Ze świata nieruchomości - strona 107

Spojrzenie na rynek z perspektywy dewelopera

Mówi: Teresa Witkowska, dyrektor Sprzedaży w RED Real Estate Development
Czy daje się zaobserwować wzrost popytu?

Większe zainteresowanie klientów naszą inwestycją wynika głównie z faktu, że lokale, które znajdują się w ofercie są już gotowe. Od czasu zakończenia prac budowlanych w biurze sprzedaży pojawia się coraz więcej osób. Dla osób poszukujących mieszkań najatrakcyjniejsze są gotowe lokale, to że mogą podpisać umowę i wprowadzić się. Przy czym teraz klienci interesują się lokalami o różnej powierzchni, a nie tylko tymi najmniejszymi, jak jeszcze niedawno.

Jaki nabywcy mają największy problem przy zakupie?

Kłopot stanowi tylko długi czas oczekiwania na uzyskanie pożyczki w banku. Na przykład ze względu na ogromne zainteresowanie kredytem z rządową dopłatą okres oczekiwania wydłużył się do około 50 dni.

Jaki rodzaj nabywców trafia do biura sprzedaży?

Charakterystyczne, że wracają do nas Ci klienci, którzy byli już w biurze miesiąc lub dwa miesiące temu. Teraz chcą podpisywać umowy, a nie tylko zapoznać się z ofertą i obejrzeć jeszcze wolne lokale.

Jaka część nabywców to osoby, które korzystają z kredytu z dopłatą w ramach
programu Rodzina na swoim?


Sporo osób pyta o finansowanie zakupu kredytem z dopłatą. Nic dziwnego to teraz najbardziej korzystna pożyczka. Na naszym osiedlu Alpha około połowa nabywców to osoby korzystające z tej pożyczki. Miesięcznie sprzedaje się ok. 8 lokali, spełniających warunki tego kredytu, do zaciągnięcia, którego kwalifikują się wszystkie lokale w zakończonym etapie i prawie wszystkie w planowanym.
 
Czy jest dużo przypadków rezygnacji z zakupu?

Rezygnacje z umów kształtują się na poziomie 10 procent. Ich powodem jest wyłącznie odmowa banków. Zjawisko to pojawiło się w ostatnim kwartale ubiegłego roku, ale teraz wygasa. 

Jak oceniłaby Pani ostatni rok?

Wbrew pozorom, dla nas ostatni rok był bardzo dobry, jeśli chodzi o sprzedaż mieszkań na osiedlu Alpha.
 
Czy jest jakaś zmiana w nastawieniu klientów kiedy, ceny mieszkań już nie spadają?

Zmiana punktu widzenia klientów robi się teraz widoczna. Klienci, którzy wcześniej szukali mieszkań są obecnie zdecydowani na zakup. Wiedzą, że w przyszłym roku nie będzie praktycznie w czym wybierać. Przecież szacuje się, że o połowę została zredukowana liczba inwestycji, których realizacja była zaplanowana. Ceny stanęły i są nadal wyższe od tego czego klienci by oczekiwali, ale bardzo mało prawdopodobne jest, żeby jeszcze spadły.

Może pojawiło się coś charakterystycznego na rynku?

To, naprawdę duże zainteresowanie nowym etapem naszej inwestycji, które nas zaskakuje i bardzo cieszy. Kupują nowi klienci i Ci, którzy już u nas kupili, polecają nas znajomym albo sami kupują kolejne mieszkania. Na wzrost popytu wpływa też niewątpliwie zwiększenie elastyczności banków. Myślę, że największe zawirowania na rynku mamy już za sobą. Kiedy w mediach słyszeliśmy, że ceny mieszkań spadną o 30-40 proc., wszyscy zainteresowani wstrzymywali się z decyzją o zakupie. I odwrotnie, kiedy słyszą o stabilizacji, a nawet symbolicznym wzroście cen, zauważamy ożywienie na rynku.

RED Real Estate Development

gk

Spojrzenie na rynek z perspektywy dewelopera

Mówi: Teresa Witkowska, dyrektor Sprzedaży w RED Real Estate Development
Czy daje się zaobserwować wzrost popytu?

Większe zainteresowanie klientów naszą inwestycją wynika głównie z faktu, że lokale, które znajdują się w ofercie są już gotowe. Od czasu zakończenia prac budowlanych w biurze sprzedaży pojawia się coraz więcej osób. Dla osób poszukujących mieszkań najatrakcyjniejsze są gotowe lokale, to że mogą podpisać umowę i wprowadzić się. Przy czym teraz klienci interesują się lokalami o różnej powierzchni, a nie tylko tymi najmniejszymi, jak jeszcze niedawno.

Jaki nabywcy mają największy problem przy zakupie?

Kłopot stanowi tylko długi czas oczekiwania na uzyskanie pożyczki w banku. Na przykład ze względu na ogromne zainteresowanie kredytem z rządową dopłatą okres oczekiwania wydłużył się do około 50 dni.

Jaki rodzaj nabywców trafia do biura sprzedaży?

Charakterystyczne, że wracają do nas Ci klienci, którzy byli już w biurze miesiąc lub dwa miesiące temu. Teraz chcą podpisywać umowy, a nie tylko zapoznać się z ofertą i obejrzeć jeszcze wolne lokale.

Jaka część nabywców to osoby, które korzystają z kredytu z dopłatą w ramach
programu Rodzina na swoim?


Sporo osób pyta o finansowanie zakupu kredytem z dopłatą. Nic dziwnego to teraz najbardziej korzystna pożyczka. Na naszym osiedlu Alpha około połowa nabywców to osoby korzystające z tej pożyczki. Miesięcznie sprzedaje się ok. 8 lokali, spełniających warunki tego kredytu, do zaciągnięcia, którego kwalifikują się wszystkie lokale w zakończonym etapie i prawie wszystkie w planowanym.
 
Czy jest dużo przypadków rezygnacji z zakupu?

Rezygnacje z umów kształtują się na poziomie 10 procent. Ich powodem jest wyłącznie odmowa banków. Zjawisko to pojawiło się w ostatnim kwartale ubiegłego roku, ale teraz wygasa. 

Jak oceniłaby Pani ostatni rok?

Wbrew pozorom, dla nas ostatni rok był bardzo dobry, jeśli chodzi o sprzedaż mieszkań na osiedlu Alpha.
 
Czy jest jakaś zmiana w nastawieniu klientów kiedy, ceny mieszkań już nie spadają?

Zmiana punktu widzenia klientów robi się teraz widoczna. Klienci, którzy wcześniej szukali mieszkań są obecnie zdecydowani na zakup. Wiedzą, że w przyszłym roku nie będzie praktycznie w czym wybierać. Przecież szacuje się, że o połowę została zredukowana liczba inwestycji, których realizacja była zaplanowana. Ceny stanęły i są nadal wyższe od tego czego klienci by oczekiwali, ale bardzo mało prawdopodobne jest, żeby jeszcze spadły.

Może pojawiło się coś charakterystycznego na rynku?

To, naprawdę duże zainteresowanie nowym etapem naszej inwestycji, które nas zaskakuje i bardzo cieszy. Kupują nowi klienci i Ci, którzy już u nas kupili, polecają nas znajomym albo sami kupują kolejne mieszkania. Na wzrost popytu wpływa też niewątpliwie zwiększenie elastyczności banków. Myślę, że największe zawirowania na rynku mamy już za sobą. Kiedy w mediach słyszeliśmy, że ceny mieszkań spadną o 30-40 proc., wszyscy zainteresowani wstrzymywali się z decyzją o zakupie. I odwrotnie, kiedy słyszą o stabilizacji, a nawet symbolicznym wzroście cen, zauważamy ożywienie na rynku.

RED Real Estate Development

gk

Mały, biały domek

Prości ludzie prosto odbierają świat - skoro w telewizji pokazują lokatorów, którzy wypłakali lub wytupali sobie mieszkania, to dlaczego im ma się to nie udać? Zawsze warto spróbować. A nóż coś z tego wyjdzie.

Mieszkania to jeden z często używanych tematów przez wszelkiego rodzaju programy reporterskie. Pozbawienie lub nie przydzielenie komuś mieszkania, podwyżka czynszu to sprawy ważne bytowo i budzące duże emocje. Wydaje się jednak, że często relacje reporterskie są mało obiektywne i przedstawiają  problem zbyt jednostronnie.  W związku z tym postanowiłam opisać autentyczną historię jaką niedawno usłyszałam.

Historia pani Kazi

Otóż pewnego razu do sądu wpłynął wniosek starszej wdowy - nazwijmy ją Kazią - o nadanie jej prawa własności przez zasiedzenie małego, starego domku. Z pisma wynikało, że wnioskodawczyni mieszka tam od wielu lat i jest to jej jedyne miejsce zamieszkania. Przy składaniu wniosku p. Kazia pożaliła się sekretarce na swój ciężki los emeryta, którego w tym kraju nie stać nawet na własne mieszkanie. Wymieniła kilkanaście chorób na które cierpi, poskarżyła się, że musi sama dbać o ogródek i palić w piecu, sama kupić opał, a tu pieniędzy niewiele, na leki nie starcza.

Na pierwszy rzut oka p. Kazia to doskonała bohaterka do kolejnego Ekspresu Reporterów - doświadczona przez los, budząca współczucie kobieta. Murowana oglądalność i komentarze SMSowe wynikające z głębokich przemyśleń: Co za państwo!!! Straszne!!! Gdzie są władze??? Żal mi tej kobiety itp.

Ale wracajmy do sprawy, która powoli zaczęła się toczyć. Najpierw sprawdzono numer działki, na której znajdował się drewniany domek p. Kazi i okazało się, że właścicielka działki żyje i mieszka całkiem niedaleko, bo… w sąsiedztwie. Zgodnie z procedurą zawiadomiono ją o sprawie i wezwano do sądu.

Historia pani Marii

Kilka dni później w sekretariacie sądowym pojawia się kolejna starsza pani - nazwijmy ją Marią - by wyjaśnić zaistniałą, w jej mniemaniu, pomyłkę. Zdumiona p. Maria długo słuchała wyjaśnień sekretarki, zanim zrozumiała, że nikt się nie pomylił, tylko sąsiadka, zapomniała poinformować ją o swych sądowych pomysłach.

I tu zaczyna się druga historia, mniej łzawa i medialna niż pierwsza. Otóż Pani Maria przed laty kupiła wraz mężem 1,5 hektarową zabudowaną działkę. Był tam m.in. stary, drewniany domek.  Rodzina pani Marii mieszkała w nim kilka lat dopóki nie wybudowała sobie nowego domu. Były to trudne czasy - lata sześćdziesiąte - brak materiałów budowlanych, brak transportu, do tego praca zawodowa i czwroro dzieci. Pensja pielęgniarki i nauczyciela nie dawały kokosów, ale pani Maria i jej mąż należeli do ludzi pracowitych i upartych. Oprócz pracy zawodowej zajmowali się ogrodem warzywnym i hodowlą na własne potrzeby: mieli swoje mięso, jajka, warzywa i owoce – bez innych rzeczy jakoś dało się żyć. Przy dużym wkładzie własnej pracy fizycznej i kredycie udało im się w końcu wybudować prosty, spory dom, gdzie dzieci miały miejsce do nauki i piec stał w każdym pokoju - na ówczesne czasy luksus.  

W tym czasie zgłosiła się do męża p. Marii pani Kazia, której rodzina miała problem mieszkaniowy, z prośbą o użyczenie do zamieszkania starego, opuszczonego domu. Ustalono, że pani Kazia wraz z mężem i trójką dzieci wprowadzą się do budynku, który stał pusty od kilku lat, a w zamian odnowią go i będą o niego dbać. Ot – zwykła dobrosąsiedzka umowa, dawniej nie było to takie dziwne.

Pani Kazia i jej mąż zaakceptowali warunki. Oni  również pracowali zawodowo i uprawiali niewielkie pole oddziedziczone po rodzicach. Tym, co różniło ich sąsiadów, było podejście do życia. Otóż pani Kazia wraz z mężem lubili dobrze zjeść i zabawić się. Byli też bardzo gościnni - mówiło się, że u nich wódkę można pić szklankami, toteż amatorzy trunków bardzo lubili ich towarzystwo. Dzieci pani Kazi, które były coraz starsze, podobnie jak rodzice, też lubiły się bawić i często wypić. W końcu to żaden grzech, bo jedni lubią żyć wesoło, a drudzy mniej, jedni trochę wygodniej, a drudzy trudniej. Mimo tych różnic można – i tak było w tym przypadku - mieszkać obok siebie i utrzymywać dobre stosunki sąsiedzkie.

Po latach dzieci p. Kazi założyły rodziny i wyprowadziły się, mąż zmarł, a ona została w cudzym mieszkaniu zajmowanym przez lata na zasadzie sąsiedzkiej umowy. Gdy powiększająca się rodzina jednego z jej dorosłych dzieci przestała się mieścić na wynajętych 40m kwadratowych, pani Kazia wpadła na genialny pomysł, aby przejąć stary domek, w którym mieszkała, sprzedać go i za te pieniądze rozwiązać swoje problemy mieszkaniowe. Sprytne, prawda?

Wnioski?

Powiecie, że to rozumowanie pozbawione sensu? Dlaczego? Prości ludzie prosto odbierają świat - skoro w telewizji pokazują lokatorów, którzy wypłakali lub wytupali sobie mieszkania, a jeden z nich mówi, że ani prosić, ani dziękować nikomu nie będzie, bo to obowiązek państwa, żeby zapewnić obywatelom mieszkanie, to dlaczego im ma się to nie udać? Zawsze warto spróbować. A nóż coś z tego wyjdzie.

I życie pokazuje, że… wychodzi. Nie warto się starać, pracować, oszczędzać - lepiej cierpliwie czekać - może właściciel umrze, może zapomni, może państwo mnie uwłaszczy, może mi coś przydzielą, może oddłużą, a jak nie - to narobię hałasu, ściągnę telewizję lub prasę i zrobię im oglądalność, że pożałują.

Reportaże pełne są opowieści o paniach Kaziach, a widzowie nie dociekają przyczyn i ochoczo głosują, żeby wszystkich żalących się wspierać z państwowej kasy. Dziwi mnie dlaczego Polacy nie widzą związku miedzy swoimi podatkami, a wydatkami państwa? Ochoczo głosują, że wszystkim się wszystko należy - i tym co płacą i tym co wcale nie - i mieszkania i leczenie, i wczasy, i obiady i wycieczki i jabłka. Nie rozumieją, że państwo finansuje wszystkie te bonusy z ich ciężko zapracowanych i wpłaconych podatków.

W małych miejscowościach, gdzie nie ma anonimowości i życie jest trudne, ludzie nie są skłonni ulegać łzawym historiom, bo obowiązuje zdrowa zasada: jak sobie pościelesz tak się wyśpisz. Tam, wszyscy wiedzą, gdzie mieszkają ojcowie trójki dzieci pewnej wesołej pani, niezbyt skłonnej do tradycyjnej pracy i nie bardzo mają ochotę budować dla niej dom lub kupować mieszkanie. W dużych aglomeracjach łatwiej nas oszukać smutną historią chorego dziecka. Nie znając człowieka wierzymy jego słowom i spełniając dobry uczynek wspieramy datkiem, a  jeśli nie zawsze jest to pomoc trafiona - to dlatego, że ci najbardziej potrzebujący nie chodzą po ulicy z puszką, nie wywieszają tabliczek na piersiach, ale ukrywają swoją biedę, choć los czasami dokłada im kłopotów nad miarę.

Mieszkaniowy problem

Moim zdaniem problem mieszkań w Polsce istnieje, ale leży gdzie indziej. Od wielu lat działa w budownictwie dziwny układ sprzedawców oszustów usankcjonowany prawem. Co rusz słyszymy o grupach ludzi, którzy mimo, że próbują się zabezpieczyć notarialnymi aktami własności zostają pozbawieni oszczędności swego życia oraz nadziei na wymarzone mieszkanie. Poszkodowani podają nazwiska i adresy złodziei, pokazują sfałszowane przez nich dokumenty oraz oryginalne dokumenty świadczące o rzetelności firmy, z którą podpisali umowę na własny lokal. I co? I nic.

Nasze państwo nie broni szarego, uczciwego Kowalskiego. Każe mu czytać uważnie umowy i toczyć przez dziesiątki lat procesy cywilne.

W jednym z ostatnich programów p. Jaworowicz, który przedstawiał taką właśnie sprawę, zaproszony gość stwierdził, że w Europie (poza Polską) jest nie do pomyślenia, aby ktoś kupował dziurę w ziemi zamiast mieszkania i był przy tym zupełnie pozbawiony ochrony prawnej. U nas jest to normalne i mimo opisywanych przez dociekliwych reporterów afer niewiele się zmienia. Kupno mieszkania to loteria, nieprzespane noce i miesiące strachu - wybudują czy nie wybudują, oddadzą czy nie, może każą dopłacać, a może obciążyli hipotekę? Pracownicy budowlani to druga grupa poszkodowanych – oni mimo wykonanej pracy nie dostają wynagrodzeń. Firmy podwykonawcze bankrutują, bo nie są w stanie zapłacić obciążeń wobec państwa (podatek płaci się w Polsce o wystawionej, a nie od zapłaconej faktury (!) - raj dla złodziei, koszmar dla rzetelnego płatnika), a inwestor ma się doskonale i działa dalej.

Obywatel czuje się malutki i słaby wobec prawniczej machiny pracującej na rzecz oszustów, a politycy utrzymywani z naszych podatków nie czują się w obowiązku, aby mu pomóc. Polityków szary, pracujący Kowalski interesuje tylko przed wyborami, po wyborach mają oni własne, ważniejsze interesy do załatwienia i tak jest niestety od wielu lat.

Chyba zaczynam rozumieć dlaczego 250 lat temu niektórzy Polacy woleli administrację zaborców niż własną i jest mi smutno z tego powodu.

 

interia.pl

Mały, biały domek

Prości ludzie prosto odbierają świat - skoro w telewizji pokazują lokatorów, którzy wypłakali lub wytupali sobie mieszkania, to dlaczego im ma się to nie udać? Zawsze warto spróbować. A nóż coś z tego wyjdzie.

Mieszkania to jeden z często używanych tematów przez wszelkiego rodzaju programy reporterskie. Pozbawienie lub nie przydzielenie komuś mieszkania, podwyżka czynszu to sprawy ważne bytowo i budzące duże emocje. Wydaje się jednak, że często relacje reporterskie są mało obiektywne i przedstawiają  problem zbyt jednostronnie.  W związku z tym postanowiłam opisać autentyczną historię jaką niedawno usłyszałam.

Historia pani Kazi

Otóż pewnego razu do sądu wpłynął wniosek starszej wdowy - nazwijmy ją Kazią - o nadanie jej prawa własności przez zasiedzenie małego, starego domku. Z pisma wynikało, że wnioskodawczyni mieszka tam od wielu lat i jest to jej jedyne miejsce zamieszkania. Przy składaniu wniosku p. Kazia pożaliła się sekretarce na swój ciężki los emeryta, którego w tym kraju nie stać nawet na własne mieszkanie. Wymieniła kilkanaście chorób na które cierpi, poskarżyła się, że musi sama dbać o ogródek i palić w piecu, sama kupić opał, a tu pieniędzy niewiele, na leki nie starcza.

Na pierwszy rzut oka p. Kazia to doskonała bohaterka do kolejnego Ekspresu Reporterów - doświadczona przez los, budząca współczucie kobieta. Murowana oglądalność i komentarze SMSowe wynikające z głębokich przemyśleń: Co za państwo!!! Straszne!!! Gdzie są władze??? Żal mi tej kobiety itp.

Ale wracajmy do sprawy, która powoli zaczęła się toczyć. Najpierw sprawdzono numer działki, na której znajdował się drewniany domek p. Kazi i okazało się, że właścicielka działki żyje i mieszka całkiem niedaleko, bo… w sąsiedztwie. Zgodnie z procedurą zawiadomiono ją o sprawie i wezwano do sądu.

Historia pani Marii

Kilka dni później w sekretariacie sądowym pojawia się kolejna starsza pani - nazwijmy ją Marią - by wyjaśnić zaistniałą, w jej mniemaniu, pomyłkę. Zdumiona p. Maria długo słuchała wyjaśnień sekretarki, zanim zrozumiała, że nikt się nie pomylił, tylko sąsiadka, zapomniała poinformować ją o swych sądowych pomysłach.

I tu zaczyna się druga historia, mniej łzawa i medialna niż pierwsza. Otóż Pani Maria przed laty kupiła wraz mężem 1,5 hektarową zabudowaną działkę. Był tam m.in. stary, drewniany domek.  Rodzina pani Marii mieszkała w nim kilka lat dopóki nie wybudowała sobie nowego domu. Były to trudne czasy - lata sześćdziesiąte - brak materiałów budowlanych, brak transportu, do tego praca zawodowa i czwroro dzieci. Pensja pielęgniarki i nauczyciela nie dawały kokosów, ale pani Maria i jej mąż należeli do ludzi pracowitych i upartych. Oprócz pracy zawodowej zajmowali się ogrodem warzywnym i hodowlą na własne potrzeby: mieli swoje mięso, jajka, warzywa i owoce – bez innych rzeczy jakoś dało się żyć. Przy dużym wkładzie własnej pracy fizycznej i kredycie udało im się w końcu wybudować prosty, spory dom, gdzie dzieci miały miejsce do nauki i piec stał w każdym pokoju - na ówczesne czasy luksus.  

W tym czasie zgłosiła się do męża p. Marii pani Kazia, której rodzina miała problem mieszkaniowy, z prośbą o użyczenie do zamieszkania starego, opuszczonego domu. Ustalono, że pani Kazia wraz z mężem i trójką dzieci wprowadzą się do budynku, który stał pusty od kilku lat, a w zamian odnowią go i będą o niego dbać. Ot – zwykła dobrosąsiedzka umowa, dawniej nie było to takie dziwne.

Pani Kazia i jej mąż zaakceptowali warunki. Oni  również pracowali zawodowo i uprawiali niewielkie pole oddziedziczone po rodzicach. Tym, co różniło ich sąsiadów, było podejście do życia. Otóż pani Kazia wraz z mężem lubili dobrze zjeść i zabawić się. Byli też bardzo gościnni - mówiło się, że u nich wódkę można pić szklankami, toteż amatorzy trunków bardzo lubili ich towarzystwo. Dzieci pani Kazi, które były coraz starsze, podobnie jak rodzice, też lubiły się bawić i często wypić. W końcu to żaden grzech, bo jedni lubią żyć wesoło, a drudzy mniej, jedni trochę wygodniej, a drudzy trudniej. Mimo tych różnic można – i tak było w tym przypadku - mieszkać obok siebie i utrzymywać dobre stosunki sąsiedzkie.

Po latach dzieci p. Kazi założyły rodziny i wyprowadziły się, mąż zmarł, a ona została w cudzym mieszkaniu zajmowanym przez lata na zasadzie sąsiedzkiej umowy. Gdy powiększająca się rodzina jednego z jej dorosłych dzieci przestała się mieścić na wynajętych 40m kwadratowych, pani Kazia wpadła na genialny pomysł, aby przejąć stary domek, w którym mieszkała, sprzedać go i za te pieniądze rozwiązać swoje problemy mieszkaniowe. Sprytne, prawda?

Wnioski?

Powiecie, że to rozumowanie pozbawione sensu? Dlaczego? Prości ludzie prosto odbierają świat - skoro w telewizji pokazują lokatorów, którzy wypłakali lub wytupali sobie mieszkania, a jeden z nich mówi, że ani prosić, ani dziękować nikomu nie będzie, bo to obowiązek państwa, żeby zapewnić obywatelom mieszkanie, to dlaczego im ma się to nie udać? Zawsze warto spróbować. A nóż coś z tego wyjdzie.

I życie pokazuje, że… wychodzi. Nie warto się starać, pracować, oszczędzać - lepiej cierpliwie czekać - może właściciel umrze, może zapomni, może państwo mnie uwłaszczy, może mi coś przydzielą, może oddłużą, a jak nie - to narobię hałasu, ściągnę telewizję lub prasę i zrobię im oglądalność, że pożałują.

Reportaże pełne są opowieści o paniach Kaziach, a widzowie nie dociekają przyczyn i ochoczo głosują, żeby wszystkich żalących się wspierać z państwowej kasy. Dziwi mnie dlaczego Polacy nie widzą związku miedzy swoimi podatkami, a wydatkami państwa? Ochoczo głosują, że wszystkim się wszystko należy - i tym co płacą i tym co wcale nie - i mieszkania i leczenie, i wczasy, i obiady i wycieczki i jabłka. Nie rozumieją, że państwo finansuje wszystkie te bonusy z ich ciężko zapracowanych i wpłaconych podatków.

W małych miejscowościach, gdzie nie ma anonimowości i życie jest trudne, ludzie nie są skłonni ulegać łzawym historiom, bo obowiązuje zdrowa zasada: jak sobie pościelesz tak się wyśpisz. Tam, wszyscy wiedzą, gdzie mieszkają ojcowie trójki dzieci pewnej wesołej pani, niezbyt skłonnej do tradycyjnej pracy i nie bardzo mają ochotę budować dla niej dom lub kupować mieszkanie. W dużych aglomeracjach łatwiej nas oszukać smutną historią chorego dziecka. Nie znając człowieka wierzymy jego słowom i spełniając dobry uczynek wspieramy datkiem, a  jeśli nie zawsze jest to pomoc trafiona - to dlatego, że ci najbardziej potrzebujący nie chodzą po ulicy z puszką, nie wywieszają tabliczek na piersiach, ale ukrywają swoją biedę, choć los czasami dokłada im kłopotów nad miarę.

Mieszkaniowy problem

Moim zdaniem problem mieszkań w Polsce istnieje, ale leży gdzie indziej. Od wielu lat działa w budownictwie dziwny układ sprzedawców oszustów usankcjonowany prawem. Co rusz słyszymy o grupach ludzi, którzy mimo, że próbują się zabezpieczyć notarialnymi aktami własności zostają pozbawieni oszczędności swego życia oraz nadziei na wymarzone mieszkanie. Poszkodowani podają nazwiska i adresy złodziei, pokazują sfałszowane przez nich dokumenty oraz oryginalne dokumenty świadczące o rzetelności firmy, z którą podpisali umowę na własny lokal. I co? I nic.

Nasze państwo nie broni szarego, uczciwego Kowalskiego. Każe mu czytać uważnie umowy i toczyć przez dziesiątki lat procesy cywilne.

W jednym z ostatnich programów p. Jaworowicz, który przedstawiał taką właśnie sprawę, zaproszony gość stwierdził, że w Europie (poza Polską) jest nie do pomyślenia, aby ktoś kupował dziurę w ziemi zamiast mieszkania i był przy tym zupełnie pozbawiony ochrony prawnej. U nas jest to normalne i mimo opisywanych przez dociekliwych reporterów afer niewiele się zmienia. Kupno mieszkania to loteria, nieprzespane noce i miesiące strachu - wybudują czy nie wybudują, oddadzą czy nie, może każą dopłacać, a może obciążyli hipotekę? Pracownicy budowlani to druga grupa poszkodowanych – oni mimo wykonanej pracy nie dostają wynagrodzeń. Firmy podwykonawcze bankrutują, bo nie są w stanie zapłacić obciążeń wobec państwa (podatek płaci się w Polsce o wystawionej, a nie od zapłaconej faktury (!) - raj dla złodziei, koszmar dla rzetelnego płatnika), a inwestor ma się doskonale i działa dalej.

Obywatel czuje się malutki i słaby wobec prawniczej machiny pracującej na rzecz oszustów, a politycy utrzymywani z naszych podatków nie czują się w obowiązku, aby mu pomóc. Polityków szary, pracujący Kowalski interesuje tylko przed wyborami, po wyborach mają oni własne, ważniejsze interesy do załatwienia i tak jest niestety od wielu lat.

Chyba zaczynam rozumieć dlaczego 250 lat temu niektórzy Polacy woleli administrację zaborców niż własną i jest mi smutno z tego powodu.

 

interia.pl

Budowa domu, a odnawialne źródła energii

Dom energooszczędny to już standard i to nie tylko z powodu potrzeby spełniania norm unijnych by ograniczyć emisje dwutlenku węgla, ale jest to również standard w kontekście nieustannego wzrostu cen prądu. Wymiar proekologiczny i finansowy to już nierozerwalny duet.
Oszczędności przy budowie domu należy rozpocząć od energooszczędnego projektu domu. Koniecznie trzeba uwzględnić w projekcie by budynek zużywał mniej niż 70 kWh/m2/rok. Ważne jest zarówno usytuowanie budynku na działce, bryła budynku, planowany układ pomieszczeń, a także termoizolacja okienna i drzwiowa, system ogrzewania, system wentylacyjny oraz przegrody budowlane. To wszystko po to by eksploatacja budynku była tańsza przy mniejszych stratach ciepła. Ważne jest także zastosowanie energooszczędnych materiałów i technologii np. budowa w technologii prefabrykowanego szkieletu.
 
Otwierają się również nowe możliwości dofinansowania odnawialnych źródeł energii dla osób indywidualnych, którym naprzeciw wychodzi Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

W 2008 r. po raz pierwszy w swojej historii rozpoczął on finansowanie inwestycji osób indywidualnych w sposób pośredni poprzez współpracę z samorządami, przedsiębiorstwami, związkami międzygminnymi. Do tej pory NFOŚiGW podpisał pięć umów tzw. hurtowych, na dostawę urządzeń i instalację baterii oraz kolektorów słonecznych dla 16 tys. budynków i domów mieszkalnych.
 
- Pod  koniec 2010 r. należy spodziewać się nowego, taniego i ekologicznego produktu bankowego bezpośrednio skierowanego do rodziny Kowalskich, który będzie oferowany przez sieć banków. Kredyt preferencyjny będzie dedykowany dopłatom do zakupu kolektorów słonecznych. Wkład NFOŚiGW przewidziany jest na poziomie ok. 30%. – mówi Witold Maziarz, rzecznik prasowy NFOŚiGW -  Obecnie trwają rozmowy ze Związkiem Banków Polskich nad opracowaniem stosownej umowy. Łącznie na realizacje  inwestycji w odnawialne źródła energii  do 2013 roku przewidziany jest budżet  przekraczający 2,5 mld zł.
 
- Nowy instrument dofinansowania OZE zwiększy zainteresowanie projektowaniem i budową domu z wykorzystaniem odnawialnych źródeł energii, co będzie wpływać korzystnie zarówno na portfele i zdrowie inwestorów. Kredyt z dopłatami do OZE może się cieszyć podobnym lub równym zainteresowaniem jak kredyt preferencyjny „Rodzina na Swoim” – prognozuje Anna Macina specjalista ds. marketingu firmy architektonicznej ARCHETON Sp. z o.o.

Obecnie dostępnym instrumentem finansowania jest kredyt preferencyjny Banku Ochrony Środowiska, którego oprocentowanie wynosi ok. 2%. Środki pieniężne pochodzą z Wojewódzkich Funduszy Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, zatem w każdym z województw warunki uzyskania kredytu mogą nieznacznie się różnić. Przed uzyskaniem kredytu wniosek o skorzystanie z niego opiniuje WFOŚiGW. Okres kredytowania wynosi do 4 lat, a maksymalny okres realizacji inwestycji do 6 miesięcy
 
Przedmiotem kredytowania w ramach Odnawialnych Źródeł Energii (OZE) jest zakup i instalacja baterii oraz kolektorów słonecznych (bez kotłowni) o mocy nie większej niż 10 kW, urządzeń i systemów grzewczych z zastosowaniem pomp ciepła, o mocy nie wyższej niż 60 kW, urządzeń wykorzystujących ciepło odpadowe oraz przyłącza indywidualnych odbiorców do sieci geotermalnej. Na przykład górale mogą sfinansować wpięcie do Geotermii Podhalańskiej, spółki energetycznej pozyskującej ciepło dla odbiorców indywidualnych z wód geotermalnych.

Pompy ciepła ogrzewają dom ciepłem pobieranym z otoczenia np. z gruntu, zbiorników wodnych czy powietrza. Kolektory słoneczne zamieniają promienie słoneczne na ciepło. Również kotły na paliwa odnawialne podlegają dopłacie. Paliwem odnawialnym jest drewno opałowe i jego odpady w postaci naturalnej tj. kora, wióry, trociny, lub przetworzonej, tj. brykiety, pelety. Biomasą może być również wiklina, słoma oraz wierzba. Ciepło w domu zapewni również kominek z płaszczem wodnym, który ogrzewa wodę do mycia i do instalacji CO. Wsparcie finansowe możemy również otrzymać na ekologiczną przydomową oczyszczalnię ścieków, która jest też tańsza niż utrzymanie bezodpływowego zbiornika (szamba).

Źródło: www.archeton.pl

gk

 

Budowa domu, a odnawialne źródła energii

Dom energooszczędny to już standard i to nie tylko z powodu potrzeby spełniania norm unijnych by ograniczyć emisje dwutlenku węgla, ale jest to również standard w kontekście nieustannego wzrostu cen prądu. Wymiar proekologiczny i finansowy to już nierozerwalny duet.
Oszczędności przy budowie domu należy rozpocząć od energooszczędnego projektu domu. Koniecznie trzeba uwzględnić w projekcie by budynek zużywał mniej niż 70 kWh/m2/rok. Ważne jest zarówno usytuowanie budynku na działce, bryła budynku, planowany układ pomieszczeń, a także termoizolacja okienna i drzwiowa, system ogrzewania, system wentylacyjny oraz przegrody budowlane. To wszystko po to by eksploatacja budynku była tańsza przy mniejszych stratach ciepła. Ważne jest także zastosowanie energooszczędnych materiałów i technologii np. budowa w technologii prefabrykowanego szkieletu.
 
Otwierają się również nowe możliwości dofinansowania odnawialnych źródeł energii dla osób indywidualnych, którym naprzeciw wychodzi Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

W 2008 r. po raz pierwszy w swojej historii rozpoczął on finansowanie inwestycji osób indywidualnych w sposób pośredni poprzez współpracę z samorządami, przedsiębiorstwami, związkami międzygminnymi. Do tej pory NFOŚiGW podpisał pięć umów tzw. hurtowych, na dostawę urządzeń i instalację baterii oraz kolektorów słonecznych dla 16 tys. budynków i domów mieszkalnych.
 
- Pod  koniec 2010 r. należy spodziewać się nowego, taniego i ekologicznego produktu bankowego bezpośrednio skierowanego do rodziny Kowalskich, który będzie oferowany przez sieć banków. Kredyt preferencyjny będzie dedykowany dopłatom do zakupu kolektorów słonecznych. Wkład NFOŚiGW przewidziany jest na poziomie ok. 30%. – mówi Witold Maziarz, rzecznik prasowy NFOŚiGW -  Obecnie trwają rozmowy ze Związkiem Banków Polskich nad opracowaniem stosownej umowy. Łącznie na realizacje  inwestycji w odnawialne źródła energii  do 2013 roku przewidziany jest budżet  przekraczający 2,5 mld zł.
 
- Nowy instrument dofinansowania OZE zwiększy zainteresowanie projektowaniem i budową domu z wykorzystaniem odnawialnych źródeł energii, co będzie wpływać korzystnie zarówno na portfele i zdrowie inwestorów. Kredyt z dopłatami do OZE może się cieszyć podobnym lub równym zainteresowaniem jak kredyt preferencyjny „Rodzina na Swoim” – prognozuje Anna Macina specjalista ds. marketingu firmy architektonicznej ARCHETON Sp. z o.o.

Obecnie dostępnym instrumentem finansowania jest kredyt preferencyjny Banku Ochrony Środowiska, którego oprocentowanie wynosi ok. 2%. Środki pieniężne pochodzą z Wojewódzkich Funduszy Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, zatem w każdym z województw warunki uzyskania kredytu mogą nieznacznie się różnić. Przed uzyskaniem kredytu wniosek o skorzystanie z niego opiniuje WFOŚiGW. Okres kredytowania wynosi do 4 lat, a maksymalny okres realizacji inwestycji do 6 miesięcy
 
Przedmiotem kredytowania w ramach Odnawialnych Źródeł Energii (OZE) jest zakup i instalacja baterii oraz kolektorów słonecznych (bez kotłowni) o mocy nie większej niż 10 kW, urządzeń i systemów grzewczych z zastosowaniem pomp ciepła, o mocy nie wyższej niż 60 kW, urządzeń wykorzystujących ciepło odpadowe oraz przyłącza indywidualnych odbiorców do sieci geotermalnej. Na przykład górale mogą sfinansować wpięcie do Geotermii Podhalańskiej, spółki energetycznej pozyskującej ciepło dla odbiorców indywidualnych z wód geotermalnych.

Pompy ciepła ogrzewają dom ciepłem pobieranym z otoczenia np. z gruntu, zbiorników wodnych czy powietrza. Kolektory słoneczne zamieniają promienie słoneczne na ciepło. Również kotły na paliwa odnawialne podlegają dopłacie. Paliwem odnawialnym jest drewno opałowe i jego odpady w postaci naturalnej tj. kora, wióry, trociny, lub przetworzonej, tj. brykiety, pelety. Biomasą może być również wiklina, słoma oraz wierzba. Ciepło w domu zapewni również kominek z płaszczem wodnym, który ogrzewa wodę do mycia i do instalacji CO. Wsparcie finansowe możemy również otrzymać na ekologiczną przydomową oczyszczalnię ścieków, która jest też tańsza niż utrzymanie bezodpływowego zbiornika (szamba).

Źródło: www.archeton.pl

gk

 

GTC: GTC uderza na rynki Rumunii i Bułgarii

Globe Trade Centre za 6 mln euro odkupił od mniejszościowych udziałowców 10 proc. udziałów w projekcie City Gate w Bukareszcie. Spółka nabyła również 33 proc. Galerii Burgas i posiada obecnie 100 proc. udziału w tej inwestycji.
Po zwiększeniu udziału w bukareszteńskim projekcie GTC kontroluje przez swoją spółkę zależną 59 proc. inwestycji. Liczący 44 tys. mkw powierzchni biurowej i handlowej City Gate ma już pozwolenie na użytkowanie. Aktualnie wynajęte jest 75 proc. powierzchni.

Z kolei w bułgarskim Burgas GTC odkupiło od mniejszościowego udziałowca 33 proc. budowanej w tym mieście galerii handlowej i dysponuje obecnie 100 proc. udziałem w tej inwestycji. Wartość transakcji wyniosła 6,3 mln euro. Ukończenie liczącej 36 tys. mkw galerii planowane jest na początek 2011 roku.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

GTC: GTC uderza na rynki Rumunii i Bułgarii

Globe Trade Centre za 6 mln euro odkupił od mniejszościowych udziałowców 10 proc. udziałów w projekcie City Gate w Bukareszcie. Spółka nabyła również 33 proc. Galerii Burgas i posiada obecnie 100 proc. udziału w tej inwestycji.
Po zwiększeniu udziału w bukareszteńskim projekcie GTC kontroluje przez swoją spółkę zależną 59 proc. inwestycji. Liczący 44 tys. mkw powierzchni biurowej i handlowej City Gate ma już pozwolenie na użytkowanie. Aktualnie wynajęte jest 75 proc. powierzchni.

Z kolei w bułgarskim Burgas GTC odkupiło od mniejszościowego udziałowca 33 proc. budowanej w tym mieście galerii handlowej i dysponuje obecnie 100 proc. udziałem w tej inwestycji. Wartość transakcji wyniosła 6,3 mln euro. Ukończenie liczącej 36 tys. mkw galerii planowane jest na początek 2011 roku.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

25 procent Krakowa zagrożone

Blisko 25 proc. obszaru Krakowa leży na terenach tzw. jednostek zalewowych, czyli obszarach, którym w razie powodzi grozi zalanie - pisze "Dziennik Polski".

Tereny te zostały oznaczone przez krakowski Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w oparciu o badania hydrologiczne z początku lat 90. Mieszka na nich około 100 tys. ludzi. Znajdują się tu obiekty o strategicznym znaczeniu dla miasta - elektrociepłownia w Łęgu oraz duże oczyszczalnie ścieków w Kujawach i Płaszowie.

Gdyby nadeszła powódź, zalałaby też m.in. 20 zakładów przemysłowych, 20 kościołów, 11 muzeów, cztery teatry, sześć szpitali, około 100 szkół i 5 uczelni wyższych. Mieszkańcy zagrożonych terenów, często nawet nie zdają sobie sprawy z niebezpieczeństwa.

 

INTERIA.PL/PAP


25 procent Krakowa zagrożone

Blisko 25 proc. obszaru Krakowa leży na terenach tzw. jednostek zalewowych, czyli obszarach, którym w razie powodzi grozi zalanie - pisze "Dziennik Polski".

Tereny te zostały oznaczone przez krakowski Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w oparciu o badania hydrologiczne z początku lat 90. Mieszka na nich około 100 tys. ludzi. Znajdują się tu obiekty o strategicznym znaczeniu dla miasta - elektrociepłownia w Łęgu oraz duże oczyszczalnie ścieków w Kujawach i Płaszowie.

Gdyby nadeszła powódź, zalałaby też m.in. 20 zakładów przemysłowych, 20 kościołów, 11 muzeów, cztery teatry, sześć szpitali, około 100 szkół i 5 uczelni wyższych. Mieszkańcy zagrożonych terenów, często nawet nie zdają sobie sprawy z niebezpieczeństwa.

 

INTERIA.PL/PAP


Dla kogo grunty za 13 miliardów?

Grunty o wartości prawie 13 miliardów zł przekazała od 1990 r. nieodpłatnie Agencja Nieruchomości Rolnych m.in. Lasom Państwowym, samorządom lokalnym i organizacjom kościelnym. Udostępniła ona w tej formie ponad 338 tys. hektarów ziemi.

Działalność Agencji polega głównie na sprzedaży i wydzierżawianiu państwowej ziemi rolnej, z czego Skarb Państwa czerpie duże dochody (od wejścia Polski do Unii Europejskiej w 2004 r. - 6 mld zł). ANR angażuje się jednak również w działania, które wspierają gminy w budowie i remoncie infrastruktury - powiedziała PAP rzecznik ANR Grażyna Kapelko.

Najwięcej ziemi rolnej z państwowych zasobów trafiło bezpłatnie do : Lasów Państwowych - ponad 147 tys. ha. Ponad 83 tys. ha dostały organizacje kościelne różnych wyznań. 92,5 tys. ha agencja przekazała samorządom terytorialnym, m.in. na inwestycje infrastrukturalne.

Są to takie przedsięwzięcia jak: budowa dróg, ulic, mostów, wodociągów, kanalizacji, wysypisk śmieci, budynków socjalnych, ośrodków kulturalnych, targowisk czy cmentarzy.

Jak zauważyła rzecznik, gdyby Agencja nie przekazywała bezpłatnie ziemi, wiele społeczności lokalnych nie mogłoby się rozwijać, a pieniądze na inwestycje w ich miejscowościach musiałyby pochodzić z budżetów samorządów.

Dodała, że ostatnio taką ważną inicjatywą jest budowa tzw. orlików. Gdyby nie państwowe grunty, które część gmin otrzymała od Agencji na budowę boisk, koszty ich powstawania byłyby o wiele większe lub mogłyby one nie powstać.

W ciągu 18 lat, tj. od momentu utworzenia Agencji, najwięcej gruntów otrzymały samorządy z województwa: warmińsko-mazurskiego (ponad 6,5 tys. ha) oraz zachodniopomorskiego (ok. 5,4 tys. ha); najmniej dostało Łódzkie (1,2 tys. ha) i Małopolskie (1,25 tys. ha).

Agencja pomaga także gminom w remontach i przebudowie budynków mieszkalnych, które przekazała im nieodpłatnie, a które były w złym stanie technicznym. Na ten cel ANR już przeznaczyła miliard złotych. Nieodpłatnie nieruchomości są przekazywane na wniosek samorządu lokalnego, który musi poinformować Agencję o rodzaju planowanej inwestycji. Powinna być ona zrealizowana z pieniędzy publicznych i służyć lokalnej społeczności.

Gmina, która otrzyma za darmo agencyjną ziemię, nie może jej sprzedać lub samowolnie zmienić przeznaczenia użytkowania tych gruntów. Jeżeli jednak zrobi to przed upływem 10 lat, ANR może zażądać zapłaty za te grunty po aktualnych cenach rynkowych.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Dla kogo grunty za 13 miliardów?

Grunty o wartości prawie 13 miliardów zł przekazała od 1990 r. nieodpłatnie Agencja Nieruchomości Rolnych m.in. Lasom Państwowym, samorządom lokalnym i organizacjom kościelnym. Udostępniła ona w tej formie ponad 338 tys. hektarów ziemi.

Działalność Agencji polega głównie na sprzedaży i wydzierżawianiu państwowej ziemi rolnej, z czego Skarb Państwa czerpie duże dochody (od wejścia Polski do Unii Europejskiej w 2004 r. - 6 mld zł). ANR angażuje się jednak również w działania, które wspierają gminy w budowie i remoncie infrastruktury - powiedziała PAP rzecznik ANR Grażyna Kapelko.

Najwięcej ziemi rolnej z państwowych zasobów trafiło bezpłatnie do : Lasów Państwowych - ponad 147 tys. ha. Ponad 83 tys. ha dostały organizacje kościelne różnych wyznań. 92,5 tys. ha agencja przekazała samorządom terytorialnym, m.in. na inwestycje infrastrukturalne.

Są to takie przedsięwzięcia jak: budowa dróg, ulic, mostów, wodociągów, kanalizacji, wysypisk śmieci, budynków socjalnych, ośrodków kulturalnych, targowisk czy cmentarzy.

Jak zauważyła rzecznik, gdyby Agencja nie przekazywała bezpłatnie ziemi, wiele społeczności lokalnych nie mogłoby się rozwijać, a pieniądze na inwestycje w ich miejscowościach musiałyby pochodzić z budżetów samorządów.

Dodała, że ostatnio taką ważną inicjatywą jest budowa tzw. orlików. Gdyby nie państwowe grunty, które część gmin otrzymała od Agencji na budowę boisk, koszty ich powstawania byłyby o wiele większe lub mogłyby one nie powstać.

W ciągu 18 lat, tj. od momentu utworzenia Agencji, najwięcej gruntów otrzymały samorządy z województwa: warmińsko-mazurskiego (ponad 6,5 tys. ha) oraz zachodniopomorskiego (ok. 5,4 tys. ha); najmniej dostało Łódzkie (1,2 tys. ha) i Małopolskie (1,25 tys. ha).

Agencja pomaga także gminom w remontach i przebudowie budynków mieszkalnych, które przekazała im nieodpłatnie, a które były w złym stanie technicznym. Na ten cel ANR już przeznaczyła miliard złotych. Nieodpłatnie nieruchomości są przekazywane na wniosek samorządu lokalnego, który musi poinformować Agencję o rodzaju planowanej inwestycji. Powinna być ona zrealizowana z pieniędzy publicznych i służyć lokalnej społeczności.

Gmina, która otrzyma za darmo agencyjną ziemię, nie może jej sprzedać lub samowolnie zmienić przeznaczenia użytkowania tych gruntów. Jeżeli jednak zrobi to przed upływem 10 lat, ANR może zażądać zapłaty za te grunty po aktualnych cenach rynkowych.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Euro 2012: właściciele już nie zablokują inwestycji

Szybkie ścieżki wywłaszczeniowe na Euro 2012 już obowiązują. Organizatorzy mistrzostw Euro 2012 będą więc mogli łatwiej pozyskać nieruchomości pod planowane inwestycje drogowe i stadiony.
Szybszą realizację inwestycji budowlanych ma zapewnić nowelizacja ustawy o przygotowaniu finałowego turnieju Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej UEFA Euro 2012, która wchodzi dziś w życie.

Zgodnie z tą nowelizacją nie będzie już konieczności wydawania dwóch odrębnych decyzji - o lokalizacji inwestycji i o wywłaszczeniu gruntów pod nią potrzebnych. Teraz obie te decyzje będą mogły znaleźć się w jednym akcie.

- Lokalizacja przedsięwzięcia Euro 2012 oraz wywłaszczenie będą objęte jedną decyzją. Nie będzie więc odrębnego postępowania wywłaszczeniowego. Przeniesienie własności nieruchomości pod przedsięwzięcie będzie automatyczne i nastąpi z mocy prawa w momencie, gdy decyzja lokalizacyjna stanie się ostateczna - mówi Patrycja Wolińska-Bartkiewicz, wiceminister infrastruktury.

Dla miast gospodarzy mistrzostw Europy to bardzo ważna zmiana. Dziś wielu właścicieli paraliżuje inwestycje, nie chcą oni pozbywać się swoich gruntów. Do tej pory rzadko udawało się nabyć nieruchomości w drodze cywilnoprawnych umów z właścicielami. Doświadczył tego m.in. Wrocław, gdzie właścicielka działki zablokowała budowę zjazdu z autostradowej obwodnicy Wrocławia i pętli szybkiego tramwaju plus.

Teraz takie blokowanie nie będzie już możliwe. Od razu po uprawomocnieniu się decyzji o lokalizacji inwestycji inwestor będzie mógł zająć nieruchomość i rozpocząć prace.
- Elementem przyspieszającym inwestycję będzie oddzielenie etapu wywłaszczenia od etapu zapłaty odszkodowania - mówi Grzegorz Rudnicki, adwokat z kancelarii Wierzbowski Eversheds.

W jakiej sytuacji wysokość odszkodowania ustali wojewoda w drodze decyzji? W jaki sposób nowelizacja ma zachęcić właścicieli do dobrowolnego przekazywania swoich posiadłości? Jak zwiększa się zakres autonomii samorządów?

Arkadiusz Jaraszek
Dziennik. Gazeta Prawna

Gazeta Prawna w internecie www.gazetaprawna.pl

Euro 2012: właściciele już nie zablokują inwestycji

Szybkie ścieżki wywłaszczeniowe na Euro 2012 już obowiązują. Organizatorzy mistrzostw Euro 2012 będą więc mogli łatwiej pozyskać nieruchomości pod planowane inwestycje drogowe i stadiony.
Szybszą realizację inwestycji budowlanych ma zapewnić nowelizacja ustawy o przygotowaniu finałowego turnieju Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej UEFA Euro 2012, która wchodzi dziś w życie.

Zgodnie z tą nowelizacją nie będzie już konieczności wydawania dwóch odrębnych decyzji - o lokalizacji inwestycji i o wywłaszczeniu gruntów pod nią potrzebnych. Teraz obie te decyzje będą mogły znaleźć się w jednym akcie.

- Lokalizacja przedsięwzięcia Euro 2012 oraz wywłaszczenie będą objęte jedną decyzją. Nie będzie więc odrębnego postępowania wywłaszczeniowego. Przeniesienie własności nieruchomości pod przedsięwzięcie będzie automatyczne i nastąpi z mocy prawa w momencie, gdy decyzja lokalizacyjna stanie się ostateczna - mówi Patrycja Wolińska-Bartkiewicz, wiceminister infrastruktury.

Dla miast gospodarzy mistrzostw Europy to bardzo ważna zmiana. Dziś wielu właścicieli paraliżuje inwestycje, nie chcą oni pozbywać się swoich gruntów. Do tej pory rzadko udawało się nabyć nieruchomości w drodze cywilnoprawnych umów z właścicielami. Doświadczył tego m.in. Wrocław, gdzie właścicielka działki zablokowała budowę zjazdu z autostradowej obwodnicy Wrocławia i pętli szybkiego tramwaju plus.

Teraz takie blokowanie nie będzie już możliwe. Od razu po uprawomocnieniu się decyzji o lokalizacji inwestycji inwestor będzie mógł zająć nieruchomość i rozpocząć prace.
- Elementem przyspieszającym inwestycję będzie oddzielenie etapu wywłaszczenia od etapu zapłaty odszkodowania - mówi Grzegorz Rudnicki, adwokat z kancelarii Wierzbowski Eversheds.

W jakiej sytuacji wysokość odszkodowania ustali wojewoda w drodze decyzji? W jaki sposób nowelizacja ma zachęcić właścicieli do dobrowolnego przekazywania swoich posiadłości? Jak zwiększa się zakres autonomii samorządów?

Arkadiusz Jaraszek
Dziennik. Gazeta Prawna

Gazeta Prawna w internecie www.gazetaprawna.pl

Są biura, brak chętnych

Nowy biurowiec najwyższej klasy A otworzył we wtorek swoje podwoje w Łodzi.
To Fabryka przy ul. Żeromskiego. Choć nastroje na rynku nieruchomości nadal są fatalne, jest to kolejny w ostatnich dniach optymistyczny sygnał z branży.

Fabryka powstała w zrewitalizowanym gmachu dawnych zakładów Muller i Sedler, wytwarzających od XIX wieku maszyny tkackie. Po wojnie działała tu fabryka Majed, która po przemianach ustrojowych ogłosiła upadłość. W 1997 roku nieruchomość kupiła od syndyka firma komputerowa Agraf. Po 12 latach inwestorowi udało się wybudować w tym miejscu biura. Fabryka oferuje do wynajmu 3,7 tys. metrów kwadratowych, zapewnia m.in. 108 miejsc parkingowych i klimatyzację. Klimat - fabryczno-nowoczesny. Pytanie, czy to wystarczy, bo rynek nie rozpieszcza dziś nikogo.

- Startujemy w trudnym momencie, nie mamy jeszcze wynajętych powierzchni biurowych. Prowadzimy dopiero negocjacje. Niestety, w Łodzi nie ma tłumu chętnych. Wiemy, że wszystkie nowe budynki mają problemy z najemcami - mówi Wojciech Górecki z zarządu Agraf. - Na rewitalizację starej fabryki, dobudowanie do niej nowego gmachu ze szklaną fasadą wydaliśmy 20 milionów złotych. Założyliśmy, że inwestycja zwróci się w ciągu 10 lat. Czy tak będzie, zobaczymy - dodaje Górecki.

Z opłacalnością może być ciężko. Stawki czynszu w Fabryce mają wynosić ok. 50 zł za metr kwadratowy. To około 12 euro.

W ubiegłym roku raporty firm doradczych podawały, że stawki najmu nowoczesnych powierzchni w Łodzi wahają się w przedziale 16-20 euro. Teraz agencja Jones Lang Lasalle wyliczyła, że średnie stawki spadły do pułapu 11-12 euro.

Mimo tak niskich czynszów, właściciele biur mają problemy z wynajmem - szacuje się, że w porównaniu z ubiegłym rokiem w całym kraju podpisuje się nawet 80 procent umów mniej.

Gmach Forum 76, który stoi u zbiegu alei Piłsudskiego i ulicy Kopcińskiego, został zapełniony w 40 procentach. Jedynie trzy duże umowy zostały podpisane w maju jeszcze przed otwarciem. Biura wynajęły banki BZ WBK oraz Millennium i międzynarodowa firma doradcza Deloite.

Forum wynajęło wprawdzie właśnie powierzchnie dwóm nowym firmom, ale nie są to wielkie umowy. Jednym z najemców będzie firma galwanotechniczna Enthhone ze Skarżyska-Kamiennej, a drugą Vorwerk, który w biurowcu urządzi... punkt sprzedaży artykułów AGD.

- Negocjujemy z kolejnymi firmami - zapewnia Piotr Majcher ze spółki Virako, która wybudowała Forum. - Sytuacja nie jest różowa, najemcy są bardzo ostrożni, zwłaszcza w Łodzi. Ale są pierwsze optymistyczne sygnały z rynku.

Pozytywnie odbierane jest zwłaszcza wznowienie prac na budowie Business University Park przy ul. Wólczańskiej. Ma to być największy biurowiec klasy A w Łodzi (powierzchnia wynajmu wyniesie aż 37 tysięcy metrów kwadratowych). Wiosną ruch na budowie praktycznie zamarł. Deweloper, firma GTC, unikał jasnych deklaracji co do przyszłości betonowego szkieletu. Mówiło się o zawieszeniu prac, przynajmniej do wiosny 2010 r. Jednak w październiku robotnicy wrócili na budowę - teraz montują ciemne płyty elewacji.

Piotr Brzózka

Oficjalne wydanie internetowe www.polskatimes.pl/dzienniklodzki

Są biura, brak chętnych

Nowy biurowiec najwyższej klasy A otworzył we wtorek swoje podwoje w Łodzi.
To Fabryka przy ul. Żeromskiego. Choć nastroje na rynku nieruchomości nadal są fatalne, jest to kolejny w ostatnich dniach optymistyczny sygnał z branży.

Fabryka powstała w zrewitalizowanym gmachu dawnych zakładów Muller i Sedler, wytwarzających od XIX wieku maszyny tkackie. Po wojnie działała tu fabryka Majed, która po przemianach ustrojowych ogłosiła upadłość. W 1997 roku nieruchomość kupiła od syndyka firma komputerowa Agraf. Po 12 latach inwestorowi udało się wybudować w tym miejscu biura. Fabryka oferuje do wynajmu 3,7 tys. metrów kwadratowych, zapewnia m.in. 108 miejsc parkingowych i klimatyzację. Klimat - fabryczno-nowoczesny. Pytanie, czy to wystarczy, bo rynek nie rozpieszcza dziś nikogo.

- Startujemy w trudnym momencie, nie mamy jeszcze wynajętych powierzchni biurowych. Prowadzimy dopiero negocjacje. Niestety, w Łodzi nie ma tłumu chętnych. Wiemy, że wszystkie nowe budynki mają problemy z najemcami - mówi Wojciech Górecki z zarządu Agraf. - Na rewitalizację starej fabryki, dobudowanie do niej nowego gmachu ze szklaną fasadą wydaliśmy 20 milionów złotych. Założyliśmy, że inwestycja zwróci się w ciągu 10 lat. Czy tak będzie, zobaczymy - dodaje Górecki.

Z opłacalnością może być ciężko. Stawki czynszu w Fabryce mają wynosić ok. 50 zł za metr kwadratowy. To około 12 euro.

W ubiegłym roku raporty firm doradczych podawały, że stawki najmu nowoczesnych powierzchni w Łodzi wahają się w przedziale 16-20 euro. Teraz agencja Jones Lang Lasalle wyliczyła, że średnie stawki spadły do pułapu 11-12 euro.

Mimo tak niskich czynszów, właściciele biur mają problemy z wynajmem - szacuje się, że w porównaniu z ubiegłym rokiem w całym kraju podpisuje się nawet 80 procent umów mniej.

Gmach Forum 76, który stoi u zbiegu alei Piłsudskiego i ulicy Kopcińskiego, został zapełniony w 40 procentach. Jedynie trzy duże umowy zostały podpisane w maju jeszcze przed otwarciem. Biura wynajęły banki BZ WBK oraz Millennium i międzynarodowa firma doradcza Deloite.

Forum wynajęło wprawdzie właśnie powierzchnie dwóm nowym firmom, ale nie są to wielkie umowy. Jednym z najemców będzie firma galwanotechniczna Enthhone ze Skarżyska-Kamiennej, a drugą Vorwerk, który w biurowcu urządzi... punkt sprzedaży artykułów AGD.

- Negocjujemy z kolejnymi firmami - zapewnia Piotr Majcher ze spółki Virako, która wybudowała Forum. - Sytuacja nie jest różowa, najemcy są bardzo ostrożni, zwłaszcza w Łodzi. Ale są pierwsze optymistyczne sygnały z rynku.

Pozytywnie odbierane jest zwłaszcza wznowienie prac na budowie Business University Park przy ul. Wólczańskiej. Ma to być największy biurowiec klasy A w Łodzi (powierzchnia wynajmu wyniesie aż 37 tysięcy metrów kwadratowych). Wiosną ruch na budowie praktycznie zamarł. Deweloper, firma GTC, unikał jasnych deklaracji co do przyszłości betonowego szkieletu. Mówiło się o zawieszeniu prac, przynajmniej do wiosny 2010 r. Jednak w październiku robotnicy wrócili na budowę - teraz montują ciemne płyty elewacji.

Piotr Brzózka

Oficjalne wydanie internetowe www.polskatimes.pl/dzienniklodzki

Polskie banki kredytują budowy na Syberii

Kredyty z polskich banków pozwoliły Polnordowi zakończyć budowę biurowca w Nowosybirsku za 67 mln zł. Budowa biurowca w Nowosybirsku, trzecim co do wielkości mieście w Rosji, to wspólna inwestycja Polnordu i rosyjskiego banku Łanta Bank. Z powodu kryzysu niemal wszystkie inwestycje budowlane w tym syberyjskim mieście zostały wstrzymane i miasto usiane jest szkieletami niedokończonych budynków. - Budowę naszego biurowca doprowadziliśmy do końca tylko dlatego, że otrzymaliśmy kredyty z polskich banków. Współpracujemy z Nordeą, BRE i PKO BP - mówi Jacek Kaliszuk, dyrektor ds. realizacyjnych Polnordu. Zabezpieczeniem tych pożyczek były przede wszystkim nieruchomości, które Polnord posiada w Polsce. Polskie banki nie chcą zabezpieczyć kredytów hipoteką na nieruchomościach leżących za granicą, szczególnie w tak odległych rejonach jak Syberia. W rosyjskich bankach deweloperzy mają jeszcze bardziej utrudniony dostęp do kredytów niż u nas, a dodatkowo oprocentowanie jest tam znacznie wyższe (ok. 15 proc.). - Polskie banki nie mają prawnych możliwości zabezpieczenia kredytu, nieruchomością położoną poza naszymi granicami. Gdyby kredyt nie był spłacany, bank nie miałby możliwości szybkiej egzekucji z takiego zabezpieczenia. Dlatego jedynym zabezpieczeniem kredytu na budowę za granicą czy nawet kupno mieszkania za granicą może być inna nieruchomość położona w Polsce - mówi Paweł Majtkowski z Finamo. Problemy z finansowaniem inwestycji w Rosji to niejedyny kłopot przy budowach w Rosji. Mimo kryzysu i wstrzymaniu wielu inwestycji, nadal nim rozpoczną się prace, podwykonawcy domagają się minimum 50 proc. zaliczki. - Jednej z firm zapłaciliśmy jako zaliczkę równowartość ponad 2 mln zł i ta firma zniknęła, nie wykonując żadnych prac - mówi Jacek Kaliszuk. Przeczytaj: "Mieszkanie (jeszcze) tanio sprzedam" » Przeczytaj: "Ranking kredytów hipotecznych" » Przeczytaj: "Kredyt z dopłata droższy niż walutowy" » Mimo to firma nie rezygnuje z inwestycji na Wschodzie. W tej chwili w Nowosybirsku trwają prace przy budowie trzech budynków mieszkaniowych na 260 mieszkań. Wszystkie roboty wykonują rosyjskie firmy, a przedstawiciele Polnordu, na miejscu, kontrolują tylko jakość wykonanych prac. Podobna inwestycja mieszkaniowa prowadzona jest w Saratowie nad Wołgą. O kolejnych inwestycjach polska firma mówi bardzo ostrożnie. Roman Grzyb Dziennik. Gazeta PrawnaGazeta Prawna w internecie www.gazetaprawna.pl
Budowa biurowca w Nowosybirsku, trzecim co do wielkości mieście w Rosji, to wspólna inwestycja Polnordu i rosyjskiego banku Łanta Bank. Z powodu kryzysu niemal wszystkie inwestycje budowlane w tym syberyjskim mieście zostały wstrzymane i miasto usiane jest szkieletami niedokończonych budynków.

- Budowę naszego biurowca doprowadziliśmy do końca tylko dlatego, że otrzymaliśmy kredyty z polskich banków. Współpracujemy z Nordeą, BRE i PKO BP - mówi Jacek Kaliszuk, dyrektor ds. realizacyjnych Polnordu.

Zabezpieczeniem tych pożyczek były przede wszystkim nieruchomości, które Polnord posiada w Polsce. Polskie banki nie chcą zabezpieczyć kredytów hipoteką na nieruchomościach leżących za granicą, szczególnie w tak odległych rejonach jak Syberia. W rosyjskich bankach deweloperzy mają jeszcze bardziej utrudniony dostęp do kredytów niż u nas, a dodatkowo oprocentowanie jest tam znacznie wyższe (ok. 15 proc.).

- Polskie banki nie mają prawnych możliwości zabezpieczenia kredytu, nieruchomością położoną poza naszymi granicami. Gdyby kredyt nie był spłacany, bank nie miałby możliwości szybkiej egzekucji z takiego zabezpieczenia. Dlatego jedynym zabezpieczeniem kredytu na budowę za granicą czy nawet kupno mieszkania za granicą może być inna nieruchomość położona w Polsce - mówi Paweł Majtkowski z Finamo.

Problemy z finansowaniem inwestycji w Rosji to niejedyny kłopot przy budowach w Rosji. Mimo kryzysu i wstrzymaniu wielu inwestycji, nadal nim rozpoczną się prace, podwykonawcy domagają się minimum 50 proc. zaliczki.

- Jednej z firm zapłaciliśmy jako zaliczkę równowartość ponad 2 mln zł i ta firma zniknęła, nie wykonując żadnych prac - mówi Jacek Kaliszuk.

Mimo to firma nie rezygnuje z inwestycji na Wschodzie. W tej chwili w Nowosybirsku trwają prace przy budowie trzech budynków mieszkaniowych na 260 mieszkań. Wszystkie roboty wykonują rosyjskie firmy, a przedstawiciele Polnordu, na miejscu, kontrolują tylko jakość wykonanych prac. Podobna inwestycja mieszkaniowa prowadzona jest w Saratowie nad Wołgą. O kolejnych inwestycjach polska firma mówi bardzo ostrożnie.

Roman Grzyb

Dziennik. Gazeta Prawna

Gazeta Prawna w internecie www.gazetaprawna.pl

Polskie banki kredytują budowy na Syberii

Kredyty z polskich banków pozwoliły Polnordowi zakończyć budowę biurowca w Nowosybirsku za 67 mln zł. Budowa biurowca w Nowosybirsku, trzecim co do wielkości mieście w Rosji, to wspólna inwestycja Polnordu i rosyjskiego banku Łanta Bank. Z powodu kryzysu niemal wszystkie inwestycje budowlane w tym syberyjskim mieście zostały wstrzymane i miasto usiane jest szkieletami niedokończonych budynków. - Budowę naszego biurowca doprowadziliśmy do końca tylko dlatego, że otrzymaliśmy kredyty z polskich banków. Współpracujemy z Nordeą, BRE i PKO BP - mówi Jacek Kaliszuk, dyrektor ds. realizacyjnych Polnordu. Zabezpieczeniem tych pożyczek były przede wszystkim nieruchomości, które Polnord posiada w Polsce. Polskie banki nie chcą zabezpieczyć kredytów hipoteką na nieruchomościach leżących za granicą, szczególnie w tak odległych rejonach jak Syberia. W rosyjskich bankach deweloperzy mają jeszcze bardziej utrudniony dostęp do kredytów niż u nas, a dodatkowo oprocentowanie jest tam znacznie wyższe (ok. 15 proc.). - Polskie banki nie mają prawnych możliwości zabezpieczenia kredytu, nieruchomością położoną poza naszymi granicami. Gdyby kredyt nie był spłacany, bank nie miałby możliwości szybkiej egzekucji z takiego zabezpieczenia. Dlatego jedynym zabezpieczeniem kredytu na budowę za granicą czy nawet kupno mieszkania za granicą może być inna nieruchomość położona w Polsce - mówi Paweł Majtkowski z Finamo. Problemy z finansowaniem inwestycji w Rosji to niejedyny kłopot przy budowach w Rosji. Mimo kryzysu i wstrzymaniu wielu inwestycji, nadal nim rozpoczną się prace, podwykonawcy domagają się minimum 50 proc. zaliczki. - Jednej z firm zapłaciliśmy jako zaliczkę równowartość ponad 2 mln zł i ta firma zniknęła, nie wykonując żadnych prac - mówi Jacek Kaliszuk. Przeczytaj: "Mieszkanie (jeszcze) tanio sprzedam" » Przeczytaj: "Ranking kredytów hipotecznych" » Przeczytaj: "Kredyt z dopłata droższy niż walutowy" » Mimo to firma nie rezygnuje z inwestycji na Wschodzie. W tej chwili w Nowosybirsku trwają prace przy budowie trzech budynków mieszkaniowych na 260 mieszkań. Wszystkie roboty wykonują rosyjskie firmy, a przedstawiciele Polnordu, na miejscu, kontrolują tylko jakość wykonanych prac. Podobna inwestycja mieszkaniowa prowadzona jest w Saratowie nad Wołgą. O kolejnych inwestycjach polska firma mówi bardzo ostrożnie. Roman Grzyb Dziennik. Gazeta PrawnaGazeta Prawna w internecie www.gazetaprawna.pl
Budowa biurowca w Nowosybirsku, trzecim co do wielkości mieście w Rosji, to wspólna inwestycja Polnordu i rosyjskiego banku Łanta Bank. Z powodu kryzysu niemal wszystkie inwestycje budowlane w tym syberyjskim mieście zostały wstrzymane i miasto usiane jest szkieletami niedokończonych budynków.

- Budowę naszego biurowca doprowadziliśmy do końca tylko dlatego, że otrzymaliśmy kredyty z polskich banków. Współpracujemy z Nordeą, BRE i PKO BP - mówi Jacek Kaliszuk, dyrektor ds. realizacyjnych Polnordu.

Zabezpieczeniem tych pożyczek były przede wszystkim nieruchomości, które Polnord posiada w Polsce. Polskie banki nie chcą zabezpieczyć kredytów hipoteką na nieruchomościach leżących za granicą, szczególnie w tak odległych rejonach jak Syberia. W rosyjskich bankach deweloperzy mają jeszcze bardziej utrudniony dostęp do kredytów niż u nas, a dodatkowo oprocentowanie jest tam znacznie wyższe (ok. 15 proc.).

- Polskie banki nie mają prawnych możliwości zabezpieczenia kredytu, nieruchomością położoną poza naszymi granicami. Gdyby kredyt nie był spłacany, bank nie miałby możliwości szybkiej egzekucji z takiego zabezpieczenia. Dlatego jedynym zabezpieczeniem kredytu na budowę za granicą czy nawet kupno mieszkania za granicą może być inna nieruchomość położona w Polsce - mówi Paweł Majtkowski z Finamo.

Problemy z finansowaniem inwestycji w Rosji to niejedyny kłopot przy budowach w Rosji. Mimo kryzysu i wstrzymaniu wielu inwestycji, nadal nim rozpoczną się prace, podwykonawcy domagają się minimum 50 proc. zaliczki.

- Jednej z firm zapłaciliśmy jako zaliczkę równowartość ponad 2 mln zł i ta firma zniknęła, nie wykonując żadnych prac - mówi Jacek Kaliszuk.

Mimo to firma nie rezygnuje z inwestycji na Wschodzie. W tej chwili w Nowosybirsku trwają prace przy budowie trzech budynków mieszkaniowych na 260 mieszkań. Wszystkie roboty wykonują rosyjskie firmy, a przedstawiciele Polnordu, na miejscu, kontrolują tylko jakość wykonanych prac. Podobna inwestycja mieszkaniowa prowadzona jest w Saratowie nad Wołgą. O kolejnych inwestycjach polska firma mówi bardzo ostrożnie.

Roman Grzyb

Dziennik. Gazeta Prawna

Gazeta Prawna w internecie www.gazetaprawna.pl

Po sprzedaży domu nie inwestuj

Przeznaczenie pieniędzy ze sprzedaży mieszkania na nowe lokum pozwala uniknąć podatku, ale nie zawsze.
Jeśli te środki wydamy na inne cele, a nową nieruchomość sfinansujemy kredytem, to ulga nie przysługuje.

Tak wynika z wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie z 26 października 2009 r.

Sprawa dotyczyła podatnika, który w 2003 r. sprzedał kupione dwa lata wcześniej mieszkanie. Aby uniknąć 10-proc. zryczałtowanego podatku od sprzedaży nieruchomości, złożył oświadczenie, że cały przychód w ciągu dwóch lat przeznaczy na własne cele mieszkaniowe. Jeszcze w tym samym roku kupił nowe mieszkanie. Wydał na nie więcej, niż wyniosła cena za sprzedany lokal. Był więc przekonany, że dopełnił wszystkich warunków uniknięcia podatku.

Urząd skarbowy uważał inaczej i wydał decyzję, z której wynikał obowiązek zapłaty kilkunastu tysięcy złotych. Dlaczego? W akcie notarialnym sprzedaży mieszkania urząd znalazł informację, że część pieniędzy nie trafi do zbywcy, ale bezpośrednio do banku, w którym kiedyś zaciągnął on kredyt. Co istotne, spłata tego kredytu nie spełniała kryteriów wydatku na cele mieszkaniowe. Urząd zwrócił też uwagę, że zakup nowego mieszkania w znacznej części finansowany był kolejną pożyczką z banku. Uznał więc, że części uzyskanego przychodu podatnik nie przeznaczył na cele mieszkaniowe.

Konkretny przychód

Sprawa trafiła do sądu.
– Wykładnia prezentowana przez organy podatkowe oznaczałaby, że w akcie notarialnym sprzedaży mieszkania należałoby spisać numery banknotów, którymi płaci kupujący. Tylko wtedy można mieć pewność, że wydany został konkretny przychód – powiedział Bogusław Wolniewicz, radca prawny reprezentujący podatnika.

Podkreślił, że zainteresowany spełnił wszystkie warunki: złożył oświadczenie i wydał odpowiednią kwotę na cele mieszkaniowe. Nie może więc być wątpliwości, że ma prawo do ulgi.

Sąd nie zgodził się z tymi argumentami i oddalił skargę. Wskazał, że częścią pieniędzy przeznaczoną na spłatę kredytu podatnik nigdy nie dysponował, bo trafiła ona od razu do banku. Przychód ten został więc wydany na cele, które nie uprawniały do zwolnienia. Zdaniem sądu wyklucza to możliwość skorzystania z ulgi. To dlatego, że w art. 21 ust. 1 pkt 32 lit. a ustawy o PIT w brzmieniu obowiązującym w 2003 r. mowa jest o konkretnym przychodzie. WSA przyznał, że sprawa jest kontrowersyjna: jeden z sędziów zgłosił zdanie odrębne, a orzecznictwo jest niejednolite.

Co na to eksperci?

– Trudno zgodzić się z tym wyrokiem. W przepisach jest bowiem mowa o przeznaczeniu na określone cele przychodów, a nie konkretnych pieniędzy. Trudno się także powoływać na wykładnię celowościową lub systemową. Wnioski są bowiem absurdalne. Oznaczałoby to, że osoba, która sprzedała dom i chce skorzystać ze zwolnienia, ma przechowywać otrzymane konkretne pieniądze do momentu ich wydania na cele mieszkaniowe. Nie może więc kupić np. obligacji lub zainwestować środków na giełdzie? Nie ma również prawa części pieniędzy przeznaczyć na nabycie samochodu, nawet jeśli później dołoży odpowiednią kwotę do kupna mieszkania z bieżących zarobków? – zauważa Marcin Eckert, radca prawny prowadzący Kancelarię Podatków i Prawa Pracy.

Aktualny problem

– Aby skorzystać ze zwolnienia, trzeba złożyć oświadczenie w urzędzie skarbowym i w ciągu dwóch lat od dnia sprzedaży nieruchomości wydać określoną kwotę na cele mieszkaniowe. To jedyne warunki wynikające z przepisów – mówi Joanna

Aleksiejczuk z kancelarii MDDP. Zwraca uwagę na art. 19 ust. 1 ustawy o PIT. Zgodnie nim przychodem z odpłatnego zbycia nieruchomości jest jej wartość wyrażona w cenie określonej w umowie, pomniejszona o koszty odpłatnego zbycia. Przepisy definiują więc przychód jako określoną kwotę. Przychodu ze zbycia nieruchomości nie należy zatem utożsamiać z faktycznie uzyskanymi środkami.

– Co prawda wyrok dotyczy nieobowiązujących już przepisów, ale przedstawiony w nim sposób rozumowania może być przyczyną kłopotów podatników także na gruncie aktualnego brzmienia ustawy – podkreśla Eckert. Wyjaśnia, że 1 stycznia 2009 r. wszedł w życie art. 21 ust. 1 pkt 131, który ustanowił podobnie sformułowane zwolnienie dla przychodów z odpłatnego zbycia nieruchomości. Zastąpił on ulgę meldunkową. Dziś także warunkiem uniknięcia podatku jest wydanie pieniędzy na własne cele mieszkaniowe w ciągu dwóch lat od końca roku podatkowego (sygn. III SA/Wa 760/09).

Sądy administracyjne
Rozbieżne orzecznictwo

W wyroku z 19 maja 2009 r. (sygn. III SA/Wa 3005/08) WSA w Warszawie rozstrzygnął taki problem zupełnie inaczej. Uznał, że zaprezentowana przez organy podatkowe wykładnia jest nieprawidłowa. Powodowałaby ona, że ulga nie przysługiwałaby np. podatnikowi, który po sprzedaży nieruchomości ulokował pieniądze w papierach wartościowych, a później sprzedał je w celu uzyskania środków na nabycie nowego domu lub mieszkania. Poza tym podatnik, który zgodziłby się na odroczenie terminu płatności ceny na dwa lata, w ogóle nie mógłby skorzystać z tego zwolnienia. Dlatego sąd uznał, że nie jest istotne, skąd pochodzą środki na zakup nowej nieruchomości. Ważne jest jedynie, aby w ciągu dwóch lat podatnik po uprzednim powiększeniu swojego majątku o środki ze sprzedaży nieruchomości taką samą część – obojętnie skąd pochodzącą – przeznaczył na zakup innej zaspokajającej jego potrzeby mieszkaniowe.

Konrad Piłat

wp.pl

Po sprzedaży domu nie inwestuj

Przeznaczenie pieniędzy ze sprzedaży mieszkania na nowe lokum pozwala uniknąć podatku, ale nie zawsze.
Jeśli te środki wydamy na inne cele, a nową nieruchomość sfinansujemy kredytem, to ulga nie przysługuje.

Tak wynika z wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie z 26 października 2009 r.

Sprawa dotyczyła podatnika, który w 2003 r. sprzedał kupione dwa lata wcześniej mieszkanie. Aby uniknąć 10-proc. zryczałtowanego podatku od sprzedaży nieruchomości, złożył oświadczenie, że cały przychód w ciągu dwóch lat przeznaczy na własne cele mieszkaniowe. Jeszcze w tym samym roku kupił nowe mieszkanie. Wydał na nie więcej, niż wyniosła cena za sprzedany lokal. Był więc przekonany, że dopełnił wszystkich warunków uniknięcia podatku.

Urząd skarbowy uważał inaczej i wydał decyzję, z której wynikał obowiązek zapłaty kilkunastu tysięcy złotych. Dlaczego? W akcie notarialnym sprzedaży mieszkania urząd znalazł informację, że część pieniędzy nie trafi do zbywcy, ale bezpośrednio do banku, w którym kiedyś zaciągnął on kredyt. Co istotne, spłata tego kredytu nie spełniała kryteriów wydatku na cele mieszkaniowe. Urząd zwrócił też uwagę, że zakup nowego mieszkania w znacznej części finansowany był kolejną pożyczką z banku. Uznał więc, że części uzyskanego przychodu podatnik nie przeznaczył na cele mieszkaniowe.

Konkretny przychód

Sprawa trafiła do sądu.
– Wykładnia prezentowana przez organy podatkowe oznaczałaby, że w akcie notarialnym sprzedaży mieszkania należałoby spisać numery banknotów, którymi płaci kupujący. Tylko wtedy można mieć pewność, że wydany został konkretny przychód – powiedział Bogusław Wolniewicz, radca prawny reprezentujący podatnika.

Podkreślił, że zainteresowany spełnił wszystkie warunki: złożył oświadczenie i wydał odpowiednią kwotę na cele mieszkaniowe. Nie może więc być wątpliwości, że ma prawo do ulgi.

Sąd nie zgodził się z tymi argumentami i oddalił skargę. Wskazał, że częścią pieniędzy przeznaczoną na spłatę kredytu podatnik nigdy nie dysponował, bo trafiła ona od razu do banku. Przychód ten został więc wydany na cele, które nie uprawniały do zwolnienia. Zdaniem sądu wyklucza to możliwość skorzystania z ulgi. To dlatego, że w art. 21 ust. 1 pkt 32 lit. a ustawy o PIT w brzmieniu obowiązującym w 2003 r. mowa jest o konkretnym przychodzie. WSA przyznał, że sprawa jest kontrowersyjna: jeden z sędziów zgłosił zdanie odrębne, a orzecznictwo jest niejednolite.

Co na to eksperci?

– Trudno zgodzić się z tym wyrokiem. W przepisach jest bowiem mowa o przeznaczeniu na określone cele przychodów, a nie konkretnych pieniędzy. Trudno się także powoływać na wykładnię celowościową lub systemową. Wnioski są bowiem absurdalne. Oznaczałoby to, że osoba, która sprzedała dom i chce skorzystać ze zwolnienia, ma przechowywać otrzymane konkretne pieniądze do momentu ich wydania na cele mieszkaniowe. Nie może więc kupić np. obligacji lub zainwestować środków na giełdzie? Nie ma również prawa części pieniędzy przeznaczyć na nabycie samochodu, nawet jeśli później dołoży odpowiednią kwotę do kupna mieszkania z bieżących zarobków? – zauważa Marcin Eckert, radca prawny prowadzący Kancelarię Podatków i Prawa Pracy.

Aktualny problem

– Aby skorzystać ze zwolnienia, trzeba złożyć oświadczenie w urzędzie skarbowym i w ciągu dwóch lat od dnia sprzedaży nieruchomości wydać określoną kwotę na cele mieszkaniowe. To jedyne warunki wynikające z przepisów – mówi Joanna

Aleksiejczuk z kancelarii MDDP. Zwraca uwagę na art. 19 ust. 1 ustawy o PIT. Zgodnie nim przychodem z odpłatnego zbycia nieruchomości jest jej wartość wyrażona w cenie określonej w umowie, pomniejszona o koszty odpłatnego zbycia. Przepisy definiują więc przychód jako określoną kwotę. Przychodu ze zbycia nieruchomości nie należy zatem utożsamiać z faktycznie uzyskanymi środkami.

– Co prawda wyrok dotyczy nieobowiązujących już przepisów, ale przedstawiony w nim sposób rozumowania może być przyczyną kłopotów podatników także na gruncie aktualnego brzmienia ustawy – podkreśla Eckert. Wyjaśnia, że 1 stycznia 2009 r. wszedł w życie art. 21 ust. 1 pkt 131, który ustanowił podobnie sformułowane zwolnienie dla przychodów z odpłatnego zbycia nieruchomości. Zastąpił on ulgę meldunkową. Dziś także warunkiem uniknięcia podatku jest wydanie pieniędzy na własne cele mieszkaniowe w ciągu dwóch lat od końca roku podatkowego (sygn. III SA/Wa 760/09).

Sądy administracyjne
Rozbieżne orzecznictwo

W wyroku z 19 maja 2009 r. (sygn. III SA/Wa 3005/08) WSA w Warszawie rozstrzygnął taki problem zupełnie inaczej. Uznał, że zaprezentowana przez organy podatkowe wykładnia jest nieprawidłowa. Powodowałaby ona, że ulga nie przysługiwałaby np. podatnikowi, który po sprzedaży nieruchomości ulokował pieniądze w papierach wartościowych, a później sprzedał je w celu uzyskania środków na nabycie nowego domu lub mieszkania. Poza tym podatnik, który zgodziłby się na odroczenie terminu płatności ceny na dwa lata, w ogóle nie mógłby skorzystać z tego zwolnienia. Dlatego sąd uznał, że nie jest istotne, skąd pochodzą środki na zakup nowej nieruchomości. Ważne jest jedynie, aby w ciągu dwóch lat podatnik po uprzednim powiększeniu swojego majątku o środki ze sprzedaży nieruchomości taką samą część – obojętnie skąd pochodzącą – przeznaczył na zakup innej zaspokajającej jego potrzeby mieszkaniowe.

Konrad Piłat

wp.pl

Miasto chce "nakręcić" boom inwestycyjny

Polska Kurier Lubelski | Poniedziałek, 2 listopada 2009 Miasto wystawi na sprzedaż pięć dużych nieruchomości. Na dwóch z nich mogą powstać hipermarkety. Urzędnicy szacują, że do miejskiej kasy wpłynie w ten sposób ponad 15 milionów złotych.
- Na razie na sprzedaż przeznaczyliśmy pięć działek - potwierdza Mirosław Bielawski, z-ca dyrektora Wydziału Gospodarowania Mieniem Urzędu Miasta Lublin. - Sprzedajemy je nie tylko po to, by zdobyć środki finansowe, ale przede wszystkim dlatego, żeby w mieście pojawiły się nowe inwestycje - tłumaczy Bielawski.

Na kupca czekać będą między innymi tereny położone u zbiegu al. Kompozytorów Polskich i ul. Północnej. Ta działka ma 1,3 ha, została wyceniona na ponad 5,2 mln zł. Kolejna nieruchomość wystawiona na sprzedaż położona jest przy ul. Lubartowskiej 68. Już nawet wiadomo, na jaki cel działka zostanie przeznaczona. Powstaną tu korty tenisowe. Na taką inwestycję jest już zgoda Rady Miasta. Trzecia propozycja to działka przy ul. Koncertowej 4B . To największa nieruchomość, której chcą się pozbyć lubelscy urzędnicy. Ma powierzchnię 2,5 ha i jest war-ta 5,8 mln zł. - W planie zagospodarowania przestrzennego część tej działki musi być przeznaczona pod zieleń, ale reszta może być wykorzystana do prowadzenia działalności handlowej. Można tu postawić duży market - wyjaśnia dyr. Bielawski.

Z kolei za 2,6 mln zł pod młotek mają pójść atrakcyjne tereny przylegające do Leclerca przy ul. Turystycznej. Najmniejsza działka z miejskiej listy zlokalizowana jest przy ul. Zadębie 60. Zostanie sprzedana za 130 tys. zł.

To jednak nie wszystkie nieruchomości, które mogą być spieniężone. UM myśli też o sprzedaży budynku Astorii przy skrzyżowaniu ul. Lipowej i Al. Racławickich. Żeby to zrobić, potrzebna jest zgoda Rady Miasta, a już raz ten pomysł wywołał na sesji prawdziwą burzę z piorunami. Ostatecznie rajcy nie zgodzili się na sprzedaż. Wycena budynku - 12 mln zł.- Trzeba ją będzie zweryfikować, została wykonana, kiedy na rynku panowały korzystne warunki - mówią w Wydziale Gospodarowania Mieniem UML.


Oficjalne wydanie internetowe www.polskatimes.pl/kurierlubelski

Miasto chce "nakręcić" boom inwestycyjny

Polska Kurier Lubelski | Poniedziałek, 2 listopada 2009 Miasto wystawi na sprzedaż pięć dużych nieruchomości. Na dwóch z nich mogą powstać hipermarkety. Urzędnicy szacują, że do miejskiej kasy wpłynie w ten sposób ponad 15 milionów złotych.
- Na razie na sprzedaż przeznaczyliśmy pięć działek - potwierdza Mirosław Bielawski, z-ca dyrektora Wydziału Gospodarowania Mieniem Urzędu Miasta Lublin. - Sprzedajemy je nie tylko po to, by zdobyć środki finansowe, ale przede wszystkim dlatego, żeby w mieście pojawiły się nowe inwestycje - tłumaczy Bielawski.

Na kupca czekać będą między innymi tereny położone u zbiegu al. Kompozytorów Polskich i ul. Północnej. Ta działka ma 1,3 ha, została wyceniona na ponad 5,2 mln zł. Kolejna nieruchomość wystawiona na sprzedaż położona jest przy ul. Lubartowskiej 68. Już nawet wiadomo, na jaki cel działka zostanie przeznaczona. Powstaną tu korty tenisowe. Na taką inwestycję jest już zgoda Rady Miasta. Trzecia propozycja to działka przy ul. Koncertowej 4B . To największa nieruchomość, której chcą się pozbyć lubelscy urzędnicy. Ma powierzchnię 2,5 ha i jest war-ta 5,8 mln zł. - W planie zagospodarowania przestrzennego część tej działki musi być przeznaczona pod zieleń, ale reszta może być wykorzystana do prowadzenia działalności handlowej. Można tu postawić duży market - wyjaśnia dyr. Bielawski.

Z kolei za 2,6 mln zł pod młotek mają pójść atrakcyjne tereny przylegające do Leclerca przy ul. Turystycznej. Najmniejsza działka z miejskiej listy zlokalizowana jest przy ul. Zadębie 60. Zostanie sprzedana za 130 tys. zł.

To jednak nie wszystkie nieruchomości, które mogą być spieniężone. UM myśli też o sprzedaży budynku Astorii przy skrzyżowaniu ul. Lipowej i Al. Racławickich. Żeby to zrobić, potrzebna jest zgoda Rady Miasta, a już raz ten pomysł wywołał na sesji prawdziwą burzę z piorunami. Ostatecznie rajcy nie zgodzili się na sprzedaż. Wycena budynku - 12 mln zł.- Trzeba ją będzie zweryfikować, została wykonana, kiedy na rynku panowały korzystne warunki - mówią w Wydziale Gospodarowania Mieniem UML.


Oficjalne wydanie internetowe www.polskatimes.pl/kurierlubelski

Mało czasu na legalizację samowoli

Na złożenie wniosku o legalizację samowoli właściciele budynków będą mieli czas tylko do końca 2010 r. – donosi „Dziennik Gazeta Prawna”.
Jak czytamy dalej, najwcześniej jesienią 2010 r. wejdą w życie przepisy o bezpłatnej legalizacji samowoli. Oznacza to, że właściciele samowoli budowlanych wzniesionych przed 1995 r. będą mieli najwyżej dwa miesiące na ich bezpłatną legalizację. Chociaż – zgodnie z nowelizacją prawa budowlanego – właściciele samowoli budowlanych mają czas na ich legalizację do końca 2010 r., to do tej pory składanie wniosków nie jest możliwe, gdyż ustawa nie weszła jeszcze w życie. Powodem jest skarga prezydenta do Trybunału Konstytucyjnego. Uznał on, że nowelizacja jest niezgodna z konstytucją. W dodatku od blisko pół roku Trybunał nie wyznaczył terminu rozprawy – podkreśla dziennik.

Nawet jeśli Trybunał uzna na początku przyszłego roku, że nowelizacja prawa budowlanego jest zgodna z konstytucją, to bezpłatna legalizacja samowoli budowlanych wzniesionych przed 1995 r. będzie możliwa najwcześniej od jesieni przyszłego roku – zaznacza gazeta. Po wydaniu wyroku sędziowie będą mieli miesiąc na sporządzenie jego pisemnego uzasadnienia. Później ustawa będzie musiała być podpisana przez prezydenta i ogłoszona w Dzienniku Ustaw. Nie wiadomo jednak, kiedy to nastąpi, na podpisanie ustawy po wyroku TK głowa państwa nie ma żadnego terminu.

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna” 30.10.2009,   02.11.2009

Mało czasu na legalizację samowoli

Na złożenie wniosku o legalizację samowoli właściciele budynków będą mieli czas tylko do końca 2010 r. – donosi „Dziennik Gazeta Prawna”.
Jak czytamy dalej, najwcześniej jesienią 2010 r. wejdą w życie przepisy o bezpłatnej legalizacji samowoli. Oznacza to, że właściciele samowoli budowlanych wzniesionych przed 1995 r. będą mieli najwyżej dwa miesiące na ich bezpłatną legalizację. Chociaż – zgodnie z nowelizacją prawa budowlanego – właściciele samowoli budowlanych mają czas na ich legalizację do końca 2010 r., to do tej pory składanie wniosków nie jest możliwe, gdyż ustawa nie weszła jeszcze w życie. Powodem jest skarga prezydenta do Trybunału Konstytucyjnego. Uznał on, że nowelizacja jest niezgodna z konstytucją. W dodatku od blisko pół roku Trybunał nie wyznaczył terminu rozprawy – podkreśla dziennik.

Nawet jeśli Trybunał uzna na początku przyszłego roku, że nowelizacja prawa budowlanego jest zgodna z konstytucją, to bezpłatna legalizacja samowoli budowlanych wzniesionych przed 1995 r. będzie możliwa najwcześniej od jesieni przyszłego roku – zaznacza gazeta. Po wydaniu wyroku sędziowie będą mieli miesiąc na sporządzenie jego pisemnego uzasadnienia. Później ustawa będzie musiała być podpisana przez prezydenta i ogłoszona w Dzienniku Ustaw. Nie wiadomo jednak, kiedy to nastąpi, na podpisanie ustawy po wyroku TK głowa państwa nie ma żadnego terminu.

 

Źródło: „Dziennik Gazeta Prawna” 30.10.2009,   02.11.2009

Franczyza dobry pomysł na własny biznes

Franczyza to umowa, zgodnie z którą dwa podmioty gospodarcze decydują się na współpracę. Jedna ze stron –franczyzodawca przekazuje drugiej franczyzobiorcy swoją wiedzę i doświadczenie w prowadzeniu działalności gospodarczej oraz zezwala na sprzedaż produktów bądź usług pod swoja marką, czyli tak zwany pakiet franczyzowy. Umowa franczyzowa ma charakter trwały. Franczyzobiorca płaci franczyzodawcy za licencje oraz zwykle co miesiąc uiszcza opłatę franczyzową. W zamian otrzymuje od franczyzodawcy nieprzerwanie cały know – how niezbędny do prowadzenia działalności. Jednocześnie firma działająca w ramach sieci franczyzowej zachowuje pełną niezależność gospodarczą, prawną i organizacyjną.
Przez cały czas trwania umowy franczyzodawca jest wyłącznym właścicielem znaku towarowego i marki sieci. Zobowiązuje się do wspierania franczyzobiorcy wiedzą, jak prowadzić biznes. Korzyścią, jaką otrzymuje ze współpracy jest zysk z opłat jakie pobiera od franczyzobiorcy.

Z kolei franczyzobiorca jest właścicielem mienia znajdującego się w jego punkcie typu sklep, biuro albo restauracja. Zatrzymuje  dla siebie zysk z działalności gospodarczej. To na nim spoczywa ciężar finansowania inwestycji. Franczyzobiorca jest zobowiązany prowadzić biznes zgodnie z zasadami wyznaczonymi przez franczyzodawcę. Franczyza to sektor, który w ostatnim czasie pochłonął ponad 1,1 mld zł na rozwój sieci i nadal bije kolejne rekordy obrotów i inwestycji. Systemy partnerskie podbijają kolejne branże, nawet te, które jeszcze do niedawna były określane nie zdolnymi do rozwoju przez ten typ inwestycji. Obroty firm działających we franczyzie przekroczyły już 72 mld złotych. Przedsiębiorcy wchodzący do sieci franczyzowych w ubiegłym roku zainwestowali w swoje firmy 1,15 mld złotych co oznacza wzrost wydatków o prawie 40% w porównaniu z rokiem 2007.Analitycy są zdania, że rynek jeszcze nie wyczerpał swojego potencjału. Szacują że w tym roku liczba punktów sprzedaży franczyzowej wzrośnie o co najmniej 10%, a jeżeli chodzi o przychody franczyzobiorców, będą one uzależnione od ogólnej koniunktury gospodarczej.

Na koniec 2007 roku 19 tyś franczyzobiorców prowadziło w sumie 22,7 tyś sklepów i punktów usługowych w Polsce. Sieci franczyzowych było 440, z kolei liczbę placówek agencyjnych oszacowano na ponad 17 tysięcy. Prowadziło je 14 tyś agentów w ramach 58 sieci i jest to w porównaniu z latami poprzednimi wzrost o ponad 21%.

Kreowanie wspólnej dla sieci tożsamości marki, opieka centrali nad franczyzobiorcami, która głównie koncentruje się na zapewnieniu cykli szkoleń oraz bieżącego doradztwa przy rozwiązywaniu problemów ułatwia start w biznesie pod znaną marką. Korzyści dla franczyzobiorcy jednak jest znacznie więcej. Franczyzobiorca może korzystać z usług świadczonych przez pracowników operacyjnych franczyzodawcy, których zadaniem jest wspieranie go w rozwiązywaniu problemów pojawiających się w trakcie prowadzenia firmy. Franczyzobiorca korzysta również z działań reklamowych i promocyjnych podejmowanych przez franczyzodawcę organizowanych na skalę krajową. Franczyzobiorca zwykle potrzebuje niższych nakładów finansowych na rozpoczęcie działalności niż gdyby rozpoczynał ją samodzielnie. Kluczowa jest też możliwość zakupu towaru po atrakcyjnej cenie, gdyż franczyzodawca zamawia go zwykle w dużych ilościach i dzięki temu ma silna pozycje negocjacyjną. Dzięki franczyzodawcy franczyzobiorca nie musi mieć specjalistycznej wiedzy, gdyż wszelkie jej braki są niwelowane przez specjalne programy szkoleniowe. Ponadto korzyścią dla franczyzobiorcy jest pomoc na starcie w doborze lokalizacji, wystroju wnętrza, wyposażeniu i logistyce oraz renoma płynąca z  marki, sprawdzony pomysł, know-how wypracowany latami,  większa wiarygodność kredytowa, mniejsze ryzyko przedsięwzięcia oraz innowacyjne produkty opracowywane przez centralę. System franczyzowy nie jest jednak doskonały. Prowadzenie przedsiębiorstwa w ramach sieci franczyzowej niesie za sobą również pewne zagrożenia.

Franczyzobiorca w zamian za bezpieczeństwo  i większe szanse powodzenia swojego przedsięwzięcia płaci utratą częściowej niezależności. Dla każdego bowiem franczyzodawcy przestrzeganie standardów określonych w umowie jest priorytetem, gdyż niesolidny franczyzobiorca szkodzi reputacji nie tylko swojej, ale całej sieci. Franczyzodawca z kolei musi liczyć się z dwoma głównymi zagrożeniami. Z jednej strony niekompetentny franczyzobiorca może narazić markę, znak firmowy i renomę firmy na szwank, z drugiej zaś strony skuteczny i ambitny franczyzobiorca po pewnym czasie może zechcieć uniezależnić się i stworzyć własny konkurencyjny dla sieci biznes.

Idea franchisingu polega na opłacalności współpracy dla obu stron: franczyzodawcy i franczyzobiorcy, co zabezpieczać powinna umowa zawierana pomiędzy stronami. Nie ma bardziej partnerskiego sposobu na ekspansję marki franczyzodawcy z zachowaniem pełnej niezależności i poszanowania odrębności prawnej i finansowej franczyzobiorcy. Przez cały okres trwania umowy franczyzowej strony pozostają prawnie i finansowo niezależnymi przedsiębiorstwami. Istota tego systemu polega na tym, że franczyzodawca nadaje swoim franczyzobiorcom prawo do korzystania z jego koncepcji biznesowej, a także do korzystania ze stałej pomocy, a jednocześnie nakłada na nich obowiązek prowadzenia działalności zgodnie z jego koncepcją biznesową. Franczyzodawca jest bowiem właścicielem znaku towarowego i marki sieci. O sukcesie współczesnego biznesu stanowi przede wszystkim dobry pomysł, rozpoznawalna marka oraz sprawdzony know-how. Wszystko to początkujący przedsiębiorca może kupić w pakiecie przystępując do sieci franczyzowej.
Edyta Gajda
Auxilium SA



an

Franczyza dobry pomysł na własny biznes

Franczyza to umowa, zgodnie z którą dwa podmioty gospodarcze decydują się na współpracę. Jedna ze stron –franczyzodawca przekazuje drugiej franczyzobiorcy swoją wiedzę i doświadczenie w prowadzeniu działalności gospodarczej oraz zezwala na sprzedaż produktów bądź usług pod swoja marką, czyli tak zwany pakiet franczyzowy. Umowa franczyzowa ma charakter trwały. Franczyzobiorca płaci franczyzodawcy za licencje oraz zwykle co miesiąc uiszcza opłatę franczyzową. W zamian otrzymuje od franczyzodawcy nieprzerwanie cały know – how niezbędny do prowadzenia działalności. Jednocześnie firma działająca w ramach sieci franczyzowej zachowuje pełną niezależność gospodarczą, prawną i organizacyjną.
Przez cały czas trwania umowy franczyzodawca jest wyłącznym właścicielem znaku towarowego i marki sieci. Zobowiązuje się do wspierania franczyzobiorcy wiedzą, jak prowadzić biznes. Korzyścią, jaką otrzymuje ze współpracy jest zysk z opłat jakie pobiera od franczyzobiorcy.

Z kolei franczyzobiorca jest właścicielem mienia znajdującego się w jego punkcie typu sklep, biuro albo restauracja. Zatrzymuje  dla siebie zysk z działalności gospodarczej. To na nim spoczywa ciężar finansowania inwestycji. Franczyzobiorca jest zobowiązany prowadzić biznes zgodnie z zasadami wyznaczonymi przez franczyzodawcę. Franczyza to sektor, który w ostatnim czasie pochłonął ponad 1,1 mld zł na rozwój sieci i nadal bije kolejne rekordy obrotów i inwestycji. Systemy partnerskie podbijają kolejne branże, nawet te, które jeszcze do niedawna były określane nie zdolnymi do rozwoju przez ten typ inwestycji. Obroty firm działających we franczyzie przekroczyły już 72 mld złotych. Przedsiębiorcy wchodzący do sieci franczyzowych w ubiegłym roku zainwestowali w swoje firmy 1,15 mld złotych co oznacza wzrost wydatków o prawie 40% w porównaniu z rokiem 2007.Analitycy są zdania, że rynek jeszcze nie wyczerpał swojego potencjału. Szacują że w tym roku liczba punktów sprzedaży franczyzowej wzrośnie o co najmniej 10%, a jeżeli chodzi o przychody franczyzobiorców, będą one uzależnione od ogólnej koniunktury gospodarczej.

Na koniec 2007 roku 19 tyś franczyzobiorców prowadziło w sumie 22,7 tyś sklepów i punktów usługowych w Polsce. Sieci franczyzowych było 440, z kolei liczbę placówek agencyjnych oszacowano na ponad 17 tysięcy. Prowadziło je 14 tyś agentów w ramach 58 sieci i jest to w porównaniu z latami poprzednimi wzrost o ponad 21%.

Kreowanie wspólnej dla sieci tożsamości marki, opieka centrali nad franczyzobiorcami, która głównie koncentruje się na zapewnieniu cykli szkoleń oraz bieżącego doradztwa przy rozwiązywaniu problemów ułatwia start w biznesie pod znaną marką. Korzyści dla franczyzobiorcy jednak jest znacznie więcej. Franczyzobiorca może korzystać z usług świadczonych przez pracowników operacyjnych franczyzodawcy, których zadaniem jest wspieranie go w rozwiązywaniu problemów pojawiających się w trakcie prowadzenia firmy. Franczyzobiorca korzysta również z działań reklamowych i promocyjnych podejmowanych przez franczyzodawcę organizowanych na skalę krajową. Franczyzobiorca zwykle potrzebuje niższych nakładów finansowych na rozpoczęcie działalności niż gdyby rozpoczynał ją samodzielnie. Kluczowa jest też możliwość zakupu towaru po atrakcyjnej cenie, gdyż franczyzodawca zamawia go zwykle w dużych ilościach i dzięki temu ma silna pozycje negocjacyjną. Dzięki franczyzodawcy franczyzobiorca nie musi mieć specjalistycznej wiedzy, gdyż wszelkie jej braki są niwelowane przez specjalne programy szkoleniowe. Ponadto korzyścią dla franczyzobiorcy jest pomoc na starcie w doborze lokalizacji, wystroju wnętrza, wyposażeniu i logistyce oraz renoma płynąca z  marki, sprawdzony pomysł, know-how wypracowany latami,  większa wiarygodność kredytowa, mniejsze ryzyko przedsięwzięcia oraz innowacyjne produkty opracowywane przez centralę. System franczyzowy nie jest jednak doskonały. Prowadzenie przedsiębiorstwa w ramach sieci franczyzowej niesie za sobą również pewne zagrożenia.

Franczyzobiorca w zamian za bezpieczeństwo  i większe szanse powodzenia swojego przedsięwzięcia płaci utratą częściowej niezależności. Dla każdego bowiem franczyzodawcy przestrzeganie standardów określonych w umowie jest priorytetem, gdyż niesolidny franczyzobiorca szkodzi reputacji nie tylko swojej, ale całej sieci. Franczyzodawca z kolei musi liczyć się z dwoma głównymi zagrożeniami. Z jednej strony niekompetentny franczyzobiorca może narazić markę, znak firmowy i renomę firmy na szwank, z drugiej zaś strony skuteczny i ambitny franczyzobiorca po pewnym czasie może zechcieć uniezależnić się i stworzyć własny konkurencyjny dla sieci biznes.

Idea franchisingu polega na opłacalności współpracy dla obu stron: franczyzodawcy i franczyzobiorcy, co zabezpieczać powinna umowa zawierana pomiędzy stronami. Nie ma bardziej partnerskiego sposobu na ekspansję marki franczyzodawcy z zachowaniem pełnej niezależności i poszanowania odrębności prawnej i finansowej franczyzobiorcy. Przez cały okres trwania umowy franczyzowej strony pozostają prawnie i finansowo niezależnymi przedsiębiorstwami. Istota tego systemu polega na tym, że franczyzodawca nadaje swoim franczyzobiorcom prawo do korzystania z jego koncepcji biznesowej, a także do korzystania ze stałej pomocy, a jednocześnie nakłada na nich obowiązek prowadzenia działalności zgodnie z jego koncepcją biznesową. Franczyzodawca jest bowiem właścicielem znaku towarowego i marki sieci. O sukcesie współczesnego biznesu stanowi przede wszystkim dobry pomysł, rozpoznawalna marka oraz sprawdzony know-how. Wszystko to początkujący przedsiębiorca może kupić w pakiecie przystępując do sieci franczyzowej.
Edyta Gajda
Auxilium SA



an

Deweloperzy grają na wzrosty

Kryzys gospodarczy odbił się na kondycji polskich deweloperów. Jeszcze rok temu w branży mówiło się o zapaści. Zostały również zaostrzone warunki udzielania kredytów mieszkaniowych. Czas pokazał, którym firmom udało się do tej sytuacji odpowiednio przygotować, a którym nie.

Rynek nieruchomości w latach 2006-2007 przeżywał hossę do momentu, gdy nie dotknął go kryzys gospodarczy. Ceny za metr kwadratowy w głównych miastach Polski wzrosły w niektórych lokalizacjach niemalże trzy-czterokrotnie, a kupujący ustawiali się w kolejkach, aby nabyć wymarzone „M”. Gdy pojawiło się widmo kryzysu gospodarczego sytuacja rynkowa uległa zmianie. Zostały zaostrzone warunki udzielania kredytów mieszkaniowych, co w konsekwencji doprowadziło praktycznie do zahamowania popytu.

Będzie jeszcze taniej?

Obecnie słychać coraz więcej głosów o tym, że rynek się stabilizuje. Mimo to skutki kryzysu jeszcze długo będą odczuwalne i raczej próżno oczekiwać szalonego wyścigu cen nieruchomości z lat 2006-2007.

Więcej informacji z branży nieruchomości

Na rynku poradziły sobie firmy z dużym doświadczeniem i te które na rynku działają od dłuższego czasu. Mogły one dzięki zyskom z lat 2006 – 2007 przetrwać zastój. Te firmy, które weszły w branże deweloperską zbyt późno ,miały znacznie gorzej. Mimo to część mniejszych graczy, którym często wróżono czarną przyszłość, poradziła sobie z zastojem i dziś chwali się wynikami.

650 mieszkań

Jednym z deweloperów, którzy zaczynają już chwalić się wynikami za 2009 r. jest Grupa Inwestycyjna Hossa, która wykazała znaczący wzrost zysku brutto w stosunku do roku 2008. Miniony rok został zamknięty kwotą 36,3 miliona złotych, a zysk brutto za pierwsze trzy kwartały roku 2009 już wynosi 42,6 miliona złotych. - Hossa jako jeden z nielicznych deweloperów nie wstrzymała swoich inwestycji w okresie ostatniego roku, na bieżąco były uruchamiane kolejne budowy, a do oferty zostały wprowadzone cztery oferty mieszkaniowe w zupełnie nowych lokalizacjach – przekonuje Iwona Ziemianowicz, członek zarządu oraz dyrektor Centrum Marketingu Grupy Inwestycyjnej Hossa. Ten optymizm nie powinien dziwić skoro w pierwszych trzech kwartałach roku 2009 deweloper sprzedał aż 650 mieszkań. To dużo zważywszy na spadek popytu na rynku wtórnym.

Nie próżnują

Mimo to duzi gracze też nie próżnują. Polnord zamierza w przyszłym roku rozpocząć budowę 3,7 tys. mieszkań. Deweloper zamierza sfinansować ich budowę m.in. poprzez emisję obligacji o wartości 200 mln zł. Podobno są już pierwsi chętni do ich kupna. Inny potentat, choć znany głównie ze stołecznego rynku – Dom Development, już rusza z kolejną budową – tym razem na warszawskiej Pradze Południe. Nie tylko deweloperzy zaczynają grać na wzrost cen nieruchomości. Po indeksach giełdowych na warszawskim parkiecie widać, że inwestorzy już dyskontują ożywienie w branży. Indeks WIG-Deweloperzy wzrósł w ciągu ostatniego roku ponad dwukrotnie.

Artur Skoneczko
Gazeta Finansowa

Deweloperzy grają na wzrosty

Kryzys gospodarczy odbił się na kondycji polskich deweloperów. Jeszcze rok temu w branży mówiło się o zapaści. Zostały również zaostrzone warunki udzielania kredytów mieszkaniowych. Czas pokazał, którym firmom udało się do tej sytuacji odpowiednio przygotować, a którym nie.

Rynek nieruchomości w latach 2006-2007 przeżywał hossę do momentu, gdy nie dotknął go kryzys gospodarczy. Ceny za metr kwadratowy w głównych miastach Polski wzrosły w niektórych lokalizacjach niemalże trzy-czterokrotnie, a kupujący ustawiali się w kolejkach, aby nabyć wymarzone „M”. Gdy pojawiło się widmo kryzysu gospodarczego sytuacja rynkowa uległa zmianie. Zostały zaostrzone warunki udzielania kredytów mieszkaniowych, co w konsekwencji doprowadziło praktycznie do zahamowania popytu.

Będzie jeszcze taniej?

Obecnie słychać coraz więcej głosów o tym, że rynek się stabilizuje. Mimo to skutki kryzysu jeszcze długo będą odczuwalne i raczej próżno oczekiwać szalonego wyścigu cen nieruchomości z lat 2006-2007.

Więcej informacji z branży nieruchomości

Na rynku poradziły sobie firmy z dużym doświadczeniem i te które na rynku działają od dłuższego czasu. Mogły one dzięki zyskom z lat 2006 – 2007 przetrwać zastój. Te firmy, które weszły w branże deweloperską zbyt późno ,miały znacznie gorzej. Mimo to część mniejszych graczy, którym często wróżono czarną przyszłość, poradziła sobie z zastojem i dziś chwali się wynikami.

650 mieszkań

Jednym z deweloperów, którzy zaczynają już chwalić się wynikami za 2009 r. jest Grupa Inwestycyjna Hossa, która wykazała znaczący wzrost zysku brutto w stosunku do roku 2008. Miniony rok został zamknięty kwotą 36,3 miliona złotych, a zysk brutto za pierwsze trzy kwartały roku 2009 już wynosi 42,6 miliona złotych. - Hossa jako jeden z nielicznych deweloperów nie wstrzymała swoich inwestycji w okresie ostatniego roku, na bieżąco były uruchamiane kolejne budowy, a do oferty zostały wprowadzone cztery oferty mieszkaniowe w zupełnie nowych lokalizacjach – przekonuje Iwona Ziemianowicz, członek zarządu oraz dyrektor Centrum Marketingu Grupy Inwestycyjnej Hossa. Ten optymizm nie powinien dziwić skoro w pierwszych trzech kwartałach roku 2009 deweloper sprzedał aż 650 mieszkań. To dużo zważywszy na spadek popytu na rynku wtórnym.

Nie próżnują

Mimo to duzi gracze też nie próżnują. Polnord zamierza w przyszłym roku rozpocząć budowę 3,7 tys. mieszkań. Deweloper zamierza sfinansować ich budowę m.in. poprzez emisję obligacji o wartości 200 mln zł. Podobno są już pierwsi chętni do ich kupna. Inny potentat, choć znany głównie ze stołecznego rynku – Dom Development, już rusza z kolejną budową – tym razem na warszawskiej Pradze Południe. Nie tylko deweloperzy zaczynają grać na wzrost cen nieruchomości. Po indeksach giełdowych na warszawskim parkiecie widać, że inwestorzy już dyskontują ożywienie w branży. Indeks WIG-Deweloperzy wzrósł w ciągu ostatniego roku ponad dwukrotnie.

Artur Skoneczko
Gazeta Finansowa

ANR przekazała nieodpłatnie grunty o wartości ok. 13 mld zł

Grunty o wartości prawie 13 miliardów zł przekazała od 1990 r. nieodpłatnie Agencja Nieruchomości Rolnych m.in. Lasom Państwowym, samorządom lokalnym i organizacjom kościelnym. Udostępniła ona w tej formie ponad 338 tys. hektarów ziemi

Działalność Agencji polega głównie na sprzedaży i wydzierżawianiu państwowej ziemi rolnej, z czego Skarb Państwa czerpie duże dochody (od wejścia Polski do Unii Europejskiej w 2004 r. - 6 mld zł). ANR angażuje się jednak również w działania, które wspierają gminy w budowie i remoncie infrastruktury - powiedziała PAP rzecznik ANR Grażyna Kapelko.

Najwięcej ziemi rolnej z państwowych zasobów trafiło bezpłatnie do Lasów Państwowych - ponad 147 tys. ha. Ponad 83 tys. ha dostały organizacje kościelne różnych wyznań. 92,5 tys. ha Agencja przekazała samorządom terytorialnym, m.in. na inwestycje infrastrukturalne. Są to takie przedsięwzięcia jak: budowa dróg, ulic, mostów, wodociągów, kanalizacji, wysypisk śmieci, budynków socjalnych, ośrodków kulturalnych, targowisk czy cmentarzy.

Jak zauważyła rzecznik, gdyby Agencja nie przekazywała bezpłatnie ziemi, wiele społeczności lokalnych nie mogłoby się rozwijać, a pieniądze na inwestycje w ich miejscowościach musiałyby pochodzić z budżetów samorządów.

Dodała, że ostatnio taką ważną inicjatywą jest budowa tzw. orlików. Gdyby nie państwowe grunty, które część gmin otrzymała od Agencji na budowę boisk, koszty ich powstawania byłyby o wiele większe lub mogłyby one nie powstać.

W ciągu 18 lat, tj. od momentu utworzenia Agencji, najwięcej gruntów otrzymały samorządy z województwa: warmińsko-mazurskiego (ponad 6,5 tys. ha) oraz zachodniopomorskiego (ok. 5,4 tys. ha); najmniej dostało Łódzkie (1,2 tys. ha) i Małopolskie (1,25 tys. ha).

Agencja pomaga także gminom w remontach i przebudowie budynków mieszkalnych, które przekazała im nieodpłatnie, a które były w złym stanie technicznym. Na ten cel ANR już przeznaczyła miliard złotych.

Nieodpłatnie nieruchomości są przekazywane na wniosek samorządu lokalnego, który musi poinformować Agencję o rodzaju planowanej inwestycji. Powinna być ona zrealizowana z pieniędzy publicznych i służyć lokalnej społeczności.

Gmina, która otrzyma za darmo agencyjną ziemię, nie może jej sprzedać lub samowolnie zmienić przeznaczenia użytkowania tych gruntów. Jeżeli jednak zrobi to przed upływem 10 lat, ANR może zażądać zapłaty za te grunty po aktualnych cenach rynkowych.

PAP

ANR przekazała nieodpłatnie grunty o wartości ok. 13 mld zł

Grunty o wartości prawie 13 miliardów zł przekazała od 1990 r. nieodpłatnie Agencja Nieruchomości Rolnych m.in. Lasom Państwowym, samorządom lokalnym i organizacjom kościelnym. Udostępniła ona w tej formie ponad 338 tys. hektarów ziemi

Działalność Agencji polega głównie na sprzedaży i wydzierżawianiu państwowej ziemi rolnej, z czego Skarb Państwa czerpie duże dochody (od wejścia Polski do Unii Europejskiej w 2004 r. - 6 mld zł). ANR angażuje się jednak również w działania, które wspierają gminy w budowie i remoncie infrastruktury - powiedziała PAP rzecznik ANR Grażyna Kapelko.

Najwięcej ziemi rolnej z państwowych zasobów trafiło bezpłatnie do Lasów Państwowych - ponad 147 tys. ha. Ponad 83 tys. ha dostały organizacje kościelne różnych wyznań. 92,5 tys. ha Agencja przekazała samorządom terytorialnym, m.in. na inwestycje infrastrukturalne. Są to takie przedsięwzięcia jak: budowa dróg, ulic, mostów, wodociągów, kanalizacji, wysypisk śmieci, budynków socjalnych, ośrodków kulturalnych, targowisk czy cmentarzy.

Jak zauważyła rzecznik, gdyby Agencja nie przekazywała bezpłatnie ziemi, wiele społeczności lokalnych nie mogłoby się rozwijać, a pieniądze na inwestycje w ich miejscowościach musiałyby pochodzić z budżetów samorządów.

Dodała, że ostatnio taką ważną inicjatywą jest budowa tzw. orlików. Gdyby nie państwowe grunty, które część gmin otrzymała od Agencji na budowę boisk, koszty ich powstawania byłyby o wiele większe lub mogłyby one nie powstać.

W ciągu 18 lat, tj. od momentu utworzenia Agencji, najwięcej gruntów otrzymały samorządy z województwa: warmińsko-mazurskiego (ponad 6,5 tys. ha) oraz zachodniopomorskiego (ok. 5,4 tys. ha); najmniej dostało Łódzkie (1,2 tys. ha) i Małopolskie (1,25 tys. ha).

Agencja pomaga także gminom w remontach i przebudowie budynków mieszkalnych, które przekazała im nieodpłatnie, a które były w złym stanie technicznym. Na ten cel ANR już przeznaczyła miliard złotych.

Nieodpłatnie nieruchomości są przekazywane na wniosek samorządu lokalnego, który musi poinformować Agencję o rodzaju planowanej inwestycji. Powinna być ona zrealizowana z pieniędzy publicznych i służyć lokalnej społeczności.

Gmina, która otrzyma za darmo agencyjną ziemię, nie może jej sprzedać lub samowolnie zmienić przeznaczenia użytkowania tych gruntów. Jeżeli jednak zrobi to przed upływem 10 lat, ANR może zażądać zapłaty za te grunty po aktualnych cenach rynkowych.

PAP

Nieruchomości luksusowe coraz bardziej luksusowe

Komfortowy dom z ogrodem, a może ekskluzywny apartament? Inwestycje w nieruchomości luksusowe stają się coraz bardziej popularne wśród Polaków. Bezpieczeństwo związane ze stabilną wartością takiej nieruchomości powoduje, że w obecnych czasach to atrakcyjny kąsek dla inwestorów.
Luksus płynie pod prąd

Nieruchomości z tego segmentu interesują zwykle osoby zamożne, które nawet jeśli odczuwają kryzys, to nie na tyle, aby zrezygnować z rozsądnego ulokowania pieniędzy. Klienci firm deweloperskich zazwyczaj finansują zakup mieszkania z własnych środków, dlatego zaostrzona polityka kredytowa banków prawie zupełnie ich nie dotyczy. - Kryzys wpłynął w mniejszym bądź w większym stopniu na wszystkie segmenty rynku nieruchomości. Grupa docelowa klientów nieruchomości luksusowych to najbogatsza część społeczeństwa. Kryzys dotknął takie osoby w mniejszym stopniu – mówi Szymon Jungiewicz z Biura Nieruchomości Emmerson.

Ekskluzywne nieruchomości to wciąż bardzo dobra inwestycja. Nic więc dziwnego, że cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem wszystkich, którzy chcą w ten sposób ulokować swój kapitał. Chętnych do zakupu nie brakuje. Wynika to z kilku czynników, m.in. z bogacenia się Polaków, napływu większej liczby obcokrajowców, jak również ze zwiększonej  mobilności społeczeństwa.

-Wraz z bogaceniem się ludności, popyt na luksusowe apartamenty powinien się w przyszłości umacniać. Rośnie liczba dobrze sytuowanych menedżerów i przedstawicieli wolnych zawodów, skłonnych do podkreślenia swojej pozycji społecznej – dodaje Jungiewicz. Jak podkreśla Waldemar Oleksiak z Biura Nieruchomości Emmerson, luksusowe nieruchomości są dobrem ponadregionalnym i w związku z tym lokalne uwarunkowania cenowe odgrywają mniejszą rolę niż w przypadku innych nieruchomości. - Luksusowa oferta skierowana jest do niszowej - i zazwyczaj bardzo mobilnej - grupy klientów, którzy zainteresowani są na przykład drugim czy trzecim mieszkaniem nad morzem lub apartamentem biznesowym w dużym mieście Polski, albo wręcz zakupem pałacu i prowadzeniem tam usług hotelowych – podkreśla Oleksiak.

Widoczne jest wstrzymanie wielu dotychczasowych inwestycji. Jak zauważa, Małgorzata Kędzierska-Urbaniak analityk rynku nieruchomości Wynajem.pl,  niepewność co do przyszłej sytuacji gospodarczej powstrzymuje większą aktywność inwestorów również w segmencie nieruchomości luksusowych. – Rynek nieruchomości znajduje się już w zupełnie innej fazie. Wstrzymywanie kolejnych inwestycji, zła kondycja finansowa niektórych firm, niesprzyjająca sytuacja gospodarcza – z tym mamy dziś do czynienia – podkreśla Kędzierska-Urbaniak.

Zdaniem Jacka Wróblewskiego, Prezesa Zarządu JOT-BE Nieruchomości, uczestnicy rynku zaczynają zdawać sobie sprawę, że za chwilę nie będzie na nim towaru. Nic się nie buduje, banki nie finansują nowych projektów, ceny spadły, a klienci wykupują to, co zostało wybudowane.

Atrakcyjna inwestycja


Na najbardziej luksusowe i prestiżowe nieruchomości nawet w czasach kryzysu wciąż jest popyt – świadczą o tym choćby nowe inwestycje deweloperów, które pojawiły się w ofercie w 2009 r. - Ceny luksusowych apartamentów to wydatek rzędu kilku milionów złotych, a nabywcy dokonując zakupu przeważnie nie posiłkując się kredytami – przyznaje Jungiewicz.

Dodatkowo, kryzys spowodował, że na rynku nie sprzedaje się nieruchomości, których budowa jeszcze się nie rozpoczęła. Dlatego warto kupować te, które są, bo za kilka lat ich cena ma znacznie wzrosnąć.

Eksperci są zgodni co do tego, że inwestycja w segmencie luksusowych nieruchomości to obecnie dobra lokata kapitału. - Z uwagi na ograniczoną podaż i atrakcyjne cechy nieruchomości nabywca może liczyć na długookresowy wzrost wartości takiej nieruchomości. Z drugiej strony rynek luksusowych nieruchomości jest zdecydowanie mniej płynny i trudniej szybko sprzedać taką nieruchomość po satysfakcjonującej właściciela cenie – mówi Jungiewicz.

Jak zapewniają eksperci, kryzys wkrótce minie a wtedy ceny mieszkań znów zaczną rosnąć. Ma to nastąpić w ciągu kilku następnych lat. Obecna sytuacja stwarza doskonałą okazję do zakupu luksusowych apartamentów. Ponieważ można je teraz kupować taniej, chętnych na pewno nie zabraknie. Deweloperzy zachęcają upustami cenowymi i prześcigają się w pomysłach, jak uatrakcyjnić swoją ofertę i skutecznie zachęcić do kupna zamożnych klientów. Z pewnością rynek stwarza szansę projektom wyjątkowym, które wyróżniają się na tle innych.

Atrakcyjna lokalizacja, wysoki standard wykończenia i wyposażenia oraz liczne udogodnienia np. w postaci prywatnego lotniska czy przystani dla jachtów to tylko niektóre propozycje firm deweloperskich.

Apartamenty – esencja luksusu

Do tej pory nie opracowano jednej, ścisłej definicji apartamentu.  - W przypadku nieruchomości kluczowe parametry to lokalizacja, standard, powierzchnia i wynikająca z tych trzech parametrów cena. Tych parametrów jest oczywiście więcej i można dyskutować, czy apartamentem może być nazwane np. eleganckie mieszkanie w równie eleganckim budynku, czy zlokalizowane w zaniedbanej dzielnicy – mówi Waldemar Oleksiak. Zdaniem ekspertów, luksusową nieruchomość powinno się kojarzyć raczej z prestiżową lokalizacją, wyszukaną architekturą, wysokim standardem wykonania.

-Typowy apartament ma powierzchnię co najmniej 100 mkw., musi mieć racjonalnie wydzieloną część dzienną i część nocną, a także posiadać salon połączony z kuchnią, sypialnię z oddzielną łazienką i garderobą, drugi pokój – gabinet. Aby dany lokal mógł być traktowany jako luksusowy apartament w pełnym tego słowa znaczeniu – powinien być także wyposażony w klimatyzację – mówi Szymon Jungiewicz.

Warszawa na pierwszym miejscu

Niekwestionowanym liderem na rynku luksusowych apartamentów jest Warszawa. Tutaj spread cenowy jest duży. – Oferowanych jest tam najwięcej luksusowych apartamentów, a ceny osiągają najwyższe poziomy, sięgające nawet kilkudziesięciu tys. zł za metr kwadratowy – mówi Szymon Jungiewicz. Zauważa też, że poza stolicą rozwijają się dynamicznie rynki w największych miastach: Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu, Łodzi i Trójmieście. -Ceny luksusowych apartamentów w wymienionych miastach to przeważnie kilkanaście tysięcy zł za metr kwadratowy – dodaje Jungiewicz.

W górach, czy nad morzem?


Nieruchomości w kurortach cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem. Duże pole do popisu mają tam deweloperzy, którzy budują mieszkania i domy na wynajem a także firmy, które zajmują się zarządzaniem tymi obiektami. Niskie koszty związane z późniejszym utrzymaniem takich obiektów, zachęcają kupujących. Najchętniej kupowane są apartamenty w kurortach nadmorskich np. w Łebie, Kołobrzegu, Juracie czy Władysławowie. W górach  popularnymi miejscowościami są m.in.: Zakopane, Karpacz, Szczyrk czy Wisła.

-Coraz większą popularność na polskim rynku zyskują apartamenty wakacyjne, łączące w sobie elementy nowoczesnego mieszkania i komfortowego hotelu. Część z nich również ma charakter luksusowy i jest ciekawą propozycją dla osób zainteresowanych ulokowaniem swojego kapitału w atrakcyjnej inwestycji – przyznaje Małgorzata Kędzierska-Urbaniak.

Golfowa deweloperka


Wzorując się na innych krajach kilka czołowych pól golfowych w Polsce postawiło na biznes deweloperski.

Osiągnięcie zysku z samego pola golfowego to zadanie trudne i niewdzięczne. Opłaty członkowskie pokrywają tylko niewielki procent kosztów, które musi ponieść pole golfowe, aby mogło funkcjonować. Z tego właśnie powodu, właściciele pól golfowych zaczęli się zastanawiać nad większymi inwestycjami.

Na czym to polega? Najprościej można powiedzieć, że grunty znajdujące się w sąsiedztwie pól golfowych zyskują na wartości. Inwestuje się więc najczęściej w tanie, podmiejskie tereny, które dzięki bliskości pola golfowego kuszą atrakcyjnością. Kolejnym etapem jest budowa kompleksu mieszkalno-rekreacyjnego. Ostatni krok to sprzedaż obiektu. Jak zapewniają developerzy, zakup takiej nieruchomości zapewnia zwrot kosztów na odpowiednim poziomie, gwarantuje wzrost wartości, daje olbrzymią satysfakcję oraz prestiż.

-Realizację projektu rozpoczęliśmy w 2007 roku. Zakładaliśmy wówczas sprzedaż jednej jednostki miesięcznie – mówi Tomasz Suchowierski, Dyrektor Generalny Toya Golf&CC Wrocław. – Nabywców znalazło dziś 35 domów. Kolejnych 17 domów i 16 apartamentów w willach miejskich zostało zarezerwowanych. Wybudowanych zostało dotychczas 27 domów, a 5 z nich zostało przekazanych nowym właścicielom – wymienia Suchowierski.

Właśnie na budowę domów oraz turystykę golfową nastawiają się właściciele największych obiektów golfowych, takich jak: Toya Golf & Country Club pod Wrocławiem, Mazury Golf pod Olsztynem czy Modry Las nieopodal Szczecina. Budowę nowoczesnych domów zapowiada również nowo powstałe pole golfowe w Pasłęku.

Zagraniczne rynki kuszą

Również zagraniczne rynki nieruchomości rozwijają się bardzo prężnie i wciąż przyciągają liczne grono inwestorów. Jak wynika z raportu Gazety Prawnej i Radia Pin „Inwestowanie w nieruchomości na rynkach zagranicznych”, najwięcej nieruchomości Polscy kupują w Hiszpanii. Kraj ten przyciąga niskimi cenami, jak również rozwiniętym systemem zarządzania nieruchomościami. Dobre perspektywy dla inwestorów ma także Dubaj w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Ceny nieruchomości w tym regionie rosną w skali roku o ok. 30 proc. Miasto kusi perspektywą dużych zysków, ściągając przedsiębiorców i inwestorów z całego świata

Perspektywy dla luksusu

Prognozuje się ciągły wzrost wartości nieruchomości luksusowych. -W 2010 powinniśmy spodziewać się 10-procentowego wzrostu cen na rynku pierwotnym. Jednocześnie należy oczekiwać szerszego niż obecnie dostępu do kredytów hipotecznych oraz skrócenia czasu oczekiwania na decyzję kredytową – mówi Jacek Wróblewski.

-Rynek nieruchomości luksusowych ma przed sobą duże perspektywy rozwoju. Na razie jednak niepewność co do przyszłej sytuacji gospodarczej powstrzymuje  większą aktywność inwestorów w tym segmencie – dodaje Małgorzata Kędzierska-Urbaniak. Zdaniem Waldemara Oleksiaka, w miarę dalszego bogacenia się Polaków i w związku z otwarciem Polski na świat, krajowy rynek nieruchomości luksusowych ma obiecującą przyszłość.

Anna Niemczycka
Inwestycje.pl

Nieruchomości luksusowe coraz bardziej luksusowe

Komfortowy dom z ogrodem, a może ekskluzywny apartament? Inwestycje w nieruchomości luksusowe stają się coraz bardziej popularne wśród Polaków. Bezpieczeństwo związane ze stabilną wartością takiej nieruchomości powoduje, że w obecnych czasach to atrakcyjny kąsek dla inwestorów.
Luksus płynie pod prąd

Nieruchomości z tego segmentu interesują zwykle osoby zamożne, które nawet jeśli odczuwają kryzys, to nie na tyle, aby zrezygnować z rozsądnego ulokowania pieniędzy. Klienci firm deweloperskich zazwyczaj finansują zakup mieszkania z własnych środków, dlatego zaostrzona polityka kredytowa banków prawie zupełnie ich nie dotyczy. - Kryzys wpłynął w mniejszym bądź w większym stopniu na wszystkie segmenty rynku nieruchomości. Grupa docelowa klientów nieruchomości luksusowych to najbogatsza część społeczeństwa. Kryzys dotknął takie osoby w mniejszym stopniu – mówi Szymon Jungiewicz z Biura Nieruchomości Emmerson.

Ekskluzywne nieruchomości to wciąż bardzo dobra inwestycja. Nic więc dziwnego, że cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem wszystkich, którzy chcą w ten sposób ulokować swój kapitał. Chętnych do zakupu nie brakuje. Wynika to z kilku czynników, m.in. z bogacenia się Polaków, napływu większej liczby obcokrajowców, jak również ze zwiększonej  mobilności społeczeństwa.

-Wraz z bogaceniem się ludności, popyt na luksusowe apartamenty powinien się w przyszłości umacniać. Rośnie liczba dobrze sytuowanych menedżerów i przedstawicieli wolnych zawodów, skłonnych do podkreślenia swojej pozycji społecznej – dodaje Jungiewicz. Jak podkreśla Waldemar Oleksiak z Biura Nieruchomości Emmerson, luksusowe nieruchomości są dobrem ponadregionalnym i w związku z tym lokalne uwarunkowania cenowe odgrywają mniejszą rolę niż w przypadku innych nieruchomości. - Luksusowa oferta skierowana jest do niszowej - i zazwyczaj bardzo mobilnej - grupy klientów, którzy zainteresowani są na przykład drugim czy trzecim mieszkaniem nad morzem lub apartamentem biznesowym w dużym mieście Polski, albo wręcz zakupem pałacu i prowadzeniem tam usług hotelowych – podkreśla Oleksiak.

Widoczne jest wstrzymanie wielu dotychczasowych inwestycji. Jak zauważa, Małgorzata Kędzierska-Urbaniak analityk rynku nieruchomości Wynajem.pl,  niepewność co do przyszłej sytuacji gospodarczej powstrzymuje większą aktywność inwestorów również w segmencie nieruchomości luksusowych. – Rynek nieruchomości znajduje się już w zupełnie innej fazie. Wstrzymywanie kolejnych inwestycji, zła kondycja finansowa niektórych firm, niesprzyjająca sytuacja gospodarcza – z tym mamy dziś do czynienia – podkreśla Kędzierska-Urbaniak.

Zdaniem Jacka Wróblewskiego, Prezesa Zarządu JOT-BE Nieruchomości, uczestnicy rynku zaczynają zdawać sobie sprawę, że za chwilę nie będzie na nim towaru. Nic się nie buduje, banki nie finansują nowych projektów, ceny spadły, a klienci wykupują to, co zostało wybudowane.

Atrakcyjna inwestycja


Na najbardziej luksusowe i prestiżowe nieruchomości nawet w czasach kryzysu wciąż jest popyt – świadczą o tym choćby nowe inwestycje deweloperów, które pojawiły się w ofercie w 2009 r. - Ceny luksusowych apartamentów to wydatek rzędu kilku milionów złotych, a nabywcy dokonując zakupu przeważnie nie posiłkując się kredytami – przyznaje Jungiewicz.

Dodatkowo, kryzys spowodował, że na rynku nie sprzedaje się nieruchomości, których budowa jeszcze się nie rozpoczęła. Dlatego warto kupować te, które są, bo za kilka lat ich cena ma znacznie wzrosnąć.

Eksperci są zgodni co do tego, że inwestycja w segmencie luksusowych nieruchomości to obecnie dobra lokata kapitału. - Z uwagi na ograniczoną podaż i atrakcyjne cechy nieruchomości nabywca może liczyć na długookresowy wzrost wartości takiej nieruchomości. Z drugiej strony rynek luksusowych nieruchomości jest zdecydowanie mniej płynny i trudniej szybko sprzedać taką nieruchomość po satysfakcjonującej właściciela cenie – mówi Jungiewicz.

Jak zapewniają eksperci, kryzys wkrótce minie a wtedy ceny mieszkań znów zaczną rosnąć. Ma to nastąpić w ciągu kilku następnych lat. Obecna sytuacja stwarza doskonałą okazję do zakupu luksusowych apartamentów. Ponieważ można je teraz kupować taniej, chętnych na pewno nie zabraknie. Deweloperzy zachęcają upustami cenowymi i prześcigają się w pomysłach, jak uatrakcyjnić swoją ofertę i skutecznie zachęcić do kupna zamożnych klientów. Z pewnością rynek stwarza szansę projektom wyjątkowym, które wyróżniają się na tle innych.

Atrakcyjna lokalizacja, wysoki standard wykończenia i wyposażenia oraz liczne udogodnienia np. w postaci prywatnego lotniska czy przystani dla jachtów to tylko niektóre propozycje firm deweloperskich.

Apartamenty – esencja luksusu

Do tej pory nie opracowano jednej, ścisłej definicji apartamentu.  - W przypadku nieruchomości kluczowe parametry to lokalizacja, standard, powierzchnia i wynikająca z tych trzech parametrów cena. Tych parametrów jest oczywiście więcej i można dyskutować, czy apartamentem może być nazwane np. eleganckie mieszkanie w równie eleganckim budynku, czy zlokalizowane w zaniedbanej dzielnicy – mówi Waldemar Oleksiak. Zdaniem ekspertów, luksusową nieruchomość powinno się kojarzyć raczej z prestiżową lokalizacją, wyszukaną architekturą, wysokim standardem wykonania.

-Typowy apartament ma powierzchnię co najmniej 100 mkw., musi mieć racjonalnie wydzieloną część dzienną i część nocną, a także posiadać salon połączony z kuchnią, sypialnię z oddzielną łazienką i garderobą, drugi pokój – gabinet. Aby dany lokal mógł być traktowany jako luksusowy apartament w pełnym tego słowa znaczeniu – powinien być także wyposażony w klimatyzację – mówi Szymon Jungiewicz.

Warszawa na pierwszym miejscu

Niekwestionowanym liderem na rynku luksusowych apartamentów jest Warszawa. Tutaj spread cenowy jest duży. – Oferowanych jest tam najwięcej luksusowych apartamentów, a ceny osiągają najwyższe poziomy, sięgające nawet kilkudziesięciu tys. zł za metr kwadratowy – mówi Szymon Jungiewicz. Zauważa też, że poza stolicą rozwijają się dynamicznie rynki w największych miastach: Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu, Łodzi i Trójmieście. -Ceny luksusowych apartamentów w wymienionych miastach to przeważnie kilkanaście tysięcy zł za metr kwadratowy – dodaje Jungiewicz.

W górach, czy nad morzem?


Nieruchomości w kurortach cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem. Duże pole do popisu mają tam deweloperzy, którzy budują mieszkania i domy na wynajem a także firmy, które zajmują się zarządzaniem tymi obiektami. Niskie koszty związane z późniejszym utrzymaniem takich obiektów, zachęcają kupujących. Najchętniej kupowane są apartamenty w kurortach nadmorskich np. w Łebie, Kołobrzegu, Juracie czy Władysławowie. W górach  popularnymi miejscowościami są m.in.: Zakopane, Karpacz, Szczyrk czy Wisła.

-Coraz większą popularność na polskim rynku zyskują apartamenty wakacyjne, łączące w sobie elementy nowoczesnego mieszkania i komfortowego hotelu. Część z nich również ma charakter luksusowy i jest ciekawą propozycją dla osób zainteresowanych ulokowaniem swojego kapitału w atrakcyjnej inwestycji – przyznaje Małgorzata Kędzierska-Urbaniak.

Golfowa deweloperka


Wzorując się na innych krajach kilka czołowych pól golfowych w Polsce postawiło na biznes deweloperski.

Osiągnięcie zysku z samego pola golfowego to zadanie trudne i niewdzięczne. Opłaty członkowskie pokrywają tylko niewielki procent kosztów, które musi ponieść pole golfowe, aby mogło funkcjonować. Z tego właśnie powodu, właściciele pól golfowych zaczęli się zastanawiać nad większymi inwestycjami.

Na czym to polega? Najprościej można powiedzieć, że grunty znajdujące się w sąsiedztwie pól golfowych zyskują na wartości. Inwestuje się więc najczęściej w tanie, podmiejskie tereny, które dzięki bliskości pola golfowego kuszą atrakcyjnością. Kolejnym etapem jest budowa kompleksu mieszkalno-rekreacyjnego. Ostatni krok to sprzedaż obiektu. Jak zapewniają developerzy, zakup takiej nieruchomości zapewnia zwrot kosztów na odpowiednim poziomie, gwarantuje wzrost wartości, daje olbrzymią satysfakcję oraz prestiż.

-Realizację projektu rozpoczęliśmy w 2007 roku. Zakładaliśmy wówczas sprzedaż jednej jednostki miesięcznie – mówi Tomasz Suchowierski, Dyrektor Generalny Toya Golf&CC Wrocław. – Nabywców znalazło dziś 35 domów. Kolejnych 17 domów i 16 apartamentów w willach miejskich zostało zarezerwowanych. Wybudowanych zostało dotychczas 27 domów, a 5 z nich zostało przekazanych nowym właścicielom – wymienia Suchowierski.

Właśnie na budowę domów oraz turystykę golfową nastawiają się właściciele największych obiektów golfowych, takich jak: Toya Golf & Country Club pod Wrocławiem, Mazury Golf pod Olsztynem czy Modry Las nieopodal Szczecina. Budowę nowoczesnych domów zapowiada również nowo powstałe pole golfowe w Pasłęku.

Zagraniczne rynki kuszą

Również zagraniczne rynki nieruchomości rozwijają się bardzo prężnie i wciąż przyciągają liczne grono inwestorów. Jak wynika z raportu Gazety Prawnej i Radia Pin „Inwestowanie w nieruchomości na rynkach zagranicznych”, najwięcej nieruchomości Polscy kupują w Hiszpanii. Kraj ten przyciąga niskimi cenami, jak również rozwiniętym systemem zarządzania nieruchomościami. Dobre perspektywy dla inwestorów ma także Dubaj w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Ceny nieruchomości w tym regionie rosną w skali roku o ok. 30 proc. Miasto kusi perspektywą dużych zysków, ściągając przedsiębiorców i inwestorów z całego świata

Perspektywy dla luksusu

Prognozuje się ciągły wzrost wartości nieruchomości luksusowych. -W 2010 powinniśmy spodziewać się 10-procentowego wzrostu cen na rynku pierwotnym. Jednocześnie należy oczekiwać szerszego niż obecnie dostępu do kredytów hipotecznych oraz skrócenia czasu oczekiwania na decyzję kredytową – mówi Jacek Wróblewski.

-Rynek nieruchomości luksusowych ma przed sobą duże perspektywy rozwoju. Na razie jednak niepewność co do przyszłej sytuacji gospodarczej powstrzymuje  większą aktywność inwestorów w tym segmencie – dodaje Małgorzata Kędzierska-Urbaniak. Zdaniem Waldemara Oleksiaka, w miarę dalszego bogacenia się Polaków i w związku z otwarciem Polski na świat, krajowy rynek nieruchomości luksusowych ma obiecującą przyszłość.

Anna Niemczycka
Inwestycje.pl

Prywatna wyspa Onassisa na sprzedaż

Chcesz mieszkać tam, gdzie Jackie Kennedy i Arystoteles Onassis? Grecka wyspa Skorpios na Morzu Jońskim niebawem trafi na rynek! Za należącą do magnackiej rodziny wyspę będziesz musiał zapłacić ponad 100 milionów funtów.
Grecki milioner Arystoteles Onassis kupił Skorpios w 1965 roku dla swojej żony, wdowy po prezydencie Kennedym, Jackie i swoich dzieci. To właśnie tam odbył się ślub słynnej pary. Pomysł prywatnych wysp bardzo spodobał się mediom i bogaczom. Wkrótce to właśnie posiadanie swojego kawałka ziemi na morzu stało się wyznacznikiem bogactwa i statusu.



Lazurowe morze, skaliste klify, piękne krajobrazy i łagodny klimat to największe zalety Skorpios. Obecnie na wyspie nikt nie mieszka, a turyści nie mają na nią wstępu. Na północy znajduje się port wybudowany przez Onassisa, w którym przycumowany był jego jacht. Jest tam również mała kaplica, gdzie spoczywają szczątki Arystotelesa i jego dzieci.
 

Na sprzedaż drogocennej wyspy zdecydowała się spadkobierczyni wielkiej fortuny, wnuczka Arystotelesa, Athina Onassis Roussel. Dziedziczka nigdy nie była związana z Grecją, przez co wielokrotnie krytykowały ją tamtejsze media, elity i mieszkańcy. Grecka opinia publiczna jest oburzona pomysłem sprzedaży miejsca, które szczególnie upodobał sobie słynny milioner.



Jeśli masz 100 milionów funtów i jesteś zainteresowany tą piękną grecką wyspą – przygotuj się na ostrą konkurencję. Według nieoficjalnych informacji kupnem Skorpios zainteresowani są Madonna, Bill Gates i Roman Abramovich.

Artykuł pochodzi z serwisu:
luxurygods.pl

an

Prywatna wyspa Onassisa na sprzedaż

Chcesz mieszkać tam, gdzie Jackie Kennedy i Arystoteles Onassis? Grecka wyspa Skorpios na Morzu Jońskim niebawem trafi na rynek! Za należącą do magnackiej rodziny wyspę będziesz musiał zapłacić ponad 100 milionów funtów.
Grecki milioner Arystoteles Onassis kupił Skorpios w 1965 roku dla swojej żony, wdowy po prezydencie Kennedym, Jackie i swoich dzieci. To właśnie tam odbył się ślub słynnej pary. Pomysł prywatnych wysp bardzo spodobał się mediom i bogaczom. Wkrótce to właśnie posiadanie swojego kawałka ziemi na morzu stało się wyznacznikiem bogactwa i statusu.



Lazurowe morze, skaliste klify, piękne krajobrazy i łagodny klimat to największe zalety Skorpios. Obecnie na wyspie nikt nie mieszka, a turyści nie mają na nią wstępu. Na północy znajduje się port wybudowany przez Onassisa, w którym przycumowany był jego jacht. Jest tam również mała kaplica, gdzie spoczywają szczątki Arystotelesa i jego dzieci.
 

Na sprzedaż drogocennej wyspy zdecydowała się spadkobierczyni wielkiej fortuny, wnuczka Arystotelesa, Athina Onassis Roussel. Dziedziczka nigdy nie była związana z Grecją, przez co wielokrotnie krytykowały ją tamtejsze media, elity i mieszkańcy. Grecka opinia publiczna jest oburzona pomysłem sprzedaży miejsca, które szczególnie upodobał sobie słynny milioner.



Jeśli masz 100 milionów funtów i jesteś zainteresowany tą piękną grecką wyspą – przygotuj się na ostrą konkurencję. Według nieoficjalnych informacji kupnem Skorpios zainteresowani są Madonna, Bill Gates i Roman Abramovich.

Artykuł pochodzi z serwisu:
luxurygods.pl

an

Tydzień sporej zmienności na rynku walutowym

Miniony tydzień na krajowym rynku walutowym przebiegał pod dyktando nastrojów na rynku globalnym. Przez pierwsze trzy dni mogliśmy obserwować silne osłabienie złotego, w ślad za spadającym eurodolarem oraz zniżkującymi giełdami.
Kursy EUR/PLN i USD/PLN dotarły do poziomów odpowiednio: 4,2800 i 2,9100. Kolejna sesja przyniosła jednak kilkugroszowe odreagowanie, po tym jak na rynek napłynęły lepsze od oczekiwań dane dotyczące amerykańskiego PKB. W efekcie pod koniec piątkowej sesji za euro płacono ok. 4,2400 zł, a za dolara 2,8700 zł.

Głównym wydarzeniem na polskim rynku w minionym tygodniu było posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej. Decyzja RPP odnośnie stóp procentowych nie zaskoczyła inwestorów, którzy oczekiwali pozostawienia kosztu pieniądza na niezmienionym poziomie. Uczestnicy rynku z większą uwagą oczekiwali na komunikat po posiedzeniu.

Komentarz do decyzji istotnie różnił się od poprzednich. Dotychczas Rada wskazywała na to, że prawdopodobieństwo ukształtowania się inflacji w średnim terminie poniżej celu jest wyższe niż powyżej. Tym razem uznała, że szanse na to, że dynamika wzrostu cen będzie niższa bądź wyższa od celu są sobie równe. Stwierdzeniem tym RPP zasygnalizowała, że faza łagodzenia polityki pieniężnej definitywnie dobiegła końca i że w najbliższych miesiącach nie należy już spodziewać się obniżek stóp procentowych.

Zmiana nastawienia Rady stanowi dość duże wyróżnienie krajowej gospodarki na tle regionu. Władze monetarne Czech, Węgier czy Rumunii tymczasem wciąż znajdują się w cyklu obniżek stóp procentowych, czego główną motywacją jest utrzymująca się słaba koniunktura w tych krajach. Pomimo, iż w Rumunii i na Węgrzech stopy procentowe pozostają na dużo wyższym poziomie niż w Polsce (odpowiednio: 8,5% i 7%). W ostatnim czasie koszt pieniądza obniżył również rosyjski bank centralny. Krok ten miał jednak zupełnie inne uzasadnienie niż w przypadku pozostałych krajów regionu. Obniżka miała charakter interwencyjny, nakierowany na wyhamowanie umocnienia rubla. Stopy w Rosji zostały obniżone z 10% na 9,5%. Rubel bowiem od kilku miesięcy podlega nieprzerwanemu umocnieniu, w związku z poprawiającymi się perspektywami dla globalnej gospodarki, a co za tym idzie dla rynku surowców. Sektor surowcowy natomiast stanowi jedną trzecią rosyjskiego PKB. Spadek awersji do ryzyka, wysokie stopy procentowe w Rosji oraz lepsze prognozy dla tamtejszej gospodarki przyciągają kapitał zagraniczny, co umacnia rubla. Problemem jest jednak krótkoterminowy, spekulacyjny charakter napływów kapitałowych, które w momencie turbulencji zagrażają destabilizacją rynku wewnętrznego Rosji. 

Złoty w bieżącym tygodniu nie zareagował ani na zmianę nastawienia RPP ani też na ofertę publiczną koncernu energetycznego PGE, będącą największą tego typu ofertą na rynku europejskim w tym roku. Potwierdza to siłę oddziaływania czynników globalnych na nasz rynek w ostatnich dniach. Silna korelacja pomiędzy złotym a nastrojami na światowych giełdach i na rynku eurodolara powinna utrzymywać się również w nadchodzącym tygodniu.

W mijającym tygodniu w centrum uwagi inwestorów znajdował się kurs eurodolara, który odreagowywał ostatnie wzrosty. Wcześniej notowania EUR/USD po przebiciu wartości 1,5000 nie miały siły, aby kontynuować dalszą zwyżkę i praktycznie oscylowały w okolicach tego poziomu. Silne sygnały techniczne, sugerujące nadejście korekty (m.in. dywergencja pomiędzy dziennym wykresem eurodolara, a wskaźnikiem RSI) okazały się prawdziwe i na początku obecnego tygodnia obserwować mogliśmy spadki eurodolara. Kurs tej pary walutowej z poziomu 1,5050 rozpoczął ruch zniżkujący, kontynuowany przez większą cześć tygodnia, dochodząc w okolice 1,4700. W początkowej fazie ruch ten wynikał z dużego przegrzania rynków i potrzeby odreagowania ostatnich wzrostów. W kolejnych dniach na rynek napłynęły negatywne dane, które pogłębiły zniżkę. Indeks zaufania konsumentów Conference Board wyniósł w październiku 47,7 pkt, podczas gdy uczestnicy rynku oczekiwali wyniku na poziomie 53,1 pkt. Rozczarowujące informacje napłynęły także z amerykańskiego rynku nieruchomości. Sprzedaż nowych domów w USA spadła w październiku o 3,6% w porównaniu do miesiąca poprzedniego. W dalszej części tygodnia uwaga inwestorów skupiona była na odczycie dynamiki amerykańskiego PKB. Wzrost gospodarczy w USA wyniósł w trzecim kwartale 3,5% (wartość zannualizowana), podczas gdy prognozowano wynik na poziomie 3,3%. Informacja ta została bardzo pozytywnie odebrana przez uczestników rynku, co przełożyło się na wzrosty kursu eurodolara do poziomu 1,4850 oraz zwyzkę ceny akcji na światowych giełdach. Po krótkim okresie stabilizacji notowań EUR/USD, kurs tej pary walutowej na zakończenie tygodnia powrócił jednak do spadków. Widać, że rynek  prawdopodobnie nie zakończył jeszcze rozpoczętej korekty, a w najbliższych dniach na horyzoncie nie widać na tyle istotnych publikacji, które mogłyby wpłynąć na rynek równie pozytywnie jak odczyt amerykańskiego PKB.
Na zakończenie poprzedniego tygodnia kurs EUR/JPY wzrósł do oporu 138,30, będącego górnym okraczeniem kanału wahań, w którym ta para walutowa porusza się od przełomu marca i kwietnia. Na początku obecnego tygodnia wraz z rosnącą awersją do ryzyka wzrósł popyt na japońską walutę. Kurs EUR/JPY odbił się jednak od poziomu 138,30 i zaczął zmierzać w kierunku dolnego ograniczenia wspomnianego kanału. Z technicznego punktu widzenia interesująco wygląda sytuacja także w przypadku notowań USD/JPY. Kurs tej pary walutowej po dojściu do poziomu wsparcia 88,50, odbił się od tej wartości, zmierzając w kierunku blisko dwuletniej linii trendu spadkowego. W tym tygodniu wsparciem dla japońskiej waluty był lepszy od oczekiwań odczyt produkcji przemysłowej we wrześniu (+1,4% m/m). Lepiej od prognoz wypadła także stopa bezrobocia w tym kraju, spadając we wrześniu do poziomu 5,3%. 

Na zakończenie tygodnia na rynek napłynęła informacja na temat wielkości indeksu szwajcarskiego instytutu KOF, będącego wskaźnikiem wyprzedzającym koniunkturę. Jego wielkość jest prognozą dynamiki PKB Szwajcarii na 8 miesięcy do przodu. W październiku indeks KOF wyniósł 1,45 podczas, gdy rynek oczekiwał wyniku na poziomie 1,22. Odczyt lepszy od oczekiwań wsparł notowania szwajcarskiej waluty. Kurs USD/CHF w kilka godzin po publikacji wzrósł do poziomu 1,0226, z kolei notowania EUR/CHF gwałtownie zwyżkowały do poziomu 1,5170.

Sporządzili:
Joanna Pluta
Michał Fronc
Departament Analiz
DM TMS Brokers S.A.

Tydzień sporej zmienności na rynku walutowym

Miniony tydzień na krajowym rynku walutowym przebiegał pod dyktando nastrojów na rynku globalnym. Przez pierwsze trzy dni mogliśmy obserwować silne osłabienie złotego, w ślad za spadającym eurodolarem oraz zniżkującymi giełdami.
Kursy EUR/PLN i USD/PLN dotarły do poziomów odpowiednio: 4,2800 i 2,9100. Kolejna sesja przyniosła jednak kilkugroszowe odreagowanie, po tym jak na rynek napłynęły lepsze od oczekiwań dane dotyczące amerykańskiego PKB. W efekcie pod koniec piątkowej sesji za euro płacono ok. 4,2400 zł, a za dolara 2,8700 zł.

Głównym wydarzeniem na polskim rynku w minionym tygodniu było posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej. Decyzja RPP odnośnie stóp procentowych nie zaskoczyła inwestorów, którzy oczekiwali pozostawienia kosztu pieniądza na niezmienionym poziomie. Uczestnicy rynku z większą uwagą oczekiwali na komunikat po posiedzeniu.

Komentarz do decyzji istotnie różnił się od poprzednich. Dotychczas Rada wskazywała na to, że prawdopodobieństwo ukształtowania się inflacji w średnim terminie poniżej celu jest wyższe niż powyżej. Tym razem uznała, że szanse na to, że dynamika wzrostu cen będzie niższa bądź wyższa od celu są sobie równe. Stwierdzeniem tym RPP zasygnalizowała, że faza łagodzenia polityki pieniężnej definitywnie dobiegła końca i że w najbliższych miesiącach nie należy już spodziewać się obniżek stóp procentowych.

Zmiana nastawienia Rady stanowi dość duże wyróżnienie krajowej gospodarki na tle regionu. Władze monetarne Czech, Węgier czy Rumunii tymczasem wciąż znajdują się w cyklu obniżek stóp procentowych, czego główną motywacją jest utrzymująca się słaba koniunktura w tych krajach. Pomimo, iż w Rumunii i na Węgrzech stopy procentowe pozostają na dużo wyższym poziomie niż w Polsce (odpowiednio: 8,5% i 7%). W ostatnim czasie koszt pieniądza obniżył również rosyjski bank centralny. Krok ten miał jednak zupełnie inne uzasadnienie niż w przypadku pozostałych krajów regionu. Obniżka miała charakter interwencyjny, nakierowany na wyhamowanie umocnienia rubla. Stopy w Rosji zostały obniżone z 10% na 9,5%. Rubel bowiem od kilku miesięcy podlega nieprzerwanemu umocnieniu, w związku z poprawiającymi się perspektywami dla globalnej gospodarki, a co za tym idzie dla rynku surowców. Sektor surowcowy natomiast stanowi jedną trzecią rosyjskiego PKB. Spadek awersji do ryzyka, wysokie stopy procentowe w Rosji oraz lepsze prognozy dla tamtejszej gospodarki przyciągają kapitał zagraniczny, co umacnia rubla. Problemem jest jednak krótkoterminowy, spekulacyjny charakter napływów kapitałowych, które w momencie turbulencji zagrażają destabilizacją rynku wewnętrznego Rosji. 

Złoty w bieżącym tygodniu nie zareagował ani na zmianę nastawienia RPP ani też na ofertę publiczną koncernu energetycznego PGE, będącą największą tego typu ofertą na rynku europejskim w tym roku. Potwierdza to siłę oddziaływania czynników globalnych na nasz rynek w ostatnich dniach. Silna korelacja pomiędzy złotym a nastrojami na światowych giełdach i na rynku eurodolara powinna utrzymywać się również w nadchodzącym tygodniu.

W mijającym tygodniu w centrum uwagi inwestorów znajdował się kurs eurodolara, który odreagowywał ostatnie wzrosty. Wcześniej notowania EUR/USD po przebiciu wartości 1,5000 nie miały siły, aby kontynuować dalszą zwyżkę i praktycznie oscylowały w okolicach tego poziomu. Silne sygnały techniczne, sugerujące nadejście korekty (m.in. dywergencja pomiędzy dziennym wykresem eurodolara, a wskaźnikiem RSI) okazały się prawdziwe i na początku obecnego tygodnia obserwować mogliśmy spadki eurodolara. Kurs tej pary walutowej z poziomu 1,5050 rozpoczął ruch zniżkujący, kontynuowany przez większą cześć tygodnia, dochodząc w okolice 1,4700. W początkowej fazie ruch ten wynikał z dużego przegrzania rynków i potrzeby odreagowania ostatnich wzrostów. W kolejnych dniach na rynek napłynęły negatywne dane, które pogłębiły zniżkę. Indeks zaufania konsumentów Conference Board wyniósł w październiku 47,7 pkt, podczas gdy uczestnicy rynku oczekiwali wyniku na poziomie 53,1 pkt. Rozczarowujące informacje napłynęły także z amerykańskiego rynku nieruchomości. Sprzedaż nowych domów w USA spadła w październiku o 3,6% w porównaniu do miesiąca poprzedniego. W dalszej części tygodnia uwaga inwestorów skupiona była na odczycie dynamiki amerykańskiego PKB. Wzrost gospodarczy w USA wyniósł w trzecim kwartale 3,5% (wartość zannualizowana), podczas gdy prognozowano wynik na poziomie 3,3%. Informacja ta została bardzo pozytywnie odebrana przez uczestników rynku, co przełożyło się na wzrosty kursu eurodolara do poziomu 1,4850 oraz zwyzkę ceny akcji na światowych giełdach. Po krótkim okresie stabilizacji notowań EUR/USD, kurs tej pary walutowej na zakończenie tygodnia powrócił jednak do spadków. Widać, że rynek  prawdopodobnie nie zakończył jeszcze rozpoczętej korekty, a w najbliższych dniach na horyzoncie nie widać na tyle istotnych publikacji, które mogłyby wpłynąć na rynek równie pozytywnie jak odczyt amerykańskiego PKB.
Na zakończenie poprzedniego tygodnia kurs EUR/JPY wzrósł do oporu 138,30, będącego górnym okraczeniem kanału wahań, w którym ta para walutowa porusza się od przełomu marca i kwietnia. Na początku obecnego tygodnia wraz z rosnącą awersją do ryzyka wzrósł popyt na japońską walutę. Kurs EUR/JPY odbił się jednak od poziomu 138,30 i zaczął zmierzać w kierunku dolnego ograniczenia wspomnianego kanału. Z technicznego punktu widzenia interesująco wygląda sytuacja także w przypadku notowań USD/JPY. Kurs tej pary walutowej po dojściu do poziomu wsparcia 88,50, odbił się od tej wartości, zmierzając w kierunku blisko dwuletniej linii trendu spadkowego. W tym tygodniu wsparciem dla japońskiej waluty był lepszy od oczekiwań odczyt produkcji przemysłowej we wrześniu (+1,4% m/m). Lepiej od prognoz wypadła także stopa bezrobocia w tym kraju, spadając we wrześniu do poziomu 5,3%. 

Na zakończenie tygodnia na rynek napłynęła informacja na temat wielkości indeksu szwajcarskiego instytutu KOF, będącego wskaźnikiem wyprzedzającym koniunkturę. Jego wielkość jest prognozą dynamiki PKB Szwajcarii na 8 miesięcy do przodu. W październiku indeks KOF wyniósł 1,45 podczas, gdy rynek oczekiwał wyniku na poziomie 1,22. Odczyt lepszy od oczekiwań wsparł notowania szwajcarskiej waluty. Kurs USD/CHF w kilka godzin po publikacji wzrósł do poziomu 1,0226, z kolei notowania EUR/CHF gwałtownie zwyżkowały do poziomu 1,5170.

Sporządzili:
Joanna Pluta
Michał Fronc
Departament Analiz
DM TMS Brokers S.A.

Wielkopolskie Seminarium Rynku Zarządzania Nieruchomościami

Obowiązująca nowelizacja Prawa budowlanego, wprowadzająca do obrotu prawnego i gospodarczego świadectwa charakterystyki energetycznej budynków spowodowała, że w gronie osób szczególnie dbających o efektywność energetyczną oferowanych mieszkań znaleźli się również zarządcy nieruchomości i pośrednicy w obrocie nieruchomościami" - powiedział 26 października br. Podsekretarz Stanu Piotr Styczeń podczas Wielkopolskiego Seminarium Rynku Zarządzania Nieruchomościami. W spotkaniu uczestniczyło przeszło dwustu administratorów, pośredników i zarządców nieruchomości z terenu Wielkopolski.

Seminarium, będące jedną z form obowiązkowego samodoskonalenia dla osób zawodowo związanych z rynkiem nieruchomości, w znacznej części nawiązywało do planów legislacyjnych Ministerstwa Infrastruktury dotyczących sektora mieszkaniowego i budowlanego, a także obowiązków wynikających z ostatnio wprowadzonych nowelizacji prawa. Wiceminister P. Styczeń przypomniał, że niestosowanie sankcji za brak świadectw charakterystyki energetycznej budynków i lokali, wprowadzanych po 1 stycznia 2009 roku do obrotu nowelizacją ustawy Prawo budowlane, wynika z koncepcji łagodnego i bezkonfliktowego wdrażania rynku do wypełniania nowego obowiązku. Poinformował jednakże, że sytuacja ta w kolejnych latach ulegać będzie stopniowej zmianie, aż do zrównania sposobu egzekwowania wymogu certyfikacji z pozostałymi wymaganiami stawianymi wobec obiektów budowlanych. Poinformował także o toczących się pracach parlamentarnych nad tzw. ustawą o najmie okazjonalnym, której zapisy w sposób znaczący zmienią dotychczasowe relacje pomiędzy osobami fizycznymi zawierającymi umowę najmu lokalu mieszkalnego. Uczestnicy ze swojej strony dopytywali o plany nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych, a także o przyszłość funduszu termomodernizacyjnego i zamierzenia rządu związane ze stymulowaniem u obywateli postaw energooszczędnych.

26.10.2009r., Spotkanie w Urzędzie Miasta Poznania.Wiceminister P. Styczeń spotkał się także z Wiceprezydentem Miasta Poznania - Mirosławem Kruszyńskim oraz przedstawicielami Miejskiego Wydziału Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, a także Poznańskiego TBS. Spotkanie, które odbyło się w Urzędzie Miejskim, miało na celu przedyskutowanie założeń przygotowywanej w Ministerstwie Infrastruktury reformy działalności towarzystw budownictwa społecznego, a w jej kontekście doświadczeń, jakie władze Poznania zebrały z dotychczasowej działalności Towarzystw na swoim terenie. Szczególnie istotne były w tym świetle spostrzeżenia związane z okolicznościami dokonanego w Poznaniu połączenia trzech odrębnych Towarzystw w jedną spółkę. Osobną uwagę poświęcono roli banków w przyszłym systemie budownictwa społecznego oraz zakresowi i formie partycypacji własnej najemców. Podczas spotkania poruszona została także sprawa znowelizowanej Ustawy o finansowym wsparciu tworzenia lokali socjalnych, mieszkań chronionych, noclegowni i domów dla bezdomnych, w ramach której Wiceprezydent Kruszyński przedstawił zarys Punktowego Systemu Czynszowego, służącego na terenie miasta Poznania pomocą w przyznawaniu pomocy lokalowej jego mieszkańcom. Zwrócona została także uwaga na konieczność zredefiniowania pojęcia mieszkaniowego zasobu gminy, jako że w swym obecnym kształcie nie odpowiada on już wszystkim okolicznościom formalno-prawnym i faktycznym, w których obecnie muszą funkcjonować samorządy lokalne.

Ministerstwo Infrastruktury

Wielkopolskie Seminarium Rynku Zarządzania Nieruchomościami

Obowiązująca nowelizacja Prawa budowlanego, wprowadzająca do obrotu prawnego i gospodarczego świadectwa charakterystyki energetycznej budynków spowodowała, że w gronie osób szczególnie dbających o efektywność energetyczną oferowanych mieszkań znaleźli się również zarządcy nieruchomości i pośrednicy w obrocie nieruchomościami" - powiedział 26 października br. Podsekretarz Stanu Piotr Styczeń podczas Wielkopolskiego Seminarium Rynku Zarządzania Nieruchomościami. W spotkaniu uczestniczyło przeszło dwustu administratorów, pośredników i zarządców nieruchomości z terenu Wielkopolski.

Seminarium, będące jedną z form obowiązkowego samodoskonalenia dla osób zawodowo związanych z rynkiem nieruchomości, w znacznej części nawiązywało do planów legislacyjnych Ministerstwa Infrastruktury dotyczących sektora mieszkaniowego i budowlanego, a także obowiązków wynikających z ostatnio wprowadzonych nowelizacji prawa. Wiceminister P. Styczeń przypomniał, że niestosowanie sankcji za brak świadectw charakterystyki energetycznej budynków i lokali, wprowadzanych po 1 stycznia 2009 roku do obrotu nowelizacją ustawy Prawo budowlane, wynika z koncepcji łagodnego i bezkonfliktowego wdrażania rynku do wypełniania nowego obowiązku. Poinformował jednakże, że sytuacja ta w kolejnych latach ulegać będzie stopniowej zmianie, aż do zrównania sposobu egzekwowania wymogu certyfikacji z pozostałymi wymaganiami stawianymi wobec obiektów budowlanych. Poinformował także o toczących się pracach parlamentarnych nad tzw. ustawą o najmie okazjonalnym, której zapisy w sposób znaczący zmienią dotychczasowe relacje pomiędzy osobami fizycznymi zawierającymi umowę najmu lokalu mieszkalnego. Uczestnicy ze swojej strony dopytywali o plany nowelizacji ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych, a także o przyszłość funduszu termomodernizacyjnego i zamierzenia rządu związane ze stymulowaniem u obywateli postaw energooszczędnych.

26.10.2009r., Spotkanie w Urzędzie Miasta Poznania.Wiceminister P. Styczeń spotkał się także z Wiceprezydentem Miasta Poznania - Mirosławem Kruszyńskim oraz przedstawicielami Miejskiego Wydziału Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, a także Poznańskiego TBS. Spotkanie, które odbyło się w Urzędzie Miejskim, miało na celu przedyskutowanie założeń przygotowywanej w Ministerstwie Infrastruktury reformy działalności towarzystw budownictwa społecznego, a w jej kontekście doświadczeń, jakie władze Poznania zebrały z dotychczasowej działalności Towarzystw na swoim terenie. Szczególnie istotne były w tym świetle spostrzeżenia związane z okolicznościami dokonanego w Poznaniu połączenia trzech odrębnych Towarzystw w jedną spółkę. Osobną uwagę poświęcono roli banków w przyszłym systemie budownictwa społecznego oraz zakresowi i formie partycypacji własnej najemców. Podczas spotkania poruszona została także sprawa znowelizowanej Ustawy o finansowym wsparciu tworzenia lokali socjalnych, mieszkań chronionych, noclegowni i domów dla bezdomnych, w ramach której Wiceprezydent Kruszyński przedstawił zarys Punktowego Systemu Czynszowego, służącego na terenie miasta Poznania pomocą w przyznawaniu pomocy lokalowej jego mieszkańcom. Zwrócona została także uwaga na konieczność zredefiniowania pojęcia mieszkaniowego zasobu gminy, jako że w swym obecnym kształcie nie odpowiada on już wszystkim okolicznościom formalno-prawnym i faktycznym, w których obecnie muszą funkcjonować samorządy lokalne.

Ministerstwo Infrastruktury

INFORMACJA O INWESTYCJACH NA DROGACH KRAJOWYCH - stan na 29.10.2009

Podpisane umowy Od 16 listopada 2007 r. do 29 października 2009 r. podpisano umowy na budowę 1158 km dróg krajowych, w tym na 579 km autostrad oraz 579 km dróg ekspresowych, obwodnic i dużych przebudów dróg.
Podpisano umowy na budowę 231 km autostrad w systemie tradycyjnym (m.in. budowa autostradowej obwodnicy Wrocławia A8, A1 Piekary Śląskie – Maciejów, A1 Maciejów - Sośnica, A2 Stryków - Konotopa,  autostradowej obwodnicy Mińska Mazowieckiego A2 i Jarosław - Radymno) oraz 348 km w systemie Partnerstwa Publiczno – Prywatnego (m.in. A1 Stryków - Pyrzowice).
Rozbudowa węzła Murckowska z budową dróg dojazdowych na autostradzie A4
Wśród podpisanych umów na budowę dróg ekspresowych znalazły się m.in. S8 od węzła Konotopa do węzła Prymasa Tysiąclecia w Warszawie, S7 Obwodnica Południowa Gdańska, S7 Skarżysko-Kamienna – Występa, S74 Kielce – Cedzyna oraz S7 Olsztynek - Nidzica, S8 przebudowa DK 72 Piotrków Trybunalski - Rawa Mazowiecka. Podpisano również umowy na budowę obwodnic m.in. Słupska, Kędzierzyna–Koźla, Stargardu Szczecińskiego, Ostrowa Wielkopolskiego, Kraśnika, Mszczonowa i Serocka.

Budowa drogi ekspresowej S8 Konotopa – ul. Powązkowska w Warszawie W tym roku podpisano 25 umów na nowe inwestycje. Wyłoniono wykonawców autostrad: A1 Pyrzowice – Piekary Śląskie, A1 Piekary Śląskie – Maciejów, A1 Maciejów - Sośnica, A2 Stryków - Konotopa, A2 autostradowa obwodnica Mińska Mazowieckiego, A4 Jarosław Radymno, a także dróg ekspresowych: S2/S79 Puławska-Lotnisko-Marynarska, S7 Obwodnica Południowa Gdańska, S7 Skarżysko-Kamienna–Występa, S74 Kielce – Cedzyna, S7 Olsztynek - Nidzica (wraz z obwodnicą Olsztynka), S8 Białystok – Jeżewo, S8 przebudowa dk 72 Piotrków Trybunalski - Rawa Mazowiecka, zachodnia obwodnica Poznania w ciągu S11 oraz obwodnic: Kraśnika, Kędzierzyna - Koźle, Mszczonowa, Serocka, Mrągowa, Żyrardowa, Kocka i Woli Skromowskiej.  Wartość tych inwestycji to 16 mld zł.



Ministerstwo Infrastruktury

INFORMACJA O INWESTYCJACH NA DROGACH KRAJOWYCH - stan na 29.10.2009

Podpisane umowy Od 16 listopada 2007 r. do 29 października 2009 r. podpisano umowy na budowę 1158 km dróg krajowych, w tym na 579 km autostrad oraz 579 km dróg ekspresowych, obwodnic i dużych przebudów dróg.
Podpisano umowy na budowę 231 km autostrad w systemie tradycyjnym (m.in. budowa autostradowej obwodnicy Wrocławia A8, A1 Piekary Śląskie – Maciejów, A1 Maciejów - Sośnica, A2 Stryków - Konotopa,  autostradowej obwodnicy Mińska Mazowieckiego A2 i Jarosław - Radymno) oraz 348 km w systemie Partnerstwa Publiczno – Prywatnego (m.in. A1 Stryków - Pyrzowice).
Rozbudowa węzła Murckowska z budową dróg dojazdowych na autostradzie A4
Wśród podpisanych umów na budowę dróg ekspresowych znalazły się m.in. S8 od węzła Konotopa do węzła Prymasa Tysiąclecia w Warszawie, S7 Obwodnica Południowa Gdańska, S7 Skarżysko-Kamienna – Występa, S74 Kielce – Cedzyna oraz S7 Olsztynek - Nidzica, S8 przebudowa DK 72 Piotrków Trybunalski - Rawa Mazowiecka. Podpisano również umowy na budowę obwodnic m.in. Słupska, Kędzierzyna–Koźla, Stargardu Szczecińskiego, Ostrowa Wielkopolskiego, Kraśnika, Mszczonowa i Serocka.

Budowa drogi ekspresowej S8 Konotopa – ul. Powązkowska w Warszawie W tym roku podpisano 25 umów na nowe inwestycje. Wyłoniono wykonawców autostrad: A1 Pyrzowice – Piekary Śląskie, A1 Piekary Śląskie – Maciejów, A1 Maciejów - Sośnica, A2 Stryków - Konotopa, A2 autostradowa obwodnica Mińska Mazowieckiego, A4 Jarosław Radymno, a także dróg ekspresowych: S2/S79 Puławska-Lotnisko-Marynarska, S7 Obwodnica Południowa Gdańska, S7 Skarżysko-Kamienna–Występa, S74 Kielce – Cedzyna, S7 Olsztynek - Nidzica (wraz z obwodnicą Olsztynka), S8 Białystok – Jeżewo, S8 przebudowa dk 72 Piotrków Trybunalski - Rawa Mazowiecka, zachodnia obwodnica Poznania w ciągu S11 oraz obwodnic: Kraśnika, Kędzierzyna - Koźle, Mszczonowa, Serocka, Mrągowa, Żyrardowa, Kocka i Woli Skromowskiej.  Wartość tych inwestycji to 16 mld zł.



Ministerstwo Infrastruktury

Ceny nieruchomości latem poszły w górę

- Tylko w trzech na osiemnaście miast we wrześniu ceny były niższe niż w sierpniu - tak wynika z najnowszego raportu Open Finance i Home Broker.
Jak podkreślają autorzy opracowania w tym kontekście nie dziwi wzrost indeksu cen mieszkań opracowanego na bazie transakcji dokonanych przez klientów firm, które przygotowują indeks.

- Nieznaczny spadek cen zanotowano w Warszawie, Poznaniu i Zielonej Górze (poniżej 1 proc.). (..) Spadek cen mieszkań w stolicy nie zatrzymał wzrostu indeksu cen mieszkań, który zyskał 2,5 proc. - czytamy w raporcie

Autorzy opracowania podkreślają, że przez trzy ostatnie miesiące indeks cenowy wzrósł o 3,6 proc. i znalazł się niemal na tej samej wysokości, co na koniec  2008 r. Tym samym spadek cen z początku 2009 r. został niemalże wymazany.

- W skali dwunastu miesięcy wciąż jeszcze możemy mówić o spadkach cen transakcyjnych, ale w żadnym z monitorowanych przez nas miast nie przekracza on 10 procent - czytamy w raporcie.

Mediana ceny mkw we wrześniu 2009 r.:

  • Bydgoszcz 4021 zł
  • Gdańsk 5575 zł
  • Gdynia 5670 zł
  • Kraków 6533 zł
  • Lublin 4590 zł
  • Łódź 4499 zł
  • Olsztyn 4707 zł
  • Poznań 5387 zł
  • Szczecin 4747 zł
  • Warszawa 7804 zł
  • Wrocław 6084 zł

Źródło: Open Finance i Home Broker na podstawie transakcji przeprowadzonych przez klientów firmy.

 

KOMENTARZ I PROGNOZA

Emil Szweda, Bernard Waszczyk, Open Finance:

Wzrost cen transakcyjnych w trzecim kwartale zaskoczył nas ponieważ historycznie nie jest to okres sprzyjający sprzedającym. Ważniejszym czynnikiem okazała się jednak nie sezonowość, lecz cykl koniunkturalny. W nieruchomościach, podobnie jak na giełdzie, notujemy odbicie od dna wyznaczonego na początku 2009 r.

Ze względu na podniesione limity cenowe obowiązujące w programie Rodzina na Swoim, nie można wykluczyć sztywniejszej postawy sprzedających w negocjacjach cenowych, ponieważ program obejmuje swoim zasięgiem już nie tylko segment ekonomiczny rynku mieszkaniowego,  ale - szczególnie w mniejszych miastach - także podwyższony. Zmiany, które weszły w życie od 1 października pozwalają sprzedającym swobodnie utrzymać oferowane ceny sprzedaży, a nawet na ich podniesienie.

Malejąca aktywność deweloperów na polu nowych projektów także jest elementem sprzyjającym podaży, która póki co nie musi obawiać się wejścia na rynek dużej liczby tanich mieszkań.
Na korzyść kupujących może grać za to czas. Po pierwsze nie jest jasne czy obecna poprawa kondycji rynku mieszkaniowego ma trwały charakter. Ewentualny wzrost bezrobocia wynikający z innych czynników niż tylko sezonowość rynku pracy, może jeszcze zaszkodzić gospodarce i popytowi na mieszkania. Po drugie w 2010 r. na rynku powinny pojawić się nowe projekty deweloperskie realizowane już w nowych warunkach kosztowych - a więc w oparciu o niższe ceny gruntów, robocizny i materiałów, co przy ewentualnie słabym popycie może spowodować ponowny spadek średnich cen i obniżyć oczekiwania sprzedających na rynku wtórnym.



money.pl

Ceny nieruchomości latem poszły w górę

- Tylko w trzech na osiemnaście miast we wrześniu ceny były niższe niż w sierpniu - tak wynika z najnowszego raportu Open Finance i Home Broker.
Jak podkreślają autorzy opracowania w tym kontekście nie dziwi wzrost indeksu cen mieszkań opracowanego na bazie transakcji dokonanych przez klientów firm, które przygotowują indeks.

- Nieznaczny spadek cen zanotowano w Warszawie, Poznaniu i Zielonej Górze (poniżej 1 proc.). (..) Spadek cen mieszkań w stolicy nie zatrzymał wzrostu indeksu cen mieszkań, który zyskał 2,5 proc. - czytamy w raporcie

Autorzy opracowania podkreślają, że przez trzy ostatnie miesiące indeks cenowy wzrósł o 3,6 proc. i znalazł się niemal na tej samej wysokości, co na koniec  2008 r. Tym samym spadek cen z początku 2009 r. został niemalże wymazany.

- W skali dwunastu miesięcy wciąż jeszcze możemy mówić o spadkach cen transakcyjnych, ale w żadnym z monitorowanych przez nas miast nie przekracza on 10 procent - czytamy w raporcie.

Mediana ceny mkw we wrześniu 2009 r.:

  • Bydgoszcz 4021 zł
  • Gdańsk 5575 zł
  • Gdynia 5670 zł
  • Kraków 6533 zł
  • Lublin 4590 zł
  • Łódź 4499 zł
  • Olsztyn 4707 zł
  • Poznań 5387 zł
  • Szczecin 4747 zł
  • Warszawa 7804 zł
  • Wrocław 6084 zł

Źródło: Open Finance i Home Broker na podstawie transakcji przeprowadzonych przez klientów firmy.

 

KOMENTARZ I PROGNOZA

Emil Szweda, Bernard Waszczyk, Open Finance:

Wzrost cen transakcyjnych w trzecim kwartale zaskoczył nas ponieważ historycznie nie jest to okres sprzyjający sprzedającym. Ważniejszym czynnikiem okazała się jednak nie sezonowość, lecz cykl koniunkturalny. W nieruchomościach, podobnie jak na giełdzie, notujemy odbicie od dna wyznaczonego na początku 2009 r.

Ze względu na podniesione limity cenowe obowiązujące w programie Rodzina na Swoim, nie można wykluczyć sztywniejszej postawy sprzedających w negocjacjach cenowych, ponieważ program obejmuje swoim zasięgiem już nie tylko segment ekonomiczny rynku mieszkaniowego,  ale - szczególnie w mniejszych miastach - także podwyższony. Zmiany, które weszły w życie od 1 października pozwalają sprzedającym swobodnie utrzymać oferowane ceny sprzedaży, a nawet na ich podniesienie.

Malejąca aktywność deweloperów na polu nowych projektów także jest elementem sprzyjającym podaży, która póki co nie musi obawiać się wejścia na rynek dużej liczby tanich mieszkań.
Na korzyść kupujących może grać za to czas. Po pierwsze nie jest jasne czy obecna poprawa kondycji rynku mieszkaniowego ma trwały charakter. Ewentualny wzrost bezrobocia wynikający z innych czynników niż tylko sezonowość rynku pracy, może jeszcze zaszkodzić gospodarce i popytowi na mieszkania. Po drugie w 2010 r. na rynku powinny pojawić się nowe projekty deweloperskie realizowane już w nowych warunkach kosztowych - a więc w oparciu o niższe ceny gruntów, robocizny i materiałów, co przy ewentualnie słabym popycie może spowodować ponowny spadek średnich cen i obniżyć oczekiwania sprzedających na rynku wtórnym.



money.pl

Korekta zmienia się w stabilizację

We wrześniu w większości dużych miast nie zaobserwowano spadków cen. W kilku dużych miastach skala przeceny na rynku mieszkaniowym nie była większa niż 2,4 proc. w ujęciu miesięcznym. Ale- tak wynika z najnowszego raportu szybko.pl i Expandera.
Według autorów opracowania wrzesień był kolejnym miesiącem, w którym można było mówić o stabilizacji cen. W dziesięciu analizowanych miastach ceny mieszkań na rynku wtórnym wzrosły od 0,1 proc. do 2 proc. w porównaniu z sierpniem.

Spadki miały miejsce w: Warszawie -0,1 proc., Katowicach -0,6 proc., Białymstoku -1 proc., Toruniu -2,4 proc. i Lublinie -0,8 proc.

Spadki cen, które obserwowane są od od roku, spowodowały, że obecnie wszędzie, z wyjątkiem Opola, ceny są niższe w porównaniu z tym samym okresem 2008 r. Są to różnice od 1,1 proc. w przypadku Lublina do 8 proc. we Wrocławiu i 8,8 proc. w Krakowie. Co nas czeka w najbliższym czasie? - W ostatnim kwartale 2009 roku nie należy spodziewać się żadnych gwałtownych zmian. Ceny będą utrzymywały się na obecnym poziomie z wahaniami rzędu od -2 proc. do +2 proc. miesięcznie. Jest to uwarunkowane przede wszystkim brakiem sygnałów o możliwościach poprawy sytuacji gospodarczej w Polsce i na świecie i nadal zdecydowanie trudniejszym niż w 2007 i 2008 roku dostępem do kredytów hipotecznych - czytamy w raporcie.

 

 

money.pl

Korekta zmienia się w stabilizację

We wrześniu w większości dużych miast nie zaobserwowano spadków cen. W kilku dużych miastach skala przeceny na rynku mieszkaniowym nie była większa niż 2,4 proc. w ujęciu miesięcznym. Ale- tak wynika z najnowszego raportu szybko.pl i Expandera.
Według autorów opracowania wrzesień był kolejnym miesiącem, w którym można było mówić o stabilizacji cen. W dziesięciu analizowanych miastach ceny mieszkań na rynku wtórnym wzrosły od 0,1 proc. do 2 proc. w porównaniu z sierpniem.

Spadki miały miejsce w: Warszawie -0,1 proc., Katowicach -0,6 proc., Białymstoku -1 proc., Toruniu -2,4 proc. i Lublinie -0,8 proc.

Spadki cen, które obserwowane są od od roku, spowodowały, że obecnie wszędzie, z wyjątkiem Opola, ceny są niższe w porównaniu z tym samym okresem 2008 r. Są to różnice od 1,1 proc. w przypadku Lublina do 8 proc. we Wrocławiu i 8,8 proc. w Krakowie. Co nas czeka w najbliższym czasie? - W ostatnim kwartale 2009 roku nie należy spodziewać się żadnych gwałtownych zmian. Ceny będą utrzymywały się na obecnym poziomie z wahaniami rzędu od -2 proc. do +2 proc. miesięcznie. Jest to uwarunkowane przede wszystkim brakiem sygnałów o możliwościach poprawy sytuacji gospodarczej w Polsce i na świecie i nadal zdecydowanie trudniejszym niż w 2007 i 2008 roku dostępem do kredytów hipotecznych - czytamy w raporcie.

 

 

money.pl

Trendy na rynku nieruchomości

Najbardziej burzliwy okres na rynku nieruchomości mamy już za sobą – to główny wniosek, jaki można wyciągnąć z konferencji „Trendy w nieruchomościach – jutro rynku nieruchomości mieszkaniowych – prognozy na 2010 rok”, zorganizowanej pod koniec września przez firmę Emmerson przy współpracy ze Stowarzyszeniem Budowniczych Domów i Mieszkań (SBDiM).
Konferencja, która odbyła się w krakowskim hotelu Park Inn, skupiła liczną rzeszę przedstawicieli firm i organizacji działających w różnych sferach rynku nieruchomości – od agencji reklamowych, przez analityków, po deweloperów. Główną część spotkania stanowiły wystąpienia specjalistów z działów analitycznych Emmerson, a także przedstawiciela małopolskiego środowiska deweloperów – Tytusa Misiaka.
 
Z obszernych prezentacji przestawionych na konferencji wyłania się obraz, który może napełniać umiarkowanym optymizmem zarówno inwestorów, jak i klientów. Choć nie ma co liczyć na zmianę sytuacji jeszcze w tym roku, to jednak w perspektywie kilku najbliższych kwartałów sytuacja powinna zmieniać się na lepsze, zarówno w sferze dostępności kredytów hipotecznych, jak i popytu na nieruchomości.
 
Trudny rok
 
Z analiz Emmersona wynika, że w ciągu ostatniego roku realne (transakcyjne) ceny nieruchomości spadły średnio o 5 do 10 proc. we wszystkich największych miastach Polski. W tym samym czasie oferta mieszkań na rynku pierwotnym wzrosła do poziomu wcześniej nienotowanego, osiągając szczyt w pierwszej połowie br. Do rekordowych poziomów wzrosła również liczba mieszkań gotowych pozostających w ofercie deweloperów. W III kw. br. w Warszawie było takich mieszkań ponad 2500, a w Krakowie ponad 2000. W innych największych miastach było to średnio 800–1200 mieszkań. Jednakże od połowy II kw. liczba gotowych mieszkań, pozostając w ofercie, systematycznie spada.
 
Z przedstawionych analiz jasno wynika, że ceny nie spadały w sposób równomierny. W Warszawie najmniej, bo tylko o 1 proc., spadły ceny mieszkań na Żoliborzu, co powszechnie tłumaczy się sporym zainteresowaniem klientów tamtą częścią miasta przy równocześnie bardzo niskiej podaży lokali. Niewiele, bo zaledwie o 3 proc. spadła cena mieszkań w Śródmieściu. W większości dzielnic stolicy w ciągu ostatnich czterech kwartałów ceny spadły o ok. 5 do 9 proc. Jedynie w trzech dzielnicach – Białołęka, Włochy, Wesoła – spadki osiągnęły wartości dwucyfrowe, w tej ostatniej wyraźnie przekraczając poziom 20 proc.
 
W Warszawie niezmiennie tańsze pozostają mieszkania na prawym brzegu Wisły. W pięciu dzielnicach tej części miasta średnie ceny mieszkań utrzymują się poniżej poziomu 7 tys. zł za m kw. W ośmiu dzielnicach – a więc na obszarze blisko połowy miasta – ceny transakcyjne mieszkań utrzymują się w przedziale 7–8 tys. zł za m kw. Najdroższe pozostają dzielnice centralne i południowe, gdzie ceny są powyżej 8 tys. zł, w Śródmieściu dochodząc do blisko 10 tys. zł za m kw.
 
W Krakowie ceny spadały dużo bardziej równomiernie – wynika z analiz Emmersona. W niemal całym mieście średnie roczne spadki wyniosły ok. 5 proc. Jedynie w Śródmieściu było to ok. 10 proc. Średnie ceny w Śródmieściu i Krowodrzy to obecnie 7100–7200 zł za m kw. O niemal 1000 zł za metr tańsze są lokale w Podgórzu, a w Nowej Hucie – najtańszej dzielnicy miasta – średnia cena sprzedaży mieszkania wynosi obecnie 5100 zł za m kw. Warto tu jednak zaznaczyć, że w innych miastach podobnej wielkości, takich jak Poznań, Wrocław czy Łódź, nie występuje aż tak duże zróżnicowanie cen mieszkań jak w Krakowie.
 
Podczas konferencji głos zabrał również Tytus Misiak, prezes SBDiM. Jego zdaniem porównanie liczby gospodarstw domowych z krajowymi zasobami mieszkań wskazuje na statystyczny niedobór około 1,5 mln mieszkań. Najwięcej, bo ponad 100 tys. mieszkań, brakuje w Warszawie, ok. 50 tys. w Krakowie, a deficyt ponad ok. 110 tys. mieszkań przypada łącznie na Wrocław, Trójmiasto i Poznań.
 
Z dostępnych analiz wynika, że chłonność naszego rynku mieszkaniowego nieustannie wzrasta, a stan względnej równowagi będziemy mogli osiągnąć dopiero przy średniorocznej liczbie oddawanych mieszkań na poziomie 270–300 tys. mieszkań. Dla porównania: w latach 1959–1989 budowaliśmy średnio w roku 198 tys. mieszkań, a w latach 1990–2009 średnioroczny efekt to 107 tys. mieszkań oddanych. Biorąc pod uwagę brak jakiejkolwiek aktywności kolejnych rządów we wspomaganiu różnorodnych form budownictwa mieszkaniowego dostępnego dla rodzin mniej zamożnych, na branżę deweloperską przesuwać się będzie część popytu bieżącego na mieszkania tanie, przy czym nie należy oczekiwać, że ten segment rynku pierwotnego rozwiąże problemy społeczne związane z dotychczasowym i przyszłym deficytem mieszkań – powiedział Tytus Misiak.
 
Odnosząc się do aktualnej sytuacji na rynku mieszkaniowym, prezes SBDiM stwierdził: Kryzys finansowy na pierwotnym rynku mieszkaniowym narastał w roku 2008, uzewnętrzniając się pogorszeniem warunków przyznawania i ograniczeniem wolumenu kredytów hipotecznych, nadpodażą mieszkań i spadkiem cen transakcyjnych mieszkań realizowanych w oparciu o koszty z okresu boomu mieszkaniowego. Równocześnie pojawienie się na rynku wtórnym kilku tysięcy mieszkań zakupionych w poprzednich latach w celach inwestycyjnych pogłębiło zjawisko nadpodaży w tym segmencie rynku. Negatywnym skutkiem tego stanu rzeczy są niedokończone inwestycje oraz problemy niektórych firm oraz ich klientów.
 
2010 – przełom czy kontynuacja?
 
Do najciekawszych części tegorocznej konferencji „Trendy w Nieruchomościach” należały niewątpliwie prognozy na rok 2010 przedstawione przez analityków i rzeczoznawców oraz deweloperów.
 
Zdaniem Szymona Jungiewicza, szefa Działu Analiz Emmerson, najbardziej prawdopodobny scenariusz rozwoju sytuacji można by określić mianem „umiarkowanie optymistyczny”. Przewiduje on, iż nowe inwestycje wchodzące na rynek to głównie projekty w segmencie popularnym, o mniejszych metrażach mieszkań i cenie niższej niż obecna przeciętna dla danego miasta. Pociągnie to za sobą dalsze spadki średniej ceny mieszkań, jednakże w dłuższej perspektywie nie będą one tak głębokie jak obserwowane dotychczas. Pogłębi się przy tym zróżnicowanie cen mieszkań w zależności od stadium zaawansowania budowy – mieszkania zaplanowane na rok 2011 i 2012 będą wyraźnie tańsze niż lokale gotowe lub prawie gotowe. Maleć przy tym będzie wielkość oferty mieszkań deweloperskim, a najszybciej z rynku znikać będą mieszkania gotowe. Popyt będzie nieznacznie, lecz systematycznie wzrastał.
 
Nieco odmienną perspektywę przedstawił przedstawiciel deweloperów, Tytus Misak: Jeżeli chodzi o prognozy cenowe na pierwotnym rynku mieszkaniowym, myślę, że aktualnie doszliśmy w Krakowie do bariery cen najniższych dla określonych lokalizacji i standardów. Faktem jest, że oddawane na przełomie lat 2009–2010 inwestycje budowane uwzględniały ceny działek i warunki kontraktowe z lat hossy. Uwzględniając jednak spadek tych cen przy nowych projektach, nie należy zapominać, że w ich miejsce wchodzą zwiększone koszty finansowania inwestycji oraz koszty wymuszanych nagminnie na inwestorach mieszkaniowych działań w zakresie budowy miejskiej infrastruktury komunikacyjnej. Nie bez znaczenia dla przyszłych tendencji cenowych na pierwotnym rynku mieszkaniowym jest obecna tendencja do przygotowywania projektów o mniejszej przeciętnej liczbie mieszkań, a więc przy wzrastających kosztach stałych obciążających powierzchnię użytkową takich inwestycji.
 
 

 

Źródło: KRN.pl,   2009.10.05

Trendy na rynku nieruchomości

Najbardziej burzliwy okres na rynku nieruchomości mamy już za sobą – to główny wniosek, jaki można wyciągnąć z konferencji „Trendy w nieruchomościach – jutro rynku nieruchomości mieszkaniowych – prognozy na 2010 rok”, zorganizowanej pod koniec września przez firmę Emmerson przy współpracy ze Stowarzyszeniem Budowniczych Domów i Mieszkań (SBDiM).
Konferencja, która odbyła się w krakowskim hotelu Park Inn, skupiła liczną rzeszę przedstawicieli firm i organizacji działających w różnych sferach rynku nieruchomości – od agencji reklamowych, przez analityków, po deweloperów. Główną część spotkania stanowiły wystąpienia specjalistów z działów analitycznych Emmerson, a także przedstawiciela małopolskiego środowiska deweloperów – Tytusa Misiaka.
 
Z obszernych prezentacji przestawionych na konferencji wyłania się obraz, który może napełniać umiarkowanym optymizmem zarówno inwestorów, jak i klientów. Choć nie ma co liczyć na zmianę sytuacji jeszcze w tym roku, to jednak w perspektywie kilku najbliższych kwartałów sytuacja powinna zmieniać się na lepsze, zarówno w sferze dostępności kredytów hipotecznych, jak i popytu na nieruchomości.
 
Trudny rok
 
Z analiz Emmersona wynika, że w ciągu ostatniego roku realne (transakcyjne) ceny nieruchomości spadły średnio o 5 do 10 proc. we wszystkich największych miastach Polski. W tym samym czasie oferta mieszkań na rynku pierwotnym wzrosła do poziomu wcześniej nienotowanego, osiągając szczyt w pierwszej połowie br. Do rekordowych poziomów wzrosła również liczba mieszkań gotowych pozostających w ofercie deweloperów. W III kw. br. w Warszawie było takich mieszkań ponad 2500, a w Krakowie ponad 2000. W innych największych miastach było to średnio 800–1200 mieszkań. Jednakże od połowy II kw. liczba gotowych mieszkań, pozostając w ofercie, systematycznie spada.
 
Z przedstawionych analiz jasno wynika, że ceny nie spadały w sposób równomierny. W Warszawie najmniej, bo tylko o 1 proc., spadły ceny mieszkań na Żoliborzu, co powszechnie tłumaczy się sporym zainteresowaniem klientów tamtą częścią miasta przy równocześnie bardzo niskiej podaży lokali. Niewiele, bo zaledwie o 3 proc. spadła cena mieszkań w Śródmieściu. W większości dzielnic stolicy w ciągu ostatnich czterech kwartałów ceny spadły o ok. 5 do 9 proc. Jedynie w trzech dzielnicach – Białołęka, Włochy, Wesoła – spadki osiągnęły wartości dwucyfrowe, w tej ostatniej wyraźnie przekraczając poziom 20 proc.
 
W Warszawie niezmiennie tańsze pozostają mieszkania na prawym brzegu Wisły. W pięciu dzielnicach tej części miasta średnie ceny mieszkań utrzymują się poniżej poziomu 7 tys. zł za m kw. W ośmiu dzielnicach – a więc na obszarze blisko połowy miasta – ceny transakcyjne mieszkań utrzymują się w przedziale 7–8 tys. zł za m kw. Najdroższe pozostają dzielnice centralne i południowe, gdzie ceny są powyżej 8 tys. zł, w Śródmieściu dochodząc do blisko 10 tys. zł za m kw.
 
W Krakowie ceny spadały dużo bardziej równomiernie – wynika z analiz Emmersona. W niemal całym mieście średnie roczne spadki wyniosły ok. 5 proc. Jedynie w Śródmieściu było to ok. 10 proc. Średnie ceny w Śródmieściu i Krowodrzy to obecnie 7100–7200 zł za m kw. O niemal 1000 zł za metr tańsze są lokale w Podgórzu, a w Nowej Hucie – najtańszej dzielnicy miasta – średnia cena sprzedaży mieszkania wynosi obecnie 5100 zł za m kw. Warto tu jednak zaznaczyć, że w innych miastach podobnej wielkości, takich jak Poznań, Wrocław czy Łódź, nie występuje aż tak duże zróżnicowanie cen mieszkań jak w Krakowie.
 
Podczas konferencji głos zabrał również Tytus Misiak, prezes SBDiM. Jego zdaniem porównanie liczby gospodarstw domowych z krajowymi zasobami mieszkań wskazuje na statystyczny niedobór około 1,5 mln mieszkań. Najwięcej, bo ponad 100 tys. mieszkań, brakuje w Warszawie, ok. 50 tys. w Krakowie, a deficyt ponad ok. 110 tys. mieszkań przypada łącznie na Wrocław, Trójmiasto i Poznań.
 
Z dostępnych analiz wynika, że chłonność naszego rynku mieszkaniowego nieustannie wzrasta, a stan względnej równowagi będziemy mogli osiągnąć dopiero przy średniorocznej liczbie oddawanych mieszkań na poziomie 270–300 tys. mieszkań. Dla porównania: w latach 1959–1989 budowaliśmy średnio w roku 198 tys. mieszkań, a w latach 1990–2009 średnioroczny efekt to 107 tys. mieszkań oddanych. Biorąc pod uwagę brak jakiejkolwiek aktywności kolejnych rządów we wspomaganiu różnorodnych form budownictwa mieszkaniowego dostępnego dla rodzin mniej zamożnych, na branżę deweloperską przesuwać się będzie część popytu bieżącego na mieszkania tanie, przy czym nie należy oczekiwać, że ten segment rynku pierwotnego rozwiąże problemy społeczne związane z dotychczasowym i przyszłym deficytem mieszkań – powiedział Tytus Misiak.
 
Odnosząc się do aktualnej sytuacji na rynku mieszkaniowym, prezes SBDiM stwierdził: Kryzys finansowy na pierwotnym rynku mieszkaniowym narastał w roku 2008, uzewnętrzniając się pogorszeniem warunków przyznawania i ograniczeniem wolumenu kredytów hipotecznych, nadpodażą mieszkań i spadkiem cen transakcyjnych mieszkań realizowanych w oparciu o koszty z okresu boomu mieszkaniowego. Równocześnie pojawienie się na rynku wtórnym kilku tysięcy mieszkań zakupionych w poprzednich latach w celach inwestycyjnych pogłębiło zjawisko nadpodaży w tym segmencie rynku. Negatywnym skutkiem tego stanu rzeczy są niedokończone inwestycje oraz problemy niektórych firm oraz ich klientów.
 
2010 – przełom czy kontynuacja?
 
Do najciekawszych części tegorocznej konferencji „Trendy w Nieruchomościach” należały niewątpliwie prognozy na rok 2010 przedstawione przez analityków i rzeczoznawców oraz deweloperów.
 
Zdaniem Szymona Jungiewicza, szefa Działu Analiz Emmerson, najbardziej prawdopodobny scenariusz rozwoju sytuacji można by określić mianem „umiarkowanie optymistyczny”. Przewiduje on, iż nowe inwestycje wchodzące na rynek to głównie projekty w segmencie popularnym, o mniejszych metrażach mieszkań i cenie niższej niż obecna przeciętna dla danego miasta. Pociągnie to za sobą dalsze spadki średniej ceny mieszkań, jednakże w dłuższej perspektywie nie będą one tak głębokie jak obserwowane dotychczas. Pogłębi się przy tym zróżnicowanie cen mieszkań w zależności od stadium zaawansowania budowy – mieszkania zaplanowane na rok 2011 i 2012 będą wyraźnie tańsze niż lokale gotowe lub prawie gotowe. Maleć przy tym będzie wielkość oferty mieszkań deweloperskim, a najszybciej z rynku znikać będą mieszkania gotowe. Popyt będzie nieznacznie, lecz systematycznie wzrastał.
 
Nieco odmienną perspektywę przedstawił przedstawiciel deweloperów, Tytus Misak: Jeżeli chodzi o prognozy cenowe na pierwotnym rynku mieszkaniowym, myślę, że aktualnie doszliśmy w Krakowie do bariery cen najniższych dla określonych lokalizacji i standardów. Faktem jest, że oddawane na przełomie lat 2009–2010 inwestycje budowane uwzględniały ceny działek i warunki kontraktowe z lat hossy. Uwzględniając jednak spadek tych cen przy nowych projektach, nie należy zapominać, że w ich miejsce wchodzą zwiększone koszty finansowania inwestycji oraz koszty wymuszanych nagminnie na inwestorach mieszkaniowych działań w zakresie budowy miejskiej infrastruktury komunikacyjnej. Nie bez znaczenia dla przyszłych tendencji cenowych na pierwotnym rynku mieszkaniowym jest obecna tendencja do przygotowywania projektów o mniejszej przeciętnej liczbie mieszkań, a więc przy wzrastających kosztach stałych obciążających powierzchnię użytkową takich inwestycji.
 
 

 

Źródło: KRN.pl,   2009.10.05

Cokół na kilka sposobów

Cokół nie tylko zdobi budynek, ale przede wszystkim chroni jego dolną część przed uszkodzeniami mechanicznymi i szkodliwym działaniem czynników atmosferycznych. Dlatego powinien być nie tylko estetycznie, ale i prawidłowo wykonany.
Cokół to górna, wystająca ponad teren część ściany fundamentowej budynku. Ma ona przeważnie wysokość 30–50 cm. Wyższe cokoły występują z reguły w domach podpiwniczonych, w których piwnica jest częściowo zagłębiona w gruncie. Cokół zwykle różni się kolorystycznie od elewacji i jest wykończony innym materiałem niż pozostała jej część. Aby cokół zabezpieczał dolny fragment ściany domu przed zawilgoceniem i przed uszkodzeniami, do jego wykończenia należy użyć materiału trwałego, nienasiąkliwego oraz łatwego do czyszczenia. Dlatego też cokół wykańcza się takimi materiałami jak: klinkier, terakota, kamień (np. piaskowiec) lub tynk.
Cokół z płytkami
 
Płytki cokołowe muszą być przede wszystkim mrozoodporne oraz odporne na ścieranie. Podłoże przed ich położeniem należy odpowiednio przygotować. Powinno być ono mocne, równe, oczyszczone z brudu i kurzu oraz zagruntowane. Nanosi się ją pędzlem lub wałkiem malarskim. Ewentualne nierówności podłoża niweluje się Zaprawą Wyrównującą Atlas lub Zaprawą Klejową Atlas przy użyciu pacy metalowej gładkiej. Miejsca te, po związaniu zaprawy, należy ponownie zagruntować.
 
Elewacyjne płytki ceramiczne należy przyklejać zaprawą klejącą o zwiększonej elastyczności i przyczepności, taką jak Atlas Plus. Jest ona mrozo- i wodoodporna. Po rozprowadzeniu pacą zębatą zaprawy na podłożu nanosimy klej na płytkę i dokładnie ją dociskamy. Nie wolno zostawiać pustych miejsc pomiędzy płytką a podłożem. Klej musi dokładnie wypełniać całą przestrzeń. Czas korygowania położenia płytki wynosi ok. 10 minut.
 
Po upływie 2–3 dni od przyklejania płytek, w zależności od warunków pogodowych, można przystąpić do wypełnienia pustych spoin Zaprawą do Fugowania Atlas w odpowiednio dobranym kolorze, z dodatkiem emulsji elastycznej. Do fugowania można też użyć Zaprawy murarskiej z trasem do klinkieru. Zawarty w niej tras – materiał pochodzenia wulkanicznego – ogranicza możliwość wystąpienia wykwitów na cokole. Należy unikać bezpośredniego nasłonecznienia świeżej fugi.
 
Cokół kamienny
 
Do kamiennego wykańczania cokołów stosuje się najczęściej otoczaki, kamienie łupane lub płyty kamienne. Do wmurowania kamieni nadaje się tradycyjna Zaprawa Murarska Atlas, a do przyklejenia płytek, wykonanych z marmurów naturalnych i syntetycznych lub innych kamieni naturalnych, warto użyć specjalistycznej zaprawy klejącej Atlas Karo. Dzięki zawartemu w jej składzie białemu cementowi okładzina kamienna nie ulega przebarwieniu.
 
Cokół mozaikowy
 
Popularnym sposobem wykończenia cokołu jest pokrycie go dekoracyjnym tynkiem mozaikowym, np. Atlas Deko M. Wykonany na bazie żywicy akrylowej z dodatkiem naturalnego marmuru i wysokiej jakości barwionego kruszywa kwarcowego, jest on trwały, odporny na zmywanie, ścieranie i uszkodzenia. Paleta barw Atlasa Deko M obejmuje 60 barwnych kompozycji, co umożliwia ciekawy dobór tynku do całości elewacji. Należy pamiętać, żeby przed nałożeniem tynku mozaikowego wykonać podkład z masy Atlas Cerplast, którego zadaniem jest wzmocnienie i zwiększenie przyczepności podłoża. Tynk Atlas Deko M należy nakładać w sposób ciągły, wygładzając w tym samym kierunku, aby nie były widoczne miejsca połączeń poszczególnych jego partii. Powierzchnie tynkowane należy chronić przed nasłonecznieniem, działaniem wiatru i deszczu.
 
Cokół pod ochroną
 
Jeśli zewnętrzna warstwa cokołu została wykonana z kamienia, materiałów wapienno-piaskowych, porowatych, warto zabezpieczyć ją przed szkodliwym wpływem środowiska zewnętrznego. Środkiem temu służącym jest silikonowy preparat hydrofobizujący Atlas Silstop. Nie przepuszcza on wody z zewnątrz do podłoża, na które został naniesiony, pozwala natomiast parze wodnej przenikać na zewnątrz. Atlas Silstop daje efekt nienasiąkliwości cokołu, co sprawia, że woda spływa po nim razem z zanieczyszczeniami. Preparat nanosi się na zabezpieczaną powierzchnię jedno- lub dwukrotnie za pomocą pędzla lub wałka malarskiego.
 
Cofnięty czy wystający?
 
Cokół może być cofnięty lub wysunięty w stosunku do lica elewacji. Które rozwiązanie jest lepsze? Chociaż pytanie to trąci dyskusją o wyższości Świat Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy, to przychyliłbym się do opinii, że bardziej praktycznym rozwiązaniem jest cokół cofnięty. Woda deszczowa, spływając po elewacji, kapie na ziemię, nie mocząc dolnej części budynku.
 
Decydując się na cokół cofnięty, warto tuż nad nim, na wysuniętej części elewacji zamocować profil okapnikowy, właśnie po to, by zapobiec spływaniu wody deszczowej z elewacji na cokół. W przypadku ocieplenia domu styropianem lub wełną mineralną, używa się w tym celu listwy startowej, posiadającej odpowiedni profil.
 
Przy cokole wysuniętym należy natomiast zabezpieczyć jego wystającą część obróbką z blachy lub z płytek ceramicznych. Powinna ona wystawać od 3 do 5 cm poza lico cokołu i być wykonana z 10-stopniowym spadkiem na zewnątrz. Miejsce styku obróbki ze ścianą należy uszczelnić masą silikonową.
Źródło: „Krakowski Rynek Nieruchomości" nr 18/2009,   2009.09.21

Cokół na kilka sposobów

Cokół nie tylko zdobi budynek, ale przede wszystkim chroni jego dolną część przed uszkodzeniami mechanicznymi i szkodliwym działaniem czynników atmosferycznych. Dlatego powinien być nie tylko estetycznie, ale i prawidłowo wykonany.
Cokół to górna, wystająca ponad teren część ściany fundamentowej budynku. Ma ona przeważnie wysokość 30–50 cm. Wyższe cokoły występują z reguły w domach podpiwniczonych, w których piwnica jest częściowo zagłębiona w gruncie. Cokół zwykle różni się kolorystycznie od elewacji i jest wykończony innym materiałem niż pozostała jej część. Aby cokół zabezpieczał dolny fragment ściany domu przed zawilgoceniem i przed uszkodzeniami, do jego wykończenia należy użyć materiału trwałego, nienasiąkliwego oraz łatwego do czyszczenia. Dlatego też cokół wykańcza się takimi materiałami jak: klinkier, terakota, kamień (np. piaskowiec) lub tynk.
Cokół z płytkami
 
Płytki cokołowe muszą być przede wszystkim mrozoodporne oraz odporne na ścieranie. Podłoże przed ich położeniem należy odpowiednio przygotować. Powinno być ono mocne, równe, oczyszczone z brudu i kurzu oraz zagruntowane. Nanosi się ją pędzlem lub wałkiem malarskim. Ewentualne nierówności podłoża niweluje się Zaprawą Wyrównującą Atlas lub Zaprawą Klejową Atlas przy użyciu pacy metalowej gładkiej. Miejsca te, po związaniu zaprawy, należy ponownie zagruntować.
 
Elewacyjne płytki ceramiczne należy przyklejać zaprawą klejącą o zwiększonej elastyczności i przyczepności, taką jak Atlas Plus. Jest ona mrozo- i wodoodporna. Po rozprowadzeniu pacą zębatą zaprawy na podłożu nanosimy klej na płytkę i dokładnie ją dociskamy. Nie wolno zostawiać pustych miejsc pomiędzy płytką a podłożem. Klej musi dokładnie wypełniać całą przestrzeń. Czas korygowania położenia płytki wynosi ok. 10 minut.
 
Po upływie 2–3 dni od przyklejania płytek, w zależności od warunków pogodowych, można przystąpić do wypełnienia pustych spoin Zaprawą do Fugowania Atlas w odpowiednio dobranym kolorze, z dodatkiem emulsji elastycznej. Do fugowania można też użyć Zaprawy murarskiej z trasem do klinkieru. Zawarty w niej tras – materiał pochodzenia wulkanicznego – ogranicza możliwość wystąpienia wykwitów na cokole. Należy unikać bezpośredniego nasłonecznienia świeżej fugi.
 
Cokół kamienny
 
Do kamiennego wykańczania cokołów stosuje się najczęściej otoczaki, kamienie łupane lub płyty kamienne. Do wmurowania kamieni nadaje się tradycyjna Zaprawa Murarska Atlas, a do przyklejenia płytek, wykonanych z marmurów naturalnych i syntetycznych lub innych kamieni naturalnych, warto użyć specjalistycznej zaprawy klejącej Atlas Karo. Dzięki zawartemu w jej składzie białemu cementowi okładzina kamienna nie ulega przebarwieniu.
 
Cokół mozaikowy
 
Popularnym sposobem wykończenia cokołu jest pokrycie go dekoracyjnym tynkiem mozaikowym, np. Atlas Deko M. Wykonany na bazie żywicy akrylowej z dodatkiem naturalnego marmuru i wysokiej jakości barwionego kruszywa kwarcowego, jest on trwały, odporny na zmywanie, ścieranie i uszkodzenia. Paleta barw Atlasa Deko M obejmuje 60 barwnych kompozycji, co umożliwia ciekawy dobór tynku do całości elewacji. Należy pamiętać, żeby przed nałożeniem tynku mozaikowego wykonać podkład z masy Atlas Cerplast, którego zadaniem jest wzmocnienie i zwiększenie przyczepności podłoża. Tynk Atlas Deko M należy nakładać w sposób ciągły, wygładzając w tym samym kierunku, aby nie były widoczne miejsca połączeń poszczególnych jego partii. Powierzchnie tynkowane należy chronić przed nasłonecznieniem, działaniem wiatru i deszczu.
 
Cokół pod ochroną
 
Jeśli zewnętrzna warstwa cokołu została wykonana z kamienia, materiałów wapienno-piaskowych, porowatych, warto zabezpieczyć ją przed szkodliwym wpływem środowiska zewnętrznego. Środkiem temu służącym jest silikonowy preparat hydrofobizujący Atlas Silstop. Nie przepuszcza on wody z zewnątrz do podłoża, na które został naniesiony, pozwala natomiast parze wodnej przenikać na zewnątrz. Atlas Silstop daje efekt nienasiąkliwości cokołu, co sprawia, że woda spływa po nim razem z zanieczyszczeniami. Preparat nanosi się na zabezpieczaną powierzchnię jedno- lub dwukrotnie za pomocą pędzla lub wałka malarskiego.
 
Cofnięty czy wystający?
 
Cokół może być cofnięty lub wysunięty w stosunku do lica elewacji. Które rozwiązanie jest lepsze? Chociaż pytanie to trąci dyskusją o wyższości Świat Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy, to przychyliłbym się do opinii, że bardziej praktycznym rozwiązaniem jest cokół cofnięty. Woda deszczowa, spływając po elewacji, kapie na ziemię, nie mocząc dolnej części budynku.
 
Decydując się na cokół cofnięty, warto tuż nad nim, na wysuniętej części elewacji zamocować profil okapnikowy, właśnie po to, by zapobiec spływaniu wody deszczowej z elewacji na cokół. W przypadku ocieplenia domu styropianem lub wełną mineralną, używa się w tym celu listwy startowej, posiadającej odpowiedni profil.
 
Przy cokole wysuniętym należy natomiast zabezpieczyć jego wystającą część obróbką z blachy lub z płytek ceramicznych. Powinna ona wystawać od 3 do 5 cm poza lico cokołu i być wykonana z 10-stopniowym spadkiem na zewnątrz. Miejsce styku obróbki ze ścianą należy uszczelnić masą silikonową.
Źródło: „Krakowski Rynek Nieruchomości" nr 18/2009,   2009.09.21

Rynek nieruchomości w ocenie pośredników w obrocie nieruchomościami

Polska Federacja Rynku Nieruchomości przeprowadziła sondę wśród pośredników w obrocie nieruchomościami dotyczącą oceny aktualnej sytuacji rynkowej. Wychodzimy bowiem z założenia, że właśnie ta grupa profesjonalistów pracujących bezpośrednio z klientami – ma dobre rozeznanie w podaży nieruchomości oraz w tym – jak i na co kształtuje się popyt. Wyniki naszego sondażu przekazujemy Państwu.
Mniej transakcji, sprzedają się małe mieszkania i małe domy 
Blisko 70 proc. pytanych pośredników sygnalizuje w tym roku spadek liczby transakcji. Największy spadek liczby transakcji widzą pośrednicy stołeczni, co sugeruje, że właśnie tu nastąpiło najsilniejsze przewartościowanie nieruchomości. Niektórzy warszawscy pośrednicy  zgłaszają nawet spadek liczby transakcji rzędu 50 - 90 proc.  Taki spadek dotyczy przede wszystkim sprzedaży domów i większych mieszkań. Są nieliczni  pośrednicy, którzy  zanotowali wyraźny wzrost  liczby transakcji  – np. w niektórych miejscowościach nadmorskich (Świnoujście, co może wiązać się ze specyfika tej lokalizacji) lub w mniejszych miastach, gdzie okazał się atrakcyjny program „Rodzina na swoim”.  Warto też zauważyć, że w tym roku nastąpiło osłabienie złotego i nieruchomości stały się atrakcyjne dla obcokrajowców, zwłaszcza że nastąpił bezwzględny spadek cen w złotych.
 
Duże musi stanieć, parasol „Rodziny” nad mieszkaniówką
60 proc. pośredników biorących udział w sondzie sygnalizuje zainteresowanie przede wszystkim gruntami budowlanymi, choć dostrzegają i niewielkie zainteresowanie gruntami rolnymi. Aż 80 proc. pośredników sygnalizuje zainteresowanie klientów domami o powierzchni nie większej niż 150 m kw. i niemal połowa uważa, że w ciągu 12 miesięcy ceny takich nieruchomości wzrosną. Prawie połowa pośredników twierdzi, że mieszkania do 50 m kw. będą drożały. Taki sam procent pośredników zgłasza zainteresowanie klientów mieszkaniami do 50 m kw. Ciekawe, że ci sami pośrednicy – szczególnie w dużych miastach wskazują, iż kilkadziesiąt proc. transakcji  w ich biurach dotyczy mieszkań mieszczących się cenowo w programie „Rodzina na swoim”. Dwie trzecie pośredników twierdzi, że ten program ożywił rynek mieszkaniowy, zwiększając liczbę transakcji i hamując wzrost cen lub je stabilizując.
 
Ponad 40 proc. pośredników jest też zdania, że banki nie zmienią aktualnej dostępności kredytów mieszkaniowych.
Ciekawe są spostrzeżenia, gdy chodzi o oczekiwania wzrostów lub spadków cen. Otóż blisko 70 proc. pośredników twierdzi, że ceny mieszkań powyżej 50 m kw. oraz domów powyżej 150 m kw. muszą spaść natomiast aż połowa przypuszcza, że ceny mieszkań o powierzchni do 50 m kw. – wzrosną.
 
Np. Zdzisław Kaczmarek z agencji WGN w Ostrowiu Wielkopolskim uważa, że „na pewno będą drożeć działki, ceny mieszkań się ustabilizują, domy kilkuletnie będą wolno drożały, zaś starsze-powinny tanieć, bo na ogół wymagają remontu i modernizacji”. Mariusz Boniak z Leszna ocenia, że „dalszych spadków cen należy oczekiwać w segmencie mieszkań deweloperskich”.
 
Paweł Wiśniewski, pośrednik ze Śląska przedstawia specyfikę tej wielkiej aglomeracji, wyróżniającej się najniższymi cenami wśród wielkomiejskich skupisk. Średnie ceny na katowickim wtórnym rynku mieszkań kształtują się na poziomie 3,5-4,5 tys./m2, podobnie w Tychach i Gliwicach (można również kupić mieszkanie gdzie cena mkw. wynosi około 3000,00 zł, ale są to mieszkania w mniej ciekawych lokalizacjach i do remontu). I tu największym zainteresowaniem cieszą się lokale do 50 m kw.
 
Media kreują rzeczywistość
Małgorzata Katner jako przyczynę zastoju na rynku wskazuje nadmiernie wygórowane ceny gruntów i mniejszą dostępność kredytów mieszkaniowych. Uważa też, że prawo chroniące głównie lokatorów zniechęca do inwestowanie w lokale na wynajem.
Tadeusz Bochnia z Krakowa uważa, że rynek nieruchomości gruntowych oraz rynek wtórny domów i mieszkań mają się nieźle. - Jednak jeżeli nieruchomości były wcześniej nabyte jako inwestycja mająca przynieść wysokie zyski, to dziś rzeczywiście niezbyt łatwo znajdują swojego nabywcę, ponieważ są to ceny nie adekwatne do wartości podkreśla krakowski pośrednik.
Surową ocenę rynku daje Agata Jucht z Warszawy, zdaniem której tendencje na rynku nieruchomości kreują głównie media.- Jeżeli jeszcze kilka miesięcy temu we wszystkich mediach słyszeliśmy, że ceny spadną o 30-40 proc., to wszyscy kupujący wstrzymywali się z decyzją o zakupie. I odwrotnie – jak usłyszeli o stabilizacji, to zauważyliśmy ożywienie na rynku. Jak w pewnej komercyjnej stacji telewizyjnej pojawił się program próbujący przekonać widzów, ile to można zarobić inwestując w lokale użytkowe natychmiast wzrosła liczba chętnych na tego typu obiekty – podkreśla pośredniczka.
 
Niektórzy z pośredników zauważyli także pewne zainteresowanie nieruchomościami komercyjnymi, głównie chodzi o lokale nadające się na sklepy. Widocznie ten rodzaj przedsiębiorczości – czyli handel – wydaje się być najłatwiejszy w obecnej sytuacji dla drobnych przedsiębiorców.
 
Podsumowując: Nie ulega wątpliwości, że nad rynkiem mieszkaniowym rozpościera się parasol ochronny programu  „Rodzina na swoim”. Jednak ceny mieszkań  o powierzchni większej niż 50 m kw. oraz domów o powierzchni ponad 150 m kw. z pewnością są na zbyt wysokim poziomie w stosunku do realnego (popartego finansową zdolnością) – popytu. O kredyty zapewne nie będzie dużo łatwiej w najbliższym czasie.

 

Źródło: PFRN,   2009.10.14

Rynek nieruchomości w ocenie pośredników w obrocie nieruchomościami

Polska Federacja Rynku Nieruchomości przeprowadziła sondę wśród pośredników w obrocie nieruchomościami dotyczącą oceny aktualnej sytuacji rynkowej. Wychodzimy bowiem z założenia, że właśnie ta grupa profesjonalistów pracujących bezpośrednio z klientami – ma dobre rozeznanie w podaży nieruchomości oraz w tym – jak i na co kształtuje się popyt. Wyniki naszego sondażu przekazujemy Państwu.
Mniej transakcji, sprzedają się małe mieszkania i małe domy 
Blisko 70 proc. pytanych pośredników sygnalizuje w tym roku spadek liczby transakcji. Największy spadek liczby transakcji widzą pośrednicy stołeczni, co sugeruje, że właśnie tu nastąpiło najsilniejsze przewartościowanie nieruchomości. Niektórzy warszawscy pośrednicy  zgłaszają nawet spadek liczby transakcji rzędu 50 - 90 proc.  Taki spadek dotyczy przede wszystkim sprzedaży domów i większych mieszkań. Są nieliczni  pośrednicy, którzy  zanotowali wyraźny wzrost  liczby transakcji  – np. w niektórych miejscowościach nadmorskich (Świnoujście, co może wiązać się ze specyfika tej lokalizacji) lub w mniejszych miastach, gdzie okazał się atrakcyjny program „Rodzina na swoim”.  Warto też zauważyć, że w tym roku nastąpiło osłabienie złotego i nieruchomości stały się atrakcyjne dla obcokrajowców, zwłaszcza że nastąpił bezwzględny spadek cen w złotych.
 
Duże musi stanieć, parasol „Rodziny” nad mieszkaniówką
60 proc. pośredników biorących udział w sondzie sygnalizuje zainteresowanie przede wszystkim gruntami budowlanymi, choć dostrzegają i niewielkie zainteresowanie gruntami rolnymi. Aż 80 proc. pośredników sygnalizuje zainteresowanie klientów domami o powierzchni nie większej niż 150 m kw. i niemal połowa uważa, że w ciągu 12 miesięcy ceny takich nieruchomości wzrosną. Prawie połowa pośredników twierdzi, że mieszkania do 50 m kw. będą drożały. Taki sam procent pośredników zgłasza zainteresowanie klientów mieszkaniami do 50 m kw. Ciekawe, że ci sami pośrednicy – szczególnie w dużych miastach wskazują, iż kilkadziesiąt proc. transakcji  w ich biurach dotyczy mieszkań mieszczących się cenowo w programie „Rodzina na swoim”. Dwie trzecie pośredników twierdzi, że ten program ożywił rynek mieszkaniowy, zwiększając liczbę transakcji i hamując wzrost cen lub je stabilizując.
 
Ponad 40 proc. pośredników jest też zdania, że banki nie zmienią aktualnej dostępności kredytów mieszkaniowych.
Ciekawe są spostrzeżenia, gdy chodzi o oczekiwania wzrostów lub spadków cen. Otóż blisko 70 proc. pośredników twierdzi, że ceny mieszkań powyżej 50 m kw. oraz domów powyżej 150 m kw. muszą spaść natomiast aż połowa przypuszcza, że ceny mieszkań o powierzchni do 50 m kw. – wzrosną.
 
Np. Zdzisław Kaczmarek z agencji WGN w Ostrowiu Wielkopolskim uważa, że „na pewno będą drożeć działki, ceny mieszkań się ustabilizują, domy kilkuletnie będą wolno drożały, zaś starsze-powinny tanieć, bo na ogół wymagają remontu i modernizacji”. Mariusz Boniak z Leszna ocenia, że „dalszych spadków cen należy oczekiwać w segmencie mieszkań deweloperskich”.
 
Paweł Wiśniewski, pośrednik ze Śląska przedstawia specyfikę tej wielkiej aglomeracji, wyróżniającej się najniższymi cenami wśród wielkomiejskich skupisk. Średnie ceny na katowickim wtórnym rynku mieszkań kształtują się na poziomie 3,5-4,5 tys./m2, podobnie w Tychach i Gliwicach (można również kupić mieszkanie gdzie cena mkw. wynosi około 3000,00 zł, ale są to mieszkania w mniej ciekawych lokalizacjach i do remontu). I tu największym zainteresowaniem cieszą się lokale do 50 m kw.
 
Media kreują rzeczywistość
Małgorzata Katner jako przyczynę zastoju na rynku wskazuje nadmiernie wygórowane ceny gruntów i mniejszą dostępność kredytów mieszkaniowych. Uważa też, że prawo chroniące głównie lokatorów zniechęca do inwestowanie w lokale na wynajem.
Tadeusz Bochnia z Krakowa uważa, że rynek nieruchomości gruntowych oraz rynek wtórny domów i mieszkań mają się nieźle. - Jednak jeżeli nieruchomości były wcześniej nabyte jako inwestycja mająca przynieść wysokie zyski, to dziś rzeczywiście niezbyt łatwo znajdują swojego nabywcę, ponieważ są to ceny nie adekwatne do wartości podkreśla krakowski pośrednik.
Surową ocenę rynku daje Agata Jucht z Warszawy, zdaniem której tendencje na rynku nieruchomości kreują głównie media.- Jeżeli jeszcze kilka miesięcy temu we wszystkich mediach słyszeliśmy, że ceny spadną o 30-40 proc., to wszyscy kupujący wstrzymywali się z decyzją o zakupie. I odwrotnie – jak usłyszeli o stabilizacji, to zauważyliśmy ożywienie na rynku. Jak w pewnej komercyjnej stacji telewizyjnej pojawił się program próbujący przekonać widzów, ile to można zarobić inwestując w lokale użytkowe natychmiast wzrosła liczba chętnych na tego typu obiekty – podkreśla pośredniczka.
 
Niektórzy z pośredników zauważyli także pewne zainteresowanie nieruchomościami komercyjnymi, głównie chodzi o lokale nadające się na sklepy. Widocznie ten rodzaj przedsiębiorczości – czyli handel – wydaje się być najłatwiejszy w obecnej sytuacji dla drobnych przedsiębiorców.
 
Podsumowując: Nie ulega wątpliwości, że nad rynkiem mieszkaniowym rozpościera się parasol ochronny programu  „Rodzina na swoim”. Jednak ceny mieszkań  o powierzchni większej niż 50 m kw. oraz domów o powierzchni ponad 150 m kw. z pewnością są na zbyt wysokim poziomie w stosunku do realnego (popartego finansową zdolnością) – popytu. O kredyty zapewne nie będzie dużo łatwiej w najbliższym czasie.

 

Źródło: PFRN,   2009.10.14

Przelew wierzytelności na zabezpieczenie spłaty kredytu

Sposobów zabezpieczenia spłaty kredytu lub pożyczki jest wiele. Najczęściej instytucje finansowe wymagają poręczenia innej osoby, ustanowienia hipoteki czy zastawu rejestrowego bądź przewłaszczenia rzeczy. Bywa, że jedno z tych zabezpieczeń to za mało, by otrzymać pieniądze. Dodatkowym zabezpieczeniem może być przelew (cesja) wierzytelności, np. z polisy ubezpieczeniowej mieszkania czy autocasco.

Przedmiotem omawianego zabezpieczenia może być każda wierzytelność, jeżeli tylko może zostać zbyta na rzecz osoby trzeciej, a nie wyłącznie wierzytelność wobec zakładów ubezpieczeń. Dzięki takiemu rozwiązaniu bank (bądź inny przedsiębiorca) w pewnych sytuacjach będzie mógł sprzedać lub wyegzekwować ową wierzytelność, a uzyskaną sumę przeznaczyć na spłatę kredytu (pożyczki).


Na wszelki wypadek

Nierzadko klienci instytucji kredytowych dziwią się, że obok takich zabezpieczeń jak hipoteka na nieruchomości czy przewłaszczenie pojazdu wymaga się od pożyczkobiorcy również cesji wierzytelności na zabezpieczenie. Wyjaśnienie można zilustrować następującym przykładem.

Załóżmy, że klient banku na zabezpieczenie spłaty kredytu udzielonego na zakup mieszkania ustanawia jedynie hipotekę. Tym samym bank uzyskuje pewność, że na wypadek niewywiązania się przez kredytobiorcę z umowy i wypowiedzenia kredytu, będzie mógł zaliczyć na spłatę sumę uzyskaną z licytacji nieruchomości lokalowej względnie spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu, przeprowadzonej w ramach postępowania egzekucyjnego. Hipoteka na niewiele jednak się zda np. w sytuacji, gdy mieszkanie doszczętnie spłonie. Taki lokal drastycznie traci na wartości. W efekcie licytacja może nie przynieść oczekiwanego przez kredytodawcę rezultatu i tylko w części zaspokoić roszczenia banku.

Problem rozwiązuje ubezpieczenie nieruchomości od pożaru i innych zdarzeń losowych. Aby jednak mieć pewność, że odszkodowanie zostanie odpowiednio spożytkowane, tj. na spłatę zobowiązania wynikającego z umowy kredytu, banki wymagają cesji praw (wierzytelności) z umowy ubezpieczenia oraz powiadomienia o tym ubezpieczyciela. Ubezpieczającym jest kredytobiorca i to on wpłaca składki wybranemu towarzystwu. W przypadku jednak, gdy dojdzie do zniszczenia ubezpieczonego mienia, to kredytodawca zadecyduje o przeznaczeniu należnego od zakładu ubezpieczeń odszkodowania, ze wskazaniem oczywiście na spłatę kredytu.


Co w umowie?

Umowa przelewu praw na zabezpieczenie zawiera zastrzeżenie, że bank, na którego rzecz przenoszone są prawa kredytobiorcy względem dłużnika (np. zakładu ubezpieczeń), zaspokoi się z nich, o ile kredytobiorca sam nie wykona swojej powinności do spłaty kredytu. Skutkiem tej umowy wierzytelność (np. o wypłatę odszkodowania) przechodzi "na własność" banku, który staje się nowym wierzycielem. Nie każda jednak wierzytelność może być przeniesiona. Nie może to być np. prawo do wynagrodzenia za pracę czy prawo do alimentów. Najczęściej chodzi jednak o wspomniane już wierzytelności wobec zakładów ubezpieczeń wynikające z polis ubezpieczeniowych.

Jeśli kredytobiorca dokona spłaty całego kredytu, przeniesiona wierzytelność nie ma już czego zabezpieczać. Wówczas zgodnie z odpowiednim postanowieniem umowy przelewu wierzytelności na zabezpieczenie, powinien nastąpić jej zwrot. W tym względzie istnieją dwa praktykowane rozwiązania.

Pierwszym jest zastrzeżenie w umowie warunku rozwiązującego, zgodnie z którym, jeśli kredyt zostanie w całości spłacony, wierzytelność przejdzie z powrotem na kredytobiorcę, tj. przelew straci moc. Powrotne przejście wierzytelności, która zabezpieczała spłatę kredytu, następuje więc niejako automatycznie. Oznacza to, że nie ma potrzeby zawierania z bankiem dodatkowej umowy powrotnie przenoszącej wierzytelność.

Zamiast powyższego warunku (drugi wariant) umowa może stanowić, że z chwilą całkowitej spłaty kredytu bank obowiązany będzie do zwrotnego przelewu wierzytelności, która pierwotnie należała do kredytobiorcy. Do tego zwrotu potrzebna więc będzie dodatkowa umowa między kredytobiorcą a bankiem, mocą której wierzytelność stanowiąca w trakcie trwania umowy kredytowej przedmiot dodatkowego zabezpieczenia interesów banku trafi z powrotem do klienta.

W omawianej umowie lub dodatkowym porozumieniu powinny się także znaleźć zapisy zabraniające kredytodawcy egzekwowania czy zbycia przeniesionej na niego wierzytelności, chyba że będzie to konieczne do spłaty kredytu. Złamanie tych zakazów skutkować będzie odpowiedzialnością odszkodowawczą instytucji finansowej.


Zawiadomienie dłużnika

Dłużnik (np. zakład ubezpieczeń) nie musi wiedzieć o przelewie wierzytelności. Zawiadomienie dłużnika nie jest przesłanką ważności cesji. Jednakże w interesie pożyczkodawcy będzie jego powiadomienie o dokonanym przelewie. Dopóki bowiem dłużnik nie wie o tym, że ma nowego wierzyciela, dopóty zapłata do rąk pierwotnego wierzyciela (kredytobiorcy) zwolni go z zobowiązania, a w konsekwencji wierzytelność wygaśnie. Bank utraciłby tym samym zabezpieczenie spłaty kredytu. Dlatego też w umowie przelewu zazwyczaj znaleźć można zapis zobowiązujący kredytobiorcę do niezwłocznego zawiadomienia dłużnika o przelewie, a także do przedstawienia bankowi dowodu doręczenia stosownego pisma. Niewykonanie wspomnianego obowiązku może prowadzić nawet do wypowiedzenia umowy kredytu, względnie do wstrzymania uruchomienia środków kredytowych.


Cesja a zastaw wierzytelności

Niewątpliwie przelew wierzytelności na zabezpieczenie jest dla banku lepszą formą zabezpieczenia kredytu czy pożyczki niż wykazujący pewne podobieństwa zastaw wierzytelności. Ustanowienie zastawu na wierzytelności jedynie uprawnia zastawnika (w tym wypadku byłby nim podmiot udzielający kredytu/pożyczki) do dochodzenia swoich roszczeń z zastawionej wierzytelności w postępowaniu egzekucyjnym.

Dla porównaniu kredytodawca, na rzecz którego przeniesiona została wierzytelność na zabezpieczenie i którego kredyt nie został spłacony, nie musi występować ani do sądu, ani do komornika w celu zaspokojenia się z tej wierzytelności. Wystarczy, że sam wyegzekwuje lub sprzeda przeniesioną na niego wierzytelność, po czym określoną sumę zaliczy na spłatę zobowiązania. Nadwyżka powinna być zwrócona klientowi.

 

Obrazek

Źródło: „Gazeta Podatkowa" nr 601 z 12.10.2009,   2009.10.19

Przelew wierzytelności na zabezpieczenie spłaty kredytu

Sposobów zabezpieczenia spłaty kredytu lub pożyczki jest wiele. Najczęściej instytucje finansowe wymagają poręczenia innej osoby, ustanowienia hipoteki czy zastawu rejestrowego bądź przewłaszczenia rzeczy. Bywa, że jedno z tych zabezpieczeń to za mało, by otrzymać pieniądze. Dodatkowym zabezpieczeniem może być przelew (cesja) wierzytelności, np. z polisy ubezpieczeniowej mieszkania czy autocasco.

Przedmiotem omawianego zabezpieczenia może być każda wierzytelność, jeżeli tylko może zostać zbyta na rzecz osoby trzeciej, a nie wyłącznie wierzytelność wobec zakładów ubezpieczeń. Dzięki takiemu rozwiązaniu bank (bądź inny przedsiębiorca) w pewnych sytuacjach będzie mógł sprzedać lub wyegzekwować ową wierzytelność, a uzyskaną sumę przeznaczyć na spłatę kredytu (pożyczki).


Na wszelki wypadek

Nierzadko klienci instytucji kredytowych dziwią się, że obok takich zabezpieczeń jak hipoteka na nieruchomości czy przewłaszczenie pojazdu wymaga się od pożyczkobiorcy również cesji wierzytelności na zabezpieczenie. Wyjaśnienie można zilustrować następującym przykładem.

Załóżmy, że klient banku na zabezpieczenie spłaty kredytu udzielonego na zakup mieszkania ustanawia jedynie hipotekę. Tym samym bank uzyskuje pewność, że na wypadek niewywiązania się przez kredytobiorcę z umowy i wypowiedzenia kredytu, będzie mógł zaliczyć na spłatę sumę uzyskaną z licytacji nieruchomości lokalowej względnie spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu, przeprowadzonej w ramach postępowania egzekucyjnego. Hipoteka na niewiele jednak się zda np. w sytuacji, gdy mieszkanie doszczętnie spłonie. Taki lokal drastycznie traci na wartości. W efekcie licytacja może nie przynieść oczekiwanego przez kredytodawcę rezultatu i tylko w części zaspokoić roszczenia banku.

Problem rozwiązuje ubezpieczenie nieruchomości od pożaru i innych zdarzeń losowych. Aby jednak mieć pewność, że odszkodowanie zostanie odpowiednio spożytkowane, tj. na spłatę zobowiązania wynikającego z umowy kredytu, banki wymagają cesji praw (wierzytelności) z umowy ubezpieczenia oraz powiadomienia o tym ubezpieczyciela. Ubezpieczającym jest kredytobiorca i to on wpłaca składki wybranemu towarzystwu. W przypadku jednak, gdy dojdzie do zniszczenia ubezpieczonego mienia, to kredytodawca zadecyduje o przeznaczeniu należnego od zakładu ubezpieczeń odszkodowania, ze wskazaniem oczywiście na spłatę kredytu.


Co w umowie?

Umowa przelewu praw na zabezpieczenie zawiera zastrzeżenie, że bank, na którego rzecz przenoszone są prawa kredytobiorcy względem dłużnika (np. zakładu ubezpieczeń), zaspokoi się z nich, o ile kredytobiorca sam nie wykona swojej powinności do spłaty kredytu. Skutkiem tej umowy wierzytelność (np. o wypłatę odszkodowania) przechodzi "na własność" banku, który staje się nowym wierzycielem. Nie każda jednak wierzytelność może być przeniesiona. Nie może to być np. prawo do wynagrodzenia za pracę czy prawo do alimentów. Najczęściej chodzi jednak o wspomniane już wierzytelności wobec zakładów ubezpieczeń wynikające z polis ubezpieczeniowych.

Jeśli kredytobiorca dokona spłaty całego kredytu, przeniesiona wierzytelność nie ma już czego zabezpieczać. Wówczas zgodnie z odpowiednim postanowieniem umowy przelewu wierzytelności na zabezpieczenie, powinien nastąpić jej zwrot. W tym względzie istnieją dwa praktykowane rozwiązania.

Pierwszym jest zastrzeżenie w umowie warunku rozwiązującego, zgodnie z którym, jeśli kredyt zostanie w całości spłacony, wierzytelność przejdzie z powrotem na kredytobiorcę, tj. przelew straci moc. Powrotne przejście wierzytelności, która zabezpieczała spłatę kredytu, następuje więc niejako automatycznie. Oznacza to, że nie ma potrzeby zawierania z bankiem dodatkowej umowy powrotnie przenoszącej wierzytelność.

Zamiast powyższego warunku (drugi wariant) umowa może stanowić, że z chwilą całkowitej spłaty kredytu bank obowiązany będzie do zwrotnego przelewu wierzytelności, która pierwotnie należała do kredytobiorcy. Do tego zwrotu potrzebna więc będzie dodatkowa umowa między kredytobiorcą a bankiem, mocą której wierzytelność stanowiąca w trakcie trwania umowy kredytowej przedmiot dodatkowego zabezpieczenia interesów banku trafi z powrotem do klienta.

W omawianej umowie lub dodatkowym porozumieniu powinny się także znaleźć zapisy zabraniające kredytodawcy egzekwowania czy zbycia przeniesionej na niego wierzytelności, chyba że będzie to konieczne do spłaty kredytu. Złamanie tych zakazów skutkować będzie odpowiedzialnością odszkodowawczą instytucji finansowej.


Zawiadomienie dłużnika

Dłużnik (np. zakład ubezpieczeń) nie musi wiedzieć o przelewie wierzytelności. Zawiadomienie dłużnika nie jest przesłanką ważności cesji. Jednakże w interesie pożyczkodawcy będzie jego powiadomienie o dokonanym przelewie. Dopóki bowiem dłużnik nie wie o tym, że ma nowego wierzyciela, dopóty zapłata do rąk pierwotnego wierzyciela (kredytobiorcy) zwolni go z zobowiązania, a w konsekwencji wierzytelność wygaśnie. Bank utraciłby tym samym zabezpieczenie spłaty kredytu. Dlatego też w umowie przelewu zazwyczaj znaleźć można zapis zobowiązujący kredytobiorcę do niezwłocznego zawiadomienia dłużnika o przelewie, a także do przedstawienia bankowi dowodu doręczenia stosownego pisma. Niewykonanie wspomnianego obowiązku może prowadzić nawet do wypowiedzenia umowy kredytu, względnie do wstrzymania uruchomienia środków kredytowych.


Cesja a zastaw wierzytelności

Niewątpliwie przelew wierzytelności na zabezpieczenie jest dla banku lepszą formą zabezpieczenia kredytu czy pożyczki niż wykazujący pewne podobieństwa zastaw wierzytelności. Ustanowienie zastawu na wierzytelności jedynie uprawnia zastawnika (w tym wypadku byłby nim podmiot udzielający kredytu/pożyczki) do dochodzenia swoich roszczeń z zastawionej wierzytelności w postępowaniu egzekucyjnym.

Dla porównaniu kredytodawca, na rzecz którego przeniesiona została wierzytelność na zabezpieczenie i którego kredyt nie został spłacony, nie musi występować ani do sądu, ani do komornika w celu zaspokojenia się z tej wierzytelności. Wystarczy, że sam wyegzekwuje lub sprzeda przeniesioną na niego wierzytelność, po czym określoną sumę zaliczy na spłatę zobowiązania. Nadwyżka powinna być zwrócona klientowi.

 

Obrazek

Źródło: „Gazeta Podatkowa" nr 601 z 12.10.2009,   2009.10.19

Wady materiałów i projektu trzeba zgłosić klientowi

Wykonawca ma obowiązek poinformować zamawiającego o tym, że dostarczony mu materiał jest wadliwy lub zachodzą inne okoliczności, które mogą przeszkodzić prawidłowemu wykonaniu prac. Nie powinien też prowadzić robót na podstawie wadliwego projektu dostarczonego mu przez inwestora. Jeśli obowiązki te zlekceważy, będzie ponosił odpowiedzialność za wady.

Uprzedź klienta o wadach materiału

Jeżeli materiał dostarczony przez zamawiającego nie nadaje się do prawidłowego wykonania dzieła albo jeżeli zajdą inne okoliczności, które mogą przeszkodzić jego prawidłowemu wykonaniu, przyjmujący zamówienie powinien niezwłocznie zawiadomić o tym zamawiającego. Taki obowiązek w przypadku umowy o dzieło nakłada art. 634 Kodeksu cywilnego. Dzięki temu zarówno zamawiający, jak i przyjmujący zamówienie mogą uniknąć późniejszych sporów i strat.

Jednej z firm klienci zlecili położenie podłogi z płytek korkowych w dwóch pomieszczeniach. Wykonawca przed przystąpieniem do prac sprawdził stan płytek i poinformował klientów, że były one nieprawidłowo przechowywane, w związku z czym po ich położeniu mogą ujawnić się wady. Klienci przyjęli to do wiadomości i zlecili przystąpienie do prac z wykorzystaniem uszkodzonych płytek. Podłoga w obu pomieszczeniach okazała się wadliwa. Zamawiający twierdzili, że odpowiedzialność za to ponosi wykonawca i oddali sprawę do sądu. Wykonawca sprawę wygrał dzięki temu, że udowodnił, iż dopełnił obowiązku poinformowania zamawiających o wadach materiału, a zamawiający mimo to nie zrezygnowali z zamówienia.


Sprawdź, czy nie ma innych przeszkód

Materiał nie jest jedyną rzeczą, którą powinien sprawdzić przyjmujący zamówienie przed przystąpieniem do prac. Jeśli zaistnieją inne okoliczności, które mogą przeszkodzić prawidłowemu wykonaniu prac, przyjmujący zamówienie powinien niezwłocznie zawiadomić o tym zamawiającego. Z drugiej strony także klient zobowiązany jest do współdziałania z wykonawcą, jeśli od tego uzależnione jest prawidłowe wykonanie dzieła.

W przypadku wspomnianego wcześniej sporu o położenie podłogi klient poinformował też wykonawcę, że grubość posadzki w jednym z pomieszczeń wynosi 6 cm. Wykonawca przeprowadził więc test wilgotności podłoża dla posadzki o podanych parametrach. Później okazało się, że w rzeczywistości posadzka miała 10 cm grubości, co wpłynęło na wadliwość podłogi.

Sąd uznał, że w tej sytuacji wykonawca dochował należytej staranności, przeprowadzając test wilgotności dla danych wskazanych mu przez klienta i nie miał obowiązku dodatkowego sprawdzania, czy dostarczone mu przez klienta informacje są prawdziwe (wyrok Sądu Najwyższego z dnia 20 października 2005 r., sygn. akt II CK 134/05).


Odpowiedzialność za wady

Zlekceważenie obowiązku sprawdzenia przez wykonawcę materiału i poinformowania zamawiającego o jego nieprzydatności oraz o innych okolicznościach przeszkadzających prawidłowemu wykonaniu dzieła może być dla wykonawcy kosztowne. Będzie on bowiem odpowiadał za wady dzieła. Jeżeli dzieło ma wady, zamawiający może żądać ich usunięcia, wyznaczając w tym celu przyjmującemu zamówienie odpowiedni termin z zagrożeniem, że po bezskutecznym upływie wyznaczonego terminu nie przyjmie naprawy. Przyjmujący może odmówić naprawy, gdyby wymagała nadmiernych kosztów. Gdy wady nie dadzą się usunąć albo gdy z okoliczności wynika, że przyjmujący zamówienie nie zdoła ich usunąć w czasie odpowiednim, wówczas zamawiający może od umowy odstąpić. Ma prawo to zrobić tylko wtedy, gdy wady są istotne. Jeżeli wady nie są istotne, zamawiający może żądać obniżenia wynagrodzenia w odpowiednim stosunku (art. 637 K.c.).


Decyzję powinien podjąć zamawiający

Jeśli wykonawca stwierdzi, że na przeszkodzie prawidłowemu wykonaniu dzieła stoi nieodpowiedni materiał czy inne okoliczności, powinien powstrzymać się od wykonywania dzieła i niezwłocznie skontaktować się z zamawiającym. Zamawiający poinformowany o zaistniałych okolicznościach i związanym z nimi ryzyku powinien zdecydować, czy prace przerwać, czy kontynuować. W takiej sytuacji ryzyko związane z wadliwym wykonaniem dzieła z powodu złego materiału czy innych zgłoszonych zamawiającemu okoliczności spoczywać będzie nie na wykonawcy, lecz na zamawiającym.

Wykonawca powinien zadbać o to, aby w razie sporu dysponować dowodami, że informował zamawiającego o ryzyku oraz jaką odpowiedź od niego otrzymał. Dlatego dobrym rozwiązaniem będzie sporządzenie pisma (notatki, protokołu), w którym znajdą się przeznaczone dla zamawiającego informacje o wadach materiału czy innych okolicznościach przeszkadzających prawidłowemu wykonaniu dzieła. Jeśli na kopii takiego pisma przeznaczonej dla wykonawcy podpisze się zamawiający, trudno będzie mu się w przyszłości wyprzeć tego, że został o wskazanych problemach poinformowany przez wykonawcę.


Nie buduj na podstawie wadliwego projektu

Podobne zasady obowiązują w przypadku umowy o roboty budowlane. Jeżeli dostarczona przez inwestora dokumentacja, teren budowy, maszyny lub urządzenia nie nadają się do prawidłowego wykonania robót albo jeżeli zajdą inne okoliczności, które mogą przeszkodzić prawidłowemu wykonaniu robót, wykonawca powinien niezwłocznie zawiadomić o tym inwestora (art. 651 K.c.).

W praktyce powstają spory związane z realizacją przez wykonawcę prac w oparciu o wadliwą dokumentację projektową przekazaną przez inwestora. W efekcie powstaje wadliwy obiekt. O wadliwości dostarczonej dokumentacji wykonawca powinien poinformować inwestora (art. 651 K.c.). Czy oznacza to, że ma on obowiązek każdorazowego weryfikowania projektu i szukania w nim ewentualnych błędów? Wykonawca nie ma obowiązku szczegółowego sprawdzania dostarczonego projektu w celu wykrycia jego wad. Tak uznał Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 27 marca 2000 r., sygn. akt III CKN 629/98. Podobne stanowisko zajął Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 26 czerwca 2008 r., sygn. akt II CK 101/08. Stwierdził w nim, że obowiązek wykonawcy określony w art. 651 K.c. należy rozumieć w ten sposób, iż musi on niezwłocznie zawiadomić inwestora o niemożliwości realizacji inwestycji na podstawie otrzymanego projektu lub o tym, że realizacja robót zgodnie z dostarczonym projektem spowoduje powstanie obiektu wadliwego. W tym ostatnim wypadku chodzi jednak o takie sytuacje, w których stwierdzenie nieprawidłowości dostarczonej dokumentacji nie wymaga specjalistycznej wiedzy z zakresu projektowania.

Podstawa prawna: ustawa z dnia 23.04.1964 r. - Kodeks cywilny (Dz. U. nr 16, poz. 93 ze zm.).

Obrazek

Źródło: „Gazeta Podatkowa" nr 595 z 21-09-2009,   2009.10.05

Wady materiałów i projektu trzeba zgłosić klientowi

Wykonawca ma obowiązek poinformować zamawiającego o tym, że dostarczony mu materiał jest wadliwy lub zachodzą inne okoliczności, które mogą przeszkodzić prawidłowemu wykonaniu prac. Nie powinien też prowadzić robót na podstawie wadliwego projektu dostarczonego mu przez inwestora. Jeśli obowiązki te zlekceważy, będzie ponosił odpowiedzialność za wady.

Uprzedź klienta o wadach materiału

Jeżeli materiał dostarczony przez zamawiającego nie nadaje się do prawidłowego wykonania dzieła albo jeżeli zajdą inne okoliczności, które mogą przeszkodzić jego prawidłowemu wykonaniu, przyjmujący zamówienie powinien niezwłocznie zawiadomić o tym zamawiającego. Taki obowiązek w przypadku umowy o dzieło nakłada art. 634 Kodeksu cywilnego. Dzięki temu zarówno zamawiający, jak i przyjmujący zamówienie mogą uniknąć późniejszych sporów i strat.

Jednej z firm klienci zlecili położenie podłogi z płytek korkowych w dwóch pomieszczeniach. Wykonawca przed przystąpieniem do prac sprawdził stan płytek i poinformował klientów, że były one nieprawidłowo przechowywane, w związku z czym po ich położeniu mogą ujawnić się wady. Klienci przyjęli to do wiadomości i zlecili przystąpienie do prac z wykorzystaniem uszkodzonych płytek. Podłoga w obu pomieszczeniach okazała się wadliwa. Zamawiający twierdzili, że odpowiedzialność za to ponosi wykonawca i oddali sprawę do sądu. Wykonawca sprawę wygrał dzięki temu, że udowodnił, iż dopełnił obowiązku poinformowania zamawiających o wadach materiału, a zamawiający mimo to nie zrezygnowali z zamówienia.


Sprawdź, czy nie ma innych przeszkód

Materiał nie jest jedyną rzeczą, którą powinien sprawdzić przyjmujący zamówienie przed przystąpieniem do prac. Jeśli zaistnieją inne okoliczności, które mogą przeszkodzić prawidłowemu wykonaniu prac, przyjmujący zamówienie powinien niezwłocznie zawiadomić o tym zamawiającego. Z drugiej strony także klient zobowiązany jest do współdziałania z wykonawcą, jeśli od tego uzależnione jest prawidłowe wykonanie dzieła.

W przypadku wspomnianego wcześniej sporu o położenie podłogi klient poinformował też wykonawcę, że grubość posadzki w jednym z pomieszczeń wynosi 6 cm. Wykonawca przeprowadził więc test wilgotności podłoża dla posadzki o podanych parametrach. Później okazało się, że w rzeczywistości posadzka miała 10 cm grubości, co wpłynęło na wadliwość podłogi.

Sąd uznał, że w tej sytuacji wykonawca dochował należytej staranności, przeprowadzając test wilgotności dla danych wskazanych mu przez klienta i nie miał obowiązku dodatkowego sprawdzania, czy dostarczone mu przez klienta informacje są prawdziwe (wyrok Sądu Najwyższego z dnia 20 października 2005 r., sygn. akt II CK 134/05).


Odpowiedzialność za wady

Zlekceważenie obowiązku sprawdzenia przez wykonawcę materiału i poinformowania zamawiającego o jego nieprzydatności oraz o innych okolicznościach przeszkadzających prawidłowemu wykonaniu dzieła może być dla wykonawcy kosztowne. Będzie on bowiem odpowiadał za wady dzieła. Jeżeli dzieło ma wady, zamawiający może żądać ich usunięcia, wyznaczając w tym celu przyjmującemu zamówienie odpowiedni termin z zagrożeniem, że po bezskutecznym upływie wyznaczonego terminu nie przyjmie naprawy. Przyjmujący może odmówić naprawy, gdyby wymagała nadmiernych kosztów. Gdy wady nie dadzą się usunąć albo gdy z okoliczności wynika, że przyjmujący zamówienie nie zdoła ich usunąć w czasie odpowiednim, wówczas zamawiający może od umowy odstąpić. Ma prawo to zrobić tylko wtedy, gdy wady są istotne. Jeżeli wady nie są istotne, zamawiający może żądać obniżenia wynagrodzenia w odpowiednim stosunku (art. 637 K.c.).


Decyzję powinien podjąć zamawiający

Jeśli wykonawca stwierdzi, że na przeszkodzie prawidłowemu wykonaniu dzieła stoi nieodpowiedni materiał czy inne okoliczności, powinien powstrzymać się od wykonywania dzieła i niezwłocznie skontaktować się z zamawiającym. Zamawiający poinformowany o zaistniałych okolicznościach i związanym z nimi ryzyku powinien zdecydować, czy prace przerwać, czy kontynuować. W takiej sytuacji ryzyko związane z wadliwym wykonaniem dzieła z powodu złego materiału czy innych zgłoszonych zamawiającemu okoliczności spoczywać będzie nie na wykonawcy, lecz na zamawiającym.

Wykonawca powinien zadbać o to, aby w razie sporu dysponować dowodami, że informował zamawiającego o ryzyku oraz jaką odpowiedź od niego otrzymał. Dlatego dobrym rozwiązaniem będzie sporządzenie pisma (notatki, protokołu), w którym znajdą się przeznaczone dla zamawiającego informacje o wadach materiału czy innych okolicznościach przeszkadzających prawidłowemu wykonaniu dzieła. Jeśli na kopii takiego pisma przeznaczonej dla wykonawcy podpisze się zamawiający, trudno będzie mu się w przyszłości wyprzeć tego, że został o wskazanych problemach poinformowany przez wykonawcę.


Nie buduj na podstawie wadliwego projektu

Podobne zasady obowiązują w przypadku umowy o roboty budowlane. Jeżeli dostarczona przez inwestora dokumentacja, teren budowy, maszyny lub urządzenia nie nadają się do prawidłowego wykonania robót albo jeżeli zajdą inne okoliczności, które mogą przeszkodzić prawidłowemu wykonaniu robót, wykonawca powinien niezwłocznie zawiadomić o tym inwestora (art. 651 K.c.).

W praktyce powstają spory związane z realizacją przez wykonawcę prac w oparciu o wadliwą dokumentację projektową przekazaną przez inwestora. W efekcie powstaje wadliwy obiekt. O wadliwości dostarczonej dokumentacji wykonawca powinien poinformować inwestora (art. 651 K.c.). Czy oznacza to, że ma on obowiązek każdorazowego weryfikowania projektu i szukania w nim ewentualnych błędów? Wykonawca nie ma obowiązku szczegółowego sprawdzania dostarczonego projektu w celu wykrycia jego wad. Tak uznał Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 27 marca 2000 r., sygn. akt III CKN 629/98. Podobne stanowisko zajął Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 26 czerwca 2008 r., sygn. akt II CK 101/08. Stwierdził w nim, że obowiązek wykonawcy określony w art. 651 K.c. należy rozumieć w ten sposób, iż musi on niezwłocznie zawiadomić inwestora o niemożliwości realizacji inwestycji na podstawie otrzymanego projektu lub o tym, że realizacja robót zgodnie z dostarczonym projektem spowoduje powstanie obiektu wadliwego. W tym ostatnim wypadku chodzi jednak o takie sytuacje, w których stwierdzenie nieprawidłowości dostarczonej dokumentacji nie wymaga specjalistycznej wiedzy z zakresu projektowania.

Podstawa prawna: ustawa z dnia 23.04.1964 r. - Kodeks cywilny (Dz. U. nr 16, poz. 93 ze zm.).

Obrazek

Źródło: „Gazeta Podatkowa" nr 595 z 21-09-2009,   2009.10.05

Zakup nieruchomości od komornika

Na licytacjach komorniczych można kupić nieruchomość za cenę niższą niż jej rynkowa wartość. Nabywca ma jednak stosunkowo mało czasu na uiszczenie ceny, a brak zapłaty w terminie spowoduje utratę wpłaconego wadium. Na jakich zasadach komornicy sądowi sprzedają nieruchomości?

Za jaką kwotę nieruchomość może zostać sprzedana na licytacji?

Najniższa suma, za którą nieruchomość można nabyć na pierwszej licytacji, wynosi trzy czwarte sumy oszacowania. Taka jest wówczas cena wywołania. Jeśli pierwsza licytacja zakończy się bezskutecznie, może zostać zorganizowana druga licytacja. Podczas niej cena wywołania obniżana jest do dwóch trzecich sumy, na jaką nieruchomość została oszacowana.

Inne zasady obowiązują w przypadku uproszczonej egzekucji z nieruchomości. Komornik może sprzedać ją z wolnej ręki, niższa jest też cena wywołania w drugim terminie licytacji.


 Czy kupując nieruchomość od komornika nabywa się ją bez obciążeń? Co, jeśli z księgi wieczystej wynika, że nieruchomość obciążona jest hipotekami?

Nabywca kupuje w toku postępowania egzekucyjnego nieruchomość w zasadzie wolną od obciążeń, a więc także od hipotek. Jeśli poprzedni właściciel był zadłużony i na nieruchomości ustanowiono hipoteki, to nabywca, który kupił ją w toku postępowania egzekucyjnego, nie będzie miał problemu z ich wykreśleniem. Pozostaną w mocy jedynie służebność drogi koniecznej oraz służebność ustanowiona w związku z przekroczeniem granicy przy wznoszeniu budowli lub innego urządzenia. Pod pewnymi warunkami w mocy pozostaną też użytkowanie, służebności i prawa dożywotnika.


 Czy przed przystąpieniem do licytacji nieruchomości trzeba zapłacić wadium?

Tak, co do zasady, trzeba wpłacić rodzaj wadium, zwany rękojmią. Wynosi ona jedną dziesiątą kwoty, na jaką biegły wycenił wartość nieruchomości. Tym osobom, które nieruchomości nie wylicytują, rękojmia jest zwracana. Natomiast rękojmia uiszczona przez zwycięzcę licytacji zaliczana jest na poczet ceny. Rękojmi nie wpłaca się przy uproszczonej egzekucji z nieruchomości.


 Do kiedy nabywca musi zapłacić cenę?

Licytant, który w trakcie przetargu zaoferuje najwyższą cenę, uzyskuje tzw. przybicie. Jest to postanowienie wydawane przez sąd. Po jego uprawomocnieniu sąd wzywa licytanta, który uzyskał przybicie (nabywcę), aby w ciągu dwóch tygodni od otrzymania wezwania złożył na rachunek depozytowy sądu cenę nabycia, pomniejszoną o wpłaconą wcześniej rękojmię. Na wniosek nabywcy sąd może oznaczyć dłuższy termin uiszczenia ceny nabycia, nieprzekraczający jednak miesiąca. Inne zasady obowiązują przy uproszczonej egzekucji z nieruchomości.

Jeśli wygrywający licytację nie zapłaci ceny nabycia w terminie, to wpłacona rękojmia przepada.


 Od kiedy osoba, która wylicytowała nieruchomość, staje się jej właścicielem?

Po uprawomocnieniu się postanowienia o przysądzeniu własności. Takie postanowienie może zostać wydane po uprawomocnieniu się przybicia i wykonaniu przez nabywcę warunków licytacyjnych (czyli wpłaceniu ceny nabycia). Informację o tym, czy wydane postanowienie o przysądzeniu własności jest już prawomocne można uzyskać w sądzie, który je wydał. Prawomocne postanowienie o przysądzeniu własności jest też tytułem do ujawnienia na rzecz nabywcy prawa własności w katastrze nieruchomości oraz przez wpis w księdze wieczystej lub przez złożenie dokumentu do zbioru dokumentów.


 Czy komornik może sprzedać nieruchomość z wolnej ręki, bez organizowania licytacji?

Jest to możliwe, ale tylko w przypadku ściśle określonych nieruchomości. Chodzi tu przede wszystkim o niezabudowaną nieruchomość gruntową, która nie jest obciążona na rzecz osób trzecich.

Ponadto z wolnej ręki można też sprzedać niezabudowaną nieruchomość gruntową obciążoną na rzecz osób trzecich, oraz nieruchomość zabudowaną budynkiem mieszkalnym lub użytkowym, jeśli w chwili złożenia wniosku o wszczęcie egzekucji nie dokonano zawiadomienia o zakończeniu budowy. W przypadku tych nieruchomości jest jednak dodatkowy warunek - dłużnik nie zaskarżył oszacowania nieruchomości.

Wskazane nieruchomości komornik oferuje do sprzedaży z wolnej ręki, po cenie nie niższej niż wartość oszacowania. Wierzyciel i dłużnik powinni określić tryb wyszukania nabywcy. Jeśli tego nie zrobią, tryb ten ustala sąd.

Możliwość sprzedaży z wolnej ręki trwa tylko przez miesiąc od zakończenia opisu i oszacowania nieruchomości. Później można ją sprzedać tylko na licytacji.


 Na czym polega uproszczona egzekucja z nieruchomości?

W porównaniu ze zwykłą egzekucją z nieruchomości, uproszczona egzekucja charakteryzuje się następującymi cechami.

Po pierwsze, dotyczy tylko ściśle określonych nieruchomości: niezabudowanych nieruchomości gruntowych oraz nieruchomości zabudowanej budynkiem mieszkalnym lub użytkowym, jeśli w chwili złożenia wniosku o wszczęcie egzekucji nie dokonano zawiadomienia o zakończeniu budowy.

Po drugie, powinna ona przebiegać szybciej niż zwykła egzekucja - skróceniu uległo część terminów. Dotyczy to również terminu na zapłatę ceny! Przy uproszczonej egzekucji należy od razu po zakończeniu licytacji zapłacić jedną piątą ceny, a resztę do godziny dwunastej następnego dnia.

Po trzecie, stosuje się do niej przepisy dotyczące licytacji rzeczy ruchomych. Oznacza to, że cena wywołania w pierwszym terminie licytacji wynosi trzy czwarte sumy oszacowania, a w drugim terminie - już tylko połowę sumy oszacowania. Jest to więc niższa cena niż w przypadku zwykłej egzekucji z nieruchomości, gdzie cena wywołania w drugim terminie licytacji wynosi dwie trzecie sumy oszacowania. Przy uproszczonej egzekucji osoba chcąca licytować nie musi wpłacać rękojmi (wadium). Jeśli jednak wylicytuje nieruchomość i w terminie za nią nie zapłaci, to komornik ściągnie od niej kwotę odpowiadającą jednej dziesiątej wylicytowanej kwoty na pokrycie kosztów. Licytację prowadzi komornik.

Podstawa prawna: ustawa z dnia 17.11.1964 r. - Kodeks postępowania cywilnego (Dz. U. nr 43, poz. 296 ze zm.).

Obrazek

Źródło: „Gazeta Podatkowa" Nr 591 z dnia 2009-09-07,   2009.09.16

Zakup nieruchomości od komornika

Na licytacjach komorniczych można kupić nieruchomość za cenę niższą niż jej rynkowa wartość. Nabywca ma jednak stosunkowo mało czasu na uiszczenie ceny, a brak zapłaty w terminie spowoduje utratę wpłaconego wadium. Na jakich zasadach komornicy sądowi sprzedają nieruchomości?

Za jaką kwotę nieruchomość może zostać sprzedana na licytacji?

Najniższa suma, za którą nieruchomość można nabyć na pierwszej licytacji, wynosi trzy czwarte sumy oszacowania. Taka jest wówczas cena wywołania. Jeśli pierwsza licytacja zakończy się bezskutecznie, może zostać zorganizowana druga licytacja. Podczas niej cena wywołania obniżana jest do dwóch trzecich sumy, na jaką nieruchomość została oszacowana.

Inne zasady obowiązują w przypadku uproszczonej egzekucji z nieruchomości. Komornik może sprzedać ją z wolnej ręki, niższa jest też cena wywołania w drugim terminie licytacji.


 Czy kupując nieruchomość od komornika nabywa się ją bez obciążeń? Co, jeśli z księgi wieczystej wynika, że nieruchomość obciążona jest hipotekami?

Nabywca kupuje w toku postępowania egzekucyjnego nieruchomość w zasadzie wolną od obciążeń, a więc także od hipotek. Jeśli poprzedni właściciel był zadłużony i na nieruchomości ustanowiono hipoteki, to nabywca, który kupił ją w toku postępowania egzekucyjnego, nie będzie miał problemu z ich wykreśleniem. Pozostaną w mocy jedynie służebność drogi koniecznej oraz służebność ustanowiona w związku z przekroczeniem granicy przy wznoszeniu budowli lub innego urządzenia. Pod pewnymi warunkami w mocy pozostaną też użytkowanie, służebności i prawa dożywotnika.


 Czy przed przystąpieniem do licytacji nieruchomości trzeba zapłacić wadium?

Tak, co do zasady, trzeba wpłacić rodzaj wadium, zwany rękojmią. Wynosi ona jedną dziesiątą kwoty, na jaką biegły wycenił wartość nieruchomości. Tym osobom, które nieruchomości nie wylicytują, rękojmia jest zwracana. Natomiast rękojmia uiszczona przez zwycięzcę licytacji zaliczana jest na poczet ceny. Rękojmi nie wpłaca się przy uproszczonej egzekucji z nieruchomości.


 Do kiedy nabywca musi zapłacić cenę?

Licytant, który w trakcie przetargu zaoferuje najwyższą cenę, uzyskuje tzw. przybicie. Jest to postanowienie wydawane przez sąd. Po jego uprawomocnieniu sąd wzywa licytanta, który uzyskał przybicie (nabywcę), aby w ciągu dwóch tygodni od otrzymania wezwania złożył na rachunek depozytowy sądu cenę nabycia, pomniejszoną o wpłaconą wcześniej rękojmię. Na wniosek nabywcy sąd może oznaczyć dłuższy termin uiszczenia ceny nabycia, nieprzekraczający jednak miesiąca. Inne zasady obowiązują przy uproszczonej egzekucji z nieruchomości.

Jeśli wygrywający licytację nie zapłaci ceny nabycia w terminie, to wpłacona rękojmia przepada.


 Od kiedy osoba, która wylicytowała nieruchomość, staje się jej właścicielem?

Po uprawomocnieniu się postanowienia o przysądzeniu własności. Takie postanowienie może zostać wydane po uprawomocnieniu się przybicia i wykonaniu przez nabywcę warunków licytacyjnych (czyli wpłaceniu ceny nabycia). Informację o tym, czy wydane postanowienie o przysądzeniu własności jest już prawomocne można uzyskać w sądzie, który je wydał. Prawomocne postanowienie o przysądzeniu własności jest też tytułem do ujawnienia na rzecz nabywcy prawa własności w katastrze nieruchomości oraz przez wpis w księdze wieczystej lub przez złożenie dokumentu do zbioru dokumentów.


 Czy komornik może sprzedać nieruchomość z wolnej ręki, bez organizowania licytacji?

Jest to możliwe, ale tylko w przypadku ściśle określonych nieruchomości. Chodzi tu przede wszystkim o niezabudowaną nieruchomość gruntową, która nie jest obciążona na rzecz osób trzecich.

Ponadto z wolnej ręki można też sprzedać niezabudowaną nieruchomość gruntową obciążoną na rzecz osób trzecich, oraz nieruchomość zabudowaną budynkiem mieszkalnym lub użytkowym, jeśli w chwili złożenia wniosku o wszczęcie egzekucji nie dokonano zawiadomienia o zakończeniu budowy. W przypadku tych nieruchomości jest jednak dodatkowy warunek - dłużnik nie zaskarżył oszacowania nieruchomości.

Wskazane nieruchomości komornik oferuje do sprzedaży z wolnej ręki, po cenie nie niższej niż wartość oszacowania. Wierzyciel i dłużnik powinni określić tryb wyszukania nabywcy. Jeśli tego nie zrobią, tryb ten ustala sąd.

Możliwość sprzedaży z wolnej ręki trwa tylko przez miesiąc od zakończenia opisu i oszacowania nieruchomości. Później można ją sprzedać tylko na licytacji.


 Na czym polega uproszczona egzekucja z nieruchomości?

W porównaniu ze zwykłą egzekucją z nieruchomości, uproszczona egzekucja charakteryzuje się następującymi cechami.

Po pierwsze, dotyczy tylko ściśle określonych nieruchomości: niezabudowanych nieruchomości gruntowych oraz nieruchomości zabudowanej budynkiem mieszkalnym lub użytkowym, jeśli w chwili złożenia wniosku o wszczęcie egzekucji nie dokonano zawiadomienia o zakończeniu budowy.

Po drugie, powinna ona przebiegać szybciej niż zwykła egzekucja - skróceniu uległo część terminów. Dotyczy to również terminu na zapłatę ceny! Przy uproszczonej egzekucji należy od razu po zakończeniu licytacji zapłacić jedną piątą ceny, a resztę do godziny dwunastej następnego dnia.

Po trzecie, stosuje się do niej przepisy dotyczące licytacji rzeczy ruchomych. Oznacza to, że cena wywołania w pierwszym terminie licytacji wynosi trzy czwarte sumy oszacowania, a w drugim terminie - już tylko połowę sumy oszacowania. Jest to więc niższa cena niż w przypadku zwykłej egzekucji z nieruchomości, gdzie cena wywołania w drugim terminie licytacji wynosi dwie trzecie sumy oszacowania. Przy uproszczonej egzekucji osoba chcąca licytować nie musi wpłacać rękojmi (wadium). Jeśli jednak wylicytuje nieruchomość i w terminie za nią nie zapłaci, to komornik ściągnie od niej kwotę odpowiadającą jednej dziesiątej wylicytowanej kwoty na pokrycie kosztów. Licytację prowadzi komornik.

Podstawa prawna: ustawa z dnia 17.11.1964 r. - Kodeks postępowania cywilnego (Dz. U. nr 43, poz. 296 ze zm.).

Obrazek

Źródło: „Gazeta Podatkowa" Nr 591 z dnia 2009-09-07,   2009.09.16

Domeny dla agencji nieruchomości

Posiadanie domeny internetowej jest bardzo ważne w przypadku prowadzenia biura nieruchomości. Nie tylko pomaga klientom w odnalezieniu odpowiedniego pośrednika w obrocie nieruchomościami, ale również daje możliwość wyróżnienia się wśród licznej konkurencji.
Z jakich elementów zbudowana jest domena internetowa?
 
Domena internetowa to nic innego jak unikalny adres strony. Zbudowana jest z trzech części. Jej początek zazwyczaj stanowi skrót WWW (World Wide Web). Następnie po kropce znajduje się nazwa domeny. Nazwa jest jednym z elementów kształtujących tożsamość firmy. Dlatego najlepszym rozwiązaniem jest wykupienie domeny o identycznym brzmieniu co nazwa biura. Proces taki z pewnością pozytywnie wpłynie na rozpoznawalność prowadzonej działalności. Świadczyć będzie również o poważnym podejściu do budowania wizerunku firmy. Ostatnia część składowa domeny to tzw. rozszerzenie. Jest to skrót znajdujący się na końcu adresu WWW (np. .pl, .com, .eu). Coraz powszechniejszym zjawiskiem jest fakt, iż wiele osób poszukujących informacji o ofercie biur nieruchomości korzysta z Internetu. Dlatego posiadanie domeny internetowej przez firmy prowadzące działalność pośredniczącą w obrocie nieruchomościami wpływa na wzrost zaufania i popularności wśród swoich klientów.
 
Pamiętaj o odpowiednim rozszerzeniu
 
Rejestrując domenę agencji nieruchomości, warto zdecydować się na zakup pakietu domen z użyciem słów kluczowych oraz rozszerzeń związanych z profilem działalności. A więc warto zarejestrować domeny nie tylko z rozszerzeniem .pl, ale również globalne (np. .com, .info) i europejskie (.eu). Do najistotniejszych należą kombinacje z różnymi końcówkami, które dotyczą branży czy też zasięgu działań firmy (np. strona biura nieruchomości z Warszawy może posiadać kombinacje www.nieruchomosci.waw.pl, bądź www.biuro.realestate.pl). Warto również, by osoby prowadzące taką działalność zainwestowały w domeny z przed- i przyrostkami, określającymi płaszczyzny funkcjonowania (np. www.i-nieruchomosci.pl, www.nieruchomosci24.pl). Powyższy zestaw będzie odpowiedni w początkowej fazie promocji w Sieci.
 
Warto zarejestrować domenę z myślnikiem
 
Z marketingowego punktu widzenia nazwa domeny powinna być w miarę krótka, najlepiej jedno- ewentualnie dwuwyrazowa. Związane jest to z tym, że im prostsza domena, tym łatwiej użytkownicy ją zapamiętają. Prowadząc biuro nieruchomości, warto zastanowić się nad rejestracją domeny z użyciem myślnika. Popularność takich domen zaczęła wzrastać stosunkowo niedawno, więc w puli wolnych domen wciąż dostępna jest duża liczba atrakcyjnych nazw. W przypadku, kiedy nazwa domeny ma składać się z kilku słów, użycie w niej myślnika może okazać się bardzo korzystnym zabiegiem (np. zamiast www.agencjanieruchomosci.pl, warto zarejestrować domenę: www.agencja-nieruchomosci.pl). Oddzielenie słów bardzo korzystnie wpłynie na czytelność adresu internetowego. Należy zwrócić uwagę, że kontakt odbiorcy z adresem strony WWW (promowanym np. w Internecie lub na ulotkach) jest bardzo krótki. Dlatego ważne jest, aby domena była łatwa do odczytania. Potencjalnym klientom dużo łatwiej zapamiętać nazwę, która składa się ze słów klarownie oddzielonych myślnikiem.
 
Zabezpiecz się przed działaniem konkurencji
 
Obecnie większość osób otwierających działalność związaną z pośrednictwem w obrocie nieruchomościami już w fazie projektu rejestruje pakiet domen z nową nazwą. Jest to bardzo rozsądny zabieg, gdyż adres internetowy, kierujący do serwisu WWW z nazwą biura nieruchomości, to bardzo często podstawa wszelkich działań promocyjnych takich firm, nie tylko w Internecie. Warto więc zabezpieczyć się przed sytuacją, w której taki adres mógłby zostać wykorzystany, np. przez konkurencję. Dlatego już podczas przygotowań należy sprawdzić, czy wybrana nazwa działalności jest wolna. Jeśli tak, korzystny jest niezwłoczny jej zakup. Należy pamiętać, że rejestracja domen odbywa się na zasadzie „kto pierwszy, ten lepszy” i po zakończeniu projektu może się okazać, że domena jest już zajęta. Otwierając działalność w branży nieruchomości, warto pomyśleć także o zakupie nazw, które są „literówkami” domeny głównej, czyli najczęstszymi błędami w nazwie serwisu popełnianymi przez internautów podczas wpisywania go do przeglądarki internetowej. Zakup całego pakietu domen uchroni firmę przed działaniami związanymi z tzw. cybersquattingiem, czyli grabieżą domen. Posiadanie zestawu domen internetowych pozwoli przedsiębiorstwu zaoszczędzić czas i pieniądze, które straciłoby w związku z ewentualnym odkupieniem nazw. Zagwarantuje również, że pod adresem internetowym z użyciem nazwy biura nie znajdzie się serwis konkurencji lub niekorzystne dla niego treści.  
 
Zaskakująco niskie koszty
 
Zarejestrowanie kilku domen nie wiąże się z barierami finansowymi. Domeny w pierwszym roku użytkowania kosztują od kilku do kilkunastu złotych. Niektórzy usługodawcy (np. serwis nazwa.pl) oddają domeny do rocznego testowania nawet za darmo. W porównaniu do innych wydatków nawet niedużego biura nieruchomości koszty utrzymania całego pakietu domen w okresie roku są praktycznie nieodczuwalne. 
 
Promując stronę WWW, zdecyduj się na jedną domenę
 
Posiadając już pakiet domen, właściciel agencji nieruchomości powinien dokonać wyboru jednej charakterystycznej domeny i ograniczyć się do promowania jej od samego początku istnienia serwisu WWW. Jako domenę główną warto wybrać domenę z rozszerzeniem polskim, globalnym lub europejskim. Są to domeny obecnie najpopularniejsze w Polsce, a ze względu na rozszerzenie także najczęściej wpisywane przez internautów do internetowych przeglądarek. Następnym krokiem po wyborze domeny głównej jest skupienie się na jej promocji. Najskuteczniejszą i jednocześnie najprostszą formą rozpowszechnienia domeny jest umieszczenie jej na wszystkich materiałach reklamowych przedsiębiorstwa. Powinna znaleźć się zarówno na wizytówkach, papierze firmowym, jak i na szyldzie firmy, wszelkich reklamach zewnętrznych, prasowych oraz ogłoszeniach. Ponadto, dodatkowym zabiegiem, który warto zastosować, jest przekierowanie wszystkich posiadanych domen na jedną główną domenę. Promocja domeny głównej we wszystkich kanałach zwiększa jej rozpoznawalność, a co za tym idzie – także zainteresowanie biurem wśród potencjalnych klientów.
 
Wybierz sprawdzonego rejestratora
 
Kolejnym, bardzo istotnym aspektem jest wybór odpowiedniego rejestratora. Jest to usługodawca, który pośredniczy w sprzedaży domen pomiędzy użytkownikami Internetu a zarządcami poszczególnych końcówek. Taką firmą jest np. serwis nazwa.pl. Wybierając registrara, u którego dokonamy zakupu firmowych domen, warto zwrócić uwagę na jego pozycję na rynku oraz opinie dotychczasowych klientów, można poszukać ich np. na forach internetowych, blogach. Tylko najwięksi usługodawcy mogą zapewnić właściwe zabezpieczenie usług, a także odpowiedni poziom obsługi klienta. Warto zwrócić uwagę, czy rejestrator posiada akredytacje organizacji takich jak ICANN oraz czy ma zawartą umowę partnerską z EURid oraz NASK. Tylko firmy gwarantujące wysoką jakość oraz bezpieczeństwo usług, a także posiadające odpowiednie zaplecze techniczne, mogą dołączyć do grona akredytowanych rejestratorów domen.

 

 

Źródło: „Krakowski Rynek Nieruchomości" nr 19/2009,   2009.10.26

Domeny dla agencji nieruchomości

Posiadanie domeny internetowej jest bardzo ważne w przypadku prowadzenia biura nieruchomości. Nie tylko pomaga klientom w odnalezieniu odpowiedniego pośrednika w obrocie nieruchomościami, ale również daje możliwość wyróżnienia się wśród licznej konkurencji.
Z jakich elementów zbudowana jest domena internetowa?
 
Domena internetowa to nic innego jak unikalny adres strony. Zbudowana jest z trzech części. Jej początek zazwyczaj stanowi skrót WWW (World Wide Web). Następnie po kropce znajduje się nazwa domeny. Nazwa jest jednym z elementów kształtujących tożsamość firmy. Dlatego najlepszym rozwiązaniem jest wykupienie domeny o identycznym brzmieniu co nazwa biura. Proces taki z pewnością pozytywnie wpłynie na rozpoznawalność prowadzonej działalności. Świadczyć będzie również o poważnym podejściu do budowania wizerunku firmy. Ostatnia część składowa domeny to tzw. rozszerzenie. Jest to skrót znajdujący się na końcu adresu WWW (np. .pl, .com, .eu). Coraz powszechniejszym zjawiskiem jest fakt, iż wiele osób poszukujących informacji o ofercie biur nieruchomości korzysta z Internetu. Dlatego posiadanie domeny internetowej przez firmy prowadzące działalność pośredniczącą w obrocie nieruchomościami wpływa na wzrost zaufania i popularności wśród swoich klientów.
 
Pamiętaj o odpowiednim rozszerzeniu
 
Rejestrując domenę agencji nieruchomości, warto zdecydować się na zakup pakietu domen z użyciem słów kluczowych oraz rozszerzeń związanych z profilem działalności. A więc warto zarejestrować domeny nie tylko z rozszerzeniem .pl, ale również globalne (np. .com, .info) i europejskie (.eu). Do najistotniejszych należą kombinacje z różnymi końcówkami, które dotyczą branży czy też zasięgu działań firmy (np. strona biura nieruchomości z Warszawy może posiadać kombinacje www.nieruchomosci.waw.pl, bądź www.biuro.realestate.pl). Warto również, by osoby prowadzące taką działalność zainwestowały w domeny z przed- i przyrostkami, określającymi płaszczyzny funkcjonowania (np. www.i-nieruchomosci.pl, www.nieruchomosci24.pl). Powyższy zestaw będzie odpowiedni w początkowej fazie promocji w Sieci.
 
Warto zarejestrować domenę z myślnikiem
 
Z marketingowego punktu widzenia nazwa domeny powinna być w miarę krótka, najlepiej jedno- ewentualnie dwuwyrazowa. Związane jest to z tym, że im prostsza domena, tym łatwiej użytkownicy ją zapamiętają. Prowadząc biuro nieruchomości, warto zastanowić się nad rejestracją domeny z użyciem myślnika. Popularność takich domen zaczęła wzrastać stosunkowo niedawno, więc w puli wolnych domen wciąż dostępna jest duża liczba atrakcyjnych nazw. W przypadku, kiedy nazwa domeny ma składać się z kilku słów, użycie w niej myślnika może okazać się bardzo korzystnym zabiegiem (np. zamiast www.agencjanieruchomosci.pl, warto zarejestrować domenę: www.agencja-nieruchomosci.pl). Oddzielenie słów bardzo korzystnie wpłynie na czytelność adresu internetowego. Należy zwrócić uwagę, że kontakt odbiorcy z adresem strony WWW (promowanym np. w Internecie lub na ulotkach) jest bardzo krótki. Dlatego ważne jest, aby domena była łatwa do odczytania. Potencjalnym klientom dużo łatwiej zapamiętać nazwę, która składa się ze słów klarownie oddzielonych myślnikiem.
 
Zabezpiecz się przed działaniem konkurencji
 
Obecnie większość osób otwierających działalność związaną z pośrednictwem w obrocie nieruchomościami już w fazie projektu rejestruje pakiet domen z nową nazwą. Jest to bardzo rozsądny zabieg, gdyż adres internetowy, kierujący do serwisu WWW z nazwą biura nieruchomości, to bardzo często podstawa wszelkich działań promocyjnych takich firm, nie tylko w Internecie. Warto więc zabezpieczyć się przed sytuacją, w której taki adres mógłby zostać wykorzystany, np. przez konkurencję. Dlatego już podczas przygotowań należy sprawdzić, czy wybrana nazwa działalności jest wolna. Jeśli tak, korzystny jest niezwłoczny jej zakup. Należy pamiętać, że rejestracja domen odbywa się na zasadzie „kto pierwszy, ten lepszy” i po zakończeniu projektu może się okazać, że domena jest już zajęta. Otwierając działalność w branży nieruchomości, warto pomyśleć także o zakupie nazw, które są „literówkami” domeny głównej, czyli najczęstszymi błędami w nazwie serwisu popełnianymi przez internautów podczas wpisywania go do przeglądarki internetowej. Zakup całego pakietu domen uchroni firmę przed działaniami związanymi z tzw. cybersquattingiem, czyli grabieżą domen. Posiadanie zestawu domen internetowych pozwoli przedsiębiorstwu zaoszczędzić czas i pieniądze, które straciłoby w związku z ewentualnym odkupieniem nazw. Zagwarantuje również, że pod adresem internetowym z użyciem nazwy biura nie znajdzie się serwis konkurencji lub niekorzystne dla niego treści.  
 
Zaskakująco niskie koszty
 
Zarejestrowanie kilku domen nie wiąże się z barierami finansowymi. Domeny w pierwszym roku użytkowania kosztują od kilku do kilkunastu złotych. Niektórzy usługodawcy (np. serwis nazwa.pl) oddają domeny do rocznego testowania nawet za darmo. W porównaniu do innych wydatków nawet niedużego biura nieruchomości koszty utrzymania całego pakietu domen w okresie roku są praktycznie nieodczuwalne. 
 
Promując stronę WWW, zdecyduj się na jedną domenę
 
Posiadając już pakiet domen, właściciel agencji nieruchomości powinien dokonać wyboru jednej charakterystycznej domeny i ograniczyć się do promowania jej od samego początku istnienia serwisu WWW. Jako domenę główną warto wybrać domenę z rozszerzeniem polskim, globalnym lub europejskim. Są to domeny obecnie najpopularniejsze w Polsce, a ze względu na rozszerzenie także najczęściej wpisywane przez internautów do internetowych przeglądarek. Następnym krokiem po wyborze domeny głównej jest skupienie się na jej promocji. Najskuteczniejszą i jednocześnie najprostszą formą rozpowszechnienia domeny jest umieszczenie jej na wszystkich materiałach reklamowych przedsiębiorstwa. Powinna znaleźć się zarówno na wizytówkach, papierze firmowym, jak i na szyldzie firmy, wszelkich reklamach zewnętrznych, prasowych oraz ogłoszeniach. Ponadto, dodatkowym zabiegiem, który warto zastosować, jest przekierowanie wszystkich posiadanych domen na jedną główną domenę. Promocja domeny głównej we wszystkich kanałach zwiększa jej rozpoznawalność, a co za tym idzie – także zainteresowanie biurem wśród potencjalnych klientów.
 
Wybierz sprawdzonego rejestratora
 
Kolejnym, bardzo istotnym aspektem jest wybór odpowiedniego rejestratora. Jest to usługodawca, który pośredniczy w sprzedaży domen pomiędzy użytkownikami Internetu a zarządcami poszczególnych końcówek. Taką firmą jest np. serwis nazwa.pl. Wybierając registrara, u którego dokonamy zakupu firmowych domen, warto zwrócić uwagę na jego pozycję na rynku oraz opinie dotychczasowych klientów, można poszukać ich np. na forach internetowych, blogach. Tylko najwięksi usługodawcy mogą zapewnić właściwe zabezpieczenie usług, a także odpowiedni poziom obsługi klienta. Warto zwrócić uwagę, czy rejestrator posiada akredytacje organizacji takich jak ICANN oraz czy ma zawartą umowę partnerską z EURid oraz NASK. Tylko firmy gwarantujące wysoką jakość oraz bezpieczeństwo usług, a także posiadające odpowiednie zaplecze techniczne, mogą dołączyć do grona akredytowanych rejestratorów domen.

 

 

Źródło: „Krakowski Rynek Nieruchomości" nr 19/2009,   2009.10.26

Nieruchomości: Sztuka biurowa

Jest przeszklony, przypomina niekiedy dzieło sztuki i przykuwa uwagę. W dużym skrócie, właśnie tak powinien wyglądać dziś biurowiec. Na etapie projektowania elementem, który idzie w parze z użytecznością i funkcjonalnością, jest wygląd planowanego budynku.
Aby zobaczyć najbardziej okazałe biurowce trzeba zrobić wycieczkę po całym świecie. Stany Zjednoczone, Japonia, Egipt czy Norwegia, to przodujące kraje, gdzie można spotkać ciekawie zaprojektowane budynki. Mimo, że do tych najwyżej cenionych, jeszcze trochę nam w Polsce brakuje, widać zdecydowaną poprawę i coraz częściej w większych miastach powstają biurowce, które wzbudzają zainteresowanie.

Firma przy wyborze swojej siedziby kieruje się wieloma czynnikami, między innymi lokalizacją przyszłego biura i ceną wynajmowanej powierzchni. Jednak równie istotny jest wygląd budynku, w którym będą przyjmowani goście i współpracownicy.

Nic więc dziwnego, że nowopowstające biurowce coraz częściej przypominają niemal dzieła sztuki, zaprojektowane przez najlepsze biura architektoniczne. To co charakteryzuje chyba wszystkie obecnie realizowane projekty, to modernistyczna architektura, cechująca się lekką bryłą, otwartą przestrzenią, którą można dowolnie zagospodarować oraz szerokimi oknami wpuszczającymi dużo światła. Przeszklone klatki schodowe czy nawet całe elewacje w połączeniu z surowymi materiałami takim jak beton czy stal, podkreślają nowoczesny charakter stylizacji inwestycji.

Prestiżowe przeprowadzki
Przedsiębiorstwa coraz częściej zaczynają dostrzegać fakt, że biuro to swoista wizytówka, która świadczy o prestiżu i dostarcza korzyści wizerunkowych. To jak wygląda siedziba naszej firmy w dużym stopniu przekłada się na postrzeganie jej w oczach kontrahentów i potencjalnych klientów. 

Istnieje jeszcze wiele biurowców, wybudowanych w latach 80., które dziś straszą swoim wyglądem zewnętrznym i wewnętrznym. W każdym niemal mieście znajdą się przykłady, które odwzorowują styl budownictwa z czasów PRL-u. W Poznaniu reliktem poprzedniej dekady, który funkcjonuje do dziś jest budynek „Alfa”, stojący w centrum Poznania przy ul. św. Marcin. I pomimo tego, że większość z nich jest niemal w całości wynajęta, to zapotrzebowanie na biurowce najwyższej klasy będzie rosło. Wraz z rosnąca pozycją Polski na arenie międzynarodowej wiele korporacji otwiera u nas swoje oddziały i potrzebuje nowoczesnej powierzchni biurowej. Stąd tak ważne są inwestycje w lokale

komercyjne. – Mimo, że comiesięczny czynsz za wynajęcie biura jest niższy w starym niż w nowym biurowcu, to jednak udogodnienia jakie ze sobą niesie ten drugi są nieporównywalne, dlatego najemca dokładnie wie za co płaci. Liczące się na rynku firmy, nie będą mogły sobie pozwolić na przyjmowanie klientów i potencjalnych pracowników w mało reprezentatywnych budynkach, dlatego będą szukały biurowców o wysokim standardzie – przekonuje Maciej Modrowski, prezes spółki Górecka Projekt, realizujące w Poznaniu biurowiec klasy A Skalar Office Center.

Warszawa to niewątpliwie największe skupisko inwestycji komercyjnych w kraju. Jednak miasta takie jak Poznań, Wrocław czy Katowice prężnie zachęcają inwestorów do prowadzenia w nich swej działalności. Sprzyjające warunki inwestycyjne i gospodarcze to główny argument, w walce o krajowe i zagraniczne przedsiębiorstwa. Jednak bez zaplecza biurowo-handlowego walory te będą niewystarczające. Ważne jest aby wraz z rozwojem całych aglomeracji następował rozkwit nieruchomości komercyjnych. Niestety wciąż w wielu miastach odnotowuje się deficyt tego rodzaju inwestycji. Niewątpliwie na obecną sytuację wpłynęła recesja, która zatrzymała budowę wielu planowanych obiektów. Jednak część projektów mimo niesprzyjających warunków ekonomicznych, nadal jest realizowana. Przykładem może być Skalar Office Center budowany w Poznaniu, kompleks biurowy Reinhold Center w Katowicach czy Zebra Tower w Warszawie. Rezultaty te będzie można oglądać już w przyszłym roku.

Górecka Projekt

gk

Nieruchomości: Sztuka biurowa

Jest przeszklony, przypomina niekiedy dzieło sztuki i przykuwa uwagę. W dużym skrócie, właśnie tak powinien wyglądać dziś biurowiec. Na etapie projektowania elementem, który idzie w parze z użytecznością i funkcjonalnością, jest wygląd planowanego budynku.
Aby zobaczyć najbardziej okazałe biurowce trzeba zrobić wycieczkę po całym świecie. Stany Zjednoczone, Japonia, Egipt czy Norwegia, to przodujące kraje, gdzie można spotkać ciekawie zaprojektowane budynki. Mimo, że do tych najwyżej cenionych, jeszcze trochę nam w Polsce brakuje, widać zdecydowaną poprawę i coraz częściej w większych miastach powstają biurowce, które wzbudzają zainteresowanie.

Firma przy wyborze swojej siedziby kieruje się wieloma czynnikami, między innymi lokalizacją przyszłego biura i ceną wynajmowanej powierzchni. Jednak równie istotny jest wygląd budynku, w którym będą przyjmowani goście i współpracownicy.

Nic więc dziwnego, że nowopowstające biurowce coraz częściej przypominają niemal dzieła sztuki, zaprojektowane przez najlepsze biura architektoniczne. To co charakteryzuje chyba wszystkie obecnie realizowane projekty, to modernistyczna architektura, cechująca się lekką bryłą, otwartą przestrzenią, którą można dowolnie zagospodarować oraz szerokimi oknami wpuszczającymi dużo światła. Przeszklone klatki schodowe czy nawet całe elewacje w połączeniu z surowymi materiałami takim jak beton czy stal, podkreślają nowoczesny charakter stylizacji inwestycji.

Prestiżowe przeprowadzki
Przedsiębiorstwa coraz częściej zaczynają dostrzegać fakt, że biuro to swoista wizytówka, która świadczy o prestiżu i dostarcza korzyści wizerunkowych. To jak wygląda siedziba naszej firmy w dużym stopniu przekłada się na postrzeganie jej w oczach kontrahentów i potencjalnych klientów. 

Istnieje jeszcze wiele biurowców, wybudowanych w latach 80., które dziś straszą swoim wyglądem zewnętrznym i wewnętrznym. W każdym niemal mieście znajdą się przykłady, które odwzorowują styl budownictwa z czasów PRL-u. W Poznaniu reliktem poprzedniej dekady, który funkcjonuje do dziś jest budynek „Alfa”, stojący w centrum Poznania przy ul. św. Marcin. I pomimo tego, że większość z nich jest niemal w całości wynajęta, to zapotrzebowanie na biurowce najwyższej klasy będzie rosło. Wraz z rosnąca pozycją Polski na arenie międzynarodowej wiele korporacji otwiera u nas swoje oddziały i potrzebuje nowoczesnej powierzchni biurowej. Stąd tak ważne są inwestycje w lokale

komercyjne. – Mimo, że comiesięczny czynsz za wynajęcie biura jest niższy w starym niż w nowym biurowcu, to jednak udogodnienia jakie ze sobą niesie ten drugi są nieporównywalne, dlatego najemca dokładnie wie za co płaci. Liczące się na rynku firmy, nie będą mogły sobie pozwolić na przyjmowanie klientów i potencjalnych pracowników w mało reprezentatywnych budynkach, dlatego będą szukały biurowców o wysokim standardzie – przekonuje Maciej Modrowski, prezes spółki Górecka Projekt, realizujące w Poznaniu biurowiec klasy A Skalar Office Center.

Warszawa to niewątpliwie największe skupisko inwestycji komercyjnych w kraju. Jednak miasta takie jak Poznań, Wrocław czy Katowice prężnie zachęcają inwestorów do prowadzenia w nich swej działalności. Sprzyjające warunki inwestycyjne i gospodarcze to główny argument, w walce o krajowe i zagraniczne przedsiębiorstwa. Jednak bez zaplecza biurowo-handlowego walory te będą niewystarczające. Ważne jest aby wraz z rozwojem całych aglomeracji następował rozkwit nieruchomości komercyjnych. Niestety wciąż w wielu miastach odnotowuje się deficyt tego rodzaju inwestycji. Niewątpliwie na obecną sytuację wpłynęła recesja, która zatrzymała budowę wielu planowanych obiektów. Jednak część projektów mimo niesprzyjających warunków ekonomicznych, nadal jest realizowana. Przykładem może być Skalar Office Center budowany w Poznaniu, kompleks biurowy Reinhold Center w Katowicach czy Zebra Tower w Warszawie. Rezultaty te będzie można oglądać już w przyszłym roku.

Górecka Projekt

gk

Jaki program zastąpi "Rodzinę"?

Rządowy program "Rodzina na swoim", polegający na finansowym wsparciu w zakupie własnego mieszkania, od początku roku wprowadza trochę zamieszania na rynku. O programie mówi się nieustannie w różnych środowiskach. Ostatnio zrobiło się o nim jeszcze głośniej za sprawą planów rządu dotyczących objęcia dopłatami do oprocentowania kredytów singli oraz okresowego wyłączenia z programu mieszkań z rynku wtórnego. Okazuje się, że to nie jedyne zmiany w budownictwie mieszkaniowym, nad jakimi pracuje Ministerstwo Infrastruktury.

Single wykluczeni z programu

Z informacji uzyskanych przez "Gazetę Wyborczą" wynika, że rząd planuje rozszerzyć grupę beneficjentów "programu z dopłatami" o osoby samotne. Dyskusja na ten temat trwała już od jakiegoś czasu, a opinie były bardzo rozbieżne. Sprawa nie jest bowiem taka prosta. Głównym celem programu jest pomoc rodzinom w uzyskaniu własnego mieszkania. Stabilne i dobre warunki mieszkaniowe pozytywnie wpływają na rozwój rodziny, co w przypadku współczesnego problemu starzejącego się społeczeństwa jest niezwykle istotne. Z tego punktu widzenia zasadne jest więc wyłączenie grupy singli z programu. Z drugiej jednak strony powstaje pytanie: dlaczego osoby samotne mają napotykać na kolejną barierę i czuć się zmarginalizowane?

Rozszerzenie grupy kredytobiorców mogących skorzystać z dopłat do oprocentowania kredytów wiąże się oczywiście z dodatkowymi wydatkami budżetu państwa. Jednak doskonale wiemy, że środki, którymi dysponuje państwo, w zdecydowanej większości pochodzą z danin publicznych. Za program płacą wszyscy podatnicy, również single, którzy nie korzystają z innych dóbr publicznych, np. przedszkoli, szkół. Dlaczego zatem nie mieliby skorzystać z programu rządowego "Rodzina na swoim?".

Racjonalne byłoby umożliwienie singlom dostępu do programu, jednak należałoby przeznaczyć dla nich mniejszą ilość pieniędzy (np. 30 proc. środków przeznaczonych na dany rok). Dominującą grupą byłyby więc małżeństwa oraz osoby samotnie wychowujące przynajmniej jedno małoletnie dziecko, dziecko - bez względu na jego wiek, na które pobierany jest zasiłek pielęgnacyjny oraz dziecko do ukończenia przez nie 25 roku życia, uczące się w szkołach.

Rodzina do lamusa, idzie nowe?

Pozostaje jeszcze kwestia wielkości mieszkania. Dopłatami objęta jest obecnie rata odsetkowa przypadająca na maksymalnie 50 mkw. powierzchni użytkowej mieszkania, przy czym powierzchnia kredytowanego lokalu nie może przekraczać 75 mkw. Czy takie same limity będą obowiązywały singli? Ministerstwo Infrastruktury (informacja z "Gazety Wyborczej" z 28 października 2009 r.) proponuje, by w przypadku tej grupy norma wynosiła 50 mkw., ale dopłata obejmowałaby maksymalnie 30 mkw. Specjalne progi dla osób samotnych są słuszne. Ich potrzeby względem powierzchni mieszkania są bowiem mniejsze niż w przypadku rodzin. Resort szykuje zmiany w programie "Rodzina na swoim", ale jednocześnie myśli już o jego likwidacji. Oczywiście nie tak od razu. Ma to nastąpić za minimum trzy lata. Nie wiadomo jednak, czy dopłaty będą systematycznie redukowane czy też wyznaczony zostanie termin, kiedy ustawa po prostu przestanie obowiązywać. Idea programu była dobra, jednak dość szybko przekonaliśmy się o jego niedoskonałości, kiedy to oferowane przez niektóre banki kredyty z dopłatą zaczęły być droższe od zwykłych kredytów. Rząd myśli już o nowych rozwiązaniach w budownictwie mieszkaniowym.

Państwo chce pomóc wynajmującym

Ministerstwo Infrastruktury, jak podaje "Gazeta Wyborcza", pracuje nad programem dotyczącym budowy mieszkań na wynajem. Deweloperzy mieliby budować lokale, do których można by wprowadzić się po zapłacie 30 proc. ceny mieszkania w formie zaliczki (nie zadatku, który przepada), a pozostała część spłaty mogłaby zostać rozłożona na co najmniej 10 lat. Resort chce też umożliwić blisko 80 tys. lokatorom wykup mieszkań w zasobie Towarzystw Budownictwa Społecznego i spółdzielni - tych, które sięgały po preferencyjny kredyt z Krajowego Funduszu Mieszkaniowego.

Rynek wynajmu mieszkań jest u nas słabo rozwinięty, więc pomysł przeznaczenia środków na rozwój tego segmentu wydaje się być bardzo dobry. Wynajem mieszkania z późniejszym jego zakupem rozwiązałby problem mieszkaniowy części społeczeństwa. Nie wiadomo jednak, jak bardzo rozszerzony miałby być program i czy budżet państwa będzie w stanie udźwignąć zamiary rządu. Najważniejsze, żeby nowe rozwiązanie zostało dopracowane. Najgorsza rzeczą jest bowiem wprowadzanie zmian w momencie, kiedy program nawet na dobre nie zaczął funkcjonować.

Małgorzata Kędzierska-Urbaniak

Analityk rynku nieruchomości Wynajem.pl

Jaki program zastąpi "Rodzinę"?

Rządowy program "Rodzina na swoim", polegający na finansowym wsparciu w zakupie własnego mieszkania, od początku roku wprowadza trochę zamieszania na rynku. O programie mówi się nieustannie w różnych środowiskach. Ostatnio zrobiło się o nim jeszcze głośniej za sprawą planów rządu dotyczących objęcia dopłatami do oprocentowania kredytów singli oraz okresowego wyłączenia z programu mieszkań z rynku wtórnego. Okazuje się, że to nie jedyne zmiany w budownictwie mieszkaniowym, nad jakimi pracuje Ministerstwo Infrastruktury.

Single wykluczeni z programu

Z informacji uzyskanych przez "Gazetę Wyborczą" wynika, że rząd planuje rozszerzyć grupę beneficjentów "programu z dopłatami" o osoby samotne. Dyskusja na ten temat trwała już od jakiegoś czasu, a opinie były bardzo rozbieżne. Sprawa nie jest bowiem taka prosta. Głównym celem programu jest pomoc rodzinom w uzyskaniu własnego mieszkania. Stabilne i dobre warunki mieszkaniowe pozytywnie wpływają na rozwój rodziny, co w przypadku współczesnego problemu starzejącego się społeczeństwa jest niezwykle istotne. Z tego punktu widzenia zasadne jest więc wyłączenie grupy singli z programu. Z drugiej jednak strony powstaje pytanie: dlaczego osoby samotne mają napotykać na kolejną barierę i czuć się zmarginalizowane?

Rozszerzenie grupy kredytobiorców mogących skorzystać z dopłat do oprocentowania kredytów wiąże się oczywiście z dodatkowymi wydatkami budżetu państwa. Jednak doskonale wiemy, że środki, którymi dysponuje państwo, w zdecydowanej większości pochodzą z danin publicznych. Za program płacą wszyscy podatnicy, również single, którzy nie korzystają z innych dóbr publicznych, np. przedszkoli, szkół. Dlaczego zatem nie mieliby skorzystać z programu rządowego "Rodzina na swoim?".

Racjonalne byłoby umożliwienie singlom dostępu do programu, jednak należałoby przeznaczyć dla nich mniejszą ilość pieniędzy (np. 30 proc. środków przeznaczonych na dany rok). Dominującą grupą byłyby więc małżeństwa oraz osoby samotnie wychowujące przynajmniej jedno małoletnie dziecko, dziecko - bez względu na jego wiek, na które pobierany jest zasiłek pielęgnacyjny oraz dziecko do ukończenia przez nie 25 roku życia, uczące się w szkołach.

Rodzina do lamusa, idzie nowe?

Pozostaje jeszcze kwestia wielkości mieszkania. Dopłatami objęta jest obecnie rata odsetkowa przypadająca na maksymalnie 50 mkw. powierzchni użytkowej mieszkania, przy czym powierzchnia kredytowanego lokalu nie może przekraczać 75 mkw. Czy takie same limity będą obowiązywały singli? Ministerstwo Infrastruktury (informacja z "Gazety Wyborczej" z 28 października 2009 r.) proponuje, by w przypadku tej grupy norma wynosiła 50 mkw., ale dopłata obejmowałaby maksymalnie 30 mkw. Specjalne progi dla osób samotnych są słuszne. Ich potrzeby względem powierzchni mieszkania są bowiem mniejsze niż w przypadku rodzin. Resort szykuje zmiany w programie "Rodzina na swoim", ale jednocześnie myśli już o jego likwidacji. Oczywiście nie tak od razu. Ma to nastąpić za minimum trzy lata. Nie wiadomo jednak, czy dopłaty będą systematycznie redukowane czy też wyznaczony zostanie termin, kiedy ustawa po prostu przestanie obowiązywać. Idea programu była dobra, jednak dość szybko przekonaliśmy się o jego niedoskonałości, kiedy to oferowane przez niektóre banki kredyty z dopłatą zaczęły być droższe od zwykłych kredytów. Rząd myśli już o nowych rozwiązaniach w budownictwie mieszkaniowym.

Państwo chce pomóc wynajmującym

Ministerstwo Infrastruktury, jak podaje "Gazeta Wyborcza", pracuje nad programem dotyczącym budowy mieszkań na wynajem. Deweloperzy mieliby budować lokale, do których można by wprowadzić się po zapłacie 30 proc. ceny mieszkania w formie zaliczki (nie zadatku, który przepada), a pozostała część spłaty mogłaby zostać rozłożona na co najmniej 10 lat. Resort chce też umożliwić blisko 80 tys. lokatorom wykup mieszkań w zasobie Towarzystw Budownictwa Społecznego i spółdzielni - tych, które sięgały po preferencyjny kredyt z Krajowego Funduszu Mieszkaniowego.

Rynek wynajmu mieszkań jest u nas słabo rozwinięty, więc pomysł przeznaczenia środków na rozwój tego segmentu wydaje się być bardzo dobry. Wynajem mieszkania z późniejszym jego zakupem rozwiązałby problem mieszkaniowy części społeczeństwa. Nie wiadomo jednak, jak bardzo rozszerzony miałby być program i czy budżet państwa będzie w stanie udźwignąć zamiary rządu. Najważniejsze, żeby nowe rozwiązanie zostało dopracowane. Najgorsza rzeczą jest bowiem wprowadzanie zmian w momencie, kiedy program nawet na dobre nie zaczął funkcjonować.

Małgorzata Kędzierska-Urbaniak

Analityk rynku nieruchomości Wynajem.pl

Oszczędny dom Kowalskiego

Dom energooszczędny to już standard i to nie tylko z powodu potrzeby spełniania norm unijnych by ograniczyć emisje dwutlenku węgla, ale jest to również standard w kontekście nieustannego wzrostu cen prądu. Wymiar proekologiczny i finansowy to już nierozerwalny duet.

Po pierwsze projekt

Oszczędności przy budowie domu należy rozpocząć od energooszczędnego projektu domu. Koniecznie trzeba uwzględnić w projekcie by budynek zużywał mniej niż 70 kWh/m2/rok. Ważne jest zarówno usytuowanie budynku na działce, bryła budynku, planowany układ pomieszczeń, a także termoizolacja okienna i drzwiowa, system ogrzewania, system wentylacyjny oraz przegrody budowlane. To wszystko po to by eksploatacja budynku była tańsza przy mniejszych stratach ciepła. Ważne jest także zastosowanie energooszczędnych materiałów i technologii np. budowa w technologii prefabrykowanego szkieletu.

Otwierają się również nowe możliwości dofinansowania odnawialnych źródeł energii dla osób indywidualnych, którym naprzeciw wychodzi Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. W 2008 r. po raz pierwszy w swojej historii rozpoczął on finansowanie inwestycji osób indywidualnych w sposób pośredni poprzez współpracę z samorządami, przedsiębiorstwami, związkami międzygminnymi. Do tej pory NFOŚiGW podpisał pięć umów tzw. hurtowych, na dostawę urządzeń i instalację baterii oraz kolektorów słonecznych dla 16 tys. budynków i domów mieszkalnych.

OZE jak RnS

Pod koniec 2010 r. należy spodziewać się nowego, taniego i ekologicznego produktu bankowego bezpośrednio skierowanego do rodziny Kowalskich, który będzie oferowany przez sieć banków. - Kredyt preferencyjny będzie dedykowany dopłatom do zakupu kolektorów słonecznych. Wkład NFOŚiGW przewidziany jest na poziomie ok. 30 proc.. - mówi Witold Maziarz, rzecznik prasowy NFOŚiGW - Obecnie trwają rozmowy ze Związkiem Banków Polskich nad opracowaniem stosownej umowy. Łącznie na realizacje inwestycji w odnawialne źródła energii do 2013 roku przewidziany jest budżet przekraczający 2,5 mld zł.

- Nowy instrument dofinansowania OZE zwiększy zainteresowanie projektowaniem i budową domu z wykorzystaniem odnawialnych źródeł energii, co będzie wpływać korzystnie zarówno na portfele i zdrowie inwestorów. Kredyt z dopłatami do OZE może się cieszyć podobnym lub równym zainteresowaniem jak kredyt preferencyjny "Rodzina na Swoim" - prognozuje Anna Macina specjalista ds. marketingu firmy architektonicznej ARCHETON Sp. z o.o.

Obecnie dostępnym instrumentem finansowania jest kredyt preferencyjny Banku Ochrony Środowiska, którego oprocentowanie wynosi ok. 2 proc.. Środki pieniężne pochodzą z Wojewódzkich Funduszy Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, zatem w każdym z województw warunki uzyskania kredytu mogą nieznacznie się różnić. Przed uzyskaniem kredytu wniosek o skorzystanie z niego opiniuje WFOŚiGW. Okres kredytowania wynosi do 4 lat, a maksymalny okres realizacji inwestycji do 6 miesięcy

Inwestycja w ekologię

Przedmiotem kredytowania w ramach Odnawialnych Źródeł Energii (OZE) jest zakup i instalacja baterii oraz kolektorów słonecznych (bez kotłowni) o mocy nie większej niż 10 kW, urządzeń i systemów grzewczych z zastosowaniem pomp ciepła, o mocy nie wyższej niż 60 kW, urządzeń wykorzystujących ciepło odpadowe oraz przyłącza indywidualnych odbiorców do sieci geotermalnej. Na przykład górale mogą sfinansować wpięcie do Geotermii Podhalańskiej, spółki energetycznej pozyskującej ciepło dla odbiorców indywidualnych z wód geotermalnych.

Pompy ciepła ogrzewają dom ciepłem pobieranym z otoczenia np. z gruntu, zbiorników wodnych czy powietrza. Kolektory słoneczne zamieniają promienie słoneczne na ciepło. Również kotły na paliwa odnawialne podlegają dopłacie. Paliwem odnawialnym jest drewno opałowe i jego odpady w postaci naturalnej tj. kora, wióry, trociny, lub przetworzonej, tj. brykiety, pelety. Biomasą może być również wiklina, słoma oraz wierzba. Ciepło w domu zapewni również kominek z płaszczem wodnym, który ogrzewa wodę do mycia i do instalacji CO. Wsparcie finansowe możemy również otrzymać na ekologiczną przydomową oczyszczalnię ścieków, która jest też tańsza niż utrzymanie bezodpływowego zbiornika (szamba).

INTERIA.PL/materiały prasowe

Oszczędny dom Kowalskiego

Dom energooszczędny to już standard i to nie tylko z powodu potrzeby spełniania norm unijnych by ograniczyć emisje dwutlenku węgla, ale jest to również standard w kontekście nieustannego wzrostu cen prądu. Wymiar proekologiczny i finansowy to już nierozerwalny duet.

Po pierwsze projekt

Oszczędności przy budowie domu należy rozpocząć od energooszczędnego projektu domu. Koniecznie trzeba uwzględnić w projekcie by budynek zużywał mniej niż 70 kWh/m2/rok. Ważne jest zarówno usytuowanie budynku na działce, bryła budynku, planowany układ pomieszczeń, a także termoizolacja okienna i drzwiowa, system ogrzewania, system wentylacyjny oraz przegrody budowlane. To wszystko po to by eksploatacja budynku była tańsza przy mniejszych stratach ciepła. Ważne jest także zastosowanie energooszczędnych materiałów i technologii np. budowa w technologii prefabrykowanego szkieletu.

Otwierają się również nowe możliwości dofinansowania odnawialnych źródeł energii dla osób indywidualnych, którym naprzeciw wychodzi Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. W 2008 r. po raz pierwszy w swojej historii rozpoczął on finansowanie inwestycji osób indywidualnych w sposób pośredni poprzez współpracę z samorządami, przedsiębiorstwami, związkami międzygminnymi. Do tej pory NFOŚiGW podpisał pięć umów tzw. hurtowych, na dostawę urządzeń i instalację baterii oraz kolektorów słonecznych dla 16 tys. budynków i domów mieszkalnych.

OZE jak RnS

Pod koniec 2010 r. należy spodziewać się nowego, taniego i ekologicznego produktu bankowego bezpośrednio skierowanego do rodziny Kowalskich, który będzie oferowany przez sieć banków. - Kredyt preferencyjny będzie dedykowany dopłatom do zakupu kolektorów słonecznych. Wkład NFOŚiGW przewidziany jest na poziomie ok. 30 proc.. - mówi Witold Maziarz, rzecznik prasowy NFOŚiGW - Obecnie trwają rozmowy ze Związkiem Banków Polskich nad opracowaniem stosownej umowy. Łącznie na realizacje inwestycji w odnawialne źródła energii do 2013 roku przewidziany jest budżet przekraczający 2,5 mld zł.

- Nowy instrument dofinansowania OZE zwiększy zainteresowanie projektowaniem i budową domu z wykorzystaniem odnawialnych źródeł energii, co będzie wpływać korzystnie zarówno na portfele i zdrowie inwestorów. Kredyt z dopłatami do OZE może się cieszyć podobnym lub równym zainteresowaniem jak kredyt preferencyjny "Rodzina na Swoim" - prognozuje Anna Macina specjalista ds. marketingu firmy architektonicznej ARCHETON Sp. z o.o.

Obecnie dostępnym instrumentem finansowania jest kredyt preferencyjny Banku Ochrony Środowiska, którego oprocentowanie wynosi ok. 2 proc.. Środki pieniężne pochodzą z Wojewódzkich Funduszy Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, zatem w każdym z województw warunki uzyskania kredytu mogą nieznacznie się różnić. Przed uzyskaniem kredytu wniosek o skorzystanie z niego opiniuje WFOŚiGW. Okres kredytowania wynosi do 4 lat, a maksymalny okres realizacji inwestycji do 6 miesięcy

Inwestycja w ekologię

Przedmiotem kredytowania w ramach Odnawialnych Źródeł Energii (OZE) jest zakup i instalacja baterii oraz kolektorów słonecznych (bez kotłowni) o mocy nie większej niż 10 kW, urządzeń i systemów grzewczych z zastosowaniem pomp ciepła, o mocy nie wyższej niż 60 kW, urządzeń wykorzystujących ciepło odpadowe oraz przyłącza indywidualnych odbiorców do sieci geotermalnej. Na przykład górale mogą sfinansować wpięcie do Geotermii Podhalańskiej, spółki energetycznej pozyskującej ciepło dla odbiorców indywidualnych z wód geotermalnych.

Pompy ciepła ogrzewają dom ciepłem pobieranym z otoczenia np. z gruntu, zbiorników wodnych czy powietrza. Kolektory słoneczne zamieniają promienie słoneczne na ciepło. Również kotły na paliwa odnawialne podlegają dopłacie. Paliwem odnawialnym jest drewno opałowe i jego odpady w postaci naturalnej tj. kora, wióry, trociny, lub przetworzonej, tj. brykiety, pelety. Biomasą może być również wiklina, słoma oraz wierzba. Ciepło w domu zapewni również kominek z płaszczem wodnym, który ogrzewa wodę do mycia i do instalacji CO. Wsparcie finansowe możemy również otrzymać na ekologiczną przydomową oczyszczalnię ścieków, która jest też tańsza niż utrzymanie bezodpływowego zbiornika (szamba).

INTERIA.PL/materiały prasowe

Finansowanie inwestycji mieszkaniowych

REAS przeprowadził badanie sposobu finansowania inwestycji wielorodzinnych budowanych i sprzedawanych w sześciu głównych polskich miastach.
Zmiana polityki kredytowania inwestycji deweloperskich przez banki, która nastąpiła w Polsce w IV kwartale 2008 roku istotnie wpłynęła na sytuację firm w całym sektorze. Wobec zahamowania sprzedaży i braku zainteresowania zakupami ze strony funduszy typu private equity wsparcie kredytami bankowymi było i jest dla wielu firm nadzieją na rozwiązanie problemu braku płynności.

W dyskusjach ekspertów, w tym także bankowców, na temat sytuacji w sektorze pojawiają się bardzo zróżnicowane opinie dotyczące obecnej skali finansowania bankowego dla firm deweloperskich. Dominuje w nich przekonanie, że firmy korzystające z kredytów są w zdecydowanej mniejszości.  Aby zweryfikować te opinie, firma REAS przeprowadziła w maju 2009 r. badanie sposobu finansowania inwestycji wielorodzinnych budowanych i sprzedawanych w sześciu głównych polskich miastach: Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu, Łodzi oraz Trójmieście.

Badanie obala mit o bardzo niskiej liczbie przedsięwzięć mieszkaniowych realizowanych z udziałem finansowania bankowego. Spośród wielorodzinnych inwestycji mieszkaniowych, znajdujących się w realizacji w maju 2009 r. większość (55%) jest budowana z udziałem finansowania kredytem bankowym. Odsetek ten będzie jeszcze wyższy, jeżeli weźmiemy pod uwagę liczbę mieszkań oraz wartość realizowanych inwestycji, gdyż przy pomocy kredytu bankowego finansowane są inwestycje większe oraz oferowane w wyższych cenach niż przeciętne dla rynku. Dla przykładu udział procentowy liczby mieszkań w inwestycjach współfinansowanych przez banki wynosi w skali wszystkich badanych miast 69%.

Uderzająca jest różnica w podejściu do kwestii finansowania pomiędzy Krakowem i Poznaniem. Poznań jest miastem o najwyższym odsetku inwestycji korzystających z finansowania bankowego: 73%. Sytuacja w Poznaniu jest skrajnie różna od tej w Krakowie. Można postawić hipotezę, że po dość trudnej sytuacji w okresie 2002-2004 inwestorzy poznańscy ostrożniej planują swoje przedsięwzięcia i starają się unikać rozpoczynania inwestycji bez zapewnionego finansowania bankowego. W Krakowie aż 68% (80) analizowanych inwestycji budowanych jest bez udziału kredytów.

Zdecydowanym liderem pod względem liczby udzielonych kredytów inwestycyjnych jest PKO BP, który kredytuje 33% spośród tych analizowanych inwestycji, w których w badaniu udzielono odpowiedzi o nazwę banku. Znajdujący się na drugim miejscu BZ WBK udzielił przeszło dwukrotnie mniej kredytów (14%). Na kolejnych pozycjach znalazły się BRE Bank Hipoteczny (6,3%), Pekao SA (6%), Bank Millennium (5,5%) i Raiffeisen Bank Polska (5%).

Wyniki badania potwierdzają wcześniejsze hipotezy, że jeśli restrykcyjna polityka banków w odniesieniu do deweloperów utrzyma się w najbliższych kilku kwartałach, zahamowanie nowych inwestycji będzie miało także długotrwały charakter. – mówi Kazimierz Kirejczyk, Prezes REAS

Źródło: REAS

Finansowanie inwestycji mieszkaniowych

REAS przeprowadził badanie sposobu finansowania inwestycji wielorodzinnych budowanych i sprzedawanych w sześciu głównych polskich miastach.
Zmiana polityki kredytowania inwestycji deweloperskich przez banki, która nastąpiła w Polsce w IV kwartale 2008 roku istotnie wpłynęła na sytuację firm w całym sektorze. Wobec zahamowania sprzedaży i braku zainteresowania zakupami ze strony funduszy typu private equity wsparcie kredytami bankowymi było i jest dla wielu firm nadzieją na rozwiązanie problemu braku płynności.

W dyskusjach ekspertów, w tym także bankowców, na temat sytuacji w sektorze pojawiają się bardzo zróżnicowane opinie dotyczące obecnej skali finansowania bankowego dla firm deweloperskich. Dominuje w nich przekonanie, że firmy korzystające z kredytów są w zdecydowanej mniejszości.  Aby zweryfikować te opinie, firma REAS przeprowadziła w maju 2009 r. badanie sposobu finansowania inwestycji wielorodzinnych budowanych i sprzedawanych w sześciu głównych polskich miastach: Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu, Łodzi oraz Trójmieście.

Badanie obala mit o bardzo niskiej liczbie przedsięwzięć mieszkaniowych realizowanych z udziałem finansowania bankowego. Spośród wielorodzinnych inwestycji mieszkaniowych, znajdujących się w realizacji w maju 2009 r. większość (55%) jest budowana z udziałem finansowania kredytem bankowym. Odsetek ten będzie jeszcze wyższy, jeżeli weźmiemy pod uwagę liczbę mieszkań oraz wartość realizowanych inwestycji, gdyż przy pomocy kredytu bankowego finansowane są inwestycje większe oraz oferowane w wyższych cenach niż przeciętne dla rynku. Dla przykładu udział procentowy liczby mieszkań w inwestycjach współfinansowanych przez banki wynosi w skali wszystkich badanych miast 69%.

Uderzająca jest różnica w podejściu do kwestii finansowania pomiędzy Krakowem i Poznaniem. Poznań jest miastem o najwyższym odsetku inwestycji korzystających z finansowania bankowego: 73%. Sytuacja w Poznaniu jest skrajnie różna od tej w Krakowie. Można postawić hipotezę, że po dość trudnej sytuacji w okresie 2002-2004 inwestorzy poznańscy ostrożniej planują swoje przedsięwzięcia i starają się unikać rozpoczynania inwestycji bez zapewnionego finansowania bankowego. W Krakowie aż 68% (80) analizowanych inwestycji budowanych jest bez udziału kredytów.

Zdecydowanym liderem pod względem liczby udzielonych kredytów inwestycyjnych jest PKO BP, który kredytuje 33% spośród tych analizowanych inwestycji, w których w badaniu udzielono odpowiedzi o nazwę banku. Znajdujący się na drugim miejscu BZ WBK udzielił przeszło dwukrotnie mniej kredytów (14%). Na kolejnych pozycjach znalazły się BRE Bank Hipoteczny (6,3%), Pekao SA (6%), Bank Millennium (5,5%) i Raiffeisen Bank Polska (5%).

Wyniki badania potwierdzają wcześniejsze hipotezy, że jeśli restrykcyjna polityka banków w odniesieniu do deweloperów utrzyma się w najbliższych kilku kwartałach, zahamowanie nowych inwestycji będzie miało także długotrwały charakter. – mówi Kazimierz Kirejczyk, Prezes REAS

Źródło: REAS

Inwestycje budowlane w III kwartale

TAI Sp. z o.o. podsumowała inwestycje budowlane ogłoszone w Polsce, w trzecim kwartale 2009 r. Wynika z niego, iż w Polsce w czołówce województw, które ogłaszały plany inwestycyjne znalazły się województwa mazowieckie i dolnośląskie.

W okresie od lipca do września b.r. w Polsce poinformowano o 1 255 planach inwestycyjnych z szeroko pojmowanej branży budowlanej (w tym znaczeniu, do branży budowlanej, zaliczone zostały inwestycje dotyczące: obiektów budowlanych, konstrukcji, drogownictwa, termomodernizacji, robót wodno-kanalizacyjnych, geodezji, geologii, kartografii i zagospodarowania przestrzennego, robót energoelektrycznych, oraz ciepłownictwa i gazu).

Z podsumowania trzeciego kwartału 2009 roku wynika, iż w okresie tym poinformowano o planach inwestycyjnych dotyczących przede wszystkim obiektów budowlanych (55,90% informacji). Na kolejnych miejscach znalazły się plany związane z drogownictwem (19,96% informacji), robotami energoelektrycznymi (11,89% informacji), ciepłownictwem i gazem (5,51% informacji) oraz robotami wodno-kanalizacyjnymi (4,14% informacji).

W okresie od lipca do września b.r. najwięcej planów inwestycyjnych ogłoszono w województwie mazowieckim (261 informacji – 11% inwestycji) oraz dolnośląskim (178 informacji – 8% inwestycji) i wielkopolskim (175 informacji – 8% inwestycji). Natomiast najmniej inwestycji zaplanowano w województwie opolskim (93 informacje – 4% inwestycji). Szczegółowe zestawienie rodzaju inwestycji z rozbiciem na poszczególne województwa znajduje się poniżej. Należy jednak wziąć pod uwagę, iż niektóre z zaplanowanych inwestycji są na tyle rozbudowane, że ich realizacja wykracza poza jedno województwo. W szczególności dotyczy to branży drogownictwa.

Województwo inwestycji – liczba ogłoszonych inwestycji

mazowieckie 11 %
dolnośląskie 8 %
wielkopolskie 8 %
śląskie 7 %
pomorskie 7 %
kujawsko-pomorskie 7 %
podkarpackie 6 %
małopolskie 6 %
zachodniopomorskie 6 %
świętokrzyskie 5 %
lubelskie 5 %
lubuskie 5 %
warmińsko-mazurskie 5 %
podlaskie 5 %
łódzkie 5 %
opolskie 4 %

Ze zgromadzonych danych wynika, że dwa województwa (mazowieckie, dolnośląskie i wielkopolskie) nie tylko zaplanowały rozpoczęcie największej liczby inwestycji budowlanych, ale również przodują, jeżeli chodzi o inwestycje w podbranży budowlana – obiekty. Dlatego też analizie podane zostały największe miasta tychże województw.

Warszawa – to miasto, w którym, w trzecim kwartale b.r. zaplanowano rozpoczęcie największej liczby inwestycji o charakterze użyteczności publicznej (33 inwestycje). Wśród nich wymienić należy budowę stadionu żużlowego, budowę Muzeum Ochoty, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, budowę Szpitala Południowego na Ursynowie oraz remonty szpitali i przebudowy dworców kolejowych. Ponadto w Warszawie ogłoszono plany 11 inwestycji mieszkaniowych. Poniżej szczegółowe dane dotyczące rodzajów obiektów, jakie zaplanowano wybudować w Warszawie.

Rodzaj obiektu – Liczba inwestycji

użyteczności publicznej 33
apartamenty / osiedla mieszkaniowe 11
handlowo-usługowe 9
biurowce 7
przemysłowe 7

Poznań – w trzecim kwartale 2009 roku w mieście tym głównie informowano o planach inwestycyjnych budowy obiektów użyteczności publicznej – 18 inwestycji. Między innymi, poinformowano o planach budowy Zachodniego Centrum Chorób Serca i Naczyń, remontach w ponad 150 placówkach oświatowych, budowie hoteli oraz budowie kolejnych centrów medycznych LUX MED. Zaplanowano również 10 inwestycji o charakterze mieszkaniowym. Poniżej szczegółowe dane dotyczące rodzajów obiektów, jakie zaplanowano wybudować w Poznaniu.

Rodzaj obiektu – liczba inwestycji

użyteczności publicznej 18
apartamenty / osiedla mieszkaniowe 10
przemysłowe 2
handlowo – usługowe 5
biurowce 4

Wrocław – od lipca do września 2009 roku w mieście tym głównie informowano o planach inwestycyjnych budowy obiektów użyteczności publicznej (szpitale, szkoły, obiekty sportowe) – 12 inwestycji. Wśród nich wymienić należy budowę szpitala na 500 łóżek, budowę nowej kliniki onkologii i hematologii dziecięcej oraz remont Dworca Głównego. Zaplanowano również 4 inwestycje o charakterze handlowo-usługowym. Poniżej szczegółowe dane dotyczące rodzajów obiektów, jakie zaplanowano wybudować we Wrocławiu.

Rodzaj obiektu – liczba inwestycji

użyteczności publicznej 12
handlowo – usługowe 4
przemysłowe 3
biurowce 3
apartamenty / osiedla mieszkaniowe 2

W branży drogownictwo, w trzecim kwartale 2009 roku najwięcej inwestycji zaplanowano w województwie mazowieckim (64 inwestycje), a najmniej w województwie opolskim (14 inwestycji) . Z analizy informacji wynika, że najwięcej planów inwestycyjnych od lipca do września 2009 roku ogłosiła Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, która w całym kraju poinformowała o 27 zamierzeniach. Szczegółowe zestawienie liczby zaplanowanych inwestycji drogowych z rozbiciem na poszczególne województwa znajduje się w tabeli poniżej.

Województwo inwestycji – liczba ogłoszonych inwestycji

mazowieckie 64
dolnośląskie 38
podkarpackie 33
pomorskie 29
śląskie 29
świętokrzyskie 29
małopolskie 28
wielkopolskie 28
kujawsko – pomorskie 26
lubuskie 26
lubelskie 25
zachodniopomorskie 23
łódzkie 22
warmińsko-mazurskie 22
podlaskie 17
opolskie 14

Raport dotyczący inwestycji budowlanych w Polsce powstał na podstawie informacji pozyskanych ze źródeł internetowych oraz z prasy

Źródło: TAI Sp. z o.o.

Inwestycje budowlane w III kwartale

TAI Sp. z o.o. podsumowała inwestycje budowlane ogłoszone w Polsce, w trzecim kwartale 2009 r. Wynika z niego, iż w Polsce w czołówce województw, które ogłaszały plany inwestycyjne znalazły się województwa mazowieckie i dolnośląskie.

W okresie od lipca do września b.r. w Polsce poinformowano o 1 255 planach inwestycyjnych z szeroko pojmowanej branży budowlanej (w tym znaczeniu, do branży budowlanej, zaliczone zostały inwestycje dotyczące: obiektów budowlanych, konstrukcji, drogownictwa, termomodernizacji, robót wodno-kanalizacyjnych, geodezji, geologii, kartografii i zagospodarowania przestrzennego, robót energoelektrycznych, oraz ciepłownictwa i gazu).

Z podsumowania trzeciego kwartału 2009 roku wynika, iż w okresie tym poinformowano o planach inwestycyjnych dotyczących przede wszystkim obiektów budowlanych (55,90% informacji). Na kolejnych miejscach znalazły się plany związane z drogownictwem (19,96% informacji), robotami energoelektrycznymi (11,89% informacji), ciepłownictwem i gazem (5,51% informacji) oraz robotami wodno-kanalizacyjnymi (4,14% informacji).

W okresie od lipca do września b.r. najwięcej planów inwestycyjnych ogłoszono w województwie mazowieckim (261 informacji – 11% inwestycji) oraz dolnośląskim (178 informacji – 8% inwestycji) i wielkopolskim (175 informacji – 8% inwestycji). Natomiast najmniej inwestycji zaplanowano w województwie opolskim (93 informacje – 4% inwestycji). Szczegółowe zestawienie rodzaju inwestycji z rozbiciem na poszczególne województwa znajduje się poniżej. Należy jednak wziąć pod uwagę, iż niektóre z zaplanowanych inwestycji są na tyle rozbudowane, że ich realizacja wykracza poza jedno województwo. W szczególności dotyczy to branży drogownictwa.

Województwo inwestycji – liczba ogłoszonych inwestycji

mazowieckie 11 %
dolnośląskie 8 %
wielkopolskie 8 %
śląskie 7 %
pomorskie 7 %
kujawsko-pomorskie 7 %
podkarpackie 6 %
małopolskie 6 %
zachodniopomorskie 6 %
świętokrzyskie 5 %
lubelskie 5 %
lubuskie 5 %
warmińsko-mazurskie 5 %
podlaskie 5 %
łódzkie 5 %
opolskie 4 %

Ze zgromadzonych danych wynika, że dwa województwa (mazowieckie, dolnośląskie i wielkopolskie) nie tylko zaplanowały rozpoczęcie największej liczby inwestycji budowlanych, ale również przodują, jeżeli chodzi o inwestycje w podbranży budowlana – obiekty. Dlatego też analizie podane zostały największe miasta tychże województw.

Warszawa – to miasto, w którym, w trzecim kwartale b.r. zaplanowano rozpoczęcie największej liczby inwestycji o charakterze użyteczności publicznej (33 inwestycje). Wśród nich wymienić należy budowę stadionu żużlowego, budowę Muzeum Ochoty, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, budowę Szpitala Południowego na Ursynowie oraz remonty szpitali i przebudowy dworców kolejowych. Ponadto w Warszawie ogłoszono plany 11 inwestycji mieszkaniowych. Poniżej szczegółowe dane dotyczące rodzajów obiektów, jakie zaplanowano wybudować w Warszawie.

Rodzaj obiektu – Liczba inwestycji

użyteczności publicznej 33
apartamenty / osiedla mieszkaniowe 11
handlowo-usługowe 9
biurowce 7
przemysłowe 7

Poznań – w trzecim kwartale 2009 roku w mieście tym głównie informowano o planach inwestycyjnych budowy obiektów użyteczności publicznej – 18 inwestycji. Między innymi, poinformowano o planach budowy Zachodniego Centrum Chorób Serca i Naczyń, remontach w ponad 150 placówkach oświatowych, budowie hoteli oraz budowie kolejnych centrów medycznych LUX MED. Zaplanowano również 10 inwestycji o charakterze mieszkaniowym. Poniżej szczegółowe dane dotyczące rodzajów obiektów, jakie zaplanowano wybudować w Poznaniu.

Rodzaj obiektu – liczba inwestycji

użyteczności publicznej 18
apartamenty / osiedla mieszkaniowe 10
przemysłowe 2
handlowo – usługowe 5
biurowce 4

Wrocław – od lipca do września 2009 roku w mieście tym głównie informowano o planach inwestycyjnych budowy obiektów użyteczności publicznej (szpitale, szkoły, obiekty sportowe) – 12 inwestycji. Wśród nich wymienić należy budowę szpitala na 500 łóżek, budowę nowej kliniki onkologii i hematologii dziecięcej oraz remont Dworca Głównego. Zaplanowano również 4 inwestycje o charakterze handlowo-usługowym. Poniżej szczegółowe dane dotyczące rodzajów obiektów, jakie zaplanowano wybudować we Wrocławiu.

Rodzaj obiektu – liczba inwestycji

użyteczności publicznej 12
handlowo – usługowe 4
przemysłowe 3
biurowce 3
apartamenty / osiedla mieszkaniowe 2

W branży drogownictwo, w trzecim kwartale 2009 roku najwięcej inwestycji zaplanowano w województwie mazowieckim (64 inwestycje), a najmniej w województwie opolskim (14 inwestycji) . Z analizy informacji wynika, że najwięcej planów inwestycyjnych od lipca do września 2009 roku ogłosiła Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, która w całym kraju poinformowała o 27 zamierzeniach. Szczegółowe zestawienie liczby zaplanowanych inwestycji drogowych z rozbiciem na poszczególne województwa znajduje się w tabeli poniżej.

Województwo inwestycji – liczba ogłoszonych inwestycji

mazowieckie 64
dolnośląskie 38
podkarpackie 33
pomorskie 29
śląskie 29
świętokrzyskie 29
małopolskie 28
wielkopolskie 28
kujawsko – pomorskie 26
lubuskie 26
lubelskie 25
zachodniopomorskie 23
łódzkie 22
warmińsko-mazurskie 22
podlaskie 17
opolskie 14

Raport dotyczący inwestycji budowlanych w Polsce powstał na podstawie informacji pozyskanych ze źródeł internetowych oraz z prasy

Źródło: TAI Sp. z o.o.

Najwięcej mieszkań oddają deweloperzy

Z analizy komunikatów GUS-u wynika, że okres styczeń-wrzesień 2009 jest znacznie lepszy pod względem liczby oddawanych do użytkowania mieszkań – o 6,7 proc. – w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku.
W przyszłości grozi nam jednak znaczne pogłębienie deficytu mieszkaniowego. Coraz bardziej widoczna staje się ograniczona aktywność inwestorów na rynku mieszkaniowym. Według danych podawanych przez GUS, od początku bieżącego roku liczba rozpoczynanych inwestycji mieszkaniowych spadła o prawie 1/4. Największy udział w przypadku powstawania nowych zasobów na rynku mieszkaniowym mają deweloperzy. Tworzą oni praktycznie połowę z ogólnej liczby mieszkań oddanych do użytkowania.
 
Od stycznia do września 2009 r. deweloperzy rozpoczęli budowę blisko 30 tys. nowych mieszkań. Jest to o 45,1 proc. mniej niż w 2008 r. Należy przy tym zwrócić także uwagę na równoległy spadek liczby wydanych pozwoleń na budowę (w porównaniu z rokiem ubiegłym – o 38,4 proc.). Jedynym segmentem budownictwa mieszkaniowego, w którym odnotowujemy wzrosty, jest budownictwo komunalne, społeczne czynszowe i zakładowe. Dynamika wzrostu dla tej grupy mieszkań wyniosła 20,6 proc. w porównaniu do okresu styczeń-wrzesień dla 2008 i 2009 r.
 

 

Źródło: GUS ,   29.10.2009

Najwięcej mieszkań oddają deweloperzy

Z analizy komunikatów GUS-u wynika, że okres styczeń-wrzesień 2009 jest znacznie lepszy pod względem liczby oddawanych do użytkowania mieszkań – o 6,7 proc. – w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku.
W przyszłości grozi nam jednak znaczne pogłębienie deficytu mieszkaniowego. Coraz bardziej widoczna staje się ograniczona aktywność inwestorów na rynku mieszkaniowym. Według danych podawanych przez GUS, od początku bieżącego roku liczba rozpoczynanych inwestycji mieszkaniowych spadła o prawie 1/4. Największy udział w przypadku powstawania nowych zasobów na rynku mieszkaniowym mają deweloperzy. Tworzą oni praktycznie połowę z ogólnej liczby mieszkań oddanych do użytkowania.
 
Od stycznia do września 2009 r. deweloperzy rozpoczęli budowę blisko 30 tys. nowych mieszkań. Jest to o 45,1 proc. mniej niż w 2008 r. Należy przy tym zwrócić także uwagę na równoległy spadek liczby wydanych pozwoleń na budowę (w porównaniu z rokiem ubiegłym – o 38,4 proc.). Jedynym segmentem budownictwa mieszkaniowego, w którym odnotowujemy wzrosty, jest budownictwo komunalne, społeczne czynszowe i zakładowe. Dynamika wzrostu dla tej grupy mieszkań wyniosła 20,6 proc. w porównaniu do okresu styczeń-wrzesień dla 2008 i 2009 r.
 

 

Źródło: GUS ,   29.10.2009

Sprawdź najnowsze oferty w serwisie

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,5

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies