inwestycja usytuowana pomiędzy ważnymi arteriami komunikacyjnymi miasta ma w pełni zapewnione finansowanie, a jej realizacja postępuje zgodnie z przyjętym harmonogramem. W skład Bonarka City Center wejdzie: 250 sklepów, 20 sal kinowych, dziewięć restauracji, kilkanaście kawiarni, lodziarnie oraz parking podziemny i naziemny na 3200 samochodów. Otwarcie centrum handlowo-usługowo-rozrywkowego planowane jest na listopad 2009 roku.

opr. KM, INTERIA.PL

źródło informacji: Informacja prasowa

Bonarka City Center już prawie wynajęta!

Największe w południowej Polsce centrum miejskie Bonarka City Center zostało już prawie w całości wynajęte. Poza cenionymi markami funkcjonującymi w Krakowie, znajdą się sklepy debiutujące w mieście oraz prestiżowe firmy krakowskie. Otwarcie obiektu zaplanowano na listopad 2009 roku.

W skład centrum Bonarka City Center o powierzchni użytkowej 91 000 m kw., wejdzie ok. 250 lokali. - Teraz kończony jest proces komercjalizacji, wynajęliśmy już ponad 85 proc. całkowitej powierzchni najmu, co przekłada się na 180 umów najmu - mówi Aleksander Kowalski dyrektor ds. wynajmu TriGranit Development Polska. - Sfinalizowaliśmy ostatnio umowy z najemcami takimi jak m.in. H&M i Reserved, a teraz przygotowujemy do podpisu umowy z grupą Inditex (Zara, Bershka, Pull & Bear, Stradivarius oraz Oysho) oraz firmą KappAhl. W końcowej fazie negocjacji znajdują się rozmowy z parterami firmy OWL International, którzy prowadzić będą przy centralnym placu Bonarki sklepy tak prestiżowych marek jak, między innymi, Calvin Klein, Liu Jo, Ferre Milano, Patricia Pepe, Penny Black, Pinko, Tru Trussardi, Marella i Furla. Bardzo się cieszymy, że udało nam się zawrzeć umowy z kilkunastoma renomowanymi markami, których dotychczas nie było w Krakowie. To znacząco wyróżnia nas od konkurencji - dodaje Kowalski.

Dużym wydarzeniem w centrum Bonarka City Center będą sklepy, których jeszcze nie ma w Krakowie. Po raz pierwszy pojawią się takie firmy jak: Avanti (moda), Roar , S.Oliver, La Senza, Adidas Originals, Pretty One, Felina, Endo (sklepy dziecięce), Jubitom, Jubirex (jubilerzy i akcesoria), Office Shoes, Maraga Kids Ecco Kids, Nine West (obuwie i galanteria skórzana), Audio Video Design (multimedia) oraz Nokia (serwis).

W budowanym centrum nie zabraknie również firm lokalnych. Skład najemców jest bardzo zróżnicowany i wnikliwie analizowany, tak aby spełniał oczekiwania jak najszerszej grupy klientów - podaje Aleksander Kowalski. - Cieszymy się również, że wśród najemców znajdą się firmy z Krakowa i okolic, tak prestiżowe jak: restauracja Taco Mexicano połączona z lodziarnią Słodki Wentzl, sushi bar Myako Sushi, restauracja włoska Napoli połączona z tajską Zen oraz Grande Grill prowadzony przez Grupę Wierzynek S.A. , Aggi, Martens Boots &, Shoes, Donna (sklepy z modą), Kobe (jubilerzy i akcesoria), Centrum Sony (multimedia), Loża Cafe, Avanti Sempre oraz Olimp (fast foody), Krakowski Kredens, Instytut Kerastase Atelier Fryzjerskie Vici, 4F Sport Performance, Hair Coif (fryzjer) oraz Rossamores Cafe (kawiarnia).

Największą powierzchnię handlową będą mieć Leroy Merlin (10 359,00 m kw.), Cinema City z 20 salami (6591,00 m kw.), Electro World (3 199,00 m kw. ), Peek & Cloppenburg (3003,00), Avanti (2355,00), H&M (2091,00), Zara (1731,00) New Yorker (1401,00), EMPiK (1 399,00), Reserved Re Kids (1367,00), Kapp Ahl (1129,00) oraz Smyk (1094,00).

Teraz trwają prace związane z montażem konstrukcji prefabrykowanej, który jest zaawansowany na poziomie 90 proc., pokryciem dachowym, realizacją parkingu (na poziomie -1 oraz na dachu dla Auchan) oraz montażem świetlików. Wykonywane są klatki schodowe, ściany zewnętrzne, kanalizacja deszczowa oraz konstrukcja dachowa. Rozpoczęto również wykonywanie elewacji obiektu oraz montaż urządzeń technologicznych na dachu obiektu. Trwa budowa kina, składającego się z 20 sal. Kończone są również prace rekultywacyjne na całym terenie inwestycji. Zamknięcie budynku zaplanowane jest na maj 2009 roku.

Równolegle z budową obiektu prowadzone są prace związane z tworzeniem i przebudową systemu dróg wewnętrznych, połączonych z miejską infrastrukturą drogową. Zakończona została przebudowa ul. Kamieńskiego.

Z początkiem marca rozpoczęły się prace na ulicy Turowicza. Obecnie wykonywana jest budowa łącznika prowadzącego do ulicy Turowicza. Trwają również prace związane z przebudową ulicy Puszkarskiej. Zrealizowana została estakada najazdowa z ulicy Kamieńskiego oraz tunel wyjazdowy z parkingu zlokalizowanego na poziomie -1. Roboty zewnętrzne wokół centrum, zostaną zakończone w lipcu 2009 r.

BONARKA CITY CENTER

Wielofunkcyjne centrum miejskie, powstające na ok .19-hektarowym poprzemysłowym terenie w dzielnicy Krakowa - Podgórzu. Rekultywacja tego terenu oraz likwidacja zanieczyszczeń była jedną z największych realizacji tego typu w Polsce. Inwestycja usytuowana pomiędzy ważnymi arteriami komunikacyjnymi miasta ma w pełni zapewnione finansowanie, a jej realizacja postępuje zgodnie z przyjętym harmonogramem. W skład Bonarka City Center wejdzie: 250 sklepów, 20 sal kinowych, dziewięć restauracji, kilkanaście kawiarni, lodziarnie oraz parking podziemny i naziemny na 3200 samochodów. Otwarcie centrum handlowo-usługowo-rozrywkowego planowane jest na listopad 2009 roku.

opr. KM, INTERIA.PL

źródło informacji: Informacja prasowa

Niższe ceny to już za mało

Ostatnie pół roku bardzo mocno zmieniło sytuacje na rynku nieruchomości. Deweloperzy już nie tylko obniżają ceny, ale całkowicie zmieniają podejście do klientów. Agencja Wellington PR zapytała ekspertów, jakie działania są najskuteczniejsze na rynku.

Deweloperzy, po początkowych oporach, w końcu obniżyli ceny. Są skłonni do upustów, negocjacji. Większość firm jest świadoma, że klient w dużej mierze dyktuje warunki. Przez to tendencją stało się opracowywanie bardziej elastycznych ofert, ale i ciekawych akcji marketingowych. Jak zwykle bywa w takich sytuacjach strategie są różne. Od dodawania bonusów po zindywidualizowanie ofert.

Na początku bardzo popularne było dodawanie "niespodzianek". Przy zakupie mieszkania mogliśmy liczyć na wykończenia łazienek, wycieczki, nawet samochody. Zdaniem Piotra Poncyljusza właściciela firmy Inwestor Nieruchomości, zajmującej się pośrednictwem w obrocie nieruchomościami, takie rozwiązania były mało skuteczne. - Nie można zapominać, że kupno mieszkania czy domu to nie jest kupno garnituru. Po głębszej analizie okazywało się, że super promocja nie jest żadną promocją w skali zakupu, a jedynie nieznaczną obniżką ceny w postaci niechcianego często gadżetu - Poncyliusz dodał, że deweloperzy skończyli z mało praktycznymi promocjami i zaczęli stosować bardziej przemawiające do Polaka środki zachęcające. Co zatem najbardziej przemawia do klienta?

Oczywiście cena - uważa Jacek Matuszko dyrektor działu sprzedaży firmy Salwator. - My postawiliśmy na obniżkę ceny, nieznacznie obniżając jednak standard wykończenia. W naszej najnowszej inwestycji złotych klamek może nie znajdziemy, ale za to cena poniżej 5000 złotych zwraca uwagę-. Chociaż sama obniżka nie wystarczy. Salwator postawił również na rozmaite zabiegi marketingowe oraz niestandardowe formy promocji. Szerokim echem w mediach odbił się nietuzinkowy lot balonem nad Krakowem dla kupujących.

Piotr Poncyljusz uważa, że kluczowa dla deweloperów jest całkowita zmiana podejścia do klientów, z czym niektórzy mają spore problemy: - Dawniej negocjacje były zastąpione licytacjami. Teraz następuje zamiana miejsc. To klient dla dewelopera jest Panem. Zadziałały twarde prawa popytu i podaży. Deweloper musi szanować każdego klienta i być skłonny do dużych obniżek cenowych- . Z tą opinią zgadza się Maciej Bukiewicz prezes poznańskiego Romex Deweloper: - Nasze podejście do klienta jest teraz bardzo zindywidualizowane. Staramy się poznać jego preferencje i na drodze negocjacji dostosować ofertę. Myślę, że w czasie spowolnienia gospodarczego jest to najbardziej skuteczne rozwiązanie dla dużych i mniejszych deweloperów. Niektórzy jeszcze się opierają, ale wkrótce będzie to standardem-. Oprócz tego Romex zdecydował się również na dodatkową promocję kończonego właśnie Osiedla Podolany.

Aby przekonać klientów potrzeba więcej niż kilku sprawnych rozwiązań. Kiedy deweloperzy pod długich oporach, w końcu zdecydowali się na obniżki widać, że to już nie wystarcza. Liczą się skoordynowane i prężne działania, przy których duże znaczenie ma komunikacja wewnętrzna firm. Tylko taka postawa przekonuje klientów i sprawia, że inwestorzy postrzegani są jako wiarygodni.

INTERIA.PL

Niższe ceny to już za mało

Ostatnie pół roku bardzo mocno zmieniło sytuacje na rynku nieruchomości. Deweloperzy już nie tylko obniżają ceny, ale całkowicie zmieniają podejście do klientów. Agencja Wellington PR zapytała ekspertów, jakie działania są najskuteczniejsze na rynku.

Deweloperzy, po początkowych oporach, w końcu obniżyli ceny. Są skłonni do upustów, negocjacji. Większość firm jest świadoma, że klient w dużej mierze dyktuje warunki. Przez to tendencją stało się opracowywanie bardziej elastycznych ofert, ale i ciekawych akcji marketingowych. Jak zwykle bywa w takich sytuacjach strategie są różne. Od dodawania bonusów po zindywidualizowanie ofert.

Na początku bardzo popularne było dodawanie "niespodzianek". Przy zakupie mieszkania mogliśmy liczyć na wykończenia łazienek, wycieczki, nawet samochody. Zdaniem Piotra Poncyljusza właściciela firmy Inwestor Nieruchomości, zajmującej się pośrednictwem w obrocie nieruchomościami, takie rozwiązania były mało skuteczne. - Nie można zapominać, że kupno mieszkania czy domu to nie jest kupno garnituru. Po głębszej analizie okazywało się, że super promocja nie jest żadną promocją w skali zakupu, a jedynie nieznaczną obniżką ceny w postaci niechcianego często gadżetu - Poncyliusz dodał, że deweloperzy skończyli z mało praktycznymi promocjami i zaczęli stosować bardziej przemawiające do Polaka środki zachęcające. Co zatem najbardziej przemawia do klienta?

Oczywiście cena - uważa Jacek Matuszko dyrektor działu sprzedaży firmy Salwator. - My postawiliśmy na obniżkę ceny, nieznacznie obniżając jednak standard wykończenia. W naszej najnowszej inwestycji złotych klamek może nie znajdziemy, ale za to cena poniżej 5000 złotych zwraca uwagę-. Chociaż sama obniżka nie wystarczy. Salwator postawił również na rozmaite zabiegi marketingowe oraz niestandardowe formy promocji. Szerokim echem w mediach odbił się nietuzinkowy lot balonem nad Krakowem dla kupujących.

Piotr Poncyljusz uważa, że kluczowa dla deweloperów jest całkowita zmiana podejścia do klientów, z czym niektórzy mają spore problemy: - Dawniej negocjacje były zastąpione licytacjami. Teraz następuje zamiana miejsc. To klient dla dewelopera jest Panem. Zadziałały twarde prawa popytu i podaży. Deweloper musi szanować każdego klienta i być skłonny do dużych obniżek cenowych- . Z tą opinią zgadza się Maciej Bukiewicz prezes poznańskiego Romex Deweloper: - Nasze podejście do klienta jest teraz bardzo zindywidualizowane. Staramy się poznać jego preferencje i na drodze negocjacji dostosować ofertę. Myślę, że w czasie spowolnienia gospodarczego jest to najbardziej skuteczne rozwiązanie dla dużych i mniejszych deweloperów. Niektórzy jeszcze się opierają, ale wkrótce będzie to standardem-. Oprócz tego Romex zdecydował się również na dodatkową promocję kończonego właśnie Osiedla Podolany.

Aby przekonać klientów potrzeba więcej niż kilku sprawnych rozwiązań. Kiedy deweloperzy pod długich oporach, w końcu zdecydowali się na obniżki widać, że to już nie wystarcza. Liczą się skoordynowane i prężne działania, przy których duże znaczenie ma komunikacja wewnętrzna firm. Tylko taka postawa przekonuje klientów i sprawia, że inwestorzy postrzegani są jako wiarygodni.

INTERIA.PL

Budujesz dom? Co teraz kupić?

Radykalny spadek popytu na stal budowlaną spowodował w ciągu zaledwie pół roku spadek jej ceny o połowę. Jeśli ktoś planuje inwestycję budowlaną i ma gdzie składować materiały, warto teraz dokonać zakupu.
Jeszcze w lipcu ubiegłego roku za tonę stali budowlanej w hurtowni trzeba było zapłacić ok. 2,7 tys. zł. Obecnie, kupując takie same pręty ożebrowane, osoba budująca dom zapłaci nawet poniżej 1,4 tys. zł, czyli może zaoszczędzić kilka tysięcy złotych. Spadek cen stali zaczął się jeszcze przed rozpoczęciem w Polsce kryzysu finansowego.

- Tak niskiego poziomu cen jeszcze nie było, od czasu gdy badamy i podajemy ceny stali na polskim rynku - przyznaje Andrzej Ciepiela, dyrektor Polskiej Unii Dystrybutorów Stali.

Niestety niewiele osób korzysta z tak niskich cen, bo rozpoczynanych jest obecnie bardzo mało nowych inwestycji mieszkaniowych. Z drugiej strony w wielu hurtowniach stal nadal sprzedawana jest drożej.

- Obowiązująca u nas cena to 1550 zł plus VAT. Jeśli ktoś kupuje więcej, to cenę możemy jeszcze obniżyć - mówi Zbigniew Cudziło właściciel składu Bud-Stal. Takie są ceny w okolicach Warszawy.

Popyt na stal w hurtowniach we wszystkich regionach kraju jest dużo mniejszy.

- W porównaniu z ubiegłym rokiem sprzedaż stali budowlanej jest co najmniej o połowę mniejsza - mówi Waldemar Trzpil z firmy Madex.

Generalnie jednak sytuacja naszych firm produkcyjnych i handlowych jest zdecydowanie lepsza niż w innych europejskich krajach. Niektóre zlokalizowane w Polsce firmy motoryzacyjne z powodzeniem radzą sobie z kryzysem i nie zmniejszają produkcji (np. Fiat), co gwarantuje także popyt na wyroby stalowe. Planowane inwestycje infrastrukturalne także gwarantują duży popyt na stal. Mimo to sytuacja firm handlujących stalą jest nie do pozazdroszczenia. Wiele z nich ma w magazynach drogą stal kupioną kilka miesięcy temu.

- Sprzedając ją w tej chwili, na pewno tracą. Taka jest funkcja dystrybutora, że gdy materiał drożeje, to zyski rosną, a gdy ceny spadają, to często te zarobki są oddawane. To jest natura tego biznesu - uważa Andrzej Ciepiela.

- Na szczęście nigdy nie kupowałem na zapas, więc teraz nie mam tego problemu, ale są takie firmy - mówi Zbigniew Cudziło.

Zdaniem ekspertów jest tylko kwestią czasu, gdy pojawią się pierwsi bankruci wśród firm handlujących stalą. Nikt w tej branży nie ma złudzeń, że w tym roku nie pojawi się większy popyt na stal zbrojoną. Najszybciej nastąpi to w przyszłym roku, a do tego czasu wiele firm może upaść lub zostanie przejętych przez większych konkurentów. W tej chwili marże sprzedawców stali nie są duże i wynoszą średnio 2-3 proc.

Polityka poszczególnych firm jest jednak bardzo różna. Czasem cena wyjściowa jest wyższa, ale w zamian klient nie płaci za transport. Trzeba to dokładnie skalkulować. Na pewno jest to bardzo dobry moment, by kupić stal zbrojeniową, jeśli ktoś planuje budowę domu i ma gdzie składować taki materiał.

- Nie jestem w stanie powiedzieć, czy obecna cena jest już najniższą, ale jeśli będą jeszcze przeceny, to nie będą one już duże - twierdzi Andrzej Ciepiela.

Roman Grzyb

interia.pl

Gazeta Prawna

Budujesz dom? Co teraz kupić?

Radykalny spadek popytu na stal budowlaną spowodował w ciągu zaledwie pół roku spadek jej ceny o połowę. Jeśli ktoś planuje inwestycję budowlaną i ma gdzie składować materiały, warto teraz dokonać zakupu.
Jeszcze w lipcu ubiegłego roku za tonę stali budowlanej w hurtowni trzeba było zapłacić ok. 2,7 tys. zł. Obecnie, kupując takie same pręty ożebrowane, osoba budująca dom zapłaci nawet poniżej 1,4 tys. zł, czyli może zaoszczędzić kilka tysięcy złotych. Spadek cen stali zaczął się jeszcze przed rozpoczęciem w Polsce kryzysu finansowego.

- Tak niskiego poziomu cen jeszcze nie było, od czasu gdy badamy i podajemy ceny stali na polskim rynku - przyznaje Andrzej Ciepiela, dyrektor Polskiej Unii Dystrybutorów Stali.

Niestety niewiele osób korzysta z tak niskich cen, bo rozpoczynanych jest obecnie bardzo mało nowych inwestycji mieszkaniowych. Z drugiej strony w wielu hurtowniach stal nadal sprzedawana jest drożej.

- Obowiązująca u nas cena to 1550 zł plus VAT. Jeśli ktoś kupuje więcej, to cenę możemy jeszcze obniżyć - mówi Zbigniew Cudziło właściciel składu Bud-Stal. Takie są ceny w okolicach Warszawy.

Popyt na stal w hurtowniach we wszystkich regionach kraju jest dużo mniejszy.

- W porównaniu z ubiegłym rokiem sprzedaż stali budowlanej jest co najmniej o połowę mniejsza - mówi Waldemar Trzpil z firmy Madex.

Generalnie jednak sytuacja naszych firm produkcyjnych i handlowych jest zdecydowanie lepsza niż w innych europejskich krajach. Niektóre zlokalizowane w Polsce firmy motoryzacyjne z powodzeniem radzą sobie z kryzysem i nie zmniejszają produkcji (np. Fiat), co gwarantuje także popyt na wyroby stalowe. Planowane inwestycje infrastrukturalne także gwarantują duży popyt na stal. Mimo to sytuacja firm handlujących stalą jest nie do pozazdroszczenia. Wiele z nich ma w magazynach drogą stal kupioną kilka miesięcy temu.

- Sprzedając ją w tej chwili, na pewno tracą. Taka jest funkcja dystrybutora, że gdy materiał drożeje, to zyski rosną, a gdy ceny spadają, to często te zarobki są oddawane. To jest natura tego biznesu - uważa Andrzej Ciepiela.

- Na szczęście nigdy nie kupowałem na zapas, więc teraz nie mam tego problemu, ale są takie firmy - mówi Zbigniew Cudziło.

Zdaniem ekspertów jest tylko kwestią czasu, gdy pojawią się pierwsi bankruci wśród firm handlujących stalą. Nikt w tej branży nie ma złudzeń, że w tym roku nie pojawi się większy popyt na stal zbrojoną. Najszybciej nastąpi to w przyszłym roku, a do tego czasu wiele firm może upaść lub zostanie przejętych przez większych konkurentów. W tej chwili marże sprzedawców stali nie są duże i wynoszą średnio 2-3 proc.

Polityka poszczególnych firm jest jednak bardzo różna. Czasem cena wyjściowa jest wyższa, ale w zamian klient nie płaci za transport. Trzeba to dokładnie skalkulować. Na pewno jest to bardzo dobry moment, by kupić stal zbrojeniową, jeśli ktoś planuje budowę domu i ma gdzie składować taki materiał.

- Nie jestem w stanie powiedzieć, czy obecna cena jest już najniższą, ale jeśli będą jeszcze przeceny, to nie będą one już duże - twierdzi Andrzej Ciepiela.

Roman Grzyb

interia.pl

Gazeta Prawna

W Krakowie nie warto już czekać

W wielu specjalistycznych pismach, na portalach internetowych czytam, że ci, którzy w ubiegłym roku zrezygnowali z kupna mieszkania, bo były za drogie, mogą je dziś kupić znacznie taniej. Analitycy przewidują, że ceny jeszcze pójdą w dół. Gdybym miała odpowiedzieć na pytanie, czy warto czekać dalej - moja odpowiedź brzmiałaby nie - twierdzi Magdalena Mazur z Biura Nieruchomości Jagiellonia Inwestycje. Tzw. mediana ceny metra kwadratowego w Krakowie spadła do ok. 7, 2 tys. zł. W tym przypadku mediana, to cena środkowa, czyli mniej więcej tyle samo jest mieszkań droższych i tańszych od tej ceny. Na większe spadki, w mojej opinii, nie ma, co liczyć. Przynajmniej w Krakowie.

Sprzedający najbardziej obniżyli w tym roku ceny mieszkań w Poznaniu, Warszawie i Gdańsku. Obniżki spowodowały, że jest coraz więcej kupujących. W marcu liczba transakcji wzrosła w całej Polsce o blisko 20 proc. w porównaniu z lutym. Ten miesiąc był z kolei lepszy o blisko 30 proc. od stycznia. Liczba transakcji rośnie szybciej tam, gdzie szybciej spadają ceny. To oczywiste. Staramy się tę prawdę przypomnieć naszym klientom, podkreślając, że akceptacja nowych warunków rynkowych, - czyli generalnie niższych cen - przynosi korzyść w postaci szybciej zawieranych transakcji. Sprzedający mieszkania denerwują się, że wciąż nie mogą znaleźć chętnego, ale trudno ich przekonać, żeby choć trochę spuścili z ceny. Dlatego transakcji nie jest zbyt wiele, choć klientów, którzy chcieliby kupić jakieś lokum - przybywa.

Dwupokojowe z miejscem na auto

Spora grupa osób przychodzących do naszego biura szuka mieszkania w centrum Krakowa. Najbardziej poszukiwane są dwupokojowe z parkingiem. Jednak, podaż mieszkań w centrum nie jest duża. Mamy takie w ofercie, ale ich cena - przeważnie bardzo wysoka - odstrasza chętnych. W tej chwili wystawiliśmy do sprzedaży bardzo piękne, trzypokojowe (102 m. kw. powierzchni) mieszkanie przy ul. Podwale. Wiele osób interesuje się tym mieszkaniem, jednakże, gdy usłyszą cenę - 1 mln 550 tys. zł - machają z dezaprobatą ręką.

W trzecim kwartale tego roku zostaną oddane do użytku atrakcyjne, o wysokim standardzie, dwupoziomowe mieszkania w nadbudowywanej obecnie kamienicy w okolicy ul. Krupniczej. Cena, jak na taką lokalizację, nie jest wygórowana. Wynosi od 9 tys. zł za metr kwadratowy plus VAT. Myślę, że to interesująca propozycja.

Największe szanse na sprzedaż mają mieszkania o dobrej lokalizacji w cenie ok. 300 tys. złotych. Wśród naszych klientów - głównie młodych ludzi - dominują ci, którzy decydując się na kupno własnego lokum, zaciągnęli bankowy kredyt właśnie w takiej wysokości.

Działki - atrakcyjna alternatywa

Obserwujemy coraz większy popyt na działki. W naszej ofercie mamy obecnie dwie, atrakcyjne i ze względu na położenie i cenę. Jedna z nich ma 18 arów i położona jest w Soboniowicach koło Swoszowic. Właściciel chce za nią 320 tys. zł. Ten, kto kupi tę działkę, może od razu zacząć budowę, bo właściciel ma warunki zabudowy. W przypadku drugiej działki - położonej w uroczym zakątku Tyńca - o warunki zabudowy musi starać się nabywca. Cena tej 10 arowej działki wynosi 210 tys. zł. Bardzo atrakcyjna cenowo jest działka w Damicach (gmina Iwanowice), w całości budowlana, z tzw. wuzetką. Ma 17, 5 ara. Jej cena wynosi 105, 5 tys. złotych.

Grażyna Starzak

interia.pl

W Krakowie nie warto już czekać

W wielu specjalistycznych pismach, na portalach internetowych czytam, że ci, którzy w ubiegłym roku zrezygnowali z kupna mieszkania, bo były za drogie, mogą je dziś kupić znacznie taniej. Analitycy przewidują, że ceny jeszcze pójdą w dół. Gdybym miała odpowiedzieć na pytanie, czy warto czekać dalej - moja odpowiedź brzmiałaby nie - twierdzi Magdalena Mazur z Biura Nieruchomości Jagiellonia Inwestycje. Tzw. mediana ceny metra kwadratowego w Krakowie spadła do ok. 7, 2 tys. zł. W tym przypadku mediana, to cena środkowa, czyli mniej więcej tyle samo jest mieszkań droższych i tańszych od tej ceny. Na większe spadki, w mojej opinii, nie ma, co liczyć. Przynajmniej w Krakowie.

Sprzedający najbardziej obniżyli w tym roku ceny mieszkań w Poznaniu, Warszawie i Gdańsku. Obniżki spowodowały, że jest coraz więcej kupujących. W marcu liczba transakcji wzrosła w całej Polsce o blisko 20 proc. w porównaniu z lutym. Ten miesiąc był z kolei lepszy o blisko 30 proc. od stycznia. Liczba transakcji rośnie szybciej tam, gdzie szybciej spadają ceny. To oczywiste. Staramy się tę prawdę przypomnieć naszym klientom, podkreślając, że akceptacja nowych warunków rynkowych, - czyli generalnie niższych cen - przynosi korzyść w postaci szybciej zawieranych transakcji. Sprzedający mieszkania denerwują się, że wciąż nie mogą znaleźć chętnego, ale trudno ich przekonać, żeby choć trochę spuścili z ceny. Dlatego transakcji nie jest zbyt wiele, choć klientów, którzy chcieliby kupić jakieś lokum - przybywa.

Dwupokojowe z miejscem na auto

Spora grupa osób przychodzących do naszego biura szuka mieszkania w centrum Krakowa. Najbardziej poszukiwane są dwupokojowe z parkingiem. Jednak, podaż mieszkań w centrum nie jest duża. Mamy takie w ofercie, ale ich cena - przeważnie bardzo wysoka - odstrasza chętnych. W tej chwili wystawiliśmy do sprzedaży bardzo piękne, trzypokojowe (102 m. kw. powierzchni) mieszkanie przy ul. Podwale. Wiele osób interesuje się tym mieszkaniem, jednakże, gdy usłyszą cenę - 1 mln 550 tys. zł - machają z dezaprobatą ręką.

W trzecim kwartale tego roku zostaną oddane do użytku atrakcyjne, o wysokim standardzie, dwupoziomowe mieszkania w nadbudowywanej obecnie kamienicy w okolicy ul. Krupniczej. Cena, jak na taką lokalizację, nie jest wygórowana. Wynosi od 9 tys. zł za metr kwadratowy plus VAT. Myślę, że to interesująca propozycja.

Największe szanse na sprzedaż mają mieszkania o dobrej lokalizacji w cenie ok. 300 tys. złotych. Wśród naszych klientów - głównie młodych ludzi - dominują ci, którzy decydując się na kupno własnego lokum, zaciągnęli bankowy kredyt właśnie w takiej wysokości.

Działki - atrakcyjna alternatywa

Obserwujemy coraz większy popyt na działki. W naszej ofercie mamy obecnie dwie, atrakcyjne i ze względu na położenie i cenę. Jedna z nich ma 18 arów i położona jest w Soboniowicach koło Swoszowic. Właściciel chce za nią 320 tys. zł. Ten, kto kupi tę działkę, może od razu zacząć budowę, bo właściciel ma warunki zabudowy. W przypadku drugiej działki - położonej w uroczym zakątku Tyńca - o warunki zabudowy musi starać się nabywca. Cena tej 10 arowej działki wynosi 210 tys. zł. Bardzo atrakcyjna cenowo jest działka w Damicach (gmina Iwanowice), w całości budowlana, z tzw. wuzetką. Ma 17, 5 ara. Jej cena wynosi 105, 5 tys. złotych.

Grażyna Starzak

interia.pl

MG:Zniesienie podatku Belki dałoby solidne podstawy do wzrostu gospodarczego

Zniesienie podatku Belki byłoby dobrym sygnałem dla oszczędzania, zbudowałoby solidne podstawy do wzrostu gospodarki - powiedział wczoraj wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak we wtorek.

Wicepremierr odniósł się w ten sposób do pomysłu Związku Banków Polskich (ZBP), który chce zlikwidować 19-proc. podatek od dochodów kapitałowych (tzw. podatek Belki). Zdaniem ZBP, miałoby to wpłynąć na wzrost akcji kredytowej. Waldemar Pawlak był gościem na XX walnym zgromadzeniu ZBP.

Pawlak poruszył także kwestię przyjęcia przez Polskę euro. Powiedział, że "bardzo ważny jest nie sam moment i czas, co wartość kursu, po którym wejdziemy do strefy euro". Dodał, że "kurs ten powinien być zbliżony do rzeczywistego parytetu siły nabywczej".

Zdaniem wicepremiera, ten kurs to ok. 4 zł. za euro.

- Tu trzeba zważyć, by z jednej strony zachować atrakcyjność naszego eksportu, naszej produkcji wobec konkurencji zewnętrznej (...), a z drugiej zachować realną wartość siły nabywczej wynagrodzeń, rent i emerytur - dodał Pawlak.

Wicepremier ocenił też kondycję polskiej gospodarki. Jego zdaniem, "w Unii Europejskiej mamy relatywnie w tej chwili najlepszą sytuację". Jego zdaniem będziemy jednym z nielicznych krajów, który zachowa dodatni wzrost PKB.

Pawlak dodał, że "z tym, że Polska gospodarka jest silna, wiążą się nasze możliwości".

- Europa Środkowo-Wschodnia (dwanaście krajów, z których dziewięć jest członkami Unii Europejskiej, a trzy pozostałe to: Ukraina, Białoruś i Mołdawia) mają łącznie prawie 160 mln ludzi - to jest więcej jak Rosja. PKB w tej grupie też jest większe jak rosyjskie - mówił. Dodał, że Polska stanowi 1/4 ludności i ma 1/3 PKB Europy Środkowo-Wschodniej.

źródło informacji: PAP

interia.pl

MG:Zniesienie podatku Belki dałoby solidne podstawy do wzrostu gospodarczego

Zniesienie podatku Belki byłoby dobrym sygnałem dla oszczędzania, zbudowałoby solidne podstawy do wzrostu gospodarki - powiedział wczoraj wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak we wtorek.

Wicepremierr odniósł się w ten sposób do pomysłu Związku Banków Polskich (ZBP), który chce zlikwidować 19-proc. podatek od dochodów kapitałowych (tzw. podatek Belki). Zdaniem ZBP, miałoby to wpłynąć na wzrost akcji kredytowej. Waldemar Pawlak był gościem na XX walnym zgromadzeniu ZBP.

Pawlak poruszył także kwestię przyjęcia przez Polskę euro. Powiedział, że "bardzo ważny jest nie sam moment i czas, co wartość kursu, po którym wejdziemy do strefy euro". Dodał, że "kurs ten powinien być zbliżony do rzeczywistego parytetu siły nabywczej".

Zdaniem wicepremiera, ten kurs to ok. 4 zł. za euro.

- Tu trzeba zważyć, by z jednej strony zachować atrakcyjność naszego eksportu, naszej produkcji wobec konkurencji zewnętrznej (...), a z drugiej zachować realną wartość siły nabywczej wynagrodzeń, rent i emerytur - dodał Pawlak.

Wicepremier ocenił też kondycję polskiej gospodarki. Jego zdaniem, "w Unii Europejskiej mamy relatywnie w tej chwili najlepszą sytuację". Jego zdaniem będziemy jednym z nielicznych krajów, który zachowa dodatni wzrost PKB.

Pawlak dodał, że "z tym, że Polska gospodarka jest silna, wiążą się nasze możliwości".

- Europa Środkowo-Wschodnia (dwanaście krajów, z których dziewięć jest członkami Unii Europejskiej, a trzy pozostałe to: Ukraina, Białoruś i Mołdawia) mają łącznie prawie 160 mln ludzi - to jest więcej jak Rosja. PKB w tej grupie też jest większe jak rosyjskie - mówił. Dodał, że Polska stanowi 1/4 ludności i ma 1/3 PKB Europy Środkowo-Wschodniej.

źródło informacji: PAP

interia.pl

Wyższe oprocentowanie lokat za korzystanie z dodatkowych usług

Banki nadal muszą oferować wysokie oprocentowanie lokat, aby poprawić swą płynność finansową. Znalazły jednak sposób, żeby na tym nie tracić. Po prostu - oferują wysokie odsetki tym klientom, którzy korzystają z innych usług.

Banki starają się przyciągnąć klientów wysokimi odsetkami. W Citibank Handlowy maksymalne oprocentowanie lokat oferowane klientom to nawet 18 proc. w skali roku. Okazuje się jednak, że na tak wysokie odsetki mogą liczyć tylko ci, którzy bardzo aktywnie korzystają z karty kredytowej i co miesiąc przy jej użyciu kupują towary za 7 tys. złotych. Na dodatek nie mogą liczyć na zarobienie dużych kwot.

- To są chwyty marketingowe, bo w tym wypadku obowiązuje jeszcze limit wysokości lokaty, czyli 10 tys. zł - mówi Mateusz Ostrowski z Open Finance.

Bank ma także ofertę dla mniej aktywnych. Jeśli więc ktoś przy użyciu karty wydaje miesięcznie 2 tys. zł, to może uzyskać 6 proc. rocznie. Pod warunkiem, że ma 10 tys. zł oszczędności.

Podobny mechanizm obowiązuje w Millennium. Jeśli klient bardzo aktywnie korzysta z kilku produktów oferowanych przez bank, to oprocentowanie jego lokaty może wynieść nawet 8 proc.

- Połączenie lokaty z dochodami, jakie daje nam klient, gdy korzysta z innych produktów bankowych, pozwala nam wyjść na plus. Nie ma sensu przyjmowanie lokat, do których w długim okresie trzeba dopłacać - przyznaje Wojciech Kaczorowski z banku Millennium.

W Getin Banku na wyższe odsetki może liczyć tylko osoba, która założy w nim konto internetowe. Za taki rachunek nie zapłaci ani grosza, o ile korzysta jeszcze z karty kredytowej.

W BZ WBK każdy, kto od poniedziałku założy lokatę, może otrzymać ubezpieczenie od utraty pracy. Koszt takiego ubezpieczenia to 1 proc. wartości lokaty (składkę tę pobiera się przy założeniu depozytu). W zamian w razie utraty pracy można dostać 10 proc. zdeponowanej kwoty, czyli maksymalnie 2 tys. zł odszkodowania.

Banki, które wyższym oprocentowaniem lokat premiują korzystanie z innych produktów, liczą, że tym sposobem bardziej zwiążą ze sobą klienta. A na takim związku zależy im tym bardziej, im więcej zarabiają na danym kliencie.

- Przyznaję, że jest forma wiązania na dłuższy czas klienta z bankiem, ale ten związek powinien być korzystny dla obu stron - mówi Wojciech Kaczorowski.

Roman Grzyb

interia.plGazeta Prawna

Wyższe oprocentowanie lokat za korzystanie z dodatkowych usług

Banki nadal muszą oferować wysokie oprocentowanie lokat, aby poprawić swą płynność finansową. Znalazły jednak sposób, żeby na tym nie tracić. Po prostu - oferują wysokie odsetki tym klientom, którzy korzystają z innych usług.

Banki starają się przyciągnąć klientów wysokimi odsetkami. W Citibank Handlowy maksymalne oprocentowanie lokat oferowane klientom to nawet 18 proc. w skali roku. Okazuje się jednak, że na tak wysokie odsetki mogą liczyć tylko ci, którzy bardzo aktywnie korzystają z karty kredytowej i co miesiąc przy jej użyciu kupują towary za 7 tys. złotych. Na dodatek nie mogą liczyć na zarobienie dużych kwot.

- To są chwyty marketingowe, bo w tym wypadku obowiązuje jeszcze limit wysokości lokaty, czyli 10 tys. zł - mówi Mateusz Ostrowski z Open Finance.

Bank ma także ofertę dla mniej aktywnych. Jeśli więc ktoś przy użyciu karty wydaje miesięcznie 2 tys. zł, to może uzyskać 6 proc. rocznie. Pod warunkiem, że ma 10 tys. zł oszczędności.

Podobny mechanizm obowiązuje w Millennium. Jeśli klient bardzo aktywnie korzysta z kilku produktów oferowanych przez bank, to oprocentowanie jego lokaty może wynieść nawet 8 proc.

- Połączenie lokaty z dochodami, jakie daje nam klient, gdy korzysta z innych produktów bankowych, pozwala nam wyjść na plus. Nie ma sensu przyjmowanie lokat, do których w długim okresie trzeba dopłacać - przyznaje Wojciech Kaczorowski z banku Millennium.

W Getin Banku na wyższe odsetki może liczyć tylko osoba, która założy w nim konto internetowe. Za taki rachunek nie zapłaci ani grosza, o ile korzysta jeszcze z karty kredytowej.

W BZ WBK każdy, kto od poniedziałku założy lokatę, może otrzymać ubezpieczenie od utraty pracy. Koszt takiego ubezpieczenia to 1 proc. wartości lokaty (składkę tę pobiera się przy założeniu depozytu). W zamian w razie utraty pracy można dostać 10 proc. zdeponowanej kwoty, czyli maksymalnie 2 tys. zł odszkodowania.

Banki, które wyższym oprocentowaniem lokat premiują korzystanie z innych produktów, liczą, że tym sposobem bardziej zwiążą ze sobą klienta. A na takim związku zależy im tym bardziej, im więcej zarabiają na danym kliencie.

- Przyznaję, że jest forma wiązania na dłuższy czas klienta z bankiem, ale ten związek powinien być korzystny dla obu stron - mówi Wojciech Kaczorowski.

Roman Grzyb

interia.plGazeta Prawna

RPP:Słaby złoty naszym kołem ratunkowym

Polska powinna wstrzymać cykl łagodzenia polityki monetarnej z uwagi na utrzymującą się presję inflacyjną - powiedział "Pulsowi Biznesu" Dariusz Filar. Według członka Rady Polityki Pieniężnej słaby złoty wzmacnia konkurencyjność naszych eksporterów, tym samym - ciągnie gospodarkę w górę. W tym czasie świat pogrąża się w recesji.

- W obecnych warunkach, bez nowej projekcji inflacyjnej (poznamy ją w czerwcu - red.), dalsze obniżanie stóp byłoby podejmowaniem decyzji w ciemno - powiedział Filar. - Być może obecny poziom jest właściwy do utrzymania inflacji pod kontrolą - dodał. Filar przypomniał, że presja inflacyjna nie zniknęła.

- (...) Widać, że presja inflacyjna nie ustąpiła - powiedział Filar, odnosząc się do wyższego niż oczekiwano wzrostu płac. Dodał także, iż jednym z powodów wyższej od spodziewanej inflacji jest słaby złoty. W marcu inflacja wyniosła 3,6 proc. wobec spodziewanej 3,4 proc.

Filar uważa, że Polska może uniknąć recesji. - Cały czas wierzę, że uda nam się uniknąć recesji. Możemy liczyć na wzrost 1 proc. rok do roku w I kw. 2009 r. i utrzymanie się tej dynamiki w całym roku - powiedział Filar. - Najtrudniejszy będzie III kwartał - dodał. Jego zdaniem poniedziałkowe dane GUS o spadku produkcji przemysłowej o 2 proc. rdr można już wiązać z efektem słabego złotego, który wzmacnia konkurencyjność naszych eksporterów.

- Nie można jeszcze mówić o przełomie, wychodzeniu z kryzysu. Widać jednak, że są w polskiej gospodarce pewne amortyzatory, które pozwalają jej się bronić przed kryzysem. Pozostajemy ciągle w sferze spowolnienia gospodarczego, podczas gdy świat pogrąża się w recesji - twierdzi członek RPP.

Czekaj: RPP może powstrzymać się z obniżką na kwietniowym posiedzeniu

Na kwietniowym posiedzeniu RPP może powstrzymać się z kolejną z rzędu obniżką stóp procentowych - powiedział Jan Czekaj, członek Rady Polityki Pieniężnej.

- Obniżamy stopy od kilku posiedzeń i może czas, aby zobaczyć konsekwencje wcześniejszych obniżek - powiedział we wtorek w wywiadzie dla agencji Bloomberg.

Jego zdaniem marcowe wyniki gospodarcze dają podstawy do wstrzymania obniżek, ale pełen obraz sytuacji dadzą dopiero dane o sprzedaży detalicznej.

- Popyt konsumencki oraz eksport wsparty słabym złotym mogą podtrzymać wzrost gospodarczy. Ciągle jednak wzrost będzie minimalny i nie można powiedzieć, że najgorsze mamy za sobą - powiedział.

Czekaj oczekuje, że dynamika PKB w II i III kwartale 2009 roku będzie poniżej zera, zanim koniunktura zacznie się poprawiać.

GUS opublikuje dane o sprzedaży detalicznej w marcu 27 kwietnia. Posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej odbędzie się w dniach 28-29 kwietnia.

INTERIA.PL/PAP

RPP:Słaby złoty naszym kołem ratunkowym

Polska powinna wstrzymać cykl łagodzenia polityki monetarnej z uwagi na utrzymującą się presję inflacyjną - powiedział "Pulsowi Biznesu" Dariusz Filar. Według członka Rady Polityki Pieniężnej słaby złoty wzmacnia konkurencyjność naszych eksporterów, tym samym - ciągnie gospodarkę w górę. W tym czasie świat pogrąża się w recesji.

- W obecnych warunkach, bez nowej projekcji inflacyjnej (poznamy ją w czerwcu - red.), dalsze obniżanie stóp byłoby podejmowaniem decyzji w ciemno - powiedział Filar. - Być może obecny poziom jest właściwy do utrzymania inflacji pod kontrolą - dodał. Filar przypomniał, że presja inflacyjna nie zniknęła.

- (...) Widać, że presja inflacyjna nie ustąpiła - powiedział Filar, odnosząc się do wyższego niż oczekiwano wzrostu płac. Dodał także, iż jednym z powodów wyższej od spodziewanej inflacji jest słaby złoty. W marcu inflacja wyniosła 3,6 proc. wobec spodziewanej 3,4 proc.

Filar uważa, że Polska może uniknąć recesji. - Cały czas wierzę, że uda nam się uniknąć recesji. Możemy liczyć na wzrost 1 proc. rok do roku w I kw. 2009 r. i utrzymanie się tej dynamiki w całym roku - powiedział Filar. - Najtrudniejszy będzie III kwartał - dodał. Jego zdaniem poniedziałkowe dane GUS o spadku produkcji przemysłowej o 2 proc. rdr można już wiązać z efektem słabego złotego, który wzmacnia konkurencyjność naszych eksporterów.

- Nie można jeszcze mówić o przełomie, wychodzeniu z kryzysu. Widać jednak, że są w polskiej gospodarce pewne amortyzatory, które pozwalają jej się bronić przed kryzysem. Pozostajemy ciągle w sferze spowolnienia gospodarczego, podczas gdy świat pogrąża się w recesji - twierdzi członek RPP.

Czekaj: RPP może powstrzymać się z obniżką na kwietniowym posiedzeniu

Na kwietniowym posiedzeniu RPP może powstrzymać się z kolejną z rzędu obniżką stóp procentowych - powiedział Jan Czekaj, członek Rady Polityki Pieniężnej.

- Obniżamy stopy od kilku posiedzeń i może czas, aby zobaczyć konsekwencje wcześniejszych obniżek - powiedział we wtorek w wywiadzie dla agencji Bloomberg.

Jego zdaniem marcowe wyniki gospodarcze dają podstawy do wstrzymania obniżek, ale pełen obraz sytuacji dadzą dopiero dane o sprzedaży detalicznej.

- Popyt konsumencki oraz eksport wsparty słabym złotym mogą podtrzymać wzrost gospodarczy. Ciągle jednak wzrost będzie minimalny i nie można powiedzieć, że najgorsze mamy za sobą - powiedział.

Czekaj oczekuje, że dynamika PKB w II i III kwartale 2009 roku będzie poniżej zera, zanim koniunktura zacznie się poprawiać.

GUS opublikuje dane o sprzedaży detalicznej w marcu 27 kwietnia. Posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej odbędzie się w dniach 28-29 kwietnia.

INTERIA.PL/PAP

TPS:TP przestaje podłączać nowym klientom linie telefoniczne

Zła informacja dla oczekujących na instalację linii telefonicznej Telekomunikacji Polskiej. Operator w ostatnich dniach wstrzymał nowe inwestycje z tym związane - wynika z informacji GP.

Proszę pilnie poinformować PT, że wprowadzony został całkowity zakaz uruchamiania nowych zadań dla wszystkich rynków, czyli wstrzymujemy również SSI (inwestycje w podłączenie linii - przyp. red.) dla B2B (segmenty A, B, C). Oczywiście zakaz realizacji SSI dla B2B (MM) nadal obowiązuje - m.in. takiej treści maila dostały w ubiegłym tygodniu osoby odpowiedzialne w TP za współpracę z PT, czyli partnerami technicznymi.

Komentarza nie będzie

Partnerzy techniczni realizują na zlecenie operatora m.in. inwestycje związane z podłączaniem telefonów u osób oczekujących na nie.

- Bez komentarza - mówi GP Wojciech Jabczyński, rzecznik TP.

Na podłączenie telefonu przez TP oczekuje ok. 50 tys. klientów. Wielu z nich - według Gazety Wyborczej nawet 30 tys. - już dostaje od operatora co miesiąc 50 zł. To kara na rzecz niedoszłych klientów za to, że TP, jako operator wyznaczony do świadczenia usługi powszechnej, która obejmuje m.in. podłączanie nowych klientów, nie wywiązało się z zapisanego w prawie terminu 18 miesięcy na realizację zamówienia.

587 zł za podłączenie linii

W ubiegłorocznym raporcie z rachunkowości regulacyjnej TP wyliczyła, że podłączenie jednej nowej linii będzie ją w tym roku kosztowało średnio 587 zł. TP zakładała, że podłączy w tym roku 252 tys. linii.

Mail oznacza, że wstrzymane zostały wszystkie nowe inwestycje związane z podłączaniem klientów, w tym również biznesowych, do sieci TP. Decyzję pracownikom TP tłumaczono redukcją wydatków inwestycyjnych. Zarząd grupy TP założył, że w tym roku inwestycje spadną do 12-14 proc. przychodów.

Tylko tam, gdzie się opłaca

Według analityków przychody grupy będą niższe niż w 2008 roku.

W praktyce inwestycje spaść więc mogą do 2,1-2,5 mld zł, czyli nawet o 500 mln zł w porównaniu z 2008 rokiem. W 2008 roku TP w sieć stacjonarną zainwestowała 1,6 mld zł. Ograniczenie inwestycji związanych z podłączaniem nowych klientów w końcu marca 2009 r. zapowiadał w mediach Maciej Witucki, prezes Telekomunikacji Polskiej. Mówił, że operator będzie budował linie tylko tam, gdzie mu się to opłaca i inwestycja szybko się zwróci.

- Krótkoterminowo taką decyzję da się uzasadnić, ale długoterminowo może zaszkodzić firmie - ocenia Paweł Puchalski, analityk DM BZ WBK.

Tomasz Świderek

interia.pl

TPS:TP przestaje podłączać nowym klientom linie telefoniczne

Zła informacja dla oczekujących na instalację linii telefonicznej Telekomunikacji Polskiej. Operator w ostatnich dniach wstrzymał nowe inwestycje z tym związane - wynika z informacji GP.

Proszę pilnie poinformować PT, że wprowadzony został całkowity zakaz uruchamiania nowych zadań dla wszystkich rynków, czyli wstrzymujemy również SSI (inwestycje w podłączenie linii - przyp. red.) dla B2B (segmenty A, B, C). Oczywiście zakaz realizacji SSI dla B2B (MM) nadal obowiązuje - m.in. takiej treści maila dostały w ubiegłym tygodniu osoby odpowiedzialne w TP za współpracę z PT, czyli partnerami technicznymi.

Komentarza nie będzie

Partnerzy techniczni realizują na zlecenie operatora m.in. inwestycje związane z podłączaniem telefonów u osób oczekujących na nie.

- Bez komentarza - mówi GP Wojciech Jabczyński, rzecznik TP.

Na podłączenie telefonu przez TP oczekuje ok. 50 tys. klientów. Wielu z nich - według Gazety Wyborczej nawet 30 tys. - już dostaje od operatora co miesiąc 50 zł. To kara na rzecz niedoszłych klientów za to, że TP, jako operator wyznaczony do świadczenia usługi powszechnej, która obejmuje m.in. podłączanie nowych klientów, nie wywiązało się z zapisanego w prawie terminu 18 miesięcy na realizację zamówienia.

587 zł za podłączenie linii

W ubiegłorocznym raporcie z rachunkowości regulacyjnej TP wyliczyła, że podłączenie jednej nowej linii będzie ją w tym roku kosztowało średnio 587 zł. TP zakładała, że podłączy w tym roku 252 tys. linii.

Mail oznacza, że wstrzymane zostały wszystkie nowe inwestycje związane z podłączaniem klientów, w tym również biznesowych, do sieci TP. Decyzję pracownikom TP tłumaczono redukcją wydatków inwestycyjnych. Zarząd grupy TP założył, że w tym roku inwestycje spadną do 12-14 proc. przychodów.

Tylko tam, gdzie się opłaca

Według analityków przychody grupy będą niższe niż w 2008 roku.

W praktyce inwestycje spaść więc mogą do 2,1-2,5 mld zł, czyli nawet o 500 mln zł w porównaniu z 2008 rokiem. W 2008 roku TP w sieć stacjonarną zainwestowała 1,6 mld zł. Ograniczenie inwestycji związanych z podłączaniem nowych klientów w końcu marca 2009 r. zapowiadał w mediach Maciej Witucki, prezes Telekomunikacji Polskiej. Mówił, że operator będzie budował linie tylko tam, gdzie mu się to opłaca i inwestycja szybko się zwróci.

- Krótkoterminowo taką decyzję da się uzasadnić, ale długoterminowo może zaszkodzić firmie - ocenia Paweł Puchalski, analityk DM BZ WBK.

Tomasz Świderek

interia.pl

Wrocław i Katowice walczą o wielką inwestycję IBM

IBM, jedna z największych firm informatycznych świata, chce otworzyć w Polsce centrum informatyczno-usługowe, w którym zatrudni nawet 3 tys. osób z wyższym wykształceniem - pisze "Gazeta Wyborcza".
O inwestycję walczą nie tylko Katowice i Wrocław, ale też Kair i Bukareszt. Z informacji "GW" wynika jednak, że największe szanse mają polskie miasta. W środę do Katowic na ostatnie rozmowy przyjeżdża jeden z wiceprezesów koncernu IBM, w czwartek będzie we Wrocławiu.

- Również w ubiegłym tygodniu przedstawiciele władz amerykańskiego giganta wizytowali Katowice i Wrocław - mówi gazecie anonimowo pracownik IBM Polska. - Rozmawiali z prezydentami obu miast, zobaczyli prezentacje każdego ośrodka. Ogromne wrażenie na przedstawicielach IBM zrobiła prezentacja wrocławskich uczelni: Politechniki, Uniwersytetu Wrocławskiego i Uniwersytetu Ekonomicznego. Dużo gorzej wypadły Katowice.

Zdaniem rozmówców "GW" decyzję o lokalizacji ośrodka IBM podejmie w ciągu kilku najbliższych kilku tygodni.

Więcej na ten temat - w środowym wydaniu "GW".

onet.pl

Wrocław i Katowice walczą o wielką inwestycję IBM

IBM, jedna z największych firm informatycznych świata, chce otworzyć w Polsce centrum informatyczno-usługowe, w którym zatrudni nawet 3 tys. osób z wyższym wykształceniem - pisze "Gazeta Wyborcza".
O inwestycję walczą nie tylko Katowice i Wrocław, ale też Kair i Bukareszt. Z informacji "GW" wynika jednak, że największe szanse mają polskie miasta. W środę do Katowic na ostatnie rozmowy przyjeżdża jeden z wiceprezesów koncernu IBM, w czwartek będzie we Wrocławiu.

- Również w ubiegłym tygodniu przedstawiciele władz amerykańskiego giganta wizytowali Katowice i Wrocław - mówi gazecie anonimowo pracownik IBM Polska. - Rozmawiali z prezydentami obu miast, zobaczyli prezentacje każdego ośrodka. Ogromne wrażenie na przedstawicielach IBM zrobiła prezentacja wrocławskich uczelni: Politechniki, Uniwersytetu Wrocławskiego i Uniwersytetu Ekonomicznego. Dużo gorzej wypadły Katowice.

Zdaniem rozmówców "GW" decyzję o lokalizacji ośrodka IBM podejmie w ciągu kilku najbliższych kilku tygodni.

Więcej na ten temat - w środowym wydaniu "GW".

onet.pl

Znów zły kwartał spółek

Pięć z największych firm mogło w pierwszym kwartale 2009 r. ponieść stratę. Giganci warszawskiego parkietu przez pierwsze trzy miesiące mieli o 80 proc. niższe zyski niż rok temu - szacuje "Rzeczpospolita".
W Polsce publikacja wyników kwartalnych wystartuje w przyszłym tygodniu. Ale napływ najważniejszych informacji, czyli wyniki czołowych giełdowych spółek, nastąpi na dobre na początku maja. Niestety wyniki mogą negatywnie zaskoczyć inwestorów - twierdzi "Rzeczpospolita".
Według szacunków Domu Maklerskiego BZ WBK firmy, których akcje wchodzą w skład indeksu WIG20, zarobiły w pierwszym kwartale 2009 r. zaledwie 1,3 mld zł. Co prawda to znacznie lepszy wynik niż ten wypracowany w czwartym kwartale 2008 r. (wtedy miały stratę ponad 2 mld zł), ale to o 80 proc. mniej niż w tym samym okresie 2008 r.

Natomiast w Stanach Zjednoczonych sezon publikacji wyników kwartalnych jest już w pełni. Analitycy ankietowani przez agencję Reuters oczekują, że wyniki spółek zza oceanu spadły o ponad 30 proc., porównując rok do roku.

Więcej w "Rzeczpospolitej".
onet.pl

Znów zły kwartał spółek

Pięć z największych firm mogło w pierwszym kwartale 2009 r. ponieść stratę. Giganci warszawskiego parkietu przez pierwsze trzy miesiące mieli o 80 proc. niższe zyski niż rok temu - szacuje "Rzeczpospolita".
W Polsce publikacja wyników kwartalnych wystartuje w przyszłym tygodniu. Ale napływ najważniejszych informacji, czyli wyniki czołowych giełdowych spółek, nastąpi na dobre na początku maja. Niestety wyniki mogą negatywnie zaskoczyć inwestorów - twierdzi "Rzeczpospolita".
Według szacunków Domu Maklerskiego BZ WBK firmy, których akcje wchodzą w skład indeksu WIG20, zarobiły w pierwszym kwartale 2009 r. zaledwie 1,3 mld zł. Co prawda to znacznie lepszy wynik niż ten wypracowany w czwartym kwartale 2008 r. (wtedy miały stratę ponad 2 mld zł), ale to o 80 proc. mniej niż w tym samym okresie 2008 r.

Natomiast w Stanach Zjednoczonych sezon publikacji wyników kwartalnych jest już w pełni. Analitycy ankietowani przez agencję Reuters oczekują, że wyniki spółek zza oceanu spadły o ponad 30 proc., porównując rok do roku.

Więcej w "Rzeczpospolitej".
onet.pl

Końca recesji nie widać. Odbicie dopiero po wakacjach?

Z ankiety Money.pl wynika, że produkcja przemysłowa w marcu była niższa średnio o 5,3 procent mniej niż przed rokiem. Jest więc nieco lepiej niż w lutym. Ale, niestety, to tylko statystyka. Końca recesji nie widać, a ankietowani przez nas ekonomiści uważają, że odbicie nastąpi dopiero po wakacjach.

Dziś, po godz. 14 GUS przedstawi szczegółowe dane dotyczące marcowej produkcji przemysłowej.  Według ekonomistów ankietowanych przez Money.pl będzie ona o 5,3 proc. niższa niż w marcu 2008 roku. Zdaniem tych samych ekspertów, kwiecień będzie kolejnym słabym miesiącem, ze spadkiem produkcji w ujęciu rocznym na poziomie 13,8 proc.

Kłopoty z prognozami, przeszkadza statystyka

W marcu i w kwietniu dane dotyczące produkcji przemysłowej będą zaburzone ze względu na różnicę w liczbie dni pracujących i wysoką tzw. bazę z poprzedniego roku. Sytuacja do tego stopnia jest skomplikowana, że większość ekonomistów zastrzega sobie możliwość zmian prognoz dotyczących kwietnia, a niektórzy nawet wstrzymali się z dokładnymi szacunkami.

Generalnie w marcu tego roku mieliśmy dwa dni robocze więcej niż w tym samym miesiącu roku ubiegłego. Z kolei w kwietniu jest o 1 dzień pracujący mniej. Wynika to z faktu, że w tym roku święta Wielkanocne przypadły na bieżący miesiąc, a w ubiegłym były one w marcu. Nic więc dziwnego, że rozstrzał prognoz ekonomistów zarówno dotyczące tego miesiąca jak i kwietnia jest ogromny.

W marcu szacują oni produkcję na poziomie od plus 2,4 proc. do minus 9,9 proc. Z kolei w kwietniu analitycy oczekują spadku produkcji od 11,8 proc., aż do 19 proc. Do największych optymistów należy Alfred Adamiec, główny ekonomista z Nobel Banku. Na drugim końcu prognoz znajduje się z kolei Ernest Pytlarczyk z BRE Banku.

Szczegóły w poniższej tabeli.

Produkcja przemysłowa - prognozy r/r
lp imię nazwisko/instytucja marzec kwiecień*
1. Alfred Adamiec
Noble Bank
+2,4 proc.
-19,0 proc.
2. Marta Petka
Raiffeisen Bank
-1,7 proc.
-14,5 proc.
3. Piotr Kalisz
Citi Handlowy
-4,7 proc.

-14,0 proc.

4. Piotr Bielski
BZ WBK
-4,8 proc.
-13,0 proc.
5. Przemysław Kwiecień
X-Trade Brokers
-5,4 proc.
-11,8 proc.
6. Aleksandra Świątkowska
PKO BP
-5,6 proc.
-12,7 proc.
7. Łukasz Bugaj
Xelion
-6,5 proc.
brak
8. Grzegorz Maliszewski
Millennium Bank
-7,1 proc.
-12,9 proc.
9. Agnieszka Decewicz
Pekao SA
-7,3 proc.
brak
10. Adam Antoniak
BPH
-7,7 proc.
-13,5 proc.
11. Ernest Pytlarczyk
BRE Bank
-9,9 proc.
-13,0 proc.
00. średnia z 11 prognoz
-5,3 proc.
-13,8 proc.

zebrał i opracował: Marek Knitter, Money.pl,*prognozy, które mogą ulec zmianie po danych za marzec.

Zdaniem ekonomistów, jeśli wyeliminujemy efekt dni roboczych, to okaże się, że produkcja w marcu spadła niewiele mniej niż w lutym.

- W marcu będziemy mieli do czynienia z nieco lepszymi danymi. Raz ze względu na efekt statystyczny, a dwa, że aktywna polityka rządu niemieckiego spowodowała większy popyt na małe auta, które produkowane są w Polsce - mówi Money.pl Piotr Kalisz, ekonomista z Citi Handlowego.

Zdaniem Adama Antoniaka, ekonomisty z banku BPH nadal jest bowiem zauważalny bardzo mocny spadek zamówień szczególnie z zagranicy. - Do tego mamy załamanie inwestycji. Spodziewamy się również spadku konsumpcji, co z kolei związane jest m.in. ze wzrostem bezrobocia - dodaje Antoniak.

Sytuacja polskiej gospodarki w raportach Money.pl
Bezrobocie znowu wzrosło. Zobacz, gdzie jeszcze są wakaty
Jak sprawdził Money.pl, mimo pogarszającej się sytuacji, pracę można znaleźć. Pilnie poszukiwani są przede wszystkim handlowcy.
Polska gospodarka stanęła w miejscu
Wzrost PKB w I kwartale wyniesie zaledwie 0,7 procent - wynika z analizy Money.pl.

- W tym miesiącu jeszcze pozytywnie powinno się przełożyć to, że w Niemczech przedłużono dopłaty na samochody. Jednak wysoka baza z kwietnia ubiegłego roku spowoduje, iż ponownie zobaczymy dwucyfrowy spadek produkcji. Dane są słabe, ale się nie pogarszają - mówi Money.pl, Aleksandra Świątkowska, ekonomistka z PKO BP.

- Od kwietnia do końca wakacji nie spodziewamy się jednak większych zmian. Dopiero kolejne miesiące przyniosą odbicie w górę - mówi Money.pl Piotr Bielski z BZ WBK.

Nieco większym optymistą jest z kolei Piotr Kalisz. - Myślę, że jeszcze maj i czerwiec będą stosunkowo trudne i dopiero w drugiej połowie roku oczekujemy większego odbicia. Wiele będzie zależało jeszcze od sytuacji w Niemczech i kursu złotego - dodaje ekonomista z Citi Handlowego.

Udany początek 2008 roku

Początek 2008 roku przyniósł bardzo wiele pozytywnych informacji. Gospodarka wyraźnie się rozpędzała. W I kwartale 2008 r. Produkt Krajowy Brutto w ujęciu rocznym wzrósł aż o 6 procent. W tym roku nie uda się już powtórzyć takiego wyniku.

Produkcja przemysłowa I-IV 2008 - wysoka baza
miesiąc produkcja r/r
styczeń +10,8 proc.
luty +14,9 proc.
marzec +0,9 proc.
kwiecień +14,9 proc.

źródło: GUS

Jeżeli zestawimy dane za poprzedni rok z obecnymi, to widać bardzo dokładnie trend w jakim podąża produkcja przemysłowa.

- Należy pamiętać, że porównujemy dane obecne do szczytu koniunktury z ubiegłego roku. Na tym tle będą one bardzo słabo się przedstawiać. W obecnej sytuacji gospodarczej zarówno w kraju, jak i za granicą, prognozowanie na dłuższy okres jest obarczone dużym ryzykiem - mówi Money.pl Marta Petka ekonomistka z Raiffeisen Bank Polska.

Produkcja przemysłowa I-IV 2008 a  I-IV 2009*
miesiąc produkcja r/r 2008 produkcja r/r 2009
styczeń +10,8 proc.
-15,3 proc.
luty +14,9 proc.
-14,3 proc.
marzec +0,9 proc.
-5,3 proc.*
kwiecień +14,9 proc.
-13,8 proc.*

źródło: GUS, *uśredniona prognoza 11 ekonomistów

Marek Knitter

Końca recesji nie widać. Odbicie dopiero po wakacjach?

Z ankiety Money.pl wynika, że produkcja przemysłowa w marcu była niższa średnio o 5,3 procent mniej niż przed rokiem. Jest więc nieco lepiej niż w lutym. Ale, niestety, to tylko statystyka. Końca recesji nie widać, a ankietowani przez nas ekonomiści uważają, że odbicie nastąpi dopiero po wakacjach.

Dziś, po godz. 14 GUS przedstawi szczegółowe dane dotyczące marcowej produkcji przemysłowej.  Według ekonomistów ankietowanych przez Money.pl będzie ona o 5,3 proc. niższa niż w marcu 2008 roku. Zdaniem tych samych ekspertów, kwiecień będzie kolejnym słabym miesiącem, ze spadkiem produkcji w ujęciu rocznym na poziomie 13,8 proc.

Kłopoty z prognozami, przeszkadza statystyka

W marcu i w kwietniu dane dotyczące produkcji przemysłowej będą zaburzone ze względu na różnicę w liczbie dni pracujących i wysoką tzw. bazę z poprzedniego roku. Sytuacja do tego stopnia jest skomplikowana, że większość ekonomistów zastrzega sobie możliwość zmian prognoz dotyczących kwietnia, a niektórzy nawet wstrzymali się z dokładnymi szacunkami.

Generalnie w marcu tego roku mieliśmy dwa dni robocze więcej niż w tym samym miesiącu roku ubiegłego. Z kolei w kwietniu jest o 1 dzień pracujący mniej. Wynika to z faktu, że w tym roku święta Wielkanocne przypadły na bieżący miesiąc, a w ubiegłym były one w marcu. Nic więc dziwnego, że rozstrzał prognoz ekonomistów zarówno dotyczące tego miesiąca jak i kwietnia jest ogromny.

W marcu szacują oni produkcję na poziomie od plus 2,4 proc. do minus 9,9 proc. Z kolei w kwietniu analitycy oczekują spadku produkcji od 11,8 proc., aż do 19 proc. Do największych optymistów należy Alfred Adamiec, główny ekonomista z Nobel Banku. Na drugim końcu prognoz znajduje się z kolei Ernest Pytlarczyk z BRE Banku.

Szczegóły w poniższej tabeli.

Produkcja przemysłowa - prognozy r/r
lp imię nazwisko/instytucja marzec kwiecień*
1. Alfred Adamiec
Noble Bank
+2,4 proc.
-19,0 proc.
2. Marta Petka
Raiffeisen Bank
-1,7 proc.
-14,5 proc.
3. Piotr Kalisz
Citi Handlowy
-4,7 proc.

-14,0 proc.

4. Piotr Bielski
BZ WBK
-4,8 proc.
-13,0 proc.
5. Przemysław Kwiecień
X-Trade Brokers
-5,4 proc.
-11,8 proc.
6. Aleksandra Świątkowska
PKO BP
-5,6 proc.
-12,7 proc.
7. Łukasz Bugaj
Xelion
-6,5 proc.
brak
8. Grzegorz Maliszewski
Millennium Bank
-7,1 proc.
-12,9 proc.
9. Agnieszka Decewicz
Pekao SA
-7,3 proc.
brak
10. Adam Antoniak
BPH
-7,7 proc.
-13,5 proc.
11. Ernest Pytlarczyk
BRE Bank
-9,9 proc.
-13,0 proc.
00. średnia z 11 prognoz
-5,3 proc.
-13,8 proc.

zebrał i opracował: Marek Knitter, Money.pl,*prognozy, które mogą ulec zmianie po danych za marzec.

Zdaniem ekonomistów, jeśli wyeliminujemy efekt dni roboczych, to okaże się, że produkcja w marcu spadła niewiele mniej niż w lutym.

- W marcu będziemy mieli do czynienia z nieco lepszymi danymi. Raz ze względu na efekt statystyczny, a dwa, że aktywna polityka rządu niemieckiego spowodowała większy popyt na małe auta, które produkowane są w Polsce - mówi Money.pl Piotr Kalisz, ekonomista z Citi Handlowego.

Zdaniem Adama Antoniaka, ekonomisty z banku BPH nadal jest bowiem zauważalny bardzo mocny spadek zamówień szczególnie z zagranicy. - Do tego mamy załamanie inwestycji. Spodziewamy się również spadku konsumpcji, co z kolei związane jest m.in. ze wzrostem bezrobocia - dodaje Antoniak.

Sytuacja polskiej gospodarki w raportach Money.pl
Bezrobocie znowu wzrosło. Zobacz, gdzie jeszcze są wakaty
Jak sprawdził Money.pl, mimo pogarszającej się sytuacji, pracę można znaleźć. Pilnie poszukiwani są przede wszystkim handlowcy.
Polska gospodarka stanęła w miejscu
Wzrost PKB w I kwartale wyniesie zaledwie 0,7 procent - wynika z analizy Money.pl.

- W tym miesiącu jeszcze pozytywnie powinno się przełożyć to, że w Niemczech przedłużono dopłaty na samochody. Jednak wysoka baza z kwietnia ubiegłego roku spowoduje, iż ponownie zobaczymy dwucyfrowy spadek produkcji. Dane są słabe, ale się nie pogarszają - mówi Money.pl, Aleksandra Świątkowska, ekonomistka z PKO BP.

- Od kwietnia do końca wakacji nie spodziewamy się jednak większych zmian. Dopiero kolejne miesiące przyniosą odbicie w górę - mówi Money.pl Piotr Bielski z BZ WBK.

Nieco większym optymistą jest z kolei Piotr Kalisz. - Myślę, że jeszcze maj i czerwiec będą stosunkowo trudne i dopiero w drugiej połowie roku oczekujemy większego odbicia. Wiele będzie zależało jeszcze od sytuacji w Niemczech i kursu złotego - dodaje ekonomista z Citi Handlowego.

Udany początek 2008 roku

Początek 2008 roku przyniósł bardzo wiele pozytywnych informacji. Gospodarka wyraźnie się rozpędzała. W I kwartale 2008 r. Produkt Krajowy Brutto w ujęciu rocznym wzrósł aż o 6 procent. W tym roku nie uda się już powtórzyć takiego wyniku.

Produkcja przemysłowa I-IV 2008 - wysoka baza
miesiąc produkcja r/r
styczeń +10,8 proc.
luty +14,9 proc.
marzec +0,9 proc.
kwiecień +14,9 proc.

źródło: GUS

Jeżeli zestawimy dane za poprzedni rok z obecnymi, to widać bardzo dokładnie trend w jakim podąża produkcja przemysłowa.

- Należy pamiętać, że porównujemy dane obecne do szczytu koniunktury z ubiegłego roku. Na tym tle będą one bardzo słabo się przedstawiać. W obecnej sytuacji gospodarczej zarówno w kraju, jak i za granicą, prognozowanie na dłuższy okres jest obarczone dużym ryzykiem - mówi Money.pl Marta Petka ekonomistka z Raiffeisen Bank Polska.

Produkcja przemysłowa I-IV 2008 a  I-IV 2009*
miesiąc produkcja r/r 2008 produkcja r/r 2009
styczeń +10,8 proc.
-15,3 proc.
luty +14,9 proc.
-14,3 proc.
marzec +0,9 proc.
-5,3 proc.*
kwiecień +14,9 proc.
-13,8 proc.*

źródło: GUS, *uśredniona prognoza 11 ekonomistów

Marek Knitter

Deweloperzy się ugięli. Klient dyktuje warunki

Ostatnie pół roku bardzo mocno zmieniło sytuacje na rynku nieruchomości. Deweloperzy już nie tylko obniżają ceny, ale całkowicie zmieniają podejście do klientów.
Deweloperzy, po początkowych oporach, w końcu obniżyli ceny. Są skłonni do upustów i negocjacji. Większość firm jest świadoma, że klient w dużej mierze dyktuje warunki. Przez to tendencją stało się opracowywanie bardziej elastycznych ofert, ale i ciekawych akcji marketingowych. Jak zwykle bywa w takich sytuacjach strategie są różne. Od dodawania bonusów po zindywidualizowanie ofert.

Na początku bardzo popularne było dodawanie niespodzianek. Przy zakupie mieszkania mogliśmy liczyć na wykończenia łazienek, wycieczki, nawet samochody. Zdaniem Piotra Poncyljusza właściciela firmy Inwestor Nieruchomości, zajmującej się pośrednictwem w obrocie nieruchomościami, takie rozwiązania były mało skuteczne.

- Nie można zapominać, że kupno mieszkania czy domu to nie jest kupno garnituru. Po głębszej analizie okazywało się, że super promocja nie jest żadną promocją w skali zakupu, a jedynie nieznaczną obniżką ceny w postaci niechcianego często gadżetu. Z moich obserwacji wynika, że deweloperzy skończyli z mało praktycznymi promocjami i zaczęli stosować bardziej przemawiające do Polaka środki zachęcające - podkreśla.

Co zatem najbardziej przemawia do klienta? - Oczywiście cena - uważa Jacek Matuszko dyrektor działu sprzedaży firmy Salwator. - My postawiliśmy na obniżkę ceny, nieznacznie obniżając jednak standard wykończenia. W naszej najnowszej inwestycji złotych klamek może nie znajdziemy, ale za to cena poniżej 5000 złotych zwraca uwagę - mówi.

Deweloper przyznaje jednak, że sama obniżka nie wystarczy. Salwator postawił również na rozmaite zabiegi marketingowe oraz niestandardowe formy promocji jak lot balonem nad Krakowem dla kupujących.

Piotr Poncyljusz uważa, że kluczowa dla deweloperów jest całkowita zmiana podejścia do klientów, z czym niektórzy mają spore problemy. - ,,Dawniej negocjacje były zastąpione licytacjami. Teraz następuje zamiana miejsc. To klient dla dewelopera jest panem. Zadziałały twarde prawa popytu i podaży. Deweloper musi szanować każdego klienta i być skłonny do dużych obniżek cenowych - podkreśla.

Z tą opinią zgadza się Maciej Bukiewicz prezes poznańskiego Romex Deweloper: Nasze podejście do klienta jest teraz bardzo zindywidualizowane. Staramy się poznać jego preferencje i na drodze negocjacji dostosować ofertę. Myślę, że w czasie spowolnienia gospodarczego jest to najbardziej skuteczne rozwiązanie dla dużych i mniejszych deweloperów. Niektórzy jeszcze się opierają, ale wkrótce będzie to standardem.

Oprócz tego Romex zdecydował się również na dodatkową promocję kończonego właśnie Osiedla Podolany.

Eksperci uważają, że aby przekonać klientów potrzeba więcej niż kilku sprawnych rozwiązań. Kiedy deweloperzy pod długich oporach, w końcu zdecydowali się na obniżki widać, że to już nie wystarcza. Liczą się skoordynowane i prężne działania, przy których duże znaczenie ma komunikacja wewnętrzna firm. Tylko taka postawa przekonuje klientów i sprawia, że inwestorzy postrzegani są jako wiarygodni.

Deweloperzy się ugięli. Klient dyktuje warunki

Deweloperzy się ugięli. Klient dyktuje warunki

Ostatnie pół roku bardzo mocno zmieniło sytuacje na rynku nieruchomości. Deweloperzy już nie tylko obniżają ceny, ale całkowicie zmieniają podejście do klientów.
Deweloperzy, po początkowych oporach, w końcu obniżyli ceny. Są skłonni do upustów i negocjacji. Większość firm jest świadoma, że klient w dużej mierze dyktuje warunki. Przez to tendencją stało się opracowywanie bardziej elastycznych ofert, ale i ciekawych akcji marketingowych. Jak zwykle bywa w takich sytuacjach strategie są różne. Od dodawania bonusów po zindywidualizowanie ofert.

Na początku bardzo popularne było dodawanie niespodzianek. Przy zakupie mieszkania mogliśmy liczyć na wykończenia łazienek, wycieczki, nawet samochody. Zdaniem Piotra Poncyljusza właściciela firmy Inwestor Nieruchomości, zajmującej się pośrednictwem w obrocie nieruchomościami, takie rozwiązania były mało skuteczne.

- Nie można zapominać, że kupno mieszkania czy domu to nie jest kupno garnituru. Po głębszej analizie okazywało się, że super promocja nie jest żadną promocją w skali zakupu, a jedynie nieznaczną obniżką ceny w postaci niechcianego często gadżetu. Z moich obserwacji wynika, że deweloperzy skończyli z mało praktycznymi promocjami i zaczęli stosować bardziej przemawiające do Polaka środki zachęcające - podkreśla.

Co zatem najbardziej przemawia do klienta? - Oczywiście cena - uważa Jacek Matuszko dyrektor działu sprzedaży firmy Salwator. - My postawiliśmy na obniżkę ceny, nieznacznie obniżając jednak standard wykończenia. W naszej najnowszej inwestycji złotych klamek może nie znajdziemy, ale za to cena poniżej 5000 złotych zwraca uwagę - mówi.

Deweloper przyznaje jednak, że sama obniżka nie wystarczy. Salwator postawił również na rozmaite zabiegi marketingowe oraz niestandardowe formy promocji jak lot balonem nad Krakowem dla kupujących.

Piotr Poncyljusz uważa, że kluczowa dla deweloperów jest całkowita zmiana podejścia do klientów, z czym niektórzy mają spore problemy. - ,,Dawniej negocjacje były zastąpione licytacjami. Teraz następuje zamiana miejsc. To klient dla dewelopera jest panem. Zadziałały twarde prawa popytu i podaży. Deweloper musi szanować każdego klienta i być skłonny do dużych obniżek cenowych - podkreśla.

Z tą opinią zgadza się Maciej Bukiewicz prezes poznańskiego Romex Deweloper: Nasze podejście do klienta jest teraz bardzo zindywidualizowane. Staramy się poznać jego preferencje i na drodze negocjacji dostosować ofertę. Myślę, że w czasie spowolnienia gospodarczego jest to najbardziej skuteczne rozwiązanie dla dużych i mniejszych deweloperów. Niektórzy jeszcze się opierają, ale wkrótce będzie to standardem.

Oprócz tego Romex zdecydował się również na dodatkową promocję kończonego właśnie Osiedla Podolany.

Eksperci uważają, że aby przekonać klientów potrzeba więcej niż kilku sprawnych rozwiązań. Kiedy deweloperzy pod długich oporach, w końcu zdecydowali się na obniżki widać, że to już nie wystarcza. Liczą się skoordynowane i prężne działania, przy których duże znaczenie ma komunikacja wewnętrzna firm. Tylko taka postawa przekonuje klientów i sprawia, że inwestorzy postrzegani są jako wiarygodni.

Deweloperzy się ugięli. Klient dyktuje warunki

Orbis: Spada obłożenie pokoi, ceny stoją w miejscu

Grupa hotelowa Orbis utrzymuje przeciętną cenę pokoju hotelowego przy mniejszej liczbie gości. Zamierza sprzedawać wytypowane nieruchomości - poinformował PAP Ireneusz Węgłowski, wiceprezes Orbis.

- Nie schodzimy z cenami, ale zmniejsza się frekwencja, głównie dlatego, że spada liczba turystów przyjeżdżających do Polski - powiedział.

Jego zdaniem obłożenie w pierwszym kwartale nie jest satysfakcjonujące, ale zważywszy na środowisko działania, nie jest najgorzej.

Orbis przygotowuje nieruchomości do sprzedaży.

- Intensywnie nad tym pracujemy, ale rynek jest trudny. Mamy listę potencjalnych nieruchomości do sprzedaży - powiedział.

Myślę, że do sprzedaży dojdzie jeszcze w tym roku - dodał.

Spółka nie wyklucza korekty prognozy EBITDA w IV kwartale.

- Jest zbyt wcześnie, by rozmawiać o prognozie EBITDA. Pierwszy kwartał nie daje wystarczających danych do ewentualnych zmian. Na razie podtrzymujemy prognozę EBITDA na poziomie 220 mln zł - powiedział Węgłowski.

- Jeśli będzie taka potrzeba to w listopadzie skorygujemy naszą prognozę - dodał.



  (PAP)
money.pl

Sprawdź najnowsze oferty w serwisie

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,3

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies