Ze świata nieruchomości - strona 104

Dopłaty do kredytów. Pomoc znów się opóźnia

Znów opóźnia się decyzja rządu w sprawie dopłat do kredytów hipotecznych dla osób, które stracą pracę.
TVN CNBC Biznes informuje, że Rada Ministrów zajmie się projektem ustawy dopiero za tydzień, a nie - jak zapowiadał szef doradców premiera - już jutro.
- Uwagi miały między innymi ministerstwo finansów czy ministerstwo infrastruktury, ale także Związek Banków Polskich i związki zawodowe. Chodziło na przykład o doprecyzowanie przepisów definiujących, jakie osoby będą uprawnione do publicznego wsparcia, a także o brak przepisów egzekucyjnych w przypadku, gdyby korzystający z dopłat odmówił w przyszłości oddania państwu udzielonej mu pożyczki - czytamy na stronie TVN24.pl

Prawdopodobnie dopłatami rząd będzie zajmował się za tydzień. Do Sejmu odpowiedni projekt mógłby trafić jeszcze przed wakacjami.

Minister pracy Jolanta Fedak ujawniła, że jeżeli pracę straci tylko jedno z małżonków, to rodzina nie dostanie od państwa pożyczki na spłatę kredytu hipotecznego: będzie ona udzielana, gdy bez pracy będą obydwoje.

Ile pieniędzy ma trafić do potrzebujących? Jakiś czas temu minister Fedak powiedziała, że jej resort otrzymał z Ministerstwa Skarbu prawie 500 mln zł z prywatyzacji i te pieniądze mogą być wykorzystane przez Fundusz Pracy na pomoc w spłacie kredytów.

Michał Boni uważa, że 400 mln złotych pomocy powinno w zupełności wystarczyć. Jego zdaniem program obejmie od 40-tu do 100-tu tysięcy gospodarstw domowych.

(MM), (PAP), (TVN24)
Dopłaty do kredytów. Pomoc znów się opóźnia

Wirtualne targi nieruchomości. Cały tydzień

Od poniedziałku 11 maja do końca tygodnia, trwają Internetowe Targi Nieruchomości - pionierskie przedsięwzięcie GazetyDom.pl.

Stacjonarne Targi Nieruchomości są doskonałą formą kontaktu deweloperów z klientami, która od lat cieszy się dużą popularnością wśród odwiedzających. Postanowiono nadać im nowy udoskonalony kształt, poprzez przeniesienie ich w wirtualny świat.

Internetowe Targi Nieruchomości to doskonała okazja do zdobycia wiedzy o deweloperach i ich inwestycjach, jakie będą realizowane w największych polskich miastach. Oprócz informacji na temat działalności deweloperów i zmian na rynku nieruchomości, można przeczytać szereg artykułów, które z pewnością pomogą przejść przez proces wyboru i zakupu wymarzonego 'M'.

Codziennie w serwisie targowym odbywają się czaty z deweloperami. To znakomita okazja by zapytać o szczegóły ich oferty, bądź zdobyć bliższe informacje na temat przyszłych inwestycji. A jeżeli czat okaże się nie wystarczający, na stoiskach firm można znaleźć dodatkowe informacje, artykuły i pełne dane kontaktowe deweloperów.

Ponadto, każdy odwiedzający Targi może skorzystać z porad prawników z Kancelarii Chałas i Wspólnicy. Specjaliści dzielą się swoją wiedzą w czasie trwania czatów, które odbywają się we wtorek, 12 maja i w czwartek, 14 maja.

Zapowiedzieli się także eksperci w dziedzinie nieruchomości: Homebroker oraz Finamo a także przedstawiciele firmy Comperia i banku PKO, którzy udzielą porad na temat kredytowania inwestycji mieszkaniowych.

Targi Nieruchomości są doskonałym rozwiązaniem dla wszystkich tych, którzy nie mają zbyt wiele czasu na poszukiwania wymarzonego "M" i uczestnictwo w targach organizowanych w 'realu'. To idealna szansa na zdobycie potrzebnych informacji z dziedziny nieruchomości i zapoznania się z ofertą ponad 50 deweloperów.

(MM)
Wirtualne targi nieruchomości. Cały tydzień

Wirtualne targi nieruchomości. Cały tydzień

Od poniedziałku 11 maja do końca tygodnia, trwają Internetowe Targi Nieruchomości - pionierskie przedsięwzięcie GazetyDom.pl.

Stacjonarne Targi Nieruchomości są doskonałą formą kontaktu deweloperów z klientami, która od lat cieszy się dużą popularnością wśród odwiedzających. Postanowiono nadać im nowy udoskonalony kształt, poprzez przeniesienie ich w wirtualny świat.

Internetowe Targi Nieruchomości to doskonała okazja do zdobycia wiedzy o deweloperach i ich inwestycjach, jakie będą realizowane w największych polskich miastach. Oprócz informacji na temat działalności deweloperów i zmian na rynku nieruchomości, można przeczytać szereg artykułów, które z pewnością pomogą przejść przez proces wyboru i zakupu wymarzonego 'M'.

Codziennie w serwisie targowym odbywają się czaty z deweloperami. To znakomita okazja by zapytać o szczegóły ich oferty, bądź zdobyć bliższe informacje na temat przyszłych inwestycji. A jeżeli czat okaże się nie wystarczający, na stoiskach firm można znaleźć dodatkowe informacje, artykuły i pełne dane kontaktowe deweloperów.

Ponadto, każdy odwiedzający Targi może skorzystać z porad prawników z Kancelarii Chałas i Wspólnicy. Specjaliści dzielą się swoją wiedzą w czasie trwania czatów, które odbywają się we wtorek, 12 maja i w czwartek, 14 maja.

Zapowiedzieli się także eksperci w dziedzinie nieruchomości: Homebroker oraz Finamo a także przedstawiciele firmy Comperia i banku PKO, którzy udzielą porad na temat kredytowania inwestycji mieszkaniowych.

Targi Nieruchomości są doskonałym rozwiązaniem dla wszystkich tych, którzy nie mają zbyt wiele czasu na poszukiwania wymarzonego "M" i uczestnictwo w targach organizowanych w 'realu'. To idealna szansa na zdobycie potrzebnych informacji z dziedziny nieruchomości i zapoznania się z ofertą ponad 50 deweloperów.

(MM)
Wirtualne targi nieruchomości. Cały tydzień

Rynek wynajmu mieszkań kwiecień 2009

Na polskim rynku nieruchomości i w powiązanym z nim sektorze bankowym (w zakresie udzielania kredytów na cele mieszkaniowe, ale i kredytów inwestycyjnych dla firm deweloperskich) nie zaobserwowano w ostatnim czasie gwałtownych zmian. W dalszym ciągu daje się wyczuć niepewność co do przyszłej sytuacji rynkowej.

Z najnowszej ankiety NBP wynika, że banki w I kwartale ponownie zaostrzyły warunki udzielania kredytów mieszkaniowych, jednak skala ich zaostrzenia była już mniejsza niż w poprzednim kwartale. Około 50% banków (30 banków brało udział w ankiecie) podniosło marże, a 35% banków ograniczyło maksymalny poziom LTV. Blisko 27% banków zwiększyło pozaodsetkowe koszty kredytu, jedna trzecia zaostrzyła warunki w zakresie wymaganych zabezpieczeń, a ponad 9% ankietowanych banków skróciło maksymalny okres kredytowania. Odblokowanie zastoju na rynku mieszkaniowym uniemożliwia w głównej mierze właśnie zaostrzona polityka kredytowa banków.

Z raportu miesięcznego Wynajem.pl wynika, że w Warszawie za mkw. mieszkania na wynajem w kwietniu średnio trzeba było zapłacić 46 PLN, we Wrocławiu 38 PLN, a w Krakowie 34 PLN. Taniej jest w Poznaniu, gdzie średnia cena mkw. w marcu wynosiła 31 PLN oraz w Trójmieście, w którym średni czynsz ofertowy w kwietniu osiągnął wartość 33 PLN. W niektórych miastach średnie ceny utrzymują się na takim samym poziomie, co w marcu, a w niektórych średni czynsz ofertowy jest niższy niż w poprzednim okresie.

Źródło: Wynajem.pl

Warszawa
Mieszkania w stolicy są najdroższe z całej oferty lokali w analizowanych miastach i regionach. Średnia cena mkw. mieszkania na wynajem w kwietniu wyniosła 46 PLN. Trwa więc dalsza korekta cenowa na warszawskim rynku najmu mieszkań. W poprzednim miesiącu średnio za metr kwadratowy mieszkania na wynajem trzeba było bowiem zapłacić 47 PLN, a w lutym 49 PLN. Oznacza to, że za najem 50-metrowego mieszkania zapłacimy obecnie średnio 2300 PLN, podczas gdy w styczniu trzeba było średnio wydać 2550 PLN. Obecna sytuacja na rynku może dodatkowo skłonić wynajmujących do negocjacji cen ofertowych. Bardzo dużo będzie jednak zależało od lokalizacji mieszkania. W poprzednim miesiącu największą część mieszkań stanowiły lokale z przedziału 2500-3000 (34,1%). W kwietniu udział mieszkań z tego przedziału był zbliżony do udziału mieszkań z przedziału 2000-2500 PLN (odpowiednio wynosiły one 20,7% i 22,4%).

Źródło: Wynajem.pl

Kraków
Również w Krakowie średnie ceny wynajmu mkw. mieszkania systematycznie maleją. W kwietniu średnio za mieszkanie w stolicy Małopolski trzeba było zapłacić 34 PLN, podczas gdy w marcu cena ta wynosiła 35 PLN, a w lutym 36 PLN. 50-metrowe mieszkanie można więc średnio wynająć za 1700 PLN. Dominują mieszkania o czynszu poniżej 2000 PLN (w kwietniu obejmowały one 64,3% oferty). Dwucyfrowy udział (16,1%) mają jeszcze mieszkania z przedziału 2000-2500 PLN.

Źródło: Wynajem.pl

Wrocław
We Wrocławiu średnia cena mkw. mieszkania na wynajem w porównaniu z marcem nie zmieniła się i wynosi 38 PLN. W dalszym ciągu ceny utrzymują się na dość wysokim poziomie i są tu najwyższe po Warszawie. Na wynajęcie 50-metrowego mieszkania trzeba średnio przeznaczyć 1900 PLN. Największą część oferty stanowią mieszkania o czynszu niższym niż 2000 PLN (42,5%). Dużą część mieszkań można także wynająć za 2000-2500 PLN (22,7%).

Źródło: Wynajem.pl

Poznań
Z ofert zgromadzonych w portalu Wynajem.pl wynika, że w stolicy Wielkopolski najłatwiej jest wynająć mieszkanie w pierwszym przedziale cenowym (poniżej 2000 PLN). Udział tych mieszkań jest przeważający i wynosi 76,1%. Średnia cena mkw. Mieszkania w kwietniu była taka sama jak w marcu i wyniosła 31 PLN. Jest to najniższa wartość wśród analizowanych miast. Za wynajęcie 50- metrowego mieszkania trzeba zapłacić średnio 1550 PLN.
 

Źródło: Wynajem.pl

Trójmiasto
W Trójmieście średni czynsz ofertowy również pozostał na tym samym poziomie, co w poprzednim miesiącu - za mkw. mieszkania przeznaczonego na wynajem trzeba było zapłacić w kwietniu 33 PLN. Najwięcej mieszkań znajduje się w Gdańsku i Gdyni. Oferta lokali mieszkalnych w Sopocie jest bardzo ograniczona. W Trójmieście przeważają mieszkania, za które trzeba zapłacić poniżej 2000 PLN (49% ogółu mieszkań na wynajem).

Źródło: Wynajem.pl

Sytuacja na rynku wynajmu mieszkań, po ostatnich burzliwych latach, zaczęła się stopniowo stabilizować. Wynajmujący (nie wszyscy) obniżają ceny swoich lokali, a dodatkowa możliwość negocjacji ceny sprawia, że w tym momencie za wynajem 50-metrowego mieszkania można zapłacić o 200-250 PLN mniej niż na początku tego roku. Niektórzy w dalszym ciągu trzymają ceny jeszcze z końca ubiegłego roku (dotyczy to w szczególności mieszkań o atrakcyjnej lokalizacji i dobrym wyposażeniu). Powoli zbliża się też czerwiec. Wtedy wielu studentom kończy się okres najmu mieszkania, więc na rynku pojawi się nowa oferta lokali. Mimo spadku cen, wynajmowanie mieszkania nadal jest atrakcyjną formą lokowania nadwyżek. Trzeba pamiętać, że jest to inwestycja o charakterze długoterminowym, a obecna korekta cenowa nie oznacza, że w mieszkanie na wynajem przestało się opłacać inwestować.

Małgorzata Kędzierska
Analityk Rynku Nieruchomości
Wynajem.pl

Rynek wynajmu mieszkań kwiecień 2009

Na polskim rynku nieruchomości i w powiązanym z nim sektorze bankowym (w zakresie udzielania kredytów na cele mieszkaniowe, ale i kredytów inwestycyjnych dla firm deweloperskich) nie zaobserwowano w ostatnim czasie gwałtownych zmian. W dalszym ciągu daje się wyczuć niepewność co do przyszłej sytuacji rynkowej.

Z najnowszej ankiety NBP wynika, że banki w I kwartale ponownie zaostrzyły warunki udzielania kredytów mieszkaniowych, jednak skala ich zaostrzenia była już mniejsza niż w poprzednim kwartale. Około 50% banków (30 banków brało udział w ankiecie) podniosło marże, a 35% banków ograniczyło maksymalny poziom LTV. Blisko 27% banków zwiększyło pozaodsetkowe koszty kredytu, jedna trzecia zaostrzyła warunki w zakresie wymaganych zabezpieczeń, a ponad 9% ankietowanych banków skróciło maksymalny okres kredytowania. Odblokowanie zastoju na rynku mieszkaniowym uniemożliwia w głównej mierze właśnie zaostrzona polityka kredytowa banków.

Z raportu miesięcznego Wynajem.pl wynika, że w Warszawie za mkw. mieszkania na wynajem w kwietniu średnio trzeba było zapłacić 46 PLN, we Wrocławiu 38 PLN, a w Krakowie 34 PLN. Taniej jest w Poznaniu, gdzie średnia cena mkw. w marcu wynosiła 31 PLN oraz w Trójmieście, w którym średni czynsz ofertowy w kwietniu osiągnął wartość 33 PLN. W niektórych miastach średnie ceny utrzymują się na takim samym poziomie, co w marcu, a w niektórych średni czynsz ofertowy jest niższy niż w poprzednim okresie.

Źródło: Wynajem.pl

Warszawa
Mieszkania w stolicy są najdroższe z całej oferty lokali w analizowanych miastach i regionach. Średnia cena mkw. mieszkania na wynajem w kwietniu wyniosła 46 PLN. Trwa więc dalsza korekta cenowa na warszawskim rynku najmu mieszkań. W poprzednim miesiącu średnio za metr kwadratowy mieszkania na wynajem trzeba było bowiem zapłacić 47 PLN, a w lutym 49 PLN. Oznacza to, że za najem 50-metrowego mieszkania zapłacimy obecnie średnio 2300 PLN, podczas gdy w styczniu trzeba było średnio wydać 2550 PLN. Obecna sytuacja na rynku może dodatkowo skłonić wynajmujących do negocjacji cen ofertowych. Bardzo dużo będzie jednak zależało od lokalizacji mieszkania. W poprzednim miesiącu największą część mieszkań stanowiły lokale z przedziału 2500-3000 (34,1%). W kwietniu udział mieszkań z tego przedziału był zbliżony do udziału mieszkań z przedziału 2000-2500 PLN (odpowiednio wynosiły one 20,7% i 22,4%).

Źródło: Wynajem.pl

Kraków
Również w Krakowie średnie ceny wynajmu mkw. mieszkania systematycznie maleją. W kwietniu średnio za mieszkanie w stolicy Małopolski trzeba było zapłacić 34 PLN, podczas gdy w marcu cena ta wynosiła 35 PLN, a w lutym 36 PLN. 50-metrowe mieszkanie można więc średnio wynająć za 1700 PLN. Dominują mieszkania o czynszu poniżej 2000 PLN (w kwietniu obejmowały one 64,3% oferty). Dwucyfrowy udział (16,1%) mają jeszcze mieszkania z przedziału 2000-2500 PLN.

Źródło: Wynajem.pl

Wrocław
We Wrocławiu średnia cena mkw. mieszkania na wynajem w porównaniu z marcem nie zmieniła się i wynosi 38 PLN. W dalszym ciągu ceny utrzymują się na dość wysokim poziomie i są tu najwyższe po Warszawie. Na wynajęcie 50-metrowego mieszkania trzeba średnio przeznaczyć 1900 PLN. Największą część oferty stanowią mieszkania o czynszu niższym niż 2000 PLN (42,5%). Dużą część mieszkań można także wynająć za 2000-2500 PLN (22,7%).

Źródło: Wynajem.pl

Poznań
Z ofert zgromadzonych w portalu Wynajem.pl wynika, że w stolicy Wielkopolski najłatwiej jest wynająć mieszkanie w pierwszym przedziale cenowym (poniżej 2000 PLN). Udział tych mieszkań jest przeważający i wynosi 76,1%. Średnia cena mkw. Mieszkania w kwietniu była taka sama jak w marcu i wyniosła 31 PLN. Jest to najniższa wartość wśród analizowanych miast. Za wynajęcie 50- metrowego mieszkania trzeba zapłacić średnio 1550 PLN.
 

Źródło: Wynajem.pl

Trójmiasto
W Trójmieście średni czynsz ofertowy również pozostał na tym samym poziomie, co w poprzednim miesiącu - za mkw. mieszkania przeznaczonego na wynajem trzeba było zapłacić w kwietniu 33 PLN. Najwięcej mieszkań znajduje się w Gdańsku i Gdyni. Oferta lokali mieszkalnych w Sopocie jest bardzo ograniczona. W Trójmieście przeważają mieszkania, za które trzeba zapłacić poniżej 2000 PLN (49% ogółu mieszkań na wynajem).

Źródło: Wynajem.pl

Sytuacja na rynku wynajmu mieszkań, po ostatnich burzliwych latach, zaczęła się stopniowo stabilizować. Wynajmujący (nie wszyscy) obniżają ceny swoich lokali, a dodatkowa możliwość negocjacji ceny sprawia, że w tym momencie za wynajem 50-metrowego mieszkania można zapłacić o 200-250 PLN mniej niż na początku tego roku. Niektórzy w dalszym ciągu trzymają ceny jeszcze z końca ubiegłego roku (dotyczy to w szczególności mieszkań o atrakcyjnej lokalizacji i dobrym wyposażeniu). Powoli zbliża się też czerwiec. Wtedy wielu studentom kończy się okres najmu mieszkania, więc na rynku pojawi się nowa oferta lokali. Mimo spadku cen, wynajmowanie mieszkania nadal jest atrakcyjną formą lokowania nadwyżek. Trzeba pamiętać, że jest to inwestycja o charakterze długoterminowym, a obecna korekta cenowa nie oznacza, że w mieszkanie na wynajem przestało się opłacać inwestować.

Małgorzata Kędzierska
Analityk Rynku Nieruchomości
Wynajem.pl

Coraz bliżej klienta

Okres niedawnej hossy (2006-2007r.) pokazał, że nabywców mieszkań nie zawsze traktuje się poważnie. I nie chodzi tutaj o wysokie marże stosowane przez deweloperów, ale o warunki umowy i jakość oddawanych mieszkań.
Okres niedawnej hossy (2006-2007r.) pokazał, że nabywców mieszkań nie zawsze traktuje się poważnie. I nie chodzi tutaj o wysokie marże stosowane przez deweloperów, ale o warunki umowy i jakość oddawanych mieszkań.

Po jednej stronie transakcji są deweloperzy, którzy chcą jak najwięcej zarobić na oferowanym produkcie, po drugiej natomiast klienci, którzy wydali bądź sukcesywnie będą wydawać na własne mieszkanie niemałe pieniądze i chcą w zamian otrzymać porządnej jakości lokum. W wielu przypadkach okazywało się jednak, że klient nie jest równoprawną stroną transakcji.

Deweloper, reprezentujący stronę podażową rynku nieruchomości, pojawił się w Polsce wraz z rozpoczęciem procesu transformacji gospodarki polskiej do modelu rynkowego. Jednak instytucja ta zaczęła się krystalizować wraz z rozwojem gospodarczym, kiedy zaczął się zwiększać popyt na nieruchomości komercyjne i mieszkaniowe. Działalność deweloperska, mimo że dotyczy także rynku obiektów biurowych, handlowych i magazynowych, najbardziej rozwinęła się w segmencie rynku nieruchomości mieszkaniowych i z nim jest najczęściej kojarzona.

Obecnie deweloperzy są drugą, po inwestorach indywidualnych grupą inwestorską pod względem wolumenu oddawanych do użytku lokali mieszkalnych. Oferta mieszkaniowa inwestorów jest coraz bogatsza i obejmuje nie tylko mieszkania oraz domy jednorodzinne w segmencie popularnym,  ale także luksusowe mieszkania i apartamenty o zróżnicowanej powierzchni, standardzie mieszkaniowym i lokalizacji. I chociaż obecna sytuacja wpływa na zmniejszenie aktywności segmentu deweloperskiego, o czym świadczą głośne zapowiedzi inwestorów o wstrzymaniu budów i mniejsza liczba pozwoleń na budowę, to i tak segment deweloperski będzie znaczący na rynku nieruchomości mieszkaniowych. Powinien zatem zadbać o wizerunek, który również jest wartością rynkową, jak i zbudować relacje partnerskie z klientami.

Obecnie deweloperzy są coraz bardziej elastyczni względem klientów. Stosują różnego rodzaju sposoby na przyciągnięcie nabywców mieszkań. Przede wszystkim zwracają uwagę na profesjonalną obsługę klienta, pracując tym samym na dobrą opinię, która w przypadku wyjątkowego produktu, jakim jest mieszkanie, jest niezwykle ważna. Coraz częściej dochodzi do negocjowania cen, propozycji wynajmu z opcją wykupu czy nawet możliwości oddania starego mieszkania w rozliczeniu za nowe. Zdarza się także, że deweloperzy negocjują z bankami preferencyjne warunki kredytowania dla swoich potencjalnych klientów. Zakres usług oferowanych przez firmy deweloperskie coraz bardziej się rozszerza.

Nasz rynek nieruchomości jest dość młody, a deweloperzy uaktywnili się na nim stosunkowo niedawno. To, co działo się na polskim rynku dwa – trzy lata temu, obrazowało jego niedojrzałość. Oby zmiana w podejściu deweloperów do klientów, które obecnie obserwujemy, zapisała się na trwałe, a nie tylko w okresie załamania na rynku nieruchomości.

Małgorzata Kędzierska
Analityk Rynku Nieruchomości
Wynajem.pl

Coraz bliżej klienta

Okres niedawnej hossy (2006-2007r.) pokazał, że nabywców mieszkań nie zawsze traktuje się poważnie. I nie chodzi tutaj o wysokie marże stosowane przez deweloperów, ale o warunki umowy i jakość oddawanych mieszkań.
Okres niedawnej hossy (2006-2007r.) pokazał, że nabywców mieszkań nie zawsze traktuje się poważnie. I nie chodzi tutaj o wysokie marże stosowane przez deweloperów, ale o warunki umowy i jakość oddawanych mieszkań.

Po jednej stronie transakcji są deweloperzy, którzy chcą jak najwięcej zarobić na oferowanym produkcie, po drugiej natomiast klienci, którzy wydali bądź sukcesywnie będą wydawać na własne mieszkanie niemałe pieniądze i chcą w zamian otrzymać porządnej jakości lokum. W wielu przypadkach okazywało się jednak, że klient nie jest równoprawną stroną transakcji.

Deweloper, reprezentujący stronę podażową rynku nieruchomości, pojawił się w Polsce wraz z rozpoczęciem procesu transformacji gospodarki polskiej do modelu rynkowego. Jednak instytucja ta zaczęła się krystalizować wraz z rozwojem gospodarczym, kiedy zaczął się zwiększać popyt na nieruchomości komercyjne i mieszkaniowe. Działalność deweloperska, mimo że dotyczy także rynku obiektów biurowych, handlowych i magazynowych, najbardziej rozwinęła się w segmencie rynku nieruchomości mieszkaniowych i z nim jest najczęściej kojarzona.

Obecnie deweloperzy są drugą, po inwestorach indywidualnych grupą inwestorską pod względem wolumenu oddawanych do użytku lokali mieszkalnych. Oferta mieszkaniowa inwestorów jest coraz bogatsza i obejmuje nie tylko mieszkania oraz domy jednorodzinne w segmencie popularnym,  ale także luksusowe mieszkania i apartamenty o zróżnicowanej powierzchni, standardzie mieszkaniowym i lokalizacji. I chociaż obecna sytuacja wpływa na zmniejszenie aktywności segmentu deweloperskiego, o czym świadczą głośne zapowiedzi inwestorów o wstrzymaniu budów i mniejsza liczba pozwoleń na budowę, to i tak segment deweloperski będzie znaczący na rynku nieruchomości mieszkaniowych. Powinien zatem zadbać o wizerunek, który również jest wartością rynkową, jak i zbudować relacje partnerskie z klientami.

Obecnie deweloperzy są coraz bardziej elastyczni względem klientów. Stosują różnego rodzaju sposoby na przyciągnięcie nabywców mieszkań. Przede wszystkim zwracają uwagę na profesjonalną obsługę klienta, pracując tym samym na dobrą opinię, która w przypadku wyjątkowego produktu, jakim jest mieszkanie, jest niezwykle ważna. Coraz częściej dochodzi do negocjowania cen, propozycji wynajmu z opcją wykupu czy nawet możliwości oddania starego mieszkania w rozliczeniu za nowe. Zdarza się także, że deweloperzy negocjują z bankami preferencyjne warunki kredytowania dla swoich potencjalnych klientów. Zakres usług oferowanych przez firmy deweloperskie coraz bardziej się rozszerza.

Nasz rynek nieruchomości jest dość młody, a deweloperzy uaktywnili się na nim stosunkowo niedawno. To, co działo się na polskim rynku dwa – trzy lata temu, obrazowało jego niedojrzałość. Oby zmiana w podejściu deweloperów do klientów, które obecnie obserwujemy, zapisała się na trwałe, a nie tylko w okresie załamania na rynku nieruchomości.

Małgorzata Kędzierska
Analityk Rynku Nieruchomości
Wynajem.pl

Rynek nieruchomości bliski dna?

Administracja prezydenta Baracka Obamy przewiduje, iż tempo wzrostu produktu krajowego brutto USA w IV kwartale 2009 roku wyniesie 3,5 proc., czyli prawie 2 razy więcej, niż prognozy przedstawiane przez prywatnych ekspertów.

W założeniach gospodarczych do budżetu na rok 2010 PKB USA wzrośnie o 3,5 proc. w IV kw. 2009 roku, czyli w tempie, jakie jest prognozowane na cały rok 2010. Przyczyni się do tego pakiet rozwiązań stymulujących o wartości 787 mld USD - napisała administracja w raporcie opublikowanym w poniedziałek.

Prognozy gospodarcze na IV kwartał zakładają średnio wzrost PKB na poziomie 1,8 proc., wynika z ankiety opublikowanej 10 maja przez miesięcznik Blue Chip Economic Indicators.

"Aczkolwiek spowolnienie gospodarcze do tej pory w 2009 roku okazało się silniejsze, niż przewidywała administracja w momencie przygotowywania prognozy, jeżeli system finansowy zacznie funkcjonować w bardziej normalny sposób nie ma powodów, aby nie oczekiwać nieco mocniejszego ożywienia, biorąc pod uwagę siłę obecnej recesji" - napisano w raporcie.

Zdaniem administracji Obamy, rynek nieruchomości dotrze do swojego dna w 2009 roku, a później nastąpi mocne odbicie w miarę jak ceny domów będą się stabilizować. Dodano, iż inflacja pozostanie przytłumiona w ciągu najbliższych kilku lat.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Rynek nieruchomości bliski dna?

Administracja prezydenta Baracka Obamy przewiduje, iż tempo wzrostu produktu krajowego brutto USA w IV kwartale 2009 roku wyniesie 3,5 proc., czyli prawie 2 razy więcej, niż prognozy przedstawiane przez prywatnych ekspertów.

W założeniach gospodarczych do budżetu na rok 2010 PKB USA wzrośnie o 3,5 proc. w IV kw. 2009 roku, czyli w tempie, jakie jest prognozowane na cały rok 2010. Przyczyni się do tego pakiet rozwiązań stymulujących o wartości 787 mld USD - napisała administracja w raporcie opublikowanym w poniedziałek.

Prognozy gospodarcze na IV kwartał zakładają średnio wzrost PKB na poziomie 1,8 proc., wynika z ankiety opublikowanej 10 maja przez miesięcznik Blue Chip Economic Indicators.

"Aczkolwiek spowolnienie gospodarcze do tej pory w 2009 roku okazało się silniejsze, niż przewidywała administracja w momencie przygotowywania prognozy, jeżeli system finansowy zacznie funkcjonować w bardziej normalny sposób nie ma powodów, aby nie oczekiwać nieco mocniejszego ożywienia, biorąc pod uwagę siłę obecnej recesji" - napisano w raporcie.

Zdaniem administracji Obamy, rynek nieruchomości dotrze do swojego dna w 2009 roku, a później nastąpi mocne odbicie w miarę jak ceny domów będą się stabilizować. Dodano, iż inflacja pozostanie przytłumiona w ciągu najbliższych kilku lat.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Gdzie Polak chce zamieszkać?

Lokalizacja, lokalizacja, lokalizacja- jeszcze do niedawna to lokalizacja właśnie decydowała o wyborze nieruchomości. Jednak w obecnej sytuacji, kiedy ceny lokali wciąż spadają, ale dostęp do kredytów hipotecznych jest utrudniony, inne czynniki zaczynają wpływać na to, jakie mieszkanie wybierzemy.

Na podstawie 5 tys. ankiet, wypełnianych przez osoby zgłaszające się do biura nieruchomości w celu zakupu mieszkania, Home Broker stworzył raport, który wskazuje na co w tej chwili zwracają uwagę potencjalni nabywcy. Wszystkie osoby były rzeczywiście zainteresowane znalezieniem konkretnego mieszkania, tak więc udało się wyeliminować efekt przypadkowości, który najczęściej towarzyszy badaniom przeprowadzanym na losowo wybranych osobach. Raport dotyczy sytuacji w I kw. 2009 roku, a osoby ankietowane wyraziły chęć zakupu mieszkania w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu i Gdańsku. Ponieważ zdecydowana większość klientów zainteresowana była mieszkaniami (ponad 90 proc.), raport ten nie uwzględnia ani domów, ani działek.

Specjaliści z Home Broker w ankietach pytali klientów o następujące rzeczy: preferowana dzielnica, minimalna i maksymalna cena, powierzchnia, liczba pokoi, piętro, liczba pięter w budynku, rok budowy.

Najważniejsze czynniki wpływające na zakup mieszkania

W czasach, sprzed boomu na rynku nieruchomości, kiedy ceny były niskie, a większość projektów deweloperskich sprzedawało się na etapie dziury w ziemi najważniejszym czynnikiem decydującym o wyborze konkretnego mieszkania była jego lokalizacja. Krótki czas dojazdu do pracy, rozwinięta infrastruktura i duża liczna terenów zielonych była niekiedy ważniejsza niż wielkość samego mieszkania. Wiele osób wolało kupić kawalerkę na Mokotowie, zamiast dwupokojowego mieszkania na Bielanach. Jednak odwrót na rynku zmienił zdecydowanie tą sytuację, co w efekcie zepchnęło lokalizację na dalszy plan. Wydawać by się mogło, że najważniejsza jest w tej chwili cena mieszkania, jednak, jak pokazuje wykres nr 1, na pierwszym miejscu znajduje się minimalna liczba pokoi (91 proc.). Jak pokażę na kolejnych wykresach respondenci wskazywali najczęściej na mieszkania 2 pokojowe, tak więc można wnioskować, że na ich wybór wpływ miała cena.

Kolejnym ważnym czynnikiem jest maksymalna cena (77 proc.). Jednak następne wskazania, czyli maksymalna (76 proc.) i minimalna (68 proc.) powierzchnia mieszkania oraz maksymalna liczba pokoi (62 proc.) również nierozerwalnie związane są z ceną. Niewiele osób zainteresowana była mieszkaniami powyżej 80 mkw., większość wskazywała na te do 60 mkw., czyli w efekcie tańsze. Ostatnim istotnym czynnikiem jest lokalizacja, czyli dzielnice (58 proc.), jakie wybierali klienci. Kolejne czynniki, takie jak piętro, liczba pięter w budynku nie były już tak istotne i stanowiły tylko po kilkanaście procent wskazań. Zdecydowana większość osób poszukuje mieszkań w budynkach nowszych, wybudowanych po 1993 roku.


INTERIA.PL/materiały prasowe

Wykres nr 1: Najważniejsze czynniki wpływające na zakup mieszkania w największych miastach Polski.

Preferowana wielkość mieszkania i liczba pokoi

Liczba pokoi oraz wielkość mieszkania były jednymi z ważniejszych czynników wpływających na wybór mieszkania. Z przeprowadzonych ankiet wynika, że mieszkanie nie powinno być (średnio) mniejsze niż 40 mkw. i nie większe niż 60 mkw. (wykres nr 2). Takie właśnie lokale cieszą się największym zainteresowaniem w badanych przez miastach i wszędzie metraże są podobne. W Warszawie jest to od 47 do 58 mkw., w Krakowie od 45 do 55 mkw., we Wrocławiu od 46 do 57 mkw., w Poznaniu od 46 do 58 mkw. a w Gdańsku od 48 do 57 mkw. Jeżeli sprawdzimy, jakie mieszkania poszukiwane były przed boomem na rynku nieruchomości, zobaczymy, że były to najczęściej kawalerki. W trakcie największych wzrostów cenowych metraże zwiększały się, jednak kiedy ceny osiągnęły moment szczytowy wielkość pożądanego mieszkania również malała.


INTERIA.PL/materiały prasowe

Wykres nr 2: Preferowana wielkość mieszkania w największych miastach Polski

Jeżeli chodzi o preferencje co do liczby pokoi, to dominuje chęć posiadania mieszkania dwupokojowego. Tylko w Krakowie i Wrocławiu ankietowani wyrażali zainteresowanie mieszkaniami trzypokojowymi (wykres nr 3). Lokale dwupokojowe zawsze były najchętniej wybierane również przez osoby, które inwestują na rynku nieruchomości (takie mieszkanie najłatwiej wynająć i sprzedać).


INTERIA.PL/materiały prasowe

Wykres 3: Preferowana liczba pokoi w największych miastach Polski

Preferowana cena

Jak widać osoby zainteresowane zakupem mieszkania skłaniają się raczej ku niewielkim lokalom, chociaż nie są to już, jak jeszcze kilka lat temu, kawalerki. Widać to również w cenach, jakie są skłonni przeznaczyć na ten cel (wykres nr 4). Najwięcej chcą wydać warszawiacy (od 230 tys. zł. do 450 tys. zł.) ale jest to spowodowane tym, że w Warszawie są najwyższe ceny mieszkań. Ponieważ w Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu i Gdańsku ceny są dość porównywalne, także preferowane ceny są zbliżone. I tak w Krakowie jest to 160-310 tys. zł, we Wrocławiu 180-310 tys. zł., w Poznaniu 160-280 tys. zł. a w Gdańsku 160-290 tys. zł.


INTERIA.PL/materiały prasowe

Wykres nr 4: Preferowane ceny mieszkań w największych miastach Polski

Jeżeli te dane zestawimy z cenami transakcyjnymi (tabela nr 1), to zobaczymy, że są one bardzo zbliżone, a w Poznaniu i Warszawie ceny preferowane są nawet wyższe. Oznacza to, że ceny mieszkań doszły już do poziomu akceptowanego przez kupujących i możemy spodziewać się pewnego ożywienia na rynku.

Tabela nr 1: Porównanie preferowanej ceny maksymalnej z cenami transakcyjnymi.


INTERIA.PL/materiały prasowe

*Na podstawie raportu Open Finance

Najpopularniejsze dzielnice

Jak wynika z naszych badań lokalizacja nie jest już najważniejszym czynnikiem wpływającym na podjęcie decyzji o zakupie mieszkania, jednak nadal jest nie bez znaczenia. Home Broker zapytał klientów, w jakiej dzielnicy chcieliby zamieszkać, i oto jak wygląda sytuacja w poszczególnych miastach.

Warszawa

Najbardziej pożądaną lokalizacją jest Mokotów (28 proc.), który wyraźnie dominuje nad innymi dzielnicami. Nie ma w tym z resztą nic dziwnego, ponieważ Mokotów, pomimo wysokich cen od lat cieszy się największą popularnością. Jednak życie często weryfikuje oczekiwania, dlatego wiele osób, którym marzy się Mokotów ostatecznie kupuje mieszkania w tańszych dzielnicach, takich jak np. Bemowo. Kolejna dzielnica, Ursynów (17 proc.) pokazuje, że bardzo istotna dla warszawiaków jest komunikacja, bo właśnie w tej dzielnicy najlepiej rozwinięte jest metro. Wola (15 proc.) jest w tym zestawieniu zadziwiająco wysoko. Jeszcze kilka lat temu niewielu było amatorów tej poprzemysłowej dzielnicy, jednak liczni deweloperzy, którzy realizują tu swoje inwestycje, przyciągają klientów niewysokimi cenami. Wysokie pozycje Żoliborza i Ochoty (po 14 proc.) oraz Bielan (12 proc.) nie zaskakują, ponieważ z uwagi na swoją kameralność i dobrą komunikację, dzielnice te zawsze były popularne. Dziwić może niska pozycja Wilanowa (5 proc.), który zawsze postrzegany był jako miejsce elektryzujące. Jednak budowa gigantycznego kompleksu mieszkaniowego, jakim jest Miasteczko Wilanów skutecznie zniechęciło klientów, pomimo naprawdę atrakcyjnych cen.

Kraków

Najczęściej wskazywana była dzielnica Krowodrza (39 proc.), głównie z uwagi na swoje centralne położenie. Dalej jest Podgórze (29 proc.), gdzie ceny są bardziej przystępne niż w centrum miasta. Na trzecim miejscu znalazło się Stare Miasto, które na pewno byłoby częściej wybierane, gdyby nie bardzo wysokie ceny. Dobry wynik Nowej Huty (15 proc.) to na pewno zasługa stosunkowo niskich cen oraz wielu nowych projektów, które tam powstają. Jak widać mieszkańcy Krakowa są racjonalni w szacowaniu swoich możliwości.

Wrocław

W wyborze miejsca zamieszczania wrocławianie, podobnie jak mieszkańcy Krakowa również wydają się być racjonalni. Stare Miasto, czyli miejsce wydawać by się mogło najbardziej pożądane, jest na ostatnim miejscu (11 proc.). Jak najbardziej pożądaną dzielnicą są Krzyki (51 proc.). Swoją popularność dzielnica ta zawdzięcza sporej różnorodności. Znajdziemy tu zarówno budynki z wielkiej płyty jak i eleganckie apartamentowce. Spora część inwestycji powstających w ostatnich latach we Wrocławiu, zlokalizowana jest właśnie tutaj. 40 proc. ankietowanych chciałoby zamieszkać w Śródmieściu. Tutaj, podobne jak na Krzykach mamy do wyboru kilka rodzajów nieruchomości, jednak przeważają stare kamienice i wielka płyta. Z uwagi na nieciekawą reputację i dużą liczbę czynszowych kamienic ceny są tu stosunkowo niewysokie jak na taką lokalizację.

Poznań

Najchętniej wskazywaną dzielnicą jest Stare Miasto (aż 69 proc.), które daleko w tyle pozostawiło kolejną dzielnicę, Grunwald (33 proc.) (wykres nr 12). Taki stan rzeczy spowodowane jest tym, że miejsca, które cieszą się największą popularnością (np. Winogrady czy Piątkowo) zlokalizowane są właśnie w tej dzielnicy. Po Grunwaldzie, z podobną liczbą wskazań znajduje się Nowe Miasto (30 proc.), a dalej Jeżyce (20 proc.), które w ostatnich latach z racji niewysokich cen przyciągnęły zarówno deweloperów jak i klientów, oraz Wilda (13,6 proc.).

Gdańsk

W pierwszej trójce najczęściej wskazywanych dzielnic, są te najatrakcyjniejsze, czyli Przymorze (29 proc.), Wrzeszcz (27 proc.) i Oliwa (21 proc.). Tutaj też powstają najciekawsze, chociaż nie najtańsze inwestycje. Taka sytuacja pokazuje, że gdańszczanie, podobnie jak warszawiacy chcieliby mieszkań w najlepszych dzielnicach, ale najprawdopodobniej będą musieli wybrać te gorsze.

Podsumowanie

Przygotowany przez Home Broker raport pokazuje, że mieszkańcy największych miast Polski, czyli Warszawy, Krakowa, Wrocławia, Poznania i Gdańska dokonują wyborów mieszkania na podstawie bardzo podobnych czynników. W odróżnieniu od sytuacji sprzed kilku lat, najważniejsze są powierzchnia mieszkania i maksymalna cena, a lokalizacja schodzi na dalszy plan. Taka sytuacja spowodowana jest oczywiście wysokimi cenami mieszkań, które nie pozwalają już na ,"wybrzydzanie''. Jednak obecne i kolejne spadki cen mieszkań mogą spowodować, że osobom zainteresowanym zakupem nieruchomości znów zacznie zależeć na lokalizacji. Będzie ich na to po prostu stać.

Aleksandra Szarek

Specjalista Rynku Nieruchomości

Home Broker

interia.pl

Gdzie Polak chce zamieszkać?

Lokalizacja, lokalizacja, lokalizacja- jeszcze do niedawna to lokalizacja właśnie decydowała o wyborze nieruchomości. Jednak w obecnej sytuacji, kiedy ceny lokali wciąż spadają, ale dostęp do kredytów hipotecznych jest utrudniony, inne czynniki zaczynają wpływać na to, jakie mieszkanie wybierzemy.

Na podstawie 5 tys. ankiet, wypełnianych przez osoby zgłaszające się do biura nieruchomości w celu zakupu mieszkania, Home Broker stworzył raport, który wskazuje na co w tej chwili zwracają uwagę potencjalni nabywcy. Wszystkie osoby były rzeczywiście zainteresowane znalezieniem konkretnego mieszkania, tak więc udało się wyeliminować efekt przypadkowości, który najczęściej towarzyszy badaniom przeprowadzanym na losowo wybranych osobach. Raport dotyczy sytuacji w I kw. 2009 roku, a osoby ankietowane wyraziły chęć zakupu mieszkania w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu i Gdańsku. Ponieważ zdecydowana większość klientów zainteresowana była mieszkaniami (ponad 90 proc.), raport ten nie uwzględnia ani domów, ani działek.

Specjaliści z Home Broker w ankietach pytali klientów o następujące rzeczy: preferowana dzielnica, minimalna i maksymalna cena, powierzchnia, liczba pokoi, piętro, liczba pięter w budynku, rok budowy.

Najważniejsze czynniki wpływające na zakup mieszkania

W czasach, sprzed boomu na rynku nieruchomości, kiedy ceny były niskie, a większość projektów deweloperskich sprzedawało się na etapie dziury w ziemi najważniejszym czynnikiem decydującym o wyborze konkretnego mieszkania była jego lokalizacja. Krótki czas dojazdu do pracy, rozwinięta infrastruktura i duża liczna terenów zielonych była niekiedy ważniejsza niż wielkość samego mieszkania. Wiele osób wolało kupić kawalerkę na Mokotowie, zamiast dwupokojowego mieszkania na Bielanach. Jednak odwrót na rynku zmienił zdecydowanie tą sytuację, co w efekcie zepchnęło lokalizację na dalszy plan. Wydawać by się mogło, że najważniejsza jest w tej chwili cena mieszkania, jednak, jak pokazuje wykres nr 1, na pierwszym miejscu znajduje się minimalna liczba pokoi (91 proc.). Jak pokażę na kolejnych wykresach respondenci wskazywali najczęściej na mieszkania 2 pokojowe, tak więc można wnioskować, że na ich wybór wpływ miała cena.

Kolejnym ważnym czynnikiem jest maksymalna cena (77 proc.). Jednak następne wskazania, czyli maksymalna (76 proc.) i minimalna (68 proc.) powierzchnia mieszkania oraz maksymalna liczba pokoi (62 proc.) również nierozerwalnie związane są z ceną. Niewiele osób zainteresowana była mieszkaniami powyżej 80 mkw., większość wskazywała na te do 60 mkw., czyli w efekcie tańsze. Ostatnim istotnym czynnikiem jest lokalizacja, czyli dzielnice (58 proc.), jakie wybierali klienci. Kolejne czynniki, takie jak piętro, liczba pięter w budynku nie były już tak istotne i stanowiły tylko po kilkanaście procent wskazań. Zdecydowana większość osób poszukuje mieszkań w budynkach nowszych, wybudowanych po 1993 roku.


INTERIA.PL/materiały prasowe

Wykres nr 1: Najważniejsze czynniki wpływające na zakup mieszkania w największych miastach Polski.

Preferowana wielkość mieszkania i liczba pokoi

Liczba pokoi oraz wielkość mieszkania były jednymi z ważniejszych czynników wpływających na wybór mieszkania. Z przeprowadzonych ankiet wynika, że mieszkanie nie powinno być (średnio) mniejsze niż 40 mkw. i nie większe niż 60 mkw. (wykres nr 2). Takie właśnie lokale cieszą się największym zainteresowaniem w badanych przez miastach i wszędzie metraże są podobne. W Warszawie jest to od 47 do 58 mkw., w Krakowie od 45 do 55 mkw., we Wrocławiu od 46 do 57 mkw., w Poznaniu od 46 do 58 mkw. a w Gdańsku od 48 do 57 mkw. Jeżeli sprawdzimy, jakie mieszkania poszukiwane były przed boomem na rynku nieruchomości, zobaczymy, że były to najczęściej kawalerki. W trakcie największych wzrostów cenowych metraże zwiększały się, jednak kiedy ceny osiągnęły moment szczytowy wielkość pożądanego mieszkania również malała.


INTERIA.PL/materiały prasowe

Wykres nr 2: Preferowana wielkość mieszkania w największych miastach Polski

Jeżeli chodzi o preferencje co do liczby pokoi, to dominuje chęć posiadania mieszkania dwupokojowego. Tylko w Krakowie i Wrocławiu ankietowani wyrażali zainteresowanie mieszkaniami trzypokojowymi (wykres nr 3). Lokale dwupokojowe zawsze były najchętniej wybierane również przez osoby, które inwestują na rynku nieruchomości (takie mieszkanie najłatwiej wynająć i sprzedać).


INTERIA.PL/materiały prasowe

Wykres 3: Preferowana liczba pokoi w największych miastach Polski

Preferowana cena

Jak widać osoby zainteresowane zakupem mieszkania skłaniają się raczej ku niewielkim lokalom, chociaż nie są to już, jak jeszcze kilka lat temu, kawalerki. Widać to również w cenach, jakie są skłonni przeznaczyć na ten cel (wykres nr 4). Najwięcej chcą wydać warszawiacy (od 230 tys. zł. do 450 tys. zł.) ale jest to spowodowane tym, że w Warszawie są najwyższe ceny mieszkań. Ponieważ w Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu i Gdańsku ceny są dość porównywalne, także preferowane ceny są zbliżone. I tak w Krakowie jest to 160-310 tys. zł, we Wrocławiu 180-310 tys. zł., w Poznaniu 160-280 tys. zł. a w Gdańsku 160-290 tys. zł.


INTERIA.PL/materiały prasowe

Wykres nr 4: Preferowane ceny mieszkań w największych miastach Polski

Jeżeli te dane zestawimy z cenami transakcyjnymi (tabela nr 1), to zobaczymy, że są one bardzo zbliżone, a w Poznaniu i Warszawie ceny preferowane są nawet wyższe. Oznacza to, że ceny mieszkań doszły już do poziomu akceptowanego przez kupujących i możemy spodziewać się pewnego ożywienia na rynku.

Tabela nr 1: Porównanie preferowanej ceny maksymalnej z cenami transakcyjnymi.


INTERIA.PL/materiały prasowe

*Na podstawie raportu Open Finance

Najpopularniejsze dzielnice

Jak wynika z naszych badań lokalizacja nie jest już najważniejszym czynnikiem wpływającym na podjęcie decyzji o zakupie mieszkania, jednak nadal jest nie bez znaczenia. Home Broker zapytał klientów, w jakiej dzielnicy chcieliby zamieszkać, i oto jak wygląda sytuacja w poszczególnych miastach.

Warszawa

Najbardziej pożądaną lokalizacją jest Mokotów (28 proc.), który wyraźnie dominuje nad innymi dzielnicami. Nie ma w tym z resztą nic dziwnego, ponieważ Mokotów, pomimo wysokich cen od lat cieszy się największą popularnością. Jednak życie często weryfikuje oczekiwania, dlatego wiele osób, którym marzy się Mokotów ostatecznie kupuje mieszkania w tańszych dzielnicach, takich jak np. Bemowo. Kolejna dzielnica, Ursynów (17 proc.) pokazuje, że bardzo istotna dla warszawiaków jest komunikacja, bo właśnie w tej dzielnicy najlepiej rozwinięte jest metro. Wola (15 proc.) jest w tym zestawieniu zadziwiająco wysoko. Jeszcze kilka lat temu niewielu było amatorów tej poprzemysłowej dzielnicy, jednak liczni deweloperzy, którzy realizują tu swoje inwestycje, przyciągają klientów niewysokimi cenami. Wysokie pozycje Żoliborza i Ochoty (po 14 proc.) oraz Bielan (12 proc.) nie zaskakują, ponieważ z uwagi na swoją kameralność i dobrą komunikację, dzielnice te zawsze były popularne. Dziwić może niska pozycja Wilanowa (5 proc.), który zawsze postrzegany był jako miejsce elektryzujące. Jednak budowa gigantycznego kompleksu mieszkaniowego, jakim jest Miasteczko Wilanów skutecznie zniechęciło klientów, pomimo naprawdę atrakcyjnych cen.

Kraków

Najczęściej wskazywana była dzielnica Krowodrza (39 proc.), głównie z uwagi na swoje centralne położenie. Dalej jest Podgórze (29 proc.), gdzie ceny są bardziej przystępne niż w centrum miasta. Na trzecim miejscu znalazło się Stare Miasto, które na pewno byłoby częściej wybierane, gdyby nie bardzo wysokie ceny. Dobry wynik Nowej Huty (15 proc.) to na pewno zasługa stosunkowo niskich cen oraz wielu nowych projektów, które tam powstają. Jak widać mieszkańcy Krakowa są racjonalni w szacowaniu swoich możliwości.

Wrocław

W wyborze miejsca zamieszczania wrocławianie, podobnie jak mieszkańcy Krakowa również wydają się być racjonalni. Stare Miasto, czyli miejsce wydawać by się mogło najbardziej pożądane, jest na ostatnim miejscu (11 proc.). Jak najbardziej pożądaną dzielnicą są Krzyki (51 proc.). Swoją popularność dzielnica ta zawdzięcza sporej różnorodności. Znajdziemy tu zarówno budynki z wielkiej płyty jak i eleganckie apartamentowce. Spora część inwestycji powstających w ostatnich latach we Wrocławiu, zlokalizowana jest właśnie tutaj. 40 proc. ankietowanych chciałoby zamieszkać w Śródmieściu. Tutaj, podobne jak na Krzykach mamy do wyboru kilka rodzajów nieruchomości, jednak przeważają stare kamienice i wielka płyta. Z uwagi na nieciekawą reputację i dużą liczbę czynszowych kamienic ceny są tu stosunkowo niewysokie jak na taką lokalizację.

Poznań

Najchętniej wskazywaną dzielnicą jest Stare Miasto (aż 69 proc.), które daleko w tyle pozostawiło kolejną dzielnicę, Grunwald (33 proc.) (wykres nr 12). Taki stan rzeczy spowodowane jest tym, że miejsca, które cieszą się największą popularnością (np. Winogrady czy Piątkowo) zlokalizowane są właśnie w tej dzielnicy. Po Grunwaldzie, z podobną liczbą wskazań znajduje się Nowe Miasto (30 proc.), a dalej Jeżyce (20 proc.), które w ostatnich latach z racji niewysokich cen przyciągnęły zarówno deweloperów jak i klientów, oraz Wilda (13,6 proc.).

Gdańsk

W pierwszej trójce najczęściej wskazywanych dzielnic, są te najatrakcyjniejsze, czyli Przymorze (29 proc.), Wrzeszcz (27 proc.) i Oliwa (21 proc.). Tutaj też powstają najciekawsze, chociaż nie najtańsze inwestycje. Taka sytuacja pokazuje, że gdańszczanie, podobnie jak warszawiacy chcieliby mieszkań w najlepszych dzielnicach, ale najprawdopodobniej będą musieli wybrać te gorsze.

Podsumowanie

Przygotowany przez Home Broker raport pokazuje, że mieszkańcy największych miast Polski, czyli Warszawy, Krakowa, Wrocławia, Poznania i Gdańska dokonują wyborów mieszkania na podstawie bardzo podobnych czynników. W odróżnieniu od sytuacji sprzed kilku lat, najważniejsze są powierzchnia mieszkania i maksymalna cena, a lokalizacja schodzi na dalszy plan. Taka sytuacja spowodowana jest oczywiście wysokimi cenami mieszkań, które nie pozwalają już na ,"wybrzydzanie''. Jednak obecne i kolejne spadki cen mieszkań mogą spowodować, że osobom zainteresowanym zakupem nieruchomości znów zacznie zależeć na lokalizacji. Będzie ich na to po prostu stać.

Aleksandra Szarek

Specjalista Rynku Nieruchomości

Home Broker

interia.pl

Irlandia: Nieruchomości staniały w ciągu trzech lat o 34 proc.

Średnia cena nieruchomości w Republice Irlandii w ostatnich trzech latach spadła o 34 proc. - wynika z ocen firmy zajmującej się sprzedażą nieruchomości na aukcjach i ich wyceną (Institute of Professional Auctioneers and Valuers).

Komentując wyniki sondażu, firma stwierdziła, iż głównym powodem potanienia nieruchomości jest spadek popytu wywołany trudnościami w uzyskaniu kredytu hipotecznego. 55 proc. ankietowanych wskazało, iż trudno dostępny kredyt jest dla nich hamulcem w nabyciu nieruchomości.

27 proc. ankietowanych uważa, iż nie warto spieszyć się z inwestycją w nieruchomość, ponieważ ceny wykazują tendencję spadkową i za jakiś czas dom lub mieszkanie będzie można kupić jeszcze taniej.

Dla pozostałych 18 proc. przeszkodą w zakupie nieruchomości jest brak poczucia bezpieczeństwa pracy.

Załamanie w irlandzkim sektorze budowlanym uważane jest za jeden z głównych powodów gospodarczej dekoniunktury w tym kraju. Irlandzki PKB spadł w czwartym kwartale 2008 r. o 7,5 proc. rok do roku.

źródło informacji: PAP/interia.pl

Irlandia: Nieruchomości staniały w ciągu trzech lat o 34 proc.

Średnia cena nieruchomości w Republice Irlandii w ostatnich trzech latach spadła o 34 proc. - wynika z ocen firmy zajmującej się sprzedażą nieruchomości na aukcjach i ich wyceną (Institute of Professional Auctioneers and Valuers).

Komentując wyniki sondażu, firma stwierdziła, iż głównym powodem potanienia nieruchomości jest spadek popytu wywołany trudnościami w uzyskaniu kredytu hipotecznego. 55 proc. ankietowanych wskazało, iż trudno dostępny kredyt jest dla nich hamulcem w nabyciu nieruchomości.

27 proc. ankietowanych uważa, iż nie warto spieszyć się z inwestycją w nieruchomość, ponieważ ceny wykazują tendencję spadkową i za jakiś czas dom lub mieszkanie będzie można kupić jeszcze taniej.

Dla pozostałych 18 proc. przeszkodą w zakupie nieruchomości jest brak poczucia bezpieczeństwa pracy.

Załamanie w irlandzkim sektorze budowlanym uważane jest za jeden z głównych powodów gospodarczej dekoniunktury w tym kraju. Irlandzki PKB spadł w czwartym kwartale 2008 r. o 7,5 proc. rok do roku.

źródło informacji: PAP/interia.pl

282 złote za hektar z agencji

Ponad 282 zł za hektar ziemi rocznie zapłacą rolnicy, którzy zawarli umowę dzierżawy w I kwartale 2009 roku - poinformowała w poniedziałek rzecznik Agencji Nieruchomości Rolnych Grażyna Kapelko.

Średni czynsz dzierżawny w I kwartale 2009 r. wyniósł równowartość 5,3 kwintala (dt) pszenicy za 1 hektar i był niższy niż przed rokiem (w 2008 r. wynosił średnio 6,9 dt/ha). Jego wysokość zależy od ceny pszenicy. Obecnie przy wyliczaniu tej opłaty brana jest pod uwagę cena z II półrocza 2008, która wynosi 53,50 zł za 100 kg.

Kapelko zaznaczyła, że wysokość czynszu dzierżawnego praktycznie nie zmieniła się w stosunku do IV kwartału 2008 r., ale spadła w stosunku do średniego czynszu za 2008 r., który wynosi 6,9 dt/ha. Dodała, że stawka czynszu w wysokości 5,3 dt/ha dotyczy tylko umów zawartych w pierwszych trzech miesiącach br.

W latach ubiegłych czynsz dzierżawny za 1 ha gruntów dzierżawionych z Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa wynosił odpowiednio: 2004 r. - 3,5 dt, 2005 r. - 3,8 dt, 2006 r. - 4,0 dt, 2007 - 6,7 dt.

Najwyższy czynsz będą płacili rolnicy za użytkowanie ziemi z zasobów ANR w woj. małopolskim (13,6 dt/ha) i w woj. podlaskim (11,0 dt/ha). Najtaniej - w woj. lubuskim - 2,2 dt/ha oraz w woj. lubelskim (2,6 dt/ha) i warmińsko-mazurskim (2,7 dt/ha).

Jak wyjaśniła rzecznik, wydzierżawienie ziemi jest drogie tam, gdzie jest jej stosunkowo mało i jest ona dobrej jakości. Znacznie mniej płaci się za słabe grunty, na których występują susze (np. w woj. lubuskim).

- W ostatnim okresie Agencja odnotowuje spadek zainteresowania wydzierżawianiem gruntów - powiedziała Kapelko. Jej zdaniem, w ostatnim czasie rolnicy wolą kupić ziemię niż ją dzierżawić. Tym bardziej, że można jeszcze uzyskać na ten cel tani kredyt z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.

Dzierżawienie gruntów odbywa się w drodze przetargów. Agencja podaje minimalną cenę dzierżawy, zaś sami oferenci decydują o poziomie czynszu.

W I kwartale tego roku Agencja wydzierżawiła 5 tys. 800 ha ziemi, podpisując 367 umów. Obecnie w dzierżawie jest 1 mln 770 tys. ha. Gospodarstwa te znajdują się głównie w województwach Polski zachodniej i północnej.

PAP/interia.pl

282 złote za hektar z agencji

Ponad 282 zł za hektar ziemi rocznie zapłacą rolnicy, którzy zawarli umowę dzierżawy w I kwartale 2009 roku - poinformowała w poniedziałek rzecznik Agencji Nieruchomości Rolnych Grażyna Kapelko.

Średni czynsz dzierżawny w I kwartale 2009 r. wyniósł równowartość 5,3 kwintala (dt) pszenicy za 1 hektar i był niższy niż przed rokiem (w 2008 r. wynosił średnio 6,9 dt/ha). Jego wysokość zależy od ceny pszenicy. Obecnie przy wyliczaniu tej opłaty brana jest pod uwagę cena z II półrocza 2008, która wynosi 53,50 zł za 100 kg.

Kapelko zaznaczyła, że wysokość czynszu dzierżawnego praktycznie nie zmieniła się w stosunku do IV kwartału 2008 r., ale spadła w stosunku do średniego czynszu za 2008 r., który wynosi 6,9 dt/ha. Dodała, że stawka czynszu w wysokości 5,3 dt/ha dotyczy tylko umów zawartych w pierwszych trzech miesiącach br.

W latach ubiegłych czynsz dzierżawny za 1 ha gruntów dzierżawionych z Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa wynosił odpowiednio: 2004 r. - 3,5 dt, 2005 r. - 3,8 dt, 2006 r. - 4,0 dt, 2007 - 6,7 dt.

Najwyższy czynsz będą płacili rolnicy za użytkowanie ziemi z zasobów ANR w woj. małopolskim (13,6 dt/ha) i w woj. podlaskim (11,0 dt/ha). Najtaniej - w woj. lubuskim - 2,2 dt/ha oraz w woj. lubelskim (2,6 dt/ha) i warmińsko-mazurskim (2,7 dt/ha).

Jak wyjaśniła rzecznik, wydzierżawienie ziemi jest drogie tam, gdzie jest jej stosunkowo mało i jest ona dobrej jakości. Znacznie mniej płaci się za słabe grunty, na których występują susze (np. w woj. lubuskim).

- W ostatnim okresie Agencja odnotowuje spadek zainteresowania wydzierżawianiem gruntów - powiedziała Kapelko. Jej zdaniem, w ostatnim czasie rolnicy wolą kupić ziemię niż ją dzierżawić. Tym bardziej, że można jeszcze uzyskać na ten cel tani kredyt z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.

Dzierżawienie gruntów odbywa się w drodze przetargów. Agencja podaje minimalną cenę dzierżawy, zaś sami oferenci decydują o poziomie czynszu.

W I kwartale tego roku Agencja wydzierżawiła 5 tys. 800 ha ziemi, podpisując 367 umów. Obecnie w dzierżawie jest 1 mln 770 tys. ha. Gospodarstwa te znajdują się głównie w województwach Polski zachodniej i północnej.

PAP/interia.pl

Rostowski: przyjęcie euro można odłożyć

Minister finansów Jacek Rostowski powiedział, że Polska może odłożyć przyjęcie euro co najmniej o rok.
W wywiadzie, opublikowanym na stronach internetowych dziennika "Financial Times", minister podkreślił, że plan przyjęcia euro z początkiem 2012 r. jest nadal realny. Osłabienie gospodarki i wzrastający deficyt budżetowy może jednak spowodować opóźnienie.

Światowy kryzys trwa i byłoby naiwnością udawać, że nie ma on żadnego wpływu na sytuację - powiedział minister. Jeśli wprowadzenie euro przesunie się o rok, to nie będzie to koniec świata - dodał Rostowski.
Minister finansów podkreślił, że polski system bankowy jest zdrowy, a naszemu krajowi nie grozi wpadnięcie w pułapkę zadłużenia. Dodał, że rząd podtrzymuje swe przewidywania, iż wzrost gospodarczy przekroczy w tym roku jeden procent.

Sytuacja jest jednak niepewna i może się okazać, iż spełnią się gorsze prognozy - zastrzegł minister finansów.

wp.pl/
IAR 2009-05-12 (04:20)

Rostowski: przyjęcie euro można odłożyć

Minister finansów Jacek Rostowski powiedział, że Polska może odłożyć przyjęcie euro co najmniej o rok.
W wywiadzie, opublikowanym na stronach internetowych dziennika "Financial Times", minister podkreślił, że plan przyjęcia euro z początkiem 2012 r. jest nadal realny. Osłabienie gospodarki i wzrastający deficyt budżetowy może jednak spowodować opóźnienie.

Światowy kryzys trwa i byłoby naiwnością udawać, że nie ma on żadnego wpływu na sytuację - powiedział minister. Jeśli wprowadzenie euro przesunie się o rok, to nie będzie to koniec świata - dodał Rostowski.
Minister finansów podkreślił, że polski system bankowy jest zdrowy, a naszemu krajowi nie grozi wpadnięcie w pułapkę zadłużenia. Dodał, że rząd podtrzymuje swe przewidywania, iż wzrost gospodarczy przekroczy w tym roku jeden procent.

Sytuacja jest jednak niepewna i może się okazać, iż spełnią się gorsze prognozy - zastrzegł minister finansów.

wp.pl/
IAR 2009-05-12 (04:20)

Kredyty coraz droższe. Przez marże

Piętnaście z dwudziestu dwóch badanych banków, zmieniło marże przy kredytach hipotecznych i to tylko w ostatnich trzech miesiącach. W zdecydowanej większości chodziło o ich podniesienie.

Tym samym wzrósł też średni poziom marż. Obecnie mediana dla drogich kredytów (z maksymalnie niskim - dopuszczalnym przez bank - wkładem własnym) to 3,2 pkt proc. marży, czyli o 0,6 pkt proc. więcej niż na początku lutego.

- Zakres oferty banków przy tego rodzaju kredytach rozszerzył się z 1,35-9,5 proc. do 1,35-10,75 proc. (mówimy o marży, nie o oprocentowaniu) - wynika z danych Open Finance.

To co jest pozytywne to rosnąca presja na niektóre banki by kredytów jednak udzielać - choć za odpowiednią cenę. Świadczy o tym wzrost dopuszczalnego LTV (stosunek kwoty kredytu do wartości nieruchomości).

Niektóre banki, które kilka miesięcy temu kategorycznie żądały od klientów wkładu własnego, dziś żądają mniejszego wkładu lub oferują nawet kredyt na 100 proc. wartości nieruchomości (rzecz jasna za wyższe wynagrodzenie).

Wzrosły także marże najtańszych kredytów, a więc tych gdzie wkład własny kredytobiorcy przekracza nawet 70 proc., a klienci korzystają z cross-sellingu (a więc oprócz kredytu wybierają też inne produkty bankowe, takie jak konta czy inwestycje, co pozwala często obniżyć koszt kredytu o kilkadziesiąt punktów bazowych). O ile w lutym mediana marż kredytów tego typu wynosiła 1,6 pkt proc., to na początku maja jej wartość to już 2,0 pkt proc. (nie uwzględniając czasowych promocji).

Warto poszukać dobrej oferty

Oferta banków coraz bardziej się różnicuje. To już nie jest rynek, którego obraz kredytobiorcy wyrobili sobie przez minione lata, na którym oferta banków niewiele się różniła. Teraz ten sam kredytobiorca może dostać - w zależności od banku - kredyt z marżą 2 pkt proc., jak i 5 pkt proc.

Tym bardziej więc warto za tanim kredytem nieco pochodzić, bo trzypunktowa różnica w marży może oznaczać miesięcznie duże oszczędności lub... setki złotych wydanych niepotrzebnie.

To zróżnicowanie oferty jest pochodną rynkowej pozycji banków - te, które mają wysokie współczynniki wypłacalności, mogą pozwolić sobie na marże niższe niż konkurencja, ponieważ chcą po prostu zatrudnić swój kapitał do pracy.

Natomiast instytucje, które sądzą, że ich kapitały własne nie będą rosły w najbliższym czasie, stosują podejście bardziej konserwatywne - żądają wyższych marż i bardziej skrupulatnie podchodzą do procesu weryfikacji klientów.

Bardzo często ceną za tani kredyt jest okres, w jakim wniosek jest procedowany. Banki udzielające kredytów tańszych niż konkurencja świetnie zdają sobie sprawę ze swojej przewagi, ale też zwlekają z wypłatą kredytów, ponieważ mają podstawy by sądzić, że warunki kredytowe wkrótce się zmienią.

Podzielamy ich obawy. Instytucje, które płacą za depozyty 1-2 pkt ponad WIBOR, nie mogą pozwolić sobie na udzielanie kredytów z niską marżą, ponieważ w najlepszym wypadku wyjdą na całym interesie na zero. Dlatego oczekujemy dalszego wzrostu marż na kredytach hipotecznych, przede wszystkim wśród tych banków, które teraz mają ofertę tańszą niż konkurencja.

Oczekujemy ustabilizowania marż kredytów hipotecznych w okolicach 3-4 pkt proc. tak długo, jak długo niskie współczynniki wypłacalności i obawy o ich utrzymanie blokują skłonność banków do udzielania większej liczby kredytów.

Kredyty coraz droższe. Przez marże

Kredyty coraz droższe. Przez marże

Piętnaście z dwudziestu dwóch badanych banków, zmieniło marże przy kredytach hipotecznych i to tylko w ostatnich trzech miesiącach. W zdecydowanej większości chodziło o ich podniesienie.

Tym samym wzrósł też średni poziom marż. Obecnie mediana dla drogich kredytów (z maksymalnie niskim - dopuszczalnym przez bank - wkładem własnym) to 3,2 pkt proc. marży, czyli o 0,6 pkt proc. więcej niż na początku lutego.

- Zakres oferty banków przy tego rodzaju kredytach rozszerzył się z 1,35-9,5 proc. do 1,35-10,75 proc. (mówimy o marży, nie o oprocentowaniu) - wynika z danych Open Finance.

To co jest pozytywne to rosnąca presja na niektóre banki by kredytów jednak udzielać - choć za odpowiednią cenę. Świadczy o tym wzrost dopuszczalnego LTV (stosunek kwoty kredytu do wartości nieruchomości).

Niektóre banki, które kilka miesięcy temu kategorycznie żądały od klientów wkładu własnego, dziś żądają mniejszego wkładu lub oferują nawet kredyt na 100 proc. wartości nieruchomości (rzecz jasna za wyższe wynagrodzenie).

Wzrosły także marże najtańszych kredytów, a więc tych gdzie wkład własny kredytobiorcy przekracza nawet 70 proc., a klienci korzystają z cross-sellingu (a więc oprócz kredytu wybierają też inne produkty bankowe, takie jak konta czy inwestycje, co pozwala często obniżyć koszt kredytu o kilkadziesiąt punktów bazowych). O ile w lutym mediana marż kredytów tego typu wynosiła 1,6 pkt proc., to na początku maja jej wartość to już 2,0 pkt proc. (nie uwzględniając czasowych promocji).

Warto poszukać dobrej oferty

Oferta banków coraz bardziej się różnicuje. To już nie jest rynek, którego obraz kredytobiorcy wyrobili sobie przez minione lata, na którym oferta banków niewiele się różniła. Teraz ten sam kredytobiorca może dostać - w zależności od banku - kredyt z marżą 2 pkt proc., jak i 5 pkt proc.

Tym bardziej więc warto za tanim kredytem nieco pochodzić, bo trzypunktowa różnica w marży może oznaczać miesięcznie duże oszczędności lub... setki złotych wydanych niepotrzebnie.

To zróżnicowanie oferty jest pochodną rynkowej pozycji banków - te, które mają wysokie współczynniki wypłacalności, mogą pozwolić sobie na marże niższe niż konkurencja, ponieważ chcą po prostu zatrudnić swój kapitał do pracy.

Natomiast instytucje, które sądzą, że ich kapitały własne nie będą rosły w najbliższym czasie, stosują podejście bardziej konserwatywne - żądają wyższych marż i bardziej skrupulatnie podchodzą do procesu weryfikacji klientów.

Bardzo często ceną za tani kredyt jest okres, w jakim wniosek jest procedowany. Banki udzielające kredytów tańszych niż konkurencja świetnie zdają sobie sprawę ze swojej przewagi, ale też zwlekają z wypłatą kredytów, ponieważ mają podstawy by sądzić, że warunki kredytowe wkrótce się zmienią.

Podzielamy ich obawy. Instytucje, które płacą za depozyty 1-2 pkt ponad WIBOR, nie mogą pozwolić sobie na udzielanie kredytów z niską marżą, ponieważ w najlepszym wypadku wyjdą na całym interesie na zero. Dlatego oczekujemy dalszego wzrostu marż na kredytach hipotecznych, przede wszystkim wśród tych banków, które teraz mają ofertę tańszą niż konkurencja.

Oczekujemy ustabilizowania marż kredytów hipotecznych w okolicach 3-4 pkt proc. tak długo, jak długo niskie współczynniki wypłacalności i obawy o ich utrzymanie blokują skłonność banków do udzielania większej liczby kredytów.

Kredyty coraz droższe. Przez marże

Irlandia: Nieruchomości staniały w ciągu trzech lat o 34 proc.

Średnia cena nieruchomości w Republice Irlandii w ostatnich trzech latach spadła o 34 proc. - wynika z ocen firmy zajmującej się sprzedażą nieruchomości na aukcjach i ich wyceną (Institute of Professional Auctioneers and Valuers).

Komentując wyniki sondażu, firma stwierdziła, iż głównym powodem potanienia nieruchomości jest spadek popytu wywołany trudnościami w uzyskaniu kredytu hipotecznego. 55 proc. ankietowanych wskazało, iż trudno dostępny kredyt jest dla nich hamulcem w nabyciu nieruchomości.

27 proc. ankietowanych uważa, iż nie warto spieszyć się z inwestycją w nieruchomość, ponieważ ceny wykazują tendencję spadkową i za jakiś czas dom lub mieszkanie będzie można kupić jeszcze taniej.

Dla pozostałych 18 proc. przeszkodą w zakupie nieruchomości jest brak poczucia bezpieczeństwa pracy.

Załamanie w irlandzkim sektorze budowlanym uważane jest za jeden z głównych powodów gospodarczej dekoniunktury w tym kraju. Irlandzki PKB spadł w czwartym kwartale 2008 r. o 7,5 proc. rok do roku.

źródło informacji: PAP

interia.pl

Irlandia: Nieruchomości staniały w ciągu trzech lat o 34 proc.

Średnia cena nieruchomości w Republice Irlandii w ostatnich trzech latach spadła o 34 proc. - wynika z ocen firmy zajmującej się sprzedażą nieruchomości na aukcjach i ich wyceną (Institute of Professional Auctioneers and Valuers).

Komentując wyniki sondażu, firma stwierdziła, iż głównym powodem potanienia nieruchomości jest spadek popytu wywołany trudnościami w uzyskaniu kredytu hipotecznego. 55 proc. ankietowanych wskazało, iż trudno dostępny kredyt jest dla nich hamulcem w nabyciu nieruchomości.

27 proc. ankietowanych uważa, iż nie warto spieszyć się z inwestycją w nieruchomość, ponieważ ceny wykazują tendencję spadkową i za jakiś czas dom lub mieszkanie będzie można kupić jeszcze taniej.

Dla pozostałych 18 proc. przeszkodą w zakupie nieruchomości jest brak poczucia bezpieczeństwa pracy.

Załamanie w irlandzkim sektorze budowlanym uważane jest za jeden z głównych powodów gospodarczej dekoniunktury w tym kraju. Irlandzki PKB spadł w czwartym kwartale 2008 r. o 7,5 proc. rok do roku.

źródło informacji: PAP

interia.pl

Wynajem bez większych zmian

Na polskim rynku nieruchomości i w powiązanym z nim sektorze bankowym (w zakresie udzielania kredytów na cele mieszkaniowe, ale i kredytów inwestycyjnych dla firm deweloperskich) nie zaobserwowano w ostatnim czasie gwałtownych zmian. W dalszym ciągu daje się wyczuć niepewność co do przyszłej sytuacji rynkowej. Z najnowszej ankiety NBP wynika, że banki w I kwartale ponownie zaostrzyły warunki udzielania kredytów mieszkaniowych, jednak skala ich zaostrzenia była już mniejsza niż w poprzednim kwartale.

Około 50% banków (30 banków brało udział w ankiecie) podniosło marże, a 35% banków ograniczyło maksymalny poziom LTV. Blisko 27% banków zwiększyło pozaodsetkowe koszty kredytu, jedna trzecia zaostrzyła warunki w zakresie wymaganych zabezpieczeń, a ponad 9% ankietowanych banków skróciło maksymalny okres kredytowania. Odblokowanie zastoju na rynku mieszkaniowym uniemożliwia w głównej mierze właśnie zaostrzona polityka kredytowa banków.

Z raportu miesięcznego Wynajem.pl wynika, że w Warszawie za mkw. mieszkania na wynajem w kwietniu średnio trzeba było zapłacić 46 PLN, we Wrocławiu 38 PLN, a w Krakowie 34 PLN. Taniej jest w Poznaniu, gdzie średnia cena mkw. w marcu wynosiła 31 PLN oraz w Trójmieście, w którym średni czynsz ofertowy w kwietniu osiągnął wartość 33 PLN. W niektórych miastach średnie ceny utrzymują się na takim samym poziomie, co w marcu, a w niektórych średni czynsz ofertowy jest niższy niż w poprzednim okresie.

Warszawa

Mieszkania w stolicy są najdroższe z całej oferty lokali w analizowanych miastach i regionach. Średnia cena mkw. mieszkania na wynajem w kwietniu wyniosła 46 PLN. Trwa więc dalsza korekta cenowa na warszawskim rynku najmu mieszkań. W poprzednim miesiącu średnio za metr kwadratowy mieszkania na wynajem trzeba było bowiem zapłacić 47 PLN, a w lutym 49 PLN. Oznacza to, że za najem 50-metrowego mieszkania zapłacimy obecnie średnio 2300 PLN, podczas gdy w styczniu trzeba było średnio wydać 2550 PLN. Obecna sytuacja na rynku może dodatkowo skłonić wynajmujących do negocjacji cen ofertowych. Bardzo dużo będzie jednak zależało od lokalizacji mieszkania. W poprzednim miesiącu największą część mieszkań stanowiły lokale z przedziału 2500-3000 (34,1%). W kwietniu udział mieszkań z tego przedziału był zbliżony do udziału mieszkań z przedziału 2000-2500 PLN (odpowiednio wynosiły one 20,7% i 22,4%).

Kraków

Również w Krakowie średnie ceny wynajmu mkw. mieszkania systematycznie maleją. W kwietniu średnio za mieszkanie w stolicy Małopolski trzeba było zapłacić 34 PLN, podczas gdy w marcu cena ta wynosiła 35 PLN, a w lutym 36 PLN. 50-metrowe mieszkanie można więc średnio wynająć za 1700 PLN. Dominują mieszkania o czynszu poniżej 2000 PLN (w kwietniu obejmowały one 64,3% oferty). Dwucyfrowy udział (16,1%) mają jeszcze mieszkania z przedziału 2000-2500 PLN.

Wrocław

We Wrocławiu średnia cena mkw. mieszkania na wynajem w porównaniu z marcem nie zmieniła się i wynosi 38 PLN. W dalszym ciągu ceny utrzymują się na dość wysokim poziomie i są tu najwyższe po Warszawie. Na wynajęcie 50-metrowego mieszkania trzeba średnio przeznaczyć 1900 PLN. Największą część oferty stanowią mieszkania o czynszu niższym niż 2000 PLN (42,5%). Dużą część mieszkań można także wynająć za 2000-2500 PLN (22,7%).

Poznań

Z ofert zgromadzonych w portalu Wynajem.pl wynika, że w stolicy Wielkopolski najłatwiej jest wynająć mieszkanie w pierwszym przedziale cenowym (poniżej 2000 PLN). Udział tych mieszkań jest przeważający i wynosi 76,1%. Średnia cena mkw. Mieszkania w kwietniu była taka sama jak w marcu i wyniosła 31 PLN. Jest to najniższa wartość wśród analizowanych miast. Za wynajęcie 50- metrowego mieszkania trzeba zapłacić średnio 1550 PLN.

Trójmiasto

W Trójmieście średni czynsz ofertowy również pozostał na tym samym poziomie, co w poprzednim miesiącu - za mkw. mieszkania przeznaczonego na wynajem trzeba było zapłacić w kwietniu 33 PLN. Najwięcej mieszkań znajduje się w Gdańsku i Gdyni. Oferta lokali mieszkalnych w Sopocie jest bardzo ograniczona. W Trójmieście przeważają mieszkania, za które trzeba zapłacić poniżej 2000 PLN (49% ogółu mieszkań na wynajem).

Sytuacja na rynku wynajmu mieszkań, po ostatnich burzliwych latach, zaczęła się stopniowo stabilizować. Wynajmujący (nie wszyscy) obniżają ceny swoich lokali, a dodatkowa możliwość negocjacji ceny sprawia, że w tym momencie za wynajem 50-metrowego mieszkania można zapłacić o 200-250 PLN mniej niż na początku tego roku. Niektórzy w dalszym ciągu trzymają ceny jeszcze z końca ubiegłego roku (dotyczy to w szczególności mieszkań o atrakcyjnej lokalizacji i dobrym wyposażeniu). Powoli zbliża się też czerwiec. Wtedy wielu studentom kończy się okres najmu mieszkania, więc na rynku pojawi się nowa oferta lokali. Mimo spadku cen, wynajmowanie mieszkania nadal jest atrakcyjną formą lokowania nadwyżek. Trzeba pamiętać, że jest to inwestycja o charakterze długoterminowym, a obecna korekta cenowa nie oznacza, że w mieszkanie na wynajem przestało się opłacać inwestować.

Analizę przygotowała: Małgorzata Kędzierska

Wynajem.pl

interia.pl

Wynajem bez większych zmian

Na polskim rynku nieruchomości i w powiązanym z nim sektorze bankowym (w zakresie udzielania kredytów na cele mieszkaniowe, ale i kredytów inwestycyjnych dla firm deweloperskich) nie zaobserwowano w ostatnim czasie gwałtownych zmian. W dalszym ciągu daje się wyczuć niepewność co do przyszłej sytuacji rynkowej. Z najnowszej ankiety NBP wynika, że banki w I kwartale ponownie zaostrzyły warunki udzielania kredytów mieszkaniowych, jednak skala ich zaostrzenia była już mniejsza niż w poprzednim kwartale.

Około 50% banków (30 banków brało udział w ankiecie) podniosło marże, a 35% banków ograniczyło maksymalny poziom LTV. Blisko 27% banków zwiększyło pozaodsetkowe koszty kredytu, jedna trzecia zaostrzyła warunki w zakresie wymaganych zabezpieczeń, a ponad 9% ankietowanych banków skróciło maksymalny okres kredytowania. Odblokowanie zastoju na rynku mieszkaniowym uniemożliwia w głównej mierze właśnie zaostrzona polityka kredytowa banków.

Z raportu miesięcznego Wynajem.pl wynika, że w Warszawie za mkw. mieszkania na wynajem w kwietniu średnio trzeba było zapłacić 46 PLN, we Wrocławiu 38 PLN, a w Krakowie 34 PLN. Taniej jest w Poznaniu, gdzie średnia cena mkw. w marcu wynosiła 31 PLN oraz w Trójmieście, w którym średni czynsz ofertowy w kwietniu osiągnął wartość 33 PLN. W niektórych miastach średnie ceny utrzymują się na takim samym poziomie, co w marcu, a w niektórych średni czynsz ofertowy jest niższy niż w poprzednim okresie.

Warszawa

Mieszkania w stolicy są najdroższe z całej oferty lokali w analizowanych miastach i regionach. Średnia cena mkw. mieszkania na wynajem w kwietniu wyniosła 46 PLN. Trwa więc dalsza korekta cenowa na warszawskim rynku najmu mieszkań. W poprzednim miesiącu średnio za metr kwadratowy mieszkania na wynajem trzeba było bowiem zapłacić 47 PLN, a w lutym 49 PLN. Oznacza to, że za najem 50-metrowego mieszkania zapłacimy obecnie średnio 2300 PLN, podczas gdy w styczniu trzeba było średnio wydać 2550 PLN. Obecna sytuacja na rynku może dodatkowo skłonić wynajmujących do negocjacji cen ofertowych. Bardzo dużo będzie jednak zależało od lokalizacji mieszkania. W poprzednim miesiącu największą część mieszkań stanowiły lokale z przedziału 2500-3000 (34,1%). W kwietniu udział mieszkań z tego przedziału był zbliżony do udziału mieszkań z przedziału 2000-2500 PLN (odpowiednio wynosiły one 20,7% i 22,4%).

Kraków

Również w Krakowie średnie ceny wynajmu mkw. mieszkania systematycznie maleją. W kwietniu średnio za mieszkanie w stolicy Małopolski trzeba było zapłacić 34 PLN, podczas gdy w marcu cena ta wynosiła 35 PLN, a w lutym 36 PLN. 50-metrowe mieszkanie można więc średnio wynająć za 1700 PLN. Dominują mieszkania o czynszu poniżej 2000 PLN (w kwietniu obejmowały one 64,3% oferty). Dwucyfrowy udział (16,1%) mają jeszcze mieszkania z przedziału 2000-2500 PLN.

Wrocław

We Wrocławiu średnia cena mkw. mieszkania na wynajem w porównaniu z marcem nie zmieniła się i wynosi 38 PLN. W dalszym ciągu ceny utrzymują się na dość wysokim poziomie i są tu najwyższe po Warszawie. Na wynajęcie 50-metrowego mieszkania trzeba średnio przeznaczyć 1900 PLN. Największą część oferty stanowią mieszkania o czynszu niższym niż 2000 PLN (42,5%). Dużą część mieszkań można także wynająć za 2000-2500 PLN (22,7%).

Poznań

Z ofert zgromadzonych w portalu Wynajem.pl wynika, że w stolicy Wielkopolski najłatwiej jest wynająć mieszkanie w pierwszym przedziale cenowym (poniżej 2000 PLN). Udział tych mieszkań jest przeważający i wynosi 76,1%. Średnia cena mkw. Mieszkania w kwietniu była taka sama jak w marcu i wyniosła 31 PLN. Jest to najniższa wartość wśród analizowanych miast. Za wynajęcie 50- metrowego mieszkania trzeba zapłacić średnio 1550 PLN.

Trójmiasto

W Trójmieście średni czynsz ofertowy również pozostał na tym samym poziomie, co w poprzednim miesiącu - za mkw. mieszkania przeznaczonego na wynajem trzeba było zapłacić w kwietniu 33 PLN. Najwięcej mieszkań znajduje się w Gdańsku i Gdyni. Oferta lokali mieszkalnych w Sopocie jest bardzo ograniczona. W Trójmieście przeważają mieszkania, za które trzeba zapłacić poniżej 2000 PLN (49% ogółu mieszkań na wynajem).

Sytuacja na rynku wynajmu mieszkań, po ostatnich burzliwych latach, zaczęła się stopniowo stabilizować. Wynajmujący (nie wszyscy) obniżają ceny swoich lokali, a dodatkowa możliwość negocjacji ceny sprawia, że w tym momencie za wynajem 50-metrowego mieszkania można zapłacić o 200-250 PLN mniej niż na początku tego roku. Niektórzy w dalszym ciągu trzymają ceny jeszcze z końca ubiegłego roku (dotyczy to w szczególności mieszkań o atrakcyjnej lokalizacji i dobrym wyposażeniu). Powoli zbliża się też czerwiec. Wtedy wielu studentom kończy się okres najmu mieszkania, więc na rynku pojawi się nowa oferta lokali. Mimo spadku cen, wynajmowanie mieszkania nadal jest atrakcyjną formą lokowania nadwyżek. Trzeba pamiętać, że jest to inwestycja o charakterze długoterminowym, a obecna korekta cenowa nie oznacza, że w mieszkanie na wynajem przestało się opłacać inwestować.

Analizę przygotowała: Małgorzata Kędzierska

Wynajem.pl

interia.pl

Cenowa niespodzianka

W porównaniu do marca ceny mieszkań nieznacznie wzrosły. W porównaniu do kwietnia 2008 r. przecena jest nadal znacząca - wynika z zestawienia transakcji przeprowadzonych przez klientów Open Finance.

Drugi kwartał to tradycyjnie już okres zwiększonego ruchu w nieruchomościach, przynajmniej w okresie ostatnich trzech lat. Tak było w 2008 r. (zanotowaliśmy skok udzielonych przez banki kredytów hipotecznych o 20 proc. w II kwartale) i 2007 r. (szczyt hossy mieszkaniowej) i wygląda na to, że obecny rok nie będzie wyjątkiem. Z tą istotną uwagą, że porównujemy wiosnę 2009 do zimy tego roku, zatem ożywienie następuje z bardzo niskiego poziomu. Liczba transakcji nadal jest o kilkanaście procent niższa niż przed rokiem, a trzeba tu jeszcze wziąć poprawkę na rozwój Open Finance, jaki dokonał się w ciągu roku.

Niemniej w kwietniu zanotowaliśmy więcej transakcji niż w marcu (który z kolei był o 20 proc. lepszy od lutego) i był to pod tym względem miesiąc równie dobry co październik 2008 r. (miesiąc poprzedzający załamanie w handlu nieruchomościami), więc można mówić o powrocie rynku mieszkaniowego do względnej równowagi. Bez wątpienia przyczynił się do tego spadek cen obserwowany w ujęciu rocznym. Ale w ujęciu miesięcznym spotkała nas mała niespodzianka - w Gdańsku, Poznaniu i Warszawie ceny nieznacznie wzrosły, a we Wrocławiu i Krakowie zanotowaliśmy nieznaczny spadek (danych w ujęciu miesięcznym nie będziemy jednak prezentować).

W porównaniu do kwietnia 2008 r. spadek median cen w Warszawie sięga już prawie 10 proc., przekracza 10 proc. w Gdańsku, a w Poznaniu i Wrocławiu oscyluje wokół 15 proc. Gdybyśmy brali pod uwagę średnie arytmetyczne, spadek byłby znacznie mniejszy, co dowodzi, że ciężar rynku przesunął się w kierunku mieszkań z tzw. klasy ekonomicznej, które kupowane są zdecydowanie chętniej. Nie bez znaczenia jest tutaj program "Rodzina na swoim", który zdobywa coraz większą popularność.

miasto
mediana ceny mkw. w kwietniu 2009 r.
mediana cena mkw. w kwietniu 2008 r.
roczna zmiana ceny
mediana ceny nieruchomości
w kwietniu
2009 r.
mediana ceny nieruchomości
w kwietniu
2008 r.
Gdańsk
5462 zł
6119 zł
-10,7%
300 000 zł
335 000 zł
Kraków
6187 zł
6423 zł
-3,7%
310 000 zł
314 000 zł
Poznań
5469 zł
6490 zł
-15,7%
270 850 zł
315 000 zł
Warszawa
7755 zł
8571 zł
-9,5%
400 000 zł
420 000 zł
Wrocław
5660 zł
6626 zł
-14,6%
320 000 zł
320 000 zł
 

Jak zmieniały się ceny transakcyjne w największych miastach Polski w ostatnich 12 miesiącach Źródło: Open Finance na podstawie transakcji przeprowadzonych przez klientów firmy Dane mogą nie odzwierciedlać precyzyjnie tendencji na rynku mieszkaniowym.

Komentarz

Ze względu na niewielki wzrost cen w zeszłym miesiącu, ich spadek liczony od początku roku do końca kwietnia robi już nieco mniejsze wrażenie niż ten obserwowany miesiąc wcześniej dla pierwszego kwartału. Ale sytuacja daleka jest od czegoś, co można byłoby nazwać "obiecującą perspektywą".

Cenowa niespodzianka

Ponieważ marże kredytów hipotecznych nadal są podnoszone, nie spodziewamy się poprawy w dostępności kredytów hipotecznych. Nie można obecnie spodziewać się pomocy ze strony Rady Polityki Pieniężnej, która wstrzymała cykl obniżek stóp być może na dłuższy okres. Rynkowe stopy procentowe wzrosły przez ostatni miesiąc o 24 punkty, a na to nakładają się jeszcze coraz wyższe marże kredytowe. Zamiast o poprawie możemy mówić o pogorszeniu sytuacji. Dlatego, choć spodziewamy się kilku cieplejszych miesięcy na rynku nieruchomości, to nie ma w tej chwili podstaw by oczekiwać silnego ożywienia i wzrostu cen. Spodziewamy się raczej kilku miesięcy stabilizacji cenowej (sprzyja jej wzrost liczby transakcji) z tendencją do opadania cen niż wzrostu. v Zagrożeniem dla rynku mieszkań może być ewentualne dalsze pogorszenie sytuacji na rynku kredytowym, do czego może przyczynić się m.in. powiększenie deficytu budżetowego. Stałym zagrożeniem jest też pogarszająca się sytuacja na rynku pracy. Szansą na poprawę są widoczne oznaki większej stabilności w światowym systemie finansowym.

miasto
mediana ceny mkw. w kwietniu 2009 r.
mediana cena mkw. w grudniu 2008 r.
zmiana ceny
mediana ceny nieruchomości
w kwietniu
2009 r.
mediana ceny nieruchomości
w grudniu
2008 r.
Gdańsk
5462 zł
5534 zł
-1,3%
300 000 zł
350 000 zł
Kraków
6187 zł
5836 zł
6,0%
310 000 zł
314 000 zł
Poznań
5469 zł
6069 zł
-9,9%
270 850 zł
345 000 zł
Warszawa
7755 zł
8454 zł
-8,3%
400 000 zł
430 000 zł
Wrocław
5660 zł
5965 zł
-5,1%
320 000 zł
300 000 zł
 

Jak zmieniały się ceny transakcyjne w największych miastach Polski od początku br. Źródło: Open Finance na podstawie transakcji przeprowadzonych przez klientów firmy Dane mogą nie odzwierciedlać precyzyjnie tendencji na rynku mieszkaniowym.

Emil Szweda i Bernard Waszczyk, analitycy Open Finance

Przedwczesny entuzjazm deweloperów

Kwiecień jest kolejnym miesiącem wzrostu liczby zawieranych transakcji. W Home Broker było ich o 18 proc. więcej niż w marcu. Również u deweloperów widać większy ruch. Czy to już koniec ich kłopotów?

Z powodu słabych wyników sprzedaży w ostatnim kwartale 2008 r. większość inwestycji mieszkaniowych planowanych na ten rok zostało wstrzymanych. Jeszcze w styczniu deweloperzy mówili, że zamrożone projekty zaczną realizować dopiero wtedy, gdy sprzedadzą wszystkie bieżące inwestycje. Część z nich zmieniła zdanie i zapowiedziała rozpoczęcie budowy jeszcze w tym roku, po tym, jak okazało się, że z powodu obniżenia cen, mieszkania zaczęły się lepiej sprzedawać. Czy nie jest to jednak przedwczesny entuzjazm? Owszem, liczba zawieranych transakcji jest wyższa, jednak tylko w stosunku do ostatnich miesięcy 2008 r., czyli najgorszego okresu na rynku nieruchomości. Nadal wyniki sprzedaży są znacząco niższe niż na przykład przed rokiem, tak więc o wielkim odwrocie nie ma co mówić. Wiele osób, które wstrzymywało się z decyzją o zakupie ze względu na wysokie ceny, teraz szuka mieszkań, ale nadal przeszkodą są wciąż trudno dostępne i drogie kredyty. Z tego powodu w kolejnych miesiącach możemy spodziewać się dalszych obniżek cen, jednak z miesiąca na miesiąc coraz niższych.

Do wzrostu liczby zawieranych transakcji na pewno przyczyniła się popularność programu "Rodzina na swoim". Jak wynika z informacji podanych przez Bank Gospodarstwa Krajowego w kwietniu udzielono 2288 kredytów z dopłatą ze skarbu państwa (w marcu było ich 2203) na łączną kwotę 396 mln zł. W sumie od początku roku udzielono ich prawie 6,5 tys., na łączną kwotę ponad 1 miliarda złotych. Można spodziewać się, że kwietniowe podwyższenie limitów cen mieszkań kwalifikujących się do dofinansowania wpłynie na zwiększenie się liczby udzielania tego typu kredytów w maju i czerwcu. To na pewno dobra wiadomość dla tych deweloperów, którzy zdecydowali się na obniżenie cen tak, aby spełniały wymogi programu "Rodzina na swoim".

Jak widać spadki cen mieszkań spowodowały ożywienie na rynku nieruchomości. Jednak deweloperzy nadal mają w swojej ofercie dużo niesprzedanych mieszkań i taka sytuacja szybko się nie zmieni. Dlatego wprowadzanie na rynek nowych projektów nie jest obecnie najlepszym pomysłem.

Aleksandra Szarek, specjalista rynku nieruchomości Home Broker

Open Finance

Cenowa niespodzianka

W porównaniu do marca ceny mieszkań nieznacznie wzrosły. W porównaniu do kwietnia 2008 r. przecena jest nadal znacząca - wynika z zestawienia transakcji przeprowadzonych przez klientów Open Finance.

Drugi kwartał to tradycyjnie już okres zwiększonego ruchu w nieruchomościach, przynajmniej w okresie ostatnich trzech lat. Tak było w 2008 r. (zanotowaliśmy skok udzielonych przez banki kredytów hipotecznych o 20 proc. w II kwartale) i 2007 r. (szczyt hossy mieszkaniowej) i wygląda na to, że obecny rok nie będzie wyjątkiem. Z tą istotną uwagą, że porównujemy wiosnę 2009 do zimy tego roku, zatem ożywienie następuje z bardzo niskiego poziomu. Liczba transakcji nadal jest o kilkanaście procent niższa niż przed rokiem, a trzeba tu jeszcze wziąć poprawkę na rozwój Open Finance, jaki dokonał się w ciągu roku.

Niemniej w kwietniu zanotowaliśmy więcej transakcji niż w marcu (który z kolei był o 20 proc. lepszy od lutego) i był to pod tym względem miesiąc równie dobry co październik 2008 r. (miesiąc poprzedzający załamanie w handlu nieruchomościami), więc można mówić o powrocie rynku mieszkaniowego do względnej równowagi. Bez wątpienia przyczynił się do tego spadek cen obserwowany w ujęciu rocznym. Ale w ujęciu miesięcznym spotkała nas mała niespodzianka - w Gdańsku, Poznaniu i Warszawie ceny nieznacznie wzrosły, a we Wrocławiu i Krakowie zanotowaliśmy nieznaczny spadek (danych w ujęciu miesięcznym nie będziemy jednak prezentować).

W porównaniu do kwietnia 2008 r. spadek median cen w Warszawie sięga już prawie 10 proc., przekracza 10 proc. w Gdańsku, a w Poznaniu i Wrocławiu oscyluje wokół 15 proc. Gdybyśmy brali pod uwagę średnie arytmetyczne, spadek byłby znacznie mniejszy, co dowodzi, że ciężar rynku przesunął się w kierunku mieszkań z tzw. klasy ekonomicznej, które kupowane są zdecydowanie chętniej. Nie bez znaczenia jest tutaj program "Rodzina na swoim", który zdobywa coraz większą popularność.

miasto
mediana ceny mkw. w kwietniu 2009 r.
mediana cena mkw. w kwietniu 2008 r.
roczna zmiana ceny
mediana ceny nieruchomości
w kwietniu
2009 r.
mediana ceny nieruchomości
w kwietniu
2008 r.
Gdańsk
5462 zł
6119 zł
-10,7%
300 000 zł
335 000 zł
Kraków
6187 zł
6423 zł
-3,7%
310 000 zł
314 000 zł
Poznań
5469 zł
6490 zł
-15,7%
270 850 zł
315 000 zł
Warszawa
7755 zł
8571 zł
-9,5%
400 000 zł
420 000 zł
Wrocław
5660 zł
6626 zł
-14,6%
320 000 zł
320 000 zł
 

Jak zmieniały się ceny transakcyjne w największych miastach Polski w ostatnich 12 miesiącach Źródło: Open Finance na podstawie transakcji przeprowadzonych przez klientów firmy Dane mogą nie odzwierciedlać precyzyjnie tendencji na rynku mieszkaniowym.

Komentarz

Ze względu na niewielki wzrost cen w zeszłym miesiącu, ich spadek liczony od początku roku do końca kwietnia robi już nieco mniejsze wrażenie niż ten obserwowany miesiąc wcześniej dla pierwszego kwartału. Ale sytuacja daleka jest od czegoś, co można byłoby nazwać "obiecującą perspektywą".

Cenowa niespodzianka

Ponieważ marże kredytów hipotecznych nadal są podnoszone, nie spodziewamy się poprawy w dostępności kredytów hipotecznych. Nie można obecnie spodziewać się pomocy ze strony Rady Polityki Pieniężnej, która wstrzymała cykl obniżek stóp być może na dłuższy okres. Rynkowe stopy procentowe wzrosły przez ostatni miesiąc o 24 punkty, a na to nakładają się jeszcze coraz wyższe marże kredytowe. Zamiast o poprawie możemy mówić o pogorszeniu sytuacji. Dlatego, choć spodziewamy się kilku cieplejszych miesięcy na rynku nieruchomości, to nie ma w tej chwili podstaw by oczekiwać silnego ożywienia i wzrostu cen. Spodziewamy się raczej kilku miesięcy stabilizacji cenowej (sprzyja jej wzrost liczby transakcji) z tendencją do opadania cen niż wzrostu. v Zagrożeniem dla rynku mieszkań może być ewentualne dalsze pogorszenie sytuacji na rynku kredytowym, do czego może przyczynić się m.in. powiększenie deficytu budżetowego. Stałym zagrożeniem jest też pogarszająca się sytuacja na rynku pracy. Szansą na poprawę są widoczne oznaki większej stabilności w światowym systemie finansowym.

miasto
mediana ceny mkw. w kwietniu 2009 r.
mediana cena mkw. w grudniu 2008 r.
zmiana ceny
mediana ceny nieruchomości
w kwietniu
2009 r.
mediana ceny nieruchomości
w grudniu
2008 r.
Gdańsk
5462 zł
5534 zł
-1,3%
300 000 zł
350 000 zł
Kraków
6187 zł
5836 zł
6,0%
310 000 zł
314 000 zł
Poznań
5469 zł
6069 zł
-9,9%
270 850 zł
345 000 zł
Warszawa
7755 zł
8454 zł
-8,3%
400 000 zł
430 000 zł
Wrocław
5660 zł
5965 zł
-5,1%
320 000 zł
300 000 zł
 

Jak zmieniały się ceny transakcyjne w największych miastach Polski od początku br. Źródło: Open Finance na podstawie transakcji przeprowadzonych przez klientów firmy Dane mogą nie odzwierciedlać precyzyjnie tendencji na rynku mieszkaniowym.

Emil Szweda i Bernard Waszczyk, analitycy Open Finance

Przedwczesny entuzjazm deweloperów

Kwiecień jest kolejnym miesiącem wzrostu liczby zawieranych transakcji. W Home Broker było ich o 18 proc. więcej niż w marcu. Również u deweloperów widać większy ruch. Czy to już koniec ich kłopotów?

Z powodu słabych wyników sprzedaży w ostatnim kwartale 2008 r. większość inwestycji mieszkaniowych planowanych na ten rok zostało wstrzymanych. Jeszcze w styczniu deweloperzy mówili, że zamrożone projekty zaczną realizować dopiero wtedy, gdy sprzedadzą wszystkie bieżące inwestycje. Część z nich zmieniła zdanie i zapowiedziała rozpoczęcie budowy jeszcze w tym roku, po tym, jak okazało się, że z powodu obniżenia cen, mieszkania zaczęły się lepiej sprzedawać. Czy nie jest to jednak przedwczesny entuzjazm? Owszem, liczba zawieranych transakcji jest wyższa, jednak tylko w stosunku do ostatnich miesięcy 2008 r., czyli najgorszego okresu na rynku nieruchomości. Nadal wyniki sprzedaży są znacząco niższe niż na przykład przed rokiem, tak więc o wielkim odwrocie nie ma co mówić. Wiele osób, które wstrzymywało się z decyzją o zakupie ze względu na wysokie ceny, teraz szuka mieszkań, ale nadal przeszkodą są wciąż trudno dostępne i drogie kredyty. Z tego powodu w kolejnych miesiącach możemy spodziewać się dalszych obniżek cen, jednak z miesiąca na miesiąc coraz niższych.

Do wzrostu liczby zawieranych transakcji na pewno przyczyniła się popularność programu "Rodzina na swoim". Jak wynika z informacji podanych przez Bank Gospodarstwa Krajowego w kwietniu udzielono 2288 kredytów z dopłatą ze skarbu państwa (w marcu było ich 2203) na łączną kwotę 396 mln zł. W sumie od początku roku udzielono ich prawie 6,5 tys., na łączną kwotę ponad 1 miliarda złotych. Można spodziewać się, że kwietniowe podwyższenie limitów cen mieszkań kwalifikujących się do dofinansowania wpłynie na zwiększenie się liczby udzielania tego typu kredytów w maju i czerwcu. To na pewno dobra wiadomość dla tych deweloperów, którzy zdecydowali się na obniżenie cen tak, aby spełniały wymogi programu "Rodzina na swoim".

Jak widać spadki cen mieszkań spowodowały ożywienie na rynku nieruchomości. Jednak deweloperzy nadal mają w swojej ofercie dużo niesprzedanych mieszkań i taka sytuacja szybko się nie zmieni. Dlatego wprowadzanie na rynek nowych projektów nie jest obecnie najlepszym pomysłem.

Aleksandra Szarek, specjalista rynku nieruchomości Home Broker

Open Finance

Czas na kosmiczne rabaty!

Najbardziej tanieją materiały wykorzystywane przy rozpoczynaniu inwestycji. Pustaki ceramiczne staniały w ostatnim roku o 30 proc.
W porównaniu z ubiegłym rokiem najbardziej staniały materiały wykorzystywane przy budowie ścian. Ceny cegieł ceramicznych spadły o ok. 30 proc. - wynika z danych PSB na koniec I kwartału 2009 r. Jeśli jednak porównamy obecne ceny z obowiązującymi dwa lata temu, gdy były najwyższe, to spadły one o ponad połowę. Wiosną 2007 r. Porotherm kosztował ponad 11 zł za sztukę, a obecnie mniej niż 5 zł. Nieco wolniej - średnio o 10 proc. - tanieje gazobeton. Za cement (dwójkę) w tej chwili zapłacimy ok. 400 zł za tonę - co także oznacza bardzo dużą przecenę. Ostatnie 12 miesięcy to również zdecydowany spadek cen stali zbrojeniowej.
Nigdy tak tanio

- Tak niskiego poziomu cen nie było od czasu, gdy badamy i podajemy ich ceny na polskim rynku - mówi Andrzej Ciepiela z Polskiej Unii Dystrybutorów Stali.

Tańsze są też materiały wykorzystywane do ocieplania budynku. Średnio staniały o prawie 20 proc., ale w wypadku styropianu ten spadek często jest większy.

- Mamy mniejszy popyt na materiały potrzebne przy rozpoczynaniu inwestycji i większy na wykończeniowe - mówi Ryszard Kowalski, prezes Związku Pracodawców Producentów Materiałów dla Budownictwa.

Mam przede wszystkim klientów, którzy inwestycje rozpoczęli w ubiegłym roku. Nowych jest mniej - mówi Tomasz Wiśnik, współwłaściciel składu budowlanego To-Masz.

Z danych GUS wynika, że w I kwartale tego roku wydano 44 tys. pozwoleń na budowę, prawie 14 proc. mniej niż przed rokiem. Nie należy jednak utożsamiać wydania pozwoleń z rozpoczęciem inwestycji. Według GUS liczba rozpoczętych nowych inwestycji spadła o ponad 38 proc.

Czas na rabaty

- W tym roku mam mniej zamówień o ok. 20 proc., ceny wróciły do poziomu, jaki miałem w hurtowni trzy, cztery lata temu - mówi Roman Wiśnik.

Bardzo często w hurtowniach można uzyskać teraz nawet 20-proc. rabat. Producenci twierdzą , że nie należy już liczyć na dalszy spadek cen.

- Marże firm produkujących materiały po obniżkach są już bardzo niskie - mówi Ryszard Kowalski.

Eksperci spodziewają się w najbliższym czasie stabilizacji cen materiałów. Nawet jeśli w końcu pojawi się większy popyt na nie, to dopiero po pewnym czasie przełoży się on na wyższe ceny. Najpierw firmy będą chciały uruchomić niewykorzystane obecnie moce produkcyjne. Tanie są nie tylko materiały, ale też stawki pobierane przez robotników budowlanych - są nawet o kilkadziesiąt procent niższe niż przed rokiem.

Roman Grzyb

interia.pl

Czas na kosmiczne rabaty!

Najbardziej tanieją materiały wykorzystywane przy rozpoczynaniu inwestycji. Pustaki ceramiczne staniały w ostatnim roku o 30 proc.
W porównaniu z ubiegłym rokiem najbardziej staniały materiały wykorzystywane przy budowie ścian. Ceny cegieł ceramicznych spadły o ok. 30 proc. - wynika z danych PSB na koniec I kwartału 2009 r. Jeśli jednak porównamy obecne ceny z obowiązującymi dwa lata temu, gdy były najwyższe, to spadły one o ponad połowę. Wiosną 2007 r. Porotherm kosztował ponad 11 zł za sztukę, a obecnie mniej niż 5 zł. Nieco wolniej - średnio o 10 proc. - tanieje gazobeton. Za cement (dwójkę) w tej chwili zapłacimy ok. 400 zł za tonę - co także oznacza bardzo dużą przecenę. Ostatnie 12 miesięcy to również zdecydowany spadek cen stali zbrojeniowej.
Nigdy tak tanio

- Tak niskiego poziomu cen nie było od czasu, gdy badamy i podajemy ich ceny na polskim rynku - mówi Andrzej Ciepiela z Polskiej Unii Dystrybutorów Stali.

Tańsze są też materiały wykorzystywane do ocieplania budynku. Średnio staniały o prawie 20 proc., ale w wypadku styropianu ten spadek często jest większy.

- Mamy mniejszy popyt na materiały potrzebne przy rozpoczynaniu inwestycji i większy na wykończeniowe - mówi Ryszard Kowalski, prezes Związku Pracodawców Producentów Materiałów dla Budownictwa.

Mam przede wszystkim klientów, którzy inwestycje rozpoczęli w ubiegłym roku. Nowych jest mniej - mówi Tomasz Wiśnik, współwłaściciel składu budowlanego To-Masz.

Z danych GUS wynika, że w I kwartale tego roku wydano 44 tys. pozwoleń na budowę, prawie 14 proc. mniej niż przed rokiem. Nie należy jednak utożsamiać wydania pozwoleń z rozpoczęciem inwestycji. Według GUS liczba rozpoczętych nowych inwestycji spadła o ponad 38 proc.

Czas na rabaty

- W tym roku mam mniej zamówień o ok. 20 proc., ceny wróciły do poziomu, jaki miałem w hurtowni trzy, cztery lata temu - mówi Roman Wiśnik.

Bardzo często w hurtowniach można uzyskać teraz nawet 20-proc. rabat. Producenci twierdzą , że nie należy już liczyć na dalszy spadek cen.

- Marże firm produkujących materiały po obniżkach są już bardzo niskie - mówi Ryszard Kowalski.

Eksperci spodziewają się w najbliższym czasie stabilizacji cen materiałów. Nawet jeśli w końcu pojawi się większy popyt na nie, to dopiero po pewnym czasie przełoży się on na wyższe ceny. Najpierw firmy będą chciały uruchomić niewykorzystane obecnie moce produkcyjne. Tanie są nie tylko materiały, ale też stawki pobierane przez robotników budowlanych - są nawet o kilkadziesiąt procent niższe niż przed rokiem.

Roman Grzyb

interia.pl

Znowu można wziąć kredyt na całą wartość mieszkania

Coraz więcej banków wraca do oferowania kredytów na 100 proc. wartości inwestycji. Spowodowane jest to zmniejszeniem się o połowę liczby składanych wniosków o pożyczki - napisał "Dziennik".

Mimo iż ceny mieszkań spadają, coraz mniej osób pyta o kredyty hipoteczne. Stawia to banki w trudnej sytuacji. Z tego powodu wróciły do ofert bankowych kredyty stuprocentowe. Nie każdy jednak może taki kredyt zaciągnąć. Opcje z niskim wkładem własnym lub nawet bez wkładu dostępne są tylko dla tych, którzy mają ponadprzeciętne dochody czyli mieszczących się w segmencie tzw. klasy średniej.

Analitycy Open Finance zauważyli, że klienci korzystający także z innych usług banku, prócz kredytu, mogą obniżyć koszt pożyczki. Na przykład możliwa jest obniżka marży o 1 pkt. proc. gdy będą aktywnie korzystać z kart kredytowych, a na konto będzie wpływać kwota w wysokości co najmniej 130 proc. raty kredytu. Taką ofertę proponuje Nordea Bank Polska. Jeszcze większą ulgę oferują mBank i MultiBank, które obniżają marżę nawet o połowę. "Dziennik" zwraca jednak uwagę na warunki tych obniżek.

Wzięcie pożyczki w wysokości ok. 300 tys. zł wiąże się z marżą od 6,4 do 7,4 pkt proc. Dla większości kredytobiorców są to już marże zaporowe. Na pewne ulgi pozwalają też Bank BPH i Pekao. Z kolei najniższą prowizję oferuje Fortis Bank Polska, a DnB Nord deklaruje, że każdego klienta traktuje indywidualnie i umożliwia negocjowanie wysokości marży.

opr. Anna Zając

źródło informacji: INTERIA.PL/Dziennik

Znowu można wziąć kredyt na całą wartość mieszkania

Coraz więcej banków wraca do oferowania kredytów na 100 proc. wartości inwestycji. Spowodowane jest to zmniejszeniem się o połowę liczby składanych wniosków o pożyczki - napisał "Dziennik".

Mimo iż ceny mieszkań spadają, coraz mniej osób pyta o kredyty hipoteczne. Stawia to banki w trudnej sytuacji. Z tego powodu wróciły do ofert bankowych kredyty stuprocentowe. Nie każdy jednak może taki kredyt zaciągnąć. Opcje z niskim wkładem własnym lub nawet bez wkładu dostępne są tylko dla tych, którzy mają ponadprzeciętne dochody czyli mieszczących się w segmencie tzw. klasy średniej.

Analitycy Open Finance zauważyli, że klienci korzystający także z innych usług banku, prócz kredytu, mogą obniżyć koszt pożyczki. Na przykład możliwa jest obniżka marży o 1 pkt. proc. gdy będą aktywnie korzystać z kart kredytowych, a na konto będzie wpływać kwota w wysokości co najmniej 130 proc. raty kredytu. Taką ofertę proponuje Nordea Bank Polska. Jeszcze większą ulgę oferują mBank i MultiBank, które obniżają marżę nawet o połowę. "Dziennik" zwraca jednak uwagę na warunki tych obniżek.

Wzięcie pożyczki w wysokości ok. 300 tys. zł wiąże się z marżą od 6,4 do 7,4 pkt proc. Dla większości kredytobiorców są to już marże zaporowe. Na pewne ulgi pozwalają też Bank BPH i Pekao. Z kolei najniższą prowizję oferuje Fortis Bank Polska, a DnB Nord deklaruje, że każdego klienta traktuje indywidualnie i umożliwia negocjowanie wysokości marży.

opr. Anna Zając

źródło informacji: INTERIA.PL/Dziennik

To miasto jest najdroższe w Europie!

Londyn jest najdroższym miastem w Europie. Ma też najgorszą kuchnię, najgorzej ubranych mieszkańców i najwięcej pułapek czyhających na gości. To wyniki badania opinii publicznej firmy TripAdvisor na próbce 2376 turystów z całej Europy.

Są też dobre strony życia w tym molochu. Ma najwięcej w Europie atrakcji, do których dostęp jest darmowy, najlepsze publiczne parki (głosowało na nie 50 proc. respondentów) i najbujniejsze życie nocne. Kopenhaga została wybrana najczystszym miastem na Starym Kontynencie, najłatwiej zakupy robi się w Pradze, Dublin jest najbardziej przyjazny, Bruksela najnudniejsza. Wenecja wygrała rywalizację w kategorii dla najbardziej romantycznych miast (2. miejsce - Paryż),

A teraz polskie akcenty. Na początek dobra wiadomość - Kraków został uznany przez turystów za najbardziej niedocenione miasto Europy i wyprzedził belgijską Brugię (3. miejsce - Edynburg). Na koniec bardzo zła wiadomość - według ankiety TripAdvisor, Warszawa ma najgorszą architekturę w Europie. Dziękujemy Wam, urbaniści czasu komuny...

Krzysztof Mrówka, INTERIA.PL

źródło informacji: INTERIA.PL/Poniedziałek, 11 maja (08:00)

To miasto jest najdroższe w Europie!

Londyn jest najdroższym miastem w Europie. Ma też najgorszą kuchnię, najgorzej ubranych mieszkańców i najwięcej pułapek czyhających na gości. To wyniki badania opinii publicznej firmy TripAdvisor na próbce 2376 turystów z całej Europy.

Są też dobre strony życia w tym molochu. Ma najwięcej w Europie atrakcji, do których dostęp jest darmowy, najlepsze publiczne parki (głosowało na nie 50 proc. respondentów) i najbujniejsze życie nocne. Kopenhaga została wybrana najczystszym miastem na Starym Kontynencie, najłatwiej zakupy robi się w Pradze, Dublin jest najbardziej przyjazny, Bruksela najnudniejsza. Wenecja wygrała rywalizację w kategorii dla najbardziej romantycznych miast (2. miejsce - Paryż),

A teraz polskie akcenty. Na początek dobra wiadomość - Kraków został uznany przez turystów za najbardziej niedocenione miasto Europy i wyprzedził belgijską Brugię (3. miejsce - Edynburg). Na koniec bardzo zła wiadomość - według ankiety TripAdvisor, Warszawa ma najgorszą architekturę w Europie. Dziękujemy Wam, urbaniści czasu komuny...

Krzysztof Mrówka, INTERIA.PL

źródło informacji: INTERIA.PL/Poniedziałek, 11 maja (08:00)

Zamiast dokończyć osiedle - zburzyli je

Bank z Kalifornii z powodu kryzysu, zamiast wykończyć na wpół zbudowane osiedle, zburzył je właśnie do gołej ziemi - pisze "Gazeta Wyborcza". Nie pomogły dobre dane z rynku mieszkaniowego w USA.
Deweloper zaczął budować osiedle Victorville, ponad 100 km na północ od Los Angeles, jesienią 2007 roku - juz w czasie kryzysu na rynku nieruchomości. Liczył, że sprzeda domy po 300 tys. dol. Jednak ceny mocno spadały i po roku za dom w tym rejonie płacono średnio tylko 160 tys. Deweloper oddał osiedle za długi, przejął je bank z Austin w Teksasie. Ten stwierdził, że nie opłaca mu się osiedla kończyć i wyburzył niedokończone domy - pisze "Gazeta Wyborcza".

Gazeta przytacza też dane analityków, którzy obliczyli, że w Kalifornii z powodu kryzysu deweloperzy porzucili budowy 250 osiedli.

Więcej w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej".
onet.pl/
(Gazeta Wyborcza, ak/11.05.2009, godz. 08:10)

Zamiast dokończyć osiedle - zburzyli je

Bank z Kalifornii z powodu kryzysu, zamiast wykończyć na wpół zbudowane osiedle, zburzył je właśnie do gołej ziemi - pisze "Gazeta Wyborcza". Nie pomogły dobre dane z rynku mieszkaniowego w USA.
Deweloper zaczął budować osiedle Victorville, ponad 100 km na północ od Los Angeles, jesienią 2007 roku - juz w czasie kryzysu na rynku nieruchomości. Liczył, że sprzeda domy po 300 tys. dol. Jednak ceny mocno spadały i po roku za dom w tym rejonie płacono średnio tylko 160 tys. Deweloper oddał osiedle za długi, przejął je bank z Austin w Teksasie. Ten stwierdził, że nie opłaca mu się osiedla kończyć i wyburzył niedokończone domy - pisze "Gazeta Wyborcza".

Gazeta przytacza też dane analityków, którzy obliczyli, że w Kalifornii z powodu kryzysu deweloperzy porzucili budowy 250 osiedli.

Więcej w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej".
onet.pl/
(Gazeta Wyborcza, ak/11.05.2009, godz. 08:10)

Polacy mają 12,9 mld zł długu na kartach kredytowych

Polacy mają 12,9 mld zł długu na kartach kredytowych
W Polsce przybywa kart kredytowych, rośnie zadłużenie na nich. Stale zwiększa się odsetek niespłacanych kredytów.
Zapomnijmy o subprimach (ryzykownych kredytach hipotecznych udzielanych przez amerykańskie banki przyp. red.). Teraz głównym problemem dla rynków finansowych w Europie są kredyty konsumenckie i zadłużenie gospodarstw domowych z tytułu kart kredytowych - przekonuje Wouter de Ploey, eskpert firmy doradczej McKinsey.

Jego opinię potwierdza Luke Olbrich, senior menedżer MasterCard Europe.
Zauważamy w europejskich bankach spadek liczby wydawanych kart kredytowych. Banki od Wielkiej Brytanii po Niemcy chcą uniknąć sytuacji, w jakiej znalazły się ich odpowiedniki w USA, gdzie rozluźnienie polityki kredytowej i załamanie gospodarcze skutkowało znacznym wzrostem niespłacanych kredytów na kartach - mówi GP Luke Olbrich
Według danych NBP w Polsce kart kredytowych wciąż przybywa. Na koniec marca było ich już ponad 10 mln, o 20 proc. więcej niż rok wcześniej. Rośnie też zadłużenie Polaków z tytułu kredytów w kartach. Na koniec marca sięgnęło ono już 12,9 mld zł. Wyraźnie jednak widać, że zadłużenie rośnie wolniej niż przed kryzysem. W pierwszych trzech miesiącach tego roku zadłużenie wzrosło o 400 mln zł, podczas gdy w całym 2008 roku o 3,7 mld zł. Pogarsza się za to spłacalność takich kredytów.

Obserwujemy stały wzrost kwoty zaległości i liczby Polaków, którzy spóźniają się z regulowaniem zobowiązań. Mimo zawirowań na rynku finansowym dynamika tego wzrostu nie zwiększyła się - uważa Mariusz Hildebrand prezes Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor.

Według niego przeterminowane zadłużenie na kartach kredytowych wzrosło z 386 mln zł w kwietniu 2008 r. do 534 mln zł w marcu 2009 r. To wzrost o 38 proc.

W USA poziom zadłużania z tytułu kart kredytowych przekracza roczny PKB, w Europie Zachodniej oscyluje wokół 40 proc., a w Polsce ledwie przekracza 1 proc.

Banki w Europie mocno ograniczyły dystrybucję kart kredytowych. Promują karty debetowe i prepaidowe (przedpłacone).

W przypadku kart kredytowych chodzi o pieniądze banków, płacąc kartami debetowymi czy przedpłaconymi klienci wydają własne - tłumaczy Luke Olbrich.



Jacek Iskra
Gazeta Prawna

Polacy mają 12,9 mld zł długu na kartach kredytowych

Polacy mają 12,9 mld zł długu na kartach kredytowych
W Polsce przybywa kart kredytowych, rośnie zadłużenie na nich. Stale zwiększa się odsetek niespłacanych kredytów.
Zapomnijmy o subprimach (ryzykownych kredytach hipotecznych udzielanych przez amerykańskie banki przyp. red.). Teraz głównym problemem dla rynków finansowych w Europie są kredyty konsumenckie i zadłużenie gospodarstw domowych z tytułu kart kredytowych - przekonuje Wouter de Ploey, eskpert firmy doradczej McKinsey.

Jego opinię potwierdza Luke Olbrich, senior menedżer MasterCard Europe.
Zauważamy w europejskich bankach spadek liczby wydawanych kart kredytowych. Banki od Wielkiej Brytanii po Niemcy chcą uniknąć sytuacji, w jakiej znalazły się ich odpowiedniki w USA, gdzie rozluźnienie polityki kredytowej i załamanie gospodarcze skutkowało znacznym wzrostem niespłacanych kredytów na kartach - mówi GP Luke Olbrich
Według danych NBP w Polsce kart kredytowych wciąż przybywa. Na koniec marca było ich już ponad 10 mln, o 20 proc. więcej niż rok wcześniej. Rośnie też zadłużenie Polaków z tytułu kredytów w kartach. Na koniec marca sięgnęło ono już 12,9 mld zł. Wyraźnie jednak widać, że zadłużenie rośnie wolniej niż przed kryzysem. W pierwszych trzech miesiącach tego roku zadłużenie wzrosło o 400 mln zł, podczas gdy w całym 2008 roku o 3,7 mld zł. Pogarsza się za to spłacalność takich kredytów.

Obserwujemy stały wzrost kwoty zaległości i liczby Polaków, którzy spóźniają się z regulowaniem zobowiązań. Mimo zawirowań na rynku finansowym dynamika tego wzrostu nie zwiększyła się - uważa Mariusz Hildebrand prezes Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor.

Według niego przeterminowane zadłużenie na kartach kredytowych wzrosło z 386 mln zł w kwietniu 2008 r. do 534 mln zł w marcu 2009 r. To wzrost o 38 proc.

W USA poziom zadłużania z tytułu kart kredytowych przekracza roczny PKB, w Europie Zachodniej oscyluje wokół 40 proc., a w Polsce ledwie przekracza 1 proc.

Banki w Europie mocno ograniczyły dystrybucję kart kredytowych. Promują karty debetowe i prepaidowe (przedpłacone).

W przypadku kart kredytowych chodzi o pieniądze banków, płacąc kartami debetowymi czy przedpłaconymi klienci wydają własne - tłumaczy Luke Olbrich.



Jacek Iskra
Gazeta Prawna

Banki zmuszają klientów do kupna ubezpieczenia od utraty pracy

Dodatkowe ubezpieczenie od utraty pracy przy przeciętnym kredycie hipotecznym kosztuje około 250 zł miesięcznie. Kredytobiorca, który stracił pracę, może najczęściej liczyć na spłatę rat kredytowych przez rok. Banki w zamian za wykupienie ubezpieczenia gotowe są obniżyć klientowi marżę kredytu.
Kryzys spowodował, że wiele banków do oferty kredytowej dołącza ubezpieczenia od utraty pracy.

W tej chwili takie ubezpieczenia proponuje prawie połowa banków na polskim rynku - mówi Katarzyna Siwek z firmy doradztwa finansowego Expander.

Teoretycznie są to ubezpieczenia dobrowolne, ale w praktyce często zdarza się, że osoba, która chce uzyskać kredyt hipoteczny, musi wykupić ubezpieczenie od utraty pracy.

Jeśli potencjalny kredytobiorca ma u nas mniejszy udział własny w kupowanej nieruchomości niż 20 proc., musi wykupić ubezpieczenie - potwierdza Wojciech Kaczorowski z banku Millennium.

Podobne zasady obowiązują w mBanku i MultiBanku. Doradcy kredytowi potwierdzają, że aby otrzymać w tych bankach pożyczkę koniecznie trzeba wykupić ubezpieczenie od utraty pracy. Czasem bank zgadza się udzielić kredytu bez ubezpieczenia, ale wówczas podnosi np. marżę o 0,5 pkt proc. Oficjalnie ubezpieczenie jest oczywiście dobrowolne.

Ale oznacza dla nas mniejsze ryzyko kredytowe - mówi Wojciech Kaczorowski.

Z jednej strony, rzeczywiście taka polisa zmniejsza ryzyko, ale z drugiej ubezpieczyciel dzieli się z bankiem swoją marżą, więc jest to dla banku dodatkowy dochód - dodaje Wojciech Kwaśniak, były szef nadzoru bankowego.
Kredytobiorcy niechętnie jednak decydują się na dodatkowe ubezpieczenia. Podnosi ono całkowity koszt kredytu.




Nasi klienci rzadko wykupują takie ubezpieczenia. Jeden na 20 decyduje się na ubezpieczenie od utraty pracy - potwierdza Katarzyna Siwek.

Nic dziwnego, bo to ubezpieczenie nie jest tanie. Przy przeciętnym kredycie w wysokości 300 tys. zł kosztuje od 200 do 250 zł miesięcznie. W skali dwóch lat to wydatek rzędu 56 tys. zł. A w niektórych bankach składka pobierana jest z góry, np. w mBanku, gdzie trzeba ją opłacić za dwa lata.
wp.pl/
Gazeta Prawna 2009-05-11 (07:00)

Banki zmuszają klientów do kupna ubezpieczenia od utraty pracy

Dodatkowe ubezpieczenie od utraty pracy przy przeciętnym kredycie hipotecznym kosztuje około 250 zł miesięcznie. Kredytobiorca, który stracił pracę, może najczęściej liczyć na spłatę rat kredytowych przez rok. Banki w zamian za wykupienie ubezpieczenia gotowe są obniżyć klientowi marżę kredytu.
Kryzys spowodował, że wiele banków do oferty kredytowej dołącza ubezpieczenia od utraty pracy.

W tej chwili takie ubezpieczenia proponuje prawie połowa banków na polskim rynku - mówi Katarzyna Siwek z firmy doradztwa finansowego Expander.

Teoretycznie są to ubezpieczenia dobrowolne, ale w praktyce często zdarza się, że osoba, która chce uzyskać kredyt hipoteczny, musi wykupić ubezpieczenie od utraty pracy.

Jeśli potencjalny kredytobiorca ma u nas mniejszy udział własny w kupowanej nieruchomości niż 20 proc., musi wykupić ubezpieczenie - potwierdza Wojciech Kaczorowski z banku Millennium.

Podobne zasady obowiązują w mBanku i MultiBanku. Doradcy kredytowi potwierdzają, że aby otrzymać w tych bankach pożyczkę koniecznie trzeba wykupić ubezpieczenie od utraty pracy. Czasem bank zgadza się udzielić kredytu bez ubezpieczenia, ale wówczas podnosi np. marżę o 0,5 pkt proc. Oficjalnie ubezpieczenie jest oczywiście dobrowolne.

Ale oznacza dla nas mniejsze ryzyko kredytowe - mówi Wojciech Kaczorowski.

Z jednej strony, rzeczywiście taka polisa zmniejsza ryzyko, ale z drugiej ubezpieczyciel dzieli się z bankiem swoją marżą, więc jest to dla banku dodatkowy dochód - dodaje Wojciech Kwaśniak, były szef nadzoru bankowego.
Kredytobiorcy niechętnie jednak decydują się na dodatkowe ubezpieczenia. Podnosi ono całkowity koszt kredytu.




Nasi klienci rzadko wykupują takie ubezpieczenia. Jeden na 20 decyduje się na ubezpieczenie od utraty pracy - potwierdza Katarzyna Siwek.

Nic dziwnego, bo to ubezpieczenie nie jest tanie. Przy przeciętnym kredycie w wysokości 300 tys. zł kosztuje od 200 do 250 zł miesięcznie. W skali dwóch lat to wydatek rzędu 56 tys. zł. A w niektórych bankach składka pobierana jest z góry, np. w mBanku, gdzie trzeba ją opłacić za dwa lata.
wp.pl/
Gazeta Prawna 2009-05-11 (07:00)

Wynajem w Warszawie leży

Pogorszenie sytuacji gospodarczej ma negatywny wpływ na sytuację na rynku nieruchomości. Popyt na powierzchnie biurowe na warszawskim rynku odnotowany w pierwszym kwartale 2009 zmniejszył się znacznie i osiągnął poziom 45.500 mkw. Oznacza to prawie 60% spadek w porównaniu do tego samego okresu w roku 2008 - wynika z raportu rynku powierzchni biurowych firmy CB Richard Ellis.

W pierwszym kwartale 2009 oddano do użytku 86.700 mkw. nowoczesnej powierzchni biurowej, co powiększyło jej całkowite zasoby w Warszawie do 3,07 mln m kw. Sytuację na rynku najmu odzwierciedla wielkość przeciętnej umowy najmu, która uległa obniżeniu do 473 mkw., kiedy w roku 2008 wynosiła średnio 1.167 mkw. - czytamy w raporcie.

- Dalszy rozwój rynku biurowego w Warszawie zależeć będzie w dużej mierze od popytu, który może być niższy w bieżącym roku. Prace budowlane większości planowanych projektów uzależnione są od umów przed-najmu. Z drugiej strony coraz popularniejszy staje się trend podnajmowania powierzchni. Szacujemy, że obecnie około 40.000 mkw. powierzchni jest oferowane na rynku przez aktualnych najemców do podnajmu. - powiedziała Joanna Mroczek, dyrektor działu badań rynku i analiz w firmie CB Richard Ellis.

Współczynnik powierzchni niewynajętych wzrósł w minionym kwartale o 160 punktów bazowych i osiągnął poziom 4,5%. Ten wzrost widoczny był szczególnie w strefie pozacentralnej, gdzie współczynnik pustostanów wyniósł 4,0%, kiedy pod koniec 1. kwartału 2008 kształtował się na poziomie 1,7%.

Stawki wywoławcze czynszów w najlepszych lokalizacjach w Centrum spadły do 25 - 28 EUR/mkw./miesiąc. W pozostałych strefach ceny ustabilizowały się na poziomie 15 - 16.50 EUR/m kw./miesiąc. Czynsze efektywne są około 20% niższe.

Rozwój rynku inwestycyjnego jest wciąż hamowany przez globalny kryzys finansowy. W Warszawie stopy kapitalizacji osiągają poziom 6,75% i przewiduje się, że w przyszłości oscylować będą w granicach 7%.

INTERIA.PL

Wynajem w Warszawie leży

Pogorszenie sytuacji gospodarczej ma negatywny wpływ na sytuację na rynku nieruchomości. Popyt na powierzchnie biurowe na warszawskim rynku odnotowany w pierwszym kwartale 2009 zmniejszył się znacznie i osiągnął poziom 45.500 mkw. Oznacza to prawie 60% spadek w porównaniu do tego samego okresu w roku 2008 - wynika z raportu rynku powierzchni biurowych firmy CB Richard Ellis.

W pierwszym kwartale 2009 oddano do użytku 86.700 mkw. nowoczesnej powierzchni biurowej, co powiększyło jej całkowite zasoby w Warszawie do 3,07 mln m kw. Sytuację na rynku najmu odzwierciedla wielkość przeciętnej umowy najmu, która uległa obniżeniu do 473 mkw., kiedy w roku 2008 wynosiła średnio 1.167 mkw. - czytamy w raporcie.

- Dalszy rozwój rynku biurowego w Warszawie zależeć będzie w dużej mierze od popytu, który może być niższy w bieżącym roku. Prace budowlane większości planowanych projektów uzależnione są od umów przed-najmu. Z drugiej strony coraz popularniejszy staje się trend podnajmowania powierzchni. Szacujemy, że obecnie około 40.000 mkw. powierzchni jest oferowane na rynku przez aktualnych najemców do podnajmu. - powiedziała Joanna Mroczek, dyrektor działu badań rynku i analiz w firmie CB Richard Ellis.

Współczynnik powierzchni niewynajętych wzrósł w minionym kwartale o 160 punktów bazowych i osiągnął poziom 4,5%. Ten wzrost widoczny był szczególnie w strefie pozacentralnej, gdzie współczynnik pustostanów wyniósł 4,0%, kiedy pod koniec 1. kwartału 2008 kształtował się na poziomie 1,7%.

Stawki wywoławcze czynszów w najlepszych lokalizacjach w Centrum spadły do 25 - 28 EUR/mkw./miesiąc. W pozostałych strefach ceny ustabilizowały się na poziomie 15 - 16.50 EUR/m kw./miesiąc. Czynsze efektywne są około 20% niższe.

Rozwój rynku inwestycyjnego jest wciąż hamowany przez globalny kryzys finansowy. W Warszawie stopy kapitalizacji osiągają poziom 6,75% i przewiduje się, że w przyszłości oscylować będą w granicach 7%.

INTERIA.PL

Wartość kredytów w programie "rodzina na swoim" może przekroczyć plan o 20 proc.

BGK spodziewa się, ze wartość kredytów udzielona w ramach programu "rodzina na swoim" może o ok. 20 proc. przekroczyć planowaną kwotę 2,2 mld zł na 2009 rok.
"Kwiecień był kolejnym miesiącem rekordowej liczby preferencyjnych kredytów mieszkaniowych udzielonych w ramach programu Rodzina na swoim. Od początku roku do końca kwietnia udzielono łącznie blisko 6,5 tysiąca kredytów" - napisano w komunikacie. "Na podstawie analiz eksperckich oraz konsultacji pomiędzy Bankiem Gospodarstwa Krajowego, a Ministerstwem Infrastruktury na 2009 r. zaplanowano kwotę 80 mln zł na dopłaty do kredytów w ramach Rodziny na swoim, co według szacunków pozwoli na udzielenie 17,9 tys. kredytów na łączną kwotę 2,2 mld zł. Rosnąca popularność programu pozwala przypuszczać, że plan ten może zostać przekroczony o około 20 procent" - dodano.
interia.pl/PAP

Wartość kredytów w programie "rodzina na swoim" może przekroczyć plan o 20 proc.

BGK spodziewa się, ze wartość kredytów udzielona w ramach programu "rodzina na swoim" może o ok. 20 proc. przekroczyć planowaną kwotę 2,2 mld zł na 2009 rok.
"Kwiecień był kolejnym miesiącem rekordowej liczby preferencyjnych kredytów mieszkaniowych udzielonych w ramach programu Rodzina na swoim. Od początku roku do końca kwietnia udzielono łącznie blisko 6,5 tysiąca kredytów" - napisano w komunikacie. "Na podstawie analiz eksperckich oraz konsultacji pomiędzy Bankiem Gospodarstwa Krajowego, a Ministerstwem Infrastruktury na 2009 r. zaplanowano kwotę 80 mln zł na dopłaty do kredytów w ramach Rodziny na swoim, co według szacunków pozwoli na udzielenie 17,9 tys. kredytów na łączną kwotę 2,2 mld zł. Rosnąca popularność programu pozwala przypuszczać, że plan ten może zostać przekroczony o około 20 procent" - dodano.
interia.pl/PAP

Spadek cen wyhamuje?

Zjawisko ograniczenia nowych inwestycji przez deweloperów może się utrzymać do końca 2010 roku. Już w tym roku spadki cen mieszkań mogą zacząć wyhamowywać - wynika z analizy firmy REAS.

"Deweloperzy wstrzymują rozpoczynanie nowych inwestycji, a rzeczywista skala rozpoczynanych budów jest jeszcze niższa.(...) Zjawisko ograniczania nowych inwestycji utrzyma się co najmniej do końca tego roku, choć bardziej prawdopodobne jest to, że utrzyma się także w 2010 roku. Kluczowe znaczenie będzie miała polityka banków" - napisano w prognozie.

Zdaniem analityków firmy REAS pomimo wzrostu liczby niesprzedanych mieszkań, spada liczba mieszkań w ofercie.

"W konsekwencji spadki cen w miastach o szybko malejącej ofercie zostaną wyhamowane już w 2009 roku, a w 2010 roku liczba mieszkań w ofercie spadnie w większości miast do średniookresowego minimum. Gdy banki powrócą do kredytowania hipotecznego znów zaczniemy kupować "dziury w ziemi", a ceny zaczną szybko rosnąć" - napisano.

źródło informacji: PAP

interia.pl/Środa, 6 maja (14:29)

Spadek cen wyhamuje?

Zjawisko ograniczenia nowych inwestycji przez deweloperów może się utrzymać do końca 2010 roku. Już w tym roku spadki cen mieszkań mogą zacząć wyhamowywać - wynika z analizy firmy REAS.

"Deweloperzy wstrzymują rozpoczynanie nowych inwestycji, a rzeczywista skala rozpoczynanych budów jest jeszcze niższa.(...) Zjawisko ograniczania nowych inwestycji utrzyma się co najmniej do końca tego roku, choć bardziej prawdopodobne jest to, że utrzyma się także w 2010 roku. Kluczowe znaczenie będzie miała polityka banków" - napisano w prognozie.

Zdaniem analityków firmy REAS pomimo wzrostu liczby niesprzedanych mieszkań, spada liczba mieszkań w ofercie.

"W konsekwencji spadki cen w miastach o szybko malejącej ofercie zostaną wyhamowane już w 2009 roku, a w 2010 roku liczba mieszkań w ofercie spadnie w większości miast do średniookresowego minimum. Gdy banki powrócą do kredytowania hipotecznego znów zaczniemy kupować "dziury w ziemi", a ceny zaczną szybko rosnąć" - napisano.

źródło informacji: PAP

interia.pl/Środa, 6 maja (14:29)

Wysokie kary zgodne z konstytucją

Nadzwyczajnie podwyższone kary za użytkowanie obiektu budowlanego bez zezwolenia są zgodne z konstytucją - orzekł we wtorek Trybunał Konstytucyjny (TK).

Według ustawy Prawo budowlane, osoba, która użytkuje budynek postawiony bez pozwolenia budowlanego, albo bez uzyskania decyzji o pozwoleniu na jego użytkowanie, musi zapłacić karę. Jest ona dziesięciokrotnie wyższa od kary płaconej w innych przypadkach naruszeń przepisów prawa budowlanego, np. przy zmianie pozwolenia na budowę czy wybudowaniu obiektu niezgodnie z planem zagospodarowania przestrzennego.

Z pytaniem dotyczącym zgodności z konstytucyjną zasadą sprawiedliwości społecznej regulacji nadzwyczajnie zaostrzającej karę za nadużycie budowlane zwrócił się do TK Naczelny Sąd Administracyjny (NSA).

Wątpliwości NSA zrodziły się w związku ze sprawą Danuty i Sławomira P., którzy bez pozwolenia użytkowali ok. 1/3 budynku, o którą to powierzchnię wcześniej go rozbudowali. Wkrótce po stwierdzeniu samowoli otrzymali zresztą decyzję o pozwoleniu na użytkowanie spornej części obiektu. Mimo to karę musieli zapłacić.

W pytaniu do Trybunału NSA zauważył, że kara za samowolę użytkową "stanowi wybitnie surową sankcję za niezastosowanie się przez inwestora, przed podjęciem robót budowlanych, do wymogów prawa".

"Nie jest zrozumiałe, z jakich przyczyn ustawodawca uznał, że samowola użytkowa powinna być dziesięciokrotnie ostrzej traktowana od innego rodzaju naruszeń w procesie inwestycji budowlanych" - podkreślił NSA w pytaniu skierowanym do TK.

Trybunał orzekł, że nadzwyczajnie zaostrzone przepisy Prawa budowlanego, które obciążają osoby użytkujące obiekty budowlane bez zezwolenia, są zgodne z konstytucją (sygn. P 64/07).

"Sankcja pieniężna za użytkowanie budynku bez zezwolenia ma służyć ochronie takich wartości jak bezpieczeństwo ludzi i mienia, zdrowie i życie ludzi, ład przestrzenny czy poszanowanie interesów osób trzecich. Dlatego jej zaostrzenie jest dopuszczalne" - uzasadnił wyrok sędzia sprawozdawca Zbigniew Cieślak.

Zdaniem TK "wysokie kary pozwalają zdyscyplinować każdego inwestora, bez wyjątku, aby wypełniał obowiązek zawiadomienia organu nadzoru budowlanego o zakończeniu budowy oraz aby złożył wniosek o udzielnie pozwolenia na użytkowanie budynku".

źródło informacji: PAP

interia.pl

Wysokie kary zgodne z konstytucją

Nadzwyczajnie podwyższone kary za użytkowanie obiektu budowlanego bez zezwolenia są zgodne z konstytucją - orzekł we wtorek Trybunał Konstytucyjny (TK).

Według ustawy Prawo budowlane, osoba, która użytkuje budynek postawiony bez pozwolenia budowlanego, albo bez uzyskania decyzji o pozwoleniu na jego użytkowanie, musi zapłacić karę. Jest ona dziesięciokrotnie wyższa od kary płaconej w innych przypadkach naruszeń przepisów prawa budowlanego, np. przy zmianie pozwolenia na budowę czy wybudowaniu obiektu niezgodnie z planem zagospodarowania przestrzennego.

Z pytaniem dotyczącym zgodności z konstytucyjną zasadą sprawiedliwości społecznej regulacji nadzwyczajnie zaostrzającej karę za nadużycie budowlane zwrócił się do TK Naczelny Sąd Administracyjny (NSA).

Wątpliwości NSA zrodziły się w związku ze sprawą Danuty i Sławomira P., którzy bez pozwolenia użytkowali ok. 1/3 budynku, o którą to powierzchnię wcześniej go rozbudowali. Wkrótce po stwierdzeniu samowoli otrzymali zresztą decyzję o pozwoleniu na użytkowanie spornej części obiektu. Mimo to karę musieli zapłacić.

W pytaniu do Trybunału NSA zauważył, że kara za samowolę użytkową "stanowi wybitnie surową sankcję za niezastosowanie się przez inwestora, przed podjęciem robót budowlanych, do wymogów prawa".

"Nie jest zrozumiałe, z jakich przyczyn ustawodawca uznał, że samowola użytkowa powinna być dziesięciokrotnie ostrzej traktowana od innego rodzaju naruszeń w procesie inwestycji budowlanych" - podkreślił NSA w pytaniu skierowanym do TK.

Trybunał orzekł, że nadzwyczajnie zaostrzone przepisy Prawa budowlanego, które obciążają osoby użytkujące obiekty budowlane bez zezwolenia, są zgodne z konstytucją (sygn. P 64/07).

"Sankcja pieniężna za użytkowanie budynku bez zezwolenia ma służyć ochronie takich wartości jak bezpieczeństwo ludzi i mienia, zdrowie i życie ludzi, ład przestrzenny czy poszanowanie interesów osób trzecich. Dlatego jej zaostrzenie jest dopuszczalne" - uzasadnił wyrok sędzia sprawozdawca Zbigniew Cieślak.

Zdaniem TK "wysokie kary pozwalają zdyscyplinować każdego inwestora, bez wyjątku, aby wypełniał obowiązek zawiadomienia organu nadzoru budowlanego o zakończeniu budowy oraz aby złożył wniosek o udzielnie pozwolenia na użytkowanie budynku".

źródło informacji: PAP

interia.pl

Pod pełną kontrolą

Coraz więcej domów oddawanych do użytku posiada system o tajemniczo brzmiącej nazwie io-homecontrol. Postaramy się dziś przybliżyć to nowoczesne rozwiązanie.
Gdybyśmy mieli w jednym zdaniu go zdefiniować  to io-homecontrol  jest  ujednoliconym systemem służącym do elektrycznego sterowania urządzeniami różnych producentów. Io-homecontrol to rozwiązanie nowatorskie a jego wdrażanie stale trwa.

Właściwie, co kilka miesięcy słyszymy o tym, że kolejne firmy poszerzają swoje katalogi o produkty z rozwiązaniami io-homecontrol. Na przykład pewna firma będąca liderem w produkcji bram garażowych z sukcesem sprzedaje produkty zintegrowane z systemem io-homecontrol od ponad roku. Inna firma, będąca globalnym liderem w produkcji okien do poddaszy podjęła decyzję o całkowitym wycofaniu innych systemów sterowania elektronicznego niż io-homecontrol.  Co raz więcej naszych, rodzimych polskich firm, dostosowuje swoją produkcję do wprowadzenia systemów io-homecontrol do własnych produktów.

Io-homecontrol to połączenie słów „interoperability" i „home control". Oznacza to integrację produktów połączoną z kontrolą urządzeń domowych. Już dziś na polskim rynku dostępne są produkty, które stwarzają nam realne możliwości samodzielnej konfiguracji systemu domu inteligentnego. System io-homecontrol to prawdziwa rewolucja. Dzięki niemu możemy bez inwestycji w drogie okablowanie i jeszcze droższą jednostkę centralną przeobrazić nasze skromne gniazdko w dom rodem ze Star Treka.

To, co wyróżnia io-homecontrol to komunikacja oparta o dwukierunkowości gwarantująca korzystającym z niej całkowitą a co ważniejsze, niczym nie skrępowaną kontrolę nad wszystkimi urządzeniami posiadanymi w domu. Po każdym zleceniu, system informuje nas o statusie zadania. W praktyce może to wyglądać tak: siedzimy przy grillu w naszym przydomowym ogrodzie a za pomocą prostego pilota możemy sprawdzić czy zamknęliśmy okna z drugiej strony domu.
Komunikacja odbywa się z wykorzystaniem zaszyfrowanej transmisji radiowej, co gwarantuje całkowite bezpieczeństwo komunikacji. Niezawodność komunikacji jest zaś gwarantowana przez pracę na częstotliwościach z zakresu 988-870 MHz. Takie pasmo, umożliwia przestrajanie na kolejną z częstotliwości jeżeli nastąpią jakiekolwiek zakłócenia.
System io-homecontrol jest bardzo prosty w instalacji oraz rozbudowie. Produkty  z  nim zintegrowane automatycznie wykrywają się, więc nie musimy specjalnie martwić się  o sprawne i bezawaryjne działanie.
 
Istotną cechą systemu io-homecontrol jest olbrzymia możliwość programowania własnych parametrów dostosowanych do indywidualnych potrzeb użytkownika. Za pomocą jednego przycisku możemy np. zamknąć cały dom -  wszystkie drzwi, bramy i okna. Po wciśnięciu owego przycisku, potwierdzenie zakończenia czynności wyświetli się na pilocie do zdalnego sterowania.

Kończąc, pamiętajmy, że genialny system io-homecontrol można wykorzystać zarówno w nowo budowanych  nieruchomościach, ale także w istniejących domach, których właściciele chcą podnieść standard swojego życia.

AK

2009-05-06
źródło: wp.p

Pod pełną kontrolą

Coraz więcej domów oddawanych do użytku posiada system o tajemniczo brzmiącej nazwie io-homecontrol. Postaramy się dziś przybliżyć to nowoczesne rozwiązanie.
Gdybyśmy mieli w jednym zdaniu go zdefiniować  to io-homecontrol  jest  ujednoliconym systemem służącym do elektrycznego sterowania urządzeniami różnych producentów. Io-homecontrol to rozwiązanie nowatorskie a jego wdrażanie stale trwa.

Właściwie, co kilka miesięcy słyszymy o tym, że kolejne firmy poszerzają swoje katalogi o produkty z rozwiązaniami io-homecontrol. Na przykład pewna firma będąca liderem w produkcji bram garażowych z sukcesem sprzedaje produkty zintegrowane z systemem io-homecontrol od ponad roku. Inna firma, będąca globalnym liderem w produkcji okien do poddaszy podjęła decyzję o całkowitym wycofaniu innych systemów sterowania elektronicznego niż io-homecontrol.  Co raz więcej naszych, rodzimych polskich firm, dostosowuje swoją produkcję do wprowadzenia systemów io-homecontrol do własnych produktów.

Io-homecontrol to połączenie słów „interoperability" i „home control". Oznacza to integrację produktów połączoną z kontrolą urządzeń domowych. Już dziś na polskim rynku dostępne są produkty, które stwarzają nam realne możliwości samodzielnej konfiguracji systemu domu inteligentnego. System io-homecontrol to prawdziwa rewolucja. Dzięki niemu możemy bez inwestycji w drogie okablowanie i jeszcze droższą jednostkę centralną przeobrazić nasze skromne gniazdko w dom rodem ze Star Treka.

To, co wyróżnia io-homecontrol to komunikacja oparta o dwukierunkowości gwarantująca korzystającym z niej całkowitą a co ważniejsze, niczym nie skrępowaną kontrolę nad wszystkimi urządzeniami posiadanymi w domu. Po każdym zleceniu, system informuje nas o statusie zadania. W praktyce może to wyglądać tak: siedzimy przy grillu w naszym przydomowym ogrodzie a za pomocą prostego pilota możemy sprawdzić czy zamknęliśmy okna z drugiej strony domu.
Komunikacja odbywa się z wykorzystaniem zaszyfrowanej transmisji radiowej, co gwarantuje całkowite bezpieczeństwo komunikacji. Niezawodność komunikacji jest zaś gwarantowana przez pracę na częstotliwościach z zakresu 988-870 MHz. Takie pasmo, umożliwia przestrajanie na kolejną z częstotliwości jeżeli nastąpią jakiekolwiek zakłócenia.
System io-homecontrol jest bardzo prosty w instalacji oraz rozbudowie. Produkty  z  nim zintegrowane automatycznie wykrywają się, więc nie musimy specjalnie martwić się  o sprawne i bezawaryjne działanie.
 
Istotną cechą systemu io-homecontrol jest olbrzymia możliwość programowania własnych parametrów dostosowanych do indywidualnych potrzeb użytkownika. Za pomocą jednego przycisku możemy np. zamknąć cały dom -  wszystkie drzwi, bramy i okna. Po wciśnięciu owego przycisku, potwierdzenie zakończenia czynności wyświetli się na pilocie do zdalnego sterowania.

Kończąc, pamiętajmy, że genialny system io-homecontrol można wykorzystać zarówno w nowo budowanych  nieruchomościach, ale także w istniejących domach, których właściciele chcą podnieść standard swojego życia.

AK

2009-05-06
źródło: wp.p

Rachunki za energię elektryczną mniejsze nawet o 8%. Ale nie dla wszystkich

Zarząd poznańskiej Enei zadeklarował obniżkę cen energii elektrycznej dla przedsiębiorstw od czerwca, średnio o 4 proc., informuje "Parkiet".
Małe i średnie firmy będą mogły dzięki temu zaoszczędzić na rachunkach za prąd nawet 8 proc., wylicza gazeta giełdy.

Enea poszła w ślady Polskiej Grupy Energetycznej oraz Vattenfall. Decyzji o obniżce nie podjęła jeszcze tylko gdańska Energa.

Mimo że ceny prądu dla przemysłu zaczynają spadać, Enea chciałaby podnieść stawki dla gospodarstw domowych. Z wypowiedzi prezesa Urzędu Regulacji Energetyki wynika, że szanse na to są nikłe.
onet.pl/(PAP, tm/07.05.2009)

Rachunki za energię elektryczną mniejsze nawet o 8%. Ale nie dla wszystkich

Zarząd poznańskiej Enei zadeklarował obniżkę cen energii elektrycznej dla przedsiębiorstw od czerwca, średnio o 4 proc., informuje "Parkiet".
Małe i średnie firmy będą mogły dzięki temu zaoszczędzić na rachunkach za prąd nawet 8 proc., wylicza gazeta giełdy.

Enea poszła w ślady Polskiej Grupy Energetycznej oraz Vattenfall. Decyzji o obniżce nie podjęła jeszcze tylko gdańska Energa.

Mimo że ceny prądu dla przemysłu zaczynają spadać, Enea chciałaby podnieść stawki dla gospodarstw domowych. Z wypowiedzi prezesa Urzędu Regulacji Energetyki wynika, że szanse na to są nikłe.
onet.pl/(PAP, tm/07.05.2009)

W maju złoty nabierze krzepy

Aż 10 z 12 ankietowanych przez "Puls Biznesu" specjalistów przewiduje, że w tym miesiącu czeka nas wzmocnienie złotego.
Średnia, wyciągnięta z ich prognoz, wskazuje że w końcu maja za euro powinniśmy płacić 4,32 zł, za dolara 3,21 zł, a szwajcarski frank będzie kosztował 2,85 zł.

Maksymalna cena euro, określona przez największego pesymistę, to 4,50 zł. Minimalna - szacowana przez optymistę - 4,24 zł. Odpowiednio za dolara: 3,45 zł - 3,12 zł. "Widełki" dla franka, to 2,93 zł - 2,78 zł.
wp.pl/

PAP (01:20)

W maju złoty nabierze krzepy

Aż 10 z 12 ankietowanych przez "Puls Biznesu" specjalistów przewiduje, że w tym miesiącu czeka nas wzmocnienie złotego.
Średnia, wyciągnięta z ich prognoz, wskazuje że w końcu maja za euro powinniśmy płacić 4,32 zł, za dolara 3,21 zł, a szwajcarski frank będzie kosztował 2,85 zł.

Maksymalna cena euro, określona przez największego pesymistę, to 4,50 zł. Minimalna - szacowana przez optymistę - 4,24 zł. Odpowiednio za dolara: 3,45 zł - 3,12 zł. "Widełki" dla franka, to 2,93 zł - 2,78 zł.
wp.pl/

PAP (01:20)

Ceny materiałów budowlanych spadły w ciągu roku nawet o 30 proc.

Najbardziej tanieją materiały wykorzystywane przy rozpoczynaniu inwestycji. Pustaki ceramiczne staniały w ostatnim roku o 30 proc.
W porównaniu z ubiegłym rokiem najbardziej staniały materiały wykorzystywane przy budowie ścian. Ceny cegieł ceramicznych spadły o ok. 30 proc. wynika z danych PSB na koniec I kwartału 2009 r. Jeśli jednak porównamy obecne ceny z obowiązującymi dwa lata temu, gdy były najwyższe, to spadły one o ponad połowę. Wiosną 2007 r. Porotherm kosztował ponad 11 zł za sztukę, a obecnie mniej niż 5 zł. Nieco wolniej średnio o 10 proc. tanieje gazobeton. Za cement (dwójkę) w tej chwili zapłacimy ok. 400 zł za tonę co także oznacza bardzo dużą przecenę. Ostatnie 12 miesięcy to również zdecydowany spadek cen stali zbrojeniowej.

Nigdy tak tanio
Tak niskiego poziomu cen nie było od czasu, gdy badamy i podajemy ich ceny na polskim rynku mówi Andrzej Ciepiela z Polskiej Unii Dystrybutorów Stali.

Tańsze są też materiały wykorzystywane do ocieplania budynku. Średnio staniały o prawie 20 proc., ale w wypadku styropianu ten spadek często jest większy.

Mamy mniejszy popyt na materiały potrzebne przy rozpoczynaniu inwestycji i większy na wykończeniowe - mówi Ryszard Kowalski, prezes Związku Pracodawców Producentów Materiałów dla Budownictwa.

Mam przede wszystkim klientów, którzy inwestycje rozpoczęli w ubiegłym roku. Nowych jest mniej - mówi Tomasz Wiśnik, współwłaściciel składu budowlanego To-Masz.

Z danych GUS wynika, że w I kwartale tego roku wydano 44 tys. pozwoleń na budowę, prawie 14 proc. mniej niż przed rokiem. Nie należy jednak utożsamiać wydania pozwoleń z rozpoczęciem inwestycji. Według GUS liczba rozpoczętych nowych inwestycji spadła o ponad 38 proc.

Czas na rabaty

W tym roku mam mniej zamówień o ok. 20 proc., ceny wróciły do poziomu, jaki miałem w hurtowni trzy, cztery lata temu - mówi Roman Wiśnik.

Bardzo często w hurtowniach można uzyskać teraz nawet 20-proc. rabat. Producenci twierdzą, że nie należy już liczyć na dalszy spadek cen.

Marże firm produkujących materiały po obniżkach są już bardzo niskie - mówi Ryszard Kowalski.

Eksperci spodziewają się w najbliższym czasie stabilizacji cen materiałów. Nawet jeśli w końcu pojawi się większy popyt na nie, to dopiero po pewnym czasie przełoży się on na wyższe ceny. Najpierw firmy będą chciały uruchomić niewykorzystane obecnie moce produkcyjne. Tanie są nie tylko materiały, ale też stawki pobierane przez robotników budowlanych są nawet o kilkadziesiąt procent niższe niż przed rokiem.

Roman Grzyb
Gazeta Prawna
wp.pl

Ceny materiałów budowlanych spadły w ciągu roku nawet o 30 proc.

Najbardziej tanieją materiały wykorzystywane przy rozpoczynaniu inwestycji. Pustaki ceramiczne staniały w ostatnim roku o 30 proc.
W porównaniu z ubiegłym rokiem najbardziej staniały materiały wykorzystywane przy budowie ścian. Ceny cegieł ceramicznych spadły o ok. 30 proc. wynika z danych PSB na koniec I kwartału 2009 r. Jeśli jednak porównamy obecne ceny z obowiązującymi dwa lata temu, gdy były najwyższe, to spadły one o ponad połowę. Wiosną 2007 r. Porotherm kosztował ponad 11 zł za sztukę, a obecnie mniej niż 5 zł. Nieco wolniej średnio o 10 proc. tanieje gazobeton. Za cement (dwójkę) w tej chwili zapłacimy ok. 400 zł za tonę co także oznacza bardzo dużą przecenę. Ostatnie 12 miesięcy to również zdecydowany spadek cen stali zbrojeniowej.

Nigdy tak tanio
Tak niskiego poziomu cen nie było od czasu, gdy badamy i podajemy ich ceny na polskim rynku mówi Andrzej Ciepiela z Polskiej Unii Dystrybutorów Stali.

Tańsze są też materiały wykorzystywane do ocieplania budynku. Średnio staniały o prawie 20 proc., ale w wypadku styropianu ten spadek często jest większy.

Mamy mniejszy popyt na materiały potrzebne przy rozpoczynaniu inwestycji i większy na wykończeniowe - mówi Ryszard Kowalski, prezes Związku Pracodawców Producentów Materiałów dla Budownictwa.

Mam przede wszystkim klientów, którzy inwestycje rozpoczęli w ubiegłym roku. Nowych jest mniej - mówi Tomasz Wiśnik, współwłaściciel składu budowlanego To-Masz.

Z danych GUS wynika, że w I kwartale tego roku wydano 44 tys. pozwoleń na budowę, prawie 14 proc. mniej niż przed rokiem. Nie należy jednak utożsamiać wydania pozwoleń z rozpoczęciem inwestycji. Według GUS liczba rozpoczętych nowych inwestycji spadła o ponad 38 proc.

Czas na rabaty

W tym roku mam mniej zamówień o ok. 20 proc., ceny wróciły do poziomu, jaki miałem w hurtowni trzy, cztery lata temu - mówi Roman Wiśnik.

Bardzo często w hurtowniach można uzyskać teraz nawet 20-proc. rabat. Producenci twierdzą, że nie należy już liczyć na dalszy spadek cen.

Marże firm produkujących materiały po obniżkach są już bardzo niskie - mówi Ryszard Kowalski.

Eksperci spodziewają się w najbliższym czasie stabilizacji cen materiałów. Nawet jeśli w końcu pojawi się większy popyt na nie, to dopiero po pewnym czasie przełoży się on na wyższe ceny. Najpierw firmy będą chciały uruchomić niewykorzystane obecnie moce produkcyjne. Tanie są nie tylko materiały, ale też stawki pobierane przez robotników budowlanych są nawet o kilkadziesiąt procent niższe niż przed rokiem.

Roman Grzyb
Gazeta Prawna
wp.pl

Miliardy euro na ratunek polskich dróg

Już w przyszłym miesiącu Europejski Bank Inwestycyjny może przekazać Polsce 7 miliardów złotych na nowe inwestycje drogowe - dowiedziała się "Rzeczpospolita". Pożyczka, która trafi do Krajowego Funduszu Drogowego, pomoże w budowie między innymi 90 kilometrów autostrady A2 z Łodzi do Warszawy oraz 50 kilometrów A4 do granicy z Niemcami.
Fundusze z EBI to nie jedyne środki, jakie państwo zamierza pożyczyć na budowę dróg. Emisję tak zwanych obligacji infrastrukturalnych na kwotę 4 miliardów złotych przygotowuje Bank Gospodarstwa Krajowego. W sumie w Krajowym Funduszu Drogowym może się znaleźć około 11 miliardów złotych, jednak według gazety to wciąż kropla w morzu potrzeb.

"Rzeczpospolita" przypomina, że budżet Głównej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad miał wynieść w tym roku 28 miliardów złotych. Jak na razie drogowcy dostali około 3 miliardów, a w lutym w ramach oszczędności budżetowych wykreślono prawie 10 miliardów na inwestycje drogowe.
Z kolei według eksperta Adriana Furgalskiego, dzisiejsze pożyczki mogą spowodować, że w przyszłości wszystkie pieniądze z Krajowego Funduszu Drogowego będą szły na obsługę długu.
wp.pl/IAR | 07.05.2009 | 01:43

Miliardy euro na ratunek polskich dróg

Już w przyszłym miesiącu Europejski Bank Inwestycyjny może przekazać Polsce 7 miliardów złotych na nowe inwestycje drogowe - dowiedziała się "Rzeczpospolita". Pożyczka, która trafi do Krajowego Funduszu Drogowego, pomoże w budowie między innymi 90 kilometrów autostrady A2 z Łodzi do Warszawy oraz 50 kilometrów A4 do granicy z Niemcami.
Fundusze z EBI to nie jedyne środki, jakie państwo zamierza pożyczyć na budowę dróg. Emisję tak zwanych obligacji infrastrukturalnych na kwotę 4 miliardów złotych przygotowuje Bank Gospodarstwa Krajowego. W sumie w Krajowym Funduszu Drogowym może się znaleźć około 11 miliardów złotych, jednak według gazety to wciąż kropla w morzu potrzeb.

"Rzeczpospolita" przypomina, że budżet Głównej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad miał wynieść w tym roku 28 miliardów złotych. Jak na razie drogowcy dostali około 3 miliardów, a w lutym w ramach oszczędności budżetowych wykreślono prawie 10 miliardów na inwestycje drogowe.
Z kolei według eksperta Adriana Furgalskiego, dzisiejsze pożyczki mogą spowodować, że w przyszłości wszystkie pieniądze z Krajowego Funduszu Drogowego będą szły na obsługę długu.
wp.pl/IAR | 07.05.2009 | 01:43

Mieszkanie na oceanie

To co do tej pory wydawało się utopijną mrzonką wkrótce może nabrać całkiem realnych kształtów. Dzięki milionerom z Doliny Krzemowej powstaje pierwszy prototypowy model gigantycznej, pływającej mieszkalnej platformy oceanicznej.
Seasteading czyli idea osadnictwa morskiego to recepta na całkowitą wolność, uniezależnienie od polityki i ekonomii, oraz zaproszenie kierowane do wszystkich niezadowolonych z życia na lądzie. W tym celu powołano nawet  Seasteading Institute, którego założyciele stawiają sobie za cel stworzenie nowych możliwości dla tych wszystkich, którym znudziło się bycie obywatelem któregokolwiek z państw świata. Chcą zostać obywatelami świata, tworząc stały, niby niezależny naród zamieszkujący morskie osady na sztucznych, pływających platformach.

Pomysły na zagospodarowanie „porzuconych” platform wiertniczych nie są co prawda żadną nowością. Do tej pory nie wykraczały jednak poza szczytną ideą recyklingu tysięcy ton stali. Poza jednym wyjątkiem, kiedy na wodach Morza Północnego u wschodnich wybrzeży Anglii powstało samozwańcze państwo na dawnej platformie przeciwlotniczej. Po wojnie zniszczono większość z nich, a na tej, która uchowała się przed zniszczeniem, emerytowany oficer armii brytyjskiej, Roy Bates postanowił założyć własne państwo – Sealandię.

W 1967 roku założył pierwsze pirackie radio w Wielkiej Brytanii na jednej z istniejących jeszcze wówczas platform na Morzu Północnym. Kiedy brytyjski sąd zakazał jego nadawania, ojciec z synem wpadli na pomysł przeniesienia jej na odleglejszą wyspę. Pomyśleli też, że zaopiekują się niczyją platformą i uczynią z niej swoje państwo, a jego założyciel mianował się wkrótce królem własnej monarchii. Przez jakiś czas mieszkało tam nawet kilkadziesiąt osób. Ostatnio jednak podupadło, a jedynym obywatelem tej wyspy został syn założyciela Sealandii.
Jednak na realizację nowych, futurystycznych wizji wodnych miast zdecydowanie brakowało funduszy i …odwagi. Sytuacja zmieniła się kiedy sprawą zainteresował się  Peter Thiel, miliarder z Doliny Krzemowej, który razem z „mózgiem” tego projektu – Patri Friedmanem (wnukiem Miltona Friedmana, laureata Nobla w dziedzinie ekonomii) postanowili wybudować mieszkalne osiedle na wodach Pacyfiku. Zapowiadają, że pierwszy model powinien wypłynąć z San Francisco na Pacyfik w ciągu trzech lat.

Kolos ważący ponad 1200 ton i wsparty na czterech filarach będzie nieco przypominał platformę wiertniczą. Na „pokładzie” znajdzie się miejsce dla 270 mieszkańców. A ma to być starannie dobrane towarzystwo. Pomysłodawcy wykluczają udział w projekcie nudystów (?!), narkomanów i  członków sekt religijnych.

Na przyszłość zaplanowano budowę całej flotylli takich państw – platform. Na każdym z nich sklepy, biura i transport. Wiadomo, że na prototyp trzeba wyłożyć przynajmniej kilkanaście milionów dolarów. Ile będą dokładnie kosztować już „prawdziwe” miasta – państwa tego na razie nikt nie potrafi oszacować. Twórcy nie kwapią się z wyjaśnieniem jak wyglądać ma  zaopatrywanie mieszkańców we wszystkie artykuły potrzebne do życia. Twierdzą jednak, że państwo będzie samowystarczalne.
2009-05-06
źródło: wp.pl

Mieszkanie na oceanie

To co do tej pory wydawało się utopijną mrzonką wkrótce może nabrać całkiem realnych kształtów. Dzięki milionerom z Doliny Krzemowej powstaje pierwszy prototypowy model gigantycznej, pływającej mieszkalnej platformy oceanicznej.
Seasteading czyli idea osadnictwa morskiego to recepta na całkowitą wolność, uniezależnienie od polityki i ekonomii, oraz zaproszenie kierowane do wszystkich niezadowolonych z życia na lądzie. W tym celu powołano nawet  Seasteading Institute, którego założyciele stawiają sobie za cel stworzenie nowych możliwości dla tych wszystkich, którym znudziło się bycie obywatelem któregokolwiek z państw świata. Chcą zostać obywatelami świata, tworząc stały, niby niezależny naród zamieszkujący morskie osady na sztucznych, pływających platformach.

Pomysły na zagospodarowanie „porzuconych” platform wiertniczych nie są co prawda żadną nowością. Do tej pory nie wykraczały jednak poza szczytną ideą recyklingu tysięcy ton stali. Poza jednym wyjątkiem, kiedy na wodach Morza Północnego u wschodnich wybrzeży Anglii powstało samozwańcze państwo na dawnej platformie przeciwlotniczej. Po wojnie zniszczono większość z nich, a na tej, która uchowała się przed zniszczeniem, emerytowany oficer armii brytyjskiej, Roy Bates postanowił założyć własne państwo – Sealandię.

W 1967 roku założył pierwsze pirackie radio w Wielkiej Brytanii na jednej z istniejących jeszcze wówczas platform na Morzu Północnym. Kiedy brytyjski sąd zakazał jego nadawania, ojciec z synem wpadli na pomysł przeniesienia jej na odleglejszą wyspę. Pomyśleli też, że zaopiekują się niczyją platformą i uczynią z niej swoje państwo, a jego założyciel mianował się wkrótce królem własnej monarchii. Przez jakiś czas mieszkało tam nawet kilkadziesiąt osób. Ostatnio jednak podupadło, a jedynym obywatelem tej wyspy został syn założyciela Sealandii.
Jednak na realizację nowych, futurystycznych wizji wodnych miast zdecydowanie brakowało funduszy i …odwagi. Sytuacja zmieniła się kiedy sprawą zainteresował się  Peter Thiel, miliarder z Doliny Krzemowej, który razem z „mózgiem” tego projektu – Patri Friedmanem (wnukiem Miltona Friedmana, laureata Nobla w dziedzinie ekonomii) postanowili wybudować mieszkalne osiedle na wodach Pacyfiku. Zapowiadają, że pierwszy model powinien wypłynąć z San Francisco na Pacyfik w ciągu trzech lat.

Kolos ważący ponad 1200 ton i wsparty na czterech filarach będzie nieco przypominał platformę wiertniczą. Na „pokładzie” znajdzie się miejsce dla 270 mieszkańców. A ma to być starannie dobrane towarzystwo. Pomysłodawcy wykluczają udział w projekcie nudystów (?!), narkomanów i  członków sekt religijnych.

Na przyszłość zaplanowano budowę całej flotylli takich państw – platform. Na każdym z nich sklepy, biura i transport. Wiadomo, że na prototyp trzeba wyłożyć przynajmniej kilkanaście milionów dolarów. Ile będą dokładnie kosztować już „prawdziwe” miasta – państwa tego na razie nikt nie potrafi oszacować. Twórcy nie kwapią się z wyjaśnieniem jak wyglądać ma  zaopatrywanie mieszkańców we wszystkie artykuły potrzebne do życia. Twierdzą jednak, że państwo będzie samowystarczalne.
2009-05-06
źródło: wp.pl

Komentarz Wynajem.pl: Coraz bliżej klienta

Okres niedawnej hossy (2006-2007r.) pokazał, że nabywców mieszkań nie zawsze traktuje się poważnie. I nie chodzi tutaj o wysokie marże stosowane przez deweloperów, ale o warunki umowy i jakość oddawanych mieszkań.
Okres niedawnej hossy (2006-2007r.) pokazał, że nabywców mieszkań nie zawsze traktuje się poważnie. I nie chodzi tutaj o wysokie marże stosowane przez deweloperów, ale o warunki umowy i jakość oddawanych mieszkań.

Po jednej stronie transakcji są deweloperzy, którzy chcą jak najwięcej zarobić na oferowanym produkcie, po drugiej natomiast klienci, którzy wydali bądź sukcesywnie będą wydawać na własne mieszkanie niemałe pieniądze i chcą w zamian otrzymać porządnej jakości lokum. W wielu przypadkach okazywało się jednak, że klient nie jest równoprawną stroną transakcji.

Deweloper, reprezentujący stronę podażową rynku nieruchomości, pojawił się w Polsce wraz z rozpoczęciem procesu transformacji gospodarki polskiej do modelu rynkowego. Jednak instytucja ta zaczęła się krystalizować wraz z rozwojem gospodarczym, kiedy zaczął się zwiększać popyt na nieruchomości komercyjne i mieszkaniowe. Działalność deweloperska, mimo że dotyczy także rynku obiektów biurowych, handlowych i magazynowych, najbardziej rozwinęła się w segmencie rynku nieruchomości mieszkaniowych i z nim jest najczęściej kojarzona.

Obecnie deweloperzy są drugą, po inwestorach indywidualnych grupą inwestorską pod względem wolumenu oddawanych do użytku lokali mieszkalnych. Oferta mieszkaniowa inwestorów jest coraz bogatsza i obejmuje nie tylko mieszkania oraz domy jednorodzinne w segmencie popularnym,  ale także luksusowe mieszkania i apartamenty o zróżnicowanej powierzchni, standardzie mieszkaniowym i lokalizacji. I chociaż obecna sytuacja wpływa na zmniejszenie aktywności segmentu deweloperskiego, o czym świadczą głośne zapowiedzi inwestorów o wstrzymaniu budów i mniejsza liczba pozwoleń na budowę, to i tak segment deweloperski będzie znaczący na rynku nieruchomości mieszkaniowych. Powinien zatem zadbać o wizerunek, który również jest wartością rynkową, jak i zbudować relacje partnerskie z klientami.

Obecnie deweloperzy są coraz bardziej elastyczni względem klientów. Stosują różnego rodzaju sposoby na przyciągnięcie nabywców mieszkań. Przede wszystkim zwracają uwagę na profesjonalną obsługę klienta, pracując tym samym na dobrą opinię, która w przypadku wyjątkowego produktu, jakim jest mieszkanie, jest niezwykle ważna. Coraz częściej dochodzi do negocjowania cen, propozycji wynajmu z opcją wykupu czy nawet możliwości oddania starego mieszkania w rozliczeniu za nowe. Zdarza się także, że deweloperzy negocjują z bankami preferencyjne warunki kredytowania dla swoich potencjalnych klientów. Zakres usług oferowanych przez firmy deweloperskie coraz bardziej się rozszerza.

Nasz rynek nieruchomości jest dość młody, a deweloperzy uaktywnili się na nim stosunkowo niedawno. To, co działo się na polskim rynku dwa – trzy lata temu, obrazowało jego niedojrzałość. Oby zmiana w podejściu deweloperów do klientów, które obecnie obserwujemy, zapisała się na trwałe, a nie tylko w okresie załamania na rynku nieruchomości.

Małgorzata Kędzierska
Analityk Rynku Nieruchomości
Wynajem.pl

Komentarz Wynajem.pl: Coraz bliżej klienta

Okres niedawnej hossy (2006-2007r.) pokazał, że nabywców mieszkań nie zawsze traktuje się poważnie. I nie chodzi tutaj o wysokie marże stosowane przez deweloperów, ale o warunki umowy i jakość oddawanych mieszkań.
Okres niedawnej hossy (2006-2007r.) pokazał, że nabywców mieszkań nie zawsze traktuje się poważnie. I nie chodzi tutaj o wysokie marże stosowane przez deweloperów, ale o warunki umowy i jakość oddawanych mieszkań.

Po jednej stronie transakcji są deweloperzy, którzy chcą jak najwięcej zarobić na oferowanym produkcie, po drugiej natomiast klienci, którzy wydali bądź sukcesywnie będą wydawać na własne mieszkanie niemałe pieniądze i chcą w zamian otrzymać porządnej jakości lokum. W wielu przypadkach okazywało się jednak, że klient nie jest równoprawną stroną transakcji.

Deweloper, reprezentujący stronę podażową rynku nieruchomości, pojawił się w Polsce wraz z rozpoczęciem procesu transformacji gospodarki polskiej do modelu rynkowego. Jednak instytucja ta zaczęła się krystalizować wraz z rozwojem gospodarczym, kiedy zaczął się zwiększać popyt na nieruchomości komercyjne i mieszkaniowe. Działalność deweloperska, mimo że dotyczy także rynku obiektów biurowych, handlowych i magazynowych, najbardziej rozwinęła się w segmencie rynku nieruchomości mieszkaniowych i z nim jest najczęściej kojarzona.

Obecnie deweloperzy są drugą, po inwestorach indywidualnych grupą inwestorską pod względem wolumenu oddawanych do użytku lokali mieszkalnych. Oferta mieszkaniowa inwestorów jest coraz bogatsza i obejmuje nie tylko mieszkania oraz domy jednorodzinne w segmencie popularnym,  ale także luksusowe mieszkania i apartamenty o zróżnicowanej powierzchni, standardzie mieszkaniowym i lokalizacji. I chociaż obecna sytuacja wpływa na zmniejszenie aktywności segmentu deweloperskiego, o czym świadczą głośne zapowiedzi inwestorów o wstrzymaniu budów i mniejsza liczba pozwoleń na budowę, to i tak segment deweloperski będzie znaczący na rynku nieruchomości mieszkaniowych. Powinien zatem zadbać o wizerunek, który również jest wartością rynkową, jak i zbudować relacje partnerskie z klientami.

Obecnie deweloperzy są coraz bardziej elastyczni względem klientów. Stosują różnego rodzaju sposoby na przyciągnięcie nabywców mieszkań. Przede wszystkim zwracają uwagę na profesjonalną obsługę klienta, pracując tym samym na dobrą opinię, która w przypadku wyjątkowego produktu, jakim jest mieszkanie, jest niezwykle ważna. Coraz częściej dochodzi do negocjowania cen, propozycji wynajmu z opcją wykupu czy nawet możliwości oddania starego mieszkania w rozliczeniu za nowe. Zdarza się także, że deweloperzy negocjują z bankami preferencyjne warunki kredytowania dla swoich potencjalnych klientów. Zakres usług oferowanych przez firmy deweloperskie coraz bardziej się rozszerza.

Nasz rynek nieruchomości jest dość młody, a deweloperzy uaktywnili się na nim stosunkowo niedawno. To, co działo się na polskim rynku dwa – trzy lata temu, obrazowało jego niedojrzałość. Oby zmiana w podejściu deweloperów do klientów, które obecnie obserwujemy, zapisała się na trwałe, a nie tylko w okresie załamania na rynku nieruchomości.

Małgorzata Kędzierska
Analityk Rynku Nieruchomości
Wynajem.pl

Rekordowa Rodzina na swoim. Czy starczy pieniędzy na dopłaty?

W kwietniu rząd przyznał dopłaty do blisko 2300 kredytów o wartości blisko 400 mln zł. Oznacza to dwukrotny wzrost w ciągu minionych dwóch miesięcy. Przy tym tempie dofinansowania, zagwarantowanych pieniędzy zabraknie już w lipcu.
Od początku roku Bank Gospodarstwa Krajowego udzielił wsparcia do 6476 kredytów o łącznej wartości ponad miliarda złotych
To blisko połowa puli przewidzianej na ten rok. - Zaplanowaliśmy rozpatrzenie ponad 17 tysięcy wniosków o dopłaty na sumę 2,2 mld zł - mówi Money.pl Ewa Balicka-Sawiak, rzeczniczka BGK.
Ta kwota, jak ocenia bank, wystarczyłaby na dopłaty co najwyżej do ponad 1400 kredytów miesięcznie do końca roku. Tymczasem  ten limit znacznie przekroczono już w marcu. Przyznano wtedy dopłaty do 2200 kredytów na łączna kwotę 361 mln zł.  W kwietniu padł kolejny rekord: pozytywnie rozpatrzono wnioski o dopłaty do blisko 2300 kredytów, na łączna kwotę blisko 400 mln zł.

źródło: BGK

Zakładając, że zainteresowanie rządowymi dopłatami utrzyma się na dotychczasowym poziomie, to zarezerwowana przez resort infrastruktury suma wyczerpie się już w sierpniu.

Ten scenariusz  jest całkiem realny. Trzeba bowiem liczyć się z tym, że w czasie, gdy wiele banków przykręciło kurek z najpopularniejszymi kredytami we franku, liczba chętnych będzie się jeszcze zwiększać. Tym bardziej że do programu przyłączyło się już 9 banków.

BGK: Pieniądze jeszcze są, martwić się będziemy później

- Na razie nie przewidujemy sytuacji, że w Funduszu Dopłat zabraknie pieniędzy na dopłaty do kredytów mieszkaniowych - zapewnia Money.pl Ewa Balicka-Sawiak.

Co jednak stanie się w sytuacji, gdy pula się wyczerpie? W przypadku wcześniejszego wyczerpania przeznaczonych na ten cel środków BGK może zwrócić się do Ministra Infrastruktury o przeznaczenie dodatkowych pieniędzy z rezerwy budżetowej.

W ostateczności BGK jest zobowiązany do końca roku realizować dopłaty ze środków własnych. Wtedy minister infrastruktury zwróci mu wypłaconą kwotę wraz z odsetkami.

Skąd kolejny rekord?

Popularność dopłat z BGK, wynika przede wszystkim ze  zmiany ustawy regulującej zasady programu Rodzina na swoim.

Nowelizacja z początku roku zezwala na przystąpienie do kredytu osób z najbliższej rodziny kredytobiorcy, co zwiększa jego zdolność kredytową. Zmienił się także mnożnik stosowany do ustalenia limitu ceny jednego metra kwadratowego nieruchomości, która miałaby zostać kredytowana. Wzrósł on z 1,3 do 1,4, co zwiększyło liczbę nieruchomości, która kwalifikuje się do programu.

Przede wszystkim jednak dodatkowymi impulsami stymulującymi wzrost zainteresowania kredytami z dopłatą jest spadek cen nieruchomości.

Zestawienie średnich cen za mkw nieruchomości (03 2009 r) w największych miastach Polski z limitami cen w ramach programu Rodzina na swoim
Miasto Średnia cena mieszkania/domu(zł/m kw) Limit cen(zł/m kw)
Białystok 4400 4309
Bydgoszcz 4100 5443
Gdańsk 6400 5235
Katowice 4000 5088
Kraków 7200 4979
Lublin 5000 4226
Łódź 4200 5017
Olsztyn 4800 5328
Opole 4100 4672
Poznań 5700 6335
Rzeszów 4500 4204
Szczecin 4900 4652
Warszawa 9100 7142
Wrocław 6700 5679

źródło: BGK, Open Finance

Wprawdzie w największych miastach, średnia cena metra kwadratowego wciąż jest wyższa od wyznaczonych limitów, to jednak na rynek trafia coraz więcej mieszkań, które kwalifikują się do dopłat. Najwięcej dopłat przyznano w województwie śląskim, program najmniej popularny jest w Podlaskiem.

źródło:BGK

Z szacunków Open Finance wynika, iż cena metra kwadratowego w najtańszych mieszkaniach może być niższa od średniej nawet o 30-40 proc, dotyczy to głównie lokali oferowanych na rynku wtórnym. Przykładowo we Wrocławiu można kupić mieszkanie już od 5 400 zł za metr kwadratowy, w Gdańsku już od 4 800 zł za metr kwadratowy, a w Szczecinie od 3 900 zł.

- Z kredytów z dopłatą korzystają przede wszystkim kupujący na rynku wtórnym, to 65 proc. wszystkich uczestników programu - potwierdza Ewa Balicka-Sawiak, z BGK. Na rynku pierwotnym z kredytów skorzystało 10 proc., zaś z dopłat do budowy domu jednorodzinnego 25 proc. kredytobiorców. Przeciętna powierzchnia mieszkania kupionego z dopłatą do kredytu to 51 metrów kwadratowych, domu nie przekracza 106 metrów. Średnia kwota kredytu nie przekracza 140 tys zł.
Rekordowa Rodzina na swoim. Czy starczy pieniędzy na dopłaty?

Rekordowa Rodzina na swoim. Czy starczy pieniędzy na dopłaty?

W kwietniu rząd przyznał dopłaty do blisko 2300 kredytów o wartości blisko 400 mln zł. Oznacza to dwukrotny wzrost w ciągu minionych dwóch miesięcy. Przy tym tempie dofinansowania, zagwarantowanych pieniędzy zabraknie już w lipcu.
Od początku roku Bank Gospodarstwa Krajowego udzielił wsparcia do 6476 kredytów o łącznej wartości ponad miliarda złotych
To blisko połowa puli przewidzianej na ten rok. - Zaplanowaliśmy rozpatrzenie ponad 17 tysięcy wniosków o dopłaty na sumę 2,2 mld zł - mówi Money.pl Ewa Balicka-Sawiak, rzeczniczka BGK.
Ta kwota, jak ocenia bank, wystarczyłaby na dopłaty co najwyżej do ponad 1400 kredytów miesięcznie do końca roku. Tymczasem  ten limit znacznie przekroczono już w marcu. Przyznano wtedy dopłaty do 2200 kredytów na łączna kwotę 361 mln zł.  W kwietniu padł kolejny rekord: pozytywnie rozpatrzono wnioski o dopłaty do blisko 2300 kredytów, na łączna kwotę blisko 400 mln zł.

źródło: BGK

Zakładając, że zainteresowanie rządowymi dopłatami utrzyma się na dotychczasowym poziomie, to zarezerwowana przez resort infrastruktury suma wyczerpie się już w sierpniu.

Ten scenariusz  jest całkiem realny. Trzeba bowiem liczyć się z tym, że w czasie, gdy wiele banków przykręciło kurek z najpopularniejszymi kredytami we franku, liczba chętnych będzie się jeszcze zwiększać. Tym bardziej że do programu przyłączyło się już 9 banków.

BGK: Pieniądze jeszcze są, martwić się będziemy później

- Na razie nie przewidujemy sytuacji, że w Funduszu Dopłat zabraknie pieniędzy na dopłaty do kredytów mieszkaniowych - zapewnia Money.pl Ewa Balicka-Sawiak.

Co jednak stanie się w sytuacji, gdy pula się wyczerpie? W przypadku wcześniejszego wyczerpania przeznaczonych na ten cel środków BGK może zwrócić się do Ministra Infrastruktury o przeznaczenie dodatkowych pieniędzy z rezerwy budżetowej.

W ostateczności BGK jest zobowiązany do końca roku realizować dopłaty ze środków własnych. Wtedy minister infrastruktury zwróci mu wypłaconą kwotę wraz z odsetkami.

Skąd kolejny rekord?

Popularność dopłat z BGK, wynika przede wszystkim ze  zmiany ustawy regulującej zasady programu Rodzina na swoim.

Nowelizacja z początku roku zezwala na przystąpienie do kredytu osób z najbliższej rodziny kredytobiorcy, co zwiększa jego zdolność kredytową. Zmienił się także mnożnik stosowany do ustalenia limitu ceny jednego metra kwadratowego nieruchomości, która miałaby zostać kredytowana. Wzrósł on z 1,3 do 1,4, co zwiększyło liczbę nieruchomości, która kwalifikuje się do programu.

Przede wszystkim jednak dodatkowymi impulsami stymulującymi wzrost zainteresowania kredytami z dopłatą jest spadek cen nieruchomości.

Zestawienie średnich cen za mkw nieruchomości (03 2009 r) w największych miastach Polski z limitami cen w ramach programu Rodzina na swoim
Miasto Średnia cena mieszkania/domu(zł/m kw) Limit cen(zł/m kw)
Białystok 4400 4309
Bydgoszcz 4100 5443
Gdańsk 6400 5235
Katowice 4000 5088
Kraków 7200 4979
Lublin 5000 4226
Łódź 4200 5017
Olsztyn 4800 5328
Opole 4100 4672
Poznań 5700 6335
Rzeszów 4500 4204
Szczecin 4900 4652
Warszawa 9100 7142
Wrocław 6700 5679

źródło: BGK, Open Finance

Wprawdzie w największych miastach, średnia cena metra kwadratowego wciąż jest wyższa od wyznaczonych limitów, to jednak na rynek trafia coraz więcej mieszkań, które kwalifikują się do dopłat. Najwięcej dopłat przyznano w województwie śląskim, program najmniej popularny jest w Podlaskiem.

źródło:BGK

Z szacunków Open Finance wynika, iż cena metra kwadratowego w najtańszych mieszkaniach może być niższa od średniej nawet o 30-40 proc, dotyczy to głównie lokali oferowanych na rynku wtórnym. Przykładowo we Wrocławiu można kupić mieszkanie już od 5 400 zł za metr kwadratowy, w Gdańsku już od 4 800 zł za metr kwadratowy, a w Szczecinie od 3 900 zł.

- Z kredytów z dopłatą korzystają przede wszystkim kupujący na rynku wtórnym, to 65 proc. wszystkich uczestników programu - potwierdza Ewa Balicka-Sawiak, z BGK. Na rynku pierwotnym z kredytów skorzystało 10 proc., zaś z dopłat do budowy domu jednorodzinnego 25 proc. kredytobiorców. Przeciętna powierzchnia mieszkania kupionego z dopłatą do kredytu to 51 metrów kwadratowych, domu nie przekracza 106 metrów. Średnia kwota kredytu nie przekracza 140 tys zł.
Rekordowa Rodzina na swoim. Czy starczy pieniędzy na dopłaty?

Koniec boomu w Emiratach. Bańka pęka z hukiem

To już prawdziwy krach. Tylko w I kwartale tego roku ceny nieruchomości w Dubaju spadły aż o 41 proc.

Serwis BBC powołuje się na dane z raportu międzynarodowej firmy doradczej Colliers International. Wynika z nich, że światowy kryzys zakończył obserwowany w ostatnich latach szał zakupów nieruchomości w Dubaju.

Z opracowania wynika, że w I kwartale tego roku ceny nieruchomości spadły aż o 41 proc. To sporo więcej niż w ostatnim kwartale 2008 roku, gdy nieruchomości potaniały o 8 proc.

Ceny lecą w dół, bo z rynku masowo wycofują się spekulanci. Czyli inwestorzy, którzy kupowali nieruchomości z nadzieją na szybki zysk.

Eksperci Colliers spodziewają się dalszego spadku cen. Nie prognozują jednak jego głębokości.

(MM)
Koniec boomu w Emiratach. Bańka pęka z hukiem

Koniec boomu w Emiratach. Bańka pęka z hukiem

To już prawdziwy krach. Tylko w I kwartale tego roku ceny nieruchomości w Dubaju spadły aż o 41 proc.

Serwis BBC powołuje się na dane z raportu międzynarodowej firmy doradczej Colliers International. Wynika z nich, że światowy kryzys zakończył obserwowany w ostatnich latach szał zakupów nieruchomości w Dubaju.

Z opracowania wynika, że w I kwartale tego roku ceny nieruchomości spadły aż o 41 proc. To sporo więcej niż w ostatnim kwartale 2008 roku, gdy nieruchomości potaniały o 8 proc.

Ceny lecą w dół, bo z rynku masowo wycofują się spekulanci. Czyli inwestorzy, którzy kupowali nieruchomości z nadzieją na szybki zysk.

Eksperci Colliers spodziewają się dalszego spadku cen. Nie prognozują jednak jego głębokości.

(MM)
Koniec boomu w Emiratach. Bańka pęka z hukiem

Bez zezwoleń dla obywateli UE

Od 1 maja obywatele państw członkowskich UE mogą nabywać bez zezwolenia tzw. drugie domy na terytorium Polski.

Zdaniem Marka Szymanka, radcy prawnego z Kancelarii Grynhoff Woźny Maliński, oznacza to możliwość nabycia przez cudzoziemca nieruchomości przeznaczonych pod budownictwo mieszkaniowe albo o charakterze rekreacyjno-wypoczynkowym, nawet jeżeli nie zamierza on ich stale użytkować.

- O tym, które nieruchomości spełniają wymienione warunki, decydują: postanowienia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, decyzje o warunkach zabudowy lub ewidencja gruntów - mówi Marek Szymanek.

- Polska jest bez wątpienia atrakcyjnym terenem inwestycyjnym ze względu na wciąż jeszcze niewygórowane ceny gruntów. Za równowartość apartamentu w dużym mieście można nabyć sporą działkę budowlaną w innej części kraju. W związku z upływem okresu przejściowego nie spodziewałbym się jednak gwałtownego wykupu wspomnianych nieruchomości - przyznaje Szymanek.

Zniesienie konieczności uzyskania zezwoleń na nabycie drugiego domu w Polsce nie eliminuje wszelkich barier w nabywaniu nieruchomości przez obywateli krajów Europejskiego Obszaru Gospodarczego.

- W dalszym ciągu o zezwolenie muszą ubiegać się osoby fizyczne i prawne zamierzające nabyć nieruchomości o charakterze rolnym lub leśnym. Powyższe ograniczenie obowiązuje przez 12 lat od wejścia Polski do Unii Europejskiej. Ponadto w dalszym ciągu pozostaje w mocy warunek uzyskania pozwoleń przez cudzoziemców niepochodzących z krajów EOG - twierdzi Mariusz Zając, prawnik w zespole obrotu nieruchomościami WKB Wierciński, Kwieciński, Baehr.

Katarzyna Żaczkiewicz

Gazeta Prawna

Bez zezwoleń dla obywateli UE

Od 1 maja obywatele państw członkowskich UE mogą nabywać bez zezwolenia tzw. drugie domy na terytorium Polski.

Zdaniem Marka Szymanka, radcy prawnego z Kancelarii Grynhoff Woźny Maliński, oznacza to możliwość nabycia przez cudzoziemca nieruchomości przeznaczonych pod budownictwo mieszkaniowe albo o charakterze rekreacyjno-wypoczynkowym, nawet jeżeli nie zamierza on ich stale użytkować.

- O tym, które nieruchomości spełniają wymienione warunki, decydują: postanowienia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, decyzje o warunkach zabudowy lub ewidencja gruntów - mówi Marek Szymanek.

- Polska jest bez wątpienia atrakcyjnym terenem inwestycyjnym ze względu na wciąż jeszcze niewygórowane ceny gruntów. Za równowartość apartamentu w dużym mieście można nabyć sporą działkę budowlaną w innej części kraju. W związku z upływem okresu przejściowego nie spodziewałbym się jednak gwałtownego wykupu wspomnianych nieruchomości - przyznaje Szymanek.

Zniesienie konieczności uzyskania zezwoleń na nabycie drugiego domu w Polsce nie eliminuje wszelkich barier w nabywaniu nieruchomości przez obywateli krajów Europejskiego Obszaru Gospodarczego.

- W dalszym ciągu o zezwolenie muszą ubiegać się osoby fizyczne i prawne zamierzające nabyć nieruchomości o charakterze rolnym lub leśnym. Powyższe ograniczenie obowiązuje przez 12 lat od wejścia Polski do Unii Europejskiej. Ponadto w dalszym ciągu pozostaje w mocy warunek uzyskania pozwoleń przez cudzoziemców niepochodzących z krajów EOG - twierdzi Mariusz Zając, prawnik w zespole obrotu nieruchomościami WKB Wierciński, Kwieciński, Baehr.

Katarzyna Żaczkiewicz

Gazeta Prawna

Grunty nadal drogie

Ziemia z Agencji Nieruchomości Rolnych jest nadal droga. Jej cena w I kwartale br. spadła jednak kwartał do kwartału o 2 proc.

Jak poinformowała ANR, średnia cena jednego hektara państwowych gruntów w I kwartale bieżącego roku wyniosła 13660 zł. W porównaniu z IV kwartałem 2008 roku jest ona niższa o 256 zł. Porównując natomiast aktualne ceny z cenami I kwartału 2008 roku zauważa się wzrost o 16 proc.

Prezes ANR Tomasz Nawrocki tłumaczy rosnące ceny ziemi mniejszą ilością dobrej jakości gruntów przeznaczonych do sprzedaży. Twierdzi, że ziemia będzie nadal drożeć, ale w wolniejszym tempie niż w poprzednich latach. Mimo to zachęca do kupowania ziemi. Argumentem za nabywaniem nowych gruntów - według Nawrockiego - mogą być kredyty udzielane na ten cel przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Podkresla jednak, że będą one udzielane tylko do końca 2009 roku.

Jak wynika z najnowszych danych, najdroższa ziemia była w województwach: śląskim, kujawsko-pomorskim oraz wielkopolskim, gdzie ceny wynosiły od 23 tys. zł/ha do 20,5 tys.zł/ha. Najniższe ceny natomiast były w województwie lubelskim i lubuskim. Tam ceny spadły do poziomu poniżej 11 tys. zł/ha.

Najdroższe z banku ziemi ANR okazały się małe nieruchomości. Cena gruntów do 1 ha wyniosła 17559 zł. Większe nieruchomości kosztowały od 10 do 14 tys. zł za hektar.

Tomasz Nawrocki poinformował, że Agencja sprzedała porównywalne ilości gruntów co rok wcześniej. Teraz ANR zarządza 2,33 mln ha ziemi. Do rozdysponowania pozostaje 328 tys. ha.

opr. Anna Zając

źródło informacji: PAP

interia.pl

Grunty nadal drogie

Ziemia z Agencji Nieruchomości Rolnych jest nadal droga. Jej cena w I kwartale br. spadła jednak kwartał do kwartału o 2 proc.

Jak poinformowała ANR, średnia cena jednego hektara państwowych gruntów w I kwartale bieżącego roku wyniosła 13660 zł. W porównaniu z IV kwartałem 2008 roku jest ona niższa o 256 zł. Porównując natomiast aktualne ceny z cenami I kwartału 2008 roku zauważa się wzrost o 16 proc.

Prezes ANR Tomasz Nawrocki tłumaczy rosnące ceny ziemi mniejszą ilością dobrej jakości gruntów przeznaczonych do sprzedaży. Twierdzi, że ziemia będzie nadal drożeć, ale w wolniejszym tempie niż w poprzednich latach. Mimo to zachęca do kupowania ziemi. Argumentem za nabywaniem nowych gruntów - według Nawrockiego - mogą być kredyty udzielane na ten cel przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Podkresla jednak, że będą one udzielane tylko do końca 2009 roku.

Jak wynika z najnowszych danych, najdroższa ziemia była w województwach: śląskim, kujawsko-pomorskim oraz wielkopolskim, gdzie ceny wynosiły od 23 tys. zł/ha do 20,5 tys.zł/ha. Najniższe ceny natomiast były w województwie lubelskim i lubuskim. Tam ceny spadły do poziomu poniżej 11 tys. zł/ha.

Najdroższe z banku ziemi ANR okazały się małe nieruchomości. Cena gruntów do 1 ha wyniosła 17559 zł. Większe nieruchomości kosztowały od 10 do 14 tys. zł za hektar.

Tomasz Nawrocki poinformował, że Agencja sprzedała porównywalne ilości gruntów co rok wcześniej. Teraz ANR zarządza 2,33 mln ha ziemi. Do rozdysponowania pozostaje 328 tys. ha.

opr. Anna Zając

źródło informacji: PAP

interia.pl

Złoty jest niedowartościowany

Złoty jest niedowartościowany o około 10 proc. i powinien się umacniać w kierunku 4 zł/euro - powiedział w TVN CNBC członek Rady Polityki Pieniężnej Marian Noga.
"Fundamentalny kurs nie jest na poziomie 4,4 zł/euro, ale gdzieś w okolicach 4 zł/euro. (...) Jestem przekonany, że w dłuższym okresie powinniśmy zmierzać w kierunku kursu równowagi" - powiedział. Noga powiedział, że kwiecień jest ostatnim miesiącem kiedy inflacja wzrosła. MF szacuje, że inflacja w kwietniu wyniosła 3,9 proc.
"Teraz inflacja powinna spadać, by w sierpniu osiągnąć 2,5 proc., a potem wzrastać do 3-3,1 proc., by w I kwartale 2010 roku powrócić i trwale utrzymać się w celu" - powiedział.

Złoty jest niedowartościowany, jednak słabsza waluta ma także swoje zalety - wcześniej przedstawiał wiceminister finansów Ludwik Kotecki.Złoty jest dziś niedowartościowany. Z naszych szacunków wynika, że 10 proc. deprecjacja w krótkim okresie skutkuje 0,4 proc. wyższym wzrostem PKB - powiedział w środę na konferencji wiceminister. Ocenił także, że słabsza waluta ma również pozytywne strony. Relatywnie słaby złoty pomaga poradzić sobie z kryzysem - dodał.Zdaniem analityków słaby złoty wzmacnia nasz eksport, na co wskazują dane bilansu handlu zagranicznego opublikowane przez NBP.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Złoty jest niedowartościowany

Złoty jest niedowartościowany o około 10 proc. i powinien się umacniać w kierunku 4 zł/euro - powiedział w TVN CNBC członek Rady Polityki Pieniężnej Marian Noga.
"Fundamentalny kurs nie jest na poziomie 4,4 zł/euro, ale gdzieś w okolicach 4 zł/euro. (...) Jestem przekonany, że w dłuższym okresie powinniśmy zmierzać w kierunku kursu równowagi" - powiedział. Noga powiedział, że kwiecień jest ostatnim miesiącem kiedy inflacja wzrosła. MF szacuje, że inflacja w kwietniu wyniosła 3,9 proc.
"Teraz inflacja powinna spadać, by w sierpniu osiągnąć 2,5 proc., a potem wzrastać do 3-3,1 proc., by w I kwartale 2010 roku powrócić i trwale utrzymać się w celu" - powiedział.

Złoty jest niedowartościowany, jednak słabsza waluta ma także swoje zalety - wcześniej przedstawiał wiceminister finansów Ludwik Kotecki.Złoty jest dziś niedowartościowany. Z naszych szacunków wynika, że 10 proc. deprecjacja w krótkim okresie skutkuje 0,4 proc. wyższym wzrostem PKB - powiedział w środę na konferencji wiceminister. Ocenił także, że słabsza waluta ma również pozytywne strony. Relatywnie słaby złoty pomaga poradzić sobie z kryzysem - dodał.Zdaniem analityków słaby złoty wzmacnia nasz eksport, na co wskazują dane bilansu handlu zagranicznego opublikowane przez NBP.

źródło informacji: INTERIA.PL/PAP

Trend, na którym można zarobić

Dbanie o klimat Ziemi to nie tylko moda, to także ogromne pieniądze i możliwe zyski. Jak zwykle w takich przypadkach zalecana jest jednak daleko idąca ostrożność i rozwaga.

Ekologia jest modna. Mówimy o segregacji śmieci, korzystamy z wielorazowych toreb na zakupy, a myjąc zęby zakręcamy kran. Do tego pilnujemy, by wyłączać telewizor z trybu stand-by, nie otwierać okna przy włączonej klimatyzacji, a jak kupujemy lodówkę to obowiązkowo klasy energetycznej A++. Wspierają nas w tych działaniach światowe gwiazdy, m.in. Leonardo DiCaprio, Robert Redford, Cate Blanchett i Brad Pitt, które nie kryją się ze swoim eko-stylem życia. Najważniejszym zyskiem z takich działań są czysta woda, świeże powietrze i zielone lasy. Ale okazuje się, że na tym trendzie można też zarabiać realne pieniądze.

Unia Europejska promuje swój pomysł 3 x 20 proc. - chodzi o ograniczenie zużycia energii i emisji dwutlenku węgla oraz zwiększenie udziału odnawialnych źródeł energii w jej produkcji. Wszystko to o 20 proc. i do 2020 roku. W całej Polsce pojawiają się więc wiatraki, a firmy je budujące już liczą przyszłe zyski. Spółka Wolin North zamierza kosztem 125 mln zł wybudować na terenie gminy Wolin największą elektrownię wiatrową w Polsce. Farma składać ma się z 15 turbin wiatrowych, każda o mocy 2 MW.

Zabawa tylko dla bogatych

A szary Kowalski? Najprościej byłoby mu po prostu, mając kawałek wolnej ziemi i odpowiednie warunki wiatrowe, zbudować wiatrak. Nie jest to jednak takie łatwe. Pomijając kwestie biurokratyczne przeszkodą są naturalnie pieniądze. Postawienie nowoczesnego wiatraka o mocy 1,5 MW to koszt ok. 10 mln złotych. To sprawia, że jest to zabawa tylko dla najzamożniejszych i nie zmieniają tego nawet spore dopłaty unijne. Owszem, za kilkadziesiąt tysięcy złotych można sobie zbudować niewielki własny wiatrak, zasilający gospodarstwo domowe. Wymaga to jednak pewnej wiedzy i umiejętności.

Czemu więc nie kupować akcji firm zajmujących się zieloną energią i czerpać z ich zysków? Niestety, w tym przypadku też mamy ograniczone pole działania, bo na GPW dostępna jest właściwie tylko jedna spółka z tego sektora - Polish Energy Partners. Pozostają więc inne instrumenty finansowe, takie jak fundusze inwestycyjne czy produkty strukturyzowane.

To inwestycje zaliczane do grupy SRI (Socially Responsible Investing), obejmującej oprócz ochrony klimatu, inwestowanie wykluczające spółki powiązane z przemysłem zbrojeniowym, tytoniowym i naftowym. Na polskim rynku jest dostępnych kilka funduszy z tej kategorii. Zaliczamy do nich m.in.: Allianz Global EcoTrends, DWS Zmian Klimatycznych, Black Rock New Energy, Fortis L Fix Zielony Bonus, Fortis L Fix Hossa Plus i ISF Global Climate Change Equity Schroders.

Uważaj, w co inwestujesz

Trzeba jednak pamiętać, że sektor zielonej energii jest nadal mało płynny i fundusze często mają mocny poszerzony horyzont inwestycyjny. Bo jak inaczej nazwać taki zapis w statusie: "fundusz inwestuje w akcje spółek międzynarodowych, których działalność chociaż w części związana jest z sektorami energii odnawialnej, kontrolą zanieczyszczeń środowiska naturalnego oraz czystej wody"? Chodzi oczywiście o zwrot "chociaż w części". Możliwości interpretacyjne są bardzo duże, nie wynikają jednak ze złej woli twórców funduszy, a raczej z ograniczonych możliwości inwestowania w firmy, których działalność rzeczywiście opiera się na ochronie klimatu.

Możliwość zarabiania na ekologii dają także tzw. produkty strukturyzowane. To inwestycje najczęściej posiadające pełną gwarancję kapitału (nominalnie nie można na nich stracić), które dają szansę na zysk zależny od zmian ceny danego aktywa. Zachodnie banki inwestycyjne przygotowują specjalne indeksy skupiające spółki z sektora energii odnawialnej, na których to na całym świecie można budować produkty dla inwestorów.

Do wyboru do koloru

Szybko rozwijający się w Polsce rynek produktów strukturyzowanych nie mógł przejść obok ekologii obojętnie. Pieniądze inwestorów są najczęściej lokowane nie w akcje spółek, lecz w instrumenty pochodne oparte na wspomnianych wyżej "zielonych" indeksach takich jak: DAX Global Alternative Energy, Wilderhill New Energy Global Innovation, S&P GSCI Energy Excess Return CME, S&P GSCI Agricultural Excess Return, S&P Global Infrastructure czy S&P Global Water.

Większość podmiotów z rynku ma w swoim dorobku choć jedną ekologiczną strukturę. Są to np. Certyfikaty Zielona Planeta z Domu Maklerskiego BZ WBK, New Energy firmy New Word Alternative Investments i obligacje strukturyzowane NORDeko II oferowane przez Bank DnB Nord. Do końca kwietnia w Kredyt Banku i Warcie trwały zapisy na produkt Eko Energia, w którym zysk uzależniony jest od wzrostu kursów akcji 18 spółek z sektora energii alternatywnej.

Sektor energii alternatywnej bez wątpienia ma dobre perspektywy, lecz należy pamiętać, że niemal wszystkie produkty inwestycyjne z nim powiązane zależą nie od cen energii, lecz od kursów akcji spółek działających w sektorze lub blisko niego. Rynek akcji podlega cyklom koniunkturalnym i nie zawsze jest dobry moment do wejścia w taką inwestycję. Dość powiedzieć, że Wilderhill New Energy Global Innovation Index spadł od połowy maja 2008 r. do początku kwietnia 2009 r. o prawie 70 procent.

Marcin Krasoń, analityk Open Finance

Open Finance

interia.pl

Sprawdź najnowsze oferty w serwisie

Oceń nasz serwis

średnia ocen: 4,3

Ten serwis korzysta z mechanizmów cookies (ciasteczka)

| Polityka Cookies